• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Sachsów w przedwojennym Lublinie - Maria Zachariewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Sachsów w przedwojennym Lublinie - Maria Zachariewicz - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA ZACHARIEWICZ

ur. 1926

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, dzielnica Dziesiąta, rodzina Sachsów, majątek Sachsów

Rodzina Sachsów w przedwojennym Lublinie

Sachs to był Niemiec, ale on był spolszczony i bardzo dużo zrobił dla Głuska, tam taki ładny kościół murowany wybudował, dbał o tych swoich pracowników. Później tak strasznie się skończyło z nimi. W [19]39 roku Niemcy zajęli dwór, jakiś sztab się zakwaterował. Sachsowie bonę mieli do dzieci, Niemkę, i ta bona zdradziła, że jak tu front przeszedł, to oficerowie polscy i żołnierze uciekali i starali się mundury gdzieś oddać i broń gdzieś zakopać, i żeby im dać cywilne ubrania. Do nas też tu przychodzili, tu wszyscy pomagali, no przychodzi w mundurze uciekinier, i tam też tak było. I ona powiedziała, że w parku zakopana jest broń, no i obydwoje zastrzelili, to młodzi ludzie jeszcze byli. Zostały dzieci, później ten syn wyjechał gdzieś do jakiejś rodziny do Warszawy, u kogoś znaleźli gazetkę i w tej kamiennicy [postawili]

wszystkich pod mur i rozstrzelali tego chłopaka. Toż ile on miał wtedy lat? Chyba nie miał jeszcze 18. A dziewczynka została.

Oni kamienicę mieli na rogu Chopina i Krakowskiego, tę, gdzie księgarnia była, tam był Syndykat Rolniczy podczas wojny i ja tam pracowałam jakiś czas w biurze, nawet nie wiedziałam, że to ich kamienica. Teraz niedawno, chyba rok temu czy dwa, czytałam nekrolog w gazecie, że ta dziewczyna umarła, nie wyszła za mąż. To też taka tragedia przecież. Ja jej nie znałam, ale myśmy nieraz tam chodzili, bo koło tego parku fiołki wszędzie kwitły, a moja mama była bardzo romantyczna, groble były, w niedziele można było iść, spacerować po tych groblach i do parku wchodzić. W niedziele to wszyscy mogli sobie tak jak do ogrodu [wejść], była też sadzawka i tam były jakieś ławki. Tak że oni nie zamknęli się, bo oni są wielcy państwo, nie, tam każdy z tych, co pracował, i nawet tacy obcy jak my, przecież nie znaliśmy ich, każdy mógł wejść sobie jak do parku, ale nikt nie niszczył, chuliganów w tamtych latach nie było w ogóle.

(2)

Data i miejsce nagrania 2006-02-08, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman, Agnieszka Zachariewicz

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ona miała dwoje bardzo małych dzieci i widocznie nie wiedziała co z tymi dziećmi zrobić i mamusia zaprosiła te dzieci i one spędziły lato [19]39 roku z własną nianią w Mełgwi..

Taki był dom jeszcze w miarę z wygodami, bo toaleta była w domu, to już był szczyt wtedy, o łazience nie było

Chodzi o to, że jak ktoś nie zjadł - bo to były kawiarnie-restauracje, to nie było tak, że tylko kawiarnia, tylko tam można było i zjeść - ktoś nie dokończył jedzenia, to

Wysoki mur, przy tym wysokim murze, między torami była właśnie ta ulica Przy Torze, gdzie wchodziło się do domów Wolskiego.. Duże podwórko, kawałek łączki, drzewa - dzieci

Pochodzę z dzielnicy Za Cukrownią, to jest ulica Dzierżawna, ale swoje dzieciństwo w zasadzie spędziłem na Rurach Świętego Ducha, obecnie ulica Nadbystrzycka, ponieważ

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie miedzywojenne, ulica Ruska 10, żona.. Rodzina żony w

Tam do komunii jak przystępowaliśmy, to jeszcze nie było nic, a później dobudowali jedno skrzydło, też takie niskie, ale już tam korytarz był duży i była scena,

Miałam 6 lat, jak przenieśliśmy się do Lublina, było też dwóch braci młodszych ode mnie, mieszkaliśmy najpierw w [wynajmowanym mieszkaniu], a [potem] rodzice