Młodzieńcza korespondencja Józefa
Weyssenhoffa z Konstantym
Marianem Górskim : 1876-1885
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/4, 183-213
1972
Pam iętnik Literacki LXIII, 1972, z. 4
MŁODZIEŃCZA KO RESPON DEN CJA JÓ ZE FA W EYSSENHOFFA Z KONSTANTYM M ARIANEM GÓRSKIM. 1876— 1885
O p racow ała IR E N A SZY PO W SK A
K ilk a zdjęć, parę w sp ó ln ie n ap isan ych w ierszy k ó w , sied em d ziesią t p raw ie l i stó w — to w c a le n ieb ła h e ślad y p rzyjaźn i d w óch m łod zień ców , którzy w przyszłości m ie li zaznaczyć sw ą obecność w d zied zin ie literatu ry p olskiej i h istorii sztuki, a także odegrać p ew n ą rolę w życiu artystyczn ym W arszaw y i K rakow a.
Józefa W ey ssen h o ffa (1860— 1932) i K on stan tego M. G órskiego (1862— 1909) łą czy ła n ie ty lk o przyjaźń, a le i w ię z y k rw i. M atki ch łop ców : W anda W eyssen h of- fo w a (ur. 1839) i M aria G órska (ur. 1837), b y ły rodzonym i siostram i, córkam i A m elii z Jeziersk ich hr. Ł u b ień sk iej. W m ajątk u babki, w e w s i K olan o na P od lasiu , uro
d ził się Józef E m an u el M aria L ucjan F ran ciszek W ey ssen h o ff h
D zieciń stw o sp ęd ził przyszły pisarz w W iln ie, a p otem w T arn ow ie i Jużyntach.
W k ilk a la t po śm ierci jego ojca M ichała (1865), w r. 1871 lu b 1872 w d o w a w raz z dziećm i: A m elią (ur. 1861), W aldem arem (ur. 1864) oraz Józefem — p rzen iosła się do W arszaw y, gd zie n ajstarszy syn p od jął n aukę w IV G im nazjum F ilologicznym . M łodszy od Jó zefa o dw a la ta K on stan ty G órski, syn Jana a bratanek L udw ika, p rezesa T ow arzystw a R olniczego, sp ęd ził d zieciń stw o w W oli P ęk oszew sk iej pod S k iern iew ica m i; tam jego rodzice g o ścili często W andę W ey ssen h o ff o w ą z dziećm i.
W tedy chłopcy m ie li m ożność poznać się b liżej i zaprzyjaźnić. G dy K on stan ty w y je c h a ł później do K rakow a, b y k ształcić się w G im nazjum S w . A n n y — m ięd zy W ar
sza w ą a K rakow em , a także m ięd zy m iejsco w o ścia m i, w których sp ęd zali w ak acje, p rzez w ie le la t k u rso w a ły listy.
K oresp on d en cja ta częściow o się zach ow ała. W B ib lio tece J a g iello ń sk iej z n a j
d u je się 14 listó w G órskiego do W ey ssen h o ffa z la t 1878— 18792 oraz 55 listó w W eyssen h offa do G órskiego z lat 1874— 18853. B lo k k oresp on d en cji W eyssenhoffa, której w ybór w ła śn ie p rzed staw iam y, otw iera krótki liścik z 5 k w ietn ia , jak się m ożna d om yślić — r. 1874; d alsze 4 lis ty pochodzą z tegoż roku i następnego.
1 W edług m etryk i, która zn a jd o w a ła się w p osiad an iu syn a pisarza, prof, dra Ja
na W eyssen h offa, zm arłego w 1972 roku.
2 Rkps 7731.
3 Rkps 7732. N a b lok listó w W ey ssen h o ffa sk ład a się 151 kart o form acie 14,8X10 cm, op raw n ych w tw a rd e zielo n e ok ład k i. P ism o n a d a w cy k ształtn e, c z y te l
ne, lek k o p och ylon e w praw o.
181 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
P raw d op od ob n ie w czasie w a k a cji zim ow ych 1875 sp ęd zon ych w W oli cioteczn i bra
cia zb liżyli się do sieb ie, bo od tego czasu k oresp on d en cja w y ra źn ie się ożyw ia:
9 listó w z r. 1876, 7 z 1877, 16 z 1878, 9 z 1879 (w ty m 2 z D orpatu, g d zie W eyssen h o ff od b yw ał studia), 3 z 1880; k oresp on d en cji z n astęp n ych trzech la t n ie m a w o m aw ian ym b loku; są dopiero z r. 1884 3 listy (z W arszaw y, S a m o k lęsk i L ub
lina) i 3 z 1885, przy czym ostatn ie zap ow iad ają ry ch łe m ałżeń stw o.
Znaczenie tego zbioru w y d a je się dość istotne. L isty W ey ssen h o ffa p ozw alają w n io sk o w a ć o czyn n ik ach k ształtu jących św iad om ość literack ą m łod ej generacji ó w czesn eg o ziem iań stw a, a tak że o tym , co z dorobku p rzeszłości b y ło dla niej ży w e, co z tw órczości ak tu aln ej i b ieżącego życia artystyczn ego in teresu ją ce i p o
b udzające. O pisy liczn y ch ep izod ów życia to w arzysk iego W arszaw y oraz w ak acji na L itw ie to n ie ty lk o dok u m en t ob yczajow y, n ie ty lk o p rzyczyn ek do biografii pisarza, a le rów n ież św ia d ectw o zd oln ości prozatorskich p rzyszłego autora p ow ieści, zd radzające ju ż w ła śc iw y m u typ ob serw acji.
Z c a łą p ew n o ścią m ożna stw ierd zić, że sw ą orien tację a rtystyczn ą i sm ak lite racki zarów no W ey ssen h o ff ja k i G órski k szta łto w a li w te d y na w ie lk ie j poezji rom an tyczn ej. Siła o d d zia ły w a n ia tej p oezji b y ła ogrom na. Obaj ch łop cy — n ie b ez m łod zień czej pozy — w p ełn y ch często p atosu sło w a ch zw ierza ją się z w rażeń d ozn aw an ych pod w p ły w e m lek tu ry „w ieszczów '’. S ą w y c z u le n i na patriotyczn y ton, na szlach etn ość i n iezło m n o ść bohaterów , szczeg ó ln ie zaś na p oetyck ość stylu i b rzm ien ie słow a. W łasn e utw ory w zoru ją na p o ezji rom an tyk ów i za św ia d ectw o dużego su k cesu u w a ża ją zb liżen ie się do m istrzów . P rzek on u jącym d ow od em m oże b y ć op in ia G órskiego o jed n y m z tek stó w przesłan ych m u przez p rzy ja ciela : „W iersz T w ój O p ó łn o c y jest b ez w ą tp ien ia jed n ą z n a jła d n iejszy ch rzeczy, któreś k ie d y k o lw ie k napisał. N a jsła b szy z w szy stk ieg o opis św ia ta -sa lo n u , choć p raw d ziw y. — Ta noc nad jeziorem w L itw ie i ten głos, co C ię w ie d z ie w k ra in ie m arzeń, m a w sob ie coś z eteryczn ej lek k o ści L ilii W e n e d y albo P o d ró ży n a W sc h ó d i posiada p la sty k ę P an a T a d eu sza albo opisu k sięd za P rokopa w H o rszty ń sk im . [...] P ra w d ziw ie m istrzo w sk ie są tam rzeczy ” 4.
M arzeniem m łod ych ch łop ców b yło sp ecy ficzn e k o n ty n u o w a n ie trad ycji w ie lk ie j, od d ziału jącej na naród, p oezji p atriotycznej. Tej id ei ch cielib y się w p rzyszłości p o św ię c ić i do tego się p rzygotow yw ali. N ie w ie le obaj p isa li n a ten tem at, m ożna przypuszczać, że b y ł to raczej przedm iot b ezpośrednich rozm ów ; a le z k oresp on d en cji w y n ik a , że n ie zam ierzali u p raw iać p o ezji na m a rg in esie k w iety zm u życia z ie m iań sk iego. G dy 18-letn i W eyssen h off zw ierza ł się p rzy ja cielo w i z zaw od u m iłosn ego, ten od p ow ied ział m u: „N ie m am y p raw a zask lep iać się w sobie i sw o im zajm ow ać ty lk o s m u tk ie m ’— ob ow iązk i w zg lęd em kraju m asz w ielk ie, m a je i T w oja »pieśń sk ład an a m łod zień czym rym em i m łod zień czym szałem «.
I n ie m a ratunku!
Jest!
W ięc użyj go, żyj dla o jc z y z n y !5
— jak m ów i Idalia. A le pracując dla p u b liczn ego dobra, u cząc się dziś, św iecą c m u k ied y ś i paląc się ofiarą na jego ołtarzach, w iem , że n ie zap om n isz o ...” 6
Ż ył jeszcze w te d y A n to n i E dw ard O dyniec, który w odczuciu ich środ ow isk a
4 L ist bez daty, k w ie c ie ń 1879. T ek st w iersza za w arty jest w liś c ie p u b lik o w a n ym tu jako poz. 10.
5 N ied ok ład n y cytat z F an tazego, akt V, sc. 1, w . 89—90.
6 L ist z 3 X 1878.
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 185
k u ltu ra ln eg o b y ł sy m b o lem rom antyzm u. Ś w ieżo w y d a n e L is ty z p o d r ó ż y 7 o d e
grały szczególn ą ro lę w k o resp on d en cji chłopców . R azem je czy ta li i p o sta n o w ili uznać za w zór d la sw o jej epistolografii, trak tow an ej już św ia d o m ie jako g a tu n ek p isa rstw a : „W iesz, p od łu g jak iego w zoru o b iecy w a liśm y p isy w a ć do sieb ie, a ch oć niepodobna, a b yśm y m ogli d orów nać M istrzow i, a le starajm y się chociaż n a śla d o w a ć go i doń się zb liży ć” 8 — zach ęca W eyssen h off, po czym opis p o w ro tu , z W oli do W arszaw y sty lizu je na prozę O dyńca. C hętnie też obaj m łod zień cy w p la ta ją w lis ty rozm aite cy ta ty z litêratury, najczęściej z M ick iew icza (np. w liśc ie 6), często ze S ło w a ck ieg o (np. w liśc ie 7), czasem z S zek sp ira (np. w liśc ie 6). Jak o pisarzy czytan ych w y m ie n ia W eyssen h off, oprócz M ickiew icza, S łow ack iego, K ra siń sk ieg o i O dyńca, jeszcze Ign acego C hodźkę, Józefa B liziń sk iego, A lek san d ra F redrę i Szekspira. D zie n n ik le k tu r za w iera n ieco szerszy krąg n a z w is k 9. Ó w czesn e życie litera ck ie n ie zn alazło żyw szego odbicia w k orespondencji, poza o d czytam i o rgan izow an ym i w a d w en cie i w ie lk im poście, a zw ła szcza n ie w ą tp liw ą sen sa cją , jak ą zgotow ał p u b liczn o ści w a rsza w sk iej W łodzim ierz Sp asow icz, gdy m ó w ił o p o ezji W in cen tego P o l a 10. W ey ssen h o ff p o św ięca odczytom „osław ion ego p o zy ty w isty ” d w a listy n .
N acisk op in ii środ ow isk a ziem ia ń sk ieg o o d d zia ły w a ł sk u teczn ie na W ey ssen h o ffa ; sto p n io w o od w od ząc go cd zam iarów a rtystyczn ych k iero w a ł n a drogę tr a d y cy jn y ch stu d iów p raw n iczych i życia „o b y w a telsk ieg o ”.
Inaczej rzecz się m iała z K o n sta n ty m G órskim . O d erw aw szy się od rod zin y, od d a la ł się zarazem od środ ow isk a, z k tórego w y szed ł, a w ią z a ł coraz siln iej z in t e le k tu a ln y m i arty sty czn y m św ia tem K rakow a. P oczu cie zu p ełn ego n iezrozum ien ia i ob cości m ięd zy n im a rodzicam i p rzybierało charakter m an ifestacyjn y. G órski zw ierza ł się z tego p rzy ja cielo w i, choć n ie b y ł p ew n y , czy to n ie .oziębi ich stosu n k ów :
„M iałem teraz k ilk a listó w z dom u arcyn iem iłych . N ie p isy w a łem do dom u, bo cóż pisać, w sz a k szczerym trudno być. — M am przeczucie, że m i w y m ó w k i za tę n ied b ałość zatru ją św ię ta w ie lk a n o c n e ” 12.
7 K olejn e to m y w y d a n ia k sią żk o w eg o u k a zy w a ły się w latach 1875— 1878. Zob.
też lis t 2, p rzypis 3.
8 L ist bez daty, p rzyp u szczaln ie ze sty czn ia 1876.
9 W p rzech o w y w a n y m przez rodzinę pisarza D zien n ik u le k tu r z la t 1876—1877 w y m ien io n e są w d ziale „P oezja i b eletry sty k a ” n astęp u jące n azw isk a (w n aw iasach podaje się tu liczb ę u tw o ró w d anego autora, gdy p rzekroczyła ona 4): J. K o ch a now sk i, K rasicki, K. K oźm ian, M alczew sk i, M ick iew icz, K rasiński, Syrokom la, L e nartow icz, P ol, O dyniec, D eotym a, K raszew sk i (5), K aczk ow sk i (6), A. W ilkoński, Lam, Z ach ariasiew icz, A. Fredro (14), K laczko, a z autorów obcych: Szekspir, R acine, C orneille, V erne, W alter Scott, Byron, P uszk in , H auff, G aboriau, F eu illet. W d ziale
„H istoria i p ra w o ” sp otyk am y jed yn ie n azw isk o K alinki. Ł ączn ie spis ob ejm u je 83 tytu ły, w ty m 24 z literatu ry obcej.
10 W in c e n ty P o l ja k o p o e ta — taki b y ł ty tu ł dw óch odczytów , w y g ło szo n y ch przez Sp asow icza 10 i 14 III 1878 w cy k lu p relek cji na dochód Osad R oln ych (zakładów w y c h o w a w czy ch dla zd ep raw ow an ej m łod zieży m ęsk iej). T ekst op u b lik o
w ało „A ten eu m ” (1878, t. 2). W yd. osobne: L w ó w 1881 („B iblioteka »M rów ki«”, 1 .108).
Przedruk w : W. S p a s o w i c z , P ism a . T. 1. P etersb u rg 1892.
11 Zob. listy 4 i 5.
12 List praw d op od obn ie z k oń ca k w ietn ia 1879; b ył od p ow ied zią na list z 2 IV (nie drukow any tu).
186 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
„Papa p rzyjechał w czoraj z W ielkiej W si. Marna dziś przybyw a. — N iezad ow o
lo n y bardzo, żem m ało do n iego p isyw ał. P yta się, d laczego n ie d o w ia d y w a łem się 0 jeg o zdrow ie, k ied y b y ł w M ontreux? D laczego? bo m i to na m y śl n ie przyszło, bo n ie m am dla niego tej tk liw ej syn ow sk iej m iłości. D laczego n ie p isałem do M am y, k ied y b yła w W oli? Bo jej było dobrze beze m nie, a m n ie bardzo dobrze b ez N iej, bo cały nasz sto su n ek opiera się na tym , że ja jestem jej syn em , ona m oją m atką, bo m ięd zy nam i nigdy do sło w a szczerości n ie przyszło, bo ona zaw sze p on iżała z d ziw n ą p rzyjem n ością to, com przyp ad k iem k o ch a ł” 13.
S y n dobrego gospodarza z W oli P ęk o szew sk iej i bratan ek L u d w ik a G órskiego n ie p rzeja w ia ł szacunku d la zajęć sw ego ojca an i zain teresow ań pogląd am i stryja, ż y ł w sferze nauki i sztu k i: „Jeśliś teraz ciek aw y, co ja tu robię, to Ci pow iem , że kroczę prosto a d astra. — N ie licząc ty sięczn y ch poch w ał, które za m oje krytyczn e 1 p oetyczn e prace od profesorów otrzym uję, m ogę Ci donieść, że i k o led zy m oi, i pro
feso ro w ie u n iw ersy tetu c h w a lą dość m ojej m u zy u t w o r y 11. W ierz m i jednak, a m am od C iebie p raw o w ia ry tej w ym agać, że m ię to cieszy dosyć, a le n ie bardzo i ch ociaż m i się czasem zdaje, że czym ś jestem , to zw a lcza m w so b ie to p rze
k o n a n ie ” 15.
G órski jest w tym czasie raczej typ em in telek tu a listy , m arzyciela, trochę sam ot
n ik a; n ie pociąga go sp ecja ln ie tow a rzy stw o sa lo n o w e an i jego rozryw ki. W oli w sam otn ości „patrzeć w ogień płon ący na k o m in k u ”, n iż jeźd zić na ły żw a ch w gro
n ie m łod zieży; w o li w M arienbadzie „dum ać na ła w ce, gd zie sia d y w a ł G oeth e”, n iż zab aw iać się p olow an iem , przekłada przyjem n ość lek tu ry nad p ó jście na b al:
„ N ie znam jeszcze tego w ielk ieg o św iata, a le o tyle, ile go znam , n ie podoba m i się w ca le. T ak bym sob ie dziś sp ok ojn ie czy ta ł D zia d y albo Ir y d io n a — nie! m u szę iść do lu d zi zu p ełn ie n iezn a n y ch ” 16.
Inna b yła konstrukcja p sych iczn a W eyssen h offa, który n ie w ie le m ia ł w sobie z in telek tu a listy i filozofa, en tu zja sty czn ie zaś aprobow ał zesta w rozryw ek, jakie p rop on ow ało m u w a rsza w sk ie tow arzystw o. Już w latach gim n a zja ln y ch bierze on u d zia ł w życiu „ w ielk ieg o św ia ta ”, sz lifu je p osadzki salon ów , czci B achusa, gra w karty, flirtu je — i zn a jd u je sm ak w tych przyjem n ościach . J e st p rzystojny, in telig en tn y , w sp a n ia le tańczy, błyszczy w salon ow ej rozm ow ie. N u rza się w ię c w beztroskim , ła tw y m życiu, dającym m u za d o w o len ie i łech cą c y m jego próżność.
A gd y zaczn ie od czu w ać p rzesyt i znużenie, to okaże się, że ju ż kończy się m aj i w k ró tce m ożna będ zie odetch n ąć ożyw czym p o w ietrzem Ju żyn t i T arnow a, doznać zn ó w rozkoszy p olow an ia i w szy stk ich radości, ja k ie daje o b co w a n ie z przyrodą.
T en tryb życia za cie śn ia ł w ię ź łączącą W eyssen h offa z ziem ia ń stw em . P rzyszły a u to r S p r a w y D o łęg i k szta łto w a ł sw o je p a sje in telek tu a ln e tak że na m od łę upodobań środ ow isk a; in tereso w a ł się num izm atyką, starym i ręk op isam i i cen n y m i drukam i.
13 L ist z 12 X 1879. W ielokrotne (choć n iek on sek w en tn e) u ży cie m ałych lite r w zaim k ach odnoszących się do rod ziców m ożna tak że uznać za ch ęć p o d k reślen ia s w e j ob ojętn ości i braku szacunku.
14 W lista ch w sp om in a G órski o sw y m od czycie (30 V 1878) na tem at D w o r z a n in a p o lsk ie g o G ó r n i c k i e g o , o p o zytyw n ej opinii (m aj— czerw iec 1878) prof. C zub
k a na tem at jego w ierszy. K ilk a u tw orów poetyck ich przesyła w lista ch , p isze o w ielu , a ta k że o kom ediach, nad k tórym i w ty m czasie pracuje.
15 L ist p raw dopodobnie z k ońca k w ietn ia 1879.
16 L ist z 3 II 1878. Tak k w itu je G órski zap roszen ie na w ieczó r do starszego brata prof. S ta n isła w a T arnow skiego — Jana (m łodszy, Juliusz,, zg in ą ł w 1833 r.
w b itw ie pod K om orow em ).
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 187
Z ajęcia te, będąc sp osob nością do b adania p rzeszłości rodu, d a w a ły p rzekonanie, ż e słu ży się ratow an iu tradycji, a przy p ew n ej w ie d z y i system a ty czn o ści m ogły d o p row ad zić — i dop row ad ziły — do cen n ych w y n ik ó w .
D ow od em rezygn acji z m łod zień czych id e a łó w i u stęp stw em na rzecz o toczen ia b y ło p od jęcie przez W eyssen h offa — w zorem ojca — stu d iów p raw n iczych na u n iw e r sy te c ie w D orpacie. W listach z tego okresu p oja w ia ją się p ierw sze ślad y w p ły w u m y śli p o zy ty w isty czn ej, na razie w postaci u znania w a rto ści pracy* oraz w p lanach d osk on alen ia sieb ie i od d ziaływ an ia na in nych, a potem w postaci o rgan i- c zn ik o w sk ieg o id ea lizo w a n ia pracy agronom a.
W 1884 roku otrzym ał W eyssen h off m a ją tek ziem sk i na L u b e lsz c z y ź n ie 17 i za c z ą ł gospodarow ać. N ie czu ł w p raw d zie m łody w ła śc ic ie l S am ok lęsk p o w o ła n ia do pracy na roli, ale n ie w id zia ł dostateczn ych racji, aby się w y c o f a ć 18. C hciał osiągn ąć p ew n ą p ozycję w sp ołeczeń stw ie, n ie od w ażał się jed n ak b udow ać p rzy sz
ło śc i na n ie sp raw d zon ych zdolnościach i upodobaniach literack ich . O b aw iał się kom p rom itacji w d zied zin ie, w której n ie m ó g ł w y k a za ć się jeszcze żad n ym i o sią g n ięciam i. „Czy lep iej być w ie lk im agronom em , czy niczym , czy w ie lk im N iczy m ? ” 19 — .zastanaw ia się W eyssen h off, i chociaż d okonał już w yboru, n ie b y ł p ew n y , czy d obrze zd ecyd ow ał. P rób ow ał być p ra w d ziw ie n o w o czesn y m roln ik iem : czytał d zieła agronom iczne, m y śla ł o m elioracji pól. C hciał — skoro już się' tym za jm o w a ł —
„ w y id ea lizo w a ć” pracę rolnika, nadać jej w y ż sz y sens. W idział jednak, ja k ta w ie lk a m y śl rozm ien iała się na drobne, n ieciek a w e zajęcia, k tóre go n u d ziły i m ę czyły. 24-letn i dzied zic m iał św iad om ość tego, że poddając się n acisk ow i środ ow isk a, zrezy g n o w a ł z czegoś w a żn iejszeg o , że „n ieok reślon e id e a ły ” m ogły jed n ak przybrać kon k retn ą postać. P rzek o n y w a ł go o tym k ażdy lis t K on stan tego, lis t z in n ego św ia ta . A le na to, b y w y co fa ć się, b yło za późno i... za w cześn ie. Ż ył w ię c W ey ssen h o ff d n iem bieżącym , m n ożył zn an e ju ż przyjem n ości: polow an ia, w izy ty , rom anse. P rzeb u d o w y w a ł stary, w zn iesio n y dla C zartoryskich, m y śliw sk i dw orek na w y g o d n y i w y k w in tn y pałac, k u p o w a ł sztych y, stare m on ety i m ed ale, grom adził k siążki i cen n e ręk op isy — i u rządził g ab in et w e d le potrzeb n ie agronom a, lecz erudyty, k on esera i pisarza. G abinet, w k tórym w p rzyszłości m ia ł napisać Ż y w o t i m y ś li Z y g m u n ta P o d filip sk ieg o .
Stateczn e ży cie św ia tłeg o ziem ian in a n ie trw a ło długo. W sty czn iu 1885 d o n ió sł W eyssen h off p rzyjacielow i, że sied zi w Sam ok lęsk ach i czyta p am iętn ik b y łeg o ich w ła ściciela , gen erała nap oleoń sk iego, Jana W e y ss e n h o ffa 20, a le już w lip cu zw ierza ł
17 Sam ok lęsk i n a leża ły n ieg d y ś do gen. Jana W eyssen h offa. Po n im o d zied ziczy ł j e sy n W łodzim ierz, a po jego tragicznej śm ierci (w 1857 r.) córka Jana — H elen a W oyn iłłow ieżow a. Z godnie z testa m en tem W łodzim ierza, po bezpotom nej śm ierci H elen y (w 1880 r.) i jej m ęża (w 1884 r.) S am ok lęsk i p rzeszły w ręce p otom ka gen erała noszącego jego nazw isk o. Zob. E. W o y n i ł ł o w i c z , W sp o m n ien ia . 1847—
1928. Cz. 1. W ilno 1913, s. 30.
18 7 V 1884 p isa ł do G órskiego: „W yjeżdżam do D orpatu w e w to rek n a j
później [...], ty lk o na 6 tygod n i m a x im u m , dla zdania egzam in u — w racam na św . Jana [...]. W iele m am roboty pod każdym w zg lęd em — i w u n iw ersytecie, i w in teresach m ajątk ow ych ; zaczyn am się k ierow ać na o b y w a tela i w y g ła sza m rozm aite poglądy w tym sen sie, co m i zu p ełn ie się n ie u d aje”.
18 Zob. lis t 12.
20 P a m ię tn ik gen. Jana W e y s s e n h o f f a (W arszawa 1904) w y d a ł pisarz, p o przedzając ed y cję w ła sn y m w stęp em .
188 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
się G órskiem u ze sw y ch uczuć i z p la n ó w m a łż e ń s k ic h 21, a w p o ło w ie sierpnia b y ł z panną i jej rodziną w Szw ajcarii, skąd w y s ła ł ostatn i list znajdujący s ię w p rzed staw ion ym tu zbiorze.
Slub, który odbył się 30 w rześn ia w k o ściele W izytek w W arszaw ie, zaw ażył na tryb ie życia przyszłego pisarza, w cią g a ją c go na n ow o i jeszcze m ocniej w w ar
sza w sk i „ w ielk i ś w ia t”, tak ch ętn ie p óźniej i tak p ra w d ziw ie o p isyw an y w p o w ieścia ch .
21 W eyssen h off o żen ił się z A lek san d rą B l o c h ó w n ą , córką Jana i E m ilii z K ronenbergów . L ist p u b lik o w a n y tu jako 13 p o zw a la odrzucić p om ów ien ie o w y ra ch o w a n ie i in tereso w n o ść w za w iera n iu tego zw iązk u . Zob. L. K r z y w i c k i , W sp o m n ien ia . T. 3. W arszaw a 1959, s. 164— 165.
1
[W arszawa, kw iecień 1876] * K ochany Kociu!
W inien Ci jestem list od daw na. Biorę się w ięc do pisania, życząc Ci n ajprzód w szystkiego dobrego n a św ięta w ielkanocne. Nic nowego. W yczy- tu ję sobie listy W ładysław a IV 2 i przepisuję, ale nie w szystko mogę d e- s z y f r o w a ć , bo są niem iłosiernie bazgrane. — Jeżeli m am Ci co pisać, to chyba o Tarnow skim . M ówię bez przesady, że wszędzie, gdzie się pójdzie lu b obróci, o nim tylko rozm aw iają. W szyscy się zgadzają n a to, że środko
w a prelekcja była najlepsza; zarzutów m ało m u robią; w szystkie przycinki w pism ach hum orystycznych stosują się do tego, że jest h r a b i ą , podług m nie najniesłuszniej, bo w niczym się naw et nie przebijała jego arysto
k racja; a że jest h r a b i ą „w edle p rzyrodzenia”, to zdaje się nie jego w i
na. W yborny jest koncept „M uchy” 3, k tó ry w liście do Cioci przesłałem . W „ K u rie rk u ” św iątecznym in ny w ty m rodzaju: „We w to rek m ieliśm y o statni odczyt profesora Tarnow skiego. — M ieliśm y dotychczas w ielu p re
legentów , nauczyli oni nas niem ało; dziw na jednakże rzecz, że pierw szy profesor Tarnow ski nauczył nas słuchać”. — W odsyłaczu do słowa „pro
feso ra” jest uw aga: „P rzepraszam y najpokorniej P. Tarnowskiego, że nie nazyw am y go Jaśn ie W ielm ożnym H rabią. Ale jasność, k tó rą nam w ser
cach zostawił, dłużej trw ać będzie niż jasność ty ch hrabiów , którym ta k chętnie na papierze dajem y ty tu ł: Jaśn ie W ielm ożnych” 4.
T akie więc koncepty o Tarnow skim . — Z in nych now in tę jeszcze Ci doniosę, że byłem z M am ą u O dyńca; nie zastaliśm y go n atu raln ie w domu, bo on zawsze lata po ludziach, ale zostaw iliśm y k a rty w izytow e, jest zatem do przypuszczenia, że odda nam rew izytę.
W stydzę się, że tak późno zabrałem się do pisania. Tomasz lada chw ila w padnie i listy zabierze, a ja m uszę jeszcze się dowiedzieć i donieść p. T ry-
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 189 b u lsk iem u o ty ch okresach (периодах), o k tó ry ch nie dow iadyw ałem się jeszcze (w yznaję ze w stydem ). — Tom asz jeszcze nie przybyw a...
C hw ytam w ięc pióro i kreślę Ci obraz przygotow ania do św ięconego:
Kw iczą prosięta, czasem gdaczą kury, Lecą k u n ieb u sierści, puchów chm ury, W ędzą się szynki, g o tu ją kiełbasy, P ę k a ją beczki i m aślane fasy...
B aba się wzdym a, ogrom em w spaniała, Żółta, n a w ierzchu lukrow ana, biała;
U nóg jej plackiem i placki leżały S tro jn e w rodzynki, cykaty, m igdały.
N aw et m azurki, chociaż h a rd e plem ię, Płaszczą się przed nią, p adając n a ziemię.
Pośrodku kuchm istrz — nie k u charz zwyczajny, Lecz m istrz, co sposób zna pieczenia tajn y . — J a k berło u jął rożen m etalow y
I nim w y w ija nad kuchcików głowy Albo zważając, jak ci ciasto gniotą, D aje im rad y słow em i łopatą. — Do kur, indyków straszliw ego chóru Łyżek brzęk, k u c h ty łączą się do w tóru.
Sm akosz się w dzięcznie ty m gw arem napaw a, M nie kilka rym ów n a tch n ęła ta w rzaw a.
N iech Ci więc m iłe będą ry m y owe Jak o po poście je st m ięso wołowe, Baby, m azurki, placki, b a ra n in y I ja k jest m iły tłu sty schab św ininy.
P rzery w a m i jak ieś tu p an ie; to niecierpliw y Tomasz w przedpokoju.
Żegnam Cię:
P anu T ry b u lsk iem u donieś, że, niestety , przechodzą w 3-ej klasie o okresach, a ćw iczenia są w ty m rodzaju: “Не все то золото, что блестит“ ,
^‘Под лежачий камень вода не течет“ , “Характеристика Олега по Песние о вещем Олеге” . W szystko to piszą z głowy.
Żegnam Cię, d ru h u i wieszczu, razem z braćm i.
J. W ey sse n h o ff
190 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
1 List, jak w y n ik a z treści, p isa n y b y ł m ięd zy 26 III/7 IV (dniem ukazania się:
14 nru „M uchy”) a 4 IV /16 IV (p ierw szym d n iem W ielkanocy) z W arszaw y, gd zie m ieszk ali W eyssen h offow ie.
2 A ni w katalogach zb iorów b ib lioteczn ych W eyssen h offa, a n i w dalszej k o
respondencji n ie trafiłam na ślad y tych listów .
3 Chodzi za p ew n e o rysu n ek p rzed sta w ia ją cy sa lę w y k ła d o w ą w y p ełn io n ą da
m am i. Jedna w e sz ła na ła w k ę, by lep iej w id zieć p relegenta, druga prosi ją o u stąp ie
nie tego m iejsca („M ucha” 1876, nr 14, z 26 III/7 IV).
4 „K urier C odzienny” 1876, nr 76, z 24 III/5 IV za w iera o m ó w ien ie ostatniego- z trzech od czytów S. T arn ow sk iego O k o m e d ia c h F re d ry , pióra J.
2
[Warszawa,] 20 czerw ca 1876. W torek K ochany Kociu!
Ju ż m iałem list do Ciebie gotow y i zapieczętow any, ale oddałem tekę- do pakow ania i w niej to list do Ciebie siedzi na sam ym dnie kufra. Po
w tarzam więc w szystko pokrótce, bo n a w iele ani dowcip, ani czas mi nie pozwala.
Wuj M ieczysław 1 zlitow ał się nad m oją nędzą i pożyczył m i sw oją lefoszów kę2 n a 2 m iesiące. K upiłem już am unicję potrzebną. — Dzisiaj w yjeżdżam y o jed en astej wieczorem . P o ju trze rano ockniem y się (natu
ralnie, jeżeli zaśniem y w wagonie) w Litw ie!!! w kow ieńskiej guberni!!
W Tarnow ie! Wiesz, że Ci nie zazdroszczę Tw oich w akacji, bo choć nie w iem naw et, gdzie jedziesz, z pew nością nie jedziesz n a Litw ę. K orespon
dencja nasza niech się nie przery w a; zobow iązuję Cię p rzyn ajm niej do jednego listu n a tydzień, adresow anego nie już: przez p o c z ą t e k , ś r o d e k , na k o n i e c św iata, ale :
do k o w i e ń s k i e j g u b e r n i
przez stację pocztow ą U с i a n ę ( Уцяна ) we wsi T a r n ó w .
Adres m usi być n apisany po rosyjsku. Teraz za m ało m am treści do listu , bo nic nie słychać oprócz zam ykania kłódek, zam ków itd., czyli pośpiesz
nego pakow ania. Opisyw ać to byłoby zbytecznym , ale m yślę, że podczas w akacji będziem y pisyw ać dłużej. — Uściskaj serdecznie ode m nie sw ych braci i kłaniaj się w szystkim , któ ry ch tylko spotkasz, i sam em u sobie (nota Ъепе, w szystko to ode mnie).
Twój
J. E. W ey sse n h o ff 20. 6. 76. W to rek PS. D ostałem od Cioci trzeci tom L istów O dyńca 3 (z Rzymu). W iesz, że każdy tom tych listów zdaje m i się dow cipniejszy i bardziej in te resu jąc y
194 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
co się zaś tyczy jego zasad i poglądów, zgadzam się z nim w wielu, lecz w w ielu nie mogę, słowem, należę pod ty m względem do m o d e r a n - t ó w. M ówię ogólnikam i, bo żeby Ci w ym ienić, z czym się zgadzam, a z czym nie zgadzam w prelekcjach Spasowicza, trz e b a by Ci opowiedzieć choćby pokrótce całą treść, a to b y zanadto i czasu, i m iejsca zabrało.
Żeby Ci dać próbkę, ja k Spasowicz się w yraża, przytoczę Ci parę ustępów z notatek, k tó re robiłem w czasie prelekcyj. — N a przykład zdanie jego o M ohorcie: „Rozpowszechnione jest zdanie k ry ty k ó w o Mo- horcie, że rapsod ten to rzeźba, a sam b o h a te r — m arm u ro w y posąg.
W tej ocenie leży najgorsze potępienie epiczności poem atu. Rzeczywiście Pol tra fił n a postać epicką, ale nie um iał z niej nic w yciosać; zrobił z M ohorta poważnego, wspaniałego, ale zanadto k o ś c i s t e g o starca...
M o h o r t n i e d z i a ł a , a l e t y l k o t r w a ” 5. — P raw da, ja k do
sadnie i dow cipnie?
O Przygodach B. W innickiego m ówi prelegent, że są książką zupełnie szkodliwą, poniew aż p raw ie jedynie błędy narodow e podnosi w niej autor.
„Bizun — jako podstaw a w ychow ania — legat z przeszłych wieków, k tó rego raczej w stydzić się niż go podnosić w ypada. — W yszedł już z p eda
gogiki, jakież dopiero m a zajm ow ać m iejsce w estety ce” ? 6
Po rozbiorze i surow ej n ader k ry ty ce Sena to rskiej zgody, w której znajd uje sam ą tylko ornam entację, epizody, a której treścią głupia sprzeczka zakończona przez w m ieszanie się do niej B iskupa W arm ińskie
go, „na subtelnym ja k ostrze szpilki koncepcie którego p iętrzą się nie
botyczne m o rały ” 7, Spasowicz zapytuje, czy Pol był „h isto ry kiem -poetą” , jak lubił się sam nazyw ać. Nie — odpowiada, nie był on historykiem , bo nie rozum iał historii, nie chciał bezstronnie p atrzy ć n a trad ycję, na przeszłość, nie um iał czuć jej błędów, bo zanadto zajm ow ał się fraszkam i, k tó re lubił b rać za przedm ioty sw ych utw orów , przesyconych ornam en
tacją... „Czym w ięc był Pol?... był n ajp opularniejszym , n ajsy m p aty czn iej
szym, najpoetyczniejszym polskim... an tyk w ariuszem ” (braw o przery w a m ow ę prelegentow i) 8.
P releg en t dom ówił tak :
„Pol był to ta le n t oryginalny, n iezb y t bogaty w pom ysły, jed n o stronny, a przede w szystkim narodow y. Czar jego będzie stanow iło zawsze to pragnienie czegoś wyższego, doskonalszego, to n ieu stan n e w ołanie:
Excelsior, excelsior!... Zasługą jego — że podtrzym yw ał w iarę, że był pow ażną stru g ą p am iątek ” 9. Zakończenie — cytacja w iersza Pola Do Boga.
Chciałoby się pow tarzać Ci jeszcze w iele ustępów innych. M uszę Ci jed n ak przyznać się, że cytow ałem te kaw ałki, które m i się podobały, nie zaś te, k tóre m i się nie podobały: jak na przykład, że Pol przed znie
chęceniem się do ludzi (w r. 1846) i do społecznych k ry ty k ó w był pan- slaw istą (podobnie ja k M ickiewicz i Zaleski ( ? ) ) 10.
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 193 0 m atce w szystkich m uz, M nem ozynie. Szukając w ięc tej, k tó ra Cię za- p rotegow ała na w ieczorku u pp. M ichałowskich, chciałeś ją znaleźć m iędzy córeczkam i, a zapom inasz o poczciwej m am ie M nemozynie, k tó ra ci rze
czyw iście pomogła... Niewdzięczny!...
2. W ym yślając now e błogosławieństwo-: „Błogosławieni piszący kom e
die, albow iem się z nich śm ieją” — dow cipnie zastosowałeś to do ko
m edii R adziw iłła *, gdyż dwuznaczność tego błogosław ieństw a je st przy cinkiem do szanow nego autora.
Ale te ra z do tego się zwracam , co się w W arszaw ie dzieje:
Ty, co z Tarnow skim do obiadu siadasz, Z w ielkim K oźm ianem 2 poufale gadasz I co w Z ath ey u 3 m asz b rata,
Choć jeszcze szkolnej nie rzuciłeś ław y, Doszedłeś znacznej literackiej sław y I patrzy sz n a litera ta !
Nie m niem aj przeto, że tylko w K rakow ie M ówią po polsku profesorow ie,
I to prelekcje publiczne;
Bo i w W arszaw ie o rato ry zdolne Odczyty sw ym i n a Osady Rolne G rom adzą słuchacze liczne.
T ak jest, mój kochany; ja, poniew aż m am abonam ent na w szystkie prelekcje, byłem dotychczas n a w szystkich, tj. na dwóch odczytach Spa- sowicza — o W incentym Polu 4. — M usiałaś słyszeć kiedy o Spasowiczu, k tó ry jest Polakiem , ale p raw osław nym (z powodu, że ojciec jego był u n itą w m ińskiej gub.), jed n y m z pierw szych europejskich adw okatów 1 profesorem p raw a w uniw ersy tecie petersburskim . Może n aw et byłeś do niego źle uprzedzonym , jako do osław ionego pozytyw isty, etc., etc.
Naprzód, w ydał m i się on bardzo u m iarkow anym w swoich poglą
dach. — Potem , chociaż Pola k ry ty k u je bardzo ostro, je s t k ry ty kiem głębokim , a m ówcą przykonyw ującym . — Nie m ożna z nim się zgodzić w e w szystkim , ale m ożna go w w ielu razach w ytłum aczyć. Co do w y m owy, tę m a bardzo słabą: jąk a się i przeciąga strasznie, prędzej z ru sk a ja k z litew ska. (Język, po odrzuceniu k ilk u rusycyzm ów , dość czysty.
S ty l obrazowy, kw iecisty, a przy ty m silny nadzw yczaj, żywy, dowcipny).
N adzwyczaj logiczne w yw ody, żadnego zdania pow iedzianego n a w iatr, najm niejszego cienia blagi nie dostrzec w jego prelekcji. J a k po przeszło- rocznym odczycie Tarnow skiego, ta k po prelekcji Spasowicza utw orzyły się dw a obozy: jeden — przeciw ników , drugi — w ielbicieli jego zasad, poglądów. — W szyscy jed n a k zgadzają się na to, że je st człowiekiem niepospolitego rozum u i nauki. J a m u to o statnie najzupełniej przyznaję,
13 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1972, z . 4
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 195 Spasowicz m ów ił bardzo śmiało. Dostało się tam* i Radziwiłłom , k tó ry ch pradziada, K arola P an ie K ochanku, nazw ał „b u rd ą i opojem ” n , i R a
packiem u, którego d ram a t pt. W it S tw o sz skrytykow ał, mówiąc, że głów n a m yśl (a m ianow icie, że Stwosz b ył now atorem ) jest fałszyw ą... i t d . 12
Żegnam Cię, kochany Kociu; pam iętaj oddać m i także kaw ał listu za tę m oją sążnistą relację o Spasowiczu.
Twój J. E. W.
1 M ichał R a d z i w i ł ł u p raw iał k om ed iop isarstw o, p oezję i n o w elisty k ę. D ru
k o w a ł w „ B ib lio tece W a rsza w sk iej” w la ta ch 1891— 1896, a w r. 1896, po u stąp ien iu W eyssen h offa, zo sta ł w y d a w c ą i redaktorem n a czeln y m tego pism a.
2 S ta n isła w К o ź m i a n (1837— 1922), literat, k iero w n ik artystyczn y k rak ow sk iego teatru, redaktor „C zasu”.
3 Hugo Z a t h e y (zm. 1896), filo lo g i h isto ry k literatury, zn aw ca kultury greckiej i rzym skiej. W ydał U w a g i n ad „P a n em T a d e u sze m ” A . M ic k ie w ic z a (P o
zn ań 1873). W jego dom u w K rak ow ie m ieszk a ł Górski.
4 Zob. w stęp , przypis 10.
5 O dpow iednie fragm en ty odczytu w ed łu g tek stu d rukow anego w „A ten eu m ” 1878, t. 2, s. 138—139: „W szyscy p raw ie n asi k rytycy znajdują, że rapsod P o la to rzeźba, a M ohort to m arm u row y posąg. W tym p orów naniu, które m iało być o d d an iem h ołdu autorow i, tk w i najgorsza, w e d le m ego zdania, k rytyk a i p o tęp ien ie p oem atu jako u tw oru epickiego. Epos op ow iad a o w ie lk ic h czynach p osągow ych lu dzi, a tu p osiad am y posąg, ale bez żadnego w y d a tn eg o czynu, [...] M ohort n ie działa, ale tylk o trw a. P o l n a tra fił na postać ep icką, a le z niej n ie sk orzystał, eposu n ie ułożył, zanadto sk ostn iałego dziada zrob ił z M ohorta, tak że ten K om andor z głazu już zleźć p ra w ie n ie m oże ze sw ego, też sk am ien iałego, rum aka”.
G Jw ., s. 132 (om ów ien ie t. 1 T rylo g ii W in n ick ieg o , pt. P r z y g o d y m ło d o śc i (1840)) :
„Cięgi, które dostał pan B en ed yk t, b olesn e są n ie dla n iego jed n ego; p o w ieść osnuta na bizunie, a ten bizun, jako p od staw a w y ch o w a n ia dom ow ego, tak u p orczyw ie p rek on izow an y przez n aszych bardów , N aru szew icza w jego O d zie, przez Ignacego C hodźkę w N o w y c h p a m ię tn ik a c h k w e s ta r z a , jest legatem , k tórego m oże najb ar
dziej P olak ow i srom ać się należy, bo ju ż p rzestała być ch łosta środkiem p ed ago
gicznym w szkołach, gdy jeszcze poeci b rali ją za tem a t estety czn y ”.
7 Jw., s. 134: „N a su b teln ym , ■ jak ostrza szp ilk i k o n cep cie K rasickiego, który szlach tę udobruchał, osad zon y pionow o olbrzym iej w y so k o ści m orał, tak n ieb o tyczn y jak w ie ż e m ariackie, że co tak długo stało, to stało posadą, w m ożnych dom ach tradycją, a u szla ch ty fa m ilijn ą radą; że w każdym rodzie było gniazdo, a w każdej rod zin ie głow a, chociażb y n a w et n iew ieścia , że kto n ie b ał się sejm u i sądu, i króla, b ał się tego, co z rodu m iał n im p raw o rządzić; że p am iętan o przy tym , iż człek sto i n ie sam ą radą, le c z p om ocą bratnią, że się zn alazło n ie w ied zieć skąd poparcie i p ok rzyw d zon em u przez m ożnego adw ersarza, i w d o w ie, i sierocie.
Jużciż i to b y w a ło , ale przyp ad k ow o i n ie za w sze; jak b odiaki ze zbożem , ta k i w tym w y b u ja n iu fa m ilijn y ch tradycji rosły złe traw y razem z dobrym i i prędzej n iż dobre”.
8 Jw., s. 136: „M im ow oln ie n asu w a się p ytan ie: czy b y ł W in cen ty P o l tym , czym się być m ien ił: h isto ry k iem -p o etą ? O czyw iście nim n ie był, a jeżelib y kazano określić, czym był, rzekłbym , że b ył to tylk o n ajp oetyczn iejszy i n a jp op u larn iejszy polski an tyk w ariu sz”.
196 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
9 Jw ., s. 144—145: „B ył to m istrz w ie lk ie j ręki, ta le n t orygin aln y, silny, n ie z b y t bogaty w p om ysły, bardzo jednostronny, w ięc n ie m ogący s ię lic z y ć do n a czeln y c h P rzed e w sz y stk im liryk, P o l w y w ie r a ł i w y w ie r a ć b ęd zie czar n ie zm iern y tym , że n ik t n ie oddał z w ięk szą m ocą pod n iosłego pragn ien ia czegoś w y ższeg o nad poziom ą rzeczyw istość, śród której zeszed ł ca ły jego żyw ot, rw ania się ku czem u ś id ea ln ie doskonalszem u. [...] p ozostan ie w ie lk ą jego zasługą, że był p ow a żn y m stróżem w ie lk ic h grobów , drogich p am iątek, ż e k rzep ił w ia rę, bo sam m ocno w ierzy ł, i, co jest rzeczą dość rzadką, u m iał w y d o b y ć z lu tn i p ien ia p raw ie d a w id o w e, tak szczerze i p otężn ie r elig ijn e”'.
10 O ceniając u tw ór P o la S łoiao i sła w a m ó w i S p asow icz o od d źw ięk u w y w o ła n y m przez w y d a rzen ia r. 1848 (jw., s. 126): „ocknęło się u czu cie u w ięk szej części naszych w ieszczó w , prócz M ick iew icza i B ohdana Z alesk iego dość rzadkie, rasow e sło w ia ń sk ie , i ręka w y d o b y ła z lu tn i k ilk a d źw ięczn ych , p ełn y ch i potężnych a k ord ów na »Szczęść Boże« p rzed sta w icielo m szczep ów nad W ełta w ą ”.
11 S treszczając d zieje W in n ick iego w sp om in a m ów ca o pokorze, z jaką m łody szla ch cic zn o sił batogi na każdym dw orze m agnackim , i dodaje (jw., s. 132): „a cóż dopiero na u d zieln ym p ra w ie dw orze tak iego burdy i opoja, ja k im b y ł K arol R a
d z iw iłł P a n ie K ochanku [...]”.
12 S p asow icz a n a lizu je poem at P ola o W icie Stw oszu , po czym zabiera głos na tem a t dram atu W. R apackiego W it S tw o sz , drukow anego w 1874 w W arszaw ie i w y sta w io n eg o w rok p óźniej w T eatrze W ielkim : „Pan R apacki w sw o im dram acie k aże S tw o szo w i jako n o w a to ro w i ginąć w w a lc e z ru tyn ą i k on serw atyzm em cechu.
P rzyp u szczen ie grzeszące naprzód tym , że Stw osz, czło w ie k przede w szy stk im tra
dycji, n igd y n ow atorem n ie b ył, po w tóre, że cech w o w y m w ie k u X V I sta n o w ił p ełn ą ży cia in sty tu cję bardzo a rystok ratyczn ą, bo h iera rc h iczn ie u stop n iow an ą i w c a le d alek ą od dem agogiczn ej zasady: k to g ło w ę z korca w y c h y la , tego str y - ch u lcem w łeb ”.
5
[W arszawa.] P iątek, dn. 29 m arca [18]78 r.
K ochany Kociu!
Zw lekałem nieco z odpow iedzią na Twój list ostatni, bo m usiałem odpisać na pięć listów, któ re m i z L itw y napisano n a m oje im ieniny.
D ziękujesz m i za recenzję o Spasowiczu; tera z pow tórzę Ci o ty m prelegencie to samo co w przeszłym liście, tylko z m ałym i dodatkam i i n a z i m n o (bo przy znaję się, że po prelekcjach byłem nieco pod w pływ em logiki i sty lu Spasowicza). M ożna powiedzieć, że piękności prelekcji, k tó re Ci w przeszłym liście w ym ieniłem , n ik n ą przed całością, k tó ra była zła i co do zasad, i co do założenia. — Zasady Spasowicza, k tó re przebijały przez każde zdanie,, były panslaw istyczne, a w ięc n a jm n ie j niepo pularne w W arszaw ie; założenie zaś było: „zdeprecjonow anie sław y Pola, tego ostatniego m in strela szlachetczyzny” . Dlaczegóż w ięc do prelekcji taki przedm iot w ybierać, k tó ry m a n a celu tylko obalenie czegoś, i to czegoś nieszkodliw ego wcale i nie niem oralnego (jak tw ierdzi Spasowicz), ale
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 197 może przechw alonego. T w ierdzi Spasowicz, że Pol idealizow ał błędy n a rodow e (dajm y n a to, że po części praw da), ale dlaczegóż nie powiedzieć, że Pol czuł i kochał piękne stro n y szlacheckiej naszej przeszłości: duch obyw atelstw a, rycerskość, w iarę... K to by uw ierzył, że ten Spasowicz, k tó ry tak ie n a siebie oburzenie w yw ołał przez sw oje publiczne w y stąp ie
nie, jest kochany i pow ażany przez w szystkich, co go bliżej zn ają jako człow ieka praw ego, szlachetnego, m iłosiernego, pracującego sum iennie, dobrego P olaka i człow ieka dobrej w iary w swoich opiniach.
Ale dość ju ż o Spasowiczu, bo ty le już o nim nagadałem się i n ap i
sałem, że m ię to nudzić zaczyna. Teraz coś o sobie — ze św iata poetycko- -m istycznego. — W yobraź sobie, m iałem sen najdziw aczniejszy, jak i tylko być może, zdało m i się, że zaręczano m nie; przyprow adzono z kolei w iele k an d y d atek n a narzeczone (m iędzy k tó ry m i nie było jed n ak A. R . *), ale ani ja nie chciałem z nich żadnej, ani żadna z nich m nie nie chciała.
Nareszcie spotykam się z p a n n ą W andą W. 2 Ta, w yciągnąw szy do m n ie rękę, w prostych, ale gorących w yrazach w yznaje m i sw oją miłość, ja w u niesieniu przy zn aję się także do serdecznych dla niej uczuć... K siądz pobłogosławił zaręczynow e pierścionki i w łożył je nam na palce... To koniec snu; ale i rzeczywistość, ja k n a przekorę, jak b y do znaczenia snu się nagina. Ci państw o W. są L itw ini, m ieszkają od nas o 10 m i l 3 i znam ich dobrze i od dawna.
Jak aś osoba, której sn u nie opow iadałem , m ówi p arę dni tem u: „P ani W. sobie przyszłego zięcia jed n a i w y ch o w uje”, bo rzeczywiście pani W., m atk a owej p an ny W andy, jest dla m nie niezm iernie nie tylko grzecz
na, ale i serdeczna.
W ysnujże tu co z tego!...
Sen — m ara, Bóg — w iara.
Bądź zdrów i odpisz m i. Ściskam Cię serdecznie.
Twój
J. E . W ey sse n h o ff dn. 29 m arca
Dodać należy, że p an n a W anda jest ładna, w ysoka i m iła panienka.
PS. Przeczytano nam dzisiaj stopnie za 3-ci kw artał. Oprócz jed nej trójki z greckiego m am w szystkie czw órki i p iątki (7 piątek).
1 A nna R e u 1 1 z W ejkutan, córka są sia d ó w z L itw y. W lista ch p isan ych w c z a sie w akacji zw ierza ł się W ey ssen h o ff ze sw y c h uczuć do n iej, p otem w sp om in a prow adzoną z n ią k oresp on d en cję, w resz c ie siln e przeżycie, jak im b y ł dlań ślu b A nny, zaw arty 1 X 1878.
2 W anda M aria W ę c ł a w o w i c z , k o lejn a u kochana W eyssen h offa. W 1880 r.
w y szła za m ąż za W iktora R onikera.
3 W N arunach, pow . p o n iew iesk i.
198 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
6
[Abela,] dn. 13/25 lipca 1878 r.
K ochany Kociu!
N iedaw no odebrałem n araz dw a listy Twoje, k tóry ch d aty jednakże b y ły odległe jed n a od drugiej o p arę tygodni — próbk a to now a dokład
ności poczty tu ta j szej. — P rzed odebraniem ty ch dwóch listów pisałem do Ciebie z T arnow a — nie wiem , czy list ten doszedł rą k Twoich.
T eraz piszę list z podróży — przyjechałem bow iem n a stację kolei n a spotkanie pew nego m yśliwego, k tó ry do m nie n a polow anie przy jeżdża. Dow iedziałem się, że n a pociąg będę m usiał czekać 3 godziny, zasiadam w ięc w naj paradn iej szej kom nacie m iejscow ej karczm y i k a zaw szy sobie podać piw a (dla form y tylko, bo pić tej lu ry z Kozienic nie m yślę), piszę do Ciebie.
G dybym m iał h u m o r po tem u, skreśliłbym Ci opis bardzo c h arak te
rystycznej karczm y, k tó ra „z przodu ja k korab, z ty łu ja k św ią ty n ia ” 1, p a n u je nad m iastem A b e l a , w yciągając na froncie swoim jak ram iona p a rę ogrom nych kolum n do poczciwych ludzi, k tó ry ch pragnie pocieszyć, nakarm ić, napoić i... odrzeć. Izba, w k tórej czasowo zabaw iam , nie m niej ch arak terystyczn ie się przedstaw ia — w każdym szczególe w idać tu preten sję, k tó rą gospodarz tego gm achu m a do porządku, czystości, ba!...
n a w e t elegancji. W szystkie stoły p rz y k ry te ceratą (ten, przy k tó ry m sie
dzę, z ogrom ną d ziu rą w sam ym śro dk u pokrycia, niew idoczną zresztą, gdyż dbająca o honor zakładu służąca pokryła ją tacą). P rzy dw óch ścia
n ach pseudokanapy, sofy, tapczany czy innej jakiej nazw y graty, m ające zarazem służyć za łóżko, kołyskę lu b huśtaw kę. P rz y jed nym stole krzesło m isternej roboty, k tó re byłoby bardzo wygodne, gdyby m iało czw artą nogę. — Po ścianach rozw ieszone m alow idła i sztychy. — N a jednej ścianie N apoleon Pierw szy, n a którego tw arzy dokładnie możesz w yczytać niestraw n o ść żołądka, której m usiał dostać po szklance tu ta j szego piw a (gdyż w istocie ty m szlakiem F ran cu zi szli do Moskwy). — Na d rugim końcu pokoju siedzi w kącie jakiś lan d szaft niem iecki, nad er korzystnie ośw iecony z góry za pom ocą d ziu ry w suficie. — Jed n y m słowem, jest to karczm a ze w szystkim i zaletam i.
Po przeczytaniu tego opisu pom yślisz zapew ne, że zaczynam być w e
selszym teraz jak przed tygodniem , gdy przeszły list do Ciebie pisałem . M yliłbyś się, gdybyś ta k sądził.
Jeżeli odebrałeś te kilk a słów sm u tny ch i praw dziw ych, któ re nie
daw no Ci przesłałem 2, to dom yślasz się zapew ne, że przez tydzień m oje ra n y się nie zagoiły i że najlepszy lekarz, czas, nie mógł ta k skutecznie
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 199
podziałać, aby zagładzić blizny ta k świeże... sam k lim at i pow ietrze, któ ry m oddycham , ro zjątrza je, a nie goi.
W ięc nie podoba Ci się M oje niebo 3. I m nie się ono już teraz nie po
doba, bo to piosnka g ran a n a ty ch strunach, które już pękły, ale nie p rze
brzm iały, k tó ry ch dźw ięki rozdzierające dzw onią mi dotąd ta k głośno i tak boleśnie, że boję się, aby nie zakłóciły całej harm onii przyszłości.
D ziw ną i straszn ą jest nielogiczność serca! — Bo czyż rozum em nie m ożna przew idzieć było łatw o tego, co się niedaw no stało! a przecież nie chciałem i nie m ogłem przew idzieć, w olałem się łudzić ta k szalenie, a teraz nie m ogę się pogodzić i z rzeczywistością, i z w łasnym uczuciem . — Szkoda, że znow u w padłem n a ten przedm iot, trzeb a było kończyć list tak, ja k go zacząłem, nie pow tarzać tego, co już wiesz z przeszłego listu. — Ale i tu znowu, pisząc do przyjaciela, tru d n o sobie zakreślić, co pisać, tru d n o sobie rozkazać, co zamilczeć. P ro je k ty nasze i Twoje, tyczące się Tw ego n a Litw ę przyjazdu, upadają, jak widzę, jak się p rzy najm niej dom yślam . — W ielka szkoda dla m nie, a może i dla Ciebie. — Jeżeli zaś mój dom ysł fałszyw y i jeżeli masz nadzieję nas odwiedzić, napisz, proszę Cię, o ty m ; jeżeli nie masz nadziei, napisz także... jednym słowem, napisz w każdym razie i byw aj zdrów, mój drogi.
Twój
J. E. W ey sse n h o ff Rodziców rączki ucałuj i uściśnij braci. P an nie Luizie, pp. T ry bulskie- m u i N iew iarow skiem u 4 ukłony i pozdrow ienia.
1 Cyt. z P an a T adeu sza, ks. IV, w . 177.
2 L ist ten p raw dopodobnie n ie za ch o w a ł się. P oprzedni w zbiorze, z datą 20 VI 1878, n ie zaw iera żadnych „słów sm u tn ych i p ra w d ziw y ch ”. D otyczyły one za p ew n e sp raw sercow ych zw ią za n y ch z osobą W andy W ęcław ow icz.
3 W iersz m iło sn y p rzesłan y w liście z 27 V 1878.
4 Trudno u stalić, kim b y li ci ludzie. N iew ia ro w sk i, zdaje się, a d m in istro w a ł m ajątk iem w W oli. W 1879 r. zaręczył się z panną Luizą.
7
[W arszawa,] dn. 10 w rześnia 1878 r.
K ochany Kociu!
List ten zelektryzow ał m nie, czyli, w łaściw ie mówiąc, połechtał m oją miłość w łasną.
Od chwili kiedyśm y na od jezdnym Tw oim z W arszaw y zgodzili się na to, aby m oje w iersze pokazać Zatheyow i, byłem bardzo ciekaw y i n ie
200 K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M
cierpliw y oczekując zdania tego człowieka, którego znam z jak najko
rzystniejszej strony, bo z opow iadań Tw oich i z Uwag nad „Panem T a d eu szem '’. Chodziło m i dopraw dy bardzo o jego zdanie. — Teraz gdy opinia o m oich rym ach okazała się dla m nie pochlebną, nie mogę się z tego nie cieszyć, ale w yznam Ci, że m iałem pew ne obaw y przed przyjściem Tw ego ostatniego listu ; i tu znów m iłość w łasna, ale nie wiem, czy grzeszna dopraw dy.
Pochlebiło m i także i to, że Z ath ey woli Do siebie i W spom nienie W e jk u ta n od S n u 1, zupełnie tak ą zaprow adzając gradację m iędzy tym i trz e m a w ierszykam i ja k i ja. — Że S en — to niedow arzone i kw aśne, i ckliw e piwo, to ja daw no o tym w iedziałem i poddaję się ja k najzupeł
niej, bo z przekonania, k ry ty ce Z atheya co do tego m adrygału. Nie po
czy tu ję sobie naw et tego w cale za pokorę, bo jest ty le tak św ietnych i ta k niespodziew anych dla m nie pochw ał w ocenie Didascaliady 2, że nie m iał
bym n a w e t sum ienia być niezadow olonym z tak lekkiego (a nota bene, zupełnie spraw iedliw ego) zarzutu. — Owszem proszę Cię, żebyś przy n a - darzonej sposobności sta ra ł się w ybadać Z athey a o inne zarzuty i bądź łaskaw przesłać m i je nie obw inięte w baw ełnę (ponieważ zarząd pocztow y zapew ne tego nie wym aga).
Co się tyczy m ojej fotografii, będę Ci ją mógł przesłać chyba za p a rę tygodni, bo obecnie nie posiadam żadnej.
Wybacz, że po trzech Tw oich listach zaledw ie odpisuję Ci, ale, po pierw sze, byłem zajęty szkołami, po w tóre, chciałem Ci zdać sp raw ę z w rażenia, jakie w y w arły na m nie: N iepopraw ni, H o rsztyń ski i B e a trix Cenci. — P am iętaj, że to, co Ci o tych d ram atach napiszę, to jeszcze nie zdanie, ale tylko w rażenie. N iepopraw ni i H orsztyń ski — to pierw sze pom ysły w lot chw ycone i w ykonane z całą siłą, z całym n atch n ien iem w ielkiego poety, z całą nierozw agą w ielkiego zapaleńca. U stępy są p rze - cudow ne: jedne tak rzew ne, ja k scena Ja n a ze S tellą lub J a n a z M ajorem („Jedźm y w sybirskie nasze m gły i w ia try !” 3) lub scena w H o rszty ń sk im — A m elii z M ichasiem, drugie tak sm utne i w zruszające, jak śm ierć M a
jora, trzecie ta k okropne, ja k scena Sforki z T rom bonistą... Ale ile p rzy ty m w szystkim niew ytłum aczonych dla m nie rysów charak teru... Dlaczego na przykład H orsztyński, k tó ry zdaje się być człow iekiem szlachetnym , m a m yśl zabicia H etm ana przychodzącego bezbronnie w gościnę do jego dom u? Albo dlaczego najszlachetniejszą postacią w N iepopraw nych jest M ajor? B ea trix Cenci dzieje się praw ie w piekle. — W szystkie głów ne postacie splam ione są przynajm niej jed n ą zbrodnią. — Nie przeszkadza to, ażeby niek tó re u stęp y b y ły ta k strasznie cudowne, że nie m ogą w yjść m i z głow y od czasu, ja k je przeczytałem .
K O R E S P O N D E N C J A J . W E Y S S E N H O F F A Z K . M . G Ó R S K I M 201 N a przykład scena, w której trz y w iedźm y siedzą pod kościołem, w postaci żebraczek — a w kościele rodzina Cencich m odli się n ad tru p e m ojca, którego zabiła.
Ju ż dzwon bije, już dzwon bije...
Ju ż n a krzesłach kaw ki siedzą I k łan iają się — kłaniają,
Łzy cedzą...
I k łan iają się — g ną szyje.
Godzinę m ają szkaradną. — Szyje bolą — głow y spadną. —
Cyt — cyt — don! don! — dzwon uderza. —4
J a k w tej scenie i w innym cudow nym w ierszu słychać piekieln y śm iech trzech wiedźm.
Co najbardziej podziw iam u Słowackiego, to jego język. Cóż to za w yrazistość, oryginalność, siła, harm on ia słowa. — Nie darm o od słow a pochodzi jego nazwisko!... K ilka słów powie po sw ojem u i nakreśli n a j- ogrom niejszy obraz, najdziw aczniejszą postać, w yw oła ją raczej, niż ją opisze.
M uszę przerw ać gawędę, ale nie zakończyć. W rócim y do niej w p rzy szłych naszych listach. Napisz i Ty co o tych dziełach Słowackiego; b ę
dziem y sobie o tym rozm awiać.
Tym czasem żegnaj, mój drogi, i pisz, ja k tylko będziesz m iał czas.
Twój po starem u
J. E. W ey sse n h o ff
1 T eksty tych w ierszy zn ajd u ją się w b lok u koresp on d en cji. D ru k ow an e n ie b y ły . 2 P oem at satyryczn y p rzed staw iający n a u czy cieli z IV G im n azju m Filologicznego, w W arszaw ie. U tw ór ten k rążył p rzep isan y na m a szy n ie i ozdobiony rysu n k am i H enryka W eyssenhoffa. C ieszył się dużą p opularnością, b o w iem jed en ze szk oln ych kolegów autora, A n ton i W asiutyński, p rzetłu m a czy ł tek st na fran cu sk i, a drugi, M i
ch ał F renkel, p rzypom niał go sobie w r. 1913, gdy zaproszony na ju b ileu szo w y obiad w yd an y ku czci W eyssen h offa w P aryżu 25 III tegoż roku, p rzysłał m u b ilet n a stę pującej treści: „Pośród grom ady liczn ej w ie lb ic ie li T w oich , k tórzy dzisiaj czcić C ię będą, praw dopodobnie ja jed en b ędę św ia d ek naoczn y T w ego deb iu tu litera ck ieg o ”.
Przytacza fragm ent u tw oru i kończy sło w a m i: „P am iętasz D id a sk a lia d ą T ’ B ile t w zbiorach rodziny W eyssen h offa.
3 F an tazy, akt IV, sc. 17, w . 398.
4 B e a try k s C enci, akt II, sc. 2, w . 31— 37.