i%ezpła.tny xrmx/mm'
ę$Z]N
Pism© >
poświęcone wychowania i nauce domowe#.
Katowice, dnia 8«go maja 1927.
Nasz dom polski...
Ojczystych progów trzymaj starz.
Na warcie wiecznie stój,
Kto miecz podniesie — temu wskaż Na polski dom ten swój.
Gdzie białoskrzydły Orzeł nasz, Którego strzeże Bóg,
Źe Polskę jeno z życiem dasz.
Bo niemasz innych dróg.
Więc strzeż i stój i trzymaj straż, 1 wiarę w sercu nieć,
Źe polski dom ten zawsze nasz.
Dopóki bedziem chcieć.
-...— - ... a
Królowo Korony Polskiej, módl się za nami!
Miesiąc maj poświęcony jest czci Najświętszej Opie
kunki naszej — Matce Bożej. Właśnie czas, kiedy wszystko zakwita, kiedy łąki kwieciem się pokrywają barwnem, kiedy drzewa zielenią się, ten najpiękniejszy w całym roku czas przeznaczono na oddawanie czci i hołdu Matce Najświętszej.
Jest w tern włśanie przedziwne jakieś znaczenie.
Oto ziemia i ludzie, czem mogą najpiękniejszem, tern ustroić pragną ołtarze i obrazy Najukochańszej swej Matki. I naprawdę w miesiącu tym razem z „łąkami urna jonem!", razem z „szemrz.ącemi ruczajami“ — płynie ku stopom Matki Bożej podzięka i miłość serc ludzkich, które tak bardzo potrzebują opieki i wstawienia się Matki Bożej. Nigdy bowiem jaśniej nie widzi się miło
ści, jaką darzy ludzkość cała swą Opiekunkę, aniżeli na owych nabożeństwach majowych, czci Matki Bożej po
święconych.
Niedarmoż ludzie tak ufnie zwracają się do Matki Bożej ze wszystkiemi zmartwieniami i kłopotami, nie darmo tak ufnie proszą o wstawiennictwo u Chrystusa
— Matka Boska nikomu nie odmawia, kto całem ser
cem, kto szczerze i z ufnością oddaje się pod Jej opie
kę.
My Polacy wielką miłością otaczamy Matkę Naj
świętszą. Nigdzie nie pionie miłością ku Pannie Naj
świętszej tyle serc, co w Polsce. — Oddawua już na
zwano Matkę Bożą, Królową Korony Polskiej, ale do*
piero obecnie, na prośbę Polaków, Ojciec św. zgodził się na ustanowienie Święta Królowej Korony Polskiej, które wypada w dniu 3 maja. Ma to znaczyć, źe na
ród polski oddaje się szczególnie pod opiekę Matki Bo
żej.
Rozważanie tygodniowe.
Droga do wielkich rzeczy wychodzi z małych.
Po nakarmieniu 5000 ludzi 5 Chlebami, które Pan Je
zus w cudowny sposób pomnożył, rozkazał następnie, aby zebrano pozostałe kawałku Zaczęto zbierać i oto napełniono jeszcze resztkami 12 koszy. Droga do wiel
kich rzeczy bowiem wychodzi z małych. Prawdę te przyswajamy sobie.
„Nie wart talara, kto nie szczędzi grosza“ mówi znane przysłowie. Zatem nauczmy się oszczędności;
zwłaszcza kobietom gospodarstwo domowe dużo do te
go daje sposobności. Niech nie będą rozrzutne, niego
spodarne, a przedewszystkiem, niech nie niszczą nicze
go, t. zn. niech zużywają wszelkie resztki, bądź z je
dzenia, bądź to z odzieży. Kobieta w fartuchu więcej może wynieść z domu, niż mąż zdoła przywieźć na dra
biniastym wozie. Kobiety niech domem swoim zarzą
dzają z rozwagą i obliczeniem!
Tak samo nie należy zaniedbywać drobnych rzeczy w gospodarstwie duehowem. Wielkie to ma znaczenie przy wychowaniu własnem i wychowaniu drugich.
Przyjrzyjmy się jakiemubądź zbrodniarzowi w więzie
niu. Jakimże sposobem upadł tak nisko? Często moż
na na to odpowiedzieć przysłowiem: „Pierwszy krok jedynie jest trudny“. Zważajmy więc na najmniejszy zły odruch w sobie a i u dzieci naszych karćmy go i zwalczajmy silnie! Tak samo n. p. postępujemy z szko
da jaką, czy to na dachu domu naszego, czy to z dziu
rą w naszej odzieży itp. Przy zauważeniu najmniejszej szkody starajmy się ją naprawić, aby nie stała się gor
szą.
Dbajmy też w ten sam sposób o zachowanie do
li r y c lt, choć nikłych porywów, aby się nie zatraciły.
Mamy na myśli drobne cnoty, któremi Pan Bóg ludzi darzy obficie. Nie urońmy ani jednej, szczególnie u dzieci naszyciu Wychowujmy je tak, aby każdą cnotę w sobie żywo odczuwały i wedle nich też postępowa
ły, bowiem lepszego wiana rodzice nie mogą im dać na drogę życia! Stałe zastósowywanie małych cnót w życiu doczesnern, dużą nagrodę przygotowuje nam
um LJLJ
.& iä ^ , g . ... -Ę.SĄ•w iycAu xvW\xu\xVvxw. 7Las\.oa«\e do wasxuVedT) WXwv.rw X
Sędzia Aowa, Utfire wyrzekł do dobrego V 'wiernego 1 sługi: Ażeś był wiernym w matem, chcę cię ustano
wić nad wielu rzeczami, wniidź do radości wiecznych!“
Oby i nas kiedyś Pan Bóg w ten sam sposób za
prosił do Siebie!
---O---
Czyn dobry zawsze znajdzie swą nagrodę.
Dziki wrzask jakiś rozchodzi się z małego domku na końcu wsi. Krzyk i wyzywanie mężczyzny, prze- głuszał jeszcze piskliwy głos kobiety, a wśród tego gwaru słyszeć można było głośny płacz serdeczny. Lu
dzie z sąsiednich domków przystawali, mówiąc:
„Ej, znęcają się znowu nad starą matką. Odkąd Drozd nie żyje, staruszka ani jednej godziny niema spo
kojnej. Wprost nie sposób znieść już takie obchodzenie się z staruszką.“
Po upływie kilku minut wyszła z tego domku w wieku podeszłym kobieta, matka zmarłego Drozda, właściciela tego gospodarstwa. Na ręku miała węze
łek, a w drugiem ręku kij, a szła z wzrokiem spuszczo
nym. gdy spostrzegła, że jej się sąsiedzi przypatrują.
Kroki swe skierowała ku końcowi wsi, a tam doszedł
szy, zaczęła rzewnie płakać.
Myśli jej były przy zmarłym synu, który po trzy
dniowej zaledwie chorobie stał się ofiarą śmierci. Dla
czegóż to jego właśnie Pan Bóg zabrał do Siebie, wszakże był obrazem zdrowia i sił życiowych i tak krótka choroba go jednak zmogła. Oj, tak, póki Józef, syn jej, żył, to jej się dobrze powodziło, on nie pozwo
lił w niczem uwłaczać swojej matce. Wtedy też młoda jego żona nie byłaby się odważyła jej ukrzywdzić, ale skoro tylko legł w grobie, okazała się w całej pełni swej złości i ciężkie dla staruszki nastały czasy. Całą swą nienawiść długoletnią wywarła teraz na biednej matce.
Do szczytu doszły znęcania się, gdy po upływie roku Jagna, takie było imię synowej, wyszła po raz drugi za mąż, za człowieka, który ją jeszcze prześcigał w brutalności. Ten od razu stawił sobie za cel, usunięcie teściowej żony, w ten lub ów sposób.
Matka tymczasem dotąd znosiła wszystko z poko
rą, cierpiała, —ale milczała. Dziś jednak tak ją mło
dzi sponiewierali, nawymyślali, że już dłużej tam po
zostać nie mogła. Przypomniała sobie staruszka, że jeszcze posiadała córkę, zamężną w mieście, do niej to chciała się schronić. Wszakże Kasia, córka jej, bardzo matkę kochała i kiedy bywała jeszcze na służbie, czę
sto jej ze zasług przysyłała na drobne wydatki. Od Czasu zamąż pójścia niestety nie mogła tego uczynić, gdyż wyszła za biednego robotnika, w dodatku wdow
ca z pięcioletnim synkiem i pierwszego małżeństwa. A właśnie ów chłopczyk głównie skłonił Kasię do tego małżeństwa. Znała ona też pierwszą żonę i nieraz w czasie długiej jej choroby z pozwoleniem swej chlebo
dawczym, u której była na służbie, zanosiła jej i jej chłopcu pożywnych i smacznych potraw. Franus ma
lutki wtedy spogląda! na nią jak na obraz święty. Ka
sia też w oczach konającej kobiety zauważyła ów prze
strach serdeczny o los swego dziecka. Po śmierci żo
ny opuszczony ojciec dziecko swe na cały dzień odda
wał do ochrony, a on sam chodził do roboty. Z cza
sem też Kasia spostrzegła, jak coraz więcej w domu biednego wdowca zakradał się nieład i zdjęta litością, zajęła się dzieckiem. Wypierała mu ubranka, łatała odzież jego, dbała o to, aby był czysty i wymyty, i tak się zdarzyło przy spotkaniu się z Kasią na schodach, Kwiatkowski, tak sie nazywał ów wdowiec, przemówił do niej temi słowy ze łzą w oku:
„Nie ma nic pożałowania godniejszego nad dziecko, któremu brak matki. Franku, poproś ty pannę Kasię,
czyby nie chciała zostać twoja matką!“
OvXO^CT.'SV XXO AOTX^ <X<> XWO<S\\XVa V \JOÖlW\()SV
do 'Kasi i spoyrzai na nią "«v.ioViem neXrvvm v.aaiama i wzruszająca niewinnością. Oczy Kasi zaszły łzami.
Cóż miała ona na to powiedzieć? Wszak pytanie to ją zaskoczyło!
„Panie Kwiatkowski“, rzekła po namyśle, „muszę zastanowić się nad tak ważnem postanowieniem. Od
powiem panu później!“
Przy wolnej niedzieli następnej pojechała do matki i przedstawiła jej całą niedolę biednego wdowca, i syn
ka jego. "
„Nie chciałabym ja wogóle wyjść za mąż“, koń
czyła Kasia swe opowiadanie, „mnie dobrze na służbie, ale gdy sobie uprzytomiiię obraz Franusia z podniesio
nemu ku mnie rączkami, wtedy nie mam spokoju i nie wiem, co mam zrobić, radźcie mi, matko.“
Doświadczona życiem matka, tak jej odpowiedziała:
„Kasiu moja, trudno ci radzić. Łatwiej i lżej ci będzie, gdy nie wyjdziesz za Kwiatkowskiego, bo masz dobre służby. Jeśli za niego wyjdziesz, wstąpisz na drogę ciernistą. Jeśli zaś zrobisz to dla sierotki opu
szczonej, zasłużysz sobie na wieczną nagrodę, gdyż Pan Bóg nikomu nie pozostanie dłużnym, za coś, co uczy
nił z miłości dla Niego, a tern więcej, gdy chodzi o dziecko bez matki. Rozważ to sobie dobrze, pomódl się do Boga, a i ja za ciebie modlić się będę.“
Tak rzekła matka a Kasia poszła za jej radą i wy
brała szlachetniejszą drogę, ofiarę. — Do tej więc córki udawała się teraz stara Drozdowa.
W dzielnicy robotniczej znajdowało się mieszkanie skromne rodziny Kwiatkowskich. Było to w samo po
łudnie, gdy do nich zaszła; siedzieli wszyscy koło sto
łu, czysto nakrytego i to, ojciec, matka, trzynastoletni już Franus, dwie dziewczynki, które w ostatnich ośmiu latach się narodziły i chłopczyk maleńki.
Kwiatkowski dobrym był ojcem rodziny, dbał o po
trzeby rodziny, ale licfiy zarobek i ciągła walka z cięż
kim losem zrobiły z niego człowieka małomównego, stale zamroczonego. Utrudniał on życie Kasi swemi ciągłemi skargami na ciężkie życie, choć ta mimo troski o niego i dzieci, jeszcze wedle sił starała się o zarobek poboczny, posługami, prasowaniem itp. pracami.
Dziś mąż szczególnie był w złem usposobieniu, a to oddziaływało też na Kasię, a i dzieci siedziały strwo
żone i z obawą spoglądały na ojca.
Wtem zastukano do drzwi, a w nich ukazała się matka-staruszka, zapłakana i wśród szlochu opowiada
jąca o swej niedoli i o tern, że do nich przyszła prosić o przytułek.
Serce Kasi aż ścisnęło się z żalu, gdy tymczasem twarz Kwiatkowskiego jeszcze bardziej się zasępiła.
„Matko“, zawołał rozdrażnionym głosem, „cóż wam się przyśniło, wszak my was przyjąć nie możemy.
Po pierwsze ciasne mamy mieszkanie, następnie zaro
bek mój zaledwie dla nas wystarcza.
Chwila przykrej ciszy nastała. Kasia zbladła, wal
cząc z wybuchem płaczu. Przypomniała jej się chwila, gdy mąż ją prosił — by została matką jego synka. Ale mężczyźni na takie rzeczy krótką mają pamięć. Fra
nek, poważny nad swój wiek, spostrzegł, co się dzieje w sercu matki i podszedłszy do ojca, rzekł wzruszo
nym głosem:
„Ojcze, po wyjściu ze szkoły chcieliście mnie oddać w naukę do jakiego rzemieślnika. Do rzemiosła nie mam ochoty, tylko do gospodarstwa wiejskiego. Lubię pracę na wsi, a babka sama mówiła, gdy podczas ferii pomagałem wujowi zmarłemu, że jestem zręczny do tej pracy, a ludzie wiejscy mówili, że powinienem zo
stać rolnikiem. Puście mnie, ojcze! Gdy się zgodzę na wsi do służby, to wraz z pożywieniem i trochę będę miał grosza, a i odzieży. Gdy mnie nie będzie w domu, zrobi się miejsce dla babki.“
Kwiatkowski zdumiony słowami chłopca, zawsty
dził się widocznie, bo spokojniejszym iuż rzekł głosem:
J=?
-ł tiXtitiVfc ^\OvV\. Vav^ł\% ^xi\e,\^Q7^ •ęww^ K Vo, VAAc Yft&\ Vg AtiSyrg
do miasta, a tv ciągniesz do wsi. Nie me wsttzvmn- \ chiopcze. hftechci Pan Bbg htogosiawi. X pozostafk ię cię od tego, je§U masz ochotę do gospodarstwa, ho tza-wsze rzeteAnym i pracowitymi O to się codziennie mnie całkiem obojętnie, w jaki sposób będziesz zarabiał
na chleb. Chodzi mi o to jedynie, byś to czynił w spo
sób uczciwy i rzetelny. Ale dokąd się chcesz udać?
Kto ciebie tak od razu przyjmie na służbę? Wszak ja nie mam czasu oglądania się za służbą dla ciebie, a i matka też z domu oddalać się nie może?“
„Ojcze, nie potrzeba też tego wcale, ja się już sam obejrzę za służbą. Nie obawiam się też, że nie znajdę coś odpowiedniego. Babcio, wszak pamiętacie, że mnie w waszej wsi lubili ludzie? A i ksiądz proboszcz mnie zna, gdy sam nic nie wskóram, udam się do niego. On dobry i już mi się o miejsce postara.“
Pewność chłopca podziałała na ojca tak, że się zgo
dził na plan Franka.
„Wieś, z której matka pochodzi, nie jest zbyt od nas oddalona, idź więc i spróbuj szczęścia. Nie uda ci się tam, znajdzie się inna jeszcze rada. Co sadzisz, mat
ko?“
Kasia, która znała stosunki wiejskie, odrzekła:
„Na wsi służba męska ma się dobrze, gdy jest pra
cowitą i uczciwą, lżej jej tam w każdym razie, aniżeli po fabrykach i warsztatach miejskich. A Frankowi nie brak ochoty do pracy, ani też rzetelności. Z biegiem czasu może dojść do czegoś. Zresztą będzie blisko nas, łatwo mu do nas a nam do niego.“
Po kilku już dniach Franek wysiadł z pociągu w małej miejscowości; w ręku miał zawiniątko z odzie
żą, starannie przygotowaną przez matkę. Wesoło kro
czył sobie po drodze, znanej mu już od czasu pobytu swego u wuja. Prócz niego szła tą samą drogą młoda dziewczyna, którą Franek dogonił, bo raźniej mu było iść we dwoje. Na powitanie jego odpowiedziała mu u- przejmie, dopytując się zarazem o to, dokąd dąży. Mi
ły jej sposób odezwania się wpłynął na to, że Franek opowiedział jej dolę swej babki, którą też znała z ko
ścioła i o tem mówił, że poszukuje, służby na wsi. Po
czątkowo nie mogła się dosyć nadziwić, że chłopiec miejski szuka pracy na wsi, że to rzecz wprost nieby
wała w obecnych czasach. Opowiedziała mu, że sama mieszka w sąsiedniej wsi parafialnej, że wprawdzie oj
ciec jej. ma dosyć służby, ale że sąsiadowi brak chłop
ca do koni. Jeśli mu więc nie zależy na tem, aby ko
niecznie być we wsi babki, to chętnie go poleci sąsia
dowi.
Poszli więc razem do wsi sąsiedniej i do gospoda
rza, który poszukiwał chłopca do koni. Temu dziew
czyna opowiedziała, co usłyszała od Franka. Gospo
darz przyjął Franka, a ten uszczęśliwiony załatwieniem szybkiem jego sprawy, rzekł:
„Już zaraz w pierwszej godzinie dopomógł mi Pan Bóg. To mi napewno babka uprosiła u Niego. Będę wam też wiernie służył, to wam przyobiecuję“.
Frankowi dobrze się powiodło, był zręczny i chęt
ny do każdej pracy. Wszyscy go polubili, sam gospo
darz, a nawet siostra jego, która po śmierci żony za
jęła się gospodarstwem, tak, że ile kroć nadarzała się sposobność do miasta, dawała dla rodziny Franka coś z żywności, czy to mięsa, czy masła, czy jaj.
Chętnie ci to daję dla twej rodziny, bo na to zasłu
gujesz twoją sumienną pracą. Widzę też, że ci to spra
wia wielką radość!
Matka też wkrótce przesłała mu list, w którym pi
sała :
„Franku, babce u nas dobrze! Ojciec ją też lubi, a ja prędzej teraz odejść mogę od domu, by jaki grosik zarobić. Babka zaopiekuje się domem i dziećmi. Choć jest zawsze skąpo u nas trochę o zbytni grosz, jednak ojciec już tak bardzo nie narzeka, a będzie lepiej, gdy ja teraz więcej będę mogła zarobić. Przesłana przez ciebie żywność dużą mi też sprawia ulgę przy codzien
ne«! odżywianiu rodziny.
modli twoja matka.“
Franek był i pozostał rzetelnym i pracowitym i co
raz więcej też ceniono jego pracę uczciwą. Postępował powoli, ale, stale u swego chlebodawcy, tak, że z bie
giem lat stał się istną jego prawą ręką.
I tak się zdarzyło pewnego dnia, że gospodarz, któ
remu od pewnego czasu bardziej dolegał gościec, do Franka, który wyrósł na dorodnego młodzieńca, rzekł:
„Franku, ja już nadal nie podołam wszelkiej pracy.
Wszak widzisz, jak mi choroba moja dokucza. Poko
chałem cię jak syna, tak, że nie umiem sobie wystawić, abyś ty nas kiedyś mógł opuścić. Pozostań więc u nas na zawsze jako mój zięć. Oddam ci córkę moją jedyną i ukochaną nadewszystko. Spostrzegłem ja już dawno, że się lubicie, więc pobierzcie się, a mnie i ojcu po
zwólcie się cieszyć z wami.
„Ojcze!“ odparł Franek. Zdołał on tylko to jedno słowo wymówć, ale zawierało ono wszystko: szczęście, wdzięczność i radość jego.
„Znam cię dostatecznie, a to mi wystarczy“, dodał jeszcze gospodarz. „Nie posiadasz ty ani pieniędzy, ani włości, ale za to masz w sobie skarb, twe złote serce, na lctórem poznałem się od razu. Wiele ono cen
niejsze od dóbr ziemskich!*“---
Wesele wyprawiono huczne. Babka, staruszka wie
kowa, pierwsze miejsce zajmowała przy uczcie wesel
nej, a obok niej siedziała Kasia, jego matka.
„Matko“, rzekł Franek do niej, „wam zawdzięczam całe me szczęście. Coby się ze mną było stało wów
czas, gdybyście się nie byli zlitowali nademną i pod
jęli się ofiary nad sierotą bez matki. A była z was do
bra matka!“
Łzy stanęły w oczach Kasi.
„Dawno już tę ofiarę zrównoważyłeś, Franku, wte
dy, kiedy sam babce ofiarowałeś swe miejsce w domu i to ci wyszło, dzięki Bogu na dobre“.
—— o—-... —
10 przykazań dla kobiet włoskich.
Warto zapoznać się z przykazaniami, obowiązują- cemi w obecnej dobie faszyzmu kobiety włoskie.
Otóż te włoskie przykazania głoszą:
1) Kochaj swego męża bardziej, aniżeli wszystko na święcie i kochaj także swoich najbliższych jak naj
bardziej, ale pamiętaj o tem, że twój dom należy do twego męża, nie zaś do twych najbliższych.
2) Postępuj z mężem, jak z wybitnym gościem i przyjacielem, nie uważaj go zaś jak przyjaciółkę, któ
rej zwierzasz się ze wszystkich przykrości życia.
3) Gdy mąż wraca do domu, niech zastanie mie
szkanie uporządkowane i przyjazny uśmiech na twej twarzy, a nie gniewaj się, jeśli zaraz tego nie zauważy.
4) Nie domagaj się dla domu niczego zbytecznego, zadowalaj się pogodnem życiem w otoczeniu dzieci.
Dzieci niechaj zawsze będą czysto i świeżo ubrane.
5) Pamiętaj, że związana zostałaś ze swym mężem na szczęście i nieszczęście, i jeśli wszyscy go opuścili, ty masz trzymać jego dłoń w swych rękach.
6) Jeśli mąż twój ma jeszcze matkę, to winnaś oka
zywać jak największą miłość i przyjaźń tej kobiecie, która swoją piersią męża twego karmiła.
7) Nie żądaj od życia niczego takiego, czego życie dać nie jest w stanie.
8) Jeśli nadejdzie czarna godzina, nie opuszcza) rąk i wierz, że szczęście znów do domu twego powróci.
9) Ufaj swemu mężowi, że będzie on silnym za was
dwoje. - .
10) Gdy mąż odwróci się od ciebie, to czekaj ci er«
pliwie. albowiem znów do ciebie wróci.
> 06 'S' ŁŁ-X » *A c T-S1"- S O O
Kuracja wiosenna ptaszków
pokojowych.
Kto posiada ptaszka w klatce., ten na wiosnę często fauwaźyć może, że tenże bywa niewesoły, brak mu apetytu, jak również i to, że w czasie zimy mocno przy
tył. Przyczyniają się do tego: ciepłe powietrze w po
koju, krz, wyziewy z pieca, brak słońca i świeżego powietrza, dłuższy sen podczas ciemnych dni zimowych.
Stąd dbać trzeba o to, aby u ptaka swego przeprowa
dzić sposób leczenia, któryby mu poprawił krew, ujął tłuszczu i powrócił mu ochotę i radość do życia. Le
czcie to polega na zmianie pożywienia, podawając mu żer, zawierający żelazo i soli pożywnych. Jabłko l mar
chew dostateczną ilość zawierają żelaza i soli pożyw
nych. Wystarczy codziennie dawać po kawałku jabł
ka i'łyżeczkę od kawy utartej marchwi. Do wody do picia włożyć gwóźdź zardzewiały. Ptakom, którym dolega zatwierdzenie lab otyłym ptakom leśnym (zię
bie, h djarze i gilowił dodać do marchwi utartej jeszcze 3—4 jaj inrówczanych. Gdyby ptaszki pa tem dostały rozwolnienia, dawać mniej jajek mrówc/.anych.
Clmdym, słabym, więc niedókrwistym ptakom po
służy cokolwiek ugotowanego, siekanego jajka kurzego
* dodatkiem utartego sucharka, tak, jak się daje zazwy
czaj -młodym kanarkom. Na łyżeczkę tartej marchwi Uczy się łyżeczkę sucharka i pół łyżeczki-jajka. Mie
szanki tej dawać dwukrotnie na dzień; za każdym ra
zem powinna być świeżo doprawiona, gdyż łatwo kwaśnieje.
Oczywiście w tym czasie należy mniej dawać ziar
na ptakom, a przedewszystkiem unikać konopi i sło
necznika, które wpływają na utycie. Wystarczy w tym czasie dawać tylko łuskanego owsa, rzepiku i ma
ku. Jako środek przeczyszczający i rozwadniający po-
/ efeen przez gnxlzitte wygotowuje w wodzie z octem, et Jnastępnie dobrze wysusza. Jeśli zaś chodzi o knoty
f
dłużej już używane, natęży je raz po raz wygotowywać w mydlinach, aby z nich usunąć nieczystości, zawarte w nafcie, a osiadłe w knocie. Wpływają one ujemnie na jasność światła w lampie.Cholewy od zniszczonych pończoch
posłużą jeszcze jako płatki de kurzawy. Rozciąć w szewku pończochy, przyciąć je na kwadraty, obstęfeno- wa5 brzegi,obszydełkować bawełną i zaopatrzyć je wie
szakiem.
Wypróbowany środek przeciw szczurom.
Zewsząd ludzkość garnie sic do wytępienia tak nie
bezpiecznych stworzeń. Najlepiej ku temu służy zna
na „cebula morska“. Chcąc przynęcić szczury, należy im przez klika dni z rzyędu podrzucać kluski, kawałki mięsa i wędlin, do których obficie dodawać trzeba zwy
kłej cebuli. Gdy się szczury do tych łakoci przyzwy
czaja, domieszać zamiast zwykłej cebuli owej morskiej cebuli, a można być pewnym, że wszystkie szczury wyginą. Przy wcieraniu cebuli morskiej trzeba być ostróżnym, ponieważ sok pali mocno i wywołuje pęche
rzyki wodne.
ŻARTY.
Za późno.
Pewnemu człowiekowi skradziono w kolejce ulicz
nej złoty zegarek. Oczywiście pobiegł do policji za
meldować kradzież, wyznaczył nagrodę, puczem po
szedł do domu — i zastał zegarek swój na stole. Szyb
ko więc wsiadł de samochodu, zajechał na odwach po
licyjny i tam prawie bez tchu zawołał: „Zgłosiłem kradzież...“ „Już wiemy o co chodzi.“ „Przepraszam, zaszła tu pomyłka, zegarek mój jest w domu....“ „Moc- lecają również siew czarnej rzodkwi, a wystarczy da-Ino żałujemy“, odrzekł urzędnik, „już schwyciliśmy zło- wać tylko kilka ziarnek. Młode listki sałaty, szpinaku
też sa dobre i ptaki chętnie je zjadają. Wystrzegać na
leży ptaki od listków kapusty włoskiej, brukselskiej dla Ich właściwości nadymających. Jako smakołyka dla leśnych ptaszków posłużą kiełkujące gałązki krzewów i drzew, tak samo szyszki świerkowe i jodłowe, w któ
rych ptaki z upodobaniem wydziobują siew. Potrzeba koniecznie ptakom wapna do dobrego rozwoju, dlatego na wiosnę wolno dawać im zazwyczaj wzbronionego cukru w kawałkach. Stale znajdować się powinien w klatce kawałek sepii t. j, kości rybiej. Ptaki chętnie ostrzą sobie na niej dzióbki, przyczem też połykają o- kruszyny zeskrobane. Dbać też trzeba o wodę odsta
ła do kąpieli. W czasie pierzenia ptakom dolegają nie
raz krwiożercze robaczki. O ile ktoś takowe zauważy, niech wyparzy cała klatkę wraz z grządkami, poczem wypędzluje dokładnie wszystkie narożniki i kąciki roz- czynem lyzolu.
Kto w ten sposób dbać będzie o swego skrzydla
tego małego śpiewaka, temu on się też odwdzięczy mi- 'yri śpiewem i przywiązaniem.
Rady domowe.
Jak zużyć miał węglany?
Nasypać miału do próżnych tytek papierowych, których dostarczy kupiec wraz z towarem, zatkać je doskonale i włożyć do pieca na dobrze rozpalony żar.
Miał nie rozsypuje się po całym piecu i zachowuje, po dobrem przepaleniu, swą ciepłotę nagromadzoną. Stąd położyć może w pralni, gdy się tytkę taką na noc wło
ży na ogień, aby z rana łatwiej ogień rozniecić. Przez ten drobny a tani zabieg zaoszczędza się dużo paliwa.
Oszczędne zużywanie knota w lampie naftowe).
Kto jeszcze świeci lampami naftowemi, ten często Spostrzega, że knoty stosunkowo szybko się spalają.
Można temu zapobiec, gdy się nowe knoty, przed uży- dzieja“
Jak rozpoznać wiek kury?
Panie doktorze, pan jest przecież uczonym, niech mi więc powie, jak odróżnia się starą kurę od młodej?“
„Po zębach", rzecze doktór.
„Przecież kura nie ma zębów?“
,,A!e ja je mam.“
I to szczęście.
Mata dziewczynka zajęta haftowaniem, pantofli oj
ca, mówi do swej koleżanki:
Jakaś ty szczęśliwa, że twój ojciec kaleka i ma tylko jedną nogę. Potrzebujesz tylko jeden pantofel mu zrobić.
Dobroduszny.
S ę d z i a (do oskarżonego): „Cóż za podłość okra
dać ,we śnie swego towarzysza pracy!“
Oskarżony: „Panie sędzio, gorzejbynt sobie postąpił, gdybym go był zbudził, gdzie tak spät zmacz- nie.“
Zastrzeżenie.
Matka: Antosiu, zgłosiłam cię dziś do szkoły?
Antoś: Czy mama wymówiła sobie też wypo
wiedzenie?
Uprzejmość żebraka.
Pewien żebrak po raz drugi jednego i tego samego dnia prosił o jałmużnę w pewnej rodzinie. „Cóż to“, rzecze gospodyni domu, „wszak dopiero co byliście u mnie.“
„Tak“, odrzekł żebrak, ale dobroć i hojność pani ośmieliły mnie, że chciałem się zapytać jeszcze o zdro
wie pani.“
Dobre pióro IZ
A.: „Czytałem właśnie w gazecie, że w Amsterda
mie znaleziono najstarsze pióro na świecie.“
B.
A.
B.
„Ej co tam! Ja znam starsze.“
„Tak? A gdzie?
„Na naszej poczcie!“