R O K 1917.
Gazeta dla Kobiet
D w u t y g o d n i k
poświęcony sprawom kobiet pracujących.
I ) ^ ^ ' i; '• •
Organ „Z siązli Stomarzyszeń Katolickich Kobiet Pracujących 1
z siedzibą w Poznaniu.
Redaktor:
Ks. Stanisław Grzęda — Ks. Józef Schulz.
ROCZNIK IX.
Poznań.
Nakładem Związku Stowarzyszeń Katolickich Kobiet Pracujących.
Czcionkami Drukami i Księgarni św. Wojciecha w Poznaniu.
Spis rzeczy
umieszczonych w „Gazecie dla Kobiet“ w roku 1917.
Str.
Artykuły treści religijnej.
Człowiek a r e l i g i a ...10, 11
Wielki post . . . . 13
Święto^ z m a r tw y c h w s ta n ia ... 25
Miesiąc M a r y i 33, 34
Zniesienie ustaw y wyjątkowej przeciw Jezuitom 40, 41 Kiedy powstało nabożeństwo majowe1 . . ■ 46, 47 Historya obrazu M. B. Częistochowskiej 110, 111, 112 Z a d u s z k i ...133, 134 Nowy rok kościelny — Adwent . . . _. 149, 150 Trzechsetna rocznica założenia Bractw a Miłosier
dzia przez Św. Wincentego' a Paulo . 150, 151, 152 Boże Narodzenie . . . . 165 W wigilijny w i e c z ó r ... 167 Artykuły treści społecznej, dotyczącej kwestyi kobiecej.
Praca społeczna dziewcząt w. obrębie rodziny . . 2 Nowe czasy ... 54 Wojna g o s p o d a rc z a ... 77, 78 Nasza przyszłość gospodarcza . . . 8 5 , 86, 87
Praca społeczna kobiet . 93, 94
M ałżeństw o... '. 109, 110 VIII Zjazd Delegowanych Zjednoczenia Tow. Ko
biet O ś w ia to w y c h ... 122 Artykuły dotyczące Stowarzyszeń i Związku Kobiet
Pracujących. *
Co znaczy przepis kasy pogrzebowej: składki płat
ne do 55-go albo 62-go roku* życia . . . . 3 Z ruchu naszych Stowarzyszeń . . 4, 8, 12,
15, 16, 19, 20, 24, 28, 32, 35, 36, 44, 51, 52, 59, 60,, 68, 76, 84, 92>„ 99, 100, 116,
124, 132, 139, 140, 147, 148, 156, 164 Wiadomości związkowe . 5„ 9, 25, 29, 33, 37,
45, 61, 69, 77, 85, 93, 109, 131, 133, 149, 166 Walne z e b r a n i a ... 5 Jak się rozwija S to w a r z y s z e n ie :... 5 Wytłumaczenie niektórych przepisów kasy pogrze
bowej ... 6 Jeszcze o1 kasie p o g r z e b o w e j ...11 Sprawozdanie Związku Kobiet Pracujących za rok
1916 . . . . . 17, 18, 21, 22, 23 O g ło s z e n ia ... 20, 59, 124, 132 Na nowy kwartał ... . 2 1 XI-ty Zjazd D e le g o w a n y c h ... 37, 53 Dziesięciolecie Sto w. Kob. Prac. w „H. i K-“ w
Gnieźnie ...50 Na Z j a z d ... . 53 Sprawozdanie ze. Zjazdu Delegowanych 61, 62, 63, 69, 70 Tęlegram, Najprzewieleb, Ks. Arcybiskupa . . . 69
S t r .
W rażenia z wycieczki do Gniezna . . . . 74, 75 Czytajcie artykuły w gazecie ^ . . . 77 Szanownym T o w a r z y s tw o m :... 131 Obchód Kościuszkowski na Łazarzu . . . 138, 139 Uwagi przed walnemi z e b r a n ia m i... 157
Artykuły treści moralno-wychowawczej i oświatowej.
Nowy r o k ...1, 2 W łaściwy t o n ... 9, 10 O potrzebie zbytkownych s t r o j ó w : ... 12 P o d e jr z e n ie ... . . 13, 14 Porządek d o m o w y ... 18, 19 Świąteczne p o p o łu d n ie ... . 26, 27 Co zrobimy z córek i sióstr naszych 27, 28, 30, 31, 32
Najważniejszy krok . . 29, 30
Na p r z e c h a d z k ę ... 46
Młodość . . . 57
Przyjemność i k o r z y ś ć ... 65 Letnie w y w c z a s y ... 72, 73 Nasze s ą s i a d k i ... 78, 79, 80 W cieniu d r z e w ... 8 0 Pogodne usposobienie . . ...80, 81 Pouczajmy młodzież, aby nie: niszczyła drzew: . 81 Niepotrzebne z a j ę c i e ...82 Do dziewic ... 82 Kształćmy nasz u m y s ł ...87, 88 Nowa z n a jo m o ś ć ... 94, 95
Kółka oświatowe . 101
Służka, — wyjdź z pod ł ó ż k a ... 102
S ąsiadki 102, 103, 104
Pracujm y nad s o b ą ...105, 106 Czego nauczyć się można przy ścieraniu kurzu 112, 113
Czas to p i e n i ą d z 113, 114
Poszanowanie: cudzej w ł a s n o ś c i ...117
Z niczego c o ś 117, 118
Z życia dzieci . . . > 119, 120 Dobra rada dla wszystkich . . . 120 Po uroczystościach Kościuszkowskich . . 134, 135 Oszczędność przedewszystkiem . . . . 135, 136 O pracy i jej w a r t o ś c i 137, 138 P o ś w ię c e n ie ... 141
Umysł i s e r c e 141, 142
Jak i co c z y t a ć 143, 144
Życie to nie i g r a s z k a 153, 154 Niedzielne p o o b ie d z ie ... 157, 158, 159 Kilka słów o p o r z ą d k u 160, 161
P r z y j a ź ń 161, 162
Obowiązki wobec mężów, synowi i braci w polu
i' po w o j n i e ... 166 Krótkie reguły ż y c i o w e ...171
Powieści i nowele.
Kaprys panny J u l i i ...2, 3, 6, 7, 10, 11, 14, 18-, 22, 26, 27, 30, 34, 35 Nic nie z r o b i ę ... . 37, 38, 39, 40 Doniczka pelargonii . . . 3 8 , 39, 40, 46, 47, 48 Jak gdyby już nie żyli . .. . 54, 55, 56, 62, 63, 64 O c z y ... 70, 71, 72, 78, 79, 80 S tara panna . ' . ... 86, 87, 88, 94, 95, 96 Salony Obrzydlówfca 102, 103, 104, 105, 110, 111, 112, 113 Dwie M a t k i ... 118, 119,
'120, 121, 134, 133, 136, 137, 138 Kolejarka . . ... . . . . 142, 143 Szczęście rodzinne . 150, 151, 152, 158, 159, 160 Wigilia Bożego N a ro d z e n ia ... 166
Legendy, monologi i drobiazgi opow.
Trwale d z i e ł o ...49
Ach! te plotki . ... 58, 59 Kartki na obuwie . Św. Antoni P a d e w s k i ... 65, 66, 67 ~
Nieporządna ... 81, 82 . . . . . Skarby zakonnika ... 95, 96 Zapomogi dla' niemających pracy Mróz, słońce i w i a t r ... 97
P a n i ... ... . . . . 97, 98 Ojczysty zagon . . . 106, 107 Sen Matki . . . *... 114, 115, Bobuś... 120J 121, 122 Legenda . . . . . . . . . 128
Str.
Z dobrych r a d ...u W Palmową n i e d z i e l ę ... 25, 26 S i o n k o ... 30 Hołd? w i o s n y ...42 Na dzień Zesłania Ducha Ś w ię te g o ...45
P r o c e s y a ’ 5 4
Pieśń o d o m u ...53
Siedzi ptaszek na drzewie . 88
W setną rocznicę (obrazek sceniczny) . . 89, 90, 91
Biezdrowo . . . 104, 105
W październikową noc roku 1917 . . . 127, 128 Śmierć K o ś c iu s z k i...134
Nie c h c ę 142, 143
Wspomnienia j e s i e n n e ...150 K o l ę d a ... 166
Str.
Artykuły na czas wojny.
i\ai tivi 1 ta u u u w i c ...
Pomoc prawna dla wojaków i ich rodzin w listo
padzie ...14 . . . 56, 57 Ku nauce i rozrywce.
Pogadanki i głosy czytelniczek.
Pogadanka . , ... 42, 50, 58, 66, 74, 75, 90, 98, 114, 131, 146, 154, 170 Głosy c z y te ln ic z e k ... 49, 83,
98, 99, 123, 138, 147, 154, 155, 163, 171
Artykuły historyczne i życiorysy.
Konstytucya 3-go m a j a ... 34 Mikołaj Rej ... 35 G r u n w a l d ...70, 71, 72 Kościuszce w setną rocznicę zgonu . . . 125, 126 Bitwa pod R a c ła w ic a m i... 126, 127, 128 Tadeusz Kościuszko — Jego życie i czyny . 129, 130 Powstanie L is to p a d o w e ... t . 152, 153 Adam M i c k i e w i c z ...■ . . . . 1 6 8
Wiadomości literackie.
Polecenia godne k s i ą ż k i ...19, 108, 172 Nowe w y d a w n ic tw a ... 43, 44, 132 O błędach j ę z y k o w y c h ... 57, 67, 68
Nasze p i e ś n i 63, 64
Kącik j ę z y k o w y ... 82, 83, 107 Nowe p i s m o ... 148
Henryk S ie n k ie w ic z 162, 163
Artykuły przyrodnicze.
Z naszej przyrody ... 42, 43 Gwiazdy i księżyc . . . 48, 49
P o w i e t r z e ... 73 Słońce . . ... ... 88, 89
Babie l a t o ... 131, 132
W esoły list ż o ł n i e r s k i ... 44
Zagadki . . . . . 44, 100
Zagadki przyrodnicze . . . 5 1 , 59, 75, 92, 107 Zagadki historyczne . . 51, 68, 83, 100, 116, 172 Rozwiązanie zagadek . . . 51, 59, 68, 75,
76, 83, 84, 92, 107, 108 116, 123, 124, 132 139 Różne.
Życzenia n o w o r o c z n e ...1 Wspomnienia -z pobytu mego na obczyźnie . . 3, 4 Chcemy dużo umieć . ... 7, 8 Dzień wstrzemięźliwości i ofiary x w Królestwie ’
P o l s k i e m ...8 Stypendya dla p a n i e n e k ... 12 Kilka uwag o d e k la m a c y i ... 14 Korespondencye z K u j a w ... . 1 5 Dyecezye rzymsko-katolickie na ziemiach Polskich
... . 23, 24 Zamówienie „Gazety dla Kobiet11 na poczcie . . . 32 W i o s n a ... 41, 42 Bezdomni ... " ... 43 R o z m a ito śc i... 51, 60, 148, 156 Odpowiedzi od R e d a k c y i ...50, 6$
Oklaski ...67 Pożegnanie . . . ... . . 73, 74 Z gospodarstwa domowego . . 91, 92, 100, 108, 115 iiskupi komitet r a t u n k o w y ...99 Notatki hygieniczne . . . . . , 122, 123 Pytania i o d p o w i e d z i ...123
Droga Maryniu 1 144, 145
Siostra szpitalna . 145, 146, 147
Praktyczne rady dla z d r o w i a ...163 Zwyczaje wigilijne . . . . 170
Składki ] pokwitowania.
Pokwitowania 8, 16, 20, 28, 32, 36, 52, 60, 116, 140, 172 Składki . . . 12, 28, 32, 52, 60, 100, 140, 172
Wiersze. Anonsy.
Kolęda N o w o r o c z n a ... 2, 3 P o ś m ie r tn e 8, 16, 20, 24, 36, H a s ł o ... 7 44, 52, 60, 84, 92, 100, 108, 124, 140, 156
Nr. 1. Poznań, dnia 7 stycznia 1917. Rok IX.
GAZETA DLA KOBIET
Dwutygodnik poświęcony sprawom kobiet pracujących.
Organ >Związku Stowarzyszeń Katolickich Kobiet Pracujących« z siedzibą w Poznaniu.
Wychodzi co dwa tygodnie na niedzielę. Zamó
wienia przysyłać należy do Ekspedycji: Poznań - ćw. Marcin 69. — Abonament na poczcie 50 fen.
kwartalnie. — A d re s R e d ak c y i: Poznań —
—= ów. Marcin 69. Nomer telefonu 2082. =*
R E D A K T O R :
Es. Stanisław Grzęda.
Ogłoszenia: jednotomowywierszpetytowy 25 fen.
Ogłoszenia stowarzyszeń w części inseratowej na ostatniej stronie wiersz 10 fen. — Ogłoszenia przyjmuje Ekspodyoya Poznań — św. Maroin 69.
; = Numer telefonu
Najprzewielebniejszem u Księdzu A rcypaste- rzow i. N ajczcigodniejszym Księżom Biskupom, Przew ielebnem u D uchow ieństw u, w szy stk im K się
żom Patronom i W icepatronom n aszych S to w a r z y szeń, czytelnikom G azety i członkom Związku z a s y łam y w tym p ierw szym num erze naszego w y d a w n ictw a na rozpoczynający sie rok serd eczne ż y c z e n ia obfitego b ło g o sła w ień stw a B o żeg o
W R O K U N O W Y M !
REDAKCYA „GAZETY DLA KOBIET“ .
N O W Y R O K
S to ją c u p ro gu ro ku n o w ego, niepew ni, co on n am p rzy n ie sie , c z y sp ełn ią się n a jg o rę ts z e n a sz e ż y c ze n ia, c z y sk o ń czą się niedługo n a sze tro sk i i o sch ną łzy... p rzeb ieg n ijm y w m y ślach ro k u bieg ły .
K rw a w y m b y ł i ciężkim ten rok m iniony dla c a łej ludzkości, ale szczególnie b olesnym i żało b n y m d la nas.
S tra s z n a , k r w a w a z a w ie ru c h a w o jen n a sro ż y się z c o ra z td w ię k s z ą g w a łto w n o ś c ią i pokój, choć dużo się o nim m ów i i pisze, zdaje sję jesz c ze d a le kim od n as. C o ra z w ięcej ż a ło b y i m ogiły c o ra z liczniejsze p o k ry w a ją ziem ię polską, c o ra z liczniej
sze jej sie ro ty . N iezbadan e w y ro k i B oże z a b ie ra ła s p o łe c z e ń stw u n a sze m u m ło d e i najlepsze, siły , od k tó ry c h ty le o c z ek iw a liśm y , n a k tó ry c h sp o g lą d a liśm y z ta k ą w ia rą i n ad zieją.
C a łą P o lsk ę d o tk n ął cios b o lesn y p rz e z śm ierć n ajlep szego jej s y n a H e n ry k a S ien k iew icza, k tó ry w n ajc ięż sz y c h chw ilach um iał nas podnosić — k r z e pić. S e rd e c z n y m sw oim i p o tężn y m głosem o po w ia d a ł św ia tu całem u o n ę d z y i niedoli ludu polskie
go, n a w ied zo n eg o w ojną, z y sk u ją c p rz e z to pom oc dla b rac i n a sz y c h i zajęcie się s p ra w a n aszą, b m ie rć S ie n k ie w ic za to k rw a w a ra n a w k ażdem sercu polskiem , a jednak z w oią B ożą p o godzić nam się trz e b a.
N a g o rę tsz e n a sz e p rag n ien ia nie ziściły się. a n ad to , i w ty m czasie ciężk ich d o św ia d cz e ń , s z e rz ą się s w a ry , n iez g o d a i n ie n a w iść w sp o łe c z e ń stw ie n aszem . M łodzież n a sza , p o z b a w io n a najczęściej tro sk liw ej opieki i rę k i o jcow skiej, m arn ieje i ginie dla s p ra w y n aszej.
P rz y g lą d a ją c się z w ła sz c z a nam ko bietom pol
skim , tru d n o u w ie rz y ć , że ta k a b ied a panuje na św iecie, że ty sią c e dom ów polskich zn iszczało , a m ie sz k a ń c y ich, tu ła c ze bezdom ni, nie m ają gdzie g ło w y sch ro n ić — że k ro cie dzieci polskich m rze z głodu i zim na, a u nas p an u ją z b y tk i n a k ażd y m kroku.^ Z aledw ie m in ęły p ie rw sz e m iesiące w o je n ne, k tó re to g ro zą , lękiem i n iep ew n o ścią p rz e ję ły ś w ia t c a ły , a w ięc i n asze sp o łe c z eń stw o , obecnie z d a w a ło b y się, p a trz ą c na nas, że w o jn a nam k rz y w d ani s tr a t nie w y rz ą d z iła ża d n y ch . B a w i
m y się, u b iera m y , w y d a je m y n iep o trzeb n ie pienią
dze, jak z a n a jle p szy c h c z asó w . W p ra w d z ie u rz ą d z a m y lo te ry e , b a z a ry , k o n c e rty i t. p. dla b e z- d o m n y c h. ale ta k O sw oiliśm y sie z b rzm ien iem teg o s tra sz n e g o sło w a , że p o w ta rz a m y je b e z m y śl
nie, a w w sz y stk ic h ty ch d o b ro czy n n o ściach .za* m a
ło s e rc a i ciągle jeszcze b ra k w s p ó łp ra c y o g ó łu : z a w sze ty lk o te sam e jednostki do w sz y stk ie g o .
D zisiaj, w ita ją c R ok N o w y , a z nim i n o w e n a dzieje, p rz y rz e k n ijm y sobie p o p raw ę . Nie og ląd aj
m y się na inne, k tó re źle postęp ują, nie z a sta w ia jm y się niem i, ale k a ż d a niech zaczn ie o d -sie b ie . O d n ó w m y w se rc a c h n a szy c h w ia rę g łęb o k ą w tego
J e z u s a m ałego', którego* co d opiero w ita liśm y p rz y żłó bk u i p rz y rz e k n ijm y mu p o stę p o w ać w ed le woii Je g o i nauki, w y p e łn ia ć ob o w iązk i n a sze jak n a jsu m ienniej. P rz y rz e k n ijm y D zieciątku B ożem u u czy ć dzieci n a sze w ia ry i m o w y ojczy stej, w y c h o w y w a ć m łodzież n a sz ą nie ty lk o sło w em , ale n a d e w sz y stk o p rz y k ła d e m , có rki i sio s try n a sze ch o w a jm y w skrom no ści i cnocie.
N iech u stą p ią w śró d nas s w a r y i k łó tnie, k o ch ajm y b rac i n a szy c h i te d ziatki bezdom ne, nie u sty , ale se rc e m g o rącem , p a m iętajm y o nich z a w sze, a g ro sz zb y tn i niech idzie, nie n a dogodzenie próżności naszej, ale na o tarc ie łez, ukojenie bólu i n ę d z y ty ch n ajb ied n iejszy ch.
P a m ię ta jm y w ty m n o w y m R oku o ojcach, b ra ciach i m ężach n a szy c h , z o sta jąc y c h na polu w alki już ty le m iesięcy , zdała od ro d zin y, s ta ra jm y się częstem i listam i p o d trz y m y w a ć w nich d u ch a i w ia -, rę, m ódlm y się za nich serd eczn ie, a b y w ró c iw s z y
w progi doivow e, po ty c h k rw a w y c h latach w o je n n y c h , zastali s e rc a k o ch ające i w iern e, dziatki, choć i! b ez ojców , w y c h o w a n e jak najlepiej.
Jeżeli tak ie postanow ienie n asze będzie sz c z e re, m odlitw a g o rąc a . D zieciątko B etlejem skie b ło g o sław ić nam będzie, w y słu c h u ją c próśb n aszy ch , a K ró lo w a n a sza N iebieska w y p ro si nam u S y n a S w ojego ziszczen ie n a jg o rę tsz y c h n a szy c h p ra g nień, zlito w an ia się nad P o lsk ą biedną, da nam rok i ż y cie now e. _______ _ _
Praca społeczna dziewcząt w obrębie rodziny.
W d zisiejszy ch c z a sa c h ro d zin a cz ęsto nie m o
że b y ć przytułkielm dla d o ra sta ją c y c h c ó re k aż do ich zam ążpó jścia. W o b e c dro gich ś ro d k ó w u tr z y m ania z a ro b e k o jca -w licznięjsizej rodzinie nie w y s ta rc z a . D la teg o z a ro b k u ją już nie ty lk o sy n o w ie, lecz i córki. O dzie tęg o zachodzi p o trz e b a, p o w in n y córk i to zro z u m ie ć i p o św ięcić ze sw ej s tro n y p r a cę s w ą dla ro d zin y. Nie p o w in n y u ż y w a ć g ro sz a zaro b io n eg o n a d ro biazgi nie koniecznie p o trzeb n e, lecz p o w ię k sz y ć pieniądz n a u trz y m an ie dom u i po
n osić c z ęść k o sz tó w , k tó ry c h w y m a g a w y c h o w an ie ro d z e ń s tw a m łodszego. C ześć z a ś sw o ją w ła s n ą zaro b io n eg o g ro sz a , k tó ra po zo stan ie jeszcze, có rk a z a ro b k u ją c a z u ż y w a n a rz e c z y dla siebie koniecznie p o trz e b n e i zanosi tak ż e na k sią ż e c z k ę oszczęd n ości do ban ku jako p o d sta w ę późniejszego m ająteczku .
P o z a p ra c ą o b o w ią z k o w ą c ó rk a d o ra s ta ją c a p o w in n a p o m ag a ć m a tc e w gostpodarstw ie dom ow em . W y n ik n ie z teg o dla niej k o rz y ś ć w ie lk a i rz e c z y w ista , g d y ż po zam ążpójściu od p ro w a d z e n ia dom u i g o s p o d a rs tw a dom ow ego z a le ż y w w ielkiej m ierze s z cz ę śc ie rodzinne. P rz y te m p rą c a około g o sp o d a r
s tw a je st p e w n y m o d p o czy n k iem u m y sło w y m po
A L B E R T W IL C Z Y Ń S K I.
KAPRYS PANNY JULII.
K o m e d y a .
(C iąg dalszy.)
Tymczasem zamiast spodziewanego Seweryna, wcho
dzi z całym impetem maleńka, szczuplutka, pretensyonal- nie ubrana kobiecina. Duży nos sterczy przed małem rondem kapelusza, a wielkie pióro kogucie naprzód skrzy
wione;, nieustannie muska poorane starością policzki. Za nią miody blondynek z miniy i czupryny czysty syn Al- bionu, zdaje się żywcem: zdjęty z humorystycznych wi
niet „Journal Amusant“ — dalej jeszcze we drzwiach znajomy’' nasz Hipolit widocznie zmięszany obecnością staruszki, której się tu zastać nie spodziewał.
— Panie Janie — szepce blondynkowi — ja tu zosta
nę w przedpokoju ma wszelki w y p ad ek . . . proszę ata kować odrazu, panna jak anioł, posag okrąglutko sto ty sięcy . , .
— Przepraszam y panią — odzyw a się w dygach przybyła — tu jest podobno mieszkanie do w ynajęcia. . . Co ja widzę — woła po chwili, rzucając się na szyję ciotki — jak Pana Boga kocham, a toż to moja dlroga Pysznicka!
— Sędżina O sełkow ska, . . droga Basia! — odpo
wiada uradowana ciotunia, powtarzając całusy bez liku...
— Jaki cud!’
— Jaki szczęśliwy w ypad ek . . . siadajcież, siadajcież
— dodaje uśmiechnięta ciotunia.
— Mój! syn Jan, pamiętasz, ten m ały złotowłosy J a ś . . .
jednostajnej p ra c y w fa b ry c e c zy b iurze. N ie ste ty często dzieje się w rę c z p rzeciw n ie. M a tk a sta je się słu g ą córki z a ro b k u jącej i w sz y stk o w, dom u dla niej się w y k o nuje. J e s t to p rz y k ła d z ły dla m łod- sjzego ro d ze ń stw a , bo co s ta rs z e s io s try czynią, to c h c ia ły b y n a śla d o w a ć tak że m łodsze.
O bjaw em duch a społeczn eg o d o rasta ją c ej córki je s t także, że tak p o w iem y , jej z m y sł rodzinny. J a k to pięknie, jeżeli m a tk a m oże powiiedzieć o sw ej c ó r
ce; że jest jasn y m prom ieniem sło ń c a dla całej r o dziny. S z c z e re usposobienie, d ro b n a ro z ry w k a , pię
k n a p iosnka w dom u są to rz e c z y p o trzeb n e, c ó r
ka' pow inna się zd o b y ć n a to, a b y w ro dzinie m ogła ukoić sm utek, w n ie ść w ięcej rad o ści do domu.
W sz y stk ie te n a pozór d ro bn e posługi są w ie l
kiej w a rto śc i dla rodzin y, bo u czy n ią ją miejslcem m iłem i lubianem ; ro d z in y tak ie s ta n ą się p o d sta w a dia sp o łe c z eń stw a . U sposobienie z a ś tak ie p rz y n ie sie w ielka, k o rz y ś ć c ó rc e d o rasta ją c ej, bo n a u c z y ją sw o b o d y i z a p arc ia , k tó re g o 1 w życiu ta k często po
trz e b a. i \
K O Ł ę o f l f l o w o f * o e z r i f l . Tobie bądź chw ała Panie wszego świata, Żeś nam doczekać dał nowego lata;
Daj, byśmy się i sami odnowili,
Orzech porzuciwszy, w niewinności byli.
Łaska Twa święta niechaj będzie z nami, Bo nic dobrego nie uczynim sami;
Mnóż w nas nadzieję, przyspórz prawej wiary, Niech uważamy Twe prawdziwe dary.
Użycz pokoju nam i świętej zgody, Niech się nas boją pogańskie narody, A Ty nas nie chciej odstępować Panie, I owszem, racz nam dopomagać na nie.
— A niechże go u śc isk a m ... pójdź Jasieczku, nie bój się starej b a b y . . . Cóż to za ładny chłopiec wyrósł z niego. Dalibóg nie poznałabym — mówi, całując go w pachnącą głowę. Co w y tu robicie w mieście?
— My tu zjechali na mieszkanie; stary mój umarł, w iesz? Majątek, powiem ci otwarcie, trochę zaszargal na tym urzędzie honorowym— puściłam Małe Grze
chotki w dzierżaw ę. . . A Jaś, mój kołeczek podróżował ciągle po śwlecie i chciałabym, aby się tu u nas rozpa
trzył . . . Boją się — dodaje ciszei— puścić samego ; czas mu dobrać żonę po mojej m y śli. . . A ty co ?
— Ja tu z pułkownikiem, i jego wnuczką, pamię
tasz Juleczkę, z którą spotkałyśmy się dziesięć lat temu na odpuście . . .
— A, a, a, przypominam sobie, ta bledziutka. . .
— Jak teraz wyładniała, moja droga, anibyś jej nie poznała. . . Czekaj, czekaj, zaraz ci ją przedstaw ię. . . Maryniu, Maryniu! — woła, uchylając drzwi sąsiedniego pokoju — proś-no panienki, aby tu przyszła do n a s . . . Tylko jaką mam. z nią biedę, to niech Bóg Najświętszy broni.
— Cóż to za biedę, moja droga? — pyta ciekawie sędzina, zbliżając swoje krzesło do krzesła ciotki.
— Strasznie to rozpieszczone, roztrzepane — mówi ciocia do przyjaciółki — pułkownik pojechał za granice na kuracyę j zostawił nas tutaj z narzeczonym . . .
— Co, idzie już za m ąż?
— Miała iść za Seweryna P o d g ó rsk ieg o ... i w y
staw sobie, kochana Basiu, 'pokłócili się przedwczoraj, ale tak się pokłócili, że; z e rw a li,.. Ja miałam pisać do pułkownika i zbieram się i zbieram s ię . . .
— To' jeszcze nie wielkie nieszczęście, taka boga
ta panna — przeryw a sędzina.
— Sto tysięcy guldenów gotówką po m atce. . .
— Ładna sum ka. . .
— . 3
Błogosław ziemi z Twej szczodrobliwości, Niechaj nam dawa dostatek żywności, Uchowaj głodu i powietrza złego;
Daj wszystko dobre z miłosierdzia twego.
J a n K o c h a ń o w s k i.
Co znaczy przepis kasy pogrzebowej:
Składki płatne do 55-go albo 62>go roku życia.
G d y sto w a rz y s z o n e o d e b ra ły polisy n a z a b e z p ieczenie k a s y po g rzeb o w ej, to podobno n iek tó re z nich b a rd z o się zan iep oko iły, że m ają p łacić sk ład k i do 55-go, a n iek tó re do 62-go rok u, z d a w a ło im się to b a rd z o długo i tw ie rd z iły podobno, że to jest p o g o rszen ie w sto su n k u dp d aw n iejszy ch w a ru n k ó w . O tóż tak ie z a p a try w a n ie jest zupełnie błędne, p o lega n a nieznajom ości albo błęd n em rozum ieniu reg u lam in u ; Z a rz ą d to już kilk ak ro tn ie tło m ac z y ł, a jeżeli nie zupełn ie n iera z w szczeg ó łach , to ty lko dla tego, że n a w e t nie przypus_zczał, a b y ten p rz e pis m iał b y ć źle zrozu m iany.
D zisiaj w y tło m a c z y m y ten p rz e p is; nie b ęd zie
m y pisali o tem , dla czego jedne m ają p łacić do 55-gó1,. inne do 62-go ro k u ż y c ia ; — o tem n a p isz e m y w n a stę p n y m num erze. W y tło m a c z y m y tylko , c o z n a c z y : s k ł a d k i p ł a t n e d o 55-go a l b o 62-go1 r. ż y c i a.
Nie zn aczy to. a b y sto w a rz y sz o n a , k tó ra um rze ry ch lej, m iała stra c ić p ra w o do k a sy , bo inny p rz e pis p o w iada, ż e już po 3 latach należenia do kasy odbierze zabezpieczona w razie śm ierci całą sume.
A w ięc p rzep is p łac e n ia 4 ° 55-go albo 62-go rok u ż y cia z n a c z y tylk o , że s to w a rz y s z o n a w r a zie d o ży cia p łacić będzie sk ład k i do 55-go albo 62-go roku ży cia, od b ierze zaś c a łą sum ę zab ezp ie-
— Dwie czyściutkie wsie po dziadku dostanie. . . i znasz w jakiej ziemi.
Rozmowa ta ożywiła angielską twarz. pana. Jana, po
żądliwy błysk oczu ma cyfry gotówki i wiosek zwrócił w stronę rozmawiających kobiet.
— Eh, Basiu, — odzywa się pianissimo słowiczym głosem pani sędzina — gdyby też po naszej starej znajo
mości, mojego Jasia zaprotegować, co ? Pamiętasz, jak zawsze byłyśm y w przyjaźni jeszcze na pensyi p. Smo
lińskiej w Kutnie . . . Żeby tak zbliżyć m łodych?. . . Spoj- rzyjno na Jasia? No i cóż? walny chłopiec; po fran
cusku ci panie expedite, po włosku expedite. . . Gra, śpiewa, ta ń c z y . . . a szalone ma szczęście do kobiet! I dlatego właśnie pilnuję go jak oka w g ło w ie. . . No, cóż się zamyślasz, Basieczku, co? zrób to dla starej przyja
ciółki. Jakby nam to kiedyś było przyjemnie, tak usiąść razem przy stoliczku. . . ogień bucha na kominku, kawa pachnie..'. bułeczki trzeszczą przy łamaniu, a: my o da
wnych czasach gadu, gadu . . .
— Możeby to i nie źle — przeryw a zamyślona i o- czarow ana tą milą perspektywą ciotunia — tylko ten pułkow nik. . .
— Et, co tam mężczyzna znaczy! Jak my uradzi
my j panna się zgodzi, to on nic. nie możei. Osełkowscy, wiecz przecie, dobra familia, Grzechotki M ałe. . . tylko nie myśl, żeby one były małe, one są wielkie, tylko się ta k _fatalnie n a z y w a ją ... Mój był sędzią pokoju, rmnie rodżi Kozikowsfca, chłopiec m a s z y k . . .
— Trudna to: spraw a — odzywa się prawie zdecy
dowana ciotunia — trudna, jedinak spróbujemy.
— Jasiu, J a s iu ... pójdź tu! — woła uszczęśliwiona sędzina — słyszyć, pani Pysznicka przyrzeka cię prote
gować do paniny i . Jakże to jej na im ię ? . . .
— Julia1.
— No, podziękujże, czego tak stofez jak kamień?
czoną, jeżeli n a le ż a ła do k a s y p o g rzebo w ej p r z y
najm niej 3 lata. .
J e s tto w ięc u lepszenie w ielkie w sto sunk u do w a ru n k ó w d oty ch czaso w y ch , bo w ed łu g nich m iała p łac ić sk ła d k i k a s y pogrzebow ej do k oń ca życia, a w ięc ł do 70-go i późniejszego roku.
To te ra z u stało . N ajw y żej zab ezp ieczo n a płacić będzie sk ład k i do 55-go< albo 62-go r. ży cia, p o tem już ich o p ła c a ć nie po trzeb u je, a d ostan ie w y p ła tę c a łą w ra z ie śm ierci rychlejszej.
P o n ie w a ż za ś sto w a rz y sz o n y m , k tó re daw niej n a le ż a ły do k a sy , liczy się dzień w stą p ie n ia od z a pisania się do k a s y d aw niejszej, dla tego' już n a jw ię k sz a c z ęść z nich p rz e b y ła o w e 3 la ta n ależenia do k a s y i już dziś w ra z ie śm ierci m aja p ra w o do pełnej sum y.
Dla ty c h zaś, k tó re jeszcze 3 lat do k a s y nie n ależą, p rzy p o m in am y przep is regulam inu, w edłu g k tó re g o w ra z ie śm ierci w p ierw sz y m ro k u p r z y należen ia do k a s y w y p ła c a im się sk ła d k ę w p ła c o ną, w drug im ro k u w y p ła c a się jedn ą trz e c ia , to z n a cz y p rz y 100 m ark a ch su m y zabezpieczonej 33 m a r
ki, w trzecim roku d w ie trz e c ie , to z n a c z y p rz y 100 m ark a ch — 66 m are k , a po trz e c h lata ch w razie śm ierci już c a łą sum ę. A w ięc i te, k tó re nie n a le ż a ły jesz c ze 3 la ta do k a sy , nie ty lk o nic nie tra c ą , ale o w śz e m zy sk ają.
P ro sim y w sz y stk ie s to w a rz y s z o n e , a b y d obrze sobie te p rz e p isy sp a m ię ta ły i w y tło m a c z y ły je tym , k tó re b y ich jesz c ze nie m ia ły rozum ieć.
Wspomnienia z pobytu mego na obczyźnie.
(L is t S to w a r z y s z o n e j do „ G a z e t y " .)
Pozostając choć krótki czas na obczyźnie, odczuwa się tęsknotę za stronami ojezystemi, bo wszystko tam
— Do śmierci będę wdzięczny kochanej pani — przemówił Jan, całując w rękę ciotunię, a jednocze
śnie pomyślał: Głupstwo się zrobiło, dając temu fakto
rowi deklaracyę na dw a procent: dyabli wiedzieli, że to znajom ość. . .
— Siadajno tu przy nas, bliżej — mówi sędzina, głaszcząc syna po głowie — trzeba coś uradzić. Widzisz moje dziecko, to los dla ciebie.
— Ja, nie chwaląc się — dodaje ciotka — mani wpływ na nią, ale trzeba, panie Ja n ie . . .
— Mów Jasiu, — dorzuca matka.
— No, Jasiu, żebyś się jej starał podobać, i to bar
dzo prędko, bo jak pułkownik przyjedzie, to gotów ich pogodzić z Sewerynem.
— Eh, to najmniejsza rzecz — odpowiada z całą pe
wnością siebie— żeby nie wiedzieć jaka była, to musi mię pokochać.
— Nie bardzo ufaj, Jasiu — przestrzega ciotka — bardzo dobra, z najlepszem sercem dziewczyna, ale ka
pryśna jak mało. Tylko stroje,' tylko bale, teatra, spa
cery . . . o tem' myśli, o tem m arz y . . .
— I na to mamy sposoby — w trąca z tą samą pe
wnością Anglik — pochlebiać tylko, nic innego tylko po
chlebiać, chwalić, adorow ać! Kobiety bez wyjątku nad
zwyczaj czułe na wszelkie pochlebstwa.
— To, to, t o . . . ona lubi. . .
— A nie mówiłam? — przeryw a sędzina — powta
rzam ci, huitaj chłopiec okrutnie sprytny. Jeszcze to małe było, a iuż jak przylepka. . .
— Coś nie widać mojej) panny Julii — pozwólcie, ja pójdę sama po nią. Spodziewając się tu młodego ka
walera, niezawodnie stoi przed lustrem.
— A my później. . . słuchajino Basiu — woła sędzina za odchodzącą — wyjdziemy sobie niby obejrzeć miesz
kanie, zostawimy ich sam ych . . . Jasiu pam iętaj. . .
(C iąg dalszy nastąpi.)
obce, obyczaje in ną mowa obca, Indzie nieznani, niema z kim choć słów. parę pomówić po polsku. Jak świętą i drogą jest dla nas nasza polska ziemia ojczysta., zrozu
miemy najlepiej, znajdując się zdała od niej; chociażby inne kraje b yły bogatsze i piękniejsze, nie zadowolą du
szy polsko-katolickiej, bo obce.
Na naszej drogiej ziemi ojczystej co krok wspom
nienia drogie sercu polskiemu; tam mieszkali i rządzili królowie nasi wielcy, ówdzie sławni walczyli rycerze, chadzali święci nasi Patronowie, ucząc i nawracając lud
ność, a diziś relikwie i szczątki ich przechowanie w w spa
niałych, często bardzo bogatych kościołach. Na zacho
dzie kościoły, które widziałam, bardzo ubogie, a nabo
żeństw,^ wszystkie, t. j, śpiewy, modlitwy, kazanie po nie
miecku (choć Msza św,., tak jak u nas, i' tam, i w całym świecie katolickimi, odpraw ia się w języku łacińskim.
Kiedy cofniemy się myślą w lała dziecięce, przypo
mnimy sobie, z jaką to radldścią ii ciekawością, choć nie
raz i z lękiem;, słuchałyśmy tych groźnych opowiadań o ziarnkach zbójeckich, rycerzach zaklętych i skarbach ukrytych. Opowiadacie takie często zmyślone, choć zdarzały się i prawdziwe niekiedy. Zamków takich ry-
•cerskich-zbójeckich nad Renem pełno wszędzie. Poezę- ści zbudowane wysoko , na wzgórzach, u stóp ich roz
ciągają się rzeki lub row y głębokie, ponad któremi most zwodzony prowadzi na zamek. W razie pogoni czy spodziewanego napadu, spuszczała służba zamkowa most-, zabezpieczając mieszkańców zamku.
W zamkach pełno pamiątek z czasów dawnych: są zbroje najrozmaitsze, pancerze stare, kule armatnie, a w bogato rzeźbionych szafach niewieście wspaniale szaty, klejnoty, kosztownści! najróżniejsze i dawne, stare pie
niądze1. Są także stare, cenne obrazy, z których pozna
łam nawet kilka, n. p. św. Katarzynę, kilku królów pol
skich i Napoleona, stojącego nad; brzegiem w yspy św.
H eleny, ro zm y śla jąc o m inionej św ietn o ści i sław ie.
W szystko to zabytki dawne, pochodzące bądź to z rabunków i napadów rycerskich, bądź też z wojen w sze
lakich,. przechowane bardzo starannie, a zwiedzane licz
nie przez; gości, zjeżdżających w te strony dla poratowa
nia zdrowia lub też zwiedzania pięknych okolic.
Mimo wszystkich tych okropności, które żywo sta
wiają przed oczy groźne historye mieszkańców tych mu
rów, zawsze przy zamku stoi kapliczka, choćby naj
mniejsza. Dziś one zaniedbane, rozsypane w gruzy, rzadkoi tylko pozostał kamienny ołtarz i na nim krzyż.
Widzicie, drogie Czytelniczki, że dużo na obczyźnie rzeczy-pięknych i ciekawych, to też na twarzach zwie
dzających maluje się zachwyt i zadowolenie, mnie prze
cież tęsknota za stronami rodzinnemi i brak mowy oj
czystej spokoju nie dawały, pragnęłam jak najprędzej po
wrócić do Ojczyzny ukochanej. Nigdy tak, jak tam, zda
ła od swoich, nie odczuwałam, czern jest dla mnie zie
mia Polska, mowa ojczysta, rodzina i wy, drogie Tow a
rzyszki, z któremi dzielę się wrażeniami mojerni, powta
rzając za królem poetów naszych, nieśmiertelnym Ada
mem :
Ojczyzno moja, Ty jesteś jak zdrowie.
Ile Cię cenić trzeba, ten; tylko się dowie, Kto Cię u tra c ił___
Kartki na obuwie.
„Reichsanzeiger“ zamieszcza trzy rozporządzenia, na mocy których ludność cywilna zobowiązana jest do zakupywania obuwia, począwszy od 27 grudnia, tylko za pomocą kartek. Obuwiem w myśl rozporządzenia jest tow ar sfabrykowany w całości lub w części z skóry, m ateryałów włóknistych, filcu i t. p.
Dla. obuwia luksusowego mogą być wydane kartki, # bez badania konieczności zakupna, jeżeli osoba starająca
się o kartkę dowiedzie, że oddała parę obuwia możli
wego do użycia Urzędowi Rzeszy dla odzieży bezpłat
nie lub za opłatą. Osoby takie mają prawo do końca 1917 roku do kwitów na dwie pary butów.
Obuwie luksusowe jest 1. takie, którego, cholewy w całości lub w części uszyte są ze skóry koźlej (chevreau):
lub cielęcej lub z laku;
2. obuwie do tańca z laku, atłasu, brokatu, jedwa
biu, pluszu;
3. obuwie domowe lub pantofle z obcasami w yż
szymi niż 3 centym etry z takich samych m ateryałów ; 4. buty do jazdy konnej, których cholewy w cało
ści1 lub częściowo są ze skóry.
Kto już do 27 grudnia 1916 zamówił sobie obuwie, może je do 31. stycznia 1917 odebrać bez kartki.
R e p a r a c y e nie podlega“ą obowiązkowi kartek.
■Sm wina i nalahi 11 FOdzfi u Upadzie.
Także w trzecim miesiącu istnienia Biur Pomocy Prawnej korzystano z nich bardzo licznie. Biuro poznań
skie udzieliło w listopadzie 604 porad ( w październiku 536, we wrześniu 415). Liczba zgłaszających się, jak wi
dzimy, rośnie, tak że zniewoleni byliśmy przyjąć drugie
go' stałego urzędnika. Z Poznania było interesentów 229, z Księstwa 317, z P rus 17, ze Śląska 5, z Królestwa 2, z obczyzny 20, z pola walki 14. Osobiście zgłosiło się po poradę 437 osób, listownie 147, pism napisano 423.
Biura Pom ocy Prawnej, istniejące w Księstwie, u- dzieliły w listopadzie następującą liczbę porad: Byd
goszcz (od 15. 11.) 42, Gniezno 126, Ostrzeszów 22, Sul
mierzyce 14, Szamotuły 97, W rześnia 102, Zbąszyń ?, razem 403 porad.
Do 7 biur już istniejących przybyły 2 nowe, miano
wicie Poniec i Leszno. O założenie dalszych Komitet Główny się stara. P rzy tej sposobności zaznaczamy, że ponieważ Biura Pomocy Praw nej są instytucyą społecz
ną, potrzeba, aby wykonywano nad niemi nadzór spo
łeczny. One też dbają o to, aby bez względu na zmiany urzędników biuro utrzymać. Z tej przyczyny Komitet Główny na tworzenie Biur Pomocy Prawnej bez Komi
tetów miejscowych godzić się nie może.
Wszelkich informacyi i m ateryałów do tworzenia Ko
mitetów miejscowych i zakładania nowych biur udziela chętnie
Komitet Główny Pomocy Prawnej dla wojaków i ich rodzin w Poznaniu (św. Marcin 69.)
Sprawy Związku i Stowarzyszeń.
Z ruchu Sto w arzyszeń .
O g ło s z e n ie .
stow arzyszenie Pracownic Konfekcyjnych w Pozna
niu urządza w niedzielę, dnia 14 stycznia 1917 w ieczór ku czci Henryka Sienkiewicza.
Na program składiają się wykład z życia Sienkiewi
cza do świetlanych obrazów, deklamacye, śpiew solo, i występ muzyczny.
Początek punktualnie o godz. 7-ej wieczorem. O li
czny udział członków i gości uprasza Za r z ą d.
Zarazem przypomina się członkom, .iż legitymacye na obchód odebrać można każdego czasu u sekretarki Maryi Rempulskiej, W. G arbary 44.
Składajcie oszczędności
w S p ó ł c e z w i ą z k o w e j :
Poznań. Kasa Wzajemnej Pomocy E. O. m. u. H. Posen, Alter Markt 79.
Czcionkami i drukiem Drukarni i Księgarni św. Wojciecha G. m. b. H. w Poznaniu.
_
GAZETA DLA KOBIET
Dwutygodnik poświęcony sprawom kobiet pracujących.
O rgan »Z w iązk u S t o w a r z y s z e ń K a to lic k ic h K o b ie t P r a c u ją c y c h , z s ie d z ib ą w
Poznania.
Nr. 2. Poznań, dnia 21 stycznia 1917. Rok IX.
Wychodzi oo dwa tygodnie na mtidziel<j. Zamó
wieni* przysyłać należy do Ekspedyoyi: Pozcaft - im. Marcin 69. - Abonament na poczcie 50 fon.
kwartalnie. — Adr e s Kedakot i Poznań - mm tm. Marcin ?fl Nofooi M!»ft>eu 20N-. w
K E D A H T O R :
Ki. Stanisław Grzęda.
W IA D O M O Ś C I
Z W I Ą Z K O W E . Ze w zg lęd u n a zm ian ę rok u i zam k n ięcie k a s y i k siążek , B iuro Z w iązk u u p ra s z a o ła s k a w e u re g u lo w an ie sk ła d e k n a k w a r ta ł IV. i p rz e s ła n y c h w s z y s tk im T o w a rz y s tw o m w p ie rw s z y c h dniach s ty c z n ia ra c h u n k ó w z a druki.S to w a rz y s z e n ia , k tó re nie n a d e s ła ły jesz c ze sk ła d k i ro czn ej z a r. 1916, p o w in n y to u czy n ić n ie zw ło c zn ie .
R ó w n ież p ro sim y up rzejm ie o n a d sy ła n ie s p ra w o zd ań ro cz n y c h , k tó ry c h n iek tó re s to w a rz y s z e n ia lesz c ze nie p rz y s ła ły .
W a l n e z e b ra n ia .
P ie rw s z y k w a r ta ł k aż d eg o ro k u — to c z a s w a l
n y c h z e b ra ń , o k tó ry c h u rzą d z a n iu już n ie ra z pisali
śm y . D ziś p rz y p o m in a ją c je, p o d a m y k ró tk o p o rz ą d ek o b ra d , z o bjaśnieniem w a ż n ie jsz y c h p u n k tó w .
P o sz c ze g ó ln e p u n k ty o b ra d w aln eg o z e b ra n ia : 1) Z a g a je n ie; 2) p rz e c z y ta n ie p ro to k ó łu z o sta tn ie g o z e b ra n ia ; 3) sp ra w o z d a n ie ks. p a tro n a albo p rz e w o d n iczącej. P r z y ty m p u n k cie m o żn a d ać p o g ląd n a ogólne p o ło żen ie, k o b iet p ra c u ją c y c h w o b ecn y m c zasie, om ó w ić sto su n e k ko b iet danej m iejsco w o ści do s to w a rz y s z e n ia , dla czego n ie k tó re nie należą, ile ich pow inno b y ć w to w a rz y s tw ie , co u czynić, , a b y je p o z y s k a ć d la to w a rz y s tw a . N a stęp u je 4) s p ra w o z d a n ie s e k re ta rk i, w k tó ry m w y m ien ia się liczb ę człon k ó w , p o siedzen ia, w y k ła d y , obch o dy.
5) sp ra w o z d a n ie sk a rb n ic zk i ze stan u k a s y . p rz y tern s ta n z a b ez p iec z e n ia w k a sie p o g rz e b o w e j; 6) s p ra w o zd an ie b ib lio te k a rk i ze sta n u b iblioteki. 7) Do sp ra w o z d a n ia sk a rb n ic z k i p o w in n a p rz e c z y ta ć s p r a w o zd an ie k o m isy a re w iz y jn a , k tó ra p rz e d ‘w alnern z e b ra n ie m z b a d ała k a sę. 8) W w ię k sz y c h p rz y n a j
m niej s to w a rz y s z e n ia c h trz e b a d a ć ta k ż e p o g ląd na c z y ta n ie g a z e ty z w ią zk o w e j i p rz y p o m n ieć z e b ra nym , gdzie i k ied y ją p o w in n y o d b ierać.
P o s p ra w o z d a n ia c h n a stę p u je 9) d y s k u s y a nad p oszczegó lny m i p u nktam i. W re s z c ie w y b o r y 10) n o w eg o Z a rz ą d u ; 11) kom isyi k o n tro lo w e j; 12) ko- m isyi re w iz y jn e j; 13) w to w a rz y s tw a c h m ają cy c h ch o rą g iew — ch o rą ż a n ek . P r z y k o ń cu : w oln e g ło sy , w nioski i zakończenie.
J e s tto do ść obfity m a te ry a ł do ob rad . T rz e b a jed n a k ż e w y k o rz y s ta ć p o szczeg ó ln e r o z p r a w y do u- P o rz ąd k o w a n ia sp ra w to w a rz y s tw a . D o b rze u rz ą -
I dzone w a ln e z e b ra n ie s ta n ie sic z n a k o m ity m ś ro d -
; kiem agitacyjnym ; i p rzy p o m n i w sz y s tk im czło n kom obo w iązk i w o b e c s to w a rz y s z e n ia .
Jak rozwija się Stowarzyszenie.
Do Z w iązk u n a sze g o n a le ż y trz y d z ie śc i k ilk a S to w a rz y s z e ń , a w s z y s tk ie ta k podobnie do siebie się ro zw ija ją , ż e o k a ż d e m n o w o p o w sta ją c e m s to w a rz y sz e n iu z g ó ry już p o w ie d z ie ć m ożna, jak ie b ęd ą p rz e c h o d z iły koleje.
K siądz p ro b o sz c z z a p o w ia d a z am b o n y , ż e dziś po n iesz p o rac h m ają sic z e b ra ć d z ie w c z ę ta w s z e l
kich s ta n ó w , bo w m y śl N ajp rzew iel. K się d za A re y - p a s te rz a c h c ia łb y z a ło ż y ć s to w a rz y s z e n ie d z ie w c z ą t polsk o -k ato lick ich .
D z ie w c z ę ta , z a cie k aw io n e tern w e z w a n ie m k się d z a p ro b o sz c z a , s ta w ia ją się b a rd z o licznie, w s z y s tk ie c h c ą się d o w iedzieć, co te ż to będzie.
S ły s z a ły ju ż o s to w a rz y s z e n ia c h ró ż a ń c o w y c h , o sto w . M atek i M ężów , o sto w . R o b o tn ik ó w , nie m a ją d o tą d s to w a rz y s z e n ia d z ie w c z ą t p olskich. S a i tak ie, w p ra w d z ie m niej liczne, k tó re « ró żn e w z g lę d y i w zg lęd n ik i w s trz y m u ją od p rz y jś c ia na salę. M u
s z ą się n a jp ie rw d o w ied zieć, k to te ż to n a le ż e ć b ę dzie do teg o s to w a rz y s z e n ia , bo ć p rz e c ie ż nie z k a ż d ą c h c ą się łą c z y ć i w sp ó ln ie p ra c o w a ć . W ię k sz o ść je d n a k ż e d z ie w c z ą t sp ie sz y o w y z n a c z o n ej godzinie n a sa lę i d o c z e k a ć nie m oże ro zp o c z ę cia z e b ra n ia .
Z w y k le z p ie rw sz e g o z e b ra n ia w s z y s tk ie w y ch o d zą z a c h w y c o n e , bo k sią d z p ro b o sz c z , a c z ę sto jesz c ze gość z a m iejsc o w y , ta k p ięk n ie p rze m aw ia ją , ta k um ieją p rz e d s ta w ić w g o rą c y c h s ło w a c h liczne k o rz y śc i dla s to w a rz y s z o n y c h w n o w e m z g ro m a dzeniu, o p o w ia d a ją o b ecnym d z ie w cz ę to m , ile tu n a u c z y ć się m o g ą p ięk n y c h rz e c z y , ja k a to c h w a ła będzie B ogu, a k o rz y ś ć s p o łe c z e ń s tw u ; ja k a s iła jest w jedności i w spólnej p ra c y , że z a słu c h a n e d z ie w c z ęta z ap isu ją się na cz ło n k ó w n o w eg o s to w a rz y szenia. W y b ie ra ją d la niego n a z w ę , zo b o w ią zu ję s i ł p łacić, n iek ie d y w y s o k ie n a w e t sk ła d k i, choć im k siąd z p ro b o sz c z z w r a c a n a to u w ag ę.
P ie rw s z e z e b ra n ia są z w y k le b a rd z o liczne.
D z ie w c z ęta w y b ra n e do z a rz ą d u , dum ne i z a d o w o lone, że je sp o tk a ł ta k i z a sz c z y t, p rz y rz e k a ją sobie, p ra c o w a ć jak najpilniej. U p ra sz a ją z n a n e z p ra c y sp o łecznej o so b y s ta rs z e n a panie ra d n e — datew -
c z ę ta z g ła sz a ją się do b ro w o ln ie do d ek laraacy i, tw o - I r z ą się k ó łk a śpiew u, sto w a rz y s z o n e obiecują sobie n a p o rę la to w ą ró ż n e w y c ie cz k i i z a b a w y . — s ło w em ra d o ść i zad o w o len ie ogólne.
N ie ste ty je s t to n iera z z w y k ły , n am P o lak o m tak i w ła ś c iw y , sło m ian y o g ie ń : ta k jak się z a p ala m y ła tw o do s p ra w y , ta k te ż znó w ^ a p a ł g aśnie, c z ę sto b e z p o w ro tn ie.
I w n aszem . n o w em sto w a rz y s z e n iu coś się p su ć z a cz y n a , z e b ra n ia m niej liczne. Je d n e z a d ro - sz c z ą ta m ty m urzędu, cho ć w ied zą, że ten u rz ą d p rzy n o si z so bą w iele o b o w iązk ó w , k tó ry c h b y one w y p e łn ić ani u m iały, ani ch ciały .
Inne znów sto w a rz y s z o n e p o g n ie w a ły się z s w ą p rz y ja c ió łk a , sk o ro w ię c o w a Z osia n ależy , to ona, M a ry sia , już ta m b y ć nie m oże. Je sz c z e innej w y d aje się, że ty c h sk ła d e k z a w iele, a zap om n iała, że p rze c ie ż sa m a . z w łasn ej w oli ty le u ch w aliła. — S ą jęsz c ze i tak ie d z ie w cz ę ta , k tó re tw ie rd z ą , że d o s y ć nauki m ia ły w szkole, te ra z , do ro słe, u c z y ć się już nie p o trz e b u ją ; nie w ie d z ąc o tern, że i n a jm ę d r- c y c z ło w ie k z a w iele nie um ie. Je d n em sło w em k a ż d a s ta r a się, sw o ją n a g łą dla s to w a rz y s z e n ia obo
jętn o ść u p o z o ro w a ć czem ko lw iek. —
Ale B ogu dzięki, i ten cz as nieporozum ień i ch w i
low ej obojętności p rzechodzi, czego d o w o d em s ta r sz e s to w a rz y s z e n ia n a sze g o zw iązk u . C zło n k o w ie p o z n a ją w re sz c ie , jakiego ro d zaju k o rz y ś c i m ają ze sto w a rz y s z e n ia , a iuż dziś n a ogół s ły s z y m y z u st czło n k ó w z a rz ą d u i Ks. Ks. p a tro n ó w : N asze k o b ie ty p rac u jąc e b io rą się do dziełall Z n ikły k w a s y i nieporozum ienia, dla o so b isty ch w z g lę d ó w m am y takie, k tó re g o rliw ie ag itu ją z a w stę p o w a n ie m do sto w a rz y s z e n ia .
— 6
ALBERT WILCZYŃSKI.
KAPRYS PANNY JULII.
K o m e d y a.
(C iąg dalszy.)
— A co, nią idzie ci szczęście w rękę? — mówi Osełkowska do syna. — Nie trzeba to losu, abym spot
kała Pysznickę, co? Ograniczona baba, śmieszna, słu
żąca, ale może pomódz. Tylko wiesz Jasiu, szkoda, że się ten faktor wmięszał.
— A nie sprzeczałem się z mamą, po co szukać fa
ktorów, co? Ale mama mysi się zawsze swoim rozumem rządzić, zawsze mamie pilno, teraz niech mama mu płaci dwa procent.
— Serce moje, tu nie było co czekać. Grzechotki wystawione na sprzedaż za Tow arzystw o kredytowe, jak za dw a miesiące nie będzie sześciu ty się c y . . . pójdą do ludzi.
— Pal dyabli Grzechotki! — rzecze z lekceważe
niem pan Ąnglik — od urodzenia samego tylko mi w u- szach grzechoczą. Za sto tysięcy sześć takich Grzecho
tek kupić. . .
— I ty myślisz, że się uda?
— Hm — odpowiada opryskliwy synek. — Mama tylko zawsze, czy się uda. Zapewne, tam gdzie mama rządzi, to się nigdy nie uda, ale tam gdzie ja, to się zaw sze uda, a naw et mówię mamie, żę się już u d a ło . . .
— A ty niewdzięczniku jak iś. . . nieustannie masz do tej matki jakieś pretensye. . . Pójdźże, niech cię uści
skam!
— Mama to nawet całować po ludzku nie umie —
S to w a rz y sz e n ia , m ające dużo czło n ków , dzielą je na k ó łk a, tw o rz ą ró żn e d ziały , n. p. religijny, o ś
w ia to w y , kółko śpiew u, zajęć g osp o d arsk ich i w iele innych. U rz ą d z a się k u rs y nauki, p o trzebn ej do p r a c y z a w o d o w ej, s to w a rz y s z e n ia s łu ż b y m ają w ła sn e sc h ro n isk a i t. p.. a w s z y s tk o to z d o b y w a się w ła sn ą, zbożną, w y tr w a łą i sz c z e rą p racą, dla c h w a ły B o
żej, d o b ra O jc z y zn y f k o rz y śc i sam y ch członków .
Mnenle nlieri m ii lasu i m .
W e d łu g n o w y c h p rze p isó w zw ią zk o w e j k a s y po g rzeb o w ej p rz e w a ż n a w ię k sz o ść z a b ez p ieczo n y ch m a o p łacać sk ła d k i n ajw y ż ej do 55-go ro k u ży cia.
S ą jednak n iek tó re s to w a rz y s z o n e , k tó re o p łacać je m ają aż do 62-go ro k u ż y c ia na w y p a d e k dożycia.
S k ąd ta n ieró w n o ść i d laczeg o ta k je s t?
O tó ż p rzy p o m n ieć sobie m usim y, że u s ta w y k a s y p o g rzeb o w ej ro z ró ż n ia ją tak ie s to w a rz y sz o n e , k tó re dop iero te ra z now o w p isu ją się do k a s y po
g rzeb o w ej, i tak ie, k tó re już d aw niej (p rzed 1-szym lipca 1916) n a le ż a ły do zw ią zk o w e j k a s y p o g rzeb o w ej, a te ra z p rz e s z ły do k a sy , po łączonej z W e sta . W sz y stk ie , k tó re now o się zapisują, p łacić b ęd ą sk ła d k i n ajw y ż ej do 55-go ro k u ży cia, lecz trz e b a m ieć na u w a d z e , ż e s ta rs z y c h po n ad sk o ń czo n y ro k 39 k a s a p o śm ie rtn a w og óle nie p rzy jm u je i nie u b e z p ie c za : a o p ró cz tego, now oi-w stęp ujący czło n kow ie. p o w y żej 35-ciu lat o d b io rą w ra z ie śm ierci ty lk o 45.00 m k. W s z y s c y p rzy z n a m y , że p rz e p isy te s ą słu szn e, b o ć k a s a p o g rz e b o w a nie m oże p rz y jm o w a ć c zło n k ó w w s ta rs z y m w ieku. N a
le ż y się bow iem z tern liczyć, że sk ła d e k d łu g o b y nie o p łac a ły , i dla teg o ż ad n a k a sa nie m oże im dąsa się Anglik synalek, poprawiając zmięty nieco przy całowaniu róg kołnierzyka. — Na co te karesy, dotąd nie może mama *pozbyć się tej kutnowskiej parafiańsz- czyzny całowania. Eh, do dyabła — mówi dalej, zbli
żając się do lustra — lewy kołnierzyk na nic. a stał czy
sto po angielsku.
Rozmowę matki z synem przeryw a Pysznicka, pro
wadząc podi rękę nad podziw bardzo skromnie przy
strojoną panienkę.
— Moja w ychow anka i moja pieszczotka Julia! A to dawna koleżanka z pensyi, sędzina Osełkowska z Ma
łych Grzechotek . . . to syn jej, pan Jan . . .
Nastąpiły ceremonialne i poważne ukłony stron o b y
d w ó c h ...
— Nie przesadziłaś, kochana Pysznisiu, panina Julia wyro»ia na cud panienkę — rzeknie z zachwytem sę
dzina, gdy syn jej pozując zawsze na Anglika, przybierał odpowiednią do przyszłej batalii pozycyę.
— Pozwól się, kochanie moje, ucałow ać. . . jakie to śliczne stworzonko . . . Mój Boże, jaki wdzięk! — kończy sędlzina, cmokając Julię w oba polkziki/.
— T a matka niepoprawma — syczy do siebie obu
rzony kandydat — dopiero co mówiłem o całow aniu. . . P an Jani przysuw a krzesło, tow arzystw o rozdziela się na dwie grupy: Julia i Jan przy jednym stoliku, dwie starowiny przy drugim na jednej kanapce.
— P an dlawno u nas W mieście? — pyta Julia.
— Od trzech tygodni, p a n i. . . ale jestem zachwy
cony naszą stolicą. Najeździłem się dosyć po za grani
cami kraju i nie mówiąc o innych pięknościach, jednak tyle pięknych kobiet, jak u nas, niema na całym św iecie.
Co za szyk, co za wdzięk — dodaje, ogarniając spojrze
niem swoją sąsiadkę. . .
— Widocznie, pan, tylko za kobietami zwracasz swoją u w a g ę . . .
p rz y o b ie c a ć w y p ła t. T a k sam o s łu sz n y jest p rzepis, j że im k to w stą p i w sta rs z y m w ieku, tern m niejszych . m oże o c z ek iw a ć w y p ła t.
P o ró w n a jm y te z a s a d y z położen iem ty ch , k tó re już daw niej n a le ż a ły do z w ią zk o w e j k a s y p o g rze b o
w ej. O tóż p rzy te m w y k a z u je sie, że n ie k tó re w s tą p i
ły w późniejszym w ieku, aniżeli sk o ń czo n y m 3 9 -ty m ; w s tę p o w a ły , m ając la t 40, 45, a n a w e t 50 i w ięcej.
D zisiaj już żadnej s to w a rz y sz o n e j _w j y m w iek u do k a s y 1 p rz y ją ć b y ś m y nie m ogli. A m im o to n o w a n a s z a k a s a p o g rz e b o w a i te sto w a rz y s z o n e p rze jęła . A p o zatem , n o w o d ziś w w iek u od la t 35—39 w stę p u ją c a do k a s y będ zie p ła c iła sk ła d k i n a jw y żej do 55-go ro k u ży c ia , o d b ierze jed n ak że ty lk o 45 m k. pośm iertnego . T e za ś s to w a rz y s z o n e , k tó re w s tą p iły już d aw niej, o d b ie ra ć b ę d ą 60 m k., choć w s tą p iły po 3 4-tym i 39-Jtym a n a w e t 50-tym , m u
s z ą jed n ak że dłużej o p łac a ć sk ładk i, to z n a c z y aż do ro k u 62-go, o cz y w iśc ie n a p rz y p a d e k dożycia.
S tą d to tło m a c z y się. że n ie k tó re zabezp ieczone m ają o p łac a ć sk ład k i aż do 62-go roku. Nie je s t.to d la nich ż a d n a niesp raw ied liw o ść, ty lk o sta ło się to d la ich dobra.
Z a z n ac z y ć jesz c ze n ależy , że “sto w a rz y sz o n e , n a leż ą c e już daw niej do k a sy , k tó re o rz y za p isy w a n iu się m ia ły m niej niż 35 lat. p rz e s z ły do now ej k a s y n a ty c h sa m y ch w a ru n k a c h co o b ecnie się zap isu ją c e , to zn a cz y , że p łac ić b ęd ą sk ła d k i n ajw y ż ej do 5 5 -g o rok u życia.
- 7
H A S Ł O .
Do nieba ufnie kieruj wzrok, Na pługu połóż dłoń,
— Czyż wobec pań można widzieć co innego?
— A co, a co? — mówi ciszej sędzina, trącając ciotkę.
Tęgi chłopiec, szarm ancki. . .
— Dziwna rzecz, jak różne są gusta panów — pro
wadzi dalej Julia, bawiąc się jakąś ryciną wziętą ze sto
łu — przed dworna dniami jeden pan mówił mi, że ko
bieta stworzoną jest do obow iązków . . .
— Barbarzyniec! — przeryw a Jan. — Jakto? naj
powabniejsze stworzenie boskie, kobieta, ideał piękna całej natury, ma być sprowadzona z tego piedestału, dla zadośćuczynienia nędznym potrzebom codziennego życia?
— w żadnej książce jeszczem tego nie czytała — mówi do sędziny ciotunia.
— Ja ci mówię — odpowiada ciszej sędzina — w kąt wszystkie książki przed mojem Ja sie m .
— Pan jesteś p o etą. . . — rzecze Julia. — Żal mi T>ana. . .
— Tak, pani;, jeżeli cześć dla piękną stawowi poe- zy ę, to jestem poetą. Żal pani będzie dla mnie tylko za
szczytem . . . ostrzeżeniem, wykażującem szlachetną stro
nę jej s e rc a . . . Jednak nie zejdę z tej drogi. Wiem i dobrze wiem, że mogą m ię'spotkać rozczarowania bez k o ń c a . . .
— Panie łaskawy, życie jest to tw ardy i ciężki
•obowiązek _ przeryw a Julia widocznie zadziwiona le
pszą deklamacyą, niż to na anonsowego konkurenta przy
stało i z zamiarem stawiania opozycyi,
— Nie uwierzę, aby to były przekonania pani — odpowiedział na ekspektoracyę Julii pan Jan. — Nie wierzę, patrząc na anielską postać pani, na te oczy, z których bije zdrój czystego szczęścia, rozkoszy, wesela,
sw obo d y. . .
— Zawiele, zawiele, na miłość boską! — wola Ju
lia, machając trzymaną w ręku ryciną. — Złym pan fe-
I walcz,■ na świt, na nowy rok! "
I wiary silnie broń!
Choć krw aw e1 ślad'y twoich nóg, Idź zawsze prosto w zw yż — Nie szukaj świata błędnych dróg, Bo szczęściem tylko — krzyż!
E w a n.
Chcemy dużo umieć.
Dnia 1 stycznia b. r. ukazał się w Krakowie pierw
szy numer pisma dla młodzieży, pod tytułem „Młodzież PoIska“.
W ydawca i redaktor znany i całem sercem oddany służbie Boga i Ojcżyzny, dobru młodzieży naszej, tak męskiej jak żeńskiej, ks. Ludwik Kasprzyk, który także gorliwie pracuje w stowarzyszeniach kobiet polskich i pracami swemi zasila organ związkowy „Kobieta pol- ska“ — nowe to pismo poświęca sprawom młodzieży mę
skiej. Ponieważ w tym pierwszym numerze znajdujemy drogi każdemu sercu polskiemu objaw u młodzieży na
szej, mianowicie pragnienie i ukochanie nauki, podajemy artykuł ten dtrogim-Czytelniczkom. naszym w całości, z serdecznem życzeniem, aby i nasza wielkopolska mło
dzież, synowie i bracia, córki i siostry nasze, podobnie jak tamci chłopcy w Królestwie, do nauki się garnęli.
W artykule o powyższym napisie, opowiada jedna z pań nauczycielek, która pewien czas prowadziła szkołę polską wi Jednemu z1 miasteczek w Królestwie, następujące zdarzenie, malujące usposobienie naszej młodzieży tam
tejszej :
„Po kilku dniach mego pobytu w miasteczku J.
przyszła do mnie gromadka chłopaków, w wieku 15—20 lat, prosząc o przyjęcie ich do szkoły. „W dzień“
— powiadali — „jestemy przy robocie, ale wieczorem steś fizyonomistą. . . jestem sobie zwyczajna, kapryśna, prozaiczna dziewczyna; prawda, ciociu? czasem zła, do
kuczliwa, roztrzepana.
— A nie cenzorulże się tak, droga moja Julciu — mówi ciotka.
— I dodaj pani — wtrąca Jan — że chcę się taką przedstawić. Ale to nie zmieni mego przekonania.
W szystkie w ady, jakie sobie pozwoliłaś pani przypisać, wyjdą ną moje. W naturze ma w szystko swoją ‘racyę bytu. Kontrasta stanowią harmonię piękna. Czemże byłby wdzięk kobiety bez kaprysów ? Bladą i nużącą jednostronnością, praw da? Cukierki bardzo nam sma
kują, ale nie z a w s z e ...
Co prawidła1, to prajwda — przeryw a ciotka — mnie najczęściej zęby od nich drętwieją. . .
— A ja, moja Basiu, pamiętasz, od dzieciństwa miałam w stręt db łakoci. MÓJ Jaś, widać, w tem jest mojej natury.
— A cóż ban powiesz o zbytkach, o strojach ko
biet? — mówi dalej uśmiechnięta Julia z tego nawiasu sędziwych ma/tron z kanapy. — Czy i to przymiot kobie
ty, k tóry w dzisiejszych czasach rujnuje całe familie?
— Daruje pani — odpowiada Jam — wi tem nie mogę być bezstronnym sędzią. Sam jestem zwolenni
kiem mody i każdego, co ma na to, usprawiedliwiam.
Dla mnie kobieta w zaniedbanym stroju przypomina a- niołów strąconych. . . Piękność powinna piękno otaczać.
— Widzę, że nie przekonam pana. . . względem ko
biet jesteś pan optymistą — rzecze Julia.
— Przepraszam clę, droga Juleczko, pan Jan jest dziedzicem Grzechotek Małych — mówi ciotka z powagą.
— I syn byłego sędziego pokoju — dodaje matka.
Lecz spostrzegłszy surową minę synalka, powstaje nagle, proponując Pysznickiej obejrzenie mieszkania i objaśniając Julię, że to był pierwiastkowy cel ich tutaj
obecności. (C. d. n.)