• Nie Znaleziono Wyników

Pozateologiczne interpretacje doktryny o przeznaczeniu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pozateologiczne interpretacje doktryny o przeznaczeniu"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Jacek Salij

Pozateologiczne interpretacje

doktryny o przeznaczeniu

Collectanea Theologica 43/3, 5-22

(2)

C ollectanea Theologica 43(1973) f. I II

O. JA C EK S A L IJ OP, W ARSZAW A

POZATEOLOGICZNE INTERPRETACJE DOKTRYNY O PRZEZNACZENIU

To że liczne pro b lem y teologiczne są p rzedm iotem zain teresow a­ nia także inn ych nau k , stanow i sp raw dzian realności ty ch p ro b le ­ mów i jest n ajlep szą odpowiedzią n a d o k try n e rsk ie tw ierdzenia, próbujące odm ówić teologii m iana nauki. Z d ru g iej jed n ak stro n y trzeba przyznać, że sam a teologia izolow ała się często od in n ych nau k i m ało in tereso w ała się — chyba że z pozycji apologetycznych — tym , co w in n y ch dziedzinach m ów iło się o n iek tó ry ch jej w ła ś ­ ciw ych problem ach. P ostaw a tak a n ie ste ty po dziś dzień jest dość rozpow szechniona w śród teologów. O słabia to nie ty lko żywotność naukow ą teologii — tru d n o bow iem o p raw dziw ą żyw otność tam , gdzie niedom aga in sp iru ją c y krw iobieg idei — ale rz u tu je to także na form ację now ych k a d r Kościoła, k tó ry m p rzek azu je się system dość znacznie w yizolow any od problem ów w spółczesnej k u ltu ry . O tw arcie się na in te rd y sc y p lin a rn ą ko m unikację i w spółpracę, k o n fro n tacja zagadnień teologicznych z problem am i i rozw iązaniam i h u m an isty k i w spółczesnej, w y d aje się niezbędnym w aru n k iem , jeśli chcem y za­ pew nić teologii rangę pełn o p raw nej n au k i i jeśli zależy nam na tym , aby sw oją służbę w dziele zbaw ienia p ełn iła dobrze.

W a rty k u le chcę przedstaw ić k ilk a ory g in alny ch ujęć problem u przeznaczenia, jak ie zaproponow ano na g ru n cie n a u k pozateologicz- nych. N ajsły n n iejsza jest teza M axa W e b e r a , przedstaw iona w jego dziele o w pływ ie duchowości p ro testan ck iej n a pow stanie k ap italizm u *. Teza ta była przedm iotem szerokiej dy sk u sji i ulegała istotn ym popraw kom i dopowiedzeniom , w ykazała się ponadto rza d ­ ko spo ty k an ą siłą inspirow ania now ych ujęć. Toteż p ro blem atyk a z nią zw iązana stanow i dziś praw d ziw y gąszcz, k tórego opis i upo­ rządkow anie w ym agałoby p racy znacznie przek raczającej ram y

niniejszego a rty k u łu . T u taj p rzed staw im y jed y n ie w najo g ó ln iej­ szym zarysie w skazany przez W e b e r a k ieru n e k reflek sji nad p raw dą o przeznaczeniu, i to raczej z d y stan su, jaki d aje nam

sie-1 M. W e b e r , Die pro testa n tisch e E th ik u n d der „G eist” des K a p ita lism u s, A rchiv fü r S o zialw issenschaft und S ozialpolitik 2(1905) 1—54; 3(1905) 1—110.

(3)

dem dziesiąt już p raw ie la t od pojaw ienia się jego tezy. Z relacjo nu ­ jem y ponadto in te rp re ta c ję p ro b lem u przeznaczenia u Ericha F r o m m a , k tó ra w y kazuje w praw dzie w pływ y w eberow skie, ale zasłu g u je n a sp ecjaln ą uw agę ze w zględu na in ną płaszczyznę, na k tó re j p rob lem te n je s t b ad an y ( F r o m m zajm u je się przede w szystkim asp ek te m psychologicznym ) oraz ze w zględu na ścisłe pow iązania te j in te rp re ta c ji z o ry g in aln ą an trop olo gią tego m yślicie­ la. W spom nim y ró w n ież o koncepcji R udolfa O t t o , k tó ra ja k się zdaje p ow stała zupełnie niezależnie od tra d y c ji w e b e ro w sk ie j.

N iezm iernie in te resu jąc e św iatło rzuca ponadto na problem p rze­ znaczenia religioznaw stw o porów naw cze. Isto tn e różnice w ujm o­ w aniu tego p ro b lem u w różnych relig iach zdają się bow iem ściśle uw aru n ko w an e odm iennym i koncepcjam i pow stania św iata i genezy zła. Na uw agę zasłu g u je rów nież sym bolika zw iązana z ty m proble­ m em 2. P ro b le m a ty k ę tę jed n ak odkładam y do innego arty k u łu , tu ta j in te re su ją n a s jed y n ie zagadnienia zw iązane z chrześcijańskim i koncepcjam i p ro blem u przeznaczenia.

A rty k u ł m a c h a ra k te r inform acy jn y , oceny w y raża jedynie m ini­ m alnie. In n y c h a ra k te r będą m iały jed y n ie uw agi końcowe. T erm in „ in te rp re ta c je poza teologiczne” , u ży ty w ty tu le, oznacza jedynie, że p o w stały one w n a u k a ch in n y ch niż teologia i bez bezpośredniego zaangażow ania w służbę zbaw ienia, nie oznacza n atom iast jakoby były form ułow ane w opozycji do teologii czy je j m etod.

Rudolf Otto: doktryna o przeznaczeniu jako „czysty ideogram”

W swoim epokow ym dziele na tem a t przeżycia religijnego R. O t t o z ajm u je się problem em przeznaczenia ubocznie, niem niej dość obszernie 3. M ianow icie p raw d a o przeznaczeniu in te resu je go jako k o n k retn e potw ierdzenie jego podstaw ow ej tezy, iż przeżycie relig ijn e jest organicznym pow iązaniem elem entów racjon aln ych i irracjo n aln y ch . Jak k o lw iek w różnych religiach w zajem ne p r o p o s cje obu ty ch elem entów k sz ta łtu ją się rozm aicie, niem niej oba n a ­ leżą do istoty przeżycia sacrum . N adm ierna racjon alizacja pojęć relig ijn y ch odbiera przeżyciu relig ijn em u w łaściw ą m u głębię, irr a ­ cjonalne podłoże jest bow iem dla elem entów racjo n aln y ch konieczną glebą, z k tó rej czerpią one soki żyw otne. Z kolei n iedo statek ele­ m en tu racjonalnego pozbaw ia pojęcia i przeżycia relig ijn e ich zw iąz­

2 Por. np. M. E l i a d e , T ra k ta t o h istorii re lig ii, W arszaw a 1966, 181n, p a ra g ra f p.t. K sięży c a przeznaczenie.

3 R. O t t o , Das H eilige. Über das Irrationale in der Idee des G ötlichen und sein V erh ä ltn is zu m R ationalen, B reslau 1917; tł. polskie: Św iętość. E le m e n ty irracjonalne w pojęciu bóstw a i ich sto su n e k do elem en tó w ra c jo ­ nalnych. W arszaw a 1968. P roblem ow i przeznaczenia pośw ięcony je st zw łasz­ cza rozdział trz y n a sty : N um inosum w N ow ym T estam encie.

(4)

ku z w artościam i etycznym i. Otóż zdaniem R. O t t o n auk a o p rze­ znaczeniu jest w chrześcijańskim pojęciu Boga elem entem irra c jo ­ nalnym , stanow iącym szczęśliwe u zupełnienie obrazu Boga jako źródła i g w a ra n ta dobra, spraw iedliw ości, miłości. P rz y czym — tw ierdzi niem iecki uczony — teologia, nie rozum iejąc irracjon alneg o p ierw iastk a w religii, nieu stan n ie p ró b u je racjonalizow ać nauk ę o przeznaczeniu, co prow adzi do jej spłycenia lub n aw et do w yp a­ czenia pojęć o Bogu.

W nauce o przeznaczeniu, mówi R. O t t o , zaw ierają się dw a różne problem y: problem w y b ran ia oraz p red e sty n ac ji w łaściw ej. Są to nie ty le dw a uzupełniające się asp ekty , co całkiem różne problem y, w y n ik ające z odrębnych źródeł. „Pojęcie w ybrania, a m ianow icie pojęcie tego, że się jest w y b ra n y m i przew idzianym przez Boga do zbaw ienia, w y nik a bezpośrednio jako w yraz re lig ij­ nego przeżycia łaski. Człowiek obdarzony łaską, p rz y p a tru ją c się sam em u sobie, w coraz w iększym stop n iu rozpoznaje i czuje, że nie w łasnym w y siłkiem czy sta ra n ie m stał się tym , czym jest, lecz że bez jego w oli i jego m ożliwości została m u udzielona łaska, że ogarnia go, w iedzie i prow adzi. I n aw et n a jb a rd zie j jego w łasne po­ stanow ienia i przyzw olenia s ta ją się dla niego czymś, co raczej przeżył, niż tym , co uczynił. P rzed każdym w łasny m .czynem do­ strzega on sta ra n ia i w ybór działającej zbaw czej m iłości i uzn aje nad sobą w ieczne postanow ienie łaski, k tó re w łaśnie je st przew i­ dyw an iem ” (s. 123).

N iew ystarczające są czysto psychologiczne w y jaśn ien ia religijnego przeżycia w y b r a n ia 4. Pow iedzieć, że przeżycie w y b ran ia pow staje na sk u tek stłu m ien ia świadom ości sw ojego w łasnego działania i p rz y ­ pisania go Bogu, byłoby n ieu p raw n io n ą racjonalizacją. Podobnie n ieuzasadnione byłoby w nioskow anie teologiczne, że w y b ran ie n ie­ któ ry ch do zbaw ienia im plik u je, iż pozostali są odrzuceni. N iesłusz­ ne jest rów nież rozum ow anie, jakoby fa k t w y b ran ia znosił lub zm niejszał wolność człow ieka. Przeżycie w y b ra n ia bow iem dokonuje się na płaszczyźnie irra cjo n a ln e j i jakieko lw iek racjo nalne w y ja ś­

nianie w ypacza je. W sw ojej Istocie pojęcie w y b ra n ia je s t czystym ideogram em , w y rażający m świadom ość człow ieka religijnego, że zbaw ienie jest całkow itym darem Bożym.

Przez p red e sty n ac ję w łaściw ą O t t o rozum ie to, o czym pisze św. P aw eł w Rz 9, 18: Bóg „litu je się, n ad kim chce, i zatw ardzia­ łym czyni, kogo chce” , p rzy czym zdanie to rozum ie raczej w in te r­ p retacji kalw ińskiej (praedestinatio am bigua ), niż katolickiej. Rów­ nież w iara w przeznaczenie w łaściw e dotyczy sfe ry irra cjo n a ln e j

4 0 1 1 o nie je st zbyt p ed an ty czn y w używ anej term inologii i m ówi po p ro stu o w y b ra n iu , o przeznaczeniu. Ale ja k w ynika z zasadniczej koncepcji całego dzieła, in te re su je go nie fak t, rzeczyw istość w y b ra n ia czy p rz e z n a ­ czenia, ale pojęcie o w y b ra n iu i przeznaczeniu, u ze w n ętrzn iają ce się zw łasz­ cza w przeżyciu relig ijn y m .

(5)

w przeżyciu bóstw a. P ra w d y o przeznaczeniu nie należy więc poj­ m ować w sensie dosłow nym , bo oznaczałoby to jej racjonalizację, podczas gd y ona z sw ojej isto ty je st jed y n ie znakiem czegoś ir r a ­ cjonalnego. K o n sek w en tnie z n a u k i o p red e sty n ac ji nie m am y p raw a w nioskow ać czegokolw iek na tem a t rzekom ej niespraw iedliw ości czy arb itraln o ści Boga, nieporozum ieniem są rów nież p ró by h arm o ­ nizow ania jej z p ra w d ą o w olności człow ieka, bo ona w niczym nie k w estio n u je a n i naszej wolności, ani dobroci i spraw iedliw ości Boga „Jako ta k a je st ona (praw da o p red esty n acji) pró bą pojęciowego w yrażenia czegoś, co w g run cie rzeczy nie d aje się w yrazić w poję­ ciach. W y stęp u je jak o tajem n icza nazw a znacząca, jako ideograficz- ne w skazanie n a ab so lu tnie irra c jo n a ln y p ie rw o tn y stosu nek m iędzy stw órcą a stw orzeniem , k tó ry zarazem je s t całkow icie ateo rety czny i dlatego nie m oże być w ciąg n ięty w zakres racjo n aln y ch teorii woli i jej ew e n tu aln e j wolności czy b ra k u wolności, jako w skazanie n a p u n k t, k tó ry leży w nieskończoności, je st ona całkow icie n ie­ zbędna i m a sw oje pełne u sp raw iedliw ienie. S ta je się jed n ak za­ razem najw ięk szą niespraw iedliw ością (sum m a injuria), kiedy się zapom ina o tym , że ona ty lk o coś przypom ina, n a coś w skazuje, i kiedy zam iast za ideogram bierze się ją za w łaściw e pojęcie, do którego m ożna dorobić całą teorię. S ta je się ona w te d y dla religii racjonalnej, tak iej ja k chrześcijaństw o, w ręcz zgubna i nieznośna i wówczas u siłu je się ją przez różne w y k rę tn e sztuczki uczynić nie­ szkodliw ą” (s. 127n).

Szczególnie zżym a się O t t o n a filozoficzne i psychologiczne in ­ terp re ta c je , w y jaśn iające p raw d ę o przeznaczeniu n a tu ra ln y m zde­ term in o w an iem człow ieka. „Nie m ożna sobie w yobrazić bardziej apokry ficznej sp ek u lacji, w iększego fałszow ania pojęć religijnych... w rzeczyw istości oznacza (to) całkow ite w yelim inow anie pojęcia sam ej p re d y s ta n c ji” (s. 123). A le te n o w ożytne — ciągnące się od L e i b n i z a i S p i n o z y poprzez S c h l e i e r m a c h e r a — pró by pozbaw ienia p raw d y o p rzeznaczeniu jej sensu religijnego są jedynie ukoronow aniem długiej racjo n alizu jącej tra d y c ji, jaka — zdaniem w rocław skiego uczonego — p a n u je w teologii chrześci­ jań stw a zachodniego już od czasów św. A u g u s t y n a . „Prow adzące na m anow ce p o p ląta n ie relig ijn eg o pojęcia p re d e sty n a c ji z racjo ­ nalnym i, em piryczno-psychologicznym i teo riam i woli, ciągnie się od A u g u s t y n a poprzez całą scholastykę i dopuścił się go naw et L u t e r w sw ym „n ajżarliw szy m ” pisem ku De servo arbitrio z w ielką

szkodą dla swoich w łasny ch pojęć re lig ijn y c h ” (s. 226).

Jak i, w u jęciu R. O t t o , je st re lig ijn y sens p raw d y o p rzezna­ czeniu? Jak o racjo n aln ie w y rażony znak czegoś irracjo naln ego , p ra w ­ da o przeznaczeniu w skazujg n a nieskończoność, niepojętość i c a ł­ kow itą inność Boga w sto su n k u do człowieka. W iara, że postanow ie­ nie Boże spełnia się, a zarazem wolność człow ieka nie zostaje przez

(6)

to w niczym n aruszona, nie m a w sobie nic nie logicznego; w yraża jedynie, że w olność człow ieka — jak k o lw iek praw dziw a i rzeczy­ w ista — je s t jed y n ie słab y m cieniem w zestaw ieniu z w olnością Boga. O doskonałości Boga nie jesteśm y w stanie niczego powiedzieć, w iem y tylko, że je s t zupełnie inna i nieskończenie przew yższa w a r­ tości ludzkie. D latego ab y m ówić o ty m , m usim y się uciec do zdań, k tóre nie w y rażają, ale jedy n ie w sk azu ją p raw d ę o Bogu. „P re- d esty n acja je st niczym innym , ja k ideogram em spotęgow anego uczu­ cia zależności stw o rzen ia” (s. 126). Podobną rolę spełnia np. n a u k a o gniew ie Bożym, zw łaszcza jeśli po jm u je się go jako coś zagadko­ wego, n ieprzew idyw alnego czy n a w e t despotycznego (s. 47), albo głęboko zakorzeniona w chrześcijaństw ie tra d y c ja deprecjonow ania spraw ciała, k tó ra nie jest b y n ajm n iej w y nikiem w pływ ów m an i­ cheizm u, ale w y raża uczucie num inotyczne, pow stałe w w y nik u porów nania rzeczyw istości ziem skiej z ty m co boskie (s. 128).

Nie w dając się w szczegółow ą ocenę ujęcia R. O t t o , zw róćm y jedynie uw agę n a e w id en tn ą zależność jego w izji od p ro testan ckiej tezy o zasadniczej niepoznaw alności Boga, fu n d am e n ta ln y m b rak u łączności m iędzy św iatem n a tu ry a sfe rą b o sk o ści5. Na gruncie teo­ logii katolickiej, k tó ra b azu je na b ard ziej optym istycznej ocenie w artości n a tu ry lu d zk iej po u pad k u i k o n sek w entn ie głosi możliwość częściowego poznania Boga dzięki zasadzie analogii b ytu, rad y k aln e w yod ręb n ian ie p ierw ia stk a racjo n aln eg o i irra cjo n a ln e g o w p raw id ło ­ w ym przeżyciu relig ijn y m byłoby czym ś nie do pom yślenia. Z d r u ­ giej* jed n ak stro n y , zasadnicza idea przed staw ion ej w yżej in te rp re ­ tacji p raw d y o przeznaczeniu w y d aje się słu szna i uw olnienie jej od uw ikłania w odrzucaną przez nas m etafizy kę byłaby praw d opo ­ dobnie rzeczą m ożliwą.

M ax W eber: k o n tek st społeczno-ekonom iczny n au k i o przeznaczeniu

P roblem ekonom icznych u w aru n k o w ań ideologii do k u ltu ry eu ro ­ pejskiej w prow adzony został n a dobre przez tw órców m arksizm u. K. M a r k s i F. E n g e l s in te rp re to w a li w du ch u sw ojej filozofii rów nież w prow adzone przez R eform ację zm iany w nauce o przezn a­ czeniu, tzn. jak o o d zw ierciedlenie zm ian, jak ie uprzednio zaistniały w rzeczyw istości społeczno-gospodarczej. W przedm ow ie do an g iel­ skiego w y d an ia książki R ozw ój socjalizm u od utopii do nau ki E n g e l s pisał: „Jeg o ( K a l w i n a ) d o g m at był dostosow any do dążeń najśm ielszej części ówczesnego m ieszczaństw a. Jego nauk a o przeznaczeniu b y ła relig ijn y m w yrazem fak tu , że w świecie h a n ­ dlow ym pow odzenie w k o n k u ren cji albo b an k ru ctw o nie zależą od

5 Por. P. I w a n o w s k i , Teologiczna debata o Bogu. Z nak 24 (1972) 204—215.

(7)

działalności lu b zręczności poszczególnych osób, lecz od okolicz­ ności nie będących w ich mocy. ,Nie od czy jejś woli lub zachodu zależy spraw a, lecz od zm iłow ania’ przem ożnych, ale nieznanych potęg ekonom icznych. Było to szczególnie słuszne w okresie p rze ­ w ro tu ekonom icznego, gdy w szystkie daw ne drogi i ośrodki h an dlo ­ we w y p a rte zostały przez nowe, gdy o tw a rte zostały św iatu A m e­ ry k a i Indie i gdy n a w e t odwieczne, najczcigodniejsze ekonom iczne a rty k u ły w ia ry — w artość złota i sre b ra — zachw iały się i roz­ p a d ły ” 6.

Zagadnienie pow iązań n au k i o przeznaczeniu z rzeczyw istością ekonom iczną opracow ał m onograficznie po raz pierw szy M ax W e b e r , w cytow anym już dziele o roli p ro te sta n ty zm u w procesie kształtow an ia się kapitalizm u. Jak k o lw iek podstaw ow ą inspirację dzieło to zaw dzięcza filozofii M a r k s a , k tó rą W e b e r znał i cenił, jed n ak zasadniczą sw oją tezę sform ułow ał on w k ie ru n k u raczej odw rotnym : nie ty lk o w a ru n k i ekonom iczne przyczy niły się do po­ w stania p ro te sta n ty zm u , ale rów nież p ro te sta n ty zm sw oją ducho­ wością w y w ierał p otężny w pływ n a rozw ój gospodarczy Europy. N ajbardziej p o p u larn a in te rp re ta c ja tezy W e b e r a , jak a od dzie­ siątków la t fu n k cjo n u je w lite ra tu rz e nauk ow ej, przedstaw ia ją n aw et jako d okładne przeciw ieństw o stanow iska m arksistow skiego. Zapew ne, dla o b serw ato ra niezaangażow anego w spory d o k try n e r­ skie, p ytan ie, czy n a jp ie rw p ro te sta n ty zm w y w ierał w pływ na gos­ podarkę, czy też odw rotnie, je st rów nież nierozw iązyw alne, ja k p rz y ­ słow iow y problem chronologicznego p ierw szeń stw a m iędzy jajk iem a k u rą. Z resztą, jak to ostatnio w ykazał S. K o z y r - K o w a l s k i , naiw ne d o k try n e rstw o w ujm o w aniu k ie ru n k u zależności m iędzy ekonom ią a ideologią jest „w k ładem ” dopiero in te rp re ta to ró w M a r k s a i W e b e r a ; obu ty ch m yślicieli cechow ało jed yn ie od­ m ienne rozłożenie akcentów w rozw iązyw aniu tego p ro b le m u 7.

S treśćm y w n ajw ięk szy m skrócie tezę W e b e r a . Je j istotę s ta ­ now i pogląd, że p ro te sta n ty zm w ogóle, a ascetyczne jego n u rty w szczególności, w ypraco w ały specyficzny ideał postaw etycznych, którego realizow anie m iało bezpośredni w pły w n a sp raw y gospo­ darcze i w rezu ltacie przyczyniło się ogrom nie — choć nie w yłącznie — do u k ształto w an ia się kapitalizm u. C ałokształt ow ocujących gos­ podarczo postaw ety cznych nazyw a W e b e r „duchem k a p ita liz m u ” .

6 C ytuję za: K. M a r k s i F. E n g e l s , O religii, W arszaw a 2 1962, 285. 7 S. K o z y r - K o w a l s k i , M ax W eber a K arol M arks. Socjologia M axa W ebera ja k o „p o zy ty w n a k r y ty k a m a teria lizm u h isto ryczn eg o ”, W arszaw a 1967, zw łaszcza rozdział III: P ro te sta n ty zm a k a p ita lizm , czyli spór o d zie jo - tw órcze znaczenie idei, s. 198—311. W yniki sw oich b a d a ń K o z y r - K o w a 1 s k i streścił także w a rty k u le : M ax W eber: K o n tro w e rsje i n ieporozum ienia, Z e­ szyty A rg u m en tó w 1965, n r 6, 52—67. Por. też jego ro zp raw ę h ab ilita cy jn ą: M iejsce w artości w poznaniu h u m a n isty c zn y m w u ję ciu M. W ebera i K. M arksa, T o ru ń 1968.

(8)

Początki ducha k ap italizm u da się zaobserw ow ać już w lu teran iz- mie, k tó ry odrzucił średniow ieczny ideał św iętości zakonnej i zapro­

ponow ał now ą drogę do św iętości p o legającą n ie na ucieczce od św iata, ale w łaśn ie n a zw róceniu się do św iata, na relig ijn y m p rze­ żyw an iu sp raw św iata. Szczególnie c h a ra k te ry sty c z n y m znam ieniem tej relig ijn ej prom ocji zajęć codziennych je st uznanie p rac y zawo­ dowej za rodzaj relig ijn eg o pow ołania. P rzek o n an ie to udało się luteran izm o w i zaszczepić ta k dalece, że znalazło ono odbicie n aw et w języku: słowo B e r u f oznacza zawód nie ty le w sensie profesji, co w sensie w łaśnie pow ołania.

L u teran izm jed n ak , odrzuciw szy ascezę zakonną, odrzucił zarazem ascezę w ogóle, dlatego w p rzygotow yw aniu kap italizm u zdystanso­ w ały go inne odłam y p ro testan ty zm u , k tó re w m iejsce ascezy zakon­ nej zaproponow ały „ascezę w e w n ątrz ś w ia ta ” , ta k ą w łaśnie, k tó ra idealnie sp rz y ja ła rozw ojow i k ap italisty czn y ch stosu nk ów społeczno- gospodarczych. Otóż p o stu la t „ascezy w ew n ątrz św ia ta ” jest bez­ pośrednią konsek w en cją k alw ińskiej n a u k i o pred esty n ącji. M echa­ nizm łączący w iarę w przeznaczenie z o kreślonym i postaw am i gos­ podarczym i działa bow iem następująco: W iara w odw ieczny w yrok Boży o człow ieku, k ie ru ją c y jed n y ch do zbaw ienia, a innych n a potępienie, w yrok, którego n ik t i nic nie jest w stanie zmienić, pociąga w konsekw encji zaprzeczenie soterycznych fu n k cji Kościoła, a ty m sam ym prow adzi do indyw idualizm u. Kościół jest w praw dzie zgrom adzeniem chrześcijan, ale nie jest w stan ie przyczynić się do zbaw ienia sw ych członków , zbaw ienie bow iem przychodzi do każ­ dego bezpośrednio od Boga, bez pośrednictw a K o śc io ła 8. Z jednej więc stro n y Kościół nie d aw ał już człow iekow i oparcia w jego nadziei co do zbaw ienia, r y ty sak ra m en ta ln e zostały pozbaw ione swego c h a ra k te ru w idzialnego g w a ra n ta łaski, z d rug iej zaś stro n y zw yczajne m echanizm y psychologiczne w y k luczają możliwość, aby

8 Dlaczego m im o to te o ria podw ójnej p re d e sty n ą c ji nie p ro w a d ziła do ro z ­ luźnienia w ięzi kościelnych, por. uw agi L. K o ł a k o w s k i e g o , Św iadom ość religijna i w ięź ko ścielna. S tu d ia nad c h rześc ija ń stw e m b e zw yzn a n io w y m siedem nastego w ie k u , W arszaw a 1965, 124, 501.

N atom iast, zdaniem te g o au to ra , p ro stą k o n se k w e n cją p red e sty n ac jo n iz m u jest osłabienie działalności m isy jn ej: „łaska nieoczekiw anie i m ocą a rb itra l­ nego w yboru stw órcy doty k a w y b ra n y ch i n ieo d p arcie bierze ich w po­ siadanie; z ludzkiego p u n k tu w idzenia sp ad a ona przypadkow o, niczym uderzenie p io ru n a, i nie sposób jej ściągnąć lud zk ą pom ysłow ością na określone m iejsce. W tej p ersp e k ty w ie działalność apostolska nie może ofero­ w ać zachęcających w idoków ; m ożna oczyw iście pow iedzieć, że Bóg, jeśli zechce, posłuży się m is jo n a rsk ą działalnością ludzi jak o in stru m e n te m k o n ­ w ersji, ale w p ra k ty c e w iadom o, że pośrednictw o ta k ie nie je st m u niezbędne do skutecznego d opełnienia sw oich zam ierzeń, stą d w ia ra w p re d e sty n a c ję nie sp rzy ja p ro m ie n io w an iu nauczycielskiem u kościołów ” (s. 143). U w aga ta s ta ­ now i ciekaw y p rzyczynek d la w y jaśn ien ia in try g u ją ce g o fak tu , dlaczego K o­ ścioły p ro te sta n c k ie w okresie sw ojej n ajlepszej św ietności p rz e ja w ia ły ta k niew iele z a in te re so w an ia dla m isji.

(9)

całe społeczności żyły w n ieu stan n ej udręce, jak ą dla każdego tra k ­ tującego pow ażnie spraw ę sw ojego zbaw ienia b yłaby niepew ność jego osiągnięcia. Inny m i słow y, k alw iń sk a fo rm u ła o podw ójnym przeznaczeniu z sam ej sw ojej isto ty dom agała się tak ie j in te rp re ta ­ cji, ab y przeciętnego w yznaw cę nie narażać n a ponadludzkie n ie ­ pokoje.

Nie m ogła oczywiście zdobyć zbyt szerokiej popularności in te r­ pretacja, zaproponow ana przez m istyczny n u r t kalw inizm u, aby z rezy gn acją i radością p rzy jąć k ażd y w y ro k Boży, n aw et jeśli zostałem z góry sk azany na potępienie. W iększe szanse popularności m iała form uła, zapew niająca przeciętnego w yznaw cę, że Kościół, do którego należy, je s t społecznością przeznaczonych do zbaw ienia Form ułę tę, w sw oim p ierw o tn y m b rzm ien iu m ieszczącą się całko­ wicie w tra d y c ji n aiw ny ch in te rp re ta c ji zasady „poza Kościołem nie m a zbaw ien ia” , próbow ano także pogłębić poprzez szukanie inny ch jeszcze znaków przeznaczenia, niż p ro sta przynależność do społecz­ ności kalw ińskiej. Dość zakorzenione je st przekonanie, że Kościół reform o w any za znak przeznaczenia uznał pom yślność doczesną, i że ta w łaśnie idea przyczyniła się szczególnie do rozw oju kapitalizm u. Ideę tę rzeczyw iście m ożna niek ied y spotkać w tra d y c ji kalw ińskiej, nie w y d aje się jed n ak , aby n ależała ona do głów nego n u rtu k a lw iń ­ skiej duchow ości, je s t to raczej zw ulgaryzow any odprysk idei nie­ pom iernie głębszej, m ianow icie zasady, ze znakiem przeznaczenia jest służba Bogu i p ełnienie cnoty poprzez sw oją działalność zaw o­ dową i życie codzienne. W łaśnie tę zasadę nazyw a W e b e r „ascezą w ew nątrz św ia ta ” .

Na czym polega „asceza w ew nątrz ś w ia ta ” ? K aznodzieje k a lw iń s­ cy kładli ogrom ny nacisk n a pow szechny obow iązek pracy. P raca jest no rm aln ą fo rm ą oddaw ania czci Bogu, pracow ać pow inniśm y jak najw ięcej, zw łaszcza że czas d an y nam je s t krótki. Próżniactw o zasługuje na ty m w iększe potępienie, że je st uchylaniem się od oddaw ania chw ały Bogu, p rzy czym m oraliści p ro te sta n c c y dość r y ­ gorystycznie rozpoznaw ali i piętn o w ali pró żniactw o w tym w sz y st­ kim, co w ychodzi poza ram y koniecznego odpoczynku, np. w k o n tak ­ tach tow arzyskich, w ycieczkach, zbyt długim śnie. Człowiek Boży w inien być rz e te ln y w codziennej p rac y (pracow itość, pełn e w yko­ rzy stan ie swoich k w alifik acji zawodowych) i w stosunkach z bliźni­ mi (dotrzym anie zobowiązań, punk tu aln o ść, tro sk a o rzetelność p ro ­ d u k tu i uczciwość w handlu). Całkow icie od dan y pracy, w inien je d ­ nocześnie zachow ać u m iar wobec bogactw a. R ozrzutność jest grze­ chem rów nie ciężkim jak próżniactw o. N ależy unikać niepo trzeb ­ n ych rozryw ek, te a tru , alkoholu, h azard u , sw oje w y d atk i ograni­ czyć do m inim um .

To jest w łaśnie ów „duch k ap ita liz m u ” , w ym ieniony w ty tu le dzieła M axa W e b e r a . P arad o k saln a asceza, zakazująca używ ania bogactw , ale nie ich posiadania, a więc idealnie sp rzy jająca a k u m u ­

(10)

lacji k ap itału , asceza, k tó ra dzięki obsesyjnem u niem al podkreślaniu konieczności p racy zapew niała pow stającym przedsiębiorstw om idealnych robotników — istotn ie p rzyczyniła się do pow stania i rozw oju kapitalizm u. Z daniem W e b e r a , ta k głębokie w ciągnięcie etyki i religii w służbie gospodarki je s t w y p ad k iem bezprecedenso­ w ym w h isto rii ludzkości. Problem ow i tem u pośw ięcił później sw oje dzieła K o n fu zio n ism u s un d Taoism us o raz H in d u ism u s und B u d ­ dhism us, w k tó ry ch s ta ra ł się dowieść, że p ow stanie k ap italisty cz­ nych stosunków gospodarczych n a D alekim W schodzie byłoby cał­ kowicie w ykluczone, gdy b y nie doszło do sp o tk an ia z k u ltu rą za­ chodnią 9. Na gru n cie ta m ty c h duchowości nie było bow iem w y sta r­ czających danych do pow stan ia „ducha k a p ita liz m u ”. W e b e r po­ lem izow ał w ten sposób ze stanow iskiem m ark sizm u o koniecznych etapach w gospodarczo-społecznym rozw oju ludzkości.

W dziele W e b e r a , a także u jego k o n ty n u ato ró w i polem istów , znajdziem y inne jeszcze tw ierd zen ia na te m a t k o n eksji teo rii prze­ znaczenia z rzeczyw istością społeczno-gospodarczą. Szczególne pod­ kreślenie tajem niczości zrządzeń Bożych odnośnie losów człow ieka mogło np. być w ażnym czynnikem stab ilizu jący m i u sp raw iedli­ w iającym nierów ność społeczną, i to w św iadom ości zarów no w ielkich, jak uciśnionych. R. H. T a w n e y zauw aża, że „K a 1 w i n uczynił dla burżu azji w w iek u X V I to, co M a r k s dla p ro le ta ria tu w dzie­ w iętnastym , albow iem d o k try n a p re d e sty n a c ji zaspokajała głód pewności, iż siły k ie ru ją c e w szechśw iatem są po stronie w y b ra­ n y c h ” 10.

Kończąc to k ró tk ie om ów ienie trzeb a jeszcze postaw ić pytan ie

o a k tu aln ą w artość naukow ą tezy W e b e r a . Otóż należy odpowie­ dzieć, że z biegiem la t obraz zaproponow any przez niem ieckiego socjologa znacznie się skom plikow ał. W skazano n a anachroniczne, naw iązujące do średniow iecza, n u rty w p ro testan ck iej działalności gospodarczej n . B adania in n y ch uczonych (np. W. S o m b a r t) w ykazały z kolei istnienie licznych cech gospodarki kap italistycznej

9 O ba dzieła o p u b lik o w a n e są w tom ie d ru g im G esa m m elte A u fsä tz e zu r R eligionssoziologie, T übingen 1920.

10 R. H. T a w n e y , R eligia a pow sta n ie k a p ita liz m u , W arszaw a 1963, 124. P rzy okazji w a rto zw rócić uw agę n a in te re su ją c ą analizę ja n sen izm u i m o-linizm u, w e w n ątrz k ato lick ich n u rtó w różniących się w u jm o w a n iu nau k i o przeznaczeniu, d o konaną przez L. K o ł a k o w s k i e g o (d z . cyt. 254—258). P ierw szy byłby zw iązany z m ieszczańskim , d rugi z ary sto k ra ty c z n y m sy ste­ m em w artości. Szczególnie zasługuje n a uw agę teza a u to ra , d o p a tru ją c a się w obu n u rta c h identycznego m echanizm u, polegającego n a obronie k atolicyzm u poprzez asy m ilację w arto śc i je m u w rogich. Ja n sen iz m byłb y k ato lick ą w alk ą z m ieszczańskim k alw inizm em , polegającą n a m a k sy m a ln y m n a ile to m o­ żliw e upodobnieniu się do niego, m olinizm byłby p a ra d o k sa ln ą p róbą zd yskon­ to w an ia dla K ościoła u p a d k u obyczajów i w iary , szerzącego się w środo­ w iskach ary sto k ra ty cz n y ch .

11 Np. stu d ia E. C h o i s y ’ e g o , analizu jące pod tym w zględem sam o cen­ tru m kalw inizm u, G enew ę.

(11)

w renesansow ych W łoszech, zwłaszcza w w ielkich w łoskich cen­ tra c h handlow ych, i w zw iązku z ty m p o jaw iła się teza, że raczej w O drodzeniu niż w R eform acji n ależy d o patry w ać się przełom o­ wego zw rotu, k tó ry doprow adził do po w stania kapitalizm u. W w y ­ nik u licznych szczegółow ych studiów okazało się ponadto, że roz­ wój gospodarczy poszczególnych k rajó w dokonyw ał się niekoniecz­ nie w edług jed n eg o szablonu. D odajm y do tego jeszcze w ątpliw ość, k tó rą w y su w a m. in. K. G r z y b o w s k i , w ja k i sposób „relig ijn y i ascetyczny kap italizm przekształcił się w kapitalizm k on sek w en t­ nie racjo n alisty czn y i b y n ajm n iej nie ascetyczn y” 12. Z resztą i w sam ej p racy W e b e r a u k ry te są pew ne znaki zapytania, ukazano tam na przy k ład, że idea „ascezy w e w n ątrz św ia ta ” bliska była przede w szystkim Kościołom tra d y c ji k alw iń sk iej, ale propagow ali ją także p ietyści czy sekty b ap ty sty czn e, a w ięc g ru p y odrzucające kalw ińską zasadę p redesty n acji. Mimo ty ch w szystkich zastrzeżeń i uzupełnień w y d aje się jed n ak , że byłoby przesadą powiedzieć, iż teza W e b e r a je st już zdezaktualizow ana. N ajlepszym św ia­ dectw em jej aktualności jest częste p o w racan ie do niej w coraz to now ych propozycjach n a te m a t genezy k u ltu r y w spółczesnej.

Erich Fromm: idea predestynacji wyrazem religijności autorytatywnej

P rzy k ład em tw órczego n aw iązania do tw ierd zeń W e b e r a jest m. in. in te rp re ta c ja d o k try n y przeznaczenia, jak ą proponu je E. F r o m m . D o k try n ę o podw ójnej p red e sty n ac ji uw aża F r o m m za kluczow y w y ró żn ik ideologii p ro te sta n c k ie j, a poniew aż w p ro ­ testantyzm ie d o p a tru je się m. in. ideow ego p raźró d ła w spółczesnych form ucieczki od wolności, łatw o zrozum ieć, dlaczego problem ow i przeznaczenia pośw ięca sporo uw agi, p oszukując genezy niem iec­ kiego fa s z y z m u 13 czy am erykańskiego k o n fo rm iz m u 14. P ro b lem a­ ty k ą przeznaczenia egzem plifikuje rów nież ch ętn ie sw oje poglądy na tem at isto ty re lig ijn o ś c i15 czy m iło ś c i16. P oniew aż uw agi n a ten tem at rzuca F r o m m z dość różnych p u n k tó w w idzenia, czytelni­ kow i n iek iedy dość tru d n o zintegrow ać je w p rze jrz y stą k o n stru k ­ cję, ale ta częściowa niespójność jest chyba raczej zaletą niż w adą, logika rzeczyw istości jest bow iem zw ykle głębsza i w zw iązku z tym tru d n ie j u ch w y tn a, niż jask raw a logiczność n iek tó ry ch pojęć o rze­ czywistości.

Poglądy F r o m m a dotyczące n au k i o przeznaczeniu sp rób u jem y

12 P rzedm ow a do cytow anej książki R. H. T a w n e y a, 11. 13 U cieczka od w olności, W arszaw a 1970.

14 T he Sane So ciety, New Y ork 1955.

15 S zk ice z psychologii religii, W arszaw a 1966. 16 O sztuce m iłości, W arszaw a 1971.

(12)

przedstaw ić w ich kontekście, tzn. na tle antropologii tego m yśli­ ciela. D latego n a jp ie rw p a rę słów na ten tem at. Otóż proponow aną przez F r o m m a w izję człow ieka streścić m ożna w n astęp u jący m tró jd zieln y m schem acie. Człowiek przychodzi n a św iat w stanie całkow itego w topienia w n a tu rę , jako jej in te g ra ln a część. Aby stać się p ełn y m człow iekiem , m usi się ciągle i coraz głębiej rodzić, tzn. zryw ać p ierw o tn e w ięzy z n a tu rą . T en proces uczłow ieczania obejm uje nie ty lk o oderw an ie się od łona m atki, od jej piersi i r a ­ mion, dotyczy on tak że zry w an ia p ierw otny ch więzów, łączących jednostkę z rodziną, z w łasn y m środow iskiem , g ru p ą społeczną, ziem ią ojczystą. Proces rodzenia się jako człow ieka zasadniczo po­ w inien przebiegać całe życie, sy tu a c ja b y łab y idealna, gdyby śm ierć zastała człow ieka jako kogoś urodzonego już w pełni. U w ielu je d ­ nak ludzi proces ten ulega zaham ow aniu i z a trzy m u je się na jakim ś pośrednim etapie; m ożna n a w e t być jed n o stk ą szanow aną i spo­ łecznie użyteczną, a jednocześnie trw ać w p ierw o tn y ch więzach, k ręp u jący ch rozw ój osobowości.

Stopniow e u w aln ian ie się od „łona m a tk i” stw arza jed n a k próżnię, k tó ra m usi być w ypełniona w tak im stopniu, w jakim proces ten jest zaaw ansow any. D okonuje się to w jed n ym z dw óch kierunków . Albo człow iek w y k o rz y stu je szansę, jak ą d aje m u wolność od w ię­ zów p ierw otn y ch i zdobyw a wolność do, tzn. sw ojego urzeczyw ist­ nienia i bezpieczeństw a szuka w dynam icznym skierow aniu do w artości duchow ych, tak ich ja k miłość, spraw iedliw ość itp. Albo też boi się p raw d ziw ej wolności i zn ajd u je bezpieczeństw o w w ię­ zach w tórn y ch , rezy g n u je z sw ojej wolności i duchow ej in d y w id u al­ ności na korzyść zew n ętrzn y ch osób czy sił. Tę zasadniczą a lte rn a ­ tyw ę u jm u je F r o m w licznych id each -etyk ietach, k tó re w gruncie rzeczy dotyczą ty ch sam ych treści. J e st to więc a lte rn a ty w a : w ol­ ność pozytyw na czy ucieczka od wolności, m iłość czy postaw a sado- -m asochistyczna, naw iązanie ludzkich więzów z rodziną, ojczyzną itp. — czy kazirodcza fiksacja w postaci n acjon alizm u albo rasizm u, religijność h u m anisty czn a czy religijność au to ry taty w n a .

Otóż fenom en p ro testan ty zm u , a k o nsekw etnie d o k try n a o po­ dw ójnej pred esty n acji, in te resu je F r o m m a jako św iadectw o opi­ sanego w yżej m echanizm u 17. P rzełom średniow iecza i e ry now ożyt­ nej był okresem ko lejn y ch narodzin społeczeństw a europejskiego, w yzw olenia się z k o lejn y ch więzów pierw otn ych . Rozpadanie się średniow iecznego sy stem u gospodarczego pozbaw ia tego poczucia bezpieczeństw a, jak ie system ten dotychczas z a p e w n ia ł18, kryzys

17 Por. rozdział p.t. W olność w epoce re fo rm a cji, w: U cieczka od wolności, 56— 110.

18 Na te m at jednego z p rz e ja w ó w dokonujących się w ów czas zm ian F r o m m pisze: „Ś redniow ieczny ry n e k był stosunkow o niew ielki, a jego fu n k cjo n o ­ w an ie łatw o czytelne. S p ro w ad z ał on popyt i podaż do p ro stej i k

(13)

on-ówczesnego Kościoła coraz bardziej u tru d n ia ł człow iekowi dziecięce utożsam ienie się z nim , bezkonfliktow e p rzeb y w an ie na jego m a t­ czynym łonie. Z tego p u n k tu w idzenia R eform acja była krokiem naprzód w rozw oju wolności, p rzyniosła bow iem oderw anie od p ier­ w otnych więzów, k tó re człowiekowi średniow iecza d aw ały poczucie bezspornej przynależności i bezpieczeństw a, R eform acja by ła więc w ezw aniem do b ardziej sam odzielnego działania i m yślenia.

Przynosząc jed n a k w o l n o ś ć o d , R eform acja nie zdołała za­ pew nić człow iekowi w o l n o ś c i d o ; dała m u raczej poczucie n ie ­ pewności, odosobnienia i znikomości. Ten sta n rzeczy w yraził się n ajlep iej w łaśnie w d o k try n ie o podw ójnej p red esty n acji, k tó ra od­ rzucając m atczyne pośrednictw o Kościoła staw ia człow ieka sam na sam wobec potężnego Boga, w ydającego a rb itra ln y w y rok o jego losach. W te n sposób za jed n y m zam achem n aru szo n y został n iero ­ zerw alny dotychczas zw iązek m iędzy Bogiem a spraw iedliw ością i m iłością oraz n iekw estio n aln a dotąd nierozdzielność chw ały Bożej i praw dziw ego d o b ra człowieka. Bóg zaczyna być pojm ow any jako ktoś sto jący w yłącznie na zew n ątrz człow ieka. Człowiekowi nie m ówi się już, że ży je także d la siebie, poucza się go, że żyje w yłącz­ nie dla chw ały Bożej, toteż w nauce ojców R eform acji o miłości Boga F r o m m rozpoznaje typow e cechy podporządkow ania m aso­ chistycznego (U cieczka od wolności, s. 80 n). Zbagatelizow anie god­ ności ludzkiej oraz pozbaw ienie Boga a try b u tu spraw iedliw ości do­ prow adziło — zdaniem F r o m m a — do bałw ochw alczej d o k try n y na tem a t w ładzy, k tó rą łatw o zwolniono od obow iązku p rze strz e ­ gania zasad m oraln y ch . Z czasem obraz Boga stojącego ponad sp ra ­ w iedliw ością i nie liczącego się z dobrem człow ieka sta ł się teo re ­ tycznym u zasadnieniem słu żb y tak że in n y m bożkom. „Skoro już raz człow iek zgodził się zostać jed y n ie n arzęd ziem chw ały takiego Boga, k tó ry nie b y ł w yrazicielem an i spraw iedliw ości, ani miłości, był już dostatecznie przygotow any do p rzy jęcia roli niew olnika m achiny gospodarczej i w reszcie — fiih rera ” (s. 118).

W g ru ncie rzeczy, pow iada F r o m m , n a u k a o podw ójnej p re d e ­ sty n acji b y ła reflek sem ówczesnej sy tu acji klas średnich, k tó re

k re tn e j relacji. W ytw órca w iedział z grubsza, ile m a produkow ać, i mógł m ieć w zględną pew ność, że sp rzed a swój to w ar za odpow iednią cenę. O bec­ nie trze b a było p ro d u k o w a ć d la coraz to większego, poszerzającego się ry n k u bez m ożliw ości o k reśle n ia z góry szans sprzedaży. Nie w ystarczy ło zatem produkow ać rzeczy pożytecznych. I choć b y ł to je d en z w aru n k ó w ich sp rz e ­ daży, to o ty m , czy p ro d u k ty d ad z ą się w ogóle sprzedać i z ja k im zyskiem , decydow ały n ie p rz ew id y w aln e p ra w a ry n k u . M echanizm nowego ry n k u zd a­ w ał się przy p o m in ać k alw iń sk ą k oncepcję przeznaczenia, k tó ra głosiła, że jed n o stk a m usi dołożyć w szelkich sta ra ń , aby być d o b rą, ale że już przed jej urodzeniem zostało postanow ione czy będzie zbaw iona czy też nie. R ynek sta ł się dniem są d u d la w y tw o ró w ludzkiego tr u d u ” (d z . cyt. 74). W arto zw rócić uw agę na p o k rew ień stw o tego opisu z cy to w a n ą w yżej uw agą E n g e l s a .

(14)

uśw iadom iw szy sobie, iż nie m ieszczą się w dotychczasow ych s tru k ­ turach , nie doszły jeszcze do w ładzy ani nie n auczyły się jeszcze kontrolow ać procesów gospodarczych 10. D o k try n a ta sp ełniła ponad­ to doskonale fu n k cję tłu m ien ia irra cjo n a ln y c h zw ątpień. Sam a w so­ bie w yraża bowiem całkow itą niepew ność co do zbaw ienia, toteż elem entarn e p raw a rządzące psychiką ludzką dom agały się takiej jej in te rp re ta c ji, aby w yznaw cy tej d o k try n y znajdow ali w niej najw yższą pew ność sw ojego zbaw ienia: pew ności tej dostarczało przekonanie, że należy się do społeczności w yb ran y ch . Rzecz jasna, tą drogą pierw o tn a niepew ność nie była usuw ana, ale jedy nie tłu ­ miona, toteż dochodzące do głosu w ątpliw ości trz e b a było tłum ić coraz to w iększym irra cjo n a ln y m przyw iązaniem do „w spólnoty w y b ra n y c h ” albo gorączkow ą aktyw nością. D latego też specyficzny dla kalw inizm u nacisk na życie cnotliw e F r o m m ocenia bez en­ tuzjazm u: „ten rodzaj w y siłk u i ak tyw ności nie w y pły w a z w e­ w n ętrzn ej siły i w ia ry w siebie — jest desperacką ucieczką przed lęk iem ” (s. 100).

N auka o przeznaczeniu m iałab y także, zdaniem F r o m m a , w y ­ rażać wrogość i u razy , k tó ry m i była p rzepełniona wów czas klasa średnia. K lasy wyższe daw ały u p u st nagrom adzonej wrogości bezpo­ średnio, m ianow icie w żądzy w ładzy, członkow ie zaś klas niższych byli bądź pod w zględem świadom ości społecznej jeszcze „nienaro- dzeni” , bądź też dążyli w ręcz do obalenia n iespraw iedliw ego dla nich ustroju . T ym czasem klasa średn ia m usiała znaleźć jak iś po­ średn i środek dla w yładow ania uczucia wrogości, z jed n ej bow iem stro n y nie m iała żadnych p ersp ek ty w osiągnięcia w ładzy, z d rug iej zaś stro n y nie b y ła zain tereso w an a w obaleniu u stro ju , k tó ry da­ w ał jej rea ln e szanse rozw oju. Otóż tę fu n kcję w y ra ż an ia w rogich uczuć sp ełniała n a u k a o p red esty n acji, głosząca ra d y k a ln ą nieró w ­ ność ludzi, podzielonych a rb itra ln ie n a zbaw ionych i potępionych, oraz nieodw ołalną wrogość Boga w sto su n ku do tej d ru g iej części rodzaju ludzkiego 20.

19 Por. ostrą i zasadniczo n egatyw ną psychologiczną c h a ra k te ry sty k ę L u t r a i k onkluzję, że L u t e r „w yszedł na przyw ódcę g ru p społecznych, k tóre psychologicznie znajd o w ały się w b ardzo podobnej sy tu a c ji” (s. 79).

20 „L uter i K alw in u o sa b iają tę w szech o g arn iającą wrogość. Nie ty lk o w tym sensie, że obaj, osobiście, należeli do n a jb a rd z ie j o g arn ię ty ch n ie n a ­ w iścią w y b itn y c h postaci h isto rii, p rz y n a jm n ie j w śró d przyw ódców relig ijn y ch ; ale, co w ażniejsza, w ty m sensie, że d o k try n y ich były przesycone w rogością i m ogły jed y n ie p rze m aw ia ć do g ru p ta k ą w łaśnie in te n sy w n ą i stłum ioną w rogością pow odow anych. N ajb a rd zie j u d erzający w y raz ow ej w rogości o d n a j­ dujem y w ich k o ncepcji Boga, szczególnie u K alw ina... Ó w w ize ru n ek Boga— —despoty, k tó ry pożąda n ieograniczonej w ładzy n a d ludźm i oraz ich uległości i poniżenia, był p ro je k c ją w rogości w łasnej i zaw iści klas średnich. W rogość i u raz a zn ajd o w ały rów nież w yraz w c h a ra k te rz e sto su n k u do innych ludzi. G łów ną form ą, ja k ą p rzy b ie ra ły , było oburzenie m oralne, rzecz niezm iernie c h a ra k te ry sty c z n a dla niższych klas średnich od czasów L u tra aż po H itle ra ” (s. 104n).

(15)

Zgodnie z p rz y ję tą w ty m a rty k u le zasadą, sta ra m się unikać ocen. N iem niej dw ie uw agi w y d a ją się niezbędne, ab y m aterialn ie w iern a in fo rm acja nie stała się fak ty czn ie dezinform acją. Po p ierw ­ sze, w y d aje się, iż n ie n ależy zapom inać, że F r o m m jest m yśli­ cielem am ery k ań sk im , a więc pisze w środow isku, w k tó ry m na ogół bardzo się eksponuje pozytyw ne znaczenie p ro te sta n ty zm u w rozw oju k u ltu r y zachodniej. Jeg o c h a ra k te ry sty k ą w ydaje się być p róbą pokazania także odw rotnej stro n y m edalu, kiedy siłą rze­ czy pod kreśla się przede w szystkim to, co k o n tra stu je z obrazem pow szechnie uzn aw an y m . T rzeba p o n ad to pam iętać, że głów nym zam ysłem F r o m m a w przed staw io n y ch w yżej tw ierdzen iach jest chęć d o tarcia do korzeni w ielkich chorób w spółczesnej k u ltu ry za­ chodniej, faszyzm u i konform izm u, nie zaś w szechstronne om ówie­ nie isto ty i k o nsekw encji p ro te sta n ty zm u albo n au k i o podw ójnej p redesty n acji. Zasygnalizow ać jeszcze w arto , że psycholog a m e ry ­ kański nie w y k azu je dużego zrozum ienia dla ściśle relig ijn y ch w y ­ m iarów kalw iń sk iej d o k try n y o p red e sty n ac ji (które, jak w idzieliś­ m y, wysoko ocenił R. O t t o ) oraz zdaje się nie doceniać o ry gin al­ ności i specyfiki w arto ści relig jn y ch , ch ciałb y je sprow adzić bez resz­ ty do w artości socjo- i psychologicznych.

W in n y m d u ch u sfo rm u łow an e są uw agi na tem a t sensu nauk i 0 przeznaczeniu, jak ie zn ajdziem y w S zkica ch z psychologii religii oraz w O sztu ce m iłości, w rozdziałach pośw ięconych m iłości Boga. P u n k te m w yjścia je s t teza, że pojęcie Boga w e w szystkich religiach skonstru o w an e je s t n a zasadzie n apięcia m iędzy elem entam i m a- tria rc h a ln y m i i p a triarc h aln y m i. Otóż katolicyzm , w k tó ry m ele­ m en ty m a tria rc h a ln e są obecne w sposób szczególnie w y raźny (k u lt M atki Bożej, m acierzyński c h a ra k te r Kościoła), głosi n au k ę o prze­ znaczeniu, k tó ra w y raża zwłaszcza ojcostw o Boga. Ojciec nie kocha n a podstaw ie sam ego tylko fak tu , że ktoś je s t jego dzieckiem , trz e ­ ba zasłużyć sobie n a to, ab y być dzieckiem kochan ym przez ojca. P ro te stan ty z m n atom iast, k tó ry ta k stanow czo odrzucił elem en ty m atria rc h a ln e z religii, w yraził je w sposób u tajo n y w łaśnie w sw oi­ stej d o k try n ie o pred esty n acji. Zgodnie z w izją p rotestan cką, m iłości Boga, podobnie ja k ,,m iłości m atk i nie m ożna zdobyć, w szystko, co m ogę zrobić to wierzyć... i p rzem ienić się w bezradne, bezsilne dziecko” 21.

Otóż an i m a tria rc h a ln e, ani p a tria rc h a ln e elem en ty nie są a k s jo ­ logicznie jednoznaczne. P ierw sze m ogą w yrażać te w a rstw y naszego jestestw a, k tó re istn ieją jeszcze w stan ie przedludzkiej jedności z n a tu rą ; m ogą przy jąć form ę kazirodczej w rogości do w szystkiego, co nie należy do środow iska, z k tórego nie wyszło; ale m ogą ró w ­ nież być czynnikem dynam izu jący m poczucie pow szechnej m iłości 1 rów ności oraz p o rząd k u jący m h ierarch iczn ie kręgi, k tó ry m należy

(16)

się naszą szczególna m iłość (miłość Boga, rodziny, ojczyzny). N ato­ m iast elem enty p a tria rc h a ln e sp rz y ja ją o d ry w an iu się od p ierw o t­ nych więzów, ro zw ija ją bow iem poczucie spraw iedliw ości, obowiązku, rozum u; ale m ogą być rów nież in stru m e n te m ucieczki do więzów w tó rn y ch (au to ry tary zm , ślepe posłuszeństw o, rezy g n acja z godności lu d z k ie j)22.

Jeśli więc spostrzeżenia F r o m m a odnośnie m a tria rc h a ln o -p a - tria rc h a ln e j d iale k ty k i idei p red e sty n ac ji są słuszne, oznaczałoby to, że wokół p ra w d y o przeznaczeniu istn ie ją daleko głębsze różnice, niż te, k tó re u ja w n iły się w w iadom ych sp orach do k try n aln y ch . O stateczna treść naszych przekonań, rów nież relig ijn y ch , ich słusz­ ność lu b niesłuszność, bardziej jeszcze niż w m ate ria ln y c h sfo rm u ­ łow aniach u jaw n ia się w naszych postaw ach i w sam ym jestestw ie człowieka.

Nowe p y tan ie o bezwzględność p raw d w iary

W ydaje się, że p rzed staw io n y tu ta j m a te ria ł upow ażnia do za­ rysow ania i postaw ien ia pew nego p rob lem u ogólnego. K ażdy teolog p o tra fi bez tru d u rozpoznać niebezpieczeństw a, k ry ją c e się w tego rodzaju podejściu do zagadnień w iary. Są to niew ątp liw ie in te rp re ­ tacje n atu ra listy c z n e , gdzie w artości relig ijn e sprow adza się na płaszczyznę socjologiczną lu b psychologiczną; n a w e t R. O t t o , ta k głęboko ro zu m iejący specyfikę w arto ści relig ijn y ch , p raw d ę o p rz e ­ znaczeniu tra k tu je w yłącznie n a płaszczyźnie n a tu ra ln o re lig ijn e j. Z najd ziem y w nich sporo niedopow iedzianego lu b n a w e t w y raźnego relaty w izm u i m oralizm u: różnice d o k try n a ln e to w gru ncie rzeczy jedyn ie odm ienność rozłożenia rów nie u p raw n io n y ch elem entów racjon alny ch i irra cjo n a ln y c h , m a tria rc h a ln y c h i p a triarc h aln y c h , takich czy in n y ch p o staw społecznych lu b psychicznych; w ostatecz­ nym rac h u n k u w ażne są nie dogm aty, ale k o n k re tn e w artości m o­ ralne.

Niepokój teologa je s t na pew no słuszny, a kied y go w y rażam y i w y ty k a m y błąd, czynim y to w zbożnym celu obrony tego, co w w ierze je st najisto tn iejsze. Jednocześnie jed n a k nie da się zaprze­ czyć, że te w szystkie u jęcia — n a tu ra listy c z n e , relaty w istyczn e, m oralistyczne — p o d e jm u ją p roblem y rzeczyw iście istn iejące i że p ro p o nu ją rozw iązania w znacznej m ierze praw dziw e. Jeżeli zaś ta k się rzeczy m ają, to teologia, k tó ra odcina się od ty c h problem ów i rozw iązań, nie ty lk o izoluje się od w spółczesnej k u ltu ry , ale po p ro stu izoluje się od rzeczyw istości, p ro p o n u je w ia rę jako coś w y ­ a b strah ow an eg o z życia, a w ięc i nie dającego się w p ełni w ko- rzenić w życie. Być może je st to m n iejszy b łąd niż bezkry tyczn e

22 P or. u w ag a F r o m m a n a te m a t p ozytyw nych i n eg aty w n y ch owoców obu tych elem entów w k u ltu rz e e u ro p e jsk ie j, S zk ic e z psychologii religii, 60.

(17)

absolutyzow anie rozw iązań n atu ralisty czn y ch , niem niej nie sposób przecenić w ynikającego stąd zagrożenia dla w iary.

P roblem ten ty lk o połowicznie rozw iąże w yrażony n a początku a rty k u łu p o stu lat szerszego zainteresow ania teologii osiągnięciam i w spółczesnej m yśli, zwłaszcza hum an istycznej. Z resztą istn ieje także możliwość n iem ąd rej w spółpracy, k iedy teolog zapom ina, w ja ­ kim celu zw raca się do m yśli pozateologicznej, i treści asym ilow ane zaczynają m ajoryzow ać sam ą su b stan cję w iary.

A k tu aln a sy tu a c ja w teologii pod w ielom a w zględam i przypom ina sy tu ację w etyce, i chyba w łaśnie w ty m k ieru n k u należy szukać rozw iązania bardziej rady k aln eg o . F a k ty n agrom adzone przez etn o ­ logię, socjologię, psychologię, rozsadziły tra d y c y jn e ujęcia etyki na tem a t bezw zględności dobra. Dla w ielu badaczy stało się czym ś oczy­ w istym , że relaty w izm jest jedynie u p raw n io n y m stanow iskiem w etyce. W każdym razie na stanow isku tra d y c y jn y m pozostali je ­ dynie ci, k tó rz y nie byli św iadom i now ej sytu acji. Ż enująca sy­ tu acja, w k tó re j lin ia podziału m iędzy zw olennikam i bezwzględności i w zględności d obra oddzielała n aiw n y ch od św iadom ych, m ogła się zm ienić dopiero wówczas, k iedy znaleźli się ludzie, k tó rzy p y ­

tan ie o bezw zględność dobra um ieli postaw ić zgodnie z now ym i oko­ licznościam i. M ianow icie trzeb a było postaw ić to p y tan ie nie w a t­ m osferze p rzem ilczania now opoznanych fak tów czy n a w e t ich od­ rzucan ia — bo w szelka nierzetelność w obec fak tów je st b a rb a rz y ń ­ stw em , niezależnie od tego, w im ię czego się tak czyni — ale wychodząc od nich jako od nieusuw alnego założenia. O kazało się wówczas, że fak ty , k tó re ta k zaniepokoiły zw olenników tra d y c y j­ nego ujęcia, n ie k w estio n u ją b y n ajm n iej p raw d y o bezwzględności dobra, jedy n ie rzu c a ją n a nią nowe, pogłębiające św iatło 23.

W ydaje się, że rów nież w teologii istn ieje dzisiaj paląca potrzeba postaw ien ia analogicznego pytania* p y ta n ia o bezw zględność p raw d w iary , k tó re uw zględniałoby rów nież osiągnięcia n a u k pozateolo- gicznych. Teologia X X w. uśw iadom iła już sobie w yraźnie, że fo r­ m u ły teologiczne nie w y czerp u ją rzeczyw istości w iary, bo ona je nieskończenie p rzerasta. S tąd rów nież opierając się n a zasadzie bezw zględności p ra w d w iary , m ożna staw iać py tan ie, czy n aw et fo rm u ły sobie p rzeciw staw n e nie zaw ierają n iek ied y cząstek p ra w ­ dy. G dyby po zy ty w n a odpowiedź n a to p y tan ie b y ła słuszna, m ożna by wówczas powiedzieć, że m ia rą katolickości ja k ie jś d o k try n y może być n iek ied y nie ty le jej w yłączna praw dziw ość, co jej szczególna w ielostronność, czyli po p ro stu powszechność.

Jeszcze w ażniejsza w y d aje się inn a w e rsja p y tan ia o bezw zględ­ ność w iary. Chodzi m ianow icie o poznaw anie m echanizm u, w jak i

23 Por. np. W. T a t a r k i e w i c z , O bezw zględności dobra, W arszaw a 1919; p rze d ru k w : Droga do filo zo fii, W arszaw a 1971, t. 1, 211—289.

(18)

sposób boska i bezw zględna p raw d a w ciela się w to co ludzkie i ułom ne. Teologowie przyzw yczaili się już do analizow ania u w a­ ru nk ow ań d o k try n a ln y ch k o nkretnego rozum ienia p raw d w iary. Nasze rozum ienie przeznaczenia zależy np. ściśle od tego, w jak i sposób rozum iem y spraw iedliw ość Bożą, Kościół, grzech, odkupie­ nie. O kazało się, że tego ty p u analizy nie m uszą kw estionow ać n ad - przyrodzoności w iary , m ożna je dokonyw ać w pełnej w ierncści nąuce Kościoła i na jej służbie. T eraz trz e b a w ejść n a n astęp n y stopień: zacząć badać u w aru n k o w an ia, w y n ik ające z fak tu , że p ra w ­ dę Bożą przeżyw a człow iek jako istota psychiczna i społeczna. To praw da, że w y n iki ty ch b adań m ogą być n iekied y niepokojące: okaże się bow iem niejed n o k ro tn ie, ja k często n a w e t nasza w iara u w ikłana jest w naszą m ałość i grzeszność. Czy jed n a k chrześci­ jan in a — k tó ry zna już po im ieniu sw ojego O dkupiciela — może n apraw dę niepokoić coraz to nowe o dkryw anie, ja k bardzo p o trze­ bujem y odkupienia?

Jeśli boim y się takich badań, to chy b a rów nież dlatego, iż pod­ św iadom ie lęk am y się w niosku, do jakiego one n ieuchronnie p ro ­ wadzą: że dogm aty w ia ry w k o n k retn y m przeżyciu człow ieka m ogą być p ierw iastk iem wolności, ale m ogą rów nież oznaczać zniew olenie, w yrzekanie się w łasnego rozw oju. T ru d n o przeczyć, że w niosek taki zagraża rozpow szechnionej koncepcji praw dziw ości w iary, w edle k tó re j polega ona na zgodności w yznaw any ch zdań z rzeczy­ wistością, o jak ie j one m ówią. M am y więc a lte rn a ty w ę , gdzie żadne z rozw iązań jest nie do przyjęcia: albo zam knąć oczy na fakty, coraz n atarczy w iej przen ik ające z socjologii i psychologii religii, albo zgodzić się na szokujący w niosek, iż praw dziw a w iara może być w człow ieku także źródłem zła i zn akiem małości.

W ydaje się, że rozw iązania należy szukać w postaw ieniu na nowo p ytania, co to je st praw dziw ość w iary. Z am iast rozpow szechnionej koncepcji, o p artej na greckiej zasadzie verita s est adequatio rei et in te lle c tu s, trz e b a by zwrócić się raczej do rozw iązań bardziej zgodnych z m en taln o ścią b iblijną, gdzie p raw d a je st p rzede w szyst­ kim zgodnością c z ł o w i e k a z rzeczyw istością. O rtodoksja w y ­ znaw anych p raw d pozostaje wówczas rów nie w ażna jak dotychczas, ale o trzy m u je zarazem n ależn y jej k on tek st, m ianow icie ortodoksja jest wówczas nierozdzielna od o rto p rak sji. Z am iast dotychczasow ego, greckiego d ualizm u w ia ry i m oralności, pojaw i się wówczas d y n a ­ m iczna świadom ość, że ortodo k sy jn ą w iarę m ożna przeżyw ać b a r­ dziej lu b m niej praw dziw ie.

INTERPRÉTATIONS EXTRATHÉOLOGIQUES DE LA DOCTRINE SUR LA PRÉDESTINATION

D ans sa p a rtie in fo rm a n te l ’artic le s’occupe des conceptions des p e n ­ seurs su iv a n ts: 1) R udolf O t t o : L a d o ctrin e de la p ré d e stin a tio n com me „un p u r id éo g ram m e” de l’élém en t irra tio n n e l dans la notion de Dieu; 2) M ax

(19)

W e b e r : l ’am b ian ce socio-économ ique de l ’en seig n e m en t su r la p ré d e s ti­ natio n ; 3) E rich F r o m m : L ’idée de la p ré d e stin a tio n com m e un signe de la religion a u to rita ire ; les élém en ts m a tria rc h a le s et p a tria rc h a le s de la concep­ tion de D ieu d an s c e tte idée.

D ans la deu x ièm e p a rtie , l’a u te u r p o stu le un e re in te rp ré ta tio n de la conception de l ’ab so lu té e t de la v é rité d e la foi. L a conception biblique de la v é rité d e la foi, p lu s existencielle, sem b le ê tre p lu s to lé ra n te a u „ n a tu ­ ra lism e ” p ré te n d u des in te rp ré ta tio n s e x tra th éo lo g iq u es des dogmes q u e la conception grecque, se u le m e n t intellectu elle.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Miechów to miasto położone w północnej części województwa ma- łopolskiego, na Wyżynie Miechowskiej, nad Miechówką (lewy dopływ Szreniawy). Od wieków nazywane jest

S chónburg zajął się problem em zw iększenia liczby k ardynałów au striackich z sześciu do ośmiu. Osoba zdym isjonow anego prym asa W ęgier spraw iła am

Podobnie, gdy z biologii gatunku w ynika, że osobniki spokrew nione nie kontaktują się ze sobą ze w zględu na śm iertelność czy też silną em

B akterie reagują taksycznie, a więc gromadzą się w m iejscach odpowiednio naśw ietlonych, oddalają się od okolic nadm iernie zakwaszonych, są przyciągane przez

ści propagandowej takich listów ostrzegawczych skierowanych do całej załogi kierownik służby bezpieczeństwa pracy powinien się starać, aby bardziej

Krajowy system ratowniczo-gaśniczy stanowi „integralną część organizacji bezpieczeństwa wewnętrznego państwa, obejmującą, w celu ratowania życia, zdrowia, mienia

i tłumacza) oraz Marii Olędzkiej Elzenbergowej (właścicielki Fabryki Kwiatów, utalentowanej wykonawczyni sztucznych bukietów, które cieszyły się wielkim popytem jako

Nie podejmuję się w niej także omówienia historii kate- gorii oryginalności i jej związków z pojęciami „geniuszu” i „górno- ści”, nie jest więc również