• Nie Znaleziono Wyników

Socjologiczny paradygmat Karola Marksa - perspektywy recepcji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Socjologiczny paradygmat Karola Marksa - perspektywy recepcji"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

M IC H A Ł C IC H O R A C K I W yższa Szkoła Pedagogiczna w B ydgoszczy

SOCJOLOGICZNY PARADYGMAT KAROLA MARKSA

- PERSPEKTYWY RECEPCJI

D orobek intelektualny K arola M arksa je st w yjątkow y nie tylko z kilku ba­ nalnych pow odów przedstaw ianych przez daw nych i w spółczesnych piew ców m arksizm u, traktujących go bezkrytycznie ja k o zw iastuna nowej religii zdolnej w ysw obodzić ludzkość z okow ów kapitalistycznej gospodarki. N ie o te, polityczne

de fa c to , pow ody chodzi nam w tym artykule. Faktem je s t jed n ak także, iż trudno

w całej historii socjologii znaleźć system teoretyczny, który podobnie w nik liw ą analizą obejm ow ałby praktycznie w szystkie aspekty życia człow ieka. B rałby pod uwagę filozofię, socjologię, ekonom ię, religię, antropologię - słowem , w całościo­ wy, holistyczny sposób traktow ałby człow ieka i otaczającą go rzeczyw istość. Ta okoliczność stanow i chyba o atrakcyjności m arksizm u ja k o określonego sposobu patrzenia na św iat i problem y toczące w spółczesną, także, cyw ilizację. A przyznają to dzisiaj ludzie, których trudno posądzić o jakąk olw iek naw et sym patię dla m ark­ sizmu.

M odny obecnie francuski filo zo f Jacąues D errida, uw ażany za jed neg o z tw órców postm odernizm u i dekonstrukcji, twierdzi np., że „[...] m arksizm u nie sposób uw ażać za modę, zw łaszcza jeśli przez to rozum ieć m odę, która bezpow ­ rotnie m inęła. N ie uważam , by krach system ów kom unistycznych był rów noznacz­

(2)

ny z przekreśleniem m yśli M arksow skiej. M yślę, że w pism ach M arksa pozostało jeszcze w iele rzeczy do odkrycia” 1.

N ajsłynniejszy krytyk m aterializm u historycznego Karl R. P opper przyznaje natom iast, że M arks „[...] otw orzył nam oczy i zaostrzył spojrzenie w wielu kie­ runkach. Pow rót do przedm arksow skiego stanu nauk społecznych je s t dzisiaj nie do pom yślenia. W szyscy w spółcześni pisarze coś mu zaw dzięczają, naw et jeśli sobie nie zd a ją z tego sprawy. [...] Szczerość w poszukiw aniu praw dy i uczciw ość intelektualna odróżniają go, ja k sądzę, od wielu je g o zw olenników ”2.

Sens artykułu nie sprow adza się jed n ak do pobieżnej, chociażby, rekonstruk­ cji w szystkich ekonom icznych i socjologicznych w ątków m arksizm u. A utor daleki je s t także od nadaw ania m arksizm ow i jak ieg o ś specjalnego znaczenia teoretyczne­

go w iążącego się z przyjęciem tezy, iż je s t on jedy ny m system em m yślow ym tłu ­ m aczącym c a łą gam ę ów czesnych, ale i dzisiejszych problem ów cyw ilizacyjnych.

W ątki w spółczesności w plecione w ten artykuł dobrze ilustrują jed n ak po­ gląd propagow any od kilkudziesięciu lat przez c a łą rzeszę zachodnich i polskich intelektualistów , do którego przychyla się także autor niniejszej pracy. M ożna bo­ w iem , ja k sądzę, spierać się nadal nie tylko o to, czy istniał m arksizm p rzed m ark­ sizm em (tak sugerow ał prof. Leszek K ołakow ski, który źródeł m arksizm u szukał w tradycji filozoficznej Plotyna, Eriugeny oraz H egla), ale także, a m oże przede w szystkim o to, czy istnieje dzisiaj ja k iś rodzaj m arksizm u po m arksizm ie w łaści­ wym . Jakakolw iek polityczna lub ideologiczna płaszczyzna tego problem u, do której próbują sprow adzić m arksizm w spółcześni politycy liberalnej i konserw a­ tyw nej prow eniencji je s t daleka od płaszczyzny przyjętej przez autora - w spom i­ nam y o niej tylko dlatego, by zaznaczyć, iż takie traktow anie m arksizm u je s t rów ­ noznaczne z naiw nością intelektualną w yznaw ców podobnej „teorii” . D la nas naj­ w ażniejsza je st odpow iedź na pytanie: Czy M arks m iał rację? C zy m iał rację kreśląc taką a nie inną w izję człow ieka i społeczeństw a? Czy m iał w końcu rację w ieszcząc upadek system u kapitalistycznego?

N ie mniej istotna je st rów nież kw estia adekw atności m etod i w niosków M arksow skiej analizy socjologicznej oraz użycia jej do badań nad w spółczesną k on dycją ustroju i społeczeństw a kapitalistycznego, oczyw iście po uprzednim za­ łożeniu, iż kapitalizm opisyw any przez M arksa nie różni się niczym lub różni się w niew ielkim stopniu od kapitalizm u dzisiejszego. Staw iając bow iem ta k ą tezę

1 J. Derrida, „Polityka”, nr 1 (2123) z 3 I 1998, s. 44-45.

(3)

m ożna pokusić się o zastosow anie pew nych rozw iązań M arksow skich do dzisiej­ szych analiz, a także ekstrapolow anie ich na czasy przyszłe. T aka w łaśnie teza przyśw ieca autorow i pracy, który chciałby pokazać zw iązki m iędzy an alizą M ark- s o w s k ą a skutkam i je j zastosow ania do w spółczesnych problem ów socjologicznych i ekonom icznych, a przynajm niej tych je j w ątków , które takiem u zw iązkow i m ogą się przysłużyć. G dyby taki w łaśnie m echanizm zastosow ać do pew nych w ątków M arksow skich rozw ażań, bez zbytniego obciążania go a n ty - lub prom arksow ską retoryką, m ożna by, ja k sądzę, uzyskać pożądany efekt w postaci częściow ych, chociażby, odpow iedzi na pytania dręczące człow ieka w spółczesnego.

M alejąca stopa zysku - w ew nętrzne sprzeczności kapitalizm u. M on op olizacja ekonom iczna i społeczna

Załóżm y zatem dla potrzeb naszej pracy, iż kapitalizm dzisiejszy przypom ina pod kilkom a chociaż w zględam i ustrój ekonom iczno-polityczny opisyw any przez M arksa. W edle niego kapitalistyczny sposób produkcji charakteryzuje się dwom a głównym i cecham i - w ytw arza on swe produkty jak o towary, istnienie wszystkich rzeczy (w tym także ludzi) w postaci towaru je st dom inującą cech ą tej formacji spo­ łeczno-gospodarczej oraz w ytw arza on tzw. wartość dodatkową, generow aną później w zysk jak o bezpośredni cel i określającą pobudkę produkcji. W tym m om encie de­ cydujem y się także na przyjęcie określonych konsekwencji płynących z takich w ła­ śnie założeń - je d n ą z nich je st przyjęcie M arksowskiej tezy o spadku przeciętnej stopy zysku oraz o uwikłaniu się kapitalizm u w w ew nętrzne sprzeczności, które do­ prowadzić m ają do jeg o upadku.

W raz z postępem technologicznym i akum ulacją kapitału stałego (m aszyny, narzędzia etc.) coraz m niejsza ilość pracy potrzebna je s t do w yprodukow ania tej samej co kiedyś m asy produktu. D ochodzi zatem do sytuacji, w której akum ulacja kapitału stałego pociąga za so b ą redukcję kapitału zm iennego (siły roboczej). Jest bow iem oczyw iste, iż unow ocześnienie procesów produkcyjnych polega m .in., na drastycznym obniżaniu kosztów takiej produkcji, a to najłatwiej przecież osiągnąć poprzez redukcję siły roboczej i zastąpienie jej m aszynam i w fabrykach, czy też skierow aniem produkcji na całkiem nowe tory np. w rosnący coraz bardziej seg­ m ent produkcji usługowej charakteryzujący w ysoko rozw inięte w spółczesne społe­ czeństw a postindustrialne. Z drugiej jed n ak strony kapitał przedsiębiorstw a przyra­ sta tylko poprzez w zrost w artości dodatkow ej generow anej w zysk, a tę w ytw arzać

(4)

m ożna tylko przy założeniu istnienia siły roboczej jak o tow aru - jeśli ogranicza się zatem ilość kapitału zm iennego, ogranicza się tym samym stopę zysku, który jest przecież głównym celem kapitalistycznego procesu produkcji. W ynika z tego, że dość paradoksalnie, wraz z postępem technologicznym i rozwojem kapitalizm u on sam zam iast powiększać swoje zyski znacznie je obniża, i to pom im o całej masy działań, które podejm uje się w celu zapobieżenia tej katastrofalnej sytuacji. W kon­ sekwencji staje się ona źródłem rosnącego wyzysku siły roboczej, a zarazem przy­ śpiesza koncentrację wielkiego kapitału zgrom adzonego w rękach niewielkiej liczby najbogatszych, kosztem osłabienia pozycji drobnych kapitalistów, poprzez elim ino­ w anie ich z rynku i przejm ow anie majątków. I na to w łaśnie zjaw isko m onopolizacji życia gospodarczego zw raca dzisiaj uwagę duża liczba ekonom istów i socjologów.

N ie zaprzecza je j jed en z najw iększych ekonom istów X X w ieku Joseph A. Schum peter. Jego zdaniem „[...] nie w ystarczy stw ierdzić, że ze w zględu na to, iż konkurencja doskonała nie je s t m ożliw a w w arunkach w spółczesnego przem ysłu (albo dlatego, że zaw sze była niem ożliw a) przedsiębiorstw o o w ielkiej skali albo w ielka jed n o stk a kontroli m uszą zostać zaakceptow ane jak o zło konieczne, nie­ rozłącznie tow arzyszące postępow i gospodarczem u, którego nie m ogą sabotow ać, albow iem nie pozw alają im na to siły tkw iące w aparacie w ytw órczym . M usim y pogodzić się z tym, że jednostki takie (m onopole i oligopole) stały się najpotęż­ niejszym m otorem tego postępu, a w szczególności długookresow ej ekspansji pro­ dukcji globalnej, nie tylko pom im o, ale w znacznej m ierze w łaśnie przez tę strate­ gię, która w ygląda tak restrykcyjnie, jeśli się na n ią patrzy poprzez pryzm at kon­ kretnego przypadku w określonym m om encie”3.

M ożna by zatem bez zbytniego pośpiechu zaryzykow ać tezę o uniw ersalno­ ści takiej w łaśnie tendencji - w ydaje się bowiem , że proces skupiania coraz w ięk­ szej ilości kapitału w rękach coraz m niejszej ilości podm iotów gospodarczych je st charakterystyczny dla w szystkich rozw iniętych gospodarek kapitalistycznych, cze­ go przykładem są coraz częstsze fuzje najw iększych św iatow ych przedsiębiorstw (np. Tokyo-M itsubishi, ING G roep N .V .). W połow ie kw ietnia 1998 roku am ery­ kański gigant bankow y C iticorp oznajm ił o zam iarze połączenia się z Travelers G roup INC., św iatow ym potentatem w dziedzinie usług finansow ych. W wyniku fuzji pow stanie najw iększa pod w zględem aktyw ów grupa finansow a na św iecie - m ajątek połączonego przedsiębiorstw a sięgnie niew yobrażalnej w artości prawie 700 m ld $.

(5)

Tydzień później w Stanach Z jednoczonych ogłoszono dw ie kolejne w ielkie fuzje. Kalifornijski Bank A m erica połączy się z N ations Bank z K aroliny P ółnoc­ nej, a B ank One z Ohio wykupi bank F irst C hicago. P ierw sza transakcja, w arta 59 mld $, je s t d ru g ą najw iększą fu zją w historii am erykańskich korporacji.

Pod koniec 1998 roku o zam iarze połączenia sw ych m ajątków poinform o­ w ały am erykańskie giganty paliw ow e Exxon i M obil, a także francuski koncern Total, który przejm ie belgijskie przedsiębiorstw o Petrofina. Już niedługo najw ięk­ szy na św iecie koncern farm aceutyczny utw orzą niem iecki H oechst i francuski Rhone-Poulenc.

Połączone Exxon i M obil będą dysponow ać rezerw am i ropy i gazu szaco­ w anym i na ponad 20 min baryłek (dla porów nania dziennie na św iecie zużyw a się ok. 75 min baryłek ropy), a ich roczny zysk netto przekroczy najpraw dopodobniej 10 mld $. Już dzisiaj fuzję tych dw óch przedsiębiorstw określa się m ianem naj­ w iększej fuzji w historii, podobnie z re sz tą ja k fuzje D aim lera z C hryslerem i Forda z V olvo.

Pionierskiego połączenia na polskim rynku finansow ym dokonały w 1997 roku Polifarby z C ieszyna i W rocław ia. Potem w ich ślady poszły banki - BIG przejął Bank G dański, a K redyt Bank PBI.

Specjaliści w dziedzinie badań rynków ekonom icznych tw ierdzą, iż fuzje p om agają zw iększyć udziały w rynku, a jednocześn ie zm niejszyć koszty w ytw a­ rzania produktów , przez co likw idują zabó jczą dla przedsiębiorstw perspektyw ę spadku produkcji globalnej i ciągłego zm niejszania się zysków . D latego w łaśnie liczba fuzji będzie ciągle w zrastać i staną się one w końcu ek onom iczną koniecz­ nością.

W idać zatem w yraźnie, z ja k ą przenikliw ością M arks trafnie przew idyw ał destrukcyjne tendencje w gospodarce kapitalistycznej, m im o że je g o analiza doty­ czyła początkow ych faz tw orzącego się w Europie system u gospodarczego. Z da­ niem M arksa pow staw anie coraz potężniejszych skupisk kapitałow ych odbyw a się kosztem drobnych w ytw órców , których w ielki kapitał elim inuje z rynku poprzez m echanizm przejm ow ania aktyw ów i pasyw ów danego m ajątku. M niejsza w ła­ sność kapitalistyczna je s t tym sam ym skazana na pow o ln ą zagładę, a kapitalizm przezw ycięża początkow e sprzeczności (m onopolizacja ekonom iczna pociąga za sobą brak wolnej konkurencji) w okresow ych kryzysach nadprodukcji pow odują­ cych ruinę kolejnych drobnych w łaścicieli i przejm ow anie ich m ajątków przez kapitał bardziej m obilny ekonom icznie. N a ile ten fragm ent M arksow skiej diagno­

(6)

zy naw iązuje do w spółczesności? N ie sięgając daleko w stecz i posiłkując się do­ datkow o spostrzeżeniam i Josepha A. S chum petera m ożem y pow tórzyć za nim, iż „[...] w dziedzinie handlu detalicznego konkurencja, która napraw dę się liczy w y­ chodzi nie od dodatkow ych sklepów tego sam ego typu, lecz od dużych dom ów tow arow ych, sieci sklepów sprzedaży w ysyłkow ej i superm arketów , które m uszą prędzej czy później zniszczyć drobnych przedsiębiorców . Sam o zagrożenie ata­ kiem gigantów nie m oże, w szczególnych środow iskow ych i kadrow ych w arun­ kach drobnego handlu detalicznego, w yw ierać sw ojego zw ykłego w pływ u dyscy­ plinującego, albow iem m ały człow iek je s t zbyt silnie krępow any sw o ją strukturą kosztów i jak k o lw iek zręcznie daw ałby sobie radę w pew nych nieprzekraczalnych granicach, nigdy nie będzie w stanie przystosow ać się do m etod konkurentów , których stać na sprzedaż po cenie, po jakiej on dokonuje zakupów ”4.

Ten m echanizm ekonom iczny, w zbogacony dodatkow o analogiam i z M ark- sowskim i kryzysam i nadprodukcji oraz teo rią niestabilności rynków finansow ych, je s t także głów nym w ątkiem rozw ażań G. Sorosa - jed n eg o z najpotężniejszych finansistów na świecie. W opublikow anym d w a lata tem u w „R zeczpospolitej” artykule pośw ięconym zagrożeniom w spółczesnej gospodarki kapitalistycznej So­ ros w yraźnie daje do zrozum ienia, że te trzy czynniki - m onopole, kryzysy i n ie­ stabilność rynków m ogą przyczynić się do całkow itego upadku kapitalizm u ja k o struktury polityczno-gospodarczej, organizującej całokształt życia duchow ego i ekonom icznego zachodnich społeczeństw .

W edług Sorosa kapitał je s t bardziej m obilny od siły roboczej, co ju ż ustaw ia go w znacznej przew adze nad wszystkim i pozostałym i czynnikam i rzeczyw istości społeczno-ekonom icznej. M ożna bow iem w yobrazić sobie kapitał rozciągnięty z kontynentu na kontynent, trudniej natom iast w yobrazić sobie ludzi, którzy swoje potrzeby ekonom iczne realizow aliby w krajach położonych na różnych szero k o ­ ściach geograficznych. Takiej m obilności kapitału sp rz y ja ją oczyw iście ro zw ią­ zania praw ne, przyjm ow ane przez w iększość krajów kapitalistycznych - im bar­ dziej proces unifikacji praw a obejm uje co raz w ięk sz ą ilość składników życia ekonom icznego, tym lepiej dla kapitału, który szybciej i spraw niej m oże krążyć po św iecie.

Za tą globalizacją gospodarek nie idzie jed n ak w parze globalizacja społe­ czeństw i to w łaśnie, w edle Sorosa, ma być jednym z czynników pow staw ania kryzysów , takich ja k ostatnie krachy w Azji P ołudniow o-W schodniej, Rosji oraz

(7)

B razylii. Z rujnow ał on kolejne tysiące drobnych w ytw órców , siłę roboczą, ale w ielkiego kapitału nie zlikw idow ał, nadszarpnął tylko je g o siły. T eraz zgodnie z teo rią M arksa kapitał ten powinien odbijać sobie te straty poprzez w zm ożenie praktyk m onopolistycznych, czego egzem plifikacją są coraz częściej obserw ow ane w św iecie kapitalistycznym fuzje przedsiębiorstw 5.

Paradoksem historii je s t to, iż przed upadkiem kapitalistycznej gospodarki ostrzega od kilku lat człow iek, który m echanizm y w ym iany tow arow ej poznał chyba ja k żaden inny, i który w nich w łaśnie upatruje tych sprzeczności, o jak ich pisał M arks sto pięćdziesiąt lat tem u. T rudno bow iem w yobrazić sobie w iększą sprzeczność niż postępująca unifikacja rynków ekonom icznych i będące tego kon­ sekw encjam i niestabilność rynków finansow ych, zm niejszające się struktury po­ pytu, brak nisz rynkow ych m ające stać się, zdaniem Sorosa, najw iększym niebez­ pieczeństw em dla w spółczesnej kondycji ustroju kapitalistycznego.

R ozw ijając w pew nym sensie M arksow ską teorię o postępującej koncentra­ cji kapitału m ożem y dzisiaj rozszerzyć j ą i uzupełnić o rozbudow any aspekt so­ cjologiczny, zw iązany z pojęciem tzw. m onopolizacji społecznej. O pisany przez nas m echanizm m onopolizacji gospodarki pociąga bowiem za so b ą coraz częściej zauw ażane przez badaczy zjaw isko m onopolizacji społecznej, polegające na tw o­ rzeniu się w społeczeństw ie kilkuprocentow ej, uprzyw ilejow anej grupy benefi­ cjentów system u gospodarczego i spychaniu w iększości jed n o stek na całkow ity m argines życia społeczno-ekonom icznego.

A m erykański socjolog Jonathan T urner tw ierdzi, że: „Procesy koncentracji kapitału w rękach nielicznej, uprzyw ilejow anej grupy osób w idać najw yraźniej w Stanach Z jednoczonych, gdzie nierów ności m ajątkow e i dochodow e nie tylko nie zm niejszyły się, ale w latach osiem dziesiątych i dziew ięćdziesiątych doprow a­ dziły do jeszc ze w iększego rozw arstw ienia am erykańskiego społeczeństw a. Jego górne 20 % posiada bowiem w iększość (74,7 % ) m ajątku narodow ego, czyli akcje, obligacje, dom y, sam ochody, biżuterie - słowem w szystko to, co m ożna z pow ro­ tem zam ienić na gotów kę. Ta sam a grupa kontroluje niem al połow ę wszystkich dochodów w danym roku, które służą następnie corocznej akum ulacji kapitału, pozw alającej na pow iększenie i tak ju ż ogrom nego m ajątku osobistego"6.

1 G. Soros, Globalne społeczeństwo otwarte, „Rzeczpospolita”, nr 299 (4856) z 24-26 XII 1997, s. 8.

(8)

„W sam ych tylko N iem czech 2,7 % najbogatszej ludności całych N iem iec w łada m ajątkiem w artości 2 bln 780 mld m arek - trzy razy w iększym niż m ajątek najliczniejszej, bo 46 % dolnej grupy społeczeństw a niem ieckiego”7.

„Od roku 1980 (czyli od początku Reaganow skiej liberalizacji) spadek stopy życiow ej dotknął około 80 % A m erykanów , podczas gdy 1 % najbardziej uprzyw i­ lejowanej w zbogacił się niepom iernie. [...] 500 najw iększych korporacji z listy Fortune 500 ju ż czw arty rok z rzędu w ykazuje w zrost zysków w yrażający się licz­ bami dw ucyfrow ym i, a ich dochody w ynoszą około 2/3 dochodu narodow ego brutto” - tw ierdzi wybitny lingwista, działacz am erykańskiej skrajnej lew icy N oam C hom sky8. Do problem atyki m onopolizacji w spółczesnego życia społeczno- gospodarczego naw iązuje także Benjamin R. Barber, profesor nauk politycznych w R utgers U niversity w Stanach Z jednoczonych9.

Z badań G łów nego U rzędu Statystycznego w ynika natom iast, że w 1998 ro­ ku w Polsce tylko 12 % rodzin uznaje sw ą sytuacje za d o b rą lub bardzo d o b rą - aż co 12 gospodarstw o zalega z opłatam i za czynsz, co 20 z opłatam i za św iatło i gaz, 8 % nie stać było na zakup podręczników szkolnych dla dzieci, praw ie 40 % dzieci nie jeźd z iło na w ycieczki oraz inne form y zorganizow anego w ypoczynku, co czw arta rodzina nie kupow ała gazet codziennych, a praw ie 40 % książek.

T w orzenie się w społeczeństw ie takich w łaśnie podziałów opartych na nie- rów nom ierności w rozdziale dóbr m aterialnych je s t p odstaw ą M arksow skiego pa­ radygm atu socjologicznego, którego konsekw encje teoretyczne rzutu ją w znacz­ nym stopniu na rozwój także w spółczesnej socjologii. N ie da się bow iem ukryć, że pew ne naukow e hipotezy M arksa m ożna zastosow ać rów nież do badania kondycji w spółczesnych społeczeństw kapitalistycznych, i to naw et bez zbytniego angażo­ w ania się w etyczno-m oralne aspekty oceny kapitalizm u, który je st, zdaniem M arksa, system em odczłow ieczającym istoty ludzkie, system em z sam ej swojej definicji deprecjonującym praw dziw ą w artość człow ieka i traktującym ludzi w y­ łącznie w kategoriach ew entualnych korzyści lub strat ekonom icznych. Ten w ła­ śnie wątek, w zbogacony dodatkow o badaniam i dem ograficznym i, zw iązanym i z m o żliw ością w chłaniania przez rynki nadm iaru produkcji kapitalistycznej, sta­ nowi istotne ogniw o M arksow skiej socjologii, będąc jed no cześnie źródłem w spół­

7 D. Zagrodzka, Praca ceniona coraz niżej, „Gazeta Wyborcza”, nr 56 (2654) z 10 V 1998, s. 10.

8 N. Chomsky, Zbrodniczy, wolny świat, „Gazeta Wyborcza”, nr 302 z 1995, s. 13.

9 B.R. Barber, W mackach McŚwiata, „Gazeta Wyborcza”, nr 62 (2658) z 14-15 III 1998, s.7.

(9)

czesnego rozum ienia problem atyki alienacji jedn ostek, grup społecznych oraz teo­ rii k o n flik tu *.

M arks tw ierdził bowiem , że „[...] spadek stopy zysku i rosnąca akum ulacja stw arza sztuczne przeludnienie, a zarazem zw alnia tem po akum ulacji i pobudza w obec tego do je j przyspieszenia w szelkim i środkam i - przez co jed n ak kapitał odtw arza na now o te sam e procesy, którym chce w łaśnie przeciw działać. P ow stają paradoksalne sytuacje, w których w spółistnieje zarazem nadm iar kapitału dającego się produkcyjnie zastosow ać i nadm iar ludności robotniczej. K onsum pcja nie m oże dotrzym ać kroku w zrostow i produkcji napędzanem u przez bezgraniczną chciw ość w artości dodatkow ej, albow iem ta sam a chciw ość nie pozw ala w rów nym stopniu zw iększać m ożliw ości konsum pcyjnych podstaw ow ej m asy społeczeństw a” 10.

K rótko m ów iąc - nienasycona dążność kapitału do pow iększania sw oich zy­ sków nie je s t w stanie w ytw orzyć rynku, który zdołałby nieprzerw anie w chłaniać je g o w ytw ory - stąd obserw ow any także dzisiaj proces gorączkow ego poszukiw a­

nia przez kapitał now ych rynków zbytu, usiłow anie rozszerzenia pól cyrkulacji tow arów naw et na społeczeństw a niekapitalistyczne, czego przykładem je s t, cho­ ciażby, niesam ow ita w ręcz ekspansja kapitału na otw arte dopiero kilka lat tem u rynki krajów Europy W schodniej, Rosji, Indii, a przede w szystkim , najw iększego potencjalnego rynku konsum pcji na świecie, jak im s ą Chiny.

C ałkow ite zaspokojenie chłonności rynków rodzim ych pow oduje, że kapitał, chcąc pow iększać swoje zyski, musi poszukiw ać dla siebie nowych rynków zbytu, a po kolejnym zaspokojeniu także tych rynków zw iększa sw oje zyski jed y n ie po­ przez obniżanie kosztów dotychczasow ej produkcji, co m oże osiągnąć dzięki zm ianie profilu produkcji, redukcji siły roboczej lub kolejnym fuzjom . To jed n ak m oże doprow adzić do opisyw anego przez M arksa procesu sztucznego przeludnie­ nia, czyli nienadążania konsum pcji za w zrostem produkcji i do braku m ożliw ości w ytw orzenia nowych struktur popytu, zdolnych realizow ać dążenie kapitału do nieograniczonego przyrostu zysków. K onsekw encje tych faktów są dla gospodarki kapitalistycznej zabójcze - obniżanie kosztów produkcji tylko poprzez m asowe zw olnienia siły roboczej okupione je s t ogrom nym i odpraw am i finansow ym i (W ło­ chy - ekw iw alent pieniężny 45 tygodni pracy, H iszpania - 33, B elgia - 22) lub poszukiw aniam i tańszej od rodzim ej siły roboczej.

Do takiej sytuacji doszło np. w N iem czech, gdzie „[...] w latach sześćdzie­ siątych ściągano robotników z biedniejszych krajów Europy, bo pracy było dużo,

’ Zob. A. Schaff, Alienacja jako zjawisko społeczne, Książka i Wiedza. Warszawa 1999. 10 L. Kołakowski, Główne nurty marksizmu. Warszawa 1989, s. 49.

(10)

a chętnych m ało” 11. Po krótkim okresie okazało się jednak, że praca staniała, co w iązało się ze zm niejszeniem dochodów z pracy - zaspokojenie rynków konsum p­ cji w iązało się także z opłacalnością zatrudniania coraz w iększej liczby em igran­ tów z Turcji, Polski, Jugosław ii, którzy pracow ali i pracują nadal za płace znacznie niższą niż dzisiejsze 32 $ za godzinę oficjalnej płacy robotnika niem ieckiego. To z kolei law inow o zaczęło pow iększać liczbę bezrobotnych N iem ców - szacuje się obecnie, iż bezrobocie w N iem czech dotknęło m inim um 6 m ilionów osób i dopro­ w adziło do typow ego konfliktu klasow ego m iędzy grupam i im igrantów a w yrzu­ conym i poza naw ias zatrudnienia grupam i autochtonicznych niem ieckich robotni­ ków. I tylko sytuacją bytow ą obu antagonistycznych w zględem siebie grup należy tłum aczyć postępującą w rogość społeczeństw europejskich w obec im igrantów z biedniejszych krajów azjatyckich. Jest to typow y, now oczesny konflikt klasow y o podłożu ekonom icznym , spow odow any brakiem m ożliw ości zw iększania przez kapitał swoich zysków, co je s t konsekw encją przew idyw anego przez M arksa po­ stępującego m echanizm u kurczenia się rynków zbytu, i opisyw anego przez J. Schum petera i L. T hurow a procesu zaniku m ożliw ości inw estycyjnych kapitali­ zmu.

Socjologiczna egzegeza tekstów M arksa dopiero się jed n ak zaczyna - anali­ za ekonom iczna je s t bowiem niezbędnym w stępem do przeprow adzenia przez nas analizy stricte socjologicznej.

Jeśli ca łą tę sytuację zw iązaną ze w zrastającą liczbą w ew nętrznych sprzecz­ ności kapitalistycznej gospodarki porów nam y z opisyw anym w cześniej procesem m onopolizacji i globalizacji gospodarek oraz społeczeństw , to ju ż w krótce m oże się okazać, że „[...] ja k tw ierdzi ekonom ista Dani Rodrik, globalizacja zw iększając popyt na zabezpieczenia społeczne ze strony państw a, jed n o cześn ie zm niejsza m ożliw ości ich zapew nienia. N iesie to zalążki konfliktu społecznego. Jeśli usługi socjalne zostaną zredukow ane zbyt m ocno w sytuacji rosnącej niestabilności, to oburzenie społeczne m oże doprow adzić do pow stania fal protekcjonizm u, szcze­ gólnie jeśli w ślad za obecnym boom em nastąpi dotkliw ych krach. M oże to dopro­ w adzić do załam ania na w zór lat trzydziestych” 12.

N ietrudno bowiem w yobrazić sobie sytuację, w której np. N iem cy pozba­ wieni pracy i nadziei na jej znalezienie naciskać będą coraz w yraźniej na zw ięk­ szenie pom ocy społecznej ze strony państw a, a rząd, w skutek rosnącej ciągle licz­

11 D. Zagrodzka, op.cit. 12 G. Soros, op.cit.

(11)

by bezrobotnych, coraz bardziej będzie do tego zadania nieprzygotow any. Z m niej­ szająca się ilość dóbr m aterialnych posiadanych przez po w iększającą się grupę ludzi w yrzuconych poza naw ias społeczności czynnej zaw odow o m oże stać się przyczyn ą ogrom nego konfliktu społecznego w łonie jed n eg o społeczeństw a, a biorąc pod uw agę uniw ersalność negatyw nych tendencji w gospodarce kapitali­ stycznej, m oże stać się rów nież źródłem rozsadzenia całych dotychczasow ych struktur społeczno-politycznych kapitalistycznej cyw ilizacji. N iew ykluczone bo­ wiem , iż proces produkcji dóbr m aterialnych i usługow ych przez coraz m niejszą liczbę producentów (m onopole i oligopole), stosow anie kolejnych zabezpieczeń społecznych podnoszących koszty produkcji pow odow ać będzie ich sztuczne obni­ żanie przez zw alnianie rodzim ych pracow ników najem nych i zatrudnianie tańszej siły roboczej, gdyż przy kurczących się rynkach zbytu i m ożliw ościach kolejnych fuzji tylko tak będzie m ożna podtrzym ać tendencję do grom adzenia jak ieg o k o l­ wiek zysku.

A naturalny w tej sytuacji w zrost popytu na zabezpieczenia społeczne przy jednoczesnym kurczeniu się rynku ich podaży albo zw iększy cenę tychże zabez­

pieczeń (kto za to zapłaci, skoro przedsiębiorstw a ob n iżają zyski, a państw o w y­ daje coraz w ięcej pieniędzy na sfinansow anie zabezpieczeń) albo, i to je s t bardziej praw dopodobne, doprow adzi do konfliktu społecznego m iędzy grupam i o różnym stopniu posiadania. M arks pisał w tym m om encie o robotnikach i burżuazji - my m ożem y pisać o zm niejszającej się coraz bardziej liczbie posiadaczy jak ieg o k o l­ w iek m ajątku i pow iększającej się grupie w yrzuconych poza naw ias społeczności czynnej zaw odow o oraz, być m oże także, tzw. klasie dysponentów w iedzy, której status ekonom iczny zależy rów nież od m ożliw ości finansow ych państw a.

„Ludzi potrzebujących przybyw a i to w idać w Bonn - w 1995 roku skorzy­ stało tam z pom ocy odzieżow ej C aritasu 370 osób, w tym ju ż ponad 4 tysiące. [...] W poradnictw ie dla dłużników pracow ały daw niej dw ie osoby i w ystarczało, teraz, cztery i nie m ogą nadążyć, na poradę czeka się m iesiącam i” 13.

M iędzynarodow a O rganizacja Pracy szacuje, że kryzys, który dotknął przed kilkom a m iesiącam i azjatyckie tygrysy gospodarcze zepchnie do strefy ubóstw a znaczne rzesze ich społeczeństw . W samej Indonezji problem ten zagrozi egzy­ stencji 40 min osób, czyli co piątem u m ieszkańcow i tego kraju.

„W ostatnich dw udziestu latach tem po w zrostu gospodarczego w E uropie było 0,4 punktu procentow ego niższe niż w Stanach Zjednoczonych. To bardzo

(12)

w iele, bowiem gdyby się tak nie stało, bezrobotnych w Unii Europejskiej byłoby o 2/3 m niej, 6 m ilionów zam iast 18. Słaba konkurencyjność europejskich przedsię­ biorstw spow odow ała, że w ostatnich 25 latach udział unii w handlu m iędzynaro­ dow ym zm niejszył się o 15 punktów procentow ych. Jeszcze z początku lat osiem ­ dziesiątych poziom bezrobocia był porów nyw any z USA (6-7 % zaw odow o czyn­ nych), dzisiaj je s t on jed n ak dw a razy w iększy niż za oceanem i trzy razy w iększy niż w Japonii” 14.

Idąc dalej tropem M arksow skich teorii m ożem y także zaryzykow ać tezę, że jeśli rynki zbytu kurczyć się b ęd ą rzeczyw iście w tak szybkim tem pie ja k przew i­

dyw ał filo zo f z Trew iru, a postępująca m onopolizacja i globalizacja rzeczyw iście doprow adzą do zjaw iska nienadążania konsum pcji za p rodukcją tow arów , to m oże się okazać, że ju ż w krótce w spółczesne bolączki kapitalistycznej gospodarki do­ tk n ą także społeczeństw o Stanów Zjednoczonych. G dy naszą analizę uzupełnim y konstatacją postępującego procesu w ypierania z rynków zatrudnienia A m erykanów kosztem tańszej siły roboczej z M eksyku i Portoryko m ożem y, ja k sądzę, także w tym w ypadku w ysunąć tezę o narastającym konflikcie m iędzy grupam i do m agają­ cym i się pom ocy finansow ej a państwem i k lasą polityczną b ęd ącą u w ładzy, które nie b ędą w stanie tych roszczeń zaspokoić i zary zyk ują w ten sposób w ybuch kon­ fliktu społecznego i je g o siłow e rozw iązanie. N a to w szystko dodatkow o m ogą nałożyć się konflikty cyw ilizacyjno-kulturow e m iędzy im igrantam i a ludnością autochtoniczną, którego perspektyw y stały się ostatnio tem atem socjologicznych rozw ażań am erykańskiego uczonego S. H untingtona15.

Jak m a się jed n ak przew idyw any przez dem ografów w zrost liczby ludności Ziem i do tezy o nienadążaniu konsum pcji za w zrostem produkcji? W ydaje się bo­ wiem , że jeśli w zrośnie liczba potencjalnych konsum entów , to zlikw idow ana zo­ stanie ow a rujnująca kapitalizm perspektyw a ekonom icznej i politycznej katastro­ fy. W iększa liczba osób oznacza jed n ak także w iększą liczbę osób na zapchanym i tak do granic m ożliw ości rynku pracy, a biorąc pod uwagę fakt, iż w zrost liczby ludności dotknie przede wszystkim biedne i zacofane gospodarczo kraje afrykań­ skie. to fakt ten doniosłością historiozoficzną (kolejny zalew taniej siły roboczej) z pew nością przew yższy ew entualne zyski płynące z zaspokojenia tam tejszych ryn­ ków zbytu. T a sytuacja spow odow ać m oże kolejną falę presji ekonom icznych na państw o w celu zw iększenia i tak bardzo ju ż rozbudow anego system u zabezpie­

14 J. Bielecki, Chora Europa, „Rzeczpospolita”, nr 57 (4917) z 9 III 1998, s. 12. 15 Por. S. Huntington, Zderzenie cywilizacji. Warszawa 1998.

(13)

czeń społecznych, a w efekcie nie sprostania przez rządy tem u zadaniu, wybuch konfliktu społecznego i zm ianę dotychczasow ych stosunków produkcji.

W tym m om encie chciałbym w yraźnie podkreślić, że rozw ażania pow yższe m ają charakter tylko i w yłącznie rozw ażań, i nie kandydują do m iana bardzo po­ pularnych dzisiaj przepow iedni futurologicznych pisanych w stylu A. Tofflera. P okazują one tylko, iż przyjęcie pew nych założeń M arksow skiej ekonom ii i so­ cjologii pow oduje, w konsekw encji, przyjęcie takich a nie innych w niosków teo ­ retycznych, z w nioskiem o rysującym się konflikcie społecznym w łącznie. W e­ w nętrzne niedom agania gospodarki kapitalistycznej m ogą bow iem w ytw orzyć dw ie i/lub w ięcej antagonistycznych względem siebie klas zadow olonych i/lub niezadow olonych z m alejącej pom ocy finansow ej państw a, i m ogących stać się w ten sposób przyczyną doniosłych konfliktów klasow ych, a naw et rew olucji spo­ łecznej .

D łuższy okres form ow ania się klas upośledzonych zaw odow o i ekonom icz­ nie pow oduje bowiem postępujący proces budow ania w ięzów i relacji m iędzy ele­ m entam i, jednostkam i w chodzącym i w skład tychże grup. Dzięki niew ielkim na­ w et środkom finansow ym oraz rozbudow anem u system ow i w ew nętrznej kom uni­ kacji interpersonalnej tw orzy się określona w ięź ekonom iczna i polityczna, która w konsekw encji m oże doprow adzić do przysw ojenia opisyw anej przez M arksa fazy praw dziw ej św iadom ości i do w yew oluow ania św iadom ości klasow ej - strukturalizacji norm i dyrektyw politycznego działania zw iązanych, w tym przy­ padku, ze św iadom ością fizycznej likwidacji przyczyn dotychczasow ych nierów ­ ności ekonom icznych.

A bstrahujem y w tym m om encie od tego kto, ja k i dlaczego o w ą św iadom ość je s t w stanie narzucić - czy jak aś partia poprzez sw oich aktyw istów , czy też zw ią­

zana z o kreślo n ą k lasą polityczną grupa opłacanych przez państw o przedstaw icieli tzw. „now ej klasy” . Idzie nam tylko o to, by pokazać, w jak i sposób problem strukturalizacji klasy ludzi w yrzuconych poza naw ias społeczności czynnej zaw o­ dow o, tw orzenie się św iadom ej swej sytuacji bytowej grupy społecznej pow iązanej siecią ekonom icznych zależności w chodzących w je j skład elem entów m oże stać się zalążkiem ew entualnego w ybuchu społecznego.

P ostępująca dezintegracja społeczna, w yznaczona przez narastający proces w zajem nego w ykluczania się celów grupow ych spow odow any coraz bardziej ogran iczo n ą m ożliw ością nabycia pow szechnie pożądanych dóbr, m oże doprow a­ dzić do stanu najpierw psychicznego napięcia m iędzy stronam i, a następnie do

(14)

układu bezpośrednich, w rogich względem partnera interakcji, czyli do starcia fi­ zycznego, w tradycji M arksow skiej nazyw anego fazą konfliktu behaw ioralnego. Z godn ie z d efin ic ją R. W illiam sa byłaby to ja w n a i b ezpośredn ia in terakcja m ię­ dzy stronam i, w której działanie każdej z nich d ążyło by do po zbaw ienia czegoś, w y rządzenia szkody i/lub w yelim inow ania drugiej strony, w brew je j w oli. A to o czyw iście m ogłoby doprow adzić, w konsekw encji, do rew olucji społecznej, m ającej na celu w prow adzenie radykalnych, jak o ścio w y ch zm ian rzeczyw istości społecznej.

W tym m om encie w ypada w yraźnie zaznaczyć, że konflikt ten m iałby na celu w łaśnie zniszczenie, zachw ianie społeczno-ekonom iczną k o nstru kcją po­ przedniego system u. Pom ijam y tutaj kw estię biologicznego pojęcia agresji porząd­ kującej strukturę, do którego skłaniał się np. K. Lorenz i skupiam y się na koncepcji G. Sim m la i K. M arksa, iż gw ałtow ność konfliktu zależy od em ocjonalnego zaan­ gażow ania stron, a to z kolei od w ew nętrznej solidarności członków każdej z anta- gonistycznych grup społecznych - gw ałtow ność i zaangażow anie rosną, gdy w al­ cz ą one o interesy ponadindyw idualne, interesy grupy, której jesteśm y członkiem . „K ażdy sposób stow arzyszania się, ustanaw iania w spólnot w celach osiedlania się, gospodarow ania, m iłości, kultyw ow ania religii, w ychow ania potom stw a określony je s t przez tę relację: w róg - przyjaciel. Krąg tego, co bliskie, oddziela się od nie­

znanej obcości” 16.

Zakładając zatem , że solidarność członków każdej z tych grup będzie rosnąć ze w zględu na odm ienne cele ekonom iczne, przyjęcie tezy o narastaniu gw ałtow ­ ności konfliktu nie je s t w cale, ja k się pow szechnie w ydaje, takie bezzasadne.

Poza tym , trudno przypuszczać, by początkow o naw et faza w alki nie m iała w pływ u na św iadom ość ludzi w niej uczestniczących - każda rew olucja przynosi bow iem zm ianę w m entalności poszczególnych jedn ostek, grup, ja k i całych spo­ łeczności oraz system ów kulturow ych. Fakt ten pociąga za so b ą określone wątki socjologiczne, których nie da się uniknąć przy kreśleniu wizji przyszłego konfliktu. G dyby porów nać bowiem M arksow ską klasę robotniczą do w spółczesnej klasy ludzi w yrzuconych poza naw ias społeczności czynnej zaw odow o, to od razu nasu­ wa się analogia z w spółczesnym i pojęciam i alienacji pracy i jed n o stek , Durkhe- im ow ską anom ią, do której naw iązują także L. W irth w swojej koncepcji

(15)

cji egzystencji oraz A. G iddens w teorii „utow arow ienia” w spółczesnych stosun­ ków sp ołecznych17.

O bydw ie te grupy m ają w sobie coś, co je łączy, w łaśnie w ram ach szeroko pojętej alienacji. S ą w w iększości, a nie m ają w pływ u na rządzącą m niejszość, dalekie są od m ożliw ości zapew nienia sobie w szystkich niezbędnych potrzeb, służą kapitałow i do m aksym alizacji zysków i tylko w taki sposób kapitał m oże zaak­ ceptow ać ich istnienie i funkcjonow anie; słow em - zaw sze b ęd ą tym i, którzy są oszukani i pokrzyw dzeni, a to prow adzi do eskalacji frustracji i w ysokiego stopnia gw ałtow ności reakcji politycznej. W tym sensie m ożem y m ów ić o zalążkach przy­ szłego konfliktu społecznego. Jak mu zapobiec? G. Soros pisze o globalizacji spo­ łeczeństw a otw artego, P. D rucker chciałby pozbaw ić kapitalizm je g o ekonom icznej jednow ym iarow ości, D. Bell postuluje elim inację kulturowej sprzeczności m iędzy citoyen i bourgeois18, L. N ow ak tw ierdzi z kolei, iż potrzebna je s t trzecia teoria, która w m ożliw ie w yraźny sposób w yelim inow ałaby praktyczne błędy m arksizm u i teoretyczne niedociągnięcia ideologii liberalnej.

C zy je s t ona m ożliw a i czy na tym w łaśnie m ogłaby polegać w spółczesna recepcja m arksizm u? Pewne próby w tej dziedzinie zostały ju ż poczynione - pro­ blem jed n ak w tym czy d o trą one do m ożliw ie szerokiego kręgu odbiorców i czy przyczy nią się do uśw iadom ienia ja k najw iększej liczbie ludzi nieuchronności zaj­ ścia konfliktu społecznego, jeśli nie poczyni się przedtem kilku zapobiegających mu działań. Problem w reszcie w tym, czy człow iek je s t w stanie w ybić się ponad swój naturalny egoizm i uzgodnić cele z innymi, często bardzo wrogim i mu je d ­ nostkam i, czy solidaryzm społeczny je s t w stanie przezw yciężyć natu ralną dla człow ieka agresję w ew nątrzgatunkow ą. M arks tw ierdził, że w ystarczy je d n a re­ w olucja, aby znieść klasy, a co za tym idzie, źródła przyszłych konfliktów . F. Fu- kuyam a tw ierdzi, że w raz z upadkiem socjalizm u skończyła się historia w yznaczo­ na faktem dw ubiegunow ości struktury politycznej św iata i konfliktów o w ą dycho- tom iczn ością spow odow anych. Obaj pomylili się rów nie pow ażnie. P ozostaje za­ tem w ierzyć, że kiedyś kom uś uda się stw orzyć tak ą teorię, która w m ożliw ie przy­ stępny sposób połączyłaby w ym agania staw iane teorii ekonom icznej i praktyce politycznej. N a razie bow iem recepcja m arksizm u m oże pozostać recep cją tylko i w yłącznie teoretyczną.

17 Por. A. Giddens, „Socjologia”. Poznań 1998.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W ka»dym podpunkcie w poni»szych pytaniach prosimy udzieli¢ odpowiedzi TAK lub NIE zaznaczaj¡c j¡ na zaª¡czonym arkuszu odpowiedzi.. Ka»da kombinacja odpowiedzi TAK lub NIE w

Jakie jest prawdopodobieństwo, że suma dwóch na chybił trafił wybranych liczb dodatnich, z których każda jest nie większa od jedności, jest nie większa od jedności, a ich

(c) Liczba całkowita jest podzielna przez 3 wtedy i tylko wtedy, gdy suma cyfr tej liczby jest po- dzielna przez 3.. (d) Jeżeli liczba całkowita jest podzielna przez 9, to

wymi obowiązkami związanymi z opieką nad wnukami, pomaganiem w dzieciom w gotowaniu czy szyciu. Okres emerytury, który miał być czas poczynku, zmienia się w

Wystarczyłoby, aby na czele Państwa siał Roman Dmowski lub Ignacy Paderewski, wystarczyłoby, aby ministrami byli endecy, a wtedy stałby się cud: Polska stałaby

http://rcin.org.pl.. Na- miętności duchowne nie zamieniły nas zupełnie na austryaków. Zwycięztwo pod Morgarten jest owo- cem ohydnej kradzieży i niegodnego napadu. Ci ludzie

Kalkulacja własna konserwacja węzłów cieplnych strona niska i wysoka konserwacja polega na: 1.. przeglądzie węzłów cieplnych przed sezonem

7.7 Obli zy¢ przez symula je prawdopodobie«stwo p n tego, »e w permuta ji.. losowej li