• Nie Znaleziono Wyników

Beckett w XXI wieku. Rozpoznanie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Beckett w XXI wieku. Rozpoznanie"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

Recenzent dr hab. Grzegorz Maziarczyk

Korekta językowa Weronika Starzyk

Projekt okładki i stron tytułowych Filip Sendal

Na okładce wykorzystano fotos z fi lmu To wszystko tutaj zrealizowanego przez Piotra Czarneckiego z inspiracji dziełami

Samuela Becketta przez Sopocki Teatr Tańca, 2015

Skład i łamanie Michał Janczewski

Patronat honorowy nad publikacją objęła Ambasada Irlandii w Polsce

Publikacja realizowana w ramach festiwalu organizowanego przez Fundację BETWEEN.POMIĘDZY

we współpracy z Uniwersytetem Gdańskim

Publikacja sfi nansowana z działalności statutowej Katedry Sztuk Scenicznych, Instytutu Anglistyki i Amerykanistyki

oraz Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego

© Copyright by Uniwersytet Gdański Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego

ISBN 978-83-7865-631-9

Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego ul. Armii Krajowej 119/121, 81-824 Sopot

tel./fax 58 523 11 37, tel. 725 991 206 e-mail: wydawnictwo@ug.edu.pl

www.wyd.ug.edu.pl

Księgarnia internetowa: www.kiw.ug.edu.pl

(6)

between.pomiędzy

to seria wydawnicza powiązana z odbywają- cym się od 2010 roku w Sopocie Festiwalem Literatury i Teatru BETWEEN.

POMIĘDZY, objęta opieką merytoryczną Instytutu Anglistyki i Amery- kanistyki Uniwersytetu Gdańskiego oraz Fundacji Between.Pomiędzy. Na serię wydawniczą składają się monografi e zbiorowe publikowane w języku polskim lub angielskim. Seria upowszechnia badania naukowe dotyczące ważnych zagadnień z dziedziny literatury i teatru, jak również istotnych kwestii teoretycznych, obejmujących większy obszar badawczy. Publikacje

„between.pomiędzy” skupione są na zagadnieniach związanych z szeroko pojętą formą i estetyką, jednakże pozostajemy otwarci na badania, które proponują komplementarne podejścia do literatury. Nazwa serii – „between.

pomiędzy” – świadczy o zainteresowaniu tekstami zawieszonymi pomiędzy rodzajami i gatunkami literackimi, kierunkami i epokami historycznymi oraz kulturami narodowymi i językami.

Dotychczas ukazały się tomy: 1. Samuel Be ckett. Tradycja – awangarda, red. To- masz Wiśniewski (2012); 2. Back to the Be ckett Text, red. Tomasz Wiśniewski (2012); 3. Poeci współcześni. Poeci przeszłości, red. Monika Szuba i Tomasz Wiśniewski (2013); 4. Poets of the Past. Poets of the Present, red. Monika Szu- ba i Tomasz Wiśniewski (2013); 5. Między słowem a rzeczy-wistością. Poezja Eliota wobec cielesności i Wcielenia, red. Jean Ward i Maria Fengler (2015);

6. Boundless Scotland: Space in Contemporary Scottish Fiction, red. Monika Szuba (2015); 7. Time, Narrative, and Imagination: Essays on Paul Auster, red. Arkadiusz Misztal (2015); 8. J.M. Coetzee: Dead Ends and Beyond (2015), red. Ludmiła Grzuszewska-Blaim i Tomasz Wiśniewski (2015); 9. Striking the Chords of Spirit and Flesh in Polish Poetry. A Serendipity, red. Jean Ward, Ma- ria Fengler i Małgorzata Grzegorzewska (2016); 10. Between Page and Stage:

Scholars and Th eatre-makers, red. Tomasz Wiśniewski i Martin Blaszk (2017).

Redakcja naukowa: prof. David Malcolm, dr hab. Tomasz Wiśniewski, dr Mo- nika Szuba, dr Katarzyna Kręglewska.

Rada naukowa: prof. Vincent Broqua (Uniwersytet Paris-8, Francja), prof.

S.E. Gontarski (Uniwersytet Stanu Floryda, USA), dr Wolfgang Görtscha- cher (Uniwersytet w Salzburgu, Austria), prof. Ralf Hertel (Uniwersytet w Trewirze, Niemcy), prof. Kenneth Pickering (Uniwersytet Kent, Wielka Brytania), prof. Alan Riach (Uniwersytet w Glasgow, Wielka Brytania), prof.

Carla Sassi (Uniwersytet w Weronie, Włochy) oraz prof. Jean Ward (Uni- wersytet Gdański, Polska).

(7)

between.pomiędzy

is a series of publications produced under the aegis of the Institute of English and American Studies, University of Gdańsk, and the Foundation BETWEEN.POMIĘDZY. Th e series contains both themed collections of essays and monographs. Books may be in Polish or in English. Its aim is to make accessible scholarship that addresses im- portant issues in modern and contemporary literature and theatre, and also scholarship that deals with substantial theoretical issues that are of interest to specialists in other fi elds of literary study. Publications in the “between.

pomiędzy” series are particularly focused on form and aesthetics, but the series remains open to scholarship that approaches literature in diff erent but complementary ways. Th e overall name of the series “between.pomiędzy”

indicates its commitment to work that looks at texts on the borders between genres and kinds, between historical periods and movements, and between national and linguistic cultures.

Th e series includes the following studies: 1. Samuel Be ckett. Tradycja – awan- garda, ed. Tomasz Wiśniewski (2012); 2. Back to the Be ckett Text, ed. Tomasz Wiśniewski (2012); 3. Poeci współcześni. Poeci przeszłości, ed. Monika Szu- ba and Tomasz Wiśniewski (2013); 4. Poets of the Past. Poets of the Pres- ent, ed. Monika Szuba and Tomasz Wiśniewski (2013); 5. Między słowem a rzeczy-wistości ą. Poezja Eliota wobec cielesności i Wcielenia, ed. Jean Ward and Maria Fengler (2015); 6. Boundless Scotland: Space in Contemporary Scottish Fiction, ed. Monika Szuba (2015); 7. Time, Narrative, and Imagina- tion: Essays on Paul Auster, ed. Arkadiusz Misztal (2015); 8. J.M. Coetzee:

Dead Ends and Beyond, ed. Ludmiła Gruszewska-Blaim and Tomasz Wi- śniewski (2015); 9. Striking the Chords of Spirit and Flesh in Polish Poetry.

A Serendipity, ed. Jean Ward, Maria Fengler and Małgorzata Grzegorzewska (2016); 10. Between Page and Stage: Scholars and Th eatre-makers, ed. To- masz Wiśniewski and Martin Blaszk (2017).

Series editors: Professor David Malcolm, Dr hab. Tomasz Wiśniewski, Dr Mo- nika Szuba and Dr Katarzyna Kręglewska.

Editorial board: Professor Vincent Broqua (Université Paris-8, France), Professor S.E. Gontarski (Florida State University, USA), Dr Wolfgang Görtschacher (University of Salzburg, Austria), Professor Ralf Hertel (Uni- versity of Trier, Germany), Professor Kenneth Pickering (University of Kent, UK), Professor Alan Riach (University of Glasgow, UK), Professor Carla Sassi (University of Verona, Italy), and Professor Jean Ward (University of Gdańsk, Poland).

(8)

Spis treści

J.M. Coetzee

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta . . . 9 Tomasz Wiśniewski (Uniwersytet Gdański)

Kim dziś jest Beckett? . . . 25 Katarzyna Ojrzyńska (Uniwersytet Łódzki)

Duchy w maszynie i cyborgi:

Beckett, nowe technologie, nowe media . . . 49 Ewa Brzeska (Uniwersytet Warszawski)

Echa Becketta w muzyce polskiej . . . 69 Rafał Borkowski (Uniwersytet Gdański)

Beckett przed Beckettem? Początki sygnatury Becketta

na przykładzie opowiadania Echo’s Bones . . . 87 Derek Attridge (Uniwersytet w Yorku, Wielka Brytania)

Beckett w zdarzeniu: odczytywanie Nienazywalnego dzisiaj . . . 105 Żaneta Nalewajk-Turecka (Uniwersytet Warszawski)

Leszka Kołakowskiego eksperymenty z Beckettem . . . 133 Nadia Kamel (Uniwersytet Minia, Egipt)

Wpływ Becketta na teatr w Egipcie . . . 147 Przemysław Wasilkowski (Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa,

Telewizyjna i Teatralna w Łodzi)

SAM Becketta: wokół teatralnej adaptacji Towarzystwa . . . 155 S.E. Gontarski (Uniwersytet Stanu Floryda, Stany Zjednoczone)

Widma miłości: obrazy Impromptu „Ohio” oraz …jak obłoki… . . . . 171 Indeks nazwisk . . . 195 Indeks dzieł Samuela Becketta . . . 200

(9)
(10)

J.M. Coetzee

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta

1

Odczyt wygłoszony we wrześniu 2006 roku podczas sympozjum beckettowskiego w Tokyo

2

Jeden

Samuel Be ckett jest w swej twórczości fi lozofi cznym dualistą. Mó- wiąc dokładniej, pisze tak, jakby wierzył, że składamy się z ciała i umysłu, a w zasadzie, że jesteśmy ciałem i umysłem. Precyzując rzecz jeszcze bardziej, zdaje się on wierzyć, że związek ciała i umy- słu pozostaje jak dotąd niewyjaśniony, by nie powiedzieć tajemni- czy. Jednocześnie, Be ckett – to znaczy jego umysł – za niedorzeczną uznaje dualistyczną koncepcję jaźni. Ta dwoista postawa staje się ważnym źródłem dla Beckettowskiej komedii.

Powszechnie uznaje się, że wierzy on w dualizm naszej natury, który stanowić ma fons et origo wyobcowania człowieka w świecie.

1 Copyright © J.M. Coetzee, 2008. Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone na terenie całego świata. Podstawę tłumaczenia stanowi oryginalna wersja artykułu Eight Ways of Looking at Samuel Be ckett [w:] „Samuel Be ckett To- day/Aujourd’hui”, vol. 19, issue 1, „Borderless Be ckett”, ed. by M. Okamuro et al., Rodopi, Amsterdam 2008, s. 19–31. Polski przekład ukazał się pier- wotnie w dwumiesięczniku literackim „Topos” 2010, nr 5(114).

2 Tytuł nawiązuje do wiersza Wallace’a Stevensa Th irteen Ways of Look- ing at a Blackbird, w tłumaczeniu J. Gutorowa Trzynaście sposobów patrze- nia na kosa (zob. W. Stevens, Żółte popołudnie, wybór, przekł. i posł. J. Guto- row, Biuro Literackie, Wrocław 2008). W przypisach zaznaczamy wyłącznie aluzje do tekstów autorów trzecich – przyp. tłum.

(11)

J.M. Coetzee 10

Wierzy on również, że nic się nie da zrobić, by zmienić naszą naturę, a już z pewnością najmniej w tym względzie pomocna jest fi lozofi cz- na introspekcja. To nasz ciężki los sprawia, że stajemy się absurdalni.

Lecz co dokładnie jest absurdalne: fakt, że składamy się z dwóch różnych cząstek całości, wzajemnie połączonego ciała i umysłu;

czy też wiara, że składamy się z dwóch różnych, wzajemnie połą- czonych, cząstek całości? Co wywołuje beckettowski śmiech i be- ckett owskie łzy – śmiech i łzy, które ciężko od siebie oddzielić? Czy wywołuje je kondycja ludzka, czy opisujący ludzką kondycję fi lo- zofi czny dualizm?

Be ckett, będąc fi lozofi cznym satyrem, nieustannie atakuje i nisz- czy koncepcję dualistyczną. Ale za każdym razem koncepcja ta wskrzesza się, przez co Be ckett ciągle na nowo musi się z nią bo- rykać. Dlaczego po prostu nie zaniecha tej szamotaniny? Dlaczego uparcie trwa w dwoistym rozumieniu dwoistej istoty dualizmu? Dla- czego nie schroni się w najbardziej pociągającej alternatywie – w fi - lozofi cznym monizmie?

Dwa

Jak przypuszczam, odpowiedź na ostatnie pytanie, dlaczego nie jest on monistą, można wyprowadzić z głębokiego przekonania Be cket- ta, że jest ciałem oraz umysłem. Jak przypuszczam, choć zdawał so- bie sprawę z tego, jak wielką ulgę mógłby mu przynieść monizm, codzienne doświadczenie ukazywało mu, że jest istotą myślącą, w przedziwny sposób połączoną z niewrażliwym cielskiem, które musi taszczyć i w którym jest taszczone; a doświadczenie to, to nie tyle przytrafi ająca się raz na dzień regularna przypadłość, lecz do- świadczenie doświadczane w każdym świadomym momencie każ- dego dnia. Innymi słowy, świadomość natarczywym podszeptem przypomina o swej nie-fi zycznej istocie.

Tak więc monizm nie przynosi Be ckett owi ocalenia, gdyż nie jest

prawdziwy. Be ckett nie potrafi uwierzyć w przypowieść monizmu

i nie jest w stanie zmusić się, by uwierzyć w tę przypowieść. Nie

może się zmusić, by uwierzyć w przypowieść monizmu nie dlate-

go, że nie potrafi się okłamywać, lecz dlatego że w chwili, gdy, by

zamieszkać w przypowieści monizmu, porzuca przypowieść duali-

(12)

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta 11

zmu, przypowieść monizmu staje się treścią ciała pozbawionego świadomości dualistycznej.

Inna, przynosząca lepsze wyniki, odpowiedź na pytanie, dlaczego Be ckett nie jest monistą, wywodzi się z propagandy monistycznej teo- rii umysłu. Oto pewny swoich racji William James dokonuje wykładni zalet wynikających z posiadania duszy zakorzenionej w tym świecie:

Wielkim błędem dawniejszej psychologii racjonalnej było uznanie duszy za absolutną istotę duchową, posiadającą pewne własne nie- zależne władze, za których pośrednictwem wyjaśniano rozmaite czynności pamiętania, wyobrażania, rozumowania, woli itp. […]

Współcześnie jednak dostrzegamy, że nasze władze wewnętrzne są z góry p r z y s t o s o w a n e do właściwości świata, na którym żyje- my, w sposób zapewniający nam bezpieczeństwo i powodzenie3.

Trzy

Wielu ludzi na własnej skórze doświadczyło opisywanej przez Be- cketta ciężkiej doli, którą z grubsza opisać można jako egzystencjalną bezdomność. Ludzie ci postrzegali swój los za tragiczny bądź ab- surdalny, bądź absurdalny i tragiczny zarazem. W drugiej połowie XIX wieku wielu – bez obrazy Williamie Jamesie – podejrzewało, iż obrany przez ówczesną wysoką kulturę Zachodu kurs ewolucyjny prowadzi ją w ślepy zaułek lub też że przyszłość nie należy do refl ek- syjnego, hiperświadomego, wyobcowanego „nowoczesnego” czło- wieka, lecz do pozbawionego refl eksji typu aktywnego bądź do obu tych typów naraz. Tak rozumiany pesymizm kulturowy był ciągle żywotny, gdy dorastał Be ckett. Los sprawił, że żył i cierpiał podczas apogeum faszyzmu, systemu gloryfi kującego typ człowieka instynk- townego, bezrefl eksyjnego, aktywnego, systemu, który wdeptywał w ziemię chorowitych, refl eksyjnych, słowem podobnych Be ckett owi.

Umysły Zoli, Hardy’ego, Huysmansa – oraz wielu im podobnych – zaprzątała teoria biologicznej ewolucji, która pod koniec wieku zo- stała przyjęta i wchłonięta przez większość ludzi myślących o sobie jako o „nowoczesnych”. Mieliśmy oto kontinuum różnych form życia,

3 W. James, Psychologia: kurs skrócony, tłum. M. Zagrodzki, Wydawnic- two Naukowe PWN, Warszawa 2002, s. 37.

(13)

J.M. Coetzee 12

łączącym bakterię z jednej strony, a homo sapiens z drugiej. Lecz prze- cież istniały niegdyś biologiczne typy, które się skończyły, wyginęły ze względu na nadmierne przystosowanie do panujących warunków.

Czyż może tak się zdarzyć, że wielki mózg homo sapiens, rozwinię- ty, by udźwignąć ciężar całego tego naddatku świadomości, wynikał z nadmiernego przystosowania, że ludzkość skazana została na ścież- kę wytyczoną jej przez dinozaury; a jeśli nie ludzkość in toto, to przy- najmniej hiperrefl eksyjne, burżuazyjne, Zachodnie osobniki męskie?

Cztery

Czego brakuje w Beckettowskiej koncepcji życia? Wielu spraw, z których największą jest wieloryb.

– Kapitanie, i ja słyszałem o Moby Dicku, – stwierdza Starbuck, pierwszy ofi cer „Pequoda”, – ale to chyba nie on zabrał panu nogę?

– Tak, Starbuck, – odpowiada Kapitan Ahab – to Moby Dick urwał mi maszt, to Moby Dick dał mi ten martwy kikut, na którym teraz stoję. [Z tego też powodu] będę go ścigał […] tego białego wie- loryba […] po wszystkich krańcach świata, póki nie tryśnie czarną posoką i nie wypłynie brzuchem na wierzch!

Lecz Starbuck nie jest przekonany: Zaciągnąłem się na ten statek,

„by polować na wieloryby, a nie żeby dopełnić zemsty” – „zemst[y]

nad tępą bestią […] która cię ugodziła po prostu przez najbardziej ślepy instynkt! Szaleństwo! Kapitanie Ahab, odczuwać wściekłość na niemy przedmiot to chyba bluźnierstwo”.

Ahab pozostaje niewzruszony i słowami: „Wszelkie widzialne przedmioty są jedynie papierowymi maskami”, nadaje swej walce z białym wielorybem wymiar fi lozofi czny. „Ale w każdym wydarze- niu – w żywotnym akcie, w czynie niewątpliwym – jakowaś rzecz nieznana, a przecie rozumna ukazuje kształt swego oblicza spoza nierozumnej maski. Jeśli człek chce ugodzić, niech godzi poprzez maskę! Jakże to więzień może się na zewnątrz wydostać, jeśli nie przebije się przez mur? Dla mnie ten biały wieloryb jest murem, co tkwi nade mną”. (Moby Dick, rozdział XXXVI)

4

4 Wszystkie cytaty z Moby Dicka w tłumaczeniu B. Zielińskiego. H. Mel- ville, Moby Dick, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2002, s. 161–171.

(14)

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta 13

Czyż naszym życiem kieruje rozum (złowrogi?, dobroczynny?);

czy przeciwnie: brniemy przez to, co nam się po prostu przydarza?

Czy stanowimy część doświadczenia prowadzonego na tak wielką skalę, że nie jesteśmy w stanie dostrzec choćby jego zarysów; czy wprost przeciwnie: nie ma żadnego systemu, którego bylibyśmy cząstką? Sądzę, że jest to kwestia centralna, gdy postrzegamy Moby Dicka jako dramat fi lozofi czny, i jest ona bliska głównym proble- mom poruszanym w twórczości Be cketta.

Melville nie podchodzi do niej w sposób abstrakcyjny, lecz po- przez obrazy, przedstawianie. To sposób właściwy dla niego, gdyż kwestia ta objawia się jemu w tym niezwykłym obrazie, wyobrażeniu braku środków wyrazu, braku obrazu. Biel – jak mówi w rozdziale Białość Wieloryba Izmael, narrator – jest „najpotężniejszym czynni- kiem we wszystkim, [tym] co najbardziej ród ludzki przeraża”. Jego wyobraźnia zrównuje krajobraz całkowicie wypełniony bielą śniegu, z „milcząc[ą], a pełn[ą] znaczeni[a] pustk[ą]” (rozdział XLII)

5

.

Tak więc cała ta kwestia objawia się w obrazach. Cały potok zna- czeń wypływa poprzez obrazy, choćby te puste (taka jest przecież na- tura obrazów). Oto obraz: biała ściana celi, w której jesteśmy uwię- zieni, jest zarazem białą ścianą ustanowioną przez ogromne czoło wieloryba. Gdy rzucono harpunem, gdy harpun przedziera się przez ścianę, to ku czemu się przedziera?

Inny obraz: wieloryb, wielki i wściekły, pogrążony w śmiertelnych katuszach. W świecie roku 1859 biały wieloryb pozostawał ostatnim stworzeniem na ziemi (ziemi Boga? może tak, a może nie), z którym człowiek, człowiek uzbrojony jak na bitwę, szedł zmierzyć się z ser- cem przeszytym strachem.

Wieloryb jest wielorybem jest wielorybem

6

. Wieloryb nie jest konceptem. Biały wieloryb nie jest białą ścianą. Dźgnij wieloryba, czy nie będzie krwawić?

7

Ależ krwawi, i to, jak czytamy w rozdziale sześćdziesiątym pierwszym, beczułkami. Nie ma ucieczki przed jego krwią. Jego krew pieni się, ciągnie za nim furlongami dopóty, do- póki odbite od krwi promienie słońca nie oczerwienią twarzy jego

5 Tamże, s. 201.

6 Nawiązanie do słynnej kwestii Gertrudy Stein „a rose is a rose is a rose”

z wiersza Sacred Emily – przyp. tłum.

7 Aluzja do słów Shylocka z Kupca weneckiego, akt III, scena I – przyp. tłum.

(15)

J.M. Coetzee 14

morderców. Morze przemienia się w szkarłatną kałużę, cały ocean jest krwawym śladem

8

.

W swych białych celach sobowtóry Be cketta, jego duchy, stwo- rzenia, czy jakkolwiek zdecydujemy się je nazwać, czekają i patrzą, i obserwują, i zapisują.

[…] Aż wreszcie biała rotunda na białym. […] Średnica 80 centyme- trów, od podstawy do szczytu odległość ta sama. […] Na ziemi dwa białe ciała […]. Białe również sklepienie i okrągła ściana […] biała na białym. ( Wyobraźnia martwa wyobraźcie sobie)9

Wszystko znane wszystko białe nagie białe ciało metr nogi złączone jakby zszyte.

Światło ciepło biała ziemia metr kwadratowy nigdy nie widziany.

Ściany białe metr na dwa sufi t biały […]. ( Dzyń)10

Dlaczego stworzenia te nie chwycą za harpuny, by nimi cisnąć przez białą ścianę? Odpowiedź: gdyż są bezsilne, schorowane, kale- kie, przykute do łóżka. Ponieważ są pozbawionymi rąk i nóg mózga- mi uwięzionymi w pojemnikach. Ponieważ są robakami. Ponieważ nie mają harpunów, co najwyżej ołówki. Dlaczego są kalekie, albo schorowane, albo są robakami, albo pozbawionymi ciała mózgami uzbrojonymi, co najwyżej, w ołówki? Ponieważ one oraz stojąca za nimi inteligencja, wierzą, że jedynym narzędziem, którym można przebić białą ścianę, jest czysta myśl. Nie zważają na dostarczane przez oczy dowody na to, że narzędzie, jakim jest czysta myśl, zawo- dzi je raz za razem, i raz jeszcze, i raz jeszcze, i raz jeszcze. Musisz iść.

Nie mogę iść. Idź. Spróbuj ponownie. Upadnij ponownie.

Dla Melville’a jednonogi mężczyzna, który zawierza całego siebie pchnięciu harpunem – choć i harpun go zawiódł (harpun przywią- zany jest do liny, która ciągnie go ku śmierci) – wyraża tragiczne sza- leństwo, czy (być może) tragiczny majestat á la Makbet. Dla Be cketta beznogi skryba wierzący w myśl czystą wyraża komedię, czy przynaj- mniej pewien rodzaj dręczącej, przyprawiającej o zgrzytanie zębów,

8 Nawiązanie do Makbeta, akt II, scena II – przyp. tłum.

9 W tłumaczeniu Antoniego Libery za wydaniem: S. Be ckett, Pisma pro- zą, Czytelnik, Warszawa 1982, s. 46.

10 Tamże, s. 78.

(16)

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta 15

solipsystycznej komedii intelektualnej, złowieszczo przepowiadającej potępienie, którą Be ckett przyswaja, a która stała się nieco odrucho- wa, dopóki nie przeszedł późnego świtu w latach osiemdziesiątych.

Lecz jakby to było, gdyby Be ckett zebrał się w swej wyobraźni na odwagę, by wymyślić wieloryba, pozbawiony wyrazu wielki płaski front (front, z łacińskiego frons, czoło) naciskający kruchą łódź, w któ- rej ryzykuje się głębię; a poza tym frontem, wielki, zadziorny zwierzęcy mózg; mózg, który przychodzi z innego wszechświata dyskursu, my- ślący myśli wedle swej własnej natury, poza złowrogością, poza dobro- czynnością, myśli niewyobrażalne, niewspółmierne do myśli ludzkiej?

Pięć

Spróbuj ponownie.

Istota, stworzenie, świadomość przebudza się (tak to nazwijmy) w niewytłumaczalnej sytuacji bez wyjścia. On (ona? ono? to?) robi, co tylko może, by zrozumieć tę sytuację (tak to nazwijmy), ale nigdy mu się to nie udaje. Prawdę mówiąc, samo pojęcie zrozumienia sy- tuacji staje się coraz bardziej niewyraźne. On/ona/ono zdaje się być częścią czegoś celowego, lecz czymże to jest, jaka jest jego/jej rola w tym wszystkim, co każe to wszystko uważać za celowe?

Dajemy susa. Rozważania o tym, z czego ten sus się składa, zo- stawmy sobie na inną okazję.

Istota, stworzenie, jedno z tych stworzeń, które my, kimkolwiek jesteśmy, nazywamy małpą (nie wiemy, jak on/ona/to samo by się na- zwało, nie jesteśmy nawet pewni, czy on/ona/to wyodrębniło pojęcie imienia; odtąd jego/ją/to określać będziemy jako „To”; nim skończy- my, być może zmuszeni będziemy zakwestionować samą koncepcję posiadania koncepcji) – tak więc, To znajduje się w białej przestrzeni, w pewnej sytuacji. Zdaje się być częścią czegoś celowego, lecz czego?

Przed jego oczami trzy czarne plastikowe tuby o długości me- tra i średnicy dziewiętnastu milimetrów. Pod każdą tubą znajduje się małe drewniane pudełko z otwartym wieczkiem i otwieranymi drzwiczkami, które są zamknięte.

Wrzucono orzeszka (nim przejdziemy dalej, przystańmy, by za-

uważyć pozbawioną – jak to możliwe? – dopełnienia bezosobową

frazę „wrzucono”) do trzeciej tuby (jeden-dwa-trzy: czy możemy

(17)

J.M. Coetzee 16

zakładać koncepcję liczenia; czy możemy zakładać, że coś jest po prawej bądź lewej?). Jeśli ta istota, to stworzenie, ta małpa, To, chce orzeszka (jak zawsze, przypowieść o dziwnych sytuacjach, w których się wybudzasz, sprowadza się do jedzenia), To musi otworzyć odpo- wiednie pudełko, gdzie odpowiednie pudełko defi niowane jest jako pudełko zawierające orzeszka.

Orzeszka wrzucono w trzecią tubę. To wybiera pudełko do otwar- cia i otwiera trzecie pudełko, i – ach! Boże – znajduje orzeszka. Chci- wie pożera orzeszka (co innego zresztą ma z nim zrobić, przecież umiera z głodu).

Orzeszek wrzucono ponownie do trzeciej tuby. Ponownie otwar- te zostaje trzecie pudełko. Zawiera ono ponownie orzeszka.

Orzeszka wrzucono w drugą tubę. Czy przyzwyczajenie uśpiło jego uwagę, czy To myśli, że trzecie pudełko już na zawsze jest pu- dełkiem szczęśliwym, pełnym pudełkiem? Nie: otwiera pudełko dwa, znajdujące się bezpośrednio pod tubą dwa. Znajduje w nim orzeszka.

Orzeszka wrzucono w pierwszą tubę. Otwiera pierwsze pudełko.

Znajduje w nim orzeszka.

Tak więc tuba jeden prowadzi do pudełka jeden, tuba dwa do pu- dełka dwa, tuba trzy do pudełka trzy. Póki co wszystko idzie spraw- nie. Być może to absurdalnie skomplikowany sposób karmienia istoty żywej, zaspokajania żądzy podmiotu, lecz wydaje się, że w ten właśnie sposób działają rzeczy w obecnym wszechświecie, w białym wszechświecie, w którym znajduje się To. Jak chcesz orzeszka, mu- sisz uważać, w którą tubę go wrzucono, a następnie otworzyć pudeł- ko znajdujące się pod nim.

Lecz, ech!, jakby nie patrzeć, wszechświat nie jest tak prosty.

Wszechświat nie jest takim, jakim może się wydawać. W rzeczywi- stości – dochodzimy tym samym do sedna sprawy, fi lozofi cznego przesłania – wszechświat nigdy nie jest takim, jakim się wydaje.

Wprowadzono ekran: To ciągle może zobaczyć górne i dolne koń- cówki tub, lecz nie widzi tego, co pomiędzy. Dokonano małego prze- tasowania, po którym wszystko jest jak było na początku, a przynaj- mniej tak się wydaje.

Orzeszka wrzucono w trzecią tubę. To, stworzenie, otwiera trze- cie pudełko. Pudełko trzy jest puste.

Orzeszka ponownie wrzucono w trzecią tubę. To ponownie

otwiera pudełko trzy. Ponownie jest puste.

(18)

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta 17

W To, w Jego umyśle, czy w Jego inteligencji, a może nawet po prostu w Jego mózgu, zaskoczyło coś, co należałoby rozpatrzeć na wielu stronach, w wielu tomach, coś, na co składać się może głód lub desperacja, lub nuda, lub wszystkie z tych uczuć na raz, by nie wspomnieć o zdolnościach dedukcyjnych i indukcyjnych. Zamiast rozwodzić się nad tymi stronami, tymi tomami, powiedzmy po pro- stu, że pojawił się rozziew.

To, stworzenie, otwiera drugie pudełko. Znajduje w nim orzesz- ka. Nie potrafi pojąć, skąd się tam wziął, ale oto jest: orzeszek, rze- czywisty orzeszek. Je orzeszka. Już lepiej.

Orzeszka wrzucono w trzecią tubę. Otwiera trzecie pudełko. Jest puste. Otwiera pudełko dwa. Znajduje w nim orzeszka. Aha!

Orzeszka wrzucono w trzecią tubę. Otwiera pudełko dwa. Znaj- duje orzeszka. Je orzeszka.

A zatem: wszechświat nie jest taki jak wcześniej. Wszechświat się zmienił. Tuba trzy nie prowadzi do pudełka trzy, lecz do pudełka dwa.

(Ktoś mówi: myślisz, że to nie jest życie? Myślisz, że to jedynie eksperyment myślowy? Dla niektórych stworzeń to nie jest jedynie model życia, to c a ł e życie. Urodziły się w tej białej przestrzeni.

W niej urodzili się ich rodzice. W niej urodzili się ich dziadkowie.

To wszystko, co znają. Oto właśnie owa nisza we wszechświecie, w której ewolucja przystosowała ich do życia. W niektórych przy- padkach przystosowano ich do niej poprzez modyfi kacje genetycz- ne. Oto z w i e r z ę t a l a b o r a t o r y j n e, mówi ten ktoś, a ma na myśli zwierzęta, które nie poznały życia poza białymi laboratoria- mi, zwierzęta, które nie byłyby w stanie przeżyć poza laboratorium, zwierzęta, dla których przypominające nam białe piekło laborato- rium to jedyny świat, jaki znają. Koniec wtrącenia. Dalej.)

Ponownie dochodzi do przetasowania za ekranem, przetasowa- nia, którego To nie może oglądać.

Orzeszka wrzucono do trzeciej tuby. To, stworzenie, otwiera dru- gie pudełko. Jest puste. Otwiera trzecie pudełko. Jest puste. Otwiera pierwsze pudełko. Znajduje orzeszka. Je orzeszka.

A zatem: już nie trzecia z trzecim, już nie trzecia z drugim, ale trzecia z pierwszym.

Ponowne przetasowanie.

Orzeszka wrzucono w trzecią tubę. Stworzenie otwiera pierwsze

pudełko. Jest puste.

(19)

J.M. Coetzee 18

A zatem: po każdym przetasowaniu wszystko się zmienia. Wy- daje się, że taka jest reguła. Trzecia z trzecim, przetasowanie, trzecia z drugim, przetasowanie, trzecia z pierwszym, przetasowanie, trze- cia z – którym?

To, stworzenie, usiłuje zrozumieć, jak działa wszechświat, wszech- świat orzeszków i w jaki sposób dorwać je w swe ręce (swoje łapy).

Oto co dzieje się przed naszymi oczami.

Lecz czy rzeczywiście to jest to, co się dzieje?

Sześć

Coś się otwiera i prawie natychmiast zamyka. W tym ułamku sekun- dy przychodzi olśnienie. Mierzymy się ze zrozumieniem tego (język pęka pod napięciem)

11

, jak działa wszechświat, jakie są jego prawa.

Ktoś wrzuca w tuby orzeszki i czyni to z jakimś zamysłem (nie naśla- duje znudzonego boga), ma jasno określony cel: chce zrozumieć, w jaki sposób pracuje mój umysł, a mówiąc dokładniej, chce zrozumieć gra- nice mojego myślenia. Czy potrafi ę połączyć pierwszą z pierwszym, drugą z drugim, a trzecią z trzecim? A jeśli tak, to co się stanie, gdy połączę trzecią z drugim, drugą z pierwszym, a pierwszą z trzecim?

No dobrze, a jeśli i to mi wyjdzie, to ile mi zajmie połączenie trzeciej z drugim, drugiej z drugim, i pierwszej z drugim? A po jakim czasie maszyneria zaskoczy i zdołam połączyć każdy przypadek niewidzial- nego przetasowania tub ze zmianą praw rządzących wszechświatem?

Ten wszechświat nie jest bezsensowny, to znaczy nie jest to wszechświat pozbawiony praw. Lecz zrozumienie reguł wszechświa- ta i tak w ostatecznym rachunku nic nie daje. Wszechświat interesu- je się nie tym, co potrafi sz zrozumieć, lecz tym, gdzie leży granica, poza którą przestaje się coś rozumieć. Na przykład: trzecia z trzecim, druga z drugim, a pierwsza z drugim: czy zdołasz t o pojąć?

Nazwijmy go Bogiem albo lepiej Godotem, Bożkiem. Ile taki Bóg, z tymi swoimi orzeszkami, tubami i pudełkami, może się o mnie dowiedzieć i czy pozostanie cokolwiek, czego nie może się o mnie dowiedzieć? Być może odpowiedzi na pierwsze pytanie nie można poznać, choć zależy to, być może, od tego, czy jego zainteresowanie

11 Aluzja do Czterech kwartetów T.S. Eliota, a mówiąc dokładniej sekcji V Burnt Norton – przyp. tłum.

(20)

Osiem sposobów patrzenia na Samuela Becketta 19

mną będzie niestrudzone, od tego, czy znajdzie, czy też nie, coś lep- szego do roboty. Odpowiedź na drugie pytanie jest prostsza: nigdy nie dowie się, jak to jest być mną.

Bóg myśli, że swój czas poświęcam na oczekiwanie na niego, na to by przyszedł i swymi przyrządami zbadał moją wytrzymałość. Ma do pew- nego stopnia rację: jestem przecież w klatce, w której, o ile mi wiadomo, urodziłem się. Nie potrafi ę z niej wyjść, nie pozostaje mi do roboty nic innego niż czekanie. Ale tak naprawdę czekam na Boga nie nazbyt po- ważnie; można powiedzieć, że czekając na niego, wypełniam swój czas.

Bóg nie rozumie do końca owego „nie nazbyt poważnie”, określającego sposób, w jaki na niego czekam, owego „nie nazbyt poważnie” wygląda- jącego na zwykły okolicznik, coś w rodzaju „cierpliwie” czy „bezczyn- nie” – czekam na Boga cierpliwie, czekam na Boga bezczynnie – nie najważniejszą część zdania, żaden tam podmiot, czy orzeczenie, po prostu coś co mimochodem, jak jakieś kłaki, przyczepiło się do zdania.

Bóg wierzy, że jestem ciałem i umysłem, zjednoczonymi cudow- nymi więzami. Moje ciało je orzeszka. Coś się dzieje i orzeszek – sama koncepcja orzeszka, albo fakt że orzeszek znalazł się w brzu- chu – wywołuje myśl: Orzeszek dobry, więcej orzeszków, zrozumieć jeden-dwa-trzy, dostać więcej orzeszków. Myśl o tym, co się dzieje, rozbawia Boga, rozbawia myśl, że ten cud (to znaczy sztuczka) jed- noczących więzi uruchamia, za pomocą orzeszka, umysł. Przecho- dzi mu przez myśl, że związanie ciała i umysłu było jednym z jego lepszych pomysłów, inspirującym i zabawnym. Zabawne jest to jed- nak wyłącznie dla Boga. Stworzenie, To, Ja, zwierzę laboratoryjne, nie dostrzega w tym nic zabawnego, no, może jest to zabawne w po- nury, Beckettowski sposób, ponieważ stworzenie, To, Ja, nie wie, że jest połączeniem ciała i umysłu. Myślę, więc jestem: nie w ten sposób myśli To. Przeciwnie, myśli: Jestem! Jestem! Jestem!

Dalej.

Siedem

W roku 1937 Uniwersytet Kapsztadzki ogłosił wakat na stanowisku

lektora języka włoskiego. Ubiegający się o pracę powinni byli po-

siadać dyplom ukończenia italianistyki; zatrudniony kandydat przez

większość czasu miał uczyć włoskiego na poziomie początkującym.

(21)

J.M. Coetzee 20

Dodatkowe świadczenia obejmowały przysługujący raz na trzy lata sześciomiesięczny urlop naukowy oraz częściowe pokrycie kosztów podróży (statkiem dalekomorskim) do dawnej ojczyzny.

Ogłoszenie o tym wakacie pojawiło się w „Times Literary Sup- plement” i tam też natknął się na nie T.B. Rudmose-Brown, profesor języków romańskich Trinity College w Dublinie. Rudmose-Brown bezzwłocznie skontaktował się z jednym z lepszych absolwentów jego katedry, sugerując, by ten ubiegał się o wspomnianą pracę.

Trzydziestojednoletni S.B. Be ckett – absolwent, o którym mowa – przystał na propozycję Rudmose’a-Browna i złożył podanie, choć nie możemy być pewni, czy zamiary miał poważne. Wiemy natomiast, że jego ambicje szły w innym kierunku: chciał zostać pisarzem, a nie nauczycielem języka. Z drugiej strony, to, co wtedy pisał, nie przy- niosło mu jeszcze żadnego zarobku i mając już trzydzieści jeden lat, był wciąż zdany na łaskę brata. Nie można zatem wykluczyć my- śli, że ubóstwo mogłoby wymusić na nim decyzję. Nie można wy- kluczyć myśli, że gdyby zaoferowano mu pracę, to mógłby podejść do tego na serio i podjąć podróż na najdalej wysunięty przylądek Afryki, aby nauczać córy kupieckie podstaw języka toskańskiego, a w wolnym czasie, wylegiwać się na plażach. I któż wie, czy wśród tych kupieckich cór nie znalazłaby się słodko oddychająca, spalona słońcem Kalipso, zdolna uwieść rozleniwionego irlandzkiego rozbit- ka, któremu trudno by było oprzeć się kolonialnej wersji małżeń- skich rozkoszy? I jeśli, idąc dalej, po upływie lat niegdysiejszy lektor języka włoskiego uzyskałby profesurę italianistyki, być nawet może wszelkich romańskich języków (czemu nie? – był wszakże autorem książeczki o Prouście), co mogłoby wówczas spowodować, by opu- ścił ten zaściankowy raj, by ponownie wyruszyć ku Itace?

Zwięzły list z aplikacją S.B. Be cketta z roku 1937 przetrwał w ar- chiwach Uniwersytetu w Kapsztadzie, razem z listem Rudmose’a- -Browna, adresowanym do komisji do spraw zatrudnienia, w któ- rym popiera on kandydaturę Be cketta, oraz uwierzytelnioną kopią świadectwa napisanego przez niego, gdy Be ckett opuszczał Trinity College w 1932 roku. W swoim liście, Be ckett wskazuje na trzy osoby gotowe udzielić rekomendacji: lekarza, prawnika oraz duchownego.

Podaje listę trzech publikacji: książkę o Prouście, zbiór opowiadań

(do których odnosi się jako do Short Stories, pomijając ich właściwy

tytuł More Pricks Th an Kicks) oraz do tomiku wierszy.

(22)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Włączanie się do ruchu – należy pamiętać, że zawsze podczas tego manewru musimy ustąpić pierwszeństwa przejazdu innym pojazdom znajdującym się na drodze..

Correa de Camargo Robson 30 Corrigan Robert W.. Szekspir William.. Shapiro Mark 76.. Stanisław Ignacy Witkiewicz)

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

W czasach kiedy dziedziny filozofii zostaj¹ zaanektowane przez szczegó³owe dyscypliny nauk przyrodniczych, socjologiê i psychologiê, a sama filozofia upolitycznia siê czy te¿

Najpierw, gdy bohater stara się coś powiedzieć, ale nie da się go zrozumieć (co jest zresztą naturalne, biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej się znalazł).. Zostaje to

Filozof ukazany jest zatem jako ktoś, kto prak- tykuje θεωρητικὸς βίος, przybierając zarazem postawę troski wobec in- nych oraz samego siebie, przy czym życie

Zasadniczo rzecz biorąc, współczesna praktyka projektowa w wymiarze designu doświadczeń została sprowadzona do totalitaryzmu semantyk, przeciwko któremu trudno się buntować,