PL ISSN 0419-8824
M A T E R I A Ł Y
Raport Christiana Foucheta do m inistra G eorges’a
Bidoulta z 5 lutego 1945 r.
2 6 1X II 1944 r. o g ło sz o n o k o m u n ik a t o przybyciu do P aryża p rz e d sta w ic ie la P K W N S te fa n a Ję d ry c h o w sk ieg o , a do L u b lin a p rz e d sta w ic ie la F ra n c ji C h ristia n a F o u c h e ta , sp e c ja ln e g o w ysłan n ik a gen. de G a u lle ’a do z b a d a n ia sp raw w Polsce. F ra n c ja de fa c to u z n a ła P K W N , cho ciaż oficjaln e sto su n k i d y p lo m aty czn e n a d a l u trzym yw ała z rz ą d e m p o lsk im w L o n d y n ie.
Powyższy d o k u m e n t to opinia F o u ch eta o sytuacji n a ziem iach polskich n a początku 1945 r., n astro jach w śród Polaków , osiągnięciach R z ąd u Tymczasowego w Polsce. F ouchet zaw arł w tym rap o rcie także uwagi dotyczące zagrożenia sow ietyzacją Polski i roli, ja k ą m oże o degrać zachód.
Pieczęć p ro sto k ą tn a o treści: „D e leg a tu ra R epubliki F rancuskiej w L ublinie” Lublin, 5.2.45 N u m er 7
C hristian F ouchet, delegat R epubliki F rancuskiej w Lublinie
D o Jeg o E kscelencji P ana G eo rg es’a B idoulta, M inistra Spraw Zagranicznych
O d czasu m ojej pierw szej depeszy z 13.1.45 ofensywa p o d ję ta 12.1 p rzez A rm ię C zerw oną, całkow icie lub praw ie całkow icie osw obodziła Polskę. Pozw oliła jed n o cześn ie „rządow i tym czasow em u” , obecnie rzeczyw istem u, jeżeli nie legalnem u władcy całego terytorium , na w zm ocnienie swej pozycji w sposób pozostający p o za w szelką dyskusją. P rzenosząc się do W arszawy, dawny C. P. L. N. [przyp. tlum . PKW N ] z L ublina p rag n ie pokazać, w k raju ja k i za granicą, że ep o k a królestw a z B o u rg es1 skończyła się, że znow u je st Polska i że je st tylko je d en rzą d polski.
1 Odniesienie do historii Francji — w XV w. Bourges było centrum oporu wobec Anglików za czasów Karola VII i Joanny d’Arc (przyp. tłum.).
234 Agnieszka Dąbrowska
Rząd Tymczasowy a Polacy. Zeszłego lata, w czasie pierwszych tygodni p o wyzwoleniu, co najm niej 70% ludności opow iadało się za rzą d em londyńskim . O d tam tej pory sytuacja uległa zm ianie z trzech zasadniczych pow odów : błędów popełnionych przez te n rząd, faktycznej sytuacji Polski, istnienia i osiągnięć rzą d u lubelskiego.
B łędy p o p ełn io n e przez rzą d londyński, w idziane stąd, są oczywiste. W obecnej sytuacji Polski pierw szym b łę d e m było nie tylko negocjow anie z Rosją sow iecką ja k równy z równym, ale dodatkow o atakow anie jej w prasie p odziem nej. D ru g im b łę d e m było tragiczne pow stanie w arszaw skie, k tó re nak azał i za k tó re w opinii środow isk najbardziej do niego zbliżonych p o n o si odpow iedzialność, gdyż pozw olił z zadziw iającą lekkom yślnością na w yw ołanie go h rab ie m u B ó r-K o m o ro w sk ie m u i doprow adził, za cenę śm ierci lub niew oli m iliona osób, do o statecznego n iep o ro zu m ien ia z Z S R R .
Ci sam i Polacy, którzy w iedzą, że ich rodacy z L ondynu w te n sposób zrazili do siebie Rosję sow iecką, m ają stale p rze d oczym a spektakl siły sowieckiej. P am iętają o tragicznej przeszłości swego kraju. Świeżo przeżyli p ięć strasznych lat. Z 32 lub 33 m ilionów w 1939 r. zostało ich tylko w chwili obecnej, przy nowej granicy sowieckiej i p o stratac h w ojennych, 20 do 22 m ilio nów, w p o ró w n an iu z 180 m ilionam i ich w schodniego sąsiada.
Świeżo w idzieli i w idzą nadal, ja k ci wszyscy, którzy chcieli walczyć otw arcie, by narzucić w ładzę rzą d u londyńskiego, są likwidowani lub wywożeni. M oże nadejść m o m en t, kiedy naw et stary b o h atersk i n a ró d je st zm ęczony odgryw aniem nieszczęśliwych b ohaterów . Ten m o m en t nadszedł dla n a ro d u polskiego.
W ciągu p ó łto ra m iesiąc odbyłem liczne rozm ow y w e wszystkich środow iskach. W ielu nie obaw iało się okazać mi, ja k o pierw szem u przedstaw icielow i Z ach o d u , któ reg o w idzą od 5 lat i do któ reg o m ają n atu ra ln ie zaufanie, em ocjonalnego żalu, który odczuw ają do Londynu. Wszyscy doszli do tego sam ego w niosku n a te n sam tem at. P rzedstaw ię go, cytując zdanie je d n eg o z m oich rozm ówców: „O ile L ondyn nie zrzuci n a sp ad o ch ro n ach stu tysięcy żołnierzy n a d Polską, nie m a żadnych szans na w ygranie, a za dwa do trzech m iesięcy rzą d tymczasowy będ zie nie do usunięcia”.
P om im o ogrom nych tru d n o ści wszelkiej n atury (poważny n ie d o b ó r dośw iadczonych p r a cowników n a wszystkich szczeblach hierarchii, b ra k środków m aterialnych, g o sp o d ark a w ru inie), na k tó re n atra fia od sześciu miesięcy, R ząd Tymczasowy m a w chwili obecnej pow ażne osiągnięcia n a swoim k oncie (p atrz ośw iadczenie skierow ane do ludności now o wyzwolonych terenów , któ reg o tłum aczenie w ysłałem do M oskwy 30.1). R efo rm a rolna, za o p atrz en ie ludności tru d n e , lecz do przyjęcia, tw orzenie wojska, funkcjonow anie adm inistracji publicznej, p o cz ątek p o d n o szen ia się gospodarki, otw arcie w ielu szkół i jednej wyższej uczelni, stw orzenie prasy, k tó ra n ab iera znaczenia, są osiągnięciam i przem aw iającym i na jego korzyść. R z ąd m a św iadom ość rozw oju sytuacji. Czuł się w ystarczająco silny, by do k o n ać n a te re n ac h w yzwolo nych, p o d o b n ie ja k zrobił to o statn io w L ublinie, w ycofania z obiegu wszystkich złotych w ypuszczonych p rzez niem iecki b an k w K rakow ie, d o konując wymiany do kwoty 500 złotych; kro k z pew nością niepopularny, który u d erza m ocno w e wszystkie klasy społeczeństw a. Jeżeli dodam y do tego, że ludność wyzw olona w ostatnich dniach je st tradycyjnie nastaw iona bardziej antyniem iecko niż antyrosyjsko i że obejm uje ona elem e n t robotniczy Polski, m ożna tylko, p om im o obecnego ubóstw a k ad r kierow niczych, po d p isać się p o d wyżej w ym ienionym poglądem .
Rząd Tymczasowy a wybory. C o do propozycji rzą d u A rciszew skiego przeprow adzenia w yborów pow szechnych w Polsce p o d k o n tro lą aliantów nie zostanie ona ani przyjęta przez R z ąd Tymczasowy, ani rozw ażona przez Z S R R . Z byt łatw o je st odpow iedzieć, że ko n tro la
aliancka m a sens tylko w p rzypadku dw óch krajów rywalizujących ze sobą (jak to m a m iejsce w Saarze) lub w p rzypadku k raju będącego byłym w rogiem (jak W łochy), a nie w przypadku pierw szego z krajów sprzym ierzonych, który prow adził w ojnę z N iem cam i.
P odobnie, jeżeli panow ie C hurchill i R oosevelt z a p ro p o n u ją m arszałkow i Stalinowi n a rzucenie czegoś w ro d zaju rzą d u p o ro zu m ien ia n arodow ego L ond y n -L u b lin , m arszałek Stalin zaw sze będzie m ógł, „głośno głosząc to, czem u inni b ę d ą m ogli zaprzeczyć tylko p o cichu” , odpow iedzieć, że nie m oże interw eniow ać w spraw ach w ew nętrznych kraju zaprzyjaźnionego i sojusznika, szczególnie n a rzecz ludzi, których przywódcy tego kraju określają ja k o „prze stępczych aw anturników ” .
P ozostaje możliwość, że R z ąd Tymczasowy zo stan ie obalony w praw idłow o p rze p ro w a dzonych i tajnych w yborach, k tó re obiecał. W opinii pow szechnej ta m ożliw ość nie istnieje. D ziałan ia p o d ję te, by osaczyć, wykryć, zatrzym ać, a w razie p otrzeby zlikwidować wszystkich „niepopraw nych siewców n ie p o rz ąd k u ” i „podżegaczy w alk bratobójczych” (p atrz ju ż w zm ian kow anie „ośw iadczenie do ludności”) były i są zbyt skuteczne, by nie osiągnęły p o żąd an eg o wpływu.
P o n ad to lista m oże być zap ro p o n o w a n a w o kręgu wyborczym tylko, jeżeli m a oficjalne p o p arc ie stu w yborców. M ożna w ątpić, czy w obecnych okolicznościach znajdzie się w każdym o kręgu w yborczym stu w yborców w ystarczająco dzielnych, by za proponow ać listę, k tó ra nie będ zie listą jednej z czterech partii, k tó re tw orzą rząd i k tó re zastrzegły sobie m o n o p o l na dem okrację.
Jedyna m ożliw a zm iana m oże m ieć m iejsce bez w ątp ien ia w ram a ch sam ej koalicji rzą d o wej, na dro d ze zm ian w zględnego znaczenia czterech p artii w zględem siebie. M ożna m ieć nadzieję, że wszyscy przedstaw iciele „ten d en cji um iark o w an ej” b ę d ą głosow ać m asow o na p a rtię dem okratyczną, której obecne, b ard z o słabe znaczenie zostałoby znacząco zwiększone.
Kwestia polska. A le jeżeli naw et ludzie L ondynu w ydają się skazani, duch, który re p re zen tu ją, ciągle żyje. K w estia polska, k tó ra staje dzisiaj, nie je st kw estią społeczną, gdyż reform a ro ln a je st w tej chwili fak tem przyjętym , gdyż przem ysłow cy i w łaściciele miejscy oczekują z rezygnacją n a te n sam los, który spo tk ał właścicieli ziem skich, gdyż każdy urządza się w ruinach najlepiej ja k potrafi. N ie je st to także kw estia granic, gdyż wszyscy lub praw ie wszyscy są zgodni w tym w zględzie w chwili obecnej. Je st to z ledw ością kw estia polityki w ew nętrznej, gdyż ludzie L ondynu są praw ie ta k sam o lewicowi, ja k ludzie Lublina.
Jedynym py tan iem pozostaje, co w Polsce zwycięży: duch L ondynu czy duch Lublina, wpływy zachodnie czy wpływy sowieckie. P od n ieobecność lub p o zniknięciu ludzi L ondynu jedynym p y tan iem jest, czy nie zachodzi m ożliw ość utrzym ania, o d nalezienia i w spom agania
ducha „L o n d y n u ” w Polsce rządzonej przez „L ublin”.
Tw ierdzono, że cztery p a rtie koalicyjne były kam uflażem skrywającym jedyną p artię kom unistyczną. Ja ta k nie uw ażam . Przeciw nie, sądzę, że różne ten d en cje ścierają się w ra m ach rządu. Ja k a by nie była oczywista p en e trac ja, której doko n u je p a rtia kom unistyczna w łonie p artii chłopskiej, nic n ie pozw ala sądzić, by w iększość rządow a, naw et lewicowa, była ju ż zdecydow anie kom unistyczna. R ó żn e oznaki pozw alają ciągle wierzyć w m ożliw ość dzia ła n ia ze strony m ocarstw zachodnich.
Pierw szą oznaką je st n iechęć w yrażana przez klasy średnie w obec pew nego nadużyw ania aresztow aniań i środków nadzwyczajnych, czego ludzie będący przy władzy nie m ogą nie uw zględniać.
D ru g ą je st pew ny o p ó r ze strony in telektualistów w obec przedsięw zięcia rusyfikacji, już rozpoczętej w Polsce sowieckiej. W iem z pew nego źródła, że p rofesorow ie z byłego polskiego
236 Agnieszka Dąbrowska
U n iw ersytetu w W ilnie wystąpili z ap e le m o p o m o c w obec aresztow ań, których są p rze d m io te m ze strony „Litw inów ” za o p ó r w dziedzinie kultury; jed n o cześn ie profesorow ie z uniw er sytetu w Lwowie usiłują wszystkimi sposobam i utrzym ać polską tradycję i p o zo stać duchowy m i przyw ódcam i naro d u . W tym ostatn im p rzypadku w ładze rosyjskie b ęd ą „usilnie naleg ać”, by przyczynić się do ich em igracji na teren y polskie.
P row adzi to nas do trzeciego i w ażnego stw ierdzenia. Jeżeli R osjanie m ają trudności z P olakam i naw et w granicach sam ego Z S R R , tym bardziej m ogą je m ieć w Polsce, któ ra p o zo stan ie niezależna. Je st to jed y n a szansa, lecz szansa rzeczywista, k tó ra p o zo staje Z a c h o dowi, że m ocarstw om zachodnim u d a się zyskać dwa lub trzy lata p o klęsce N iem iec i Japonii; że przez te n czas uniem ożliw ią sow ietyzację Polski; że utrzym ają, a w razie p otrzeby rozw iną swe wpływy, a R osjanie nie b ęd ą absolutnym i w ładcam i. W zależności od sukcesu lub klęski takiej próby granice m o raln e Z S R R b ę d ą n a B ugu lub n a O drze.
Przywódcy kom unistyczni zrozum ieli to niebezpieczeństw o. P an G om ułka, w iceprzew od niczący rady, lecz p rz e d e wszystkim se k re tarz generalny polskiej p artii robotniczej (partii kom unistycznej) nie obaw iał się niedaw no napisać w artykule: „P artia ro botnicza p ragnie zapew nić m asom ludow ym praw dziw ą i p e łn ą w olność; je st to m ożliw e tylko p rzez p ozbaw ie nie ugrupow ania sanacyjnego i zbliżonych ugrupow ań społecznych i politycznych praw a d e cydow ania w jakikolw iek sposób o losie kraju. W Polsce dem okratycznej b ę d ą korzystać z dó b r dem okratycznych tylko obyw atele o tendencjach dem okratycznych. D em o k ra cja p o l ska nie da praw swoim przeciw nikom ”. O znacza to, że uw aża on d o k o n an ą rew olucję za rew olucję „m ienszew ików ” i że wzywa do „rew olucji p aździernikow ej” . O znacza to więc w yznanie, że rew olucja nie je st jeszcze nieu ch ro n n a. By tego uniknąć, m ocarstw a zachodnie pow inny być o becne na polskiej ziemi.
Są tu miliony Polaków , którzy tylko m arzą, by się ich uchwycić. O becnie, b ę d ą m iały p o n a d to b ez p o śred n i wpływ na decyzje rządu, który w aha się jeszcze, k tó rą drogą pójść. I przeciw nie, polityka nieobecności, podczas gdy Polska przeżyw a transform ację, pozostaw i m asy polskie bez obrony w obec realistycznej polityki i sprytnej propagandy. Taka polityka p o k aże nieszczęsnej Polsce, że Z S R R je st jedynym krajem , który się nią in te resu je i przychodzi jej z p om ocą. B ędzie to n a ręk ę p artii kom unistycznej.
Bardziej jeszcze niż A nglia i Stany Z je d n o czo n e F rancja pow inna być obecna na ziem i polskiej. Je st ju ż o becna za pośred n ictw em swego delegata. Lecz, p om ijając interesy duchowe, w których je st m istrzem i k tó re m ają w ostatecznym ro zrach u n k u b ez p o śred n i oddźw ięk dla jej interesów politycznych, F rancja m usi uw zględniać fakt, że p raw d o p o d o b n ie p o n a d m ilion francuskich w ięźniów lub deportow anych przepłynie przez Polskę w najbliższych tygodniach, a tysiące ju ż przepływ a. Ju ż w chwili obecnej w idać, że w ładze sow ieckie nie b ę d ą zajm ow ać się tym pow ażnym zagadnieniem , n a d rozw iązaniem k tórego, przy całkow itym b ra k u koniecz nej francuskiej organizacji, bez instrukcji, środków i bez w spółpracow ników , p rac u ję ja k m ogę, z w ładzam i polskim i.
M iędzy F rancją a Polską co dzienna p raktyka wymiany delegatów de facto zdaje się dowodzić, że czasam i niesie więcej pow odów do goryczy niż pow odów do poro zu m ien ia. Już przekazyw ałem skargi B erm ana, zw iązane z przyjęciem Jedzichow a w Paryżu (p atrz mój N r 6). G en e ra ł R o la-Ż y m iersk i, z którym odbyłem o statn io długą i szczerą rozm ow ę, także wyraził żal, że środki przym usu zostały zastosow ane przez oficerów francuskich w obec je d n o ste k arm ii polskiej we Francji, k tó re pow ołały się na Lublin.
W obecnych okolicznościach, sądzę, że m oim obow iązkiem je st zwrócić uw agę n a znacze nie, k tó re m a: Po pierw sze: by F rancja była szeroko o becna w Polsce; p o drugie, by rząd
francuski utrzym ywał z R z ąd e m Tymczasowym w W arszawie, jedynym rzeczywistym p an e m całej Polski, stosunki, k tó re być m oże ułatw ią p ro p ag a n d ę i zad an ie tego rządu, n am n atom iast ułatw ią z pew nością rozw iązanie podstaw ow ej kw estii i u trzym anie naszego m iejsca w Polsce.
C hristian F ouchet
Pieczęć okrągła o treści: „D e leg a tu ra R epubliki F rancuskiej w L ublinie”
A rchives d u M inistère des A ffaires E tran g è re , E u ro p e , P ologne 1944-1949 (rząd lubelski, paźd ziern ik 1944-czerw iec 1945), t. 46