Jledem Wydanie D E
CENA POJEDYŃCZ. EGZEMPL.8 GROSZY
D Z IE N N IK ILUSTROWANY DLA WSZYSTKICH O W S Z Y S T K I E M .
Y/IADOMOŚCI ZE ŚWIATA-SENSACYJNE POWIEŚCI. grom
ROK IV. ŚRODA, 31 LIPCA 1935 NR. 207
Krwawy napad na plebania
Jedna osoba zabita, kilka ciężko rannych
L u b l i n , 30 7. Tel. w ł.
W c z o ra j o godzinie 21 ni. 30 dwóch uzbrojonych w rew olw ery i zam askowa
nych bandytów, dokonało napadu na ple*
banję przy kościele parafialnym w e wsi P rzesm yk i (pow. siedlecki). Bandyci do
padli do księdza i, g ro żąc bronią, krzy
k nęli: „Dawaj pieniądze!“
K rzyki obudziły gospodynię księdza, 47-letnią Apolonię Szym ańską, k tóra s ta n ą w sz y p rzy oknie, w szczęła alarm.
W ó w c z a s bandyci dali trz y strz a ły . Ku
lo ugodziły Szym ańską, która wkrótce z m a rła .
Zbóje, obaw iając się. ab y nie w p aść w Pułapkę, nic nie zdążyli zrab o w ać, po
łączy li się z trzem a stojącym i na czatach i ratowali się ucieczką. Za uciekającym i b an d y tam i w y sk o c z y ł oknem (na p a r
te rz e ) ksiądz, alarm ując po drodze mie
szk ań có w . Jednocześnie zak ry stian za
cz ą ł bić w dzw ony, m ieszkańcy zaś w
dzwonki alarm owe używ ane w razie po
żaru.
C hcąc udarem nić pościg, bandyci znowu dal; kilka strzałów w stronę księ
dza, lecz chybili, p roboszcz zaś z a p rz e
s ta ł Pościgu Mimo o strzeliw ania się lu
dność uzbrojona w kłonice, w idły, koły itp. zarząd ziła pogoń. W k ró tce do pości
gu p rz y łą c z y ła się policja. W w yniku jeden ze ścigających m ieszkańców zo
stał ciężko ranny, kilku zaś lżej. P ościg trwa.
Istnieje przypuszczenie, iż są to człon
kow ie tej sam ej szajki bandyckiej, która dnia 12 bm dokonała rozbicia kasy ogniotrwałej w Spółdzielni Mleczarskiej w Sterdynl (pow. sokołow ski), rabując 5 ty się c y złotych. W czasie pośc:gu jeden z bandytów był zabity, drugi ranny, pozo
stali zaś zbiegli, przycZem zginął tra
giczną śm iercią komendant posterunku policji w Korczewie, przód. Stanisław S lń czu k
Naszyjnik Marli Antoniny
z r a ß o r v o n y p r z e z b a n d y t o m a m e t y f ż a ń s f ż i c f k Ą
'X
m m # m m m m m #
. mmmmmm
N o w y J o r k , 30. 7. Tel. w ł.
Na Fifth A venue dokonano niezw ykle śm iałeg o napadu na sklep jubilerski. 0*
g rab io n o magazyn w dzień, podczas w ielkiego ruchu ulicznego.
B an d y ci byli ubrani b a rd zo starannie j w eszli do sklepu jako klijenci.
O bezwładnęli w łaściciela 1 obsługę, a na
stępnie zabrali w szystk ie klejnoty, znaj-
12-sy dzieii Konkursu
„Siedmiu G r o w '
Podate-ny do w iadom ości, i t w konkursie ..Sle- Jem O- >szv" udział b-ać mogą r6w niez nowi c zy telnicy Azenc5 ! sprzedaw cy zobowiązań $4 do wy
staw ienia k art abonam entow ych, wzgl legityniacyj.
Ahonum c y wzgi kupujący g a j etę ,.Siedem G -o sry “ winien z:, dać w ydania karty abonam euiow ei, albo karty leg tym acyjnej
Ä Ä . s a s £ s s ą » — “
W siedem nastym dniu konkursu nagrody przyznn-
!> O łów ek ..Pelikan“ na leg 180029 Franci
szek Rom anow ski. Brodnica (P om orze). Nagrodę ode- b’ać m o r ? w agenturze p. M. M ilewskiej, B rodn’ca n /D rw ęca Rynek 4
2) Rieć tłh liczek czekolady na k a rtę ab. 818S p.
W olcieszow skl. Nikiszowlec pow Katowice.
3) K<:4TkQ p t : ..M ocarz" na leg t6<*?30 p Sta
nisław M otcr. Lódź, ul Kijowska 6 Nag' <dę >debrać można »■ Reprezentacji ..Siedm iu Groszy" . Łódź, iii.
P iotrow ska
4) K s^ ż k ę p. t : ,.PMmę:>czyzna" na leg. 135077
» P . M ajtek. Ja i osław (M ałopolska) Nagrodę o d e
brać w agenturze n. Rangowej. Jaro sław . 5) C z :e r y m e f y m ateriały nx tt% 'enkę na lec.
102324 p W e ro n ik a Gacm arzar.»a, W cłnowlec X)W Katowice Nag-odę odebrać można w O ddziale Po
lonii“ . Katowice
6) C zapkę na k artę ab 16213 p Maks M agiera.
Chorzów , u! Lukaszczyka. Nagrodę odeb-ać można w sklepie p W ierońskiego Chorzów ul. Piłsudskie- g > I
7) S e-w eta biała na stół na k artę ab 52737 p.
Emilia W i.'zk iw a, Katowice, ul Ma-sz Piłsudsk.ego Nagr idę odebrać można w O ddziale ..Pulonji“ , Ka
towice
8) W olny abonam ent Siedmiu Gros. y " na mie
siąc s i e b e n n i leg 101336 p. Łucła Rakówna. Ka- ti-wlce Nag'-vJe »deb ać można w kiosku gazet •>.
lakvika K atow ice, ul. 3 go Mala
9» K< kt- ,i. t W w ięzienie“ na kartę ab.
13037 p. Wilhelm Słom ka. Czułów pow. Ps.zcz.vn«.
Nagrodę >J-brać można w agenturze p. Pfanzke Mi
kołów
im Ks* ->ke n f • Ich sy n " na kartę ah 2604, o lim Ilend. Knurów, pow Rybnik Nagrodę odebrać
•*io*n,i w a „ v n tr z e p. Ant »niego Mainki, K m rów .
dujące się w w itry n ach , a m. In. nasZyjnE wielkiej wartości, który należał niegdy do królowej Matrji Antoniny. W artość na szyjnika jest oceniana na przęszjo 250 tys. dolarów.
Inne zrab o w a n e k lejn o ty p rz e d s ta w iają. rów nież dużą w arto ść.
Policja nie w padła d o ty ch czas na ślad b andytów , k tó rz y należą p rzy p u szczal
nie do m iędzynarodowej organizacji ban
dyckiej.
Piechota angielska przechodzi wyszkolenie lotnicze. Transporty wojsk na place ćwiczeń 'Ktbywają się również samolotami.
2 śmiertelne kafasirofy samochodowe
w J l i e m t z e c t k B e r l i n . 30. 7. P A T .
W ra c a ją c y z w yścigów autom obilo
w ych w N uerburgring sam ochód ciąiaro'
16 o s ó b rannych w katastrofie
< n u < ® 8» s i s » w e S g » ® « I W a r s z a w ą W a r s z a w a , 30. 7. Tel. wł.
D ziś około godz. 7 rano na szosie W arszawa — W łochy, w pobliżu wsi Załuski, w y d a rz y ła się katastrofa auto
busowa.
Autobus firmy Wertheim. prowadzo
ny przez szofera Jana Matyjaka zarzucił
na m okrym asfalcie. Autobus uderzył w słup, złamał go i stoęzv ( się do rowu, gdzie się przewrócił. W skutek tego 16 pasażerów, jadących tym samo
chodem odniosło liczno obrażenia. 3 oso
by ciężej ranne przewieziono do szpita
la do W arszaw y.
wy w padł w czo ra j w m iejscow ości M ayen na drzew o, p rzy c ze m S osób odniosło po
w ażne obrażenia.
O negdaj zd arzy ła sie na szosie do P o - stoku kata stro fa sam ochodow a. P rz y w y
m ijaniu sam ochodu tra k to r w raz z w ozem ciężarow ym w padł do rowu. D w ie osob#
poniosły p r z y te m śm ierć.
Katastrofa balonu
B e r l i n , 30. 7. PAT.
W okolicy Regensburgu w Dolnej Bawairji spadł balon niemiecki. Spośród 4 pasażerów Jeden zmarł wkrótce spowodu ciężkich obra
żeń, trzej inni są lekko ranni.
Morderczyni dziecko ■ Warszawie
oreszlovrana we wsi S smis I s
W a r s z a w a , 30. 7. (Tel. wł.)
T ydzień temu w ogrodzie K rasińskich skradziono kilkutygodnow o dziecko Bo-
rensztajnow ej Po zaw iadom ieniu poheji rozp o częły się energiczno poszukiwania, które przez tydzień nie d ały w yniku.
Zwłoki niemowlęcia znaleziono w e w s Jelonka, koło U irychow a. a w ózek, k tó ry sprzedano za 17 zł. na pl. K ercelego
Policja rozesłała do w szystkich po
sterunków w ezw anie, by policjanci w e
dług o trz y m a n e g o rysopisu nieznajom e;
rozpoczęli poszukiw ania O negdaj popo
łudniu. kom endant posterunku policji w Gąsocime. pow ciechanowskim obcho
dząc teren s w e g o ok ięg u zauw ażył, ie do w si Soń$k przybył« iakaś nowa ko
bieta, która zam ieszkała w domu Stani
sław y SzymcZakowej. W toku dalszych dochodzeń policjant ustalił, iż p r z y b iła ona w nocy z piątku na sobotę. Policjant udał się do m ieszkania S zym czakow ej, gdzie znalazł kobietę, której rysopis zga
dzał się z podanym rysopisem przez li
sty gończe. Po Zatrzymaniu okazało się, żo jest to Janina Szym czak.
W czasie przesłuchania w kom endzie policji w Ciechanow ie, Janina Szym czak zeznała iż ma lat 2R : m ieszka ze sw ym przyjacielem Janem Falkiem w W a rsz a wie, inko sublokatorka Józefa B uczyń
skiego. W czasie początkow ych badań S zym czak w ypierała się jakiegokolw iek udziału w porw aniu dziecka, następnie
przygnała się. ź e dziecko porwała, aby sprzedać wózek } pościel. Po kradzieży, w yszła z ogrodu Krasińskich, poszła w kierunku w si Jelonki, gdzie rzuciła d 'ie c - ko do rowu pofortecznego. Szym czzków - na stwierdziła, iż dziecka nie zadusiła, co potw ierdziła rów nież sekcja zw łok, któ
ra me w y k azała żadnych oznak g w a ł
tow nej śm ierci. Po porzuceniu dzj.cka SzymcZakówna udała s !ę na pl. Kercele
go. gdzie sprzedała wózek, otrzymując 15 zł, oraz pościel za zł. 50. Gdy p-asa doniosła o całej sprawie, Szym czaków na natychm iast uciekła z domu ; udnła się w drogę do w$l SmM<. do sw o ’ei m ikl, przebywając przeszło 100 km. pieszo.
S tr. 2
. S I E D E M G R O S Z Y ' Nr. 207 — 31. 7. 35. \
Środa Lipiec
31
1935
Dziś Ignacego Loy„
Jutro Piotra w okOw.
Wschód stońca g. 3. m. 55.
Zachód stotica g. 19, m. 31.
Długość dnia g. 15, m. 36.
„Odważny wódz“ błękitnych koszul na Śląsku
obawiał sie o swe życie
M t & n i f c a ' Ś l f Ę S & a "
Redakcja i ad m inistracja: K atow ice, ulica S o b iesk ieg o 1 1, — tel. 3 4 9-8 1.
REPERTUAR KINOTEATRÓW i
K ATOW ICE. C apitol: „N iebezpieczny kochanek“ , od Środy „W iedeńska k re w “ . C asino: „ P ra w d a o m iłości".
C olosseum : „W ero n ik a“ . R iaito : „Spełnione m a rz e n ia '.
Union: „M iraże szczęS cla".
SIEM IANOW ICE. Apollo: „W ielka księżna I chłopiec h o ftlo w y " o ra z „ R y cerze step u “ .
M YSŁOW ICE. O deon: „M adam e D u ła m y " : H eiles:
„K ról a re n y “ . C asino: „Uciekämienzy".
CHORZÓW I. A pollo: „K obieta szu k a m tłoioi ‘ 1
„G roźne sp o tk an ie". C olosseum : „C ienie B ro d w a y 'u “ ,
„ P rz y drzew taeh zasnłm iętych" i „ B a l w S av o y « “ . RUDA. A pollo: „ Ja k ą mnie p rag n iesz" o ra z ,X l!p 1 Flap w ro g o w ie . m ałżeń stw a“ .
M IKOŁÓW. A dria: „D zielny ch ło p iec" (Sierota) |
„ S p ry tn a d ziew czy n a".
CHROPACZÓW . M etropolis: Z pow od« rencr.vacit
zam knięte. ' j
TARN. GÓRY. N ow ości: „K oci p a z u r" . ;
LUBLINIEC. A pollo: „ P a t i P atachon, jako la z zła n - dziści“ .
RGB NIK. P a ła c : „ K aw a 'k a d a “ I „N oe m ite iti" , Apollo: „Ich noce“ I „ Ja mam tem p eram en t".
KOPALNIA EMA. H elios: „N oc m iło ści" i „D olina trw o g i" .
KNURÓW . Ś ląsk ie: .jM iasto pod te re re m " I „ P r ec«
• k ry z y sem ".
S W lĘ lO C m o w iC E . Colosseum : „Córka j e r orała P a n k ra to w a " I „ D ziew czę « g ó r" .
NOWA WIEŚ. Europa: „ le i królewska ra o łó " I „ D a*
r * » h o r .
SZA RLEJ. A pollo: „R om a E x p ress“ 1 „ P rz y b łę d a " . W ODZISŁAW . S ło ń ce: „ T a rz a n n ieu stra sz o n y ".
RADJO.
Ś ro d a, 31 llpca 1938 r.
K atow ice, 6.30 Audycja poranna. 6.23 W skazówk#
prak ty czn e. 11.57 S ygnał czasu. 12.03 W iadom ości m ete
orologiczne. 12.13 K o n cert. „D la naszych letnisk < uzdro
w isk ". 13 00 C hw ilka d la kobiet. 13.05 P ły ty . 15.15 C e
duła G iełdy Zboźow o-T ow arow ej. 15.30 M ała OrldosirA P. R. '6.00 „M łodzież n a w ak acjach ". 16.15 P ły ty . 16 50 P iie w c z ę z k a b aretu " — hum oreska A. Czechow a. 17.00 K oncert k am eralny. 17.20 O rk iestra kam eralna. 1S.00 W e
soły skecz kajakow y. 18.15 C ala P olska śp iew a. 1 8 .6 Puccini (pły ty ). 19.30 Lekkie piosenki I duety 19.59
„ ś w ia t się śm ieje". 20.00 .„Na drogach P o lsk i". 20.10 P 'y ty . 21.00 K oncert sz-ypenowski. 31.40 P o lsk ie pieśni ludow e. 22.00 W iadom ości sp o rto w e. 22.10 Skrzynka francuska. 22.40 M ała O rk ie stra P . R. 23.05 D, c . kśg««, c e rta . - - -- --.-.-.3. ..b .i ... -
— ODDZ1IAŁ GÓRNOŚLĄSKI POLSKIEGO TOWARZYSTWA TATRZAŃSKIEGO infor
muje, że czasopismo „Turysta śląski”, wycho
dzące pod redakcją p. Rudolfa Poskiera ^ Szo
pienic, nie ma nic wspólnego z wydawnictwami Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Wy
dawcy „Turysty Śląskiego” , p. Bronisław Go- gacz oraz p. Rudolf P oski er nie są członkami Oddziału P. T. T. Członków T-wa nie obo
wiązuje przymus aiboinowania wspomnianego czasopisma.
— NIELEGALNY HANDEL DOMOKRĄŻ- NY. Na terenie m. Mysłowic rozpowszechnił się w ostatnim czasie meiegailny handel domo
krążny, a to dzięki poparciu ze strony samego społeczeństwa, które łaskawem okiem patrzy na tego rodzaju „kupców” , gdy prawdziwi miejscowi kupcy nie mają zbytu na swe towa
ry i coraz częściej bankrutują. Zaznaczyć przytem należy, że handel domokrążny jest na
prawdę „nielegalny” , gdyż „kupcy” ci nie po
siadają zezwoleń starostwa na uprawianie han
dlu. (k)
— POKĄSANY PRZEZ PSA. 14-letn! Jc- nzy Piechota z Chorzowa (Styczyńskiego 10), pokąsany został przez p-sa Wilhelma Oław
skiego z Chorzowa tak dotkliwie, że dziecko musiano odstawić do szpitala.
— KARAMBOL Dnia 28 hm. wieczorem o godz. 22-ej na szosie pomiędzy Mikołowem, a Wygodą motocykl $1. 679 zderzył się z po
wódką rolnika, Ludwika Piszczaka z Wyr, skutkiem czego motocykl zestal znacznie u- szkodzony. — Kierowca, Władysław Zdebd z Rudy Śl. doznał podwójnego, skomplikowane
go złamania lewej nogi, jraz złamania oboj
czyka. Rannego preewieziono do szpitala Sp.
Brackiej w Bielszowica-ch, gdzie po-zoętaje pod opieką lekarską.
— POŻAR W LU GLINIECKIM. Dnia 27 bm.
około północy z niewyjaśnionej dotychczas przyczyny, wybuchł pożar na strychu, domu mieszkalnego rolnika, Potempy Wincentego z Kol. Woźnickiej, gm. Zielona, j zniszceył do
szczętnie domek mieszkalny wraz z tegorocz
nym zbiorem i urządzeniem domow&m. Szko
da wynosi około 6.000 et.
— PRZENIESIENIE BIUR K. K. O. W LUB
LIŃCU. Biura Miejskiej Kusy Oszczędności w Lublińcu przeniesione zostaną 1 sierpnia br.
do nowych lokali przy starym ratuszu na Ryn
ku. 2 okazji tej odbędze się w dniu tym o godz. 7,30 w kościele parafjałnym nabożeń
stwo, a następnie poświęcenie lokalu, (pg)
Na w okandzie Sądu Grodzkiego w Katowicach znalazł się sensacyjny proces karny. Na ław ie oskarżony zasiedli t>. kie
row nik organu rozw .ązanej „N arodow ej Partji S ocjalistycznej“ „ Błyskawica*', Ed
ward Chowański oraz członkowie tej p ar
tji, Jan Golawski, Józef B atuta z Rudy, Franciszek Czajor i Henryk (osa, zani. w K atow icach, oskarżeni o niebezpieczne po
gróżki.
Z początkiem ub. rożu osk. Chowański naw iązał kontakt z przyw ódcą „R adykal
nego Ruchu Uzdrowienia Polski“, Kowalem- Lipińskim i zobow iązał się dostarczyć re
dakcji organu „R adykalnego Ruchu U zdro
wienia", „Frontu Polski Zbudzonej' sze
reg artykułów . Za w spółpracę Chow ański otrzymywać miał większe honorarjam. Po
napisaniu jednak kilku artykułów C how ań- skiemu nie w ypłacano honorarjum , w obec czego pokrzyw dzony zw racał s<ę kilka
krotnie do „w o d za“ Kowala-Lipinskiego z żądaniem załatw ienia spraw y, tid y jednak to nie pom ogło, Chow ański w raz z zasia
dającym i na ławie oskarżonych członkami
„N arodow ej P artji S ocjalistycznej" udał się w dniu 13 czerw ca ub. roku do biura
„R adykalnego Ruchu U zdrow ienia Polski"
przy ul. M arjackiej w Katowicach, gdzie zastał „w o d za" „radykałów ", Kowala-1 i- pińskiego, którego podniesionym głodem wezw ał do wypłacenia mu należnego ho
norarjum. Również i tym razem Kowal- Lipiński odmówił prośbie.
Krótko po opuszczeniu lokalu przez C how ańskiego i tow arzyszy, Kowal-Lipiń-
Z sali rozpraw w Chorzowie
Na ławie oskarżenia Sąau Okręgowego w Chorzowie zasiadł niejaki Henryk Kopia z Ru
dy, oskarżony o dokonanie kradzieży, połączo
nej z rozbojem, jakiej dopuścił się w dniu 18-go kwietnia br. na targu w Orzegowie, w pow.
św"ętochłowickim. Kopia skradł ze straganu handlarza Bogoczka wazę, zamierzając następ
nie zbiec. Został on jednak przytrzymany przez poszkodowanego. Kopia rzucił się na Bogacza i pobił go dotkliwie. Na rozprawie oskarżony tłumaczył się, ii krytycznej chwili
był pijany, to też nie zdawał sobie sprawy z tego, co czynił.
Sąd uznał, iż osk. Kopia dopuścił się jedy
nie zwykłej kradzieży, wobec czego skazał go na 2 miesiące aresztu.
Za dopuszczenie się nierządu w 5 wypad
kach odpowiadał przed tym samym sądem 65-letmi Emil J. z Chorzowa. Uwzględniając podeszły wiek oraz dotychczasową niekaral
ność oskarżonego, sąd skazał J. na łączną karę jednego roku więzienila.
Pożar w fabryce Fitznera
w S ic e ia a e a B ło w I c o c I a
W poniedziałek około godz. 8,30 wybuchł pożar w budynkach fabryki kotłów parowych Fitznera w Siemianowicach. O pożarze powia
domiono natychmiast załogę, która w stosun
kowo krótkim czasie pożar ugasiła. Biorący udział w gaszeniu ognia stróż Ryszka został ciężko zatruty gazami, task, iż w stanie nie
przytomnym przewieziono go do lecznicy. Kil
ku innych robotników zostało lekko zatrutych.
Powstała szkoda ma być bardzo poważna, straty jednak pokryte zostaną przez ubezpie
czenie. •
Ogień mógł spowodować olbrzymie szko
dy, albowiem w pobliżu miejsca pożaru znaj
dował się wielki gazometr
Dokoła budowy lotniska
n> Mefcsandgowpicacfk
Budowa lotniska w Aleksandrow icach p o * Bielskiem postępuje- szybko nąprzóśU i p ra c e znajdują się .yy tym stanie,, % wT ciągu najbliższych 2-cn do 3-cli m iesięcy.
roboty zostaną ukończone i lotnisko odda
ne będzie do użytku. W dniu .’Vi om. przy
był na lotnisko samolotem z K atowic p.
w ojew oda dr. G rażyński, który w tow arzy
stw ie sekretarza śląskiego O kręgu L. O, P. P. p. Stopczyńskiego i kierow nika bu
dow y p. M artynkow skiego zwiedził teren lotniska, zapoznając się szczegółow o ze stanem robót i stw ierdzając, że prow adzo
ne są w należytem tempie i całkowitym porządku. T eren wzlotów jest już w zu
pełności gotów do użytku, natom iast p ra - _ce obecn.e ohejm.ują w ykończenie budyn- :kÓ,vy-adiflfnistfąęyjnyćh,: dw orca, hanga; u, ram py,' benżyniarrii, urządzeń centralnego ogrzew ania i urządzeń sanitarnych. Budo
w ę lotniska przeprow adza się wyłącznie z funduszów śląskiego Okręgu L. O. P P.
i ofiar tut. społeczeństw a. G ospodarczy sposób prow adzenia tobół przy .niezwykle niskich kosztach budow y daje zatrudnienie niemal w szystkim bezroootnym pow iatu bielskiego. Lotnisko w Bielsku jest już drugiem lotniskiem na Śląsku i służyć bę
dzie dalszem u rozw ojow i lotnictw a spor
tow ego i szkolenia iow ych kadr pilotów.
Echa gospodarki w gminie Suszec
Co mówią o mej orzeczenia rzeczoznawców
G l o f S B w y b r y k
Na p rz e strz e n i p om iędzy N o w ym B y to m iem a N ow ą W s ią w chwili, gdy po
ciąg to w aro w y p rz e je ż d ża ł pod m ostem , nieznani osobnicy obrzucili pociąg kam ie
niam i. Jeden z kam ieni uderzy ł w loko
m otyw ę i zniszczył szybę. W ypadków w ludziach n a szczęście nie było.
A rtykuł nasz, om aw iający dziw ne sto sunki w gm inie S u sze c w pow. p szczy ń skim w zw iązku z w ykryciem niedoboru kasow ego, odniósł n ależy ty skutek. Jak obecnie sie dow iadujem y, naczelnik tej gm iny, p. G odziek, miał już wiele n ie p rz y jem ności i dużo kłopotu u sw ojej w ładzy w zw iązku z tą sp raw ą. O stateczn ie jed nak W y d ział P ow iatow y w P szc zy n ie stan ął w obronie p. G odzieka i n adesłał nam sprostow anie, które w m yśl ustaw y zm uszeni byliśm y um ieścić.
Inaczej jednak sp raw a z G odziekiem p rzed staw ia się w św ietle orzeczen ia za
p rzysiężonego znaw cy księgow ości i re
w izora ksiąg handlow ych p. T im m ego, k tó ry w roku bież. p rzep ro w ad zał bardzo szczegółow ą rew izję gospodarki tej gm i
n y i w ydał już sw ą opm ję w tej spraw ie.
Niedobór kasow y, pow stały w roku budżetow ym 1929-30, w yniósł, — jak tw ierdzi t legły — 2.106,40 zł. Funkcje ka
sjera w roku tym pełnił nietylko p. S k a ż ' nik, lecz nieoficjalnie i G o d ziek, k tó ry inkasow ał znaczna ilość w pływ ów i doko
nyw ał w y p łat, ro zracb o w u jąc się n astęp nie wobec Skaźnika. R ozrachunki te by ły
robione m iędzy stronam i na... lu źn ych kartkach vanieru. k tóre, w edług ośw iad
czeń G odzieka i S kaźnika, ulegały n a stępnie zniszczeniu. Z tego też powodu nie można ustalić dokładnie, której ze stron i na jaka kwotę należy przypisać m anko kasow e i. dlatego też pow yższe m anko obciąża ich po połowie, a więc i Godzieka na zł. 1.053,20. Niedobór za rok 1931-32 wyniósł 416 zł. i w edług rozli
czenia. Skażnik spow odow ał brak 444,44 złotych, a Godziek spow odow ał nadw yżkę 28.44 złotych. Rok 1932-33 zaś w ykazał nadw yżkę w sumie 147,08 zł., którą spo
w odow ał w głów nej m ierze p. G odziek.
O gólne m anko kasow e, jakie p rz y p isać należy p. Godziekowi podczas jego u rzę
dow ania w ch a ra k te rz e k a sjera i n aczel
nika gm iny, w ynosi 999,4o zł.
Z orzeczenia wynika zatem , że n aczel
nik tej gm iny, p Godziek, nie je st w po
rzą d ku , a mimo to W y d ział P ow iatow y w P szczy n ie dotąd nie p rzeka za ł spravsy do pro ku ra tu ry, Niedość na tern — (k rążą takie pogłoski), G odziek aw ansow ać ma podobno na naczelnika O kręgu U rzą d o w e' go.
W a rto w spom nieć tu rów nież o pew nym w yniki przeprow adzonej przez bie
głego kontroli w w spom nianej gminie.
O tóż ani w pływ ów , ani w ydatków biegły nie badał pod w zg'edem ich zgodności z prelim inarzam i budżetow em i, gdyż ta strona zagadnienia nie m iała znaczenia dla ustalenia braków, i nie w chodziła wo*
góle w rachubę z tego powodu, że ani Komisje R ew izyjne, ani W ładze N adzor
cze żadnego z uskutecznionych w ydatków nie zaczepiły. B ad ając dow ody księgo
wania, rzeczoznaw ca spotkał się z po
zycjam i p rzychodów i w ydatków (poza
budżetow ych) . które nie były p rzep ro w a
dzone przez dzienniki. B yły to fundusze n a d zw vcza jp e, p rzek azy w an e U rzędow i Gminnemu przez U rząd W ojew ódzki za pośrednictw em W ydziału Pow iatow ego, na w sparcie dla ubogich gm iny. Ani w p ły w y z tego tytu łu , ani ro zch o d y, nie zo
sta ły przeorow i.dzonc p rze z dzienniki. P o nieważ jednak W ładza N adzorcza nie za
czepiała czynności U rzędu G m innego spo- wodu nieprzeprow adzenia przez księgi rzeczow ych przy ch o d ó w i w ydatków , biegli przeszli rów nież nad niemi do po
rządku dziennego. Może W y d ział Pow ia
tow y w P szczy n ie zająłb y się i t a s p ra w ą? (h)
skl udał się do prokuratora, którem u zgło
sił, iż w biurze jego zjawił się C how ański w raz z kilkoma członkami „N arodow ej P artji Socjalistycznej", grożąc mu zabi
ciem. N askutek tego doniesienia p ro k u ra
to r zarządził przeprow adzenie dochodzeń, w wyniku których Chow ański i to w arzy sze jego zasiedli na law ie oskarżonych za niebezpieczne pogróżki.
Na rozpraw ie oskarżeni podali, iż byli w lokalu „R adykalnego Ruchu U zdrow ie
nia“, dom agając się jednak w „zupełnie przyzw oitej form ie" od K ow ala-Lipm skie- go w ypłacenia należności. Sąd przesłuchał następnie kilku św iadków , b. członków
„N ar. Socjalistów " oraz „R adykalnego Ru
chu", k tó rz y zeznaw ali na k irzyść o sk ar
żonych. W obec tego sąd uw olnił w szy st
kich oskarżonych od winy i tary.
W czasie rozprawy w yszło na jaw, że po zajściu Kowal-Lipinsk: zwrócić się m iał do jednego z członków RRU, którem u o - św iadczył, że fałszyw e doniesienie do p ro k u rato ra zrobił w tym celu, by mógł o - trzymać zezwolenie na noszenie broni pal
nej.
W obec takiego obrotu sprawy Kow al- Lipiński pociągnięty zostanie do odpow ie
dzialności za wprowadzenie władzy w błąd oraz za oszczerstwo. Proces ten budzi wielkie zainteresow anie w kołach b. „ra
dykałów " i polskich „narodow ych socja
listów ".
Sadow a p ortu pod Masłowicami
Mysłowice nareszcie po długich i mozolnych staraniach, konferencjach, debatach i naradach postanowiły u brzegów Prcemszy wybudować port oraz przeprowadzić prace regulacyjne dla uspławnienia rzeki.
Prace nad budową portu są już w pełnym toku. Niweluje s.ę poziom, umacnia odpowie
dnio brzegi, wyrównywa i szybuje się pod
kłady ziemne, drewniane i kamienne, jako fundamenty pod przyszłą główną przystań rzeki.
Na pokrycie kosztów budowy portu zło
żyły się fundusze w ełu imstytucyj finansowych, część zaś dał Fundusz Pracy. Koszta budowy pochłaniają kofosa'ne kwoty, o ile się zważy, że budowa jednego kilometra kwadratowego przekracza sumę trzystu tysięcy złotych, (k)
Przeciw Hałasowi w MaSowicaeli
Według doniesień prasy stołecznej staro
sta grodzki w Warszawie na liczne skargi w sprawie zakłócania spokoju publicznego*, szcze
gólnie w nocy, przez głośniki radjowe, ustawia
ne w otwartych oknach, głośne garażowanie samochodów itp. polecił funkcjonariuszom po
licji postępować w takich razach bezwzględnie, a osoby niestosujące się do zarządzeń karać w trybie karno-administracyjnym do 3.000 zł.
grzywny lub 3-mies. bezwzględnym aresztem.
Zarządzenie to opiewa, że cisza bezwzględnie musi być zachowana od godz. 23 — 6 rano.
Wydanie podobnego zarządzenia przez Dy
rekcję Policji w Katowicach spotkałoby się z wielkiem uznaniem szerokich warstw obywatel
stwa miasta, pragnącego po pracy wypoczynku nocnego. Udowadnianie potrzeby wydania ta
kiego zarządzenia w Katowicach byłoby „wy
ważaniem otwartych drzwi". Zresztą rada miejska m. Katowic na posiedzeniu w dniu 26 bm. prowadziła na ten temat obszerną ryskusję, domagając się, by nareszcie awanturom i ha
łasom nocnym kres położyć. Na napiętnowanie zasługują tu także niektórzy szoferzy autodoio- żek i właściciele motocykli, których niekiedy ca
ły rząd ustawia się pod różnemi restauracjami i nocnemi lokalami, zwłaszcza u zbiegu uVc:
Wojewódzkiej, Plebiscytowej, Dworcowej, Ko
chanowskiego 1 Kościuszki, puszczając motory w ruch co nieraz trwa około 10—15 minut. Hi- łasy te dzieją się zwykle między godz. 24--5 rano. Stały nocny posterunek policji u zbiegu tych 5-ciu ulic położonych w centrum miasta położyłby raz na zawsze kres tym nocnym orgjom. Nakładanie tak wysokich kar i rygorów za tego rodzaju przewinienia, stosowane w Warszawie odniosłoby pożądany skutek także i na terenie Katowic, a spokojni obywatele uzy
skaliby nareszcie upragniony spokój w nocy.
Kradzież broni
N ieznani osobnicy w łam ali się do biu
ra rozebranej częściow o hu ty „ R o za - m u n d y “ w Nowym B ytom iu, skąd po przeszukaniu w szystkich zakam arków sk ra
dli broń palną o raz 4 naboje, poczem od
dalili sie w niew iadom ym kierunku. B roń przeznaczona była dla stróżów . P o szk o dow ane zo stały „Ś ląskie Kopalnie i C yn- kownie".
Pożar wybiicM w irynity
W dniu 27 bm. w y b u ch ł pożar w za
budow aniu chałupnika G w oździa w B r y nicy (pow. tarnogórski). Zanim s tra ż ogniow a zdołała zająć się gaszeniem po
żaru, dom, jak rów nież p rzy b u d o w a n a stodoła, sp ło n ęły doszczętnie, p rz y c z e m p astw ą pożaru padła część u rząd zen ia dom ow ego, sp rz ę ty gospo d arcze 40 ctn.
siana, o raz 2 f ur y ż y ta . P o g o rzelec ub ezpieczony b y ł n a sum ę 8000 zł. (zoi
Nr. 207 — 31. 7- 35. „ S I E D E M G R O S Z Y “ 3 tr. 3.
Wtcllra läalaslrflla na kopalni „Pokój“
@ WM£fo s s e s u p a ia if c f i g ó r n i fcón> z d o ł a n o w y r a t o w a ć
W e w torek w y d arzy ła sie w podzie
m iach kopalni w ęgla „P o k ó j“ w Nowym B ytom iu k a ta stro fa , w czasie które; dwuch robotników zostało ciężko rannych.
O koło godz. 7.30 na jednym z filarów n a stą p iło bardzo silne tąpnięcie, w skutek czeg o zw aliły sie w ię k sze m a sy w ęgla i ka m ien i. K i'ku z p racu jący ch tam robot
n ików zdołało rato w ać sie ucieczka, gdy ty m c z a se m 23-letni ładow acz. Karol K acz
m a r c z y k z B ielszow ic (N ledurnego 21) i jeg o to w arzy sz 2Sdetni Józef G ruetz z Ś w iętochłow ic (G rażyńskiego 8) zostali z a s w a n i zw ałam i spada w c e zo węgla.
N ieszczęśliw ym ofiarom k a ta stro fy poś
p ieszo n o na ratunek i po k ró tkiej chwili xd olano ich w y d o b y ć spod gruzów .
O bu rannych odstaw iono do lecznicy Spółki B rackiej w B ielszow icach. W cza
sie b ad an ia stw ierdzono, że ranny G ruetz d o z n a ł ogólnych potłuczeń na plecach o- ra z złam ania kostki u nogi, K aczm arczyk n a to m ia st doznał pęknięcia czaszki oraz okaleczeń na głowie. S tan rannych jest p o w ażn y . U rząd g ó rn iczy w raz z kierow nictw em kopa'ni prow adzi dochod zenia w ce lu ustalenia p rz y c z y n y k ata stro fy .
2 o a „H cM Iz"
W poniedziałek popołudniu w y d arzy ła sie v/ podziem iach kopalni w ęgla „H ei- n itz “ w B ytom iu, w ie'ka k a ta stro fa , k tó ra p o ciąg n ęła za sobą śm ierć dwuch górni
ków . K rótko przed zakończeniem p racy ra n n e j na pokładzie „ M a rja “, zn ajd u ją
c y m sie na głębokości 540 m etrów , zw a
liły sie w iększe m asy w ęgla i kam ieni, p rz y c z e m zasypani zostali p ra c u ją c y tam rę b a c z e Antoni N aw rat i P aw eł K siążek o ra z ładow acz F ran ciszek S z e w c z y k z B y to m ia.
O k a ta stro fie pow iadom iono na ty c h -
W s k u t e k M i n jcTCrywnaawat z samobójstwa
24-!etni m ieszkaniec wsi K am yce, po
w iatu będzińskiego, S ta n isła w Szufrel z n iew iad o m y ch n arazie p rz y c z y n p o sta
nowi? popełnić .sam obójstw o.
Z a b ra w sz y z m ieszkania nóż, w y s z e d ł na p odw órze i tutaj zad ał sobie cios w pierś Na widok krw i o raz nasku- te k bólu Szufrel ^rezy g n o w ał z zadania so b ie następnego ciosu i począł w z y w ać pom ocy.
W e z w a n y lek arz udzieli? m łodem u d e sp e ra to w i pom ocy i pozostaw ił go na leczen iu w domu.
R ana, zadana nożem , o kazała się po
w ierzch o w n ą. to też Sz uf retow i nie g ro zi ż a d n e niebezpieczeństw o.
m iast zarząd kopalni i p rzy stąp io n o do jed y n ie nieznaczne obrażenia. P o dłuższej ratow ania zasypanych. W krótkim czasie akcji kolum na d o tarła dopiero około godz.
po w ypadku kolum na ratunkow a w ydobyła spod zw ałów S z e w c z y k a , k tó ry odniósł
21-ej do pozostałych dw uch zasypanych, k tó rz y jednak już nie żyli.
a a
Fryzjerka leichgracberdwn izB iloma
p r z e b y w a p o d o b n o n a fląsfou
C zęść p ra sy podała w e w to rek w ia
dom ość o zw olnieniu z w ięzienia policyj
nego w G liw icach pracow nicy fry z je r
skiej L otty T eichgraeberó w ny, którą przed tygodniem kilku hitlerow ców w lo
kło po ulicach B ytom ia z obc ętem i w ło
sam i oraz sm ołą posm aro w an ą tw arzą.
Zw olnienie T eich g raeb eró w n y nastąpić m iało na skutek interw encji adw . W eiss- m ana z B ytom ia. W edług d alszy ch w ia
dom ości tej p ra sy fry zjerk a w yjechała naty ch m iast na polski G órny Śląsk do sw ych k rew n y ch w C horzow ie i leczyć się ma w jednym z szpitali. Podobno o k azało się. iż T eich g raeb eró w n a jest o b y w a te lk ą polską ? chrześcijanką, a w zak ład zie . F ig aro “ p ra c o w a ła od 7-miu lat. Ślub T eic h g ra eb e ró w n y z Je rz y m P o sn erem o dbyć się ma pom im o w sz y st
ko w najbliższym czasie w K atow 'cach.
Rodzina poszkodow anej w niosła sk a rg ę do prez. Komisji M ieszanej, p. C alondera, żąd ając odszkodow ania od w ład z nie
m ieckich za w y rz ą d z o n ą ich córce k rz y w dę m oralną w w ysok ości 50.000 marek niemieckich. P odobno m ag istrat m iasta B ytom ia sk ło n n y jest z a ła tw ić tę sp raw ę ugodow o i w ypłacić jej 30.000 marek odszkodowania.
P o ukazaniu się tej notatki udał się n a sz w sp ó łp raco w n ik do C horzow a, gdzie odw iedził w sz y stk ie szpitale i po
mimo dłu ższy ch poszukiw ań nie w padł na ślad T e ich g raeb eró w n y . Faktem w ięc jest. że do żadnego z szpitali w C horzo
w ie nie zgłosiła się poszkodow ana. Na
to m iast znajduje się ona ściśle zakonspi
ro w an a w jednym z szpitali poza C ho
rzow em , jak słychać, w Piaśnikach.
Awantury na zęba w adi
W czasie zab aw y tanecznej na sali F ranciszka P y tlik a w Rówieniu. pow. Ryb
nik, w dniu 29 bm. niejaki T. K. w szczął bójkę z gośćmi. P rz y b y ły na m iejsce po
sterunkow y policji zdołał aw anturnika do
piero przy pom ocy pałki gumowej uspo
koić i w ydalić z tokalu. K. wybił w do
mu P ytlika 6 szyb. — Do podobnej aw an
tu ry doszło po zakończeniu zabaw y w sali gospody P ro sk eg o w B rzeziu n. O drą, gdzie bracia W ik to r i S erafin P. rów nież przez policje zostali w yrzuceni z lokalu.
W toku chw ilow ego zam ieszania sk rad ł nieznany spraw ca jednem u z posterunko
w ych czapkę, (r)
*
Prace nad lim sw ym rozkładem jazdy
Dyrekcja Okręgowa Kolei Państwowych w Katowicach podaje do wiadomości, że prace nad układaniem zimowego rozkładu jazdy, który wejdzie w życie z dniem 14 grudnia 1935 roku, rozpoczynają się w połowie sierpnia br.
Życzenia zaJkładów przemysłowych, szkól, ku- piectwa dp., dotyczące ruchu lokalnego pocią
gów pasażerskich, należy kierować do Dyrekcji Kolejowej, Służba Ruchu Dział Pasażerski do dnia 15 sierpnia 1935 r. Po tym 'erminie Dy
rekcja nie będzie w możności uwzględnić żad
nych zmian, a w związku z tern ewentualne re
klamacje po wprowadzeniu zimowego rozkła
du jazdy nie osiągną celu. Zaznacza się przy- tem, że ze względów oszczędnościowych licz
ba pociągów ruchu lokalnego nie będzie mogła być powiększona i żądam a winny iść po linji zmiam układu obecnej ilości pociągów.
Wyjaśnienie tajemniczej zbrodni z przed 13 lal
w fo t o b u f o o t e i o w y m n r . 5 5 p o d J fc o s z ę c in e w n
W m aju 1922 roku, a więc na kró tk o przed p r z e j e c i e m G órnego Ś ląska Przez w ł a d z e polsk ie, blok kolejowy nr. 55 p rz y torze kolejowym na linji Kalety—
Koszęcin, w po-wiecie lublinieckim, b y ł widownią krwawej tragedji, k tó rej na- ó w c z a s w ł a d z e policyjne nie zd o łały n a
leżycie w yjaśnić. M ianow icie w czasie tym nieznani sp ra w c y dokonali w nocy napadu na wspomniany blok ; kilkikrot- nem uderzeniem siekiera w gfOwę zabili kolejarza, śp. Emila Matlika, z Koszęcina.
P o czątk o w e dochodzenia policyjne sk ie ro w a ły podejrzenie na żone Mali ka,
Pechowi złodzieje zostali aresztowani
p o d cza s libacji
W Chorzowie wjaściclel restauracji przy ul. Styczyńskiego 53, Weber, wycho-dząa w nocy na wtr.iek z restauracji do domu, zapom
niał zamknąć na klucz lokal. Zauważyli to sto
jący przypadkowo obok lokalu trzej osobnicy, którzy weszli do wnęt-za lokalu. Zapakowali oni około 30 butelek różnych wódek, win i li
kierów, poczem cichaczem opuścili lokal. Zło
dzieje zbiegli w nieznanym kierunku.
Dopiero, gdy Weber przybył do domu, przypomniało mu S'ę, że nie zamknął lokalu na klucz, to też czemprędzej pospieszył na miejsce, gdzie jednak stwierdtzM, że przed nim
grasowali już złodzieje w Mcału. Weber do
wiedział się od przypadkowych przechodniów, iż w tokalu „bawiih” niejacy W ilhełm_ i Alfred Guczkowie oraz Teodor Tóbolik z Chorzowa (Hałupki). Na podstawie tych danych po
szkodowany wraz z posterunkowym policji udali snę do mieszkania jednego ze złodziei, gdzie wszystkich trzech sprawców kradzieży zastali w chwili, gdy przy stole raczyli się ob
ficie skradzioną wódką. Część wódki zdołano jeszcze złodziejom odebrać i oddać poszkodo
wanemu
Pożary w pow. RyMddns
W ub. sobotę około północy pow stał p o ż a r w w arsztacie stolarskim A ugusty
n a G ojow ego w C isów ce. Płom ienie zni
sz c z y ły dach domu oraz zapasy mebli, jak sz a fy , łóżka, krzesła, 1 kom pletną kuch
nie. 16 okień oraz narzędzia stolarskie, o- gólnej w artości /5 ty s ię c y zło ty c h P rz y c z y n y pożaru nie zdołano ustalić.
. ¾ dw orcu kolejow ym w Rybniku zau- Y 2 5 .Personel kolejow y, że z jednego z , w agonów tow arow ych zała- dxrm1,neS:0U7? * w ydobyw ały się kłęby
V, agon niezw łocznie otw arto, przx czem okazało się. te w dotychczas n iew y jaśn io n y sposób zapaliła się w artość w agonu. Ogień zdołano zlokalizow ać tak, że s tr a ty nie są znaczne, (r)
Przeholowane wersje o darze brzusznym
w Katowicach
W ykażą to ostateczne badania, które do
biegają końca.
Faktem jest, że praw ie w szyscy chorzy pochodzą z ul. Raciborskiej i pobliskich ulic. W ydaje się jednak rzeczą praw teże wykluczoną, by przyczyną zachorowań mogła być woda, oo w takim w ypadku epidem ja przybrałaby znacznie większe roz
miary i nie ograniczałaby się tylko do tej części m iasta. Może zachodzić dalej moż
liwość, że, gdyby chodziło o dur brzusz
ny, epidem ja ta mogła być w niesiona do tego ośrodka, czy to przez t. zw. „nośnika tyfusu“, czy też w reszcie przez środki żywnościowe. Ale i w takim w ypadku epidem ja ta miałaby charakter masowy Szereg pism miejscowych oraz poza-
miejscowych podał za naszem pismem wiadom ość o wybuchu ep id u n ji duru brzusznego, w yolbrzym iając rozm iary za
chorow ań do niebywałych w prosi granic.
Zgodny z rzeczyw istością jest jedynie fakt, że dotychczas znajduje się w szpitalu miejskim w Katowicach nie więcej, jak 20 osób, których stan jednak nie budzi po
ważniejszych obaw. Niektóre pisma podały, że do szpitala odstawiono od 34 do 83 cho
rych („Śl. Kurjer P oranny“), co oczyw i
ście jest grubą przesadą.
Dotychczas jeszcze nie zdołano z całą pewnością stwierdzić, czy faktycznie cho
dzi w tych w ypadkach o dur brzuszny.
Zofję, w obec b raku jednak bliższych do
w odów m usiano w ó w czas ś!edztw o p rz e ciw niej um orzyć. S p ra w a ta by łab y z pew nością zupełnie poszła w zapom nie
nie, gdyby z czasem podejrzenia te nie b y ły sie u trw aliły . Na ten tem at k ra ż \ ły od pew nego czasu w śró d m ieszkańców Koszęcina bard zo dziw ne w ersie.
M ów iono m ianow icie, że zbrodni do
k o n ała daw niejsza żona zabitego, o b ecn a Zofja S łodczykow a, która jeszcze za ż y cia pierw szego m ęża śp. M atlika nie ży
ła z nim, a u trz y m y w a ła bliższe stosunki z niejakim P a w łe m W inklerem , iczącym n aó w czas dopiero 27 lat, podczas, gdy sam a S ło d czy k o w a w ó w c z a s liczyła 30 lat.
S p ra w ą tą zajęły się w ostatn im cza
sie ponow nie nasze w ładze policyjne i śledcze. Dz.ęki żm udnym dochodzeń om w reszcie zdołano stw ierd zić na po d sta
w ie zeznań św iadków , że zbrodni tej do
konała S łodczykow a w spólnie z w spom nianym w y żej P aw łem W inklerem , z am . obecnie w Szarleju. k aran y m już 13 m ie- siecznem w ięzieniem za napad rabunko
w y . S ło d czy k o w ą o ra z W inklera o sa dzono w więzieniu w Lublińcu. Tak w ęc po 13 latach zbrodnia, dokonana na ko e- jarzu M atliku, w reszcie znajdzie sw ój epilog przed sądem .
Hitlerowcy nm m ow aw akcjo antykatolicką
■tci Si€ĘsS*ii Opolskim
2 Bytomia donoszą nam: Ub. niedzielą 28 lipca była na Śląsku Upolstom, a zwła
szcza w obw odzie orzemysłowym, wido
w n ią propagandy bezbożnicze}, zwróconej calem swem ostrzem przeciw wierz: kato
lickiej, duchow ieństw u katolickiemu i Ko
ściołow i,
O d ran a przejeżdżały samochodami liczne szturmów t o H i t l e r o w s k i e w mundu
rach S. A. przez m iasta, wsie wioski i sio
ła, w znosząc w pobliżu kościułow wrogie antykościelne okrzyKi i w sp o sih kar czetnny szydząc z nSię/y katolickich. Wyz w iska jak: „elendes Pfarlengt sm del“ —
„satanische Rnmsknechte“ — „V olksbelrti
g e r“ i t. p. były jeszcze najoględniejsze w nordvcKiei "u u - ,czej.
Bytomiem, dosięgło rozw ydrzenie hitle- dzie ci wszyscy, którzy w ydarli naszej
i , « . . f ! I „ r, A 711MI b i l l rt-i i u , . _ . . « . « .
rowskiej ideologji szczytu kulm inacyjnego.
Nasz inform ator pisze, że orgje, w ypra
wianych w Miechówicuch, porów nać chy
ba można z wyciem Krwiożerczej tłuszczy w cyrku Nerona.
Nasz inform ator, naoczny św iadek n jść miechowickich, słyszał w czasie pochodu hitlerowców na w łasne uszy sta
rych ojców, mówiących - : „Lepiej żeby te dzieci były w młodości pomarły“. — jednem słowem! u nas na Śląsku < -pol
skim rośnie nietylko bieda i nędza mate- rjalna, ale stokroć większa nędza ducho
wa i zgnilizna moralna.
Kto ponosi winę za to w szystko, co jest Jeśli gdzie, to w Miechu wicach, pod i cu jeszcze nadejdzie? W pierw szym rzę
polsko-katolickiej młodzieży język ojczy
sty, a temsamem podali w pogardę w iarę ojców. A między tymi germ am zatoiam i poczesne miejsce zajm ują niestety niektó
rzy księża, którzy -dla przypodobania się luterskiemu rządow i pruskiem u, kasowali w swych kościołach nabożeństw a polskie, śpiew polski, polską naukę przygotow aw
czą do śś. Sakram entów i t. d.. ubijali pol
skie tow arzystw a Katolickiej młodzieży, zakładając różne ..Jugęn ivereiny“ , „Ju- gendbundy". Doczekali się zapłaty. G er
m anizacja, upraw iana v/ sw .ątyninch Bo
żych. była czynem niemoralnym złym, a przekleństwem złego czynu jest. źe zaw sze zło rodzić musi.
jan Wiejski.
i nie ograniczałaby się do stosunkow o tak małego odcinka. Przypom nieć należy, że swego czasu podczas epidemji tyiusu brzusznego w Starym Bieruniu zachoro
wało ogółem 70 osób. -’rzyczy.tą zacho
rowań w tym w ypadku była zakażona w o
da z jednej studni. W innym w ypadku w Świętochłowicach przyczyną zachoro
wania na dur brzuszny okoio 100 osób były bańki od mleka, myte w zakażonej wodzie.
W e w torek na polecenie lekarza po
w iatow ego w Katowicach pobrano z kilku sklepów przy ul. Raciborskiej i Mi koło w - skiej szereg prób z artykułów żyw nościo
wych i ow ocow ych celem poddania ich dokładnym badaniom przez Zakład B ada
nia żyw ności. Ponadto przeprow adzane są energiczne dochodzenia aJm m istracyj- no-policyjne celem wykrycia ew entualne
go „nośnika tyfusu"
O
Tramwaj zderzył się z autobusem
We wtorek rano wydarzyła się w Chorzowie katastrofa, która jedynie dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie pociągnęła za sobą ofiar w ludziach. Okoto godz. 3,40 przejeż
dżał ul. 3-go Maji, (w dz. IV) tramwaj, na który najechał autobus Śl. 2735. Skutki zde
rzenia były fatalne, b o w i e m autobus został bardzo poważnie uszkodzony, a w tramwaju wyleciało kilka szyb. Poza p r z e s t r a c h e m pa
sażerowie obu wozów nie odnieśli żadnego szwanku. Prowadzone są dochodzenia w ceill ustalenia właściwej przyczyny wypadku.
115)
STRESZCZENIE POCZĄTKU POWIEŚCI.
W okolicach rzeki Rio Orande w sta
nach Zjednoczonych walczyły z sobą dwa szczepy Indjan: Mizteków i Komanczów. Na czele Mizteków stał nieustraszony wódz
„Bawole Czoło“, który miał wiernego towa
rzysza Apasza oraz Polaka Helm era, noszą
cego imię „Grzmiąca Strzała“. Ten ostatni został ciężko raniony w jaskini ze skarbami Mizteków przez hr. Alfonsa de Rodriganda.
rzekomego syna hr. Ferdynanda de Rodri
ganda Sevilla. Stary hrabia miał z nim wie- te kłopotu. M. in. Alfons uciekł przed poje
dynkiem. Hrabia postanowił przeto stanąć do pojedynku za syna. Cieszy się z tego sekretarz hrabiego Pabio Kortejo i jego cór
ka, którzy są przekonani że hrabia zginie i wtedy jedynym spadkobiercą zostanie don Alfonso. Hrabia został tylko ranny, a wte
dy Kortejo dał mu truciznę, która pogrążyła go w letarg. Wtedy Kortejo wykradł mu z biurka testament, wydziedziczający Al
fonsa, poczem dało jego oddali niejakiemu Landoli, kapitanowi statku korsarskiego. W międzyczasie Indjanin Bawole Czoło i Nie
dźwiedzie Serce zastrzelili im sześciu ludzi i eskorty, o czem rozmawiają Kortejo 1 Al-
boso.
» ' •
m
— T rzeb a im jaknajrychlej ustąpić
*. drogi, g d y ż przed takim i ludźm i nie jest się śród n aszych sto su n k ó w w cale bezp iecznym . M u sisz jechać do H isz- p a n ji!
— K onieczn ie. O trzym ałem list od
„ojca".
P o d a ł K o rtejo w i krótki list, k tó ry brzm iał:
„M ój ko ch a n y 'A lfo m te!
Ju żem ra z polecił b y ł s e m o r o w l K ortejo napisać Ci, z ja k ą tęskn o tą o c ze k u ję T w o je g o pow rotu. O d teg o c za su p o g o rszy ła się choroba oczu i n iem a nadziei na w yzd ro w ien ie. Prcr s z ę Cię w ięc, ro zw a ż to. W T obie je*
d y n ie , ja k o w m o im syn u . pokładam n a d zie je s w i w id zę podporę nieza
chw ianą m o jej starości. D latego te ż o c ze k u ję Cię z w ielką niecierpliw ością.
T w ó j ojciec
Em anuel hrabia de Kodriganda Sevilla'4,
— Cóż u czyn isz? — zap ytał K or
tejo.
— Jadęj
— P ew n ie. Są w idoki bardzo po
m yślne. T u jesteś spadkobiercą a tam ob ejm iesz ster całeg o hrabstw a. T a ślepota hrab iego E m an uela jest dla nas w ielk iem szczęściem . T rzeba ty l
ko na to b aczyć, b y nie w yzd row iał, bo w padnie mu w oko p od ob ień stw o d o m nie i brata
— A R óża?
— T ej nie obaw iaj się w cale. R a
dzę ci odjeżdżać jaknajspieszniej.
—- N aprzód m u szę udać się do ha
cjendy i zem ścić się...
— Obaj Indjanie będą cię prześla
dow ać.
— N ie boję się ich. B ęd ę m ieć znakom itą obronę. Porozum iałem się z prezydentem . O trzym am do p om o
cy k aw alerzystów . Mam rów nież dwa rozk a zy w ręku: jeden dla gu bern ato
ra, drugi dla dyw izjonera w D urango, k tóry mi odda w tej chw ili cały szw a
dron w ojsk a. Z dziw i się stary A rbe- lez, k ied y nas zobaczy. On się bardzo rozzu ch w alił i p ow ied ział mi, że je
stem ty lk o jeg o g ościem a nie panem, g d y ż w z ią ł w d zierżaw ę hacjendę na całe życie. A przecież ja o tern nic nie w iem , D o n F erdynando nie określił sto su n k ó w sw oich z hacjenderem ni
g d y w yraźn ie. O d jtżd żam w ięc zaraz.
K o rte jo zap ytał g o jeszcze:
— N o a jakże s to i sprawa z Józe
fą? P o g o d ziliśc ie się?
— Co? C zyśm y się m oże kiedy po- w aśn ili?
— H m ! P o ż e g n a sz się z nami, za
nim od jed ziesz?
— R ozum ie się! — odpow iedział po nam yśle.
— D obrze w ięc, idę d o Józefy, bom jeszcze z nią d otych czas ani sło
w a n ie z a m i e n i ł , odkąd przyjechałem . P o szed ł do córki. U c ie szy ła się je
g o szczęśliw y m p ow rotem , ale była w id oczn ie w złym humorz§r
— W idziałam , jak przyjechałeś.
B y łeś u A lfo n sa ? C zy m ów ił co o m nie?
— M im ochodem tylko. O djeżdża do R odriganda. M ów ił, że się p o że
gna.
— N ie w ierzę mu. M u szę zaraz udać się do n iego. Zm uszę go, zm u
szę!
P o szli ob oje do pom ieszkania A l
fonsa. P a k ow a ł w łaśnie rzeczy. Bardzo m u niem iłe b yło to spotkanie.
Józefa przystąpiła doń i z a p y ta ła :
— O djeżdżasz, A lfo n so?
— P e w n ie !
•— M yślałeś nad tern, com ci przed odjazdem ojca do V era Cruz p ow ie
działa?
— N ie przypom inam sob ie nic.
— M u szę ci w ięc przypom nieć. P o w ied ziałam ci otw arcie i u czciw ie, że cię kocham i d la teg o sp odziew am się zo sta ć hrabiną de Rodriganda
rzę!
P ok aż m i g o , inaczej nie uw ie- P op atrz!
— Z tem i sło w y sięgn ęła do k ie
szeni — i n ietylk o do jednej, lecz obu.
U jrzał dokum ent w jej lew ej ręce i się
g n ął rychło, by g o jej w yrw ać. A le nie sp ostrzegł biedak sztyletu , który w yciągn ęła z prawej kieszeni. Zwróci
ła się ku niem u, od skoczył w ięc prze
straszony.
— A n iech że cię! O na chce m nie p rzebić!
— O n ie! — zaśm iała się. •— A le m i te g o nie w e źm iesz za złe. jeżeli bronię sw ej w łasności. T esta m en t ten d ostanie się w ręce prezydenta, przy
sięgam na w szy stk ich św iętych , jeżeli się ze mną nic za ręczy sz jeszcze przed odjazdem !
— T o b ezw styd n ie z tw ojej strony.
— A czy to nie b ezw styd n ie, n azy
w a ć m nie starą, brzydką i zbrodniar-
P o szli oboje do p om ieszk an ia A lfonsa. P ak o w ał w łaśn ie rzeczy N a tw arzy je g o zjaw iło się szyder
stw o.
— A do stu p iorun ów ! P rzy p o m i
nam sob ie teraz, iż napraw dę zażarto
w ałaś tak szpetnie. S ądzę jednak, iż cała sprawa w łeb w zięła.
— W y zn aczyła m ci term in, teraz o d p o w ia d a j!
— W ię c w ied z to, iż ja się ożenię, z kim zech cę z tobą zaś n ig d y ! P rze
n igd y !
S p od ziew a ł się, źe w yb u ch nie. A le to nie nastąpiło. B yła sw ojej spraw y pew n ą, zachow ała w ięc spokój i od p o
w ied ziała mu, śm iejąc się ostro :
— A przecież m u sisz m nie p oślu b ić!
— N ie zm u sisz m nie do te g o ! C hcesz m oże zdradzić, że nie jestem z rodu R od rigan dów ?
— T a k ! — rzekła niedbale.
— P ro sz ę cię bardzo... N ie narażaj się na śm ieszn ość. Z w racasz b ow iem broń przeciw k o sam ej sobie i sw ojem u ojcu. J esteście przecie w sp ó łw in n i!
— T rzeba te g o d o w ieść! B yłob y to rzeczą bardzo trudną. A le co p o w iesz na to, że drugi testam en t je sz cze się znajduje na św iecie?
Z aśm iał się szyd ersko.
—- S p a lo n y !
— N ie, jest on u m n ie !
Spow ażniała przy tych słow ach.
M ow a jej d źw ięczała zw y cięstw em , A lfon so i ojciec zdziw ili się.
— Spaliłam kopertę w oczach ojca, a nie testam en t. O w y, roztropni m ęż
czyźni ! O jcze, chciałeś zn iszczyć te sta m ent, nie m yśląc o tern, jaką broń wspaniałą m am y przeciw tem u, tak zw anem u hrabiemu Rodriganda.
— A to c h y tr z e ! T o w każdym ra
zie arcysztuka!
— O na łż e ! — zaw ołał Alfonsó.
— M ów ię prawdę. T esta m en t mam w kieszeni.
.Oczy A lfon sa zabłysły,
ką? O jciec mi w tern d op o m o że!
— Z p e w n o śc ią ! — odrzekł tenże.
— T esta m en t, to broń nasza. P osłan o cię nam jako m ałe hrabiątko de R c - driganda, a ja nie w ied ziałem o tern w cale, że nim nie byłeś. L isty , jakie znajdują się w m oich rękach, popalę, a w ted y zob aczym y, jakiej bron.i prze
ciw k o nam użyjesz.
r — J esteście ło tr z y ! — zaw ołał A l
fonso.
— M oże być. N ie m am o ch o ty pracow ać dla niew dzięcznika. C ośm y uczynili, m usi b y ć zapłacone. O trzy m ujesz z m ojej ręki n iezm ierzon e b o
g a ctw o R odrigandy w M eksyku, rozu
m ie się w ięc sam o przez się, że b ie
rzem y z te g o pew ną cz ęść tym sp oso
bem iż p oślu b isz Józefę.
— N ig d y te g o nie u czy n ię!
W te d y przystąpiła doń Józefa ż b łyszczącem i sow iem i oczym a.
— Czy to tw oje osta tn ie słowo?,
— T ak jest!
— D ob rze w i ę c ! — 1 zw róciła się ku drzw iom .
Poznał, iż była g o to w ą w yk on ać, co pow iedziała. P rzeląk ł się i zaw ołał:
— S tó j! D ok ąd id ziesz?
— D o p rezyd en ta ! — pow iedziała, zatrzym ując się.
— Czyś zw arjow ała? S ądzisz, 'że naprawdę b ęd ziesz szczęśliw ą jako m oja żona! A leż to nie m oże b y ć! Co na to pow ie hr. E m anuel, skoro się d o
w ie, żem b ez jego p ozw olen ia ożenił się z córką sekretarza?
— T eraz jeszcze nie pragnę teg o.
M ożesz z w eselem jeszcze z a t r z y m a ć
się aż do jeg o śm ierci. T eraz dasz mi tylk o pisem ne p ośw iadczen ie, iż jestem tw oją narzeczoną.
N a m y ślił się, p otem rzek ł:
— A w y d a sz m i za to p ośw iad cze
nie ó w testam en t?
— N i e ! T esta m en t otrzy m asz w idzieA n a szeg o w esela, Za to pośw iad
czen ie otrzy m asz sw o b o d ę działania i m o żesz jechać, g d zie ci się podoba.
P o k iw a ł sm u tn o głow ą.
— D ob rze, otrzym a sz p ośw iad cze
n ie!
— N o , przecie zm ądrzałeś. A le n ie m yśl, źe w szy stk o już sk o ń czyło się p om yślnie i że nie p otrzeb ujesz do
trzym ać słow a. P otra fię się zem ścić.
P od pisał podane p ośw iadczenie.
W krótkim czasie w yjech ał z żoł
nierzam i z m iasta, b y się udać do D urango. O b aw iał się srodze Indjan.
D o p iero w dw a dni później d ostali się Indjanie do stolicy. D o czek ali w ie
czora i w te d y ’ udał się B aw ole C zoło do pałacu R odriganda. Stara H er- m oeyes oczek iw ała g o w ogrod zie. j,
-— W ró cił K o rtejo z nad m orza ?
— Już od dw uch dni.
— U ff! B yłem ch ory i nie m ogłem p ęd zić za nim . G dzie hrabia bladoli- cych?
— O djech ał do hacjendy del Erlnä*
Chce w y p ęd zić sennora A rbeleza!
— T o mu się nie u d a !
— W z ią ł ze sobą szw adron kaw a- lerji, b y w zb u d zić dla siebie respekt u cib olerów i vaquerów . Z ostał poi śm ierci h rab iego Ferdynanda d ziedzi
cem majątku.
— U ff! N ie w ie sz ty, co to w ypra
w ił na m orze K ortejo w tym w ielk im koszu ?
— N ie !
■— W ię c nie m am y tu có r o b ić ! D d h acjen d y! W eź m iem y cię ze sobą.
P rzed tem do stajni, trzeba nam bo
w iem koni. P rzy go tu j się d o p odróży.
P rzesk o czy ł przez mur, ona za ś w róciła d o pałacu, u cieszo n a w ie lc e nadzieją op uszczenia dom u, tak dla niej teraz n ien aw istn ego. Spakow ała, co b yło n ajp otrzeb niejsze i udała się do altany, g d zie na nią czek ali obaj Indjanie. W sk aza ła im stajn ię, k tóra n ie była zam knięta. B ły sz cza ło w n iej św iatło, p rzy k tórem leża ł parobek i spał.
W parę ch w il k lęczał A p asz przy nim i k neblow ał mu usta. Indjanie w y brali najpiękniejsze k onie, dw a dla s ie bie, jed n eg o dla staruszki, a dw a na pakunki. C w ałem p opędzili do sw oich koni, przepakow ali z nich w szy stk o i puścili się na sw ych koniach w drogę*
N a drugi dzień d ow ied ział się P a b lo K o rtejo o tern, co zaszło w stajni i że stara H erm o ey es uciekła. A lę nikt nie m yślał w y r u szy ć w p ogoń.
— . — — - —— — — --- — —— — — J
H acjend a nie zm ieniła się od cza
su oblężenia. W sz y stk o szło tam da
w n ym trybem .
S tan H elm era zm ien ił się o ty le, że m ó g ł w sta w a ć z łoża. Żył spokojny, i zam kn ięty w sobie. O d zy w a ł się ty l
k o : „Zabito m n ie“.
T ak siedział p e w n e g o dnia kołd okna a p rzy nim zam yślon a E m m a, zw ró ciw szy cudne o częfa na południe*
N araz ujrzała p ięć ciem nych pun k tów , k tóre zb liżały się z w ielk ą szybkością*
P ozn ała w k oń cu Indjan ze starą p rzy
jaciółką, Marją H erm o ey es. Z okrzy
kiem radości rzuciła się na powitanie*
Co żyło, w y b ie g ło na spotkanie.
— Jakże się p o w io d ło? — zap ytał P etro A rbelez.
— M am y skalpy K om an czów ! — od pow iedział B aw ole CzoC>
— A hrabia?
•— H rabia Ferdynando um arł!
P etro i E m m a w yk rzyk n ęli z prze
rażenia.
— U m arł? N apraw dę
M arja opow ied ziała całą rzecz, q
ile o tern w iedziała.
— W ię c A lfo n so jest d zied zicem dóbr?
— T ak je st! Chce on w łaśn ie p rzyb yć do hacjendy. N iezad łu g o przybędzie tu ze szw adronem kaw ale- rji. Chce w as w yp ęd zić stą d
(Ciąg dalszy jutro}