• Nie Znaleziono Wyników

Skrzydła : miesięcznik instruktorek harcerskich : organ GKŻ ZHP. R. 5 (1934), nr 8/9

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Skrzydła : miesięcznik instruktorek harcerskich : organ GKŻ ZHP. R. 5 (1934), nr 8/9"

Copied!
46
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

„Nawet najpiękniejsze hasła stałyby się pustym dźwiękiem, jeżeliby za niemi nie

stała wytrwała, program owa, m ądra, młodzieńczym rozm achem uskrzydlona praca.

Nasz program harcerski, obejmujący tyle wzniosłych wskazań, zwiotczałby rychło,

a proporce harcerskie straciłyby swe barwy, gdybyśmy głoszonych zasad nie wcielali

w życie. Przecież harcerz opiera swe życie na prawdzie, a moralny sens prawdy tkwi

w uzgodnieniu wierzeń i poglądów z postępowaniem i działaniem".

„Trzeba ku celom iść nieraz najcięższą drogą i dlatego trzeba mieć w sobie głę­

boką wiarę, hart, wytrwałość i um iejętność w działaniu.

Dlatego n aszą dewizą h arcerską

powinno być: przeprowadzić to, co się raz powzięło i to tak w życiu jednostkow em , jak

Z „Gawęd i P rz e m ó w ie ń H a rc e r s k ic h "

P rze w o d n iczą ceg o Z. H. P.

Podstawy gospodarcze drużyn i hufców.

(Gawęda z odprawy drużynowych Chor. Lwowskiej',

W gaw ędzie swojej nie powiem nic nowego,

zbiorę raczej rzeczy znane, a do ty czą ce ważnej kwe-

stji m aterjalnej bytu drużyn i hufców.

F inanse to

wieczna bolączka, tem bardziej dzisiaj, kiedy to w szę­

dzie i bez końca słyszy się ponure słowo „kryzys".

Nikt — a więc i drużyny nie m ają pieniędzy na opła­

ty organizacyjne, na kupno inw entarza, na bibljoteki,

na wyekwipowanie i t. d.

P o trz e b y rosną, łata się

je składkami, któro jednak nie za spakajają wszystkie­

go. Nie wszystkie harcerki płacą składki, wiele z nich

isto tn ie nie może, a ileż z płacą cy ch n asłu ch a się

gorzkich uwag na te m a t drużyny i h arcerstw a , zanim

wydostanie od zb iedzonych rodziców 20— 30 gr. s t a ­

now iących tę

składkę.

Zresztą — czyż

składkam i

m ożna opędzić wydatki drużyny?

Cóż robić?

Czy liczyć na pom oc szkoły, kół

przyjaciół i t. p.

Możnaby dyskutow ać nad słusznoś­

cią, lub niesłusznością tego starania się o pom oc

społeczeństw a, ale zdaje się, że bez dyskusji zgodzi­

my się na jedno: te prośby uczą d z iew czę ta nasze

żebraniny.

A wiemy, że ta o s ta tn ia jest dzisiaj ro z ­

pow szechniona w życiu sp o łecz n em i znienawidzona

przez ogół.

Licząc na subwencję, u czym y nasze h a r ­

cerki chodzić po linji najm niejszego oporu, liczyć

tylko na cu d z e siły, a nie na swoje, b r a ć — nie d ając

wzamian nic konkretnego.

Z powyższego wynika potrzeba stara n ia się in­

ną drogą o fundusze. Drogą tą będzie każdy możliwy

rodzaj zarobkowania, dający drużynie, czy hufcowi

stały dochód, a dziew czynkom w drużynie wiele w ar­

tości wychowawczych, nie licząc materjalnych.

P rz e jd ę do sposobów zarobkow ania, s to s o w a ­

nych zwykle w drużynach. Dadzą się one ująć w trzy

grupy: 1) imprezy, 2) handel, 3) przemysł.

Do im ­

prez zaliczymy wszystkie kiermasze, festyny, p rz e d ­

stawienia i t. p.

W grupie przem ysłu za m ie ścim y

wszystkie ro d z a je prac, w których d ru c h n y w ytw a­

rzają coś, sta ra ją c się o zbyt tych wyrobów. Tu pole

do w yładow ania pom ysłow ości je s t nieo g ra n iczo n e ,

jeżeli tylko drużyna posiada d o b r e chęci, d z iew czę ta

ze zdolnościam i praktycznem i i zm ysłem rzeczywis­

tości.

N ajczęściej stosują drużyny handel. H andluje się

p rzyboram i szkolnem i, najcz ęście j tw o rz ąc kramik,

słodyczami — „słodki kram ik", przyboram i tualeto-

wemi, h e rb a tą (b ierze się w komis, ceny pół-hurt.).

D ochód z tego jest niezły, c z asem naw et b ard z o d o ­

bry.

Jeż eli chodzi o d o c h ó d , to h an d e l opłaca się

najlepiej, d a ją c stosunkow o duży d o c h ó d przy mini-

m alnem ryzyku, jeżeli towary bierz em y w komis, lub

w nied u że j ilości.

Inaczej ma się rzecz z w ychowawczą stroną.

0 ile imprezy i przemysł, szczególniej te n ostatni

p osiada dwie walory w ychow aw cze, o tyle handel

właśnie ich nie ma.

Uczy h arcerki tylko jednego

a m ianow icie sprytnego wmawiania to w aru k o leżan­

kom i znajomym, wyciągania pieniędzy z kieszeni

d ziew cząt przy sprzedaży słodyczy (k tó re najlepiej

idą), pieniędzy nieraz przeznaczonych na inny cel.

Korzyści: wyłącznie wykorzystanie wymowy dziew czą t

1 sprytu, ale to tro c h ę za mało. P ró c z tego dziew ­

czynki uczą się jak przy minimalnym w kładzie wy­

ciągnąć m aksym alne korzyści, nie p onosząc zbyt wiel­

kiej odpow iedzialności. Rozum ie się, że nie kw estjo-

nuję potrzeby handlu wogóle. Przy ob ec n ej o rg a n iz a­

cji sp o łe c z e ń s tw a musi istnieć kupiec — jako p o ś r e ­

dnik między wytwórcą, a k o n su m en tem , tylko, że h andel

powinien m ieć form ę inną niż dotychczas, form ę sp ó ł­

dzielni.

O ile h andel indywidualny drużyny jest n ie ­

uczciw ą konkurencją, zważywszy, że drużyna nie p o n o ­

si ciężarów, jakie p onoszą kupcy (podatki, lokal, p e r ­

sonel i t. p ) . o tyle spółdzielnia jest form ą uczciwą

i wychowującą. Z rozum iało to i ubiegło nas M. W.

R. i O. P. z a b ra n ia ją c szkołom pro w a d zić kramiki,

a p o leca jąc organizow anie spółdzielni.

T aka forma

handlu odpow iadałaby b a r d z o naszym drużynom, wy­

chow ując ró w nocześnie h arcerki na przyszłych p r a c o ­

wników w ru c h u spółdzielczym. Że spółdzielnie są łatw e

do p ro w a d zen ia w skazuje silny rozwój tego ruchu

w woj. P ozn ań sk iem , gdzie spółdzielnie są tak

(4)

do-brze rozw inięte wśród młodzieży szkół powszechnych.

Kilka cyfr ze spółdzielni uczniowskiej w Liskowie da

nam obraz wartości tej pracy. W Liskowie, w szkole

pow szechnej prowadzi spółdzielnię „Zgoda" sam o rz ąd

uczniów od r. 1928. Udziały wynoszą po 50 gr. od

każdego dziec ka, a z e b ra ło się je drogą składek 5-cio

groszowych.

A oto cyfry:

Rok 1928/29

udziały 145 zł.—obró t 2.337 zł.—zysk 78 zł.

n

1929/30—

,

196 , 5.486

n

»»

280

n

n

1930 3 1 - „ 208 „ 5.388

n

w

250

n

n

1931 32— „ 208 „ 5.144

n ~ »

244

m

m

1932/33— „ 208

,

4.820

n

n

219

n

Z powyższych cyfr widzimy jasno, że mimo kry

zysu spółdzielnia nie zmniejsza swego o b rotu i zysku,

bo mimo nieco m niejszych cyfr — w a rto ść pieniądza

w roku bieżącym jest większa, niżeli w r. 1928 czy

1929.

Je ż e li spółdzielnię tak ą

potrafią

prow adzić

dzieci szkoły pow sze chnej, dlaczegóż nie mają tego

spró b o w a ć nasze harcerki, fchoć i tak m ało są g o ­

sp o d a rc z o przygotow ane do życia.

Zapoczątkujmy

spółdzielnie h andlow e, zczasem m oże dojdziem y do

kredytow ych — a n aw et i wytwórczych.

P ra c a wło­

żona w organizow anie spółdzielni opłaci się n a m so­

wicie, tak pod względem gospodarczym , jak i w ycho­

wawczym.

Imprezy n ie ra z zawodzą.

W kłada się w nie

zwykle dużo pracy, c z a se m też i pieniędzy, lecz nie-

za w sze ma się potem d o chód, a c z ę s to deficyt. P o ­

w ód m oże leży w tern, że drużynow a, planując u rz ą ­

d z e n ie imprezy n iezaw sze m oże (lub um ie) przew i­

dzieć, czy dan a rzecz jest aktualna, czy nie będzie

m iała zbyt wiele konkurencji w tym samym czasie,

czy w danej m iejscow ości nie w ypadnie w ten dzień

jakieś zdarzenie, k tóre o dciągnie publiczność i t. p.

Przy u rz ą d z a n iu im p rez — jeżeli chcem y, by i one

miały

jakiś sku tek wychowawczy, musimy uw ażać,

by wszystkie harcerki włożyły swą p ra c ę w ich przy­

gotowywanie. Niestety —- n ajczęściej się zdarza, że

kilka aktywniejszych jednostek p ra cu je ponad siły,

za n ie d b u jąc "równocześnie inne obowiązki, a re sz ta

tylko korz ysta z owoców ich pracy. T o też drużyno­

wa musi tak p r a c ę zorganizować, by obciążyć pracą

wszystkie dziewczynki, d a ją c każdej zajęcie od p o w ie­

dnio do jej uzdolnień.

C h c ia ła m tu poruszyć jesz­

cz e sprawę p rz e d sta w ie ń am atorskich. Stoją one na-

ogół na niskim poziomie, bąd ź to z pow odu złego

wyboru sztuczki

(najłatw iejszej i

n ajm arn ie jsz ej),

b ąd ź też z powodu lichego przygotowania. P r z e d s ta ­

wienia te m ają te ż złą m arkę, a szkoda. Gdyby się

w nie w kłada ło w ięcej pracy i bodaj tro c h ę , u m ie ję t­

ności reżyserow ania, mogłyby stać się czynnikiem

kulturalnym, szczególniej w mniejszych m iejscow o­

ściach, gdzie niem a teatru .

Z im prez — jak się okazało — najwięcej d o ­

ch o d u dają zabawy dla dzieci i dla dorosłych — ale

wtedy, gdy d opisze publiczność. Ważną jest u m ie ję t­

na reklam a, której też powinny się n asze harcerki

nauczyć.

P r z e c h o d z ę do przem ysłu. J e s t on jedną z najbar­

dziej c e n n y ch m e to d wychowawczych. J e s z c z e cicho

było w św ięcie pedagogicznym o szkole pracy, a już

skauting i nasze harcerstw o odkryło tę wielką prawdę,

że umysł i c h a r a k te r człow ieka k ształcą się i rozw i­

jają przez p ra c ę ręczną. P rz e m y sł— jako p ra c a tw ór­

cza drużyny d aje d ziew czę to m sposobność do rozw i­

nięcia i wyładowania energji tw órczej, d aje pole do

pomysłów, zm usza do ich realizacji, uczy iść naprzód

mimo przeciw ności, uczy szukać dróg do ulepszenia

tego co jest.

P rócz tego przemysł przygotowuje

dziew częta do skrupulatnego obliczania w artości p ra­

cy i m aterja łu, w artości czasu. Z aznajam ia je z kom­

pleksem zagadnień gospodarczych, a chociaż to tylko

dzieje się na małym odcinku, mimo to ma wielką z a ­

letę, bo zaznajo m ien ie się jest praktyczne, a nie t e o ­

retyczne.

P rz e m y sł — d o b rz e zorganizowany, uczy

dziew częta odpowiedzialności za swoją p ra c ę i jej

wykonanie.

P rze m y sł prowadzony jako praca zb io ­

rowa d a je m ożność stw orzenia atm osfery radosnej

pracy, o którą tak trudno dzisiaj, gdy każdy narzeka

na przeciążenie nią.

P o d term in „przem ysł" — podciągam p ra c ę wy­

tw órczą h arcerek , wykonywaną przez czas dłuższy,

w ce la ch zarobkowych.

Nie podciągam n ato m iast

pod tę nazwę za jęć czasowych, jakie c z a s e m istnieją

w drużynach bez określonych zainteresow ań. P rze rzu ­

canie się od jednego rodzaju pracy do drugiego jest

tylko dyletantyzm em i nie daje ani pieniędzy, ani

re zultatu w postaci jakiejś um iejętności. Oczywiście,

że istnieje przemysł sezonowy, który zależy od pory

roku i okresów św iątecznych, które się musi wyko­

rzystać, ale np. ozdoby choinkowe mogą być też

przem ysłem stałym, można je robić cały rok.

Do­

piero wtedy można znaleźć na nie większą ilość n a ­

bywców (tylko trz e b a szukać, reklamować), a przede-

wszystkiem wykonać je należycie. Do przem ysłu s e ­

zonowego zaliczam

także

robienie

rózeg na św.

Mikołaja, karnecików karnawałowych, odznak kotyljo­

nowych, pisanek i t. p.

Wyroby przem ysłu, jeżeli mają zn a le źć zbyt, m u ­

szą być wykonane stara n n ie i p osiadać w artość arty­

styczną. Tego ostatniego jednak często brak. Pow ody

są różne.

Niezawsze drużynowa zna się na tych r z e ­

czach, czasem nie wyzyskuje się należycie talentów

dziewczynek, albo też z pew nego rodzaju niedbal­

stwem przeoczą się braki wyrobów drużyny. Dlatego

przy organizowaniu pracy, trze b a dać dziew czętom

taki rodzaj zajęcia, któryby uwzględniał ich zdolności

i zainteresow ania.

Każda z dziewczynek musi tro c h ę

pracy włożyć w prz em ysł drużyny.

Od p ra cującyc h

musi się bezw zględnie w ym agać do b re g o w ykończe­

nia, p rzestrzegania terminów, zobowiązań, słow em t e ­

go, czego wymagamy od każdego pracownika. Dobrze

jest w m iarę m ożności pracow ać razem , bo wtedy

wytwarza się ów wysokowartościowy nastró j pracy,

możliwy tylko przy solidnej organizacji tejże.

Przy

podejm ow aniu jakiejś pracy trz e b a obm yśleć, jak wy­

korzystać czas najekonomiczniej, a więc* pomyśleć

kiedy, có i jak należy wykonać, czy p ra c u ją c wspól­

nie, czy d ając h arcerk o m p ra c ę do domu, czy jedna

ma wykonywać c a ło ść , czy też podzielić ją na pewne

części.

Lepiej stosow ać podział pracy, tak, jak się

to dzieje w wielkich za k ładach przemysłowych. Każ­

da p ra cująca h a rcerk a wykonywałaby tylko część ja­

kiejś rzeczy, stale tę sam ą.

P rz e z to pra ca p o s tę ­

puje szybciej, zyskuje się więc na czasie. D ziewczyn­

ki n a b ie ra ją c wprawy, mogłyby zm ieniać działy pracy

po dłuższym czasie, by się to działo bez szkody dla

całości.

O c eniać wyroby należy trzeźw o, bez żadnych

„idealizmów". Harcerki m uszą się nauczyć liczyć i to

nietylko pieniądze, które idą z kasy drużyny na z a ­

kupienie m aterja łu, ale także i swój c z a s i pra cę

(5)

włożoną a n a w e t skrawki, czy zn isz c z o n e m a te r je ły

przynoszone z dom ów do wyrobu innych przedm iotów .

Harcerki, o c e n ia ją c to wszystko, uczą się, że

każdy skrawek m aterja łu, każdy trud, pomysł, każda

godzina c z a su —wszystko to m a swoją c e n ę , a to jest

ważne ze względu na g o sp o d a rc z e przygotow anie do

życia. W zależności od um iejętności obliczania w a r­

tości wyrobów własnych j e s t kalkulowanie cen, które

się musi uzgodnić z ce nam i rynkowemi.

Przypusz­

czalną c e n ę trze b a przew idzieć przed ro zpoczęciem

pracy, by się zorjentow ać, czy w arto upraw iać dany

rodzaj przem ysłu. Z otrzymanego zysku część pienię­

dzy powinna być prz ezna czona dla p ra cującyc h har­

cerek.

Jeżeli się c h c e z a c h ę c ić d z iew czę ta do wy­

datn ej pracy, bard ziej zobowiązać, musi się choc ia ż

niewielki

pro c en t dla

nich

sam ych przeznaczyć.

Z m niejszą się utyskiwania na brak czasu, a zwiększy

się zapał.

Dziewczynka będzie miała poczucie p e ­

wnego u sam odzie lnienia , z d o b ę d zie sobie bodaj na

za p ła cen ie składki, będzie m iała św iadom ość, że s a ­

ma zarabia.

W naszej chorągwi są stosow ane różne ro dzaje

przemysłu stałego. W yliczam je, by dać m ożność z o r ­

ientowania się, ew entualnie p o rozum ienia się, czy nie

należałoby n ie k tó re zarzucić, a w prow adzić nowe.

Drużyny upraw iają przemysł:

1) h a r c e r s k i : haft. oznak spraw nościow ych,

ro b ien ie sznurów funkcyjnych, haft. chustek,

szycie

mundurów;

2) k o b i e c y : robótki kobiece, roboty włócz­

kowe, chustec zki do nosa, kołnierzyki, guziki i t. p.

3) z a b a w k a r s k i :

rob ien ie

lalek, pajaców,

„misiów" i t. p.

4) g a l a n t e r y j n y : sztu cz n e kwiaty, siatki na

włosy, zakładki do książek, ta rc z e gimnazjalnej

5) i n t r o l i g a t o r s k i : opraw a książek;

6) s p o r t o w y : siatki do siatkówki, piłeczki

do użytku szkolnego, pantofle.

7)

k u l i n a r n o - c u k i e r n i c z y : wypiek c ia s­

tek, p ro w a d z e n ie h e rb a c ia rn i, w której dziewczynki

sam e gotują kaw ę i czekoladę,

J e d n o ze środow isk p o stara ło się, by otworzyć

szwalnię. To sam o zrobiła K om enda C hor. we Lwo­

wie. O bie szw alnie — te ra z d o p iero w s ta d ju m po-

c z ą tk o w e m są skrom ne, ale s tan ą się z c z asem po-

waźnemi placów kam i gospodarCzemi, d a ją c za ję cie

b e z robotnym harcerkom .

Ważną je s t rz ecz ą, by wyroby naszego p rz e m y ­

słu były aktualne, by nie m arnow ać energji na ro b ie ­

nie czegoś, co wyszło z „mody" — np. guzików ni-

cianych.

W śród drużyn w P o ls c e kryje się być m o ­

że wiele nowych pom y słó w tak, co do ro d z aju pracy,

jak i jej organizacji; d obrzeby było, gdyby można się

podzielić temi pom ysłam i np. na ła m a c h „ S k rz y d e ł".

D ow iedziałam się, że je d n a z Chorągwi z a m ie rz a

p rz e p ro w a d z ić u siebie na wielką skalę nowy rodzaj

przemysłu, któryby mógł się s ta ć nie specjalnie h a r ­

cerskim, ale naw et ogólnopolskim . C hodzi o h odow lę

ziół leczniczych. Myślę, że jeżeli tej c h o rą g w i uda

się to zrobić, to spełni poważny o b o w iąz ek obyw a­

telski w obec naszego p rz e m y słu .

Ze skrom niejszych działów przem ysłu niewyko­

rz y sta n e jest introligatorstw o, k tó re mogłoby z a rz u ­

cić o p raw ianie książek, by nie robić konkurencji z a ­

wodowym introligatorom , a wziąć się do rob ien ia p o ­

mocy nau k o w y ch dla szkół powszechnych, szc zeg ó l­

niej liezm anów do rachunków.

P om y słó w — jak pow ied z ia łam d rz e m ie moc.

Należy tylko pomyśleć o wykorzystaniu ich i s tw a r z a ­

niu poważnych g o sp o d arczy c h placówek harcersk ic h ,

któreby drużynom zapewniły sam o w y starcza ln o ść go­

sp o d arczą i wychowały n asz e d ziew czę ta na dzielne

p racow nice.

L. Tasów na,

Z . S z u m a ń s k a — Lwów.

G O D Ł O Z A S T Ę P U .

Każdy zastęp h a rcerek m a na mocy utartego

zwyczaju sw oje godło.

P rag n ę p rz e p ro w a d z ić ro z­

w ażanie na jego tem at.

Z u p ełn ie nie znam genezy godeł w skautingu,

czy to jest resztka zabaw w Indjan, czy c h ę ć w pro­

w a d zen ia tajem niczości — nie wiem.

Nie wiem, co

B aden Poyvell myślał, gdy godła zalecał. Ale niewąt­

pliwie mamy tu do czynienia z świetnie p o d c h w y c o ­

nym m o m e n te m psychiki człow ieka, a zw łaszcza psy­

chiki dziecka skupionego w m ałych grupach.

Praktyka mówi, że stosunek do g odła zastępu

bywa dwojaki: żywy i martwy.

Godło coś mówi, kry­

je w sobie, godło zastępu p o w ta rz a się z pewnym

specyficznym ak c en tem dumy, zadowolenia; bywa je­

dnak, że nikt o niem nie pamięta, a czasem je st ono

w prost niemiłem zastępowi. Jeżeli o godle nie p a ­

m ięta się — w artość jego jest oczywiście żadna, je­

żeli jest n iem iłe m — w a rto ść je st ujem na, a tylko,

gdy godło jest żywe w uczuciu i fantazji z a stę p u —

w a rto ść jego jest pozytywna.

Jako 16-letnia h a rc e r k a byłam w zastępie „Kon-

walji". Nie znaczyło to dla żadnej z nas nic.

Nie

m iało celu, a co ważniejsza żadnej przyczyny, wypły­

wającej z życia zastępu.

„W h a r c e r stw ie każdy z a ­

stęp m a godło, a że my jesteśm y dziew czynkami, to

chyba b ędziem y k w iatam i" — tak mniejwięcej z a s tę ­

powa sp ra w ę załatwiła.

Z a stan ó w m y się co to jest g o d ł o ? — To nazwa

zastępu.

Moje im ię i n a z w isk o w yodrębnia m nie z c a łe ­

go świata i d aje mi w niem pew ne, mnie tylko w ła ś ­

ciwe stanowisko. Zastęp to grupa, k tóra p o d p e w ­

nym specyficznym w zględem stanowi jednostkę. Cały

zastęp, ale też tylko on m iał tę przygodę, owo p rz e ­

życie.

Jeżeli życie zastępu jest b o g ate (a tak j e d ­

nak bywa b. często), to owych m om entów , które p r z e ­

żył cały za stę p wspólnie, ale też, k tó re tylko on p r z e ­

żył, je st wiele. I o to w łaśnie chodzi. Życie złąc zy ło

członków zastępu w jedno — i to sam o życie wyo­

drębniło je o d re szty św iata.

W ie le bard zo h a r c e r e k było na ru in a c h za m k u

w Czorsztynie, ale tylko my „Konie" byłyśmy tam

o północy, w cud-noc, tylko my p rz eszły śm y przez

pasm o przedziw nej

w

pośw iacie księżycowej mgły,

(6)

wysłuchałyśmy w głębokiej ciszy krzyku pu c h a c z a

i w d ro d z e powrotnej miałyśmy kapitalną, nigdy nie

zapom nianą

przygodę

z

cyganami.

Tam

byłyśmy

wszystkie, ale też byłyśmy tylko my. O to skrót je d ­

nego, praw dziw ego zresztą, m o m e n tu z życia zastępu.

Jeżeli zastęp żyje — to tych łącz ący c h go w jedno

i w yodrę bniającyc h go od całego świata m o m en tó w

będzie sporo.

Z chwilą, gdy mamy do czynienia z jed n o stk ą,

a za stę p jest nią, musi ona m ieć nazwę. Tego w ym a­

ga to sam o życie, które je d n o stk ę stworzyło.

W sz ę­

dzie, gdzie słowo „my" ma w artość przynajmniej na

jakiś o k re s s ta łą — wymaga ono nazwy. Z tern sp o ­

tykamy się na każdym kroku z każdą grupą ludzi bez

względu na wiek, ra s ę i t. d. i t. d. Nazwą nie m o ­

że być liczba, np. III z a stę p II drużyny now otarskiej—

to nie nazw a — to n u m e re k dla statystyki.

Ja k w bard zo wielu w ypadkach, tak i w sprawie

godła zastępu, h a r c e r stw o je s t na właściwej, jak s ą ­

dzę, d ro d z e w utrafie n iu w psychikę młodzieży. Z a ­

stęp p o trze b u je, pragnie z całą siłą, ch o ć nieraz p o d ­

św iad o m ie, nazwy i o to spotyka się z pow ażnem s ta ­

wianiem

tej

w łaśnie

kwestji.

Instruktorka

mówi:

„O czyw iście, nazw ę mieć m u sicie" . Nie potrzeba, aby

na pytanie „d la c z e g o ? " um iała o d p o w ie d z ie ć każda

h a rcerk a — zupełnie w ystarcza, jeżeli drużynowa wie

0 co chodzi.

A tera z jaką nazw ę?

Życie sprow adziło k o n ie c z n o ś ć

nazwy,

życie

1 sam o godło musi wysunąć.

W spom inałam o tern, że się wstydziłam być

„Konwalją".

Czy byłabym się tego sam ego godła

wstydziła, gdyby gen e za jego była inna.

Np. taka:

maj, raniutko, las, rosa, sło ń ce — my na zielonej

zbiórce.

W tem m oc konwalij. Ktoś woła — zerwijmy!

P ro te s t — nie, lepiej zo stań m y tu chwilę i postójmy

cicho. Czujemy czar konwalij leśnych — coś ładnego

nam się w d u sz a c h otworzyło. Gdybyśmy po tej z b ió r­

ce były „K onw aliam i”, to gdybym n aw et spotkała się

z „w yrozum iałym "

u ś m ie c h e m — to wiedziałabym,

że te n u śm ie c h a ją c y się nie wie, co my „K onwalje"

wiemy.

P row adziłam w 1928/29 r. zastęp 13-letnich h a r­

ce re k w Gdyni. S p raw a godła stała otw orem . Kiedyś

urządziłam zb ió rk ę na pom oście.

Była to ta bardzo

ostra zima. 7 rano, szaro, mróz. Morze zlodow aciałe,

p o m o st w soplach. Chciałyśmy zobaczyć w schód sło ń ­

ca nad takiem lodowem morzem . Spóźnił się — na

w schodzie silne tumany mgły. Zwątpiłyśmy już. W tem

ni z tego ni z owego pom ost stanął w prom ieniach.

T rudno opow ied z ie ć naszą radość. P a r ę zaledw ie m i­

nut patrzyłyśmy.

Mróz nie żarty, t r z e b a było zm y­

kać.

N a stę p n a zbiórka przyniosła zamknięcie daw no

otw artej kwestji godła: P ro s z ę druchny, my chcem y

być „P rom ykam i".

Nie sądzę, żeby zaw sze przeżycie musiało być

podstaw ą godła. Nie je s t to w łaściw e np. w obozach.

Zjeżdżam y się na p a rę tygodni i zależy nam od ra zu

na zżyciu się zastępu. Wtedy mamy jakby wtórny p ro ­

ces-

N orm alnie godło powinno p o w stać na skutek

zżycia się zastępu, tu odw ro tn ie godło m a być czyn­

nikiem służącym do zżycia.

I tu jed n ak g o d ło tylko

wtedy b ęd z ie żywem, jeżeli utrafi na właściw e struny

zbiorow ej psychiki zastępu. Często punktem wyjścia

do wyboru g odła je st cel, do którego zastęp dąży.

Byłam na jednym obozie w za stępie astro n o m ek ( o b ­

se rw a c ja gwiazd i jakie takie zapoznanie nas z paru

za gadnieniam i,

oto

program

naszej

z a s tę p o w e j).

W dniu przyjazdu zwykły rozkaz:

„ Z a s tę p y p o d a d z ą

swoje g o d ła" .

S iedzim y i radzimy.

P a d a pomysł:

„Ćwieki niebieskie" i ch o ć spory p ro c e n t z nas nie

z n a ł jeszc ze wówczas

Z egadłow icza „Powsinogów

B askidskich" i nie wiedziało dobrze, o co chodzi,

propopozycja została przyjęta o d ra zu . Dlaczego?

Bo

w tej nazwie „Ćwieki n iebieskie" była poezja, która

nas pociągnęła, pewien urok harmonizujący z nasze-

mi planami.

Wyraźną też np. w a rto ść ma nazwa „Pigułki"

dla za stę p u sanitarnego, czy „H abazie" dla przyro-

dniczek, nie dziwimy się „M ew om " i „ F a lo m “ nad

m orzem , a „K ozicom " w górach, czy „ K ra sn a lk o m "

u zuchów.

W wyniku dotychczasow ych rozw ażań p o w ie d z ­

my sobie:

1. Istnieje podstaw a psychologiczna dla godła

zastępu.

2. Je s t ono w tedy w artościowe, jeżeli jego tre ść

ze w n ę trz n a kryje odpow iednią dla danego za stę p u

treść wewnętrzną.

W godle tkwi m o m en t uczucia i fantazji.

Oba

te czynniki są bardzo cenne, spra w iają one, że w e ­

w nętrzna tre ś ć godła jest zawsze świeża. To, co p ro­

zaiczne, z natury rzeczy nie narzuci się na godło,

bo w łaśnie nie pociągnie i nie utrzyma przy sobie

ucz ucia i fantazji.

Godło, jako symbol, powinno być

bogate, kryć w sobie cały św iat możliwości.

Wiemy wszystkie, że ogrom na większość godeł

odpow iada tym warunkom i wiemy dalej, że jako

wszystko, co żywe, tak i żywe godło ma w sobie c e ­

c h ę w ielostronności i tu jest naturalne źródło tego,

że godło niesie w sobie k onieczność specyficznego

języka z niem związanego.

Ileż to „O rłów ", „ S o k o ­

łów", „ S ę p ó w " „wylatywało z gniazda na żer", ile

na „p odniebne dążyło szlaki".

My instruktorki, widzimy, że to jest d o b re dla

życia za stę p u , a h a r c e r k i czują się w zastępie pysz­

nie, jeżeli życie z a stę p u zm usza ich do tej jedynej

w swoim ro d z aju zabawy.

I znowu — dlaczego? O d p o w ie d ź m oże tu być

bardzo uczona, ale je st i prosta: ce nnem , upragnio-

nem je st wszystko to, co upiększa życie zastępu,

otacza go urokiem i co spaja jego członków.

Zwróćmy jeszc ze uwagę na trzy rzeczy, zw ią­

zane z godłem.

1.

Zawołanie. Jak o ś wołać się trzeba, jakoś tak

po naszem u, inaczej niż inne zastępy. To jasne jest,

albo jasnem się stanie przez właściwe p ostaw ienie

sprawy przez zastępow ą.

N aśladowanie głosów zw ie­

rz ą t zawodzi — bo zawodzić z reguły musi.

Nie

um iem miauczyć przyzwoicie, a co m ówić o kwileniu!

Setki razy słyszałam kukułkę i... nic, ani w ząb, to

sam o z mewą. Na cz eść niniejszego artykuliku z kw a­

drans w słuchiw ałam się w d o b rz e mi zresztą znane

jazgotanie mew. Otóż stwierdzjłam, że każda mewa

piszczy inaczej, a dalej, że ta sa m a m ew a ma cały

re p e rtu a r najprzedziw niejszych głosów. Mowy niema,

żebym wiernie choć je d e n z nich powtórzyła.

Do

naśladow ania głosu zw ierząt trz e b a jednak zdolności,

które nie każda posiada.

S koro nie możem y n aśla­

dow ać brzm ienia, musimy m ieć w zawołaniu tre ść

jakąś. Zresztą wiele jest g odeł „niem ych".

W spom ­

niane ju ż raz „ P ig u łk i" (P o m o rza n k i) wołały się:

pi-pi-gułki. Bawiły się tern one, baw ił się cały obóz.

Na tym że obozie „O rły " miały taki zwyczaj:

Orzeł

(7)

Wódz wołał „Na lot!“ Orły odpow iadały ch ó rem „Na

orli lot“ !

2.

Pieśń zastępu. J e s te ś m y tą wyjątkową o rga­

nizacją, k tó ra z w szystkich zakątków życia s p o łe c z ­

nego pieśń wyszperać potrafi, ale co dziwniejsze, o r­

ganizacją, która już ułożyła p rz e b o g a ty śpiewnik wła­

sny. Utworzyła i ciągle tworzy —- i tu znowu je s te ś ­

my na właściwym tropie życia ludzkiego i wychowa­

nia. Wszystko, co piękne, ma swoją pieśń — szczęśli­

wy, kto ją wyśpiewać potrafi. I nie „oficjalna" poetka

potrzebna jest zastępow i do d a n ia u p u stu tem u w e ­

w n ę trz n e m u pragnieniu swej pieśni. Gdyby się poetka

w p ełnem tego słowa znaczeniu z n a la zła— z a stę p był­

by w wyjątkowo szczęśliw em położeniu, ale takich

jest najwyżej p arę na cały Związek. P o trz e b n ą jest

zastępow i jego pieśń — jeżeli ze ch c e m y , to ona po­

wstanie. Zechcijmyż.

Na Buczu, w obozie Chorągwi

Kielecko-Radomskiej każdy

z a stę p

śp iew a ł

swoją

pieśń.

Słyszałam pieśń „ Ź ró d e ł" i „K orzeni" i in­

nych — nie było w tern nic sztucznego, a miało

ogromny urok, a więc i walory.

3.

Bywają zastępy, których fantazja i uczucie

nie ponosi łatwo. Sądzę, że takim za stępow a winna

„ p o m ó c " w ułożeniu języka, zaw ołania, pieśni z a s tę ­

pu. P ro w a d z iła m kiedyś taki z a stę p w obozie. Byłyś­

my „ O r ła m i" z w łasnej a nie przym uszonej woli, ale,

gdy ośw iadczyłam , że przecież m usim y m ieć też j a ­

kiś „orli krzyk",• m inęło kilka dni bez projektów.

W reszcie z d e c y d o w a ła m się i na jednej z wypraw

na ćw iczenia

poprostu kazałam

wszystkim usiąść

i ośw iadczyłam , że nie ruszymy się z m iejsca, póki

nie z d e cy d u jem y się na jakieś zawołanie.

P odniosły

wielki krzyk, ale bynajmniej nie „orli". W reszcie na­

stąpiła ro z p acz n a cisza.

I co pow iecie? Z tej ciszy

wyszło orle zawołanie, orla pieśń i „ o rlic h skrzydeł

szum " jakby chyba nazw ać należało, słowa k tóre o d ­

tą d w rozm aitych o k azjach c h ó r e m mówiłyśmy. A te

n a sz e orle krzyki do dziś są nam bardzo a bardzo

m iłe '

A . P alęcka.

Gdynia.

Lotne Bibljoteczki Instruktorskie.

L o tn e B ib ljo tec zk i I n s tr u k to rs k ie , z o r g a n iz o w a n e p rz ez H a r c e r s k ą S z k o łę I n s t r u k t o r s k ą n a B uczu

fu n k c jo n o w a ć b ę d ą n a d a l w r o k u b ie ż ą c y m .

Z a p o t r z e b o w a n i a z a ła t w i a n e b ę d ą w kolejn o ści z g ło sz e ń . P o d a j e m y z a s a d y o rg a n iz a c ji B ib ljo tec zek

i s k ł a d 6-ciu ju ż c z y n n y c h k o m p le tó w .

C o n a l e ż y w i e d z i e ć .

I.

I. Bibljoteczki w y s y ł a S z k o ła I n s tr u k to r s k a d o p o s z c z e g ó ln y c h d r u ż y n in s tr u k t o r s k i c h n a ic h z a p o t r z e ­

b o w a n ie , u s k u t e c z n i o n e p rz e z K o m e n d a n tk ę C h o rą g w i.

2. B ib ljo te c z k a o tr z y m u je p r z y d z i a ł 6 - c io ty g o d n io w y d o z a s tę p u i n s tr u k to r s k ie g o (d r u ż y n o w y c h ) .

3. Z a s t ę p o w a w d n iu o t r z y m a n ia B ib ljo te c z k i b e z z w ło c z n ie w y s y ła z a w i a d o m i e n i e o te m d o S z k o ły

In stru k to rsk ie j.

4. Z a s t ę p o w a o d s y ł a B ib ljo te c z k ę n a ściśle o k re ślo n y te rm in n a k o s z t z a s tę p u .

II.

5. B ib ljo te c z k a z a w ie ra 12 k s ią ż e k z ró ż n y c h d z ie d z in .

6. Z a s t ę p o w a w y p o ż y c z a p o s z c z e g ó ln y m d r u c h n o m k s ią ż k i z g o d n ie z ich z a in te r e s o w a n ia m i. K sią ż k ę ,

k tó ra z a s p a k a j a i s to tn ą p o tr z e b ę d a n e j d r u c h n y , z a s t ę p o w a p o z w a l a z a tr z y m a ć p r z e z c a ły o k re s

w y p o ż y c z e n ia B ibljoteczki.

7. K s i ą ż k a w y b r a n a p rz e z z a s tę p z a p o d s t a w ę d o w s p ó l n y c h o m ó w ie ń p r z e b ie g a k o l e j k ą w s z y s tk ie

c z ło n k in ie z a s tę p u . C z a s c z y ta n i a tej k sią ż k i je s t d o k ł a d n i e o k r e ś lo n y p r z e z z a s tę p o w ą .

8. Do B ib ljo tec zk i d o łą c z o n y je s t z e s z y t- k r o n ik a b ib ljo te c z k i.

K r o n ik a o b ie g a w s z y s tk ie czyte ln ic zk i.

III.

9. Z a c a ło ś ć i s t a n B ib ljo tec zk i o d p o w i a d a c a ły z a s tę p .

P r z e d S z k o ł ą w je g o im ie n iu o d p o w i a d a

z a s tę p o w a .

Skład I-ej Lotnej Bibljoteczki Instruktorskiej.

1. P r a c a zbiorowa — S łużba Ojczyźnie. 2. J ó z e f P iłsu d sk i — Moje p ierwsze boje. 3. E. Kwiatkowski — Dysp ro porc je.

4. Sł. Czerw iński — O nowy id eał wychowania. 5. J. Mac C u n n — K ształcenie c h a ra k te ru . 6. J a n K uchta — Rozwój psychiki młodzieży. 7. E lsę C ro n e r — P sy c h ik a młodzieży żeńskiej. 8. Wł. Mar tynowiczówna — W ychowanie obywatelskie. 9. Dr. M. G rażyński — G awędy i przem ów ienia. 10. Z. Trylski — Obozy.

11. J a m e s J e a n s — Nowy św ia t fizyki, 12. Axel M unte — Księga z S a n Michele. 13. Kronika Bibljoteczki.

Skład ll-ej Lotnej Bibljoteczki Instruktorskiej.

1. P r a c a zbiorowa — S łu ż b a Ojczyźnie. 2. St. K utrzeba — P ols ka o d ro d z o n a .

3. P r a c a zbiorowa — P ię tn a ś c ie lat P a ń stw a Polskiego. 4. Dr. Ed. C le p a r a d e — Wychowanie F u n k c jo n a ln e . 5. M. K re utz — Rozwój psychiczny młodzieży. 6. Dr. K. M e h n e r t — Młodzież Rosji Sowieckiej. 7. Wt. M artynowiczówna — W ychow anie o b y w a te ls k ie

w H arcerstw ie.

8. Dr. M. G rażyński — G a w ę d y i przem ów ienia . 9. Z. Trylski — Obozy.

10. P r a c a zbiorowa — S k a rb y przy ro d y i ich och ro n a. 11. P aw eł d e Kruif — Łowcy mikrobów.

12. J e f fe ry F a rn o l — Na szerokiej d r o d z e . 13. Kronika Bibljoteczk i.

(8)

Skład lll-ej Lotnej Bibljoteczkl Instruktorskiej.

1. W, Rzymowsk i — W walce i burzy.

2. I. Z ie m ia ń sk i — P r a c a k o b ie t w P.O .W .— W schód. 3. St. S z u m a n , J. P ie te r , H. W eryńs ki — Psy chologja

św iatopoglądu m łodzieży

4. S tu d e n c k i — J a k o b se r w o w a ć dzieci. 5. B. R u s s e l — P o d b ó j szczęścia.

6. Dr. M. G raży ń sk i — G awędy i przem ówien ia. 7. Wł M arty n o w iczó w n a — W ychow anie obywatelskie. 8. E. G r ó d e c k a — Tro pem z a s t ę p u Żórawi.

9. C. A. C h a n t — C u d a w szechśw iata. 10. Dobro wolsk i — Wyprawy polarne. 11. K. Ilłakowiczó wna — Ballady b o h a te r sk ie . 12. M. D ąbrowska — L udzie sta m tą d . 13. Kronika Bibljoteczki.

Skład IV-ej Lotnej Bibljoteczki Instruktorskiej.

1. T. Holówko — P rz e z dwa fro n ty .

2. J. K a d en-B androw s ki — R zym ianie w schodu. 3. M. M a e terlin ck — Zycie pszczół.

4. Ch. B iihler — Dziecięctw o i m ło d o ść . 5. L. J e l e ń s k a — S z tu k a wychowania.

6. Dr. M. G raży ń sk i — G aw ędy i prz em ówienia. 7. E. G r ó d e c k a — T ro p e m z a s t ę p u Zórawi. 8. Z. Trylski — Obozy.

9. M. S ie d le c k i — S k a rb y wód.

10. Lassar-C ohn — C h e m ja w ży ciu c o d zie n n em . 11. M. Dąbro wska — P ols cy artyści.

12. R a b in d r a n a th Tagore — W spom nienia. Błyski Bengalu. 13. K ronik a Bibljoteczki

Skład V-ej Lotnej Bibljoteczki Instruktorskiej.

1. E. Kwiatkowski — Dysproporcje.

2. T. Hołówko — P rzez kraj czerw onego cara tu. 3. Z. D aszyńska-G olińska — Polityka społeczna. 4. I. B. Saxby — Kszta łcenie postępow ania. 5. J. Korczak — P r a w id ła życia.

6. F. Kieffer — A u to ry te t w wychowaniu. 7. H. G ó rsk a — N ad c z a rn ą wodą.

8. S. P io łun-N oyszew ski — S te f a n Żeromski.

9. R. B ad en -P o w ell — Wskazówki dla skautm istrzów . 10. E. G r ó d e c k a — T ro p em z a s tę p u Żórawi.

11. W. B e e b e — W głę binach oceanu.

12. B. Dyakowski — N asz las i jego mieszkańcy. 13. Kronika Bibljoteczki.

Skład Vl-ej Lotnej Bibljoteczki Instruktorskiej.

1. T. Hołówko — O s ta tn i rok.

2. R. M a n n ie r — W p ro w a d z e n ie do socjologji. 3. J. S. Mili — Autobiografja.

4. J. Korczak — J a k kochać dziec ko (Dziecko w rodzinie).

5. „ „ „ „ (I n te rn a t, kolonje

le tnie ).

6. J. Korczak — J a k kochać dziecko (D om sierot) . 7. R. B aden-P ow ell — Wskazówki dla sk a u tm istr z ó w . 8. E. G r ó d e c k a — T ro p e m z a s t ę p u Żórawi.

9. H endvik van Loon — Człowiek u stokrotn iony. 10. F. B u rd eck i — B udowa w szechśw iata. 11. Z. Z aw isz a n k a — Św it wielkiego dnia. 12. L. S ta f f — Dzień duszy, 13. Kronika Bibljoteczki.

W sprawie programów

P r z y o p r a c o w y w a n iu p r o g r a m ó w p ra c y i p ró b

d la s t a r s z y c h d z ie w c z ą t w y s u w a się z a g a d n ie n ie ,

k t ó r e nie s p r a w i a ł o tr u d n o ś c i n a te r e n ie d z ie w c z ą t

m ł o d s z y c h (d o 15 lat): j e d n o cz y w ielo to ro w o ść ?

P r ó b y d z ie w c z ą t m ł o d s z y c h s ą z m a łe m i w y j ą t k a ­

m i o s i ą g a l n e d la w s z y s tk ic h d z ie w c z ą t w w ie k u ,

d l a k tó r e g o są p r z e z n a c z o n e — o c z y w iście z a le ż n ie

o d ś r o d o w is k a , s t o p n i a k u ltu ry , ro z w o ju u m y s ł o ­

w e g o b ę d ą o n e ła tw ie js z e lub t r u d n ie js z e do z d o ­

b y c ia , b ę d ą w y m a g a ły ro z s z e r z e n ia w ty m lub i n ­

n y m k ie r u n k u .

In a cze j m a się s p r a w a z d z ie w c z ę ta m i star-

sze m i. Z c h w ilą u k o ń c z e n i a s z k o ły p o w s z e c h n e j

n a s t ę p u j e b a r d z o d a l e k o i d ą c e z r ó ż n ic z k o w a n ie

w y r o b i e n i a u m y s ło w e g o , z a in t e r e s o w a ń , tr y b u ż y ­

cia i t. d. M u s im y tw o rz y ć ta k i e p r o g r a m y , k tó r e b y

o d p o w i a d a ł y w s z y s t k i m d z ie w c z ę to m , k tó re p r a g ­

n iem y o g a r n ą ć n a s z y m ru c h e m , m u s i m y je z a te m

z r ó ż n ic z k o w a ć .

T u s t a j e p r z e d n a m i o l b r z y m i a

tru d n o ś ć : jeśli s t w o r z y m y je d e n p r o g r a m , t a k o g ó l­

n y , że p o m i e s z c z ą się w n im i d z i e w c z ę ta z lic e u m

i t. zw. z a w o d o w o p r a c u j ą c e i w iejskie, to n ie b ę ­

d z ie m o ż n a w o g ó le m ó w ić o s to p n ia c h i p ró b a c h ,

b o w ie m s to p ie ń o z n a c z a p e w ie n p o z io m , a p r ó b a

m u si się o p r z e ć n a ja k ic h ś k o n k r e tn y c h z d o b y ­

c z a c h , u m ie ję tn o ś c ia c h .

T a k o g ó ln y p r o g r a m nie

b ę d z ie p o z a tern p o m o c ą d la d r u ż y n o w y c h w w y ­

b o r z e m a t e r ja łu do p r a c y .

Jeśli s tw o r z y m y p r o g r a m y w ie lo to ro w e , a więc:

w ę d r o w n i c z k a z lic e u m ( p r o g r a m d - n y F a lk o w s k ie j),

w ę d r o w n i c z k a ze w si (ze s z k o ł ą ro ln ic z ą i bez),

z m i a s ta , z m a ł e g o m ia s te c z k a , ze s z k o łą z a w o d o ­

w ą ś r e d n ią i n iż s z ą i t. d „ to l. w p r o w a d z i m y

p i e r w ia s te k cz eg o ś, co m o ż n a b y o d b i e d y n a z w a ć

dla starszych dziewcząt.

, ,n ie d e m o k r a ty c z n o ś c ią “ , u n ie m o ż liw im y w s p ó łp r a c ę

ró ż n y c h ś r o d o w is k i p r z e c h o d z e n ie z je d n e g o śro ­

d o w is k a d o d ru g ie g o . 2. n ie z m ie r n ie t r u d n e b ę d z ie

u s ta le n ie ilości ty c h torów.

P e w n e g o r o d z a ju w y jś c ie m z tej s y tu a c ji w y ­

d a je mi się ( o p ie r a m się tu c z ęścio w o na p r z e m y ­

śle n ia c h C hor. W a r s z a w s k ie j) nie tw o rz e n ie w o g ó le

sto p n i ( p r o g r a m ó w p r ó b ) d la s ta r s z y c h d z ie w c z ą t.

N a to m i a s t d a j m y l. d r u ż y n o w y m m o c n e i d o k ł a d n e

w y ty c z n e

p r o g r a m o w e

i b y ć m o ż e m e t o d y c z n e

d la d r u ż y n r ó ż n e g o ty p u , a w ięc w ielotorow e ,

2. d z ie w c z ę to m b a r d z o w iele i b a r d z o r ó ż n o r o d n y c h

p r o g r a m ó w tego, co d o t y c h c z a s n a z y w a ł y ś m y s p r a ­

w n o ś c ia m i, a co p o w i n n o z m ie n ić z a r ó w n o n a z w ę

j a k c h a r a k t e r , g d y c h o d z i o d z ie w c z ę ta s ta rsz e .

O w e n o w e g o ty p u s p r a w n o ś c i p o w i n n y z a w i e ­

ra ć p e w n e w y m a g a n ia d o ty c z ą c e c h a r a k t e r u ( p a tr z

np. p. I s p r a w n o ś c i b ib l jo t e k a r k i p o d a n e j niżej),

p o w i n n y b y ć b a r d z o r ó ż n o r o d n e z a ró w n o co do

s t o p n i a t r u d n o ś c i in te le k tu a ln e j, j a k k i e r u n k u z a ­

in te re so w a ń .

P r z y te m n a jm n ie j jest s ł u s z n e m z a ło ż e n ie , że

d z ie w c z ę ta z d r u ż y n r o b o tn ic z y c h l. t. p. b ę d ą

z d o b y w a ć s p r a w n o ś c i g o s p o d a r c z e , a d z ie w c z ę ta

z liceu m — in te le k tu a ln e , a n i o n e te g o n ie ze ch cą ,

a n i m y d o teg o d ą ż y ć n ie p o w in n y ś m y . H a r c e r s tw o

m a p rz e c ie d a ć p r z e d e w s z y s tk i e m to, c z eg o n ie

d a je s z k o ła c z y też p r a c a z a w o d o w a , nie w y k l u ­

c z a ją c m o ż liw o śc i p o g ł ę b i e n i a p r z y o k a z ji s p r a w ­

ności z w ią z a n e j z z a w o d e m z a in t e r e s o w a n ia i z a ­

m i ło w a n i a do sw e g o z a w o d u .

Ja k iś p r o g r a m s p r a w n o ś c i t. zw. in te le k tu a ln e j

m o ż e s ta n o w i ć ją d ro p r a c y s a m o k s z ta łc e n io w e j

d r u ż y n y ro b o tn ic .

W e ź m y ja k o p r z y k ła d p ro g r a m

(9)

„ Z n a w c z y n i ś w i a t a " p o d a n y niżej: c z y n ie p o c ią g n ie

d z ie w c z ą t teg o t y p u u c z e n ie się o b c e g o j ę z y k a , c z y ­

ta n ie p o w ieśc i p o d r ó ż n ic z y c h i k ilk a d o b r y c h dys-

k u s y j

n a d

z a g a d n i e n i a m i

m ię d z y n a r o d o w e m i?

S p ró b u jm y . T ę s a m ą „ Z n a w c z y n i ę ś w i a t a " z d o b y ­

w a ć m o ż e z a s tę p lic e a ln y , ale w z u p e łn ie in n y

s p o s ó b i o w iele p rę d z e j: w p ie r w s z y m w y p a d k u

z a jm ie n a m to m o ż e 2 la ta , w drugim -—k ilk a m i e ­

sięcy; w s z y s tk o b ę d z ie w p o r z ą d k u , bo n ie ch o d z i

0 s to p ie ń , k t ó r y m a b y ć z d o b y t y w p r z e c ią g u p e ­

w n e g o

o k r e ś lo n e g o

cz asu .

O d w r o t n y

p r z e b i e g

w o b u t y p a c h d r u ż y n b ę d z ie m ia ło m o ż e z d o b y ­

w a n ie s p ra w n o ś c i g o s p o d a r c z y c h .

T e r a z co d o fo r m y o rg a n iz a c y jn e j d r u ż y n

s t a r s z y c h d z ie w c z ą t. M o że n a js łu s z n ie js z e b y ł y b y

p o d w ó j n e ró w n o le g łe u g r u p o w a n ia : z a s tę p j a k o s ta ła

p o d s t a w o w a je d n o s t k a i c z a s o w e g r u p y s p r a w n o ś ­

ciow e, a w ię c np. z a s tę p z d a n e j k la s y liceum ,

z w ią z a n y c o d z ie n n ą p ra c ą , w ie k ie m i c z y s to tech-

n ic z n e m i w a r u n k a m i (w o ln e g o d z in y , lo k a l i t. p.)

1 g ru p y :

p r z e w o d n i c z e k p o m ieście, b ib ljo te k a r e k ,

k u c h a r e k , k tó re tw o r z ą się z c z ło n k iń r ó ż n y c h z a ­

s tę p ó w a n a w e t d r u ż y n n a p e w ie n cz as d la w s p ó l ­

n e g o z d o b y c ia d a n e j s p ra w n o ś c i.

T u z n a la z ły b y

ś w ie tn e m iejsce t. zw. „ in s tr u k to r k i s p e c ja ln o śc i" .

O c z y w iś c ie ,

że

n a jw y g o d n ie js z e

d la

c a ło ­

k s z ta łtu i c ią g ło śc i p r a c y b y ło b y p o k r y w a n i e się

o b u j e d n o s t e k o r g a n iz a c y jn y c h , p r z e w a ż n i e j e d n a k

n ie b ę d z ie to m ia ło m ie js c a w o b e c d u ż e g o z r ó ż ­

n i c z k o w a n i a a p r z y te m n i e u s ta le n ia z a in t e r e s o w a ń

w ty m w ie k u — d z ie w c z ę ta c z ęsto s z u k a ją jeszc ze

sw o ich z a in te r e s o w a ń , j a k ż e c z ę s to

nie u m ie ją

je sz c z e z d e c y d o w a ć o w y b o r z e z a w o d u — m o c n y

ru c h

s p r a w n o ś c io w y

m ó g ł b y im n ie ra z p o m ó c

w ty m w y p a d k u .

P o n iż ej p o d a j ę k ilk a p r o g r a m ó w s p ra w n o ś c i,

o p r a c o w a n y c h w C h o r. W a r s z a w s k ie j — nie są

on e oficjalnie z a tw ie r d z o n e , n a l e ż a ł o b y je p r z e d t e m

w y p r ó b o w a ć .

I. Znawczyni świata.

1) Z n a j e d e n ję z y k o b c y (tyle, a b y się m ó c

p o ro z u m ie ć ).

Z a z n a j a m i a się z lite r a tu r ą w ty m

j ę z y k u .

2) U tr z y m u je k o n t a k (listo w n y ) z c u d z o z i e m ­

ką. P rze z n ią lu b w z w ią z k u z n ią p o z n a ła jej o j ­

c z y s ty k ra j, a m ia n o w ic ie :

a) z n a jeg o h isto rję

i geografję, b) ustrój o b e c n y , s t a n k u ltu r y i c y w ili­

zacji, c) w ie co s z c z e g ó ln ie w n o s ił i w n o si ten n a ­

r ó d do o g ó ln e g o d o r o b k u lu d z k o śc i, d) z n a ż y c io ­

ry sy k ilk u w y b i t n y c h lud zi teg o n a r o d u , e) p r z e d ­

s ta w i z r o b io n y p r z e z sieb ie z b ió r np. w id o k ó w e k

z teg o k ra ju .

3) Z n a g eo g ra fję , lu b i p o d r ó ż o w a ć p o m a p ie .

4) Z n a z a s a d n ic z e

c e c h y

c h a r a k t e r y s ty c z n e

ty p o w y c h u s tro jó w p a ń s t w w s p ó łc z e s n y c h .

5) In te r e s u je się z a g a d n i e n i e m p o k o j u m i ę d z y ­

n a r o d o w e g o .

Z n a z a s a d y u stro ju Ligi N a r o d ó w .

W y m i e n i k ilk a in s ty tu c y j i s t o w a r z y s z e ń m i ę d z y ­

n a r o d o w y c h i s c h a r a k t e r y z u j e k r ó t k o ich cele i z a ­

kres d z ia ła n ia .

6)

P o s i a d a p o d s t a w o w e w i a d o m o ś c i o s k a u t i n ­

gu m i ę d z y n a r o d o w y m i s ta le je r o z s z e rz a .

II. Bibljotekarka.

1) P o s i a d a w y r o b i e n ie s p o ł e c z n e

k o n ie c z n e

w p r a c y b ib lio te k a r s k ie j, s z c z e g ó ln ie je st u p r z e j m a ,

s p o k o jn a i p o s i a d a z d o ln o ś ć w n i k a n i a w c z ło w ie k a .

2) P o s i a d a w y k s z t a łc e n i e o g ó ln e w z a k r e s ie

g im n a z ju m n o w e g o ty p u , o ra z z n a jo m o ś ć lite r a tu r y

w g r a n ic a c h s w e g o w ie k u .

3) U m ie w y c ią g n ą ć m a k s i m u m k o rz y śc i z p r z e ­

c z y ta n e j k sią ż k i

Umie. p o s ł u g i w a ć się l i te r a t u r ą

sp e c ja ln ą .

4) R o z u m ie z a d a n i e b i b ljo te k p o d w z g lę d e m

w y c h o w a w c z y m i k s z ta łc e n io w y m .

R o z ró ż n i .ty p y

b ib ljo te k ( n a u k o w a , o ś w ia to w a , d l a m ło d z ie ż y , d la

dziec i i t. p.), w s k a ż e k ilk a p r z y k ł a d ó w t y c h t y ­

p ó w ( a d r e s ) . W y m i e n i k ilk a in s ty tu c y j p r o w a d z ą ­

cy c h

b ib ljo te k i

o ś w ia to w e ,

j a k P o ls k a M a c ie rz

S z k o ln a i inne.

5) P r z e c z y t a ł a k ilk a k s i ą ż e k z d z i e d z i n y bi-

h ljo te k a r s tw a : p r z y n a j m n ie j p o j e d n e j z d z i a ł ó w

0 ty p ie o g ó ln y m i t e c h n i c z n y m ( o r g a n i z a c ja b i b ljo ­

tek).

6) P o tr a fi z o r g a n i z o w a ć b ib ljo te k ę , to z n a c z y

a) w y b ie r z e k s ią ż k i o d p o w i e d n i e d la d a n e j b i b l jo ­

teki, e w e n t u a l n i e z a p e w n i so b ie p o m o c o s o b y f a ­

cho w ej, b) w y s z u k a i u r z ą d z i lokal b ib ljo te c z n y

m o ż liw ie n a j l e p s z y w d a n y c h w a r u n k a c h ,

c) w y ­

s z u k a ź r ó d ło d o s t a w y k sią ż e k : z a k u p u lu b w y p o ­

ż y c z e n ia , d) p o d z ie li k s ię g o z b ió r n a d z ia ły , o p a t r z y

s y g n a t u r ą , e) z n a r ó ż n e ty p y k a ta lo g ó w p o d w z g lę ­

d e m 1) fo rm y jak: k s ią ż k o w y , k a r tk o w y ,

śc ie n n y ,

a lb u m o w y , w s k a ż e ich w a d y i z a le ty ,

2) treści:

n a u k o w y , a l f a b e t y c z n y , a u to ró w i ty tu ło w y , z a p r o ­

w a d z i n a j o d p o w i e d n i e js z y .

7) Z a p r o w a d z i k o n tr o lę k s ią ż e k s y s t e m e m k a r t ­

k o w y m , zro b i z a p is c z y te ln ik a , z a p r o w a d z i s k o r o ­

w id z n u m e r o w y lu b a l f a b e t y c z n y c z y te ln ik ó w , z n a

s p o s o b y p r z e c h o w y w a n i a k a r t c z y te ln ik ó w ( w e d ł u g

d a ty , a lf a b e tu , n u m e ró w ).

8) U ło ż y r e g u la m in b ib ljo te k i z u w z g l ę d n i e ­

n ie m o b o w ią z k ó w i p r a w c z y te ln ik a , g o d z in o t w a r ­

cia d la ro z m a ity c h ś ro d o w is k .

9) W y k a ż e się z n a jo m o ś c ią k o n s e r w a c ji k s i ą ­

żek: a) h ig je n a k s ią ż k i ( o d k u r z a n i e i o d k a ż a n i e ) ,

b) o p r a w a ( w y s z u k a in tr o lig a to rn ię ), n a p r a w a .

10) W ie j a k ą s t a t y s t y k ę p r o w a d z i się w bi-

b ljo te k a c h , z a s to s u je o d p o w i e d n i ro d z a j do sw ojej

b ib ljo te k i.

P r o w a d z i b i b ljo te k ę h u f c a , d r u ż y n y , ś w ie tlic y

1 t. p., o d b y ł a p r a k t y k ą w w ię k s z e j b ib ljo te c e , lub

ją p r z y n a j m n ie j zw iedziła.

12) W ie j a k p o w s t a j e k s i ą ż k a (o ile m o ż n o ś c i

z w ie d z iła d ru k a rn ię ).

(10)

Nowe szlaki gwiaździstego zlotu.

S t a r s z e h a r c e r s tw o mogłoby zm ien ić oblicze ś w ia ta — powiedzia ł N aczeln y S kaut.

Istotnie, o ile m łodsze ha rc e rstw o je s t przygo­

to w an iem d o życia, to wnoszenie zdobytych w artości

w życie, „ u h a rc e rz a n ie sp o łe c z e ń stw a " je s t zadaniem

starsz eg o harcerstw a.

O statn iem i czasy praca starszego h a rcerstw a

w eszła właśnie na te tory.

T w orzą się harcerskie

placówki pracy, a je d n o c z e ś n ie coraz więcej m ło d ­

szych h a rc e r e k i harcerzy pozostaje w szeregach

starsz eg o h a r c e r stw a po ukończeniu szkoły.

S zeregi

rosną.

Dotychczasow ą fo rm ą zjazdów starszego h a r c e r ­

stw a były konferencje, ale starsze harcerstw o obec nie

c h c e d z ia ła ć — nie w ystarczają mu słow a — wyra­

zem tych dąż eń był ostatni Gwiaździsty Zlot, który

zastąpił konferencję, a w łaściw ie włączył ją w zakres

swoich prac. Zlot chciał też wykazać c h a ra k te r s ta r ­

szego h arcerstw a .

A więc, jako że starszy harcerz jest w ędrow ni­

kiem, wszystkie uczestniczki (i uczestnicy) Zlotu przy­

wędrowali, robiąc od 50 do 250 km. Starszy h arcerz

musi być blizki w szystkiem u, co go otacza.

Toteż

uczestnicy wędrówki badali kraj i zbierali m aterjaly

do ankiet, ułożonych przez kierow nictwo Zlotu.

Duży nacisk położony z o s ta ł na akcję s p o łe c z n ą ,

p o d cz as w ędrów ek na zlocie.

Nic też dziwnego, że

zdobyto se rc a Hucułów, którzy przyjaźnie witali „ n a ­

sze harcerki i naszych harcerzy

Je d n e g o dnia i O jednej godzinie przybyli wszy­

scy na t e r e n Zlotu, a wódz w ę drów ek dh. Jerzy Za-

wodzki złożył ra p o rt K om endzie Zlotu: D-nie S abinie

M arcinkowskiej i D-wi T om aszow i Piskorskiemu, że

uczestniczek i uczestników je st około 600.

( P o te m

liczba ta wzrosła do 700).

P r a c e zlotowe roz poczę to M szą św., którą o d ­

prawił Naczelny kapelan Z. H. P. ks. Luzar.

Dla za z n a c z e n ia , że s ta rsz a h a rcerk a i starszy

h a rc e r z p ra c u ją w swojej dziedzinie z zam iłow aniem ,

uczestnicy podzielili się na grupy w edług za inte reso­

wań np. krajoznaw cza, służby społecznej, przyrodni­

cza, prasow a i t. d.

Każda grupa była obow iązana do wykonywania

pra c dla Zlotu i dla miejscowej ludności, w ięc np.

grupa że ń sk a służby społecz nej prowadziła świetlicę

dla dzieci wiejskich, m iała pogadanki i dla starszych.

P ogadanki były na te m a ty in te re su ją c e

specjalnie

m iejscową ludność: o Polsce, o tern jak żyją i p ra ­

cują ludzie we w siach innych okolic, co się dzieje

o b e c n ie na „św ie cie" i t. d. Kobiety zaś specjalnie

zajm owały pogadanki higjeniczne i z dziedziny go­

s p o d a rstw a dom owego.

O dbył się n aw et ciekawy

pokaz: jakie potrawy m ożna zrobić z artykułów spo­

żywczych posiadanych przez gosposie.

Naogół szare i zielone m undurki spotykały się

z przychylnem a nawet s e r d e c z n e m i ufnem przyjęciem

Z re sztą p rz e d m ie śc ie wsi Żabie, gdzie odbyw ał się

Zlot zna doskonale Harcerstwo: tam bowiem mieści

się jedna z placów ek Insp e k to ratu obozów h a r c e r ­

skich na Huculszczyźnie. T rz eb a tylko chwilę poro­

zmawiać z ludnością miejscową, aby zaraz rozm ow a

zahaczyła o imiona: Januszka, W andeczki, J a sia i in­

nych.

Ten chłopak huculski chodzi do świetlicy In­

spektoratu, innego nauczyli czytać i pisać, a wielu

poratowali w chorobie i poradzili do b rz e w biedzie.

Zlot współpracował z Inspektoratem.

P opołudniu urzędowały kluby t. zw. zawodowe.

U czestnicy dzielili się na grupy według zawodów,

aby o b ra d o w a ć na te m a ty ak tu a ln e z nasta w ie n ie m

starsz o h arc ersk iem .

W

niektóre dnie obradow ała

konferencja, wtedy rów nocześnie dla resztki u cz estn i­

ków Zlotu były

u rz ąd za n e turnieje

krasomów cze

„szkoły m ów ienia" i t. d.

J e d n e m i z najważniejszych m om entów

życia

zlotow ego były natu ra ln ie ogniska — zw łaszcza p ozo­

stało w pamięci wszystkich to — na którem była

gaw ęda,

przybyłego

na Zlot N a czelnika Harcerzy,

Dh.

Olbromskiego.-Dh. Naczelnik podkreślił, że daje się wyraźnie

o d cz u ć różnicę pomiędzy angielskim skautingiem a

polskim h a rcerstw e m .

H a rcerstw u nie wystarczyła tylko d o b ra zabaw a,

postawiło ono sobie poważniejsze zadanie: służbę O j­

czyźnie. P ierw szą służbą h a r c e r stw a był czynny udział

harcerek i harcerzy w walce o Niepodległość.

W chwili o b e c n e j pozycja Z. H. P. jako organi­

zacji ideowej jest ustalona w społeczeństw ie, ale i d e ­

ały harcerskie nie przyjęły się jeszc ze szeroko. W pro­

w adzenie

ich

do

życia

„u hareerzenie"

sp o łe ­

cz e ń stw a musi być dziełem starszego harcerstw a.

S ta rsze ha rc e rstw o ma 2 zadania przed sobą:

1. Kierowanie się ideow em i zasadam i we wszy­

stkich dziedzinach życia: rodzina, p ra c a zawodowa,

akcja społeczna, życie polityczne i t. d.

Starszy h a rc e rz nie może być dyletantem.. Tak

zw. „praca id eo w a” nie może mu przeszkodzić w stu-

djach lub wykonywaniu zawodu.

P r a c ą i d e o w ą starszego harcerza je s t jego

praca zaw odow a i ją właśnie musi uważać w p ie r­

wszym rz ędzie za służbę Państwu. S łużbą też a nie

filantropją jest akcja sp o łecz n a.

J e s t wiele terenów

gdzie potrzebna jest

współpraca

starszego h a r c e r ­

stwa np. Polonja zagraniczna.

S ta rsze h arcerstw o musi b ra ć u dział w tw o r z e ­

niu się kultury narodowej. Pow inno też czynnie u s to ­

sunkować się do życia politycznego, aby i do tej dzie­

dziny wnieść wysoki poziom etyczny.

Nie jest zadaniem starszego h arcerstw a praca

w drużynach, przeciw nie, o ile hasłem h a rcerstw a jest:

frontem do m łodych o tyle h asłem starszego h a r c e r ­

stwa jest: frontem do starszego s p o łe c z e ń stw a

2.

S ta rsz e harcerstw o musi narzucić sp o łecz eń ­

stwu swoje ideały przez w ytw orzenie opinji.

Dlatego jed n ak potrzeba aby starsz a h arcerka

i starszy h a r c e r z byli pionierami i, aby cechow ał ich

wysoki poziom intelektualny, moralny i ideowy.

A kiedy szeregi

starsz eg o

h a rcerstw a b ę d ą

liczne i ogarną wszystkie dziedziny życia — może się

wtedy zmieni oblicze świata.

(11)

Dokładne sp raw ozdanie ze Zlotu zn aleźć można

w ostatnim n u m erz e Wici Zlotowych i w piśmie s ta r ­

szego h arco rstw a „Czuj duch".

Uśmiechnij się!

1.

Obok świetlicy stały na Zlocie liczne słupki

na których kierowniczki gro m ad specjalności przy­

mocowywały dan e dotyczą ce

prac.

Przyrodniczki

miały na swej półce ciek a w e okazy flory i fauny: ja­

kiś grzyb niesłychanej wielkości, roślinki, owady i na­

wet dwie żmije.

Zaniepokojony oboźny, którego nam iot był za-

blizko „ciekawych

okazów",

biegnie

do

K om en­

dantki:

— „Jeśli d ruchny uplasowują w słoikach gadziny,

to niech je trze p n ą prz ed tem do b rz e po łbie, żeby

mi w nam iocie nie grasowały".

— „ P ro s z ę się nie trwożyć" — uspokajała go

łagodnie K om en d a n tk a— „żmije nie są ani w połowie

tak jadow ite jak k o b iety ”...

Delikwent siedział w łaśnie przy kuchni i o b ie ­

rał ziemniaki.

C zem u taka m ina?

— Bom zły!

— Czego zły?

— Bo gotuję.

— C zem ż e byliście w „cywilu”, że taka niechę ć

do kuchni?

— Byłem mężczyzną!

Mówią złośliwi, że zupę jednak ugotował.

Pierwszy, co ją sp ró b o w a ł s tw ie rd z ił zaraz:

— T a zupa d o b ra dla świń.

— Czy d a ć ci drugą p o rc ję ? — o d c ią ł się n ie ­

przyjaciel zajęć kuchennych.

K luby sta rsz e g o h arcerstw a.

O ile praca w drużynach jest cz e m ś bard zo

konkretnem , zorganizow anem , ó ściśle ustalonych for­

mach, tak jak całe z re sz tą życie młodzieży w ok re sie

szkolnym, — o tyle po wyjściu z drużyn h arcerz

i

harcerka trafiają

w atm osferę czegoś płynnego,

nieokreślonego, nieujęteg o w stałe, zgóry przygoto­

wane formy.

Życie całe zmienia się także.

P rze dew szystkiem pojawia się chroniczny brak

czasu, choroba ciężka i prawie nieuleczalna.

J e d n a

godzina goni drugą, dzień jest pokratkowany tak, że

trudno coś między kratki wcisnąć i cały umysł trzeba

wysilać na to, żeby jakoś te kratki nie zachodziły na

siebie, żeby je wszystkie w jednym krótkim dniu po­

mieścić.

Tak je s t w cz a sie studjów na uniwersytecie,

gdzie oprócz ścisłej nauki je st zawsze i p ra ca sp o ­

łeczna w organizacjach ideowo-politycznych, czy ko­

łach naukowych.

Tak jest, gdy się ma p ra c ę zawo­

dową.

Ze względu na ten chroniczny brak czasu nie

zawsze można należeć do któregoś ze zrzeszeń s ta r ­

szo-harcerskich, gdzie jednak tr z e b a system atycznie

przychodzić na

ze b ran ia i

b ra ć określony u dział

w pracy

A przecież nie chciałoby się zrywać kontaktu

z h a rc e rstw e m , d o b rz e byłoby u trz m a ć ch o ć jakiś

luźny związek, spotykać się czasem z ludźmi, w ycho­

wanymi w tej sam ej atm osferze.

Chodzi popróstu

o atm osferę h arcersk ą .

I właśnie po całodziennym ,

czy całotygodniowym pracowitym z a m ę c ie — o d p o c z y ­

nek i rozrywka w tej bliskiej sercu atm o sfe rz e h a r ­

cerskiej — wydają się c z em ś n a jbardziej p o ż ą d a n e m .

Płynie stąd logiczny wniosek: je d n ą z k o n ie c z ­

nych form życia starszego h a r c e r stw a — są kluby.

Mogą one sk ład ać się z w ychow anek czy wycho-

wańców jednej drużyny, mogą pow staw ać, jako forma

zbliżenia kilku zrzeszeń sta rsz o -h a rc e rsk ic h w danej

miejscowości, albo poprostu p ow staw a ć przygodnie,

za ło ż o n e przez jakąś zżytą grupkę h arcerską .

P raw ie że najważniejszą rzeczą, głównie d e c y ­

dującą o rozw oju klubu — jest lokal. Najmilej byłoby

m ieć lokal klubowy własny, ładny pokoik prosto u m e ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pomiar przechyki jako kta przechylenia za pomoc przyspieszeniomierza przy braku przyspiesze bocznych.. Dla dostatecznie maych wartoci kta przechylenia M sygna

Z punktu widzenia bezpiczestwa lotu wana jest prdko wzgldem powietrza (np. Metoda dopplerowska, inercjalna, ultradwikowa i optyczna maj ograniczone zastosowanie.

Przeprowadzona analiza literatury w tym zakresie [1, 3-4, 7-8] wskazuje, e w gównej mierze pomiary termograficzne wykorzystywane s podczas bada w celu okrelenia rozkadu

Po drugie, w serii pomiarów podczas wzorcowania mog by zadawane róne, ale ustalone, wartoci wzorcowe wielkoci mierzonej – wtedy metoda pomiaru obarczona jest

Ten wymóg wysokiej dokładności spełniają w za- sadzie roboty obudowane (tzw. Robo- ty nieobudowane, np. o konstrukcji wysięgniko- wej, mają dokładności o rząd mniejsze niż

Algorytm wyznaczania charakterystycznych punktów robota w układzie nieruchomym opiera się na założeniu, że podparta stopa robota nie zmienia swojego położe- nia

Zegar licznika powinien być niezależny od zegara systemu wbudowanego, a zatem każdy WDT wbudowany w CPU systemu głównego nie jest bezpieczny.. Tworząc watchdog trzeba być pewnym,

Z kolei dla ścian przednich, które zarówno gabary- tem jak i stopniem skomplikowania znacznie różniły się od ścian tylnych, konieczne było zastosowanie trzystop- niowego