Władysław Miziołek
Biuletyn ekumeniczny
Collectanea Theologica 37/1, 171-198
BIU LETY N EK UM EN ICZN Y *
I. ZAGADNIENIA TEOLOGICZNE Prostestancka analiza D ekretu o ekum enizm ie
(Przyp. Redakcji: Zamieszczone w referacie uwagi na tem at Dekretu o Eku m enizm ie w yszły spod pióra teologa protestanckiego; uważamy, że szczere i jasne postaw ienie spraw daje zawsze tę korzyść, że chroni od iluzji, zmusza do przem yślenia problemu i zajęcia w łaściw ej postaw y w dialogu z braćmi odłączonym i i w pracy nad zjednoczeniem chrześcijan).
W ywody poniższe, spisane na życzenie Ekum enicznego Ośrodka rzym sko k atolickiego odpowiadają dokładnie tytu łow i referatu. Są pne obiektyw ną analizą „Dekretu Ekumeniczn ego” w św ietle ogólnych zasad teologicznych całego protestantyzm u, bez indyw idualnych odchyleń krytycznych w jednym, czy drugim kierunku. Istnieją oczyw iście w różnych Kościołach protestanckich bardziej k onfesyjne lub bardziej ekum eniczne poglądy w pojedynczych spra wach. Jeżeli jednak chodzi o postawę oficjalnych reprezentantów Kościołów Reform acji, jak i m iarodajnych teologów, to poniższe w yw ody stanow ią n ie w ątp liw ie zasadniczą postaw ę całego protestantyzm u.
D ekret „De Oecum enism o” jest bardzo postępowym w stosunku do daw nego stanow iska K ościoła rzym sko-katolickiego wobec niekatolików . S for m ułowania jego św iadczą bez w ątpienia o szczerym pragnieniu stworzenia warunków do otwartego dialogu ekumenicznego. Duch i tekst Dekretu św iad czą o radykalnej zm ianie dawnego, bezw zględnie negatyw nego stanow iska w o bec innych w yznań. N ie znajdujem y już w nim śladu teorii, że przezw ycię żenie rozłamu w K ościele może nastąpić jedynie przez bezw arunkow y powrót „odłączonych” do jedności z Kościołem rzym sko-katolickim .
Dekret stoi na stanow isku, że Kościół rzym sko-katolicki, mimo że jest jedynym , autentycznym Kościołem Chrystusowym, także w ym aga odnowy pod w ielu w zględam i. Dążenie do jedności w ym aga, aby K ościół tak odnowił sw oje w ew nętrzne i zew nętrzne życie, aby „odłączeni” m ogli w nim rozpoznać autentyczny i doskonały K ościół Chrystusowy. Cel ten może być osiągnięty przy jednoczesnym naw iązaniu zgodnych i braterskich stosunków z odłączo nymi braćmi. Rozłam w K ościele nie zm ienia faktu, że Kościół rzym sko-kato licki w edług sw ego przekonania jest jedynym, pełnym i doskonałym K ościo łem Chrystusowym . Dekret przyznaje jednak, że rozłam stwarza okoliczności, że K ościół nie jest w stanie ujaw nić i w ykazać w pełni swojej katolickości. O siągnięcie pełnej katolickości wym aga w ięc, aby Kościół uznał „Odłączo nych” za pełnopraw nych partnerów braterskiego dialogu, który m usi u jaw nić, jakie w alory katolickości zostały w K ościele przez rozłam osłabione i zać m ione. D latego też Dekret nawołuje członków Kościoła do pełnej gotowości prowadzenia takiego dialogu. N ie mogą w ięc k atolicy w ystępow ać wobec „braci odłączonych” jako „beati possidentes”. Nie wystarcza w ięc znać i w y kazyw ać dzielące zasady rozłamu, nie w ystarcza reprezentow ać i cytow ać nauki Kościoła słow am i i form ułkam i okresu potrydenckiego, należy natom iast w yrażać niezm ienne prawdy Kościoła w takich słowach, które czyniłyby jc
*) Redaktorem niniejszego Biuletynu jest ks. W ładysław Miziołek (W.M.) przy w spółpracy ks. Zygmunta M ichelisa (Z.M.), ks. Andrzeja Zuberbiera (A.Z.), p. K iryła Sosnow skiego (f) (K.S.) oraz O. Jacka Bojarskiego OP (J.B.).
172 K S. W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
zrozum iałym i dla aktualnych partnerów dialogu. Wynika stąd, że „odłączone” K ościoły nabierają nowego i w iększego znaczenia także i dla Kościoła rzym sko-katolickiego. Gdy dotąd K ościoły „odłączone” oceniano w św ietle strat poniesionych przez fakt rozłamu, to w obecnej postaw ie ekumenicznej nabie rają one charakteru w artościow ego partnera w dążeniu do podkreślenia i uka zania katolickości Kościoła.
Ta nowa postaw a Kościoła rzym sko-katolickiego przejawia się także w n o wej term inologii teologicznej, która ujawnia i podkreśla eklezjalne m om enty w kościelnej rzeczyw istości braci „odłączonych”. Dotychczasowa term inologia rzym sko-katolicka nie zajm owała się zupełnie badaniem i ujaw nianiem ek le zjalnych elem entów w Kościołach „odłączonych”. Nie traktow ano ich w ogóle jako W spólnoty kościelnej, lecz jako rzesze ochrzczonych jednostek, które jed nak przez fakt chrztu b yły indyw idualnie w pew ien bliżej nie sprecyzow any sposób złączone z Kościołem rzym sko-katolickim . Znam ienne jest, że K onsty tucja „De E cclesia” jeszcze w łaśnie w taki sposób traktuje braci „odłączonych i ich W spólnoty kościeln e”. Dekret „De Oecumenismo” przełam ał to stan ow i sko i m ówi już o braciach „odłączonych” jako o W spólnotach kościelnych po siadających pew ne autentyczne elem en ty eklezjalne.
Podkreśla on w yraźnie, że te W spólnoty uczestniczą w M isterium Kościoła i jego zbawiającej m isji. Zasadnicze elem en ty M isterium Kościoła, które sta nowią jego istotę, mogą się znajdować i choć nie w całej pełni, faktycznie się znajdują także w „odłączonych” W spólnotach kościelnych i Duch Ś w ięty po sługuje się nim i rów nież dla realizow ania dzieła zbawienia. Dekret nie posuwa się tak daleko, aby w szystkim „odłączonym ” W spólnotom kościelnym p rzy znać charakter i nazwę Kościoła. Rozróżnia on w yraźnie K ościoły i W spól noty kościelne. Kościoły schizm atyckie zostają bez zastrzeżeń uznawane i na zyw ane Kościołam i, gdy Kościołom poreform acyjnym przyznaje się jedynie nazw ę W spólnot kościelnych. Ciężar historyczny i gatunkow y eklezjologii rzym sko-katolickiej nie pozwala na bardziej nowoczesną i ekumeniczną zm ia nę term in ologii Mimo to, nie ulega żadnej w ątpliw ości, że Dekret uznaje i w yraża nową ocenę eklezjologiczną K ościołów „odłączonych”, szukając i znaj dując w nich m niejszą lub w iększą ilość autentycznych elem entów ek lez jalnych.
K ościoły „odłączone” nie są już w ięcej uznawane i traktow ane jako gro m ady ochrzczonych ludzi, lecz jako W spólnoty k ościeln e> posiadające n ie w ątp liw ie niektóre cechy autentycznego Kościoła Chrystusowego, dzięki k tó rym Chrystus używa ich także jako narzędzi budowania swego K rólestwa na ziem i. I ta zm iana ma sw oje doniosłe znaczenie ekum eniczne, poszerzając eklezjologiczne w idnokręgi Kościoła rzym sko-katolickiego i stwarzając w aru n ki do realnego dialogu m iędzyw yznaniow ego.
N ie oznacza to oczyw iście, że zostały u sunięte w szystk ie przeszkody na drodze do skutecznego i rychłego osiągnięcia celów dialogu ekum enicznego przez Dekret „De oecum enism o”. Bez tego trzeźw ego spojrzenia i szczerego ujaw nienia tych przeszkód dialog ekum eniczny utknąłby na pół drogi i n ig dy nie osiągnąłby w całej pełni upragnionego celu.
N ajw iększą przeszkodą na tej drodze jest bezw zględne i niezm ienne sta now isko Kościoła rzym sko-katolickiego, że on był, jest i pozostanie zawsze jedynym , autentycznym i posiadającym pod każdym w zględem doskonałą p eł nię (plenitudo) w szystkich elem entów eklezjalnych K ościoła Chrystusowego. Także i Dekret „De O ecum enism o” n ie pozostaw ia pod tym w zględem naj m niejszej w ątpliw ości. Znajdujem y to tw ierdzenie w yraźnie i bez żadnych ograniczeń w ypow iedziane w I-szym artykule Dekretu. N ie jest to o c z y w iś cie żadne zaskoczenie, ani też nic niezwykłego. Przecież to twierdzi o sobie n ie tylko Kościół rzym sko-katolicki. To samo, m oże jeszcze z w iększym , a na pewno z niem niejszym naciskiem twierdzi o sobie .Kościół praw osław ny. To samo m ówią o sobie, acz nie z takim nasileniem i w takim zakresie, jak Kościół rzym sko-katolicki i prawosław ny, także liczne, w ięk sze i m niejsze
Kościoły poreform acyjne. I one także nie przyznają sobie w zajem nie prawa i charakteru do dostojeństwa autentycznego Kościoła Chrystusowego. Są wszak wśród nich rów nież i to bynajm niej nie najw iększe, czy najstarsze, które odm awiają tego dostojeństwa innym K ościołom protestanckim . Na tym w łaśnie polega najw iększa trudność na drodze do zjednoczenia, a nawet do konstruktyw nego dialogu. I dlatego w ielkim osiągnięciem genew skiego ru chu ekum enicznego jest fakt, że mimo tych kontrow ersji i zastrzeżeń eklezjo logicznych potrafił on jednak znaleźć drogę i sposób do zorganizowania w spół pracy, także i teologicznej, a częściowo kultow ej pomiędzy licznym i Ko ściołami, jako rów nym i w ramach Św iatow ej Rady Kościołów. Fakt ten w y kazuje, że ekskluzyw na postawa uważania siebie za jedyny Kościół Chry stusow y, nie m usi stanow ić nieprzezwyciężalnej przeszkody do współpracy ekum enicznej.
Kościół rzym sko-katolicki jednak reprezentuje tę cechę w szczególnie ostrej w yłączności. I stąd p łyn ie konsekw encja, że m usi on uważać siebie za centrum chrześcijaństwa, a tym samym oceniać i osądzać w szystk ie inne Kościoły, zależnie od ich stosunku do Rzymu i do papieża, do doktryny i dyscypliny rzym sko-katolickiej, a nie w edług ich stosunku do C hrystusa i do Ewangelii. N ie zm ieniają tej k onsekw encji w szystkie pozytyw ne elem enty Dekretu „De Oecum enismo”, o których m ów iliśm y na początku. Choćby on rzeczyw iście uznawał inne K ościoły za partnerów dialogu, to przecież to partnertstwo ocenia on w rzeczyw istości w zależności od ich stosunku do Kościała rzym sko katolickiego, jego doktryny, a nie do Chrystusa i Jego Ewangelii. Charak ter zaś tego partnerstw a uzależnia się od liczby elem entów eklezjalnych, w spólnych z Kościołem rzym sko-katolickim . W yraźnie zaznacza to artykuł Il-g i Dekretu „Dc O ecumenismo”, który na w stęp ie rozpatruje stosunek innych K ościołów do Kościoła rzym sko-katolickiego. A w ięc nie do Chrystu sa i Jego Ewangelii, lecz do Kościoła rzym sko-katolickiego, jego doktryny i dyscypliny.
Przyznajem y, że na szczęście w dalszych w yw odach Dekretu ta jednostron na postawa zostaje częściowo przełam ywana. I tylko dzięki tem u m ożliw y jest dialog ekum eniczny. A le w tym dialogu ta pierwotna postawa będzie zaw sze stanow iła uciążliw y hamulec. U jaw ni się to może najjaskrawiej przy dialogu na tem at prym atu papieża i w yłączności Rzymu, jako centrali chrześ cijaństwa, jako jedynego m iasta w ym ienionego w jakiejkolw iek chrześcijań skiej dogmatyce kościelnej. Dekret „De O ecumenismo” omija w szystkie te trudności, ale dialog ekum eniczny n iew ątpliw ie je ujaw ni i postawi na po rządku dziennym dyskusji. Uczyni to choćby dlatego, żo ta postawa im plicite dzięki uniwersalnej jurysdykcji biskupa rzym skiego czyni go autom atycznie Ojcem w szelkiej ekum enii i centralną osobą w szelk iego zjednoczenia.
Mimo to nie n ależy tracić nadziei na skuteczność dialogu, gdyż Sobór i dzieło soborowe jako całość uczynił w iele, a może naw et w szystko, co było w tej chw ili i na tym etapie m ożliwe, aby ostrze te?o ek kluzvw izm u stępić i poprzez dow artościow anie urzędu biskupiego, początki kolegialności w za rządzie K ościoła i pow ołanie Synodu Biskupów, jako stałej instytucji, w sk a zać drogę do om ijania, a w przyszłości i przezw yciężania tej trudności ekum e nicznej, przy zachowaniu w szystkich jej pozytyw nych elem entów ek lezjolo gicznych. Że to jest m ożliw e nie tylko w wyobraźni, lecz i w rzeczyw istości, mamy na to historvczny, niew ątpliw y i aktualny dowód w po-taci papieża Jana X X III — w jego p ostaw ie i w e w zajem nym stosunku między nim i ca łym św iatem chrześcijańskim .
Dlatego też dialog się rozpoczął i mamy nadzieję, żo będzie kontynuowany mimo w szystkich przeszkód aż do błogosław ionego skutku. A le pod jednym warunkiem: spraw a papiestw a nie może być ramą tego dialogu, lecz musi się stać jednym , wpraw dzie nie najłatw iejszym , ale i nie n ajistotniej szym, ani nie niem ożliw ym do pom yślnego rozwiązania problemem.
174 K S. W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
Przede w szystkim jednak muszą być usunięte i załatw ione pew ne n ieistot ne, lecz drażniące problemy. Musi się zm ienić sam duch traktow ania K ościo łów odłączonych przez Kościół rzym sko-katolicki, muszą być załatw ione takie drażliw e spraw y w e w spółżyciu jrk: m ałżeństw a m ieszane, praktyka k on w ersji indyw idualnych, ciasne ramy w spólnych nabożeństw, m odlitw i prak tyk religijnych itp.
Z ałatw ienie tych spraw zw eryfikuje szlachetne, prawdziwe chrześcijań skie zasady Dekretu „Dc Oecumenismo” i zneutralizuje jad nieufności i p o dejrzeń taktycznych i rzeczyw istych przeciw ników ekum enii, dopatrujących się w katoliskim ruchu ekum enicznym jedynie bardzo subtelnego i w yra fi nowanego sposobu opanowania „odłączonych’' Kościołów. Z.M.
K onstytucja dogmatyczna o K ościele w oczach prawosławnego teologa
W dziele zbiorowym „De Ecclesia. Beiträge zu r Kon stitution „Über die
K irch e” des II Vatikanischen K on zils”, Freiburg 1966 — ukazała się wśród
innych artykułów praca archim andryty Andrzeja S c r i m a. Gedanken eines
Orthodoxen zur Konstitution, t. II, str. 509—525, w której Autor stara się
ocenić K onstytucję z punktu w idzenia teologii prawosław nej. Poniżej po dajemy w streszczeniu jego uwagi, aby po ich zreferow aniu w ypow iedzieć w postaci w niosków kilka m yśli zw iązanych z teologią i ruchem ekum enicz nym.
Ogólnie o K onstytucji, zdaniem A. S c r i m a, można powiedzieć, że jest ona zgodna z tradycyjną eklezjologią rzymską i z I Soborem w atykańskim , którego ma być rozszerzeniem i uzupełnieniem , choć zarazem troska o dialog ekum eniczny i dogmatyczne pogłębienie nauki o K ościele kieruje K on stytu cję do czerpania i z innych tradycji kościelnych (wschodnich).
Zdaniem Autora, poprzez pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa drogi eklezjologii w schodniej i zachodniej biegły razem. Ten okres w życiu K oś cioła charakteryzował się silnym nastaw ieniem eschatologicznym , w iern oś cią dla teologii Ojców Kościoła oraz dążeniem do przyswojenia sobie i w y rażenia w życiu Kościoła dogmatów siedm iu pierw szych soborów pow szech nych. Swoje zaś zadania w idział Kościół przede w szystkim w przekazywaniu 1 kontynuacji testam entu apostołów w sakram entalnej ciągłości in Christo et in Spiritu Sancto.
C harakterystyczne cechy wspólnej eklezjologii pierwszego tysiąclecia u j m uje A. S e r i m a w trzy punkty:
a) jest to eklezjologia wspólnoty, która jest apostolską. Pierwszym św ia dectwem świadom ości Kościoła są dwie ksiągi N owego Testam entu: A pokalip sa, m ówiąca o m isterium Kościoła, i Dzieje A postolskie ukazujące, jak K oś ciół zakorzeniał się w czasie.W skazują one na jedną i tę samą rzeczyw istość: na objaw ienie w Kościele, w jego sakram entalnym i chrystologicznym aspek cie, nowego życia, nowego stworzenia; apostolskość zaś jest podstawą i w zo rem dla społecznego życia Kościoła.
b) jest to eklezjologia pneumatologiczna. W porządku bożej łaski dzieło Syna i Ducha w zajem nie się przenikają; w życiu i posłannictw ie K ościoła w cielenie i przebóstw ienie odpowiadają sobie w zajem nie. W przeniesieniu na teren eklezjologiii oznacza to rów now agę m iędzy całym K ościołem a K oś ciołam i lokalnym i, bo nacisk jest położony na przejawianiu się w Kościele nadprzyrodzonej rzeczyw istości, która dochodzi do głosu tak w K ościele branym jako całość, jak też w jego cząstce — patriarchacie czy diecezji.
c) jest to eklezjologia soborowa. W ielość K ościołów wschodnich dzieli się w ew nątrz „powszechnej, katolickiej” jedności Kościoła w strukturze tzw. soborowej. Chodzi tu o patriarchaty, ośrodki apostolskiego pochodzenia. Jeśli sobór powszechny przedstawia najw yższy w yraz soborowości, to w Kościołach
wschodnich jest ona czym ś stałym na w szystkich płaszczyznach życia K o ścioła.
Zdaniem Autora, na Zachodzie zaczęto wprowadzać od X I w. nową ek le zjologię o zabarwieniu prawniczym , która zagroziła dotychczasowem u p oj m owaniu powszechnej łączności (communio) i przem ieniła, naw et na Zacho dzie, sens i konkretne w ykon yw anie niezaprzeczonego, jak m ówi, pierw szeń stw a papieża wśród innych patriarchów. Jednakże sakram entalna rzeczyw i- ność Kościoła, istniała po obydw u stronach i dlatego aż do XV w ieku nie było m owy ze strony Kościoła katolickiego o „nawróceniu” czy „powrocie” prawosław ia do Rzymu, a m ówiono tylko o pojednaniu. Nastąpiła to do piero po Soborze Trydenckim na skutek reform acji i kontrreform acji, kiedy w zm ocniły się praw nicze elem enty w pojm owaniu Kościoła na Zachodzie zam iast idei soborowości. W oczach Wschodu był Sobór W atykański I za- kańczeniem i udoskonaleniem zachodniej eklezjologii, ostatecznym w yciąg nięciem dogmatycznych wniosków .
II
W drugiej części sw ojego artykułu A. S с r i m a om awia kolejno poszcze gólne гот działy K onstytucji, dokonując ich oceny w św ietle teologii w scho dniej.
Przede w szystkim podkreśla znaczenie wprowadzenia do eklezjologii po jęcia m isterium , zapowiadającego zerw anie z prawniczym ujęciem nauki 0 Kościele. Słow o „m isterium ” łączy w teologii wschodniej podw ójne znacze nie, którego nie da się całkow icie rozdzielić: z jednej strony oznacza ono p e wien porządek poznania, m yślenia i m ówienia o Bogu; Bóg, który jest przed miotem teologii i przepowiadania kościelnego, nie m ieści się w pojęciowym , spekulatyw nym i dialektycznym poznaniu. Z drugiej strony odnosi się po jęcie „m isterium ” do rzeczyw istości danej przez Boga i w tedy nazywa się ono sakramentem. Bez w ątpienia jest to odważny i istotny czyn K onstytucji, że ustawia naukę i życie K ościoła zdecydow anie w organicznym odniesieniu do m isterium -sakram entu. Jeżeli jednak m ówim y o sakram entach, m usim y m ieć na uwadze różnicę m iędzy zachodnim i w schodnim ich ująciem; na Za chodzie sakram ent jest środkiem łaski (ujęcie bardziej prawnicze), na W scho dzie ma w ym iar eschatologiczny.
Chrześcijańskie m isterium znajduje najw łaściw szy swój wyraz w pojęciu teandrii, w którym transcendencja Boga trójjedynego w iąże się z porządkiem w cielenia, Kościół zaś jest m iejscem , gdzie to w cielen ie Syna Bożego się obja wia.
Rozdział o ludzie bożym jest, zdaniem A. Scrima, bardzo szczęśliwy, bo utrzym uje rów now agę eklezjologiczną. Autor rozumie przez to tę okoliczność, że pojęcie „ludu bożego” podkreśla m istyczną stronę Kościoła; nawiązując do ciągłości z ludem Starego Przymierza, w skazuje na powołanie i w ybór boży, na organiczną jedność K ościoła na podstaw ie chrztu, w cześniejszą od w sze l kich podziałów hierarchicznych. W pojęciu tym w idzi jednak Autor i pew ne niebezpieczeństwo uzew nętrznienia w łaściw ych w artości chrześcijańskich, dlatego musi się ono łączyć z określeniem Kościoła jako Ciała Chrystusa 1 pełni Ducha Św iętego.
Rozdział III o hierarchicznym ustroju Kościoła jest zdaniem A. S c r i m a kam ieniem probierczym całej Konstytucji. Autor uważa, że treść tego roz działu nie jest w yrów nana, bo nie uwzględnia ona w pełni dwóch pierwszych rozdziałów, choć z uznaniem należy odnieść się do nauki, a raczej jej za czątku, o kolegialności biskupów. W ydaje się jednak, jakby w K onstytucji kolegialność biskupów była w yprowadzona przede w szystkim z papieskiego prymatu. W sform ułowaniach widzi. A Scrima przerost prawa nad mi t~rium operowanie teologią, opartą na pojęciach praw nych lub dogmatach będących na służbie prawa. N aw et w ażne podkreślenie sakram entalności święceń b i skupich ma nie usuw ać tego wrażenia.
176 K S. W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
W teologii w schodniej soborowość (kolegialność) istn ieje razem z K ościo łem, w jego m isterium . Kościół jest soborowy- (kolegialny) w łaśnie dlatego, że jest Kościołem , społecznością żyjących w Chrystusie i zbudowaną na apo stołach, jako fundam encie. Ilekroć kolegium biskupie w yraża tę soborowość sakram entalnie, tj. przez spraw ow anie m isterium eucharystycznego, staje się ona zarazem postacią apostolskości.
Autor stwierdza, że w duchu teologii w schodniej należałoby stanow isko papieża w K ościele wyrazić w ramach m isterium , a w ięc przez rozważenie obydwu składników misterium : tajem nicy Trójcy św. i w cielenia, poprzez w zięcie pod uwagę działania w K ościele zm artw ychw stałego Chrystusa i Du cha św. Tajem nicza rzeczyw istość K ościoła znajduje swój pełny w yraz w sa kram encie episkopatu. Tak samo stosunek: papież-biskupi powinien znaleźć
sw oje w yjaśnienie w dogmatycznej osi: Trójca św. — w cielenie; w ted y m u siałby się on w yrazić w pojęciu sakram entalnej „communio” Kościołów.
Mimo swoich prawniczych pozostałości, rozdział III ośw ietla w pew nej m ie rze m isterium Kościoła. Nauka o episkopacie stwarza równow agę m iędzy Kościołem branym jako całość a K ościołam i lokalnym i; biskupi razem z pa pieżem i w e w spólnocie z nim mają zadanie rządzenia Kościołem na mocy sw ego urzędu, który jest pochodzenia boskiego i posiada w łasny autorytet; są w spółodpow iedzialni za cały Kościół, ale norm alnie są w yśw ięcen i dla służby K ościoła lokalnego, stąd w zajem ne przenikanie K ościołów lokalnych i K ościoła branego jako całość.
A. Scrima nie om awia rozdziału o laikacie, choć uważa go za w łaściw ie w łączony w całość nauki o Kościele, zwłaszcza przez podkreślenie pow szech nego k apłaństw a w iernych. Natom iast szerzej om awia trzy następne rozdziały, które traktuje jako pew nego rodzaju całość (powszechne powołanie do św ię tości, życie zakonne, eschatologiczny aspekt Kościoła). Jak zaznacza, poru szają one tem aty b lisk ie prawosław iu.
R ozważania o św iętości należałoby, zdaniem Autora, uzupełnić w K onsty tucji przez w spom nienie o urzędzie prorockim, jeżeli eklezjologia ma być rów nież pneum atyczna. Nie chodzi tu o proroków, jakich znamy ze Starego Testam entu, ale o pew nego rodzaju poznawczą funkcję św iętości, o zdol ność w nikania dzięki św iętości w poznanie planu bożego. Ten plan jest eschatologiczny, zmierza on do przebóstw ienia człowieka. Tradycja patry styczna Wschodu i tradycja m istyki w schodniej lubi tem aty o antropologii przebóstwienia.
W nauce o życiu zakonnym należałoby, zdaniem. A. Scrima, uw olnić się od podw ójnego dziedzictwa Zachodu, jakim jest uznanie cnoty heroicznej jako istotnej w artości życia zakonnego oraz w ysuw an ie na czoło w życiu zakonnym elem en tów organizacyjno-instytucjonalnych. Elem enty te nie po chodzą z w ielkich tradycji życia m onastycznego, ale raczej są naleciałością późniejszą na Zachodzie, po zerw aniu z tradycją m onsastyczną przez zakony żebrzące. Życie zakonne w swym w łaściw ym pojęciu jest znakiem a zarazem charyzm atem przebóstw ienia, antycypacją eschatologii w życiu Kościoła.
III
Zdaniem A. S c r i m a , K onstytucja przedstaw ia dokument przejścia w hi storii katolickiej teologii do w nikania w głąb problem atyki eklezjologicznej. Jeżeli zaś będzie się sięgać do tej głębi, coraz trudniej będzie wyrazić m iste rium w dotychczasowym teologicznym języku. Autor w skazuje na pew ne cha rakterystyczne cechy teologii zachodniej, od których należałoby się uwolnić dla dobra samej teologii. Chodzi tu:
a) o krytykę teologicznego poznania. Poznanie teologiczne skierow ane jest na Boga, ale często n iew iele brakuje aby prawa Przedmiotu teologii (Boga) przenieść na samą teologię. Jest to niebezpieczeństw o ob iektyw izacji teologii, cparcia się na niej samej, oderw anie jej od uzasadniającego ją m isterium ,
przez co traci ona swą żyw otną siłę, zdolną doprowadzić do w skazyw anej przez nią rzeczywistości.
b) o pośrednictwo i dualizm. — W teologii zachodniej podkreśla się zbyt w iele rolę pośrednictwa, przez co ulega pomniejszeniu dana w doświadczeniu religijnym bezpośredniość Boga. Przesuwa się przez to akcent z przeżywania m isterium na w artości pośredniczącego. W ten sposób pow staje niebezpie czeństwo oddzielania: znaku i oznaczanej przez niego rzeczyw istości, natury i łaski, stworzonego i niestworzonego. — Podobnie w katolickiej nauce o stw o rzonej łasce, jako pośredniczącej m iędzy udzielającym się Bogiem i przem ie nionym przez łaskę człow iekiem zachodzi niebezpieczeństw o dualizm u; pojęcie łaski jako stworzonej zaciem nia odczuwanie bezpośredności Boga w do świadczeniu chrześcijański.m
c) o czynniki środowiska a rozwój. — Rozwój teologii na Zachodzie od XIII w. szedł w tym kierunku, że za mało uwzględniano w łaściw e teologii czynniki, będące warunkiem asym ilacji Przedmiotu teologii (Boga). Teologia zachodnia rozw ijała się w oparciu o nauki pomocnicze, kładąc nacisk na zewnętrzne elem enty (logiczno-gram atyczne przy powstaw aniu m etody scho- lastycznej, potem filologiczne, społeczno-środow iskow e, historyczne itp.). Daje to pozór postępu teologii, a le w rzeczyw istości odbiega od życia K ościoła i jego historii, przenikniętej m isterium śm ierci i zm artw ychwstania. Eklozjo- logia m usi być świadom a sw ego eschatologicznego charakteru i w oparciu o pełne dziedzictwo tradycji m usi umieć rozróżnić m iędzy wzrostem sam ego Kościoła i organicznym przekazywaniem jego życia, a m iędzy formalną stro ną rozwojową jego nauki.
IV
Streszczone powyżej poglądy teologa prawosław nego na K onstytucję do gm atyczną o K ościele nasuwają nam zagadnienie konfrontacji dwóch typów teologii chrześcijańskiej: Kościoła rzym sko-katolickiego i Kościoła praw o sławnego.
Ocena treści K onstytucji przez A. S c r i m a w ykazuje, jak w sw oich za łożeniach, w swoim podkładzie filozoficzno-m istycznym , w swojej całej atmo sferze odmienna jest teologia Wschodu i Zachodu chrześcijańskiego.
Co w ięcej: Autor artykułu zauważa im plicite kilka razy, że z ducha teolo gii i jej zasadniczych założeń w ynikają w nioski ustrojowe, jak np. znaczenie episkopatu w K ościele, rola elem entów prawnych, pojęcie jedności Kościoła, stosunek K ościołów lokalnych do Kościoła bowszechnego itp.
Ponadto: choć nie jest to w yraźnie wypow iedziane, jednak w yczuw a się w artykule założenie, że teologia zachodnia odeszła od „czystej” linii rozw o jowej głów nego nurtu tradycji kościelnej, że przejęła i w chłonęła w siebie niektóre elem enty obce, które w ykrzyw iły jej praw idłow y rozwój, podczas gdy K ościół praw osław ny pozostał w ierny spuściznie apostolskiej. Narzuca się w rażenie potrzeby jakiegoś „powrotu” teologii Kościoła rzym sko-katolic kiego do w łaściw ych źródeł tradycji, jakiegoś sw oistego „nawrócenia” w ek le zjologii od ujęć przeważnie prawniczych do pełnego uwzględniania m isterium . Odnosi się także wrażenie, że nauka pierwszych siedm iu soborów jest uw aża na za jedynie miarodajną, że K ościół rozw ijał się i żył pełnią Objawienia tylko w pierwszym tysiącleciu, a po nieszczęściu podziału pow stał jakiś za stój i v/ pełni uprawnioną postawę każdej społeczności chrześcijańskiej jest tylko w ierne trzym anie się tradycji pierwszego tysiąclecia.
Postaw a taka nie powinna nas ani drażnić, ani dziwić, ale zastanowić. Bo przecież i Kościół rzym sko-katolicki ma podobne przekonanie o sobie, o sw o jej pełni środków zbawienia i jedności, jak w yraźnie wypowiada w D ekrecie o Ekumenizmie: „Mimo to odłączeni od nas bracia, pojedyńczo lub w swoich Kościołach i W spólnotach, nie cieszą się tą jednością, jakiej Jezus Chrystus chciał użyczyć hojnie tym w szystkim , których odrodził i jako jedno ciało ob
178 K S. W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
darzył nowym życiem , a którą oznajm ia Pism o św. i czcigodna Tradycja Ko ścioła. P ełnię bowiem zbawczych środków osiągnąć można jedynie w k atolic kim K ościele Chrystusowym , który stanow i powszechną pomoc do zbawienia... W ierzymy, że ta jedność trw a nieutraca-lnie w K ościele katolickim i ufamy, że z dniem każdym w zrasta aż do skończenia w iek ów ”. (Dekr. o Ekum., r. 1, 3—4).
Jakie w ięc postulaty stają przed teologią, która pragnie służyć spraw ie ekumenizmu?
1) D okładniejsze poznawanie założeń, ducha, podłoża filozoficznego i kul turalnego teologii poszczególnych K ościołów czy Wspólnot chrześcijańskich, a zwłaszcza w ielkich odłamów chrześcijaństwa. Nastąpi przez to w iększe zrozum ienie dla różnorodności typów teologii, dla kulturalno-filozoficzno- psychologiczno-historycznych uwarunkowań każdego typu teologii. Czyż nie stoim y przed tym samym zagadnieniem w dziedzinie działalności m isyjnej, która ma nawracać, ale nie europeizować kontynenty A fryki i Azji? Na pewno zniknie w ów czas w iele rzekomych „różnic”, które okażą się nieporozum ie niem, w ynikającym z innego spojrzenia na tę sam ą rzeczywistość.
2) Szersze spojrzenie na m ożliwość i prawomocność różnych typów teolo gii chrześcijańskiej uzależnionych od w spom nianych wyżej czynników, jak rów nież zastosowanych w nich m etod naukowych. N ie oznacza to oczyw iście relatyw izacji prawdy dogmatycznej, która m usi przed dojściem do jedności być uzgodniona, ale uznanie m ożliw ości odm iennego w yrażenia tej samej prawdy.
3) Wzgląd ekum eniczny w badaniach teologicznych i ujm owaniu prawd w iary tj. zdążanie przez teologów w szystkich w yznań chrześcijańskich do p o głębiania posiadanej prawdy i dokładnego opierania jej na Objawieniu, aby można się b yło spotkać na wspólnej płaszczyźnie doskonalszej wierności dla słow a bożego. N ie chcę nazwać tego typu teologii ponadwyznaniową, gdyż każda teologia m usi być związana z Kościołem; m a to być jednak teologia świadom a tchnienia Ducha św., budzącego wśród chrześcijan tęsknotę za p eł na jednością.
W. M. Rozm aitość dogmatyczna a jedność Objawienia
D ekret o ekum enizm ie może m ieć w ielki w p ływ na rozwój dialogu ekum e nicznego, ponieważ uznaje jako m ożliw y i godziwy pluralizm w zakresie te ologicznego w yrażenia prawdy objawionej. Do problemu tego Dekret po w raca w ielokrotn ie (nn. 4, 14, 17, 18). Szczególne znaczenie posiada naw iąza nie przez D ekret do bulii „Laeten tur coeli”, w ydanej przez Sobór Florencki (n. 18). Może to stanow ić punkt w yjścia dla uznania słuszności różnych sfor m ułow ań dogm atycznych prawdy objaw ionej.
Sobór Florencki poszedł w łaśnie po tej lin ii dopuszczając również form ułę „ex Patre per F ilium ” jako równorzędne obok „Filioque” określenie pocho dzenia Ducha Św iętego. Deklaracja ta zakłada, że „jedna i ta sama w iara — fides quae creditur — jedno i to samo m isterium można rozm ai cie w yrazić”. Gdyby depozyt w iary został nam podany w postaci w yp ow ie dzi o charakterze pojęciowym (énoncés notionnels), a dogmat stanow ił w y czerpujące w yrażenie jednej z prawd m ieszczących się w tym depozycie, w ów czas sform ułowanie podane przez Urząd N auczycielski w ykluczałoby w szelk ie inne. Dzisiejsza teologia poddaje rew izji taką. „obiektyw istyczną” teorię O bjaw ienia i dogmatu. Teologia coraz jaśniej uświadam ia sobie rolę podmiotu w uchw yceniu i w yrażeniu prawdy objawionej. Zaznacza to także Konstytucja o Bożym Objawieniu (nn. 2. 3, 4, 7). Sposób w yrażenia O bjaw ie nia zawiera charakterystyczne cechy przekazującego go podmiotu ludzkiego. Świadczy o tym już rozmaitość wyrażenia m isterium Chrystusa w Nowym Testam encie (m.in. także czterokształtność Ewangelii). Duch Św ięty, źródło
natchnienia biblijnego, zdaje się sprzyjać rozmaitości. C2;y należy tę rozm ai tość niw elow ać w toku rozwoju, jakiem u podlega w yrażenie Objawienia w Kościele?
Dekret o ekum enizm ie uznaje tę rozmaitość przynajm niej, gdy chodzi o Kościół W schodni i Zachodni. Także K onstytucja dogmatyczna o K ościele głosi, że w ew nątrz w spólnoty Kościoła istnieją poszczególne K ościoły o w ła snych tradycjach (n. 13). Dekret o ekum enizm ie każe nam do tych tradycji zaliczyć również tradycje doktrynalne. W ypowiedź K onstytucji o w iernych zgłębiających prawdy w iary. Dekret stosuje do w spólnot różniących się m en talnością. Owa odmienna m entalność i sposób patrzenia w łaściw e danej spo łeczności chrześcijańskiej kształtują w yrażenie w iary w form ułach dogma tycznych .Doljąd pojm ow aliśm y zbyt jednostronnie teologię jako budowanie system u rozumowego. W istocie O bjaw ienie i teologia stanow i przedmiot przeżycia w doświadczeniu w iary. Prawda objawiona jest prawdą zbawczą, w której ukazuje się rzeczyw istość Boża. a człowiek przywiera do niej przez wiarę. O bjawienie przyjęte przez w spólnotę nie jest tylko zespołem doktryn intelektualnych, lecz pośrednikiem na drodze zjednoczenia z rzeczyw istością Bożą.
Orzeczenie (wypowiedź) dogmatyczne jest nie tylko w iernym przekładem jedynego Objawienia, zagwarantowanym asystencją Ducha Świętego, lecz jako w yrażenie nosi znam ię doświadczenia w iary w spólnoty. W ystępuje pewna analogia między sform ułowaniem dogmatycznym a form ą kultu. Rozmaitość dogmatyczna nie narusza jedności w iary i jej przedmiotu, podobnie jak w ie lość form kultu nie sprzeciwia się jedności kapłaństwa Chrystusowego.
Przyjęcie pluralizmu nie oznacza relatywizm u dogmatycznego, potępionego przez encyklikę „Pascendi”. W każdej form ule dogmatycznej można odróżnić jej znaczenie, dotyczące treści w iary, i elem enty przedstaw ieniow e, które prawdziwie wyrażaija rzeczyw istość oznaczaną, lecz nie w yczerpują jej treści.
Różne sposoby w yrażenia mogą oznaczać tę samą tajem nicę z różnych punktów widzenia. Dopuszczenie pluralizmu form uł dogm atycznych nie ozna cza zgody na w szystk ie sform ułowania przyjęte przez różne wyznania, które czasami m ogły odejść od tradycji apostolskiej. Ocena sform ułowań dogm a tycznych w ym aga ustalenia specjalnych kryteriów. Nie należy jednak dążyć do ustalenia jednolitego, „ekum enicznego” w yznania w iary, które abstraho w ałoby od odmiennych tradycji doktrynalnych poszczególnych Kościołów.
(według: G. D e j a i f v e SJ, D iversité dogmatique et unité de la
Révélation, N ouvelle R evue Théologique 89 (1967) 16—25)
A. Z. Judaizm i ekum enizm
(Przyp. Redakcji: W kom unikatach o ruchu ekum enicznym spotykam y się nieraz z wiadom ością, że w spotkaniach czy nabożeństwach ekum enicznych na Zachodzie brali udział przedstaw iciele judaizmu. Wiadomą również pow szechnie jest rzeczą, jak żyw o dyskutow ane były na Soborze W atykańskim II spraw y zw iązane z odpowiedzialnością za śmierć M esjasza oraz w yrażeniem w dokumentach Soboru stosunku Kościoła do judaizmu. — Poniżej podajem y uwagi, dotyczące tego problemu; będą one pomocą przy om awianiu D ekla racji o stosunku Kościoła do R eligii nie-chrześcijańskieh).
W s p ó l n y f u n d a m e n t
Co nas łączy? „Nas” tzn. katolików , powiedzm y szerzej chrześcijan z Ży dami. Sprowadźm y nasze rozważania do zagadnień najbardziej elem entar nych, podstawowych.
180 K S . W Ł A D Y S Ł A W M IŹ lO Ł E K
1. Monoteizm oparty na Objawieniu
„Głównym zrębem żydowskiej m yśli religijnej — pisze w ybitny znawca przedmiotu — jest wyprow adzenie z podstawowego dogmatu doktryny ju daizmu w iary w jednego Boga. Stw orzyciela i Ojca, m iłosiernego, spraw ied liw ego i św iętego’*
Jest to idea, którą Izraelowi objaw ił sam Bóg. Swoją koncepcją Boga przerasta w ięc Izrael cały świat antyczny naw et Grecję z jej w ielką filozo fią, a jakże prym ityw ną religią. Jest rzeczą jasną, że prosty lud, który nie w yk ształcił żadnej filozofii czy sztuki, który m iał w iększą skłonność do b ał w ochw alstw a niż do-sp ek ulacji filozoficznej, który stale przebywał w poli- teistycznym otoczeniu nie m ógł tej idei w ziąć z siebie i tak jej uparcie bronić, m im o tylu niesprzyjających okoliczności. Toteż P aw eł VI mówiąc w styczniu 1964 roku o synach „Ludu Przym ierza’’ pow iedział z naciskiem, „że o jego roli w religijnej historii ludzkości nie m ożemy zapom nieć”.
2. „... Jezus urodzony z m atki-Żydówki, z rasy Dawida i z narodu żydow skiego”.
To są fakty bezsporne. I te przypom niał P aw eł VI podczas sw ojej p iel grzym ki do Ziem i Św., gdy w Jerozolim ie przem awiał do kleru katolickiego: „Nikt nie m oże zapomnieć o tym , że skoro Bóg zechciał sobie wybrać jako człow iek ojczyznę, rodzinę, język na tej ziem i — w ybrał Izraela....”
M usim y tu rów nież dodać cytując dalej deklarację z Seelisberg że „pierw szym i uczniami i apostołami i pierwszym i m ęczennikam i byli Żydzi.”
Na m arginesie tego punktu w arto dotknąć choćby kilku słowam i uprasz czanego często problemu odpowiedzialności Żydów za śm ierć Pana Jezusa. „Grzechy ludzkie — czytamy w deklaracji z S eelisb er g 2 — które znalazły swój przykład w grzechach żydowskich, grzechy, w których w szyscy ludzie m ają swój udział — w yniosły Chrystusa na krzyż. Umarł w ięc On za grze chy w szystkich ludzi. N ie m amy też prawa rozszerzać krzyków rozagitow a- nych tłum ów: „Ukrzyżuj go, ukrzyżuj! K rew Jego na nas i na dzieci nasze”, na całą ówczesną społeczność żydowską, poznaliśm y przecież dzięki ustrojom totalnym m echanikę takich wj^tąpień publicznych. W iemy też dziś, że były w arstw y żydow skie, które się z tym nie solidaryzow ały. W iemy również, że gdyby już dokonać schematycznego podziału w iny na „żydowską” i „nie- żydow ską” obok „grzechu nien aw iści” zostanie i „grzech obojętności” w sy tuacji m oralnie nieobojętnej, grzech reprezentow any przez Piłata. Ujm ując problem jeszcze ściślej zgodnie z jego historycznym przebiegiem m am y — po jednej stronie odrzucenie Syna Bożego przez naród w yznający religię obja wioną, a po drugiej — tchórzostwo poganina, który uległ naciskow i tłum u i w ydał na śm ierć człowieka, chociaż był przekonany o jego niew inności i niezwykłości. Wreszcie, m usimy odrzucić jakiś determinizm czy fatalizm w ocenie narodu żydow skiego w związku z jego odpowiedzialnością za śmierć Pana Jezusa. Odpowiedź zasadniczą daje deklaracja z Seelisberg w słowach:
Jego m iłość i przebaczenie obejmują w łasn y naród i cały św iat.”
1 G. L i n d e s k - o g , („The Church and the Jew ish P eop le” edited by Gote Hedenquist, For. też rodz. pt. Ju daizm w pracy Ks. P aw ła S i w k a TJ,
W ie czory P a r y s k ie , Poznań 1960, 133—173 oraz Abpa Józefa T e o d o r o w i
e ź a, Od J a h w y do Mesjasza, Poznań 1963.
2 Z deklaracji M iędzynarodowej K onferencji Chrześcijan i Żydów w Seelisberg 1947 (William W. S i m p s o n , Cooperation between Christian*
and Jews. Its Possibilities and Lim itations, w zbiorze pt. The Church and the Jewish People, op. cit., 135)
3. W spólne k sięgi św ięte
W spomniana deklaracja głosi: „... ten sam Bóg żywy m ów i do nas w S ta rym, jak i w Nowym T estam encie.” Tak my zaś jak i Żydzi zaliczam y Stary Testam ent do ksiąg św iętych.
Przed wojną hitleryzm chciał narzucić i chrześcijaństw u przekonanie o laickim charakterze tych księg. Ze zdecydowaną, jasną, publiczną obroną ich sakralnego charkateru w ystąp ił kard. F a u lh a b er8.
Głośna encyklika M it bre nnender Sorge (1937) problem ten n aśw ietliła au torytatyw nie, przypom inając tradycyjne w tym zakresie nauczanie Kościoła: „Św ięte księgi Starego Zakonu są słowem Bożym bez uszczerbku, orga niczną częścią jego objaw ienia. Poniew aż O bjawienie stopniowo- się rozwijało, zalega te księgi jeszcze półmrok przygotowawczego czasu, poprzedzającego jasny dzień O dkupienia”...
4. Wspólna koncepcja człow ieka
Judaizm głosi również, że człow iek został stworzony przez Boga, na Jego obraz i podobieństwo, tzn. z duszą nieśm iertelną, że ma w olną w olę i że od powiedzialny* jest za sw oje czyny. W szystkich ludzi też uznaje za równych. Jego koncepcja człow ieka jest w reszcie optym istyczna, bo- w ierzy, że czło w iek ma zawsze m ożność powrotu do Boga.
Takie pojęcie godności ludzkiej ukształtowało rodzinę żydowską, stosu nek do biednych i upośledzonych, a przede w szystkim sytuację niew olnika w Izraelu, bez precedensu w św iecie antycznym .
Gdy w praw ie rzym skim pozycja niew olnika zbliżała się niem al do rzeczy (są to np. osoby, z którymi popełniając nierząd w łaściw ie się go nie popełnia, bo są one pośledniego gatunku; m ałżeństw o niew olników nie jest respekto w ane a ich dzieci traktuje się tak jak przychówek zwierzęcy), gdy podobnie było w Grecji (za to praktyka była tam łagodniejsza), w Izraelu jest pod tym względem zupełnie inaczej. Pan mógł tam w praw dzie rów nież karać n iew ol nika, ale zranienie czyniło go wolnym ; niew olnik m ógł zakładać rodzinę i związek ten był respektow any, niew olnik nie pracował w szabat; pan w resz cie m ógł poślubić niew olnicę, a le nie m ógł jej uczynić konkubiną. W związku z tym w ybitny praw nik francuski opisując rozmaite instytucje świata antycz nego napisał: „Jest to reguła moralna, jaką należy zanotować, nie znajdzie się jej bowiem w św iecie pogańskim .” 4
5. Moralność związana z religią
Jest to m oralność zakotwiczona w Bogu tzn. że prawo Boże jest najwyższą normą moralną. D zięki temu Izrael w swoich dawnych dziejach w ytw orzył praktyki i instytucje, nieznane św iatu antycznemu.
Przede w szystkim „pojęcie rodziny jest w judaiźm ie w yższe niż w jak iej kolw iek cyw ilizacji” (Naczelnym zadaniem m ałżeństw a utrzymanie gatunku ludzkiego. Liczne przeszkody m ałżeńskie. Podrzucanie dzieci, tak rozpow sze chnione w starożytności, zrównane z dzieciobójstwem . Ograniczenie w ładzy rodzicielskiej z uw agi na ludzką godność d zieck a).5
3 Kard. F a u l h a b e r , Ju den tu m , Christentum, G erm anentu m t (cyt. za: Abp Józef T e o d o r o w i e z, Od J a h w y do M esjasza, s. 117)
4 Em ile C h é n o n , Le rôle social de VÉglise, Paris 1982, 20.
182 K S . W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
Miał też Izrael rozległe co do zasięgu osobowego pojęcie bliźniego. W praw dzie nie dorasta ono jeszcze do określenia ewangelicznego, obejmuje jednak kategorie jednostek najsłabszych, jakże często w starożytności upośledzonych, sieroty, w odow y, ubogich, a nawet „przychodniów”: „Jeśli będzie przycho dzień m ieszkał w ziem i waszej i będzie przebywał m iędzy wami, nie urą gajcie mu, ale niech będzie zaw sze m iędzy w am i jak tubylec i będziecie go m iłow ać jak sam ych siebie, boście i w y byli przychodniami z ziemi egip skiej.” 8
Z takich założeń w yrosły nieznane gdzie indziej praktyki sum iennie przes trzegane (np. nie w olno było plonów w yzbierać do gołej ziem i tak, by z resz ty m ógł się pożyw ić biedny i zwierzęta, co siedem lat ziiemia ugorowała, a co samo z niej w yrosło należało do biednych itp .)7
W łasność idyw idualna — w p rzeciw ieństw ie do jej absolutnej koncepcji w praw ie rzym skim , tu była obciążona funkcją społeczną. Znamię prawa Bożego m ożem y odczytać też w innych instytucjach Izraela, nawet w sposobie prowadzenia w o jn y .8
Inną jest rzeczą, czy Izrael zawsze trafnie to prawo Boże odczytywał, czy niekiedy sw oje prawo zw yczajowe, ow ce pewnego etapu historycznego, nie utożsam iał zbyt dowolnie z prawem Bożym 9.
Trzeba by w reszcie powiedzieć i co nas dzieli od judaizmu i to zasadni czo, ale są to spraw y tak oczywiste, że w ystarczy w yliczyć m om enty naj bardziej istotne.
Żydzi zatrzym ali się w rozwoju swoijej m yśli religijnej na pierwszej Oso bie Trójcy św. odrzucając Syna Bożego i Ducha Św. Ciasno też pojęli swoją rolę jako depozytariuszy Bożego Objawienia, uważając to za swoją nagrodę, przyw ilej czy w yróżnienie, tytuł do stw orzenia K rólestw a Bożego na ziemi, przez co zm aterializow ali całą ideę. Ż ycie zaś zdeformowaną i spetryfiko- waną substancją religijną sprzed kilku tysięcy lat, która zupełnie przeszła ponad przełom em dokonanym przez przyjście Pana Jezusa, w istocie rzeczy składa się na obcość Żydów w św iecie w spółczesnym . Wreszcie Talmud z system em dwóch etyk przez swój komentarz do księg Starego Testam entu w ypaczył w niejednym ich najgłębszy sens i zdeform ował zm ysł m oralny Żydów.
Dialog chrześcijańsko-żydowski
Rozpoczął sęi on stosunkow o niedawno, w 1914 roku tuż w przededniu pierwszej w ojny św iatow ej. Przedtem, nie licząc indyw idualnych usiłowań, św iaty w yzn aw ców obu religii przegradzał nieprzebyty m ur uprzedzeń, n ie chęci, wrogości. D opiero wzm agająca się fala antysem ityzm u, w którym um y
6 Księga Kapłańska 19, 33—34.
7 Por. Leopold C a r o, S olidaryzm , L w ów 1931, 21—22 (cyt. za T e o d o - r o w i c z e m , op. cit. s. 118).
8 Por. T e o d o r o w i e z, op. c it, 111—182.
9 W ypomniał to Żydom kilkakrotnie P. Jezus, choćby w takiej kontro w ersji: „...Czemuż w ięc M ojżesz nakazał dać jej list rozwodowy i opuścić? A on rzecze im: Mojżesz ze w zględu na twarde serca w asze dozw olił wam opuszczać żony wasze, lecz na początku nie było tak”. (Mat. 19, 7—8) A na innym m iejscu: „Nie m niemajcie, że przed Ojcem ja oskarżać was będę — oskarżycielem waszym jest Mojżesz, w którym w y nadzieję pokładacie”. (Jan 5, 45).
sły bardziej w nikliw e potrafiły odczytać niebezpieczeństwo n ie dla jednego narodu, ale i dla całej ludzkości (weszło to do świadom ości powszechnej niestety dopiero po zbrodniach hitlerowskich, które jak wiadomo w cale nie ograniczyły się do Żydów) i upow szechnianie się laickiej interpretacji ży cia, kazały w yjść przed m ury i rozpocząć dialog.
Pow oli zaczęły się krystalizować jego zasady. Obie strony zrozumiały do syć szybko, że m otorem dialogu musgą być pobudki religijn e W ierzymy w jednego i tego sam ego Boga. M iłość bliźniego, która skłania do w spółdzia łania, nie daje żadnej gwarancji, jeśli nie opiera się na m iłości Boga. Ko nieczne jest też w zajem ne poznanie się, tylko ono może nauczyć szacunku. Żadna z religii uczestniczących w dialogu nie może korzystać z preferencji, nie wolno też zabiegać o osłabienie jednej czy drugiej w iary ani zaciemniać różnic m iędzy religiam i. Konieczna jest również pełna bezinteresow ność.
A kcja ta w yprzedzająca znaczne dojrzenie jej potrzeby w świadom ości ogółu, budziła zastrzeżenia po obu stronach. Popełniono też rozmaite błędy i niezręczności, które pogłębiały istniejące już uprzedzenia. I tak krańcowi zw olennicy w spółdziałania dom agali się naw et w spólnych nabożeństw czy św iąt — stąd zrodziła się obawa, czy w szystko nie zmierza do jakiejś nadre- ldgii. W m iarę czasu i doświadczeń akcja zaczęła się tem perow ać i nabierać w łaściw ego charakteru.
Spotknia erdbywały się i m ają m iejsce dalej na dwóch terenach: krajowym (zwłaszcza w USA, Anglii, Francji, w Niem czech itp.) i m iędzynarodowym (Oxford 1946, S eelisberg 1947. Fryburg 1948 itp.) Po stronie chrześcijańskiej uczestniczyli w nich naw et najw yżsi krajowi przedstaw iciele obu wyznań np. w A nglii Arcybiskup Canterbury i kard. H insley. A kcja rozporządzała w ła s nymi organami, jak np. znany „Bridge”, ogłasza deklaracje, podejm uje w spól ne działania społeczne np. na terenie młodzieżowym.
Cytow aliśm y już deklarację z Seelisberg, w arto jednak zapoznać się jesz cze z deklaracją M iędzynarodowej K onferencji Chrześcijan i Żydów w Oxfordzie, z sierpnia 1946 roku, która daje pełniejszy obraz tendencji tego ruchu. Streszczam y ją w zględnie cytujem y dosłow nie za spraw ozd aniem .10 Wychodzi ona z założenia, że „współpraca m usi być natchniona religijn ie”, że „godność, praw a i obowiązki człowieka w ynikają z faktu stw orzenia go przez Boga”.
W przeciw ieństw ie do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka 11 uchwała uznaje Boga „jako Stw órcę i Pana w szechśw iata i Ojca w szystkich ludzi”. Stwierdza ona również, że „podstawowym m otywem etycznego postępowania człowieka jest jego odpowiedź w stosunku do Boga, który ujaw nia się w sw o jej dobroci i m ądrości”. C złowieka pojm uje jako stworzonego z w oli Bożej, i to „zarówno jako jednostkę, jak i członka społeczeństw a”, a w ięc praw dzi w e społeczeństw o m oże istnieć tylko tam, gdzie jest pełnia osobistego życia i vice versa. D latego jest obowiązkiem człowieka szanować w innych prawo do życia i osobistej godności. Skoro każda jednostka posiada w artość jako osoba, dlatego m usi tak samo traktować innych. Przyjęcie tych zasad z kolei zawiera odrzucenie zarówno „indywidualizmu, który czyni człowieka prawem dla siebie, jak i totalizm u, który podporządkował i pośw ięcił w szystkie inne w artości rasie, narodowi, państwu, klasie albo partii”. 12
10 W illiam S i m p s o n, op. cif.
11 Chodzi tu o D eklarację uchwaloną przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 roku. N ie wspom ina ona ani słowem o Bogu jako fundam encie ładu społecznego i praw osobowych. Takie sform ułowanie było owocem nacisku m.in. i delegacji francuskiej, która się tego domagała w im ię „laickich” tra dycji. Stąd pew ne zastrzeżenie do tej deklaracji n aw et u Jana X X III —
Pacem in terris p. 144, chociaż podkreśla poza tym jej w alory pozytywne.
12 Sform ułow ania jak najbardziej zgodne z nauką społeczną Kościoła (por. Mater et Magistra i Pacem in terris).
184 K S . W Ł A D Y S Ł A W M IZ IO Ł E K
A oto dwie dalsze w spólnie uznane zasady: 1) rzeczy powinny być pod porządkowane człowiekowi. Prawo w łasności jest drugorzędne wobec ludz kiego dobra i spraw iedliw ości. 2) Skoro Bóg jest Stwórcą natury człowieka, m usi być ona szanowana, nie eksploatowana. U znanie Boga jako punktu w yjściow ego i docelowego sprawia m. in., że służba Boża ma w ielkie znacze nie społeczne i w ychow aw cze, że społeczności religijne m ają prawo istnienia i działania, że specjalny szacunek należy się rodzinie itp.
„Może w tej deklaracji — pisze W illiam W. S i m p s o n — mało jest cze goś zupełnie nowego dla poszczególnych w yznań, ale na podkreślenie zasłu guje fakt, że uznano ją za wspólny grunt do współpracy. W tym sensie jest ona dokumentem o w ybitnym znaczeniu.,,
II. WIADOMOŚCI Z POLSKI
Tydzień Pow szechnej M odlitw y o Jedność Chrześcijan w styczniu 1967 r. Na podstwie sprawozdań nadesłanych przez w iększość Kurii diece zjalnych do sekretariatu K om isji Ekum enicznej Episkopatu, Oktawa Mo d litw o zjednoczeniu chrześcijaństw a odprawiona w dniach od 18 do 25 stycznia, która posiada już 50-letnią tradycję, upowszechnia się coraz bar dziej rów nież i na terenie Polski. W bieżącym roku akcja M odlitw o Jedność objęła nie tylko parafie stolic biskupich, lecz rów nież parafie na terenie poszczególnych diecezji. W całym szeregu diecezji M odlitwy odbyły się w e w szystkich parafiach i ośrodkach duszpasterskich (Diecezja Częstochowska, Gorzowska, W armińska, Chełmińska, Płocka, Białostocka, Siedlecka, W ło
cławska), i trw ały przeważnie przez cały tydzień, najczęściej w p ow ią zaniu ze Mszą św. lub z innym i nabożeństwam i. W w ielu parafiach w ygła szane b yły specjalne kazania ekum eniczne (Diecezja Gorzowska, Warmińska, Chełmińska, Białostocka, Siedlecka, W łocławska, Łódzka, Kielecka, Opolska). W niektórych diecezjach inny program M odlitw o Jedność przeprowadzano w parafiach w iększych, a inny w m niejszych ośrodkach duszpasterskich (Diecezja Chełm ińska, Białostocka, Siedlecka). U dział w iernych w nabo żeństw ach ekum enicznych dość dobry (Diecezja Białostocka) lub dobry (Die cezja Siedlecka) połączony z dużym przeżyciem (Diecezja Warmińska) i z dużym zrozum ieniem i w spółudziałem w iernych w parafiach, w których je przeprowadzono (Diecezja W rocławska). W idać było także zainteresow anie nabożeństw am i ekum enicznym i w kościołach katolickich wśród Braci chrze ścijan innych w yznań chrześcijańskich (Diecezja Siedlecka), jednak nie brali oni w nich udziału (Diecezja Płocka) lub nie zaproszono ich do udziału ze w zględu na „brak w łaściw ego klim atu i odpow iednich w arunków ” (Die cezja Białostocka) albo konkretnie „ze w zględu na dość duże istn iejące jeszcze na prow incji am bicje w yzn aniow e” (Diecezja Siedlecka). N ie w szę dzie jednak tak się rzecz m iała. N a szczególną w zm iankę zasługuje n a bożeństwo odprawione 17 stycznia w parafii w iejsk iej Skorogoszcz w de kanacie niem odlińskim diecezji opolskiej. Ruch ekum eniczny w tej m ałej pa rafii jest dowodem , ile dobrego w tej dziedzinie m oże przynieść postaw a pra cującego duszpasterstwa.
W niektórych miastach biskupich centralne nabożeństwa ekum eniczne odbyły się w k ościele katedralnym (Łomża, Opole, W łocławek, Kielce), ko ściołach sem inaryjnych (W łocławek, K ielce) lub kościołach rektoralnych w ytypow anych przez K urię biskupią (Warszawa). W kilku m iastach w n a
bożeństwach ekum enicznych w zięli udział biskupi Ordynariusze i Sufragani, celebrując Msze św. (lub koncelebrując) oraz w ygłaszając Słow o Boże (Kra ków, Opole, W rocław, Poznań). Do częstych zjaw isk w tych uroczystościach należały Msze św. odprawiane w innych obrządkach (Opole, W łocławek). Na terenie K ielc specjalne nabożeństwa ekum eniczne dla miasta przepro wadzono w k ościele sem inaryjnym św. Trójcy. W czasie nabożeństw w y głoszono kazania na tem aty: Jeden Bóg i Ojciec w szystkich. Jedna wiara, Jedno powołanie, Jeden chrzest i jeden Chleb. Z cierpliwością znoście jedni drugich w m iłości. Budowanie Ciała Chrystusowego. Nieświadom ość i zaślepienie serca. A postoł Narodów. W Sem inarium W łocławskim oprócz programu m odlitw zorganizowano specjalną w ieczornicę, z udziałem K sięży Biskupów i okolicznego duchow ieństw a. W programie oprócz śpiew ów i re cytacji został w ygłoszony także wykład. Również w Opolu w Tygodniu M odlitw uczestniczyli alum ni Seminarium Duchownego, którzy też w y
konali odpow iednie śp iew y liturgiczne i ekum eniczne. Alum ni zaś S em i narium W arszawskiego przygotow ali piękny program na opłatek ekum e niczny, który odbył się w m iejscow ej Kurii. Na terenie m iasta W arszawy, oprócz codziennych nabożeństw w e w szystkich kościołach, trzy nabożeń stwa centralne w kościołach w ytypow anych przez K urię zostały przepro wadzone poza Tygodniem M odlitw ze względu na um ożliw ienie w zięcia w nich udziału przedstaw icielom innych wyznań chrześcijańskich, którzy w dniach od 18 do 25 stycznia odprawiali nabożeństw a w sw oich kościo łach. W n iedzielę 15 stycznia m odlitw y ekum eniczne zainaugurow ali OO. D om inikanie w kościele św. Jacka. Uroczystą Mszę św. koncelebrow ał w raz z ośmiu kapłanam i klasztoru Prow incjał Zakonu D om inikanów O. Krzysztof K a s z n i c a . H om ilię w y g ło sił O. Jerzy K o t a r a OP., a podczas nabo żeństw a Słow a Bożego konferencję Ks. dr Leszek K u c . W czasie Mszy św. i nabożeństwa psalm y śpiew ała m łodzież akadem icka Drugim cen tralnym nabożeństw em ekum enicznym na terenie W arszawy było nabo żeństw o w kościele św. M arcina u Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża w dniu 26 stycznia. Mszę św .odpraw ił Ks. Prałat W ładysław M i z i o ł e k przewodniczący Ośrodka dla Spraw Jedności Chrześcijan przy W arszaw skiej K urii M etropolitalnej i w iceprzew odniczący K om isji Ekumenicznej Episkopatu. H om ilię w nawiązaniu do A rcykapłańskiej m odlitw y Chrystusa w ygłosił Ks. dr B ronisław D e m b o w s k i , rektor K ościoła św. Marcina. W reszcie 29 stycznia zostało odprawione nabożeństwo ekum eniczne w K ościele św. Kazim ierza u Sióstr Sakram entek. Mszę św. koncele brow ali OO. D om inikanie z K lasztoru św. Jacka w W arszawie. Hom ilię w y głosił głów ny celebrans O. Jacek B o j a r s k i OP, sekretarz Kom isji Eku m enicznej Episkopatu. W czasie Mszy św. i nabożeństwa Słow a B o żego, podczas którego kazanie w ygłosił Ks. W ładysław P a s c h a l i s z K o ścioła Ew angelicko-R eform ow anego, pieśni i psalm y śpiew ały Siostry Sakram entki. We w szystk ich tych nabożeństwach w zięli czynny udział o fi cjalni przedstaw iciele bratnich K ościołów chrześcijańskich w raz z grupami swoich wiernych. R ów nież przez cały czas trwania M odlitw o Jedność przed staw icieli M etropolitalnej Kurii W arszawskiej brali udział w nabożeństwach w poszczególnych Kościołach chrześcijańskich niekatolickich, na których spo tykali się z serdecznością i życzliw ością ze strony Braci.
D la pełnego obrazu przebiegu Tygodnia M odlitw należy jeszcze w spom nieć akcję m odlitw prowadzonej przez polskich OO. Dominikanów. W trzech kościołach dom inikańskich: w Krakowie, Poznaniu i W rocławiu zorgani zow ali oni, w sposób bardzo uroczysty pełny Tydzień Modlitw. Przebiegał on w edług programu opracowanego dla poszczególnych ośrodków. W spólne punkty b yły następujące: Msze św. w różnych obrządkach (grecko-kato- lickim, ormiańskim, w rycie dominikańskim), w ygłaszanie specjalnych kazań