Juszkiewicz, Ryszard
"Obrona środkowej Narwii i Biebrzy
w 1939 roku", Włodzimierz
Kozłowski, Łódź 1981 : [recenzja]
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 134-138
1 3 4
się na w iary g o d n y ch św iadków potw ierdza ro zstrzeliw ania w obozie działdow skim p acjentów psychicznie chorych przyw iezionych z kortow skiego zakładu 21.
Ogólnie biorąc, w edług dan y ch z 1936 ro k u w całych P ru s ac h W schod nich, w lecznictw ie publicznym znajdow ało się 4297 chorych psychicznie, nadto w zakładach p ry w a tn y ch przebyw ało 1370 tego ty p u pacjentów , a pod opieką rodzinną p onad 500 osób. W szystko w skazuje, że większość ty ch cho ry c h nie u trzy m ała się p rzy życiu. J u ż w 1939 ro k u bazując na propagandzie: „S terylizacja nie w ystarczy, psychopaci, upośledzeni um ysłow o i upośledzeni fizycznie p ow inni być w yelim inow ani ze s p o łe c z e ń s tw a w sposób h u m a n ita r n y i oszczędny” dokonano zm niejszenia p aństw ow ej staw ki żywnościowej w zakładach psychiatrycznych prow in cji do ab su rd aln ie głodow ych rozm ia rów 1,60 HM na c h o re g o 22. P ra w ie jednocześnie rozpoczęto selekcjonow anie i tran s p o rto w an ie chorych do k lin ik i obozów śm ierci w Działdowie, Jerichow , Sonnenstein (w Saksonii koło P irn y ) i inn y ch miejscowości. In fo rm acje o zgo nach podaw ano n iekiedy cynicznie: „w ypłacanie r e n t dla podopieczych zo stało w s trz y m an e ” 23.
24 sierpnia 1941 ro k u akcja ek sterm in acy jn a osób dorosłych, psychicznie chorych pod k ry p to n im em T 4 (pochodzącym podobno od a d resu c en trali eu- tan azy jn ej mieszczącej się w B erlinie p rz y ulicy T ie rg arte n stras se 4) została oficjalnie p rzerw an a. R ecenzow ana tu praca, w ślad za w ielom a inn y m i pu blikacjam i, podkreśla, że do w strzy m an ia akcji przyczyniło się w zburzenie ludności, m.in. w w y n ik u oddziaływ ania kościołów. M iał się w ty m też w y rażać ich opór wobec ideologii narodow osocjalistycznej. Jeśli chodzi o tere n p row incji w schodniopruskiej, to opór ludności przeciw ko eutan azji m otyw o w a n y w zględam i w yznaniow ym i m ożna na podstaw ie dotychczasow ych b a d ań ocenić jako słabo dostrzegalny, choć teoria i p ra k ty k a „śm ierci z łask i” b yły w niezgodzie z założeniam i oraz in te rp reta cjam i kanonów teologiczno-m oral- n ych chrystianizm u.
A n t o n i S olom a
W łodzimierz Kozłowski, O brona ś r o d k o w e j N a r w i i B i e b r z y w 1939 ro k u ,
A cta U niv ersitatis Lodziensis, Folia H istorica 5, U n iw e rsy tet Łódzki, Łódź 1981, ss. 184, 9 szkiców.
R ecenzow ana’ książka należy do licznych p u b likacji (jest ich obecnie ok. 3100) o tem aty ce w rześniow ej i jednocześnie nielicznych, biorąc pod uw agę ich w alo ry poznawcze.
s. 369. C y t o w a n y a u t o r s u g e r u j e , p r a w d o p o d o b n ie za H e n k y s e m , że p o d o p ie c z n i k o r to w s k i e g o z a k ła d u d l a u m y s ł o w o c h o r y c h z o s ta li u ś m i e r c e n i w o b o z ie z a g ła d y w D z ia łd o w ie , g d z ie p o d d o w ó d z t w e m H a u p t s t u r m f ü h r e r a L a n g e z n a jd o w a ł o s ię E u t a n a s i e - K o m a n d o . P o r . K. H e n k y s ,
D i e n a t i o n a l s o z i a l i s t i s c h e n G e w a l t v e r b r e c h e n , S t u t t g a r t 1964, s. 51.
21 G. R e i f f e r s c h e id , o p . c it., s. 246. ( N a w i a s e m m ó w ią c , t r u d n e d o w y j a ś n i e n i a j e s t to, że d r B e s s e l r a d c a k r a j o w y i k i e r , z a k ł a d u w K o r t o w i e e w a k u a c j ę d o D z ia łd o w a p o w i e r z o n y c h je g o p ie c z y c h o r y c h u w a ż a ł z a n o r m a l n e p r z e n ie s ie n ie , p o d c z a s g d y k o l e j a r z e z d a w a li s o b ie s p r a w ę z l o s u w y w o ż o n y c h p a c j e n t ó w , a n a w e t s a m i c h o r z y o b j a w ia l i s t r a c h i p r z e r a ż e n ie w ie d z ą c n a o g ó ł co ic h c z e k a ), ib id e m s. 247. 22 Ib id e m , s. 245; K u r t N o w a k (s. 85) p o d a je , że w c z a s ie w o j n y z a ję t o r o ln ic z e p r z y z a k ła d o w e g o s p o d a r s t w a s łu ż ą c e d o t ą d d o ż y w i a n iu c h o r y c h , a n a j e d n e j z k o n f e r e n c j i d y r e k t o r z y z a k ła d ó w o t r z y m a l i s u g e s t i ę p o w o l n e g o z a g ła d z a n ia p a c je n t ó w . 23 G. R e i f f e r s c h e id , op. c it., s. 249.
1 3 5
P ra c a ma c h a ra k te r stu d iu m o działaniach w o jennych w 1939 ro k u na północnej flance naszego frontu, dla którego n a tu ra ln y m oparciem b y ły b a rie r y rzek N arw i i Biebrzy. K ie ru n k u tego m iała bronić Sam odzielna G rupa O peracy jn a „N arew ” (dalej SGO). Długość pasa obrony w ynosiła 200 km. W skład tego zw iązku operacyjnego w chodziły 4 w ielkie jednostki. B yły to 18 i 33 dyw izje piechoty, S uw alska B rygada K aw alerii i Podlaska B rygada K a w a le rii oraz n iew ielkie oddziały w zm ocnienia (135 p ułk piechoty, II dy w i zjon 32 p u łk u a rty le rii lekkiej plus inne m ałe jednostki). Razem SGO „Na re w ”, dowodzona przez gen. bryg. Czesława M łota-Fijałkow skiego, liczyła n ie w iele ponad 50 tys. żołnierzy i 20 tys. koni. Siły te b y ły stanowczo zb y t sk ro m ne do obro n y ta k długiego odcinka, uw zględniw szy, że w ed łu g obow iązujących regulam in ó w polska dyw izja piechoty m ogła skutecznie bronić pasa 12 km, a b ry g a d a k aw alerii 4 km.
P rzeciw nikiem SGO „ N are w ” oraz arm ii „M odlin” , k tó re razem broniły fro n tu północnego, b yły oddziały wchodzące w skład w ielkiego zw iązku ope racyjnego, jak im b yła 3 A rm ia Polow a skoncen tro w an a w P ru s ac h W schod nich. Siły tego u g ru p o w an ia sk ład ały się z siedm iu dyw izji piechoty (różnej w artości bojowej); dyw izji pan cern ej gen. K em pfa, jednej b ry g a d y k aw alerii oraz dw óch g ru p fortecznych i oddziałów korpuśnych. C ały zw iązek stanow ił e k w iw alen t 12 dywizji. Przeciw ko 45 000 żołnierzy a rm ii „M odlin” i 50 000 SGO „N arew ” stanęło 360 000 żołnierzy niem ieckich dysponujących ogrom ną przew agą w a rty lerii, b ro n i p a n cern ej i lotnictw ie.
Głów ne siły n iep rzyjaciel sk ierow ał przeciw ko arm ii „M odlin” . B y ły to: I K orpus (11 i 61 DP), dyw izja p an cern a gen. K em pfa, p ra w ie cały korpus gen. W odriga, tj. 1 i 12 DP, głów ne siły 1 B ry g a d y K a w a le rii plus 217 DP.
P rzed fro n tem SGO „ N are w ” b y ły początkow o p rzy gotow ane do n a ta rcia n iew ielkie siły (część 1 BK oraz g ru p a „ B ran d ”), m ające za zadanie w iązanie sił polskich, rozmieszczonych w zdłuż północno-w schodniej gran icy P ru s W schodnich na odcinku Pisz, Ełk i Gołdap. T rafn ie te d y zauw aża Z ygm u n t Kosztyła: „Siły n iep rzyjaciela zn ajd u jące się początkow o w pasie obro n y SGO «Narew», nie b y ły zb y t w ielkie i nie stan o w iły pow ażnego zagrożenia n a w et dla bardzo rozrzedzonych już sił g ru p y ” 1.
Z aakcentow anie powyższych fak tó w w y d a je się potrzebne, gdyż Kozłowski nie eksponow ał ty ch faktów , kiedy zestaw iał zadania przydzielone a rm ii „Mo d lin ” (pas obro n y jej liczył 100 k m i 200 k m SGO „ N are w ”). Z estaw iając siły i środki obu zw iązków operacyjnych oraz zadania należy pam iętać i o tym, że SGO „N arew ” m iała sw oje głów ne stanow iska o p arte o linię N a rw i—B iebrzy oraz sta re i now e fo rtyfikacje. Tych przeszkód n a tu ra ln y c h i inn y ch nie w y ró w n y w ały um ocnienia arm ii „M odlin” (głównie w re jo n ie Mławy).
F a k ty dowodzą, że głów ne n a ta rcie n iep rzyjaciela zostało sk ierow ane n a j bliższą drogą prow adzącą z P ru s W schodnich do W arszaw y, tj. przez M ławę na Modlin. W zdłuż tej drogi (z odchyleniam i w obydw ie strony) rozpoczęły się g w ałtow ne w alki. Dla odepchnięcia oddziałów arm ii „M odlin” z pozycji m ła w skiej, rzęgnow skiej oraz pozycji organizow anych ad hoc w powiecie p rzasn y s kim n ieprzyjaciel użył pięciu dyw izji piechoty, dyw izji pan cern ej oraz b ry g a d y k aw alerii (razem ok. 100 000 żołnierzy. W ty m czasie, jak pisze gen. W acław Stachiew icz (szef Sztabu Naczelnego Wodza): „ na odcinku Sam odzielnej G ru p y O peracyjnej «Narew» żadnej pow ażniejszej akcji n ie było” s. Podobnie
1 Z. K o s z ty ła , W r z e s i e ń 1939 r o k u n a B i a l o s t o c c z y ź n i e , W a r s z a w a 1976, s. 81. 2 W . S ta c h ie w ic z , P i s m a , Z e s z y ty H i s to r y c z n e , P a r y ż 1979, n r 50, s. 75.
1 3 6
w ygląd ał przebieg działań w ciągu pięciu pierw szych dni w rześnia. P as obro n y SGO „N arew ” b y ł wów czas w y raźn ie pasyw ny. Opinii tej nie może zmie nić p ró b a odbicia Myszyńca czy też p ły tk ic h w ypadów podjazdów P odlaskiej i Suw alskiej B ry g a d y K a w a le rii do P r u s W schodnich. P asyw ność działań SGO „N arew ”, w powyższym przedziale czasowym, w edług Kozłowskiego nie ob ciąża tego zw iązku (ściśle jego dowódców), chociaż w ielu historyków , a w śród nich i cytow any Kosztyła, którego pracę a u to r zalicza do w ażkich pozycji tra k tu ją c y c h o w alk ach na północno-w schodnim skrzydle fro n tu p o lsk ieg o 3. W. Kozłowski podw aża tezę niem ieckiego g e n e r a ła 4, k tó ry tw ierdzi, że sztab polski nie w y k o rzy stał sił polskich na północnej flance fro n tu polskiego —k ied y toczyły się m ordercze i decydujące dla tego k ie ru n k u w alk i pod M ła wą — do u d erzenia w bok oddziałów niem ieckich i załam anie w ten sposób nieprzyjacielskiego n atarcia. W arto przypomnieć, że innego zdania w tej s p ra w ie są au to rz y W o j n y o b r o n n e j P o l s k i 1939 5. Kozłowski przekonyw ująco po lem izuje z tw ierd zen iam i ty c h autorów , k tó rzy w y d a ją się zapom inać o tym, że w edług polskich p lan ó w obro n y do przeciw n atarcia w w y p a d k u kryzysu w a rm ii „M odlin” m ia ł być p rzy gotow any obw ód Naczelnego Wodza „Wysz k ów ” (1 i 41 DP), k tó ry m iał uderzyć z przedm ościa różańskiego w lew y bok w o jsk przeciw nika w dzierający ch się w obszar północnego Mazowsza.
W. Kozłowski staw ia też tezę, że tak ie przeciw n atarcie było nierealn e gdyż odległość Różana od M ław y w ynosi 90 km. S kuteczna ted y pomoc m o g łaby nadejść po trzech dniach. Tw ierdząc jak wyżej, a u to r pow ołuje się na * a u to ry te t gen. Ju liusza Rom mla, k tó ry s ta ł n a stanow isku, że północne Mazo wsze należało oddać przeciw nikow i bez w alki, a pierw szą i zasadniczą obronę zorganizow ać na b a rie rze rz ek N arw i i Wisły. T w ierdzenie to popiera ró w nież gen. T adeusz M a c h a ls k is (i w ielu inn y ch historyków ), ale większość z nich stoi na stanow isku, że sy tu a cja skrom nych sił polskich b y łab y jeszcze gorsza, g d yby zacząć w o jn ę o ddając bez w a lk i obszerne re jo n y graniczne, n a k tó ry ch mieszkało ok. 900 000 ludzi. Opuszczenie bez w alk i tego obszaru byłoby po zbaw ieniem się 100 k m tzw. głębi o p eracyjnej oraz u tr a tą w ażnych efekty- w ów do prow adzenia w o jn y (takich jak poborowi, poten cjał żywnościowy i gospodarczy).
J a k słusznie zauw ażył M arian P o rw it — koncepcja obro n y w stępnej i za sadniczej n a linii N a rw i i W isły byłaby: „jeszcze jed n ą odm ianą linearnego u gru p o w an ia o p eracyjnego” 7. Z agadnienie, czy należało opuścić północne M a zowsze, czy nie, w iąże się z oceną słuszności polskiego całościowego p lan u obro n y. T em at te n należy do spraw , w okół k tó ry c h toczy się do dziś zażarta d y sk u sja od 1939 roku. P o lski p lan obrony m a swoich pow ażnych zwolenników, u znających go za optym alny, ja k też przeciw ników . Ocena a rg u m en tó w jednej i dru g iej stro n y przek raczałab y r a m y niniejszej recenzji. W ydaje się n ato
-3 „ M im o p r z e p r o w a d z o n y c h w t y m c z a s ie w y p a d ó w n a P r u s y W s c h o d n ie , o d n o s i s ię w r a ż e n ie z b y t m a ł e j a k t y w n o ś c i b o j o w e j n a l e w y m s k r z y d l e g r u p y ” : Z. K o s z ty ła , o p . c it., s. 250. 4 N. V o r m a n n , D e r F e l d z u g 1939 i n P o l e n . D i e O p e r a t i o n e n des H e er es , W e is s e n b u r g 1958, s. 82. 5 P r a c a z b io r o w a a u t o r ó w : M. C ie p le w ic z a , T . J u r g i , E . K o z ło w s k ie g o , K . R a d z i w o ń c z y k a , W. R y ż e w s k ie g o , A . R z e p n ie w s k ie g o i P . S ta w e c k ie g o , W o j n a o b r o n n a P o l s k i 1939, W a rs z a w a 1979, s. 336 i n . 6 T . M a c h a ls k i, Р о й p r q d . Ś w i a t ł o i c ie n ie k a m p a n i i w r z e ś n i o w e j 1939 r . , L o n d y n 1964, s 220. 7 M . P o r w i t , K o m e n ta r z e d o h i s t o r i i p o lsk ich , d z i a ł a ń o b r o n n y c h . 1939, W a r s z a w a 1969, t. 1, s. 134.
1 3 7
m iast słusznym naw iązaniem do a rg u m e n ta c ji Kozłowskiego (zyskującej coraz więcej zwolenników), k tó ry stoi n a stanow isku, iż: „Dokonując krytycznego ro zrach u n k u nie m ożna pom inąć siły Niemiec i ich sukcesów n ad p ań stw am i znacznie od Polski silniejszymi. A gresor pod w zględem wielkości tery to riu m i liczby ludności b y ł d ru g im k ra je m w Europie. Trzecia Rzesza zajm ow ała wówczas pierw sze m iejsce w p ro d u k cji zbrojeniow ej na naszym kontynencie. S tą d też w yw odziła się ogrom na p rzew aga W eh rm ach tu n a d a rm ią p o lską” , (s. 7).
A u to r O b r o n y ś r o d k o w e j N a r w i i B i e b r z y , dokonując analizy sił i środków pola bitw y, ja k też przebiegu w y d arzeń na skrzy d łach i w głębi k r a ju w spo sób u d o k u m en to w an y bro n i hon o ru żołnierskiego SGO „N arew ” oraz jego do wódców, k tó rzy n ie u w szystkich h isto ry k ó w cieszą się opinią d o brych do w ódców (chodzi tu o gen Czesława M łot-Fijałkow skiego i gen. W acław a P ie karskiego). Opinie a u to ra g e n eraln ie odpow iadają faktom . Po raz pierw szy u jaw n ił on szereg m ate ria łó w (relacji i wspomnień) i dokum entów , k tórym i nie dysponow ali in n i badacze. M a teriały te autor, jak pisze, w ydobył, docie ra ją c do dowódców w ielkich jednostek, pułków i inn y ch pododdziałów, któ re b ro n iły w ęzłow ych p u n k tó w pozycji. W iele decyzji dowódczych w św ietle ty ch dokum entów ry s u je się zupełnie inaczej niż u au to ró w P o l s k i c h S i l Z b r o j n y c h , W o j n y o b r o n n e j P o l s k i czy też płk. M ariana P o rw ita, a u to ra K o m e n t a r z y .
Bardzo plastycznie Kozłowski zarysow ał przebieg w a lk po w prow adzeniu do ak cji w pasie obrony SGO „N arew ” X IX K orpusu. U derzenie 3 i 10 dyw izji p an cernej, 20 dyw izji zm otoryzow anej oraz części sił K o rp u su „W odrig” (12 DP, części 1 B K i dyw. pane. gen. K em pfa) pod jęte 5 w rześnia m usiało ro zerw ać rozciągnięte pozycje polskie. Szam otanina dowódców, niew łaściw e in te rp re ta c je n iek tó ry ch rozkazów, p o rw an a łączność oraz in te rw e n cja Naczel nego W odza w rozkazodaw stw o poszczególnych jednostek, w b re w pozorom, nie b y ły głów nym i w yznacznikam i p rzeg ran ej SGO „N arew ” i w ycofania się jej z linii N a rw i w nocy z 10/11IX (notabene spóźnionego). P rz e g ra n a i od w ró t w iązały się z k a ta stro faln ą przew ag ą przeciw nika.
W św ietle k ry ty k i dowódców, któ ry ch oczywiście nie m ożna w pełni r e habilitow ać, ostały się zaw inienia polskie, niejak o obiektyw ne, dotyczące zbyt szybkiego p o rw a n ia łączności i niemożności jej odbudow ania na linii Naczel nego W odza i sztab u SGO „N arew ” oraz G ru p y O peracy jn ej „W yszków” i a rm ii „M odlin” .
N iezależnie od tego, w y raźn ie ry s u je się b ra k jednolitego dow ództw a obejm ującego działania SGO „ N are w ” i arm ię „M odlin”. W ydaje się, że przy jedn o lity m dow ództw ie u d ało b y się uruchom ić uderzen ie z przedm ościa Różan w bok głów nych sił gen. G eorga K iichlera, k tó re w d a rły się n a północne M a zowsze. Głów ną przeszkodą w niezrealizow aniu tego p lan u n ie b yła odległość m iędzy R óżanem a M ławą, jak tw ierd zi autor, ale b ra k jednolitego dow ódz tw a sił polskich („F rontu Północnego”), co oczywiście nie obciążało dowódców w ielkich jednostek an i sztabów ty ch zw iązków operacyjnych. N aszym zda niem, nie m ożna odległości m iędzy R óżanem a M ław ą określać n a 90 km, jak to czyni Kozłowski. S iły polskie w ychodzące do n a ta rcia z przedm ościa r ó żańskiego n ie m u siały dochodzić do M ław y w celu odciążenia k ie ru n k u „m ław skiego”. D ocierając do P rzasnysza spotk ały b y się z korp u sem gen W odriga, a zatrzy m an ie lu b pobicie go w odległości 35 k m od M ław y m usiałoby w s trz ąs nąć głów nym i siłam i 3 arm ii n acierającej przez M ław ę n a M odlin i W arszaw ę. D otarcie do P rzasnysza z przyczółka różańskiego to ty lk o 50 km , a w ięc czas
jednodniow ego forsow nego m arszu lub dw a d n i w a lk o różnym natężeniu. N aw et jedna dyw izja idąca z tego k ieru n k u stw o rzy łab y zagrożenie d la n ie przyjaciela, nieprop o rcjo n aln e do zaangażow anych środków , gdyż byłoby to u derzen ie z głębokiej flanki, sp raw iające w rażen ie okrążenia, k tó re ja k w ia domo, rzadko w y trz y m u je n a w e t dobre wojsko.
Pow yższa różnica zdań z au to rem nie podw aża w artości jego pracy, k tó rą, ja k wyżej powiedziano, należy zakw alifikow ać jako jed n ą z najlepszych p ra c dotyczących p ro b lem aty k i W rześnia. Poza w artościam i poznawczymi, om aw iana praca c h ara k te ry zu je się precy zją w p rz ed sta w ian iu fak tó w i sub teln ą analizą zdarzeń, odbiegającą od schem atów i opinii u z n an y ch a u to ry tetów w ojskow ych i historycznych. W ielce skom plikow ane s p ra w y a u to r opi suje ład n y m i k laro w n y m językiem, co spraw ia, że czyta się jego książkę z przyjem nością. P o d k reślen ia w ym aga szybkie doskonalenie w a rs z ta tu histo rycznego a utora. W idać to dość w yraźn ie p rz y p o rów naniu z wcześniejszym i pracam i.
W św ietle powyższych określeń, k tó re może brzm ią nieco panegirycznie dla dzieła Kozłowskiego, dość dziw nie w y g lą d a n a k ła d jego p u b lik acji (370 egzemplarzy). P rz y tak im n akładzie p ra ca ta nie dotrze n a w e t do w szystkich bibliotek w k ra ju , n ie m ów iąc o tysiącach ludzi zajm ujących się „Żagwiącym W rześniem ” . W sum ie jest to w ięcej niż sm utne, gdyż, jak wiadomo, książka m a w pły w na świadomość historyczną w liczącej się skali tylko w tedy, k iedy zostaje w y d an a w n akładzie powyżej 15 000 egzemplarzy.
N ależy m ieć nadzieję, że błąd ten zostanie spostrzeżony i doczekam y się opublikow ania całej p ra c y a u to ra (a n ie tylko jej skrótu) w przyzw oitym n a kładzie.
Na zakończenie trzeba jeszcze odnotować, że w artość recenzow anej p racy podnoszą dobre i p rz ejrzy ste szkice, pozw alające zrozum ieć położenie stron, tru d n o ści obrony, d ynam ikę w a lk i i o d w ró t w o jsk polskich.
O m aw iana książka d a je niew ątp liw ie saty sfak cję autorow i, głów nie jed n ak dowódcom SGO ,,N a rew ” (oraz jej żołnierzom, o k tó ry ch dotychczas pisano różnie i jej sukcesy bojow e w idziano jed y n ie przez w y p a d y b ry g ad k a w a lerii (Suw alskiej i Podlaskiej) jak też słyn n ej obro n y W izny i przedm ościa różańskiego. P ra c a m a w ięc i w a żn y w y m iar m oralny: oceny w ysiłku bojo wego SGO „ N are w ”, o k tó ry m n iekiedy zapom inają n iek tó rzy historycy.
S um ując: now e fakty, często inne in te rp re ta c je zn anych zdarzeń, re h a b i litacja w ielu dowódców i głębokie, a jednocześnie sy n tetyczne przed staw ien ie działań żołnierzy „ N arw i”, to — obok jej w alorów literackich — podstaw ow e w artości prezen to w an ej książki.