Andrzej Waśko
Powrót do "centrum polszczyzny" : o
przestrzeni symbolicznej w "Panu
Tadeuszu"
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/1, 99-125
1987
P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 1 P L IS S N 0031-0514
ANDRZEJ WĄSKO
POW RÓT DO „CENTRUM PO LSZCZYZN Y”
O PRZESTRZENI SYMBOLICZNEJ W „PANU TADEUSZU”
Inw okacja a religijne dośw iadczenie przestrzeni Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cie trzeba cenić, ten tylko się dowie
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. [I 1—4 ] 1
W języku M ickiewicza słowo „opisuję” posiada kilk a znaczeń, ale w powyższym kontekście może wchodzić w grę tylko jedno z nich;
„opisuję” — czyli 'przedstaw iam słownie, ch arak tery zu ję przedm ioty w ich w ym iarze przestrzen n y m ’ 2. Ju ż pierw szy czterow iersz m ożna za
tem odczytać jako zapowiedź szczególnego u przyw ilejow ania tem atów przestrzenn ych w s tru k tu rz e poetyckiego św iata Pana Tadeusza, a w obrębie inw okacji i „pow rotu panicza”, k tó re — niczym ram a o brazu — oddzielają św iat rea ln y au to ra od rzeczywistości przedstaw ionej, odna
leźć m ożna pierw sze w skazów ki potrzebne do rek o n stru k cji s tr u k tu ra l
nego m odelu w ew nętrznej przestrzeni dzieła.
Porów nując początek Pana Tadeusza z incipitam i eposów sta ro ż y t
nych i staropolskich m ożna zauważyć, że początkiem inw okacji, w tra dycy jny m rozum ieniu tego term in u, jest właściwie w. 5, poniew aż w nim dopiero poeta zw raca się do swej P atro n ki. Z form alnego p u n k tu w i
dzenia św iadczyłoby to o kom pozycyjnej niekonsekw encji: zw rot do M atki Boskiej pow inien stać n a początku, a czterow iersz in icjaln y w y
daw ałby się w łaściw szy tem atycznie gdzieś w dalszej części w stępu, np. po w. 22. Filologiczna p ed an teria kusi tu więc do popraw ienia wiesz
cza, ale od pokusy tej chronić powinno uchw ycenie w ew n ętrznej nici w y kazującej sensowność istniejącego układu, nici, k tó ra łączy w stęp ną
1 Cytaty z Pana Tadeusza podaję z wyd.: A. M i c k i e w i c z , Dzieła w s z y s t kie. Pod redakcją K. G ó r s k i e g o . T. 4. Wrocław 1969. Liczba rzym ska w na
w iasie oznacza księgę, liczby arabskie — numery wersów. Podkreślenia w cytatach pochodzą od autora artykułu.
2 Zob. Słownik języka Adam a Mickiewicza. Pod redakcją K. G ó r s k i e g o . T. 5. Wrocław 1967, s. 593.
100 A N D R Z E J W Ą S K O
zapowiedź opisu ojczyzny z obrazow ą zaw artością zw rotu do M atki Bożej:
Panno święta, co jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej św iecisz Bramie! Ty, co gród zam kowy Nowogródzki ochraniasz z jego w iernym ludem! [I 5—7]
Zw iązek polega n a tym , że a u to r k ie ru je trz y k ro tn e w ezw anie do M atki Boskiej, jako do p a tro n k i tery to ria ln e j ojczystego k ra ju , przy czym, w odróżnieniu od w zorca litan ijnego , nie skupia się n a określe
n iach i p rzydom kach M atki Zbaw iciela, ale u w y d atn iając jej opiekuń
czą rolę w i ę c e j uw agi pośw ięca m iejscom i ludziom otoczonym jej opieką, uśw ięcanym prom ieniow aniem ośrodków m ary jnego ku ltu.
W efekcie, m im o zm iany a d re sa ta lirycznego m onologu, w polu uw agi czytelnika p rzesu w ają się kolejno: Częstochowa, W ilno, „gród zam kow y N ow ogródzki” — w yznaczające p rzestrzeń rodzinnego k ra ju poety, k tó re j m om entalne, ja k b y m im ochodem w yw ołane uobecnienie stanow i pierw szą, szkicow ą realizację zapow iedzi zaw artej w w iele m ów iącym słow ie „o p isu ję”. W ezw anie do M atki Boskiej Częstochow skiej ewo- k u je bow iem p rze strz e ń sa k ra ln ą całej P olski — a więc obszaru, którego p a tro n k ą jest Jasn o gó rska M adonna. P rzyw ołanie M atki Boskiej O stro
b ram skiej uobecnia analogiczną p rzestrzeń L itw y, a zw rot do M adonny z cudownego obrazu w now ogródzkiej k aplicy zam kow ej stw arza n a j
m niejszy te ry to ria ln ie k rąg — M ickiewiczowską Nowogródczyznę.
N iezależnie od in w o kacy jn ej ko nw encji — k tó re j przyjęcie n iew ą t
pliw ie w skazu je n a zw iązek początku Pana Tadeusza z tra d y c ją eu ro pejskiego eposu, ale i tym sam y m rodzi m ożliwość łatw ego zaszuflad
kow ania jego cech now ych i jed y n y ch w sw oim rod zaju w obręb tego, co znane — isto tn ą, by nie rzec: główną, fu n k cją om aw ianego zw rotu je st p rezen tacja bliższej i dalszej ojczyzny poety, k tó ry w y stęp uje w in w okacji jako p rzedstaw iciel em igracy jn ej części narodu. P re ze n tac ja ta ty m jest w ażniejsza, że u stan aw ia p ew ne k ry te riu m i granice p rze strz e n i polskości — w sy tu a c ji histo ryczn ej, k tó ra zdaw ała się kw estionow ać samo jej dalsze istnienie.
Po klęsce powstania, gdy zabrakło instytucjonalnych gwarancji polskości i instytucjonalnych w yznaczników tego, co rodzime, i tego, co obce, zaktyw izo
w ał poeta gwarancje religijne, a granicy poszukiwał w sferze tak trudno pod
dającej się racjonalizacji jak życie psychiczne narodu.
— pisze Zofia S te fa n o w s k a 3. A u to r Pana Tadeusza, w sytuacji, gdy Polska w ym azana została z m ap y po litycznej, pow ołuje się w łaśnie na relig ijn e k ry te riu m tożsam ości narodow ej, ak cen tu jąc p rzy ty m tę jego właściwość, dzięki k tó re j uczucia relig ijne ludzi u sta n a w ia ją sym bolicz
n y podział p rzestrzen i św iata n a to, co bliskie i co dalekie, w łasne i cudze.
8 Z. S t e f a n o w s k a , Mickiewicz „śród ż y w io łó w obcych”. W: Próba zd ro w e
go rozumu. Studia o Mickiewiczu. W arszawa 1976, s. 182.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L IC Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 101
W ażną cechą inw okacji jest ujęcie eksponow anych stre f p rzestrzen nych z autorskiego, tj. z „zew nętrznego” p u n k tu widzenia, oraz to, że ich zakreślenie dokonuje się w sposób, k tó ry m ożna by nazw ać „tech
niką skokow ych przy b liżeń” . N ajpierw ew okow any jest ogólny obszar ojczysty — Polska; w jego obrębie zn ajduje się Litw a, k tó rą oglądam y w drugim zbliżeniu; w obrębie L itw y leży rodzinna ziem ia nadn iem eń - ska, do k tó rej im aginacyjnym pow rotem m a być zam ierzony p o e m a t4.
P rzypom nijm y:
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Niem nem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitém, [I 14—17]
Po tym ilu stracy jn y m opisie typowego k rajo b raz u N ow ogródczyzny pozostaje jeszcze ostatni akord ekspozycji — bezpośrednie oznaczenie terenu , n a k tó ry m rozegra się akcja utw oru. Nie dokona tego podm iot osobistego, lirycznego w stępu — jest to zadanie w kraczającego w w. 23 n a rra to ra poem atu:
Śród takich pól przed laty, nad brzegiem ruczaju, Na pagórku niewielkim , w e brzozowym gaju, Stał dwór szlachecki [...] [I 23—<25]
Tym sposobem prezen tu je się czytelnikow i, jako p u n k t realn ej, geo
graficznej p rzestrzen i odzw ierciedlonej w utw orze, fikcyjne Soplicowo, spow ite w sieć otaczających je sak raln y ch kręgów . Początek n a rra c ji je st więc o statn im z kolejnych, skokow ych przybliżeń. P rzestrzeń inw o
k acji przedstaw ić m ożna za pomocą następującego schem atu:
Rys. 1. Przestrzeń przedstawiona inw okacji oraz Soplicowo
4 W sprawie wzajem nego stosunku pojęć Polski i L itw y, jak on wyglądał w świadom ości M ickiewicza, zob. komentarz S. P i g o n i a do Pana Tadeusza (wyd. 10. Wrocław 1983, s. 3. BN I 83).
102 A N D R Z E J W Ą S K O
Skoro dla podm iotu m ówiącego inw okacji w ażny jest podział p rze
strz e n i w yznaczony prom ieniow aniem ośrodków k u ltu , to spróbujm y zastanow ić się bliżej n ad relig ijn y m dośw iadczeniem przestrzeni i jego ew en tu aln y m w pływ em n a uporządkow anie całości św iata przedstaw io
nego w Panu Tadeuszu.
Religioznaw cy i socjologowie zgadzają się co do tego, że każda p rze
strz e ń geograficzna, stanow iąca m iejsce życia jak iejś zbiorowości (np.
w ioska w raz z pobliską okolicą czy m iasto i p rzylegający do niego ob
szar) może uzyskać i uzyskuje w świadom ości relig ijn ej ludzi swoiste, jakościow e nacechow anie, pow odujące, że fizykalne, jednorodne m edium p rzestrzen i tra c i sw ą jednorodność, zam ieniając się w u kład stre f i ob
szarów św ieckich i św iętych, zróżnicow anych w zależności od tego, czy n a ich tere n ie p rze jaw ia się sacrum , czy też nie; od tego, jak i je st cha
ra k te r i n atężenie sakraln ości danego m iejsca. C zynnikiem k o n s ty tu u ją cym tak ą sa k ra ln ą p rze strz e ń jest h ierofan ia — o bjaw ienie się rzeczy
w istości św iętej na tle ziem skiego p o rząd k u zjaw isk. M iejsce hierofanii staje się m iejscem św iętym , p u n k tem k o n ta k tu św iata ludzkiego z tra n s cendencją. W katolicyzm ie fun k cję takich m iejsc pełnią m.in. sa n k tu a ria m a ry jn e — m iejsca cudów (Lourdes) lub św iątynie, k tó re posiadają sły nące łaskam i w izerun k i N ajśw . M arii P an n y . W Polsce, gdzie p rz y n a j
m niej od czasu w ojen XVII w. k u lt m a ry jn y jest w yjątkow o silnie zw iązany z uczuciam i patrio ty czn ym i, najsły n n iejsze sa n k tu a ria m a ry j
ne są ponadto czymś w rodzaju relig ijn y ch centrów życia narodow ego.
Otóż m iejsce św ięte — w różnych k u ltu ra c h różnie oznaczane — staje się każdorazow o środkiem archetyp iczn ej p rzestrzeni św iata, punktem , w okół k tórego koncentryczn ie u k ład a ją się jej strefy.
P u n k te m archim edesow ym p rzestrzen i — jej Środkiem — jest, jak było pow iedziane, m iejsce k o n ta k tu danej społeczności ludzkiej z tra n s cendencją, najczęściej św iąty n ia regionalnego bóstw a czy p atrona. S tre fa bezpośrednio otaczająca m iejsce św ięte to „nasz św ia t” — rodzinna m iejscow ość, wokół k tó re j rozciąga się „obszar pow szedniej k rz ą ta n in y ”, rozszerzający się za p ośrednictw em licznych dróg i ścieżek w „obszar sąsiedzkich w ę d ró w e k ” — s tre fy p rzestrzen i zw iązane z gospodarczą i to w arzyską aktyw nością danej zbiorowości, odw iedzane tym rzadziej i znane ty m m niej, im dalej są położone od centrum . Poza nim i rozciąga się „obszar obcy i z założenia w ro g i” — siedlisko w rogich sił i ludów —
„ager ho sticus”, a o sta tn ią stre fą jest „obszar m ocy dalekich i niezna
n y c h ” — „a9er in ce rtu s”. Pow yższą c h a ra k te ry sty k ę m ożna zilustrow ać graficznie:
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L IC Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 103
Rys. 2. Sakralne uporządkowanie przestrzeni w edług S. Czarnowskiego
Stefan Czarnowski, k tó ry model ten określa m ianem „te ry to ria ln e j jed no stk i relig ijn ej” i na którego ustaleniach opiera się p rzedstaw iona ch arak tery sty k a, pisze:
Widzimy [...], że „terytorialna jednostka religijna”, rozpatrywana sama w sobie, jest izolowana. Stanowi ona centrum świata, z którego jest w ydzielona i wyłączona. W szelkie inne strefy przestrzeni skupiają się w okół tego samego ośrodka, jako części jednego i tego samego świata. [...] Słowem przestrzeń nie przedstawia się jako szachownica utworzona z przylegających do siebie pól, lecz jako całość złożona z komórki centralnej i całej otaczającej ją reszty Można by ją porównać do powierzchni wody, w którą wrzucono kamień 5.
Stosunek tej „przestrzeni św iętej” do em pirycznej p rzestrzen i n a tu ra ln e j cechuje się (co w ielokrotnie podkreśla M ircea Eliade) sw oistą d ia le k ty k ą 6. Zasadniczo dla człowieka religijnego (w rozum ieniu Elia- dowskim ) istnieje tylko jeden sakralny „środek św ia ta ” , ale tym środ
kiem może okazać się dow olny p u n k t przestrzen i geograficznej, jako że każdy p u n k t może stać się m iejscem hierofanii. P rzeto jed n a jed y n a archetypiczna p rzestrzeń sa k ra ln a odpowiada niezliczonej liczbie osad i osiedli, okolic i obszarów zam ieszkiw anych przez ludzkie w spólnoty.
S S. C z a r n o w s k i , Podział przestrzeni w religii i magii. W: Dzieła. W opra
cow aniu N. A s s o r o d o b r a j i S. O s s o w s k i e g o . T. 3 W arszawa 1956, s. 225—226.
8 Zob. np. M. E l i a d e , T raktat o historii religii (przełożył J. W i e r u s z - K o - w a 1 s к i. Warszawa 1966, s. 372): „Istotnie, każde miasto, każde m iejsce zam ieszka- nia znajduje się w »centrum wszechświata« i z tego tytułu budowa jego mogła być możliwa tylko dzięki zniesieniu świeckiej przestrzeni i czasu świeckiego oraz za
prowadzeniu świętej przestrzeni i świętego czasu”.
104 A N D R Z E J W Ą SK O
„P rzestrzeń św ię ta ”, m im o że dla każdego z nich k o n sty tu u je się wokół innego środka geograficznego, każdorazow o n adaje różnym geograficz
n ie m iejscom ten sam porządek i ogarnia całość kosm osu. Można zatem powiedzieć, że w iele je st p rzestrzeni geograficznych, a tylko jeden ich relig ijn y m odel. M ieczysław Porębski, k tó ry m odel ten id en ty fik u je z pojęciem p rzestrzen i sym bolicznej, postu lując w ykorzy stan ie tego po
jęcia w dziedzinie opisu dzieła sztuki, daje n a stę p u jąc ą definicję:
Przestrzeń sym boliczna jest to przestrzeń koncentryczna, zamykająca się wokół wyróżnionego punktu centralnego — Środka — odpowiednio przy tym orientowana i kw alifikow ana. Ma swoją górę i dół, swoją rozciągłość przed nami i za nami. W rozum ieniu sym bolicznym w szystkie rozróżnialne geogra
ficznie środki są jednym i tym samym Środkiem — centrum miasta, kraju, kosmosu 7.
W iem y, że w szystkie rozróżnialne geograficznie środki są jedny m i ty m sam y m Środkiem , nie m ożna zatem m ówić o k ilk u przestrzeniach sym bolicznych. Z drugiej jed n ak strony, u Czarnow skiego czytam y:
W jakim stosunku pozostają do siebie organizmy religijne zrodzone z po
działu przestrzeni?
Stanowią one tyleż odrębnych indywidualności, ile jest odgraniczonych w y cinków przestrzeni Duchy lokalne: Matki, Matrony, Duchy Opiekuńcze czy Fortuny są wyłączną własnością tych m iejscowości, w si, m iast czy okrę
gów, w których się je czci. Toteż ludzie starają się je wyróżnić za pomocą przy
domków toponim icznych. Madonny dwóch różnych kościołów sąsiadujących ze sobą są różnym i Madonnami, a Matka Boska z Lourdes nie jest identyczna z Matką Boską Częstochowską 8.
Jak k olw iek przeciw staw ienie M atki Boskiej Częstochow skiej M adon
n ie z L ourdes czy M atce Boskiej O strobram skiej je st oczyw iste i łatw e do zaobserw ow ania np. w religijności ludow ej, to nie może być ono zw ykłym przeciw staw ien iem i t y l k o przeciw staw ieniem , poniew aż rozum ow ać ta k — oznaczałoby ignorow ać istnienie różnicy pom iędzy k u l
tem m a ry jn y m a... pogańskim w ielobóstw em . Na jak iej zasadzie, n ie
zależnie od Czarnow skiego, m ożem y uznać istnienie tej różnicy? Otóż ty lko p rzy jm u jąc, że w ram ach k u ltu M arii, jednolitego w całym k a to licyzm ie, w yróżnienie w ielu M adonn o odm iennych przydom kach topo- nimiczinych o piera się n a zasadach m yślenia m itycznego, k tó re w brew racjo n aln ej logice łączyć może zasadę p rzeciw staw ienia z zasadą tożsa
mości.
Skoro głów ną po dstaw ą podziału przestrzen i przyw oływ anej w inw o
k a c ji jest sw oista, polska geografia k u ltu m aryjnego, to oczyw iste w y
d a je się, że podział ten i sto su n ek w zajem ny w yróżnionych w nim
7 M. P o r ę b s k i , O wielości przestrzeni. W zbiorze: Przestrzeń i literatura.
Warszawa 1978, s. 25.
8 C z a r n o w s k i , op. cit., s. 223.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L I C Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 105
obszarów m usi opierać się na analogicznym praw id le m yślenia m itycz
nego.
Jed en model przestrzeni sym bolicznej rzutow any jest przez podm iot inw okacji równocześnie n a k ilk a obszarów geograficznych o różnej skali wielkości, k tó re m ają to do siebie, że m niejszy wchodzi w skład w ięk
szego. G eograficznie rzecz biorąc, Soplicowo leżałoby w obrębie Nowo- gródczyzny, ta z kolei jest częścią Litw y, a Litw a częścią Polski. P o
k ry w a się z ty m rozm ieszczenie geograficzne sanktuariów m ary jn y ch , ale ich religijnego znaczenia sy m etria ta nie dotyczy. O rganizm y reli
gijne stanow ią tyleż odrębnych indyw idualności, ile jest odgraniczonych w ycinków przestrzeni. Dlatego, aby rozw iązać ten paradoks, stosunki m iędzy Polską a L itw ą i m iędzy Now ogródczyzną a Litw ą w M ickiewi
czowskim poemacie nie pow inny być pojm ow ane more geometrico, jako relacje części do całości, ale raczej jako stosunek m i k r o k o s m o s u do m a k r o k o s m o s u . K ażdy z tych organizm ów jest autonom iczny.
Zgodnie z regułam i m yślenia m itycznego m akrokosm os w całości za
w iera się w m ikrokosmosie, a zarazem obydw a są (symbolicznie) tym sam ym ś w ia te m 9. M yślenie m ityczne nie popada w sprzeczność, kied y łączy autonom ię dwóch organizm ów z zasadą ich tożsamości.
Takie odczvtanie początku inw okacji w pływ a n a sposób rozum ienia poprzedzającej go apostrofy do L itw y-ojczyzny, a co za tym idzie staw ia w odm iennym św ietle spraw ę zarzutów , jakie czyniono M ickiewiczowi z powodu owej apostrofy. Oczywiście,^ jak słusznie stw ierd zał m .in. S ta nisław Pigoń, nie wchodzi tu w grę separacjonizm poety czy w y n ik a
jące z separacjonizm u przeciw staw ianie L itw y — Polsce. Ale i w y ja ś
nienie, że L itw a n a rów ni z K oroną (ziemie zabrane na rów ni z M azow
szem) są częściami Polski, k tó ra stanow i względem nich całość n a d rzędną — praw dziw e n a pew nym poziomie — nie w yczerpuje problem u.
G dyby tak było, au to r m ógłby w yrazić się jaśniej i nie byłby prow oko
w ał nieporozum ień dw uznacznym sform ułow aniem . Chodziło m u jed nakże o coś więcej niż o dzielenie Polski n a cząstkowe pół- i ćw ierć-oj- czyzny, k tó ry ch sum a daw ałaby dopiero pełne znaczenie pojęcia. L itw a
9 Zob. М. E 1 i a d e, Sacrum, mit, historia. W ybór esejów. Wyboru dokonał M. C z e r w i ń s k i . Wstępem opatrzył B. M o l i ń s k i . Przełożyła A. T a t a r k i e w i c z . Warszawa 1974, s. 1974, s. 66: „Z w szystkiego, co powiedzieliśm y, w y nika, że prawdziwy św iat znajduje się zawsze pośrodku, w centrum [...]. Chodzi zawsze o Kosmos doskonały, jakiekolwiek bądź byłyby jego rozmiary. Cały kraj (Palestyna), miasto (Jerozolima), sanktuarium (świątynia jerozolimska) przedstawiają na równi imago mundi [...]. Stwierdzamy w7ięc, że imago mundi, podobnie jak środek, powtarzają się w łonie zamieszkałego świata. Jerozolima, Palestyna i św ią
tynia jerozolimska przedstawiają — każda z osobna i w szystkie równocześnie — obraz w szechśw iata i środek świata. Ta w ielość środków i powtarzanie się obrazu św iata na coraz skromniejszą skalę stanowią jedną ze znamiennych cech społe
czeństw tradycyjnych”.
106 A N D R Z E J W Ą S K O
by ła dla niego ojczyzną w sym bolicznym , a nie w politycznym czy ple
m ienn y m rozum ieniu — była Polsce rów now ażna, poniew aż Polskę w so
bie zaw ierała, tak, ja k m ikrokosm os zaw iera w sobie m akrokosm os.
W ydaje się też, że zgodne z M ickiewiczowskim sposobem odczuw ania byłoby przy p isanie ran g i m ikrokosm osu Polski nie tylko Litw ie, ale i N ow ogródczyźnie, a w ostatecznej in stan cji najw ęższem u kręgow i prze
strzen n em u, obejm u jącem u rodzinny dom, jego najbliższe otoczenie: sie
dziby k rew n y ch i przyjaciół, m iejsca pierw szych i najw ażniejszych w ta jem niczeń — p ry w a tn e cen tru m św iata. P isał M ickiewicz w liście do Ignacego Dom eyki:
Uważ, że kiedy marzą o Litwie, m yślę tylko w szczególności o kilku m iej
scach i o kilku osobach i dla tych nigdy serca nie zmienię; resztę kocham tylko m iłością chrześcijańską i cyw ilną, jak kraj ojczysty 10.
M ityczny związek m ik ro - i m akrokosm osu, jakim stała się w m yśle
n iu M ickiewicza relacja m iędzy „bliższą” i „dalszą” ojczyzną, m iędzy rodziną i narodem , um ożliw ił z czasem zastąpienie m iłości cyw ilnej do
„ k ra ju ojczystego” uczuciem osobistym i dom owym , podniesionym do sk ali ogarniającej cały naród. To on w spółdziałał w genezie uczucia w yrażonego w W ie lkie j im pro w iza cji:
Ja kocham cały naród! — objąłem w ramiona W szystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia, Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, koęhanek, małżonek, jak o jcie c:11
I k o nsekw encje tej sam ej zdolności przenoszenia uczuć osobistych n a w ielką h isto ry czn o -p rzestrzen n ą całość u jaw n ia ją się w Panu Ta
deuszu. T u taj w izerunkiem całego n aro d u staje się jedna rodzina, jedno w ąskie, prow incjo n aln e środow isko, m ikrokosm osem polskości jest „oj
czyzna dom ow a” bohaterów . Tylko dzięki działaniu tego m itycznego m echanizm u nie odczuw am y sprzeczności w tym , że sceną narodow ej epopei o k azują się... now ogródzkie opłotki.
Dla podm iotu inw okacji zachow uje ważność sw oiste, relig ijn e poj
m ow anie przestrzeni. Jednocześnie różni siię ono w sposób dość istotny od m odelu, k tó ry p ro p o n u je Czarnow ski — stre fy przestrzenne odpo
w iad ające poszczególnym ośrodkom sakralności nie są ułożone koncen
trycznie. Są to, co praw da, przestrzenie „w łączne” , jak b y pow iedziała S te fa n ia S kw arczyńska; tzn. dana jed n ostka m niejsza wchodzi w skład jed no stk i w iększej, ale b ra k u je im w spólnego środka, C entrum , k tó re byłoby absolutnym p u n k te m o rie n tac ji dla ogarniającej całość kosm osu p rzestrzen i sym bolicznej.
10 List A. M i c k i e w i c z a d o i . Domeyki, z 23 VI 1830. W: Dzieła. Wyd, Ju
bileuszowe. T. 14. Warszawa 1955, s. 539.
II A. M i c k i e w i c z , Dziady, część III, w. 109— 112. W: jw., t. 3, s. 161.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L I C Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U 107
A rchetypiczna p rzestrzeń sakralna jest zasadniczo przestrzenią czło
w ieka znajdującego się „w śro d k u ”, poszczególne jej stre fy odniesione są do jednego tylko p u n k tu centralnego. Tym czasem w analizow anym układzie w ystępuje kilk a sak raln y ch ośrodków, a całość oglądana jest nie
„od w e w n ątrz ”, ale jak gdyby „z lotu p ta k a ” — z zew nętrznego p u n k tu w idzenia.
Z ew nętrzny p u n k t w idzenia w yznaczony przez perspektyw ę a u to r
ską (zew nętrzny przestrzennie: em igracja, i czasowo: czas narracji) jest pu n k tem w idzenia kogoś, k to porzucił przestrzeń sym boliczną swego dzieciństw a, opuścił rodzinny dom, k raj, zwiedził św iat, i k to ze szkol- no-uniw ersyteckiego w ykształcenia w yniósł naukow ą wiedzę o porządku zjaw isk w kosmosie. N auka i praktyczne doświadczenie przekonyw ały go jasno, że w Europie X IX w. świętość nie posiada m ocy m agicznej, p rze
strzenią nie w ład ają duchy, a jeśli jakikolw iek jej podział posiada jeszcze
„m agiczną m oc”, jest to z pew nością podział wyznaczony politycznym i granicam i państw . Nowożytne „odczarow anie” ziem skiej i kosm icznej przestrzeni, związane z odkryciam i astronom ii, racjonalizm em i dośw iad
czeniem historycznym , stając w sprzeczności z wiedzą o świecie w y wiedzioną z Biblii prow adziło do porzucenia tra d y c y jn e j religijności i w ią
żących się z nią w yobrażeń, do k tó rych należała m.in. w iara w opiekuńczą moc lokalnych patronów , im plikująca sakralne i sym boliczne uporządko
w anie n a tu ra ln e j przestrzeni.
W czasach geo- i antropocentryzm u poprzedzających epokę w ielkich odkryć człowiek mógł spoglądać na św iat „od w ew n ątrz”, utożsam iając m iejsce swego urodzenia z p u nk tem położonym w centrum kosmosu.
Mógł przez to trak to w ać „swój św iat” jako najlepszy, najbard ziej rze
czyw isty ze światów , a tym sam ym otaczać go szczególnym, religijnym w sw ych źródłach, uczuciem. Tego typu doświadczeniu znakom icie od
pow iadał model przestrzeni koncentrycznej, związany ponadto z kosm o
logicznym i w yobrażeniam i starożytności i średniowiecza. Z chw ilą zbu
rzenia tych w yobrażeń p rzestrzeń sym boliczna została jakb y oderw ana od sw ej podstaw y, a w porów naniu z now ożytną wiedzą i doświadcze
niem traciła zdolność bezpośredniego narzucania się w yobraźni.
Ale znaczenie sym bolicznego uporządkow ania p rzestrzeni nie o g ra
nicza się tylko do tego, że było ono ko relatem przednaukow ego obrazu św iata. Usunięcie człowieka z centrum kosm osu zagroziło m u bow iem u tra tą poczucia tego duchowego centrum , przez k tó re przebiega główna nić łącząca go z rzeczywistością; postaw iło go w obliczu św iata, w k tó ry m nie sposób się zadomowić, którego żadna sym bolika nie jest już w stanie uczłowieczyć. Dla Mickiewicza, k tó ry w alczył nie tylko ze św iatopoglądem W ieku Rozumu, ale i ze zniew oleniem narodu, od erw a
nie od centrum m iało też w ym iar polityczny — oznaczało em igrację.
Em igracja staw ała się więc szczególnym p rzypadkiem tego, co w ydaje się sam ą esencją doświadczenia nowożytności; jako stan oderw ania od
108 A N D R Z E J W Ą S K O
duchowego cen tru m groziła człow iekowi zerw aniem zw iązku z rzeczy
w istością (w znaczeniu m etafizycznym ).
W inw okacji należałoby d o patryw ać S ię nie tyle sygnałów niem oż
ności integ raln eg o uporządkow ania p rzestrzen i św iata w ram ach jej ar- chetypicznego m odelu, ile raczej pew nego zakłócenia persp ek ty w y oglądu, spowodow anego nietypow ym dla przestrzen i sym bolicznej u sytuow aniem podm iotu-obserw atora, k tó ry m jest tu człowiek w yrzucony poza granice
„swojego św ia ta ” . Sch em at p rze strz e n n y w y ab strah o w an y z inw okacji nie jest w praw dzie kon cen try czn y , ale w jego obrębie istnieje p u n k t n a j
bardziej w ew nętrzn y , najgęściej spow ity w sieć sym bolicznych granic — Soplicowo. M ożemy w obec tego założyć, że gdyby podm iot dysponow ał odpow iednim p u n k tem w idzenia, to ten sam uk ład okręgów w ew nętrznie stycznych z rys. 1 m ożna by zrekonstruow ać — z o b a c z y ć — jako u k ład w spółśrodkow y, n a w a rstw ia ją c y się w okół jednego geom etryczno- -sym bolicznego cen tru m . Z m iana p u n k tu w idzenia n a rra to ra z zew nętrz
nego na w e w n ętrzn y — p rzyjęcie przezeń p e rsp e k ty w y postaci um iesz
czonej w e w n ątrz św iata u tw o ru — byłb y to zabieg stw arzający możliwość innego po strzegania p rzestrzen i przedstaw ionej poem atu, k tó ra oglądana
„od w e w n ątrz ” , z p e rsp e k ty w y bohaterów , m ogłaby przyb rać k sz ta łt zgodny z m odelem k o n centrycznym . O znaczałoby to, na poziomie rze
czywistości u tw o ru literackiego, rein teg ra cję obrazu św iata w jego u tr a conej, archety p iczn ej postaci.
P rzestrzeń sym boliczna a przestrzeń naturalna
We fragm encie początkow ym dw ór Sędziego przedstaw iony je st jako ostatni w kolejności pojaw iania się, n ajb ard ziej w ew n ętrzn y p u n kt ogniskujący uw agę czytelnika. Nie bez znaczenia jest fakt, że zastąpienie zew nętrznego w e w n ętrzn y m p u n k tem w idzenia dokonuje się w łaśnie tu taj. Zm iana p e rsp ek ty w y , poczynając od w. 51, jest bardzo w yraźna, poniew aż podkreśla ją m .in. zm iana czasu gram atycznego n arracji:
Podróżny do folwarku nie biegł sług zapytać, Odemknął, w biegł do domu, pragnął go powitać.
Dawno domu nie widział: bo w dalekim m ieście K o ń c z y ł nauki, końca doczekał nareszcie.
W b i e g a i okiem chciw ie ściany starodawne Ogląda czule, jako swe znajome dawne.
Też same w idzi sprzęty, też sam e obicia, Z którym i się zabawiać lubił od powicia;
Lecz m niéj w ielkie, mniej piękne niż się dawniéj zdały.
[I 47—55]
Za sp ra w ą p rzem ian y p e rsp e k ty w y n a rra c y jn e j w n ętrze Soplicow skiego dom u zaczynam y oglądać oczym a Tadeusza, pam iętającego je jako m iejsce, w k tó ry m spędził epokę dzieciństw a. N a rra to r um ieszcza się w ięc z pew nością w ew n ątrz p rzed staw ian ej rzeczyw istości. Z astanów m y
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L IC Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 109
się najpierw , czy przestrzeń, k tó ra otacza Tadeusza w tym momencie, rzeczywiście zdradza nacechow anie symboliczne.
P orębski określa system znaków, za k tó ry ch pośrednictw em p rzestrzeń sym boliczna objaw ia się n a tle zw yczajnej, pozbawionej znaczenia p rze
strzeni n a tu ra ln e j:
Żeby kreować czy rekreować przestrzeń symboliczną, musimy nałożyć jej czytelny dla nas obraz na przestrzeń fizyczną. Musimy tę przestrzeń tak prze
kształcić, żeby sugerowała obecność przestrzeni innej, żeby nas w nią prze
nosiła. Jest to sprawa technologii. Kreowanie przestrzeni w przestrzeni (i prze
ciw tej przestrzeni) odbywać się może na różne sposoby: przez kształtowanie wprost naszego otoczenia architektonicznego, urbanistycznego, krajobrazowego, domykanie, obudowywanie. Przez otwieranie w tym otoczeniu „okien” na prze
strzenie inne, sugerowane środkami malarskiej lub scenicznej iluzji. Przez umieszczanie w nim samym trójwym iarowych wizerunków m ieszkańców (czy też wysłanników ) tamtych innych przestrzeni — idoli, figur, posągów. Przez w ypełnianie go dźwiękami stanowiącymi głosy innego świata [...]. Przez opis wreszcie, środkami literackiej sugestii, zdolnej uobecnić nam to, co nieobecne, bez pomocy przedstawień wzrokowych czy dźwiękowych 12.
Poniew aż środki literack iej sugestii m ają za zadanie nałożyć czy
teln y obraz przestrzeni sym bolicznej na zaw arty w utw orze obraz p rze
strzen i fizycznej, m uszą to czynić za pomocą zabiegów analogicznych do wyżej w ym ienionych, tyle że włączonych w obręb językow ego p rze
kazu — w obręb n arracji. Stopniow e zawężanie przestrzeni, k tóre n a zw aliśm y roboczo techniką skokowych przybliżeń, m ożna by utożsam ić z tym , co Porębski nazyw a „dom ykaniem ”, „obudow yw aniem ” . W efek
cie przedstaw iona p rzestrzeń sta je się p rzestrzenią zam kniętą, któ rej kolejne stre fy n a w a rstw ia ją się wokół sceny fab u larn ych w ydarzeń.
Ale n a rra to r sięga i po inne sposoby inform ow ania o sym bolicznym ch arak terze m iejsca, k tó re ogląda oczyma swego bohatera. Rozpoznając po latach znajom e w nętrze dw oru Tadeusz ze zdum ieniem dostrzega tajem nicze ślady jak iejś nie znanej m u osoby, a później i sam ą jej postać. Spotkanie z Zosią odbyw a się w .sposób n a d e r osobliwy, w y sty lizow ane jest tak, że b o h ater (a z nim razem n a rra to r i czytelnik) nie od razu poznaje, że m a do czynienia z m łodą, śliczną ale i n ajzup ełn iej z w y k ł ą dziewczyną. Złudzenie przygotow ane jest w sposób arcysub- telny: zanim Zosia ukaże się oczom zdumionego Tadeusza, m a on m oż
liwość kontem plow ania tajem niczych i nasuw ających sp iry tu aln e sko
jarzenia znaków czyjejś obecności:
Ale nigdzie nie widać było ogrodniczki;
Tylko co wyszła; jeszcze kołyszą się drzwiczki Świeżo trącone, blisko drzwi ślad widać nóżki Na piasku, bez trzewika była i pończoszki;
Na piasku drobnym, suchym, białym na kształt śniegu;
12 P o r ę b s к i, op. cit., s. 28.
110 A N D R Z E J W Ą SK O
Siad w yraźny lecz lekki, odgadniesz, że w biegu Chybkim był zostawiony nóżkami drobnemi Od kogoś, kto zaledwie dotykał się ziemi. [I 95— 102]
Pierw sze w rażenie, jakie odnosim y, k ied y tajem nicza ogrodniczka uk azu je się naszym oczom, su g e ru je już bezpośrednio skojarzenie z n a d ziem ską istotą, która:
Nim spostrzegł się, w leciała przez okno, świecąca, Nagła, cicha i lekka, jak św iatłość m iesiąca. [I 127—128]
W n a stę p n y m u łam k u sekundy złudzenie pryska, ale przez m om ent obecny jest w Soplicow skim dw orze „w ysłannik z innego w y m iaru ” , ktoś nie całkiem tożsam y z p o d rastającą w ychow anicą cioci Telim eny.
Oczywiście w iem y, k im tajem niczy anioł jest nap raw d ę, podobnie jak wiem y, że m elodia M azurka Dąbrowskiego, k tó ra chw ilę wcześniej roz
brzm iew ała w dw orskiej kom nacie, nie je st głosem innego św iata, ale pochodzi ze stojącego „u w niścia alkow y” k u ran ta . Biorąc jednak pod uw agę sposób przed staw ien ia tych elem entów , nie m am y pow odu w ą t
pić o sym bolicznym nasyceniu przestrzen i, w k tó rą w kraczam y w raz z Tadeuszem . Zjaw isko w ielkiej siły arty sty cznej, jakie w utw orze lite
rackim w yzw ala tak a m igotliw a d ialek ty k a realizm u i sym bolu, znako
micie dostrzegł i skom entow ał H erm an M eyer:
Nie można [...] sądzić, że tylko dzięki ostremu odgraniczeniu obdarzonej sensem „ponadrzeczywistości” od rzeczywistości empirycznej udaje się prze
kształcić idealne i wyróżniające się pewną nośnością symboliczną ukształto
w anie przestrzeni — w siłę dominującą, która byłaby w stanie zespolić w ca
łość dzieło sztuki narracyjnej. Jest raczej tak, że przestrzeń najobficiej pro
m ieniuje sw ą siłą symboliczną tam, gdzie sama ziemska rzeczywistość zostaje potraktowana jako nosicielka pewnej idei i podniesiona do stanu łaski estetycz
nej 18.
Św iat, w k tó ry m um ieszcza sw ój p u n k t w idzenia n a rra to r, już w pierw szej scenie u jaw n ia sw ą sym boliczną intensyw ność. Ale czy p u n k t ten po k ry w a się w istocie z p u n k tem c e n traln y m sym bolicznej p rze
strzeni? Przecież C en tru m to z założenia m iejsce św ięte — a czyż skrom n y dw ór Soplicow ski może spełniać ten w arun ek? 14 Otóż p ostaram y się w ykazać, że w ram ach p rzy ję ty c h tu założeń m ożliwa, a n aw et n a j
w łaściw sza w y d aje się odpowiedź tw ierdząca. U praw nione jest w odnie
sieniu do om aw ianego zjaw iska pew ne rozszerzenie pojęcia sakralności.
A by nie stw arzać w rażenia, że rozszerzenie to prow adzi do rozm ycia w łaściw ego sensu pojęcia, pow ołajm y się na sposób, w jak i św iętą p rze
strz e ń o k reśla a u to r Fenomenologii religii:
13 H. M e y e r , Kształtow anie przestrzeni i sy mbolika przestrzenna w sztuce narracyjnej. Przełożył Z. Ż a b i с к i. „Pamiętnik Literacki” 1970, z. 3, s. 258.
14 Zob. H. M a r k i e w i c z , W y m ia ry dzieła literackiego. Kraków 1984, s. 139— 140.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L I C Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z O ” 111
Świętą przestrzeń można zdefiniować również następująco: święta przestrzeń to takie m iejsce, które staje się siedzibą, ponieważ działanie mocy powtarza się w nim samo lub przez ludzi. Jest to miejsce kultu, niezależnie od tego, czy siedzibą jest dom, czy świątynia. Albowiem życie domowe także jest obrzę
dem, który stale się powtarza w regularnym toku pracy, posiłków, oczy
szczeń 1S.
Tak więc świętość m iejsca uw arunkow ana jest pow starzającym się działaniem mocy, k tó ra może realizować sw ą uśw ięcającą potencję nie tylko bezpośrednio, ale i poprzez ludzi — w reg ularny m toku czynności i zachow ań, jeśli stanow ią one przedłużenie czy analogię do działań Boga albo, innym i słowy, jeśli są zgodne z nadanym i przezeń praw am i. Tę w łaśnie regularność i zgodność ładu panującego w Soplicowie z Bożym porządkiem św iata podkreśla au to r w całym poemacie, szczególnie zaś w księdze I. Już pierw szy zachód słońca nad Soplicowem u kazuje np., jak h arm o n ijn y jest tu stosunek św iata ludzkiego i św iata n a tu ry — i jak obydw a jednoczą się w ram ach ładu, k tó ry w Panu Tadeuszu toż
sam y jest ze średniow ieczną ideą ordo universalis — uniw ersalnego po
rządku nadanego św iatu przez Boga 16. Przypom nijm y:
I bór czernił się na kształt ogromnego gmachu, Słońce nad nim czerwone jak pożar na dachu;
Wtém zapadło do głębi; jeszcze przez konary Błysnęło, jako świeca przez okienic szpary, I zgasło. I w net sierpy gromadnie dzwoniące We zbożach, i grabliska suwane po łące Ucichły i stanęły: tak pan Sędzia każe, U niego ze dniem kończą prace gospodarze.
„Pan świata w ie jak długo pracować potrzeba;
Słońce Jego robotnik kiedy znidzie z nieba, Czas i ziem ianinowi ustępować z pola”.
Tak zwykł mawiać pan Sędzia; a Sędziego wola Była Ekonomowi poczciwemu świętą, [I 194—204]
Jeżeli więc gospodarz Soplicowa ry tm powszednich czynności dosto
sow uje do ry tm u zjaw isk przyrody, to nie jest tylko człowiekiem żyją
cym „zgodnie z n a tu r ą ” w znaczeniu, jakie nadałoby tem u sform ułow a
n iu np. Oświecenie; ale postępuje wedle p raw Bożych, któ ry ch działanie w idzi w zjaw iskach otaczającego świata. W końcow ych w ersach cyto
w anego uryw ka, posiadających typowo M ickiewiczowską syntetyczność i klarow ność w yrazu, zaw iera się właściwie w izja kosmicznego porządku, w k tó ry m uczestniczą Bóg, n a tu ra i człowiek. Kosmos jest „Bożym go
sp odarstw em ”, a dla bogobojnego człowieka — jak dla św. A ugustyna —
15 G. v a n d e r L e e u w , Fenomenologia religii. Przełożył J. P r o k o p i u k . Warszawa 1970, s. 439.
18 Zob. rozważania o idei ordo w teologii średniowiecznej w: M. N. W i l d i e r s, Obraz św iata a teologia. Od średniowiecza do dzisiaj. Z niemieckiego przełożył J. D o k t ó r . Warszawa 1985, s. 17—66 n.
112 A N D R Z E J W Ą S K O
Księgą, z k tó re j może on w yczytać zasady postępow ania sakralizującego p rzestrzeń jego ziem skiej siedziby 17. Na ty m przykładzie m ożem y ob
serw ow ać, jak w P anu Tadeuszu spełnia się m arzenie o n a tu rz e, k tó ra je s t system em znaków do odczytania. Z łaski poezji m arzenie to staje się bardziej rzeczyw iste od św iata, którego jed yn ą p raw d ą są dla czło
w ieka now ej epoki: zew nętrzność, obojętność i cisza; „cisza m etafizycz
n a ” znam ionująca now ożytny obraz kosm osu, k tó ra w X IX w . była jed y n ą odpow iedzią nieba n a zaklęcia i in w ek ty w y K onrada. N a rra to r Pana Tadeusza przenosząc swój p u n k t w idzenia do w ew nątrz p rzed sta
w ianego św iata pow raca w o bręb utraconego uniw ersum — w obręb ko
sm osu, k tó ry nie m ilczy, ale odpow iada n a w ołanie człowieka; s ta je się na pow rót ty m człow iekiem , co:
jak czarownik gada z ziemią, która głucha
Dla mieszczan, m nóstwem głosów szepce mu do ucha. [II 9—10]
P rzy p o m n ijm y niebo nad Soplicow em w księdze V III, z m itycznym i
„histo riam i gw iazd”, „ u ty lita rn e ” opisy grzybów (III 270— 273) i konopi (II 413— 418, VI 309— 319), przez k tó re to opisy p rzeb ija teleologiczna koncepcja n a tu ry , opis w schodu słońca z księgi XI, przechodzący nagle w w izję relig ijną:
Niebo czyste w około ziem i obciągnięte, Jako morze wiszące, ciche, w klęsło-w gięte;
Kilka gwiazd św ieci z głębi, jako perły ze dna Przez fale; z boku chmurka biała, sam a jedna, Podlatuje i skrzydła w błękicie zanurza, Podobne do niknących piór Anioła Stróża, Który nocną m odlitwą ludzi przytrzym any
Spóźnił się, śpieszy wracać m iędzy spółniebiany. [XI 155— 162]
Po dow ody i p rzy k ład y w różny sposób p rzejaw iającej się sakralizacji p rzestrzen i nie m usim y wszakże sięgać aż do rek o n stru k cji ogólnego obrazu św iata w całym poem acie. W ystarczy, jeśli w łaściw ie odczytam y sy g n a ły zaw arte w opisie dw oru i w scenie pow rotu Tadeusza. Spośród ty ch sygnałów , do k tó ry c h należałoby zaliczyć ciągłe pow oływ anie się n a Soplicow ski porządek, gościnność i dostatek, pozostaje nam do om ó
w ienia jeszcze jeden, silnie zaznaczony, acz w ym agający osobnego ko
m en tarza. Cóż m ianow icie ogląda Tadeusz w e w n ętrzu domu, zanim swo
je spojrzenie sk ie ru je n a ślady obecności kobiecej? Oczywiście, zgrom a
dzone przez w łaściciela-p atrio tę p am iątk i narodow e i p o rtrety :
Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma Podniesionym i w niebo, miecz oburącz trzyma;
Takim był gdy przysięgał na stopniach ołtarzów,
17 Zob. ibidem, s. 37: „Są dwie księgi, w których możemy poznać Boga: księga natury i Księga Pisma Świętego. W obu objawił się nam Bóg, z tym że pierwsza m a wartość tylko wtedy, kiedy odsyła do drugiej”.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L I C Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 113
Że tym mieczem wypędzi z Polski trzech mocarzów, Albo sam na nim padnie. Daléj w polskiej szacie Siedzi Rejtan żałośny po wolności stracie, W ręku trzyma nóż, ostrzem zwrócony do łona, A przed nim leży Fedon i żywot Katona.
Daléj Jasiński młodzian piękny i posępny;
Obok Korsak towarzysz jego nieodstępny Stoją na szańcach Pragi, na stosach Moskali Siekąc wrogów a Praga już się wkoło pali. [I 57—68]
Opisy w iszących n a ścianach obrazów o tw ierają w przestrzen i pol
skiego dw orku „okna” na inne przestrzenie, uświęcone b ohaterstw em i tragizm em historii narodu. Jeśli wziąć pod uwagę współczesny niem al okres tw orzenia Pana Tadeusza z Księgami narodu polskiego i pielgrzym - stw a polskiego, to okaże się, że m ówienie o uśw ięcającej w artości naro dow ych sym boli nie jest m etaforą, ponieważ w języku M ickiewicza-m e- sjan isty z epoki Ksiąg przym iotnik „narodow y” — w odniesieniu do naro d u polskiego — m a znaczenie: 'zgodny z Bożymi nakazam i, w ypeł
niający Boży plan zbaw ienia’, jako że w edług Ksiąg, w epoce pow szech
nego kryzysu, Polacy pozostali jedynym praw ym n arodem chrześcijań
skim 18. Kościuszko i inni przyw ołani w opisie bohaterow ie to święci politycznej religii autora, ludzie, poprzez któ rych działanie mocy Bożej objaw iło się w historii. Dom Sędziego, w k tó ry m żywa jest ich obecność, w y stęp u je tu zatem jako enklaw a religijnie zabarw ionych w artości p a
trio tyczny ch i m oralnych. W poglądach Mickiewicza z tego okresu dom — jako p rzestrzeń osobistej wolności człowieka — łączy się ściśle z poję
ciem „trad y cji dom ow ej”, rozum ianej jako ru d y m en tarn a form a prze
jaw ian ia się narodowości:
Owóż łatwo dowieść, że główną i jedyną nauką narodową były dla nas mniemania i uczucia dawnej Polski, żyjące dotąd w pamięci rodziców, krewnych i przyjaciół, objawiane w ich rozmowach, zebrane w różnych m aksymach mo
ralnych i politycznych, kierujące sądami pospólstwa o ludziach i wypadkach, rozdzielające jednym pochwałę, drugim naganę. Ta wewnętrzna, domowa tra
dycja składa się z resztki mniemań i uczuć, które ożywiały naszych przod
ków, ta tradycja po upadku, rozerwaniu i przytłumieniu opinii publicznej schro
niła się w domach szlachty i p osp ólstw aie.
U cieleśnieniem tych w artości jest Soplicowska siedziba nie tylko dla gospodarzy, ale i dla obcych, co jasno form ułuje B artek Dobrzyński, kiedy podczas rad y m ów i o Soplicowie, jako o „cen tru m polszczyzny” . Owo „cen trum polszczyzny”, w kontekście om ówionych zjaw isk, utoż-
18 przypom nijm y z Ksiąg narodu polskiego (Dzieła, t. 6, cz. 2, s. 15): „Ale jeden naród polski nie kłaniał się nowemu bałwanowi [...].
Naród polski czcił Boga, wiedząc, iż kto czci Boga, oddaje cześć wszystkiemu, co jest dobre.
Był tedy naród polski od początku do końca wierny Bogu przodków swoich”.
19 Ibidem, s. 65.
β — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1987, z. 1
114 A N D R Z E J W Ą S K O
sarnia się z p u n k tem c e n traln y m sym bolicznej p rzestrzen i, k tó re j lite
racka ew okacja jest jed n y m z głów nych znam ion Pana Tadeusza,. Om a
w iane pow yżej przeniesienie p u n k tu w idzenia n a rra c ji do w n ętrza przed
staw ionej rzeczyw istości lik w id u je pew ną niekonsekw encję schem atu p rzestrzennego inw okacji i w efekcie spraw ia, że p rzestrzeń poem atu uporządkow ana jest zasadniczo w edług podstaw ow ego sch em atu p rze
strzen i sym bolicznej. W większości w ypadków nie m a w Panu Tadeuszu żadnego oddzielenia „obdarzonej sensem ponadrzeczyw istości” od obrazu przestrzen i n a tu ra ln e j, ale też p rzestrzeń p rzedstaw iona w utw orze, jako pew na całość, nie jest p ro sty m odzw ierciedleniem p rzestrzen i fizycznej.
Je st raczej tak, że p rzestrzeń w znaczeniu sym bolicznym i przestrzeń w zna
czeniu fizy kaln y m są w świecie poem atu dwom a aspektam i tej sam ej rzeczy. Jeśli będziem y chcieli spoglądać na Pana Tadeusza z p u n k tu w idzenia realizm u, to znajdziem y w nim oczywiście obraz realistyczny.
Podobnie, poszukując sym bolicznego znaczenia — znajdziem y je u k ry te w realistycznym obrazie; b a — m ożem y to rozum ow anie poprow adzić aż do alegorycznego w y k ład u fabuły. Słuszny jednak w yd aje się wniosek, że przy jm o w an ie w y ł ą c z n i e jed n ej z tych postaw w prow adza nas na fałszyw ą drogę p rzy próbie określenia ontologicznego statu su św iata przedstaw ionego.
O realizm ie Pana Tadeusza pisano bardzo w iele. Sporo, acz n ieró w nie m niej, było m ow y o licznych niekonsekw encjach, anachronizm ach i sprzecznościach w sferze realiów , zwłaszcza w sferze stosunków cza- sow o-przestrzennych a k c ji 20. W iele w ty m zakresie w yjaśnia analiza toku p rac y n a d dziełem , k ilk a k ro tn e zm iany koncepcji całości, k tó ry ch dokonyw ał M ickiewicz już w trak cie pisania. F ak tem jednak pozostaje, że po ukończeniu o sta tn ie j księgi, podczas przygotow ań do dru k u, autor, z pew nością św iadom y p rzy n ajm n iej części z tych niekonsekw encji, nie postaw ił sobie za zadanie całkow itego ich usunięcia, m imo że zm ieniał w tekście w iele i w ielokrotnie. N aw et jeśli wziąć pod uw agę pośpiech, z jakim szła sp raw a d ru k u , m ożem y przyjąć, że praw dopodobieństw o i konsekw encja pow iązań m iędzy p ew nym i zdarzeniam i i w ątkam i, ja kich w ym aga powieść realistyczna, nie by ły dla M ickiewicza rzeczą pierw szej wagi. Z yg m u n t Szw eykow ski in te rp re tu ją c to jako w y n ik h u m orystycznej ten d en cji poem atu nazw ał postępow anie au to ra w tej dzie
dzinie „ ta k ty k ą św iadom ych nieko nsekw en cji”. Polem izując częściowo
20 Np. S. P i g o ń : Czas akcji w „Panu Tadeuszu”. W: Wśród twórców. Studia i szkice z d zie jów literatury i ośw iaty. Kraków 1947; komentarze do w ydania Pana Tadeusza w „Bibliotece N arodowej”. — Z. S z w e y k o w s k i , „Pan Tadeusz” — poem at hum orysty czny. Poznań 1949. — S. В г e y e r, Spór Horeszków z Soplica
mi. S tudium z dziedziny p rbble m aty ki praw nej „Pana Tadeusza”. Warszawa 1955.—
K. G ó r s k i , Tadeusz z ręką na temblaku. W: Z historii i teorii literatury. Seria 1.
Warszawa 1959.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L IC Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ” 115
z tym stanow iskiem K onrad G órski zaakcentow ał w ystępow anie tego ty p u zjaw isk w całej twórczości epickiej M ickiewicza i sform ułow ał n a
stęp u jącą zasadę:
Sprawy, w których M ickiewicz jest konsekwentny do najdrobniejszego szczegółu, należą do istotnej treści, jaką dane dzieło ma wyrazić. Tam, gdzie mamy do czynienia z „taktyką świadomych niekonsekwencji”, zaczyna się sfera pomocniczych środków wyrazu. O ich uzgodnienie między sobą poeta nie dba;
liczy na to, że czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę z ich konwencjonalności i nie będzie przywiązywać do nich większej wagi, niż na to zasłu gu ją21.
W P anu Tadeuszu autor, jak wiadomo, z w ielkim pietyzm em tra k tu je szczegóły pejzażu, drugoplanow e elem enty tła i ubioru. O realizm ie dzie
ła m ówi się głównie za spraw ą tej plastycznej, m alarskiej dokładności detalu. Ale już w zajem ne pow iązanie poszczególnych scen i w ątków , analiza stosunków p rzestrzennych i czasowych ukazują, że m otyw acja realistyczn a m a w Panu Tadeuszu określone granice. Spośród tych n ie
konsekw encji, k tóry ch samo wyliczenie zabrałoby zbyt wiele czasu, po
w ołajm y się n a jeden tylko, znany i, jak się w ydaje, rep rezen taty w n y przykład, k tó ry m a tu posłużyć jako pomoc w sform ułow aniu pewnego uogólnienia. W księdze I n a rra to r powiada:
O dwa tysiące kroków zamek stał za domem, [I 268]
Odległość m iędzy dw orem a zamkiem wynosić m usiałaby zatem około półtora kilom etra. Ta w łaśnie inform acja wzbudziła podejrzliw ość ba
daczy. S tefan B reyer pisze:
Co do odległości zamku od dworu Sopliców — to odległość 1,5 km jak na stosunki w iejskie istotnie nie jest duża. Jednakże szereg szczegółów poematu wskazuje na to, że ta odległość musiała być znacznie mniejsza. Gdyby to było tak daleko, to Telimena w sukni balowej nie szłaby tam sama wieczorem na wieczerzę (ks. I, w , 534 n.) ani w zaręczynowym stroju nie m ogłaby iść na ucztę (ks. XII, w. 430 n.); służbie nie opłacałoby się przenosić urządzenia i prowiantów z dworu do sieni zamkowej (ks. I, w. 251 п.), a strudzonym gościom, zwłaszcza po polowaniu, nie kazano by spacerować z dworu do zamku i z powrotem (ks. V, w. 301 n.). Na bezpośrednie sąsiedztwo zamku i dworu wskazuje również położenie piwnic Soplicowskich (ks. VIII, w. 792 n.), których bliskość zamkowej sieni jest „wygodna służącej czeladzi” (ks. I, w. 265). Piw nice Horeszkowskie, o których wspomina Gerwazy, znajdowały się w samym zamku.
W tym stanie rzeczy słusznie wskazuje Z. Szweykowski, że dziedziniec zam
kowy prawie jednoczy się z dziedzińcem dworu. W pewnym momencie akcji jest to w łaściw ie to samo m iejsce, bo bitwa zaczyna się tam, gdzie byli po
w iązani szlachcice, to jest jednocześnie i przed domem Sędziego, i na dziedzińcu zam k ow ym 22.
Mickiewicz nie daje właściwie żadnych inform acji, kiedy i w jak i sposób goście przenoszą się z dw oru do zam ku, m iejsca akcji zm ieniają
21 G ó r s k i , op. cit., s. 63.
22 B r e y e r , op. cit., s. 33.
116 A N D R Z E J W Ą S K O
się p raw ie niepostrzeżenie, tak że p rzeciętn y czytelnik, nie k ieru jąc y się in te n c ją śledzenia kom pozycyjnych szwów, z tru d em zdaje sobie spraw ę z odległości, ja k a rzekom o dzieli poszczególne sceny. W m omencie k u lm in ac y jn y m akcji — podczas b itw y — zam kow y dziedziniec i dzie
dziniec d w o ru sta ją się w łaściw ie jed nym i tym sam ym m iejscem . N ie
koniecznie w ypływ a to z hum ory sty cznej tend encji poem atu, bo hum or Pana Tadeusza bierze się z in n y ch źródeł niż niezauw ażalne n a pierw szy rz u t oka sprzeczności. To, co tra k tu je się zazw yczaj jako niedosta
tek m o tyw acji realisty czn ej, w y d aje się w rzeczyw istości w skaźnikiem założonej dom inacji p o rząd ku sym bolicznego nad konw encjonalną to
pografią. Tożsamość m iejsc w p rzestrzen i sym bolicznej nie jest zależna od ich topograficznego usytuow ania; a zatem dwa różne m iejsca poetyc
kiej okolicy mogą być, sym bolicznie, jed ny m i ty m sam ym M iejscem.
O sym bolicznej ich tożsam ości nie decy du je bow iem topografia, ale to, co się w n ich d o k o n u j e :
To przecież dlatego, że w szystkie m iejsca są jednym i tym samym Miej
scem, j e ś l i t y l k o d z i e j e s i ę w n i c h i d o k o n u j e T o S a m o , że w szystk ie środki św iata są jednym i tym samym jego Środkiem, potom kowie Eneasza m ogli założyć nową Troję — Rzym.
— pisze w cytow anym a rty k u le P o r ę b s k i23. Tak więc decydujące w u sta
leniu sym bolicznej tożsam ości głów nych m iejsc akcji Pana Tadeusza — dw oru i zam ku — w y d aje się to, że w czasie akcji w łaściw ej (ale zasad
niczo i w epoce p am iętn y ch uczt H oreszkow skich) p an u je w nich ten sam ry tu a ł, ta sam a obyczajowość i ety k ieta, w y rażająca się w refrenie:
„Goście w eszli w p o rządku i sta n ę li k o łem ” . Zarów no dw ór, jak i zamek to przestrzen ie, w k tó ry c h w czystej i rep re z en ta ty w n ej postaci realizu ją się w tak i czy inny sposób w szystkie form y staropolskiej k u ltu ry . A sko
ro p rzestrzen ie dw oru i zam ku, w b rew sprzecznym w ew nętrznie, a więc, idąc za w skazów ką Górskiego, konw encjonalnym inform acjom topogra
ficznym , zlew ają się w jedno — to za sta n isto tn y m usim y uznać jed ność m iejsca, w k tó ry m Jacek popełnia zbrodnię i w którym , po latach, uzy sk u je w ybaczenie. S tan ten, m ówiąc językiem przestrzen i sym bolicz
n ej, św iadczyłby, że a u to r dąży do um ieszczenia w szystkich n a jw ażn iej
szych w y d arzeń w jed n y m i tym sam ym punkcie — w sym bolicznym cen tru m w ew n ętrzn ej p rzestrzen i utw oru. W stru k tu rz e każdego dzieła sztu k i rola sem antyczna tego centrum , k tó re w danym w ypad k u o k re
ślone zostało dodatkow o jako „cen tru m polszczyzny” , jest niebagatelna.
Środek, m iejsce W yzwania, Walki, Ofiary, Zm artwychwstania jest zarazem i przede w szystkim może m iejscem Spektaklu. Czarodziejskim kręgiem, w któ
rym zbiega się nie tylko przestrzeń, ale i czas, W ielki Czas najbardziej istot
nych in fo rm a cji24.
23 P o r ę b s k i , op. cit., s. 26. Podkreśl. A. W.
24 Ibidem, s. 27.
O P R Z E S T R Z E N I S Y M B O L I C Z N E J W „ P A N U T A D E U S Z U ”
A skoro tak, to n iepow tarzalna jednorazow ość zdarzeń rozgryw ających się w „czarodziejskim k ręg u ” Soplicowa posiadać m usi u k ry te znaczenie uniw ersalne. Dociekanie tego znaczenia to zadanie szerzej pom yślanej in te rp re ta c ji utw oru, dla któ rej analiza problem u przestrzeni dostarcza tylko jednej z przesłanek.
W idzimy, że realistyczne określenie odległości i położenia poszcze
gólnych m iejsc akcji jest jednym z elem entów konw encjonalnych. Co więcej, przy kład powyższy w skazuje, że jeśli m otyw acja realistyczna (owe 2 tys. kroków) wchodzi w konflikt z wym ogam i w ew nętrznej h a r
m onii poem atu (jak zapew ne pow iedziałby Pigoń), czyli z w ym ogam i symbolicznego porządku p rzestrzeni (jak m y to ujm iem y), Mickiewicz nie w aha się poświęcić danych topograficznych na rzecz tego sym bo
licznego porządku. Można by to sobie w yobrazić w ten sposób, że p rze
strz e ń sym boliczna poem atu jest niew zruszona i stała, a na jej tle p rze
strz e ń n a tu ra ln a w ydaje się elastyczna — rozciąga się i kurczy, w k lu czowych zaś m om entach zostaje jakby całkowicie zniesiona; zamek, dwór, leśna kaplica w księdze XI stają się jednym i tym sam ym M iejscem.
P row adzi to do w niosku, że przestrzeń sym boliczna odgryw a w k o n stru k c ji św iata przedstaw ionego rolę bardziej p ierw otną niż przestrzeń n a tu ra ln a , k tó ra sta je się w Panu Tadeuszu (w porządku bytu) p rze
strzen ią w tó rn ą i względną.
Jeżeli istnieje symboliczne centrum — muszą istnieć i p eryferie.
Zw róćm y po pierw sze uwagę na teren bezpośrednio otaczający Soplico- wo, k tó rem u w m odelu Czarnowskiego odpow iadałby „obszar powszed
n iej k rz ą ta n in y ” . N ajlepiej oddaje jego c h arak ter fragm en t opisujący ru ch na drogach, rankiem , przed rozpoczęciem rad y w D obrzynie.
Na gościńcu i drogach od samego ranka.
Panuje ruch niezwykły; stąd chłopska furmanka Skrzypi, lecąc jak poczta, stąd szlachecka bryka Czwałem tarkocze, drugą i trzecią spotyka.
Z lewéj drogi posłaniec jak kuryjer goni, Z prawej przebiegło w zawód kilkanaście koni,
Wszyscy śpieszą, ku różnym kierują się stronom; [VI 38—44]
Nie p o trafim y określić, w jakim k o n k retn ie m iejscu znajd uje się obserw ato r tego ru ch u — Soplicowski ekonom — którego p u n k t w idze
nia w y korzystuje tu n arracja. Domyślać się należy, że dzieje się to w szystko w znacznej odległości od dw oru, w polu, u rozstajnych dróg, zapew ne w pobliżu granic posiadłości Sędziego. Sam tekst operuje w y łącznie określeniam i w zględnym i: „z lew ej drogi”, „z p ra w e j”, „ stą d ”,
„ku różnym [...] stro n o m ” — stopień umowmości przedstaw ienia jest więc bardzo duży. Stosow anie tego rodzaju um ow nych określeń, b rak inform acji pozw alających lokować całą scenę w jakim ś jednym , ko n k re tn y m punkcie spraw iają, że opis nie daje się zrozum ieć inaczej, jak