• Nie Znaleziono Wyników

Kontakt z rodziną Aleksandrowiczów po zakończeniu wojny - Stefania Gługiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kontakt z rodziną Aleksandrowiczów po zakończeniu wojny - Stefania Gługiewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

STEFANIA GŁUGIEWICZ

ur. 1927; Poznań

Miejsce i czas wydarzeń Leszczyna, PRL

Słowa kluczowe życie codzienne

Kontakt z rodziną Aleksandrowiczów po zakończeniu wojny

Potem, jak wróciliśmy do Poznania, jeszcze przez jakiś czas utrzymywaliśmy kontakt z Urzędowem i z rodziną Aleksandrowiczów. Jeszcze długo moja mama pisała kartki na święta, i oni pisali, ale oni już tam nie żyją. Aleksandrowicz pierwszy zmarł, w tym małżeństwie, powiedzmy, Aleksandrowiczów, on na raka zmarł, a jego żona Józefa, bo tak jej było na imię, to długo jeszcze dosyć żyła i jeszcze, o jak myśmy kiedyś z Teresą tam byli na Leszczynie, to w latach koniec siedemdziesiątych, początek osiemdziesiątych lat, coś takiego, jak zaczynały się te strajki wielkie, to byliśmy tam zobaczyć w te strony, to jej nie było. Ona pojechała do Urzędowa z czymś tam do naprawy. Wiem, że miała coś tam do naprawy i potem pisała, że bardzo żałowała, że nie spotkała się z nami. Ale to było, no tak to było, jak się zaczynały takie strajki w osiemdziesiątym roku.

Bo szwagier z kolei, mąż mojej siostry Teresy, pochodzi z Zakrzówka. Więc on tam trochę się orientował w tamtych stronach. I razem z nim kiedyś tak jakoś tam pojechaliśmy właśnie na tą Leszczynę, żeby sobie przypomnieć wojenne czasy, no ale właściwie to chyba z nikim wtedy nie rozmawialiśmy ze starych. Bo tego Franka, syna Aleksandrowicza, nie było, nie wiem gdzie on tam był, a ta mama pojechała do Urzędowa. Wiem, że ona potem się tłumaczyła, że była w Urzędowie, że mogliśmy poczekać jeszcze na nią, ale nie czekaliśmy, bo to tylko nas dwie to interesowało, siostrę i mnie, a innych, ani szwagra ani mojego męża nie. No, trochę powiedzmy też, przy okazji.

Data i miejsce nagrania 2015-11-12, Poznań

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Maria Radek

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już widać było ogromne różnice między tu wsią polską, bo tu mieliśmy też przecież krewnych, których też z gospodarstwa wywieźli, ale do Zwierzyńca, tam ich wyrzucili..

Tak ich poznał, ja już tylko nie pamiętam w jaki sposób ojciec poznał ich, takich było dwóch braci starszych Żydów, oni się nazywali Szuchmacher.. Tam mam świadectwo gdzieś

A ta ich bratanica, bo to była od brata tego Hirśka, Hirsiek, ta Gitla, tak jej było na imię, aha, jeszcze zapomniałam powiedzieć, że wieczorem, późnym

Żydzi tam mieli jakiś konkretny dzień do opuszczenia tych swoich domostw, i chyba też na nich czekały jakieś tam fury, bo myślę, że chyba nie gonili ich na piechotę do Kraśnika,

Może był, może dopiero później, ale też nie, bo w czterdziestym czwartym roku z sąsiadką, taką też w moim wieku wtedy, szłyśmy na cmentarz do Urzędowa, i była

Ale ona też w jakiś sposób była odważna, sama się gdzieś przechowywała, bo ten ojciec jej, ten Hirsiek, to był dużo starszy od tego Mośka.. Czy Gitlę pochowali

To było jeszcze przed ósmym maja, czy przed dziewiątym majem myśmy przyjechali, bo właśnie tego ósmego maja w nocy zaczęła się taka strzelanina i wszyscy byli tam

Ale gdybym ja miała rodziców, gdyby oni wzięli pomoc, żebym ja miała, że ktoś by mnie uczył jak zrobić lekcje, jak co, to bym mogła coś się nauczyć. Ale tak to ja nic