• Nie Znaleziono Wyników

DZIAŁANIE CHŁODZĄCE WORKÓW POWIETRZNYCH U PTAKÓW J).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "DZIAŁANIE CHŁODZĄCE WORKÓW POWIETRZNYCH U PTAKÓW J)."

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

W S Z B C a U IC Y

JSfo 2 3 (1461). W arszawa, dnia 5 czerwca 191 ? JCwiń X X IX .

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA".

W Warszawie: r o c z n ic r b . 8, k w a r ta ln ie r b . 2.

Z przesyłką pocztową r o c z n ie rb . 10, p ó łr . rb . 5.

PRENUMEROWAĆ MOŻNA:

W R e d a k c y i „ W sz e c h św ia ta " i w e w s z y s tk ic h k s ię g a r ­ n iach w kraju i za g ra n icą .

R ed a k to r „ W s z e c h ś w ia ta '1 p r z y jm u je z e spraw am i r ed a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o r e m w lo k a lu r e d a k c y i.

A d r e s R e d a k c y i: W S P Ó L N A X°. 3 7 . T e le f o n u 8 3 -1 4 .

D Z I A Ł A N I E C H Ł O D Z Ą C E W O R K Ó W P O W I E T R Z N Y C H

U P T A K Ó W J).

W o s ta tn ic h czasach uk azał się cały s zereg cenn ych badań nad oddy ch an iem ptak ów . Radania te p o zw alają w y c ią ­ gn ą ć ważne wnioski, dotyczące m e c h a ­ nizm u od d y c h a n ia . Nie uwzględniono je d n a k w nich biologicznego ani flzyolo- gicznego znaczenia w orków p owietrznych, z n a jd u ją c y c h się p raw ie w yłącznie u p t a ­ ków. Te szczególniejsze u tw o r y s k u t ­ kiem sw ego połączenia z narządem- o d ­ d y c h a n ia m ają dla czynności o d d y ch an ia p ew ne znaczenie. Z n a jd u ją się g łów ną sw oją m asą w ja m ie ciała,— prócz tego i inne części ciała p t a k a są p n e u m a ty - zowane, np. pachy, śródm iąższow e (inter- sticyaln e) prze strz e n ie n ie k tó ry c h mięśni, różne kości, j a k m ostek, ram ię, udo, k r ę ­ gi i t. d., te j e d n a k p rzestrzenie powie-

ł)' W e d łu g r o z p ra w y K o n sta n te g o Vietoio - wa: „Die kiihlende W i rk u n g der Lufcsacke bei Vfigeln“ .

trz n e należy uw a ż a ć raczej za w y p u s tk i i d odatk i w ielkich prze strz e n i p ow ietrz­

nych tułowia.

T a k więc w sz y stk ie w orki pow ietrzne razem z płucam i tw o rzą wspólną, z a m ­ k n ię tą p rze s trz e ń powietrzną, której p o ­ szczególne części z sobą k o m un iku ją, a tylko przez k r ta ń są złączone z powie­

trzem atm osferycznem .

Znaczenie fizyologiczne ty c h utw o ró w w różny sposób tłum aczyli różni bad a­

cze. W e d łu g je d n y c h celem pn eum aty- zacyi miało być zm niejszenie ciężaru w ła ­ ściwego ciała ptak a, w e d łu g innych śą to prze strz e nie , w k tó ry c h gromadzi się pow ietrze zapasowe, p otrzebne p tako w i podczas latania. Inni uważali worki p o ­ w ietrzne za n a rz ą d podobny w sw y ch fu n k cy a c h do piuc;—b y ły i tw ierdzenia, że zad aniem t y c h worków j e s t n a danie ptako w i pew nego k s z ta łtu wobec m ożli­

wie m ałej m asy ciała.

Victorow badał te n a rz ą d y w inny m k ieru n k u : czy nie są one urządzeniem m ającem n a celu ochładzanie ciała, n a ­ rządem, któ ry czasem m usi zapobiegać przegrzaniu się ciała, np. u p tak ó w w ę ­ drow nych podczas ich d alekich podróży, wobec n adz w y c z ajn y c h wysiłków silnie

(2)

354 W S Z E C H S W I A T Aft 23

ro zw in ię ty c h m ięśni p iersio w y ch , u m ie s z ­ czonych blisko serca i je lit.

S to s u n k i a n a to m ic z n e t y c h u tw o r ó w są dosyć zaw ik ła n e , i V ic to ro w b a d a ł je, w s t r z y k u j ą c do w o rk ó w m asę in je k c y j- ną; w ten sposób po s k rz e p n ię c iu m a s y o trz y m y w a ł ich k s z t a ł t i wielkość.

W ie lk ie w o rk i p o w ie trz n e gołębi, w ron i m yszołow ów są b ło n ia s te m i w orkam i, leżącem i pom iędzy je l it a m i z je d n e j s tr o ­ n y a śc ia n ą j a m y piersio w ej lub b r z u s z ­ nej z dru g iej s tr o n y . I c h śc ia n a skąpo u k r w io n a s k ła d a się z d w u blaszek, z e ­ w n ę t r z n e j —surow iczej i w e w n ę trz n e j w łaściw ej, w y ścielon ej dużemi, płaskie mi k o m ó rk a m i pod obn em i do śródbłon- kowych.

P r z e jd ź m y w k r ó tk o ś c i ich an ato m ię.

1) Sacci c e rv ica le s (p ra e bro n c h iale s) u g o łęb ia n a jm n ie js z e w o rk i (objętości 1 cm3) s ta n o w ią d łu g ie ; w ą sk ie k a n a ły , łączące się z p łu c a m i od p r z o d u , - c i ą g n ą się wzdłuż szyi i p r z e b ie g a ją w śród m ię ­ śni i k ręgów ; s ą więc n a z e w n ą tr z k l a t k i piersiow ej.

2) N a s tę p n e p a r z y s te w o rk i— sacci in- term edii a n te r io r e s — leżą w j a m ie p i e r ­ siowej i ra z e m z n a s tę p u j ą c e m i w o rk a m i w y p e łn ia ją boczne części j a m y piersio- w o-brzusznej. M ają p ojem n o ść 5 c m \ D o t y k a ją s e rc a z obu s tro n , w ą tro b y , p rze ły k u , ż ołądka grucz o ło w e g o ,—s ię g a ją k u ty ło w i do sacci i n te r m e d ii po s te rio re s , od przodu i w e n tra ln ie g ra n ic z ą z w o r­

kiem , k tó ry od p rz o d u p o k r y w a serce.

Oba w orki są p rzy tw ie rd z o n e do śc ia n y k la tk i piersiow ej; łą c z ą się z g łó w n e m o sk rzelem i z m a łą n i e p a r z y s t ą p r z e s t r z e ­ nią p o w ie trz n ą, nie m a ją c ą specyalnej nazw y, a o ta c z a ją ż o łądek g ru cz o ło w y od s tr o n y w e n t r a l n e j , —ta k , że oba sacci in te r m . a n te rio re s są z sob ą w zw iązku.

3) Sa c c us in te rc la v ic u la ris , n ależy u w a ­ żać za d a lsz y ciąg sacci i n te r m e d ii ante- rior.,—j e s t n ie p a r z y s ty , p r z y le g a do m o ­ stk a , o tacza k r t a ń w m ie js c u je j ro zw i­

dlenia, p o k r y w a całe serce od przodu.

W o re k t e n s k ła d a się z w ielu k om ó r po­

w ie trz n y ch , k o m u n ik u j ą c y c h z sobą,— s ą : one d obrze rozw inięte u w r o n y i m yszo- : łowa, tak, że serce u n ich całe j e s t oto- j czone e la s ty c z n ą p o d u s z k ą po w ietrzn ą, i

Z tego w o rk a są zaop atrzo ne p ow ietrzem m ostek, obojczyk; prócz tego, daje w y ­ p u s tk i do kości stosu pacierzo w eg o , łą ­ czy się z p r z e s trz e n ią p o w ie tr z n ą leżącą w pasze. P oje m n ość je g o w ynosi do 4 cm3.

4) D ru g i p a rz y s ty w o re k piersiow y p o w ie trz n y — saccu s in te r m e d iu s poste- r io r—j e s t u gołębia m n iejszy niż p iers io ­ wy, t a k z n im połączony, że właściwie oba w o rk i sta n o w ią całość, k tó rą tylko błona p r z e b ie g a ją c a przez śro d e k dzieli na 2 sam odzielne worki. D rugi leży bez­

pośrednio za pierw szym , sw oją boczną śc ia n ą p rzy tw ie rd z o n y do ściany ja m y piersiow o - brzusznej. W o re k ten sięga w k i e r u n k u głow y do pierwszego w o rk a piersiow ego, m edy a ln ie do w ą tro by , prócz tego p r a w y do je lit, lew y do żołądka m ięsistego. Z płucam i łączy się n a ich t y ln y m b r z e g u ,—m a objętości 1,5— 2 cm3.

5) N ajw ięk sze worki — sacci abdomi- nales —z n a jd u ją się w ja m ie b rzusznej;

są p a rz y s te i s ię g a ją k u przodow i z k a ­ żdej s tr o n y aż do płuc. Mają k s z ta ł t zm ien ny i w y d ę te w y s tę p u ją znacznie z o tw a rte j j a m y brzusznej zwierzęcia.

Każdy z nich ma t a k ą wielkość, że m o ­ ż n a b y w nim sch ow ać w szystkie w n ę trz ­ ności. Podczas spokojnego od dychania ś c ia n y ich u k ł a d a j ą się w fałdy wolno leżące pomiędzy s k rę ta m i j e l it , —ta k , że m ożna je przeoczyć.

Te worki m a ją po dwa otwory. J e ­ d n y m łączą się z p łu c a m i,—d ru g im b r z u ­ szny w orek p o w ie trz n y przechodzi w p a ­ chwinę, a s tą d pod g łów ką s ta w o w ą do kości udow ej. S k u tk ie m swego położe­

nia i w ielkości w o rki te podczas m ie r n e ­ go o d d y c h a n ia otaczają je lita , żołądek i w ątrobę. M ak sy m alna ich objętość po każdej s tro n ie u gołębia 15—20 cm3,.

Z ty c h więc dan y ch a n a to m ic z n y c h w y n ik a niety lk o to, że w o rk i po w ietrzne p ta k ó w z n a jd u ją się w ścisłym zw iązku an a to m ic z ny m z n a rz ą d e m od dychania, ale prócz tego o d b iera m y wrażenie, że ich położenie w j a m ie piersiow o-brzusz- nej ma szczególniejsze znaczenie dla n a ­ rządów, z k tó re m i wchodzą w styczność.

P łu c a też p r z e d s ta w ia ją kilka c ie k a ­ w ych szczegółów. Główne oskrzele za­

raz po w e jściu do tk a n k i płucnej oddaje

(3)

Ne 23 W S Z E C H S W I A T 355

w e n tra ln ie 4 gałęzie (entobronchi) i dor- salnie 6 (ectobronchi). Te o statnie k o ń ­ czą się ś le p o ,—pierw sze zaś są w bezpo­

średniej k o m un ika c y i z w orkam i powie- trz n e m i głównie piersiowe mi i szy jn ym (saccus interrnedius a n te rio r i cervicalis).

Główne oskrzele przebiega cale p łuca i łączy się na ty ln y m ich b rzegu z w o r ­ kiem p o w ie trz n y m brzusznym (abaomi- nałis) i d ru g im piersiow ym (s. interme- dius posterior).

Co do budow y histologicznej zaznaczyć musim y, że najd robn iejsze rozgałęzienia oskrzeli łączą się ze sobą i że ściany ty c h rozgałęzień są b a rd z o obficie zaopa­

trz o n e w n a c zy n ia krwionośne.

Z m iana k s z ta ł tu ja m y piersiowej pod­

czas od d y c h a n ia u gołębia o dbyw a się głów nie przez r u ch y m ostka. P łu c a g łó ­ w n ą sw oją m asą są umieszczone głęboko pom iędzy żebram i i ruchom ość żeber p raw d z iw y c h j e s t ze względu n a w y d y ­ m anie się i z a p ad a n ie płuc bardzo wra- żna, W k a ż d y m j e d n a k razie rozszerzal­

ność płu c u p tak ó w j e s t znacznie m n ie j­

sza niż u z w ie rz ą t ssący ch ,—to, zdaje się, j e s t s k om pen sow ane w te n sposób, że p łuca p ta k ó w są b o g a ts z e w krew niż z w ie rz ą t ssących. W osi długiej ja m y piersiowej n ie m a isto tn ej zmiany pod­

czas oddy chania, poniew aż p tak i nie po ­ s ia d a ją wcale przepony, ani niczego, co- by j ą zastępowało.

Bezpośrednia o b serw acya uczy, że w o r­

k i po w ie trz n e m ają żywy udział w funk- cyi płuc, w y p e łn ia ją się częściowo za k a ż dem w d y c h a n iem , za każdem w y d y ­ ch an iem częściowo się opróżniają — r ó ­ wnocześnie z fazam i oddychania. Vięto- row w y ra ź n ie zaznacza, że w a h a n ia c i­

śn ie n ia w e w sz ystk ic h w o rk a c h p o w ie trz ­ n y c h są współczesne z w a h a n ia m i ciśn ie ­ nia w k rta n i. Mamy w lite ra tu rz e cie k a ­ we spostrzeżenie Meryego (1689), k tó re d o tą d n ie zupełnie jeszcze zostało oba­

lone, że w a h a n ia ciśnienia w ró żn y ch w orkach p o w ie trz n y ch z a ch ow ują się w zględ em siebie a n ta g o n isty c z n ie . D w a w o rki piersiow e m a ją podczas w d y c h a ­ n ia ciśnienie odjemne, worki zaś, k tó re są w zw iązku z p n e u m a ty zo w a n em r a ­ m ieniem i udem w y k a z u ją ciśnienie do­

datnie. Siefert m iędzy innem i dodaje, że t e n antago nizm można zauważyć, j e ­ żeli się zamknie k r t a ń i obserw uje się w a h a n ia ciśnienia w różnych w orkach zapomocą m anom etru.

J e s t rzeczą j a s n ą , zdan iem Victorowa, że s to s u n k i ciśnienia w poszczególnych w orkach w razie zam kn ięcia k r ta n i m u ­ szą być inne niż w w a r u n k a c h p raw id ło ­ wych.

Z obliczania pojem ności poszczególnych w orków pow ietrzn ych w ynika, że gołąb po w ydęciu w sz y stk ic h swoich worków, z w y ją tk ie m płuc może w ciąg nąć 5 0 - 6 0 cm,5 p ow ietrza to j e s t 18 —20°/0 objętości ciała, — poniew aż zaś objętość każdego płuca wynosi około 7 — 8 cm3,—jeż e li tę liczbę dodam y do wyżej wym ienionej, to o trz y m am y ilość pow ietrza około 70 cm3 czyli 23,3°/0 objętości ciała. Objętość w o r­

ków p ow ie trz ny ch b rzusz ny c h podczas spokojnego od d y c h a n ia j e s t bardzo mała, n a w e t prawie zero. D lateg o wyżej w y ­ m ieniona liczba w praw idłow ych w a r u n ­ k a c h obniża się znacznie do 24—26 cm3 czyli do 6—8,5°/0 objętości ciała. W o ­ bec w zm ożenia się ruch ó w oddechow ych te liczby m uszą by ć znowu większe, głó­

wnie przez w ypełnienie p o w ietrzem w o r­

ków p ow ie trz ny ch brzusznych, poniew aż w sz y stk ie inne nie mogą się t a k rozsze­

rzać.

Są różne teo ry e dotyczące znaczenia worków p o w ie trz n y ch u ptaków. Zacznij­

my od sta rs z y c h z a p a try w a ń , k tó re d o ­ tąd jeszcze można spotkać w wielu p o d ­ ręcznik ach anatom ii i fizyologii po­

równawczej.

W podręczniku N u h n a j e s t pow ied zia­

ne, że te u rządzenia (w orki powietrzne) m ają to przeznaczenie, a b y ciało p takó w podczas la ta n ia uczynić specyficznie lżej- szem. N u h n p rzy p isu je szczególniejszą w agę p n e u m a ty za c y i s ta ły c h części c ia ­ ła;—j e s t to n a js ła b sz a s tr o n a w je g o a r ­ g u m ento w a niu. T rz eb a mianowicie n a to zwrócić uw agę, że częściowo lub z u ­ pełnie b rak tej p n e u m a ty z a c y i u n a jt ę ż ­ szych lataw ców ja k ie m i są np. m e w y — a silny rozwój worków p o w ie trz n y c h k a ­ dłuba ju ż ze względu na m echanizm l a ­ tan ia nie może b y ć bardzo d odatnim , p o ­

(4)

356 W S Z E C H S W I A T JSTo 2 3

n iew a ż p o w ię k s z e n iu cia ła m u si t o w a ­ r z y s z y ć pow ię ksze n ie o p o ru p o w ie trz a p o d czas lata n ia .

U z u p e łn ia n o t ę te o r y ę w r ó ż n y spo­

sób,— obniżenie c ię ż a ru w ła ściw e g o ciała p t a k a w te n sposób miało się u rz e c z y ­ w istn iać, że p ow ietrze w w o r k a c h j e s t cieplejsze, s tą d lżejsze od otaczająceg o.

Można te m u zaprzeczyć, je ż e li o bliczy­

my, ile w t y c h w a r u n k a c h w yn o si u b y ­ t e k n a ciężarze całej ilości p o w ie tr z a w ciele p ta k a . Y ic to ro w p rze p ro w a d z ił te o bliczania n a p o d s ta w ie w zoru p o d a ­ n ego w ta b lic a c h L a n d o lta i B e r n s te in a i znalazł, że gołąb przez o grzanie 50 cm 3 p o w ietrza, z n a jd u ją c e g o się w j e g o u s t r o ­ j u t r a c i na ciężarze zaledw ie 0,005 g r a ­ ma. Różnica j e s t t a k m ała, że dla o b n i­

żenia c iężaru w ła ściw e g o cia ła p t a k a nie może mieć ż a d nego znaczen ia. T r z e b a do te g o dodać, że p o w ie trz e w w o rk a c h p rzep ełn ion e j e s t d w u tle n k ie m w ę g la i p a r ą w o d n ą i d late g o ta różnica m oże być jeszcze m niejsza.

M agn us sądzi, że w w o r k a c h po w ietrz­

n y c h o d b y w a się ży w a w y m i a n a gazów po m ię dz y k r w ią a p o w ie trz e m ,—i n n e m i słowy, że w o rk i p o w ie trz n e w z n a cz n e j- części p r z y j m u ją n a sieb ie fu n k c y ę płuc.

O te m j e d n a k nie może by ć m owy, po-, niew aż ich ś ciany p o s ia d a ją b a rd z o s k ą ­ pe u n a c zy n ie n ie , na co j u ż in ni b a d acze zwrócili uw agę.

N a p o d s ta w ie w y n ik ó w b a d a ń M eryego, k tó re m ów ią o a n ta g o n iz m ie w- w y p e ł - . nian iu się ró ż n y c h w o r k ó w powietrz-*

n y c h ,—zb udo w ano h y p o tezę, że wentyla-, cya u p ta k ó w o d b y w a się w zu pełnie in-' • n y spo sób niż u z w ie rz ą t ssąc y c h . C am - pana, C u v ie r i in n i p r z e d s ta w ia li sobie,, że p o w ie trz e podczas w d y c h a n ia n a p ły w a do p łuc nietylko- z k r ta n i, lecz tak ż e ze ; w s z y s tk ic h poza p ie r s io w y c h • w o r k ó w r przechodzi j e i w znacznej części j e s z c z e • nie z u ż y te w y p e łn ia p iersio w e w orki po- ' w ie trz n e, podczas zaś w y d y c h a n i a p r ą d ; p o w ie trz a s z e d łb y w o d w r o tn y m k ie ­ ru n k u .

W e d łu g ty c h au to ró w znaczenie wor- ; ków p o w ie trz n y c h p o leg a ło b y n a tem , że one ciąg łe z a o p a t r u j ą p ł u c a p o w ie tr z e m , * w zględnie b o g a te m w tlen, p rze z co nie- •

ja k o m a zna le ść w y tłu m aczenie n a t ę ż e ­ nie chem izm u o d d y c h a n ia u ptakó w . Z a ­ chodziłby w wry p e łn ia n iu się wrork ów po­

w ie trz e m antagonizm , o k tó ry m , j a k ju ż w ie m y z poprzedniego, nie może być m ow y.

W e d łu g M. B a e ra zad aniem worków p o w ie trz n y c h j e s t wciąganie pow ietrza podczas w d ychan ia, aby j e potem w y d a ­ lić p rzez nie d a jące się ucisnąć płuca, ta k , że pow ietrze m iałoby bez p rze rw y p r a w ie prze p ływ a ć przez płuca. Baer w ięc u w a ż a w o rk i p ow ie trz n e za n ie z b ę d ­ ne d la o d dy ch ania. S ie fe rt j e d n a k do­

wiódł, że m ożna worki p o w ie trz n e otw o­

r zy ć w zupełności, nie w y w o łu jąc p r z y ­ te m u gołębia objaw ów duszności i że widocznie w orki te dla oddy chan ia nie są p o trzeb ne, po z u pełnem ich otw arciu gołąb oddych a dalej spokojnie. Victorow zaś sa m chcąc się o tem przek onać o tw o ­ rzy ł 6 d użych worków u gołębia, w y p e ł­

ni! j e w ilg o tn ą w atą, p o tem brzuch zszył,—i pom im o tego gołąb oddychał dalej spokojnie. W ten więc sposób przez w yłączenie worków p o w ie trz n y c h nie znosi się zdolności o d d ych an ia płuc.

Na to, że p łuca są kurczliw e, V ictorow p rzy ta cz a ta k i dowód: jeżeli w szystkie w orki pow ietrzne o tw o rzym y i do k t ó r e ­ gokolw iek z otw orów k o m u n ik a c y jn y c h pom iędzy oskrzelam i a w ork iem po w ie trz ­ nym puścim y kroplę wody, to kropla ta zostaje w e ssana, co dowodzi, że płuca w c ią g a ją powietrze. Równocześnie zaś m a n o m e tr wodny- połączony z k r ta n i ą - nie w y k a z u je żadnych- w a h a ń w c iś n ie ­ niu, k tó re w o b e c -te g o m u sz ą być m in i­

m alne i odb y w ać się w -sam ych płucach;

g d y b y płuca nie by ły kurczliw e, to nie

byłoby możebne. ••

Lend enfeld chce zupełnie inaczej w y ­ j a ś n i ć znaczenie w o rków pow ietrznych.

Mniema, ż e -p tak i: przez lokalną pne u m a - ty z a c y ę różnych- części ciała posiadają- a p a ra t, przez k tó re g o d ziałanie m ogą do ­ wolnie p rzesuw ać p u n k t ciężkości podczas lotu, zwłaszcza podczas un o sz en ia się w pow ietrzu. W ie m y ju ż je d n a k , że t ł u ­ m aczenie to nie daje się u z a sa d n ić;

W o r k i pow ietrzn e są w najściślejszej łączności ze w s z y s tk ie m i w ażn em i n-arzą-

(5)

JMo 23 W S Z E C H Ś W I A T 357

d a m i tułow ia, n iek tó re z nich otaczają głównie serce, j e l it a i żołądek gruczoło­

wy. Serce otoczone j e s t ze w szy stk ich s tr o n z w y ją tk ie m grzbie to w ej. Od przo­

du, blisko serca, z n a jd u ją się silnie roz­

w in ięte m ięśnie służące do latania, które podczas p r a c y m uszą w y tw a rz a ć duże ilości ciepła. T u trz e b a zwrócić uw agę n a to, że od daw anie ciepła u p ta k ó w j e s t upośledzone s k u tk ie m opierzenia. Może więc worki p ow ietrzne m ają za zadanie c h ronienie w ażn ych narządów u stro ju przed p rzeg rzan iem , szczególniej podczas lotu. Toby tłum aczyło, dlaczego ciągle czynne serce j e s t otoczone w a rs tw ą po­

wietrza, dlaczego n a rz ą d y w ja m ie b rz u ­ sznej są w ścisłem zetk n ięc iu z w o rk a ­ mi pow ietrznem i, a w i n te r s ty c y a c h m ię­

śni służ ą c y ch do lo tu są liczne w y p u s tk i w o rk ó w p o w ie trz n y ch i stos k ręg o w y prócz in n y c h kości j e s t pneum atyzow a- ny. J u ż w r. 1867 S tra s s e r mówił o zna­

czeniu w o rków w regu lacy i ciepła, przez wydzielanie się p a ry wodnej na w e ­ w nę trz ne j ich powierzchni.

P łuc a u p ta k ó w są stosunkow o zamałe, aby m ogły funkcy on ow ać w te m z n a cz e ­ niu, j a k u z w ie rz ą t ssących, m ożnaby więc p rzy p u szczać, że p n e u m a ty za c y a u s tr o j u p t a k a w y s ta rc z a w zupełności do reg u lo w a n ia ciepła, obojętne, czy te n s k u ­

t e k j e s t o s ią g n ię ty przez wzmożenie p a ­ rowania, czy przez u staw iczne o dn a w ia ­ nie pow ietrza, znajdującego się w w o r­

k a c h po w ietrznych, czy też przez oba m o m e n ty -równocześnie.

V ictorow robił d ośw iadczenia celem w y k r y c ia zw iązku pom iędzy t e m p e r a tu r ą

•a f u n k c y ą worków po w ie trz n y ch ,—j e d n e dośw iadczenia n a gołębiach z n i e t k n ię t e ­ m i w o rk a m i powietrznem i, inne n a ta ­ kich, u k tó ry c h worki wyłączano przez otw arcie ich i w yp ełn ienie w a tą n ap ojo ­ ną p ły n e m R in g e ra ,—poczem je zeszyto.

Poniew aż nie m ożna się było dostać do w s z y s tk ic h worków, Y ictorow wyłączył sacci in te rm e d ii posteriores i an terio res i sacci abdom inałes.

D o św iadczen ia robił n a gołębiach uśpio­

nych e te r e m ,— ułożonych n a r u r k a c h ze s ta łą te m p e r a t u r ą 45°C, celem u n ik nię­

cia obniżenia t e m p e r a t u r y ciała,—z za-

c how anem i u je d n y c h , z w.ypreparowa- nem i u in ny ch w o rk am i pow ietrznem i.

S p reparow ane n e rw y idące do mięśni służących do lotu drażniono elektrodam i.

T e m p e r a tu r a była m ierzona term o m e ­ tre m włożonym do o db ytn ic y , ta k pod­

czas spokoju, j a k po ostro żn em w pro w a­

dzeniu m ięśni lotnych w sk u rc z tetanicz- n y d rażn ieniem nerwów; to było d o św ia d ­ czenie w łaściw e u gołębi z wyłączonem i w orkam i. Doświadczenie k o n tro lu ją c e ro ­ biono w ten sam sposób, tylk o n a in nem zw ierzęciu bez o tw arcia j a m y brzusznej i z n ie tk n ię te m i w orkam i powietrznem i.

D ośw iadczenie wogóle j e s t tru d n e , ze w zględu na bardzo ciężki z a b ie g op era­

cyjny.

T e m p e ra tu ry , któ re u zy sk iw an o w j e ­ den i ten sam sposób, nie b y ły j e d n a k o ­ we u w sz y s tk ic h zw ierząt, n a k tó ry c h robiono doświadczenia, ponieważ to zale­

ży od in d y w id u aln o śc i gołębi.

Podczas dośw iadczenia okazało się, że gołębie z n ie tk n ię te m i w o rk a m i nie mo­

g ą w praw dzie podczas teta n iz o w a n ia u trz y m a ć t e m p e r a t u r y na daw nej w y so ­ kości,—ale podniesienie te m p e r a t u r y j e s t nieznaczne, nie dochodzi n a w e t l°C,—

a u poz baw ionych częściowo worków te m p e r a tu r a się znacznie podnosi aż do p rzegrzan ia ciała zwierzęcia, czyli, że one nie m ogły obniżyć podniesionej t e m ­ p e ra tu ry podczas tetan izow ania, pozba­

wione częściowo swego a p a ra tu k om p en ­ sacyjnego. Gołębie z n ietk n ię te m i w o r ­ ka m i często nie w y k a z u ją w pły w u t e t a ­ nizowania n a t e m p e r a tu r ę ciała, k tó ra się albo u trz y m u je n a dawnej w ysokości albo n a w e t może o p a d a ć , — j a k dośw iad­

czenie wykazało k ilk a k ro tn ie — a więc i w w a ru n k a c h p raw id łow y ch te zwie­

rzę ta w razie tak ie g o sam ego p ro d uko ­ w ania ciepła m ogą u trz y m a ć podniesie­

nie te m p e r a t u r y do pew nego stopnia, a to s k u tk ie m swojej zdolności odd a w a ­ n ia ciepła.

Z tego więc w ynikało b y, że w orki po­

wietrzne należy uw ażać za specyficzne urządzenie służące do reg u la cy i ciepła w u stro ju zwierzęcia, co j e d n a k nie z n a ­ czy, że tylko ta czy n ność p rzy p a d a im

w udziale. K. B.

(6)

358 W S Z E C H Ś W I A T Ara 23

L Y G I N O D E N D R O N , (Paproć, posiadająca nasiona).

(Dokończenie).

Rys. 6 p r z e d s t a w ia w iązki d rze w n e j e ­ dnego z og onków liścio w y ch O sm u n d y 1).

W id zim y n a nim p r z y lit e r a c h p x g r u p y m aleńkich kom órek, od k tó ry c h w dw ie s tr o n y w k i e r u n k u s tr z a łe k (a więc o d ­ środkow o) b iegną, n ib y s k rz y d ła , g r u p y w ięk szych k o m ó re k m x.

(Fig. 6).

„Divergeants“ z liścia (ogonka) Osmundy. px — protoksylem, mx—metaksylem. ł, 2—pojedyncze

„divergeants“.

K om órki p x , leżące bliżej ś ro d k a i p o ­ w s ta łe w cześn iej od k o m ó re k mx, ró żnią się też od o s ta tn ic h sw ą b u do w ą . P o ­ s ia d a ją m iano w icie z g r u b ie n ia w ężow ni- cow ate lub p ie rś c ie n io w a te w p r z e c iw ­ s ta w ie n iu do z g ru b ie ń c e n tk o w a n y c h k o ­ m ó re k mx. P ie rw sz e n a z y w a m y proto- k sy lem em , d r u g i e —m e ta k s y le m e m . G ru ­ pę zaś k o m ó rek p r o to k s y le m u , łącznie z r o zb ie g ają c em i się s k rz y d ła m i m eta- k s y le m u n a z y w a m y „ d i v e r g e a n t “. W e w s p o m n ia n y m o g o n k u O s m u n d y z n a jd u ją się 4 ,,d i v e r g e a n t s “, z ro ś n ię te z sob ą koń cam i sk rzydeł.

W k łą c z a c h O s m u n d y s k r z y d ł a m eta- k sy le m u idą p o czątkow o w k i e r u n k u o d ­ ś ro d k o w y m , p o te m j e d n a k z a g in a ją się i d ą ż ą w k i e r u n k u śro d k a . Rys. 7 p r z e d ­ s ta w ia s c h e m a ty c z n ie p rze k ró j kłącza O sm undy. W id z im y t a m 6 d iv e rg e a n ts ; w k ażdym z n ich od p ro to k s y le m u (p x ) b ieg n ą tam o dśrod k ow o s k r z y d ł a m eta-

!) Paproć.

D3 (Fig. 7).

Wiązki drzewne w kłączu Osmundy.

k s y le m u (m x), k tó re j e d n a k stopniowo z m ie n ia ją k ie r u n e k i dążą do środka.

S k rz y d ła s ąsiedn ich d iv e r g e a n ts często łączą się z sobą j a k np. sk rz y d ła diver- g e a n t -D3 i D 4. Często łączą się z sobą s k rz y d ła je d n e g o d iv e rg e a n t i wówczas p ro to k s y le m zostaje otoczony ze w s z y s t­

kich stro n m e ta k s y le m e m (rys. 7, Z)2).

D iv e r g e a n t z kłącza O sm un dy widzi­

m y w pow iększeniu na rys. 8. J e ś li po-

(Fig. 8).

„Divergeant“ z kłącza Osmundy. p:c—protoksy­

lem, m x—metaksylem.

r ó w n a m y go z w ią z k ą p ie rw o tn ą Lygi- n o d e n d ro n u (rys. 5, p x —mx), to zobaczy­

my, że owa w iązka p ie r w o tn a j e s t zupeł­

nie podobna do d i v e r g e a n t pochodzącego z k łą c z a Osm undy. P rz y literach p x (rys. 5) z n a jd u je się p roto ksy lem , a od niego biegną, n a przó d odśrodkow o, a po ­ tem dośrodkowo, d w a s k rz y d ła m etaksy- lemu, k tó re o s ta te cz n ie z ra s ta ją się z so­

bą końcam i. T akie z a m k n ię te diverge- a n t często s p o tk a ć m ożna u Osm undy.

A więc b udo w a w e w n ę tr z n a (owo kry- te r y u m decy dujące) p rze m aw ia za p r z y ­ należnością L y g in o d e n d ro n u do P aproci (Pterid op hy ta). P o s łu c h a jm y co mówią o te m znawcy.

* * *

(7)

j\ó 23 W S Z E C H S W I A T 359

S c o tt odróżnia 3 rodzaje wiązek d r z e ­ w ny ch :

a) „ e x a r c h “, posiadające pro to k sy lem n a zew n ą trz a m eta k s y le m dośrodkow y,

b) „ e n d a r c h “, po siadają p roto k sy lem do w e w n ą trz a m e ta k s y le m odśrodkowy,

c) „m esarch", u k tó ry c h dokoła proto- ksylem u, dośrodkowo zarówno j a k i od­

środkow o może rozw ijać się m etaksy lem . W e d łu g Sco tta ta trzecia k a te g o r y a wiązek z n a jd u je się w pniu L y g in o d e n ­ d ro nu i w liściach Cykasów. A więc wiązki p ierw otne L yg in o d e n d ro n u m ają być homologiczne z w iązkam i d rzew nem i p r ze d staw io n e m i n a rys. 9, a pochodzą- cemi z o go n k a liściowego Cykasa.

Dziś po w prow adzeniu do n a u k i p rzez B e r tr a n d a pojęcia „ d iv e r g e a n t“ tru d n o j e s t zgodzić się na tę homologię.

U L y g in o d e n d ro n u , j a k i u P aproci k ie r u n e k początkow y m e ta k s y le m u j e s t odśrodkow y. U C ykasów zaś od d w u g ru p proto ksylem u, leżących blisko siebie, biegną, j e d n a dośrodkowo, d r u g a od śro d ­ kowo, dwie g ru p y m eta k sy le m u . O d iv e r- g e a n t nie może tu być mowy. I chociaż p ro to k s y le m znajduje się w śro d k u o to ­ czony m eta k s y le m e m czyli że wiązkę m o ­ żna naz w a ć m ezarchiczną, to j e d n a k ro z­

wój w ią z k i pierw otnej L y g in o d e n d ro n u je s t całkiem różny od rozw oju wiązki Cykasów. Z re sz tą i o s ta te cz n y u k ła d pierwszej też j e s t różny od u k ła d u d r u ­ giej. Tylko p rzypadkow o m ożna sp o tk a ć n a p r z e k r o ju liści C ykasów w iązki po­

zornie podo b ne do w iązek p ie rw o tn y c h L y g in o d e n d ro n u . W y o b ra ź m y sobie np., że n a ry s. 9 drzewo odśrodkow e (cp) zo-

Ł c

w

(Fig. 9).

W iązki drzew ne w liściu Cykasa. c p — przyrost dośrodkowy, c f — przyrost odśrodkowy, P — pa-

renohyma.

stanie nieco z red u kow ane, n a to m ia s t drzewo dośrodkow e (cf) w dolnej swej części bardzo się rozrośnie. Do w iązki w te n sposób zmienionej bardzo podobna będzie s p o ty k a n a u L yg in o d e n d ro n u w iązka, w której b r a k j e s t śro dk ow y ch części skrzydeł (a i b, rys. 5). T akie w iązki można spotkać w szlifach;—t r z e ­ ba pam ię ta ć bowiem, że owe s k rz y d ła , które są płaszczyznam i przebieg ającem i wzdłuż pn ia czyli p rostopad le do p rze ­ kro ju poprzecznego, mogą posiadać lu ki w n ie k tó ry c h m iejscach, i że przekrój może przechodzić przez t a k ą w łaśnie lu ­ kę. P rz e to zrozum iałą j e s t rzeczą b r a k owych śro d k o w y c h skrz yd e ł m eta k sy le - m ow ych n a n ie k tó ry c h szlifach.

Ten fak t (rzadko z re sz tą sp o tykan y) w yzy skali niektórzy specyaliści, żeby p rzechylić szalę n a korzyć p rzy należno ­ ści L y g in o d e n d ro n u do Paproci (Pterido- phyta). W ięc W illiam son i S c o tt p o w ia ­ dają: „ U w ażam y budowę w iązek n a c z y ­ niowych w pniu L y g in o d e n d ro n u za ró ­ w noznaczną z b udo w ą wiązek w liściach C y k a s ó w '1. 01iver zaś twierdzi: „ J a k k o l­

wiek z ksz ta łtów L y gin od endro n n ie ­ w ątpliw ie przyp om in a Paproć, j e d n a k b u ­ dowa anatom iczna p nia w y k a z u je cechy w łaściw e Cykasom... W iązki w pniu są m ezarchiczne j a k u dzisiejszych Cyka- sów “ . N iestety, ani S c o tt ani 01iver pi­

sząc powyższe słowa nie znali pięknej choć o dstraszającej biologów sw em i for­

m ułam i m ate m a ty cz n e m i rozpraw y B e r ­ t r a n d a i Cornaillea. W rozprawie tej, k tó r a dotyczę a n a to m ii dziś żyjących P a ­ proci, B e r tr a n d i Cornaille z a sta n a w ia ją się też nad b u do w ą L y g ino den dron u i do­

chodzą do tak ie g o wniosku: „Dzisiejsza M egaphyllida (to znaczy Paproci, Pilices) nie posiada cech anato m ic z n y c h C y k a ­ sów. Tak samo dzisiejsze C y k a s y nie w y k a z u ją ż a d n y ch cech a n a to m ic z n y c h M egaphyllidy. Nic znaleziono tam ani

„ d iv e r g e a n ts “ ani w iązek d w u b ie g u n o ­ w ych (faisceau bipolaire). N a c z y n ia d r a ­ bink ow e (scalariformes) są j e d y n ą cechą w spólną C ykasom i Megaphyllidzie. Ale cechę tę s p o ty k a się n ie ty lk o u Mega- ph y llid y “ . Dziś po rozjaśnieniu bu do w y anatom icznej P aproci przez wprowadzę-

(8)

360

nie do n a u k i pojęcia „ d i v e r g e a n t “ i s t o ­ tnie t r u d n o j e s t nie z g od zić się z B er­

tra n d e m i Cornaillem w k w e s ty i p o k r e ­ w ie ń s tw a L y g in o d e n d ro n u i nie uw ażać tej ro ślin y za bardziej zbliżoną do P a ­ proci t y p u O sm und y niż do Cykasów.

Od P a p ro ci L y g in o d e n d ro n różni się tem , że p o siada n a s ie n ie oraz pierśc ie ń d rze w a w tórnego. W s k u t e k też ty ch d w u w y b itn y c h cech z a jm u je on śród P t e r id o p h y tó w s ta n o w is k o odosobnione.

* *

P a p ro c i i M ch y czyli E m b r y o p h y t a zoidio g am a przy z w y cz a jo n o się p r z e c iw ­ s ta w ia ć ro ślin o m k w ia to w y m czyli Em - b r y o p h y to m siphonogam om . Czyniono t o , . oczywiście, nie bez zasad y . W y s t ę ­ pow anie r u c h o m y c h k o m ó re k m ęsk ich (anterozoidów), s w o b odn ie p o ru sz a ją c y c h się zapom ocą lic z n y ch r z ę s e k oraz b r a k k w ia tó w i nasion, b a rd z o w y ra ź n ie o d ­ dzielały d o tą d E m b r y o p h y t a zoidiogam a od p o s ia d a ją c y c h k w i a t y i n a s io n a a p o ­ z ba w io n y ch u r z ę s io n y c h anterozoidów7 E m b r y o p h y t a s ip h ono g am a.

Ale z a s a d a ta dziś s tr a c iła sw e rac y e dla tej p ro ste j p rz y c z y n y , że urzęsione a n te ro zo id y znaleziono śród E m b ry o p h . s ip h o n o g a m a (Ginkgo, Zam ia) a n a s ie ­ nie — śród E m b ry o p h . zo id io g a m a (L y g i­

nodendron). N a tu ra ln ie różnice po m ięd zy P a pro cia m i a ro ślin a m i K w ia to w e m i są i nadal z n aczne, a le —wcale n ie w a ż n ie j­

sze od różnic, o d d z ie lają c y ch Mchy od P aproci i dlatego nie m o żna j u ż dziś Mchów i Pap ro ci, raz e m w z ię ty c h , p r z e ­ c iw s ta w ia ć ro ślinom K w iatow y m .

Od p r z e s ta rz a łe g o j u ż dziś s to s u n k u : {[ B r y o p h y ta !) + P t e r i d o p h y ta 2) ] : Sper- m a p h y t a 3) }

'b a rd z ie j n a t u r a l n y m j e s t n a s tę p u ją c y : {B ry o p h y ta : P t e r i d o p h y ta : S p e rm a p h y ta }

LITER A TU RA .

B ertra nd et Cornaille. L a masse libero- lig neuse'óle rnentaire des Filicinees actuelles.

*) Mchy, 2) Paproci, *) rośl. K w iatow e.

JSfa 23

| T ra vaux ot Memoires de l’Universitć de Lille, 1902, X, mem. ,Nś 29.

Chodat. Pteridopsides des temps paleo- zoiąues. Archives Sc. Ph. N a t. Geneve, t.

XXVI, 1908.

01iver. U eber die neuen td e ck ten Samen der Steinkohlenfarne, Biol. Centrbl. XXV, 1905.

S cott. Studies in fossil Botany.

S co tt. The P reaent Position of Paleczoic Botany. Progressus rei botanicae.

Scott. R esultats scientifics. Congres i n ­ tern. Yienne, 1905.

Williamson and Scott. P u r t h e r observation on org. of the fossil Plants, part. III. Phi).

Trans. B., 1895.

E dm und Malinowski.

E. R I E C K E .

F R Y D E R Y K K O H L R A U S C H . (W spom nienie pozgorme).

W przedm ow ie do w yd ania j e d e n a s t e ­ go swego „Podręcznika F izyki P r a k t y c z ­ nej" F r y d e r y k K ohlrausch powiedział, że czas m u ju ż pożegnać się z pracą, k tó rej przez la t czterdzieści swego życia w ie rn y pozostał, gdyż k a ż d y liczyć się z tem m usi, że siły z czasem z a cz y n a ją zawodzić, g dy p r a c a rośnie z ro k u n a rok. Słowa te sp ra w d ziły się wcześniej i w innem znaczeniu, niż m y ślał on sam, a z nim m y w szyscy . O siem nastego s t y ­ cznia r. b. F r y d e r y k K ohlrausch zmarł n a u d a r sercowy.

K ohlrausch urodził się 14-go p a ź d z ie r­

n ik a 1840 r., j a k o sy n zasłużonego fizyka Rudolfa K ohlrausch a, k tó ry był wówczas nauczycielem g im n azy alny m w Rinteln.

W roku 1857 ojciec jego, k tó ry ostatn io w M a rburgu, obok p osad y w g im n a z y u m , zajmowrał m iejsce p rofesora n a d z w y c z a j­

nego w u n iw e rsy te cie , powołany został do E r la n g e n , j a k o profesor zw yczajn y fizyki. J u ż w rok później Kohlrausch s tr a c ił ojca, ale w ciągu całego życia sw ego w ie rn ie zach o w y w a ł dla niego

(9)

.Ne 23 W S Z E C H S W I A T 361

w duszy cześć syno w sk ą; gdziekolwiek zasługi Rudolfa K oh lrauscha nie znajdo­

w ały należnego uznania, wszędzie u jm o­

wał się o pam ięć ojca. K ohlrausch spę­

dził czas stu d y ó w częściowo w Erlan- gen, częściowo zaś w Getyndze. N a stęp ­ nie b ył czas pewien a s y ste n te m d o s trz e ­ g alni a stronom icznej w Getyndze. W ten sposób na k las y c z n y m gruncie pomiarów ścisłych znalazł sposobność pogłębienia skłonności wrodzonych, prow adzących go w ty m w łaśn ie k ieru n k u , i naby cia do­

św iad czenia, k tó re później ta k dodatnio wpłynęło n a owocną pracę jego żywota.

Z G ety ngi K ohlrausch przeniósł się do F r a n k fu r tu , j a k o docent w Zw iązku fizy­

ków. W la ta c h późniejszych z h u m o ­ rem opisał u rzą d z e n ia labo ra to ry jn e , k tó ­ re ta m zastał, ja k o młody fizyk. Po d n o ­ sił je d n a k i pożytek, k tó ry płynął dla niego s tą d , że zm uszony był własnem i r ęk a m i tw o rzy ć p raw ie w sz y s tk ie te przyrządy, które w now ożytnych i n s t y ­ t u ta c h fizycznych u w ażane są A vprost za przedm ioty pierwszej potrzeby. Z F r a n k ­ furtu K ohlrausch wrócił do Getyngi w c h a ra k te r z e profesora nadzw yczajn eg o i a s y s t e n ta W ilh e lm a W ebera. Pom iesz­

czenie i urządzenia in s t y t u tu g e ty n g ie ń - skiego b y ły dość skrom ne, ale, dzięki W e b e ro w i i je g o działalności naukow ej, był ta m sz ere g urządzeń i przyrządów, k tó ry c h gdzieindziej nie można było z n a ­ leźć. Kapitał, z e b ra n y przez W ebera, dał obfite o d se tk i w p r ze c ią g u czterole- cia, k tó re K ohlrausch spędził w G e ty n ­ dze. Prow ad ził on dalej badania, zaczęte przez W e b e ra , ale, m ając do ro zporzą­

dzenia środ k i odpowiednie, rozpoczynał- też b a d a n ia z a g ad n ie ń zupełnie nowych.

L ata, spędzone w Getyndze, miały dla K o h lra u s c h a znaczenie ogromne; tu w ła­

śnie k ładł k am ienie węgielne większości prac, nad k tó re m i całe życie spędził.

Szybkie p rze sk a k iw a n ie z je d n e g o za­

g ad n ie n ia do d ru g ie g o nie leżało w n a t u ­ rze K ohlrauscha. J e g o g r u n to w n y um yst pow racał wciąż do pytań raz poruszonych;

w y nik om b a d a ń n a d a w a ł coraz w ięk szą p ew n ość i jasno ść. Rozpoczęte w Ge­

t y n d z e b a d a n ia nad sprężysto ścią pozo­

sta ją c ą , p rze w o d n ic tw e m elektrolitów,

a b s o lu tn y m pom iarem oporu, ró w now aż­

nikiem e le k tro c h e m ic zn y m , zajm ow ały go po części przez całe życie, choć n ie­

r a z , u pły w a ły lata, w ciągu któ ry c h nic 0 nich nie było słychać. Gdy na W ie l­

kanoc roku 186!) p rzy by łem do Getyngi dla s tu d y ó w m a te m a ty c z n y c h pod kie­

ru n k ie m Clebscha, K ohlrausch kończył właśnie b a d a n ia nad p raw em Ohma w z a ­ s toso w an iu do elektrolitów. Widziałem jeszcze te złożone i niew ygodne p r z y r z ą ­ dy, k tó re m i K ohlrausch posługiw ał się w tem pierw szem zastoso w an iu prądu z m iennego do oznaczenia przew odnictw a elektrolitów . P rą d z m ienn y w y tw a rz ała s y re n a in d u k c y j n a k o n s tr u k c y i W ebera.

S y re n a ta była p o ru sz a n a miechem. S t a ­ łą w ysokość tonów k o ntrolow ano przez porów nyw anie z tonem piszczałki. Do m ierzenia p rą d u służyt j e d e n z dynamo- metrów, u ż y w a n y c h przez W e b e r a w b a ­ daniu nad d rg an ia m i ele k try c z ne m i, k t ó ­ re rozpoczął jeszcze wspólnie z Rudol­

fem Kohlrauschem . Oznaczenie oporu e le k tro litu zapom ocą cewki in d u k cy jn e j 1 telefonu je s t obecnie zadaniem począt- kowem, w y k o n y w a n em przez każdego p r a k t y k a n ta w szereg u ćwiczeń z fizyki, lecz zanim K o h lrau sc h nadał metodzie swej dzisiejszą w ytw o rn o ść i prostotę, potrzeba było p ra c y długoletniej i do­

świadczenia, k tó re u z y sk ać można tylko przez ciągłą styczność z um iłowanym przedm iotem.

W ciągu pierw szego półrocza, s p ę d zo ­ nego w Getyndze, K ohlrausch w y k ła d a ł w se m in a ry u m m etodę g a u s o w s k ą po­

m iaru n a tę ż e n ia poziomego m a g n e ty z m u ziemskiego. Ćwiczenia, prowadzone w do ­ strz e g a ln i geom agnetycznej Gaussa i W e ­ bera, były dla K ohlrauscha sam ego p rz y ­ gotow aniem do pom iaru n a tężen ia pozio­

mego, wykonanego z najw y ż sz ą s t a r a n ­ nością w lecie roku 1869. Tę t r u d n ą p r a ­ cę K ohlrausch przedsięwziął p r z y p u s z ­ czalnie ze względu na inne zagadnienie, k tó re m po raz pierwszy zaczął zajm ow ać się w Getyndze. Z agadnieniem tem było powtórzenie absolutnego p o m iaru oporu metodą i przyrządam i W e b era , oraz ozna­

czenie w mierze a bsolutnej oporu j e ­ d n o stk i rtęciowej. W y n ik b adań Kohl-

(10)

362 W S Z E C H S W I A T •Na 23

r a u s c h a różnił się od j e d n o c z e s n y c h p r a ­ wie pom iarów, w y k o n a n y c h w Anglii z i n ic y a ty w y B ritish A sso ciatio n . O k a­

zało się później, że część różnicy zale­

żała od błęd u w w a rto ś c i p o w ierzchni cewki, wziętej przez K o h lra u s c h a od W e ­ bera, ale właśnie okoliczność, że t a k s t a ­ r a n n e i dokładne p o m ia ry dop ro w ad ziły do różny ch wyników , s ta ł a się silny m bodźcem do d alszych p osz uk iw ań . Z a ­ g a d n ie n ie j u ż nie scho d ziło z p o rządku dziennego, dopóki nie o sią g n ię to n a j z u ­ p e łn ie jsz e j zgodności p o m ia ró w , w y k o ­ n y w a n y c h p rzez w ielu bad aczó w różne- mi m eto d a m i. K o h lra u s c h n ie s tru d z e n ie p rac o w ał n a d d o p ro w a d z e n ie m zad ania do k o ń c a je s z c z e później, gdy ju ż , j a k m aw iał, nie m ożna było zdo b yć sobie w a w rz y n ó w a b s o lu tn y m p o m ia re m oporu.

W w ie lk im p o stę p ie te c h n ik i d o ś w ia d ­ czeń, w y w o ła n y m p rzez te b ad a n ia , K o h l­

r a u s c h szczycić się może ud ziałem nie:

poślednim .

J e szcze n a cz asy g e ty n g e ń s k i e K o h lra ­ u s c h a p r z y p a d a ozn aczen ie e le k tro c h e ­ m icznego ró w n o w a ż n ik a s re b r a . Do p y ­ ta n ia zasa d n icz e g o , czy r ó w n o w a ż n ik e le k tro c h e m ic z n y j e s t w ie lk o śc ią b e z ­ w zględn ie n iez m ie n n ą , czy też zależy od w p ły w u c z y n n ik ó w z e w n ę tr z n y c h , Kohl­

ra u s c h pow rócił jesz c ze w o s ta t n im o k r e ­ sie sw ego życia, w w o ln y c h c h w ila c h po­

b y tu sw ego w M a rb u rg u . O s ta tn ia p r a ­ ca j e g o b y ła p o św ięco n a z b a d a n iu d o ­ ś w ia d c z a ln e m u tego p y t a n i a . Owo p ie rw ­ sze w y z n a c z e n ie ró w n o w a ż n ik a było w y ­ k o n a n e zn o w u w d o s tr z e g a ln i g e o m a ­ g n e ty c z n e j, w której w ów czas m ożna było znaleźć n a jo d p o w ie d n ie js z e w a r u n k i do b a d a ń te g o rodzaju. Do m ierzenia p r ą d u s łu ż y ła n ow a, s k o n s tr u o w a n a przez niego sam ego, b u s o la s ty c z n y c h ; była ona p rze z n a cz o n a pierw otnie, w po łącze­

niu z g a lw a n o m e tr e m d w u n itk o w y m , do w y z n a c z en ia n a tę ż e n ia poziom ego m a ­ g n e ty z m u z ie m s k ie g o zap o m o cą p o m ia ­ rów Czysto g a lw a n ic z n y c h .

W jesie n i r. 1870 K o h lra u s c h powoła­

ny zo sta ł do p o litec h n ik i z u ry s k ie j. Nie czuł się tam dobrze; być może, p r z y c z y ­ niły się do tego s to s u n k i polityczne:

S z w a jc aro w ie z j a w n ą n iec h ę c ią p a trz e li

n a p rz e b u d z e n ie się Niemiec. K o hlrausch więc c h ę tn ie p rzyjął w jesie ni r o k u 1871 zaproszenie do wyższej szkoły te c h n ic z ­ nej d a rm s z ta c k ie j. W czasie p o b y tu w Z u ry c h u p rz e d s ię w z ią ł w ycieczkę w dziedzinę te rm o ele k try c zn o śc i. Pod w p ły w e m spostrzeżeń fizyologa H e r m a n ­ n a rozw inął pogląd, że k a ż d em u prądow i e le k try c z n e m u to w a rz y s z y prąd cieplny, k a ż d e m u p rądow i c ie p ln em u — p rą d elek­

tryc z n y; n a tem polega, w e d łu g niego, is to ta zjaw isk term o e le k try c z n y c h . Sam K ohlrausch nie rozw ijał szerzej swej te- oryi. Inni p o w ra c ali do niej później, ro z ­ p a t r u j ą c j ą z in n y c h p u n k tó w widzenia.

K o h lrau sc h pozostał w D a rm s z ta c ie do r o k u 1875. S t a m t ą d p rzeniósł się do W iirz b u rg a , j a k o n a s tę p c a K undta, aby później z a s tą p ić go znowu w S tra s s b u r- gu, g d y K u n d t o trz y m ał k a te d r ę w B e r­

linie. Po śm ie rc i H elm h oltza K o h lrau sc h został w r. 1895 p r e z y d e n te m p a ń s tw o ­ wego I n s t y t u t u Fizyczno - technicznego.

W c ią g u la t t y c h zakończył cykl badań, k tó re zapewne, zgodnie z w ła s n e m jeg o zdaniem , nazw ać m ożna n a jw a ż n ie js z y m owocem jego życia. Mówię o pom n iko ­ w y c h p ra c a c h nad p rz e w o d n ic tw e m e le k ­ trolitów. W liście do N e rn sta , dzięk ując za udzielenie m ed a lu b u n se n o w s k ie g o , K oh lrau sch odm alow ał w sposób n iez ró ­ w n a n y, j a k p r a c a jego od s ko m p liko w a­

nych dośw iadczeń p o c z ątk o w y c h p o s tę ­ powała wciąż w k i e r u n k u coraz to w i ę k ­ szej p ro sto ty i ścisłości. P ie rw sz y k ro k naprzód w u d osko n a le n iu s tr o n y d o ś w ia d ­ czalnej polegał na zam ien ieniu s y r e n y in d u k c y jn e j przez in d u k to r r o ta c y jn y w łasn ej konstrukc.yi. D o św iadczenia pó­

źniejsze w y k a z a ły , że do pom iarów użyć się d a je też c e w k a z m ło tkiem W a g n e ­ ra. Do m ierzenia p r ą d u używ ano wciąż d y n a m o m e tru , k tó re g o od chylenia o b s e r­

w ow ano zapomocą zw ierciadła i podział- ki. J u ż w D a rm s z ta c ie K o h lrau sc h s k a r ­ żył się na trudności, które mu sp ra w ia ł nieraz d y n a m o m e tr; s tą d też n a jw ię k ­ szym postę pe m w m etodzie dośw iadczeń było w prow ad zen ie telefonu do ob se rw o ­ w a n ia prąd ó w zm ien n ych.

N a tu ra ln ą było rzeczą, że w ię k szą część czasu, pośw ięconego b a d a n iu przew ód-

(11)

•Ne 23 W S Z E C H S W I A T 363

n ic tw a elektrolitów, Kohlrausch zużył n a j g ro m ad zenie odpowiedniego m a te ry a łu doświadczalnego; rzadko z darza się, aby badacz pojedyńczy zebrał go w takiej obfitości i doskonałości. Tę m ęczącą p r a ­ cę wynagrodziło zupełne powodzenie.

P ie rw sz y m owocem było prawo w ęd ró w ­ ki jonów , k tó re pozwoliło w sposób ta k p ro sty i p rz e jrz y s ty w y ja śn ić tyle z ja ­ w isk różnorodnych.

B adanie p rz e w o d n ic tw a elektro litó w musiało z isto ty rzeczy prow adzić do p y ­ ta n i a o przew o d nictw ie wody. Czy j e s t ono ty lk o s k u tk ie m zanieczyszczeń, czy też stan o w i nieodłączną własność wody?

R ozw iązanie tego p y tan ia , któ reg o t r u ­ dności zapew ne o d s tr a s z y ły b y n ieje d n e ­ go badacza, powiodło się Kohlrauschowi, dzięki je g o zręczności w e k s p e r y m e n to ­ w a n iu i niezw ykłej sztuce ścisłego o b s e r­

w owania, k tó rą zdobył sobie p rac ą n i e ­ strudzon ą. Obliczony przez K o h lrau sc h a na podstaw ie sp o strzeżeń stopień dyso- cyacyi wody zgadzał się jak najlep iej z danem i, w y n ik a ją c e m i z o b serw acy j n a d hydrolizą.

W czasie p o b y tu w Berlinie z a c ie k a ­ wienie K o h lrausch a budziła przedew szy- s tk ie m d ziw n a zależność sp ó łczynnika t e m p e r a t u r y od szybkości jo n ó w w zja ­ w is k a ch przew o dn ictw a. T eo retyczn eg o w y ja ś n ie n ia fak tu , że w iększej szybkości j o n ó w o dpow iada m niejszy spółczy n n ik t e m p e ra tu ry , nie p osia d a m y dotychczas.

K oh lrau sch sam był p rzeko n an y , że z n a ­ lezione przez niego p ra w a em p iryczne w d alszy m sw ym rozw oju w sk a ż ą d ro g ę do głębszego zro zum ienia oporu e le k t r o ­ lityczneg o i is to ty roztworów- wogóle.

Muszę odmówić t u sobie bardziej szcze­

gółowego ro z p a try w a n ia b a d a ń K oh lra­

u s c h a w dziedzinie m a g n e ty z m u ziem ­ skiego, sprężystości, p rzew o dn ictw a cie­

plnego i elektrycznego, włoskowatości.

Nie m ogę j e d n a k pom inąć k o n s tr u k c y j ­ nej działalności K ohlrauscha w zw iązku z je g o pracam i nau kow em i. Zawdzięcza­

my m u nowe u rzą d z e n ia d o św iadczalne nie ty lk o w dziedzinie elektrolizy. P o ­ m y sł t a k często u ż yw aneg o reflektome- t r u pochodzi jeszcze z czasów g e ty n g e ń - skich; p ierw szy raz w y k o n a n y został

w Zurychu. W W tirzb u rg u zbogacał p rzedew szy stkiem dziedziny m a g n e ty z m u i g a lw a n o m e try i k o n stru o w a n ie m n o w ych przyrządów . W osobie E u g e n iu sz a Hart- m a n n a znalazł tam m echanika, k tóry zręcznie i ze zrozum ieniem rzeczy w y ­ k o n y w a ł je g o pomysły. Ale i sam Kohl­

rausch chętnie staw ał p rz y w arsztacie tokarskim ; w a r s z t a t znalazł miejsce n a ­ wet w m ieszk aniu p re z y d e n ta w Char- lo tte n b u rg u .

W spom nieć też n ależy o now ym in­

s ty tu c ie , u rządzon y m przez K ohlrauscha w W iirzburg u. Budow a jego przypadła na czasy, gdy właśnie rozpoczynał się rozwój b a d a ń fizycznych, w znacznej czę­

ści pod w pływ em bodźca, udzielonego przez r o z k w ita ją c ą technikę. Najlepszy to dowód przezorności, z j a k ą K ohlrausch prow adził budowę i u rząd zen ie i n s t y t u ­ tu, że w ciąg u n a s tę p n y c h dziesiątków lat w y sta rc z a ł on w zupełności w y m a g a ­ niom, czynionym przez rozwój nauki, i w y s ta rc z a im do dziś dnia.

K ohlrausch był nietylko b a d a cz e m n a ­ ukow ym . Był on też nauczycielem , i to nauczycielem w wielkim stylu; działal­

ność jeg o sięgała daleko poza koło tych, którzy, j a k o słuchacze, zajm ow ali ław y na w yk ładach je g o lub pracow ali w je g o laboratoryu m . ć w ic z e n ia fizyczne istn iały i przed K ohlrau schem , ale b r a k było w nich k o n s e k w e n tn e g o program u, ć w i ­ czenia, m ające n a celu j e d y n i e w y ro b ie ­ nie zręczności, m ieszano z innemi, za- praw iającem i do czynienią spostrzeżeń;

te o statnie w y b ie ra n o przew ażn ie podług w łasnego w idzim isię. Nieraz dawano p r a k t y k a n to m do p r z e r a b i a n i a —z mniej- szem lub większem pow odzeniem — do­

św iadczenia w ykładow e. S y stem a ty c z n e ułożenie ćw iczeń stało się nieodzowną potrzebą. Byłoby ono nastąp iło i bez Kohlrauscha; w tej formie je d n a k , w j a ­ kiej nastąpiło rzeczywiście, nosi piętno, w yciśnięte przez niego. Możemy być z tego tylko zadowoleni; syn i w n u k na­

uczyciela posiadał odpowiednie zdolności pedagogiczne do rozw iązania tego z a d a ­ nia. Potrafił w ku isie, o b e jm u ją c y m c a ­ ło k s z ta łt nauki, przyzw yczaić uczniów do dostrzeżeń ścisłych, napełn ić ich za­

(12)

364 W S Z E C H S W I A T M 2 3

ufan iem do m eto d i o trz y m y w a n y c h za ich pom ocą w y n ik ó w , n a u c zy ć sz an o w a ć potęgę liczb, p rz e d k tó re m i m u si u g in ać się k a ż d a teo ry a . „Prze w o d n ik F iz y k i P r a k ty c z n e j " , przeznaczony w w y d a n iu p ierw szem w y łącznie do u ż y tk u s t u d e n ­ tów g e ty n g e ń s k i c h , w k ró tce przerósł r a ­ m y książki p o c z ątk o w e j. J a k o „Podręcz­

nik F izyki P r a k ty c z n e j " , j e s t on szeroko n a w e t i poza g r a n ic a m i N iem iec prze­

w od nik iem i d o r a d c ą k ażdego p r a c u j ą c e ­ go n a uk ow o fizyka. Z p o d ręc z n ik a tego, o bejm u ją c e g o całość m eto d n a u k o w y c h i n ie w y c z e r p a n ą obfitość w iadom ości po ­ szczególnych, p o w sta ł z n ow u s k r o m n i e j ­ szym celom s łu ż ą c y „ P rze w o d n ik " , w z a ­ k r e s i e , p rz y p o m in a ją c y m p ie rw o tn y .

Po życiu d o b rze zasłużonem , b o g a te m w p rac ę i pow odzenie, K o h lrau sc h w r o ­ k u 1905 u s tą p ił ze s ta n o w is k a p r e z y d e n ­ t a I n s t y t u t u P a ń s tw o w e g o . J e szcze pięć l a t pogodnej s ta r o ś c i p rze ż y ł w M a rb u r ­ g u i w J u g e n h e im ie , letn ie j siedzibie swojej rodziny. W dom u j e g o cicho było i s p o k o jn ie — j e d n a je s z c z e tylk o córka pozostała u rodziców — rodziny s y n a i trz e ch có re k z a m ę ż n y c h d b a ły o u p r z y ­ je m n ie n ie życia s ta rc o w i. W o ln y czas w M a rb u rg u sta ł się n ie s tru d z o n e m u b a ­ daczowi bodźcem do p ośw ięcenia się z n o ­ w ą siłą i e n e rg ią p r a c y u k o c h a n e j. Ś w ia d ­ czą o tem p rz e d e w s z y s tk ie m ro zp raw y o ró w n o w a ż n ik u c h e m ic z n y m i nowe w y ­ danie „ P o d rę c z n ik a 11. P am ięć o Kohlra- u s c h u pozostanie, dopóki istnieć' będzie fizyka, i dopóki n a j e j p o d s ta w ie w zno­

sić się będzie w s p a n ia ły g m a c h tec h n ik i.

' ' ! Prz eło ż y ł S. Rozenblat.

Korespondencya Wszechświata.

Jęd rzejó w w ziemi K ieleckiej 26 maja.

Kometa Halleya.

W spaniały widok przedstaw iała dziś k o ­ m eta Halleya. Z nastaniem zm roku, z chwilą g dy na firmamencie zaczęły ukaz yw ać się większe gwiazdy, zjawił się m glisty kłębek z wyraźnem jądre m w środku. Powoli wi-

] dać było z lewej strony stopniowo rosnący warkocz komety; warkocz ten około godzi­

ny 10-ej m inut 20 dosięgnął długości 23° 30' i to była chwila najdłużej rozpostartego warkocza. Mierzyłem długość jego zapo- mocą teodolitu. W arkocz nachylony do po­

ziomu, szeroki, w środku jaśniejszy niż po brzegach, bardzo szybko zaczął się zm niej­

szać, a zarazem i sama k om eta powoli n i­

kła. P rzy c zy n ą tego był wschód księżyca i mgły ponad widnokręgiem. Poprzez w a r ­ kocz wyraźnie było widać gwiazdy.

D r. Feliks Przypkowski.

A k a d e m i a U m i e j ę t n o ś c i .

III. W ydział matematyczno-przyrodniczy.

Posiedzenie dnia 2 maja 1 9 1 0 r.

P r z e w o d n ic z ą c y : D y r e k to r £ . J a n c z e w s k i-

Członek M. Smoluchowski przedstawia roz­

prawę własną p. t.: „O przewodnictwie cie- plnem ciał sproszkow anych".

P. S. zajął się zbadaniem doświadezalnem przewodnictwa cieplnego różnych proszków, j a k piasku, szmirglu, p y łk u cynkowego, ż e ­ laza sproszkowanego, mączki ryżowej, se­

men lycopodii, proszku korkowego, ziemi okrzemkowej, sadzy i t. p., przyczem szcze­

gólną u w a g ę poświęcił wpływowi gazu, w k tó ry m znajduje się proszek i k tó ry w y­

pełnia odstępy między ziarnami. Dane do­

świadczalne, przedstawione w zestawieniach tabela rnych oraz graficznie, zapomocą odpo­

wiednich kr?ywych, dowodzą, że przewod­

nictwo zależy wybitnie od n a t u r y i ciśnie­

nia wypełniającego odstępy gazu, oraz że zmniejsza się, aż do drobnego ułam ka n o r ­ malnej wielkości, po zupełnem usunięciu t e ­ go gazu zapomocą pompy powietrznej. P. S.

tłum aczy te zjawiska pod względem j a k o ­ ściowym, a. po części także pod względem ilościow7ym, w ykazując związek ich z d a ­ wniej przez siebie zbadanem zjawiskiem

„skoku t e m p e r a tu ry " , w ytw arzającego się na powierzchni ciał stały ch w zjawiskach przewodzenia ciepła przez gazy. P. S. w y ­ kazuje, że na tej podstawie można z ro zu ­ mieć wpływ wszelkich w rachubę w chodzą­

cy c h czynników jak: n a tu ry i ciśnienia g a ­ zu, wielkości ziarn, przew odnictw a w łaści­

wego substancyi ziarn, oraz stopnia ściśnię­

cia proszku.

Członek L. Marchlewski przedstawia roz­

praw ę pp. J. Buraczewskiego i T. Nowo-

(13)

M' 23 W S Z E C H S W I A T 365

sielskiego-p.t.-: „O p ro duktac h utlenienia brom owanych s try c h n in 11.

Autorowie tej rozprawy streszczają swe s tu d y a nad ciałami, powstająceini przez ogrzewanie p roduktów bromowania s t r y c h ­ niny z wodą. W rozprawie przedstawionej Akademii Umiejętności dnia 5 kwietnia 1909 r.,' pp. Buraczewski i Dziurzyński za­

uważyli, że produkty bromowania stry c h n i­

ny, otrzym ane przez nich, przez ogrzewanie z wodą ulegają rozkładowi, przyczem po­

wstaje osad nierozpuszczalny w wodzie;

z roztw oru zaś alkalia strącają białe ciało 0 własnościach zasadowych. W skutek tego, że w metodzie bromowania, użytej w cy to ­ wanej powyżej rozprawie, otrzym yw ano b a r­

dzo małą wydajność, pp. B. i N. zastosowali obecnie inną metodę bromowania, mianowi­

cie, na zawieszenie w eterze starannie u t a r ­ tej, strąconej strychniny i niektórych jej pochodnych działali nadmiarem bromu; o trzy ­ mywali p rzytem prod u k ty zasadniczo iden­

tyczne z produktam i otrzym y wanemi po­

przednią metodą i z wydajnością prawie t e ­ oretyczną. Z nierozpuszczalnego w wodzie osadu, wspomnianego powyżej, udało się im wydzielić dwa ciała, będące bromoprodukta- mi utlenienia strychniny o wzorach empi­

ryc znych C21H20N 2B r30 3 i C21H22N 2Br30 4.

Pierwsze z ty c h ciał krystalizuje się bardzo dobrze z kwasu octowego, nie posiada wła­

sności ani zasadowych, ani kwasowych, skrę­

ca płaszczyznę polaryzacyi światła na p r a ­ wo; w alkoholu, eterze i t. p. jest prawie nierozpuszczalne, rozpuszcza się natomiast dobrze w kwasie octowym stężonym ogrza­

nym i w stężonych kwasach azotowym 1 siarkowym na zimno. Z roztworów ty c h s trą c a się nadmiarem wody w stanie k r y ­ stalicznym. Drugie zaś rozpuszcza się b a r­

dzo łatw o w-alkoholu, z którego s trąca się wodą,- zakwaszoną kwasem solnym; jest nie­

czynne względem < światła spolaryzowanego.

Są to-pierw sze otrzym aue dotychczas p ro ­ d u k ty utlenienia strychniny, nie posiadające kwasow ych ani też zasadowych własności.

Z przesączu po kilkakrotnem bromowaniu pp". B. i N. wydzielili jeszcze jeden p ro d u k t utlenienia, posiadający własności' wybitnie zasadowe,, skręcającym płaszczyznę polaryza­

cyi na lewo. Nie zdołali je d n a k ustalić do­

tychczas empirycznego wzoru tego ciała.

Badając własności toksyczne na psie, 'stw ie r­

dzili, że wszystkie tr z y ' ciała nie działają trująco. Pies, po zażyciu aż. 100 miligramo­

wych dawek każdej z ty c h substancyj, nie okazywał żadnych objawów anormalnych.

Tymczasem minimalne ilości dwu- i trójbro- m óstrychniny działają zabójczo prawie n a ­ tychmiastowo.

Członek .Mi- Raciborski przedstawia roz­

prawę p. R. Reiserówny p. t.: „Przyczynek;

do znajomości rodzaju B p irrh iz a n th e s“.

U Epirrhizanthes- tenella, roztocza, nale­

żącego do rodziny Polygalaceae, panna R.

badała łodygę i kwiat pod względem an a to ­ micznym i rozwojowym. Cała roślina jest pozbawiona zieleni i szparek. Łodyga ma wiązki naczyniowe bikolateralne, w części łykowej nie posiada r u r sitowych, tylko ko ­ mórki kambiformowe, między drewnem a ł y ­ kiem zewnętrznem k rótkotrw a łą miazgę.

W każdym pręciku znajdują się tylko dwie zarodnie, a w nich nieobfity pyłek o silnie zgrubiałej eksynie. Na eksynie znajduje się kilka podłużnych brózd, a w nich okienka.

Komórka g eneratyw na znajduje się tuż pod in ty n ą i ma k ształt soczewki. Zalążek jest prawie prosty (ortot-rop); archespor jedno­

komórkowy dzieli się na 4 komórki, z któ­

ry ch pierwsza od góry rozwija się w worek ośmiojądrowy. Zew nętrzna osłonka rozwija się w warstwę ochronną, w ew nętrzna zosta­

je zgnieciona. Ściany owocolistka drewnieją, tworząc owocnię. Pierwsza komórka czte rokomórkowego wieszadelka jest hakowato w bok zakrzywiona.

Członek M. Raciborski przedstawia ro z­

prawę p. Jadw igi Wołoszyńskiej p. t.: „Ż y ­ cie glonów w górnym biegu P r u t u “.

S tu d y u m ekologiczne niniejsze zostało w y ­ konane w górnym biegu P r u t u w Tataro- wie, miejscowości K a rp at Wschodnich. P a n ­ na W. rozróżnia trzy zbiorowiska roślinne:

I. Zbiorowisko glonów żyjących tylko na wodospadach; do nich zalicza takie glony, jak: Oladophora glomerata, Lem anea fluyia- tilis, Chantransia violacea.

II. Zbiorowisko glonów, tworzącyoh pilśń.

Jed n e z tych glonów są przyrosłe do p ia ­ skowca, np. Stigeoclonium, inne żyją wolno wśród pierwszych. Dó: wolno żyjących na- • leżą przedewszystkiem okrzemki i wstężnioe.

III. Zbiorowisko glonów pełzających p o . namule rzecznym. G r u p ę - t ę tworzą prze-, ważnie również okrzemki i wstężnicą. , .

Członek T. Browicz przedstawia, rozprawę p. Edm .. R osenhąuęha p. t.: „P rzyczynek doświadczalny do; etyologii pryszczykowego, zapalenia o k ą “. ... , '

Nierozstrzygniętą dotychczas ostatecznie • kwestyę, - czy (i-jaki) związek istnieje m ię d z y ' zapaleniem pryszczykowem oka, n a p o t y k a -1 * nem t a k często u człowieka, a-gruźlicą p. R.

stara się wyjaśnić szeregiem- eksperym entów , przedsiębranych na z w ie rz ę ta c h ,'a mianowi­

cie świnkach morskich. N a spojówkę oka, w różny sposób podrażnioną, wprowadzał gronkowca złocistego (często spotykanego'' w worku spojówkowym u- ludzi d o tk n ięty ch - zapaleniem pryszczykowem) u zwierząt nie

Cytaty

Powiązane dokumenty

O=PEFD;B=QBRSTU>=DUV?WX

Obmywałem się, ubierałem, po czym szedłem do kuchni, gdzie babka, która także wstawała rano, aby przygotować śniadanie dla domowników, dawała mi szklankę herbaty z

1.3. za odstąpienie od umowy z przyczyn zależnych od Wykonawcy, określonych w art. 2 Umowy, Wykonawcy przysługuje prawo naliczania odsetek ustawowych zgodnie z

(4) Algebrę (R, +, ·) nazywamy ciałem, gdy jest niezerowym pierścieniem przemiennym z jedynką i gdy dla każdego elementu różnego od 0 istnieje element odwrotny względem

[r]

• Skąd w życiu rodziców pojawił się Józef Honig, nazywany strażnikiem Widzącego z Lublina, ponieważ przez całe życie opiekował się kirkutem, gdzie słynny cadyk ma swój

Z kolekcji Stefana Kiełsz- ni pozostało ponad 140 zdjęć, które zostały zgromadzone w Archiwum Fotografii Ośrod- ka „Brama Grodzka - Teatr

Zasada jest jedna - chodzi o to, aby dziecko w sposób niedestrukcyjny i całko- wicie bezpieczny dla siebie i innych, nauczyło się mówienia o przeżywanych emocjach,