• Nie Znaleziono Wyników

W Wspomnienia asystenta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W Wspomnienia asystenta"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

W Politechnice Gdañskiej zosta³em zatrudniony 1 czerwca 1978 roku jako asystent sta¿ysta, a potem asystent w Miêdzywydzia³owym Instytucie Matema- tyki (MIM). Prowadzi³em æwiczenia z ma- tematyki ze studentami i studentkami pierwszych lat Wydzia³ów: Budownictwa L¹dowego, Elektrycznego i Elektroniki.

W sierpniu 1980 roku wraz Markiem Berndtem wszed³em do Komitetu Za³o-

¿ycielskiego NSZZ „Solidarnoœæ” jako przedstawiciel MIM.

Po formalnym powstaniu „Solidarno- œci” nie pe³ni³em ju¿ ¿adnej funkcji, po- niewa¿ pracê naukow¹ stawia³em na pierwszym miejscu. Stara³em siê jednak w³¹czyæ w inny sposób w jej dzia³alnoœæ.

W ten oto sposób sta³em siê wspó³pracow- nikiem Stanis³awa Kowalskiego i redago- wanego przez niego Serwisu Informacyj- nego NSZZ „Solidarnoœæ”. Ta wspó³pra- ca ograniczy³a siê do zbierania i przeka- zywania informacji. Jedynym moim

„wiêkszym” tekstem by³o sprawozdanie z prelekcji ks. Józefa Tischnera w Kapli- cy Królewskiej koœcio³a Mariackiego w dniu 1.12.1980, pod tytu³em „Przestrze- nie wolnoœci”.

Wprowadzenie stanu wojennego by³o dla mnie kompletnym zaskoczeniem, a nawet szokiem. Oczywiste by³o, dla mnie, natychmiastowe zaanga¿owanie w akcjê strajkow¹ na Politechnice Gdañskiej. To co pamiêtam, to ogromny zamêt spowo- dowany brakiem informacji oraz przygnê- bienie. Pamiêtam, ¿e zosta³o wydanych kilka Serwisów Informacyjnych PG NSZZ „Solidarnoœæ”. Na pewno jeden z nich podpisaliœmy ze Staszkiem Kowal- skim imieniem i nazwiskiem. Jak siê póŸ- niej mia³o okazaæ, nie by³o to zbyt roz- s¹dne i sta³o siê podstaw¹ naszego aresz- towania w dniu 20 grudnia 1981 roku.

Otó¿ tego dnia oko³o godziny 16 prze- bywa³em w prywatnym mieszkaniu Staszka Kowalskiego przy ulicy Bia³ej we Wrzeszczu. Omawialiœmy przejœcie z wydawaniem Serwisu PG do podzie- mia. Niestety, do mieszkania wtargnê³a milicja. Zostaliœmy zatrzymani. Razem z nami zosta³ tak¿e aresztowany Wojtek Jêdruch, kolega Staszka z Wydzia³u Elek- troniki PG. Niestety, z powodu znale- zienia, w czasie rewizji, wspomnianego ju¿ Serwisu Informacyjnego PG wyda- nego po 13 grudnia 1981 roku z naszymi podpisami, zostaliœmy ze Staszkiem

Kowalskim aresztowani. Wojtka Jêdru- cha zwolniono po 48 godzinach. 5 stycz- nia 1982 roku do Aresztu Œledczego w Gdañsku, gdzie przebywa³em, przy uli- cy Kurkowej w Gdañsku zosta³ mi dorê- czony akt oskar¿enia w którym czyta- my: „w okresie od 13 grudnia 1981 r. w Gdañsku, bêd¹c uprzednio wspó³redak- torami „Serwisu Informacyjnego Soli- darnoœci Politechniki Gdañskiej” i wie- dz¹c o tym, ¿e dekretem w dniu 12.12.1981 r. zosta³ wprowadzony na te- renie ca³ego kraju stan wojenny i zawie- szona zosta³a dzia³alnoœæ wszystkich

zwi¹zków zawodowych, dzia³aj¹c wspól- nie nie zaprzestali redagowania i rozpo- wszechniania wymienionego „Serwisu”, w którym zamieszczali fa³szywe wiado- moœci na temat sytuacji w kraju i na wy- brze¿u gdañskim, co mog³o wywo³aæ nie- pokój publiczny lub rozruchy, tj. prze- stêpstwo z art. 48 ust. 2 i 3 w zb. Z art.

46 ust. 1 dekretu z dnia 12.12. 1981 r. o stanie wojennym.”

Pod aktem oskar¿enia podpisa³ siê wiceprokurator Prokuratury Marynarki Wojennej kmdr ppor mgr Leszek Ob³ój.

Rozprawa w trybie doraŸnym odby³a siê w dniu 15 stycznia przed s¹dem Mary- narki Wojennej w Gdyni. Otrzymaliœmy

„zdumiewaj¹co” ma³e wyroki: Staszek –

Wspomnienia asystenta

Fot. 1

(2)

32 PISMO PG

1,5 roku, ja – rok pozbawienia wolnoœci (fot.1). W tym czasie, przed tym s¹dem, wyroki zaczyna³y siê od lat trzech, a uczestnicy s³ynnej sprawy strajku w Szkole Morskiej otrzymali wyroki ponad 10 lat.

W tym miejscu chcia³bym przypo- mnieæ o wspania³ej postawie moich kole- gów i kole¿anek.

Proœbê o moje zwolnienie, w dniu 4 stycznia 1982 roku, do S¹du Marynarki Wojennej w Gdyni (fot. 2) podpisa³o 55 pracowników MIM. Oddzielne pisma zo- sta³y napisane przez ówczesnego dyrekto- ra MIM doc. dr. Juranda Ryterskiego, od- dzieln¹ opiniê napisa³ tak¿e profesor Ka- zimierz Gêba oraz dyrektor Instytutu Ma- tematyki na Uniwersytecie Gdañskim dr Kazimierz Wiœniewski. Z Warszawy dotar-

³a opinia profesora Andrzeja Bia³ynickie- go-Biruli. Ponadto pismo, w mojej obro- nie, do S¹du Marynarki Wojennej skiero- wali moi koledzy z Seminarium Topolo- gicznego w IM PAN w Sopocie (fot. 3).

Od wyroku prokurator z³o¿y³ apelacjê na moj¹ niekorzyœæ, a po jej odrzuceniu

podobn¹ apelacjê do S¹du Najwy¿szego z³o¿y³ prezes Izby Wojskowej S¹du Naj- wy¿szego. Rozprawa odby³a siê pod moj¹ nieobecnoœæ w Warszawie dnia 26.05.1982. Na szczêœcie, rewizja nad- zwyczajna zosta³a ponownie odrzucona i tym sposobem wyrok siê uprawomocni³.

Na tym etapie Staszka i moim obroñc¹ by³ mecenas W³adys³aw Si³a-Nowicki.

Przebywa³em poza aresztem œledczym w Gdañsku kilka miesiêcy w wiêzieniu w Koronowie, a nastêpnie w ZK Potulice, sk¹d wyszed³em 30.09.1982 na tak zwa- ne zwolnienie warunkowe.

Dziêki wspanialej postawie profesora J. Doerffera, ówczesnego rektora PG, 2 listopada 1982 roku zosta³em ponownie zatrudniony na PG. Niestety, po kilku mie- si¹cach postanowiono nie przed³u¿aæ ze mn¹ kontraktu. Wtedy zatrudni³ mnie na pewien czas w Zak³adzie Mechaniki Bu- dowli na Wydziale Budownictwa L¹do- wego profesor Eugeniusz Bielewicz. W roku 1983 zosta³em zatrudniony ponow- nie w MIM – do roku 1989, na „etacie”

naukowym (oznacza³o to brak kontaktu

ze studentami). Od roku 1990 jestem pra- cownikiem Instytutu Matematyki UG.

Na koniec przytoczê historiê odmo- wy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wy¿szego zgody na mój wyjazd na stu- dia doktoranckie do USA. W roku 1984 zosta³em zaproszony do odbycia stu- diów doktoranckich w University of Mi- chigan w Ann Arbor, USA. Na taki wy- jazd trzeba by³o otrzymaæ specjalne ze- zwolenie z odpowiedniego minister- stwa. Po kolejnej odmowie, uda³em siê na spotkanie z ministrem w ramach tzw.

skarg i wniosków. W konsekwencji w dniu 11 lutego 1985 roku zosta³o do mnie skierowane pismo, w którym czy- tamy (fot. 4): „informujê z upowa¿nie- nia Ministra, ¿e u podstaw decyzji ne- gatywnej le¿a³a generalna polityka ograniczania wyjazdów s³u¿bowych do USA na zaproszenia indywidualne.”

Pismo podpisa³ wicedyrektor Depar- tamentu Wspó³pracy z Zagranic¹ magister Bogdan Russla.

Doktorat obroni³em na Uniwersytecie Warszawskim w maju 1987 roku. Moim Fot. 2

(3)

promotorem by³ profesor Andrzej Bia³ynicki-Birula. Habilita- cjê zrobi³em w 12 lat póŸniej, tak¿e na Uniwersytecie War- szawskim.

Andrzej Szczepañski Fot. 3

Fot. 4

Sierpieñ 1980 roku by³ ³adny. Na Poli- technice Gdañskiej panowa³ spokój i wakacyjna cisza; wiêkszoœæ etatowych pracowników dydaktycznych by³a na urlopach. Mrowie studenckie by³o na praktykach lub wyjazdach wakacyjnych.

Na PG w tym czasie pracowali „ci z GP”

(gierkowskie Gospodarstwa Pomocnicze – etaty fundowane przez przemys³ so- cjalistyczny dla pracowników nauko- wych i technicznych ) oraz pion technicz- ny. Etat GP uwa¿any by³ co coœ mniej

„naukowego”, bowiem pracowa³o siê na potrzeby przemys³u i technologii, w ra- mach ustalonych projektami i wytycz- nymi gospodarki socjalistycznej. Nasz zespó³ GP w Katedrze Chemii i Bioche- mi Leków prof. Edwarda Borowskiego opracowywa³ nowe metody syntezy an- tybiotyków. Te nowe drogi otrzymywa- nia i uszlachetniania antybiotyków mia-

³y, po opatentowaniu, umo¿liwiæ ich pro- dukcjê w „Polfie” i tym samym unieza-

le¿niæ nasz kraj od drogich antybiotyków z zagranicy. „Polfa” w tym czasie zdo- by³a „zaszczytn¹” funkcjê g³ównego do- stawcy antybiotyków dla krajów RWPG, czyli imperium sowieckiego. To ostat- nie okreœlenie by³o absolutnie niedozwo- lone i poczytywane za wrogie. Oficjal- nie w nowomowie trzeba by³o zamiast

„sowiecki” u¿ywaæ s³owa „radziecki”, a

„imperium” by³o dozwolone jedynie przy okreœleniach zachodnich, kapitali- stycznych (a wiêc wrogich!) i imperiali- stycznych (czyli zaborczych i agresyw- nych) krajów bloku zachodniego.

Okres „póŸnego Gierka” wprawdzie zaznaczy³ siê nieco lepsz¹ wspó³prac¹ gospodarcz¹ z krajami „zgni³ego kapi- talizmu”, ale polega³o to g³ównie na eks- porcie surowców (wêgla, siarki) i zaci¹- ganiu na ¿yczenie Kremla nowych kre- dytów. W tym¿e roku nawis inflacyjny niesp³aconych kredytów osi¹gn¹³ 17 mi- liardów dolarów, które oficjalnie t³uma-

czono zakupem zbo¿a z zagranicy. W naszej grupie badawczej nie mieliœmy jednak z³udzeñ, ¿e owe kredyty posz³y na zbrojenia sowieckie. A w ogóle ta na- sza grupa „po-tasznerowska” (profesor Emil Taszner, œwiatowej s³awy twórca polskiej szko³y syntezy peptydów, by³ jednym z nielicznych bezpartyjnych pro- fesorów PG) by³a „nieprawomyœlna” i w krêgach partyjnych mia³a nienajlepsz¹ ocenê „grupy antypartyjnej Tasznera i Gruszeckiego”. Wprowadzenie podwy¿- ki cen ¿ywnoœci i reglamentacja prawie wszystkich towarów powszechnego u¿ytku tym razem spowodowa³a wrze- nie w spo³eczeñstwie. PZPR t³umaczy-

³o koniecznoœæ wprowadzenia podwy¿- ki zbyt luksusowym stanem ¿ycia nasze- go spo³eczeñstwa, co jeszcze bardziej rozogni³o sytuacjê. Na PG gruchnê³a wiadomoœæ „Stocznia stoi, strajk!”. Pod stocznie gdañskie wêdruj¹ setki miesz- kañców Trójmiasta ze s³ownym i mate- rialnym poparciem odwa¿nych stocz- niowców. Strajk stoczniowców potwier- dzi³o pilnie zag³uszane „Radio Wolna

Wielkie Dni

(4)

34 PISMO PG

Europa”. Do strajku przy³¹czaj¹ siê inne zak³ady pracy. Na PG budzi siê zbioro- wy protest pracowników i chêæ wyra¿e- nia poparcia solidarnego. Gdañsk zostaje otoczony przez organa MO. Wyczuwa siê agresywn¹ postawê milicji i pamiêta siê jej zbrodnicze dzia³ania z roku 70.

Prasa i radio w PRL staj¹ siê publi- katorami skrajnych aparatczyków. Mar- ginalizuj¹c zakres strajku, który nazywa siê enigmatycznie w nowomowie

„przerw¹ w pracy”, zorganizowan¹ przez

„wichrzycieli i nieodpowiedzialne ele- menty” wskazuje siê na szkody, jakie wyrz¹dzaj¹ te wypadki.

Pocz¹tkowo pracownicy PG udaj¹ siê prywatnie pod stoczniê i dodaj¹ otuchy strajkuj¹cym. Sypi¹ siê równie¿ datki pieniê¿ne i zaopatrzeniowe. Z inicjaty- wy Zwi¹zku Zawodowego PG zwo³ane zostaje zebranie. Na tym zebraniu zbie- rane s¹ pieni¹dze i uchwalane zostaj¹ po- stulaty poparcia i ¿¹dania pod adresem w³adz. Sformu³owany przeze mnie po- stulat pod adresem w³adz, by zaprzesta-

³y stosowania represji przez organa MO, spotka³ siê z entuzjastycznym poparciem zebranych.

Wraz z dr. Sto³yhwo zostajê wybrany jako delegat PG do przekazania naszych postulatów i zebranej sumy strajkuj¹cym stoczniowcom i powsta³emu tam MKS (Miêdzyzak³adowemu Komitetowi Strajkowemu). Tymczasem przera¿eni dygnitarze PZPR zgadzaj¹ siê na pod- wy¿ki p³ac dla pracowników Stoczni Gdañskiej. Nie obejmuj¹ jednak innych zak³adów pracy. Stocznie nie zaprzestaj¹ wiêc strajku – i tak powstaje „Solidar- noœæ”.

Do Stoczni udajemy siê politechnicz- nym autobusem, wraz z osobami, które chcia³y osobiœcie wyraziæ swoje popar- cie i dowiedzieæ siê, jak siê stoczniow- com strajkuje, jakie s¹ nastroje. Na skrzy¿owaniu mostu „B³êdnika” stoi ju¿

patrol MO. Widz¹c oflagowany autokar z PG, przepuszczaj¹ nas jednak bez s³o- wa. Tak dojechaliœmy do bramy g³ów- nej Stoczni Gdañskiej. Tam ju¿ pe³no mieszkañców Trójmiasta, rodziny straj- kuj¹cych. Brama Stoczni otwiera siê przy owacji zebranego t³umu i strajku- j¹cych stoczniowców. Tu¿ za bram¹ prze¿ywamy pierwszy – jak¿e mi³y szok.

Zebrani stoczniowcy za bram¹ podbie- gaj¹ do naszego autobusu i ... podnosz¹ go na rêkach do góry! Owacjom nie ma koñca. Tu muszê wtr¹ciæ dygresjê.

Wspólne protesty przeciw „w³adzy lu- dowej” Stoczni i Politechniki maj¹ swoj¹ historiê. W 1956 roku protesty i wyrazy poparcia dla Gomu³ki odbywa-

³y siê raczej niezale¿nie. Rozgoryczenie w³adz¹ PZPR w 1968 roku i protesty marcowe odby³y siê wy³¹cznie na uczel- ni. Delegaci wys³ani pod Stoczniê napo- tkali raczej obojêtnoœæ wychodz¹cych ze zmiany pracowników. W 1970 w grud- niu przyjecha³a radiowozem przed Gmach G³ówny PG delegacja Stoczni i przez megafon prosi³a o poparcie straj- ku. Rozgoryczona pacyfikacj¹ marcow¹ 68 roku spo³ecznoœæ studentów i na- ukowców nie wierzy³a w autentycznoœæ tego protestu i obawia³a siê kolejnej pro- wokacji – pozosta³a obojêtna.

Tym wiêksze by³o rozgoryczenie na wieœæ o morderstwie pope³nionym przez organa MO i SB na stoczniowcach. Do-

³¹czenie PG z poparciem strajku solidar- noœciowego w Stoczni by³o wiêc czymœ wiêcej ni¿ symbolem – nareszcie po- czuliœmy siê razem i mocni. Na sali BHP by³o pe³no ludzi z ró¿nych zak³adów pra- cy – i ju¿ nie tylko z Trójmiasta. Docie- ra³y pierwsze delegacje z g³êbi Polski, te, którym uda³o siê przedrzeæ przez kor- dony MO i wojska wokó³ Gdañska. Od- czytaliœmy nasze postulaty zebranym i zebraliœmy gromkie brawa. Lech Wa³ê- sa podszed³ do mnie i zapyta³, czy my strajkujemy. Próbowa³em mu wyt³uma- czyæ, ¿e jest przerwa wakacyjna i na PG nie ma studentów, a wielu pracowników jest na urlopach. Nastêpne pytanie Le- cha, czy przynajmniej PG jest oflago- wana na znak poparcia. Tak, odpowie- dzia³em. Pytanie nastêpne: czy chcê per- sonalnie do³¹czyæ siê do strajku i wejœæ do gremium MKS-u.

Nie bêd¹c przygotowanym na tê ewentualnoœæ, chwilê siê zastanawia³em.

Przez umys³ przebieg³y mi scenariusze, jakie moje postanowienie pozostania w strajku spowoduj¹. Wyrzucenie z PG, represje, a nawet uwiêzienie i zniszcze- nie zdrowia. Mam 44 lata i wydaje mi siê, ¿e to ju¿ chyba wystarczy. Decydu- jê siê na TAK. Sto³yhwo jest trochê zde- sperowany moj¹ decyzj¹. Wa³êsa pod- daje moj¹ kandydaturê pod g³osowanie obraduj¹cych przedstawicieli zak³adów pracy. Przechodzê przez aklamacjê. Spo- tykam na stronie i poznajê Joannê i Andrzeja Gwiazdów. Na pocz¹tku nie s¹ zbyt przyjaŸni. Podejrzewaj¹, ¿e Lech zbyt ³atwo dokooptowuje ludzi do straj- ku i przez to mo¿e przyj¹æ w nasze gro- no agentów SB. Staram siê ich uspokoiæ i przedstawiam swoje pogl¹dy.

Tymczasem ton prasy zaostrza siê.

Tuby PZPR donosz¹ k³amliwie o nisz- czeniu maszyn i terrorze, jaki panuje w zak³adach pracy, opanowanych przez

„wrogie elementy”. Nastrój w Stoczni staje siê jeszcze bardziej napiêty. Nasze informacje donosz¹ o wyjeŸdzie rodzi- ny I sekretarza PZPR w Gdañsku, Fi- szbacha, w g³¹b Polski. Spodziewamy siê najgorszego: ataku milicji i wojska na Stoczniê. Wzmacniane s¹ posterunki ro- botnicze przy bramach Stoczni, przy któ- rych – jak i wokó³ ca³ej Stoczni – gro- madz¹ siê mieszkañcy Trójmiasta. Spon- tanicznie dostarczane s¹ nam produkty

¿ywnoœciowe, papierosy, jak równie¿

datki pieniê¿ne. Na teren Stoczni osoby wpuszczane s¹ wy³¹cznie za przepust- kami. Wszyscy ¿yjemy w stanie niezwy- Fot. 1. Rozmowy z komisj¹ rz¹dow¹. W œrodku stoi Wojciech Gruszecki Fot. T. Chmielowiec

(5)

kle podnios³ym. Oto kilka obrazków z tych dni:

l Dziennikarz gazety „Handelsblatta”

na bramie przekazuje datek pieniê¿- ny – 10 dolarów. Wartoœæ niewyobra-

¿alna dla zwyk³ego robotnika, za któr¹ w PEWEX-sie mo¿na by³o ku- piæ atrakcyjne towary pochodzenia za- chodniego. Skarbnica naszego straj- ku (kasê prowadzi³a Ania Walentyno- wicz) mieœci³a siê dobre kilkaset me- trów w g³êbi Stoczni. Nie tylko ta suma, ale wszystkie wartoœciowe dat- ki mieszkañców Trójmiasta w ca³o- œci trafiaj¹ do punktu zbiorczego.

l Do Stoczni przyje¿d¿a „pikap” z po- darowanymi napojami. Okazuje siê,

¿e to jest wiele butelek alkoholu, prawdopodobnie podes³anych przez SB. Robotnicy jeszcze na bramie Stoczni wylewaj¹ (kiedy indziej ten cenny dla nich trunek) do kanaliza- cji. S³yszê g³osy: „Chc¹ nas upiæ, by potem mieæ pretekst do ataku na nas”.

l W czasie strajku zg³aszaj¹ siê miesz- kanki Trójmiasta. Podczas gdy nie- ustannie trwaj¹ obrady i przybywaj¹ nowi przedstawiciele zak³adów pra- cy, staraj¹ siê one nas wy¿ywiæ. Robi¹ z przekazanych darów ¿ywnoœcio- wych kanapki, gotuj¹ napoje.

I to wszystko przy sta³ym zagro¿eniu, jaki panuje. Wszyscy pamiêtaj¹ brutaln¹ i przestêpcz¹ akcjê PZPR na strajkuj¹c¹ Stoczniê w 70 roku.

Spotykam w Stoczni ksiêdza Jankow- skiego. On ju¿ wie, kim jestem. Rozma- wiamy przez chwilê i zwracam siê do niego z propozycj¹, by koœcio³y na czas strajku by³y otwarte, aby ludzie mogli, w nieustannym czuwaniu, modliæ siê za pokojowe i godne zakoñczenie strajku.

„Œwietny pomys³” s³yszê w odpowie- dzi, „lecê do biskupa!”.

Na drugi dzieñ spotykam ksiêdza z niewyraŸn¹ min¹: „Biskup Kaczmarek zabroni³” oznajmia. „Twierdzi, ¿e by³o- by to jawne poparcie tego strajku, czego partia by nam nie wybaczy³a. Ale ja da- lej bêdê na Stoczni, ludzie mnie tu po- trzebuj¹”.

Pod wieczór przychodzi wiadomoœæ,

¿e PZPR wys³a³o nowych przedstawicie- li do ewentualnych rozmów na temat za- koñczenia strajku. Samo sformu³owanie

„zakoñczenia przerwy w pracy” – wzbu- dza w¹tpliwoœci. Podobne rozmowy z wicepremierem Pyk¹ skoñczy³y siê fia- skiem. Wa³êsa podchodzi do mnie i mówi: „pojedziesz ty i dwóch z MKS:

Józek Przybylski i Lech Sobieszek (?).

Nie spodziewam siê niczego, ale spró- bowaæ trzeba”. Jedziemy stoczniow¹ warszaw¹.

Zaraz za bram¹ stoczniow¹ zatrzymu- je nas patrol MO i chce nas zawróciæ z powrotem. T³umaczymy, ¿e jesteœmy de- legacj¹ zwi¹zkowców i udajemy siê na spotkanie z wicepremierem Jagielskim.

Funkcjonariusz (do dziœ pamiêtam jego nazwisko: Furman) jest podejrzliwy i po- daje informacjê do radiowozu. Stamt¹d przychodzi zezwolenie na dalsz¹ drogê.

Jedziemy do ma³ego pa³acyku naprzeciw PG (póŸniej by³ tam konsulat francuski).

Przybywamy tam póŸnym popo³udniem.

Mam pierwszy problem: jak rozpoznaæ wicepremiera Jagielskiego? Przecie¿ ja go nie znam. A jeœli ktoœ inny siê pod- stawi zamiast niego? Wchodzimy do przyjemnie urz¹dzonego pomieszczenia i na wstêpie biorê wojewodê gdañskie- go za przedstawiciela rz¹du. Ko³odziej- ski gor¹co zaprzecza, a po chwili wszed³ sam Jagielski. Na wstêpie powiedzia³, ¿e przeszed³ ostatnio zawa³ serca i nie ma czasu na czcze rozmowy. Partia wyzna- czy³a go na ustalenia i zakoñczenie spra- wy i... on to postara siê za³atwiæ. Jego poprzednik okaza³ siê osob¹ nieudoln¹.

Pytam, czy ma on odpowiednie plenipo- tencje z rz¹du i partii. Potwierdza. Zwra- ca siê do mnie z pytaniem, czy jestem doktorem z Politechniki. Tym razem ja potwierdzam. To co ja tam (w Stoczni) robiê – pyta Jagielski. Odpowiadam, ¿e nale¿ê do „œwiata pracy” i jestem z nim solidarny. „S³ysza³em, ¿e w Stoczni urzê- duj¹ dywersanci z KOR i tzw. opozycji, na to Jagielski. Odpowiadam, ¿e to musz¹ byæ propagandowe plotki. Oprócz setek delegatów ró¿nych zak³adów pra- cy nie widzia³em nikogo, kto by siê po- dawa³ za przedstawiciela opozycji.

Wrêcz odwrotnie, niektóre zak³ady pra- cy w swoich oœwiadczeniach odcinaj¹ siê wyraŸnie od spraw politycznych. Z ko- lei ja napieram, by us³yszeæ od Jagiel- skiego, ¿e uznaje nasz strajk za „auten- tyczny protest œwiata pracy”. Mimo kil- kakrotnych moich nalegañ nie uzyskujê jasnej odpowiedzi. Jagielski wykrêca siê i kluczy, ale na koniec oœwiadcza, ¿e jest gotów wraz z delegacj¹ rz¹dow¹ przy- byæ na rozmowy do Stoczni ju¿ jutro o

(6)

36 PISMO PG

godz. 10. Stwierdzam w s³ownej wypo- wiedzi, ¿e tym samym pan wicepremier uznaje nasz strajk, bo przecie¿ z „wi- chrzycielami i elementami antysocjali- stycznymi” nie móg³by siê dogadywaæ.

Jest godzina 22. Po napiêciach tego dnia i osobistych zagro¿eniach rozpiera mnie radoœæ i ulga: dziœ jeszcze nas nie zaata- kuj¹. Wychodzimy. Na ulicy dopada nas korespondent „Washington Post” i pyta, jaki jest wynik pierwszych rozmów. Od- powiadam, ¿e wygl¹da to ró¿owo i jutro maj¹ siê rozpocz¹æ rzeczowe rozmowy.

Wracamy do Stoczni, teraz ju¿ bez prze- szkód, i sk³adamy sprawozdanie. Po ci- chu od Gwiazdy dostajê reprymendê, ¿e niepotrzebnie „puœci³em farbê” kore- spondentowi amerykañskiemu. „Niech œwiat siê dowie” odpowiadam krótko.

O 10 nastêpnego dnia przeje¿d¿a ko- misja rz¹dowa. S¹ te¿ ju¿ pierwsi dorad- cy z Warszawy. Mnie przypada opraco- wanie postulatu 6, gospodarczego, i ma mnie wspieraæ Waldemar Kuczyñski.

Poznajê prof. Jadwigê Staniszkis. Przy- padamy sobie do gustu, mamy wiele wspólnych pogl¹dów. Ostrzega mnie przed ugodowoœci¹ i oportunizmem war- szawskich doradców. Jej przestrogi kil- kakrotnie sprawdzaj¹ siê potem w rze- czywistoœci. Doradztwo Mazowieckie- go z jego sformu³owaniem „przewodniej roli PZPR” spotyka siê z reprymend¹ Andrzeja Gwiazdy.

Z Waldemarem Kuczyñskim nie mam problemów. Za ma³o znam siê na eko- nomii, chocia¿ przymusowo musia³em wkuwaæ na studiach „podstawy ekono- mii socjalizmu”. Ustalamy, ¿e do napra- wy sytuacji potrzebna jest gospodarka rynkowa. Potê¿ny nawis inflacyjny gro- zi naszemu krajowi. PóŸniej jednak bu- dzi mój sprzeciw przerzucenie tego ba- lastu na barki pracowników. Ostatecz- nie przecie¿ wiadomo, ¿e 17 miliardów dolarów d³ugu Gierka posz³o do „banku RWPG” w Moskwie i licho wie, ile z tego dotar³o do Polski. Kuczyñski paro- krotnie póŸniej na zebraniach mówi³ o potrzebie „zaciskania pasa” i nara¿a³ siê w ten sposób na gwizdy zgromadzonych pracowników. By³em zdania, ¿e zaciska- nie pasa powinno byæ poprzedzone do- k³adnym rozeznaniem, ile PRL musi p³a- ciæ na rzecz RWPG (czytaj: ZSRR).

Stwierdzenie Staniszkis o ugodowoœci

„warszawki” potwierdzi³ znacznie póŸ- niej Kuczyñski, ju¿ na emigracji (mojej w Berlinie, jego w Pary¿u). Na ³amach Radia Wolna Europa czytano w po³owie

lat 80. broszurê Waldemara Kuczyñskie- go pt. „Za cenê krwi”, w której autor opi- suje, jak dosz³o do przyjazdu doradców warszawskich do strajku. Nie by³ to wca- le wg niego zryw patriotyczny, ale ra- czej przyjazd wymuszony trosk¹ i obaw¹ zmiany ustroju w PRL i – w tym wy- padku oczywist¹ dla tych intelektuali- stów – ingerencj¹ Kremla. Ze zdumie- niem us³ysza³em, ¿e przybyli oni do Gdañska ze strachu o w³asne, dotychcza- sowe pozycje, i ¿e ich zamiarem by³o

„rozmycie i maksymalne z³agodzenie”

ostrza strajku. Na szczêœcie nie dosz³o do tego, a obawy krwawej interwencji Sowietów okaza³y siê p³onne. Nie do- sz³o do tego „z³agodzenia” zw³aszcza na skutek postawy Andrzeja Gwiady i Leszka Sobieszka.

Andrzej Gwiazda, ze swoj¹ wiedz¹ spo³eczn¹ i prawn¹, znacznie górowa³ nad nami i by³ dusz¹ tego strajku. W porê kontrowa³ zapêdy strony rz¹dowej, t³u- macz¹cej siê niemo¿liwoœci¹ spe³nienia naszych postulatów. Lech Sobieszek przeciwstawia³ stronie rz¹dowej zdrowo- rozs¹dkowe, ale ostre podejœcie robot- nika do spraw spo³ecznych.

A co by³o w tym czasie na PG? Otó¿

nastêpnego dnia po mojej decyzji zosta- nia w Stoczni, toczy³a siê gor¹ca dysku- sja w Radzie Pracowniczej (?) PG, czy mnie karnie usun¹æ z PG, czy mia³em prawo podawaæ siê za pracownika PG w strajku Stoczni itd. Wezwana zosta³a moja ma³¿onka (te¿ pracowniczka na- ukowa PG), gdzie musia³a zeznawaæ i odpowiadaæ na pytania. Zebranie to trwa³o 8 godzin (!) i na szczêœcie skoñ- czy³o siê dla mnie pozytywnie. Dziêki stanowczej postawie rektora Cichego i moich kolegów, aparatczykom Oddzia-

³owej Organizacji PZPR nie uda³o siê mnie wykreœliæ z listy pracowników i pozosta³em nadal delegatem PG przy Lechu Wa³êsie.

Strajk skoñczy³ siê sukcesem, ale wszyscy wiedzieliœmy, ¿e to dopiero wstêpny etap walki o wolne zwi¹zki za- wodowe. Z ramienia MKZ bra³em na- stêpnie udzia³ w szeregu pertraktacji po- szczególnych zwi¹zków zawodowych (³¹cznoœciowców, s³u¿by zdrowia), gdzie od pocz¹tku trzeba siê by³o wyk³ócaæ o godziwe warunki pracy i p³acy. Bardzo na sercu le¿a³a mi sprawa ch³opska.

Sprawa organizowania siê ch³opów w wolne zwi¹zki zawodowe by³a moim zdaniem kluczowa dla gospodarki. Nie- stety, nie rozumia³ tego ani Lech Wa³ê-

sa, ani Andrzej Gwiazda. Gwiazda uwa-

¿a³ ch³opów za producentów, a wiec nie- nadaj¹cych siê do pracowniczego zwi¹z- ku zawodowego. Pomimo tego, przy ze- zwoleniu rektora PG uda³o mi siê na PG zorganizowaæ pierwszy zjazd organiza- cyjny – oficjalnie – Producentów Rol- nych. Na moj¹ proœbê przyby³ te¿ Lech Wa³êsa z krótkim wyrazem poparcia sa- moorganizowania siê œrodowiska ch³op- skiego rejonu gdañskiego. W niewypo- wiedzianej wojnie PZPR z „Solidarno- œci¹” sprawa wy¿ywienia stawa³a siê spraw¹ kluczow¹ przed nadchodz¹c¹ zim¹. W przejêtych przez nas „tajnych dyrektywach i wytycznych” PZPR do oddzia³ów wojewódzkich zalecano wszelkimi metodami zmniejszanie przy- dzia³u ¿ywnoœci – i tak sk¹pej w tym czasie. Produkty ¿ywnoœciowe chowa- no w magazynach, niedostêpnych dla inspekcji spo³ecznej. Wymusi³em prawie na Wa³êsie za³atwienie mi przepustki do wszystkich magazynów ¿ywnoœci – z wyj¹tkiem wojskowych – a przy PG zor- ganizowaliœmy „Zespó³ Badania Zaso- bów ¯ywnoœci” w kraju. Konflikt po- miêdzy w³adz¹ a „Solidarnoœci¹” nara- sta³. Co chwila w³¹cza³ siê z wypowie- dziami z zamaskowan¹ groŸb¹ Kreml.

Na kolejnym ustalaniu punktów do roz- mów z rz¹dem Rakowskiego podkreœla- liœmy niewywi¹zanie siê strony rz¹do- wej z punktu porozumienia dotycz¹ce- go cenzury i sprawy wy¿ywienia kraju.

Doradcy byli przeciwni podnoszeniu

Autor podczas œpiewania hymnu w sali BHP Fot. Bogus³aw Nieznalski

(7)

tych punktów i przypominali, ¿e sowiec- ka interwencja w Czechos³owacji w 68 roku rozpoczê³a siê w³aœnie na skutek zlikwidowania cenzury prasowej. By³o to dla mnie bardzo dziwne, ¿e pisarze, intelektualiœci warszawscy oponowali (ze strachu) przeciw zniesieniu cenzury.

Rakowski wrêcz powiedzia³ Wa³êsie:

„kto wie ile jest ¿ywnoœci w Polsce, ten rz¹dzi!”. W tej gor¹czkowej sytuacji – ci¹gle gro¿¹cej interwencji sowieckiej – zorganizowaliœmy wraz z prof. Stanisz- kis ma³e sympozjum na temat mo¿liwo- œci zbrojnej agresji Kremla. Udzia³ w tym wziêli byli AK-owcy, w czasie woj- ny rozpracowuj¹cy si³y wroga. Prof. Sta- niszkis dostarczy³a œwie¿o opublikowa- ne opracowanie CIA o historii interwen- cji 68 roku na Czechos³owacjê. Z rozli- czenia naszego rozpoznania wynika³o, ¿e Kreml aktualnie nie jest w stanie prze- prowadziæ agresji na Polskê. Wylicze- nie by³o nastêpuj¹ce:

l na Czechos³owacjê runê³o 500.000 wojska Armii Czerwonej . Na 3-krot- nie wiêksz¹ Polskê musia³yby byæ przynajmniej 2 miliony „czerwonoar- miejców”. Trzeba sobie bowiem wy- obraziæ, ¿e w Polsce, bogatej w tra- dycje walki partyzanckiej, musia³oby byæ pilnowane ka¿de skrzy¿owanie, ka¿dy urz¹d czy telefon wiejski. A ZSRR w tym czasie dysponowa³ 8 milionami wojska, z czego 6 milio- nów pilnowa³o granicy z Chinami, lub by³o uwik³anych w brudn¹ wojnê w Afganistanie;

l przesuniêcie 2 milionów wojska spod Moskwy a¿ nad granicê Zachodniej Europy nie wchodzi³o w rachubê, gdy¿ Kreml podpisa³ umowy rozbro- jeniowe z NATO i nawet ma³e ma- newry wojskowe musia³y byæ uprzed- nio zg³aszane. Naruszenie tych poro- zumieñ i wyruszenie Armii Czerwo- nej a¿ pod Berlin grozi³o konfliktem miêdzynarodowym – wrêcz 3. wojn¹ œwiatow¹. Potwierdzi³ to dobitnie Bre¿niewowi prezydent Reagan zaraz po jego wyborze w styczniu 81 roku, za co m.in. dosta³ honorowe obywa- telstwo Gdañska;

l Polska w systemie RWPG stanowi³a wa¿ne ogniwo poœrednicz¹ce z Za- chodem. To w³aœnie PRL mia³a mo¿- liwoœæ zaci¹gniêcia kredytów na Za- chodzie, za które kupowano zbo¿e (i nie tylko) – przy du¿ej w³asnej pro- dukcji polskiego zbo¿a. Agresja na PRL zdecydowanie urwa³aby tê mo¿-

liwoœæ dla wy¿ywienia i zbrojeñ so- wieckich;

l graj¹cy na dwie strony w owym cza- sie minister Ciosek jeŸdzi³ z Jaruzel- skim kilkakrotnie na Kreml i by³ œwiadkiem niewybrednego rugania PRL-owskiego genera³a. Bre¿niew domaga³ siê zdecydowanej akcji prze- ciw „S”. Wniosek z tego by³ taki, ¿e jeœli Bre¿niew czu³by siê na si³ach przeprowadziæ krwaw¹ interwencjê w Polsce – nie wzywa³by Jaruzelskie- go i nie nakazywa³by mu likwidacji

„S”. Innym wnioskiem z tego jest, ¿e Jaruzelski wprowadzi³ stan wojenny wprawdzie na ¿yczenie Kremla, ale nie z powodu zagro¿enia Polski, jak do tej pory utrzymuje.

Trzeba by³o czekaæ wiele lat na rewe- lacje W³adimira Bukowskiego, który mia³ dostêp do archiwum sowieckiego i potwierdzi³ nasze opracowanie. Mimo to straszak interwencji sowieckiej odegra³ du¿¹, hamuj¹c¹ rolê.

Oprócz normalnej, intensywnej pra- cy w MKZ – prowadzi³em rozmowy ze strony „S” pomiêdzy bran¿owymi zwi¹zkami a stron¹ rz¹dow¹ (w postaci ministrów poszczególnych bran¿), by³em czymœ w rodzaju rzecznika prasowego MKZ w rozmowach z zagranicznymi ko- respondentami i delegacjami, przygoto- wywa³em spotkania odwiedzaj¹cych nas przedstawicieli z zagranicy z Lechem, organizowanie œrodowiska ch³opskiego, organizowanie pracy i porady dla nowo powsta³ych kó³ „Solidarnoœci” w zak³a- dach pracy, sprawê zaopatrzenia spo³e- czeñstwa (PZPR wyda³o dyrektywê ukrywania ¿ywnoœci, by robotnicy mo- gli sami siê przekonaæ: „nie by³o „S” – by³a ¿ywnoœæ, jest „S” – nie ma co jeœæ”), stara³em siê doradzaæ Lechowi i pomagaæ mu w podejmowaniu decyzji.

Szczêœliwie, dowiadujemy siê prawie natychmiast o tajnych rozporz¹dzeniach rz¹dowych i dyrektywach partyjnych.

Wiadomoœci przynosz¹ nam „¿yczliwi”, a parê szczególnie jaskrawych instruk- cji wewn¹trzpartyjnych znajdujê we- tkniêtych w drzwi. „Lechu” przydziela mi do pomocy by³ego stoczniowca Ma- rynarki Wojennej na Oksywiu, Mariana B³oniarczyka. Nie by³em tak podejrzli- wy, jak Gwiazdowie, ale ten cz³owiek nie spodoba³ mi siê i nasza wspó³praca kula³a. By³ natomiast czêstym rozmówc¹ Lecha i nie popiera³ moich wysi³ków. Po wybuchu puczu Jaruzelskiego, ju¿ na emigracji, dowiedzia³em siê, ¿e B³oniar-

czyk aktywnie uczestniczy³ w ³apankach i aresztowaniu dzia³aczy „S”.

W pocz¹tkowej fazie MKZ Wa³êsa zosta³ zaproszony do chiñskiego konsu- latu we Wrzeszczu. Nie pytaj¹c war- szawskich doradców, poszed³ tam i wy- g³osi³ dobrze przyjête, ma³e przemówie- nie. Doradcy, nie kryj¹c przera¿enia, wyrazili swoj¹ gor¹c¹ dezaprobatê: „Pa- nie Lechu! Co pan zrobi³! To¿ to prowo- kowanie Bre¿niewa do interwencji!”.

Tak dzia³a³a jeszcze w tym czasie samo- cenzura w umys³ach „kwiatu naszej in- teligencji”.

Po strajku zarysowuje siê roz³am w MKZ. Powstaje aktywna i rozgoryczo- na opozycja w stosunku do sposobu rz¹- dzenia i pogl¹dów Wa³êsy, oraz mniej- szoœæ jego popleczników. Wa³êsa korzy- sta³ z poparcia i informacji episkopatu.

Ksi¹dz Henryk Jankowski by³ „spowied- nikiem” Lecha i zarazem jakby ³¹czni- kiem z decydentami Koœcio³a. Opozy- cja wobec Wa³êsy, to w pierwszym rzê- dzie Anna Walentynowicz, Gwiazdowie, Pieñkowska, Borusewicz. Sprzyjali oni linii KOR-u i czêsto powo³ywali siê na Jacka Kuronia. Nie by³em „stowarzyszo- ny” z ¿adn¹ z tych formacji. Bola³o mnie,

¿e jawna niezgoda i k³ótnie w naszym ma³ym gronie pojawiaj¹ siê w chwili pierwszych sukcesów. Parokrotnie do- chodzi do kryzysu w MKZ i, na szczê- œcie tylko, manifestacji roz³amu. Staram siê ³agodziæ sytuacjê, spotykam siê z Jac- kiem Kuroniem, który po wypuszczeniu z wiêzienia pojawi³ siê we Wrzeszczu i zatrzyma³ siê u Walentynowicz. Apelo- wa³em do niego, by spotka³ siê z Wa³ês¹ i doszed³ z nim do porozumienia. Z jego ust us³ysza³em, ¿e d¹¿y on do obsadze- nia g³ównych pozycji w „S” swoimi, za- s³u¿onymi „¿o³nierzami” – jak to uj¹³.

By³em zdegustowany i nadmieni³em, ¿e

„S” jest ruchem demokratycznym i jeœli jego „¿o³nierze” zostan¹ wybrani na de- legatów, to nikt nie bêdzie mia³ powo- dów tego kwestionowaæ. Kuroñ wska- za³ równie¿ na aktywnoœæ w „S” Ruchu M³odej Polski Modzelewskiego, które- go uwa¿a³ w tym czasie za wspó³pracow- nika SB. Twierdzi³ pod moim adresem,

¿e organizacjê ruchu ch³opskiego powin- niœmy pozostawiæ jemu (KOR-owi).

Rozmawiam równie¿ parokrotnie z ks. Jankowskim. Podnoszê jednoœæ na- szego MKZ jako naczeln¹ sprawê w obecnej chwili. Staram siê przekonaæ jego i Lecha o koniecznoœci nawi¹zania kontaktu z ambasad¹ sowieck¹, by do

(8)

38 PISMO PG

sz³o do jawnego, albo tajnego spotkania.

Na spotkaniu takim (ponad czo³ówk¹ PZPR), mo¿na by omówiæ sporne fakty i przybli¿yæ stanowiska, chocia¿ w skromnym wydaniu, jak to by³o w am- basadzie chiñskiej. Ta strategia os³abi-

³aby „beton partyjny”, nawo³uj¹cy do interwencji. Nie spotykam siê ze zrozu- mieniem, a doradcy Lecha s¹ zdecydo- wanie przeciwni: „Nie powinniœmy an- ga¿owaæ siê w politykê, os³abiaæ naszej partii, a oprócz tego nie ma na to ¿ad- nych szans” zawyrokowali. Spotykam siê równie¿ z paroma przedstawicielami episkopatu. Jeden z nich, w rozmowie

„w cztery oczy”, pyta mnie, jak d³ugo jeszcze bêdziemy tolerowaæ aktywnoœæ i obecnoœæ „tego bezbo¿nika i czerwo- nego semity” Kuronia. Wyjaœniam, ¿e Kuroñ nie jest cz³onkiem MKZ, a jako ruch demokratyczny jesteœmy otwarci na wszystkie dyskusyjne pogl¹dy. WyraŸ- nie siê nie spodoba³em. Powoli organi- zuje siê Komisja Krajowa „Solidarno- œci”, do której nie wchodzê. Pracujê na- dal w gdañskim MKZ, ju¿ w mniejszej

skali. Pozwala mi to równie¿ zaj¹æ siê prac¹ naukow¹ na PG. Nasze unikatowe kryszta³y antybiotyku nadaj¹ siê do ba- dañ struktury. Zostajê zaproszony na 3 miesi¹ce na Freie Uniwersität w Berli- nie Zachodnim. W lecie Juruzelski or- ganizuje akcjê „trójek ¿o³nierskich”, któ- re maj¹ poprawiæ stan kulawej admini- stracji na prowincji. Jest mi jasne, ¿e to jest wstêpne wojskowe rozpoznanie, za którym pójdzie akcja zbrojna. Informu- jê o tym Wa³êsê i próbujê przekonaæ do organizacji samoobrony w zak³adach pracy na wypadek agresji. Ale Lechu jest g³uchy na moje i innych doniesienia. Nie przekonuje go nawet informacja, któr¹ mu przekaza³em, ¿e zrobione s¹ ju¿ li- sty osób „S”, które maj¹ byæ w pierw- szym rzêdzie aresztowane. U Lecha po- jawia siê znany mi profesor z PG, który donosi na mnie niestworzone rzeczy. Na szczêœcie zostaje rozpoznany przez se- kretarkê Lecha, która wyjaœnia mu ce- chy tej osoby. Postanawiam wyjechaæ na zaproszenie do pracy naukowej w Berli- nie. W Berlinie zastaje mnie stan wojen-

ny. Przyjezdni, uciekinierzy, wyrzuceni z PRL, czêsto bez paszportu, opowiadaj¹ mi okropne rzeczy o dzia³aniach rozpa- sanej soldateski. W „prezencie” ktoœ wrêcza mi list goñczy za moj¹ osob¹. Je- stem mile zaskoczony niezwykle ¿ycz- liw¹ atmosfer¹ spo³eczeñstwa niemiec- kiego wobec uciemiê¿onego narodu pol- skiego i emigrantów. Liczne œrodowisko polonijne Berlina organizuje siê i stara przyjœæ z pomoc¹. Uderzaj¹ca jest spon- taniczna reakcja spo³eczeñstwa niemiec- kiego. Przychodzi do nas wiele osób z proœb¹ o podawanie adresów pokrzyw- dzonych w Polsce, by mogli im wys³aæ paczki ¿ywnoœciowe i z ciep³ym ubiorem na zimê. Rz¹d niemiecki znosi nawet op³aty pocztowe na tê pomoc. Z kraju do- chodz¹ do nas alarmuj¹ce odg³osy. Po- trzeby s¹ ogromne, brak ¿ywnoœci, odzie-

¿y, lekarstw, parali¿ produkcji w PRL. I tak wchodzê w nastêpny rozdzia³ w moim

¿yciu – dzia³alnoœæ na emigracji.

Wojciech Gruszecki

Taki by³ pocz¹tek... Lech Wa³êsa na bramie Stoczni Gdañskiej im. W. I. Lenina, sierpieñ 1980 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlatego też zastanowić się trzeba, na jakie problemy napotykają wykładowcy przy tworzeniu materiałów dostępnych przez Internet oraz studenci w związku z wykorzystaniem

Za pomocą tego zapisu pozycyjnego możemy napisać każdą liczbę naturalną, posługując się tylko dziesięcioma symbolami cyfrowymi w różnych kombinacjach. Ogólna reguła mówi,

Tak więc, wciąż się dziś przekonuję, że konstrukcja staje się bardzo bliską siostrą.. Zwischenruf Zwischenruf Zwischenruf

Pani zaś, od początku i na całe życie, Pani zaś, od początku i na całe życie, Pani zaś, od początku i na całe życie, Pani zaś, od początku i na całe życie, Pani zaś,

Regaty w 2007 roku znowu odbędą się w Gdańsku. Konkurenci obiecali, że tym razem się nie dadzą, a

³em jeszcze zaliczonych na Politechnice, przygotowuj¹c siê w ten sposób do moich w³asnych egzaminów.. Kocha³em atmosfe-

Pierwsza Szko³a Letnia „Praktyka programowania równoleg³ego”, zorganizowana przez Wydzia³ Fizyki i Matematyki Stosowanej Politechniki Gdañskiej, Wydzia³ Chemii

Profesor Malec by³ autorem podrêcznika fizyki, z którego siê uczyliœmy, dziêki czemu wzrós³ bardzo u mnie jego autory- tet.. Prowadzi³ on lekcje fizyki w sposób