EWANGELIA - ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA - JEDNOŚĆ - POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
„Czytaj Biblię, módl się co dnia! Jeśli wzrastać chcesz...”
(fragment nowej pieśni, śpiewanej przez młodzież)
CH R Z E Ś G IJA N iH Stygmaty Jezusowe
EWANGELIA
ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ
POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA
Rok założenia 1929 Nr 9., wrzesień 1977 r.
ST Y G M A T Y JE Z U SO W E D Z IE SIĘ Ć P A N IE N OJCIEC A B R A H A M (4) E G IP T -P U S T Y N IA -K A N A A N (1) Z B O R W A N T IO C H II
F A Ł SZ Y W I N A U C Z Y C IE L E I N IE W IE R N I G A L A T O W IE M A ŁY SŁ O W N IK M IA R , W A G ...
Z W IA ST O W A N IE E W A N G E L II O T R Ó JC Y Ś W IĘ T E J (LE K C JE B IB L IJN E )
SZ K O Ł A B IB L IJ N A
FR A N C IS Z E K JA N U SZ E W IC Z PA W E Ł R U C K I
K R O N IK A
M ie się c z n ik „ C h r z e ś c ija n in ” w y s y ł a n y Jest b e z p ła tn ie ; w y d a w a n ie j e d n a k c z a s o p is m a u m o ż liw ia w y łą c z n ie o fia r n o ś ć C z y te ln ik ó w . W s z e lk ie o f ia r y n a c z a s o p is m o w k r a ju , p r o s im y k ie r o w a ć na k o n to Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o : PK O W a r sz a w a , I O d d zia ł M ie j
s k i, N r 1531-10285-136, z a z n a c z a ją c c e l w p ła t y n a o d w r o c ie b la n k ie t u . O fia ry w p ła c a n e za g r a n ic ą n a le ż y k ie r o w a ć p r z e z o d d z ia ły z a g r a n ic z n e B a n k u P o l s k a K a s a O p ie k i n a a d r e s P r e z y d iu m R a d y Z je d n o c z o n e g o K o ś c io ła E w a n g e lic z n e g o w W a r sz a w ie , u l. Z a g d r n a 10.
Wydawca: Prezydium Rady Zjedno
czonego Kościoła Ewangelicznego w PRL. Redaguje Kolegium: Józef Mrózek (red. nacz.), Edward Czajko (sekr. red.), M ieczysław K wiecień, Marian Suski, Jan Tołwiński, Ryszard Tomaszewski.
Adres Redakcji i Adm inistracji:
00-441 Warszawa 1, ul. Zagórna 10.
Telefon: 29-52-61 (w. 5). M ateriałów nadesłanych nie zwraca się.
Indeks: 35462
RSW „ P ra sa -K sią żk a -R u ch ”, W a r
szaw a, S m olna 10/12. N akł. 5000 egz.
Obj. 3 ark. Zam. 935. F-76.
Zaw sze i w szędzie, k ie d y k o lw ie k i g d zieko lw iek prow adziłem w y k ła d y z egzegezy L istu do Galacjan i L istu tego nie d o ko ń czyłem,, to p yta n ie zadaw ane p rzez słuchaczy było identyczn e:
Co znaczą s ty g m a ty Jezusow e? O tóż chcę tu ta j w k ilk u słowach na to p yta n ie odpow iedzieć.
W iersz, w k tó r y m te n term in w y stę p u je , m a brzm ienie następ u
jące: „Odtąd niech m i n ik t p rzykro ści nie sprawia; albow iem ja sty g m a ty Jezusow e noszę na ciele m o im ” (Gal. 6,17). Ś rednio w ieczn i w ierzący p rzez greckie słowo S T IG M A T A rozum ieli rany, ja kie Jezu s m iał na rękach, nogach i w bo ku (gdy był u k rzy żo w a n y ), i b yli zdania, że P aw eł d zięki p e łn e m u w spół
czucia u tożsam ieniu się z M ężem Boleści m iał takie sam e ra ny na sw o im ciele. Pow iedziano także, że g d y F ranciszek z A s y ż u gorąco i serdecznie ro zm yśla ł o ranach C hrystusa, to na jego rękach, nogach i w jego boku p o ja w iły się jakieś „ciem ne, k rw a wiące o tw o ry ”. N iektóre relacje m ów ią n a w et, że ja k g d y b y gw oździe w y ro sły z jego ciała, czarne, tw arde i mocno w rośnięte w ciało. Do p oczątku naszego stulecia nie m n ie j n iż trzy sta dwadzieścia jed en roszczeń zgłaszano do tego rodzaju styg m a ty- zacji, p rzy c z y m w n iek tó ryc h w yp ad kach tw ierdzono, że oprócz pięciu ran — na rękach, nogach i w boku — p o ja w iły się takie zn a k i na czole (gdzie C hrystus nosił koronę cierniową), na bar
kach (gdzie niósł k rzy ż) oraz na plecach (gdzie był biczow any).
I w n ie k tó ry c h w yp adkach te m u zja w isk u to w a rzyszy ł o stry ból oraz o b fite krw a w ien ie. Takie w y p a d k i stygm a tów , które zostały, - ja k się zdaje, w p ełn i udoku m ento w a ne, m o g lib yśm y dzisiaj o k re ślić jako tzw . neuropatologiczne krw aw ienie, pow odow ane przez podśw iadom ą autosugestię.
J e st rzeczą bardzo niepraw dopodobną, że te T A S T IG M A T A TOU IESO U (sty g m a ty Jezusow e), któ re P aw eł nosił na sw oim ciele, b y ły w łaśnie tego rodzaju. B y ły to raczej rany, a następ
nie b lizn y o trzym a n e podczas prześladow ań, ja kie w ycierpiał ze w zg lęd u na im ię Pana Jezusa. W edług 2 Kor. 11,23—25, Paweł b ył nad m iarę chłostany. M ow a je s t ta m o pięciu chłostaniach p rzez Ż y d ó w po trzyd zieści dziew ięć u d erzeń każdorazowo. Da
lej je s t w zm ia n k a o trzech in n yc h chłostaniach i je d n y m ka m ie
now aniu. N iektó re z tyc h cierpień P aw eł m ógł m ieć ju ż za sobą g d y pisał te n L ist do Galacjan. A ju ż na p ew n o przed napisa
n ie m tego L istu miało m iejsce jego kam ienow anie w Listrze, je d n y m z m iast galackich, gdzie następnie został on w yw leczon y za m iasto ja k u m a rły (por. Dz. A p . 14,19). Z a te m ran y, które za
dali prześladow cy i b lizny, które ju ż na zaw sze po nich pozo
sta ły — oto Paw ia „ styg m a ty J ezu so w e”.
D alej, słow em S T IG M A T A określano w św ieckim ję z y k u grec
k im napiętnow anie n iew o ln ika ro zp alo nym żelazem . Jest m ożli
w e, że P aw eł to m iał na m yśli. B y ł on sługą, n iew o ln ik ie m J e zusa. W yp a liły na n im te n zn a k prześladoiuania, któ rych do
św iadczył. Słow o to rów n ież było u żyw a n e dla określenia „reli
gijnego ta tu a żu ”. M oże P aw eł tw ierdził, że prześladow anie, a nie obrzezanie, było o w y m a u te n ty c zn y m , ch rześcijańskim „tatua
ż e m ”. Paw eł, jako Z y d , był obrzezany. M iał w ięc na sobie znak, k tó r y ta k m ocno akcentow ali ju d a izu ją cy nauczyciele w Galacji.
A le m iał on ta kże inne zna ki, które w sk a zy w a ły na to, że nale
ż y do Jezusa C hrystusa. Nosił na ciele ra n y i b lizny, które m ó
w iły o ty m , że praw dziw ie jest on n iew o ln ik ie m i w ie r n y m sługą Jezusa C hrystusa.
Jest i dzisiaj na świecie w ielu chrześcijan, k tó rzy w ty m zn a
czeniu tego słow a noszą na ciele sw oim sty g m a ty Jezusow e;
s ty g m a ty zd o b yte w w y n ik u cierpień dla im ienia Pana Jezusa.
R a n y na ciele i blizn y! I niem aterialne ra n y na u m yśle i całej osobowości. A ż do dnia, w k tó r y m Pan w ezw ie sw oje dzieci do dom u, będą ci, k tó r z y będą m ogli pow iedzieć: „ja sty g m a ty Je
zusow e noszę na ciele m o im ”. e . Cz.
2
D z i e s i ę ć p a n i e n
„Wtedy podobne będzie Królestwo Niebios do dziesięciu panien, które wziąw szy lam py swoje, w yszły na spotkanie oblubieńca. A pięć z nich było głupich, pięć zaś mądrych. Głupie bowiem zabrały lampy, ale nie zabrały z sobą oliw y. Mądre zaś zabrały oliw ę w naczyniach wraz z lam pami swym i.
A gdy oblubieniec długo nie nadchodził, zdrzemnęły się wszystkie i zasnęły.
Wtem o północy pow stał krzyk: Oto oblubieniec, w yjdźcie na spotkanie.
Wówczas ocknęły się w szystkie te panny i oporządziły lampy swoje.
Głuapie zaś rzekły do mądrych: Użyczcie nam trochę w aszej oliw y, gdyż lam py nasze gasną. N a to odpow iedziały mądre: O nie. Gdyż mogło by nie starczyć i nam i wam; idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie. A gdy one odeszły kupować, nadszedł oblubieniec, i te, które b yły gotowe, weszły z nim na w esele, i zam knięto drzwi. A później nadeszły i pozostałe panny, m ówiąc: Panie, Panie, otwórz nam. On zaś, odpowiadając rzekł: Zaprawdę powiadam wam, nie znam was.
Czuwajcie w ięc, bo n ie znacie dnia ani godziny, o której Syn Człowieczy przyjdzie”.
Podobieństw o o dziesięciu p a n n a ch w zna
czeniu duchow ym w skazuje na,całe ch rześcijań stwo. P raw dziw i chrześcijanie, to ludzie oczeku
jący na p o w tó rn e przy jście w chw ale S y n a Bo
żego. O czekiw anie to pow inno być nacechow ane nadzieją i radością podobną do radości oblubie
nicy oczekującej n a połączenie z oblubieńcem . Data przy jścia — p a ru z ji jest niezn an a dla ocze
kujących i dlatego p raw dziw i chrześcijanie, dzieci Boże, pow inni być czujni i zawsze przygo
towani n a spotkanie z O blubieńcem .
P ierw si chrześcijanie p ozdraw iali się słow a
mi: „ m a ra n a -th a ”, to oznacza P a n nasz przyjdzie.
Pozdrow ienie to przypom inało o gotow ości i b ło gosławionej przyszłości lu d u Bożego. Pism o Św ięte w w ielu m iejscach m ów i o pow tórnym przyjściu Jezu sa C hrystusa, k tó ry przyjdzie w chw ale po swój Kościół-O blubienicę. N ieod
łączną cechą człow ieka w ierzącego pow inna być gotowość i głęboka w ia ra w rychłe, pow tórne przyjście S y n a Bożego. I n a to zw raca naszą uwagę w yżej p rzeczy tan y tek st z Ew angelii świętej.
Podobieństw o n aw iązu je do zw yczajów p a
nujących i tow arzyszących zaślubinom w śród Izraelitów . O blubienica — p a n n a zaprasza n a gody w eselne dziesięć przyjaciółek, aby tow a
rzyszyły jej w orszaku w ychodzącym n a spotka
nie oblubieńca. W ychodziło się w nocy lecz po
chód w esoły był, poniew aż dużo śpiew ano i szło się z zapalonym i lam pam i. N ikt nie zw racał uwagi n a tru d y pielgrzym ki, poniew aż w szy
stkie m yśli skierow ane by ły n a radosne spotka
nie z oblubieńcem .
Podobnie jak owe p a n n y i m y m am y zap ro szenie n a wesele. I ty, drogi C zytelniku, jesteś zaproszony n a spotkanie z O blubieńcem . D late
go też z całego serca p rzyjm ij to zaproszenie, i zastanów się n a d sw oją przyszłością. Czy wiesz gdzie spędzisz w ieczność? Czy w ierzysz, że k rew Jezusa C h rystusa może oczyścić cię od każdego grzechu? P ojednaj się z Bogiem, p rzy jm ij Je zu
(Ewang. św. Mat. 25,1-13)
sa jako swojego osobistego Zbawiciela, a osiąg
niesz życie w ieczne w chwale. K to zliczy iłu jest ludzi w naszych czasach, k tórzy nie p rzy jęli za
proszenia n a spotkanie z O blubieńcem u sp ra w iedliw iając się różnym i przeszkodam i.
Jeśli dotychczasow e grzeszne życie p rze
szkadza ci, to zm ień je, zerw ij z grzechem i przyłącz się do radosnego orszaku idącego na spotkanie z Jezusem . Czas, k ied y n astąp i to spotkanie c h a ra k te ry z u je n am 24 rozdział Ew angelii M ateusza. N astąpi to w tedy, kiedy nastanie obojętność i wrogość do C hrystusa. N a
stąpi czas częstych klęsk żyw iołow ych i k a ta strof, W tedy oziębnie m iłość do Boga i bliźnich.
Będzie to czas poprzedzający i bliski w yjściu owym 10 pannom , w yszczególnionym w p rzy toczonym podobieństw ie przez Jezusa.
Ż yjem y w czasach, w k tó ry c h w ykonało się wiele p ro ro c tw z Pism a Św iętego i potw ierdza się, że P rzyjście P ańskie blisko jest. P anny w zięły lam py i w yszły oblubieńcow i n a spotka
nie. Pięć spośród n ich było głupich a pięć m ą
drych. Oczy P ańskie jak ogniste płom ienie od
k ry w a ją różnice skąd bierze się nieroztropność jed n y ch i m ądrość drugich. N ierozsądne panny w zięły lam py bez pojem ników z zapasow ą oliwą.
R oztropne zdaw ały sobie jed n ak spraw ę, że oczekiw anie n a O blubieńca może się przedłużyć.
I dlatego w zięły z sobą zapasow e pojem niki z oliwą.
Ludzie n iero ztro pni są pow ierzchow ni, uw ażają, że w y starczy chodzić do kościoła i brać udział w uroczystościach kościelnych. N atom iast dalecy s ą od przy jęcia Jezu sa jako swojego Zbaw iciela i n aśladow an ia Go w życiu codzien
nym .
Żeby osiągnąć zbaw ienie nie w ystarczą dobre życzenia i szczere chęci. One nie zapew n iają życia wiecznego. N ieroztropnym jest każ
dy, k to słysząc p raw d ę o Jezusie C hrystusie nie w yznał m u sw oich grzechów , n ie p rzy jął Go jako swojego osobistego Zbaw iciela i nie rozpo
3
czął nowego życia. Człowiek p raw dziw ie w ie
rzący pow inien m odlić się i czytać Słowo Boże z m odlitw ą. P o w inien m ieć m iłość do Boga i bliźnich.
D latego i ty w św ietle Słow a Bożego pow i
nieneś w iedzieć i zadecydow ać d o 'kogo należysz.
Jeśli nie chcesz zginąć w iecznie skończ ze swoim grzesznym życiem i pojednaj się z Bogiem, m a
jąc łączność z Nim w m odlitw ie.
M ądre p a n n y posiadały nie tylko jasno świecące lam p y ale i zapasow y olej p rzy sobie.
Jasno św iecąca lam p a je s t tu obrazem czystego zrozum ienia. Olej jest obrazem w ia ry i obecno
ści D ucha Św iętego.
Z przeczytanego w yżej podobieństw a do
w iadujem y się, że k ied y przy b liży ł się O blubie
niec w szystkie p an n y zasnęły. D ziw ny to obraz.
Śpiące p an n y z lam pam i w dłoniach, z w iankam i n a głowach. Podobnie w ydarzyło się trzem ucz
niom w G etsem ane, k ied y nie m ogli czuwać razem z Panem . Je ste śm y św iadkam i ja k w ielu w naszym otoczeniu jest chrześcijan z nazw y, obojętnych n a sp raw y Boże, n ie czuw ających, nie gotow ych n a przyjście Pańskie.
Czytam y, że stał się krzy k . Północ, to czas w k tó ry m człow iek śpi tw ardo, lecz P a n p rz y j
dzie niespodziew anie. Różne znaki p o tw ierdzają nam , że przyjście P ańskie jest blisko. M iłosierny Bóg w łasce swej obdarow ał nas zrozum ieniem , ale Jego życzeniem jest, abyśm y trw a li w goto
wości n a przyjście Pańskie. Je śli w św iatłości chodzimy, to jesteśm y dobrym przykładem dla otaczających nas ludzi. N iech lam p y naszego życia dobrze świecą. N iech w naszym otoczeniu w sposób nieśw iadom y nie giną ludzie nieznają- cy p raw d Bożych. Ja k i był re z u lta t owego k rz y ku o północy? P o derw ały się w szystkie p an n y i przygotow yw ały lam py swoje. Ale podczas przyjścia O blubieńca .nieroztropność głupich stała się w idoczna. W tedy, k ied y n ajb ard ziej po
trzebow ały św iatła ich lam p y gasły. Ze zgaszo
ną lam pą n a spotkan ie P a n u w yjść nie można.
Ich lam py zgasły, co to oznacza? B ył pew ien do
b ry okres w ich życiu, że w ia rę posiadały. Lecz w decydującym m om encie życia w ia ry tej za
brakło. Co w ted y w przerażen iu czynią? Proszą m ądrych: dajcie n am z w aszego oleju. Lecz prośba ich nie m ogła być spełniona.
M ożem y się uczyć od naszych braci i sióstr w C hrystusie. M ożem y w zorow ać się n a ich św iadectw ach i dośw iadczeniach, ale n ik t dla siebie nie może wziąć nic z ich błogosław ionych przeżyć i ich osobistej w iary. O blubieniec n a d chodzi, b ra k u je oleju. T ak dzieje się ludziom n iepojednanym z Bogiem. W tedy okazuje się ich niedoskonałość. Ż aden człow iek n ie może po
kutow ać za grzechy sw oje n a zaw ołanie lecz w tedy, kiedy p rzy jm u je Słowo Boże do serca swego i okazuje się nad nim Łaska Boża. I dla
tego dziś, jeśli słyszysz Jego głos, nie zakryw aj serca swego przed nim , ale p rzy jd ź i o źródła i bierz w odę życia za darm o. Czytaj z m odlitw ą Pism o Św ięte, abyś poznał co jest ci potrzebne do życia wiecznego. N ikt zastąpić cię ani w y rę
czyć n ie może, m usisz sam osobiście przyjść do Zbaw iciela swego.
O blubieniec przychodzi, m ąd re panny wchodzą z N im n a wesele. T rudno wypow iedzieć i opisać ich radość.
W esele B aranka, to coś w spaniałego, to coś, co tru d n o jest n a m w yrazić w słow ach czy w piśm ie. Z nadejściem wesela, dla lu d u Bożego kończy się sm utek n a zawsze. Lecz niestety , w tej radości nie w szyscy b io rą udział. N ieroz
sądne p a n n y śpietszą do sprzedaw ców , ale czy m ożna kupić oleju w nocy, w tedy, kiedy m aga
zy n y są nieczynne? W racają, sala jest ośw ietlo
na, ale drzw i zam knięte. S tu k a ją i w o łają z p rze
rażeniem . Panie, otw órz. P an ie — czy nas nie poznajesz? M yśm y m odliły się do Ciebie.
Nie, nie znam was. W w aszych sercach nie było w ia ry praw dziw ej. Wasze grzeszne życie nie uległo zm ianie. D la niepo jedn any ch z Bo
giem w e w łaściw ym czasie, czas łaski już m inął.
D rzw i zostały zam knięte, głupie p a n n y zostały n a dw orze w śród m roków nocy. N a w eselu B a
ran ko w ym w obecności Bożej nie m oże się zna
leźć nic nieczystego, żaden grzesznik nie m a tam w stępu. W szyscy, k tó rz y tam w eszli uznali J e zusa swoim Zbaw icielem a ich grzechy om yte zostały k rw ią B aran ka n a K rzyżu Golgoty.
N ierozstropne p an n y zostały w ykluczone z go
dów w eselnych, poniew aż w e w łaściw ym czasie w życiu sw oim nie doceniły Bożych słów łaski sk ierow anych do ich serc. I dlatego zam iast za
proszenia usłyszały odpowiedź n egatyw ną. Nie znam was. Czy możesz w yobrazić sobie ich roz
pacz? Za późno. Za późno. Z P ism a św iętego w iem y, że słow a w y ro k u „nie znam cię” usły
szy każdy niepo jed n a n y z Bogiem człowiek.
Drogi C zytelniku! Dzisiaj jeszcze słow a J e zusa ostrzegają cię przed nadchodzącym niebez
pieczeństw em . Jeśli nie pojednasz się z Bogiem, staniesz kiedyś p r2od zam kniętym i drzw iam i i usłyszysz w y ro k P ań sk i: nie znam cię, odejdź p rzek lęty w ogień w ieczny. W tedy nie pomoże już rozpacz i łzy. W tedy będzie już za późno. Do
póki czas łaski trw a uporządkuj swój stosunek do Boga. P rzy jd ź i oddaj sw oje serce Jezusow i.
On ciebie p rzy jm ie jako sw oją oblubienicę. S ta
niesz się m ądrym i ze spokojem będziesz ocze
kiw ał Jego pow tórnego przyjścia.
Kazimierz Muranty
S P R O S T O W A N I E
W a r ty k u le p t. „ K o śc ió ł C h r y s tu s o w y w P o ls c e ’’, za m ie s z c z o n y m w n u m e r z e 7—8/77 z n a la z ły się n a s tę p u ją c e p o m y łk i, k tó r e o b e c n ie p r o s tu je m y . P o w in n o b y ć w y d r u k o w a n e : (na s. 28 w 20 w ie r s z u od g ó ry ) ,,...1926—1939 w y n o s ił 5000 egz.
m ie s ię c z n ie ’’ ; (w 23 w ie r s z u o d g ó ry ) „... S ło w o P o je d n a n ia ” n a k ła d w y n o s ił 1500 e g z ." ; (n a s. 29 w 10 w ie r s z u o d gó ry ) p o w in n o b y ć „ A . W i n n ik " ; (n a s. 30 w p r z y p is ie 6) p o w in n o b y ć „z d n ia 30 w r ze ś n ia 1929 r ."
R .„ T o m a sz e w sk i
OJCIEC ABRAHAM (4)
Dalecy od doskonałości
„...ukazał się Pan Abraham owi i rzekł do niego: Jam jest Bóg Wszech
mogący, trw aj w społeczności ze mną i bądź doskonały!”
Gen l 1?,1)
Kiedy ,po raz pierw szy u k azał się Bóg A b ra mowi w U r C haldejskim rzek ł do niego: „W yjdź z ziemi sw ojej i od ro dziny sw o jej...” (Gen 12,1).
Wypełnił A b ram to polecenie ty lko częściowo.
Zabrał bow iem z so bą rodzinę, czego Bóg m u nie polecał. M usiał m inąć dłuższy czas, aż Bóg uwolnił go od rodziny. Ojciec T arach z m a rł w Haranie, a L ot odszedł od niego po opuszczeniu Egiptu. Oiba te ro zstan ia m u siały być tru d n e dla Abrama.
P o w t ó r n i e u k a z ał się A bram ow i P an koło Sychem i ta m obiecał m u ziem ię i potom stwo (Gen 12,7). M inął czas, a A b ra m n ie m iał potomstwa. N ie odziedziczył też tej ziem i, k tó rą mu P an pokazał.
N astępuje t r z e c i e sp o tk an ie z Bogiem.
Znów Bóg przychodzi z obietnicą. D aje, p o w ta
rza obietnice p o tom stw a i dziedziczenia przez to potom stwo ziem i. (G en 15,1). M ijały lata.
Abram się starzał, sta rz ała się S a raj. O bietnica pozostała. P o to m stw a n ie było.
Bóg p a trz y ł n a sw y ch w y b ran y ch . Czekał, kiedy nad ejdzie ta k i czas, że b ęd ą ab so lu tnie posłuszni Jeg o woli, że będą całkow icie polegali tylko n a Nim . Czekał, k ied y s ta n ą się w olni od patrzenia i m yślenia z dołu, z ziem i, kied y bę
dzie m ógł w nich i przez n ich działać, k ied y przestaną M u przeszkadzać.:
M usiał m inąć czas zan im Bóg z a b ra ł A b ram o wi rodzinę, z k tó rą o n sam n ie m ógł się roz
stać. M usiał m inąć czas kied y Bóg w y p ro w a dził go z E giptu, gdzie poszedł w edług w łasnej woli. W szystkie te Boże działan ia by ły d la A b ra ma trudn e. Co będzie dalej? Czy ju ż tera z Bóg może spełnić d an e obietnice? „R zekła w ięc S a
raj do A b ram a: Oto P a n odm ów ił m i potom stwa...” (G en 16,2). B ogu należy pomóc, czy Bogu należy zaufać? A b ram w y b ra ł tę p ie rw szą a ltern aty w ę. „A on obcow ał z H agar, i po
częła” (G en 16,4). T eraz będzie potom stw o dzię
ki d z i a ł a n i u A bram a; w y p ełn i się Boża
obietnica. ^isśJ
Bóg jed n a k dał obietnicę i w y p ełn i ją. T rzeba jednak czasu i Bożego działania, a b y to, co lu dzkie, co pochodzi z lud zkiej aktyw ności i b ra ku zau fan ia do Bogu, zostało złam ane.
Tak w ięc dochodzi do sp o ru pom iędzy A b ra- mem i S araj (por. Gen. 16,5). K to jest w inien, że są niesn ask i? K to w inien, że H ag er po g ar
dza sw o ją panią? W praw dzie p a d a ją w ażkie słowa: „N iech P a n będzie sędzią...” a le to tylko słowa. D ecyzja A b ra m a je st bow iem inna.
Nie P a n decyduje, d ecy duje sam A b ram i to jak! „... zrób z nią, co ci się podoba!” (G en 16,6).
O Bogu tyilko je s t m ow a, czytnić m a co jej się podoba, Saraj. To je s t decyzja w edług praw a
babilońskiego, pogańskiego, nie m ającego nic wspólnego, ani z Bogiem, ani z ich obecną sy
tu acją, ani z d ek laracją: „N iech P a n będzie sę
dzią...” .
Czy Bóg m oże spełnić sw oje obietnice? Czy A bram je s t ju ż „p rzy jacielem B oga”? Czy może być dziedzicem Bożej spuścizny?
A H agar? „G dy ją S araj ch ciała upokorzyć, uciekła od n ie j” (Gen. 17,6). A Bóg zam iast działać m u si napraw iać. M usi, bo konieczne jest doprow adzenie do. tak iej sy tu acji z A bram em , z S araj, z H agar, aby Jego św ięte obietnice m o
gły stać się błogosław ieństw em .
S ta je w ięc A nioł p rz e d H ag ar i m ówi do n iej: „W róć do sw ej p a n i i oddaj się po jej w ładzę.” (Gen 16,9). I ona d o staje p ięk ną Bożą obietnicę: „Rozm nożę b a r d z o potom stw o tw o je ” (G en 16,10). D ostaje też pociechę: „...Pan usłyszał o niedoli tw ojej. (Gen 16,11).
Co je s t potrzebne, aby Boże obietnice wyko
nały się? A b ra m m a nie ufać sobie. A bram m a przestać Bogu pom agać. A b ram m a zaufać, ż e B ó g j e s t m o c e n w y k o n a ć t o, c o o b i e c a ł . A bram m a b yć narzędziem w rę k u Boga, a nie Bożym pom ocnikiem . Tego sam ego m a dośw iadczyć S a raj. H ag ar m a się upokorzyć, poniżyć, poddać woli swej pani.
Od czasu u ro dzin Ism aela, i tej opisanej w 16 rozdziale historii, m ija 13 lat. Bóg po raz c z w a r t y u k azu je się A bram ow i i m ów i:
„ Ja m je s t Bóg W szechmogący, trw a j w społecz
ności ze m n ą i bądź doskonały” (Gen 17,1).
D alej m ówi Bóg, że obiecał przym ierze, że obiecał potom stw o i to liczne. To w szystko jest jak b y zapieczętow ane, b o do tego, aby te obiet
nice m ogły spełnić są k o n i e c z n e w a ru n k i:
wiedz,, że Bóg je s t W szechmogący, w ierz w to!
„T rw aj w społeczności z Bogiem ” ! I wreszcie:
„bądź doskonały!”
W tedy A b ram p a d ł n a oblicze sw oje...” (Gen 17,3). P a d ł A b ram przed Bogiem. U niżył się. To b y ł a k t w y z n a n ia sw ej nicości i jednocześnie W ielkości Boga. W trz y la ta później, kiedy A b ram w yznaje, że posiadanie p o to m stw a (teraz) ju ż je s t niem ożliw e, Bóg pow iada: „Czy je st co
ko lw iek niem ożliw ego dla P a n a ? ” (Gen 18,14) i S a ra rodzi sy n a — Izaaka.
O b ietn ica Boża w yp ełn ia się. M ogła się ona w ypełnić wówczas, gdy A b ra h a m o p arł się w y
łącznie n a w ierze, p rze stał ufać sobie, poddał się Bogu, uniżył się p rzed Nim . N ie było ju ż m ow y: „ P a n rozsądzi”, dano B ogu możliwości działania.
To co je s t „czym ś” Bóg m usi unicestw ić (por.
1 K o r 1,28) „A by żaden człow iek n ie chełpił się p rzed Obliczem Boga” (1 K or 1,29). „Ale w y dzięki niem u jesteście w C h rystusie Jezusie,
5
k tó ry sta ł się idla n a s m ądrością od Boga i sp ra w iedliw ością, i pośw ięceniem , i odk u pien iem ” .
(1 K or 1,30).
Jezu s C h ry stu s, k tó ry istał się dla nas m ąd ro ścią i spraw iedliw ością nau czył n a s tego, że On, choć ibył Bożym [Synem — n ie czynił nic z sie
bie. W łaśnie d la tego Bóg przez Niego mógł działać.
Jezu s C h ry stu s pow iedział: nic n ie czynię sam z siebie...” (Jan 8,28) i dalej: „ J a zawsze czynię to, co się jem u poldoba”. (Ja n 8,29). On, Jezus n ie 'tylko nic sam z siebie nie czynił, ale też w yznaw ał i żył ta k „zapraw dę, zapraw dę po
w iadam w am nie m oże S y n sam od siebie nic czynić...” (Ja n 5,19).
T ak często i ta k c h ę tn ie śpiew am y, żeby P a n uczynił nas n aczy niam i w iswych rękach. Czy jesteśm y nim i, czy to je s t ty lk o d e k la rac ja ? J a kie je s t nasze życie?
P am iętajm y , że „S y n nic z sieb ie” n ie mógł!
ja k jest z nam i? „M am y zaś ten sk a rb w naczy
niach glinianych, aby się okazało, że moc, k tó ra w szystko przew yższa, jest z Boga, a nie z nas”.
N iech P a n u Jezusow i C hrystusow i, naszem u P a n u i K rólow i będzie w ieczna cześć i chw ała, że nas „glinian e n aczy nia” o b ra ł sobie, że z Bo- gim nas pojednał! N iech naszem u P a n u będzie chw ała i cześć, iże w sw ej w ielkiej cierpliw ości z nas pyszny ch i d u m n ych czyni p o k o rn e i po
słuszne narzędzia! Niechaj P a n u Jezusow i bę
dzie Chwała i uw ielbienie, że sam d ał przykład, że n a w e t O n n ic sam z siebie czynić n ie może!
O, ugnij m n ie i z glin y tej T a k na nic nie p rzyd a tn e j Ci, N aczynie u ży te c zn e stw órz, Co Cię w pokorze zaw sze czci”.
(Ś p ie w n ik P ie lg rz y m a n r 351)
c.m.
Egipt — pustynia — Kanaan
Studium biblijne: od 2 Księgi M ojżeszowej do K sięgi Jozuego
U w ażne czytanie P ism a Św iętego z m odlitw ą, w jed n y m ciągu — poczynając np. od 2 M ojże
szowej i kończąc n a K siędze Jozuego — pozw a
la n a odkrycie w spaniałej m yśli Bożej, a ściślej części w ielkiego Bożego P lan u , jak i m a dla Sw e
go ludu. C hciałbym tera z spróbow ać razem z W ami p rzy jrzeć się trzem , podstaw ow ym e ta pom Bożego działania. M oglibyśm y — p rz y stę pując do w yżej w ym ienionego te m a tu — po
wiedzieć, że m am y p rze d sobą ja k b y trz y foto
grafie. Pierw sza, pow iedzm y, nosi ty tu ł: ,,W Egipcie”, d ruga: „N a p u sty n i”, a trzecia — „W K an aan ie” . Z astanów m y się razem n a d treścią ty ch fotografii.
W E G IP C IE
Lud izraelski p rzedstaw iony w początkow ych rozdziałach 2 M ojżeszowej — znajd o w ał się w ciężkiej niew oli, w Egipcie. B ył w nędzy i po
niżeniu, a le gdy Mojżesz zaczął głosić w ieść o możliwości uw olnienia ( = Ew angelia), cały lud izraelski ugiął się w hołdzie p rze d Bogiem, i — (tak ja k później S aul z Tarsu) — pow iedział:
„P anie!” — do Boga (2 M ojż 4,31; Dz Ap 9,5).
Składając to w yznanie Izraelici pow iedzieli P a nu: „Tak!” . A le to nie było w szystko! Oni byli jeszcze ciągle w Egipcie. Złożenie Bogu hołdu i w yznanie Boga, to nie było w szystko, czego On sobie życzył; w szystko, co by — p rak ty c zn ie — daw ało im m ożliwość lub p raw o w yjścia z E gip
tu. Oni też byli grzesznikam i, tak, ja k E gipcja
nie, i dlatego potrzebo w ali zbaw ienia przez K rew B a ra n k a Paschalnego. Tego w ieczoru,
gdy zab ijali B a ra n k a Paschalnego, zostali przez jego k re w w ybaw ieni od śm ierci i grzechu.
J e s t w ielu ludzi, k tó rzy są zadow oleni z tego, że — dzięki krzyżow ej ofierze Jezusa C h ry stu sa („nasz B a ra n ek P a sc h aln y ”) — o trzym ali od
puszczenie grzechów . A le gdy lu d izraelski zo
stał ochroniony przez to, że w y lan a została k rew B aranka, gdzie te n lu d b ył? B ył w Egip
cie! A ja k daleko? W dalszym ciągu n a teren ie należącym do kró la E gip tu — faraona, k tó ry w typologii biblijnej jest pierw ow zorem szatana.
A więc to nie było w szystko, że Izrael znalazł się „w e w łaściw ym sto su n k u ” do Boga. M usiał bow iem znaleźć się jeszcze „w e w łaściw ym sto su n k u ” do fara o n a (typ diabła). L ud m usiał po
łączyć się z Bogiem i być uw olniony od farao na. G dy w ięc w yszli z E giptu, w yszli nie tylko spod w p ływ u lu b m ocy faraona, ale także z te re n u jego w ładania.
J e s t w ielu ludzi w ierzących, którzy — na podstaw ie P ism a Św. — sk ład ają świadectwo, że m a ją odpuszczenie grzechów przez p rzelan ą k rew B a ran k a Bożego, Jezu sa C hrystusa. I to jest n aw et praw da. Oni świadczą: „M am y odpu
szczone grzechy, po śm ierci pójdziem y do nie
b a !”. A l e t e r a z ż y j ą d a l e j — w p i e k l e ! N iew ola egipska — to wg b ib lijn ej typologii — przebyw anie pod w ładzą i te re n ie w pływ ów diabła. J e s t w ielu w ierzących ludzi, k tórzy m a
ją odpuszczone grzechy, ale pozostają w dal
szym ciągu n a teren ie, k tó ry m rządzi diabeł.
Z n a jd u ją się więc jeszcze w jego mocy. P ra k tycznie jest to tak, że ich życie dalej służy sza
tanow i, a w wieczności m ają nadzieję, że nagle
i cudow nie (praw ie m agicznie) zn ajd ą się u Bo
ga. Ż yjąc n a ziem i chcą m ieć ja k n ajw ięcej z tego św iata, a gdy się zn ajd ą w w ieczności bę
dą chcieli m ieć do dyspozycji całą p ełn ię n ie
ba?! Nie, ta k n ie można! To nie je s t ani szcze
re, ani uczciwe.
Je śli bow iem ktoś w sw oim ziem skim życiu nie w yszedł spod w pływ ów diab ła i te re n u jego w ładzy, to należy w ątpić, czy w w ieczności dia
beł nie zechce rościć sobie p re te n s ji i p ra w a do życia ty ch ludzi?! Je śli ktoś w ty m ży ciu pozo
staje na terenie należącym do diabła, to może mieć słuszną obawę, czy w wieczności nie będzie tak samo? Ale, d zięki Bogu, lu d izraelski, nad którego losem zastanaw iam y się, w yszedł z Egiptu! W yszedł ze św iatu!
W naszych dotychczasow ych rozważainaich dotknęliśm y dw óch różnych sp raw : „odpuszcze
nia grzechów ” oraz „w yjścia spod m ocy sz a ta n a”. M ówiąc jeszcze inaczej ■—- chodzi o „w y j
ście z E g ip tu ” czy „zerw anie ze sfe rą działania szatana” a więc o „odpuszczenie grzechów ” i
„wyjście z tego św ia ta ” (Jan 15,19; 16,33; I J a n 2,15-17 i in.). C ała B iblia zaw iera to zw iastow a
nie konieczności „w yjścia ze św ia ta ” i to m e ty le w znaczeniu „cielesnym ”, ale „d uchow ym ”.
C hrześcijanin m a oddzielić się od św iata. J e st to bow iem niebezpieczne: przeżycie odpuszcze
nia grzechów i p rze b y w an ie w dalszym ciągu w duchow ym połączeniu ze św iatem . A le co to p raktycznie oznacza „duchow o się odłączyć od św iata?” W Liście do K olosan czytam y: „ Jeśli
ście ted y zm artw ychw zbud zeni z C h rystusem , o
tym co jest w górze m yślcie, a nie o tym , co na ziem i” . Co to znaczy?
Jeśli ktoś tw ierdzi, że jest w ierzący, ale jego w szystkie zain tereso w an ia w dalszym ciągu, są skupione n a sp raw ach tego św iata — a więc:
żeby żyć, urządzić się, m ieć itd,, jeśli k toś chce mieć w ty m świecie w ygodę i m yśli tylko o ta kich spraw ach •— je s t to człow iek, k t ó n — od stro n y typologii b ib lijn ej patrząc — nigdy „nie opuścił E giptu!” . A czy nie m ożna iść naprzód?
Czy nie m ożna się czegoś nauczyć z h isto rii w y j
ścia lu d u Bożego z E giptu? Czy nie m ożna mieć w ew n ętrzneg o prag nien ia, aby iść dalej, i w y
żej? Można, oczywiście można! Mało, że można, istn ieje konieczność pójścia naprzód! Bo czy nie do w ierzących ludzi pisze ap. Paw eł: „Jeśli ty l
ko w ty m życiu pokładam y nadzieję w C h ry stu sie, jesteśm y ze w szystkich ludzi n ajb ard ziej po
żałow ania godni” (1 Kor. 15,19)? Jeśli więc je
stem chrześcijaninem , ale pracu ję tylk o w tym celu, że b y m a ły dom zam ienić na w iększy, i m ieć piękniejsze auto, i p ięk n iejszy ogród i inne p iękniejsze i lepsze rzeczy, to1 w szystkie te
„chrześcijańskie w ysiłki” są działaniam i czło
w ieka, k tó ry — duchowo rzecz biorąc — jeszcze jest „w ty m św iecie” ( = W Egipcie).
Boga in te resu je w szystko, co m yślim y, czuje
m y i robim y. (On in te re su je się całym naszym życiem, :nie jest M u o bojętne, ja k żyjem y, i jak n am się powodzi. W łaściwie, to od Niego> m am y w szystko. Ale O n nie pozw ała nam n a pozosta
w an ie ,,w Egipcie”. (Egipt — ty p świata, jako w ielkości zbuntow anej przeciw Bogu i podle
„... w Egipcie” ; fragment m alow ideł ściennych w ew nątrz św iątyni Abu Simbel przedstawiających potęgę faraona Ramzesa II
gającej szatanow i). A więc w yjście „z E g ip tu ” oznacza, że m am y się istać p ielgrzym am i; m am y wi^c żyć na tej ziemi, ale n ie zajm ow ać się w y łącznie nią.
A b rah am b y ł p ielgrzy m em i Bóg m u obiecał całą ziemię. Ile ;tej ziem i o trzy m ał n a końcu swego życia? Tyle, co n a grób. I n a w e t te n s k ra w ek ziem i m usiał sobie kupić. Bóg m u p o w ie
dział: „W tobie b ę d ą ubłogosław ione w szy stk ie n a ro d y ziem i”. I gdy A b rah am zm arł, w szystko co posiadał n a ziemi, jelśli chodzi o jego 'ziemską m ajętność, to b y ł grób! To do czego m am y p r a w o na ziem i — to grób. Lecz g d y te n grób m a m y „z ręk i B ożej”, ,to potem będziem y m ieli do dyspozycji całą ziem ię, ja k A braham . 'On o trz y m ał tę Z iem ię — w sw oim potom stw ie — po
to m stw ie'w ed ług w iary! (por. G al. 3,29).
T ak więc lu d izraelsk i „w yszedł z E g ip tu ” . G dy zaczęli się p rzygotow yw ać do opuszczenia ziemi, farao n 'zaczął staw iać iim coraz wyższe żądania i zaczął ich prześladow ać.
F arao n (jako b ib lijn y ty p diabła — przeciw n ik a Bożego) nie m a nic n a przeciw ko tem u, że
byśm y słu ży li Bogu, ale chce żebyśm y pozosta
li w „jego ziem i”. „M ożecie Bogu sp okojnie s łu żyć, ale będziecie dalej m oim i po d d an y m i” — pow iada diabeł. D iabeł m oże czasem p rz y jść n a w et n a nabożeństw o. O n b y w a n a w e t „bardzo życzliw y”. U bierze isię ładnie, p rz y w ita się ze starszy m i Z boru i pow ie: „C hciałbym p rzem ó
wić dziś n a w aszym głów nym n ab o żeń stw ie” . Albo w yśle n a m te le g ra m g ra tu la c y jn y : „B ar
dzo dobrze w yznajecie Boga!” A le d iab eł staw ia w aru nek : „Pozostańcie n a m oim te re n ie !” Jeśli m u odpowiemy, „Do w id zen ia ”, to w te d y zaczy
n a się denerw ow ać. Z tego w łaśnie pow odu fa rao n p rześladow ał Izraela. (2 Mojż. 8,25 i 8,28;
10,11 i 10,24; 10,28 i in.). To b y ły tru d n e m o m en
ty w życiu tego ludu. C zytam y, że — ab y w y jść z te ry to riu m farao n a ■— m u sieli oni opuścić E- gipt i przejść przez M orze Czerw one. (2 Mojż.
14,15 n.) D opiero w ięc w tedy, g d y p rzeszli przez Morze Czerwone, te n a k t przejścia oznaczał praw dziw e zerw an ie ze s ta rą przeszłością, z ty m w szystkim , z czym lud te n b y ł zw iązany ,,w Egipcie”.
W 1 Liście do K oryntian, rozdz. 10, apostoł P aw eł stw ierdza, że p rze jście lu d u izraelskiego przez M orze C zerw one jest 'typem ch rztu . O zna
cza on, że m y w 100 p ro ce n tac h m ów im y „N ie”
wobec w szystkiego, co było w „E gipcie” . Oni
„w yszli z E g ip tu ” i „przeszli przez M orze C zer
w one” . N ie m ieli ju ż zatem d ro g i po w ro tu , nie mogli „w rócić do E g ip tu ”. W M orzu C zerw o
nym zo stała zniszczona cała m oc farao n a. W p rak ty ce n ie jest to tak, że dzięki chrztow i w róg już nigdy nie m oże do nas „dobrać się ”, ale j e śli rozum iem y duchow e znaczenie ch rztu i tego się trzym am y, jeśli jesteśm y p e łn i w iary , że r a zem z C hry stu sem jesteśm y ukrzyżow ani, p o grzebani i zm artw y chw zbud zen i — to ta k d łu go, ja k w te j w ierze trw am y , w róg nasz n ie m o
że nas zaatakow ać. S z a ta n bow iem n ie m oże n i
czego złego n am zrobić, poniew aż staliśm y się now ym i ludźm i (por. 2 Kor. 5,17 n.). Jesteśm y w tedy d la niego w ielk im problem em , ta k jak
dalece ży jem y n ow ym życiem w C hrystusie.
D iabeł je s t w ów czas z naszego pow odu sfru sto - w any. W ięc k ied y jesteśm y ochrzczeni, to nie chodzi tylk o o sam o ochrzczenie, ale chodzi o głębokie p rzek o n an ie i w yznanie w ia ry , że r a zem z Jezu sem jeste śm y ukrzyżow ani i zm ar
tw ychw zbudzeni, i posadzeni „w o k ręgach nie
bieskich w C h rystusie Je zu sie ”. (Efez. 2,6).
Je śli m isjo n arz jedzie do A fry k i i ta m zaczy
n a pracow ać w ja k ie jś w iosce m u rzy ń sk iej, to z reg u ły — po jak im ś czsie — lu dzie n a w racają się i o d d a ją się Bogu. N a w ra c a ją się tak ż e m ło
dzi ludzie. G dy zaś n aw ró ci się m łodzież zaczy
na to denerw ow ać dorosłych członków rodziny.
Z aczynają dokuczać now o naw róconem u i chcą n a now o p rzyciąg nąć go do s ta ry c h pogańskich kultów . R obią w szystko, żeiby tego młodego człow ieka, któ rego stracili, odzyskać. Przychodzi je d n a k dzień, k ied y m isjon arz prow adzi nowo naw róconego m łodego człow ieka, w ychodzi p o
za obręb wsi, z n a jd u je m iejsce, gdzie nie w idać kro ko dy li i te n m łody człow iek zostaje ochrz
czony. O d tego w łaśn ie m o m en tu ci wszyscy starzy członkow ie rodzin, k tó rzy dotychczas pró bo w ali go odzyskać d la pogańskich kultów , od tego m o m en tu ci poganie w iedzą, że to już niem ożliwe. N aw et bow iem dla nich chrzest oz
nacza całkow ite zerw anie ze stary m życiem. Tak więc i d la Izraelitó w „przejście p rzez M orze C zerw one” oznaczało całk o w ite zerw anie „z E g ip tem ”. Później się w iele ra z y zdarzało, gdy b y li n a p u sty n i, że tę sk n ili do E giptu. A le cóż było robić: m iędzy n im i a E g iptem b y ło M orze Czerwone? Je d n a k ż e w „chrześcijańskiej p ra k ty ce” m ożna b y ć dalej „w E gipcie”, chociaż o- trzy m ało się przebaczenie grzechów ; a to ozna
cza zn ajd o w an ie się p o d m ocą faraona. To jest, m niej w ięcej, treść pierw szej fotografii.
N A P U S T Y N I
A le m am y n a stę p n ą fotografię. O dczytujem y jej podpis: „N a p u sty n i!” Cóż to takiego- znów?
Je śli ktoś o trzy m ał łask ę zbaw iennej w iary, to znaczy to, że zaczyna iść za Jezu sem C h ry stu sem. W życiu odrodzonego chrześcijanina ozna
cza to podróż do Nowej Ziemi. On w yszedł już
„z E g ip tu ” i pozostaw ił s ta re życie. Z n a jd u je się w d rodze do N ow ej Ziemi, w drodze do K anaa- nu, i przechodzi przez p u sty n ię. Czas na p u sty ni d a n y je s t p a to, żebyśm y tro c h ę urośli. „W E gipcie” o trz y m u je m y odkupienie, a będąc „na p u sty m i” jeste śm y obiektem pielęgnacji przez Boga. To w łaśn ie „na p u sty n i” Bóg 'dawał sw e
m u ludow i m a n n ę z nieba, oni p ili w odę w y try - sk u jącą ze skały, otrzym ali n a S y n a ju Słowo Boże. I n ajw ażn iejsze — sam P a n Bóg zstąpił i zam ieszkał w śród sw ojego lu d u (por. 2 Mojż.
19,20 — „A gdy P a n zstąpił...” 2 Mojż. 40,38:
„O błok P a n a ibył n a d P rz y b y tk ie m w dzień w nocy zaś b y ł w n im ogień p rze d Oczami całego dom u izraelsk iego w ciągu całej ich w ędrów k i”).
Zycie chrześcijańskie, k tó re toczy się jeszcze
„w E gipcie” m ożem y określić słow am i: „C h ry s
tu s dla nas!” (lu b „ C h ry stu s za n a s”). C hrześci
jań sk ie życie, (które toczy się „na p u sty n i” mo
8
żemy określić zw rotem : „C h ry stu s w n a s” ! A jak o k reślim y życie w K anaanie? M ożem y je oddać słow am i „C h rystu s przez nas!” A le o tym później!
K iedy b y li „w Egipcie” ochronieni zostali przez k re w B a ra n k a P aschalnego. Do przeżycia
„na p u sty n i” należy przeżycie Pięćdziesiątnicy
— a w ięc m ocy D uch a Św iętego. „N a p u s ty n i”
otrzym yw ali oni ta k ż e różne dobre rzeczy, ja k np. m a n n a — odpow iednik C hleba Ż yw ota, w o
da ze skały — odpow iednik W ody Żyw ota, P r a wo Boże, obecność i ochrona Boga i in. A le jest to m im o w szystko „ p u sty n ia ” . J a k to b y ło b y do brze, g d yb y ci k tó rz y „w yszli z E g ip tu ”, p rz e szli — po p ro stu — „przez p u s ty n ię ” i od razu weszli do „Ziem i K a n aan ” ! A le w w ędrów ce po p u sty n i lu d izraelsk i znalazł się p o d K adesz B arnea (por. 4 Mojż. 13, 1-33; 5 Mojż. 1,19-33).
Z tego te re n u w ysłano 12 szpiegów do Ziem i O biecanej. Ci zaś gdy w rócili, p rzy n ieśli owoce, które znaleźli w tej ziem i i pow iedzieli: „To jest w spaniała ziem ia, ale...” „T am są w span iałe drzew a i d o rod ne owoce, ale ...” J e s t i dziś w ie
le w ierzących ludzi, k tó rz y często m ów ią: „Tak, ale...” Ale ... w róg jest ta k silny m y zaś — słabi. C hcielibyśm y ta m m ieszkać, ale... te n wróg je s t dziesięć razy od n as silniejszy. Nie dam y ra d y tam wejść!
Czy to p raw d a, że n iep rzy jaciel b y ł silny?
Tak! Czy to p raw d a, że n iep rz y ja c ie l b y ł b a r
dzo silny? Tak, to też p raw d a . Czy to p raw d a, że oni b y li b ard zo słabi! Tak, to też praw da!
Praw da, albo raczej połow a praw dy! A m ówi się przecież, że „pół p raw d y , to — całe k ła m stw o”. Czy im n ie w olno było m ówić tego?
Mogli, m ówić: „Ale...” Mogli m ów ić: „Jesteś
my słabi, a l e jest Bóg” . „Nie 'damy sam i ra d y nic zrobić, ale p o tężny Bóg jest naszym Bo
giem ” ! M ożna m ówić: „A le...” lecz w e w łaści
wy sposób! A czem u Bóg dopuścił, żeby wrogo
wie Izraela b y li ta c y silni? C zy Bóg n ie m ógł tak zrobić żeby w rogow ie Izraela byli słabsi? Bóg mógł ta k zrobić! I wów czas Izrael m ógłby ła
two pokonać w rogów. Tak, ale ... wówczas Izraelici pow iedzieliby: „M y b yliśm y potężniejsi od naszych w rogów ” . To było w łaśnie to, czego Bóg nie chciał, b y m ówili, (por. 2 Mojż. 20,2;
5 Mojż. 26,5 n; Jozue 1,3; por. Ef. 1,3 nast,).
K iedy chcem y razem — „z naszym Bogiem przeskoczyć m u r” . to co je s t w pierw szym rzędzie potrzebne? Je d n i m ów ią: „W iara” . In ni: „O dw aga” . Jeszcze inni, że coś innego.
Dobrze, ale czego p o trzeb u jem y n ajb ard ziej?
Pierwsze, czego potrzebujem y, to w łaśnie m u r ! J a k nie m a m u ru, n ie ma, przez co
— z Bogiem — skakać! G dyby w rogow ie m ie
szkający w K a n aan ie b yli słabsi, albo — m ó
wiąc obrazowo — g d y b y m u ry b y ły niskie, to oni isami b y przeskoczyli przez nie. A le Bóg po stawił m u r ta k w ielki, żeby Go potrzebow ali!
Pow inniśm y być radośni, jeśli m u ry , k tó re sto ją przed n am i są w ysokie. P odchodzim y do m a
łego m uru i m ów im y: „O, ja k a szkoda, że Bóg dał nam taki niiski m u r do przeskoczenia, może-
„... na Pustyni”
m y sam i przez niego przeskoczyć!” Czy tak m ó
w im y? Podchodzim y do w ysokiego m u ru i m ó
w im y: „A lleluja! To je s t w spaniały, w ysoki m ur;
z Bogiem przeskoczym y te n m u r!” Czy n a p ra w dę ta k m ów im y? O c h w ała Bogu, że staw ia n a m m ury, bo w te d y Go potrzebujem y! (por. Ps.
18,30).
L ud izraelski jed n a k za bardzo p a trz y ł na swoich w rogów. Oni m ieli rację, że wrogow ie byli bardzo silni. M ieli też rację, k ied y popa
trz y li n a siebie i stw ierd zali, że są słabi. A le m o
gli spojrzeć n a Boga! P a trz y li jed n a k n a zew n ątrz, albo p a trz y li n a siebie. N ie p a trz y li na Boga! N ie p a trz y li do g ó ry i n a tym polegał ich błąd! Czy ty lko ich? A n a czym polegają nasze błędy? Czy w istocie ta k w iele się zm ie
niło od tam ty c h czasów? A jak ie by ły tego s k u t
ki? C ałą noc p łak ali i m usieli jeszcze 38 la t po
zostać na pustyni!
P rzez te n cały czas Bóg troszczył się o nich, lecz oni k ręcili się „w kółko” po pu styni, nie m ogli osiągnąć pokoju, i nie w eszli do m iejsca odpoczynku — do Ziem i O biecanej.
D o k o ń c z e n ie w n a s tę p n y m n u m e rz e
oprać, cms
9