• Nie Znaleziono Wyników

Niedzielne spacery po Krakowskim Przedmieściu - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Niedzielne spacery po Krakowskim Przedmieściu - Maria Sowa - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA SOWA

ur. 1926; Zamość

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe dzieciństwo, życie codzienne, ulica Krakowskie Przedmieście, spacery po Krakowskim Przedmieściu

Niedzielne spacery po Krakowskim Przedmieściu

Tu jestem na zdjęciu ze swoją mamą, z bratem, z wujkiem, na Krakowskim Przedmieściu, prawdopodobnie to było zrobione po kościele, kiedy szliśmy na taki spacer po Krakowskim. To wszystko stanowi dla mnie bardzo miłe pamiątki i bardzo je sobie cenię.

Na Krakowskim Przedmieściu to byłam co niedzielę, ponieważ zawsze szliśmy do kościoła Wizytek, a później się szło na taki spacer daleki. Szło się do Saskiego Ogrodu, tam gdzie była ta muszla koncertowa, bardzo często w niedzielę odbywały się tam koncerty, a później szliśmy sobie powoli Krakowskim Przedmieściem, spacerkiem. Rodzice często tam jakichś znajomych spotykali, to się zatrzymywali na jakąś krótką pogawędkę. No i później frajda największa dla mnie i dla Zbyszka to było to, że szliśmy właśnie do dawnej Lublinianki, obecnie Grand Hotel, to wtedy była kawiarnia, no i rodzice sobie pili kawkę, myśmy dostawali jakieś ciacha, lody, oranżadę, no i później się spokojnie wracało do domu na obiad. Obiad był gotowy, mama zawsze rano już go nastawiła, później się tylko odgrzewało. I to były takie przyjemne te niedziele, takie spędzane w gronie rodziny, na tym Krakowskim, ulubionym zresztą. Krakowskie to była taka promenada lubelska właściwie w tamtym czasie. Najwięcej ludzi się tam gromadziło. I tyle mogę o tym powiedzieć.

Myśmy do katedry nie chadzali do kościoła jakoś, mimo że katedra była bliżej. Może okazjonalnie. Okazjonalnie na pewno, bo w katedrze odbywały się jakieś tam śluby moich znajomych, czy tam z dalszej rodziny kogoś, ale w ogóle ulubionym kościołem naszym, moich rodziców, i moim później, brata, to był kościół Wizytek na ulicy Narutowicza.

(2)

Data i miejsce nagrania 2008-02-27, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Sylvie Przepióra

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Vis-à-vis delikatesów, tam gdzie teraz jest bank i gdzie stoi brzydki budynek, znajdował się plac i letnia kawiarnia. To było

Była taka estrada, kawiarnia była oczywiście i na tej estradzie bardzo często były koncerty.. [Ogród Saski] był bardzo

Chodziło się czasami, bo tak przeważnie chodziłam sobie na ulicę Krakowską do Kapucynów, albo do kościoła Wizytek. Lublin miał dużo kościołów, nie tylko Stare

Tutaj, gdzie teraz jest Ezop na Krakowskim Przedmieściu, był sklep papierniczy, nie wiem, czy nie księgarnia, braci Kestenberg. To był duży

Do mody należało przed wojną, żeby chodzić na spacer na Krakowskie Przedmieście – do dobrego tomu należało pójść w niedzielę do kościoła Kapucynów, o

Kolonialny sklep to był taki spożywczy, ale nie chleb, masło, tylko jakieś lepsze rzeczy [się sprzedawało], wina i jakieś droższe produkty, kawa, herbata, takie.. Sarneckich

Leżał [tam] jakiś węgiel, był jakiś kościotrup… Pamiętam, niektórzy się wstydzili [tego miejsca..

Jak dali pieniądze, no to człowiek w miarę uczciwy, dzielił się z kolegami.. Przeważnie