• Nie Znaleziono Wyników

O "czarnej" i "białej" legendzie napoleońskiej w powieści "Warunek" Eustachego Rylskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O "czarnej" i "białej" legendzie napoleońskiej w powieści "Warunek" Eustachego Rylskiego"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

O "czarnej" i "białej" legendzie

napoleońskiej w powieści "Warunek"

Eustachego Rylskiego

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 13, 227-236

(2)

TIAPIS

Seria XIII 2007

Lech Giemza

O „czarnej” i „białej” legendzie napoleońskiej

w powieści Warunek Eustachego Rylskiego

1. Wstęp

P

owyższy tytuł m ógłby sugerow ać, że zam iarem autora będzie odczytanie Warunku

jak o opow ieści o dw ócli wielkich mitach w spółobecnych w narracji o naszej X I X - wiecznej historii, a które w^ dziele Rylskiego uosabiają dwaj antagoniści — porucznik Sem en H oszow ski i kapitan Andrzej Rangułt. Je st to je d n ak zaledwie półprawda, gdyż ani nie zam ierzam dow odzić, że pow ieść Wanutek to przede w szystkim rozrachunek z naszą pam ięcią historyczną, ani też traktować utw oru jak o pretekstu do ukazania genezy tych dw u legend. Interesuje m nie raczej splot dwóch narracji historycznych, icli w zajem ne oddziaływanie, ścieranie się, w reszcie — dopełnianie.

N ależy zaznaczyć ju ż we w stępie, że reakcje krytyki na pojaw ienie się książki były nie tylko skrajnie różne w ocenie w artości, ale rów nież zasadniczo odbiegały od siebie w próbie uchw ycenia dom inant gatunkow ych i w skazania tradycji literackiej, którą

Rylski m iałby kontynuow ać. Z dan iem M arka R adziw ona, autor zaproponow ał

[ ...] w izję historii konkurencyjną w obec np. w izji Sienkiew iczow skiej. Przede w szyst­ kim bohaterow ie R ylskiego nie tw orzą historii, nie wpływają na je j bieg, ale je j ulega­ j ą ” 1. Ale ju ż dla Łukasza M arcińczaka Warunek to „pow ieść z gruntu anachroniczna,

z bohateram i jaw n ie Sienkiew iczow skim i”2. Z aś dla D ariusza N ow ackiego to „tak na­ praw dę utwór, który świetnie udaje klasyczną pow ieść historyczną”3. Podobnie M a ­

1 M . R adziw on, Eustachy Rylski, „Warunek", „G azeta W yborcza” 2 VI 2006, s. 19.

2 Ł. Marcmczak. „Szpotawa panna" i napoleońskie komplikacji', „Akcent” nr 4 (106), 2006, s. 150-153, s. 151. 3 D . N ow ack i, Dezerterzy cesarza, „G azeta W yborcza” , 24 X 2005, s. 15.

(3)

ria Jcn ty s dopatruje się tu „pasjonującej i uniw ersalnej, przy historycznym sztafażu, powies'ci”4.

N ie zam ierzam prow adzić ukrytej polem iki z żadną z przywołanych opinii. Ważne je st, m oim zdaniem , wynikające z nich pytanie, o sens przyjętej w pow ieści konwencji

historycznej. W jak iejś m ierze odpow iedzi udzielił zresztą sam autor:

M oja literatura dzieje się poza czasem , a więc i poza historią. Byłbym straszliw ym m egalom anem , gdybym pow iedział, że piszę książki Histo­ ryczne, ponieważ ani specjalnie nie znam historii, ani je j nie szanuję. O d ­ czuw am w obec historii ja k o nauki pewną pogardę3.

Skoro je d n ak sam autor um ieszcza akcję swojej pow ieści w początkach X I X w ieku, w prow adza postaci doskonale znane z podręczników historycznych, a Wielka H istoria nie pozostaje bez znaczenia dla losów głównych bohaterów, to m am y prawo zapytać, czem u ta gra z konwencją ma służyć.

M o im zdaniem , nawet pom im o jaw nej intencji autorskiej, dzieło R ylskiego p ro ­ w okuje pytania o sposób kształtowania się św iadom ości historycznej, o w spółobecność m itu i faktu ja k o stałycli kom ponentów historii, w reszcie o je j sens i w pływ na losy jedn ostk i. Innym i słowy, je śli nawet historia w tej pow ieści je st tylko pew nego rodzaju ramą m odalną, to jed n ak ramą znaczącą. U m ieszczen ie akcji w czasach napoleońskich trudno odczytywać jedynie w kategoriach „paktu z czytelnikiem ” , próby porozum ienia poprzez konwencję.

N a takie odczytanie książki pozwala przede w szystkim kreacja dw óch głównych bohaterów. O bdarzeni raczej typową św iadom ością historyczną, rzuceni w w ir dzie­ jow ych wydarzeń, reprezentują przeciwstawaie racje historyczne, a rów nocześnie

są zm uszeni, by znaleźć ję zy k porozum ienia.

2. Warunek — powieść o historii jako Fatum

Plan ideowy powieści spójnie łączy się w je d n ą całość z planem fabularnym . M am na myśli prosty fakt, że z pozoru drobne zdarzenia nabierają tu głębszych sensów przez porządek, w jak im się pojawiają. Takim gestem je st na przykład podanie chustki H o ­ szow skiem u przez Rangułta przy pierw szym spotkaniu. T ę sam ą chustkę H oszow ski odda kapitanowi ju ż w trakcie ucieczki.

Przytoczm y dla porządku najw ażniejsze wydarzenia. W trakcie m arszu W ielkiej Ar­ mii na M oskw ę, w okolicach Arancewa, kapitan Andrzej R angułt ze sw oim oddziałem w' trakcie patrolu znajduje w yczerpanego porucznika Sem ena H oszow skiego w iozące­

4 M . Jen tys, lYartinek równości, „T w órczość’’ nr 3 (724), 2006, s. 119-122, s. 120.

(4)

go listy do sztabu. R angult je st uosobieniem m itu o szaleńczo odważnej polskiej kawa­ lerii, a także ulubieńcem Cesarza. I loszow ski stanowi je g o przeciw ieństw o — nikom u nieznany syn popa, który w ojnę uważa za dopust boży, choć rów nocześnie zam ierza się dzięki niej dorobić. Losy tych dw u będą od tej spory splatać się w jedn o.

O d początku narasta m iędzy nimi w zajem na niechęć. „Więc dzieliło ich nawet to, co pow inno łączyć. To, co m usiało dzielić, f ... ] uczyniło ich sobie obcym i, nim zdążyli się poznać. [...] Ta sam a armia, dwa różne światy” . Szybko też dochodzi do pojedynku, który ostatecznie nie zostaje rozstrzygnięty, je d n a k bohaterowie zm uszeni są do uciecz­ ki i sam otnej wędrówki przez lodową pustynię aż na Ż m udź, antycypując niejako losy W ielkiej Arm ii. W dom u Rangułta (N ekla) rozgrywa się druga część dram atu. Kolejno: pow rót Rangułtow ej kom panii, próba pow ieszenia przez nią H oszow skiego, ocalenie z rąk kapitana, a teraz ju ż przyjaciela, w reszcie śm ierć Rangułta i m ezalians H o szo w ­ skiego z R angułtow ą siostrą dopełniają całości fabuły.

H istoria w powieści pokazana je st jak o ciążące nad bohateram i Fatum. N ie mają na nią żadnego wpływu. Sym bolem nieuniknionych wyroków losu, a zarazem zapow ie­ dzią zbliżających się wydarzeń, je st gra w kości, którą I loszow ski wygrywa z R anguł- tem w brew w szelkiem u praw dopodobieństw u, a także w brew oczekiw aniom samych grających oraz towarzyszy broni kapitana. C h o ć bohaterom udaje się uciec, to w N ekli, m ajątku rodow ym Rangułta, śm ierć znajdzie i on sam , ije g o kom pani. O tym, że je ste ­ śm y bezsilni w obec w yroków historii, przekonuje czytelnika rów nież narrator: „ [ ...] łagodne, równe, niepokalanie białe, m ijające horyzont w zniesienia to byl ich los. A losu się nie om in ie” (s. 166). W innym m iejscu kwituje zaś niefortunny strzał Rangułta: „Stało się tak, ja k stać się m iało” (s. 35).

Sądzę, że historyczny wym iar powieści doskonale oddaje opinia Jerzego Jarzębskie- go, któiy widzi w Rylskim kontynuatora stylu historycznej prozy Terleckiego. W obu wypadkach historia ukazywana je st in statu nasccn di(\ kiedy jeszcze nie w idzim y bez­ pośrednich skutków opisywanych wydarzeń. N arrator pozbaw iony je st szerszej w ie­ dzy historycznej, a motywacje bohaterów u obu pisarzy nie zawsze zostają przed nami w pełni odkryte. N ie ma chyba przypadku i w tym, że również Terlecki nie chciał uchodzić za pow ieściopisarza historycznego. U w ażał, że Historia w je g o utworach je s t kostium em dla spraw aktualnych.

Rylski skąpi czytelnikowi faktów historycznych, potrzebnych tu o tyle, by zorien­ tować się w czasie i m iejscu akcji. N apoleon pojawia się w kilku krótkich retrospek­ tywach, za każdym razem w bezpośrednim związku z Rangułtem . N ie m am y więc m ożliw ości obserw acji C esarza-człow ieka, poznajem y jedynie C esarza-legendę, w i­ dzianego poprzez pryzm at mało obiektywnych ocen towarzyszących m u żołnierzy.

'* N a tę cechę twórczości Władysława Terleckiego zwraca uwagę Bogdan Rogatko. Zob.: B. Rogatko, Testa­

ment na nowe czasy. Władysław Terlecki i jego dzido w pamięci kiytyków, „Dekada Literacka" nr 5, 2006, s. 5-9.

(5)

Więcej tu za to obserwacji obyczajowych i scenek rodzajowych, odzwierciedlających panujące ówcześnie stosunki. Równocześnie autor decyduje się na „wewnętrzną perspek­ tywę” w opisie wydarzeń, to znaczy na spojrzenie na historię wyłącznie oczami w spółczes­ nych. Dwaj główni bohaterowie błędnie oceniają przyczyny kłębiących się nad M oskw ą dymów. N ie wiedzą, bo nie m ogą wiedzieć, że miasto płonie z rozkazu cara, a nie Cesarza. C o więcej, taką wiedzą nie dzieli się z nami również narrator, chociaż niektóre je g o stwier­ dzenia pozwalają przypuszczać, że ją ma. N ajw ażniejsze w powieści je st to, co dzieje się pom iędzy H oszow skim i Rangułtem , i to pom iędzy tymi dwoma, biegunow o skonstruo­ wanymi postaciami, decyduje się ostateczny kształt Historii w Wamnkn.

Książka Rylskiego zdaje się dość dobrze wpisywać w nowy m odel prozy historycz­ nej. Polegałby on, z grubsza rzecz ujm ując, na zerwaniu z literaturą, która rekonstruuje/ konstruuje pewną wizję historii. „M ło da” literatura (m am na myśli dzieła literackie p o ­ wstałe po 1989 roku) rezygnuje z poznania historycznego na rzecz doznania historii.7

3. Hoszowski i Rangułt — dwie narracje o historii

H istoria w Warunku nie sprow adza się do realiów epoki napoleońskiej, ukazania w ojny oczam i je j uczestników, czy narracji reprezentującej „św iadom ość w ew nętrzną” . Składa się na nią również interpretacja w ydarzeń historycznych prow adzona z perspek­ tywy obu bohaterów. Z a każdym razem , kiedy ich opinie dochodzą do głosu, okazują się racjami cząstkow ym i, w ażnym i o tyle, o ile m otyw ują dalsze postępow anie.

Początkiem konfliktu pom iędzy H oszow skim i R angułtem , który doprow adza ostatecznie do decyzji o pojedynku, je st ostra w ym iana zdań odsłaniająca istotne róż­ nice w ocenie postaci N apoleon a i je g o roli w naszych dziejach. Każda z tych opinii ogniskuje najw ażniejsze elem enty legendy napoleońskiej, odsłaniając je j bardziej e m o ­ cjonalne niż racjonalne przesłanki. Początek sporu daje H oszow ski stw ierdzeniem :

N ie w idzę przyczyny, bym miał kontentow ać toastem dyktatora, którem u nie od dzisiaj zarzucam próżność, egoizm i niepoham ow aną pychę. Kam

-P rob lem em tym zajm uje się w sw oich pracach H anna G osk. W pracy Zam iast końca historii stw ierdza: „Sp o só b nasycenia w spółczesnej prozy odniesieniam i historycznym i zdaje się dobrze korespondow ać z koncepcją m gław icy tekstu w yłożoną przez W ojciecha Kalagę, bow iem o p o w i e ś ć z w a n a H i ­ s t o r i ą n a b r a ł a c e c h z m i e n i a j ą c e j s i ę i p o z o s t a j ą c e j n i e u s t a n n i e w r u ­ c h u k o n d e n s a c j i / r o z p r o s z e n i a z n a c z ą c y c h r e l a c j i w s f e r z e s e m i o t y c z - n ej [podkr.: H . G .]. la k rozum iana opow ieść daje się w ychw ycić jed y n ie «jako kontur rozm yw ający się w ogólnej przestrzeni tekstualności». Je st tez przydatna jako zbiór kategorii tw orzących ram ę p o ­ jęciow ą, system określeń, funkcjonujących apriorycznie, gdy próbuje się nadać kształt dośw iadczeniu (h istorycznem u), które bez tego nie w ydobyłoby się ze stadium «m gław icy», m iazgi zd arzen iow ej” — H . G osk , Inna historia, w: eadem , Zam iast końca historii. Rozumienie oraz prezentacja procesu histotycznego

(6)

pania, w której bierzem y udział, je st tego najlepszym przykładem . N ie za­ m ierzam podzielać egzaltacji panów szwoleżerów, nawet jeżeli wypływa z najszlachetniejszych porywów (s. 26).

Z w róćm y uwagę na trzy elem enty tej w ypow iedzi: bezw zględna ocena postaci C e sa ­ rza idzie w parze z trzeźwym spojrzeniem na tzw7. wyprawę m oskiew ską, a rów nocześ­ nie uderza w tych, którzy ślepo ufają N apoleonow i. Słow o „egzaltacja” , ja k m ożem y dom niem yw ać, je st tutaj, ze w zględu na kurtuazję podszytą drwiną, najlżejszym z epi­ tetów. M am y więc do czynienia z postawą zracjonalizowaną, której nie m ożna o d ­ m ów ić pewnej słuszności. C o je d n ak je st tutaj w ażniejsze, to że postawa rozm ów cy podszyta je st kom pleksem niższości (stąd m anifestow any dystans w obec „egzaltacji pa­ nów szw oleżerów ”), połączona z postawą dużej rezerwy w obec politycznych m rzonek. H oszow ski je st człow iekiem rozczarow anym życiem. „Em ocje obchodziły go coraz w iększym lukiem , aż zniknęły z pola widzenia. O duczył się w zasadzie sm utków i ra­ dości. U znał, że tak będzie łatw iej” . To typ sclf-madc mana, który nie liczy na uśm iechy Fortuny i zdaje się wyłącznie na własne siły. Je g o jedyn ym m arzeniem je st zdobycie kwoty pieniędzy wystarczającej na utrzym ywanie się z procentów w Paryżu, studiow a­ nie arytmetyki i odw iedzanie paryskich kafejek. W szystkie te cechy pozwalają w nim upatrywać przedstaw iciela ośw ieceniow ej wiary w historię jak o procesu z gruntu m e- chanistycznego, niepozostaw iąjącego m iejsca na szlachetne porywy, czy decydującą rolę charyzmatycznych jednostek.

O dpow iedź szw oleżerów m usi być gniewna, bo sam i tworzą „żołnierską legendę” N apoleon a i są też je j częścią składową. W ypowiedź porucznika uderza w ich dum ę i honor, ale też podważa sens ich egzystencji. D latego Rudzki odpow iada ju ż w zupeł­ nie innym tonie:

— A czarta tam ... — wychrypiał Rudzki. — C esarz! O sw obodziciel! Wy­ zwoliciel! N aro d u zbawca, Polski, m ów ię... ojczyzny naszej um iłow a­ n e j... to co? C o , pytam?

D la Rudzkiego, tak jak dla Rangułta, m iejsce Polaków je st przy C esarzu. Ich poglą­ dy organizują się z pow odzeniem w m esjańską form ułę liistoriozofii, która nie pozwala poddaw ać w w ątpliw ość przyszłych losów Wielkiej Armii. Są w sam ym centrum tego m itu, który jedn ak, ja k się okazuje, stw orzony został na potrzeby propagandowe. D o ­ w iadujem y się o tym z rozm ow y I Ioszow skiego z przełożonym Rangułta, generałem Lam ontem :

R angułt to sym bol Wielkiej Arm ii, je j legenda, a armia bez legendy istnieć nie m oże. Był z nią w szędzie. [...] To pokrzepia i wynosi do celów, zda­ w ałoby się, niem ożliwych do spełnienia, rzeczy nieosiągalnych. Rangułt to sym bol i legenda (s. 46).

(7)

Legenda Rangułta, szaleńczo odw ażnego szw oleżera, okazuje się je d n a k przy bliż­ szym poznaniu m ocno naciągana, a narrator w toku opow ieści odsłania kolejne niewy­ godne fakty. M iędzy innym i pobyt w Arancewie, daleko od sam ego C esarza, okazuje się konsekw encją bezczelnej odzywki kapitana do N apoleona.

J u ż z sam ej k o n stru k cji ob u an tago n istó w — H o sz o w sk ie g o i R an g u łta — w y­ nika dziw na zależno ść: p o stę p o w an ie po ru czn ik a, cała je g o filo zo fia życiow a, o p ie ­ ra się na rezygnacji z m arzeń , w ielk ich , poryw ających idei. P o p rzestaje na m ałym , b ierze z życia tyle, ile zn ajd u je w zasięgu ręki. R an gu łt przeciw n ie — nie k alk u ­ luje, w ierzy ślep o we w łasną szczęśliw ą gw iazdę, w żadny m w ypadku nie zakłada porażki. Te dw a św iaty zostają p od d an e k o n fro n tacji, a n astępn ie m u szą zn aleźć ję z y k p o ro zu m ie n ia, by w ykorzystać daną sobie szan sę. C o też o stateczn ie się u d a ­ je . „D o cie ra li się z każdą go d zin ą, bo nie m ieli in n ego w yjścia, ja k to w op re sji,

ch oć na razie nic je j nie zap o w iad ało ” (s. 115). R ów n o cze śn ie sk o n fro n to w an e zostają dw a różn e św iato p o gląd y h istory czn e, zdaw ałob y się, n iem o żliw e do p o ­ g od zen ia.

D otychczasow e ustalenia idą w parze z rozróżnieniam i poczynionym i przez M a ­ rię Jan io n, która drobiazgow o prześledziła dzieje m itu N apoleon a w ośw ieceniow ej i rom antycznej literaturze polskiej. Szukając spoiw a dla pow szechnej fascynacji o so b o ­ w ością cesarza, zwraca uwagę na to, ze

sam otny geniusz zm ieniający m apę świata to upajający mit w szech m oc­ nego indyw idualizm u, a także optym istyczny i demokratyczny, burżua- zyjny i ludowy jedn ocześnie m it w ielkiego aw ansu8.

W tej perspektywie łatwiej zrozum ieć awersję H oszow skiego podyktow aną p o ­ czuciem własnej m ałości i m iałkości własnych planów, które, nawet jeżeli realne, zbyt am bitne nie są. R ów nocześnie porywy R angułta zyskują w osobie N apoleon a głębszą, historiozoficzną i patriotyczną motywację. To oczywiste. W tych dw u postaciach in­ tryguje je d n ak co innego. Skoro zdawało się dzielić ich w szystko, co doprow adziło do ich ostatecznego porozum ienia?

4. Ile historii?

I Iistoria je st oczywiście jed n a; jeżeli ro zu m iem y ją obiektywnie jak o w iedzę o prze­ szłości, daną nam w faktach historycznych. W spółcześnie ten obiektyw izm je st jed n ak częstokroć podważany. Ja k zauważa H anna G osk:

s M . Ja n io n , Bohaterowie historii — bohaterowie romantycznego mitu osobowego, w: eadem , Romantyzm i hi­

(8)

O „czarn ej” i „białej” legendzie napoleońskiej w pow ieści llartinek E ustach ego Rylskiego 233

W ypada się zgodzie, że dzisiaj pojęcie „h isto ria” m niej kojarzy się z cią­ giem rzeczyw istych zdarzeń, a bardziej z odm ianam i dysku rsu i fab u ­ laryzacji4.

Przem ianom tym patronują takie nazwiska, ja k Paul Ricoeur, H ayden White, a tak­ że Jerzy Topolski na gruncie polskiej historiografii. W hite, dla przykładu, zauważa

Tym, co leży u podstaw dyskursu historycznego w7 kulturze Z achodu, je st pragnienie odkrycia w przeszłości formy, o której istnieniu świadczą ju ż tylko góry fragm entów i szczątków 10.

W tym ujęciu historia okazuje się ju ż bardziej konstrukcją niż rekonstrukcją, 11 któ­ rej podstaw leży subiektywne spojrzenie na wydarzenia z przeszłości. Pracę historyka White o k reślajak o bliższą literaturze niż n au ce".

N a podobnych zasadach zdaje się funkcjonow ać historia w naszej pow ieści; każdy z bohaterów m a je j własną w ersję, i poniekąd każdem u z nich trudno odm ów ić racji. D la H oszow skiego N apoleon pozostanie despotą, Rangułt z pow odzeniem m oże b ro ­ nić swej wiary w C esarza-zbaw cę narodów. Każdy z nich ma własną opow ieść, na którą składają się nie tylko fakty, ale własne życiowe dośw iadczenia, kompleksy, pragnienia. Podjęta przez nich ucieczka okazuje się jed n ak dla obu „sytuacją graniczną” , zm usza­ jącą do wielu przew artościow ań. R angułt z oporam i przyjm uje do w iadom ości fakt, że być m oże daw no nikt icli (a tak naprawdę je g o — ulubieńca Cesarza) nie szuka, a trzeźwa ocena sytuacji H oszow skiego uderza bezpośrednio w je g o poczucie własnej wartości:

W ielka A rm ia stanęła 11 w rót stolicy carów. Bonaparte, je g o m arszałko­ wie, nasz książę, a nawet Lam ont, m ają teraz w azniejsze rzeczy na gło­ wie, niż szukanie dw óch zbiegów. [ ...] G odn y pożałow ania incydent, jak i m iał m iejsce w rześniow ej nocy na przedpolach M oskw y w gwardyj- skim , przyznaję, szw adronie, pójdzie w zapom nienie szybciej, niż pan sobie im aginuje (s. 122).

T ę w ersję potwierdzą później towarzysze Rangułta, ju z w m om encie spotkania w N ekli. Jed n ak sam kapitan przyznaje się przed sobą do kapitulacji dużo w cześniej, w trakcie w yczerpującej, ale też w ew nętrznie oczyszczającej, wędrówki:

'' H . G osk , Zmiany w rozumieniu oraz prezentacji, w: eadem , Zamiast końca historii, s. 14.

10 H. W hite, Kosmos, chaos i następstwo w przedstawieniu historiograficznym, tl. P Am broży, w: Pamięć, etyka

i historia. Auglo-ameiykańska teoria historiografii lat dziewięćdziesiątych (Antologia przekładów), red. E. D o ­

m ańska, Poznań 2006, s. 85.

11 N a ten tem at zob.: „Pisaćhistorię, z którą można żyć”, z H. W liitem rozm aw ia S. Sierakow ski, „Krytyka Polityczna” nr 7/8, 2005, s. 227-233.

(9)

Kończ poruczniku [...] Je śli m iałeś coś udow odnić szw oleżerom gwar­ dii, [...] to udow odniłeś. Szw oleżer R angułt je s t przekonany, bohater R angułt upokorzony, hrabia R angułt spospolitow any, R angułt duch za­ bity (s. 159).

Ale i H oszow ski dochodzi w sw oim życiu do m om entu, kiedy czuje się zm u szo ­ ny przez okoliczności do przew artościow ania dotychczasow ych poglądów. Po śm ierci Rangułta, kiedy je st ju ż związany em ocjonalnie z je g o siostrą Anną i m ógłby z p ow o­ dzeniem grać rolę pana na w łościach, wybiera je d n ak zaskakująco inną drogę: pow rót do armii. Jeszcze bardziej zaskakujące są je d n ak m otyw y tej decyzji:

Je śli wróci z korpusu do N ekli, a gdzież m iałby w rócić, to ja k o strażnik dobrej pam ięci o kapitanie Rangułcie, strażn ik jeg o legendy (s. 248).

Sform ułow anie „strażnik legendy” będzie odtąd określało tożsam ość porucznika, tak sam nazywa siebie w m yślach i tak przedstaw ia się przygodnie spotkanej w karczm ie szlachcie. H oszow ski chce stać na straży pam ięci po Rangułcie, ale rów nocześnie nie­ jak o kontynuow ać je g o biografię, gdyż w planach ma zdobycie Legii ITonorow ej. Swój

projekt spełniania funkcji „strażnika legendy” tłum aczy przed sam ym sobą: G dzież R zeczpospolita znajdzie bezstronniejszego strażnika dla sw ego m itu? Kto nieuchronniej wyłączy mit z republikańskiego pogaństwa, zręczniej wyłuska z litewskiej m roczności, paradniej postawi obok naj­ znakom itszych rycerzy, najjaśnijeszych świateł wielkiej R zeczpospolitej? [... ] N ie dezerter wraca więc do pokonanej armii, lecz sędzia. N ie oficer, który podda się spraw iedliw ości, ale ten, kto ją wymierzy. N ie wieczny aplikant, tylko ostateczny depozytariusz (s. 252-253).

O k azu je się w ięc, że dla H o sz o w sk ie g o historia je s t rodzajem G o m b ro w ic zo w - skiej Formy, w której ostateczn ie się od n ajd u je , będąc do tej pory „człow iek iem bez w łaściw o ści” . Inaczej, ja k sam stw ierdza, byłby tylko „p ó ło b y w ate le m ” , „ćw ierć- zie m ia n in e m ” , „utajonym d e ze rte re m ” , „psem w b u d z ie ” , „p sem bez b u d y ” , „na końcu p u stk ą” (s. 249). Tak ja k w cześn iej R an gu łt skorzystał na p rz e m y śln o ­ ści H o szo w sk ieg o , tak teraz tem u o statn iem u przysłużyła się R an gu łto w a sława. Ich biografie — zdaw ałoby się, że tak odległe od siebie — okazały się w zajem n y m u zu p ełn ien iem .

R ów nież dwa różne spojrzenia na historię okazują się tutaj kom plem entarne. „Wielka idea” i „chłodna kalkulacja” , ja k w skrócie m ożna by je określić, w zajem nie się w arunkują. M yślę, że ku tej interpretacji odsyła nas też tytuł pow ieści. W je d ­ nej z rozm ów głównych bohaterów H oszow ski stw ierdza: „W szystko je st rów na­ niem . Trzeba spełnić w aru n ek” (s. 160). Ta m atem atyczna m etafora pozw ala w idzieć w dw ócli w skazanych projektach historycznych dwie dane, które dopełniają

(10)

racliun-O „czarn ej” i „białej" legendzie napoleońskiej w pow ieści Warnnck E ustach ego R ylskiego 235

ku. Tym sam ym historia zostaje tu przedstaw iona ja k o je d n a spójna całość, jakkolw iek oparta na antytezach.

D opełnieniem tego obrazu niech będzie postaw ienie kwestii m iejsca sam ego N a ­ poleona w powieści. Je st on tu prawie nieobecny, pozostaje jedynie punktem odniesie­ nia dla postaw i decyzji dw óch głównych postaci. G arść inform acji o nim zyskujem y głównie dzięki w spom nieniom Rangułta:

Bezkres zaczął się za D źw iną, tam cesarz wpadał na przem ian w złość i histerię. W szyscy go zawodzili, w szyscy byli winni (s. 126).

C esarz chciał rewii w M oskw ie. M iałem brać w niej udział (s. 124). I w tedy właśnie f ... ] idzie pysznie w pow ściągliw ym galopie skośna preto­ ria, z nikczem nym , a m im o to w yniosłym ja k historia cezarem (s. 125).

M yślę, że ostatni cytat doskonale puentuje całość, odsłaniając równocześnie prawdziwe znaczenie N apoleona w powieści. Je st on znakiem historii, figurą pars pro toto. Pozostaje równie nieodgadniony, „nikczemny” i jednocześnie „wyniosły”, a przede wszystkim pod­ dający się różnym interpretacjom. W jednej z ostatnich scen powieści bohaterowie będą zastanawiać się, czy Cesarz ostatecznie zginął, czy też zdradził i uciekł. Każda z odpow ie­ dzi pozostanie wypadkową ich niespełnionych nadziei, doświadczeń, życiowych planów. Będzie ich wersją historii, która toczy się dalej własnym nieodgadnionym torem.

5. Wnioski

C zy zatem Rylski w swej pow ieści dąży do kom prom itacji historii — narracji o przeszłości? M yślę, że bardziej upraw om ocnione byłoby stw ierdzenie, że pokazuje ograniczoność sądów historycznych w obec historii istniejącej obiektywnie, poza „siat­ ką poznaw czą” naszych przekonań i dośw iadczeń. Być m oże nie jesteśm y w stanie dotrzeć do pełnej wiedzy historycznej, nie znaczy to jednak, że ona nie istnieje.

Dodajm y, że tak rozum iana historia uzyskuje w tekście swoją m etaforyczną repre­ zentację. Je st nią lodow a przestrzeń, którą pokonują dzięki swej determ inacji bohate­ rowie. Zyskuje ona w alor historyczności z kilku pow odów :

— je st areną m inionych wydarzeń (o czym przypom inają napotkani po drodze, zamarznięci N eapolitańczycy);

— je st też zapowiedzią tego, co dopiero ma się wydarzyć, a o czym o p o ­ w iedzą ju ż w N ekli towarzysze broni Rangułta;

— równocześnie jest ważnym czynnikiem tych zdarzeń, bo ostatecznie armia N apoleona przegrywa z nieprzyjaznym klimatem, nie z Rosjanam i.

(11)

Podobnie i historia, na co dzień pozostająca w tle naszych poczynań, uśw iadam ia swą obecność, gdy przychodzi się z nią zm ierzyć. W tym m om encie przychodzi nam też uznać, że je st to przede w szystkim obszar Tajemnicy, a nasze próby budow ania opow ieści o niej są jedynie próbą je j osw ojenia.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cassoni [20] określa proces równoległy jako dwie symetryczne interakcje między tera- peutą i klientem oraz między terapeutą i superwizorem. Według Cassoni [20] pojęcie

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

p rofesor Kantak w śród absolw entów seminarium duchow nego w Pińsku, gdzie spędził 13 lat swego p racow itego życia i gdzie pow stały jego najgłów niejsze

Trudno rozstrzygnąć czy tak otw arcie postaw ione propozycje le ­ gata były dla króla K azim ierza zaskoczeniem, czy też b rał je w rachubę już godząc się

WOJEWÓDZTWO

„W ięcej troski o maszyny Stoczni Rleniewskiej“ , wyjaśnia, że na ostatniej naradzie wytwórczej Omówio­.. no system przeprowadzania

Zapewnia to „miejsce w klubie europejskim”; nasi absolwenci studiów I czy II stopnia będą mieli ułatwione zadanie przy staraniu się o przyjęcie na kolejny stopień na

3 n tiefer ©erfammtung wirb junächft über Kinnabntc unb Sluögabe ^Rechnung gelegt unb eine ¡Deputation »on fünf SRitglirbern auö ber ©cfcllfcbaft gewählt, um