BEZPŁATNY DODATESŁ
OpZlyy
Pismo ^
poświęcone wychowania i nauce domowe#.
Katowice, 9-go stycznia 1927
Na polskich Trzech Króli.
(Wspomnienie z dzieciństwa.)
Gwiazdo naszych Trzech Króli... ty, amarantowa, W nocnej, śnieżnej zadymki majacząca bieli, Gdy do chałup Betlejem wiodą cię anieli, Niby do zawianego śniegiem Soplicowa...!
Jak twa wijza anielska wzrok dziecka weseli!....
Jak śnieżną weją kłębi sio droga widmowa.
Śród drzew bieli!... Jak ono zziębłe liczko chowa W ośnieżony basztyczek... chłopięcy AnhcIIi!...
...Jak słodko, poprzez życia tułaczki obłędy, Brzmi polska nuta chłopskiej, serdecznej kolędy!
Głos.krwawiącej w niewoli zaborców Ojczyzny...
A przecież krzepki, rzeźkł 1 pełen otuchy.
Niby balsam na Polski naszej krwawe blizny...
Jak kłębiące się w krwawym blasku, śnieżne (puchy!-.
Wacław Wolski
Prawdziwa dobrodziejka.
Do p. Michalskiego, urzędnika pocztowego w N,
„Po odebraniu listu wartościowego z sumą 1000 złotych, od osoby, która nie życzy sobie, aby jej nazwisko było znane, donosimy Panu, że stratę listu wartościowego na te sumę uważa*
my za załatwioną. Jesteśmy przekonani, że Pa
na nie spotyka wina, ale radzilibyśmy na przy
szłość być uważniejszym, aby podobne nieprzy*
jemne wypadki już nie zachodziły.“
Główny Urząd Pocztowy.
„Dziś jeszcze pamiętam,“ tak opowiadał star
szy urzędnik pocztowy w gronie znajomych, „nie
zmierną radość, jaka prawił mi list powyższy.
Śmiałem się i płakałem równocześnie! W nie- wytłómaczony bowiem sposób zaginął z biura mego list wartości na samą 1 GOÓ złotych. Krót*
ko przedtem ożeniłem się; rodzice moi oboje już nie żyli; własnego majątku nie posiadałem. Ja
ko początkującemu urzędnikowi chyba cały do
chód roczny byłby potrzebny do pokrycia tej stra*
ty. Wprawdzie miałem ja pewne podejrzenie, ale trudno było z tern coś począć, — a chOfkślo. o szybkie pokrycie szkody lub o odnalezienie listu.
A przytem rad jeszcze byłem, że urząd mnie ze*
chciał zatrzymać w służbie, stąd też każdy pojąć może, w jak trudnem się znajdowałem położe
niu.Gdy tak przez pewien czas biegałem po biu
rze, wywijając listem i odczytując go ponownie, przypomniałem sobie żonę, która w domu gryzła sie strapieniem i całe dni spędzała płaczem t hia daniem.
Gdy wszedłem do pokoju, aby jej pokazać List tajemniczy, a tak pełen szczęścia, zastałem u niej moją babkę (starkę), zamieszkałą na wsi, a do której już doszła też wiadomość o mojem nie
szczęściu. Przybyła na tę wieść do nas, aby po*
cieszyć i poradzić. Żona moja, cała we łzach z utrapienia i rozpaczy, załamywała ręce, gdy tymczasem babka z miłością tuliła ją do siebie i serdecznemi słowami starała sie ją pocieszyć.
Szybkie moje wejście i widok mej rozrado*
wanej twarzy, oraz list w mojej ręce był zapowie*
dzią, że przynoszę wesołą wiadomość-
„Cóż się stało? Czy list wartościowy sie od
nalazł?“ zapytały jednym tchem, przybliżając sie do mnie. stojącego przed niemi z wesołym uśmie
chem. Trudno sobie wyobrazić ich radość i zdzi
wienie po przeczytaniu listu. Poczciwa babka trzęsącemi rękoma zaczęła szukać okularów, któ
re włożyła na nos opacrrre, co im > i-n ' przeszkodziło przeczytać list raz i drugi, w czem jej towarzyszyła żona moja, stojąca za pic ...
babki. Nie było końca pytaniom i wykrzykom szczęścia i radości. Zaczęto odgadywać, ktoby mógł być owym dobrodziejem, na którego ślad nie mogliśmy wpaść w żaden sposób. Ja sam bez końca zapewniałem kobiety, że nie mogą wprost pojąć, co za ciężar mi spadł z serca i jak się cz'Ve szczęśliwym po ciężkiem. strapieniu dni ostatnich.
Bab ia moja spoglądała na mnie przez swe niebieskie okulary z serdecznym wyrazem.
„Wiedziałam,“ rzekła przytem, „że Pan Bóg nie pozwoli ci cierpieć niewinnie i życzę ci tej radości z całego serca, a odczuwam ia tak. jak gdyby mnie się tyczyła. Podziękuj więc Bogu, a dał na mszą świętą na intencję twego dobro
dzieja!“
O tern co prawda jeszcze nie pomyślałeml Babka moja istotnie była. kobietą dobrą i naboż’
nąl
„Zaraz to uczynię", zawołałem z zapałem.
„Nawet dam na trzy msze święte, a przez cały miesiąc odmawiać będziemy różaniec za owego dobrodzieja.“
Kilka lat minęło od tego wypadku, gdy pew«
nego dnia zawezwano gwałtownie żonę moja, do babki; zanim jednak przybyła, staruszka już sko
nała.
W ostatnich łatach niekoniecznie jej się po
wodziło- Prócz różnych chorób, które ią nawie
dzały, dotknęła ją jeszcze ogromna strata. Skra
dziono jej bowiem z obory w nocy jedyna krowę i to właśnie w czasie zaginięcia owego listu war tościowego, który mnie tyle nabawił kłopotu.
Wprawdzie pewien kołownik zeznał, że spotkał iw drodze żyda, prowadzącego krowę, me nie mógł przy siądź, czy to właśnie była owa skradziona krowa. A był to niezwykły okaz krowy, młoda, szeroka w krzyżach, łaciata, a mleka dawała ob
ficie, jednem słowem, była to krowa paradna.
Jednakowoż nie odnaleziono jej, tak, jak nie od"
nalazł — się już list wartościowy. Babka — sta*
Paszka natomiast powinna jednak mieć codzien
nie swe mleko, dlatego sprawiłem jej roczne jag
nię, które też przyjęła z wdzięcznością i łzami wzruszenia od swego dobrego wnuka.
1 otóż dobra ta kobieta zmarła tak szybko, stąd też żal mój był wielki. Była to bowiem isto
tę nie myśląca o sobie, tylko zawsze o drugich, a troszcząca się o swoich aż do ostatniego tchnie"
nia; przyczem unikała rozgłosu; pomagała skry
cie, pielęgnowała chorych, nie żądając podzięko
wania i usuwając się cichutko, skoro już nie czu"
la się potrzebną.
Życie szło dalej swoim trybem. Musiałem za«
jąć się sprzedażą gospodarstwa po zmarłej i z te
go powodu kilka tygodni po pogrzebie siedziałem w jednej z jej izdebek, czekając na urzędnika, który miał się zająć sprzedażą. Po kolei z wzru
szeniem brałem do ręki różne przedmioty, należą
ce do zmarłej, a pomiędzy niemi też książkę do nabożeństwa „wielkiego Bunina" 1 przewracałem w niej karty, szczególnie te, które przez swe zu
życie wykazywały, że zmarła te najwięcej odczy»
tywała- Wprost czcią przejmowała mnie ta książ
ka. z której tyle błogosławieństwa ubłagano dla innych, ale też i dla mnie. Wtem spostrzegłem luźną kartkę, złożoną kilkakrotnie, a zniszczoną mocno przez częste rozkładanie. Ostróżnie rozło
żyłem ją na stole, i odczytując ją czułem, jak serce moje wali jalc, miotem:
Szanowna Pani!
Odebraliśmy przesyłkę pieniężną w wysoko"
śct tysiąca złotych. Dziękujemy za zaszczytne załatwienie sprawy zaginionego listu wartościo
wego, który niestety zaginął w biurze wnuka Pa
ni. Chętnie uwierzymy zapewnieniom Pani, że pan Michalski sam nie przyczynił się do zaginię
cia listu, że jest i pozostał rzetelnym i uczciwym człowiekiem. Uważamy sprawę tę za załatwioną 1 stosownie do Jej życzenia zachowamy ścisłą ta
jemnicę,
Z poważaniem Wyższa Dyrekcja pocztowa.
Poniżej trzęsącą ręką staruszki było napisa
ne: „Sprzedałam moją krowę łaciatą w dniu 6=go czerwca Samuelowi Szmul! za 1 000 złotych.“
Pojmiecie teraz, jak mi wtedy było na duszy!
Fala krwi gorącej uderzyła mi do głowy, łkanie trzęsło mną, tamując mi oddech. Zdawało mi się, że się uduszę! Rzuciłem się na stół i płaka
łem jak bóbr. Łzy moje płynęły z wdzięczności dla zacne! kobiety, która całe życie ograniczała
się we wszystkim, aby w tajemnicy wyświadczyć dobrodziejstwo wnukowi.
A ja nie mogłem jej sie za to odwdzięczyć!
Cześć jej pamięci!
—O—'
Bądźmy cierpli wi, o ile nie umiemy być stanowczymi
Nie wszystkim dana jest silna wola jako o*
brona w walce życiowej Wpłynęły na to trud
ne warunki zewnętrzne, słabe zdrowie, nieprawi
dłowe wychowanie łub też odziedziczone nieszczę
śliwe usposobienie. Do pewnego stopnia jednako
woż można przyswoić sobie trochę silnej woli i to przez niewzruszoną ufność w siebie lub stałe wmawianie w siebie (sugerowanie).
Najpewniejsza droga do uzyskania silnej woli jest stałe, wytrwałe ćwiczenie sie w cierpliwości.
Cnota ta jest sama pewnym rodzajem silnej woli, i często dopomaga słabym kobietom do zwycię
stwa nad silnymi, pełnymi stanowczej woli męż*
czyznami. Niejeden więcej osiągnął przez niczem niestrudzona cierpliwość, niż ten. który pozba*
wiony cierpliwości, ostro się do sprawy zabierał, nie czekając, aż dojrzeje i przez swa działalność zbyt krewka więcej zepsuje, niż pomoże. Kto wo
bec siebie jest rzetelnym i wymagającym i kto się ćwiczy codziennie w pokonywaniu samego siebie, ponosząc codziennie małe a liczne ofiary, może być większym bohaterem, niż ów mocny z przy
rodzenia, którego silna wola jest wynikiem na
turalnym, nie wymagającym z jego strony żad
nej walk!.
Przyzwyczajmy się do cierpliwości, aby się
"tala nam druga naturą. Nie czekajmy sposob
ności na wielkie czyny, które może nigdy się nie zdarzą, ale korzystajmy z codziennych małych sposobności, aby zwyciężać samego siebie i wszel*
kie drobne przeciwności życia codziennego. Przy»
trafi nam się n. p„ że sznurowadło u obuwia' się zapłacze, lub wydarzy się nudna jakaś naprawa, obliczanie czegoś, żmudny rachunek do zostawia
nia lub nieskończone pytania dzieci, na które wciąż trzeba odpowiadać. Czyńmy to wszystko cierpliwie i z uprzejmością. A może zadaniem naszem jest pielęgnowanie chorego niecierpliwego i wymagającego, lub opiekowanie się przygłuoba
wą i zdzieciniałą osobę lub też wychowywanie u- pośledzonego dziecka- Wszystkie te sprawy wy
magają więcej hartu duszy, niż sądzimy. Proś*
my więc o łaskę cierpliwości, o siłę niezwyciężo
nego zaparcia się siebie, a wyrównamy tym spo
sobem brak przyrodzonej silnej woli i uzyskamy zarazem więcej zasług doczesnych i wiecznych, aniżeli owi silni i mocni. Przysłowie głosi, że w cierpliwości posiądziemy dusze nasze, A celem wszystkeh naszych dążeń to to. aby stać się pa
nem i mistrzem własnej duszy swojej!
—=[xj—... -
Próba«
Matkom pod rozwagę.
To, co niżej podajemy, zdawałoby się wprost niedowiary, a jednak całkiem jest prawdziwe.
Matka pewna strasznie rozdrażniona przypro
wadziła pewnego dnia do szkoły swego 6"cio«let- niego synka i opowiedziała jeszcze całkiem wzbu
rzona, co zaszło.
Pewien starszy wiekiem człowiek z sąsiedztwa odebrał sobie życie przez powieszenie. O tern smutnem zdarzeniu opowiadali sobie rodzice tego małego ucznia. Po chwili matka dziwiła sie. dla-
czego driccko, zatwyczaj tak żywe, zachowywało się tak dziwnie spokojnie w sąsiednim pokoju.
Podeszła więc ku drzwiom, spojrzała do pokoju i aż zdrętwiała z przerażenia! Chłopczyk wisiał u swego łóżka, całkiem już siny i widocznie bli=
ski śmierci- Wziął on krawat ojca i próbował na nim sio obwiesić, chcąc się przekonać, co się przy tom odczuwa. Szczęśliwym sposobem uda
ło się jeszcze dziecko uratować. Kilka minut zwłoki byłyby niewątpliwie wpłynęły na utratę życia dziecka.
W tym wypadku nie zachodziło jakieś zmy
słowe zboczenie dziecka, tylko jedynie ciekawość dziecięca rozbudzona opowiadaniem szczegółów samobójstwa przez rodziców. Zdarzenie to wyka
zuje zarazem, jak ostrożni powinni być rodzice w rozmowach, jeśli młodsze dzieci są obecne. Zwła=
szcza przerażające opowiadania o gwałtownych sposobach śmierci ludzkich nie powinne być oma
wiane w obecności dzieci, opowiadania takie nie posłużą uszom dziecięcym. Wyobraźnia dzieci niepotrzebnie się rozbudza. Chociaż w takich ra
zach nie dojdzie do prób podobnych, opisanej po
wyżej, jednakowoż dusze dziecka przejmie taka zgroza, że łatwo ucierpić może jego swobodny u=
mysł. Zatem bądźcie ostróżni w rozmowach, ro
dzice mili, wobec dzieci.
—= [ x ] =—
Taki cm t rzecżoweml odpowiedziami każde
mu, choćby najwymowniejszemu panu odbierze sic odwagę do dalszej namówmy. Wypadek ten jeszcze na inny szczegół zwraca naszą uwagę. Po większej części wszyscy podróżujący pracują dla żydowskich firm. Żyd jedynie popiera żyda. Czyś i my chrześcijanie nie powinniśmy popierać wy-, łącznie przedsiębiorstw chrześcijańskich, katolic
kich — polskich? Ileż szkody wyrządzamy so#
bie samym przez brak stanowczości i rozwagi?
Zwycięstwo podróżującego domokrążca polega na wytrwałości i umiejętności w namowie. Jeśli sie każdy będzie zasadniczo opierał ich namowom i kupował jedynie u swoich, wtedy o wiele spokoj*
niej i staranniej można porobić zamówienia- Nie- tylko oszczędzamy przytem, bo nie kuptemy wte dy rzeczy niepotrzebnych i drogich.
Zatem: kobiety nie pozwalajcie sie namawiać przez obcych!
—=[X]=—
Sto lat temu,
(Rozważania noworoczne).
Jak zwykle, narzekamy i nieraz porywa nas tęsknota do swojskiego życia przodków naszych.
A jednak — niech kilka zestawień wystarczy.
Przed stu laty rozniecenie ognia było jeszcze kłopotem nielada, zapałki bowiem wynaleziono dopiero w 1834 r. Komu węgle, okryte starannie popiołem, w ciągu nocy na kominku zastygły, ten Istnieją podręczniki podróżujących, handla-1 musiał natrudzić się niemało, aby wykrzesać
-1---- 1— ... Ł--- iskierkę krzesiwem, a następnie rozdmuchać o-
Kobiety, bądźcie stanowcze!
rzy, domokrążców, w których są podawane wska
zówki, w jaki sposób mogą sobie zdobywać od=
biorców, raczej ich zniewalać do kupna. Wska=
zu.i a w nich też głównie na łatwowierność i brak stanowczości u kobiet! Pomimo dobrego postano
wienia ze strony kobiet: „Nie zakupie niczego już u obcych podróżujących“, zręczny kupiec zawsze jeszcze znajdzie wśród nich odbiorców. Przy każ=
dem zamówieniu nabywca zawsze ma pewien nie
pokój, uczucie niepewności, a może nawet i żalu- Dla przestrogi naszych czytelniczek podamy zajście, które mnie samą spotkało.
Samochód zajechał, a wysiadł z niego wspa
niale ubrany pan i podszedł do mnie pewnym krokiem.
gień, albo też biegł po ogień do szczęśliwszego są
siada, któremu węgle nie wygasły.
Gaz oświetlający znano dopiero w Anglji, a o elektryczności nie miano pojęcia. Wszystkie po#
karmy musiały być przyrządzane przy ognisku kuchennem, mieszkania zaś oświetlano lampami olejnemi lub świecami. U ludzi zamożniejszych!
używano świec woskowych, przeważnie jednak!
posługiwano się wiecznie dymiącemi świecami 1#
jowemi, których narastające knoty trzeba było od!
czasu do czasu obcinać nożycami.
Przytem świece wyrabiano bardzo często w;
domu, istniejące bowiem wytwórnie świec urzą
dzane były tak male, że nie mogły pokryć zap#
trzebowania. Tak samo wyrabiano w domu my-
niska, wprost bezkonkurencyjna.
„Dziękuję panu, nie potrzebuje niczego.“
„Ale obejrzeć można! Całkiem bez przymu
su! Firma nasza....“
„Niech pan się nie trudzi! W poblisklem mle»
ście mamy znanych, rzetelnych kupców, którzy całkiem zasługują na zaufanie“
„Ale nie mogą podarować towaru. U nas pa"
ni natomiast ma czas do. zapłaty przez cały rok.“
„Mój panie, pan nam też nic nie podaruje.
Jeszcze pan musi doliczać koszta podróży, które zapewne nie są małcmi.“
„My wszystko sami ponosimy, aby sobie tyl
ko zyskać nowych odbiorców.“
Bliższa koszula od ciała! Najpierw pomyślę o sąsiedzie kupcu, z którym się codziennie witam, który mi też s*e nieraz czem przysłuży, którego mj nieraz <eż potrzeba.
„Zatem nie nie sprzedam u pani? A może pani weźmie choć pół tuzina koszul — jako nie"
śpodzianke dla męża?“
„I to nie!“
piaskiem lub cegłą. Dzień prania był prawdziwą mordęgą, wodociągów bowiem i zlewów nie było.
Wodę do prania chwytano z deszczem w beczki podstawiane u rynien dachowych lub przywozom no w beczkach z rzeki. Wyżdżymaczek i różnych proszków, ułatwiających pranie, nie znano.
Wszystko szyto w ręku. Bieliznę, tak mę
ską, jak i kobiecą sporządzała pani domu; nawet suknie były najczęściej wyrobu domowego.
Gdy nadchodziła zima, trzeba było w spiżarń ntach i piwnicach nagromadzić zapasy masła, ja
rzyn, kapusty, ziemniaków, grzybów i t. d. Ol masowym bowiem wyrabianiu artykułów spożyw
czych nie było mowy, jazda zaś była jeszcze bar**
dziej utrudniona w zimie, niż w lecie. A ileż td czasu i miejsca zabierało przygotowanie drzewa;
na zimę!
Nie dziw, że gospodarstwo domowe zajmowało Panią domu od świtu do nocy, sprawiało tysiące kłopotów i nie było wcale przyjemnemu
Cóż dopiero mówić o podróżach choćby naj*
mniejszych wówczas, gdy nie znano kolei, a tern bardziej samochodów, gdy trzeba się było tłuc Mniej uprzejmcm oczywiście było pożegnanie . wózkiem bez sprężyn lub kosztowną bryczką aniżeli powitanie w takich warunkach. s pocztową po drogach wyboistych? To też, gdy
kto wybierał sie w dalsza, drogę, czynić to z pra
wda wem namaszczeniem, uroczyście, jakby już Bite miał nigdy zajrzeć do domu.
Być może, że istotnie wobec tego wszystkie
go ludzie byli silniejsi i wytrzymalsi, niż dzisiaj, jakże wielkg, jednak część ludzi umierała w mło
dym wieku wobec braku dzisiejszych urządzeń 'zdrowotnych-
—=[Xj=—
Wychowanie*
Dobra matka.
Zmęczona 1 niezadowolona wdowa Wojska t>yła zajęta swoją, pracą, przyczem przypominały jej się słowa znajomej, wypowiedziane do niej w itóku rozmowy.
— Niemądrze postępujecie sąsiadko, że tak samj żyjecie. Kto talki jeszcze jest młody i raźny jak wy, może pomyśleć śmiało o powtórnem za- mążpójściu!
Tak, istotnie niedobrze jej było w swem osa
motnieniu! Nieraz odczuwała je głęboko, nieraz
zwyciężaćr, wtedy to wynurzył jej” swe walki duszne.
Matka znów opowiedziała synowi zdarzenia z własnego życia, dodawając, że najpiękniejszem wspomnieniem, to przebyta w czystości młodość!
Powoli też Franek ze wszystkiem znów zwie
rzał się matce, pytał o radę, a ona wszystko prze
zornie wysłuchiwała i strzegła go odepchnąć o- strem jakiem słowem. Kroczyła ona wraz z sy
nem przez jego lata przejściowe, a przytem za
pominała o swej własnej biedzie i o tern, że sama chciała wyciągnąć rękę no własne szczęście. Po
nieważ jedynie była matką, zadziwić nie mogło, że oczy syna znów stawały się jasnemi i śmieją- cemi a usposobienie mocne i stałe.
Zrobił się z niego też mężczyzna z charakte
rem, który dziś piastuje poważne stanowisko.
Matka jego stała się dla niego wyrocznią świąto
bliwą.
Wdowia Wojska już dziś całkiem posiwiała i stała się szczęśliwą, żyjąc dla syna. Niejednokro
tnie przypominają jej się te dni, w których prze
była ciężka walkę o szczęście osobiste, a nad któ- remi miłość matki odniosła zwycięstwo.
pragnęła rozmowy szczerej i otwartej. Od pięciu lat już była wdową; pozostała z synem 10-letnim a miała łat 38. Małżeństwo jej nie było zbyt szczę
śliwe, mąż zmarły miał usposobienie chłodne, spokojne. Chłopiec natomiast był bardzo do niej przywiązany i wielka pomiędzy nimi panowała dotąd zgoda. Od niedawna natomiast Franciszek, takie imię miał syn, sprawiał jej troskę. Wyrósł nad wiek swój i zdawało się, że uważał się już przez to za dorosłego mężczyznę. Często umawiał Bię z nią przy lada sposobności, a gdy matka mu coś zakazywała, hardo odpowiadał. Często też bywł opryskliwy, małomówny i nie zdawał matce [sprawę z swoich przeżyć,
zwykł był czynić- tak jak to dawniej
— Przejściowe to lata — rzekł nauczyciel, do którego udała się stroskana matka wr swem stra
pieniu- — To minie, nie trzeba na to zważać.
Na dobitek złego jeszcze i z sobą samą miała
Domowe rady.
Tępienie myszy bez łapki.
Jeżeli się zauważy myszy na górze, w śpiżarni itd-, łatwo je można odstraszyć bez łapek i nasy- pywania trucizny, gdy się rozłoży w kątach i na
rożnikach stare płaty nasiąknięte czystą terpen
tyną. Myszy nie znoszą zapachu tego i wynoszą się gromadnie. Płaty co pewien czas trzeba od nowa polewać terpentyną świeżą.
Tępienie ślimaków.
Ślimaki w piwnicach zjawiają się chętnie, gdy się w nich owoc i jarzyny przechowuje, a gi
ną od niegaszonego wapna, które należy rozsy
pywać po ziemi i odświeżać co pewien czas.
Zatykać należy dziury mysie.
W obecnej porze myszy nie znajdują poży
wienia na polach i dworze, więc chronią się do
«trapienie! Poznała 'pewnego urzędnika, który domostw. Należy zawczasu pozatykać wszelkie
‘jej się spodobał, a ten chciał się z nią żenić. Po t dziury mysie, pozostałe jeszcze od zeszłej zimy- dłuższej rozwadze doszła do wniosku, że po-szła-, Osunąć w nie skorupy, odłamki skła i wyczekane by za niego, bowiem kto sam jest osamotnionym, M'°sy lujlzJue- * wypełnić jeszcze mocno kamie- Iten wie. jak to jest, gdy się niema towarzysza, ani lnlam1' Chcąc być całkiem pewnym najścia my-
k. • • i # ' > . , » __ . _ omr /i żl.iimr o.oimnriłnm lun
przyjaciela wśród zgiełku świata. Przytem wdo twa Wojska wmawiała w siebie, że i dla syna le
piej będzie, gdy go poprowadzi męska ręka, zwła
szcza teraz w lalach przejściowych. W nieprze
spanych nocach wałczyła z sobą, walczyła z swe- ini V ' -nemi pragnieniami i z troską o syna. Za tin ta *n. zdawało jej się, że już zbyt lest starą, oby i' ' stać się mogła towarzyszką odpowie- Itónią /A° '■ iekowi, który nie był ojcem jej syna.
Mv-.i ta rozstrzygnęła jej wątpliwości. Nie phciaia już myśleć o własnem szczęściu, wolała być jedynie matką. Uprzytomniała sobie, że będzie musiała jeszcze stoczyć watkę ze sobą, że potrzeba jej dużo sił, pomimo tego wielka ufność napełniała jej serce. Mężnie znosiła upór chłopca lub niegrzeczne odpowiedzi lub małomówne u- spo sol »jonie chwilowe. Skrycie stawała się jego pomocą, jego aniołem stróżem. Siły jej dodawała mon Boża. I powoli usposobienie Franciszka u- iee-o zmianie. Spostrzegł wreszcie uprzejmość matki, choć sam wobec niej był niegrzeczny, jak stałą i silną okazywała się, im bardziej on był niepewnym i chwiejnym i wtedy to zwyciężyły .dobre jego skłonności. Gdy matka kiedyś do nie
go rzekła, widząc jego utrapienie duchowe: „Sy- ttu, nie daj się złym porywom, staraj się je prze-
szy, zasmakować dziury jeszcze cementem lub wapnem.
Sposób na ochronę rąk.
Każdy powinien dbać o porządny wygląd rąk, choć jest zniewolony do pracy ciężkiej i brudnej.
Przed każdą taką robotą namydlić ręce mokrem mydłem tłu stem i pozwolić im szybko obes
chnąć na powietrzu. Po ukończeniu owej trud
nej roboty brud z rąk o wiele szybciej schodzi, gdyż wskutek namydlenia rąk nie zdołał wsiąk
nąć w pory Skóry, z których go zazwyczaj trudno usunąć. Po wymyciu rąk i wysuszeniu dokład
nemu natrzeć je wazeliną, gliceryną lub smalcem zwykłym, a ręce zawsze pozostaną białe i czyste.
DOBRE RABY-
Pozostaw pracę twoją rozpoczętą w takim stance, aby ktoś inny mógł ją dalej poprowadzić.
Ktokolwiek ma zawód jakibądź, powinien się do tej rady stosować. Nagłe zajścia nieprzewi
dziane, jak choroba, wypadek jaki itp. mogą zni
weczyć ukończenia rozpoczętej pracy. Zatem bar
dzo ważną rzeczą jest, aby rozpoczęta praca była tak przygotowana, że łatwo wpracować może się ktoś drugi, dokończyć ja. gdyż w rr?" ' "o ra
zie łatwo powstać rrogg wielki «’ pie
niędzy.