• Nie Znaleziono Wyników

Widok Antrobscena

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Antrobscena"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Jussi Parikka

Antrobscen(a)

*

I nie tylko zmuszono ziemię, by dawała plony — potrzebne pokarmy, ale wdarto się w jej wnętrze i wydobyto skarby, które ukrywała w mrokach Styksu — zaród przyszłych nieszczęść. Owidiusz, Metamorfozy1 Esej ten traktuje nie tylko o antropocenie, lecz także o antr-obscenie. Jest od-powiedzią na dyskusje o geologicznej podbudowie współczesnej kultury mediów  toczone przez ostatnie lata na gruncie sztuki mediów, teorii kulturowej i filozofii.  Pokrótce: pojęcie antropocenu podlegało licznym przemianom i wzbudzało kon-trowersje, ale ostatecznie, jak można sądzić, przyjęło się jego rozumienie jako  zbiorczej nazwy dla dotykających Ziemię skutków aktywności człowieka i jego  naukowo-technicznych  ambicji.  Jednocześnie  termin  ten  obejmuje  różnorakie  * Podstawa  przekładu:  J.  Parikka,  The Anthrobscene,  Minneapolis  2014,  Wprowadzenie

(s. 1–10) oraz rozdz. 2. An Ecology of Deep Time (s. 22–34). Tekst na licencji CC-BY-NC-SA 4.0.  Tytułowy anthrobscene — neologizm ukuty przez Parikkę poprzez złożenie wyrazów anthropos i obscene albo raczej anthropocene i obscene — sprawia pewne trudności przy próbach przełożenia  go na język polski. W tym skomplikowanym fonetycznie kalamburze „zaszyfrowane” są oczywiście  odniesienia zarówno do antropocenu jako nazwy nowej epoki geologicznej, jak i do diagnozy o jej  obscenicznym charakterze. Zgodnie ze słownikowymi definicjami, „obscena” (od łacińskiego ob-scenus) to inaczej rzeczy (słowa, motywy) sprośne, nieprzyzwoite, a także utwory o takiej tematyce  czy wydźwięku. W tym ostatnim sensie wyrażenie nabiera konotacji teatralnych, przywodząc na  myśl wydarzenia niegodne przedstawienia i dlatego dziejące się w zakulisowych mrokach, wstyd- liwie wyprowadzone „poza scenę”, co wydaje się bardzo dobrze oddawać zamysł Parikki, opisują-cego przecież niechętnie oglądane „podziemie” przemysłu medialnego. W polszczyźnie „obscena”  to słowo mające formę jedynie w liczbie mnogiej (zatem odmieniane: obscena, obscen, obscenami  itp.) i dlatego nierymujące się z antropocenem tak łatwo jak jego angielski odpowiednik. Chcąc  zasygnalizować w polskojęzycznym tytule aluzje do obu członów neologizmu Parikki, proponu-jemy tłumaczenie: antrobscen(a). W samym tekście jednak pomijamy ten kłopotliwy nawias i aby  nie nastręczać problemów fleksyjnych, stosujemy konsekwentnie wyraz „antrobscen”, odmieniany  analogicznie do „antropocenu” — antrobscen, antrobscenu, antrobscenem.

1  Owidiusz,  Metamorfozy,  przeł. A.  Kamieńska,  S.  Stabryła,  Wrocław  1995,  s.  10,  ks.  I, 

(2)

akty  przemocy  dokonywanej  na  przyrodzie  i  ludziach  przez  kulturę  technicz-ną oraz wielkie przedsiębiorstwa, które są najpewniejszym gwarantem tego, że  w przyszłości na scenie życia postaci ludzi będą należały do rzadkości.  Tak czy inaczej, pojęcie antropocenu poprzedziło pojęcie Gai, a wcześniej jesz-cze dziewiętnastowieczną koncepcję antropozoiku. Antonio Stoppani uchodzi za  jednego z pierwszych uczonych, którzy sformułowali tezę o zainicjowaniu przez  człowieka nowego okresu geologicznego. W swoich wizjonerskich opisach z lat  siedemdziesiątych XIX wieku odmalowuje on przed czytelnikiem obraz zróżni-cowanych warstw skalnych. W jego Corso di Geologia warstwy te nie są tylko  reliktami prehistorii — ich powstanie jest efektem ciągłego przekopywania ziemi  przy użyciu rozmaitych narzędzi, a następnie przysypywania jej ich szczątkami.  Planeta zasila ten proces, ale też w jego następstwie zanika: Człowiek — rywal potężnych sił świata wewnętrznego — niweczy wszystko to, co zdziała na-tura. Od wieków gromadziła ona w ziemskim wnętrzu tlenki i sole metali, a człowiek, wydarłszy  je, zredukował je do metali rodzimych w płomieniach swych pieców. Na próżno szukać na Zie-mi choćby jednego atomu rodzimego żelaza: jego powierzchnia pochwycona jest — rzekłbyś —  w sieć żelazną, a tymczasem całe żelazne miasta człowiek buduje w swych stoczniach, by uno-siły  się  na  wodzie.  Jakaż  to  już  część  powierzchni  Ziemi  zatraciła  się  w  ogromie  tego,  co  człowiek wzniósł dla swego mieszkania, dla swej przyjemności i dla swej obrony, na równinach,  wzgórzach, u brzegów mórz i jezior, ale też na najbardziej niedostępnych górskich szczytach!  Teraz dawna Ziemia znika przysypana pozostałościami tego, co wytworzył człowiek i jego prze- mysł. Już podliczać możesz zbiór warstw skalnych, z których wyczytasz historię pokoleń ludz-kości, jak wcześniej z warstw dna morskiego czytałeś historię pradawnej fauny2. Stoppani wyobraża sobie tu przyszłe pokłady kopalne poprodukcyjnego zło-mu — paleontologia w tej wizji zajmuje się nie tyle Ziemią w ogóle, ile raczej  Ziemią w czasach po pojawieniu się nowoczesnej nauki, techniki oraz ich na-stępstw.  Wyraża  osobliwy  dla  XIX  wieku  pogląd,  który  dzisiaj  wydaje  się  aż  nazbyt aktualny. Jak pisze John Durham Peters, ów wiek geologii i teorii ewolu-cji — od Charlesa Lyella do Charlesa Darwina — przyczynił się do tego, że myśl  naukowa zaczęła domyślnie pojmować Ziemię jako medium. I dla geologii, i dla  teorii ewolucji Ziemia była rodzajem rejestratora. W związku z nowymi odkrycia-mi w astronomii kosmiczne wymiary przestrzeni i czasu zaczęły być postrzegane  w zapośredniczony (mediated) sposób. Nauki tego rodzaju zapośredniczone zo- stały poprzez ich własne narzędzia. Prócz tego geologia i astronomia, cytując Pe-tersa, „mają zawsze aspekt medioznawczy; z konieczności badają nie tylko treść,  lecz także właściwości sygnałów i kanałów”3. Pozwalają nam one zobrazować 

2  A. Stoppani, Corso di geologia, t. 2, Milano 1873, s. 734. Por. In Making the Geologic Now:

Responses to the Material Conditions of Contemporary Life, red. E. Ellsworth, J. Kruse, New York 

2013, s. 38.

3 J.D. Peters, Space, time, and communication theory, „Canadian Journal of Communication” 

(3)

relacje czasowo-przestrzenne daleko wykraczające poza to, co Harold A. Innis  ujął zrazu jako część swojej prekursorskiej historii mediów.  Jeśli znamy nowsze teorie mediów, nie są nam obce prace Bruce’a Sterlinga  (martwe media, media przenicowane paleontologicznie) i Siegfrieda Zielinskiego  (głęboki czas mediów). Coraz większa liczba festiwali sztuki, takich jak festi-wal Transmediale Afterglow (2014) w Berlinie, interesuje się sferą geofizyczną.  Nawet w centrum konferencyjnym Haus der Kulturen der Welt zobaczymy na  wejściu instrumenty geodezyjne przystosowane do tego, aby można było przez  nie obserwować już nie krajobraz naturalny, lecz krajobrazy medialne — pomiary  aktywności i procesów online. Projekt Critical Infrastructure autorstwa Jamiego  Allena i Davida Gauthiera jest emblematyczny dla tej tendencji do posługiwania  się w sztuce mediów oraz w dyskusjach o technice metaforami wywiedzionymi  z geologii i geofizyki. Wszystkiemu temu towarzyszy coraz większe zaintereso-wanie problematyką elektronicznych odpadów i energetyki4. Opowieść o historii 

mediów i techniki można rozpocząć w momencie, gdy media nie były jeszcze  mediami.  Nawet  dane  statystyczne  dotyczące  minerałów  potrafią  wiele  o  niej  powiedzieć: zużycie indu wzrastało od lat dziewięćdziesiątych, osiągając szczyt  w 2008 roku; import i zużycie krzemu zwiększa się od lat pięćdziesiątych, podob-nie rzecz ma się z rzadkimi minerałami ziemskimi5. Oczywiście nie wszystkie  minerały są przeznaczone do produkcji technologii medialnych — bynajmniej tak  nie jest, jednak to właśnie kultura mediów jest przedmiotem tego eseju.  Zasoby Ziemi pochodzące z głębi czasu — czy rozpatrywać je w kategoriach me-diów, czy też nie — są tym, co pozwoliło technice w ogóle zaistnieć. Wykształcenie  się geologii jako osobnej dyscypliny oraz rozwój górnictwa w XVIII i XIX wieku  są kluczowe dla powstania kultury medialno-technicznej. Takie instytucje jak U.S.  Geological Survey stopniowo zaczęły zajmować się czymś więcej niż „samą” geo-logią — to miejsca transformacji, w których gromadzi się wiedzę o zasobach Ziemi,  po to aby wykorzystać ją później w przemyśle, rządowej geopolityce oraz — coraz  częściej — globalnych badaniach minerałów. Nawet jeśli teoria mediów mogła być częściowo ślepa na znaczenie Ziemi jako  warunku istnienia mediów, to sztuka taką nie była. Oprócz historii mediów wywo-dzącej się z nauk o Ziemi twórczość artystyczna — od rzeźby przez malarstwo po  (na przykład) chemiczny świat analogowej fotografii — jest kolejnym obszarem  ściśle związanym z ziemskimi surowcami. Sztuka przemieniła chemikalia, glinki,  pigmenty w środki wyrażające nie tylko romantycznego ducha artysty, lecz także  samo istnienie Ziemi — przy ich pomocy uzmysłowiono nam jej między innymi  dźwięko- i światłotwórcze możliwości. 

4  S. Cubitt, Electric light and electricity, „Theory, Culture & Society” 2013, nr 7–8, s. 309–323. 5 

(4)

Takie postawienie sprawy pozwala ciekawie zinterpretować nacisk, jaki Gilles  Deleuze kładł na kwestie związane z Ziemią, a który dostrzegła u niego Elizabeth  Grosz. Nadrzędnym warunkiem istnienia łączności ziemi i sztuki jest istnienie ży-cia nieorganicznego — to, że Ziemia i tak jest już ekspresywna w ontologicznym  sensie. Pojawienie się na niej organizmów płciowych jeszcze bardziej tę ekspre- sywność uwydatniło. Grosz widzi w zainteresowaniu, jakie Deleuze żywił dla ar-chitektury, przekonanie filozofa o jej nadrzędności względem ciała i dowodzi, że  związany z miejscem impuls określa naszą relację z Ziemią6. Ta architektoniczna  optyka jest punktem wyjścia dla architektury technicznej: architektury oblicze-niowej, globalnej architektury techniki — Benjamin Bratton nazywa je „stosem”  (the stack)7 — i innych zjawisk tego typu, które czerpią z życia nieorganicznego. 

To jednak jeszcze nie cała historia. W tej deleuzjańskiej ramie, przekształconej  później twórczo w feministyczno-darwinowską syntezę, Grosz przypomina nam,  że sztuka i Ziemia są nazbyt płodne — produkcja jest za duża w stosunku do prak- tycznych potrzeb ludzi, choć na pewno nie jest to spowodowane ich żywą potrze-bą technicznej korporatyzacji planety i usypania na niej kolejnej warstwy złomu. Artysta Robert Smithson mówił o „abstrakcyjnej geologii”, odnosząc się do  tego, w jaki sposób pojęcia tektoniki i geofizyki stosują się nie tylko do Ziemi,  lecz także do umysłu; abstrakcyjna geologia jest dziedziną, w której perspektywa  geologiczna rozszerza się, przekraczając granicę między tym, co organiczne i nie-organiczne. To nawiązanie do „abstrakcji” może być pociągające dla osób, którym  miły jest Deleuze, jako że współbrzmi z jego koncepcją „maszyny abstrakcyjnej”.  Smithsona natomiast interesowała głównie materialność twórczości artystycznej  i wprowadzenie na nowo metali (a więc i geologii) do swojej pracowni. Co wię-cej, gotów był swoją koncepcję ożywić, występując w artystycznym dyskursie  świata sztuki lat sześćdziesiątych z konceptualizacją techniki, którą moglibyśmy  określić jako, ni mniej, ni więcej, anty-McLuhanowską — technika nie jest w niej  postrzegana jako przedłużenie człowieka, jest agregatem „wykonanym z surow-ców będących dobrami naturalnymi”8 . Dzisiaj, w XXI wieku, mniej więcej pięć-dziesiąt lat po tym, jak Smithson wyłożył swoje racje, widzimy u niego początek  innego, wyobrażanego teoretycznego rodowodu mediów, w którym nie uwzględ- nia się McLuhana, Kittlera i pokrewnych im autorów, a bierze się pod uwagę hi-storię tworzyw, metali, chemikaliów i odpadów. Materiały te są charakterystyczne 

6  E. Grosz, Chaos, Territory, Art: Deleuze and the Framing of the Earth, New York 2008, s. 10. 7  B. Bratton, The Stack: On Software and Sovereignty, Cambridge MA 2016; M. Nest, Coltan,

Cambridge 2011.

8  R. Smithson, A sedimentation of the mind: Earth projects, [w:] idem, The Collected Writings, 

red. J. Flam, Berkeley 1996, s. 101. Oczywiście paralele z koncepcjami Gregory’ego Batesona z lat  sześćdziesiątych i siedemdziesiątych są wyraźne, zatem interesujące byłoby też przyjrzenie się ich  możliwym związkom także z [Félixem] Guattarim. Zob. G. Bateson, Steps to an Ecology of Mind,  St Albans 1973.

(5)

dla wymagającej specjalistycznych technologii, a jednocześnie nisko płatnej kul-tury cyfrowej. Pozwalają też na myślenie o innym materializmie — materializmie  epoki mediów geofizycznych. * * * Pojęciem ramowym dla tego krótkiego eseju jest „głęboki czas”. Omawiam  w nim inspirującą koncepcję archeologii mediów Zielinskiego, ale zwracam uwa- gę, że trzeba, by stała się ona jeszcze głębsza, większy nacisk kładła na material- ność i dalej wybiegała w przeszłość — powinna ogarniać miliony lat wariantolo-gicznej historii mediów. Dlatego też używam terminu „alternatywny głęboki  czas”. Tekst ten jest wstępem do realizacji większego przedsięwzięcia, rodzajem  zapowiedzi czy zwiastuna i najważniejsze jest w nim pytanie o to, co znajduje się  pod ziemią w czasach wyczerpywania się zasobów, wręcz zimnowojennego wy-ścigu energetycznego i inwestycji realizowanych na dnie mórz. Rozwijam w nim  również tezę, że korytarze kopalni są miejscem centralnym, z którym należy wią- zać pojawienie się kultury techniczno-medialnej we wszystkich możliwych ob-szarach życia — od rozrywki po militaria. Czemu jednak „antrobscen”? Czemu nie dokonać po prostu pewnych przesu-nięć w znormalizowanej definicji antropocenu?9 Mówiąc krótko, dodatek członu  „obscena” tłumaczy się sam, gdy uświadomimy sobie, jak bardzo ekologicznie  niezrównoważone, politycznie wątpliwe i etycznie podejrzane są praktyki pod-trzymujące kulturę techniczną i jej korporacyjne sieci. Związek rudy koltanu —  nieodzownej w produkcji telefonów komórkowych — z krwawą wojną domową  w Kongo i wyzyskiem dzieci jest już od kilku lat przedmiotem debaty na gruncie  teorii kulturowej. Przykładem dzieł odnoszących się do tego właśnie problemu  w  sztuce  mediów  może  być  Tantalum Memorial  (2008,  autorstwa  Harwooda,  Wrighta i Yokokojiego). Przypomnijmy sobie o katastrofalnych skutkach plano-wanego  postarzania  urządzeń  elektronicznych,  koszcie  energetycznym  kultury  cyfrowej i jeszcze — choćby tylko — o neokolonialnym układzie regulującym  w skali globalnej pozyskiwanie surowców i energii. Jennifer Gabrys znajduje się  wśród tych ważnych autorek i autorów, którzy zauważyli, że należy zacząć pa- trzeć na to zjawisko od przeciwnej strony — zwracając uwagę na e-odpady i awa-rie — aby przedstawić kompletny obraz rzeczywistości medialno-kulturalnej10

Nazwać  ją  „antrobscenem”,  to  tyle  co  wysunąć  na  pierwszy  plan  coś,  o  czym  wiemy, ale wstydliwie od siebie odsuwamy: samostraceńcze dążenie ku szóstemu  masowemu wymieraniu gatunków, któremu winny będzie człowiek11

. Uczynie-  9  Por. B. Latour, An Inquiry into Modes of Existence: An Anthropology of the Moderns, przeł. 

C. Porter, Cambridge MA 2013, s. 10. 

10  J. Gabrys, Digital Rubbish: A Natural History of Electronics, Ann Arbor 2011.

11  Zob. też J. Parikka, Insects and canaries: Medianatures and the aesthetics of the invisible, 

(6)

nie „podziemia” przedmiotem tych rozważań jest wyborem tyleż analitycznym,  ile etyczno-estetycznym. Zgłębianie geologii mediów jest teoretycznym wkładem  w analizę antrobscenu, ten esej zaś preambułą książki A Geology of Media12.

Technopolityczny słownik w znacznej mierze rozkładał akcenty inaczej. Jak  twierdzi Seb Franklin, immaterializacja cyfrowości w postaci usług w chmurze  zmusiła nas do myślenia o nowym języku politycznym, za pomocą którego da-łoby  się  opisać  wzajemną  zależność  technicznej  materialności  i  konceptualnej  niematerialności13 . Jednak mimo napędzanych przez przemysł mediów społecz- nościowych kampanii promujących chmurę nadal tak samo potrzebujemy techno-politycznego wokabularza chwytającego to, co geofizyczne i podziemne — nawet  w kontekście chmur i danych. Fizyczność Internetu stała się jeszcze bardziej wi- dzialna w 2013 roku. W następstwie ujawnienia informacji dotyczących szpie- gowskiego programu NSA znanego pod nazwą PRISM obrazy samotnych ser-werów danych stojących gdzieś na odludziu przekute zostały w nową polityczną  walutę; podobnie wizerunki tajnych baz służb specjalnych — tak jak ukazał je  na swoich fotografiach Trevor Paglen — pozwoliły wyobrażać sobie i studiować  globalne infrastruktury instytucji, których własne fizyczne istnienie było ukryte  w ścianach betonowych budowli14 Nie zapomnijmy też o przypadku Brazylii zdemaskowanym wskutek działań  Edwarda Snowdena. Czemu akurat ten kraj Stany Zjednoczone objęły tak silnymi  działaniami nadzorczymi? Powód prędko stał się jasny — chodziło o kable pod-morskie. Paranoiczne mechanizmy kontrolne, które po zamachach 11 września  2001 roku USA wprowadziły, by terroryzować innych, zwróciły mimochodem  naszą uwagę na rozległość infrastrukturalnych układów sieci na poziomie fizycz-nym. Jeden z głównych kabli, Atlantis-2, łączy Amerykę Południową z Europą  i Afryką15, a krytyczna dla węzłów przerwa następuje w nim akurat w momencie, 

gdy dane — mówiąc poetycko — dobijają  do  brzegu. Nie dziwi zatem, że  szybko powstały plany „położenia podmorskiego kabla telekomunikacyjnego łą-czącego Lizbonę z Fortalezą”16

, który pozwoliłby uniknąć amerykańskiej docie-kliwości. Musimy przyjrzeć się temu, co pod ziemią, i temu, co zatopione — nie  różni się to bardzo od prowadzenia kabli dnem Atlantyku w połowie XIX wieku. 

Wówczas zatopionym mediom towarzyszył entuzjazm dla wzajemnej komunika-12  J. Parikka, A Geology of Media, Minneapolis 2015.

13  S.  Franklin,  Cloud control, or the network as a medium,  „Cultural  Politics”  2012,  nr  3, 

s. 443–464.

14  O bunkrach — pomijając teksty Paula Virilio — zob. J. Beck, Concrete ambivalence: Inside

the bunker complex, „Cultural Politics” 2011, nr 1, s. 79–102.

15 What the N.S.A. wants in Brazil, „The New Yorker” 24.07.2013, http://www.newyorker.com/

online/blogs/newsdesk/2013/07/why-the-nsa-really-cares-about-brazil.html (dostęp: 27 czerwca 2018).

16  R. Emmott, Brazil, Europe plan undersea cable to skirt U.S. spying, „Reuters” 24.02.2014, 

https://www.reuters.com/article/us-eu-brazil/brazil-europe-plan-undersea-cable-to-skirt-u-s-spy-ing-idUSBREA1N0PL20140224 (dostęp: 27 czerwca 2018).

(7)

cji, połączenia. Dzisiaj jest to dyskretny entuzjazm dla wzajemnej izolacji, roz-łączenia. Położenie medialnych infrastruktur nad ziemią, w ziemi i pod ziemią  warunkuje, co jest widoczne, a co nie. We wszystko to wmieszane są relacje siły  oraz terytorialne spory — i to w stopniu, który sprawia, że przedrostek „geo-”  w słowie „geopolityka” staje się aż nadto wyraźny17. Ziemia należy do mediów  zarówno jako ich źródło, jak i kanał transmisji. Ziemia dyryguje — także cał-kiem dosłownie — zajmując przez to specjalne miejsce w obiegu sztuki mediów  i dźwięku18. To właśnie ta podważana polityczna ziemia rozszerza się, by stać się  częścią militarnej „infrastruktury” — ziemia jest kryjówką dla politycznych in-teresów i może być wykorzystana jako element wojskowej strategii i manewrów.

Ekologia głębokiego czasu

U Zielinskiego pojęcie głębokiego czasu — Tiefenzeit — jest samo w sobie  próbą wykorzystania idei stratygrafii w kształtowaniu naszego sposobu myślenia  o  humanistycznych  z  natury  tematach,  takich  jak  sztuka  mediów  i  kultura  cy- frowa. Pojęcie to niesie z sobą duży konceptualny ciężar i jest narzędziem ba-dania „głębokiego czasu technicznie zapośredniczonego słuchania i widzenia”.  Punktem wyjścia jest dla Zielinskiego krytyka teleologicznej wizji ewolucji me- diów, która zakłada, że w opowieść o urządzeniach wpisany jest postęp natural-ny — rodzaj pasożytniczego naddatku, czy też efekt wiary w racjonalność maszyn  i kultury cyfrowej, która na gruncie medioznawstwa i studiów kulturowych była  niejednokrotnie podawana w wątpliwość. Można to nazwać mitopoetyką19  (po-jęcie to zapożyczam od grupy badawczej Ippolita, posługującej się nim jednak  w innym kontekście), która jako perspektywa krytyczna koncentruje się na po-litycznym sporze (a w kontekście techniki staje się też jedną ze stron biorących  w nim udział). Archeologiczne (i anarcheologiczne) podejście Zielinskiego sku-pione jest jednak na czasie geologicznym.  Dla Zielinskiego bazą teoretycznej strategii oporu wobec mitu linearnego postę-pu stały się geochronologia i związane z nią miary czasu — narzucają one bowiem  określony kontekst, w którym należy rozpatrywać zmiany zachodzące w technice.  Ujęcie to ma charakter paralelny względem wczesnonowożytnych dyskusji nad  17  O podmorskich kablach i (nie)widzialności infrastruktury zob. N. Starosielski, „Warning:

Do not dig”: Negotiating the visibility of critical infrastructures, „Journal of Visual Culture” 2012, 

nr 1, s. 38–57; R. Bishop, Project Transparent Earth and the autoscope of aerial targeting: The

visu-al geopolitics of the underground, „Theory, Culture & Society” 2011, nr 7–8, s. 270–286.

18  D. Kahn, Earth Sound Earth Signal: Energies and Earth Magnitude in the Arts, Berkeley 

2013.

19  I.  Mancinelli, T.  Mancinelli,  The Facebook aquarium: Freedom in a profile,  [w:]  Unlike

Us Reader: Social Media Monopolies and Their Alternatives, red. G. Lovink, M. Rasch, Amsterdam 

(8)

religijnym porządkiem czasowym „w świetle odkrycia mniej lub bardziej gwał-townych jakościowych zmian geologicznych”20, które unaoczniły rozziew między 

czasem Biblii szacującej wiek Ziemi na kilka tysięcy lat a czasem geologicznym,  według którego historia naszej planety liczona jest w milionach lat.

Owa głęboka czasowość łączyła to, co przestrzenne, z tym, co czasowe. Na  przykład w dziele Theory of the Earth Jamesa Huttona z 1778 roku głębia jest  synonimem czasu — pod warstwami granitu znajdują się znów pokłady łupków  świadczące o istnieniu głębokiego czasu. Hutton pisze o czasie w swoim ogro-mie nieprzeniknionym, w którym nie ma jednak zapowiedzi zmiany; wszystko  jest z góry określone jako część większego cyklu erozji i wypiętrzeń21. Pomimo  że w odniesieniu do ziemskiego czasu z jego cyklem geologicznym zapisanym  w skałach („stratygrafia” znaczy dosłownie ‘czytanie warstw’) używa takich ter-minów, jak „nieustająca ciągłość”, to czas długiego trwania nie zmienia się na  sposób historyczny. Sam Hutton tłumaczy to następująco: Ogromu czasu niezbędnie koniecznego do całkowitego zniszczenia lądu nie należy przeciwsta-wiać owemu oglądowi przyszłych spraw, na który wskazują najpewniejsze fakty i pryncypia  powszechnie przyjęte. Czas, który nam odmierza każdą rzecz, i którego często nie dostaje dla  naszych sprawunków, dla natury nie ma końca — dla niej jakby nie istniał; nie może on ograni-czać tego, z czego ma swój byt; jako że naturalny bieg czasu, który w mniemaniu naszym jest  nieskończony, nie może być spętany żadnym sposobem, który sam by koniec posiadał, postęp  rzeczy na tym świecie — czyli ich bieg naturalny — nie może być wstrzymany przez czas, któ-ry płynąć musi w nieustającej ciągłości22. Hutton rozwija tę myśl, pisząc o ziemskim globie jako „maszynie skonstruo- wanej podług prawideł zarówno chemicznych, jak i mechanicznych” i ustruktury- zowanym ciele podlegającym na zmianę rozkładowi i odnowie. W swej teorii wi-dzi on Ziemię jako miejsce, którym rządzą zasady cykliczności oraz zmienności: W jego teorii Ziemia bez ustanku samoistnie się odnawia. Hutton wywiódł to przekonanie z fun- damentalnego cyklu erozji lądu, która skutkuje sedymentacją materiału okruchowego (lub mar-twych  organizmów  oceanicznych)  na  morskim  dnie,  następnie  zespoleniem  tych  okruchów  w skały osadowe, następnie wypiętrzeniem tych skał i utworzeniem się nowego lądu, następnie  jego erozją, następnie kompletnym powtórzeniem całego cyklu — i tak wkoło. Hutton był też  pierwszym badaczem dostrzegającym znaczenie „ciepła podziemnego”, fenomenu odpowie- dzialnego za aktywność wulkaniczną, o którym sądził, że jest niezbędne dla wyłonienia się za-topionego wcześniej lądu23. 20  S. Zielinski, Archeologia mediów, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 2010, s. 6.

21  S.J. Gould, Time’s Arrow, Time’s Cycle: Myth and Metaphor in the Discovery of Geological

Time, Cambridge MA 1987, s. 86–91.

22  J. Hutton, Theory of the Earth, Edinburgh 1788, s. 7.

23  J. Repchek, The Man Who Invented Time: James Hutton and the Discovery of Earth’s

(9)

Jak staje się później jasne w klasycznej rozprawie geologicznej Lyella, takie  podejście oddziela to, co geologiczne, od tego, co historyczne24 . Dla Lyella Hutto-nowska hipoteza o głębokim cyklicznym czasie staje się narzędziem badawczym,  z pomocą którego chce pojąć radykalną czasowość Ziemi. Lyella z pewnością in-teresowała zmienność i to w sposób Huttonowi obcy25, aczkolwiek historyczność  wciąż należała u niego do innego porządku niż ten, z którego wywodziły się dy- scypliny skupione na hermeneutycznych światach człowieka. Różne modele wie-dzy przynależące już to do porządku naturalnego, już to moralnego są punktami  odniesienia dla dwóch różnych modeli porządku czasowego. Czas ludzkich zajęć  jest  odmienny  od  czasu  geologicznego,  traktowanego  jako  skrajna,  gwałtowna  siła,  która  wpływa  na  życie  organiczne  i  nieorganiczne,  nie  bacząc  na  granice  między nimi. Koniecznością było jednak zachowanie tego podziału, mimo że no-woczesne instytucje coraz bardziej zajmował czas w skali przekraczającej zwykłą  ludzką miarę: czas geologiczny i biologiczny (wtedy gdy mowa o ewolucji).  W obrębie teorii kulturowej powstały niedawno bardzo twórcze prace łączące  ontologię feministyczną z Darwinowską czasową ontologią nieskończonego ewo-lucyjnego stawania się26. Mówiliśmy już o książce Grosz i powinniśmy jeszcze 

wspomnieć  o  tym,  jak  wpływowi  myśliciele,  tacy  jak  Rosi  Braidotti,  kształtu- ją debatę o antropocenie, umieszczając ją w szerszej geocentrycznej perspekty-wie, która każe nam na nowo przemyśleć fundamentalne pojęcia subiektywizmu,  wspólnoty  i  politycznego  zaangażowania.  Dla  Braidotti  pojęcia  muszą  mieć  związek z aktualnie toczącymi się sporami — w tym feministycznymi i postkolo-nialnymi — oraz unikać technofobii i czczych fantazji o globalnej homeostazie.  Można stwierdzić, że w pewnym stopniu czasowa ontologia zradykalizowałaby  się wraz z dziełami Huttona i Lyella27 . Czas zostaje wyzwolony z biblijnych oko- wów, lecz nie od przeświadczeń o istnieniu wielkiego cyklu, które przywiodły Ly-ella do przyjęcia jednej z głównych zasad geologii — aktualizmu geologicznego,  zwanego też uniformitaryzmem lub uniformitariaryzmem28 Jednakże ani Hutton, ani Lyell nie przygotowali swoimi teoriami stabilnego  gruntu pod bardziej radykalne i nielinearne interpretacje czasu we współczesnej  teorii kulturowej i teorii mediów. W istocie ci dwaj autorzy, wyrugowawszy czas  24  Ch. Lyell, Principles of Geology, London 1830, s. 1–4. Faksymile dostępne na: http://www. esp.org/books/lyell/principles/facsimile/ (dostęp: 27 czerwca 2018). [Por. Ch. Lyell, Pryncypia geo-logii, tłum. K. Tańczuk, „Prace Kulturoznawcze” 22, 2018, nr 1–2, s. 309–317]. 25  S.J. Gould, op. cit., s. 167, 150–155.

26  E. Grosz, Becoming Undone: Darwinian Reflections on Life, Politics, and Art, Durham 2011. 27  Zob.  J.  Repchek,  op. cit.  Repchek  widzi  w  Huttonie  ważnego  odkrywcę,  lecz  skupiwszy 

się na jego oryginalności, pominął wcześniejsze badania geologiczne, które nie zawsze stosowa- ły się do chrześcijańskiego oglądu świata z jego biblijnym czasem. Co więcej, wynajdywanie „no-wożytności” w historiografii podążało raczej innymi drogami, ożywiając ideę otwartej, radykalnie  odmiennej przyszłości. Zob. R. Koselleck, Semantyka historyczna, Poznań 2001, s. 335–337.

(10)

biblijny, uczynili z Ziemi transcendentny byt nieuchwytny dla historycznej zmia- ny. Hutton był w swoim dziele deistą i świat jawił mu się jako doskonale zaprojek-towana maszyna29. Procesy geologiczne również nie podlegają u niego zmianie  i zróżnicowaniu, dokonując się w sposób cykliczny i powtarzalny30 . Nie zaskaku-je więc, jak zauważa Simon Schaffer, że w czasach narodzin przemysłu wykładnia  Huttona zainspirowała Adama Smitha do stworzenia koncepcji niewidzialnej ręki  kapitalizmu31. Obaj bowiem zdawali się wierzyć w uniwersalne prawa kierujące  światem empirycznym. Wbudowana weń cykliczność daje obiecujący początek  procesom erozji i odnowy. Zielinskiemu geologiczne metafory pomagają zgłębiać  kulturę techniczną, podczas gdy dla Huttona planeta po prostu  jest  maszyną.  Bardzo przy tym konkretną, wzorowaną na silnikach parowych z jego czasów,  zwłaszcza na atmosferycznym silniku parowym Newcomena; zasady obiegu pary  wodnej, na których opierało się jego działanie, natchnęły Huttona do sformuło-wania tezy o podnoszeniu się skorupy ziemskiej32. Na dodatek silnik działał na  zasadzie organicznej jedności i cyklicznej odnowy, a w swym centrum miał pa-lenisko33. Podobne idee inspirowały różne wyobrażenia głębokiego czasu Ziemi. Głęb-sze  złoża  z  ich  warstwami  zawierającymi  takie  pozostałości,  jak  skamieliny,  również informują nas o czasie, o tym, że planeta została ukształtowana przez  jej głęboką przeszłość. Warstwy te kształtują też życie zwierząt i ludzi, a nawet  przemysłowy system produkcji i kulturę techniczną cywilizacji człowieka. W tym  właśnie  momencie  Zielinski  zaczyna  iść  inną  drogą.  Paradoksalnie,  inspiracja  Huttonem (a był on w swoich czasach jedynym teoretykiem geologii prowadzą-cym tego typu dociekania) wiedzie w stronę uniwersalizacji i standaryzacji logiki  przemysłowej, co jest dokładnym przeciwieństwem wariantologii Zielinskiego,  współgrającej z kolei z myślą Stephena Jaya Goulda. To dzięki Gouldowi autor  Archeologii mediów jest w stanie przedstawić bogate w szczegóły wyjaśnienie  tego, co myśl geologiczna może wnieść do historii sztuki mediów i analizy me-dialnej jako wariantologii.

Aby  się  z  tym  uporać,  Zielinski  musi  sięgnąć  po  nowsze  od  Theory of the

Earth

opracowania z zakresu geologii i paleontologii. Przysposabia te Gouldow-skie objaśnienia i tezy tyczące się paleontologii, w których nacisk położony jest na  zmienność. To w Time’s Arrow, Time’s Cycle odnajduje treści, które wykorzystuje  później w swojej krytyce idei postępu w mediach. Jako czytelnik Goulda Zielinski  29 M.J.S. Rudwick, Bursting the Limits of Time: The Reconstruction of Geohistory in the Age

of Revolution, Chicago 2005, s. 160. W świecie Huttona nie ma miejsca na przypadek — wszystko  mieści się w obrębie porządku wszechświata opisanego przez teologię naturalną. 30  S.J. Gould, op. cit., s. 87. 31  S. Schaffer, Babbage’s Intelligence,  http://www.imaginaryfutures.net/2007/04/16/babbages-in-telligence-by-simon-schaffer/ (dostęp: 27 czerwca 2018). 32  M.J.S. Rudwick, op. cit., s. 161. 33 Ibidem, s. 159–162.

(11)

odnotowuje, że ilościowe pojmowanie głębokiego czasu przejdzie odnowę, gdy  uwzględni się jego wymiar jakościowy, z którego z kolei można wywieść kryty-kę mitu postępu wyrażającego linearne myślenie o świecie. Obaj autorzy widzą  potrzebę eliminacji boskości z kosmologicznego horyzontu — czy to ziemskiego,  czy medialnego. Zamiast boskości potrzeba obrazów, metafor i ikonografii, które  nie  będą  powielały  iluzji  stałego  postępu  „od  form  niższych  do  wyższych,  od  tego, co proste, do tego, co złożone”34

. Eksponowane miejsce znów zajęła różno-rodność, zastępując przy tym zbyt skrzętnie poukładane warstwy historii.

Nie angażując się zanadto w geologiczne debaty, musimy zrozumieć, że uwagi  Goulda opierają się na jego argumentach skierowanych przeciw aktualizmowi.  Jednym z nich jest punktualizm (punctuated equilibrium)35, który odpowiada na 

fałszywe założenia o ciągłej, niezakłóconej ewolucji, pokutujące przez długi czas  w różnych geologicznych i ewolucyjnych narracjach. Można do nich zaliczyć za-równo koncepcję Lyella, jak i Darwina36. Ciąg sporów i akademickich dyskusji,  które zainicjował Gould wraz ze współpracującym z nim Nilesem Eldredge’em  na początku lat siedemdziesiątych, obejmował też kwestie nowych metod badania  skamielin oraz innego pojmowania czasowej ontologii w kontekście geologicz-nym37. W skrócie chodziło o to, by dać odpór założeniu, że informacje o powolnej  zmianie ewolucyjnej da się wyczytać z dokumentacji geologicznej, która jest wy-brakowana i ma liczne luki — do takiego „archiwum” trzeba zabrać się inaczej.  Wyobrażenia tego, jak powinno się to zrobić, snuto już w XIX wieku — procesy  transmisji i rejestracji obecne są już w samej Ziemi, wielkiej bibliotece danych  czekających na odczytanie38. Idea punktualizmu

sugeruje jednak, że zamiast nie-zmiennej,  jednolitej  prędkości  zmiany  i  ewolucji  zapis  kopalny  może  objawić  nam zmiany dokonujące się z różną prędkością: od prawdziwie ewolucyjnych po  gwałtowne wstrząsy i tąpnięcia. Procesy specjacji i zmiany nie przebiegają w jed-nym stałym tempie, ale raczej w wieloczasowym splocie, w którym pojedyncze  punkty w różny sposób naznaczają ewolucję. Już tylko to krótkie podsumowanie poglądów Goulda i Eldredge’a daje pojęcie  o szerszych naukowych celach, jakie im przyświecały: zaproponowaniu nowe-go teoretycznego ujęcia czasu w geologii. Zielinskiemu pozwoliło to zdać sobie  sprawę z tego, że archeologia mediów również ma głęboki czas. W tej głębi moż-na znaleźć korzenie technik, przy pomocy których zmieniamy, zniekształcamy,  wytwarzamy i odtwarzamy nasze sposoby słyszenia i widzenia. Zielinski tworzy  inspirującą koncepcję głębokiego czasu form, idei i rozwiązań dla medialnych  pragnień, w której najistotniejszy jest wynalazca. Niemiecki medioznawca przy-34  S. Zielinski, op. cit., s. 9. 35 Ibidem, s. 10. 36  S.J. Gould, Punctuated Equilibrium, [Cambridge MA 2007], s. 10.

37  N. Eldredge, S.J. Gould, Punctuated equilibria: An alternative to phyletic gradualism, [w:] 

Models in Paleobiology, red. T.J.M. Schopf, San Francisco 1972, s. 82–115.

(12)

znaje, że podejście to wydać się może cokolwiek romantyczne i — paradoksal-nie — na pierwszy plan wysuwające człowieka z jego heroizmem. W jego dziele  przewijają się takie postaci, jak Empedokles (jako twórca koncepcji czterech ży- wiołów), Athanasius Kircher i chociażby Józef Chudy ze swoimi operowymi am-bicjami i wczesnym, bo opracowanym pod koniec XVIII wieku, audiowizualnym  systemem telegraficznym (Chudy napisał operę właśnie na ten temat, której tytuł  brzmiał Telegraf, czyli maszyna do zdalnego pisania). Nie brakuje też podsyca- nego opium medialnego pragnienia Jana Ewangelisty Purkiniego, cokolwiek ma-sochistycznie usposobionego dziewiętnastowiecznego czeskiego anatoma, który  miał w zwyczaju używać samego siebie w różnych eksperymentach, testujących  głównie działanie narkotyków i elektryczności, aby przekonać się, w jakim stop- niu ciało jest medium twórczym. Mamy tu do czynienia z wariacjami definiu- jącymi alternatywne, pochodzące z głębi czasu, warstwy naszej nieeksponowa-nej kultury mediów. Zielinski proponuje anarcheologię niespodzianek i różnicy,  zajmującą  się  wyboistą  przeszłością  kultury  mediów,  która  naświetla  rozmaite  aspekty możliwej przyszłości. Przedsięwzięcie Zielinskiego jest pod tym wzglę-dem bliskie „archeologii przyszłości”39 , która nakłania nas, abyśmy tworzyli od-mienne przyszłości. Gdy idzie o ogólne ujęcie paleontologiczne, to metodologia Zielinskiego za-wiera pewien osobliwy paradoks. Metafora głębokiego czasu funkcjonuje jako  nazwa przechodnia służąca określeniu różnych epok i obszarów w historii sztuki  mediów. Sam termin budzi skojarzenia z mrocznym podziemiem pełnym skry-tych strumieni, które nieregularnie wybijają na powierzchnię, by pozwolić nam  przelotnie doświadczyć tego, co znajduje się na samym dnie głębokiej historii  mediów40. Strumienie te są odpowiedzialne za wariacje — w sensie upatrywanym  przez Zielinskiego w wariantologii mediów: media nie rozwijają się od prostych  do złożonych; nie ma żadnego schematu, na podstawie którego można by snuć  prognozy; musimy też uniknąć narastającej psychopatia medialis standaryzacji  i odnaleźć punkty zmiany, aby obronić różnorodność. Nie chodzi o to, by konser- wować, lecz czynnie upowszechniać odmienność żywego dziedzictwa kulturalne-go technicznej przeszłości w „teraźniejszej przyszłości”41. W każdym razie, choć metafory Zielinskiego są fascynujące, to zalecałbym  powściągliwość  w  przywiązywaniu  szczególnej  wagi  do  ich  konkretnych  geo-logicznych implikacji. Z całym teoretycznym bagażem na plecach, zastanawiam 

39  F. Jameson, Archeologie przyszłości: pragnienie zwane utopią i inne fantazje naukowe, przeł. 

M. Frankiewicz, A. Miszk, M. Płaza, Kraków 2011.

40  Zob. A.R. Galloway, E. Thacker, M. Wark, Excommunication: Three Inquiries in Media and

Mediation, Chicago 2013, s. 139.

41 

Zielinski rozwijał te wątki we współredagowanej przez siebie serii wydawniczej „Varianto-logy”, a także w swojej książce: [...nach den Medien]. Nachrichten vom ausgehenden zwanzigsten

Jahrhundert, Berlin 2011 (przekład angielski: […After the Media], przeł. G. Custance, Minneapolis 

(13)

się, czy da się jeszcze coś nowego wyłuskać z pojęcia głębokiego czasu rozumia- nego i jako określenie czasowe, i jako geologiczna materia. Może takie nowe uję-cie jest w stanie spowodować zmianę, która raz jeszcze scali pojęcia z dyskusjami  o materialności mediów oraz politycznej geologii współczesnej kultury mediów  zależnej od zasobów metali i minerałów na Ziemi. Dlatego też czas Ziemi sukce- sywnie systematyzowany przez Huttona i innych uczonych jego czasów podtrzy-muje czas mediów, który nas tu interesuje przede wszystkim. Innymi słowy, wzorowana na zasadzie działania silnika cieplnego kosmologia  opisana przez Huttona i będąca podwaliną późniejszej historycznej teorii sztuki  mediów, ma w domyśle inne jeszcze cechy, które należy zaakcentować w kon-tekście antrobscenu: praca Ziemi jako maszyny uzależniona jest od jej własnych  zasobów — podobnie nasze urządzenia medialne i gospodarcza polityka kultury  cyfrowej zależne są od energetyki (chmura obliczeniowa wciąż w dużej mierze  zasilana jest przez wysokoemisyjne źródła energii)42  i surowców (metali, mine- rałów oraz całej listy rafinowanych i syntetycznych składników). Ziemia jest ma-szyną wariacji, a media z tych wariacji żyją; jednak ponieważ i one są maszynami,  zostają z Ziemią sprzęgnięte w pętlę sprzężenia zwrotnego. E-odpady są tylko  jednym z efektów tego sprzężenia, które współkształtuje historię Ziemi i skamie-liny przyszłości.  Głównym pytaniem, jakie pojawia się w związku z wywodem Zielinskiego,  jest to, czy poza wariantologiczną interpretacją form, jakie nadaje się urządze-niom,  użytkownikom,  pragniejest to, czy poza wariantologiczną interpretacją form, jakie nadaje się urządze-niom,  środkom  wyrazu  oraz  różnym  sposobom  przepracowywania społecznych reżimów widzenia i słyszenia… istnieje też inny  głęboki czas. Ten jego alternatywny typ jest też bardziej dosłowny w tym sensie,  że odsyła nas na powrót do warstw skalnych i coraz głębszych wykopalisk —  w rodzaju tych prowadzonych przez profesora Challengera z powieści Arthura  Conana  Doyle’a.  Żywe  zainteresowanie,  jakie  geologia  wzbudzała  od  XVIII  i  XIX  wieku,  przyczyniło  się  do  wypracowania  pojęcia  ochrzczonego  później  mianem „głębokiego  czasu”, choć powinniśmy móc zrozumieć, że dla tej wy-łaniającej się dziedziny poznania nowe zmapowanie geologii i zasobów Ziemi  pełniło funkcję polityczno-gospodarczą. Tutaj archeologiczne i geologiczne cele  pozwalają nam dostrzec inne aspekty głębokiego czasu: aspekty, które naszą pla-netę ukazują jako stronę uczestniczącą w zawiązywaniu się nowych relacji. Było  bowiem tak, że wiedza o Ziemi nabyta poprzez analizę próbek geologicznych (ta-42  Dane odnośnie do tego, jak wiele energii pochłaniają sieci komputerowe i cyfrowe bazy dane  oraz jak wiele tejże energii pochodzi z wysoko emisyjnych paliw, różnią się od siebie często bardzo  znacząco. Por. P.W. Huber, Dig more coal, the PCs are coming, „Forbes” 31.05.1999; D. Clark, M. Ber-ners-Lee, What’s the carbon footprint of . . . the Internet?, „The Guardian” 12.08.2010, https://www. theguardian.com/environment/2010/aug/12/carbon-footprint-internet  (dostęp:  27  czerwca  2018);  S. O’Halloran, The Internet power drain, „Business Spectator” 6.09.2012, https://www.theaustralian. com.au/business/business-spectator/news-story/the-internet-power-drain/f403585350f652215bcd1e-ae32b26d17 (dostęp: 27 czerwca 2018).

(14)

kie podejście znalazło swoje odbicie w haśle Złoża tudzież żyły kruszcowe (Filons, veines metalliques) z szóstego tomu (1768) encyklopedii Diderota i d’Alemberta)  i rozumiana na nowo jej historia oznaczały nowy związek między estetyką a na-uką. Owa współzależność służy wynajdywaniu nowych sposobów pozyskiwania  z Ziemi tego, co wartościowe:  Następstwem osiągnięć XVIII-wiecznej archeologii i antykwaryzmu było to, że Ziemia nabrała  nowej percepcyjnej głębi umożliwiającej konceptualizację natury jako niezbywalnego elementu  historii, a ziemskich surowców jako dóbr, które można pozyskiwać tak, jak archeolodzy pozy-skują swe artefakty43. Głęboki czas w teorii mediów prowadzi w dwie zależne od siebie strony: 1. Geologia odsyła do afordancji, które pozwalają istnieć cyfrowym mediom  jako  materialnie  złożonej  domenie  produkcji  oraz  procesowi  kształtowanemu  przez  system  polityczno-gospodarczy  —  metaliczna  materialność,  która  spaja  Ziemię z tym, co medialno-techniczne.

2. W tej interpretacji określenia w rodzaju głębokiego czasu definiuje się jako  istotnie  związane  z  „nieludzkim”  ziemskim  czasem  rozpadu  i  odbudowy,  lecz  także z obecną epoką antropocenicznych obscen i kryzysu ekologicznego, czyli  jednym słowem: antrobscenu. Głębokie czasowości44 rozszerzają się na trajektorie teorii mediów: podobne  tezy i idące za nimi praktyki zmuszają teorię mediów, aby zeszła z utartych ście- żek medioznawstwa i zajęła się całym tym środowiskiem, w którym media w zna-czący i polityczny sposób stają się przede  wszystkim mediami. Kieruje nas  to w stronę spekulatywnych pytań Johna Durhama Petersa o kosmologię, naukę 

i media, które przechodzą w krótki historyczny wykład tego, dlaczego w astrono-43  A.C. Kulper, Architecture‘s lapidarium, [w:] Architecture in the Anthropocene. Encounters

among Design, Deep Time, Science, and Philosophy, red. E. Turpin, Ann Arbor 2013, s. 100.

44  Najnowsze teorie mediów i teorie kulturowe znów w niebywale ciekawy sposób rozwinęły 

pojęcie czasowości. W archeologii mediów pojawiło się ono wraz z nienarracyjnym i nieludzkim  ujęciem  go  jako,  na  przykład,  „mikroczasowości”  (Wolfgang  Ernst).  U  Ernsta  mikroczasowości  definiują ontologiczną podstawę tego, jak współtworzące rzeczywistość media działają w pośpiechu  i z ograniczonym dostępem do ludzkich zmysłów. Dlatego też autor ten pisał o „czasorzeczywi-stościach”. Zob. idem, Chronopoetik. Zeitweisen und Zeitgaben technischer Medien, Berlin 2013; 

idem, From media history to Zeitkritik, przeł. G. Schenkel, „Theory, Culture & Society” 2013, nr 6, 

s. 132–46. W podobny sposób ostatnie prace Marka Hansena postulują osadzenie słownika teore-tyczno-medialnego w kontekście innym niż kontekst świadomej percepcji. W Hansenowskiej —  inspirowanej [Alfredem N.] Whiteheadem — perspektywie ograniczenia fenomenologii są przepra-cowane tak, aby dało się ją odnieść do wszechobecnej dziś kultury mediów i tempa, w jakim staje  się częścią człowieka, nie będąc dostępną jego zmysłom. Zob. idem, Feed Forward: On the Future

of the Twenty-first Century

Media, Chicago 2015. Trzeba by podnieść jeszcze temat rozległości kli-matycznych i geologicznych skal czasu. Ta praca traktuje o geologii, ale aby dowiedzieć się więcej  o problemach wymierania i nietypowych czasowości natury i wiedzy o naturze, zob. C. Colebrook,

Framing the end of species, [w:] Extinction,

(15)

mii i geologii łatwo zobaczyć swego rodzaju dyscypliny medialne45. Nawiązując  do tej myśli, możemy rozwijać koncepcję geofizycznego poziomu zero technicz-nej kultury mediów, który pozwala na istnienie mediów, ale musi też dźwigać  brzemię ich wpływu na środowisko. To dlatego perspektywa „geologii mediów”  ogarnia również Ziemię i jej bogactwa. Odwołuje się ona do medialnej ekologii  świata nieorganicznego, a ponadto zapożycza pewne z uwag Matthew Fullera od-nośnie  do  „ekologii  mediów  jako  zatrzęsienia  pasożytów”46  oraz  „afordancji”, 

która sama jest możliwa tylko za sprawą istnienia licznych procesów i technologii  angażujących kontinuum biologiczno-technologiczno-geologiczne.

Z języka angielskiego przełożył Krzysztof Dix

45  J.D. Peters, op. cit.

46  M. Fuller, Media Ecologies: Materialist Energies in Art and Technoculture, [Cambridge MA 

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

[r]

Trening fizyczny zmniejsza za- równo wzrost ekspresji mRNA IL-6 i tempo uwalniania mięśniowej IL-6 w odpowiedzi na wysiłek, natomiast zwiększa ekspresję re- ceptora

Podobnie jak zwolennicy interpretacji metody Lyella jako aktualizmu, Laudan podkreśla, że stanowisko metodologiczne brytyjskiego geologa wywarło wpływ na jego

Naturze tekstu poświęcony jest osobny rozdział („Tekst w tekście”), ale z powodu oczywistej ważności tej problematyki dla koncepcji semiosfery 1 historii

Z dobroci serca nie posłużę się dla zilustrowania tego mechanizmu rozwojem istoty ludzkiej, lecz zaproponuję przykład róży, która w pełnym rozkwicie osiąga stan

Można się spodziewać, że po przeczytaniu tego opracowania wielu badaczy, którzy do tej pory traktowali zjawisko nowej duchowości jako mało znaczące, przekona się o potrzebie

[r]