• Nie Znaleziono Wyników

Praca blokierki w restauracji - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Praca blokierki w restauracji - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA SOWA

ur. 1926; Zamość

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, życie codzienne, praca zawodowa, lubelska gastronomia, praca w gastronomii, restauracje w Lublinie, zawód blokierki

Praca blokierki w restauracji

Blokierka to była osoba, która siedziała w okienku i przyjmowała bloczki od kelnera.

Każdy kelner miał swój numer. Powiedzmy, miałam 13 kelnerek, pracowało powiedzmy tego dnia 9, bo reszta, co siódmy dzień każda kelnerka musiała mieć wolne. Robiło się grafik taki, który wisiał i tam kelnerki sobie sprawdzały kiedy przychodzi do pracy. Była pierwsza zmiana rano i druga zmiana po południu, i każda kelnerka, jak przychodziła do bufetu, czy do kuchni, bo u nas się wydawało też śniadania wiedeńskie, kolacje w Lubliniance, więc była kuchnia normalnie czynna, i dawała bloczek swój, na przykład dzisiaj miała numer 1, i na tą jedynkę był taki szpikulec z gwoździami, nabijało się na szpikulec te bony, a później ta blokierka wieczorem brała i to rozliczała. Bo to się musiało zgodzić z tą wpłatą, którą ona mi wpłacała. Ona mi wpłacała utarg, powiedzmy 600 złotych, a z bloczków wynikało, że ona dostała towaru na 640 złotych, to wiadomo, że te 40 złotych to było manko. I to się wpisywało. Była specjalna książka mank i superat, bo czasami było tak, że ona więcej wpłacała tam o złotówkę, czy dwa. Ale raczej były manka, jak superaty. I później, na podstawie tej książki, ostatniego miesiąca, jak ja przynosiłam wypłatę z kasy, z biura, z dyrekcji, to ja od razu odliczałam to manko, bo to wisiało na jej koncie. Na bieżąco od razu z pensji. I blokierka była od tego, że pilnowała bonów i na podstawie tych bonów się wydawało. Tak samo w bufecie. Była kawiarka, bo ja już wtedy, w tamtym czasie miałam ekspres, pierwsza w Lublinie, ekspres taki Campanini włoski, doskonały, sześcioramienny, duży, gdzie się podawało kawę z ekspresu, ale dużo tej parzonej też szło, takiej sypanej, bo to już takie było przyzwyczajenie. To co wydawała kawiarka i co wydawała bufetowa z bufetu, to też wszystko na bon i te bony ona musiała zliczyć. Były bony z kuchni i były bony z bufetu.

To było wszędzie tak, w całej gastronomii był taki system. W restauracji też. Bez bonu nic kuchnia nie wydała. Tak samo w bufecie. A skąd się brało manko? No ona

(2)

się mogła pomylić. Mogła sobie, powiedzmy, wziąć te parę złotych, bo jej akurat było potrzebne tego dnia. No na ogół one tego nie robiły nagminne, bo one wiedziały, że i tak muszą za to zapłacić każdego miesiąca przy pensji. Ale były różnice. Były i manka, i superaty. Superaty raczej były bardzo drobne. Ale manka się zdarzały. To była taka kontrola od razu wewnętrzna.

Data i miejsce nagrania 2008-01-25, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jakub Skowron

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

No ale to wszystko nie było problemu, tyle było ludzi wtedy do pracy, że potrzebowałam kelnerkę dodatkową, na przykład jak miałam jakieś tam zlecone przyjęcie, czy jakąś

Pracy było wtedy bardzo dużo, kto chciał pracować, to naprawdę nie było problemu, żeby nie dostać tej pracy, bo to wszystko się na nowo, że tak powiem, tworzyło.. W 54

Przecież były duże oficjalne zakłady mięsne w Lublinie, to ja do zakładów mięsnych już nie jeździłam, bo to wiadomo było, że jak pan dostanie tam tyle schabu, i tyle wołowiny

W Lubliniance miałam takiego Roberta, bardzo kulturalny chłopak po studiach, super, który przychodził, ale on nawet wiedział, że ode mnie nic nie wyciągnie, bo pytał czasami: „A

Szło się do Saskiego Ogrodu, tam gdzie była ta muszla koncertowa, bardzo często w niedzielę odbywały się tam koncerty, a później szliśmy sobie powoli Krakowskim

To broń przenosiłam dwa razy na Lubartowską, bo broń to przeważnie chłopcy jednak nosili, ale i my, dziewczyny też… Na Lubartowską dwa razy, częściej nosiłam na

Podobno na dworcach, w pociągach, to było ich pełno, bo oni już gdzieś tam wiedzieli, że już to oblężenie tego Lublina następuje, to oni się chcieli chronić jakoś.. To był

Bo główna wygrana przed wojną w tej kolekturze Morajnego to było sto tysięcy, to to była bardzo poważna suma przecież przed wojną, zawrotna.. Nie wiem czy ktokolwiek w Lublinie