• Nie Znaleziono Wyników

Wejście Sowietów w 1944 roku - Maria Zachariewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wejście Sowietów w 1944 roku - Maria Zachariewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA ZACHARIEWICZ

ur. 1926

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, dzielnica Dziesiąta, Sowieci, gwałty

Wejście Sowietów w 1944 roku

Weszli Sowieci, weszło niby wojsko polskie, tutaj nawet kwaterowali na Zembrzyckiej, to była konnica polska, oficerowie mieszkali u mojej koleżanki, później zginęli pod Warszawą, tacy przystojni chłopcy byli. A myśmy się chowały po piwnicach, dziewczyny, do koleżanki chodziłam, u niej była klapa w podłodze, przykryta później jakimś chodnikiem, bo chodzili i gwałcili dziewczyny. A tak to przyszło kilku, wtedy właśnie, kiedy mnie nie było, dwóch czy coś jakichś Sowietów, takich złodziejaszków, bo w każdej armii są przecież różni, chodzili z rewolwerami i: „German! German!

German!”, szukali po tych melinach niby, ale weszli do domu, germańców nie było, ale w toaletce szuflady wyciągnęli i wszystkie zegarki zabrali. Ojciec miał zegarek taki jakiś srebrny, ładny zegarek, zabrali ten zegarek, budzik zabrali, wisiał taki duży budzik z dzwonkiem, zabrali, na rękę mój zegarek zabrali i tak ogolili całą ulicę.

Ojciec rano poszedł do kwatery ich na tej głównej ulicy naszej na skargę, a oficer mówi: „To nie nasi, to nie nasi” i tyle.

Raz wracałam z Vetterów, bo pracowałam wtedy i chodziłam po południu już do liceum, wracałam przed ósmą, bo do ósmej można było chodzić, miałam skręcić właśnie w Mickiewicza i do nas, trzeba się było spieszyć. Ciężarówka jakaś jedzie, stanęła, drze się jakiś Rosjanin, krzyczy: „gdzie tu mieszka Dominko?”. Widocznie tam kwaterowali, ale to z tamtej strony, dalej, ja mówię: „Dwie trzeba przecznice dalej jechać, po tej stronie”, „A to wsiadajcie” czy jakoś tam, ja dobrze rosyjskiego nie znam, ja mówię: „Ja tu skręcam” i czym prędzej skręciłam w Mickiewicza. Słyszę, ta ciężarówka ciągnie też tu, do Majdanka w tę stronę. I tak mi zajechał drogę przy samym płocie, wyskoczył, no i drze się, że wsiadać, ja mówię, że nie, złapał mnie tak i chce do tej szoferki wepchnąć, a ja zaczęłam się strasznie drzeć i kto mnie uratował? [W spichlerzu mieszkały] bezrobotne, siedziały na schodach zewnętrznych i zaczęły się odzywać i krzyczeć też, ja piszczałam, jak nie wiem, one się orientowały, że takie rzeczy się tu zdarzały wtedy, wyskoczyły i tam jeszcze takie druty były, bo był płot jakiś taki z drutów kolczastych, wyrwałam się i zaczęłam przez te druty tam

(2)

do nich na górę [iść], bo to była skarpa taka i dopiero wysoko był ten spichrz. No i te kobity wyskoczyły, odprowadziła mnie jedna do domu aż, wcale nie były znajome, starsze takie już, matki jakichś dzieci, tak mi wtedy pomogły. Jakby tam nie było tych kobiet, to by mnie złapał, gębę zatkał i zgwałcił. Na pola wywozili, tutaj też gdzieś w tej szkole byli właśnie i jakąś dziewczynę tam zmarnowali, tak się działo. Taka dzicz była, Niemcy tacy nie byli, ale znowu w inny sposób mordowali.

Data i miejsce nagrania 2006-02-08, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman, Agnieszka Zachariewicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tam do komunii jak przystępowaliśmy, to jeszcze nie było nic, a później dobudowali jedno skrzydło, też takie niskie, ale już tam korytarz był duży i była scena,

Miałam 6 lat, jak przenieśliśmy się do Lublina, było też dwóch braci młodszych ode mnie, mieszkaliśmy najpierw w [wynajmowanym mieszkaniu], a [potem] rodzice

Cegły bardzo dobre były z tej cegielni, nasz dom drewniany był kupiony w Prawiednikach, taki zrąb, i później obmurowany, i cegły właśnie tam kupował ojciec na raty, spłacał

Kiedyś z nią szłam Bychawską, podchodzi jeden z siódmej klasy, a my w szóstej byłyśmy, daje jej jakiś cukierek i ucieka, tak się podobała chłopakom, poważna

Mieli te takie jarmułki, zdaje się, z takim małym daszkiem, i w takich tych długich chałatach [chodzili], to takie płaszcze jakby długie, tak jak księża noszą

Naprzeciw na bocznej ulicy był narożny dom, tam mieszkało młode małżeństwo z dzieckiem, no i oni do piwnicy się schowali, jak te samoloty leciały, ciągle latały tu nad nami

Ja jej nie znałam, ale myśmy nieraz tam chodzili, bo koło tego parku fiołki wszędzie kwitły, a moja mama była bardzo romantyczna, groble były, w niedziele można było iść,

A tutaj myśmy nie mieszkali przy tej głównej ulicy, co prowadzili, następną – Mickiewicza prowadzili zawsze tych ludzi, wiem, bo ojciec mówił, chyba raz nawet widziałam,