• Nie Znaleziono Wyników

View of Droga na skróty, czyli „nauka” (?!) lekka, łatwa i przyjemna

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Droga na skróty, czyli „nauka” (?!) lekka, łatwa i przyjemna"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI PSYCHOLOGICZNE



ZBIGNIEW SPENDEL

DROGA NA SKRÓTY,

CZYLI „NAUKA” (?!) LEKKA, ŁATWA I PRZYJEMNA...

Oj, ci !ko, ci !ko by" psychologiem... – ten tytuł artykułu Miki (2004) moĪna

teĪ pojmowaü w nieco innym Ğwietle, niĪ to stanowił oryginalny zamysł jego autora, a mianowicie mając na wzglĊdzie pewną ideĊ epistemologiczną znakomi-cie wyartykułowaną przez Klawitera (1989): „[...] uprawianie nauki polega na jej zmienianiu. Tak wiĊc ten, kto uczestniczy w nauce, dąĪy do zmiany zastanego przezeĔ w danej dziedzinie status quo. Teza ta zdaje siĊ oczywista. JeĞli jednak zestawiü ją z inną, głoszącą, Īe uprawianie nauki polega na dąĪeniu do prawdy, to łatwo stwierdziü, Īe tezy te projektują zupełnie inne wizje tworzenia nauki” (s. 14).

No właĞnie, tu – przynajmniej czasami – pojawia pewien kłopot. Prawda, jak matka, jest tylko jedna. Jak konstatuje przywołany autor: „ten, kto «pomylił siĊ» i za podatną na skorygowanie [czyli na zmianĊ – Z. S.] wybrał formułĊ1, która

według obowiązujących standardów jest wystarczająco płodna poznawczo, naraĪa siĊ [...] na ĞmiesznoĞü” (s. 16).

Na swoje szczĊĞcie (i na nieszczĊĞcie innych!) zwolennicy tzw. paradygmatu jakoĞciowego uporali siĊ z tym kłopotem dosyü gładko poprzez „hermeneutyza-cjĊ” (por. Spendel, 2006) psychologii: „Hermeneutyka, dystansując siĊ wobec



PROF. DR HAB. ZBIGNIEW SPENDEL, Instytut Psychologii Uniwersytetu ĝląskiego, ul. M.

Gra-ĪyĔskiego 53, 40-126 Katowice; e-mail: zbigniew.spendel@us.edu.pl

1 Chodzi tu, mówiąc w pewnym uproszczeniu, o taki element „wypowiedzi formułowanych

przez badaczy z danej grupy naukowej”, za pomocą którego „objawiany jest Ğwiat przedstawiany przez naukĊ”. W duĪym skrócie – formuła jest to „zaleĪnoĞü opisywana przez twierdzenie na-ukowe” (zob. Klawiter, 1989, s. 15).

(2)

ideału prawdy uznawanego w przyrodoznawstwie [...], formułuje odmienne kry-teria prawdziwoĞci. Hermeneutyka dopuszcza w zasadzie moĪliwoĞü istnienia wielu prawd [...]. PrawdĊ zawiera kaĪdy zrozumiały opis; prawdą jest kaĪdy dający siĊ uchwyciü sens. Odkrywana prawda nie jest czymĞ stałym, nie istnieje raz na zawsze, jest zmienna, tak jak zmienna jest treĞü ludzkiej ĞwiadomoĞci. ZaleĪy ona m.in. od przyjĊtego punktu widzenia [...]” (StraĞ-Romanowska, 1997, s. 152).

ProszĊ wybaczyü ten kolejny przydługi cytat, ale chyba nikt inny niĪ entuzja-styczny zwolennik „interpretacjonizmu” nie wyrazi lepiej tego skądinąd cokol-wiek kuriozalnego pomysłu na uprawianie psychologii (jako nauki!). A przy tym – pomysłu niewątpliwie szalenie atrakcyjnego dla „uczestników poznania nauko-wego”. Nie muszą oni juĪ bowiem w tym przypadku spĊdzaü długich godzin na gromadzeniu i studiowaniu literatury przedmiotu (głównie po to, Īeby nieustannie frustrowaü siĊ, Īe wszystkie ich – we własnym odczuciu – genialne pomysły ktoĞ juĪ kiedyĞ wyartykułował i, co gorsza, czĊstokroü zdezawuował), projektowaü i prowadziü Īmudnych i kosztownych badaĔ laboratoryjnych lub terenowych, próbowaü opanowaü zaawansowane metody analizy statystycznej oraz zrozumieü i sensownie zinterpretowaü rezultaty ich zastosowania do zgromadzonego zbioru danych. Wystarczy tylko trochĊ fantazji i dobrego mniemania o sobie, a o to nie jest aĪ tak trudno. Tylko siąĞü i pisaü, a przy okazji ubiegaü siĊ o kolejne stopnie i tytuły naukowe...2

Co wiĊcej, wyznawcy i krzewiciele tego wrĊcz antyintelektualnego sposobu „uprawiania nauki” (?!), wpadając w samozachwyt, tracą resztki zdolnoĞci logicz-nego wnioskowania – Paluchowski przywołuje, niestety bez Īadlogicz-nego komentarza, „odwracające kota ogonem” opinie Danzigera i Gergena, jakoby „niektórzy psy-chologowie odwołują siĊ dlatego do procedur eksperymentalnych i statystyki (przede wszystkim) oraz zagłĊbiają w ich techniczne subtelnoĞci, Īe są one mniej intelektualnie wymagające i Īe robią to kosztem społecznego znaczenia wyników badaĔ” (sic!). MoĪe to tylko chochlik drukarski coĞ namieszał, gdyĪ to juĪ raczej niektórzy psychologowie dlatego odrzucają procedury eksperymentalne i staty-stykĊ (przede wszystkim) oraz zagłĊbianie siĊ w ich techniczne subtelnoĞci, Īe są one dla nich zbyt intelektualnie wymagające itd. To właĞnie wówczas uzyskiwane unikalne, niepowtarzalne „wyniki” faktycznie nie mają wiĊc Īadnego społecznego



2 Jak z powodzeniem czynią juĪ to niektórzy przedstawiciele innych nauk, w których teĪ

(3)

znaczenia (no bo co komu z tego, Īe dowie siĊ, iĪ jakiĞ X zdaniem Y-ka coĞ kie-dyĞ jakoĞ przeĪył?!)3.

Ta dziwaczna „przypadłoĞü metodologiczna” postĊpuje jeszcze dalej – kwe-stionuje siĊ bowiem nastĊpnie ogólnoĞü jako atrybut wiedzy naukowej (ponoü pojedynczy badacz nie musi respektowaü wymogu uogólniania rezultatów ba-dawczych!), chyba Īe chodzi o tworzenie zagadkowych „uogólnieĔ ĞciĞle powią-zanych z danymi” (czyli tzw. teorii ugruntowanej w danych) i weryfikowanych przez uczestników badania (tylko po co?! – zob. dalej). AĪeby nie byü posądzo-nym o gołosłownoĞü i złoĞliwoĞü, po raz kolejny posłuĪĊ siĊ cytatem. Oto z roz-brajającą wrĊcz szczeroĞcią głosi siĊ całkiem otwarcie, iĪ: „[wyjaĞnienie idiogra-ficzne] dąĪy do zbudowania teorii, której zasiĊg jest ograniczony do

konkret-nego miejsca i kontekstu (do tego, co siĊ tam zdarzyło w czasie, gdy działał badacz), [...] nie jest jednoznaczne i precyzyjne, [...] dotyczy nie tylko zjawisk

moĪliwych do bezpoĞredniego zarejestrowania, ale takĪe zjawisk ukrytych, nie tyle zaobserwowanych, co wyinterpretowanych. [WyjaĞnienia idiograficzne skła-dają siĊ] na teoriĊ ugruntowaną w danych, czyli niemającą mocy wyjaĞniającej

poza zebranymi danymi. [...] Na podstawie wyjaĞnieĔ idiograficznych nie moĪna formułowaü przewidywania co do przebiegu zjawisk w skali populacji ani nawet w skali badanego miejsca, poniewaĪ zebrane dane są

skontekstuali-zowane” (Rubacha, 2008, s. 18-19, wyróĪnienie – Z. S.)4. A wiĊc wyjaĞnianie

i przewidywanie nie są juĪ celami poznania naukowego? Na co komu tedy taka wiedza, jakieĪ to „społeczne znaczenie” mają wyniki takich „badaĔ naukowych”? PrzecieĪ nawet sam badany niewiele z niej skorzysta praktycznie, bo w zasadzie z chwilą jej wyartykułowania staje siĊ ona niewaĪna, gdyĪ odnosi siĊ wyłącznie do jego osobistej „skontekstualizowanej” przeszłoĞci, która wszak juĪ nie powtórzy siĊ...

Taki sposób „uprawiania nauki” (?!) moĪe mieü znaczącą uĪytecznoĞü prak-tyczną, ale tylko – jak juĪ zasygnalizowałem – dla jej twórców (i wyłącznie dla nich!). UmoĪliwia bowiem nieograniczone pomnaĪanie swojego „dorobku na-ukowego” (?!) poprzez symulowanie – wzmiankowanego przez Klawitera (1989) – „wprowadzania zmian do zastanego w danej dziedzinie status quo”. I nie ma tu moĪliwoĞci „pomylenia siĊ”! Tematyki do publikacji z oczywistych powodów do koĔca Ğwiata bowiem nie zabraknie, kaĪda wypowiedĨ niewątpliwie wniesie „coĞ



3 AbstrahujĊ tutaj od nie dającej siĊ wykluczyü literacko-artystycznej wartoĞci wypowiedzi

tego rodzaju, jak równieĪ od ich atrakcyjnoĞci komercyjnej.

4 ZatrwaĪające jest zwłaszcza to, iĪ jest to fragment podrĊcznika... metodologii badaĔ

(4)

nowego”, a wszelka krytyka jest tu programowo nieskuteczna. PrzecieĪ zawsze moĪna ewentualne uwagi krytyczne skwitowaü ripostą, Īe jest to dokonana przez „badacza” (?!) subiektywna interpretacja pewnego epizodu z Īycia X-a i ma on pełne prawo do publicznego jej artykułowania („badania jakoĞciowe włączają

subiektywną wiedzĊ badanego, jak i badającego” – Winstanley, 2008, s. 23;

wyróĪnienie – Z. S.). JakieĪ to zresztą kryteria oceny owej autorskiej interpretacji moĪna by w takim przypadku stosowaü? Chyba wyłącznie estetyczne, gdyĪ róĪ-nice miĊdzy nauką a literaturą i sztuką w istocie siĊ tu rozmazują.

PrzyznajĊ, Īe do polemiki tej przystąpiłem z pewnymi oporami. Nie pamiĊ-tam, kto pierwszy posłuĪył siĊ słowami: „niewaĪne, czy piszą o tobie dobrze czy Ĩle, waĪne, Īeby nazwisko napisali bezbłĊdnie”, ale dobrze pasują one do obecnej sytuacji. Cała ta dyskusja moĪe bowiem pełniü po prostu rolĊ swoistej kryptore-klamy tzw. badaĔ jakoĞciowych jako rzekomo pełnoprawnego partnera „badaĔ iloĞciowych”.

Trudno jednak obraĪaü siĊ na rzeczywistoĞü; taki fenomen, jak „badania jako-Ğciowe” niestety zaistniał w nauce, podobnie jak Lepper w polityce. Trzeba pró-bowaü jakoĞ dawaü sobie z tym radĊ. W grĊ wchodzi tu jedno wielkie nieporozu-mienie, rozpoznane juĪ dawno temu, o czym zresztą Paluchowski pisze5, ale nie

wyciąga z tego Īadnego wniosku! Całe zamieszanie po czĊĞci wynika zresztą z tego, iĪ w rzeczonym tekĞcie nieporozumienie goni błąd rzeczowy6, a brak

odpowiednich komentarzy – zarówno do rozmaitych mniej lub bardziej pociesz-nych opinii, jak i do wypowiedzi rzeczowych i waĪpociesz-nych dla sprawy7 – ostatecznie

owocuje brakiem konkluzji. Co ma bowiem znaczyü postulat „respektowania ponadparadygmatycznych wymogów metodologicznych”? O jakie wymogi tu



5 Zob. przytoczona przezeĔ wypowiedĨ Manicasa i Secorda. JuĪ przeszło 25 lat temu ta

oczywistoĞü została całkiem oficjalnie wyartykułowana i wrĊcz zdumieniem moĪe napawaü fakt dalszego deliberowania na ten temat.

6 Na przykład zdanie „badacz iloĞciowy poszukuje danych weryfikujących teoriĊ, a badacz

jakoĞciowy – teorii, która wyjaĞni posiadane przez niego dane” (s. 9) jest bezsensowne, bo w kaĪ-dym przypadku termin „teoria” odnosi siĊ do czegoĞ zupełnie innego, podobnie nieco wczeĞniejszy fragment błĊdnie sugeruje, jakoby „iloĞciowcy” i „jakoĞciowcy” tak samo pojmowali pojĊcia w rodzaju rzetelnoĞci i trafnoĞci. Wszelako dla tych ostatnich są to wrĊcz inwektywy (metodo-logiczne!), niemal tak samo „wulgarne”, jak terminy „zmienna niezaleĪna” i „zmienna zaleĪna”! Z przypisu 5 – w kontekĞcie odpowiedniego fragmentu tekstu głównego – z kolei zaĞ wynika, iĪ – zdaniem Paluchowskiego – tacy badacze, jak Orne, Rosnow czy Rosenthal jakoby są... postpozytywistami. MoĪe jeszcze hermeneutyzującymi?! Takich niekonsekwencji jest niestety wiĊcej.

7 Na przykład „zastĊpczo uĪywa siĊ niekiedy okreĞlenia «dane jakoĞciowe» dla wyników

wyra-Īonych na skali nominalnej i porządkowej” (s. 9) – co ma znaczyü w tym kontekĞcie okreĞlenie „zastĊpczo”? Czy chodzi tylko o synonimicznoĞü? Swoją drogą jest to chyba jedyne sensowne uĪycie wyraĪenia „dane jakoĞciowe” (por. teĪ Silverman, 2007, 2008; Rost, 2008).

(5)

chodzi – racjonalnoĞci, logicznej konsekwencji itp.? Są one wszakĪe zajadle kontestowane przez hermeneutyzujących interpretywistów8, np.

StraĞ-Romanow-ska z nieukrywaną dezaprobatą pisze, Īe „za naukowe uznają oni [pozytywi-styczni dogmatycy] wyłącznie zdania logiczne i empiryczne, które dają siĊ wery-fikowaü i które ostatecznie mają słuĪyü kontroli”9 (2000, s. 10). Badaczki

femini-styczne m.in. dlatego opowiadają siĊ za „podejĞciem jakoĞciowym”, gdyĪ uwa-Īają klasyczną logikĊ za... wynalazek mĊskich umysłów, nieuwzglĊdniający spe-cyfiki doĞwiadczania Ğwiata przez kobiety i uniemoĪliwiający zrozumienie tego doĞwiadczenia...

Paluchowskiemu nie chodzi chyba w tych „ponadparadygmatycznych wymo-gach” o poczucie oczywistoĞci czy zdrowy rozsądek? To pierwsze widnieje bo-wiem na sztandarach „jakoĞciowców” jako jeden z ich znaków rozpoznawczych („ostateczne kryterium [prawdy] stanowi oczywistoĞü sensu10” –

StraĞ-Romanow-ska, 1997, s. 152), zaĞ ten drugi zazwyczaj jest akurat przeciwstawiany wiedzy naukowej (por. choüby BrzeziĔski, Zakrzewska, 2008, s. 178-189).

Wbrew chyba swoim intencjom Autor nie zachowuje przeto bezstronnoĞci, jako Īe w konkluzji w istocie opowiada siĊ za „scjentystycznym pozytywizmem”. Zaiste chwała mu za to, tylko dlaczego brakło odwagi, by to otwarcie wyznaü? Wszak zdaniem postpozytywistów zgoła nieprawdą jest, Īe „działania ludzkie [czyli obiektywny przedmiot poznania psychologii – Z. S.] istnieją niezaleĪnie od dowolnego sposobu ich badania” (s. 14). Sam Paluchowski parĊ stron wczeĞniej konstatuje przecieĪ, Īe „przyjmują oni [zwolennicy postpozytywizmu], iĪ bada-nie rzeczywistoĞci jest jednoczeĞbada-nie wpływabada-niem na nią i odrzucają załoĪebada-nie o rzeczywistoĞci jako niezaleĪnym od aktorów i obserwatora układzie odniesie-nia. [...]. Zwracają uwagĊ na to, Īe badana rzeczywistoĞü nie «istnieje», ale jest «tworzona» psychologicznie (subiektywnie) i społecznie” (s. 14).

Krótko mówiąc, badania iloĞciowe vs jakoĞciowe to nie jest Īaden spór meto-dologiczny, spór koncepcji czy spór miĊdzy paradygmatami. To spór pozorny! Nie istnieją bowiem po prostu Īadne „badania jakoĞciowe”, metodologicznie od-rĊbne i konkurencyjne wobec „badaĔ iloĞciowych”. Natomiast „badania iloĞcio-we” to zwyczajnie wypróbowany i doĞü skuteczny sposób na naukowe poznawa-nie „jakoĞci” otaczającego nas Ğwiata – wszakĪe wynik iloĞciowy zawsze trzeba w koĔcu zinterpretowaü – jakoĞciowo (!). I w fizyce, i w psychologii. W efekcie



8 I innych „naukowców metodologicznie poprawnych inaczej”.

9 Inna rzecz, Īe dokładniejsza analiza tej wypowiedzi skądinąd wskazuje na to, iĪ jej autorka

faktycznie czuje siĊ jakby trochĊ niepewnie na gruncie logicznej teorii jĊzyka...

(6)

rzekomy „metodologiczny paradygmat badaĔ jakoĞciowych” okazuje siĊ w isto-cie drogą na skróty – sprytnym sposobem na wygodne i bezstresowe pozorowanie uprawiania nauki.

Takie pseudoproblemy metodologiczne jedynie oĞmieszają psychologiĊ. A ko-lejne punkty gromadzą „neuroentuzjaĞci”11...

BIBLIOGRAFIA

BrzeziĔski, J., Zakrzewska, M. (2008). Metodologia. Podstawy metodologiczne i statystyczne prowadzenia badaĔ naukowych w psychologii. W: J. Strelau, D. DoliĔski (red.), Psychologia.

Podr cznik akademicki (t. 1, s. 175-302). GdaĔsk: GWP.

Klawiter, A. (1989). Trzy postawy wobec nauki – uczestnik, rozumiejący obserwator, badacz. W: J. BrzeziĔski, K. Łastowski (red.), Filozoficzne i metodologiczne podstawy teorii naukowych (s. 11-28). Warszawa–PoznaĔ: PWN. „PoznaĔskie Studia z Filozofii Nauki”, z. 11.

Mika, S. (2004). Oj, ciĊĪko, ciĊĪko byü psychologiem... W: J. BrzeziĔski, M. Toeplitz-Winiewska (red.), Etyczne dylematy psychologii (s. 158-175). Warszawa: Wydawnictwo SWPS Academica. Rost, J. (2008). Analiza danych empirycznych – aktualne pytania i rozwaĪania. W: R. Stachowski, W. Zeidler (red.), Opisowa metodologia bada# psychologicznych. Studia i przykłady (s. 12-26). Warszawa: Visja Press & IT.

Rubacha, K. (2008). Metodologia bada# nad edukacj$. Warszawa: Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne.

Silverman, D. (2007). Interpretacja danych jako%ciowych. Metody analizy rozmowy, tekstu i

interak-cji. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Silverman, D. (2008). Prowadzenie bada# jako%ciowych. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN. Spendel, Z. (2006). Herme(neu)tyzacja psychologii. Nauka, 3, 55-77.

StraĞ-Romanowska, M. (1997). Hermeneutyka w psychologicznych badaniach jakoĞciowych. W: A. Gałdowa (red.), Hermeneutyka a psychologia (s. 143-156). Kraków: Wydawnictwo UJ. StraĞ-Romanowska, M. (2000). Słowo wstĊpne. W: M. StraĞ-Romanowska (red.), Metody

jako-%ciowe w psychologii współczesnej (s. 7-11). Wrocław: Wydawnictwo UWr.

Winstanley, J. (2008). Klucz do psychologii. Najwa!niejsze teorie, poj cia, postaci. Warszawa: Wy-dawnictwo Naukowe PWN.



Cytaty

Powiązane dokumenty

3 Kozłowski Dariusz, O pięknie architektury (współczesnej), in: Pre- tekst, Zeszyty Katedry Architektury Mieszkaniowej nr 3, published by IPA, Politechnika Krakowska, Cracow,

pokazują, jak często szpitale z poszczególnych grup (publiczne, non profit, prywatne) osiągają wskaźniki jakościowe na poziomie referencyjnym określonym przez BQS. Na

Jeden z jego ówczesnych kolegów, Egbert Lammers, pierwsze publiczne sukcesy Kiesingera tłumaczył „doskonałą retoryką, darem przewodzenia młodszym oraz jego już

Ocena funkcjonowania polskiego sektora bankowego mo Īe zostaü przeprowadzona z wykorzystaniem wielu metod. Mo Īna stwierdziü, iĪ obecnie jedną z popularniej- szych jest analiza

Zdecydowanie rzadziej pojawiają siĊ innowacje radykalne (radical), których przykáadem mogą byü páatnoĞci mobilne oraz on-line. Warto podkreĞliü, Īe z uwagi na specyfikĊ

WdroĪenie reguá pomocy paĔstwa w zakresie pomocy kryzysowej dla sektora finansowego miaáo na celu ograniczenie do minimum zakáócenia konkurencji na rynku wewnĊtrznym.

Warte podkreĞlenie jest znaczenie spoáecznej odpowiedzialnoĞci biznesu w charakterze zobowiązania do wspóáistnienia wymiaru ekonomicznego, finansowego i obywatelskiego

Nigdy niczego nie zostawiał na ostatnią chwilę, nawet jak był ciężko chory. Zresztą, przez całe te lata pracy w Gazecie był