O plata pecetowa. niszczona
ryczałtem. Cena 10 zł
V. ■
T Y G O D N I K S P O Ł E C Z N O - L I T E R A C K I
Rok IV .
t
Łódź, 24 sierpnia 1947 r . / ^ r e X Nr 33 (112)
f i
Y \ ^
t
mM'- 1
Z“
Stanisław Śreniowski Zn -
tHistoriografia polska a dzieje chłopów
Dzieje chłopów i historia wsi. Czy są to dwie pary synonimów: dzieje i historia, chłopi i wieś? H istoryk powinien temu za
przeczyć ja k najhardziej stanowczo.
O zmianach s tru ktu ry społecznej na wsi nie trzeba przypominać, w końcowych swoich fazach dzieją się one na naszych oczach, wieś chłopska wyrugowała już dwór, współżyje jeszcze z parafią. Wieś pańska przestała istnieć. Jako jednostka ustrojowa już od uwłaszczenia, jako ze
spół ulegający działaniu sił gospodarczych i jako środowisko obserwowane przez So
cjologa — o wiele później, poprzez wszy
stkie reform y rolne, do ostatniej najrady- kalniejszejA
Wieś i chłopi — to synonimy społeczne ty lk o na pewnym etapie rozwoju dziejo
wego. Jeżeli dotąd byliśmy świadkami wyzwalania się socjalnego wsi chłopskiej, to w perspektywie rysuje się proces włą
czanie się wsi we współczesną rozwiniętą technikę przemysłową, co może zn< wu ogromnie zmienić oblicze wsi i charakter je j mieszkańców.
Dzieje^ i historia. Może nigdzie silniej nie ujawniają się różnice obu tych pojęć ja k w sprawie chłopów. Dzieje chłopów to to wszvstko, co działo się z nim i w przeszło
ści, to przebieg ich losów, to ich całe m i
nione życie, oczywiście życie społeczne, to dzieje w a r s t w y chłopskiej, a skoro w arstwy — w takim razie w jakim ś syste
mie ustrojowym, obok innych warstw, w jakimś zestdhunkowaniu do nich, w kon
flikta ch socjalnych z nimi.
Czy takie dzieje chłopów b yły przedmio
tem historiografii naszej?
H istoria wsi posiada w dziejopisarstwie naszym o wiele pokaźniejsze miejsce niż się to wydaje. Jeżeli historia państwa polskie
go jest historią państwa przede wszystkim szlacheckiego, a historia szlachty — głów
nie historią dworów na wsi i pańskich kompleksów majątkowych wiejskich — to historia ta stanowi właściwie i jedną z form h istorii wsi w Polsce. Ale historia ta nie respektuje dziejów chłopskich, nie ku nim naprzeciw wychodzi, a przeciwnie — ignoruje je, przeprowadza poprzez prze
szłość cięcie zupełnie inne, korzysta z punktu 'obserwacyjnego od strony dworów właśnie, a nie wsi chłopskiej, a to sprawa zarówno materiału historycznego, ja k i Ideologiczna.
Mówi się, że niektóre narody (ludy) nie inają historii, m istycy uważają, że narody nieszczęśliwe, ewolucjoniści — że społe
czeństwa na prym itywnym stopniu rozwo
ju. Idzie tu ponoć o brak samowiedzy hi
storycznej, _ a może przede wszystkim o brak wyraźnej czy pełnej samowiedzy po
litycznej. Należałoby uzupełnić tamto spo
strzeżenie w odniesieniu do warstw społe
cznych: niektóre warstwy społeczne nie posiadają h isto rii; moraliści powiedzieli
by, że warstwy nieszczęśliwe, historyk po
wie raczej, że warstwy nie posiadające je
szcze samowiedzy społeczno-politycznej. W konkretnym svstemie, w określonwu ur/.ro
ju jest to cecha te j warstwy, która podpo
rządkowana została innej i pozhawioj- t sa
modzielności społecznej. Podnorządkr v.ana gospodarczo, prawnie i kulturalnie. Taka była właśnie pozycja chłopów w ustroju feudalnym.
Dzieje dzieją się i m ijają. Zadań'em h i
storii jest uchwycić je i wyrazić. Historia to przedstawienie dziejów, to o b r a z przeszłości — a zatem konstrukcja z ii.fo r- macji dotyczących przeszłości, konstruk
cja, w które i organizacyjna role mu«! od
grywać jakaś koncepcja, jakieś założenie, jakaś myśl nrzewodnia, jakaś postawa wo- be- snraw i zdarzeń.
H istoria jest i musi być zawsze poli
tyczną, chociażby pozowała na najhardziej beznamiętną
iprawdziwą. Stosunek
djma
teriałów źródłowych może być u historyka najrzetelniejszy, ale to nie wyłącza w pły
wów zasadniczej, ideologicznej posrawy- historyka wobec spraw, o których ma mó
wić. Obraz dziejów jest przedłużei iem obrazu współczesności; historia s U iu w i dyscyplinę humanistyczną i nie jest do pomyślenia w oderwaniu od* doświadczeń tych, którzy się nią zajmują. Jeżeli nie trzeba już dzisiaj dowbdzić, że obraz współ
czesności jest i musi być polityczny, że w i
dzi się rzeczywistość społeczną z określo
nych pozycyj społecznych i ideologicznych, to to shmo musi się odnosić i do obrazu przeszłości, do historii. Czyjś pogląd na pewiefl fa k t współczesny może wyda- i się niezwiązany z jego postawa polityczna, ale spojrzeć głębiej, przemyśleć dalsze kon
sekwencje społeczne tego poglądu, a wów
czas z reguły ujaw iji się związek z pc d~
stawowymi założeniami życiowymi, z p< zy.
cją, warunkami i perspektywami społecz
nymi tego, k tó ry ów pozornie bezstronny pogląd reprezentuje, względnie gru-.* do której społecznie należv. Poglądy histo
ryczne — najbardziej obiektywne w sersie zgodności z materiałami źródłowymi —» są i muszą być w tym samym stopniu poli
tyczne, ponieważ obraz życia społecznego jest tak samo silnie uwarunkowany posta
wą społeczną obserwatora, czy dotyczy on w? /ółczesności czy przeszłości.
Jakże mocno występuje to zjawisko w h istorii chłopów!
Można mówić o ro li społecznej historii chłopów, tj. o ro li społecznej obrazu prze
szłości chłopskiej, ja k i daje historiografia*.
H istoria chłopów zawsze służyła wyraź
nym celom społeczno-politycznym, bi. U.ria chłopów określała najplastyczniej obóz ideologiczny, z którego wyszła.
Dzieje historii chłopów — w te j płasz
czyźnie obserwacyjnej — zacząć by nale
żało od epoki, w której chłopi historii nie posiadali jeszcze, kiedy o przeszłości chło
pów nie pisało się jeszcze, kiedy stanowili oni tylko przedmiot zainteresowania ze względu na aktualne zabiegi, kiedy widzia
ło się ich tylko w zespole innych czynni
ków życia gospodarczego. Nb. był to ckres gospodarki pańszczyźnianej, wielkiej wła
sności ziemskiej i je j wszechstronnej su
premacji.
Dzieje chłopów toczyły się nieprzerwa
nie, h isto rii chłopów nie było wcale, h i
storii chłopi nie posiadali i ta nienapisana historia chłopów spełniała pierwszą wielką rolę społeczną, służyła ustrojow i szlache
ckiemu, przemilczała istnienie tych ogrom
nych dołów społecznych, warunkujących gospodarczą egzystencję dworów i dwor
ków, umacniała ówczesną strukturę, ubez
pieczała ją przez pogrążanie w niepamięć klasy wydziedziczonych, utrzymywała chło
pów w ro li niekształtnej, bezimiennej ma
sy, nie mającej innego przydziału społecz
nego poza dokładnie określoną funkcją w aparacie produkcyjnym wielkiej własności.
W „żywocie człowieka poczciwego“ sło
dycze wszystkich pór roku szlacheckiego wynikały z urządzeń boskich, mechanizmu przyrody i „dowcipu“ szlacheckiego — masa chłopska została szczelnie odgrodzo
na od barwnej sceny życia szlacheckiego, a marionetkowe postacie sielankowych chłopów wprowadzano na nią jedynie ku uciesze pańskiej publiki i dekoracji.
Państwo było dla „obywateli“ , Rzeczpo
spolita była rzeczą pospolitą szlachecką, istniała historia państwa i historia szla
checka, któżby się mógł domyśleć z tekstu tych opowieści, że poza kilkuset dworkami, w których agitowały się sprawy Rzeczypo
spolitej, było jeszcze coś... kilka milionów ludzi.
W nienapisaną historię chłopów w Pol
sce uderzyły jednakże wypadki polityczne.
Rozbiory, cały okres upadania naństwa.
nie wstrząsnął nią zbytnio; upadało pań
stwo szlacheckie. Dyskusja nad naprawą Rzeczypospolitej, spóźnione próby rctorm, deklaracje Sejmu Wielkiego i rządu Insu
rekcji — to wszystko, jakkolwiek postę
powe —1 nie tylko działo się w ramach nie
zmienionego ustroju społecznego, ale też dla obrony tego właśnie ustroju! H is tiria chłopów nie mogła być napisana i nadal.
Niewiele mógł pomóc chłopom i roman
tyczny' „ludow y“ , literacki powiew z emi
gracji zachodniej między powstaniamy po
wiew przenikający historiografię szkoły le- lewelowskiej, podobnie ja k ludowość poezji romantyków w kra ju spełniała raczej rolę uroczej przesłony wobec rzeczywistego pro
blemu społecznego tego czasu.
Nienapisana historia chłopów spełniała nadal swoją poważną funkcję szlachecką przez całą jeszcze połowę XIX
w.,póki sprawa nie pękła od strony pierwszych gruntownych przemian społecznych, wzglę
dnie nieuchronnego ich zbliżania się *v po
staci uwłaszczenia. Uwłaszczenie w Pru- sięch i w Galicji, nastroje przeduwk.szcze- niowe w Cesarstwie Rosyjskim, dyskusja nad sprawą chłopską w Królestwie Pol
skim ;— i ostatnia próba znowu spóźnionej .brony przed „rewolucją“ : idea ocssytezo-
-'Tćn
chłopów. W tych latach kryzysu społecznego ogłoszony został w Bfhiictece Warszawskiej symptomatyczny szkic pióra Tadeusza Lubomirskiego o ludności ro ln i
czej w. Polsće!
H istoria chłopów dochodziła do głosu.
Ale czy istotnie• historia chłopów? Pisana z punktu widzenia oczywiście szlacheckie
go, była odpowiedzią na reform y uwłasz
czeniowe przeprowadzone już we wszyst
kich państwach rozbiorowych i — .stano
wiąc wyraz postępowej myśli szlacheckiej, była odpowiedzią na uwłaszczenie zdecy
dowanie negatywną. Reformy — owszem, ale tylko pod postacią dzierżaw chłopskich
— na pańskim! i czynszu chłopskiego — dla dworu!
Uwłaszczenie chłopów w Królestwie — idea powstania 1863 r. i ukaz carski 1864 roku stworzyły w arunki dla nowej historii chłopów i taką nową historię chłopów — syntezę przed monografiami — przynicslo/
w 1874 r. dzieło W, A. Maciejowskiego, uwieńczone nagrodą Poznańskiego Towa
rzystwa Przyjaciół Nauk. Maciejowski stał już na gruncie dokonanych reform.
Następne półwiecze opromieniono zostało w historiografii ogromną wręcz ilością prac monograficznych, .w tym pewna, drobna zresztą w całości część ich p< tr ą cała i o zagadnienia chłopskie. Punkt wi
dzenia, punkt wyjścia w tych pracach?
Redaktorowie „K w artalnika Historyczne
go“ tak oceniają tę sprawę z perspekty
wy 1946 r.: „W badaniach dawniejszych w dużej mierze (? ! ) zajmowano się położe
niem chłopa w Polsce w różnych okresach dziejów, ale w ramach badań nad str pun
kami gospodarczymi w ogóle — dziś w wyższym stopniu niż dawniej interesuje chłop jako podmiot dziejów“ .
„W ramach badań nad stosunkami go
spodarczymi w ogóle“ — przetłumaczmy to na język stru ktu ry społecznej. Zajmo
wano się chłopem od strony Organizacji wielkiej własności ziemskiej, majątków pańskich i ich gospodarki.
Rzućmy jeszcze okiem na kilka później
szych syntez historii chłopów w Polsce. W syntezach zasadnicza postawa ideologiczna musi być wyrazistsza niż w studiach drob
niejszych; syntezy te znaczą drogę ja k h i
storiografia nasza sekundowała przemia
nom społecznym, zbliżającym się i doko
nanym już.
W r. 1910 ogłosił u Gebethnera i W olf
fa część pierwszą „H is to rii włościan w Polsce“ Antoni Marylski-Łuszczewski, W toku wykładu jawnie deklarował swe po
glądy. Uważał, że ..naturalna jest rzeeza.
że klasa rolnicza (scil. chłopi) zajmują pośledniejsze miejsce w hierarchii społecz
nej“ , wyznawał ideę podniesienia chłopów i uobywatelnienia w sensie jakby uszła- chcenia, sugerował, że chłopi przejmują całe dziedzictwo narodowe, choć wytwo
rzone nie przez nich, bo szlachta — według niego — była przecież z nich, z chlcpów.
Polityczne perspektywy tych pseudo-po- stępowych poglądów wystąpiły w całej ja skrawości w drobnej broszurce, wydanej przez Marylsklego w osiem la t później, w czasie wojny, w 1918 r. Formuła cenzury władz okupacyjnych: „G eprüft und Bei ge
geben durch Kais. Deutsche Presseverwal.
Warschau“ datowana jest 11 września ro ku 1918. Dokładnie w dwa miesiące póź
niej zaczęła swój byt nowa Rzeczpospoli
ta Polska — według konstytucji ;uż nie szlachecka, a mająca wkrótce zamanife
stować kierunek zamierzonego rozwoju społecznego treścią ustawy o reformie ro l
nej.
Broszurka Marylskiego składa się
zdwu części. 1 Pierwsza zaopatrzona wymownym tytułem : „Nauka i sztuka wywłaszczania“
stanowi jedną z najwcześniejszyah „odpo
wiedzi“ wielkiej własności w Polsce na re
wolucję bolszewicką i niebezpieczeństwo przewrotu społecznego także i u ńas. Ma
rylski uderza odrazu w najwyższy ton:
idealizmu i pariotyzmu: „Ci którzy w imię i dla dobra Ojczyzny ponoszą ofiary czy na polu bitew czy też w znojnej i pełnej za
parcia się pracy pozą frontem bojowym, snują sny złote o przyszłej potędze, sławie i szczęściu swej ziemi rodzinnej“ — i na
tychmiast zasadnicza dyskwalifikacja mo
ralna przeciwnika: „In n i znów, zapatrzeni w swój interes osobisty, myślą wyłącznie , o korzyściach, jakie będą mogli osiągnąć przy spodziewanych i upragnionych przez nich wstrząśnieniach społecznych“ .
Nie łudźmy się, to nie oderwane dywa
gacje etyczne. Idzie o sprawę ustroju ro l
nego w Polsce. Zagadnienie rolne ma w naszym k ra ju —- snuje myśl swoją M aryl- ski —- „znaczenie ogólnonarodowe, lecz po
wiedzmy sobie otwarcie, nie inne pobudki je- wysunęły, nadały mu drażliwy charak
ter, ja k zwykła pozioma pożądliwość, czyli te same czynniki natury ludzkiej, które dały początek bolszewizmowi rosyjskiemu“ . Ale M arylski jest optymistą: „M iejm y na
dzieję — pisze on — że większość ludzko
ści okaże zgoła odmienne ja k społeczeń
stwo rosyjskie oblicze, oblicze wyszłachet- nione wielkimi cierpieniami i próbami w o j
ny wszechświatowej“ . Nie tylko zresztą na tym wyszlachetnieniu cierpiętniczym budu
je swoje nadzieje Marylski. „Jednostki czy też grupy narodów w kulturze zachodniej, do któ re j i nasz naród się zalicza — pisze on — wskutek wszczepionych zasad uczci
wości, poczucia ładu i poszanowania cu
dzej własndści są krępowane przy wystę
powaniu z swoimi pożądliwościami, z żą
daniem cudzego mienia.“ A więc odwołanie się do k u ltu ry zachodniej — pamiętamy, że idzie o wywłaszczenie wielkiej własno
ści.
Wreszcie sugestia ekonomiczna — wido
cznie dla tych, którzy nie wyszlachetnieni i niekulturalni, a tylko poziomie pożądliwi, mogliby pozostać głusi na argumentację idealistyczną: „Interes włościanina — upe
wnia M arylski — łączy się z interesami każdego wo gole posiadacza ziemi, mianowi
cie z dążeniem osiągnięcia jaknajwiększej ilości zbiorów i najlepszego spieniężenia ta kowych. Większy czy mniejszy rolnik po
dobnymi sposobami i w jednym celu pra
cuje na swoim zagonie, a większe gospo
darstwo, rozporządzające większym zaso
bem wiedzy i większymi środkami, docho
dzi prędzej do doskonałości i stanowi wzór dla drobnego rolnika“ .
A zatem idea solidaryzmu społecznego i rola w ielkiej własności w żvciii chłopów
i/ ^ l i O T c s r .
t iMivTinu mmntlMin
Str. 2
gospodarstwa narodowego. „B ola dworu polskiego — form ułował esencjonalme Ma- ry ls k i — nie skończyła się na wsi i spełniać on musi w dalszym ciągu swoje posłanni
ctwo dziejowe“ . Tak pisało się w 1918 r . ! Dwór polski reagował na niebezpieczeń
stwo reform y rolnej kaznodziejstwem:
„W szystkie kombinacje rozstrzygania spra
w y agrarnej zapomocą wywłaszczenia są nierealne; rozpętywanie burzy społecznej w chwili, gdy cały naród stać winien ra mię przy ramieniu, dla osiągnięcia lepsźej przyszłości, jest to występkiem wobec oj
czyzny. Bo nawet gdyby świat cały objęty b y ł ogniem rewolucji, my Polacy jeżeli chcemy tworzyć jeszcze państwo, winniśmy jedność zachować i iść w zwartym szeregu“ . To apel do polskości.
„Od naszego socjalizmu powiało duchem tzw. równości, któ ra jednak wyklucza wol
ność, bo kto jest równym majątkowo, u- mysłowo, moralnie nie może być wolnym w swych zabiegach życiowych, wyróżnieniu się swoimi zdolnościami, pilnością, nauką, umiejętnością tworzenia, oszczędzania, pra
cowania“ . To apel do panów i niewolników.
Równość jest wrogiem wolności — wolno
ści tych nb., któ rzy korzystają z nierów
ności.
„W I
W drugiej części broszurki przedstawiał M arylski własny „program agrarny“ , względnie „zamierzenia rolne“ — tych, którym groziło wywłaszczenie.
„U s tró j społeczny opierać się winien — oczywiście — na niewzruszalnym prawie własności osobistej. Z programu agrarne
go wyklucza się zasadę wywłaszczenia“ .
„Prawieczny stosunek mas włościańskich i ziemiańskich do ziemi w ytw orzył uczucie przywiązania do niej, a to jako czynnik wielkiego znaczenia moralnego i k u ltu ra l
nego budzi wyższego gatunku pierwiastki duchowe, które biorą górę nad poziomymi instynktam i, spekulacji i groszorubstwa.“
I gorący okrzyk: „Wszak przywiązanie do ziemi pozwoliło nam na Wschodzie u trz y mać swoją placówkę i stan posiadania“ — poczym pyszne dopowiedzenie rzeczy: „P o l
ską rolę kocha nie tylko ten, k tó ry na niej siedzi, ale tęskni do niej cały szczep pol
ski, jako odwieczny naród rolniczy. Pra
gnienia te nie wyrażają się w formie dą
żenia do użytkowania ziemi, ale do je j po- siadania, gdyż posiadanie jest nierozłącz
nym przywilejem, nierozłączną częścią mocnego uczucia“ .
Nie trudno zastąpić to słownictwo psy
chologiczne — społecznym: „Polską rolę
„kocha“ nie tylko Chłop, k tó ry na mejySie-
S"dzi — ale tęskni do niej jeszcze kto inny
—- nie w form ie dążenia do użytkowania ziemi (to pozostawia się chłopom) ale do p o s i a d a n i a ziemi. Dwory pańskie muszą mieć przecież bazę materialną, posia
danie zatem stanowi nierozłączną część mocnego uczucia ich mieszkańców.
W te j sytuacji program agrarny spro
wadzał się do postulatów kolonizowania ziem „na obszarach historycznych“ Polski oraz uregulowania sprawy wyehcdź- tw a“ (? ). Kapitalnym rzekomo argumen
tem przeciwko reformie s tru k tu ry rolnej miało być to, że i przy zastosowaniu po
wszechnego wywłaszczenia nie znalazłoby się dosyć ziemi na pełny nadział bezrol
nych i małorolnych (Marylskiego intereso
wały ty lk o c y fry z Królestwa). Zachowa
nie istniejącej struktury społecznej ziem polskich — oto ideał tej warstwy, którą reprezentował autor „Historii włościan w Polsce“ .
W latach 20-tych Władysław Grabski o- głosił dzieło pt.: „Społeczne gospodarstwo agrarne w Polsce,“ następnie w przeróbce jako „H istorię wsi w Polsce“ . Jest to w pewnym sensie reprezentacyjna dla Polski z okresu między obu wojnam i pozycja, ma
jąca zastąpić historię chłopów w Polsce.
Nr 33 (112)'
To j e s t. specyficzna historia chłopów, historia chłopów jako składnika „gospo
darstwa agrarnego“ czyli ustroju rolnego w Polsce. Na kartach te j książki znajduje Grabski miejsce na obronę walorów w iel
kie j własności—komponenta obrazu, stru k
tu ry gospodarczo-społecznej Polski współ
czesnej.
Zamykam ten przegląd oceną historiogra
f i i naszej w odniesieniu do dziejów chłop
skich, jaką zawarłem w swoich „Dziejach Chłopów w Polsce“ (1947 r . ) : „O ile u pi
sarzy staropolskich, stanisławowskich ł emigracyjnych oraz pozytywistycznych dźwięczy ton szczerej życzliwości dla spra
w y chłopskiej, o ile wszyscy oni walczą o postęp, a przynajm niej sekundują refor
mom, to w ostatnim okresie historycy ja k by odstępowali sprawy chłopskiej, próbu
jącej zrehabilitować przeszłość bądź przez korzystne rzekomo dla Polski porównanie stosunków polskich z położeniem chłopów w innych krajach, bądź przez tłumaczenie niedoli i niewoli chłopów naturalnym i czyn
nikam i rozwoju. Są zwolennikami reform umiarkowanych, hamowanych, nie sekun
dują wzbierającemu ruchowi społecznemu mas chłopskich“ . C. d. n.
Stanisław Sreniowsk!
Juliusz Nowak-Dłużewski
Muzeum Świętokrzyskie i Biblioteka Wojewódzka w Kielcach
N a le ż y pisać o n ic h razem , bo p o w s ta ły sco w e g o . m uzeum , m uzeum k ie le c k ie g o (m u - Od sposobu i szybkości a k c ji z w ó zko w e j rów nocześnie. zeum pod nazw ą ś w ię to k rz y s k ie g o is tn ia ło w zależało, c z y ■ M uzeum zostanie ufundow ane.
Obie te in s ty tu c je są dziećm i r e fo rm y K ie lc a c h jeszcze przed w o jn ą , ale to w P rz y s tą p io n o też n ie z w ło c z n ie do o rg a n i- ro ln e j, K ie d y n a po dstaw ie d e k re tu P K W Ń bardzo s k ro m n y c h w y m ia ra c h , zw łaszcza je- z a c ji a k c ji zw ózkow ej.
z ie m ia d w o rs k a na te re n ie K ie le c c z y z n y po ż e li chodzi o d z ia ł s z tu k i) . T z w . K o m ite t O r . M a n d a t n a to o trz y m a ł od K o m ite tu O rga- je j w y z w o le n iu spod o k u p a c ji n ie m ie c k ie j g a n iz a c y jn y M uze um R egionalnego w K ie ł-- niza cyjn e g o je g o prz e w o d n ic z ą c y ; n a n im też p rze szła w posiadanie chłopa, w yposażenie cach, do k tó re g o w e szły w y m ie n io n e w y ż e j spoczął g łó w n y cię ża r p ra c y p la n o w a n ia i o r.
w e w n ę trz n e d w o ró w o w a rto ś c i a rty s ty c z n e j osoby, d z ia ła ją c y pod p rz e w o d n ic tw e m J u liu - g a nizow a nia a k c ji na m ie js c u w K ie lc a c h i w i k u ltu r a ln e j, s ta ło się w łasnością P a ń stw a . W o- sza N o w a k -D łu ż e w s k ie g o , u z y s k a ł od N aczel. terenie..
je w ó d z tw o k ie le c k ie w połu dniow o-zach od nie j ne j D y r e k c ji M uzeów i O chrony Z a b y tk ó w Zaczęło się od w a lk i o lo k a l d la p rz y s z łe - s w e j części, z ie m i loessów i rędzin, b y ło sie. m a n d a t o rg a n iz o w a n ia m uzeum k ie le c k ie g o z go m uzeum . L o k a l p ro w iz o ry c z n y w po łu d- d z ib ą w ie lu z am o żnych ro d z in zie m iań skich , p o d w o rs k ic h d z ie ł s z tu k i w o jew ód ztw a. Oso. n io w e j baszcie gm achu JJrzędu W oje w ód zkie - z a s ie d z ia ły c h tu od s tu le c i, k tó re , c z y to z za- biiste p rze dw oje nn e w a rs z a w s k ie k o n e k s je go b y ł p a ra d o k s a ln ie szczupły. P row adzono m iło w a n ia , c z y ze snobizm u, k o le k c jo n o w a ły p ro f. B ohdana P niew skieg o w a ln ie dopo m ogły przez czas dłuższy p e rtra k ta c je , zresztą bez- p rze z szereg p o koleń cenne obrazy, s ta re 1 do u z y s k a n ia a k c e p tu p o m y s łu oraz w ła ś c i- skuteczne, o zdobycie s tareg o dom u p r z y u l.
szacowne meble, w a rto ś c io w e k s ią ż k i. W y m ię - w y c h fun duszó w n a a kcję o rg a n iz a c y jn ą i Z am k o w e j (w łasność w po ło w ie ub. stu le c ia n ić tu m ożn a p rz y k ła d o w o C hroberz W ie lk o , prze le w u ic h z c e n tra li w ręce lu d z i N aczel- n a c z e ln ik a pow. k ie le c k ie g o T om asza Z ie li» , p o ls k ic h i S a n c y g n ió w D e s k u ró w . Część po- Kei D y r e k c ji dotychczas nie z n a n y c h . skiego, a m a to ra i mecenasa s z tu k i). L o k a l łu d n io w o -w s c h o d n ia w o je w ó d z tw a (S a n d o
m ie rs k ie ), ró w n ie ż o b fitu ją c a w zam ożne
d w o ry , u le g ła w ie lk ie m u zniszczen iu w o k re -
Jan Maria
sie le tn ic h i je s ie n n y c h w a lk r . 1944. N ie t y l . k o c h a łu p a , ale i d w ó r p a d a ł o fia r ą w a lk n a
p rz y c z ó łk u . D o n ie p o w e to w a n y c h s tr a t n a le - ' ż y , n a p r z y k ła d rozproszenie cennych z b io
r ó w m u z e a ln y c h w K u ro z w ę k a c h P opielów , o k tó r y c h m ów ion o, że p rz e w y ż s z a ły sw ą w a r to ś c ią całe w ca le niem ałe la tlfu n d iu m k u ro - z w ę ckie . P a d ły one o fia rą n ie ty lk o w o jn y , k t ó r a oszczędziła z am e k k u ro z w ę c k i (z c z a . sów jeszcze k a z im ie rz o w s k ic h ), ile —- w t r a k . cie w a lk p rz y c z ó łk o w y c h — n ie ro z tro p n o ś c i lu dzi, k tó r z y m ie li w sw ej d y s p o z y c ji z b io ry k u ro z w ę c k ie .
I n t e r a rm a s ile n t musae. W o g n iu d o ko n y- . w a n e j r e fo r m y ro ln e j w ię ce j ró w n ie ż p a m ię ta n o o zie m i, s p ra w ie re a ln e j, p ra k ty c z n e j, n iż o ty m , co z a m y k a ją w sobie ś c ia n y d w o . ró w , o rzeczach z b y tk u , lu k s u s u życiow ego.
A le i to s ta ło się p rz y n ę tą dla p ry w a tn e j po
ż ą d liw o ś c i lu d z k ie j. P a s tw ą je j p a d a ły w p ie r
w sze j li n ii p rz e d m io ty o w a rto ś c i p ra k ty c z n e j, pociągające w d o d a tk u z e w n ę trz n y m boga
c tw e m , splendorem . R za dko k to z p rz y g o d n y c h in tru z ó w m ó g ł się poznać n a w a rto ś c i, n ie ra z w ie lk ie j, obrązu c z y cennego, choć n ie p o z o rn ie w yg lą d a ją ce g o , m ebla. P rzecie je szcze la te m 1946 r., a w ięc ju z bardzo późno, szperając po o k o lic y , n a tra fiłe m na śliczną b a ro k o w ą kom ódkę, k tó ra w zan ie d b a n iu i ’ sa m o tn ie s ta ła w je d n e j z op ustosza łych izb d w o ru w C zaplach M a ły c h (p o w . m ie cho w s k i) , nie z n a la z łs z y n a siebie a m a to ra . T o sa
m o da się pow iedzieć o gd a ń s k ic h zy d la c h z ty c h sam ych Czapel. A le ta k a np. po rcelana w ę d ro w a ła od ra z u z kredensu d w o rs k ie g o do k o m o ry w ie js k ie j, je ż e li nie na ta rg o w ic ę m ie js k ą . I m po rcelana b y ła starsza, a m r.ie j o p ty c z n ie a tra k c y jn a , z ty m w ię kszą bezce- re m o n ia ln o ś c ią obchodzono się z nią. W ta k i sposób prze pa dło k ilk a n a ś c ie du żych p a k p o r
c e la n y k o re c k ie j ze Ś ciborzyc (p o g ra n ic z e po w . m ie cho w skie go i o lk u s k ie g o ), k tó r e j się n ie udało odzyskać dla M uzeum m im o d łu . gdeh i m ęczących s ta ra ń ora z zabiegów . R oz
p ły n ę ła się po o k o lic y , o ile prze dtem nie zo
s ta ła w y tłu c z o n a i i w y rz u c o n a ao ro w ó w p rz y d ro ż n y c h podczas w ę d ró w e k ze Ś ciborzyc - do Ś ciborzyc.
B y w a ło ró w n ie ż inaczej. C enny księ g o zb ió r z N a g ło w ic m ó g ł się znaleźć bez w ię k s z y c h s t r a t w K ie lc a c h t y lk o dlatego, że kom órkę.
P P R w N a g ło w ic a c h o to c z y ła go op ieką i ule p o z w o liła na ro z b ie ra n ie przez p rz y g o d n y c h a m a to ró w - B ib lio te k a w B ejscach d o stała się do K ie lc chyba w całości d z ię k i opiece p a ru in te lig e n tn y c h osób z m ie js c o w e j rze m le śln l- c z o .m a ło ro ln e j ludności.
Jeszcze w o s ta tn im ro k u o k u p a c ji n ie m ie c k ie j w K ie lc a c h g ru p a osób złożona z pp. J a n a C za rnockiego, E d m u n d a M assalskiego, p ro f. B ohdana P niew skieg o, p ro f. K a z im ie rz a S k ó re w lc z a ora z podpisanego, zaczęła p ro w a dzić s tu d ia te o re ty c z n e na d zag ad nie niem m e to d b a da nia k u lt u r y re g io n u kie le c k ie g o . W g ru p ie t e j z ro d z iła się in ic ja ty w a z u ź y tk o w a . n ia p o d w o rs k ic h d z ie ł s z tu k i w o j. k ie le c k ie g o
— a to n a p o d s ta w ie w s p o m n ia n y c h w y ż e j de.
k re tó w rz ą d o w y c h — d la u fu n d o w a n ia m ie j-
Gisges
O B Ł A W A
(fragment)
W tętnie nocy nierównym przepływał stronami od Suchej Woli, Sawicy, od Rytwian i Klasztoru skowyt psi — po horyzoncie łapami
wycia drapał padając na echa boru liści poruszeniem. Czasem spojrzenie
padało wstecz. I wtedy źrenice nabierały koloru łuny przygiętej, wspartej o przastrzenie.
Las został w tyle. Om ijali wsie, by rozbudzone ujadanie nie zdradziło wrogom kierunku ucieczki.
W bruzdach deptanych kryło się konania nalatujących głosów, gdy same brzeżki ledwo widocznych zagród i drzew baranic
utrzymywały gromniczny odblask misterny niby koroneczki przy kołnierzu z traw miedz i granic.
Miesiąc ostrym swym końcem tkał obłoków zielonkawych wełnę leniwie na ubiór dnia, którą słońce rozprasuje blaskiem. Noc jak dzieża pełna ciasta kipiała nienazwanym lękiem, a na hinie zawisł płacz jesienny najdłużej niespokojnym jękiem.
W rozmowach (nie wiadomo dlaczego zci&zonych) demie przedłużały niewidok, a skracały odległość — Oczy ustom w grymasie podały smak słony — O! Domów podsienia w milczeniu zbyt trudnym
— dawno nienawiedzane. Cóż? Chat ich strzegły od nich dalekośd. Myśli jeno zsypywali jak do urny.
Nfebo już szarzało od wschodu,
kiedy zeszli ze wzgórza i przedęli szosę,
błonie, wchodząc w wikliny. Byli niedaleko brodu. * Z gałązek przyjęli rosę
za napój poranny
i za krzakami legli jak mosty
na brzegach — Widnokrąg bladł nieustannie.
Wtedy — w nasileniu cel koniecznie potrzebny — zaczął ze wzgórza schodzić bez planu
tyralierą jako grad podniebny siiwy. Rozsypał się po błoniu — i na wierzbach oparł.
Brzeg w promieniu brzasku go nie zjednał:
— tam krzewy i mglisty opar...
Oczy niecierpliwe złożone na celowniku
zza wysmukłych ramion strzegły swojej pieśni —- Wzruszenie zawisło wonią na pierwszym promyku —*
• • • • • • • • • • • • • *
Listopad odszedł od nich najwcześniej.
Trójki poszły na północ. Ich śpiew Wisłą spłynął.
obszerny i w ła ś p iw s z y uzyska no dopiero W obecnym gm achu m u ze a ln ym „P o d a rk a d a - m i“ . A le Zanim do tego doszło, trz e b a b y ła stoczyć fo rm a ln ą 1 dłuższą b a ta lię z Z a rz ą dem M ie js k im , k t ó r y gm ach te n u p o rc z y w ie p rze zna czał dla Z w ią z k u P ra c o w n ik ó w M ie j
skich . D o pie ro o s tra i zdecydowana, in te rw e n c ja P rzew odniczącego W o j. R a d y N a ro d o w e j Józefa . O z g i-M ic h a ls k ie g o prze są d ziła o sta
tecznie spra w ę n a k o rz y ś ć M uzeum .
Jeszcze w lu ty m 1945 r. z a a la rm o w a ł m nia Józef M o rto n , p is a rz lu d o w y , pochodzący t.
O łiro brza, w ia d o m o ś c ia m i o losach urzą dze
n ia po dw orskie go , zw łaszcza zaś najbogasze- gb n a teren ie w o j. k ie le c k ie g o k s ię g o z b io ru 1 a rc h iw u m o rd y n a c ji W ie lk o p o ls k ic h . N leosza- cowane te z b io ry m ia ły być w yn oszo ne-p rzez nieu św ia do m ion ą ludność o ko liczn ą. Jasne b y ło, że p ie rw s z y m celem w y p ra w y p o w in ie n b yć C hroberz. A le tu s ta n ę liś m y p rz e d przeH szkodą n ie do p o kon an ia. P rzez c a ły m a rze c n ie m ożna b y ło u z yska ć sam ochodu; au to na
le żało do rza d ko ści, boć przecie w o jn a b y ła jeszcze w c a łe j pe łn i. Z t r a k c ji k o n n e j p rz y w ie lk ic h odległościach trz e b a b y ło z re z y g n o w ać. ów czesn y w ic e w o je w o d a k ie le c k i m g r P ia s k o w s k i b y ł bezsilny, choć sam ro z u m ia ł cel d z ia ła n ia i p ra g n ą ł na m iść n a rękę.
D o p ie ro 4 k w ie tn ia m o g ła dojść do s k u tk u p ie rw s z a w y p ra w a , h is to ry c z n a d la M u ze u m w y p ra w a chro be rska, w k tó r e j obok m n ie w z ią ł u d z ia ł ów czesny N a c z e ln ik W y d z ia łu W o je w ó d z k ie g o K u lt u r y i S z tu k i J u lia n R ogo
z iń s k i. R ze czyw istość p o tw ie rd z iła zapow ie
dzi. P ałac z a s ta liś m y og ołocon y z urządzenia' w e w nętrznego, poza oca la łą g a le rią p o rtre tó w ; ro d z in n y c h ( o b ra z y o tre ś c i n ie ro d z in n e j znik_, n ę ły ) i re s z te k — im p o n u ją c y c h m im o w s z y s tk o ! — z b io ró w b ib lio te c z n o -a rc h iw a ln y c h - O lb rz y m ia sala b ib lio te c z n a p rz e d s ta w ia ła się ro z p a c z liw ie . Gdzie niegdzie ty lk o w id n ia ły
na
p ó łk a c h szere gi k s ią ż e k ; re s z ta le ża ła lu ze m n a podłodze i w p a ru po tę ż n y c h stosach. D epta ło się po s ta ry c h d ru k a c h , często o d a rty c h z k o s z to w n y c h op raw . W d o ln e j le w e j półcą s a li z n a le ź liś m y le dw ie p a rę te m ó w ze zbio
ró w d ru k ó w b a z y le js k ic h X V I w ie k u , k tó r y c h w e dle o p in ii osób, z n a ją c y c h k s ię g o z b ió r chro_, b e rs k i jeszcze sprzed w o jn y , b y ło w n im za 100.000 fr a n k ó w s z w a jc a rs k ic h w zło cie. B r a k b y ło żelaznej s k rz y n i z k ilk u d z ie s ię c iu p e rg a m in a m i i d y p lo m a m i, s ię g a ją c y m i czasów K a z im ie rz a W ie lk ie g o . T o b y ła s tr a ta n a jb o le śniejsza. A rc h iw u m c h ro b e rs k ie znaleziono w.
b u d y n k u b iu ro w y m o r d y n a c ji.. L e żało na zie
m i, pom ieszane z k u p a m i b u ra k ó w i ziem n:a_
k ó w , p o da rte , poniszczone i spiug aw ion e. B y *y to re s z tk i a rc h iw u m , k tó r e spadło n a W ie lo p o ls k ic h po M y s z k o w s k ic h ; wzbogacane z k a ż dym pokoleniem , specjalną w a rto ś ć posiadało:
ze w zg lęd u na n ie w yzyska n ę jeszcze m a te ria ły ręko piśm ien ne , pochodzące z k a n c e la rii o- ra z z je go p ry w a tn y c h z b io ró w , d o ty c z ą c y c h okre su 1863 r. Z b io ry opieczętow ano n a m ie j
scu pieczęcią W y d z ia łu K u ltu r y i S z tu k if p ó łc ię ż a ró w k a w ró c iła do K ie lc , w y p e łn io n a po b rz e g i o b ra z a m i (m . in . p rz y je c h a ł w te d y z n a k o m ity L a m p l) i s ta ro d ru k a m i.
N a d h is to rią C h ro b rza z a trz y m a łe m się nie
co dłuże j, g d yż s y tu a c ja ch ro b e rs k a p o w ta rz a ła się z m a ły m i o d m ia n a m i p ra w ie w szę
dzie, dokąd d o c ie ra ł .samochód de le gata m u zealnego. C hroberz b y ł t y lk o w y p a d k ie m p rz e . c ię tn y m tego, co się działo na te re n ie całego w o j. kie le c k ie g o , usianego o b fic ie z aso bn ym i o ś ro d k a m i p o d w o rs k im i, z k tó r y c h k a ż d y po sia dał sw oje z b io ry m uzealne i b iblioteczn e, choćby n a w e t nie w s k a li c h ro b e rs k le j.
A k c ja b y ła ty m tru d n ie js z a , że trz e b a b y ło ją p ro w a d z ić na po dstaw ie w y w ia d ó w n a m ie js c u ora z in fo r m a c ji lu d z i do b re j w o li.
„ Z b io r y p o ls k ie “ W . C h w a le w ik a , ja k się m z e - kon ałem , b y ły bardzo n ie w y s ta rc z a ją c e i za
wodne. P rób o w a łe m w cią g n ą ć do a k c ji in fo r m a c y jn e j ucze stn ikó w różn ych k o n fe re n c ji w o je w ó d z k ic h , k tó r z y o d w ie d z a li M uzeum
"i
B ib lio te k ę , ale okazało się to zawodne.
Rozpoczęto p rz e to n ie u s tę p liw ą i k o n s e k w e n tn ą pra cę zw ożenia do K ie lc
Nr 33 (112) „W 1 E S" Str. I
a rty s ty c z n y c h , ja k i b ib lio te c z n y c h zbioró w p o d w o rs k ic h . R ó w nolegle i n a ró w n y c h p r a . w ach. T ru d n o b y ło bo w iem orzec, co je st w a żnie jsze : czy s ta r y m ebel, w a rto ś c io w y obraz, czy s ta ra cenna k s ią ż k a . S tan ęło się n a s łu s z n y m sta n o w is k u , że ;edno i d ru g ie je s t je d n a k o w o ważne. T w a rd y m na kaze m c h w ili b y ło ra to w a n ie w s z y s tk ie g o , n a co się s k ła d a ły n ie je d n o k ro tn ie w ie k i. P rz y p o m i
n a m sobie a rg u m e n ta c ję s w o ją u c z y n n ik ó w , d y s p o n u ją c y c h sam ochodam i, że przew ożenie z b io ró w , k tó re ro s ły w c ią g u stule ci, je s t n ie p o ró w n a n ie w ażniejsze, n iż tra n s p o rto w a n ie zboża, k tó r e rośnie co ro k . D o w od ziłem , że po c h w ilo w y m głod zie fiz y c z n y m n a s tą p i u nas d łu g o tr w a ły głód k u ltu r a ln y , k tó re g o nie będzie c z y m zaspokoić. B o z sam ochodam i b y ło w c ią ż źle. Je ż e li się zdobyło sam ochód z W o j. U rz ę d u Samochodowego, b ra k o w a ło benzyny, a pa pierow e p rz y d z ia ły benzynow e z W a rs z a w y w n ic z y m p o trze b o m n ie za ra d z a ły . G d y b y n ie pom oc w ic e w o je w o d y H e n ry k a U rb a n o w ic z a , do k tó re g o re s o rtu n a le ż a ł bez
pośrednio W U S (p ó ź n ie js z y P K S ), a k t ó r y na naszą prośbę u m ie ś c ił w ś ró d k lie n tó w U_
rzę d u Samochodowego . M uze um ś w ię to k rz y s k ie n a d ru g im m ie js c u po U rzę dzie B ezpie
czeństw a, M u z e u m nie m o g ło b y się b y ło w y w ią z a ć ze s w y c h zadań, ż y c z liw ą op ieką o ta c z a ł ró w n ie ż M u ze u m w o je w o d a E ug en iusz W iś lic z .Iw a ń c z y k . W a lk a o sam ochody w p ie r w s z y m ro k u r e w in d y k a c y jn y m 1945, ście
r a ła s iły i n e rw y w w ie c z n e j s z a rp a n in ie . Z w ła szcza w o b lic z u odpo w ie dzialn ości z a W ypełnienie n ie p o w ta rz a ln e g o n a p rz e s trz e n i w ie k ó w ob ow iązku .
W ty c h w a ru n k a c h n ie la d a g r a tk ą była m ożność spro w a dzen ia z pow . p ińczo w skie go k o le ją w ą sko- i - s z e ro k o to ro w ą p a ru w a g o n ó w d z ie ł s z tu k i i ksią żek.
Ju ż po dw óch chyba m ie siąca ch ta k ie j p r a cy, k tó r a da ła je d n a k re a ln e re z u lta ty , N a . czelna D y re k c ja M uze ów w id z ia ła , że fu n d u sze, asygnow ane n a a k c ję , n ie s z ły n a m a r
ne. N ie m o g ło w ięc ju ż być żad nych p rz e szkód w d a lszym s z czo d rym d o to w a n iu M u zeum Ś w ię to k rz y s k ie g o . D o ta c je n a b ra ły cha.
r a k te r u n ie ja k o autom atyczne go .
T z w . „zab ezpieczanie“ k s ią ż e k p o d w o r
s k ic h nie na le żało do bezpośrednich zadań M uzeum . P ro w a d z iło ono tę akcję, m ó w ią c o tw a rc ie , iu re caduco, bo n a le ż a ła ona w ła ściw ie do re s o rtu M in is te rs tw a O ś w ia ty , a w ięc p o w ia to w y c h o ś ro d k ó w d y s p o z y c y jn y c h tego M in is te rs tw a . N ie b y ło je d n a k czasu n a fo rm a liizo w a n ie . bo k s ią ż k a w te re n ie z k a ż d y m ty g o d n ie m z n ik a ła . T oteż upow ażnienie od N a c z e ln e j D y r e k c ji M uzeów , k tó re o tr z y m a łe m w p o c z ą tk u c z e rw c a 1945 r . do zab ez.
pieo źania obok z b io ró w m u z e a ln y c h ró w n ie ż i z b io ró w b ib lio te c z n y c h , m ia ło sw o je duże p ra k ty c z n e znaczenie.
P ow ażną prze szkod ą w o rg a n iz a c ji w y p ra w b y ł b ra k w ła ś c iw y c h d e le gató w te re n o w y c h . T ę c ię ż k ą i od po w ie dzialn ą pra cę p e ł
n iły w sposób c ią g ły t y lk o d w ie osoby p p .:
S te fa n S ty c z y ń s k i i J a n A le k s a n d e r Z a re m ba, po w y je ź d z ie z K ie lc pierw sze go — d r M a . r ia n W itk o w s k i.
M im o je d n a k w s z y s tk ic h tru d n o ś c i udało się w c ią g u m ie s ię c y : k w ie c ie ń — czerw iec 1945 r., a w ięc w m ie siąca ch suchych, n a jd o g o d n ie js z y c h do a k c ji te re n o w e j i m ie siąca ch
„ k r y ty c z n y c h “ , zo rg a n iz o w a ć 44 w y p ra w y te . renow e, trw a ją c e n ie ra z do ty g o d n ia . W y p r a w y nie u s ta w a ły ró w n ie ż jesieniią i z im ą r. 1945— 1946, o ile o c z y w iś c ie zdołano u z y skać samochód, o k t ó r y n a d a l b y ło bardzo tru d n o . O s y s te m a ty c z n e j a k c ji te re n o w e j m ożn a b y ło pom yśleć w te d y , k ie d y M u z e u m Ś w ię to k rz y s k ie o trz y m a ło w re szcie w ła s n y sam ochód z p rz y d z ia łu U N R R A , n a k t ó r y do.
s ta ło pieniądze od D y r e k to r a N aczelnego M u zeów ( lu ty 1946 r . ) . A le b y ło jasne, że sam o
chód w ła s n y m ó g łb y b y ł odegrać decydującą ro lę — r o k w cześniej.
Zasięg d z ia ła ln o ś c i w y p ra w o b e jm o w a ł te re n całego w o j. k ie le c k ie g o , spoza nieg o — p o w ia ty : m ie c h o w s k i i o lk u s k i, k tó re a d m in i
s tra c y jn ie o d p a d ły od w o j. k ie le c k ie g o , ale k tó re u trz y m a n o w sfe rze d z ia ła ln o ś c i M u . zeu m ś w ię to k rz y s k ie g o . W czasie p ó ź n ie j
szym M u ze u m ś w ię to k rz y s k ie u z y s k a ło od N aczeln ej D y r e k c ji M uze ów p ra w o a k c ji n a po w . k o n e c k i i o p o c z y ń s k i w o j. łódzkiego, p ra w o z resztą n ie w yko n a n e w s k u te k tru d n o ści s ta w ia n y c h dele gato m i M u z e u m przez c z y n n ik i m iejscow e.
P ie rw s z y r o k dzia ła ln o ści z b ie ra c k ie j p r z y n ió s ł p lo n y n a jo b fits z e , w d ru g im , 1946 r., p lo n te n b y ł ju ż o Wiele słabszy. W r o k u ty m z a k c ji b ra n ia „p e łn y m i g a rś c ia m i“ trz e b a b y ło stop nio w o przechodzić n a coraz t r u d n ie j, szą pracę w y d o b y w a n ia z b io ró w od osób p r y w a tn y c h czy in s ty tu c ji n iep ow o ła nych, gdzie się z n a la z ły z b io ry po dw orskie . D o d n ia d z i
siejszego sporo jeszcze m u ze a lió w i k s ią ż e k z n a jd u je się w rę k a c h p ry w a tn y c h . Sądzić na le ży, że w cześniej czy pó źniej p rz e d m io ty te z n a jd ą sw oje w ła ś c iw e pom ieszczenie w M u z e u m ś w ię to k rz y s k im i w B ib lio te c e W o je w ó d z k ie j.
W w y n ik u c a łe j a k c ji z b ie ra c k ie j M uzeum Ś w ię to k rz y s k ie u z y s k a ło przeszło 2000 p o z y c ji in w e n ta rz o w y c h , w śró d k tó r y c h z n a jd u ją się n ie k ie d y po zycje je dyn e i n ie p o w ta rz a ln e w h is to r ii s z tu k i i k u ltu r y p o ls k ie j (o b ra zy, g ra fik a , s p rz ę t i p o rc e la n a ); m ieści się w ś ró d n ic h n a jb o g a ts z y chyba w Polsce z b ió r p o r tr e . tó w ro d z in n y c h . B ib lio te k a W o je w ó d z k a zdo
b y ła do 40.000 tom ów . U d e rz a w n ie j ob fitość s ta ro d ru k ó w od w . X V I, id ą c y c h w w ie le t y sięcy, ks ią ż e k n a u k o w y c h i b e le try s ty c z n y c h W ró ż n y c h ję z y k a c h eu rop ejskich, często k s ią żek o w a rto ś c i h is to ry c z n e j; m ożna tu w sp om nieć o w o lu m in a c h z b ib lio te k i k r ó la Standsła.
w a A u g u s ta , o k s ią ż k a c h z b ib lio te k i A d o lfa D ygasiń skie go itd .
Juliusz Nowak-Dlużewskł
Jan Baranowicz
W I E R S Z
Jan Baranowicz
BURZA N AD JEZIOREM OTMUCHOWSKIM
Szła burza. Gdy o tamę oparł się je j deszcz, jezioro zmatowiało w ogromny ametyst.
W iatr redlił gładką wodę. Jak okoń lub leszcz ślizgał się kosmyk srebra po pęcinie grzbietów.
Szła chmura. Deszczu włosy jak bielone In;
kudłały się nad łanem wąskolistnej łozy.
Błyskawicom ściekały z oczu złote łzy.
Cień po łące jeziora fioletem się płoził.
Szła chmura. Jak rybitwa na granacie piór ważyła się zwycięsko, gęściejsza od zmierzchu.
Bezbronna była woda, u kamiennych burt brzegu żebrząca łaski, biczowana z wierzchu.
Wtem w iatr, co dotąd żmudnie przy radleniu mókł, odbił się. Gniewnie roztrząsł puchy chmurnych poduch.
Nad pagórkiem, co w niebo napinał swój łuk, wieczór odmykał słońcu ciche drzwi zachodu.
E Ś L Ą S K I E
ŚPIEW SŁOW IKA N A D NYSĄ
Nad miastem ruchy zrębów, oprawionych w bluszcze, białe mleko ulewy kiśnie w trzewiach chmury.
Przez wąskie palce prochy — nim się deszcz rozpluszcze cedzi przekornie ulic zamiatacz — w iatr bury.
Nim z wymienia obłoków zdrój tryśnie, nim rzeką ostudzi skroń i w spazmie wysuszone gardło, ja k morskim perłopławom zmęczonym powiekom
♦
dąży cmentarny popiół miasta, co umarto. v
3 łzy spływają W dnieje. I łzom się przyzierasz: — ozy w iatr żwirem je wygnał, czy z słodkiej są missy słowika, co po nocy śpiewem dzień otwiera
sklepionym w nastrój arkad, cierpkim zgliszczom Nysy,
DESZCZ W KARKONOSZACH
Powleka mgłami niepogoda sytą, skupioną regli zieleń.
Obłoki w iatr w szarańczę podarł.
Ku słońcu płyną coraz śmielej.
Już błękit zagasł. W stalaktytach spód chmur ku stokom się wydłuża.
Ultram aryną żleb zakwita.
Jak kadź z ukropem dymią wzgórza.
Wciąż mroczniej. I naraz jak w bursztyn w świetlisty deszcz krajobraz wsiąka.
Jakby wyłożył kto inkrustem skały i las i mchy na łąkach.
Szum chłodu. Lśniąca kropel ospa.
Ugrzęzły w wodzie łyse kopy.
Z potoku dźwignął się wodospad.
W ali się wprost. Jak powódź topi.
Przesiało. Znów ku oczom śnieżka, powaby śle niepokojące.
W smrekowych wierzchach, w żwirnych ścieżkact tarza się źrebiec — górskie słońce.
BALLADA O STARYM LOMPIE I LIPIE WOŹNICKIEJ
Illpja tu kiedyś rosła zielonym obłokiem nad szkarpą mogił, które równał czas i człek.
To tu taj, gdy jesiennym wrzosem wieczór dokwitł, kiedyś, w starych Woźnikach śląski Lompa legł.
Pewnie siadał tu często w odwieczerz niebieski, latem, gdy brzęczą pszczoły i gdy pachnie miód I dumał jakby Polskę od tej czarnoleskiej lipy w krajobraz Śląska flagą dwu barw wplótł.
Liczyła sobie krępa gazdocha woźnieka trzysta wiosen a Lompa sześćdziesiąt i sześć.
Zgasły w nim niepokoje. I ostrzymność wszystka.
Kościół w Lubszy. Organy. I szkoła. I wieś.
Jeno w gawędach starczych, przy niuchu tabaki, utkane z klęsk wspomnienia z krzywą lipą snuł: — Nędzą puchły dni chłopskie. A rady nijakiej.
Harówka. Głód i tyfus. Śmierć i wspólny dół.
Modrzewiowe kaplice m ilkły od rozmodleń.
W karczmach pruskich pańszczyźniak nadzieje swe grzebł.
Wilcze oczy Regencji szpiegowały podle.
Jeno to polskie słowo karmiło jak chleb.
Potem pogrzeb. Dwanaście dzieci koło trumny.
Fraki mieszczan. Wieś gęsta. I przyjezdnych garść Z boku żandarm ostrożny. Na niebie śpiew szumny z lipy. W dziupli pieśń drugą grała pszczela barć.
Niech wdzięczność w zbiorze zasług znoi się łakomie.
Niech stawią głaz — choć wątpią, gdzie też spocząć mógł.
Pokażcie go Ojczyźnie! Był tym, co niósł płomień!
Po nim niósł Lud. Aż przyniósł na wolności próg! —
Kzczba wykonana przez P iotra Kowalskiego (Sosnowiec) przedstawiająca Józefa Lompę*