Elio Sgreccia, Jarosław Merecki
Rodzina a bioetyka
Studia nad Rodziną 5/1 (8), 123-139
2001
S tu d ia n ad R o d z in ą U K S W 2001 R. 5 n r 1(8)
bp Elio SGRECCIA
RODZINA A BIOETYKA1
„Zjawiskiem szczególnie ważnym jest ożywienie refleksji etycznej wokół życia: pow stanie i coraz szerszy rozwój bioetyki sprzyja refleksji i dialogowi - między wierzącymi i niewierzącymi, a także między wyznawcami różnych re- ligii - o podstawowych problem ach etycznych związanych z ludzkim życiem ”
(EV, 27).
1. Wprowadzenie historyczne: Jaka bioetyka?
W ciągu krótkiej historii bioetyki, od pojaw ienia się tej nazwy, pole jej badań stawało się coraz szersze, tak że dzisiaj tru d n o jest wyznaczyć jej gra nice i odróżnić od innych dziedzin etyki. Sami inicjatorzy tej dyscypliny z trudem rozpoznają w obecnej bioetyce swój pierw otny zamysł2.
M ożemy wyróżnić cztery fazy ewolucji bioetyki. Kiedy pojawiła się po raz pierwszy pod wpływem nowych zastosow ań inżynierii genetycznej, bio etyka interesow ała się przede wszystkim problem am i związanymi z rów no wagą biosfery i ochroną środowiska naturalnego w trosce o przyszłość ludz kości, jak świadczą o tym głośne dzieła V. R. P o ttera3 i H. Jonasa4. W na stępnej fazie, wraz z pow staniem w Stanach Zjednoczonych centrów bio etyki (przede wszystkim za sprawą Kennedy Institute), rozpoczyna się re fleksja, k tóra obejm uje również problem y związane z prokreacją5.
1 Tekst opublikow any w E vangelium vitae - Encyklika o calen ia w spółczesnej rodziny i św ia ta, red . ab p K. M ajdański i zespól, W arszawa 1997, s. 140-159. A u to r je s t dy rek to rem C e n tru m B ioetyki U niw ersytetu K atolickiego Sacro C u o re o raz w iceprzew odniczącym Papieskiej A k a dem ii Życia w Rzymie.
2 S. S pinsanti, In c o n tro con Van R . P o tter, E A rc o di G ian o 1994, n r 4, s. 233-244; C. V iafo- ra (red .), V ent’anni di bioetica: idee, pro tag o n isti, istitutioni, Padova 1993; D . G racia, F onda- m en to s d e bioetica, M adrid 1989.
3 V. R . P o tter, B ioethics: th e science o f survival, Perspectives in Biology and M edicine 1970, n r 14(1), s. 127-153; ten że, B ioethics: bridge to th e fu tu re, p re n tic e H all, Englew ood Cliffs (N J) 1971.
4 H . Jo n as, II P rincipio di resp o n sab ilita. U n ’etica p e r la civilta tecnologica, T orino 1990 (H . Jo n as, Z a sa d a odpow iedzialności. E tyka cywilizacji technnlogicznej, tl. M. Klimowicz, K raków 1996).
5 W ięcej n a ten te m a t zob. bp E. Sgreccia, M a n u ale di bioetica. I. F u n d a m e n ti ed E tic a Bio- m edica, M ilano 1994, s. 29-56.
W krótce po opublikow aniu Encykliki H um anae vitae przedm iotem re fleksji stają się kwestie związane z antykoncepcją, a następnie sprawa sztucznej prokreacji i polityki planow ania rodziny.
W trzeciej fazie tej ewolucji do bioetyki zostaje włączona etyka m edycz na oraz etyka badań i eksperym entów biomedycznych, co było już obecne w refleksji Hastings Center w Nowym Jorku, ale zostało bardziej wyekspo now ane wraz z pojaw ieniem się centrów biomedycznych w E uropie.
Bioetyka wzbogaciła się zatem o całe dziedzictwo świeckiej tradycji de- ontologicznej oraz o najnowsze zdobycze w dziedzinie praw człowieka w tym, co dotyczy obrony życia i integralności fizycznej. Prawa te były p ro m ow ane i kodyfikowane przez instytucje m iędzynarodow e po doświadcze niu zbrodni wojennych, co doprow adziło do ogłoszenia Deklaracji Praw
Człowieka przez O rganizację N arodów Zjednoczonych (10.12.1948).
P rzede wszystkim instytucje europejskie, takie jak R ada E uropy i P arla m ent Europejski, stały się źródłem zaleceń, dyrektyw, rezolucji i deklaracji, których przedm iotem są praw ie wszystkie dziedziny interwencji biom e dycznych. Z nam y ostatnie decyzje dotyczące eutanazji, uznania związków hom oseksualnych, sterylizacji chorych umysłowo. W latach poprzednich jednak zostały wydane doniosłe rezolucje i zalecenia dotyczące rodziny, sztucznej prokreacji i inżynierii genetycznej6.
M ożemy powiedzieć, że w ostatnich latach polityka w ew nętrzna p o szczególnych państw, polityka kontynentalna i światowa zostały w pewnym sensie w strząśnięte przez problem y bioetyki: świat zachodni, który już daw no wszedł na drogę legalizacji rozwodów i aborcji, wywiera nacisk n a resz tę świata, by uczyniła to samo, dodając do tego jeszcze kontrolę wzrostu de m ograficznego wszelkimi „skutecznym i” środkam i. Jest to biopolityczna i biopraw na faza ewolucji bioetyki.
Ten krótki szkic historyczny nie byłby jed n ak wyczerpujący, gdybyśmy nie przypom nieli innego w ażnego z p unktu widzenia epistem ologii i onto- logii faktu: w ostatnich latach pod dyskusję zostały p o ddane podstawy. W centrum uwagi naukowców stanęły problem y tzw. m eta-bioetyki7.
6 Por. R a d a Europy, R ekom endacja 1100 (1989) na tem at wykorzystywania em brionów i pło dów ludzkich w badaniach naukowych, Strasburg 1989; R ekom endacja 934 (1982) odnośnie do inżynierii genetycznej, Strasburg 1982; R ekom endacja 1046 (1986) na tem at wykorzystywania em brionów i płodów ludzkich w celach diagnostycznych, terapeutycznych, naukowych, przem y słowych i handlowych, Strasburg 1986. P arlam ent Europejski, Rezolucja (dok. A 2-327/88) na te m at problem ów etycznych i prawnych związanych z m anipulacją genetyczną, Strasburg 16 marca 1989; R ezolucja (dok. A 2-372/88) dotycząca zapłodnienia in vivo i in vitro, Strasburg 16 marca 1989; obie rezolucje zostały opublikow ane w M edicina e M orale 1989, n r 3, s. 579-590.
1L. P alazzani, bp E. Sgreccia, U d ib a ttito actu ale sulla fo n d n azio n e etica in b ioetica, M e
Postaw ione zostało pytanie: czy istnieje możliwość uzasadnienia sądu etycznego? A zatem : czy istnieje absolutne i uniw ersalne kryterium odróż nienia tego, co dozwolone i tego, co niedozw olone? Przypomnijmy, że bio etyka pow stała, aby ocalić ludzkość od katastrofy przez stw orzenie etyki przyszłości i obronę praw człowieka, przypom inając norm ę obowiązującą zawsze i wszędzie. W związku z tym teorie nonkognitywistyczne, tzn. teorie, k tóre uważają, że w artości m oralne nie m ogą być przedm iotem poznania obiektywnego8, przeprow adziły radykalną krytykę norm atyw ności bioetyki.
Wedle tych teorii wartości m oralne nie są przedm iotem poznania; przed m iotem poznania naukowego są tylko fakty, wartości natom iast są przedm io tem osobistych wyborów i kultury. Również szacunku dla życia, który wydaje się wartością najbardziej obiektywną i fundam entalną, nie można uznać za wartość absolutną. W wątpliwość podany tu zostaje nie tylko m om ent po czątku i końca życia, lecz również jego nienaruszalność i świętość.
„W rezultacie, stając w obliczu życia, k tóre się rodzi, i życia, k tóre um ie ra, człowiek nie potrafi zadać już sobie pytania o najbardziej autentyczny sens swego istnienia, przyjmując w sposób prawdziwie wolny te przełom o we m om enty swego «bycia». Interesuje go tylko «działanie» i dlatego stara się wykorzystywać wszelkie zdobycze techniki, aby program ow ać i k o ntro lować narodziny i śmierć, rozciągając nad nim i swoje panow anie. Te pier w otne doświadczenia, które powinny być «przeżywane», stają się wówczas rzeczami, człowiek zaś rości sobie praw o do ich «posiadania» lub «odrzuce n ia»” (EV, 22).
Z asada wolności indywidualnej, utylitaryzm społeczny i kontraktualizm etyczny są tymi prądam i myśli, które podw ażają obiektywność norm i wszelkie absoluty m oralne.
W ostatnich czasach zauważamy we W łoszech tendencję do upraw iania bioetyki jako hum anistycznej wiedzy narratyw nej, uwzględniającej wszel kie tendencje, pozbawionej jakiejkolwiek norm atyw ności, jako wiedzy aka demickiej i niezaangażowanej.
W obliczu opisanej tu ewolucji: z jednej strony rozszerzenia horyzontów, z drugiej zaś otchłani otw artej przez nihilizm i relatywizm m oralny, zapro ponow anie bioetyki, która dostarczałaby norm atyw nej orientacji w dziedzi
8 S pośród zw olenników radykalnego nonkognityw izm u przypom nijm y n astęp u jące nazw i ska: A. J. Ayer, L inguaggio, verita e logica, M ilano 1961 (L an g u ag e, L o n d o n 1958); Ch. L. Stevenson, E tica e linguaggio, M ilano 1962 (E thics an d L an g u ag e, Yale 1948); Scarpelli, Eti- ca senza verita, B ologna 1982. Por. rów nież: J. B e n th a m , A n in tro d u c tio n to th e principles o f m orals an d legislations, L o n d o n 1970 (W prow adzenie do zasad m oralności i praw odaw stw a, tt. B. Naw roczyński, W arszawa 1958); J. S. Mill, U tilitarian ism , N ew York 1974 (U tylitaryzm , tł. M . O ssow ska, A. K urlandzka, W arszaw a 1959); T. L. B e au ch am p , J. F. C hildress, Principles o f Biom edical E thics, N ew York 1989.
nie szacunku dla życia i zarazem uznania prawdy o człowieku, było i jest za daniem trudnym .
W ciągu ostatnich dziesięciu lat wypracowano propozycję bioetyki, k tó ra o p arta jest na antropologicznych założeniach metafizyki osoby i która sąd etyczny opiera na uznaniu godności osoby, a zatem również na pojęciu natury, natury duchowej i cielesnej, połączonej jednością istnienia osoby; jedynie ta bioetyka, nazw ana personalistyczną, jest w stanie uzasadnić no r my m oralne i dlatego pozwala żywić nadzieję n a znalezienie prawdy i mocy potrzebnych dla przyszłości świata9.
Należy odwołać się zatem - zgodnie z Encykliką Veritatis splendor - do „«natury osoby ludzkiej», k tórą jest sam a osoba jako jedność duszy i ciała, jako jedność wszystkich skłonności zarów no duchowych, jak biologicznych, oraz wszelkich innych właściwości, które są jej niezbędne, by m ogła dążyć do swego celu” (n. 50).
W świecie zsekularyzowanym, nieraz agresywnym, nie było i nie jest ła two bronić racjonalności m odelu bioetyki, który - chociaż m oże i powinien wchodzić w dialog z kulturą i najbardziej trudnym i problem am i naukowy mi naszego czasu - swe potw ierdzenie i rozszerzenie znajduje w wierze i w nauczaniu M agisterium , zwłaszcza w cytowanej już Encyklice Veritatis
splendor, a w odniesieniu do rodziny w Encyklice H um anae vitae, w A dhor-
tacji apostolskiej Familiaris consortio, w InstrukcjiD onum vitae i w Encykli ce Evangelium vitae.
Pozostaje jed n ak nadzieja, że z koncepcją bioetyki, k tórą nazwaliśmy personalistyczną i ontologicznie ugruntow aną, będą mogły wejść w dialog liczne centra bioetyki rozsiane po całym świecie i że działanie duszpaster skie znajdzie w tej wizji bioetyki użyteczny instrum ent, co więcej: niezbęd ny elem ent ewangelizacji. „Jesteśm y wezwani, aby kochać i szanować życie każdego człowieka oraz dążyć wytrwale i z odwagą do tego, by w naszej epoce, w której m nożą się zbyt liczne oznaki śmierci, zapanow ała wreszcie nowa kultura życia, owoc kultury prawdy i m iłości” (EV, 77).
2. Bioetyka i rodzina
W okół tem atu rodziny skupiają się najbardziej istotne i złożone proble my bioetyki: antykoncepcja i planow anie rodziny, sztuczna prokreacja i jej ew entualny związek z eugeniką, diagnostyka prenatalna, inżynieria gene tyczna, tożsam ość i status dziecka poczętego, n atu ra aktu prokreacyjnego. M ogą one następnie dotyczyć życia rodziny w najszerszym sensie: towarzy szenie um ierającem u i eutanazja, przeszczepianie organów, A ID S, n ark o tyki i zapobieganie im; w życie rodziny w chodzą problem y opieki nad cho
rymi: osoby niepełnospraw ne w rodzinie, opieka dom ow a n ad chorymi na raka, obecność osób starszych w rodzinie. N ie m a takiego tem atu w bioety ce, który by nie dotyczył życia osoby i który z tej racji nie odnosiłby się bez pośrednio lub pośrednio do rodziny.
N ie chodzi jed n a k o zwykłe wyliczenie tych problem ów bioetycznych, k tóre dotyczą rodziny, ale o wskazanie na najistotniejsze koncepcje i naj głębsze tendencje, k tóre stawiają dziś rodzinę w obec coraz trudniejszych problem ów .
A ) Pierwszą taką tendencję stanowi w zrost panow ania nad początkiem ludzkiego życia i nad procesam i prokreacji poprzez aborcję i planow anie rodziny.
Jak wiadom o, w ciągu ostatnich dziesięcioleci praw ie na całym świecie zalegalizowano aborcję, praktykę sterylizacji i antykoncepcję10. Po raz pierwszy legalizacji aborcji dokonano w Zw iązku R adzieckim w 1920 roku - po to, aby umożliwić kobiecie pracę w fabryce. N astępnie - w okresie p o między 1930 i 1950 rokiem - legalizacja aborcji rozszerzyła się na kraje E u ropy północnej (jeszcze przed II w ojną światową), a następnie - wraz z roz przestrzenianiem się ideologii liberalnej i hedonistycznej - na pozostałe kraje E uropy zachodniej i wschodniej i n a cały obszar kultury zachodniej (E u ro p a i Am eryka).
W chwili obecnej tylko nieliczne kraje europejskie (dokładnie trzy) nie zalegalizowały jeszcze aborcji. Jednocześnie jesteśm y świadkami legalizacji aborcji - pod wpływem gwałtownych nacisków ze strony m iędzynarodo wych organizacji politycznych i ekonom icznych - w krajach rozwijających się w Afryce i A m eryce Łacińskiej. Jak pisze Jan Paweł II: „Niestety, ścisła więź łącząca na płaszczyźnie m entalności praktykę antykoncepcji z przery w aniem ciąży staje się coraz bardziej oczywista, czego wysoce niepokoją cym dow odem jest produkcja środków chemicznych, w kładek wewnątrz- m acicznych oraz szczepionek, k tóre są rów nie łatw o d ostępne ja k środki antykoncepcyjne, ale w rzeczywistości doprow adzają do przerw ania ciąży w najwcześniejszych stadiach rozwoju istoty ludzkiej” (EV, 13).
Sytuacja jest już dram atyczna: każdego roku dokonuje się około 40 m i lionów legalnych aborcji. D o tego należy dodać aborcje dokonane w spo sób nielegalny oraz kryptoaborcje, czyli przerw anie ciąży dokonane za p o m ocą substancji chemicznych lub spirali11.
10 E. D e L a g ra n g e , M . M . D e L ag ra n g e , R . B el, II c o m p lo tto c o n tro la vita, M ilan o 1987; M . S ch o o y an s, L a v o rte m e n t, en jeu x p o litiq u e s, L o n g u eil 1990 (A b o rc ja i p o lity k a, L u blin 1991).
11 M . L. D i Pietro, bp E . Sgreccia, L a c o n trag estaz io n e o w e ro 1’a b o rto nascoto, M edicina e M o rale 1988, n r 1, s. 5-34.
Z aborcji - która je st zawsze świadomym zniszczeniem ludzkiego życia - czyni się środek kontroli urodzin. Po raz pierwszy w ludzkich dziejach tego rodzaju zaplanow ana rzeź niewinnych istot ludzkich dokonuje się z przy zwoleniem prawa i na skalę światową.
W iadom o jest, że nie istnieją rzeczywiste racje m edyczne i etyczne, któ re usprawiedliwiałyby zniszczenie poczętego życia. Fenom en ten m a swą podstaw ę w radykalizacji zasady wolności kobiety, w rozszerzeniu i zafał szowaniu pojęcia zdrowia - które m a spełniać w arunki zdrowia pełnego: fi zycznego, psychicznego i społecznego - i w iluzorycznej racji „zapobiega n ia” aborcjom nielegalnym.
Paradoksalne i przygnębiające jest to, że aborcja wpisana została do do kum entów konferencji kairskiej (gdzie delegacja Stolicy Świętej odnotow a ła jed n ak niespodziew ane sukcesy) jako jeden z elem entów medycyny p o d stawowej. Pojawiły się tam form uły, używane już wcześniej w dokum entach międzynarodowych, m askujące legalizację planowej aborcji: mówi się o re
productive rights, reproductive health, fertility regulation i safe abortion'1. F o r
m uły te m ają upraw om ocnić w im ieniu praw a, zdrowia i kontroli urodzeń szeroką i program ow ą aborcję.
Inną form ą panow ania nad ludzką prokreacją jest antykoncepcja, która jako program polityczny po raz pierwszy pojawiła się już w roku 195813. M iędzynarodow a O rganizacja Z drow ia w swych okresowych rap o rtach do starcza spraw ozdań dotyczących rozprzestrzeniania się i używania środków antykoncepcyjnych - a także sterylizacji antykoncepcyjnej - w różnych k ra jach, wskazując rów nież na rodzaj używanych środków antykoncepcyjnych i cechy kobiety (wiek, stan cywilny itd .)14.
W czasie jednego z wywiadów sekretarz generalny Funduszu Populacyj nego Organizacji N arodów Zjednoczonych stwierdzi! z zadow oleniem , że jeśli 10 lat tem u tylko 10% kobiet na świecie używało środków antykoncep cyjnych, to dzisiaj doszliśmy już do 50% - dzięki wyłożeniu ogrom nych sum, system om popularyzacji i - m ożem y dodać - również w arunkom poli tycznym i ekonom icznym stawianym przede wszystkim krajom rozwijają cym się przez organizacje m iędzynarodow e. „W konsekwencji - pisze Jan Paweł II - zam iast podjąć p ró b ę rozw iązania tych poważnych problem ów w duchu poszanow ania godności osób i rodzin oraz nienaruszalnego praw a każdego człowieka do życia, wolą propagow ać albo narzucać wszelkimi
12 O . M . S., R e p ro d u ctiv e h ealth . A key for a b rig h te r fu tu re , G enew a 1992.
13 W 1958 ro k u zo staia przygotow ana p rzez Pinkusa i p o ra z pierwszy w ypróbow ana n a ko b ietach w P o rto R ico p igułka estro g en o w a (E . D e L agrange, M. M. D e L agrange, R. Bel, II c o p lo tto c o n tro la vita, dz. cyt.).
środkam i na skalę m asową politykę planow ania urodzin. N aw et wówczas, gdy proponują pom oc gospodarczą, uzależniają ją w brew sprawiedliwości od akceptacji polityki antynatalistycznej” (EV, 16).
Jako powód tego działania przytacza się strach przed przeludnieniem i brakiem środków koniecznych do przeżycia dla wszystkich ludzi: stąd bie rze się w ołanie o upow szechnienie używania środków antykoncepcyjnych, sterylizacji i aborcji - co rów na się ograniczeniu i pogw ałceniu zarówno praw a do życia dziecka poczętego, ja k i praw a rodziców do odpow iedzial nej prokreacji. Rzeczywistość je st jed n ak inna: do tego rodzaju rozwiązań nie popycha obecna sytuacja dem ograficzna (podaw ana w wątpliwość przez wybitnych dem ografów ), lecz raczej strach przed wzrostem politycz nego i ekonom icznego znaczenia krajów Trzeciego Świata. Rozpowszech nianiu tego rodzaju program u biopolitycznego sprzyja szerząca się m ental ność przeciwna życiu, która charakteryzuje się brakiem nadziei i nieobec nością Boga w sercu człowieka.
Już w 1981 roku Jan Paweł II w A dhortacji Familiańs consortio pisał: „Postęp naukowo-techniczny, który człowiek współczesny ciągle rozwija poprzez swoje panowanie nad naturą, nie tylko budzi nadzieję stworzenia n o wej i lepszej ludzkości, ale także coraz głębszy niepokój o przyszłość. N iektó rzy pytają, czy w arto żyć, czy też nie byłoby lepiej w ogóle się nie narodzić, w ąt pią, czy godzi się powoływać innych do życia, skoro być może będą oni złorze czyć, że wypadło im istnieć w okrutnym świecie, którego grozy nie można na w et przewidzieć. Inni mniemają, że jedynie do nich należą korzyści płynące z techniki, wykluczając pozostałych ludzi, którym narzucają środki antykon cepcyjne albo jeszcze gorsze metody. Jeszcze inni, zniewoleni mentalnością konsumpcyjną i pochłonięci całkowicie staraniem o ciągle zwiększanie dóbr materialnych, dochodzą w końcu do tego, że już nie rozumiej ą duchowego bo gactwa nowego życia ludzkiego i odrzucają je. O stateczna racja takiej m ental ności, to brak Boga w sercach ludzi, Boga, którego miłość jedynie jest silniej sza od wszelkich możliwych obaw świata, i tylko ona może je przezwyciężyć.
Ja k wynika z wielu aktualnych kwestii, rodzi się w ten sposób jakaś m en talność przeciwna życiu (anti-life mentality): wystarczy na przykład pom y śleć o pewnego rodzaju panicznym strachu wywodzącym się ze studiów ekologów i futurologów nad dem ografią; niekiedy wyolbrzymiają oni nie bezpieczeństwo przyrostu dem ograficznego dla jakości życia” (n. 30).
W ostatnich latach szerzy się jeszcze większe niebezpieczeństwo: p o łą czenie aborcji z antykoncepcją przez tzw. aborcję chem iczną. M amy tu do czynienia z nowym naukow o i m oralnie doniosłym faktem , którego zasięg i konsekw encje nie zostały jeszcze wystarczająco zbadane.
Ja k w iadom o, w handlu znajdują się (lub są w fazie przygotow ania) p re paraty, które przeszkadzają już nie w owulacji, lecz w im plantacji em brionu
w pierwszej fazie jego rozwoju: są to środki w czesnoporonne (m inipigułka, dozow anie dożylne lub w form ie podskórnych kapsułek progestenowych, pigułka „w dzień p o ”, spirala lub IU D ) oraz środki późnoporonne (R U 486, prostaglandyny, szczepionka anty-H C G ). Pigułka estrogenow a, zwłaszcza jeśli zawiera niski poziom estrogenów 15, m oże w pewnej liczbie przypadków prow adzić do im plantacji zapłodnionego jaja.
O grom ne sumy pieniędzy, k tó re wydaje się n a tę dziedzinę bad ań w ce lu wyprodukow ania substancji, k tóre chem icznie prowadziłyby do aborcji i k tóre - jak się mówi - miałyby być m niej szkodliwe dla kobiety, m ają osta tecznie jed en cel: uniknięcie aborcji chirurgicznej i zastąpienie jej aborcją chem iczną.
Fakty te m ają ogrom ne znaczenie i w pracy duszpasterskiej powinny nas skłonić do zmiany nazbyt przyzwalającej postawy w odniesieniu do tych spraw. Kościół będzie m usiał w zdecydowany sposób mówić o odpow ie dzialnej prokreacji i o m etodach naturalnej regulacji płodności, naw et jeśli często będzie to oznaczać, że idzie pod prąd.
„Kościół - pisze Jan Paweł I I w Liście do Rodzin - naucza prawdy m oral nej dotyczącej odpow iedzialnego rodzicielstwa i broni jej w obec przeciw nych trendów współczesności. D laczego tak czyni? Dlaczego nie godzi się z tymi glosami, k tóre nie tylko doradzają m u ustępstw a w tej dziedzinie, ale także wydają się m u grozić? Najczęściej oskarża się M agisterium Kościoła o zacofanie, o niezrozum ienie ducha czasów nowożytnych i o działanie na szkodę ludzkości, a przy tym - na własną szkodę Kościoła. To ostatnie nale ży rozum ieć w tym znaczeniu, że Kościół «upierając się» przy swym stano wisku traci popularność, a wierni odchodzą od niego” (n. 12).
Na ten zarzut Ojciec Święty odpow iada w tym samym dokum encie: „A r gum ent, na jakim opiera się M agisterium w nauczaniu o «odpowiedzial nym rodzicielstwie», jest głębszy i pełniejszy. Sobór wyraził ten argum ent p rzede wszystkim w nauce o człowieku, głosząc, iż jest on tym «jedynym na ziemi stw orzeniem , którego Bóg chciał dla niego samego» i że ten sam czło wiek «nie m oże odnaleźć się w pełni inaczej jak tylko poprzez bezintere sowny d ar z siebie sam ego». To wszystko zaś dlatego, że został on stworzo ny na obraz i podobieństw o Boga sam ego oraz dlatego, że został odkupio ny przez Jednorodzonego Syna Bożego, który dla nas i dla naszego zbawie nia sam stał się człow iekiem ” (n. 12).
B) D ruga tendencja, k tóra prow adzi do nowej formy panow ania nad ludzką prokreacją, to rozpow szechnianie się technik sztucznego zapłodnie nia. Wydaje się, że rów nież w tej dziedzinie glos M agisterium K ościoła nie wpłynął jeszcze w sposób dostateczny na duszpasterstw o.
Rozdzielenie znaczenia jednoczącego i znaczenia prokreacyjnego aktu małżeńskiego, obecne już w antykoncepcji, pogłębia się wraz ze stosowaniem technik sztucznej prokreacji. Ponadto tego rodzaju techniki powodują roz luźnienie więzów rodziców z dzieckiem, a zarazem pojawiają się nowe i bar dziej niebezpieczne sposoby panowania nad życiem poczętym16. Przede wszystkim przez techniki sztucznej prokreacji dokonuje się zastąpienie aktu małżeńskiego aktem technicznym: nie mamy tu zatem do czynienia wyłącz nie z rozdzieleniem znaczenia jednoczącego i znaczenia prokreacyjnego w ram ach aktu prokreacyjnego, lecz akt m ałżeński zostaje zastąpiony - czy to przez prostą form ę inseminacji, czy przez bardziej złożone formy zapłodnie nia pozaustrojowego. Sprawcą zapłodnienia jest lekarz lub biolog i nie ma ono bezpośredniego związku z aktem małżeńskim. D latego w sztucznej p ro kreacji zanik znaczenia aktu małżeńskiego jest głębszy niż w antykoncepcji.
M ówiąc to chcemy podkreślić istotną różnicę, jaka zachodzi między w ła ściwymi technikam i sztucznej prokreacji, w których dokonuje się zastąpie nia aktu m ałżeńskiego, i interw encjam i medycznymi lub chirurgicznymi, które towarzyszą aktowi m ałżeńskiem u, pom agając w realizacji jego celu, tzn. płodności.
W przypadku sztucznej prokreacji mam y ostatecznie do czynienia z za stąpieniem nie tylko prokreacyjnej funkcji aktu m ałżeńskiego, lecz również jego treści duchowej, czyli osobowej.
W tym kontekście w arto przytoczyć doniosłe słowa Instrukcji D onum vi
tae: „A kt m ałżeński, w którym m ałżonkow ie objawiają sobie w zajem nie dar
z siebie, wyraża rów nocześnie otw artość na dar życia; jest aktem nieroze rw alnie cielesnym i duchowym. To w łaśnie w ich ciele i poprzez ich ciało, m ałżonkow ie dopełniają m ałżeństw o i m ogą stać się ojcem i m atką. Aby uszanować język ciała i jego naturalną hojność, jedność m ałżeństw a powin na urzeczywistniać się w szacunku dla otw artości na rodzicielstwo. Z ro d ze nie osoby ludzkiej winno być zatem owocem i kresem miłości oblubieńczej. Tak więc pochodzenie istoty ludzkiej jest wynikiem przekazywania życia «związanego nie tylko z jednością biologiczną, lecz również duchową rodzi ców złączonych węzłem m ałżeńskim». Z apłodnienie dokonane poza cia łem małżonków zostaje pozbaw ione przez to sam o znaczeń i wartości, k tó re wyrażają się w języku ciała i w zjednoczeniu osób ludzkich” (n. 4).
16 W ięcej n a te n te m a t zob. b p E . Sgreccia (re d .), II d o n o d ella vita, M ilano 1987, s. 147n.; ten że, M a n u ale di B ioetica, dz. cyt., s. 361 n.; tenże, L a fecondazione artifiziale di fro n te all’etica, M edicina e M o rale 1993, n r I, s. 183-204; A . S erra, b p E . Sgreccia, M. L. D i Pietro, N uova g en etica ed em briopoiesi um an a, M ilano 1990; A. S erra, L a sp e rirn e n ta z io n e su ll’ern- b rio n e u m an o : u n a n u ova esigenza d ella scienza e d ella m edicina, M edicina e M o rale 1993, nr 1, s. 97-116; D . Tettam anzi, L a co m m u n itä cristiana e ab o rto , A lb a 1975; ten że, Bam bini fab- bricati, C asale M o n fe rra to 1985.
Na płaszczyźnie oceny etycznej należy zatem sform ułować nowy sąd, który dotyczy ludzkiej i międzyosobowej natury i struktury aktu m ałżeń skiego w jego całości, a nie tylko zastąpienia brakujących funkcji. O sztucz nej prokreacji nie pow inno się też - jak chcą n ie k tó rz y - mówić jako o tech nicznej „protezie”. Z astąpienie nie odnosi się tu bowiem do tkanki czy o r ganu, lecz dotyczy całości i ludzkiego znaczenia aktu m ałżeńskiego. D oty czy ono rów nież sprawców działania prokreacyjnego, poniew aż za sprawą technik sztucznej prokreacji tymi, którzy dokonują przekazania życia, nie są już m ałżonkow ie, lecz technicy. Po wskazaniu na specyficzną kwalifika cję m oralną sztucznej prokreacji, należy podkreślić także doniosłość jej konsekwencji.
Mówi się tu o „konsekw encjach” nie dlatego, że na nich chce się oprzeć sąd o m oralnym zlu sztucznej prokreacji, jest ona bowiem - ja k już pow ie dziano - zła sam a w sobie. M ożna jed n ak powiedzieć, że konsekwencje sto sowania sztucznej prokreacji czynią jeszcze bardziej oczywistą jej m oralną niedopuszczalność i zwracają uwagę na cały szereg problem ów społecz nych i prawnych.
1) Pierwszą konsekw encję stanowi zanik więzi rodziców z dziećmi. Nie istnieje już jedna m atka i je d en ojciec dla każdego dziecka, lecz kilku ojców i kilka m atek - swego rodzaju spółdzielnia rodziców. Ten fakt, który jest szczególnie oczywisty w przypadku prokreacji heterologicznej, gdzie rodzi cielstwo określa się w liczbie mnogiej (jako biologiczne i społeczne) lub w przypadku tzw. „m acierzyństwa zastępczego”17, dla dziecka poczętego oznacza u tra tę praw a do bycia poczętym z miłości ojca i m atki, z którym i mogłoby się później utożsam iać.
R ozdzielenie takie dokonuje się również w odniesieniu do relacji m ał żeństwo - rodzicielstwo: zawsze, kiedy korzysta się z dawcy gam et, rodzice nie utożsam iają się w pełni z m ałżonkam i.
To podw ójne rozdzielenie (małżeństwo-rodzicielstwo oraz rodzicielstwo w liczbie m nogiej) dokonuje się w pewnym stopniu również w przypadku prokreacji homologicznej: tutaj także m ałżonkowie nie stają się ojcem i m atką poprzez wzajemny d ar z siebie, ponieważ akt m ałżeński i pro k re acyjny został zastąpiony aktem technicznym. Tym, kto bezpośrednio doko nuje aktu przekazania życia, je st lekarz lub biolog. D okonuje tego nie przez
17 M. L. D i P ietro , F eco n d azio n e artifiziale e fram m en tazio n e d ella m atern ita : considera- zioni e tic h e e giuridiche, L a Fam iglia 1992, n r 154, s. 5-19; P. D o n ati, T ransform azioni socio- culturali d ella fam iglia e c o m p o rta m e n ti relativi alia p ro cre azio n e, M edicina e M o rale 1993, n r 1, s. 117-163; G . Rossi Sciurne, Probierni sociologici e m erg en ti nel m erito del d ib a ttito sul- la p ro cre azio n e assistita, tam że, s. 165-181.
akt natury małżeńskiej, lecz techniczno-m edycznej: sprawczość prokreacyj na i sprawca prokreacji są inni niż akt małżeński i m ałżonkowie-rodzice.
Ta u trata więzi rodzicielskiej i oddzielenie rodzicielstwa od m ałżeństw a nie m ogą nie ciążyć na dzieciach zarów no na płaszczyźnie biologicznej, jak i praw nej. Bliższe określenie tych konsekwencji jest zadaniem psychologii i socjologii; nie m ożna jed n ak pom ijać ani przem ilczać negatywnego zna czenia tego faktu także z p unktu widzenia antropologii.
2) D ruga konsekwencja, k tórą m ało się d o tąd zajm ow ano, to stopniow e um acnianie się - za sprawą technik sztucznej prokreacji - m entalności eu- genicznej.
M edycynę eugeniczną m ożna upraw iać w sposób m oralnie dozwolony, jeśli pojm uje się ją jako zapobieganie skutkom chorób genetycznych; euge- nika jest jed n ak niedozw olona, jeśli zm ierza do elim inacji ludzi chorych lub ludzi obciążonych zm ianam i genetycznymi (eugenika negatywna), bądź je śli dąży do zmiany genetycznego dziedzictwa człowieka (eugenika pozytyw na), w celu stworzenia superczłowieka.
W latach osiem dziesiątych byliśmy świadkam i rosnącego stosowania technik diagnozy prenatalnej w rodzinie, w m iarę jak opracowywano od p o w iednie m etody badaw cze18: w tym kontekście aborcja eugeniczną znalazła sprzyjający klim at i odpow iednie instrum enty.
Wraz z wprowadzeniem sztucznej prokreacji dla eugeniki otwarły się nowe drogi19: pierwszy stopień eugeniki m a miejsce w selekcji dawców gamet, co jest możliwe przy stosowaniu różnych m etod sztucznej prokreacji typu heterolo- gicznego. Doszło również do zorganizowanej propagandy rynkowej, stawiają cej sobie za cel znalezienie dawców spermy i dawczyń kom órek jajowych.
D rugi stopień eugeniki m a m iejsce w diagnozie preim plantacyjnej, doty czącej em brionów zapłodnionych in vitro: doprow adziło to do selekcji em brionów na podstaw ie pici, do produkcji bliźniąt jednojajow ych poprzez przedwczesny podział em brionu, co m iało pozwolić na tzw. sprawdzenie norm alności.
Nie m ożna również usprawiedliwić selekcji płci w celu uniknięcia prze kazywania chorób genetycznych (pom im o intencji terapeutycznej), ponie waż pociąga to za sobą niszczenie em brionów i stosow anie technik sztucz nego zapłodnienia (czy to pozaustrojow ego, czy w ew nątrzustrojow ego).
18 A. S erra, bp E. Sgreccia, M . L. D i P ietro , N u o v a g en etica, dz. cyt.; bp E . Sgreccia, V. M e le (red .), In g eg n eria genetica e b io tecn o lo g ie n el fu tu ro d e ll’u o m o , M ilan o 1992; b p E. S grec cia, M a n u ale di B ioetica, dz. cyt., s. 276-297. Z o b . rów nież d o k u m e n t naro d o w eg o K o m itetu d o Spraw Bioetyki, D iagnosi P re n atali, P re zid en za dcl C onsilio d ei M inistri - D ip a rta m e n to p e r P ln fo rm a z io n e e p e r 1’E d ito ria , R o m a 1992.
Inną form ą selekcji jest redukcja em brionalna, tzn. zniszczenie w m aci cy em brionów lub małych płodów w przypadku ciąży wielodzietnych.
M ożna w końcu snuć hipotezy co do niebezpieczeństw a eugeniki selek cjonującej, jeśli użyje się inżynierii genetycznej na koszt em brionu przez m ikroszczepionki D N A izogenicznego bądź klonowanie. Posiadanie w la boratorium em brionów przed im plantacją m oże doprow adzić do w zrostu innego rodzaju interwencji.
3) Trzecia, szeroko rozpow szechniona konsekwencja, to deprecjacja sa mego em brionu i jego redukcja do „m ateriału genetycznego”, na którym wolno eksperym entow ać.
D la tych wszystkich, którzy patrzą na tę spraw ę w sposób uczciwy i obiektywny, pow inno być już dzisiaj jasne, że pojęcie preem brionu - jako podm iotu jeszcze nie zindywidualizowanego - nie m a ani uzasadnienia n a ukowego, ani filozoficznego i że racje przytaczane na usprawiedliwienie te go pojęcia nie są przekonujące20.
Pojęcie to jest rezultatem kom prom isu osiągniętego przez kom itety n a ukowe, przede wszystkim kom itet W arnocka21, w celu uzyskania zgody na eksperym enty na ludzkim em brionie. Pojęciowej i praw nej legitymizacji tych eksperym entów dom agali się zdecydowanie naukowcy.
Wiemy, że ani możliwość podziału bliźniaczego em brionu, ani fakt poja wienia się w 15. dniu struny pierw otnej i pierwszego zarysu systemu nerw o wego, ani im plantacja w macicy nie usprawiedliwiają antropologicznie i on- tologicznie podw ażenia tożsam ości em brionu przed 15. dniem (tzw. pre- em brion) z tym em brionem , który rozwija się po tej dacie. M oralna pow in ność szacunku dla ludzkiego życia nie m oże być stopniowalna.
„Istota ludzka - czytamy w Instrukcji D onum vitae - w inna być szanowa na - j a k o osoba - od pierwszej chwili swego istnienia” (n. 1).
211W spraw ie biologicznego i antropologicznego sta tu su em b rio n u zob. A. S erra, P e r u n ’ana- lisi in teg rata dello «status» dell’em b rio n e u m an o . A lcuni dati della genetica e d ell’em briologia, w: N ascita e m o rte dell’uom o. A tti del 46 C onvegno del C e n tro Studi Filosofici di G allarate, red. S. B iolo, G enova 1993, s. 55-106; tenże, E m b rio n e um ano, scienza e m edicina. In m argine al re cen te d o cu m en to vaticano, Civilta C attolica 1987, n r 2, s. 247-261; U niversita C attolica S. C uore, Id e n tità e sta tu to d ell’em b rio n e u m an o , M edicina e M orale 1989, 4 suppl.; P. C aspar, Individualisation génétigue et gém ellite: l’objection des ju m eau x m onozygotes, E th iq u e 1992, n r 4, s. 81-90, J. F. Crosby, A re som e h u m an beings n o t p erso n ?, A n th ro p o s (teraz: A n th ro p o - tes) 1986, n r 2, s. 215-232; bp E . Sgreccia, M a n u ale di B ioetica, dz. cyt., s. 361n.; A. C appella (red.), P e ru n a trasm issione resp o n sab ile d ella vita um an a, R o m a 1990, s. 151n.; I. C arrasco D e Paula, P erso n alità d ell’em b rio n e e d a rb o rto , w: P ersona, verità e m orale. A tti del C ongresso In tern az io n a le di Teologia M o rale (R o m a 7-12.04.1986), R o m a 1987, s. 277-290.
21M. W arnock. A qu estio n o f life. T h e W arnock R e p o rt o n hu m an fertilisa tio n an d em bryo tran sfer, O xford 1985.
Teoria gradualistyczna w odniesieniu do stw ierdzenia tożsam ości i statu su ludzkiego em brionu stoi z jednej strony w sprzeczności z czysto fenom e nologicznym opisem (bez jakiegokolw iek ugruntow ania ontologicznego), z drugiej zaś strony wyraża postępującą i perw ersyjną wolę panow ania na koszt ludzkiej jednostki w najbardziej kruchej fazie jej życia.
Ta deprecjacja ludzkiego em brionu m a swe konsekw encje w uspraw ie dliwieniu środków wszesno- i późnoporonnych: jeśli poczęta istota ludzka w pierwszych fazach swego życia nie jest w pełni człowiekiem, to praktyki te miałyby to sam o znaczenie, co antykoncepcja, i nie m ożna byłoby ich ok re ślać jako aborcyjnych.
P róba redukcji dziecka poczętego przed pewnym stadium rozwoju do „kiści kom órek” m a zatem rozległe konsekw encje nie tylko w dziedzinie sztucznej prokreacji, zam rażania em brionów i eksperym entow ania na em brionach „nadliczbowych”, lecz również w odniesieniu do wczesnej aborcji, której dokonuje się za pom ocą opisanych powyżej m etod.
Z tej racji dyskusja o tożsam ości i statusie em brionu ludzkiego stała się kluczowym punktem bioetyki i tym fundam entalnym tem atem , który doty ka relacji bioetyki i rodziny. „Zycie ludzkie jest święte i nienaruszalne w każdej chwili swego istnienia, także w fazie początkowej, k tóra po p rze dza narodziny. Człowiek już w łonie m atki należy do Boga, bo Ten, który wszystko przenika i zna, tworzy go i kształtuje swoimi rękom a, widzi go, gdy jest jeszcze małym, bezkształtnym em brionem , i potrafi w nim dostrzec do rosłego człowieka, którym stanie się on w przyszłości i którego dni są już policzone, a pow ołanie już zapisane w «księdze żywota» (por. Ps 139 [138], 1. 13-16). Jak poświadczają liczne teksty biblijne, także człowiek ukryły jeszcze w łonie m atki jest w pełni osobową istotą, ku której zwraca się m i łościwa i ojcowska O patrzność B oga” (EV, 61).
3. D eprecjacja ludzkiej cielesności i pow rót do dualizm u
Refleksja - z punktu widzenia filozoficzno-antropologicznego - n ad n a tu rą problem atyki bioetycznej w odniesieniu do rodziny prowadzi do stw ierdzenia, że jesteśm y świadkami pow rotu kartezjańskiej koncepcji cie lesności. Cielesność pojm uje się coraz bardziej m echanistycznie i w sposób niezależny od „ja”, k tóre ją ożywia i nadaje jej jedność.
Ja k pisze Jan Paweł II w Liście do R odzin: „Niestety, od tej nauki [nauki Chrystusa o człowieku] myśl zachodnia zaczęła się stopniowo dystansować. W pewnym sensie dystans ten idzie w parze z rozw ojem nowożytnego racjo nalizmu. Ten sam filozof, który powiedział «Myślę, więc jestem » («Cogito,
ergo sum»), dal rów nocześnie początek w spółczesnem u myśleniu o człowie
ku, k tóre m a charakter dualistyczny. Nowożytny racjonalizm oznacza rady kalne przeciwstawienie ducha i ciała w człowieku. Człowiek natom iast jest
osobą przez swoje ciało i ducha zarazem . N ie m ożna tego ciała sprowadzić do wymiarów czystej m aterii. Jest bowiem ciałem «uduchowionym», p o dobnie ja k duch jest tak głęboko zjednoczony z ciałem , że poniekąd m ożna go nazwać duchem «ucieleśnionym »” (n. 19).
Tego rodzaju deprecjacja ludzkiej cielesności ma m iejsce n a przykład wówczas, gdy przyjmuje się, że m oże istnieć cielesność organiczna, na przy kład cielesność tzw. preem brionu, której indywidualny rozwój dokonuje się bez ożywiającej ją i nadającej jej jedność duszy, w swego rodzaju stadium przedludzkim .
Z agubienie personalistycznego sensu cielesności m a również m iejsce w przypadku sztucznej prokreacji, którą pojm uje się w sposób m echani- styczny jako serię działań i reakcji m echanicznych i biochemicznych, aktu m ałżeńskiego zaś, w którym m iłość osobowa wyraża się przez cielesność, nie uważa się za istotny dla prokreacji. Z jednej strony mamy w olną i du chową wolę rodziców, którzy chcą zrodzić dziecko, z drugiej zaś interw en cję innych podm iotów , k tó re posługują się cielesnymi elem entam i p ro k re acji, gam etam i, w celu urzeczywistnienia prokreacji.
Ludzkie ciało nie jest już dośw iadczane jako wyraz, epifania osobowego „ja”, akt prokreacyjny nie jawi się jako epifania zjednoczenia osób: „R oz dział pom iędzy tym, co duchowe, a tym, co m aterialne w człowieku - czyta my dalej w Liście do Rodzin - przyniósł ze sobą skłonność do tego, aby cia ło ludzkie traktow ać nie w kategoriach specyficznego podobieństw a do B o ga, lecz w kategoriach podobieństw a do wszystkich innych ciał w przyro dzie, które człowiek traktuje jako tworzywo do produkcji dóbr konsum p cyjnych. Z astosow anie tych samych kryteriów do człowieka je st olbrzymim zagrożeniem . Kiedy ciało ludzkie oderw ane od ducha i myśli staje się two rzywem podobnie ja k inne ciała zwierząt [...] stajem y w obliczu straszliwej klęski etycznej.
W takim ujęciu antropologicznym rodzina ludzka żyje poniekąd w epo ce nowego m anicheizm u, w którym ciało i duch są sobie radykalnie p rze ciwstawne. Ciało nie żyje z ducha, ani też duch nie ożywia ciała. Człowiek w tym horyzoncie m yślenia przestaje być osobą i podm iotem [...]. I tak, na przykład, cywilizacja neom anichejska prow adzi do pojm ow ania ludzkiego seksualizm u raczej jako te ren u m anipulacji i eksploatacji niż jako p rzed m iotu tego odwiecznego podziwu, który przy stw orzeniu kazał włożyć w usta A dam a słowa odnoszące się do Ewy: «oto ciało z m ego ciała i kość z moich kości» (por. R dz 2,23)” (n. 19).
To sam o odnosi się do p ro b lem u n atu ry rodziny. W edle koncepcji su- biektywistycznej, k tó ra pojaw ia się rów nież w dyskusjach m iędzynarodo wych, rod zin a nie op iera się już na m ałżeńskim związku mężczyzny i ko biety, gdzie ele m en t cielesnej seksualności wyraża k o m p lem entarność
osób, lecz na wolnym, odw ołującym się do uczuć wyborze, który nie musi uw zględniać różnicy płci. Ż ąd an ie uznania m ałżeństw hom oseksualnych oznacza ostatecznie negację znaczenia cielesności i radykalizację subiek tywizmu.
Ten deprecjonujący redukcjonizm w odniesieniu do cielesności m ożna dostrzec również wszędzie tam , gdzie ludzkie ciało staje się przedm iotem eksperym entów, komercjalizacji, banalizacji erotycznej - tak jak gdyby by ło „przedm iotem ”, a nie konkretnym wcielonym „ja”.
4. Nowe wyzwania wymagają nowych odpowiedzi
Przedstaw iona wyżej sytuacja m ożne być niejednokrotnie przyczyną pe symizmu. Również niekiedy wew nątrz w spólnoty Kościoła rośnie poczucie irytacji wobec tego, kto wskazuje na w spom niane wyżej konsekwencje. N ie którzy chcieliby słyszeć słowa zachęty, wizję nadziei, a nie słowa p o tęp ie nia. O czekują bardziej ugodowego dialogu z nauką i jej nowymi dośw iad czeniam i na polu biotechnologii.
Istnieją wszakże dwa rodzaje optym izm u: je d e n pow ierzchow ny i ilu zoryczny, m inim alizujący niebezpieczeństw a i bezkrytycznie akceptujący to, co nowe, szczególnie jeśli je st to ow ocem nauki, apelujący do dobrych intencji i zrozum ienia tych, którzy boleśnie dośw iadczają określonych sy tuacji.
Istnieje jed n a k również inny typ optym izm u - głębszego i silniejszego: jest to optymizm tego, kto przyjmuje na siebie ciężar dem askow ania zla, a jednocześnie wierzy, że możliwe są inne rozw iązania - o p arte na praw dzie, na sile Ewangelii i zbawiającej łasce, na wytrwałym poszukiwaniu nie fikcyjnego, ale prawdziwego porozum ienia między nauką i m oralnością, rozum em i Objawieniem.
Przyjmując tę perspektyw ę należy odważnie dążyć nie tylko do rozwiąza nia poszczególnych problem ów , lecz również do ukazania antropologicz nych fundam entów m ałżeństw a i rodziny, seksualności i prokreacji.
Trzeba wierzyć, że naw et jeśli nie nadszedł jeszcze dzień tej nowej na dziei, to jed n ak jesteśm y świadkami jego świtu. Należy przede wszystkim ukazywać antropologię chrześcijańską, pełną wizję godności i bogactwa osoby ludzkiej, niezwykłą godność seksualności, m ałżeństw a i rodziny, wraz z uzasadnioną i bogatą koncepcją ontologii osoby i cielesności, która w czasie obecnego pontyfikatu otrzym ała szeroką i porywającą wizję perso- nalistyczną; m ożna mieć nadzieję, że ponow ne odkrycie prawdy o człowie ku zapoczątkuje kulturę życia pełną świeżości i energii.
Na podstaw ie tej antropologii chrześcijańskiej trzeba następnie oprzeć norm y m oralne, przyjm owane wartości zaś - na odniesieniu do prawdy. Chodzi zatem o przezwyciężenie m oralnego relatywizm u i
nonkognitywi-zmu. Encyklika Veritatis splendor m oże i pow inna przyczynić się do um oc nienia podstaw sądu m oralnego.
Posiadam y drogowskazy wskazujące nową drogę i nową kulturę życia i godności człowieka; posiadam y przesłanki do zaproponow ania nowych rozwiązań złożonych problem ów , k tóre dotyczą rodziny i prokreacji.
Dziś dostrzega się już możliwość naturalnej i odpow iedzialnej regulacji prokreacji, bez uciekania się do antykoncepcji, sterylizacji, środków p o ro n nych, aborcji itd. O znacza to uznanie innego i wyższego znaczenia samej prokreacji. Widzi się dziś również, że niektóre drogi są błędne i że trzeba myśleć o innych, alternatywnych drogach.
Również w dziedzinie sztucznej prokreacji m ożna znaleźć inne, bardziej ludzkie drogi przezwyciężenia niepłodności, np. zapobieganie jej przyczy nom, m ikrochirurgia przywracająca funkcjonow anie organów reprodukcji. Na płaszczyźnie społecznej m ożna zachęcać do adopcji oraz różnych form zaangażow ania społecznego, k tóre służyłyby dobru dziecka.
N auka nie zm ierza wyłącznie w jednym kierunku, ani też nie m usi być niewolnicą zysku określonych grup specjalistów.
Ta nowa nadzieja wymaga oczywiście formacji naukowców, lekarzy i duszpasterzy, tak aby mieli oni jasną wizję wartości ewangelicznych i re a l nych problem ów . O d duszpasterstw a wymaga ona stw orzenia nowych stru k tu r i nowych dziedzin formacji: form acji m łodzieży i m ałżonków rów nież w dziedzinie bioetyki, tw orzenia nowych centrów nauczania n atu ral nych m etod regulacji poczęć oraz instytutów i centrów rodziny i bioetyki, które zajmowałyby się kształceniem specjalistów i form acją lekarzy i na ukowców. „Bezw arunkow e opow iedzenie się po stronie życia - pisze Jan Paweł II w Encyklice Evangelium vitae - zyskuje pełne znaczenie religijne i m oralne, gdy wypływa z wiary w Chrystusa, jest przez nią ukształtow ane i z niej czerpie moc. Nic bardziej nie pom aga w przyjęciu właściwej posta wy wobec konfliktu m iędzy śm iercią i życiem, w którym jesteśm y pogrąże ni, niż w iara w Syna Bożego, który stal się człowiekiem i przyszedł do ludzi, «aby [owce] miały życie i miały je w obfitości» (J 10,10): to w iara w Z m ar twychwstałego zwyciężyła śmierć; w iara w krew Chrystusa, «która przem a wia mocniej niż [krew] A bla» (H b r 12,24)” (EV, 28).
(tl. z języka włoskiego ks. Jarosław M erecki SDS)
Bishop Elio Sgreccia: The family and bio-ethics
C en tred aro u n d th e fam ily are th e m ost vital and com plex problem s o f bio- ethics: co n tracep tio n and family planning, artificial p ro creatio n diagnostics, identi- ty and status o f the conceived child, n a tu rę o f the pro creatio n al act. T hey m ay be
concerned with the issue o f the family in its b ro ad est sense: accom panying th e dy ing and euthanasia, tran sp lan tatio n o f organs, A ID S in m arried life, narcotics and narcotics prevention; hum an life also encom passes th e problem s o f nursing the sick, o f handicapped peo p le in th e family, hom e nursing o f those suffering from cancer, th e elderly in th e family. T h e re is no such a bio-ethical issue which w ould n o t relate to th e life o f a person and which, fo r this reason, w ould n o t refer directly o r indirectly to th e family.