• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1980, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1980, nr 6"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

iüE

-

■: * 1

iillii

e x # #

' üM

M g

" ^ mm

( M C I *

EWANGELIA-Ż Y C IE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

NR 6

„Potem w z ią ł m ałe d ziecię, p ostaw ił je przed n im i i w z ią w ­ szy je w ram iona, rzekł do n ic h : K to by p rzyjął jedno z ta ­ kich dziatek w im ie ­ niu m oim , m n ie p rzyjm uje, a k tok ol­

w ie k by m n ie przy­

jął, n ie m nie p rzyj­

m uje, lecz tego, który m nie p o sła ł” (Mk 9,36-37)

(2)

C H R Z E Ś C I J A N I N

Cztery postaci

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA

Rok założenia 1929 Nr 6., czerw iec 1980 r.

W NUMERZE:

CZTERY POSTACIE Z A PO K A LIPSY

— s. 2

s p o ł e c z n oSC Św i ę t y c h t e o r i a CZY PR AK TYK A — s. 3—4

ODWAGA DO MODLITWY — s. 4—5 WSZYSCY ZGRZESZYLI — s. 6—9 DW ANAŚCIE DN I WŚRÓD WIERZĄ­

CYCH W ZSRR — S . 10—15 N IEBIESK IE OKNA — S. 16

HISTORIA POW TARZA SIĘ — S . 17—18 ŻYCIE W POJE D N A N IU — S , 18—20 HISTORIA POLSK IEJ BIBLII — s. 20—23 KRO NIK A — S. 24

M iesięcznik „C hrześcijanin” w y sy ła n y jest b ezp ła tn ie; w yd aw an ie jed n ak cza ­ s o p ism a um ożliw ia w y łą czn ie ofiarność C zyteln ik ów . W szelkie ofiary n a czaso­

p ism o w kraju, p rosim y k iero w a ć na kon to Z jed n oczon ego K ościoła E w an ge­

liczn eg o : N B P W arszawa XV Oddział Nr 1153-10285-136, zaznaczając cel w p łaty na od w rocie b lan kietu . Ofiary w płacane za granicą n a leży k ierow ać przez o d ­ d ziały zagran iczn e B anku P o lsk a Kasa O pieki n a adres P rezyd iu m R ady Z jed ­ n oczon ego K ościoła E w an gelicznego w W arszaw ie, u l. Zagórna 10.

Wydawca; Prezydium Rady Zjedno­

czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium; Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), Mieczysław Kwiecień, Marian Suski, Ryszard Tom aszew­

ski.

Adres Redakcji i Administracji:

00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.

Telefon: 29-52-61 (w. 5). Materiałów nadesłanych nie zwraca si&

Indeks: 35462.

RSW „ P ra s a - K s ią ż k a - R u e h ”, W a r­

szaw a, S m o ln a 10/12. N akŁ 5500 egz.

O bj. 3 a rk . Z am . 575. Ö-56.

Z n a j d u j e m y się n a d a l — że t a k p o w ie ł n — w c z w a r t y m ro z d z ia le K s ię g i O b j a w i e n i a św.. J a n a ( A p o k a li p s y ) . W p o p r z e d n i m te k ś c ie (,,C h r z e ś c ij a n i n ”, N r 5/80) m ó w i l i ś m y o d w u d z i e s t u c z te r e c h sta rc a c h , s ie d z ą c y c h n a d w u ­ d z i e s t u c z te r e c h tr o n a c h , t e r a z zaś c h c e m y za ją ć się c z t e r e m a po sta cia m i.

„ P rzed t r o n e m j a k b y m o r z e s z k lis te p o d o b n e do k r y s z t a ł u ; a w p o ś r o d k u , w o k o ł o t r o n u c z t e r y p o s t a c i e . . . ’’ (Obj. 4,6).

K a ż d a z t y c h c z t e r e c h p o s t a c i m i a ła po sześć s k r z y d e ł i w s z y s t k i e b y ły

„pełne o c z u z p r z o d u i z ty ł u , w o k o ł o i w e w n ą t r z ”. I s t n i e j e p e w n e p o d o ­ b i e ń s t w o m i ę d z y t y m i c z t e r e m a p o s t a c ia m i z A p o k a l i p s y a s e r a j a m i z K s ię g i I z a ja s z a 6,1— 3 i c h e r u b a m i z E z e c h ie la 10,14. K s z t a ł t postaci z A p o ­ k a l i p s y j e s t b a r d z ie j z b l i ż o n y do k s z t a ł t u c h e r u b ó w z K s ię g i E zechie la , choć t e ż są is t o t n e różnice. U E z e c h ie la k a ż d y c h e r u b m i a ł c z t e r y tw a r z e

— c z ł o w i e k a , lw a, b y k a i orła — i c z t e r y s k r z y d ła , zaś w O b j a w i e n i u k a ż d a z t y c h c z t e r e c h p o s ta c i m a po j e d n e j g ło w i e i po sześć s k r z y d e ł . U I z a ja s z a s e r a fo w ie r ó w n i e ż m a j ą k a ż d y po sz eść s k r z y d e ł. P e łn i a o c z u m ó w i o n i e ­ u s t a n n e j c z u jn o ś c i i n i e o g r a n ic z o n e j i n t e l i g e n c ji t y c h postaci, s k r z y d ł a zaś s u g e r u ją s z y b k o ś ć p o r u s z a n i a się.

W y d a j e się rz e c z ą c a ł k i e m p r a w d o p o d o b n ą , że c z t e r y r ó ż n e g ł o w y p r z e d ­ s t a w i a j ą r ó ż n e a s p e k t y n a tu r y : d z i k i e z w i e r z ę t a , z w i e r z ę t a d o m o w e , is t o t y l u d z k i e i s t w o r z e n i a latające. T o z k o le i m o ż e b y ć i n t e r p r e t o w a n e d w o ja k o . Po p ie r w s z e , c z t e r y p o sta c ie m o g ą b y ć p e r s o n i f i k a c j ą ca łej p r z y r o d y , k tó r a z n a j d u j e się p r z e d T r o n e m i s k ł a d a cześć i c h w a łę S t w o r z y c i e l o w i . Cała p r z y r o d a , łą c z n ie z c z ł o w i e k i e m , u w i e l b i a B o g a W s z e c h m o g ą c e g o . Po d r u g ie zaś, c z t e r y p o s ta c ie m o g ą o zn a c z a ć i s to t y a n ie ls k ie , k t ó r y m i Bóg p o s ł u g u je się w s p r a w o w a n i u s w o i c h r z ą d ó w i w y k o n y w a n i u s w o j e j w o li w o d n ie s ie ­ n i u do całego s t w o r z e n ia . B y ł y b y to d u c h y s t w o r z o n e , k tó r e p o ś r e d n ic z ą w p r z e k a z y w a n i u m o c y Boga. F a k t, że ś p i e w a j ą one p ie ś ń u w ie l b ie n ia :

„ Ś w ię t y , ś w i ę t y , ś w i ę t y j e s t Pan, B ó g W s z e c h m o g ą c y , k t ó r y b y ł i k t ó r y jest, i k t ó r y m a p r z y j ś ć ”, z d a j e się s u g e r o w a ć , że obie i n t e r p r e t a c j e m o g ą b y ć p o p r a w n e .

W p ie r w s z y c h w i e k a c h e r y c h r z e ś c ij a ń s k ie j są dzono, że c z t e r y postacie z O b ja w ie n i a o zn a c z a ją c z t e r y E w a n g e l ie . I r e n e u s z (II w i e k ) sąclzil, że le w p r z e d s t a w i a E w a n g e l ię Ja n a , b y k — E w a n g e l ię Ł u k a s z a , c z ł o w i e k — E w a n ­ gelię M a t e u s z a , a o rz e ł — E w a n g e l ię M a r k a . W i k t o r y n (I I I w ie k ) , a za n i m w i e k i H i e r o n i m ( I V w i e k ) z m i e n i l i k o le jn o ś ć . W e d ł u g n ic h l e w p r z e d s t a w ił M a te u s z a , c z ł o w i e k M a r k a , b y k Ł u k a s z a , o r z e k ł zaś Jana. S ą to i n t e r e s u j ą ­ ce i n t e r p r e t a c je , ale p o z b a w io n e są one j a k i c h k o l w i e k p o d s t a w . ( W d u c h u t e j in t e r p r e t a c j i są u t r z y m a n e m a l o w i d ł a n a s u fic ie w ś w i ą t y n i p o m e n o n i c - k i e j Z b o r u Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e l ic z n e g o w G d a ń s k u , ul. M e - n o n i t ó w 2).

R e l a c j a t y c h c z te r e c h p o sta ci w z g l ę d e m T r o n u nie j e s t z u p e ł n i e jasna.

T e k s t m ó w i , d o s ło w n ie : „ w p o ś r o d k u tr o n u , w o k o ł o t r o n u ”. A z a t e m nie w i e m y c z y te c z t e r y p o s t a c ie s t a ł y p o d t r o n e m p o d t r z y m u j ą c go — j a k c h e r u b y u E z e c h ie la (Ezech. 1,22), c z y t e ż p o ś r o d k u k a ż d e g o b o k u tr o n u . W y w y ż s z a j ą one ś w i ę t o ś ć B o g a p o d o b n ie j a k s e r a f y u I z a ja s z a (6,3).

I u w ie l b ia j ą Boga n ie t y l k o j a k o w ie c z n i e is tn ie ją c e g o , w ie k u i s te g o , k t ó r y b y ł i je s t, ale t a k ż e j a k o tego, k t ó r y m a p r z y jś ć . Ś w i a d c z y to o t y m , że ca­

łe s t w o r z e n i e o c z e k u j e w y z w o l e n i a z n ie w o l i s k a ż e n ia , b y u c z e s t n ic z y ć 10

c h w a l e b n e j w o ln o ś c i d zieci B o ż y c h ( R z y m . 8,21; por. Obj. 21,1).

Do a d o r a c ji s k ł a d a n e j p r z e z c z t e r y p o sta c ie p r z y łą c z a się d w u d z i e s t u c z t e ­ rech s ta r c ó w . I s t n i e j e j e d n a k p e w n a , n i e w i e l k a w p r a w d z i e , ró ż n ic a m i ę d z y p ie ś n ią c z te r e c h p o s ta c i a p i e ś n ią d w u d z i e s t u c z te r e c h st a r c ó w . C z t e r y postacie w ie l b ią B o g a ze w z g l ę d u n a Jeg o z a s a d n ic z ą n a tu r ę , is to tę ja k o w i e k u i s t e g o — ,k t ó r y b y ł i k t ó r y je s t, i k t ó r y m a p r z y j ś ć ”, p o d c za s g d y d w u d z i e s t u c z t e r e c h s t a r c ó w w i e l b i B o g a z racji c h w a ł y Jeg o s t w ó r c z y c h c z y n ó w : „ p o n ie w a ż T y s t w o r z y ł e ś w s z y s t k o , i z w o li t w o j e j zo s ta ło s t w o ­ rz o n e, i z a i s tn i a ło ”.

E. Cz

(3)

Społeczność św iętych— teoria czy praktyka

S a m P a n Je z u s i Je g o a p o sto ło w ie w y r a ż a ją t a ­ je m n ic ę K o śc io ła J e z u s a w ró ż n y c h o b ra z a c h . K rz e w w in n y i la to ro śle , d o m i jeg o g o sp o d arz, r o la i r o ­ bo tn icy , o b ra z m a łż e ń s tw a , o b lu b ie ń c a i o b lu b ie n ic y — to są p o g lą d o w e opisy. J e d n a k n a jle p ie j ro z u m ia n y i najc z ę śc ie j o p ie w a n y je s t o b ra z g ło w y i czło n k ó w . P rz y je g o po m o cy ch c e m y i tu t a j n a n o w o o g ląd ać s to su n e k w ie rz ą c y c h d o ic h P a n a i d o sie b ie w z a ­ jem n ie.

P od ob ień stw o czy rzeczyw istość?

P o ję c ia ja k „ d o m ”, „ży w e k a m ie n ie ”, „ ro la B oża"

lub „ m a łż e ń s tw o ” p rz e w a ż n ie u ż y w a n e są d o o p isu K ościoła ja k o p e w n e o b razy . W y ra ż a ją one rz e c z y w i­

stość ty lk o w se n s ie p rz e n o ś n y m . N a K o śció ł n a le ż y p a trz e ć ja k n a dom , n a ro lę, n a m a łż e ń stw o . Z a k a ż ­ d y m ra z e m ta k i o b ra z m a ty lk o p rz e d s ta w ia ć , w ja k im sto su n k u d o sw o jeg o P a n a p o z o sta je p oszczególny w ierzący.

I n n a s p r a w a je s t z g ło w ą i c z ło n k a m i. T u ta j n ie ch o d zi ty lk o o m o w ę o b ra z o w ą , lecz w y r a ż a to rz e ­ czyw isty, is to tn y s ta n : J e z u s j e s t g łow ą, K ościół j e s t J e g o c iałem , a k a ż d y w ie rz ą c y j e s t c z ło n k iem teg o d u c h o w o is tn ie ją c e g o o rg a n iz m u „gdyż m y w sz y s­

cy p rz e z je d n e g o D u c h a je s te ś m y o c h rz c z e n i w je d ­ no c ia ło ” (1 K o r. 12,13). Z te k s tu te g o w y n ik a je d ­ n o z n a c z n ie , że P a w e ł m a t u n a m y ś li rz e c z y w is ty s ta n d u c h o w y : czło n k i c ia ła C h ry s tu s a są żyw e. P rz e z n ie u rz e c z y w is tn ia się d z ia ła n ie n ie w id z ia ln e j G łow y.

S ą o n e zd o ln e d o d z ia ła n ia ty lk o p o d w a r u n k ie m oso­

b is te j łącz n o ści z C h ry stu se m .

T e n „ o b ra z ” n ie je s t te ż a b s tr a k c y jn ą id e ą n a t e ­ m a t je d n o ś c i w s z y stk ic h o d ro d zo n y ch , lecz op isem Z m a rtw y c h w sta łe g o ', k tó r e d z ia ła k o n k r e tn ie w S w o ­ im K ościele, i p rz e z n ie g o w sposób z a u w a ż a ln y t a k ­ że d la n ie w ie rz ą c e g o ś w ia ta , o ra z w n im i p rz e z n ie ­ go s p r a w u je S w o ją w ła d z ę . O ty m n ie w o ln o z a p o ­ m inać, k ie d y m ó w im y o g ło w ie i czło n k a ch .

C złonki m ięd zy sobą

R z a d k o z d a rz a ją się p ro b le m y , g dy ch o d zi o sto ­ su n e k c z ło n k ó w d o ic h G łow y, J e z u s a C h ry stu sa . T u ­ ta j c z u je m y się n a sw o im m ie jsc u . S p ra w a je s t t r u d ­ n iejsza, k ie d y ch o d zi o s to s u n e k w ie rz ą c y c h do sieb ie n a w z a je m . T ru d n o śc i t e w y ła n ia ją się n a ró ż n y c h p o ­ z io m ach : 1. W p ojedynczym zborze: C h o ciaż tu t a j sp o ­ ty k a ją się ty lk o w ie rz ą c y , k tó ry c h łączy w sp ó ln e w y ­ zn an ie, n ie zaw sz e s to ją oni w z g lę d e m sie b ie w ta k im s to s u n k u a b y m o g ła się p rz e ja w ić w z a je m n o ść i w sp ó l­

n o ta w słu żb ie. P o szczeg ó ln y w ie rz ą c y ch ce m ieć g łó w n ie do c z y n ie n ia ze sw o im P a n e m , a n ie zaw sze ze sw o im i b ra ć m i i sio stra m i. N a w e t p o d czas z g ro ­ m a d z e n ia je s t on ró w n ie o sa m o tn io n y i p o łącz o n y ty l­

ko ze sw o im P a n e m , ja k w te d y , k ie d y je s t sam . T a k ie n a s ta w ie n ie m oże m ieć ró ż n e przy czy n y . B ądź je s t o n o w y n ik ie m z b y t m o c n o p o d k re ś la n e g o in d y w id u a liz m u , a lb o też w y n ik ie m z a w o d u , d o z n a ­ nego ze s tro n y w ie rz ą c y c h . W o b u w y p a d k a c h c z ło ­

w ie k ta k i z a m y k a się w sobie p rz e d ty m i, p rz e z k tó ­ ry c h c z u je się n ie z ro z u m ia n y . N ie rz a d k o ta k i o d ­ w ró t d o p ro w a d z i n a w e t d o tego, że w ie rz ą c y p rz e s ta je u częszczać n a z g ro m a d z e n ia . S a m d la sie b ie p o z o sta je je d n a k w ie rn y Je z u so w i. T a k i s ta n m oże czasem n ie ­ s te ty w y stą p ić , a le n ie m o ż n a go u w a ż a ć z a cn o tę. N a ­ ru sz o n y s to s u n e k d o z b o ru m u s i zo stać z g o d n ie z wo>- lą J e z u s a ja k n a jp r ę d z e j u z d ro w io n y . 2. W K ościele:

O d ro d z e n i c h rz e ś c ija n ie s p o ty k a ją się z s o b ą w około 600 ró ż n y c h d e n o m in a c ja c h . N a le ż ą oni do c ia ła C h ry ­ s tu s a n ie ty lk o te o re ty c z n ie , lecz ta k ż e p ra k ty c z n ie i rzeczy w iście, p o d w a ru n k ie m , że są rz e c z y w iśc ie o d ­ ro d zen i. Z re g u ły je d n a k n ie k o n ta k tu ją się m ię ­ dzy sobą. T a k ż e to m a ró ż n e przy czy n y .

R az ch o d zi o s e k c ia rs k ą zaro z u m ia ło ść , k tó r a u z n a je ty lk o w ła s n e w y z n a n ie , in n y m ra z e m o n a g ro ­ m a d z o n e n a p ię c ia w s to s u n k a c h z in n y m i k o ścio łam i, p rz e w a ż n ie sta rs z y m i h is to ry c z n ie ; n a p ię c ia , k tó re d z ia ła ją w sposób ta k trw a ły , że sp o łeczn o ść d u c h o w a je s t p rz e z to b a rd z o u tr u d n io n a , lu b z u p e łn ie n ie ­ m o żliw a. N ie je s t to n ic in n eg o , ty lk o g rz e c h b ra k u m iłości, w y rz ą d z a ją c y k rz y w d ę c ia łu C h ry s tu s a ja k o całości. P a w e ł uczy, że ż a d e n czło n e k n ie m oże po- w id zieć d o in n e g o „ n ie p o tr z e b u ję cię...” (1 K or. 12, 15—21).

P o w in n iś m y być P a n u w d zięczn i za to, że d a je n a m n o w ą św ia d o m o ść je d n o ś c i Jeg o ciała.

W zajem na zależność

N ie zap rz e c z a m y , że je s te ś m y za le ż n i od Je z u sa . S tw ie rd z a m y n ie d w u z n a c z n ie , że b ez N iego n ic nie m o żem y uczynić. A le n ie zaw sze je s te ś m y św ia d o m i tego, że ró w n ie ż b ez ty c h in n y c h c z ło n k ó w J e g o c ia ­ ła n ie m o żem y n ic uczynić. P o tr z e b u je m y się w z a ­ jem n ie, Z m y ślo n a h is to r y jk a o n osie, k tó ry w z b r a ­ n ia ł się d źw ig ać o k u la r y d la k ró tk o w z ro c z n y c h oczu i z te g o p o w o d u sk a le c z y ł się o ja k ą ś p rzeszk o d ę, nie je s t ty lk o d la ż a rtó w . J e s t to je d n a k d la n o s a i uszu k o rz y stn e , p o n ie w a ż u s łu g a oczu u ła tw ia fu n k c jo n o ­ w a n ie in n y c h n a rz ą d ó w .

N ie m o żem y się d łu ż e j z a m y k a ć p rz e d ty m z ro z u ­ m ien iem , że ju ż ta w y ra ź n ie w y m ie n io n a w w y z n a n iu w ia ry „sp o łeczn o ść św ię ty c h ” n ie ozn acza nic innego, ja k ty lk o tę o rg a n ic z n ą je d n o ś ć c ia ła C h ry stu sa . P o ­ w in n a o n a b y ć p ra k ty k o w a n a z a ró w n o w p o jed y n cz y m zborze, ja k i w k o ściele ja k o całości. To oczyw iście o z n acza w s trz y m y w a n ie się od u w a ż a n ia się za e litę i se rd e c z n e p rz y jm o w a n ie c z ło n k a o b d a ro w a n e g o w in n y sposób. T a p r a w d a je s t s a m a w sobie ta k p r o ­ sta, że d la w sz y stk ic h m u si b y ć w y ra ź n ie w id o czn a, M im o to je d n a k w z a je m n e u z n a w a n ie się czło n k ó w o ró ż n y m u k ie r u n k o w a n iu ro ś n ie b a rd z o pow oli. W z a k re s ie je d n e j m ie jsc o w o śc i z ro z u m ie n ie ta k ie często z o sta je u d a re m n io n e n a s k u te k o so b isty ch u ta rc z e k p o m ięd zy c z ło n k a m i. M a się coś p rz e c iw k o te m u d r u ­ g iem u i d la te g o n ie u z n a je się jeg o służby. W z a ­ k re s ie s to su n k ó w m ięd zy z b o ra m i i m ięd zy ko ścio ­ łam i D u c h o w i Ś w ię te m u u d a je się o b e c n ie w p ro w a ­

(4)

dzać czło n k i c ia ła C h ry s tu s a d o ich p ra w d z iw e g o w z a ­ jem nego- s to s u n k u le p ie j n iż d a w n ie j, a le cią g le je s z ­ cze z tr u d e m i pow oli.

W spólnota w m iłości

P a w e ł p isze: „...lecz ab y śm y , b ę d ą c szczery m i w m iłości, w z ra s ta li p o d k a ż d y m w z g lę d e m w Niego-, k tó ry je s t g ło w ą...” (Ef. 4,15). C ały te n u s tę p dotyczy jed n o śc i i w s p ó ln o ty czło n k ó w . S ą o n e z je d n o c z o n e p rz e z C h ry s tu s a . J e d e n c z ło n e k p o łą c z o n y je s t z d r u ­ gim , p rz y czym ró w n ie ż s ta w y s p e łn ia ją sw o je z a d a ­ nie. C elem te g o w s p a n ia łe g o p o rz ą d k u je s t, a b y je d e n czło n ek d ru g ie m u p o siłk u d o d a w a ł. „W te n sposób w sz y stk ie czło n k i p rz y c z y n ia ją się d o w z ro s tu c ia ła i u c z e stn ic z ą w je g o b u d o w a n iu się w m iło śc i" ( E l 4,18 w p rz e k ł, n ie m ie c k im ).

W szystko zależy je d n a k n a tu r a ln i e z n ó w od p r a k ­ tyki. W szędzie w N o w y m T e s ta m e n c ie p od p o ję c ie m

„ c zło n k i” ro z u m ie ć n a le ż y „ n o siciele d a r ó w ”, tj. c h a ­ ry z m a tó w . N a p e w n o je s t to id e a ln e o k re ś le n ie , gdyż w y su w a ono d o p rz o d u czło n k a , k tó r y m a d a r. A je d n a k czło n k o stw o w ciele C h ry s tu s a je s t ty lk o w te d y z p u n k tu w id z e n ia b ib lijn e g o rz e c z y w iste , k ie d y p r z e ­ j a w ia ją się siły ż y c io d a jn e Z m a rtw y c h w s ta łe g o , p rz e z ró ż n o ro d n e d z ia ła n ie D u c h a Ś w ięteg o . R o zp o czy n a się

to w te d y , g dy k to ś o tr z y m u je w e w n ę trz n e św ia d e c tw o p rz e z D u c h a Ś w ięteg o , że s ta ł się d z ie c k ie m B ożym . I to p o s tę p u je d a le j, gdy k to ś ró w n ie ż p rz e z D u c h a Ś w ię te g o z a s ta je u z d o ln io n y d o u s łu g iw a n ia w zb o rze ja k im ś o k re ś lo n y m d a re m .

I s tn ie ją zbory, w k tó ry c h c z ło n k o stw o ro z u m ia n e je s t w y łą c z n ie w o d n ie s ie n iu d o p rz e ż y c ia no w eg o n a ­ ro d z e n ia . „O c h rz c z e n i w je d n o c ia ło ” — je s t ta m r o ­ z u m ia n e w te n sposób, że c zło w ie k p rz e z u p a m ię ta n ie i w ia r ę z o s ta je w łą c z o n y w c ia ło P a n a J e z u s a C h ry ­ stu sa . S zczególne d a ry d la u s łu g iw a n ia n ie s ą ocze­

k iw a n e , p o m im o że w ie rz ą c y ci są rz eczy w iście c z ło n ­ k a m i u w ie lb io n e g o P a n a Je z u s a . P a w e ł m ó w i je d n a k o ró ż n y c h c z ło n k a c h zaw sze w p o łą c z e n iu z d a ra m i u s łu g iw a n ia u d z ie lo n y m i p rz e z D u ch a. D la n a s „ cia ło ” je s t c zęsto ty lk o te o re ty c z n y m , a b s tra k c y jn y m o b ra ­ zem . W N o w y m T e s ta m e n c ie je ś t t o w s p a n ia ła rz e c z y ­ w is to ś c ią i o b ecn o ścią s a m e g o J e z u s a C h ry stu sa . C zło n k i n ie „ fu n k c jo n u ją ” je d n a k a u to m a ty c z n ie . N a s k u te k w ła s n e j w in y m o g ą o n e być słab e, c h o re, lu b n ie d o ro z w in ię te . N ie z u p e łn e p o d d a n ie się G ło w ie n a r u ­ sza z d ro w ie i m oc u słu g i. A p rz e d e w s z y s tk im w sz e l­

k i b r a k m iło ści p rz e k r e ś la w e w n ę trz n ą jed n o ść, b ez k tó re j p o szczeg ó ln e czło n k i n ie m o g ą sta ć się n a p ra w d ę ow ocnym i,

tłum. J.K.

L u d w ig E ise n io iic l

Odwaga do m odlitwy

„P ow ied ział im ie ż p od ob ień stw o o tym , że p ow in n i za w sze się m od lić i n ie u sta w a ć, m ó w ią c: B y ł w jed ­ nym m ie śc ie p ew ien sędzia, który B oga się n ie bał, a z czło w iek iem się n ie liczył. B y ła też w ow y m m ie ­ ście p ew n a w d o w a , która go nach od ziła i m ó w iła : Weź m ię w obronę przed m oim p rzeciw n ik iem . I

przez d łu gi czas n ie chciał. P o tem zaś p o w ied zia ł so ­ bie: C hociaż i Boga się n ie b oję an i z czło w ie k iem się n ie liczę. Jed n ak p on iew aż naprzykrza m i się ta w d o ­ w a, w ezm ę ją w obronę, by w k oń cu n ie przyszła i n ie uderzyła m n ie w tw arz. I rzek ł P an : S łu ch ajcie, co ten n iesp ra w ied liw y sędzia p ow iad a! A czyżby B óg nie w zią ł w obronę sw o ich w y b ran ych , którzy w ołają do niego w e d n ie i w nocy, chociaż z w lek a w ich spraw ie? P ow iad am w am , że szy b k o w e ź m ie ich w o- bronę. T ylko czy Syn C złow ieczy znajd zie w iarę na ziem i, gdy p rzyjd zie”? (Łuk. 18,1-8)

Podobieństw o w ypow iedziane przez P an a Jezusa o wdow ie i niespraw iedliw ym sędzi za­

chęcać m a nas do m odlitw y. Bóg w ysłuchuje m odlitw y i daje odpowiedź na nie w szystkim posiadającym w iarę. Ale P a n Jezus n a końcu Swego podobieństw a zapytuje się, czy jeśli przyjdzie pow tórnie na ziemię, zastanie w iarę w śród ludzi? Z P ism a Św iętego w iem y, a czło­

w iek w ierzący odczuwa to na codzień, że Bóg w ysłuchuje m odlitw y i troszczy się o tych, k tó ­ rzy m odlą się do niego. On m iłuje tych, którzy są podporządkow ani Jego św iętej woli i z w ra ­ cają się Doń ze sw ym i troskam i i potrzebam i.

P an Jezus pyta, czy zastanie w iarę na ziem i nie

tylko w tedy, kiedy przyjdzie po Swój Kościół, ale staw ia to p ytanie dzisiaj, w tej chw ili przed każdym czytającym te słowa.

Bardzo często człowiek m odląc się w ątp i i w ydaje mu. się, że jego m odlitw a nie jest w y ­ słuchana. Z w ątpienie potęguje się, poniew aż nie spraw dza się to, czego w u k ry ty m pragnie­

n iu oczekuje. M odlitw a jest jednak darem Bo­

żym, jest przyw ilejem darow anym człowiekowi i dlatego P a n Bóg oczekuje od Ciebie m odlit­

w y. On chce mieć pieczę nad Tobą, ale pragnie, ażebyś M u to powiedział. P rzeczytane na po­

czątku podobieństw o dodaje nam odwagi do m odlenia się. W cytow anej na początku historii postępow anie w dow y okazało się dla sędziego zbyt uciążliw e. W ówczesnym czasie sytuacja w dów była niezm iernie ciężka. Nie tylko sm u­

tek po stracie męża, ale i niedostatek w kradł się do domu, poniew aż zabrakło tego, k tóry troszczył się rów nież o stronę m aterialną.

A o tej wdow ie czytamy, że w isiało nad nią jeszcze dodatkow e nieszczęście, posiadała m ianow icie jakiegoś poważnego przeciw nika, k tó ry jej bardzo dokuczał. Nie dow iadujem y się, czego w łaściw ie on chciał. Czy chodziło mu o jakiś spadek, ziemię, a może po prostu zw y­

czajnie ją szykanow ał. W dowa p ro te stu je i w swej bezradności, na drodze p raw nej szuka j a ­ kiejś pomocy. Być może, że w naszych czasach istnieją wdowy, które cierpią z pow odu jakie­

goś złego człowieka, k tó ry ich tru d n e życie czy­

4

(5)

ni, jeszcze bardziej ciężkim, a przy k re położenie próbuje bezlitośnie w ykorzystać, Tego rodzaju dośw iadczenia są nieraz bardzo tru d n e do znie­

sienia. Lecz obraz w dow y podany w biblijnym przykładzie, m a na uw adze jeszcze kogoś inne- go-

Pom im o iż P a n Jezus obiecał w szystkim Swoim uczniom i naśladow com , że jest z nim i po w szystkie dni, aż do skończenia św iata, czu­

li się oni bardzo osam otnieni po śm ierci swego M istrza. Człowiek w ierzący zawsze pow inien odczuwać Bożą obecność w swoim życiu. Ko­

ściół Jezusa C hrystusa m a jed n a k do czynienia z duchem ciemności, k tó ry p ragnie odwieść od w iary każdego, n aw et najpraw dziw iej w ierzą­

cego człowieka. Lecz chw ała naszem u P anu, że my, ludzie w ierzący o ty m doskonałe w iem y i z drogi za P anem Jezusem zepchnąć się nie pozwolim y. W dowa z przeczytanego tek stu Ew angelii wie, jak m a postąpić. Nie rezygnuje i nie pozostaje biern a sw em u losowi. Zw raca się do aktualnie w ty m m iasteczku urzęd u jące­

go sędziego. J e st przekonana, że on w im ieniu istniejącego praw a z ag w aran tu je jej ochronę przed złośliw ie prześladującym ją przeciw ni­

kiem, i że spraw iedliw ość w reszcie zwycięży.

Ta nieu stająca prośba i in te rw e n cja w do­

w y jest przykładem w jaki sposób m ożna sku­

tecznie prosić i w ołać o spraw iedliw ość i obro­

nę dla poszkodow anych i prześladow anych w szystkich czasów. Lecz jest w ty m przykładzie coś, co czyni człow ieka niespokojnym , a m ia­

nowicie to, że prośba w dow y jest przez długi czas darem na. Nie dlatego, że sędzia n ie jest w stanie przyjąć i , wysłuchać, czy dlatego, że jej nie rozum ie. J e s t przeciw nie. Czytam y, że po­

moc dla w dow y to dla niego żaden problem , ale on po p ro stu nie chce tego uczynić. Dlaczego tak postępuje?

P an Jezus w yjaśnia to w pew nym zakre­

sie. Poniew aż on Boga się nie boi i ludzi się nie w stydzi. Dlaczego jed n a k P an Jezus przed­

staw ia nam tego nieludzkiego sędziego, k tóry sw ą działalność uzależnia od hum oru, czy złej lub dobrej w oli? P o stara jm y się to zrozum ieć.

Często nam , m odlącym wydaj je się, że n ik t n a ­ szych m odlitw nie w ysłuchuje, że są one p rzy ­ słow iow ym biciem głow ą o m ur. I często, kiedy w naszych potrzebach bez w yjścia, zw racam y się do Niego, to z głębi naszego serca przycho­

dzą nam m yśli, że On nie chce w ysłuchać próśb zaw artych w m odlitw ie, ale P a n Jezus słyszy i rozum ie nasze m odlitw y. On zna najlepiej n a ­ sze najgłębsze potrzeby. I dlatego P a n Jezus C hrystus, zgodnie z w olą Ojca, poszedł na krzyż Golgoty. Tam m ocą Sw ojej krw i, zgładził grze­

chy św iata i każdy, kto w Niego uw ierzy, p rz y j­

mie osobiście Jego zbaw iającą O fiarę i podpo­

rządkuje sw oje życie, Jego św iętej woli, osiąg­

nie zbaw ienie i w ieczne życie w Bożej chwale.

W szechobecny Bóg troszczy się i m iłuje każde­

go człowieka. P rzedstaw iony w biblijnym po­

dobieństw ie sędzia, jest swego ro dzaju kon­

trastow ą fig u rą i przeciw staw ieniem tego, w ja ­ ki sposób Bóg postępuje. Czyż Bóg może jesz­

cze w ięcej o nas się troszczyć, jak to uczynił

pośw ięcając Swego Syna dla nas? Bóg chce, abyśm y Go szukali w naszych potrzebach, doś­

w iadczeniach i zawsze w e w szystkim i o w szy­

stko zw racali się Doń w m odlitw ach. Bóg ot­

w orzył szeroko Sw oje serce dla w szystkich. W Jezusie C hrystusie okazał Sw oją miłość dla każ­

dego człowieka.

Sędzia z biblijnego przykładu zdecydow ał się zadziałać na korzyść w dow y nie z miłości, czy z obowiązku. Nie, po pro stu on się obawiał, że ta energiczna i n ieustępliw a w sw ych in te r­

w encjach kobieta, może doprow adzić w konsek­

w encji do jakichś okoliczności, które m ogą oka­

zać się niekorzystne dla niego. I na ty m odcin­

k u te n źle p ostępujący sędzia, jest przeciw sta­

w ieniem postępow ania Bożego. Syn Boży do­

brow olnie szedł drogą poniżenia i wzgardy, w konsekw encji poprzez cierpienie, śm ierć i zm art­

w ychw stanie zw yciężył w roga naszych dusz.

Ale to w szystko uczynił z w ielkiej miłości dla nas. W szechobecny Bóg, k tó ry troszczy się o nas, bo nas m iłuje, m odlących się i, szukających ra tu n k u u Niego, nie zostaw i bez pomocy i opieki. Lud Boży zn ajd u je się pod Jego ochro­

n ą w każdej sy tu acji swojego życia.

Drogi C zytelniku! Ale m odlić się, to ozna­

cza rów nież m ieć nadzieję w sercu, że Bóg w y­

słucha naszą prośbę. I dlatego m odląc się po­

w inniśm y um ieć czekać cierpliw ie i bez rezyg­

nacji. W ołanie do Niego m a być podkreśleniem napiętego oczekiw ania i pewności, że Bóg w y­

słuchując m odlitw y, na pew no nam dopomoże i nie zostaw i sam otnych n a drogach naszego ży­

cia. On sam zaprasza przez słowo Sw oje:

„P rzyjdźcie do M nie wszyscy spracow ani, ob­

ciążeni, a J a w am spraw ię odpocznienie”. Nie bądźm y tylko zmęczeni i utru d zen i w m odlit­

w ach i w ołaniach do Boga. Niech będą one od­

biciem naszej ufności do Niego.

K azim ierz M uranty

W ydaw nictw a

J o h n S to t t, P o s e ls tw o l i s t u do Gaiciejan, cena z ł 30,—

W e r n e r de Boor, P i e r w s z y L i s t do K o r y n ti a n , cena z ł 80,—

K a z i m i e r z M u r a n t y , . N a d r o d z e w ia r y , cena z ł 50,—

E d w a r d C z a jk o , N o w e i sta r e r z e c z y , cena zł 50,—

R e n e Pachę, O soba i dziełol D u c h a Ś w ię te g o , cena z ł 20,—

w o p r a w i e :

Fr. B e r g e r , R o z m y ś ł a n i a b ib lijn e , cen a z ł 60,—

W e r n e r de Boor, D z ie je A p o s t o l s k i e ( k o m e n ta r z ) , cena zł 100,—

P y ta n i a i o d p o w i e d z i b ib lijn e (praca z b io ro w a ), c e n a z ł 50,—

Z a m ó w ie n ia n a li te r a t u r ę n a le ż y p rz e s y ła ć p o d a d r e ­ se m : Z je d n o c z o n y 'K ościół E w a n g e lic z n y , 00-441 W a r ­ s z a w a 1, ul. Z a g ó rn a 10. O fia ry n a w y d a w n ic tw a m o ż­

n a W płacać n a k o n to Z jed n o czo n eg o 1 K o śc io ła E w a n g e ­ liczn eg o w X V Odd:z. N B P 1 W W a rs z a w ie Nlr 1153-10285-136. (Red.)

(6)

W szyscy zgrzeszyli

Aby otrzym ać zbaw ienie i życie wieczne, człowiek m usi postępow ać zgodnie z Bożą dro­

gą, dostosow ać się do Bożych w skazów ek i w ym agań, rezygnując z w łasnych m niem ań i ogólnie przy jęty ch poglądów. W szczególno­

ści, na drodze do zbaw ienia konieczne je s t o p a ­ m iętanie, oraz. now e narodzenie. „U pam iętąjcie się niech isię każdy z w as d a ochrzcić w imię Jezusa C hrystusa n a odpuszczenie grzechów waszych, a otrzym acie d a r D ucha Ś w iętego”

(Dz.2,38) „M usicie się n a nowo narodzić” (Jan 3,7). U pam iętanie jest zm ianą n a staw ien ia czło­

wieka, je s t więc dziełem człowieka samego, n a ­ tom iast now e narodzenie jest dziełem Bożym, jest n a d n a tu raln y m działaniem Boga nad czło­

wiekiem . D ziałanie to nie nastąpi, póki człow iek nie spełni Bożych w arunków , gdy chodzi o u p a­

m iętanie.

Gdy obsetrwujei się w ątpliw ości, problem y i bezradność n iek tórych osób, słuchających Ew angelii, zauw ażyć m ożna pew ne nieporozu­

m ienie. U pam iętanie je s t w łaściw ie przyzna­

niem swego grzesznego stanu, w yznaniem grze­

chów i gotowością ich porzucenia. „Jeśli w y ­ znajem y grzechy swoje, w iern y jest Bóg i spraw iedliw y i odpuści nam grzechy, i oczy­

ści n a s od wszelkiej niepraw ości” (1 Jan, 1,9).

N ieporozum ienie polega n a różnym podejściu do zagadnienia grzechu, n a różnicy w definicji grzechu. Każdy, kto zetknął się choć pobieżnie ze Słow iem Bożym, wie, ż z ap łatą za grzech jest śm ierć (Rzym. 6,23). Czasem jed n a k kaz­

nodzieja, rozw ijający tę m yśl i podający p rzy ­ kłady zguby całych narodów n a sk u tek odstęp­

stw a od Bożych przykazań, stw ierd za ze zdzi­

w ieniem , że niektórzy ze słuchaczy czują się dotknięci, że czują się obrażeni n a punkcie uczuć patriotycznych, że nie do przyjęcia jest dla nich myśl, że w s z y s c y l u d z i e z a w y j ą t k i e m n a r o d z o n y c h n a in o w o są skazani Ina zagładę. Słuchacze tacy nie w idzą żadnej istotnej różnicy m iędzy postępow aniem ludzi odrodzonych, a życiem ludzi n iew ierzą­

cych, tw ierdzą naw et, że ludzie św iatow i m ogą być w w ielu rzeczach dla w ierzących p rzy k ła ­ dem. Grzech kojarzy im się z, postępow aniem ogólnie potępianym , grzesznym i są w edłu nich ludzie z m arginesu społecznego, przestępcy, zdem oralizow ani, nie w idzą jed n ak grzechu w ludziach „norm alnych” a co za tym idzie — nie w idzą go w sobie.

Poglądy takie oparte są n a błędnej d efin i­

cji grzechu. W edług tych ludzi grzech jest to naruszenie ogólnie przy jęty ch reg u ł postępo­

w ania. W edług Biblii n atom iast grzech je st to naruszenie Bożych reguł postępow ania. Bóg nigdy nie dostosow yw ał Swoich w ym agań do zm ieniających się w arunków społecznych, p a­

nującej ideologii, k u ltu ry itd. To ludzie pow in­

ni w szystkie swoje spraw y dostosow ać do n ie ­ zm iennych, wiecznie obow iązujących w y m a­

gań Bożych. Różnica tych dwóch definicji grzechu je s t ogromna. W edług pierw szej tylko nieliczni z m arginesu społecznego są grzeszny­

mi i czeka ich śm ierć. W edług drugiej „wszyscy zgrzeszyli i b ra k im chw ały Bożej” (Rzym.

3,23).

A by uniknąć gołosłowności, dobrze będzie podać kilka przykładów . Rozważm y alkoholizm.

B iblia m ówi w yraźnie, iż pijacy K rólestw a Bo­

żego n ie od dziedziczą (1 Kor. 6,10). Niedawno n a pew nym w ykładzie z socjologii w ykładow ca podał definicję alkoholika, jako człowieka, używ ającego alkoholu w taki sposób, że czaso­

wo w y w ie ra to ujem n y w pływ n a jego s p ra w ­ ność fizyczną lub psychiczną. Cała, sala w y- buchnęła śm iechem . N a pytanie, dlaczego się śm ieją, studenci w yjaśnili, że w takim razie w szyscy są alkoholikam i, gdyż przynajm niej kilka razy w ro k u są niezdolni do prow adzenia samochodu, n iesp raw n i w pracy, a n a w e t m ają trudności z poruszaniem się o w łasnych siłach.

W iedzą oni dobrze, że sta n t,a'ki jest złem, ale na sw oje uspraw iedliw ienie m ają to, że p rze­

cież robią to wszyscy.

N astępny p rz y k ła d : P alen ie tytoniu. Bóg polecił ludziom , aby byli św iętym i we w szel­

kim postępow aniu (1 Pt. 1,15). W inniśm y w strzym ać się od zła w e wszelkiej postaci (1 Tes. 5,22). Szkodliwość palenia nie ulega już dzisiaj żadnej w ątpliw ości. D okładne badania statystyczne w ykazały, że każdy papieros, sk ra ­ ca życie człowieka średnio o 12 m inut. Je d n a paczka — o 4 godziny. Je d e n hektar- ty to n iu stanow i rów now artość ponad 50 la t zniszczone­

go,, życia ludzkiego. K ażdy palacz: robi dokład­

nie to samo,, co sam obójca: św iadom ie i dobro­

w olnie sk raca sobie życie. I to, robi zdecydow a­

n a większość naszych rodaków . Puszczają z dym em najcenniejszy dar, jaki otrzym ali od Boga: sw oje zdrow i i życie: Bóg mówi, iż udziałem skalanych będzie jezioro- płonące ogniem i siark ą (O bj. 21, 8).

In n y przykład: Bóg stw orzył mężczyznę i niew iastę i postanow ił, że mąż (nie narzeczo­

ny, ani „chłopiec”) złączy się z, żoną sw oją (nie narzeczoną, ani „dziew czyną”) i stan ą się jed ­ nym ciałem (1 M oj. 2,24). G rzecham i n a tle seksualnym są: cudzołóstwo, w szeteczeństw o (nierząd), w szelka nieczystość. Stosunki poza- m ałżeńskie Bóg polecił k arać śm iercią (5 Moj.

22,21). W szetecznicy, cudzołożnicy, ani rozpu­

stnicy K rólestw a Bożego nie: odziedziczą (1 Kor. 6,9.10). A ja k w ygląda s y tu a c ja w n a ­ szym narodzie? S taty sty k i mówią, że conaj- mmiej 70% k obiet i eonajm niej 90% mężczyzn p odejm uje pozam ałżeńsike stosunki seksualne.

A zatem z pięciu dorosłych Polaków średnio conaj m niej czterech je s t w szetecznikam i i K ró­

lestw a Bożego n ie odziedziczy. Do tego- doli­

czyć trz e b a cudzołóstwo i inne grzechy sek­

sualne.

6

(7)

Podobnie można, by rozw ażać spraw y k ra ­ dzieży, kłam stw a, chciwości, oszczerstw, zdzier- stw a, b ran ia im ienia Bożego nadarem no, b rak u szacunku d la rodziców itd. Za każdym razem otrzym alibyśm y ten sam w ynik, m ianow icie że przygniatająca większość ludzi splam ionych jest tym i grzecham i i skazana z tego ty tu łu na wieczne potępienie. To -nie o margines- spo­

łeczny chodzi. Chodzi o w szystkich ludzi bez w yjątku. M-ożna oczywiście, czyniąc t-o w szy­

stko, być szanow anym obyw atelem , ale nie można1, czyniąc to, odziedziczyć zbaw ienia i życia wiecznego. Nie m ożna m ylić tych dwóch kryteriów . Ludzie m ają swój p u n k t w idzenia na grzech i uw ażają, że ich zdanie jest m ia­

rodajne, a le tylko- Boże zdanie je s t w tej kw estii m iarodajne.

Przypuśćm y, że ktoś choruje n a przykład n a żółtaczkę i odwiedzi lekarza. L ekarz p rze­

pisze lek a rstw a i zaleci ścisłą dietę, ale pacjen t m a s-wój w łasny p u n k t w idzenia, uważa, że m e­

tody tego lekarza są przestarzałe i n ie życiowe.

Poszuka sobie więc takiego, k tó ry zapew ni go, że trzy m an ie diety jest niepotrzebne, że może spokojnie zjeść, co tylko zechce, że nie m usi unikać ani soli, ani cukru, ani białka, ani tłu ­ szczów, bo przecież tylko raz żyjem y i kto je i pije, te n broni się przed śm iercią.

— O,to jest dobry lekarz,! Ja k i on m ądry, jaki nowoczesny, jak i w yrozum iały!

Możesz sobie posłuchać rad takiego lek a ­ rza, lecz, wiedz, że z żółtaczki się n ie w y le­

czysz,.

Przypuśćm y, że ktoś podjął jakieś działa­

nie, o k tó ry m m a w ątpliw ości, czy je-s-t ono zgodne z- praw em . Odw iedzi adw okata, aby za­

sięgać porady p raw nej w tej spraw ie. Adw o­

kat stu d iu je jakiś czas przepisy i orzeknie:

— Proszę pana, to działanie spełnia cechy p rzestępstw a z a rty k u łu 147 kodeksu karnego.

Radzę naty ch m iast zaniechać tej działalności, usunąć narzędzia, zrezygnow ać z korzyści, ja ­ kie to daje, w przeciw nym w ypad k u grożą pan u kons efcwen-cj e k a rn e .

— E-ee, tak i adw okat? Taki o-schły, taki pedantyczny, taki f-ormalis-ta, tak i dogm atyk!

N ie podobają mi się jego rad y , poszukam so­

bie innego.

N astępny adw okat m a inne zdanie:

— Ależ oczywiście, proszę pana! Przecież to nic złego! C zytał pan ostatni „ P rze k ró j” ? N a w idzi pan! Także M rożek pisał na ten te ­ m at. Zna p,an ten felieton Boya-Żeleńskiego?

No w łaśnie! Nie, nie, nie m a spraw y, p rze­

cież to wszyscy robią! Spokojnie, głow a do góry! Nic pan u n ie grozi. N aw et w „P anu T adeuszu” pan to znajdzie.

— O, to jest d obry adw okat! Ja k on się o rientuje! Ja k i on życiowy, jak i rozgarnięty, jaki biegły, jaki o c z y ta n y !

Możesz sobie posłuchać rad takiego adw o- katai, lecz, wiedz, że przed w yrokiem cię nie obroni. Gdy bow iem staniesz, przed sądem , nie będą rozpatryw ane- ani felietony Słonimskiego,

ani roczniki „P an o ram y ”, ani poglądy adw oka­

ta X, lecz m iarodajny będzie tylko i wyłącznie a rty k u ł 147 kodeksu karnego, niezależnie od tego, ja k bardzo oschły i nieżyciow y on ci się wydaje-.

Z upełnie podobnie je s t ze spraw ą grzechu.

Czasem m ożna słyszeć u tyskiw ania n a poziom in telek tu aln y kaznodziei, k tóry głosi bezna­

dziejnie p rzestarzałe poglądy, niezgodne, z ak­

tu alnym stan em w iedzy.

— P rzeczytałby sobie coś na ten tem at, w tedy nie głosiłby takich staroci.

J e st to n iep o trzeb n a rada. My też m am y oczy o tw arte n a świat. M yśmy też zdawali egzam iny z, filozofii i n a u k społecznych. W iemy dobrze, że poglądy i stanow isko biblijne są w dzisiejszym świecie niepopularne. Znam y w ystarczająco dobrze tę zgodną piosenkę, śpie­

w aną n a różne n u ty w szędzie naokoło nas.

-Wiemy, że po naszej stronie je s t „tylko” ta nieżyciow a, oschła i przestarzała (dla nieodro- dzonyeh) księga — Biblia. Ale w iem y też,, że gdy człow iek stanie przed sądem Bożym, nie będzie m iarodajna opinia publiczna, literatu ra, ani środki masowego przekazu, lecz tylko i w y­

łącznie Słowo- Boga żywego-, Jego niezm ienne w yroki i praw a -dla człowieka.

To, co obecny w iek lan su je jako nowoczes­

ność, i co ta k bar-dz-o im ponuje szczególnie młodzieży, nie je s t bynajm niej nowoczesne.

Tendencje burzenia Bożych norm postępow ania nie są niczym now ym . Ju ż w czasach Izajasza m ówiono sługom B ożym : „Nie m iejcie w i­

dzeń!... Nie wieszczcie n am praw dy! Mówcie nam raczej słowa p r z y j e m n e, wieszczcie rzeczy złudne! Zejdźcie z drogi, zboczcie ze ścieżki, dajcie n am spokój ze Św iętym Izrael­

skim !” (Iz. 30,10.11). Słowo Boże przepow iada też: „... przyjdzie -czas, że zdrow ej nauki nie ścierpią, al-e, w edług swoich upodobań n azbiera­

ją sobie- nauczycieli, żądni tego, co- ucho łechce, i odw rócą ucho od praw dy, a zwrócą się ku baśniom ” (2 Tym. 4,3.4). K to jed n a k zabiera się do głoszenia Słow a Bożego, bierze n a siebie odpowiedzialność, ni,e tyle przed ludźmi, co przied Bogiem. Sw ojem u słudze Bóg dał takie polecenie,: „Jeżeli pow iem do bezbożnego: Na p-ewn-o um rzesz, a ty go nie ostrzeżesz,... w tedy ten bezbożny umrze- z pow odu swojej w iny, ale J a uczynię cię odpow iedzialnym za jego krew . Lecz jeżeli ty ostrzeżesz bezbożnego,...

w tedy on um rze z pow odu sw ojej w iny, a ty u ratu jesz sw oją duszę” (Ezech. 3 ,'1 7 — 21). Tej odpowiedzialności św iadom y był apostoł Paweł, gdy po-wiedział Efezjanom : „oświadczam przed w am i w dn iu dzisiejszym , że nie jestem w inien niczyjej krw i; nie uchylałem się b-owieim od zw iastow ania w am całej woli Bożej” (Dz 20 26.27).

Możesz więc, przyjacielu, robić -c-o tylko chcesz, możesz grzeszyć, jak ci się podoba-, m o­

żesz- tarzać się w brudach i obrzydliwościach, ile zapragniesz, możesz -obrać sobie k ry te ria m oralne i norm y postępow ania, jakie tylko uz­

nasz za stosowne, tylko- nie dom agaj się n a to

(8)

w szystko a p ro b a ty od tych, k tó ry c h Bóg po­

wołał, by w Jego im ien iu m ówili ci praw dę.

K rew tw oja n a głowę tw oją. My n ie jesteśm y w inni tw ojej krw i. Ty zostałeś ostrzeżony.

M yśm y się nie uchylali zw iastow ać ci całej woli Bbżej.

U pam iętanie, to w pierw szym rzędzie w yz­

n ani e swojej grzeszności, a to w ym aga u z n a ­ n i a swojej grzeszności w sensie Bożym, bib lij­

nym , czyli uznania, że jestem w takim stanie, w jakim jestem z p u n k tu w idzenia Bożego.

Aby móc to uznać, trzeb a zająć do grzechu taki stosunek, jaki zajm uje do .niego Biblia, trzeba uznać za grzech to1, co za grzech uznaje Biblia, słowem —■ trzeba przyjąć be:z zastrzeżeń Boże k ry te ria i Boże. oceny, a porzucić w szystkie inne k ry te ria i oceny, poglądy i zwyczaje.

Tylko to je s t praw dziw ym opam iętaniem i tylko to. m oże doprow adzić do. now ego n a ro ­ dzenia, czyli do Bożego n a d n a tu raln e g o dzia­

łania w człow ieku. Boże w aru n k i są p re c y z y j­

ne i Boga nie m ożna oszukać. Ta spraw a pozo­

staje w w yłącznej i su w eren n ej gestii B ożej, dzięki czem u ludzie nie m ogą jej zdeform ow ać ani w ypaczyć. Boże w arunki nie uleg ają żad­

nym zmianom, są dokładnie takie samei w ok­

resie ew angelisty Filipa, ja k w okresie ew ange­

listy Billy G raham a. Ludzie m ogą zmienić w arunki, m ogą głosić rozwiązłość obyczajową, mogą in,a w łasnych zasadach zbudbw ać duże kościoły, i nieraz to robili, ale Bóg odm ówi Swojego w tym udziału, dzieci Boże p rzestaną się rodizić. Boże n a d n a tu raln e działanie w ży­

ciu człowieka nastąpić m oże tylko, i w yłącznie na w aru n k ach ustalonych przez Boga.

Ludzi m ożna w prow adzić w błąd i nieraz tak się dzieje. Podczas głoszenia Słow a Bożego, ewangelizacji, w zyw am y słuchaczy do opam ię­

tania i o d dania życia Chrystusow i. W dowód tego należy podnieść rękę, w yjść do przodu, modlić się i tym podobne. W szystko to może być pom ocne w podjęciu decyzji, ale n ie gw a­

ran tu je skutku. Aby nastąpiło now e narodze­

nie; z Ducha, m usi nastąpić podporządkow anie się au torytetow i Sło.wa Bożego, w szczególno­

ści gdy chodzi o grzech. A tego n ie ste ty nie możnla spraw dzić. Jeśli to n ie nastąpiło, m e­

chanizm Bożego d ziałania w człow ieku nie zo­

stanie uruchom iony, n ie zadziała, człowiek nic nie przeżyje, n ie otrzym a pew ności odpuszcze­

nia grzechów, nie dozna radości, pokoju, nie zazana żadnej zm iany w sw ojej osobowości. Ci, którzy go obserw ują, nie m ogą się dopatrzeć w nim żadnych cech nowego życia w C h ry stu ­ sie. Dziwią się w szyscy i dziw i się on sam.

— Dlaczego? K azali m i podnieść ręk ę — podhiosłem. K azali m i pow stać — pow stałem . Kazali mi w yjść naprzód — wyszedłem . Kazali mi uklęknąć — uklęknąłem . Kazali mi modlić się — m odliłem się. Inni płakali, ja także. K a­

zali mi p rzyjąć chrzest — przyjąłem . W kładano n a m n ie ręce, w pisano m n ie n a listę członków, przyjęto do. chóru. I ciągle nic. Żadnej zm iany w ew nętrznej. C hyba nie m a nowego, narodze­

nia. C hyba to jest jakiś rodzaj uniesienia, ja ­ kaś ekstaza religijna, jakieś odczucia psychicz­

ne, jakieś spraw y em ocjonalne, n a które ja nie jestem w idocznie podatny. A może po prostu w cale nie m a żadnych przeżyć i wszyscy w ie­

rzący są zakłam ani i „czarują się” w zajem nie opow iastkam i o odrodzeniu duchow ym , rad o ­ ści i pokoju?

Człowiek w takim stanie je s t w rozterce, nie m a żadnego p u n k tu oparcia, nie urnie określić swego sta n u i nieraz zaczyna szybko staczać się do obojętności, a n aw et do całkow i­

tej n iew iary i ateizm u. A przyczyna je s t zupeł­

nie prosta, W ystarczy czasem zam ienić z takim człow iekiem kilka zdań, aby zorientow ać się, że nie p rzy ją ł on Bożego p u n k tu w idzenia na grzech, że jeist pogrążony po uszy w potocznych zapatryw aniach n a sp raw y m oralne, że jest przesiąknięty duchem św iata, że irytuje; go po­

staw a dzieci Bożych i ich stosunek do św iata.

On spełnił ludzkie w aru n k i odrodzenia, lecz nie spełnił Bożych. N aw rócił s-ię po ludzku, lecz nie po Bożemu. I dlatego nic się w jego' życiu nie zm ieniło i nic się nie zmieni, dopóki w pokorze nie zrezygnuje z w szystkich sw oich poglądów i zapatryw ań, dopóki nie w yrzuci z. serca d u ch a św iata i tego wszystkiego., co nagro­

m adził z;e. św iata do sw ojego um ysłu, dopóki nie; usu n ie w szystkich innych n a u k i nauczy­

cieli i n ie siądizle skruszony u stóp C hrystusa, aby uczyć się bez zastrzeżeń i sprzeciw ów Jego nauki i Jego postępow ania.

I ta w łaśnie postaw a, ten stosunek do. Sło­

w a Bożego i w ym agań Bożych je s t tym , co w s.posób isto tn y odróżnia ludzi odrodzonych od nieodrodzonych, dzieci Boże. od dzieci tego św iata. Człowiek, k tó ry przy jął Boży p u n k t w idzenia n a grzech, osądził grzech u siebie i u innych w każdej jego postaci. N ie s ta ra się uniew inniać, przedstaw iać się w lepszym świetle;, „w ybielać”, uznaje i w idzi siebie ta ­ kim, jak im w idzi go Bóg, zgubionym i zdanym w yłącznie n a łaskę Bożą. Człowiek taki, podob­

n ie ja k Bóg, nienaw idzi grzechu i brzydzi się grzechem , nie m oże go ścieirpieć ani u siebie, ani u innych. Jego istota je s t przeciw na grze­

chowi. Podobnie ja k Bóg, człow iek taki staje się w rogiem grzechu, jest od grzechu w e­

w nętrznie oddżielony, odseparow any, jego um ysł burzy śię n a m yśl o grzechu. I tylko dzięki tem u człowiek taki może m ieś społecz­

ność ze św iętym Bogiem, poniew aż grzech nie stanow i już przeszkody, n ie oddziela już czło­

w ieka od Boga, skoro człow iek osądził grzeph w swoim um yśle i oddzielił się od niego. Dzięki tem u człow iek staje się Uczestnikiem K rólestw a Bożego i zaczyna w zrastać w łasce Bożej w w y niku społeczności z Bogiem. Dalsza już spraw a, to w yplenienie i w yelim inow anie grzechu, m ieszkającego w ciele (Rzym.

.7,14— 24). W ym aga to pew nego czasu, walki, zw iązane je s t z niepow odzeniam i, a naw et upadkam i, bolesnym i zawodam i i okrzykam i

„nędzny ja człow iek” (w 24), toteż p o stro n ­ ni obserw atorzy m ają niejeden powód do zgorszenia, ale cały czas, w odróżnieniu d.o nieodrodzonego, człowiek taki jest, gdy chodzi o grzech, stanow czo po stronie Bożej, walczy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Za ciekawą uznaje próbę pokazania ja k legenda współczesna funkcjonuje na terenie miasta.. Ta część jest samodzielnym dorobkiem autora, co oceniam

Oryginalność tych gleb przez nietypowe warunki ich pow­ stawania (procesy degradacji — sufozją, akumulacja substancji organicznej) dają podstawę

Można pokusić się o sugestię, że w naturalnych kwasach hum inowych istnieją dwa typy głów nych frakcji białkow ych różniących się istotnie składem

W r. Wydając ów ka­ talog, Węgierska Akademia Nauk nawiązała do da­ wnych prac Henszlmana, Romera, Ipoly’ego, po­ siadających tu bez mała wiekową tradycję.

Согласно с главными фазами территориального развития, огород делится на три основные части: центральная наистаршая в стиле барокко, с

[r]

„Zgromadzeń na sesji zwracają się do Kom isji Wniosków, aby po upływie roku porozumiała się z Zarządem Ochrony Zabytków Ministerstwa K u l­ tury i Sztuki dla

The combined application of five components; precise handled context, integrated acting and thinking, effective communication, the small presentation of the instruction and the