• Nie Znaleziono Wyników

Strychy/piwnice : inne przestrzenie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Strychy/piwnice : inne przestrzenie"

Copied!
260
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

strychy/piwnice

(4)

NR 3355

(5)

strychy/piwnice

inne przestrzenie

pod redakcją

Aliny Świeściak i sandry treli

wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego • Katowice 2015

(6)

Redaktor serii Historia Literatury Polskiej Marek Piechota

Recenzent Dorota Kozicka

Redaktor: Sandra Trela

Projekt okładki, redakcja techniczna, skład i łamanie: WIEŚ Korekta: Anna Tyka

Copyright © 2015 by

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego Wszelkie prawa zastrzeżone

ISSN 0208-6336 ISBN 978-83-8012-711-1

(wersja drukowana) ISBN 978-83-8012-712-8

(wersja elektroniczna) Wydawca

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego ul. Bankowa 12B, 40-007 Katowice

www.wydawnictwo.us.edu.pl e-mail: wydawus@us.edu.pl

Wydanie I. Ark. druk. 16,0 Ark. wyd. 14,0 Papier offsetowy kl. III, 90 g. Cena 20 zł + VAT

Druk i oprawa

EXPOL P. Rybiński, J. Dąbek Spółka jawna ul. Brzeska 4, 87-800 Włocławek

(7)

SPIS TREŚCI

Strychy, piwnice… / 7 I

Małgorzata Cieliczko

Schody — spacjalne ambiwalencje / 13 II

Dariusz Mężyk

Umiejscowienie ciała / 37 Elżbieta Owczarek

O wyobraźni przestrzennej Franza Kafki / 51 Antonina Kurtok

Rzeczywiste i nierzeczywiste w (nie)filmowym

obrazie świata jugosłowiańskiego i postjugosłowiańskiego / 63 III

Ewelina Suszek

Poetyckie podziemia pamięci / 77 Magdalena Piotrowska-Grot

Miejsca podpatrywania/podpatrywane

— puzzle przestrzenne Tomasza Różyckiego / 95 Adrian Jaworek

Wielość przestrzeni w Katedrze Jacka Dukaja / 113

(8)

IV

Magdalena Cebula

Podział przestrzeni w kulturze islamu / 129 Martyna Grodzka

Własny pokój. Rola przestrzeni zamkniętych w opowiadaniu Doris Lessing Pokój nr 19 / 143 Katarzyna Niesporek

Przestrzeń wybrana. Szpital psychiatryczny w dzienniku Edy Ostrowskiej / 153 Petra Buchta

Przestrzenie trywialne? Marginalizowana twórczość Eriki Mann / 169 V

Sandra Trela

Przestrzenie nieznane. Wiersze Jacka Malczewskiego / 191 Kamila Czaja

Rzecznik miejsc pokonanych. Przestrzenie Filipa Springera / 203 Marta Giglok

Przestrzeń celowo ograniczona — rola kanonu w sztuce ikony / 221 Anna Arciszewska

Od kazamaty po mansardę — pochodzenie i znaczenie synonimów apelatywu piwnica i strych / 239

Noty o autorach / 247 Indeks nazwisk / 251

(9)

STRyChy, PIWNICE…

Autorzy tekstów zawartych w książce Strychy/piwnice. Inne prze- strzenie przyglądają się przestrzeniom marginalnym i marginali- zowanym we współczesnej kulturze. Tytułowe strychy i piwnice wydają się wymownym symbolem tego rodzaju przestrzeni, jak- kolwiek w większości zamieszczonych tu szkiców stanowią one zaledwie punkt wyjścia do analiz literaturoznawczych, estetycz- nych, kulturologicznych, psychologicznych, antropologicznych, a także językoznawczych i religioznawczych; traktowane są jako metafora przestrzennej inności. Oczywiście tego rodzaju metafory od dawna były przedmiotem refleksji w humanistyce, np. krytyce tematycznej (m.in. Gastona Bachelarda), filozofii poststrukturali- stycznej (np. Michela Foucaulta), feminizmie (Lindy McDowell), teorii afektu (Nigela Thrifta) czy geopoetyce (Kennetha White’a).

Przyjmując perspektywę wynikającą z myślenia interdyscyplinar- nego — porównując sposoby istnienia i obrazowania przestrze- ni, funkcje oraz metody użycia tych metafor, przewijające się we współczesnej myśli humanistycznej — uprzywilejowujemy przestrzenie zamknięte, często opresyjne, niepewne i tajemnicze, zakazane albo zapomniane czy zdegradowane. Wszystkie one uruchamiają oczywiste kody kulturowe, ale też je przewartoś- ciowują. Zwornikiem tych refleksji jest tak czy inaczej podmiot

— wchodzący z miejscem w najróżniejsze relacje i sam (jak mówi jeden z autorów tego tomu) będący miejscem. Nie powinno więc dziwić, że analizowane tu przestrzenie z jednej strony można

(10)

Alina Świeściak, Sandra Trela 8

traktować jako przestrzenie psychologiczne, z drugiej badać je jako fenomeny widzialności i że w ich interpretacji pomocne są przede wszystkim krytyka tematyczna, psychoanaliza i fenomenologia.

Tom otwiera fenomenologiczna analiza — „pośredniczących”

między strychem a piwnicą — schodów (Małgorzata Cieliczko Schody — spacjalne ambiwalencje), przywracająca im semantyczną i kulturową widoczność, przedstawiająca je jako niejednoznaczne

„antropologiczne nie-miejsce”.

Artykuły Dariusza Mężyka (Umiejscowienie ciała), Elżbiety Owczarek (O wyobraźni przestrzennej Franza Kafki) i Antoniny Kurtok (Rzeczywiste i nierzeczywiste w (nie)filmowym obrazie świata jugosłowiańskiego i postjugosłowiańskiego) łączy problem przestrzen- no-cielesnej (Mężyk i Owczarek) i kulturowej (Kurtok) izolacji.

Dariusz Mężyk, analizujący „więzienną” twórczość Andrzeja Stasiuka, bada relacje tekstu, ciała, miejsca i przestrzeni, Elżbieta Owczarek zajmuje się Kafkowskim człowiekiem wykluczonym,

„wydomowionym”, a Antonina Kurtok tożsamościowymi prob- lemami krajów byłej Jugosławii, groteskowo przedstawionymi przez Emira Kusturicę w słynnym Undergroundzie.

Przestrzenie analizowane przez Ewelinę Suszek (Poetyckie podzie- mia pamięci) i Magdalenę Piotrowską-Grot (Miejsca podpatrywania/

podpatrywane — puzzle przestrzenne Tomasza Różyckiego) to teks- tualno-psychoanalityczne penetracje jaźni bohaterów literackich.

Interpretacja Zejścia Stanisława Grochowiaka (Ewelina Suszek) odkrywa „niebo podziemne” tego autora, polifoniczne relacje czasoprzestrzenne i mechanizmy mitologizacji właściwe jego poezji, z kolei analiza Bestiarium Tomasza Różyckiego (Magdalena Piotrowska-Grot), wychodząc od charakterystycznego dla tej po- wieści motywu podglądania, idzie tropem sennych przemieszczeń, bada nieoczywistość, przenikanie się przestrzeni „rzeczywistych”

i fantazmatycznych. Nie tyle o psychologiczny, ile o ontologiczno- -metafizyczny status przestrzeni — i jej związek z tożsamością bohaterów — pyta Adrian Jaworek, interpretując Katedrę Jacka Dukaja (Wielość przestrzeni w „Katedrze” Jacka Dukaja).

(11)

Strychy, piwnice… 9

Wyraźnie wyróżniającą się część książki stanowią teksty wią- żące analizy przestrzeni z kobiecością, śledzące różne ścieżki społeczno-kulturowych wykluczeń. Magdalena Cebula (Podział przestrzeni w kulturze islamu) bada problem terytorializacji sek- sualności, „rozdziału płciowego pracy i przestrzeni”, pokazując drogi emancypacji maghrebskich kobiet w połowie XX wieku na podstawie powieści Fatimy Mernissi, Leïli Marouane i Lamii Azzouz. Psychologicznie pozytywną rolę przestrzeni zamkniętych

— pozwalającego funkcjonować poza przestrzenią męskiej domi- nacji „własnego pokoju” (Virginia Woolf) — analizuje Martyna Grodzka (Własny pokój. Rola przestrzeni zamkniętych w opowiadaniu Doris Lessing „Pokój nr 19”). Katarzyna Niesporek (Przestrzeń wy- brana. Szpital psychiatryczny w dzienniku Edy Ostrowskiej) zajmuje się kobiecością uwikłaną w dynamiczne, nieoczywiste relacje psychicznej normy i nienormalności, a Petra Buchta (Przestrzenie trywialne? Marginalizowana twórczość Eriki Mann) postacią i twór- czością Eriki Mann — „nienormatywnej”, poszukującej własnej drogi artystycznej córki niemieckiego noblisty.

Ton zamykają teksty niemieszczące się w kontekstach psycho- logicznych, uprzywilejowujące inne, przede wszystkim kulturo- wo-estetyczne aspekty literackiej przestrzenności, jakkolwiek dwa pierwsze również idą tropem wykluczeń. Sandra Trela analizuje twórczość poetycką Jacka Malczewskiego, traktując ją jako swego rodzaju suplement do jego malarstwa, ale suplement znaczący, będący palimpsestem skrywającym/ujawniającym jego stosunek do świata, do malarstwa, do siebie jako artysty i człowieka, sprowadzający się często do poczucia obcości i niezrozumienia (Przestrzenie nieznane. Wiersze Jacka Malczewskiego). Kamila Cza- ja pisze o książkach Filipa Springera, „adwokata wykluczonej architektury”, który badając symptomy „chorób przestrzeni”, idąc śladami miejsc „pokonanych”, uczłowiecza architekturę, czyni z niej ogniwo komunikacji pomiędzy artystą (architektem) a użytkownikiem (nami) (Rzecznik miejsc pokonanych. Przestrzenie Filipa Springera). Marta Giglok zajmuje się estetyczno-sakralnymi aspektami przestrzenności ikony — formalnie kanonicznej, świa-

(12)

Alina Świeściak, Sandra Trela 10

domie archaicznej, bo wykraczającej poza estetyczność, pozwala- jącej się czytać poza porządkiem sztuki (Przestrzeń celowo ograni- czona — rola kanonu w sztuce ikony). Tom zamyka językoznawcza analiza terminów związanych z przestrzennością — tekst Anny Arciszewskiej Od kazamaty po mansardę — pochodzenie i znaczenie synonimów apelatywu „piwnica” i „strych”.

Redaktorki

(13)

I

(14)
(15)

M a ł g o r z a t a C i e l i c z k o

SChODy — SPACJALNE AMBIWALENCJE

Najpierw zeszedłem na ulicę schodami,

ach, wyobraźcie sobie, schodami.

Miron Białoszewski, Ballada o zejściu do sklepu W wędrówkach prawie codziennych Różnem spotykał tam typy,

Aniołki Schodków Kamiennych, Kamiennych Schodków Ksantypy.

Artur Oppman (Or Ot), Kamienne schodki Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, czy schody należy trakto- wać jak przedmiot, czy też rozpatrywać jako specyficzną prze- strzeń — niosą wszak w sobie potencjał obu tych zbiorów. Jako przedmiot są niejednorodne w swej materialności — literalnie, gdyż mogą być wykonane z drewna, kamienia czy tworzyw sztucznych (np. z betonu, lastryko), ale też mniej dosłownie, jako stare lub nowe, kręcone albo proste, o rozmaitych kolorach, fakturach, rozmiarach, do pewnego stopnia też kształtach oraz ornamentyce. Schody oddziałują nie tylko na wzrok, ale również:

na słuch (mogą skrzypieć, wydawać dźwięk głośny, głuchy lub nie wydawać go niemal wcale), na powonienie (spektrum możliwych

(16)

Małgorzata Cieliczko 14

doświadczeń olfaktorycznych jest szerokie) czy na dotyk (obok, doświadczanej również wizualnie, faktury wymienić można ugi- nanie się bądź twardą stabilność stopni). Tak rozumianą material- ność tego przedmiotu przedstawia Czesław Miłosz w pierwszych linijkach wiersza Schody:

Żółte, skrzypiące i pachnące pastą

Stopnie są wąskie — kto idzie przy ścianie, Może bucikiem celować spiczasto,

A przy poręczy noga ledwie stanie1.

Te wstępne oczywistości pozwalają dostrzec, że jedyną nie- podważalną cechą świadczącą o „schodowości”2 schodów byłby fakt prostopadłego względem siebie ułożenia kolejnych, zwykle prostokątnych płaszczyzn, co przerywa poziomość przestrzeni

— pozostałe właściwości są kwestią wyboru i fantazji. Jednakże sprowadzenie schodów do takiej przedmiotowej definicji odziera je z wielu kontekstualnych znaczeń i konotacji, które ujawniają się, gdy zaczniemy je rozpatrywać jako kategorię przestrzenną.

Nawet bardzo zwięzłe ujęcie słownikowe zaznacza spacjalno- -funkcjonalny aspekt schodów, określając je jako: „szereg stop- ni, często z poręczami, umożliwiający przechodzenie z jednego poziomu na inny”3. Podkreślona zostaje zatem ich w e h i k u - l a r n o ś ć, która tak naprawdę możliwa jest dopiero w kontakcie

1 Cz. Miłosz: Schody (z cyklu: Świat. Poema naiwne) z tomu Ocalenie. W: Idem:

Wiersze wszystkie. Kraków 2011, s. 197.

2 „Schodowość” rozumiem tu fenomenologicznie, jako to, co stanowi istotę schodów, analogicznie do np. „gruszkowatości” — próba jej określenia podjęta została w wierszu Wallace’a Stevensa Studium dwóch gruszek, który doczekał się wielu komentarzy, w tym słynnej polemiki z Czesławem Miłoszem. Zob.

m.in. R. Nycz: Kulturowa natura, słaby profesjonalizm. Kilka uwag o przedmiocie poznania literackiego i statusie dyskursu literaturoznawczego. W: Kulturowa teoria literatury. Główne pojęcia i problemy. Red. M.P. Markowski, R. Nycz. Kraków 2010, s. 6−7.

3 hasło: „schody”. W: Słownik języka polskiego PWN. http://sjp.pwn.pl/sjp/scho- dy;2519618 (dostęp: 15.06.2015).

(17)

Schody — spacjalne ambiwalencje 15

z człowiekiem4. Zatem w swej statycznej materialności schody nieodłącznie związane są z dynamiką, stanowiąc obszar (poten- cjalnego) ruchu5. Innym aspektem ich spacjalności jest otoczenie, czyli szeroko rozumiana przestrzeń, w jaką zostały wprowadzone;

może to być przestrzeń otwarta (na przykład miasta, gdzie schody stają się elementem założenia urbanistyczno-architektonicznego oraz doświadczenia społecznego) bądź zamknięta (chociażby kamienicy czy domu; również w tym przypadku schody będą częścią zarówno zamysłu konstrukcyjnego, jak i relacji między- ludzkich)6.

4 Oczywiście także z innymi istotami żywymi, które notabene wedle współ- czesnych badaczy materialności, np. Bjørnara Olsena, także są przedmiotami:

„[…] rzeczy, te wszystkie niezwykle zróżnicowane fizyczne istoty, które z racji wymiernych historycznych konwencji traktujemy jako »kulturę materialną«, egzystują w świecie obok innych bytów, takich jak człowiek, rośliny i zwierzęta.

Wszystkie te byty są spokrewnione, dzielą pewne materialne właściwości, »ciało«

i przynależność do zamieszkiwanego przez nie świata”. B. Olsen: W obronie rze- czy. Archeologia i ontologia przedmiotów. Przeł. B. Shallcross. Warszawa 2013, s. 19.

5 Tak potraktowane schody stanowią przestrzeń w rozumieniu zapropono- wanym przez Michela de Certeau, który notował: „Przestrzeń to krzyżowanie się ciał w ruchu. Jest uaktywniona niejako przez zespół rozpościerających się w niej ruchów. Przestrzenią jest skutek wytworzony przez działania nadające jej kierunek, szczegółowo ją opisujące, wprowadzające w wymiar czasowy oraz pozwalające jej zaistnieć jako wielofunkcyjna jedność sprzecznych programów albo umownych więzi”. M. de Certeau: Wynaleźć codzienność. Sztuki działania.

Przeł. K. Thiel-Jańczuk. Kraków 2008, s. 117. Badacz podaje przykład ulicy, która staje się przestrzenią dzięki tym, którzy po niej chodzą; analogicznie jest w przypadku schodów ― stanowią one przestrzeń w wyniku niegdysiejszych, teraźniejszych i przyszłych lub tylko potencjalnych użytkowników ich stopni, ruch jest niejako w nie wpisany. Warto zauważyć, że z zupełnie inną sytuacją mamy do czynienia w przypadku schodów ruchomych, na których człowiek zwykle się zatrzymuje, czekając, aż to one przetransportują go w inne miejsce (zob. przyp. 40), niemniej w niniejszym artykule interesować mnie będą schody

„klasyczne”, tj. nieruchome.

6 Wskazane wyżej zagadnienia w toku dalszych wywodów zostaną rozwi- nięte i poszerzone o kolejne obserwacje. Zasadniczym celem tego tekstu jest bowiem wydobycie schodów z oczywistości, w której są zanurzone, będącej pochodną zwyczajnego, codziennego po nich wstępowania i zstępowania. Cel ten zamierzam osiągnąć, proponując różne perspektywy oglądu oraz inter-

(18)

Małgorzata Cieliczko 16

Już na początku naszego doświadczania schodów nasuwa się wskazany wcześniej dylemat, czy należy je traktować i rozpatry- wać jako przedmiot, czy też jako przestrzeń. Próba rozwikłania tak postawionego problemu nie przyniesie jednak jednoznacznej odpowiedzi. Schody bowiem — w ich materialności i cechach jakościowych — nie tylko same w sobie (jak każda inna rzecz) stanowią przestrzeń w ujęciu geometrycznym oraz zajmują frag- ment większej i szerzej rozumianej przestrzeni rzeczywistości, ale jednocześnie w y t w a r z a j ą przestrzeń, tj. obszar działania/ruchu dla kogoś lub czegoś7, implikują translokację. Tym samym trojako rozumiana przestrzeń oraz wehikularność są immanentnie wpisa- ne w rzeczowość schodów, stanowiąc ich istotę. Nie można zatem oddzielić tych dwóch ujęć — przedmiotowego i spacjalnego; prze- ciwnie — należy je scalić. Tak rozumiane schody podzielić można, o czym już wspomniałam, ze względu na ich umiejscowienie na dwa zasadnicze typy: te znajdujące się czy będące elementem (w) przestrzeni otwartej oraz te ulokowane w obszarze zamknię- tym wyraźnymi granicami, zwykle po prostu w budynku.

pretowania tego interesującego fenomenu. Łącząc metodologiczne koncepcje zwrotu ku przedmiotom (korzystam z ujęć wspomnianego już B. Olsena oraz h. Grahama: Traktat o przedmiotach. Przeł. M. Rychter. Warszawa 2013) oraz kulturowo-antropologicznej historii codzienności (inspiracje czerpię m.in. ze wskazanej już książki de Certeau), nie mam ambicji stworzenia pełnego obrazu podjętego problemu, lecz — korzystając z wybranych źródeł głównie tekstowych (teoretycznych, filozoficznych, literackich) oraz kontekstów, zamierzam jedynie nakreślić potencjał znaczeniowy schodów. Pomijam chociażby ich wymiar sym- boliczny, kojarzący się z zagadnieniem różnic społecznych, problemem władzy oraz walki politycznej, co znalazło swój literacki wyraz m.in. w Bajce o schodach (1923, pol. 1954, przeł. h. Kalita) bułgarskiego pisarza Christo Smirnenskiego czy w wierszu Zbigniewa herberta Ze szczytu schodów z 1956 roku, zaczynającego się od słów: „Oczywiście / ci którzy stoją na szczycie schodów / oni wiedzą / oni wiedzą wszystko // co innego my / sprzątacze placów / zakładnicy lep- szej przyszłości / którym ci ze szczytu schodów / ukazują się rzadko / zawsze z palcem na ustach […]”.

7 Świadomie odwracam tu wektor zaproponowany przez de Certeau (zob.

przyp. 5), badacz uważał bowiem, że to wydarzający się ruch czyni z rzeczy (a konkretnie z miejsca) przestrzeń.

(19)

Schody — spacjalne ambiwalencje 17

Wiele przykładów s c h o d ó w o t w a r t y c h — które trafiły na karty historii oraz do powszechnej świadomości zwykle ze względu na swą majestatyczność — pochodzi ze starożytności.

Wymienić można tu m.in. schody pergamońskie z Wielkiego Ołtarza Zeusa, Schody Pokutne prowadzące na górę Synaj czy Schody Fenickie na Capri, którym Roman Brandstaetter poświę- cił wiersz:

Szli pod górę, dźwigając korzenne towary, Pieprz, cynamon i mirę, i alfabet,

W którym jak w lustrze mowa Greków Skąpana świeciła matowym blaskiem Kości słoniowej. Byli plemieniem kupców, którzy znając wagę i miarę towarów, Cień orientu i szelest jedwabnych baletów Rzucili na latyńską ziemię.

I umarli w Cartago. Te schody zostały, Te fenickie schody, które z gór zdejmuję Jak sznur korali8.

Spośród współczesnych egzemplifikacji wskazać można Scho- dy hiszpańskie w Rzymie, na paryskim Montmartrze pod Sacré Cœur, w Barcelonie na wzgórzu Montjuïc przy Palau Nacional, Schody Potiomkinowskie w Odessie czy choćby te przy Operze w Poznaniu; wszystkie one stanowią miejsca większych lub bar- dziej kameralnych (czasem romantycznych) spotkań towarzyskich oraz różnorodnych wydarzeń kulturalno-rozrywkowych, groma-

8 R. Brandstaetter: Fenickie schody. W: Idem: Poezje. Wstęp Z. Lichniak. War- szawa 1980, s. 183. Wiersz ten odwraca symboliczny sens góry kojarzącej się z tym, co lepsze, boskie, pokazując, że w przypadku kultury fenickiej droga wzwyż doprowadziła ostatecznie do upadku. O tej wielkiej cywilizacji, która stworzyła m.in. alfabet, przypominają do dziś schody, które uzyskują tu wy- miar nie tylko przedmiotowy, symboliczny i przestrzenny, ale także czasowy, historyczny.

(20)

Małgorzata Cieliczko 18

dzących spore rzesze ludzi9. Podobne schody znajdują się w wielu innych miastach na całym świecie, pełniąc funkcję użytkowo-arty- styczną10, nierzadko stanowiąc przy tym atrakcję turystyczną, ale również — choćby w kontekście schodów pątniczych — przynale- żeć mogą do sfery duchowej czy metafizycznej11. Wydawać by się mogło, że schody znajdujące się w obrębie obszernych miast bądź nawet niewielkich, ale chętnie odwiedzanych miejscowości, pełne turystów, sprzedawców, spacerowiczów, którzy się nie znają i nie zamierzają nawiązywać (innych niż doraźne) relacji, zaliczyć na- leży do szeregu n i e - m i e j s c. Takim mianem Marc Augé określa obszary wytwarzające anonimowe kontakty, w których, mimo że codziennie zapełniają się ludźmi, nie wydarza się prawdziwe spotkanie; są to „przestrzenie ustanawiane w relacji do pewnych celów (transport, tranzyt, handel, wypoczynek) i relacje, które jednostki utrzymują z tymi przestrzeniami”12. Francuski etnolog

9 Na przykład na Schodach hiszpańskich w Rzymie co roku odbywają się pokazy mody, wiosną zdobią je roślinne dekoracje z okazji festiwalu kwiatów, zaś w grudniu ustawia się na nich bożonarodzeniową szopkę. W ciepłe wie- czory turyści oraz mieszkańcy Barcelony gromadzą się na schodach pod Palau Nacional, by obejrzeć kilkugodzinny muzyczno-świetlny spektakl „tańczącej fontanny”. Schody Odeskie zaś, których nie sposób tu pominąć choćby ze względu na ich wielkość, zyskały popularność dzięki sztuce — mowa oczywiście o filmowej scenie masakry ludzi dokonanej przez maszerujący oddział żołnierzy carskich (Pancernik Potiomkin Siergieja Eisensteina z 1925 roku).

10 Zob. zbiór fotografii interesująco pomalowanych schodów z różnych części świata, zatytułowany Schody jako galerie sztuki? Zobacz najpiękniejsze z nich! http://

www.wprost.pl/ar/447971/Schody-jako-galerie-sztuki-Zobacz-najpiekniejsze-z- nich/ (dostęp: 15.06.2015).

11 Prawdopodobnie najbardziej znane, choć niewielkich rozmiarów (mają zaledwie 28 stopni), schody pątnicze to Scala Santa — zgodnie z legendarnym przekazem pochodzą z pałacu Poncjusza Piłata i to po nich Chrystus prowa- dzony był na sąd. Aktualnie znajdują się w Rzymie (prowadzą do kaplicy San Lorenzo) i można je pokonywać jedynie na kolanach. Być może to do nich nawiązuje popularna (31. miejsce na liście 500 utworów wszech czasów według magazynu „The Rolling Stone”) piosenka Stairway to Heaven (1971) brytyjskiego zespołu Led Zeppelin.

12 M. Augé: Nie-miejsca. Wprowadzenie do antropologii hipernowoczesności. Przeł.

R. Chymkowski. Przedm. W.J. Burszta. Warszawa 2012, s. 64.

(21)

Schody — spacjalne ambiwalencje 19

jako przykłady nie-miejsc podaje dworce kolejowe, lotniska, stacje metra, autostrady i skomplikowane węzły komunikacyjne, samo- loty, pociągi, supermarkety, sieciowe hotele, wesołe miasteczka etc. — ich cechą wspólną jest to, że nie budują tożsamości ani związków, lecz wytwarzają wrażenie podobieństwa oraz osa- motnienia. Koncepcja nie-miejsca zaproponowana została przez Augégo w opozycji do tzw. m i e j s c a n t r o p o l o g i c z n y c h, które służyć mają identyfikacji, przyjmują charakter racjonalny i naznaczone są historycznie; „[…] miejsce antropologiczne jest jednocześnie zasadą sensu dla tych, którzy je zamieszkują, i za- sadą inteligibilności dla tych, którzy je obserwują”13. Czy na tym continuum, rozciągającym się pomiędzy miejscami antropologicz- nymi a nie-miejscami, schody „otwarte” faktycznie będą lokowały się bliżej tych drugich? W moim przekonaniu — tylko z pozoru.

Zarówno wymienione wyżej przykłady, jak szereg analogicznych to przestrzenie o charakterze chronotopicznym, bezpośrednio do- tyczące ludzi, w pewien sposób ich określające i realizujące istotne zadania społeczne; za Maurice’em Merleau-Pontym powiedzieć można, że stanowią one p r z e s t r z e ń e g z y s t e n c j a l n ą14.

Ponadto sama konstrukcja schodów wymusza na gromadzących się tam osobach specyficzne reakcje interpersonalne. Poruszając się po nierzadko stromych stopniach, trzeba bowiem zachować szczególną ostrożność, zwolnić, zwrócić uwagę na siebie i innych ludzi, co sprzyja nawiązywaniu kontaktów — jeśli nawet zaledwie chwilowych, to empatycznych i zorientowanych na współdziałanie.

Oczywiście badacz ma świadomość, że opisywane przezeń miejsca antropologiczne i nie-miejsca to swego rodzaju konstrukty teore- tyczne — określa je jako „ulotne bieguny”, z których „pierwszy nigdy całkowicie się nie zatarł, drugi nigdy się nie dopełnia”, są to „palimpsesty, w które bez przerwy wpisuje się pogmatwana gra tożsamości i relacji”15. Dalej zaś Augé podkreśla fakt wzajemnego

13 Ibidem, s. 34−36.

14 Zob. M. Merleau-Ponty: Fenomenologia percepcji. Przeł. M. Kowalska, J. Migasiński. Posł. J. Migasiński. Warszawa 2001.

15 M. Augé: Nie-miejsca…, s. 53.

(22)

Małgorzata Cieliczko 20

przenikania się tych dwóch przestrzeni w dzisiejszej rzeczywistości i dodaje: „Możliwość nie-miejsca nigdy nie oddala się od miejsca”16. Sprzeczność tę, w sposób zaskakująco spójny, realizują opisywane dotąd schody „otwarte”.

S c h o d y z a m k n i ę t e w granicach domu niejako z zasady wpisane są w przestrzeń egzystencjalną (czy — jak proponuje Augé — antropologiczną) człowieka. Zasadniczo zgadzając się z takim rozpoznaniem, warto ten problem skontekstualizować.

Gaston Bachelard — jeden z bardziej interesujących filozofów zajmujących się przestrzenią, przede wszystkim domestykalną, topofil afirmujący szeroko rozumiane „miejsce” — przedstawia w swych esejach wizerunek domu, który wyznaczony jest przez jego miejsca graniczne, jakimi są strych i piwnica. Do obu można dostać się w zasadzie tylko po schodach; na strych się w c h o - d z i:

Na strychu spędza się długie godziny samotności, godziny tak różne, począwszy od dąsów, aż po głęboką zadumę. […] Na stry- chu można także bez końca czytać, z dala od osób, które odbierają nam książki, bośmy już za dużo czytali. Na strychu — przebieranki w stroje dziadków, w szale i wstążki. Cóż to za muzeum marzeń

— rupieciarnia na strychu! Tam różne starocie raz na zawsze zdoby- wają sobie miejsce w sercu dziecka. […] A poza tym strych to dzie- dzina życia zasuszonego, życia, które trwa dzięki temu, że zasycha.

Otóż i suszony kwiat lipy, szeleszczący między palcami, i winne grona zawieszone na beczce, cudowna girlanda połyskująca tak jas- nym blaskiem… Dzięki wszystkim swoim owocom strych to świat jesienny, świat października, miesiąca, w którym wszystko ulega jakby zawieszeniu… Jeśli ktoś miał to szczęście, że w s p i n a ł s i ę na rodzinny strych wąską drabiną lub s c h o d k a m i bez poręczy, wciśniętymi między ściany — z pewnością na całe życie pozostanie mu piękny zapis w marzycielskiej duszy17,

16 Ibidem, s. 73.

17 G. Bachelard: Dom rodzinny i dom oniryczny. W: Idem: Wyobraźnia poetycka.

Wyb. h. Chudak. Przeł. h. Chudak, A. Tatarkiewicz. Przedm. J. Błoński. War- szawa 1975, s. 312−313 (wyróżnienie — M.C.).

(23)

Schody — spacjalne ambiwalencje 21

zaś do piwnicy się s c h o d z i:

Jak za dawnych dobrych czasów z e j d ź m y do piwnicy z ogarkiem w ręku. Wejście do piwnicy stanowi ciemną dziurę w podłodze, pod domem króluje noc i chłód. Ileż to razy we śnie podejmiemy to zejście w sklepioną noc! Ściany również są tam czarne pod szarą przędzą pajęczyn. Ach! dlaczegóż tak smolą? Dlaczego plama na ubraniu jest nie do wywabienia? Kobieta nie powinna schodzić do piwnicy — to rzecz mężczyzny iść tam po chłodne wino. Jak powiada Maupassant:

„Bo tylko chłopy schodzili do piwnicy” (Mont-Oriol). Jakże strome, wydeptane są s c h o d y, jak łatwo się na nich poślizgnąć! Od całych pokoleń nikt nie szorował ich stopni. […] A potem polepa, czarna i wilgotna, ziemia pod oknem, ziemia domowa. Parę kamieni, pod- łożonych pod beczki. A pod kamieniami obrzydlistwo — stonoga, która — jak tyle pasożytów — potrafi być zarazem płaska i opasła.

Ileż to marzeń i myśli przemyka przez głowę przez ten krótki czas, jakiego potrzeba na utoczenie z beczki litra wina!18

Strych i piwnica dają, jak pisze filozof, „lepiej określone schro- nienie”19 dla wspomnień pochodzących głównie z dzieciństwa, w efekcie czego przestrzenie te same przyjmują charakter psycho- logiczny20, bezpośrednio związany z ludzką psychiką i wrażliwoś- cią. Ponadto dostrzeżenie wagi obu tych obszarów pozwala na sformułowanie konkluzji teoretycznych — strych i piwnica budują pionowy obraz przestrzeni domowej: „Dom jest wyobrażony jako byt wertykalny. Wznosi się. Wyróżnia się poprzez swój pion.

Jest wezwaniem do naszej świadomości wertykalnej. Pionowość

18 Ibidem, s. 311. Na ciekawy fakt, że zasadniczo do piwnicy jedynie się scho- dzi, a na strych tylko wchodzi, uwagę zwróciła m.in. Ewa Graczyk w artykule Szczęście „Pana Tadeusza”. W: Balsam i trucizna. 13 [Trzynaście] tekstów o Mickie- wiczu. Red. E. Graczyk, Z. Majchrowski. Gdańsk 1993.

19 G. Bachelard: Dom od piwnicy po strych. Znaczenie schronienia. „Punkt. Al- manach Gdańskich Środowisk Twórczych” 1979, nr 8, s. 139.

20 Z konieczności (gdyż nie jest to głównym tematem moich rozważań) upraszczając i ujmując rzecz możliwie zwięźle — mowa o psychoanalitycznej czy też, jak chce sam autor, topoanalitycznej racjonalności poddasza oraz irra- cjonalności piwnicy.

(24)

Małgorzata Cieliczko 22

zasadza się na biegunowości piwnicy i strychu”21. Z tego wynika, że owe przeciwstawne punkty domu w pełni określają jego werty- kalność. Natomiast schody — które pojawiły się w każdym z dwu cytowanych fragmentów — nie biorą bezpośredniego udziału w budowaniu tejże pionowości. Odgrywają raczej rolę w e h i k u - l a r n ą — mają moc przenoszenia z jednego miejsca do drugiego, ich wartość okazuje się przeto czysto pragmatyczna; funkcjonal- ność schodów jest więc niezaprzeczalna, jednak jako byt sam w sobie znaczą niewiele. Można postawić tezę, że pozbawione zostają swej „rzeczownikowości”, a charakteryzują je w zasadzie jedynie cechy czasownikowe — oznaczają nie tyle „schody”, ile „schodzenie” tudzież „wchodzenie”. Nawet jeśli zostają rze- czownikowo stematyzowane, to otrzymują wartość drugorzędną, będąc podporządkowane czemuś większemu, istotniejszemu:

Jeden schodek, trzy schodki — oto szczegóły wystarczające, by określić całe królestwo. Do kuchni wiedzie schodek w dół, do jadalni trzy schodki w górę. Ale te właśnie szczegóły nabierają znaczenia, gdy uczulimy się na nie dzięki — odpowiadającym sobie — dy- namizmom strychu i piwnicy, które wyznaczają w istocie oś domu onirycznego22.

Wydawać by się mogło, że to właśnie schody znakomicie nadają się do wyznaczenia pionowej osi domu, przypominają wszak — per analogiam do ludzkiej cielesności — kręgosłup, któ- ry utrzymuje, stabilizuje, wręcz determinuje pełnowartościowe istnienie ciała-domu23. To schody łączą przecież strych z piwnicą

21 G. Bachelard: Dom od piwnicy…, s. 145.

22 G. Bachelard: Dom rodzinny…, s. 310.

23 Metaforyka somatyczna w kontekście czasoprzestrzeni domu, w tym scho- dów, pojawiła się chociażby u Michela Leirisa: „Krok za krokiem schodziłem po stopniach… Byłem bardzo wiekowy i wszystkie wydarzenia, jakie sobie przypomniałem, przebiegały z dołu do góry głębie moich mięśni, jak gwintow- niki błądzące po wnętrzu mebli. […] Jesteś tylko człowiekiem schodzącym po schodach. […] Te schody to nie strome przejście o stopniach ułożonych w spiralę, pozwalające dotrzeć do różnych części domostwa, gdzie mieści się strych; to

(25)

Schody — spacjalne ambiwalencje 23

i stanowią o ich specyficznym o d d z i e l a j ą c y m p o ł ą c z e - n i u, przez co rozumiem takie scalenie, które bynajmniej nie znosi autonomii tych przestrzeni ani dzielących je granic. Jednak w Bachelardowskiej koncepcji jest inaczej — schodom nie nadaje się tu tak dużego znaczenia. Znamienny w tym względzie jest choćby poniższy cytat:

[…] nie istnieje prawdziwy oniryczny dom, który nie piąłby się wzwyż; dom taki z piwnicą, zagłębioną w ziemi, z parterem, dziedziną powszedniej krzątaniny, z pięterkiem, gdzie się sypia, i strychem wysoko pod dachem — ma wszystko, co niezbędne, aby mógł symbolizować głębinne strachy, pospolitość przyziemnego życia i wszelkie sublimacje. Oczywiście pełna topologia oniryczna wymagałaby pogłębionych studiów, trzeba by w niej uwzględnić zakątki czasami bardzo osobliwe: szafa ścienna, z a k a m a r e k p o d s c h o d a m i, stara drewutnia24.

A zatem to nie schody jako takie, ale zakamarek pod schodami gromadzi, a po czasie pozwala przywołać rozmaite wspomnienia i przeżycia, stanowiąc miejsce znaczące oraz znaczeniotwórcze.

Opatrzony został jednak przymiotnikiem „osobliwy”, wskazują- cym nie tyle na jego wyjątkowość czy siłę, ile raczej na dziwność i fantazyjność połączone z przyziemną codziennością25 — schody nie otrzymują nawet takich niejednoznacznych wartości. Feno-

twoje własne wnętrzności, przewód pokarmowy, przez który usta — twoja chlu- ba — łączą się z odbytnicą — twoją hańbą, przewód drążący twoje ciało rowem krętym, a lepkim”. Cyt. za: G. Bachelard: Dom od piwnicy…, s. 328−330.

24 G. Bachelard: Dom rodzinny…, s. 314 [wyróżnienie — M.C.].

25 Irlandzki poeta Frank Ormsby poświęcił tej przestrzeni osobny wiersz

— za bezpośrednio wyliczonymi w nim przedmiotami, jakie odnaleźć można w podschodowym schowku, kryje się przeszłość, ale także potencjalna przy- szłość. F. Ormsby: Pod schodami. Przeł. J. Anders: „Przypatrz się ciemniejącej pod schodami wnęce: / w słoju z terpentyną wymoczony pędzel / gotowy do użycia, flaszka z trutką na szczury, / pogięta łyżka-otwieracz, zardzewiale rury; / kij od szczotki, dętka, mieszanina gwoździ, / zapas świec, bo światło czasami zawodzi”. http://www.goldenline.pl/grupy/Literatura_kino_sztuka/lu- dzie-wiersze-pisza/motyw-schodow-w-poezji,981538/s/2 (dostęp: 10.09.2015).

(26)

Małgorzata Cieliczko 24

menologiczno-tematyczno-psychoanalityczne ujęcie Bachelarda traktuje schody jako czasowe i przestrzenne (ale nie czasoprze- strzenne), neutralne v e h i c u l u m doświadczenia indywidualnego

— umożliwiają one dokonanie wglądu we własne wnętrze, od- nalezienie siebie, swego niepoznanego dotąd „ja”:

Jeśli samotnie, w zadumie, w domu, który nosi znaki głębokości, schodzimy ciasnymi, ciemnymi schodami wijącymi się stromo wokół kamiennego filaru, czujemy niebawem, iż jest to zejście w przeszłość.

[…] Zstępować w zadumie w świat głębokości, w domostwie, które na każdym kroku daje świadectwo swej głębokości — to zarazem zstępować w głąb nas samych26.

Nieco dalej autor Wyobraźni poetyckiej pisze wprost: „Schody

— [stają się — M.C.] osią zstępowania w głębie ludzkie”27. Owo schodzenie połączone z wnikaniem w siebie, we własną pod- miotowość, ale i nieuchronną skończoność, nieodparcie nasuwa kontekst antyczny, mianowicie kategorię katabazy. Pierwotnie stanowiła ona mitologiczny topos zejścia bohatera do świata umarłych — topos wielokrotnie podejmowany także w sztuce późniejszych okresów; z najznamienitszych przykładów literac- kich wymienić należy Eneidę Wergiliusza, Boską komedię Dantego czy Orlanda Szalonego Ariosta. Z czasem katabaza poszerzyła jednak swe znaczenia i dziś nie można już utożsamiać jej jedy- nie z mitycznym obrazem zejścia do piekieł. Przekształciła się bowiem w egzystencjalno-eschatologiczną kategorię ontyczną, związaną z samoświadomością podmiotu, o czym przekonuje Paweł Graf:

Katabasis to […] ruch zstępowania oraz spowalniająca go auto- obserwacja, będąca formą immunoterapii. To […] zgoda na swoje osobiste descensio; zastępowanie lęku fascynacją, ciekawością, za- chwytem. Mówiąc katabasis, mamy na myśli szerokie znaczenie tego

26 G. Bachelard: Dom rodzinny…, s. 326−327.

27 Ibidem, s. 329.

(27)

Schody — spacjalne ambiwalencje 25 słowa, rozumianego jako wszelki ruch skierowany w dół, różnorodne formy descensus, zjawiska i przedmioty przeniknięte energią pionu.

Nie chodzi tu zatem o motyw zejścia bohatera do świata podziem- nego, raczej o […] penetrowanie stanów granicznych między byciem a niebytem28.

Mitologiczna katabaza zyskuje w tekstach Bachelarda twórczą i oryginalną kontynuację — i nawet jeśli zstępowanie po schodach do piwnicy nie oznacza tu bezpośredniej konfrontacji ze śmiercią, to niewątpliwie wiąże się ze zinterioryzowanymi lękami, z nie- rzadko irracjonalnymi doświadczeniami zalegającymi w głębiach nieświadomości, wreszcie z ciemnymi stronami własnej natury.

Mamy zatem do czynienia ze szczególnego rodzaju stanami gra- nicznymi, które — co istotne — nie wywołują strachu, ale raczej, jak pisze Bachelard, zadumę czy, na co wskazuje Graf, fascynację, ciekawość, a nawet zachwyt.

Ruch przeciwny do katabazy, a zatem skierowany w górę, wy- znacza anabaza. Analogicznie można więc przyjąć, że opisywane przez francuskiego filozofa wspinanie się po schodach na strych

— gdzie znajduje się niezliczona ilość drobiazgów przypomi- nających dzieciństwo, ludzi, zapachy, kolory, smaki przeszłości

— ma właśnie charakter anabazy. Wehikularność schodów jest zatem dwukierunkowa, lecz obie siły, o przeciwstawnych wek- torach, bynajmniej się nie znoszą, jak nakazywałyby to prawa fizyki. Graf dostrzega ten fenomen w literaturze czy filozofii, notując, że choć „zgodnie z zasadami dynamiki każde skierowanie energii w określonym kierunku musi być zrównoważone wystą- pieniem siły przeciwstawnej”, to we wspomnianych narracjach

„ascensio nie neutralizuje descensio, przeciwnie — staje się jego dopełnieniem”29. Refleksję tę przenieść można na omawiany tu przedmiot kulturowy — tak oto „anabatyczna katabatyczność”

(czy też odwrotnie: „katabatyczna anabatyczność”) schodów

28 P. Graf: Świat utkany z prawdy i zmyślenia. O świadomości twórczej Andrzeja Kuśniewicza. Poznań 2005, s. 160.

29 Ibidem, s. 181.

(28)

Małgorzata Cieliczko 26

w swej pozornej antynomii okazuje się spójną całością. Obie siły są równoważne i tak samo konieczne w doświadczeniu człowieka, umożliwiają bowiem zejście w nieznane głębiny, ale i powrót do znanych, choć zapomnianych wspomnień. Bachelardowskie ujęcie przestrzeni domowej odmawia niejako schodom cech miejsca antropologicznego, co powyższe rozpoznania podają w wątpli- wość. Doświadczenie codzienności, a także sztuka przekonują, że schody stanowią przestrzeń, w której, chcąc nie chcąc, docho- dzi do spotkania i wymiany: opowieści, głosów, doświadczeń

— do zaistnienia szeroko rozumianej intertekstualności. Schody dają możliwość dokonania fenomenologiczno-psychologicznego wglądu, prowadząc na strych lub do piwnicy, ale poddają się także hermeneutycznemu rozumieniu, bogatemu w przedwiedzę czy konteksty. W ten sposób ów przedmiot/przestrzeń zyskuje pełniejszy, choć jednocześnie bardziej wieloznaczny wymiar. Tak oto schody wymykają się próbom homogenicznego, klarownego zdefiniowania, bo i same nie mają jednorodnego charakteru30.

30 Ciekawy problem, który jedynie zasygnalizuję, stanowią dwa inne przykłady budynków. Po pierwsze jednopoziomowe domy typu bungalow, pozbawione piwnicy oraz strychu, a tym samym nieposiadające również schodów — zgodnie z Bachelardowską koncepcją nie spełniają one kryteriów, by zostać zakwalifiko- wane do kategorii domu. O podobnym przypadku pisała Ewa Graczyk, analizu- jąc Soplicowski dworek, opisany w Panu Tadeuszu — parterowy budynek, który prawdopodobnie nie posiadał tych najważniejszych pomieszczeń: „Nie wiemy nic o strychu, bardzo niewiele wiemy o usytuowaniu brzucha domu — kuch- ni, a co do tak ważnych pod wieloma względami piwnic, to poeta zachowuje się przeważnie tak, jakby znajdowały się one nie w Soplicowskim dworze, ale obok, w horeszkowskim zamku”. E. Graczyk: Szczęście…, s. 61. Owa niekom- pletność z perspektywy Bachelardowskiej poetyki wyobraźni, co zaznacza m.in.

Grażyna Borkowska, wzmaga paradoksalną obcość tego szlacheckiego domu;

zob. G. Borkowska: Rodzina mityczna — archetypy rodzinne w literaturze polskiej XIX wieku (z rzutem oka na wiek następny). http://jazon.hist.uj.edu.pl/zjazd/mate- rialy/borkowska.pdf (dostęp: 21.03.2014), s. 6. Drugi zaś przykład to wieżowce, które w zasadzie nie posiadają schodów (oprócz nieuczęszczanych zwykle schodów ewakuacyjnych), ale windy. Nasuwa się zatem pytanie, czy budynek bez strychu, bez piwnicy, a nawet bez schodów może być uznany za dom. I czy winda to bezpośredni zastępca schodów? Rozwikłanie tych problemów wymaga w moim przekonaniu osobnego szkicu.

(29)

Schody — spacjalne ambiwalencje 27

Wspominałam już o schodach otwartych w przestrzeni publicz- nej oraz o zamkniętych w granicach domu; zupełnie innym typem będzie natomiast leżąca pomiędzy tymi granicznymi odmianami klatka schodowa w budynku wielorodzinnym. To miejsce jeszcze nie prywatne, ale już nie publiczne, do pewnego stopnia otwarte, ale jednak zamknięte — w tym kontekście schody po raz kolejny ujawniają się jako byt wysoce ambiwalentny. Bez trudu wyliczyć można sytuacje, w których odgrywają one rolę ważną, wręcz integracyjną, stanowiąc przestrzeń zabaw dziecięcych, mniej czy bardziej przypadkowych sąsiedzkich spotkań, opowieści i plotek.

Do tego należałoby dodać coraz popularniejsze biegi po scho- dach (tower running lub stair climbing), które gromadzą wielu zawodowych i amatorskich biegaczy, zjednoczonych wspólną pasją i przyjemnością płynącą z wysiłku pokonywania kolejnych stopni. Częściej jednak mamy do czynienia z sytuacją odmienną

— z izolującą funkcją tego typu schodów, wynikającą z faktu, że należą one do wszystkich i nikogo jednocześnie, stanowią przestrzeń zarazem wspólną i obcą, są tym elementem domu, w którym czujemy się nieswojo, nawet jeśli staramy się go w jakiś sposób oswoić kwiatami czy obrazami.

Pierwszy rozdział Życia. Instrukcji obsługi francuskiego prozaika Georges’a Pereca rozpoczyna się właśnie na stopniach schodów klatki schodowej:

Tak, to mogło się tak zaczynać — w tym właśnie miejscu, jakby od niechcenia, niespiesznie, nieco ociężale; na neutralnym terenie należącym zarówno do wszystkich, jak i do nikogo, tu, gdzie ludzie, mijając się, prawie się nie dostrzegają i gdzie z oddali pobrzmiewa zagłuszone tętno życia całego budynku. Spoza solidnych drzwi mieszkań docierają tu zwykle jedynie dalekie echa, odpryski, szcząt- ki, cienie, nęcące okruchy, wieści o małych i wielkich zdarzeniach, które miały miejsce w tak zwanych pomieszczeniach wspólnego użytku; krążą tu przygłuszone szmery, w zarodku już zduszone przez wytarty chodnik z czerwonej wełny — te wszystkie zalążki życia we wspólnocie, które docierają zawsze na podeście schodów.

Mieszkańcy tego samego budynku oddaleni są od siebie o kilka

(30)

Małgorzata Cieliczko 28

zaledwie centymetrów, rozdziela ich jedynie wąska ściana; zamiesz- kują podobne na każdym piętrze przestrzenie, w tym samym czasie wykonują identyczne ruchy, odkręcają kran, spuszczają wodę, za- palają światło, nakrywają do stołu […]. Zabarykadowani w swych prywatnych pomieszczeniach bardzo by chcieli, aby nic z nich nie wydostawało się na zewnątrz; lecz owa drobina, która wydostać się musi — pies prowadzony na smyczy na spacer, dziecko biegnące po świeże bułeczki, gość wprowadzany i wyprowadzany — schodów ominąć nie może. Albowiem wszystko, co odchodzi, odejść musi schodami, i wszystko, co nadchodzi, nadejść musi schodami: każdy list i wiadomość, meble, które tragarze wnoszą i wynoszą, pilnie wezwany lekarz i podróżnik wracający z dalekich wojaży. Z tego to właśnie powodu schody są takim miejscem — bezosobowym, zimnym, nieledwie wręcz wrogim31.

Tak opisywane schody, w swej alienującej funkcji, na pierwszy rzut oka bliskie wydają się nie-miejscom, ale nie są z nimi tożsame

— ludzie i ich zaścienne życie dodają im czegoś „antropologicz- nego”. Pojawia się pytanie, czy można wskazać takie bezdy- skusyjnie „czyste” nie-miejsce. Wprawdzie już Augé wspominał o „ulotności” skrajnych biegunów, tj. miejsca antropologicznego i nie-miejsca, sugerując ich możliwe przenikanie się, a nawet współistnienie. Napomknienia te nie przekonują jednak Dariusza Czai, który we wprowadzeniu do książki Inne przestrzenie, inne miejsca kategorycznie stwierdza, że nie-miejsca całkowicie wyzute ze znaczeń po prostu nie istnieją:

W wyszczególnionych przez Augé — jakoby instruktażowych

— przykładach nie-miejsc też tli się jakieś życie, że tutaj też wychy- lają się z pustki jakieś znaczenia, że tu też snują się jakieś opowieści.

Możliwe, że cała ta semantyczna podszewka nie jest dostrzegalna na pierwszy rzut oka (czy też nie jest dostrzegalna dla wszystkich), ale ona jest, istnieje. Może więc zadekretowana przez badacza pusta semioza nie-miejsc jest tylko iluzją poznającego rozumu, efektem

31 G. Perec: Życie instrukcja obsługi. Przeł. W. Brzozowski. Warszawa 2001, s. 15.

(31)

Schody — spacjalne ambiwalencje 29 skrzywienia perspektywicznego, a może metodologicznych (ideolo- gicznych) przesądzeń i wmówień32.

W wielu miejscach Czaja — jak się wydaje — za mocno krytykuje tezy Augégo, jednak w tym przypadku trafia w sedno. Przekonu- jące przykłady literackie, jakimi opatruje swój wywód, wyraźnie przeczą owemu bezznaczeniowemu charakterowi m.in. terminalu lotniczego czy nitki autostrady. Wróćmy jednak do schodów. Ist- nieją one poza tradycyjnie rozumianym czasem i przestrzenią, mają charakter bezosobowy, są w pewien sposób obce, nawet mieszkań- com budynku, którzy nimi codziennie kroczą, ale nie implikuje to pustki znaczeniowej, przeciwnie — dzieje się tu naprawdę wiele, zarówno jeśli patrzeć z perspektywy filozoficzno-egzystencjalnej, jak i spraw zupełnie przyziemnych. Niewątpliwie przestrzeń schodów, jak każde nie-miejsce (tu zgadzam się z Augém), może wzmagać poczucie wyobcowania i samotności. Jednak schody są jednocześnie przestrzenią ludzką (ergo miejscem antropologicznym), łączą bowiem mieszkania i zbierają odgłosy z nich płynące, to na nich spotykają się sąsiedzi i nawet jeśli zdawkowy ukłon czy sło- wo powitania nie prowadzi do rozmowy ani do opowieści — to również w tych momentach jakaś relacja się nawiązuje. O tym, że przestrzeń ta dotyczy ludzi, poetycko przekonuje Perec: „Na schodach snują się ukradkiem cienie wszystkich, którzy znaleźli się tutaj”33, w innym zaś miejscu, już bardziej narracyjnie notuje:

To właśnie tutaj, na schodach — od tamtej chwili musiało upłynąć co najmniej trzy lata — zobaczył go po raz ostatni, na schodach, na podeście piątego piętra […]. Winda znów była zepsuta i Valene, pnąc się mozolnie do siebie, napotkał Bartlebootha, powracającego być może z odwiedzin u Winclera. […] Mijając malarza, pozdrowił go bardzo oszczędnym skinieniem głowy. Nie zmienił się zbytnio; był przygarbiony, ale poruszał się bez laski, twarz miał nieco bardziej po-

32 D. Czaja: Nie-miejsca. Przybliżenia, rewizje. W: Inne przestrzenie, inne miejsca.

Mapy i terytoria. Wybór, red. i wstęp D. Czaja. Wołowiec 2013, s. 18.

33 G. Perec: Życie…, s. 84.

(32)

Małgorzata Cieliczko 30

marszczoną, a jego oczy stały się nieomal zupełnie białe — i właśnie to najbardziej uderzyło Valene’a: to spojrzenie, z którym nie udało mu się nawiązać kontaktu; to było tak, jak gdyby Bartlebooth usiłował spojrzeć poza jego głowę, poprzez jego głowę; jakby chciał odnaleźć schronienie w obojętnej na wszystko przestrzeni klatki schodowej, pośród naściennych malowideł udających stare imitacje marmuru, wśród przyściennych listew z utwardzonego gipsu mających naśla- dować szlachetne drewno34.

Na zwyczajnej klatce schodowej pozornie tylko nic się nie dzieje — wystarczy jednak poświęcić jej trochę uwagi, posłu- chać, uważnie spojrzeć, uaktywnić zmysł węchu, by dojść do wniosku, że dzieje się aż za dużo — schody przepełnione są emocjami i sensem. Perec w swym opus magnum, w którym ko- lejne rozdziały (dziewięćdziesiąt dziewięć) rozgrywają się w po- szczególnych pomieszczeniach poziomego przekroju kamienicy paryskiej (a narrator przemieszcza się po nich skokiem konika szachowego, nigdy nie trafiając dwukrotnie w to samo miejsce), właśnie na schodach umieścił najwięcej, bo aż dwanaście histo- rii. I nic w tym dziwnego, skoro „schodów ominąć nie sposób”, parafrazując słowa pisarza.

Ograniczona przestrzeń schodów w domach czy kamienicach może jednak okazać się po prostu niebezpieczna — schody by- wają strome i śliskie, łatwo można więc ulec wypadkowi, zaś w literaturze i filmie (np. w kryminałach), by ukryć prawdziwą zbrodnię, to właśnie ze stopni schodów zrzuca się bohatera, pozo- rując nieszczęśliwy wypadek35. Kiedy zastanowimy się nad scho- dami rozumianymi już wprost jako przestrzeń zagrożenia, niemal natychmiast przypominają się ryciny z cyklu Carceri d’invenzione

34 Ibidem, s. 162.

35 We włoskich thrillerach z lat 60. i 70., zwanych giallo, regularnie pojawiała się przestrzeń spiralnych schodów, na których dochodziło do konfrontacji bo- haterów; scena w takim miejscu stanowiła jeden z wyznaczników tego gatunku.

O motywie schodów w filmie zob. D. Brzostek: Giallo i mit spiralnych schodów.

„Trans:Wizje” 2011, nr 1. Cyt za: https://magivanga.wordpress.com/2012/10/11/

giallo-i-mit-spiralnych-schodow/ (dostęp: 15.06.2015).

(33)

Schody — spacjalne ambiwalencje 31

Giovaniego Battisty Piranesiego. W swych wizualnych ujęciach architektonicznych XVIII-wieczny grafik przedstawia plątaninę stromych, rozciągających się we wszystkich kierunkach schodów, tworzących niemożliwy do przejścia labirynt. Jeden z komenta- torów tych obrazów — Georges Poulet — pisał:

Więzienie Piranesiego to zarazem przestrzeń ograniczona i ograni- czająca, przestrzeń zamykająca, a równocześnie tak rozległa i skom- plikowana, że ten, co się w niej zabłąka, może nigdy nie osiągnąć jej granic. Jest to zgodne z definicją labiryntu, miejsca, gdzie człowiek jest uwięziony i zagubiony. Słowem, labirynt to więzienie bez murów, a przynajmniej bez granic, więzienie, które więzi nie ograniczeniem przestrzeni, ale jej nadmiarem36.

Samotność, zagubienie, bezbronność człowieka zamkniętego w takim labiryncie prowadzą do utraty przezeń autonomii i toż- samości: „Postać Piranesiego, wyłaniająca się piętro po piętrze, na olbrzymich schodach jest symbolem tego przekształcenia osoby ludzkiej podległej pewnemu systemowi praw”37 — pod- kreśla Poulet, nawiązując do fragmentu Kwiatów zła Charles’a Baudelaire’a. W efekcie dochodzi do zwielokrotnienia postaci:

„Nieskończone pomnażanie siebie samego jest męczarnią, a zasa- dą tej męczarni jest wieczna świadomość porażki. Zwielokrotniać się to rzutować wszędzie obraz własnego ja, które szuka siebie, nigdy nie mogąc się osiągnąć”38. Schody przekształcają się za- tem w więzienie, a taka transformacja może zajść tylko dzięki ich konstytutywnym, przedmiotowym cechom konstrukcyjnym

— wszak schody mogą: piąć się do góry i spadać w dół, długo zakręcać i spiralnie się wić, nagle się skończyć, wyprowadzać stąpającego po nich na manowce; stają się odzwierciedleniem ludzkiej psychiki. W tym przypadku mamy do czynienia z naj-

36 G. Poulet: Piranesi i romantyczni poeci francuscy. Przeł. W. Błońska. W: Idem:

Metamorfozy czasu. Szkice krytyczne. Wybór J. Błoński, M. Głowiński. Przedm.

J. Błoński. Warszawa 1977, s. 507−508.

37 Ibidem, s. 503.

38 Ibidem, s. 506.

(34)

Małgorzata Cieliczko 32

bardziej wyrazistą jednością przeciwieństw. Piranezyjskie scho- dy, na których pojawiają się przecież postacie, są stworzone dla człowieka — ich sens ujawnia się dopiero w kontakcie z nim, ukazując wprawdzie przygniatającą dysproporcję, niemniej ko- nieczność jego obecności czyni z nich miejsce antropologiczne.

Zarazem celem tego pozbawionego racjonalnego sensu schodo- wego labiryntu jest destrukcja człowieka, unieważnienie jego tożsamości, wyzucie go z historyczności, a cechy te przynależą nie-miejscom. Coincidentia oppositorum.

Schody — owo specyficzne „antropologiczne nie-miejsce”

— wymykają się jednoznacznym ocenom, sytuując się pomiędzy tym, co jednostkowe, a tym, co zbiorowe, co jest zarazem swojskie i obce, pozytywne i negatywne, anabazowe i katabazowe, tym co umożliwia zinterioryzowany wgląd, ale i międzyludzkie spotkanie.

Ponadto, nawiązując do koncepcji Michela Foucaulta, są one jed- nocześnie heterotropiczne i heterochroniczne39. Sumując — pozor- nie zwykłe, powszednie, banalne wręcz schody przy wnikliwszej analizie okazują się bardzo nieoczywiste, niejednoznaczne, a ich specyfika bynajmniej nie wyczerpuje się w zaprezentowanych przeze mnie wizualnych, literackich oraz filozoficznych odsłonach.

Można wszak kontynuować rozpoczętą tu refleksję i zastanowić się na przykład nad relacjami trójcy: drabina — schody — winda czy też poddać analizie schody ruchome40, które chętnie wyko- rzystywane są przez performerów jako przestrzeń ich sztuki.

Wreszcie, wychodząc od koncepcji Bachelarda, warto pomyśleć, na ile dom parterowy lub wieżowiec (jako budynki bez schodów, strychu czy piwnicy) pozostaje wciąż domem41. Może właśnie ta

39 Zob. M. Foucault: O innych przestrzeniach. Heterotopie. Przeł. M. Żakowski.

„Kultura Popularna” 2006, nr 2 (16), s. 7−13.

40 Ruchome schody to tytuł przynajmniej dwóch znanych mi wierszy polskich autorów: Tymoteusza Karpowicza z tomu Kamienna muzyka (1958) o incipicie:

„Wniebowstępujemy / ruchomymi schodami / w obłok cywilizacji” oraz Adama Zagajewskiego ze zbioru Pragnienie (1999), w którym poeta zaczyna od konsta- tacji nieruchomości człowieka na ruchomych schodach.

41 Por. przyp. 30.

(35)

Schody — spacjalne ambiwalencje 33

wieloznaczność stanowi przyczynę tego, że schody są w zasadzie pomijane, niezauważane i niedoceniane przez badaczy, a w sztuce pojawiają się raczej efemerycznie, jednakże — powtórzmy raz jeszcze słowa Pereca: „[…] schodów ominąć nie można”.

ThE STAIRS — SPATIAL AMBIVALENCES S u m m a r y

The article is about the stairs understood simultaneously as an object and as a space, also cultural. Referring to different theoretical approaches (i.e. Gaston Bachelard’s, Marc Augé’s), author shows ambiguity of this interesting issue and attempts to put it in some order. Used or indicated as a context examples from literature and visual arts convince, however, that staris essentially elude categorization, being subject of research full of ambivalences and implicating multiplicity of meanings.

(36)
(37)

II

(38)
(39)

D a r i u s z M ę ż y k

UMIEJSCOWIENIE CIAŁA

Ściśle biorąc, także postaci utworu są two- rami przestrzennymi […]1.

Spośród wielu tekstów Stasiuka poświęconych miejscu wy- bieram tych kilka najstarszych kawałków, w których miejsce definiowane jest za pomocą źródłowych znaczeń. Trafią tu więc pod lupę pierwszy rozdział debiutanckich Murów Hebronu oraz Opowieści galicyjskie.

Ów pierwszy rozdział opowieści więziennych — który jedno- cześnie jako jedyny z dwunastu pozbawiony jest tytułu — w cało- ści wystawia nas na doświadczenie ciała zamkniętego w ciasnym pomieszczeniu, ale przede wszystkim ciała zamkniętego, po- mieszczonego w sobie samym. „Od ściany do ściany. Do ściany od ściany. Od okna do drzwi. Od drzwi do okna. Od ściany do ściany. Do ściany od ściany”2 — tak się rozpoczyna. Nie ma tu wszelako mowy o doświadczaniu niewoli jako takiej czy klaustro- fobii. Próżno szukać rozpaczy — świadectwa utraconego czasu.

„Przyniosłem tutaj wszystko, co miałem. Resztę mi dano […]”3. O współwięźniach powiada narrator:

h. Markiewicz: Czas i przestrzeń w utworach narracyjnych. W: Idem: Wymiary dzieła literackiego. Prace wybrane. T. 4. Kraków 1996, s. 147.

 A. Stasiuk: Mury Hebronu. Warszawa 1996, s. 5.

 Ibidem.

(40)

38 Dariusz Mężyk

Mówią, że odebrano im wszystko i dlatego idą korowodem, parami lub oddzielnie w zakamarkach tego miejsca. […] Nie potrafię tego zrozumieć. Kiedy patrzę, widzę, że są tym samym co ja. Ich wargi poruszają się. Wypowiadają słowa. Ich ręce. Ich nogi. Nie są trupami.

[…] Mówią, że pozbawiono ich wszystkiego. Nic nie pozostawiono.

To zapewne kłamcy. Albo ulegli jakiemuś zbiorowemu przywidzeniu i wciąż powtarzają te same płaczliwe słowa4.

Więcej nawet: rysuje się tu wyraźna pretensja, że oto „Każą mi opuścić to miejsce, gdzie już wrosłem”5. Tym, co uderza najbardziej, jest dojmująca świadomość cielesności, nieustanna introspekcja ciała, które staje się miejscem samym w sobie. To osobliwa konstrukcja szkatułkowa, w której ciało posadowione w jakimś miejscu samo się umiejscawia, staje się miejscem:

Wchodzę głęboko w swoje ciało. W grę bebechów. W cichy wil- gotny ślizg kości w stawach. W bulgotanie krwi, w jej chlupot na zakolach arterii. W szelest mięśni przesuwających się pod skórą.

W plusk moczu spływającego do pęcherza i dalej cewką na zewnątrz.

Wchodzę w ściany, w podłogę, w powietrze, co mnie otacza. We wszystko, co mnie otacza teraz6.

Widzimy, jak umiejscowione ciało, a zarazem ciało jako miejsce, zlewa się w jedną całość z otoczeniem, ale też powraca w głąb siebie. Dwa osobliwe ruchy: dostrojenie ciała do miejsca, zlepienie z miejscem, a zarazem zstępowanie w głąb ciała jako miejsca same- go w sobie stanowią tu ośrodek wszelkich znaczeń. Ucieleśniona zostaje wreszcie sama cela więzienna: „Pozorne okno. Zakneblo- wane oko. Przepasane matową opaską ze szkła. Wydłubane oko powleczone bielmem. Regularnie metalowe nerwy w chłodnej, lekko pofalowanej tkance”7.

 Ibidem, s. 6.

 Ibidem, s. 7.

 Ibidem, s. 10.

 Ibidem, s. 9.

(41)

39 Umiejscowienie ciała

Innymi słowy, następuje tu odwrócenie pierwszej relacji i prze- niesienie środka ciężkości w stronę ciała jako miejsca właściwe- go. Zewnętrzne otoczenie nie stanowi tu — by tak powiedzieć

— punktu startowego. Aby mówić o miejscu, należałoby zatem wpierw przemyśleć ciało i przestrzeń wokół ciała.

***

Ze względu na dojmujący brak pisma próba wywiedzenia etymologii obydwu pojęć (miejsca i przestrzeni) ze wspólnego prasłowiańskiego źródła wydaje się niemożliwa lub co najmniej ryzykowna. Słownikowe rekonstrukcje utykają w martwym punk- cie domysłów i przypuszczeń. Niemniej spoza warstwy niejasnych zapożyczeń i zależności wyłania się pewien zarys obrazu, wskazu- jący nam kierunek, jaki może obrać interpretacja. Wyraz „miejsce”

byłby zatem kontynuantem prasłowiańskiego „mestьce”, leksemu utworzonego formantem „-ьce” od rzeczownika „město”, ozna- czającego obszar, przestrzeń życiową, z którego to wywodzi się

„miasto”. Jako formy pokrewne zestawia się zwykle litewskie

„mintů”, „měšti” („mieszkać”, „żyć”) i „maistas” („pokarm”) oraz kaszubskie „ḿesce” („miejsce”, „gospodarstwo”, „posada”, ale także „błony płodowe”, „łożysko” — u zwierząt) i czeskie

„městce” („miasteczko”, „plamka”). Mielibyśmy więc dwa słowa

— „miasto” i „miejsce” — wyłaniające się na skutek repartycji znaczeniowej od wspólnego źródłosłowu „město”. W pierwszym przypadku (miasto) „gród” (o określonej przestrzeni, otoczony murami, palisadą) jako zespół budowli, odgrodzony i objęty stosowną jurysdykcją, w drugim miejsce jako określony wycinek przestrzeni, naczynie, pojemnik znajdujący odpowiednik w ciele i z ciałem związany, wreszcie wolna przestrzeń. W tym ostat- nim znaczeniu wyraz uprawomocnia się nieprzypadkowo wraz z upowszechnieniem pisma w XVI wieku.

Przestrzeń natomiast jako archaiczny derywat miałaby swój początek w prasłowiańskim „persterti” („rozpostrzeć, rozciągnąć,

Cytaty

Powiązane dokumenty

JeŜeli przy małych wartościach p/p o rośnie gwałtownie adsorpcja pary danej substancji i pętla histerezy zaczyna się teŜ przy małych ciśnieniach to sugeruje, Ŝe badany

Pozdrawiam wszystkich i proszę do swojej codziennej modlitwy włączcie intencję o ustania epidemii, o zdrowie dla chorych i siły dla wszystkich

Bo tak właśnie w życiu jest, każdy tata jest the best dziś usłyszy cały świat, żyj Tatusiu nam sto lat..

To, co jest niepo- kojące to fakt, iż ci niedouczeni ludzie, nie mający pojęcia, czym jest nauka, są aroganccy i wypowiadają się, i co gorsza decydują, o przyszłości

Pojęcie to jest tak szerokie, że może stanowić niewyczerpane źródło inspiracji dla rozważań własnych i tak też stało się w naszym przypadku.. Tematykę

W potocznym języku i potocznym rozumieniu filozofia nabiera różnoro­ dnych znaczeń — od najogólniejszej wizji rzeczywistości, mieszczącej w so­ bie całość ludzkiej wiedzy

W uzasadnieniu postanowienia sąd podał, że co prawda materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że podejrzany dopuścił się popełnienia zarzucanego

Miejskie sieci komputerowe (MAŃ - metropolitan area network) - obejmują swoim zasięgiem całe miasto Sieci rozległe (WAN - wide area network oraz sieć globalna) - łączą