Tomasz Burek
Dramat wielkiej krytyki
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 2, 97-112
Dramat wielkiej krytyki
P rzed czterdziestu laty, w ty godniku „ K u ltu ra ” redagow anym przez K azim ierza W ierzyńskiego (1932 n r 19) ogłoszony został arty k u ł k ry ty c z n y pt. Czas i człowiek w „Nocach i dniach Pierw szym słow em a rty k u łu było słowo „ re la ty w izm ” , o sta tn im i — „sam otność i dum ne o p a r cie na sam ym sobie” . Św iat nasz jest św iatem H e- ra k lita — pisał au to r — lecz w iedzy o przem ijaniu, o ciekłości i w zględności biegu rzeczy nie chcem y uogólniać na w szystkie w artości, bronim y się przed
sk ra jn y m i w nioskam i relaty w istyczn ym i i „szuka- Debiut Wyki my, kto by m ógł nas w esprzeć”. — „D ąbrow ska
przynosi pomoc nadspodziew aną. Ma w sobie to głębokie poczucie m ijania, bez którego tru d n o by się porozum ieć, i m a zarazem głębszą jeszcze po trzeb ę oparcia się m u ”. D ąbrow ska a firm u je w a r tości tw órcze, m ozolnie w ydzierane potokow i czasu, u g ru n tow yw an e w pow szednim k rzątan iu się przez zw ykłych ludzi, k tó rzy nie z n ajd u ją żadnego o p ar cia poza sobą, „poza tęsk no tą w łasnego serca” . S a m oistne cele człow ieka to jed y n a obrona p rzed zu pełn ym relaty w izm em , przed w spółczesnym roz- proszkow aniem w szystkich w artości, przed „dogm a 7
Własne prob lem y krytyka
tyczną w iarą w e w zględność”. Ale obrona nie w sp a rta o żadne m etafizyczne przekonania, o żad ne p on adludzkie gw aran cje swoich racji; i d lateg o „ta obronna postaw a jest ch w iejn a i tru d n a ”. T ru d n y jest hum anizm .
A utonom ia k u ltu ry a podległość czasow i; człow iek a relaty w izm ; kw estia ocalenia w artości w p otoku niestałości i zm ienności — zakres problem ów p o d jęty c h w a rty k u le Czas i człowiek w „Nocach i dniach” znacznie w yk raczał poza n o rm aln y tok spraw ozdania czasopiśm ienniczego. W sam ej rzeczy nie była to zw ykła recenzja. Nie ty lk o d la tego, że w c h a ra k te rz e m ate ria łu porów naw czego przyw ołane zostały dzieła Żerom skiego i K adena, że p ad ło nazw isko B ergsona, św iadcząc o eru d y cji i filozoficznym zapleczu a rty k u łu . W ażniejsza by ła w łasna p ro b le m aty k a , zespół w łasnych zagadnień, przeżyć i p y tań , p rzy pom ocy któ ry ch dokonyw ano tu ta j p ro b lem aty zacji u tw o ru D ąbrow skiej. P rz e wód m yślow y u jm o w ały k lam ry zaprzeczeń („rela ty w izm ”) i p o tw ierd zeń („sam otność i d um ne o p a r cie na sam ym sobie”). Zagęszczenie dram aty czn y ch akcentów stw arzało em ocjonalną jedność tekstu. F orm a g ram aty czna pierw szej osoby liczby m nogiej w łączała w ypow iedź w n u r t odczuć i sp raw b a r dziej pow szechnych, znam iennych dla jak ie jś g ru py, może dla pokolenia: „szukam y, k to b y mógł nas w esprzeć” . W sam ym sposobie zorganizow ania w y pow iedzi poznaw ało się au ten tyczneg o k ry ty k a . M ówim y o debiucie k ry ty c z n y m K azim ierza W yki. I nie h isto ry k lite ra tu ry , badacz, filolog, a u to r m onografii o Panu Tadeuszu i dziesiątka innych fu n d a m e n ta ln y c h studiów , ani nie w y tra w n y ese ista, ze sw obodą p o ru szający się po sp lątan y ch ścieżkach tem aty czn ych tra d y c ji, obyczaju, psy cho logii społecznej, sztuki, ale w yłącznie k ry ty k lite rack i obchodzić nas będzie w osobowości K azim ie rza W yki. K ry ty k w spółczesnej lite ra tu ry polskiej, św iadek i w sp ó łin sp irato r jej ew olucji w d w u dziestym w ieku.
W praw dzie sam W yka m aw ia o sobie: „Jestem h i story kiem lite ra tu ry , byw am k ry ty k ie m ”, uznając za „w ęgiel sw ojego zaw odu” — trad ycję. Załóżm y jednak, że a u to r w ielu tom ów h istorycznoliterackich i eseistycznych nie napisał i nie w ydał więcej an i żeli c ztery k siążk i prozy kryty cznej. Że te cztery książki to cały jego dorobek. Ich ty tu ły . Stara s zu
flada, g rup u jąca w y b ran e tek sty d eb iu tu i m łodo
ści, dru gie dziesięciolecie lite ra tu ry m iędzyw ojen nej, o kres form ow ania się now ej generacji litera c kiej, la ta 1932— 1939 (książka, któ ra z różnych po wodów nie zdołała ujrzeć św iatła dziennego w e w łaściw ym czasie i ty lko retro sp ek ty w n ie kom po now ana, m ogła otrzym ać swój dzisiejszy, m elan cholią zabarw iony ty tu ł. Pogranicze powieści. Pro
za polska w latach 1945— 1948. W tym w y pad ku t y
tuł n ie w ym aga kom entarza. O jedno dziesięciole cie późniejsza Rzecz wyobraźni (1959) to zgodnie z określeniem w y jęty m z autorskiej przedm ow y — „przyczynek do rozw oju poezji polskiej w o s ta t nich k ilk u n a stu la ta c h ” . W reszcie Ł o w y na kryteria (1965). Ta o sta tn ia książka u k ład a się jak m ozaika w ielobarw nych odprysków bądź p róbek z odm ien nych w arsztatów : rozpraw a obrócona ku przeszłości literack iej sąsiaduje w niej z esejem osobistow spom - nieniow ym , ze szkicem polem icznym , z diagnozą ak tu alnego sta n u lite ra tu ry . Lecz ponad tę różno rodność w y b ija się jed n a spraw a główna, zaakcen tow ana już w sam ym ty tu le, w łaśnie — spraw a k r y tyki. Załóżm y, że nie było niczego w ięcej. J a k w ted y w ypadnie p ro fil a u to ra czterech w ym ienionych książek?
W y k a-k ry ty k debiutow ał pod znakiem Stanisław a Brzozowskiego i C ypriana N orwida. Inni, jak np. W acław Borowy, uczyli go sta ra n n ej, głęboko p rz e m yślanej, zawsze b liskiej kanonom arty zm u kom po zycji eseju, szkicu krytycznego, n aw et a rty k u łu . Irzykow skiem u znow u wiele zawdzięczał w technice analitycznej. Ale w p ły w y Brzozowskiego sięgały głębiej niż k w estia w yb o ru środków w arsztatow ych,
Krytyk czy historyk Cztery książki Pod znakiem Brzozowskiego i Norwida
Prawdziwa krytyka
sięgały fu n d am en tó w św iatopoglądu i zasadniczej postaw y w obec zagadnień życia, nie ty lk o wobec lite ra tu ry .
Pisząc p a ro k ro tn ie o Brzozowskim , m łody W yka w ysn u w ał n a k a n w ie in te rp re ta c ji po staw y k ry ty cz nej Brzozowskiego koncepcję k ry ty k i d w u w a rstw o w ej (można b y ją tak że określić m etaforycznie m ia nem k ry ty k i w ahadłow ej). P ełn y ak t k ry ty c z n y nie może bow iem ibyć ak tem jednostro nn ym . Toteż m yśl k ry ty k a , przesuw ając się jak gdyby ru chem w ah ad ła od n iearty sty czn y ch składników życia do w artości sz tu k i i z kolei od zdobyczy sztuk i do no w ych oczekiw ań i p o stu lató w życia, obejm ow ać po w in n a zawsze te dw ie dziedziny sądu: zarów no e ste tykę, ja k i etykę. ,,W pierw szej w arstw ie osądzam y
życie ze stanow iska potrzeb sztuki. To sąd estety cz
ny, u sta la ją c y zasięg p ań stw a artyzm u. Skorośm y te granice w ytyczyli, porządek sądu odw raca się: oce n iam y sztu k ę ze stanow iska potrzeb życia. To jest dopiero p raw d ziw a k ry ty k a , praw dziw e w artościo w anie. Lecz praw dziw ość tego w artościow ania jest nierozłącznie zrośn ięta z w a rstw ą p ierw szą”.
W p rzed staw io n ej przez W ykę jak o najw yższy w zór koncepcji k ry ty czn ej Brzozow skiego sztuka nie ulega red u k c ji, w cale nie zostaje p rzekreślona na rzecz w ym ogów p o zaarty sty czn y ch — ideologicz nych lub publicystycznych — ja £ się przy w yk ło uważać. W prost przeciw nie, uznaje się tu ta j jej c a ł k ow itą autonom ię, p raw o d o em an cyp acji („sztuka to życie, w y b ieg ające poza n o rm y i k a rb y danego społeczeństw a”), p o d kreśla się sw oistość i o d ręb ność jej założeń i zadań, a to z tego w zględu, że pew ne c e n traln e dla życia ludzkiego w artości b y ły by nieosiągalne „na innej drodze, poza to rem tw ó r czości i ap ercepcji a rty s ty c z n e j”. T ylko że k ry ty k a nie pow inna poprzestaw ać na sam ym stw ierdzan iu zjaw iska sztuki, n a opisow ej k o n sta ta cji, czy ono zaszło w dan y m utw orze, czy też nie, prow adziłoby to bow iem do ślizgania się po pow ierzchni fak tó w arty sty czn y ch , do fetyszyzm u form y i talen tu , do
w szystkojed n ictw a estetycznego, w konsekw encji —
do n aruszenia, a w sk rajn y ch w ypadkach estetyz- mu w ręcz zniw elow ania h ierarch ii w artości h u m a nistycznych. Z adaniem k ry ty k i w łaśnie je s t proble- m atyzow anie lite ra tu ry , konfrontow anie jej z hie rarc h ia m i tzw. życiow ych celów, k tó re wciąż na n o wo m uszą być ustalan e, przew artościow yw ane i od świeżane. „K ry ty k a zatem je st to życie, co oczy ściw szy się i uszlachetniw szy w zdroju artyzm u, w raca do sam ego siebie i b ad a swe zdobycze (...)” . D arujm y początkującem u k ry ty k ow i ów przesadnie literack i „zdrój a rty z m u ”. Isto tn y jest w nio sek, do' którego dochodzi: że bez w spom nianego badania, bez sporu o hum anistyczne w artości nie ma k ry ty k i.
K ategorie form alne, stylistyczne, gatunkow e s ta nowią w postępow aniu k ry ty k a rusztow anie, nie zbędne, ale tylko rusztow anie, pom ost i przejście do k ategorii innego rzędu. Do k ateg orii jakich? Póź niejszy W yka będzie n a to p y tan ie odpow iadał roz maicie, każdą odpow iedzią w zbogacając swoje rozu m ienie lite ra tu ry . W Pograniczu powieści odw oła się przede w szystkim do k ategorii w ielkiej inform a cji społecznej, w R ze c zy w yobraźni do k ateg o rii do k u m en tu psychicznego i do kategorii przygody egzy sten cjaln ej. Na razie, w m om encie d ebiutu, samo- określenie m etodologiczne, jakiego dokonuje wobec podziw ianej tra d y c ji Brzozowskich, Irzykow skich i O rtw inów , doprow adza go do k o n fliktu zarów no z różnego ty pu do k try n erstw em ideologicznym , ja k i z czystym estetyzm em (inaczej: form alizm em ). Szuka trzeciej drogi — „m etody każdej w ielkiej k ry ty k i”. M etody pozw alającej na dochow anie w ie r ności utw orow i literack iem u i jednocześnie wiążącej utw ór z p ro b lem aty k ą życia. D latego Brzozowski ze szkiców o Staffie, Orzeszkow ej, Lam bie, Brzozow ski ze Współczesnej powieści polskiej, Brzozowski z K u l t u r y i życia. A dlaczego Norwid?
Zw rot do N orw ida zrozum ieć m ożna poprzez sp ra wę całego pokolenia. Rocznik 1910, ostatnia genera
Problematyzo- wanie litera tury
Kategorie Wyki
Rocznik 1910
Bankructwo w italistycznych perspektyw
cja lite ra c k a Polski m iędzyw ojennej. Ta generacja, k tórej d e b iu ty p rzy p a d a ją na szczyt w ielkiego k r y zysu społecznego, p o ddana w yczerpu jącem u ciśnie niu napięć zbiorow ych, ży jąca w Obliczu nadciąga jącej k a ta stro fy , zagrożona in d y feren ty zm em etycz nym , relaty w izm em , bezsilnym pesym izm em — szuka m im o w szystko trw ały c h fund am entó w du chowych. Szuka jakiegoś oparcia w ow ym św iecie rozbitym , w ieloznacznym , pozbaw ionym konturów , p ły n ący m k u w łasnej zagładzie. K atego ria „życia” , p rz e ję ta w spadku po m yślicielach i pisarzach m o dernisty czneg o przełom u, k tó rej rzecznikiem na gruncie polskim by ł jeszcze w ty m czasie S tefan K ołaczkow ski (i k tó ra poprzez tegoż K ołaczkow skie go i Brzozow skiego tra fia do w czesnych arty k u łó w W yki), p rze staw a ła w ystarczać in te le k tu a ln e j czo łówce pokolenia la t trzy dziestych. Bo w łaśnie Życie okazyw ało się n iepojęte, stłoczone od bezsensu, n ie m ożliw e do opanow ania. P obergsonow ski w italizm okazyw ał się z a tru ty m źródłem i składnikiem sy tu acji, z k tó rą zm agać się m usiało ta k tragicznie m łode pokolenie; źródłem rozpłynięcia i zaniku obiek ty w n y ch h ierarch ii, sojusznikiem chaosu. W raz z b a n k ru c tw e m w italisty cznych p ersp ek ty w do m in u jący ch n ad m yślą i lite ra tu rą poprzedniego okresu, g w ałtow nej k om prom itacji ulegały i inn e ideologie. W św ietle zw yciężających ruchów spo łecznych, w y su w ający ch hasła ślepiej energii, b u d u jący ch m itologię zbiorowości na ru in a c h jed n o stk i ludzk iej, p rzek reślający ch sam oistne znaczenie li te r a tu r y — nie b u d ziły ju ż pełnego zaufania d a w ne w ezw ania do Czynu, p o stu la ty aktyw izm u. K o n stru k c ja p o staw y czynnej, „czynego i ro zu m iejące go h u m an iz m u ”, o k tó rą toczyła się w ty m pokole niu w alk a ideow a, była czym ś niezm iernie tru d n y m do u rzeczyw istn ienia i ryzykow nym . B ra k było bo w iem żyznej gleby społecznej dla krzew ienia tego g a tu n k u w artości.
Na ty m tle n astępow ało podjęcie N orw idow skiego „patosu dep tanej k u ltu r y ” , ale i zarazem u zn an ie
za a k tu aln ą w ia ry p o ety w doniosłość i niezastępo- w alność w artości k u ltu ra ln y c h : „jedynym stanow i skiem — przekonyw ał W yka — jakie zająć należy, by z chaosu ratow ać to, co u ratow ać się da jeszcze, jest stanow isko N orw ida”. Ta heroiczna ideologia sa- m oistności k u ltu ry , n ie osłaniana złudzeniam i, o p a r ta ty lk o na w ew n ętrzn y m nakazie sum ienia i m ęst w ie m yśli (stąd rów nież pow szechna w ty m pokole niu le k tu ra C onrada), była jedn y m z dobitniejszych św iadectw dokonującej się w latach trzydziestych ew olucji literack iej — ew olucji zainteresow ań ideo wych, ew olucji postaw , ew olucji tonacji uczuciowej, ew olucji p roblem atyki.
„B rak m yśli zapełnić i zagłuszyć czynem , b rak idei k u ltu ry otoczyć m głą celów codziennych — to m ało” . Pod ty m stw ierdzeniem podpisze się przew ażająca część najlepszych pisarzy pokolenia 1910. Ale idea heroizm u k u ltu ry o trzy m yw ała w p rak ty ce tw ó r czej, i zwłaszcza kryty czn ej, różne postacie. W ariant L udw ika Frydego to zerw anie całkow ite z ak ty w i- stycznym i i „zdobyw czym i” sugestiam i ideologii a u to ra L e g e n d y Młodej Polski; to przejście pod koniec lat trzyd ziesty ch n a pozycje „k lerkizm u” K arola Irzykow skiego i stąd k u w izji lite ra tu ry czy stej, nie szukającej styczności ze zdehum anizow a- nym św iatem w rogim pięk n u i praw dzie. „K iedy m iędzy niebem a ziem ią otw iera się przepaść — a rty sta , aby uratow ać sztukę, m usi kierow ać się jed n o stron n ie ku pięknu, m usi dążyć do jak n a j intensyw n iejszeg o o drealnienia, odcieleśnienia jej - - za gorzką cenę zupełnego odosobnienia w św iecie” . Stanow isko W yki je s t inne.
Zw alczając te odm iany now ej lite ra tu ry , które, ja k m u się w ydaw ało, pracow ały raczej na rzecz utw ierd zenia chaosu niż jego przezw yciężenia: o d m ianę liryczno-w spom nieniow ą (Piętak), odm ianę am orficzną (Schulz), nie w ysuw ał jednocześnie żad nych p o stu lató w n o rm aty w n ej poetyki, nie forso w ał jakiegoś jedynego sty lu obow iązującego całe pokolenie. P ilnow ał przede w szystkim szerokości
Patos deptanej kultury
Antydoktry-nalista
Dyskusję przerwała wojna
rozpoczętej d y sk u sji literack iej. Chciał p rzeciw działać przedw czesnym system aty zacjom i d o k try n a ln y m zacieśnieniom krystalizującego się dopiero p ro g ram u literack ieg o m łodej generacji. W polem i ce z F ry d em , prow adzonej po w y jściu pierw szego n u m eru „ P ió ra ” (Laboratorium nowego stylu , 1938), bronił w spólności p ro b lem aty k i pokoleniow ej, zna m iennych i silnych pokrew ień stw na płaszczyźnie całej postaw y, p rzciw staw iał się zaś zdecydow anie w ięziom p o w stałym tylko n a płaszczyźnie artyzm u, tj. w sk u te k ak cep tacji określo ny ch norm stylu . W w y tyczan iu granic czystości gatunkow ej i w k u l cie cyzelatorskiej form y do strzeg ał lęk przed tr e ściam i i duchow ym i pow ikłan iam i czasu. O strzegał p rzed skostn ien iem pseudoklasycznym . „Jeżeli ta niechęć wobec p ro b le m aty k i n ad ającej każdem u now em u stylow i k o n ta k ty z rzeczyw istością, jeżeli ten opór wobec w szystkiego, co pozw ala sty l łączyć z chw ilą historyczną, nie zm ieni się, to gotów się z niego narodzić ty lk o ciasny ostracyzm wobec w szystkich, co m ają «złą» p o e ty k ę ”.
Tę d y sk usję p rze rw a ła w ojna.
W ojna p rzy tłu m iła i skrzyw iła n a tu ra ln e łożysko ew olucji literack iej. Ale szkice k ry ty czn e W yki, zam ieszczone w p ierw szej, „ro zrach u n k o w ej” i „po- s tu la ty w n e j” części Pogranicza powieści, św iadczą aż n a d to w yraźnie, że pow ojenna d y skusja o re a liz m ie b y łab y niem ożliw a, a w każdym razie m iałaby o w iele m niejszy ciężar gatunkow y, gdyby nie po przedził jej n u rt w ew n ętrzn y ch d y sk u sji i o b ra chunków , toczonych przez pisarzy w lata ch o k u p a cji. W ty m sensie, chociaż rozwój pokolenia 1910 zo stał trag icznie p rzełam an y , dyskusje, w k tó rych bierze ono udział p o zakończeniu w ojny i w tr a k cie dokonyw ającej się p rze m ia n y społecznej, u w a żać m ożna za k o n ty n u ac ję „sp raw y po kolenia” , za skom plikow aną i w now y sposób ud ram aty zo w an ą k o n ty n u ację w ątk ó w d y sk u sy jn y c h lat trz y d z ie stych.
in te rp re ta c ję w spólną sprzecznych objaw ów, k tó re bezpośrednio przed w ojną zachodziły w ostatniej gen eracji literackiej Polski m iędzyw ojennej”. Tak brzm i pierw sze zdanie szkicu Tragiczność, drwina
i realizm, otw ierającego Pogranicze powieści, zda
nie, co nie pozw ala w ątpić o zam iarze przerzucenia przez k ry ty k a pom ostu m yślowego m iędzy zagad nieniam i tam ty c h kryzysow ych lat a oczekiw aniam i i p ostulatam i w yprow adzonym i z analizy nowej sy tuacji społeczno-ideow ej. „ Jest pora k o nfron tacji i ro zra c h u n k u ”. Realizm jest słusznym postulatem : p o tw ierd zają go głębsze w arstw y wrażliw ości, zm ia na nastaw ienia czytelniczego, pow rót do klasyków realisty czn ej pow ieści w idoczny już podczas w ojny, wreszcie oczekiw anie na poznawczo pełną, sp raw dzalną w kategoriach społecznych ocenę niedaw nych i a k tu a ln y ch doświadczeń. Ale droga do re a lizm u nie jest pro sta. Ten program , chociaż słuszny w swoich społecznych m otyw acjach, nie może bo w iem w ykluczyć ogniw poprzedniej ew olucji lite rackiej, m usi się liczyć ze sw oistym i p raw am i roz w oju p ro b lem aty k i ideow o-artystycznej, z w e w n ętrzn ą grą postaw pisarskich. „Tragiczność i drw in a stanow ią k a rty w dośw iadczeniach naszych już odwrócone. Nie piszem y na nich. Ale nie są to k a rty do w ydarcia, do uniew ażnienia, jak nam p ro ponują. Na dzisiejszym etapie prozy polskiej nie zdołam y uczynić nowego kroku, jeżeli te obydw a stanow iska odrzucim y jako nieisto tną pom yłkę. P o m yłkę, k tórą trzeb a pom inąć, by w ątku p raw d zi wego szukać gdzie ind ziej”.
O ryginalność stanow iska W yki w sporach litera c kich o kresu 1945— 1948 polegała na tym , że nie przeciw staw iał spraw y realizm u hum anistycznego i społecznego w prozie pow ojennej — przedw ojen nej p roblem atyce drw iącego d em askatorstw a i dzie dzictw u psychologizm u. Nie zryw ał ogniw. Na odw rót, usiłow ał wymontować w program realisty cz nej lite ra tu ry ja k najw ięcej now oczesnych w ątków problem ow ych, sta ra ł się konfrontow ać jego założe
Tragicznośćr drwina i realizm
Nie zrywał ogniw
Pogranicze po w ieści
nia ze zdobyczam i innych szkół literackich. Sądził, że „realizm jest n a jb a rd zie j o tw a rtą fo rm ą sz tu k i” , a „jego słuszność jest przede w szystkim sp raw ą tego, ja k go osiągnąć, w jak i żyw otny sposób o d naleźć d lań m iejsce w śród naszych doświadczeń, tak często a n ty re alisty c z n y ch ” .
„O ceniając rozw ój, w cale się go nie p rz e k re śla ” . W ty m zdaniu rozpoznajem y c h a ra k te ry sty c z n y gest W y k i-k ry ty k a . D la now ych idei szuka on w Pogra
niczu pow ieści n aw iązań i g ru n tu k u ltu ralneg o , n a
k tó ry m m ogłyby się rozrastać m iast w yładow yw ać się w h ałasie haseł. P rzew id u je niebezpieczeństw o schem atyzm u, zw alcza uproszczenia teorii, p okusy lik w id ato rstw a, na k o n k retn y c h przy k ład ach k ilk u dziesięciu książek prozy pow ojennej d e m o n stru je m ożliwości rozległej i pom ysłow ej analizy k ry ty c z nej. N ajw yżej ocenia „form y jasne, to znaczy uśw iadom ione przez pisarza w swoich konsekw en cjach, w ym aganiach i sprzecznościach”, ale bliskie m u je s t rów nież „ryzyko, k tó re szuka dopiero dla siebie fo rm ”.
Pogranicze pow ieści, ta k siążk a-ro zrach u n ek i książ-
ka-zapow iedź, p o jaw iła się na ry n k u k sięgarskim w ro k u 1948. R ecenzujący ją W ilhelm M ach pisał: „(...) bogactw o m a te ria łu teoretycznego i p rz y k ła dowego, history czn o-literackiego — to w szystko ju ż oddało i n a p ew n o jeszcze odda n iejed n ą p r z y sługę rosnącej w now e nazw iska autorów i w ty tu ły now ych książek prozie p o lsk iej” . A le p rzew idy w anego dalszego ciągu nie było. K siążka kry ty czn a, w alcząca o ciągłość d y sk u sji literack iej w Polsce (robił to kiedyś z uporem Irzykow ski), sam a podzie liła los w ątk ó w p rzerw an y ch , niedokończonych, p ro pozycji zw ichniętych, m ożliwości zm arnow anych. S p raw ę w łasnego pokolenia W yka łączył ze spraw ą rozw o ju prozy.
Słabość aw an g ard y w yw odził k ry ty k z fak tu , że jej zdobycze w zakresie języka m etaforycznego i sk ła d ni poetyckiej nie d aw ały się przenosić poza te ry to riu m liry k i i „zastosow ać z pow odzeniem w góru
jącym dzisiaj g a tu n k u literack im ” — w powieści. W g atu n k u n a jb a rd zie j poczytnym . Powieść m iano w icie posługuje się „w arstw ą znaczeń, w arstw ą ko m u n ik aty w n ą ję z y k a ” — stw ierdzał m łody k ry ty k w 1939 r. — i p o dalszych, historycznych i teo rety cz nych, przem yśleniach dopow iadał w kilka lat póź niej, „że od czasu u kształto w an ia nowoczesnej prozy w form ę pow ieści zadanie poznaw cze i odtw órcze w niej g ó ru je ”.
D uch realisty czn y , na którego w yw ołanie nastaw io ne b y ły główne m edia ikrytyczne okresu pow ojen nego, k ry je się, ja k to pokazyw ała analiza, w p ro zie, je s t zespolony z osiągnięciam i i przem ianam i nowoczesnej prozy pow ieściow ej, poniew aż w łaśnie ona stanow i dla m asowego odbiorcy w spółczesnego „now y ośrodek obrazow ego i uczuciowego pozna w ania rzeczyw istości” . — „Proza jest gatunkiem n ajb ard ziej zw iązanym z ciągłością życia społecz n ego”, albow iem „p rzekazuje i k o n ty n u u je treści społeczne silniej niż jakikolw iek inny g atunek li te ra c k i” . Ta n o b ilitacja prozy jako gatunku ed uk a cyjnego, ze swej isto ty poznaw czego i odtw órczego (ale w sensie wielkiego, A uerbachow skiego „przed staw ienia rzeczyw istości”, a nie jej w erystycznego odbicia), by ła rez u lta tem dokonanego przez W ykę uw ażnego opisu sy tu acji literack iej, pochodną diagnozy, k tó ra obejm ow ała, jak m ówiliśm y, na ty leż lite ra tu rę , co i jej związki z określonym typem dośw iadczeń h istorycznych i ideowych.
S taw ka na powieść nie w yczerpyw ała jed n a k w ro zum ieniu k ry ty k a w szystkich m ożliw ych w arian tó w spodziew anej ew olucji arty sty czn ej; staw iając na tę form ę jako najpojem n iejszą i zaw ierającą w so bie najw iększą szansę realistyczn ej „niespodzianki o b iek ty w n e j” , W yka czynił dw a doniosłe zastrzeże nia. Pierw sze: że „korzenie tej niespodzianki są n ie zależne od p isa rz a ” (tkw ią bow iem w rzeczywistości historycznej i ty lk o ta o statn ia stw arza w arunki dla realizm u: albo daje m u dojrzałe oparcie, albo w ogó le nie dopuszcza go do głosu). D rugie zastrzeżenie
Dlaczego powieść? Nobilitacja prozy Niespodzianka obiektywna
Sprawa poezji
Rzecz w yobraźn i
posiada rów nież w ielką w agą: „(...) lite ra tu ra może być i byw a znam ienną nie będąc rea listy cz n ą ”. C h o dzi o znam ienność wobec isto tn y ch problem ów epo ki, o poznanie poprzez form y pośrednie, nie o zn a kow ane stem plem realizm u, o „w ym ow ę k o n stru k cji zastępczych”.
T aką znam ien n ą — choć p a trz ąc od stro n y poetyki, n ierealisty czn ą — k o n stru k c ją p o trafi być lite r a tu ra sw obodnej w yobraźni, w pierw szym rzędzie — poezja. W 1948 r. W yka nie podejm ow ał tego za gadnienia, ale je zaznaczał. S praw a poezji cierp li wie czekała n a sw oją chw ilę. Z epchnięta w lata ch 1945—1948 n a dalszy plan ew olucji, teoretycznie niew ygodna, p ro blem atyk a poetycka odzyskała sw o je znaczenia i znalazła się w c e n tru m d y sk u sji li terack iej wów czas, gdy o p adły nagie sz aty schem a tyzm u i gdy stało się jasne, że realistyczne o b iet nice pow ojennej lite ra tu ry nie zostały d otrzym ane. Po nad ziejach na realizm i rozczarow aniach p a n e - giryzm em przychodził czas spraw dzenia poznaw czej nośności, znam ienności i w ym ow y „konstru kcyj za stę p c z y ch ”. Przychodził czas poezji: la ta 1956— 1958. Ich w sp an iały m św iadectw em pozostanie trz e cia książka k ry ty c z n a K azim ierza W yki — Rzecz
yiyobraźni.
S praw a w yobraźni b y ła przede w szystkim sp raw ą now ego pokolenia literackiego, d eb iutantów rzeczy w istych, ja k G rochow iak i H arasym ow icz, oraz de b iu ta n tó w pozornych, bo opóźnionych, jak B iało szew ski i H erb ert. Ale nie tylko. O śm ielenie w y o braźn i w tych lata ch c h arak tery zo w ało p rzed sta w icieli k ilk u generacji. W now ym położeniu o d ra dzały się też p ew ne daw niej poniechane w ątki, r e w alory zo w ały się i zm ieniały swe m iejsce w a k tu a l nym u k ład zie tra d y c je poetyckie dw udziestolecia, trw a ją c a ak tyw ność liryczna stw arzała możliwości odległych n aw iązań i niespodziew anych k o n ty n u a cji: odżyw ało fu tu ry sty c z n o -n a d rea listy c zn e sk rzy dło polskiej aw an g ardy, odżyw ała w izyjn a poezja la t trzyd ziesty ch , Czechowicz i żagaryści, poprzez
ich ciem ną tonację, poprzez n u rt młodej poezji z Ba czyńskim , poprzez uczuciowość współczesnej poe zji egzystencjalnej przebijało dośw iadczenie sym boliczne, pow racał Leśm ian i T. M iciński, w racało na w okandę zagadnienie polskiego m odernizm u. Ca ły ten fe rm e n t książka W yki obejm uje, d aje m u imiona, pogłębia analitycznie i sy n tety zu je w zary sach w ielkiego program u. Program ow y bowiem, a nie w yłącznie opisow y c h a ra k te r ma w idniejąca w ty tu le „rzecz w yo b raźn i”. Przedmowa i o statn i szkic tom u, Podzwonne i powitanie — m ówią o tym w y raźnie.
„Poznanie poetyckie jest poznaniem poprzez wyobraźnię. Filozofia ipoetycka podobnie. Moralność podobnie. Nawet funkcja agitacyjna. Wygląda, że poezją nowoczesną, po dobnie jak m alarstwem nowoczesnym, rządzi prawo trudne do ujęcia w schematy. Prawo rozrastającego się w ciąż św ia ta, prawo rzeczywistości przybywającej” (Przedm ow a). „Rzeczywistość społeczna człowieka, widziana jako suma i całość doświadczeń indywidualnych, nieustannie się roz szerza, przyrasta, przybywa. Przyrasta i rozszerza o prze życia dotąd nie nazwane, o doświadczenia dotąd nie ujęte, 0 lęki i nadzieje dotąd nie wypowiedziane. Wyobraźnia twórcza, wyobraźnia poety jest pierwszą czujką w y s u w a ną ku temu, co dotąd nie nazwane i nie ujęte. Jeżeli spło szymy czujki lub przestajemy 'takowe wysyłać, w yrzeka my się rzeczywistego rozeznania w rosnącym wciąż i w przybywającym wciąż terenie społecznej rzeczywistości”
(Podzwonne i powitanie).
W p rogram ie w yobraźni in tereso w ała więc W ykę — zgodnie z całą jego dotychczasow ą postaw ą k ry tyczną — nie ty le w olna gra przypadkow ych sko jarzeń, k tó ra w ystarczała na krótko, a przedłużana — doprow adzić by m ogła co najw yżej do opisyw a- ctw a n a w yw rót (jeśli nie do upiększającego zasta ną rzeczyw istość estetyzato rstw a: przy pad ek póź niejszych „ H y b ry d ”!), lecz zaw artość poznawcza 1 hum anistyczna, pierw szy kształt n ow ych doświad
czeń, przyrost rzeczyw istości uczłowieczonej, p rze
tw orzonej a k ty w n y m sum ieniem , wciąż o tw a rty św iat k u ltu ry człowieka. M ówiąc skrótowo i m eta forycznie: pod program em Rzeczy wyobraźni raczej
Zarys w ielkiego programu
Bardziej N or wid niż Breton
Nowa materia poetycka
Na polskiej m ierzw ie
nie podpisałby się B reton, podpisałby się n atom iast — N orw id.
P ropozycje W yki nie m ogły oczekiw ać na p rzy c h y l ne p rzy jęcie rów nież na rac jo n alisty c z n o -k o n stru k - tyw isty czn ym sk rzy d le aw ang ard y, rep re z en to w a n y m przez Przybosia. D otyczyły bow iem now ej i sw oistej m aterii przeżyciow ej i poetyckiej, całko w icie się różniącej od „linii poezji optym isty cznych fo rm ”. W yka obserw ow ał u now ych poetów skło n ność do sy n k rety zm u kulturow ego, postaw ę h u m o ru i groteskę, p rz e p la ta ją c ą się z m otyw am i u rz e czenia erotycznego, niepokoju egzystencjalnego, gro zy katastro ficzn ej, obserw ow ał sięganie do głęb szych, p o p ląta n y ch złóż podśw iadom ości i św iado mości, k o n ta k t z psychoanalizą, n a ra sta n ie odręb nej i jeszcze tru d n e j do zdefiniow ania p ro b le m aty k i duszoznaw czej, ideow o-filozoficznej, obyczajow ej, w końcu cy w ilizacyjnej. W ty m poszerzonym zaso bie w yobrażeń, sp ra w i przeżyć w idział źródło ow ej swoiście k sz ta łtu jąc e j się m ate rii w iersza, k sz ta ł tu jącej się nie w edle odziedziczonych w zorów czy nakazów „z d u cha krakow skiej aw a n g a rd y ” , ale inaczej, w przeczuciu całkiem odm ien ny ch m ożli wości w izji i stylu . W „dośw iadczeniach społecz nych pierw szego pokolenia w ychow anego całkow i cie w Polsce L u d o w ej” znajdow ał korzenie a n ty - tety czn ej w izji poety ckiej. U G rochow iaka: „w idze nie k o n tra stu , dysonansu i sprzeczności jako n au k a z połow y stu lecia” . U Czycza, w tle biograficznym i psychologicznym jego debiutanckiego tom iku: d y s p ro p o rcje „m iędzy w ielkim i re fe ra ta m i i zapow ie dziam i” a „dośw iadczeniem przydom ow ej g lin ian k i” ; „zw y k ły d zień p ro w in cjo n aln y ludow ej ojczyz n y ” . Podobnych o b serw acji je st w R ze c zy w y o b ra ź
ni w iele. W sp ierają one prognozę rozw ojow ą k r y
ty ka, jego staw k ę n a ty p poezji, k tó ra będzie szu kać m ate rii przeżyciow ej i elem entów obrazu „na polskiej m ierzw ie”.
braźniow ej, zachow uje w ujęciu W yki sw oją psy chologiczną i socjalną znam ienność i pod ty m k ą tem b yw a szczególnie chętnie ro zp atryw ana. Jako ankietow y d o ku m ent do biografii kolejnych gene racji literack ich (Wspomnienie o katastrofizmie, szkice o m łodych poetach), jak o aneks filozoficzno- m oralny do naszych czasów (Super flu m in a Baby-
lonis). Ja k o dokum ent i aneks, ale także jako ak ty w
ny i przetw órczy składnik k u ltu ry .
Jeszcze raz, w zw rotn y m m om encie ew olucji lite ra c kiej, w śród zam ieszania i ferm en tu , W yka spełnia rolę m ądrego strażn ik a ciągłości. N achylony ku n o w em u w poezji, ku ożywczym prądom chw ili, pil n u je zarazem , by ta nowość oznaczała pogłębienie ogólnej dyskusji literack iej, by nowe ogniw a p rze m yśleń n anizyw ały się na łańcuch tra d y c ji um y słow ej, b y stanow iły podjęcie, rew izję i dopełnienie zaniechanych i nie dom yślanych do końca zadań, propozycji ideow o-artystycznych, w ątków p ro b le mowych. W yka jest bez przesad y k arto g rafem całej nowoczesnej tra d y c ji literack iej w Polsce. Z okazji tom ów w ierszy om aw ianych w Rzeczy wyobraźni, odbudow uje, a w łaściw ie tw orzy na nowo m apę poe tyckich kierunk ó w i prądów , pow iązań a rty sty c z nych, zależności k u ltu ro w y ch w pierw szej połowie XX w ieku. Z jaw isko w iersza um ieszcza w śród w iel k ic h w sp ółrzęd nych filozoficznych i ideow ych epoki.
W jed n y m z końcowych i jednocześnie najw ażniej szych szkiców sw ojej książki pisze W yka o a k tu a l nie om aw ianym zbiorze poetyckim : „(...) prow okuje on do d y sk u sji nie toczonej dotąd pod spłak any m niebem , sierm iężnym i chm uram i, gdzie nigdy nic nie zostaje do końca pow iedziane”. — „Ten szkic to jeszcze nie dyskusja, dopiero jej zapowiedź i pró ba rozeznania stan ow isk a”. Jakże znam ienne za strzeżenie. Św iadczy ono, że W yka oczekiw ał d a l szego ciągu. Nie na darm o przecież daw ał w R zeczy
wyobraźni odkryw czą i pom ysłow ą ekspertyzę ge
netyczną i śm iałą prognozę rozw oju.
Kartograf no woczesnej tra dycji literac kiej
I tym razem nie było dal szego ciągu
D ra m a t k ry ty k i
Idea ciągłości
Ale i ty m razem dalszego ciągu nie było. W tym sensie nie było, że m niem any początek głównej dy sk u sji literack iej okazał się zarazem jej szczytem i końcem . R zecz w yobra źni (1959) podzieliła los
Pogranicza powieści (1948). Zapow iedziała program ,
k tó ry ro zp ły n ął się w rzeczyw istości p ozaliterackiej. O to d ra m a t kry ty k i. N iem al w szystko o ty m d ra m acie m ówi je d n o zdanie, przytoczone i d y sk u tow ane przez a u to ra Ł ow ó w na kryteria (w szkicu
Przed za k rę te m , napisanym w 1962 r.). To zdanie-
hasło, k tó re reg u la rn ie pada w sy tu acjach „zakręto- w y ch ” , brzm i: „ K ry ty k a nie spełnia sw ojego zad a n ia ” . P rz y k la sk u ją m u zarów no organizatorzy lite ra tu ry , ja k i pisarze. Je st to typow o zastępcza, m i sty fik u ją c a fo rm uła. A tym czasem rzeczyw isty d r a m at k ry ty k i trw a. „W ołanie o Brzozowskich, o w łas ne p a p ie ry dla k ry ty k i i zaściankow e zgorszenie, kiedy p o jaw ia się bodaj cień w yw oływ anego z grobu cienia”.
O byśm y w dzisiejszej sy tu a c ji zw rotnej nie p o w tarz ali odruchow ego błędu. Nie szykujm y pospoli tego ru szen ia przeciw k ry ty c e . Bo w spółczesna k r y ty k a spełnia sw oje zadanie nie gorzej niż w czasach B rzozow skich i Irzykow skich. Tylko że spełnia je inaczej. S tru k tu ra jej działalności jest inna — po
szarpana, ro złam an a długim i okresam i m ilczenia, epizodyczna, „w yspow a”. N aszą rzeczą nie jest dzi siaj obciążanie k ry ty k i u ro jo n y m i w inam i. Sw oje praw dziw e niedopełnienia ona sam a zna aż n a d to dobrze. (K ażdy z w y b itn y ch k ry ty k ó w w spółczes nych, Ż ółkiew ski, K ijow ski, nie ty lk o W yka, m ógłby n ap isać sw oje W yznania uduszonego.) N aszą rzeczą je s t przem yśleć n a jb a rd zie j tw órcze epizody pow o jen n ej m yśli k ry ty c z n ej. Pochylić się n ad roz działam i w ielkiego d ram atu . Podjąć zarzucone w ą t ki. Troszczyć się o ideę ciągłości. Nie m a rozw oju bez naw iązania. Tego uczy nas Pogranicze powieści, tego uczy nas R ze c z wyobraźni.