I
,
Sl(ARBY WOD
'-·.
··: .. _,:_· ......
~;..
.
... ~
MICHAŁ
SIEDLECKI
,
SKARBY WOD
OBHAZY Z NADMORSKICH KRAIN
123 HYSUXKI W TEKŚCIE
WYDANIE DIWGIE POPHA WIO:-.;E I POWil~KSZONE
NAKŁAD GEBETHNERA I WOLFFA WARSZAWA-KRAKÓW-LUBLIN-ŁÓDŻ PARYŻ-POZNAŃ-WILNO-ZAKOPANE
u --
__,
\\'SZELIUE PHA WA PHZEDHUIW I PHZEKLADU ZASTHZEZONE.
RYSUNKI I FOTOGHAF.TE WYKONANE PRZEZ AUTORA KRAKÓW - DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓLKI
1\)28
PRZED1.HO W A DO PIERWSZEGO lVYDANIA
D ziwnym
żywiołemjest morze.
/{omulos
szczęśliwypozwoli na
przepędzenie choćbytylko krótkich chwil nnd jego ln·zer1ami, kto
choćbyraz mia~ sposob-
no.~ć podziwiać ciąglq grę
jego wiecznie zmiennych fal i
podpatrzyłniesI·o1kzonq w
różnorodności harmonjęjego bmw, kto
spędził choćby jednąnoc na
pokładziestatku,
prującegofale, i wsluclziwal
sięw
melodjęprze- dziumej mowy grzywiastych walów wodnych, podcho-
dzącą
z nocnych ciemnofri - temu na cole
życiezostaje nietylko wspomnienie, ale
tęsknota,by
ujr::ećte cmla raz jeszcze, by
żyćz niemi i
zbliżyć siędo nich.
\Vędrowaliśmy
dawniej
/JOczulzych morzach, wiedli nos obcy marynar::e. Dzisiaj nwmy
jużnwlelild skrawek
własnych
brzcyów morskich, mnmy nasz lud z przed- wiecznym
żywiołem związany.A.le
przeważna c:ę.{ćziemi naszej
leżuw
głębi lądu,znacznn
częHlmlnofri ani mo- rza nie zn(l, ani nawet niem
sięnie :zajmuje i nie odczuwa jego uroku; co
więcej, 1n·zeważnn c::(:}ćpolskiej
ludnościjest Zll/Jelnie
ofJojęlnawohec
S/H'mvz morzem
związanych i nie roz11mic tego, jak
potężnymczynnikiem w ca-
5Iem :yciu narodu }est morze, będące wielką droyq na .{wi(lf szeroki.
Ohudzić zamiłowanie do bculunia morza, pokazać pięJ..:no.{:ć
i
bcuwno.{ćzjawisk,
przezto dostrzec
się dających, zwrócić rnnayę nu Io, do jokich rndnych krnin do-
stać się możemy szeroką droyą oceaniczną - to główny
fel tej
J..:sir!
:ecz ki.Podaję OJ>isu r::eczy, które wid ::iulem J>odcrns po-
dróży 1>0 różnych mor::och; rysunki rol>ilem przewnżnie
z oka::ów, fotoyrnfij lllb wlwmych szkiców z nafllrg.
Znajdą się w tej książce szczeuóly jeszc:e dotychc:zrts nie opisywune, ohok innych_, znanych oddawna w literaturze mmkowej; słom/em się podać }e wf ormie />rosi
ei
i przy-slęJmej dla oyólu.
A jc.{:/i w umysłach czytelników J>owstwzie chę,~
u]rzcnia wlosnemi oczyma 1t(l(/11wrskich kmin, to będę
rnva:al Z([dwzic l.:siążec:ki zo s11elnione, bo }estem pewny, :c crnr i llrok />Otę:.neyo żywiołu obudzi dalsze my.W, o wznieci nictyl ko chęć badanio i 1>0::mmiu dalekich .{:wiu-
lów, ale także i chęć ro::woju na n as ze m morzu teuo :yciu, które jest niezbędne do <la/s::eyo wzrostu i bytu
1ws::ej ziemi.
!{rnków, 22 nwrca 1!J'2:J.
Jl ICH.-\E,
SIEDLRCKIPRZEDJIOH'A DO Dl{UGJEGO WYDANIA
P
ięć lat rni.m;lo od c::wm, kiedy tę książkę wydono J>ornz
1nerwszy.Nowe zdobyc::e wied::y_, " ::mlas::cza wytężona pmca 1w naszem wybrzeżu - s1n·owily, że nowe wydanie mll-
~inlem znac:nic rozs::er::yć. Choć zachowałem układ książki bez zmi((ny, .iednal.:
w
ka:dym rozd::iale dodałemnowe oJJisy i wiele nowuch rycin. Czę.{ć_, odnos::ącą się do naszego wybr:c:u, znacznie powiększy/em, a to <llate[Jo, że 1n·zez J>ię(,. lat rybołówstwo nasze b((rd:zo się ro:avinęlo,
w
spolec:e11stwie :a.~ już obudziło się J>rze.~wiadczenie, iżmorze jest J><Hlstmvą nas:eyo {Jyfu.
Pr:ed pi<;cill /((fy wlmv((fi.~m!J się Jl(U/ nasze morze,
l>y tom JJOdzimhu„ piękno kmjobrnzu l11b nabrać sil
i
:drowiow
Jjimacie do.~ć ostrum, lccz dod(l}ącum tężyzny cialll i duchowi.
/):i.~
mo:cmy
mul nas::em morzem /JOZn(l('- worlo.iićJH'((C!J. Jl(lhrw: ;:(m/anfo we własne siły i JJOkr::e!)ić się
1w duchu
widokiem
WSJ>rmialeyo .rozwo,ill nowego 1>orlu, obrn:em Il((S:e,i floty_, a zwlas::cza poczuciem fe.isilu
i roz- machu, z Jokim J)ofska rozJJOczęlo myzyskiwuć ten skarb, który tkwiw
wolnym dosfęJJic domorrn.
7
Prnunąlbym,
aby nowe wydanie tej
książeczki stało się, choćbyw skromnych zarysach,
jednąz pobudek do wytrwania w dalszej pracy na brzegach naszych, pracy, tak wielkie nadzieje
rokującej.20
października1928.
MICHA/., SIEDLECKI
LZY OCEANU
...
· ~ llach wielki jest i dobry - mówił do mnie pan Ilussein-Bakar, pięknie i czysto ubrany « Lamby» czyli właściciel małego
sklepiku w Colombo na Cejlonie - on
nauczył zwierzQta, czem się mają ży
wić: tygrysowi dał kły, pazury, moc i oczy nocą widzDcc; pająkowi dal sieć;
S(,_'powi pozwolił ścierwo zjadać - ale Allach nie znosi krzywdy ludzkiej i smuci si,J bólem człowieka. On zbiera łzy sierot i matek, co dzieci
utraciły, podnosi z ziemi Izy zawiedzionej miłości i jasne te kropelki chowa ,v morzu. Z trgo powstają perły, panie!
Przysłuchiwał si~ lej rozmowie J )on :\lich cle de Silva,
śliczny Syngalez, chrześcijanin; nie zmienił wyrazu twarzy, ale kiedy wyszedłem wraz z nim ze sklepiku, odezwał się:
- ProszQ pana, ja wiem, co to S~! perły, i llussein-Balrnr
leż wie dobrze. On zamlodu był nurkkm, teraz opowiada to, co mu za tamtych czasów, noc~!, mówiono w czasie połowów . .la wiem, to kamyczki z muszli perłowej, która choruje. Niech pan \VSL:wi do mego przyjaciela, który tu ma sklep z drogiemi kamieniami i z perlami - a zar~czam panu, zobaczy pan c·uda z morza wydobyte.
Przeszliśmy kilka uliczek w dziel~icy krajowców, zwanej 1 )C'llah. Przesuwały siQ kolo nas raz po raz szeregi ,vozów ci~1-
{~11 ionych przez garbate zchu; czase!11 mignQla mała dwuko-
łowa «riksza», wózeczek na dwóch ,vysokich kolach, na któ- rym siedział otyły Chir'łczyk, palrz:iCY obojQlnym wzrokiem na ociekaj,~cego potrm, rosłego Tamyla, ci~gn~cego ten pojazd w tempie dobrego kłusa. Przechodziły urodziwe Syngalezki 9
1. J>cttah - dzielnica krajowców ,v Colombo na Cejlonie.
z oczami l(_'.skncmi i niarz,!ccmi; lo znów spokojnie przesu-
wały si<,'. młode Parsyjki, ubrane w piQkne «sarii», lo jest cllL1- gie szale jedwabne, owinit.zte około bioder i piersi, a zarzu- cone luźnym koi'1cem na glowc,:. Pod kolorow;! i jaskra,Y;l
świ:!lynią brami1'1slq, na klórej szczycie lśnił w sl01'icu tłum
kamiennych postaci, poskr(.'.canych w najclzi wacznicjszych po- stawach - siedzieli żebracy; jakiś niemiłosiernie chudy «Yogi»
z ku<llal;! czupryn,! wygrzewał si<;: na pab!cym blasku słonecz
nym. Czasem przeszedł poważnie buddyjski kapłan lub zakon- nik w żółtej lodze, owiniQtcj szerokiemi faldami na ciele;
w obnażonej po ramiQ lewej nzcc lrzymał żclmlCZ,! miscczkQ z orzPcha kokosowego ...
~icsko{1czonym, barwnym i gwarnym korowodem prze-
walał si~ w \Yiecznym ruchu len cudowny i zadzhviający świat
10
I ndyj, pełen zagadd:, nicprawdopodohi61sl\y i niespodzianek, świat żywej bajki, w którym, jako ślad Europy luh europej- skiej organizacji, tu i ó,ydzie pojawiał si<_' lo oddział żołnierzy
angielskich, to policjant - zwykle l\Ialaj - to wreszcie jakiś,
«sahib» - Anglik o spalonej sło1'icem lub też zbiedzonej i bladej twarzy.
Pan Sidoris, do którego wprowadził miQ przewodnik, miał sklep niewielki. Była to po- prostu obszerna framuga, czy sionka w partf'- rowym domku, którego szeroki okap był oparty na kilku drewnianych slupach. CalQ przedni;! ścian~ sieni zajmowały ogromne drzwi, teraz szeroko ot warte; w sklepie był mały stolik, nad którym zawieszono dwie lampy elektryczne, a w k;!cie stała duża, okuta skrzynia, zawicrafoca towar, a zarazem i ma- j;!tek kupca. Na progu, w drzwiach pracował
najc_'.[y złotnik, Syngalez, maj:!CY jako .iedyne przyrz~!dy misQ z żnrz;!ccmi siQ wrnlarnL w któr:! dmuchał cllugQ, nw1aloWc! rurk~}, a prócz tego malei'lkie kowadełko i szczyp- czyki, najprostszej formy. Pan Sidoris właśnie ważył zrobione przez złotnika pierścienic, ba- dał ich złoto i prowadził z nim jak:!ś, widocz-
2. K;1pl:rn hu<ldyjski.
ni<' niemi!;! roz1llo\Y(2, jednak spokojnym tonem, przypomina- j:Jcym łon komisarza policji, hadaj:xccgo wlóczc;:gę, podejrza- nego o kradzież.
Za naszem wejściem przerwała siQ rozmowa; pan Sido- ris uprzejmie podał llli zydel, zaświecił lampy nad stołem,
mimo dnia jasnego, a kiedy 1 )on ~lichcle wyjaśnił mu, poco
przyszedłem, spokojnie odpra,Yił złotnika i wnet począł
z skrzyni dobywać maluśkie pudełeczka, w których chował
swe skarby. \V kawałeczkach białego, miczkkicgo mnszlinu le-
żały tam perły. \Vielkie i małe, drobne, jak ziarnka malm, i duże, jak grochy, ukazy,ya}y si<_'. perły, jakby jasne krople 11
rosy, mieniqc się wszelkiemi barwami tęczy. Kupiec brał je w male11kie szczypczyki, pokazywał pod światło, wydobył małą wagę rczczw!, · na której ważył je, używając zamiast cię
żarków małych nasion czerwono zabarwionych. \V miarę im
więcej klejnotów na stół wykładał, sam zdawał się rozkoszo-
wać ich ,vidokiem, pieścił i głaskał ,viększe, starannie
owijał już obejrzane, słowem, znać było, że jest w swoim
żywiole.
Istotnie było na co patrzeć! Przepiękne okazy pereł,
godne turbanu maharadży lub kolczyków najpic.)rniejszej z ko- biet, były lam do nabycia. Pan Si- doris wiedział, że nie jestem kup- cem, lecz, ,vidz~1c zain Leresowanie się
moje, pokazywał, co miał najpiczk- niejszego.
-- To wszystko z ~Iannar -
mówił - przeważnie s~ to perły
z. oslalniego połowu; la czarna jest z PP-rskiej Zatoki - ale_ tam teraz niema już czego łowi(: - wyni- szczono już ławice. Tę jasno-białą kupiłem na próbę; pochodzi z Ame- ryki, z zatoki Panamskiej, ale nic da
się nawet porównać z naszerni. Ta, piękna i ciężka, pochodzi z ławicy na wyspach Aru, gdzie rz~!d holenderski urządza po- lowy; dostałem
fo
od kupca holcnderskiPgo wzamian za naszą, ccjlońsk~!- Bo, proszę pana, nasze, cejloi'1skie, są napiękniejsze!N i ech pan koniecznie skorzysta ze sposobności i pojedzie w marcu na połów; odbędzie się przy ujściu rzeki .Modragam, a jak zwykle na nowo pmvslanie miasto ~lariszszukkaddi, jako stolica nurków.
Olśniony bylem pięknością pereł, zroztimiałcm dobrze,
że o ich blasku i mocy krążyć mogą legendy i podania. To
lPż, kiedy znalazłem się polem w pracowni, długo rozmyśla
łem o tych klejnotach, znanych i używanych od tysięcy lat, 12
a wydzieranych oceanowi lwsztem olbrzymiego trudu i wy-
siłku.
Dziwnym tworem jest perła! Doniedawna nie znano je- szcze sposobu jej powstawania. ,viadomo było, że tworzy się
ona w ciele zwierzęcia, zamieszkuj~!cego muszlę perłową; ło
wiono zaś te muszle, czyli perłopławy, w najrozmaitszych oko- licach świata. Z początkiem XIX wieku największe połowy odby·wały się w Zatoce Perskiej, ale powoli wyczerpały się za- pasy tych zwierząt. Łowiono je od tysięcy lat na brzegach Cejlonu i południowych Indyj, oraz na morzu Czerwonem;
\V nowszych czasach rozwinął się połów na brzegach wysp Aru i Nowej Gwinei, na rafach koralowych Auslralji, a nawet na wybrzeżach amcrykai1skich około Panamy i Meksyku, a także na południowym brzegu Kalifornji. Odniedawna zwró- cili też uwagę na ławice muszel perłowych Japoi1czycy, któ- rzy w cichych i płytkich zatokach południowej części swego kraju zorganizowali hodowlę perłopławów na bardzo wielką skalę.
W gor;}cych wodach mórz podzwrotnikowych, gdzie dno nie sięga zbyt głęboko, lecz zniża się powoli od brzegu do głQbokości 30 lub 40 metrów, muszla perłowa może zna-
leźć dogodne warunki bytu; a jest lo zwierzę dość wytrzy-
małe, może przeżyć kilka godzin po wyciągnięciu z wody i w rozmaitych okolicach może się osadzać. Trzeba mu tylko wody dość czystej, dna niezakrytego mułem, lecz twardego, pokrytego kamieniami lub też zarosłego koralami, musi tam
być dość obfity świat zwierzęcy i roślinny, by nie brakło po- karmu. W takich dogodnych miejscach perłopławy mnożą się
1 osadzają dość gęsto. Powoli powstaje ławica muszel, z któ- rych jedne leżą luźnie na dnie, inne zaś przyczepiają się do korali lub głazów zapomocą jedwabistych włosków, tworzą
cych t. zw. bisior, a wydzielonych przez skórne gruczoły, umieszczone na t. zw. nodze mi~czaka.
Sądzono dawniej, że istnieje tylko jeden gatunek perło
pława czyli muszli perłowej. Ludy nadbrzeżne i Europejczycy 13
zwykle nazywali Lego mic.:czaka ostryg~! perłow~. Ilandlarze odkryli różne rasy, które sobie oznaczali albo nazwami, alho literami. Badania uczonego angielskiego, Jamesona, i wielu innych uczonych wykazały jednak, że jest kilka gatunkćnv perłopławów. \V szystkie one zostały zaliczone do rodzaju 111 argaritif'era; pospolity przy Cejlonie perło pła w indyjski,
średniej wielkości, o dość cienkiej skorupie, został nazwany M argariliJ'cra vulgaris; nieco wi~kszy gatunek właściwego perłopla\va, maj:!cego dość ciemno zabarwion~! skorup~, nazwano Mar-
garźtiJ'ern margaritif era, zaś wielkie muszle, o pi(Jrnej, srebrem lśni~xcej
skorupie, najcz~slsze około wysp Arn, a łowione nictylko dla pereł,
lecz głównie dla masy perłowej, na- zwano Murgurilżfera maxima.
świeżo wyj(2ty z wody perło
pław wygblcla podolmic, jak wielka ostrv[!"a. Jego ciało J. csl sz·czclnie za-
3. 1'luszla perłowa widziana .; '-'
od strony zcwnc:tznej. mkni~te w dwóch nierównych czę- ściach skornpy, ściśni~tych pot(,"'.ż
nym miQśniem zwierajQcym; hrnnatno-ziclona wa powierzch- nia muszli, pokryta delikatnerni faklami, zazwyczaj jest zaro-
sła mlodemi koralami, domkami robaków, gąbkami i innym morskim drobiazgiem.
Te okazy muszli, które się widzi w sklepach, a nawet w muzeach, zazwyczaj nie daj,! pojczcia o właściwej budowie
zwierzęcia, gdyż są to muszle uszko9-zone, z zupełnie obdartą zewnętrzną powłok:.} i poohłamywancmi wyrostkami. Pozo- staje w nich jednak cudowna l(2CZOwa warstwa wewnętrzna,
stanowi~!Ca tak zwaną masę perłową.
Gdyhyśmy wsunęli nóż lub drewienko między zaciśnięte
polówki skorupy żywej muszli i zdołali ją powoli roztworzyć,
ujrzymy wewnątrz mięczaka, którego całe ciało, otoczone jP<l- nolityrn fałdem skóry czyli l. zw. płaszczem, szczelnie przylega
14
do wewn(2lrznej powierzchni skorupy. Dopiero po odchyleniu
płaszcza ujrzymy zamkni<2le w nim faldy skrzel, jakby dwa piaty pr~żkowanc, mi~sisb! nogQ, wysmrnjc!Cc.! siQ poza sko- rupQ i 1·cszl~ workowatego ciała, wciśnięl~! w miejsce, gdzie polówki skorupy ł~CZ[! się z sob;1.
Fałd skóry, czyli płaszcz, który otacza cale ciało
zwicrzQcia, tworzy na swej powierzchni skornpQ. Ponieważ
-1. Perlopla w otwarły. Zdj(.'.to jedną skorupę i odcięto jedną polówkę t, zw. płaszcza, dla odsloniQcia rz~ści \\'CW11Qlrznych. Z boku wystcr- czah włókna <<bisioru», wytwarzanego przez gruczoły na końcu nogi.
W kierunku strzałki widać pfflę \\'y'lworzoną w części brzeżnej płaszcza
mic~czaka.
zaś jest złożony z dwóch CZQści, otaczajQcych oba boki
zwierzęcia, wi~c leż i skorupa róvvnież z dwóch czc.:ści si~
składa.
Zewn~trzna czc.:ść płaszcza ma IQ właściwość, że może
na swej powierzchni wydzielać wapno. Sam hrzeg płaszcza
może prócz wapna wytwarzać także iirn:} substancjQ, z pozoru podolm~! do rogu, lecz całkiem odmiennej budowy.
Gdybyśmy przekroili równocześnie skorupQ i płaszcz
15
zwierzęcia (rys. 5), to ujrzelibyśmy budowę obu tych częsc1.
Sam miękki płaszcz jest zbudowany z dwóch warstw drob- nych komórek, pomi1:2dzy któremi znajduje się niezbyt gruba warstwa tkanki dość wiotkiej i elastycznej. Ta część płaszcza,
która jest nazewnątrz zwrócona, może wydzielać wapno, które osadza się jako cieniuchne blaszki ponad warstwą, z któ.
·'"d
; •~~~~~'.'>-":.a
""
)',I ()
~
14~-=.:~~~~"'rir-r~r_...t..t":.~- 6
5. Przekrój prostopadły przez skorupę i płaszcz muszli. 1. Warstwa rogowata. 2. Warstwa słupków wapiennych. 3. Warstwa masy perło
wej, złożona z licznych, bardzo cienkich blaszek wapiennych. 4. War- st\va komórek, wytwarzających blaszki wapienne. 5. Warstwa tkanki w środku płaszcza. 6. Dolna warstwa komórek, tworzących płaszcz.
(Rysunek uproszczony).
rej powstało. Tych blaszek, w miarę życia zwierzęcia, tworzy
się bardzo wiele i one to stanowią tę błyszczącą wewnętrzną warstwę skorupy, którą zwykle nazywamy masą perłową. Ta masa tworzy się przez całe życie z,vierzęcia i dlatego w du-
żych i starych muszlach jest ona coraz grubszą. Piękny błysk
i barwy tęczowe perłowej masy stąd właśnie pochodzą, że
jest złożona z licznych, na sobie ułożonych, cieniuchnych a zupełnie przejrzystych blaszek wapiennych.
16
•
\V starszych i głębszych warstwach skorupy jest inna budowa. Tam wapno układa się w podłużne słupki, t. zw. pry- zmaty wapienne, które już nie błyszczą tak piQknie, jak war- si.wa blaszek.
Sam brzeg płaszcza, czasami wysuwający się aż na kraj skorupy, wydziela także substancję rogowatą, która osadza sic.::
na brzeżku muszli i przesuwa się na jej stronę zewnętrzną.
Płaszcz ma tę właściwość, że zadrażniony, zaczyna wy-
dzielać ·więcej wapna. Toteż, jeśli mi~dzy skorupę a płaszcz
dostanie się jakiś drażni::1cy przedmiot, to na nim mogą się osadzać warstewki wapienne, pokąd go w zupełności nic przy-
kryją. Tak np. trafia się, że drobne robaki przedziurawić mog[!
skorupę muszli, dr:1ż~1c aż do żywego jej ciała; wówczas po-
drażniona skóra tworzy wapienne narośle z masy perłowej,
przyczepione do skorupy i z nić! zrosłe, zazwyczaj nieregu- larne, lecz pięknej barwy. CzQścicj jeszcze zdarza si~, że jakiś
obcy przedmiot, np. ziarnko piasku, jajko ryhy, a nawet ma- lci1ka rybka, dosłać sit:2 może miQdzy płaszcz a skorup(2. \Var- slwa komórek, tworz.1cych masę perłową ( 4 na rysunku 5), odchylona o<l skorupy, nie przestaje działać, lecz wnet po- krywa każde ohce ciało cicnkiemi blaszkami wapna. I znów l worzą się narośle albo okrągławe, albo dziwacznego kształtu,
lecz za wsze zrosle z skorup~!, a tylko na zewrn;~lrzuej stronic blyszcz~1ce i micni.1cc się jakby masa perłowa. \V handlu na-
zywają te narośle «blister»; nie rnafo one nigdy takiej warto-
ści, jak prawdziwa perła.
Praw dziwa · perła, okrągła 1 ub owalna, lecz nie zrosła z skornp~!, jest także tylko cz~1stką masy perłowej, wytwarza- nej przez powierzhcnię płaszcza muszli. Aby więc mogla po-
wstać, musi się wytworzyć w ciele rni~czaka zupełnie za-
mknięty woreczek, otoczony dokoła na swej wewnętrznej
stronic warstwą tkanki, mog[1cej wytwarzać masę perłowr1. Je- śli w takim woreczku znajdzie się obcy przedmiot, albo na- wet ka wałeczek innej tkanki z ciała muszli, to wnet około
niego ze wszech stron osadzaj~! się blaszki wapienne, ich war-
Skarby wód 2
17
stwa po,Yoli się zwi~ksza i grubnie, a \\Teszcie może si~ utwo-
rzyć okqgly twór z czystej masy perłowej czyli prawdziwa
perła . . Jeślibyśmy prawdziw~! perl<..: przeci<)i na pól i hadali jej przekrój zapomocą silnie powi<J:szaj:1cych szkieł, to ujrze- libyśmy (rys.
rn -
1), że składa si~ ona z g(2slo na sohie ulożiOnych, współśrodkO\vych warstw wapiennej substancji, otacza- .i~1cych jakieś malci'1kie ciałko, w samym jej środku zawarte .
..:\by wiczc perła mogła powstać, musi utworzyć si<..: ,vo-
li. 1 >Jaszczki czyli H~1jc, unosz~!ce się w wodzie morskiej, widziane z boku i od spodu.
reczck tkanki pcrłotwórczej, oddzielony od powierzchni ciała muszli, a zanurzony w jej tkanki; w jego wn<_'.trzu powinno siQ
znald:ć ciałko, około którego zacznie sic.: wydzielać masa per- łowa. Przyczyny zaś ul warzenia si~ woreczka perlorrośnego
mog:1 być bardzo rozmaite.
Ponad ławicami perłopławów unoszą się w morzu ogromne ryby, lak zwane raje czyli płaszczki. Powolnym ru- chem pletw prz<'suwaj:) si\'. wśród wody lub leż nagle, jak 18
•
piorun,~ rzucaj,! sir na kraby, raki albo też drobne rybki, klóre chwytaj~! w szerolq paszcz\'., umicszczon,! pod spodem ciała.
Wielkie lo rabusie i żarłoki, żywią si~ wszystkiem, co sicz na-
\Yinie w wodzie lub nawet i na dnie morskiem. \V jelitach tych ryb żyj,! rozmaite pasorzyty, a mi~dzy niemi tasiemce o dość dziwnej budowie. lch niezbyt długie, -wstczgowate ciało
ma na przodkie glówkcz, na której rosn<! czlery długie przy- sadki, opatrzone mnóstwem haczyków, jakgclyhy cztery za- dzierzyste ryjki; uczeni nazwali len rodzaj tasiemca Tctra- rhunclws. Jak zazwyczaj wszclkir pasorzyty, tak leż i ten wie- loryjny tasiemiec wydaje mnóstwo jaj, które pnzdzej lub póź
niej dostaj,! SiQ do wody morskiej, wydalone z jelit żarłocz
nej płaszczki. Padają one na dno, nie- raz wprosl na muszle, czasem zaś gdzieś w ich pobliżu. Z jaj tasiemca lQgn,! siQ małe istotki, spłaszczone
a owalne, podobne do małych robacz- ków; Le istotki nazwano larwami ta- siemców. M usz'lc perłowe, które żywi:!
siQ wszystkiern tern, co im prQd wody przyniesie, Wci\!gaj,!c ,Yoclcz morskQ,
mogą leż połknąć le małe larwy, luh
leż jaja tasicmcÓ\\', rozrzucone przez
płaszczki. Skoro Lylko taka islotka znajdzie siQ w jclilach muszli, zaczyna si(.'. nieporadnie ruszać, gramoli siQ na
ściany jclil i toruje sobie <lrogQ -\Yśród
mi(_'.kkiej tkanki, stano\Yi~!ccj ciało miQ- czaka; czasem zaś, zaniesiona prą
7. Tasiemiec Trtrarhyn- clws imionifaclor, hQ-
dący przyczynQ t worzc- nia siQ prawdziwych
pereł.
dem wody, osadza si<.: wprost na skrzelach lub na pła
szczu muszli. Tam dopiero zaczyna siQ jej rola; SW~! obec- ności,! drażni lkankQ płaszcza, a len oclrazu hroni siQ przed intruzem, otaczając go ,Yarstewlq wapna, tak jakby ota-
czał jakikolwiek obcy przedmiot. Jeśli larwa Lasiemca, prze- su wa.i<!C siQ wśród tkanek mi(.'kkicgo ciała muszli, zdoła wci;1- 19
L _ _ _ _ ____,
8. Hyba z rodzaju Bulistcs, żyjzica ponad la w kami muszel perłowych.
gn;1ć za sob~! nieco Lkanki pcrlolwórczcj z płaszcza do "\YnQ- Lrza ciała żywiciela, to około niej tworzy się zamknicJy wo- reczek, hc.:dący pierwszym warunkiem wytworzenia siQ perły.
Powoli na larWQ nakładaj~! siQ coraz to liczniejsze hlaszki ,va- pienne, coraz Lo twardsza staje siQ opona, któni miczczak osła
nia pasorzyta; ale też coraz hardziej rośnie kulka wapienna i drażni muszlQ coraz ,vic.:ccj. Tak powslaje twór wapienny, z tych samych blaszek zbudowany, z jakich składa siQ masa
perłowa, wyścielaj~1ca \YllQtrze skorupy; tak powslaje cu- downa perła, jako produkt chorohy miQczaka i jako «bły
szczący sarkofag maleilkiego ro haka» 1) .
ZamkniQty w wn~trzu perły robaczek, sam powoli wap- nieje i ginie. Ale czasem trafia siQ, że zanim utworzy siQ perła, już i muszla zginie; czasem w młodych perłopławach, jeszcze male11kich, znajd~! si~ larwy silne i liczne. Olmmarle i młode
muszle rnog:! l>yć zjedzone przez różne ryl>y. Dziwaczne ryby,
1) Słowa uczonego francuskiego H. Dubois.
20
z rodzaju JJalistcs, unoszące siQ nad rafami koralowemi lub ła
wicami perlopła,Yów, mogą wraz z ciałem muszli połknąć
larwy tasiemców, powoli w nich siQ rozwijające. \V jelitach tych ryb zaczyna się dalszy rozwój pasorzyta, a jeśli wi<;_>ksza
płaszczka zapoluje na mnicjsz:.! ryh<z, zakażoną przez muszle, to sama staje siQ polem żywicielem tasiemca o poczwórnym ryjku. \V płaszczce dochodzi on do ostatecznego rozwoju i przez ni:.! na nowo może siQ rozsiewać po ławicach muszel
perłowych. Takie to dziwne losy przechodzi tasiemiec, który czasem może dać początek cudownemu klejnotowi!
\Vic!n uczonych badało już sprawQ powstawania pereł;
slwicrdzo110, że u innych muszli mogą perły tworzyć się bez pasorzylów. Dziś też jeszcze cala historja tych klejnotów nic jest tak wyjaśniona, by nie było w niej zagadek. To pewna i lo doLrze wiadomo, że perły rzadko kiedy spotyka ~ię w zdro- wych i silnych perłopławach, a najczęściej w okazach pokur- czonych i pokr~conych, widocznie schorzałych.
* *
*
lndje, lo dziwny kraj. Nic \\'iem, czy w jakimkolwiek za- k~!tku ziemi życic ludności l~lni bujniej; nic wiem, czy gdzie- kolwiek na świecie przyjmuje si~ nowe wynalazki i nowe udo- godnienia hylu z wiczkszą łatwości .. !, a równocześnie z wi<2ksz:!
obojętności:!. Ale leż równocześnie niema zapewne krajów, w klórychby lak uporczywie, jak w lndjach, trzymano siQ pra-
~larych zwyczajów.
\YiQC leż obok dużych osad, oświetlanych eleklryczno-
~CiQ, maj[!cych piczkne sklepy, stacje kolejowe, oraz wszystko dobro i zło, kti>re za sob:! niesie organizacja europejska, w la- sach żyje uajpicrwotniejsze ze zrzcszcil ludzkich - V cddo- wic; obok przepysznych szpitali istniej;! i cieszą siQ powodze- niem «gabincly» lekarzy - znachc;rów, pochodz;!cych z wszel- kich ras, wszelkirj barwy; ohok ognisk ścislrj wiedzy przewi-
jają siQ mistycy i pustelnicy. ,vszclkie kontrasty są możliwe
21
i daj~! si<.'. usprawiedliwić~ na! un1 kraju, gor,!CCm slo1·1ccm, du- chem ras rozlicznych, a zwłaszcza dziwnym urokiem tajem- nicy, olaczaj;!cym ·wszelkie przej a wy życia w tym przedziw- nym kraju.
Ci, klórzy panuj~! w Indjach, sami Sc! pod ich władzQ;
wiedz~! oni dobrze, że lam jest jedna rzecz, której bezkarnie
narnszyć nic ,,·olno - lo jesl: przedwieczna tradycja.
Polowy pereł na Cejlonie, odbywaj:1ce się co jakiś czas, Sc! tylko jednym \Yic.-:ccj do,Yodem na to, jalq sil~ i moc ma tradycja i przyzwyczajenie. Ale też zarazem Ś\Yiadcz:1 o Lem,
że nic można zmienić· łatwo tych zwyczajów, których podkła
dem hazard, prawdopodobie1'istwo zbogacenia si~, a zwłaszcza
la rozkosz, jak~! niesie z sob~! oczekiwanie na szcz<_'.śliwy los.
Od przeszło d,yóch tysi~cy lal odbywajQ si~ na wybrze-
żach Cejlonu polowy pereł w zatoce Jiannar. Do tych miejsc
nadhrzcżnycl1, kolo których micszcz:1 si<.'. ławice pcrlopla,YÓW nic prowadzi ani kolej, ani wspaniale hilc gościi'1c<', przcrzy- naj:!CC iunc CZ(.'.ŚCi wyspy. Płaskie wybrzeże, po kt<'>rcm hub wialr uadhrzeżny, przesuwaj:!CY niskie wydmy piaszczyste, jest pokryte krzewami, sclm:lccrni \\' suchcm goqcu, panuj;!- ccm przez znaczn;! czc.:ść rok u. Leu iwo ,dewa siQ tam do oceanu l11clyjskicgo rzeka ~rodragam, na<l którQ lu i c'>\nlzic rosn;1 k<J>y palm kokosowych; horyzont otacza niska dżungla,
z krzaków i krzewów złożona. Pusto tu i srnulno; ludzie tego kraju nic zamieszkuj~!, zwicrz(.'.ta \\' nim si~ nic mnoż;!.
,v
miejscowości, któu! na mapach odnaleźć można pod 11azw:! ~iariszszukkadcli, u uj~cia rzeki ~Iodragam, stoi opusto-szałych kilka domów. S;! to zwykłe, dość duże wille indyjskie, t. zw. bungalow, których najważniejsze! cz<._'ści:1 jest ogrnmny okap dachu ponad werand:!, olaczafoq środek budynku. Jest tam obszerne zagl<._'hienic w ziemi wykopane, a otoczone \Ya- km, jest dość duży, czworok~!tny sław z ohmurowaucmi brze- gami; lu i ówdzi<~ jakieś ślady micszka1'i Judzkich. Kilku stn'>-
ż{>\v p<._'dzi tam ży,,·ol pusteluiczy .
.. :\le co parQ rniesic.:cy pojawia s1<;; na horyzoncie morza
-- -- -
!l. Brzeg Ct·jlonu około i\lariszslt1kkaddi.
., ,-1:.1 ..
~llll~ltli\1111lll\łl!l~11\III/I
~ ·- . "'c:'
biały slalcczck. Podply\\'a do brzegu i zalrzynrnjc si~ \\' nie- wielkiej od niego odległości. Z jego hoków opuszczaj;! si~
sznury, po nich scbodz:! do morza nurkowie, śledzeni uważ
nie przez biało ubranych «sahibó\\'» - l. j. panó\\', europej- czyków. Slalck kr:lżY kolo wybrzeża, zatrzymuje siQ w róż
nych rniejsc::1clI, a 1rnrkowic z dna oceanu przynosz:} próbki muszel pcrło\\'.)'Ch. To komisja rz;!dO\\'a, hadaj:!('a la\\'i('(~.
Zadanie tej komisji niclalwc. ~lusi ona ocenić ilośc'· mn-
~;,;el perłowych, stara si\' obliczyć, jaki procent zwicrz:.il za- wiera perły, w jakim \\'icku i stanic s:1 pcrlopl::lwy. Od tych danych zależy oslalcczny wyrok o Iem, czy la\Yica jt>sl już
<dojrzał;!» do zbioru .
.0iiclal\\'o Io \\'.)'da<': laki wyrok! Były już takie \Yyp;Hlki, kiedy rzeczozna\\'cy orzekli, że ławica jest ogromna, muszd . mnóstwo, a prnccul. pcrlonośnych osolmikó\\' ha rdzo ko-
rzystny .. .:\le przyszła burza; szalo.iw falc i pol\'żny pnJd wody zm:1cil ocean do dna lak, że po kilku micsi:lcach z la wiry zo- stały tylko ślady.
Najważniejsze badanie ławicy odbywa siQ w listopadzie;
rząd Cejlonu bada rezultaty komisji, czasami ż~1da uzupclnia- j:1cych wyjaśnie11, aż wreszcie zapada decyzja, że w czasie od marca do kwietnia następnego roku ma się odbyć połów pe-
reł. Zazwyczaj rz:1d dopiero w grudniu ogłasza tę ,viellq no-
winę; pozostaje ,vięc dwa lub dwa i pól miesiąca do rozpo- cz\'.cia pracy.
Ogłoszenie rzQ<lu pojawia się jako nvykla notatka w dzif'nnikach, bez rozgłosu i hcz reklamy; ale skoro tylko ta- jemnica terminu połowu zostanie ujawniona, dzieje siQ rzecz dziwna i cudowna. \Vówczas zaczyna działać duch Indji!
\\'icść o Lem, że ma siQ odbyć połów, rozszerza się po
całych 1 ndjach. Niesie j:1, z ust do ust podaj;1c, ten tysiączny tłum, snuj:1cy się po drogach indyjskich; podaj;! tę nowinę ka-
płani kapłanom, a klasztory i świ~!tynie świ:1Lyniom; roznoszą
j~! czarni półnadzy listonosze, którzy dniem i nOCQ przebie-
gają drogi indyjskie z węzełkiem z,Yi:!zanych listów na gło
wic; każda łódź rybacka, każdy stalek czy dżonka, wiezie tę wielką nowinę z portu do portu, lub też rozszerza ją na brze- gach rzek. I tak obiega la wieść radosna cale Indje, dostaje si~
do Hurmy, do pat'1stw ~Ialajskich i do Archipelagu Sundaj- skiego; na zachód sic_:ga do zatoki Perskiej, ~\rahji i Afgani- stanu, a nawet dochodzi do Egiptu, Lewantu i Europy, budząc
zacieka,Yienie i chęć gry na tej, najwic)rnzej lotcrji świata.
ZaczynajZ! leż powoli, ale ci:rnle, płyn:1ć tltuny ku tym pustym ,vybrzeżom morskim. Na brzegu zhicra siQ flota du-
żych łodzi, obsadzonych przez nurków; każdy port przesyła
to, co ma wśród lodzi nadaj1cego siQ do połowu. \Yięc z Indji i Cejlonu płyn~! duże łodzie, zwykle używane do transportu towarów, majr~cc jeden maszt i duży żagiel; świat malajski
przysyła sampany, lodzie o smukłej budowie i wygi(2tych przodach, z chi11skich pobrzeży przybywają dżonki o wyso- kich tyłach i żaglach żebrowanych; ale przeważają duże, pro- · ste i ci~żkie łodzie indyjskie. ·wszystko to przywozi tłumy ludu.
21
10. Lodzie malajskie t. zw. Sampany, używane do dalszych podróży.
Każda łódź, ma prócz nurków i ich pomocników, jeszcze parn ludzi z obsady, tak że wszystkich razem jest na każdym
statku około 20 do :30 osób. Powoli u ujścia l\fodragam gro- madzi si<;_' flotylla, barwna, ruchliwa, krzykliwa, a niecierpli- wie czckaj;!ca J)OCZ::!tku polo,vn. \Y ostatnich czasach przyhy- · waj,1 też na polowy małe parowce, zaopatrzone w przyrządy
nurkowe, a rnaj;!CC wśród załogi doskonale ,vyćwiczonych i wprawnych nurków.
Tymczasem t1dową drogą zjeżdżają ogromne wozy, kryte plccionk:i, a z nich ,Yysuwaj:1 się ciche, ale energiczne postacie knpcó,Y, których całym dobytkiem zazwyczaj bywa jedna skrzy11ia. Za kilkaset rupji wynajmują oni kawałeczek
gnmlu, h<zd;!cy własności:.! rz~1du ~cjl01'iskiego; z wozu doby-
wają mały, plccionkr slomian,! i patyki. Z tego rnaterjalu kleci . się napr<2dcc budka, której podlogQ, z ubitej ziemi, zaściela si~
czyslemi malarni. Jeden kupiec obok drugiego osiada; CZQSto 2:5
l:1cz,! si\'. ich budki dachem luh wspólnC'rni ścianami i tak po- wstaj;! cale ulice kupców pereł. Dalej tak samo powstajQ ulice, gdzie olwicraj,1 swe składy kupcy, zwoż<!CY lulaj towary wszel- kiego rodzaju; gdzie indziej osadzajZ! się przenośne garkuchnie.
A mi'.'.dzy tern kn_:ci się i pl'Zewija cały świat indyjski i wszelkie rasy; poważnie kroczą długowłosi Afganie, w czcr-
\Yonych kamizelach i białym turbanie o wysokim, koi'1cza- stym środku, upatruj:1c, kogo możnahy oszukać przy zmianie monety; kapłani huddyjscy \\ żółtych togach, bramini prze- pasani. na biodrach łososiowym muszlinem, niemal nadzy po- kutnicy i pustelnicy przcchodz:1, zhieraj,1c datki, lub żchrz:Jc;
nad morzem osadzają si<2 zamawiacze rekinów, z czci;! wic]k,J zaopatrywani we \\·szystko przez nurkc'>w; nic hrak leż kugla- rzy, zarna\\·iaczy ,n_:żów i czaro,,·ników, nic brak kobiet i dzicwcz:1L - tancerek - ze świ:1Lyi1 Szi,Yy ... \V par~ tygodni po ogłoszeniu połowu ~Iariszszukkaddi staje SIQ rniasll~lll, li- cz<1ccm około 3;') do -10.000 micszkai'1ców.
l~uropcjczycy leż nic próżnuj:1. Zjeżdża 1w uzbrojonym statku główny komisarz rz<1dowy; z nim zjeżdża policja i scz- dzia; przyhy,rnj;! lekarze i personel sanitarny. Pośpiesznie bu- duje si<.'. baraki dla oddziału wojska; islnicj;1c.y szpital dopro- wadza sit.:_ do porz,1dku, a przedewszystkicm czyści siQ jeden staw do lqpieli i drugi, rnaj:1cy służyć za zbiornik wody do picia. \\'reszcie bezpośrednio przed rozpoczc.:ciern połowu od- bywa si<.'. jeszcze raz badanie muszli.
*
Z dawnej stolicy Cejlonu, cudnego miasteczka Kandy, położonego wśród lasu, w parki zamienionego, a ii(.'cL1ccgo l<'m rnicjsccrn, gdzie siQ przechowuje najwi<2kszc świ~lości buddyjskie - doslac.': si~ do ~lariszswkkaddi nic lal wo. Trzeba albo po\\'racac." do Colombo i jechać statkiem, albo skierować,
~i<.: ku nadmorskiej drodze, id~lcej J)I'ZPZ przepalone sl01kem i niecid:.a,,·c n'}\\'11iny, albo leż pod~Jżyc.'· do serca dawnego Crj- '.2(j
łonu, do Ś\\'i(.:lcgo miasla Anuradhapura, z którego, razem z har\\'nym tłumem \\'<.:'drowców, przez dżungle i lwzdroża
trzeba przedostać sit nad zalokQ Mannar. Ostatnia droga jest najpi<.:'kuicjsza i najcicka wsza.
Niewielki i dość lekki, dwukołowy "\\'Ózek lub czteroko-
łowy po\\'ozik, zaprz<.:żony w zgrabne, rasowe zebu o białej
~icrści, id;!CC drobnym, ale wcale niezłym truchcikiem, to naj- lepszy środek lokomocji. Trzrba zahrać lrocliQ zapas(ny i przygolmrnć si~ na parodnio\\':J podróż, zwł:Jszcza, jeśli si\' ma zwiedza<': po drndze pi<.:knc ldaszlory i ruiny; można wprawdzie do Anuradliapma dojechać wygodnie automol>i- Jcm luh kolej:!, ho szosa wyborna i poci:rni doskonale id~!CC, ale pozna sic.: przez lo mniej, a nic można zhliżyć si(.'. do tego
1 J. \\'i oska Syngalezów 11n Cejlonie.
\
świala lndji, który teraz żywiej tQlni, przej<Jy nowin:_! o po-
łowic.
Przed wschodem słoi'lca opuszczamy Kandy; droga pnie siQ pod górę i przechodzi przez bujne zarośla ogrodów i przez las oph1Lany gQslwą pnączy; mijamy niskie chatki SyngalczÓ\V, przed klóremi już rozpoczyna si~ zwykły, codzienny ruch.
Stoj~! poważni, brodaci m~żczyźni i kobiety o smagłych twa- rzach, oczach głQbokich, ogromnych i lQslrnych, a lcluqcych
całym żarem słonecznych światów. Kolo nich przewijają siQ cudownie zbudowane, zupełnie nagie dziecic,:la, maj,!CC jako jedyny slrój lai'1cuszck srebrny, opasujc!CY zgrabne biodra i za- wicszon,! na nim blaszkQ, we wzór wyciczlc!. Za wsi<!, na dro- dze, przcchocb!cej przez hujnc ogrody, pełne bananów, palm, drzc\Y chlebowych i melonowych, przesuwa siQ powoli koro-
\Yód ogromnych wozów dwukołowych, cicrnnionych przez zebu lub czarne bawoły z plaskicrni rogami. \Vozy pełne ludzi i to- 'v"aru; koło nich spokojnie krocze! gromadki Syngalcz<'>w, Ta- rnylów albo Arabów; przy grubym dyszlu, mi~dzy zwicrzczlami.
pocicrnowemi drepcze woźnica, ci<rnlc wykrzykujc!CY, półnagi,
chudy i brunatny.
Zdała, na drodze, zapełnionej ludźmi, pojawia sicz wy- soki, siwy i brodaty mężczyzna, w białym turbanie i białej
pr,1;cpascc kolo bioder. Idzie, a raczej biegnie drobnym kłu
sem, trzymajc!C w jednej ręce świeżo zgaszone łuczywo,
a drugc! podlrzymujc!C mal,! paczkQ, umieszczoną na głowie.
Zdała słychać jego krzyk: dloyal .'.\Iail» (poczta kn')lewska) a na Len głos wozy zjeżdżajQ nabok, tłum rozsuwa si~ i prze- puszcza go z szacunkiem; to listonosz micjsco\\'Y·
Slo11ce wznosi siQ i zaczyna palić coraz hardziej; droga dosiczga przel\:czy pagórków i zaczyna zniżać si~ ku równinie Cejlonu. Kraj falisty, lu i ódzie posiany pagórkami, gclzic nic- gdzie na nim olhrzymie skały, spt.:kane w długie szpary luh urwiska, a na horyzoncie jedna, nieprzerwana linja dżungli,
przcrzniQla drog[! przez środek. Z hok u drogi widzcz, jak \V,Y-
suwa siQ ogromny, długi, a jak biczysko cienki W[!Ż; lśni
28
w sl01'icu zielono i pełznie lcniwemi sknzlami przez gor~~CQ szosc_:; to nadrzewny rabuś, Dryopliźs, uważany za bardzo ja- dowitego, choć ,v rzeczywistości niebezpieczny tylko dla ma- lci'1kich Z\Yierząt, lecz nie dla człowieka. \Y chwile.: polem pada na niego tysiQce uderzei'1 dr~rnami i miażdż,! go kola wozów.
Przesuwa siQ goqcy świat Cejlonn kolo nas; zatrzymu- jemy siQ w rzQdowych hotelikach ( resthouse ), zwiedzamy świąlyniQ kut! w skalach w I )amlmlla, gdzie mic_:dzy harw- ncmi freskami śni ogromny pos,.ig śpi,~ccgo Buddy; lu i ó,\·-
12. Dagoba, świ<;:ly budynek buddyjski, zawierający wewnątrz rclikwjc.
cizie przesuwa siQ kolo nas zaszyła w dżungli lub lśniQca na
skałach J)agoba, dzwonowaty budynek, mieszcz,}cy świ~tości
buddyjskie, pozoslaj,!CC pod straż,! kapłanów, żółto odzianych.
Zbaczamy nieco, hy obejrzeć ślady dawnych zamków i pala- rów \\' Sigiryu, umieszczonych niegdyś na olbrzymiej skalr, stoj<!cej wśród lasu, jakby sfinks potwornych rozmiarów.
Przechodzimy lam przez dziwaczne galerjc, kryle freskami, widzimy ślady pol(._'gi Syngalezów i mówimy cicho, aby nic
zadrażuić najwic:kszych panc'>w łych miejsc: szerszeni, rnajQ- cych I u olbrzymie gniazJa, na nicdostc:pnych urwiskach. No-
2!)
13. Pos:rn Buddy z okolicy
Ś\\'i(.'.tcgo miasta .\nuradlia- IJUra na \\'}'Sp1c Cejlon.
cami dochodzi nas czasem ostry krzyk słoni, pam1j:!cych lu w dżun
gli niepodzielnie. TowarzyszQcy nam Syngalezi opowiadaj;! o tern, j::ik lo słonic rozszalałe napadają na wozy na drodze, jak jeden, ogrom- ny samotnik cal:! wieś zburzyć po- I ra I' ił.
l lak snuje SI(2 nnsz pochód przez wyspcz. Jak zjawa minionej pol<,:gi JH'ZP~uwa sil_'. przed nami
.świczlc miasto Anuradhapura z ol- hrzymicmi szcz:Jtkarni klasztorów (Vilwra). świ(.'.lcmi sławami i dago- kuni, ogromncmi jak pagórki.
\\' dżungli spotykamy zarosłe wo-
kół ogromne pos:rni Buddy, o uśmiPchni<;:lej, dohrc>j l warzy, .srn:Jccj przed wieczne marzenia
o zll'm i dobrem.
Hazcm z nami ci:rnn[! tłumy
ludzi wszelkich ras i harwy. Co rano zwi(.'.ksza siQ ich ilość, a im hliżcj ~Iariszsznkkaddi, tern ich wiczccj. \\'reszcie wchodzimy w len olbrzymi, wq,cy i kipi:1cy życiem, a gwarny nadmorski jarmark, gdzie króluje jedna myśl: myśl o wydarciu oceanowi jego łez, jego klejno- tów najdroższych - pereł cudownych.
* *
*
Brzeg kolo ~fariszsw kkaddi jcsl plaski, a se hodzi cło
morza lworz~1c mnóslwo lagun i zatok. Samo dno morskie jest porosłe koralami, zasiane mnóst \\'Clll ży\\'yc h islol i dość
bujnie obsi~dzionc lra\\'l! morsk~!, oraz wszelkiego rodzaju morszczynami; zniża si~ ono zaledwie na gl(.'.hoko.ść około
30
10-ciu do 20 metrów. Miejscami nieco gl<2bsze, podnosi siQ zuów w niewielkiej odl( gł ości od lc![lu, l worzć.l_C lekkie falisto-
ści i zagl{2bicnia. Tam te osadzają się ławice perłopławów, nie -,c'1odz:2_ce nigdy do znacznych głębin, bo Le mięczaki lubią
cieph! ,vodQ. \Vielkie gromady muszel, obok siebie leżQcych, tworze! tak zwane « pmll''!] »; ich położenie ·wyznacza naprzód komisja rzt1dowa, określająca miejsca codziennego połowu.
Czasem blisko L2du, czasem jednak do kilkunastu kilometrów od L2du odlegle paary perłopławów s;! dosl~pne łahvo tylko w r:.rnrcu i kwietniu, kiedy ocean jest spokojny, a cyklony nie szaleje! na północy Zatoki .Arabski'cj. \V tym też czasie zazwy- czaj około północy zrywa siQ lekki powiew od h2du id;icy;
kiedy zaś sło11ce \\'Słanie i pal:2_ce jego promienie rozgrzeją
plaskc! ró\n1inę nadbrzcżrn!, wówczas około południa roz- grzane powietrze z nad t!du podnosi się ku górze, wś od mo- rza przychodzi lekki powiew, ku wyspie wickcy. Ta codzienna zmiana wiatru jest niezmiernie korzystna dla połowu, bo do- zwala żaglowym łodziom wygodnie odpływać od t1du i po-
wracać: po dokonanym polowje.
1\lariszsznkkaddi zasypia dośc'· późno; Hczne sklepy i miejsca zabawy do późna w nocy świecą świallem lampek olejnych. Tylko nurkc)\yje, znużeni całodzienną prace!, wypo- ezy\rnj<! po trudach. Około północy zaczyna się rnch; widać zd:2_żajQcc ku brzego\Yi postacie rosłych i mocnych 111Qżczyzn;
to nmkowic i załogi lodzi rybackich. Nagle huczy przeraźli
wie wystrzał z działa; równocześnie odzywają się setki głosów, nawoły\rn11, hij,1 bębny i lam-lamy, krzyczc2 nieludzko rybacy, a po wybrzeżu przesuwa siQ tysic!Ce światełek. To sygnał do wyjazdu lodzi. Kto żyw i sam hierzc udział w połowie, śpie
szy si\'. i goni do swego statku, podnoszą siQ duie płachty ża
gli, wyd<,'le powiewem od l,1clu ide1cyrn; powoli uspakaja się wybrzeże, światełka na łodziach O(Walaj:1 się, a razem z cah!
rlolyllą ryhack~l, licz,1c:c1 czasem do dwustu lodzi, sunie sta- teczek koni ro lora rządowego, zwanego tułaj Master Attcndant.
\\'czesnym rankiem znajduje! siQ lodzie na wyznacza-
31
\
\
nem miejscu. Jedna za drug,1 ZWIJaJI! żagle, opuszczaj~! ko- twice i teraz rozpoczyna siQ praca nurków.
Na każdej łodzi pracuje conajmniej dwóch nurków;
każdy z nich ma towarzysza, którego zadaniem jest pilnowaó ruchów nurka i baczyć pilnie na sygnały, jakie daje z pod wody. S,1 to przeważnie l\falaje, wychowani w nawodnych wioskach i od dziecir'istwa ćwiczeni
w
nurkowaniu i pływaniupod wodą;; prócz nich także Arabowie i Tamyle, lub też, co rzadziej ~YWJ., Syngalezi z pobrzeża wyspy, doskonale umieją
to rzemiosło.
Zawód nurka, to zaj~cie, wymagające bardzo wielkiego
wysiłku i wielkiej też odporności organizmu. Nurek, opuszcza- j;1cy się do głQhokości około 20 rn., znajduje siQ pod ciśnie
niem wody, wynoszącem o dwie atrnosf ery wic.:cej, niż nor- malne ciśnienie powietrza. \Yoda, otaczajQca jego ciało, ci-
śnie na skórQ i klatkQ piersioW<!· Serce nurka musi potężnie pracować, ahy pokonać to ciśnienie, które musi się odbić także
i na naczyniach krwionośnych. Nagle zanurzanie się, a potem nagle wypływanie na pO\virrzchniQ wody, działaj:! jak potężne podrażnienia serca i całego organizmu. \V tych zaś warun- kach, tak Lardzo trudnych i wyczerpujących organizm, nurek musi pracować, schylać siQ po mnszlc i przesuwać się wśród
wody, pokony,YujQc jej opór. Nic też dziwnego, że wielu nur- ków w młodym wicku zapada na ciQżkie chorohy sercowe, a nierzadko trafia siQ, że nawet nagle giną oni z powodu ata- ków sercowych.
Z boku lodzi opuszcza się cienką linQ, ohciążoną dużym
kamieniem. Nurek ma osohn<! lin~, którą opasuje siQ lub też
bierze ją miQdzy palce od nóg; do ramienia przywiązuje białą tasiemką modlitw~ lub amulet, mający chronić od rekinów, albo też od ukąszc1·1 wc;_ży wodnych, dość pospolitych w tych stronach; na nos nakłada czasem rogowe szczypczyki, ściska
j~lCC nozdrza. Tak przygotO\,\'any obejmuje nogami kamiei1, uwi~~zany do liny, zakłada na szyjQ koszyk lub sieć z grubego sznurka i wraz z kamieniem, kierując siQ nogami na dół, opu- 32
11. Lódź z nurkami, łowiącymi perły.
szcza się na dno. Tam clrn·yta się jedną ręką krzal~ów korali lub kamieni, czasem nogą przytrzymuje się za linę, z któq
się opuścił, lub też, jeśli jest wprawny, płynie nad dnem albo
pełza po ziemi, szybko zhierajQc muszle do koszyka. Trwa lo kilkadziesi~!t sekund; dobry nurek, opuszczający się na 10 do 15 mclrów, zazwyczaj nic dłużej wytrzymuje pod \Yod:!, niż 50 do 80 sekund. Jeśli zapuści się do 20 metrów, zaledwie
około
:m
sekund zdoła wytrzymać. \Vyjątkowo podobno po- trafi wprawny nurek przchywać w gl(2bi nieco dłużej, niż dwie minuty. Polem szarpie mocno za linę ratunkową, puszcza sięwolno i z szybkości~! strzały \,·ypływa na powierzchnię, cią
gniony przez wiernych towarzyszy, którzy mu leż zaraź zdej-
mują koszyk z karku.
Za jednym razem wynosi nurek kilkadziesiąt muszli, za- zwyczaj około 40 lub 50. Wydobywszy się nad wodę, oddycha głęboko, ale zazwyczaj nie \Vychodzi na łódź, lecz odpoczywa na uczepionej do jej boku drabince sznurowej, lub gruhej li- nie, opatrzonej ,,·ęzlami. Tymczasem pracuje drugi nurek w ten sam sposób. Po paru minutach odpoczynku pO\vtarza
się to sarno.
Zebrane muszle porządkuje się tymczasem na pokładzie,
Skarby wód 3
33
składa siQ w kosze lub wory i pozostawia pod straż;! rządo
wego milicjanta, który zawsze znajduje siQ na lodzi. Słońce
wznosi siQ coraz wyżej; gorączkowa praca na przepojonym sloi1cem oceanie nie ustaje, wzmagają siQ tylko krzyki załóg łodzi. Około południa połów ma się ku koi'lcowi. Od oceanu zaczyna "Wiać lekki JW\view ku lądowi i wówczas ze statku
rządowego, krążącego ci~rnle wśród. lodzi, rozlega się strzał ar- matni. To sygnał skohczonego połowu.
Teraz zaczyna się powrót. ~atychmiast po sygnale pod- nosz:i się kotwice, rozpuszczają wszystkie żagle i na wyścigi d;.1żą lodzie ku h!dowi, starając się dolrzec.'~ lam jak najprędzej,
by jak najszybciej załahvić wszystkie dalsze prace z połowem
zwi~!zane. Morze całe roi się od kilkuset żagli nadętych; długie
"·iosta pomagaj:! łodziom w biegu i pracują gorączkowo, aby
przcścign:!ć towarzyszy i dosłać się do portu coprędzej. Jedna za drugą łódź w pełnym biegu, z szumem bije przodem o wy-
hrzeże, a cala załoga z koszami lub z worami muszel na kar- kach wyskakuje pośpiesznie na hid.
Tutaj czekaj;! na nią - policjanci, Len syrnhol władzy
pai1stwowej, coprawda nie groźny, bo nie uzbrojony i tylko bardzo mało ubrania na sobie noszący. ł,ódź obszukuje się
~ - - - •#•
13. Powrót lodzi rybackich z połowu pereł.