• Nie Znaleziono Wyników

"Styl wczesnej prozy fabularnej Wacława Berenta", Peer Hultberg, przełożył Ignacy Sieradzki, Wrocław-Warszawa-Kraków 1969, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, Z Dziej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Styl wczesnej prozy fabularnej Wacława Berenta", Peer Hultberg, przełożył Ignacy Sieradzki, Wrocław-Warszawa-Kraków 1969, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, Z Dziej"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Jerzy Paszek

"Styl wczesnej prozy fabularnej

Wacława Berenta", Peer Hultberg,

przełożył Ignacy Sieradzki,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1969,

Zakład Narodowy imienia

Ossolińskich... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 61/3, 296-303

(2)

czości M ick iew icza, S ło w a ck ieg o (a m o że K ra siń sk ieg o , a m oże P ola?) czerpał p o ­ m y sły do sw o ich m o ty w ó w , wąitków , k o n cep cji b oh aterów , sposobu obrazow ania, p row ad zen ia narracji, u k ład an ia fra z sty lis ty c z n y c h itd. I szerzej — ja k ie elem en ty k u ltu ry rom an tyczn ej z o sta ły w c h ło n ię te przez k u ltu rę o k resu p o zy ty w izm u , w ja ­ kim stop n iu u k sz ta łto w a ły one św iad om ość m łod ego p ok olen ia i co zad ecyd ow ało o ta k im a n ie in n ym ich w y b o rze dok on an ym p rzez S ien k iew icza . B u jn ick i n a w ie ­ lu p rzy k ła d a ch u p rzytom n ił w a żn o ść p rob lem u sy g n a lizo w a n eg o już w ielo k ro tn ie przez bad aczy, a le sąd zę, że jeszcze n ie je d n a k sią żk a będ zie m u sia ła p o w sta ć, zanim te n p roblem się rozstrzygn ie. Oby ich jak n a jw ięcej n a p isa ł autor P ie r w s z e g o

o k res u t w ó r c z o ś c i H e n r y k a S i e n k i e w i c z a .

A li n a N o f e r - Ł a d y k a

P e e r H u l t b e r g , STYL W C ZESN EJ PRO ZY F A B U L A R N E J W ACŁAW A BER ENTA . P rzeło ży ł I g n a c y S i e r a d z k i . W rocław — W arszaw a—K rak ów 1969. Z akład N arod ow y im ien ia O ssoliń sk ich — W yd aw n ictw o P o lsk iej A k a d em ii Nauk, ss. 236. In sty tu t B adań L itera ck ich P o lsk iej A k ad em ii N auk. „Z D ziejó w Form A rty sty czn y ch w L itera tu rze P o ls k ie j”. K o m itet R ed ak cyjn y: M a r i a R e n a t a M a y e n o w a , J a n u s z S ł a w i ń s k i , J a n T r z y n a d l o w s k i , M a r i a Ż m i g r o d z k a . S ek reta rz R edakcji: T e r e s a K o s t k i e w i c z o w a . Tom X V I.

R ozp raw a d u ń sk iego p o lo n isty P eera H u ltb erga n ie m a zasadniczo rów n o­ rzędnego od p ow ied n ik a w śród n a szy ch p u b lik a cji n au k ow ych . B rak u je b ow iem w P o lsce w ogóle szerok ich , rozciągających s ię n a całe k siążk i, analiz s t y lis ty c z ­ nych p isa rstw a p o szczególn ych au torów , n ie m ó w ią c już o tak sam o rozległych b a ­ daniach p ojed yn czych u tw orów . B ardzo rzadko p oja w ia ją się u nas ta k ie ty tu ły , jak np. W iktora W eintrauba S t y l J a n a K o c h a n o w s k ie g o (1932) czy E dw arda B a lce- rzana S t y l i p o e t y k a tw ó r c z o ś c i d w u j ę z y c z n e j B ru n o n a J a sie ń sk ie g o (1968). C zęściej bada się w P o lsc e sty l u tw o ró w p o ety ck ich (szczególnie p oezji X IX w .) niż dzieł p isan ych prozą; u n ik a ln e zaś są w n ik liw e a n a lizy sty lis ty c z n e prozy X X w ieku. P rzyk ład ow o: B eren to w i p o św ięco n o dotychczas ty lk o jed n ą teg o ty p u an alizę — m y ślim y o rozp raw ie M arii G órskiej Z n a m i e n n e w ł a ś c i w o ś c i s t y l u o p o w i e ś c i bio­

g r a f ic z n y c h W a c ł a w a B e r e n t a l . S łu szn ie w ię c p od k reśla się w n ocie O d R e d a k c j i

p ion iersk i charak ter k sią żk i H u ltb erga; zd aje sob ie z tego sp raw ę także sam autor. C zy teln ik ó w za in tereso w a n y ch zagad n ien iam i sty listy c z n y m i przyciągają dw a 1 „R oczniki H u m a n isty czn e” t. 8 (1959), z. 1. P e w n e szczeg ó ło w e p rob lem y sty ­ lu B eren ta o m ó w ił M. D e s L o g e s w a rty k u le P a r a l e l i z m y g ło s k o w e w p o w i e ś ­

ciach B e r e n t a („P am iętn ik L ite r a c k i” 1957, z. 4) oraz M. P o d r a z a - K w i a t - k o w s k a i J. K w i a t k o w s k i w stu d iu m M a g n u s z e w s k i — B e r e n t — K aden .

P r ó b a a n a lizy n u rtu s t y l i s t y c z n e g o (w zbiorze: K s i ę g a p a m i ą t k o w a k u czci S ta n i­ s ł a w a Pig onia. K raków 1961). W p racach m on ograficzn ych J. R o s n o w s k i e j „Ż y w e k a m i e n i e ” W a c ł a w a B e r e n ta (W arszaw a 1937) i K. T r o c z y ń s k i e g o

A r t y s t a i dzieło . S t u d i u m o „P ró ch n ie” W a c ł a w a B e re n ta (Poznań 1938) n ie p o­

św ięca się w ie le u w a g i bad an iom śc iśle sty listy c z n y m (zob. np. rozdział R osn ow - sk iej I m p r e s j o n i s t y c z n e c h w y t y w k s z t a ł t o w a n i u m a t e r i a łu j ę z y k o w e g o oraz punkt

F o rm a w e w n ę t r z n a z rozd ziału 2 k sią żk i T roczyńskiego). N ajn ow szą pracą, w k tó ­

rej sp o ty k a m y r ó w n ież próbę rozbioru sty listy czn eg o p isa rstw a tw ó rcy Ż y w y c h

k a m ie n i, jest k sią żk a W. S t u d e n c k i e g o O W a c ł a w i e B eren cie (cz. (1— 2. O po­

(3)

sło w a zaw arte w ty tu le: „ sty l” i „B erent”. Spraw dźm y najp ierw , jak rozum ie autor p ojęcie sty lu , ja k ie elem en ty języ k o w e utw oru litera ck ieg o ob ejm u je tu ten w ie lo ­ znaczny term in . H u ltb erg po p rzed staw ien iu głów n ych k ieru n k ów w sp ó łczesn ej sty lis ty k i lin g w isty czn ej dochodzi do następ u jącego w niosku:

„ S tyl jest n ierozerw aln ie pow iązan y z czym ś k on k retn ym , jest w ła ściw o ścią czegoś rzeczy w iście istn iejącego.

„W ydaje się zatem , że będzie n ajstosow n iej i n ajk orzystn iej p o łą czy ć d efin icję stylu jako język a w szerok im znaczeniu z saussurow skim rozróżnieniem la langue i la p a ro le i w te n sposób ok reślić sty l jako po prostu la p a r o l e ” (s. 18).

Jest to o czy w iście d efinicja bardzo ogólnikow a i n iep recyzyjn a, je ś li zw ażyć, iż już w 1937 r. K azim ierz B udzyk trafn ie kon statow ał, ż e „p ojm ow an ie sty listy k i n ie sta ło się jed noznaczne z ch w ilą przyporządkow ania jej k la sy zja w isk ok reślo­ nych p ojęciem p a r o l e ” 2. W ażnym dopełnieniem tak la k o n iczn ie zarysow an ej przez H u ltb erga d efin icji sty lu jest ok reślen ie przedm iotu badania. A utor stw ierd za, że „m ateriałem sty listy k i literack iej są zjaw iska ty p o w e ”:

„Z jaw isk iem typ ow ym m oże b yć zarów no prostota, jak i zm an ierow an ie. N a j­ w a żn iejszy m w zg lęd em jest jednak to, że b adanie oparte na ch arak terystyczn ych cechach sty listy czn y ch autora daje o w iele w ięk sze m ożliw ości rob ien ia p orów ­ nań niż stu d iu m ograniczone do b ad an ia in d yw id u aln ych d ziw a ctw ” (s. 24).

P rzejd źm y w sza k że do realizacji tych teoretyczn ych założeń w badaniu s w o is ­ tości artystyczn ej dykcji B erenta. R ozpraw a H ultberga sk ład a się z czterech roz­ działów , trzy p ierw sze zaw ierają stylistyczn ą analizę Fach owca , N au czyciela, P r z y

n iedzie li, W p u s z c z y , n astęp n ie Próchna, w reszcie O zim in y , rozdział zaś ostatni

m ieści gen eraln e w n io sk i o sty lu w czesn ej prozy fab u larn ej B erenta. W yjątkow o jed y n ie problem w yrażeń obcojęzycznych i gw a ro w y ch w dialogu i m onologu w ew n ętrzn y m w czesn ej prozy pisarza (od N au czyciela do O zim in y) został p rzed ­ sta w io n y odrębnie na końcu rozdziału 3.

S ty l poszczególn ych u tw orów B erenta badany jest w ed łu g pow tarzających się p ytań z zakresu „gram atyki p o ezji”. Są to m ia n o w icie p ytan ia o: k orzystan ie z e p i­ tetów , a ltern ację czasu teraźn iejszego i p rzeszłego, nagrom adzenia (rzeczow ników , czasow n ik ów , przysłów k ów ), sk ła d n ię (parataksa i hipotaksa, szyk w yrazów ), p ier­ w ia stk i im p resjon istyczn e w u tw orach B erenta (np. zaim ek nieok reślon y, p seu d o - p orów n an ie, b ezosob ow e form y czasow nika, k onkretyzacja w yrazów oderw anych), dialog i m on olog w e w n ętrzn y (in q u it i pensât).

Z w y lic z e n ia tego jasno w id ać, że pom inięto w analizie zagad n ien ia sty lis ty k i d źw ięk u i sty lis ty k i w yrazu , k oncentrując się przede w szy stk im na sty lis ty c e sk ła d ­ ni (by od w ołać się do p rostego podziału zjaw isk sty listy czn y ch zaw artego w c y to ­ w an ej zresztą przez H u ltb erga k siążce Stephena U llm an n a S t y l e in th e French

Nov el). N ie zajm uje się b ow iem H ultberg p raw ie w ogóle stroną b rzm ien iow ą

d zieł B erenta, n ie an alizu je ani synonim iki, ani p o liw a len cji sem an tyczn ej lek sy k i u tw orów , ani, w końcu, oryginalnej m etaforyki tej prozy. S ty listy k a w yrazu jest tu rep rezen tow an a jed yn ie przez o m ów ien ie fu n k cji w yrażeń obcojęzycznych i g w a ­ row ych.

W yczerp u je natom iast H u ltb erg praw ie ca łk o w icie listę zagadnień proponow a­ nych p rzez U llm an n a w p unkcie „składnia i s t y l”. Stąd też, m im o zap ew n ień autora: „Z d efin icji sty lu jako la parole w y n ik a , że sty listy k a litera ck a jest d y scy ­ p lin ą ściśle literack ą. N ie jest częścią język ozn aw stw a jako »filologia o n astaw ien iu 2 K. B u d z y k , Z z a g a d n ie ń st y li s ty k i . W: S t y l i s t y k a — p o e t y k a — te oria

(4)

estety czn y m « , w e d łu g ok reślen ia H a tzfeld a , an i też n ie jest ty lk o b ad an iem lite ­ rackim o n a sta w ien iu filo lo g ic z n y m ” (s. 19) — w y n o sim y w ra żen ie zd ecyd ow an ej d om in acji p o d ejścia lin g w isty c z n e g o w całej tej rozpraw ie. W każdym razie spraw a obrazow an ia p o ety ck ieg o jako don iosłego i w a żn eg o sk ła d n ik a sty lu B erenta (tu np. p rob lem m eta fo ry d op ełn iaczow ej, m eta fo ry k i an im a listy czn ej, problem am bi- w a le n c ji zn aczen iow ej szereg u k lu czo w y ch ob razów w P r ó c h n i e 3) dom aga się d o­ d atk ow ego op racow an ia. Na k orzyści, jak ie m o żem y od n ieść z rozpatrzenia m eta ­ fo ry k i P róchna, w sk a z u je n a stęp u ją cy p rzykład: to, co ła tw o d aje się pokazać d zię­ ki od p ow ied n iem u od czytan iu p ersew eru ją cy ch w tej p o w ie śc i p rzen ośn i i porów ­ nań (chodzi o in terp reta cję sy m b o liczn eg o ty tu łu ), m usi H u ltb erg zastąp ić cytatem z listu B eren ta do „C him ery” (s. 77— 78). M ateriał u zu p ełn ia ją cy rozw ażan ia s ty lis ­ ty czn e H u ltb erg a w y d a je się ta k obszerny, że m o żliw a jest do p o m y ślen ia jeszcze jed n a k sią żk a pod tak im sam ym ty tu łem : „ S ty l w czesn ej ,prozy fab u larn ej W acła­ w a B eren ta ”, która za jęła b y się zagad n ien iam i sty lis ty k i d źw ięk u i w yrazu . D opiero tak ie d w ie u zu p ełn ia ją ce się w z a je m n ie k sią żk i m ogą oddać w p rzyb liżen iu fe n o ­ m en zad ziw iającego s ty lu p isarsk iego B eren ta.

P rzejd źm y ob ecn ie do — jak p o w ia d a B alcerzan 4 — w ie lo te k sto w e g o przekazu z h asłem au torsk im „ B eren t”, do om ów ien ia w y n ik ó w szczeg ó ło w y ch badań s ty lis ­ ty czn y ch p rzep row ad zon ych przez H ultberga.

W rozd ziale 1 n a jw ięcej m iejsca p o św ięco n o an alizie Fachowca. B adacz zw raca u w agę na fa k t bardzo n ik łeg o p rzek szta łcen ia w ła sn eg o sty lu B eren ta dla języ k o w ej c h a ra k tery sty k i Z a liw sk ieg o . O dkryw czą ob serw a cję H u ltb erg a m ożna poprzeć jeszcze jed n ym szczeg ó łem sty listy czn y m : sw o istą fu n k cją sp ójn ik a „bo” jako par­ ty k u ły w zm a cn ia ją cej ek sp resję w y p o w ie d z i p ostaci (np.: „Ten bo m ia ł zaw sze p rzew rócon e w e łb ie ” (F 5 4 5); „Ja bo p ytam dlatego, że przyszło m i do głow y p ew n e p o ró w n a n ie” (F 57); pod ob n ie F 77, 79, 88 itd.). Otóż id en ty czn ą fu n k cję w y ­ razu „bo” m ożna dostrzec i w p ozostałych u tw orach B eren ta, co św ia d czy , że jest to cecha w y ró żn ia ją ca w ogóle sty l pisarza, a n ie ty lk o sty l n arracji Z aliw sk iego. Tak sam o tr a fn ie w sk a z u je H u ltb erg na d w ie in n e zn am ien n e w ła śc iw o śc i p o ety c­ k iej d yk cji B eren ta, k tó re p o ja w iw sz y się w F achowcu, na zaw sze już pozostaną w tw órczości autora Ż y w y c h k a m ie n i. C hodzi tu , po p ierw sze, o brak w F a ch o w cu w ię k sz e j ilo ści ep itetó w , co sp ra w ia w rezu lta cie w ra żen ie sty lu su ch ego i r ze­ czow ego, oraz, po drugie, o n iejed n o lito ść czasu g ram atyczn ego narracji, co w zm aga ek sp resję w k u lm in a c y jn y c h m om en tach akcji, a ró w n o cześn ie p ow od u je z a w ie sz e ­ n ie i zn iszczen ie ilu zji rea listy c zn ej w o p o w ieści Z aliw sk iego.

W d ialogu F a c h o w c a n a leży p od n ieść „ogrom ne w y c z u le n ie B eren ta na m a n ie-3 Z w róćm y u w agę, że sam ty tu ł tej p o w ieści n ie m a jed n ozn aczn ego sensu, gd yż p isarz częstokroć łą czy d ek ad en tów z p o zy ty w n y m sym b olem ptaka, jak gd yb y n a w ią z y w a ł do słó w O. H a n s s o n a (M łoda S k a n d y n a w i a . S z k i c e li te r a c ­

kie. W arszaw a 1893, s. 94), w y ra ża ją ceg o się w podobny sposób o a r ty sta c h -c y g a -

nach: „rój ow ych d zik ich p tak ów sp o łeczeń stw a , którzy [!] n ie p o sia d a ją nic na w ła sn o ść, są u b ezw ła d n ien i k u lą, w p a k o w a n ą pod skrzydła, i zw ia stu ją n ad ch o­ dzącą b u rzę”.

4 E. B a l c e r z a n , S t y l i p o e t y k a t w ó r c z o ś c i d w u j ę z y c z n e j B ru n on a Jasień ­

skieg o. Z z a g a d n i e ń t e o r i i p rz e k ła d u . W rocław 1968, s. 32.

5 C ytaty z dzieł B e r e n t a p od ajem y w e d łu g n a jn o w szy ch w y d a ń u tw orów pisarza, p osłu gu jąc się skrótam i: F = F achowiec. W arszaw a 1956; P = Próchno. W arszaw a 1956; O = O zim in a. W arszaw a 1958. L iczba przy sk rócie w sk a zu je stro­ nicę.

(5)

ryzm y język ow e, in ton ację i całą strukturę potocznej rozm ow y” (s. 55). Z n ak o­ m icie przed staw iając różne sposoby w yrażan ia inquit, czy li zw rotu lok alizu jącego osobę m ów iącego, badacz d u ń sk i nie w y c ią g a p ew n eg o n arzucającego się nam w n io sk u . M ianow icie, p ersew eru ją ce stale w tw órczości B erenta tak ie w yrazy, jak „b ąk n ął”, „m ruknął”, „ofu k n ął” czy „huknął” sk ład ają się na w ra żen ie ja k iejś m ru - k ow atości, „n ied źw ied ziow atości” i zam knięcia się w sob ie p raw ie w szy stk ich ch a ­ rak terów w y stęp u ją cy ch w d ziełach naszego pisarza. W zw iązku z ca łk o w ity m w y ­ elim in o w a n iem spraw m etafory B erenta nie znajdziem y tu ani w zm ia n k i o p ew n ej se k w e n c ji porów nań i przenośni an im alistycznych, która św ietn ie o d zw iercied la w zra sta ją cy pod koniec op ow ieści rozstrój p sych iczn y bohatera. W spólnym m o ty w em tej m etaforyczn ej sek w en cji jest obraz zw ierzęcia u w ięzion ego w k latce czy w s ie ­ ci: a) „Po prostu k ręcę się jak piskorz w isieci” (F '219), b) „On sza m o cze się jak p isk orz w m oich rękach, lecz u leg a ć m u si” (F 229), c) „W ty m k ołow rotk u k ręcę s ię jak w ie w ió r k a w k la tce zam k n ięta” (F 224), d) „Zw ierzę zam k n ięte w k la tc e zdycha z tęsk n oty. I ja tak k oń czę” (F 239). P rzytoczyliśm y tę serię p orów n ań jako d o­ w ód , iż B erent, n a w ią zu ją c do typ ow o natu ralistyczn ego obrazow ania zoologiczn e­ go, u m iał je o r y g in a ln ie w y z y sk a ć w ch arak terystyce postaci. P o m ija n ie zagad ­ nień m eta fo ry k i w p ły w a na niesym etryczn ość w a n alityczn ym opisie środków ek sp resji pisarza. J esteśm y b ow iem przekonani, że m etaforyk a F a ch o w ca jest ta k sam o w ażn ym i in teresu jącym zjaw isk iem jak np. rzadkość ep itetó w w tej p o ­ w ieści.

A n a liza krótszych utw orów B erenta doprow adza H ultberga do w niosku: w N a ­

u c z y c i e lu w yró żn ia ją cy m ry sem sty listy czn y m jest fakt, iż altern acja czasu te r a ź ­

n iejszego i przeszłego zachodzi tu jeszcze częściej niż w Fachowcu, a cechą ch a ­ ra k terystyczn ą obrazka W p u s z c z y są w y stęp u ją ce w nim długie i złożone zdania oraz w y ra źn a zap ow ied ź nom in aln ego sty lu O zim in y.

R ozdział p ośw ięcon y an alizie stylu Próchna dzieli się na trzy części, w k tó ­ rych autor sk u p ia u w a g ę na takich problem ach, jak nagrom adzenia w yrazów , p ercep cja im p resjon istyczn a, dialog i m onolog w ew n ętrzn y. W części p ierw szej i drugiej dow odzi H ultberg, że w p ow ieści o dekadentach p rzep latają się c h w y ty ek sp resjo n isty czn e i im presjon istyczn e. T erm iny te d efin iu je badacz następująco:

„Tak jak im presjonizm polega na oddaw aniu w rażeń w p ostaci, w jak iej do­ zn aw an e są przez zm ysły, b ez in terw en cji an alizu jącego um ysłu , ek sp resjon izm oznacza rejestro w a n ie przeżyć duchow ych w kształcie, w którym p ow stają, bez próby scalen ia ich lub form ow an ia w ed łu g jakiegoś schem atu lo g iczn eg o ” (s. 83).

W nagrom adzeniach (a ccum ulatio w retoryce klasyczn ej) rzeczow n ik ów , p rzy­ m iotn ik ów , p rzy słó w k ó w i czasow n ik ów Pró chna dostrzega H u ltb erg ten d en cję do in ten sy fik a cji w yrazu, „co zdecyd ow an ie różni sty l tej p o w ie śc i od w ięk szo ści ó w czesn ej p olsk iej prozy fab u larn ej i stan ow i przejście do stylu zw anego n a ogół »eksp resjoń istyczn ym «” (s. 96). N agrom adzenia — jak tw ierd zi H ultberg — m ogą być jed n ocześn ie środkiem im p resjon istyczn ym i ek sp resjon istyczn ym . Oto p rzy­ k ład y tech n ik i im p resjon istyczn ej, w której B eren t „stara się oddać doznane w r a ­ ż en ie w sposób m o żliw ie najbardziej p recyzyjn y — jest to p oszu k iw an ie le m o t

j u s t e ” (s. 90): a) „nieco m ętn ych , p rzep aścistych , zadum anych oczach” (P 45),

b) „zżym ał się na te n ochrypły, p ijany i n atrętn y g ło s” (P 135), c) „To m ów iło,

w p ośp ieszn ym , zdław ionym , n iedbałym te m p ie ” (P 19). N atom iast poniższe w y li­ czen ia ep itetó w , k tóre ty lk o „n asilają w rażen ie w y w o ły w a n e przez p ierw szy p rzy­ m io tn ik szereg u ” (s. 89), m ają charakter ek sp resjom styczn y: d) „Ten tw ard y, p o ­ nury, za w zięty spokój...” (P 277), e) „Suchy, ochrypły i zły śm iech ” (P 160),

(6)

J eśli w sza k że jeszcze m o żem y uznać, że szeregi e p ite tó w d — f m a ją charakter ek sp resjo n isty czn y (chociaż n ie m a tu w c a le „p oszu k iw an ia m a k sy m a ln ie in te n ­ sy w n y c h środ k ów języ k o w eg o w y r a z u ”, jak określa ten k ieru n ek A rtu r H u tn ik ie- w i c z 6), to n a zw a n ie c y ta tó w a—с im p resjo n isty czn y m i n ie zgadza się zu p ełn ie — tak p rzy n a jm n iej są d zim y — ze sfo rm u ło w a n ą uprzednio przez H u ltb erg a d efin icją, gdyż n iem o żliw o ścią jest jed n o czesn e „p oszu k iw an ie le m o t ju ste " (s. 90) i „od­ d a w a n ie w ra żeń w p ostaci, w jak iej doznaw ane są p rzez zm ysły, bez in terw en cji a n a lizu ją ceg o u m y słu ” (s. 8 3 )7.

H u ltb erg p rzek on yw ająco pokazu je, że w P róch n ie „percepcja im p resjo n isty cz­ n a sta n o w i n aczeln ą zasadę b u d o w y p artii o p iso w y ch ” (s. 99— 100). Z n ak om icie p rzed sta w ia w y z y sk a n ie przez B eren ta tak ich ch w y tó w im p resjon istyczn ych , jak u ży cie zaim k a n ieo k reślo n eg o (np.: „K toś szarp n ął d rzw i” <P 134)), p o słu g iw a n ie się w y ra żen ia m i typ u „ jak b y”, „zda s ię ” i „ w id o czn ie”, su geru jącym i, że „nie m ożna danych sp ostrzeżeń zin terp retow ać z c a łk o w itą p ew n o ścią ” (s. ,106), sło w a w s k a ­ zu jące a ltern a ty w ę (np.: „K u n ick i zak rył grym as czy też u śm iech ły k iem w in a ” (P 68)), p seu d o p o ró w n a n ia (np. „Coś jak b y k u rcze w strętu p rzeb ieg ło m u p o b la ­ dej tw a r z y ” (P 129)), sto so w a n ie b ezo so b o w y ch form cza so w n ik a (np.: „ — T a-ak! — w y rw a ło m u się z u s t” (P 118)), k on k retyzacja w y ra zó w od erw an ych (dodajm y w y ­ szu k an y p rzez nas p rzyk ład , p op ierający tr a fn e u w a g i H ultberga: „Zochna w y ­ p rostow ała się n agle żw aw o, sen n ość strzep n ęła ręką z czoła” (P 87)) i w kojńcu p o słu g iw a n ie się zd an iam i rów n orzęd n ym i („naczelną cechą sty lu P ró ch n a jest brak n ie ty lk o zdań podrzędnych, ale też k o n stru k cji im ie sło w o w y c h ” (s. 116)), co w ią że się z im p resjo n isty czn ą zasadą n ied o strzeg a n ia zw ią zk ó w p rzyczyn ow ych p om ięd zy ozn ajm ien iam i.

O statnia część rozdziału 2 tr a k tu je o dialogu i m on ologu w e w n ę tr z n y m w P r ó c h ­

nie. W p o w ie śc i tej p o łą czen ie w y p o w ie d z i postaci z narracją jest ta k zręcznie

przep row ad zon e, iż „ czy teln ik m a w ra żen ie, że ogląda sztu k ę, a n ie czyta p o w ieść” (s. 127). A n a liza dialogu doprow adza H u ltb erg a do w y so k ie j oceny u tw oru B e r e n ­ ta:

„Już ty lk o ze w z g lę d u na d ialog i m onolog w e w n ę tr z n y w Próch n ie m ożna uznać B eren ta za jed n eg o z n a jw y b itn iejszy ch pisarzy p ok olen ia. Odchodzi, jak w id z ie liśm y , od tra d y cy jn eg o sposobu osob n ego tra k to w a n ia w y p o w ie d z i i n ar­ racji i łą czy obie stru k tu ry. W yn ik iem są staran n iej u k szta łto w a n e sy lw e tk i postaci i w ra żen ie w ię k sz e g o p raw d op od ob ień stw a ich w y p o w ie d z i i zach ow an ia” (s. 137).

Jed n ą z p rzesła n ek tak iego w y so k ie g o u sy tu o w a n ia P r ó c h n a w litera tu r ze p o l­ sk iej jest od k ryw cze u k azan ie przez badacza o ry g in a ln o ści in q u i t w ty m u tw o ­ rze. B eren t częstokroć zam iast ok reśleń m ów ien ia („rzekł” czy „ p o w ied zia ł”) d aje jak ieś in n e zja w isk a d źw ięk o w e (np.: „trzasn ął ojciec jak b iczem ” {P 15); „zaśp ie­ w a ł na tr e m o lo ” (P 22); „cm oknął n ie c ie r p liw ie ” (P 47); „zgrzytnął M üller p o d ejrzli­ w ie ” (P 307) albo tra k tu je w y p o w ie d z i p ostaci ta k , jak gd yb y b y ły w id o czn e i do­ tyk aln e: „w yrzu cił sta ry przez zęb y w r a z z w ie lk ą chm urą dym u od p ap ierosa” (P 15), „J elsk y p rzeżu w a ł jak ieś sło w o , gryzł, zda się, w zębach, rozgn iótł i w y p lu ł w raz ze ślin ą n a śro d ek p o k o ju ” (P (173— 174), „przybił H ertensteiin jak ciężkim m ło te m ” (P 303)).

6 A. H u t n i k i e w i c z , O d c z y s t e j f o r m y do l i t e r a t u r y fa k tu . G łó u m e te or ie

i p r o g r a m y li te r a c k ie X X stule cia. W yd. 2, uzu p ełn ion e. Toruń 1967, s. 98.

7 Por. te ż zdanie ze s. 98: „Im presjonizm u n ie m ożna uw ażać ty lk o

za

su b teln ą i w y r a fin o w a n ą p ostać natu ralizm u , ch ociaż s ię z n ie g o w y w o d zi; p o leg a na su ­ b iek ty w n y m i doraźnym p o strzegan iu zja w isk , n atom iast n atu ralizm stan ow i o b iek ty w n ą i p rzyczyn ow ą p o sta w ę w o b ec ży cia ”.

(7)

R ozdział 3 jest najob szern iejszą częścią k siążk i H ultberga. B adacz k on cen tru je się tutaj przede w szy stk im na problem ie sty lu n om inalnego O z im in y , czyli n a ten d en cji do pom ijan ia osobow ych form czasow n ik a w w ie lu zdaniach tej p ow ieści. R ed u k cja form osob ow ych jest przyczyną zam azyw an ia sto su n k ó w podrzędności w oznajm ieniach, co — jak w y ż e j w sp om n ian o — m oże b y ć p od staw ą p ercep cji im p resjon istyczn ej. Jednym z bardziej ch arak terystyczn ych dla sty lu B eren ta sp o ­ sob ów w p row ad zan ia struktur nom inalnych jest częste u ży cie w y ra żeń p rzyim k o­ w y ch z „dla”, „przy” i „w ”, k tóre przew ażn ie przed staw iają ok oliczn ości to w a ­ rzyszące p ew n ym ruchom , p ostaw om i pozom postaci. T akie n ie z w y k łe za sto so w a ­ nia w y ra żeń p rzyim k ow ych (zob. cytaty p rzytaczane na s. 165—'171), w io d ą c e do w ie lk ie g o sk on d en sow an ia i sk upienia m ateriału sło w n eg o , H u ltb erg zalicza do ek sp resjon istyczn ych ch w y tó w rozbijania trad ycyjn ej b u d ow y syn tak tyezn ej zdań. W całej tej znak om itej an alizie fu n k cji w yrażeń p rzyim k ow ych w k reow an iu sty lu n om inalnego b rak u je nam zw rócenia uw agi na sw oiste w ła śc iw o śc i p rzyim k a „pod” w prozie B erenta. P rzyim ek te n , będący pod staw ą bardzo lak on iczn ych (chodzi- tu o brak form osobow ych czasow nika) konstrukcji dotyczących różnorakich ok olicz­ n ości tow arzyszących akcji (np. gest, m im ika, dźw ięk, św iatło), jest u lu b ion ym p rzez pisarza in stru m en tem sty lu nom inalnego. J eśli jeszcze w P ró ch n ie trudno 0 w ię k sz ą ilość p rzyk ład ów kon stru k cji z „pod” (zob. P 134, 159, 251), to w O z i m i ­

nie jest ich bardzo w ie le . Oto k ilk a zdań z takim n iezw y k ły m zastosow an iem w y r a ­

żenia przyim k ow ego z „pod” (k u rsyw a — J. P.):

a) „A gdy stan ął na progu salonu, gdy w roztopię św ia tła zaroił m u się przed oczam i, niby k aruzela b arw na, te n w ir rozkołysany, jak b y w rozm arzeń gestach ła ­ god n ych po d m u z y k i i p o g w a r k ó w k o b iecy ch k a p r y ś n ie cichnące r y t m y — w ów czas p u łk o w n ik począł głask ać brodę” (O 61);

b) „N iby skrzydło m otyla trzep ał się w dłoni chybkiej w ach larz n iecierp liw y

po d t e n o z d r z a p u ls u ją c e i o c zu p r z y m r u ż e n i e czu jn e ” (O 62);

c) „A że stopom z b y t długo czekać w yp ad ło, w ię c p o d m u z y k ą n ie c i e r p l iw ą p ląsała w biodrach k ib icią g ię tk ą ” (O 63);

d) „P o d g e s t i akcent, z g a r n ia ją c y j a k b y z p o w i e t r z a w s z y s t k i e i m p e t y i ż a r y

m ł o d z i e ń c z e w g łę b o k i p rz e g u b s w y c h pier si o lb r z y m i c h — urw ał się n agle śp iew

1 opadło ram ię d iw y ” (O 103);

e) „On zaś cofn ął się nieco i p och yliw szy się bokiem p rzygląd ał się p o d ś w i a t e ł

k r z y ż u j ą c e się r e f l e k s y jak iem u ś zakłębieniu tych tłu m ów na p rzeciw leg ły m chod­

n ik u ” (O 104);

f) „U rw ało się to jednak rych ło po d z ł o ś l i w y m i p o m r u k i b a so w e g o głosu, lek cew a żą ceg o w id o czn ie w sz e lk ie rozpraw y” (O 131);

g) „W yobraźnia ponura, otęp iała w piekle, zdała się teraz dopiero odżyw ać w całej p ełn i p o d za la tu ją c ą w o n ią o k r u c i e ń s tw a ” (O 139);

h) „Woń perfu m p om ieszan ych , kurz i duchota jakby od potu lu d zk iego z a w i­ sały tu w p o w ietrzu p o d j e d y n e j ś w ie c y gro m n iczn e j a k b y p ło m ie n i e ” (O 149);

i) „»Owóż i życie!« — p o m y śla ł pod te św ie g o t n e z a o k n e m ro z g ło s y r a d o s n e ­

go n ieła d u i p o d to rącze, pełn e zw ic h r zo n e g o n ie s ta t k u kłę b ie n ie się słon eczn ego p y ł u w o k ó ł t e j g ł o w y d z i e w c z ę c e j ” (O 149);

j) „Z apam iętał się w m y śla ch starczych p o d sa p l iw e r o z c h y le n ie u s t ” (O 181); к) „I u słyszała śm iech tak n iski, że zda s ię ty lk o w p iersi dudniał p o d j a d o ­

w i t y g r y m a s w a r g ” (O 258).

(8)

różn ych od cien i zn a czen io w y ch , a le o tak im za sto so w a n iu jak w p o w y ższy ch c y ­ tatach — w o g ó le n ie w sp o m in a się w nim 8.

W n iek tó ry ch fra g m en ta ch tek stu O z i m i n y o d k ryw a H u ltb erg p ersew era cję jed n ych i ty c h sa m y c h w y ra zó w (zob. a n a lizę p oczątk ow ych u stę p ó w utw oru na s. 178— 180), co je st sw o isty m śro d k iem sp o tęg o w a n ia ek sp resji, ale ró w n o cześn ie św ia d czy o p ew n y m zam ierzon ym p rzez pisarza an ty estety zm ie:

„Trudno so b ie w y o b ra zić, że autor tak sta ra n n ie i sk ru p u la tn ie p racu jący nad sw o ją prozą m ó g ł n ie b yć św ia d o m y n iek o rzy stn eg o w ra żen ia , ja k ie p o w tó ­ rzenia m o g ły w y w o ła ć u w ie lu czy teln ik ó w . Poza ty m w cy to w a n y ch w y ją tk a c h trudno n a w e t dow od zić, że chodziło o zw ró cen ie u w a g i na p ew n e obrazy. T rzeba zatem dojść do w n io sk u , że zasto so w a n o je w y łą c z n ie w celu sk om p rom itow an ia u sta lo n y ch p ojęć o »pięknej« i »w y k w in tn ej« p ro zie” (s. 181).

O z im in a w porów n an iu z w c ześn iejszy m P r ó c h n e m w y ró żn ia się od m ien n ym

p o tra k to w a n iem dialogu. P o szczeg ó ln e k w e stie b oh aterów są szeroko „ob u d ow ane” rozm aitym i w y ja śn ie n ia m i o sp o so b ie m ó w ien ia , o m im ic e i g esty k u la cji, o m y ś­ la ch p op rzed zających sam ą w y p o w ie d ź (zob. św ietn ą an alizę „ob u d ow ania” n a s. 182— 184). B erent, w trą ca ją c p om ięd zy sło w a b o h a teró w p artie n arracyjn e i r e ­ fle k sy jn e , „rozciąga ro zm ow ę do tego stop n ia, że to, co »w rzeczyw istości« m u siało być szy b k ą w y m ia n ą słó w , n ab iera n iem a l sen n ej p o w o ln o ści” (s. 182—183).

N o w o ścią O z i m i n y jest r ó w n ież częste p rzek a zy w a n ie w y p o w ie d z i p ostaci w fo r ­ m ie so lilo k w iu m . T ak ie rozb u d ow an e ty ra d y boh aterów są ja w n ie a n ty r e a listy c z -

nym zab iegiem . P o w o ln y , „ o cięż a ły ” i „ sen n y ” dialog oraz d łu gie so lilo k w ia O z i ­

m i n y w p ły w a ją w d ecy d u ją cy sp osób na ob raz sam ych p ostaci. „W m iarę, jak d ia ­

log oddala się od p la n u rea listy c zn eg o , to sam o d zieje się z postacią, która w y ­ rasta n ieja k o n a p r z e d sta w ic ie la ca łe g o gatu n k u . Inaczej m ów iąc, w p o w ieści doko­ n u je się p rzen ik a n ie (o b ejm u jące zresztą całą jej k om p ozycję) dwu p ok ład ów , r e a ­ listy czn eg o i n ierea listy czn eg o czy sym b oliczn ego. W y k ry cie te j p od w ójn ej fu n k cji postaci m a z k o lei w ie lk ie zn aczen ie d la zrozu m ien ia sp ecy ficzn ej m eto d y k o n stru o ­ w a n ia d ialogu w p o w ieści, b o w iem w ła śn ie w dialogu d ok on u je się p ołączen ie r ea ­ listy c z n e g o i ab stra k cy jn eg o ch a rak teru p o sta ci” (s. 188).

In teresu ją cy ten w y w ó d m oże stać się p o d sta w ą do próby rozw ik łan ia sk o m ­ p lik o w a n ej sy m b o lik i p o w ieści (Julian K rzyżan ow sk i m ó w i o sp o w ija n iu w O z i m i ­

nie „p o m y słó w h isto rio zo ficzn o -p u b licy sty czn y ch w szatę ob fitych , zagad k ow ych

i dotąd n a le ż y c ie n ie w y ja śn io n y c h sy m b o ló w ” 9).

O statni rozd ział k sią ż k i H u ltb erg a p rzyn osi szereg n o w y ch sąd ów o w a rto ści dorobku B eren ta. U zn a n ie F a c h o w c a za w czesn ą naszą p o w ieść m od ern istyczn ą n a w ią zu je do pod ob n ej, ch ociaż n ie r o zw in iętej szerzej, u w a g i A n to n ieg o P o to c ­ k ieg o (F a c h o w ie c „w jed n y m na p ew n o się łą czy organ iczn ie z całym p ok olen iem : oto w o w y m w y su n ię ty m na p lan p ierw szy p r o b l e m a c i e s u m i e n i a je d ­ n o stk i” 10): „Na tle ów czesn ej p o lsk iej prozy n a leży zatem uznać F a c h o w c a za p o ­

Nb., n a p o d sta w ie p ow ta rza ją ceg o się w p rzytoczon ych zdaniach p ołączen ia

p rzyim k a „pod” z rzeczo w n ik iem od słow n ym m ożna w y su n ą ć p rop ozycje k orek ty rzeczow n ik a „ p ło m ien ie” na rzeczow n ik o d cza so w n ik o w y „ p ło n ien ie” w p rzy k ła ­ dzie h — p o w sta łb y w ó w cza s zw rot p a r a le ln y do w y r a ż e n ia „Pod ś w i e c y ż ó ł te

m r u g a n i e ” z tejże sam ej stron icy p o w ie śc i B eren ta.

9 J. K r z y ż a n o w s k i , N e o r o m a n t y z m polski. 1890— 1918. W rocław 1963,

s. 270.

10 A. P o t o c k i , P o l s k a lite r a tu r a w s p ó łc z e s n a . Cz. II: K u l t je d n o s tk i . 1890—

(9)

w ie ść bardzo now atorską, a N a u czyciela za ściśle z nim zw iązan e studium próbne. J eżeli Ś m ierć D ąb row sk iego u w aża s ię za p ierw szą p o w ieść o w y ra źn y ch sk ło n ­ n ościach m od ern istyczn ych , to pozycji F ach ow ca n ie da się za k w estion ow ać; a n a ­ liza sty lu i form y św iad czy, że jest to p ierw sza p e łn a i k on sek w en tn a realizacja m eto d y m od ern istyczn ej w p olsk iej litera tu rze” (s. 222).

A oto ocena im p resjon istyczn ego P ró ch n a na tle w sp ó łczesn y ch tej p o w ieści utw orów :

„Gdy p orów nam y Próch n o pod w zg lęd em sty lo w y m z in n ym i p o w ieścia m i m o ­ d ern istyczn ym i, nap isan ym i m niej w ięcej w tym sam ym czasie, jak O tch ła ń T e t­ m ajera czy S y n o w ie z ie m i P rzyb yszew sk iego, sp ostrzeżem y ca łk o w ity brak h a ­ ła śliw e j, em ocjon aln ej, n atężonej, niem al h isteryczn ej d ek lam acji, w id o czn ej szcze­ g ó ln ie w O tch łan i. N ie m a też liryczności język a S y n ó w z ie m i, który n iek ied y p rze­ k ształca się w p raw d ziw ą liry k ę prozą. N atom iast P róch n o jest na ogół n ap isan e o w ie le staranniej od tej ostatniej p ow ieści ,i korzysta z język a w sposób o w ie le bardziej u m iark ow an y” (s. 223).

„P róch n o dzięk i doskonałości sty lu zajm u je w ięc czo ło w ą p o zy cję w śró d w y ­

m ien ion ych u tw o ró w m odern istyczn ych i stan ow i p unkt sz c z y to w y w ro zw o ju p o lsk iej p o w ieści m od ern istyczn ej, a n iezależn ie od te g o w ogóle n a leży do n a j­ w y b itn ie jsz y c h dzieł p olskiej literatury w p ierw szej p o ło w ie d w u d ziesteg o w ie k u ” (s. 224).

D robiazgow a an aliza sty listy czn a O zim in y doprow adza H u ltb erga do p o sta w ie ­ nia następ u jącej, solid n ie udokum entow anej tezy:

„O zim in a stoi l[...] poza głów n ym i k ierunkam i p olsk iej literatury.

„Chcąc zatem u m iejsco w ić O zim in ę na p olskiej m apie litera ck iej, m u sim y ją uznać za p ierw szą p o w ieść napisaną k o n sek w en tn ie m etodą e k sp resjo n isty czn ą ” (s. 227).

S tw ierd zen ie p rzez H ultberga dom inacji elem en tó w im p resjo n isty czn y ch w P róch n ie, a ek sp resjon istyczn ych w O zim in ie p ok ryw a się z tak ą sam ą, choć opartą p raw dopodobnie n a innych przesłankach, oceną Kazimierz.a W yki, który pisze:

„D w ie p o d sta w o w e k sią żk i B erenta, jego P róchno i O zim in a, sta n o w ią n ie ­ zw y k le św iad om y ze strony tw órcy, w y trzym u jący p orów n an ie z n ajlep szą p o ­ w ie śc ią europejską ow ego d ziesięciolecia przykład w ie lk ie j m u ta cji a rty sty czn ej, jaką cała epoka przechodziła. M utacji od p ow ieści zbudow anej jeszcze w m a ­ nierze im p resjon istyczn ej, a le już z w ielk ą k onkluzją sym b oliczn ą, którą sta n o w i

P róchno, do p o w ieści skonstruow anej w y ra źn ie w duchu ek sp resjo n isty czn y m , a le

rów n ież z k on k lu zją sym b oliczn ą, którą tw orzy O zim in a ” u .

N a zak oń czen ie w arto podkreślić, że rozprawa przełożona zo sta ła z języ k a a n gielsk iego w sposób nienaganny: czyta się ją ta k jak ory g in a ln y tek st polski.

I jeszcze pow róćm y do pierw szego zdania naszej recen zji. W yraża ono rów n ież op in ię — n ie w ie m y , czy dość w yraźn ie u jaw n iło ją n in iejsze o m ów ien ie — że książk a P eera H ultberga jest najlepszą analizą sty listy czn ą prozy, ja k a d o ty ch ­ czas uk azała się w P olsce.

J e rz y P a sze k

11 K. W y k a , L ite r a tu r a p o lsk a la t 1890— 1939 w k o n te k ś c ie e u r o p e js k im .

W: O p o tr z e b ie h is to rii lite r a tu ry . S zk ic e p o lo n isty c zn e z lat 1944— 1967. W arszaw a 1969, s. 243— 244.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardzo istotnym przepisem jest art. 7 ustawy, który określa instytucję tzw. prze­ dawnienia wymiaru, czyli przedawnienia wydania decyzji podatkowej. Dotychczas był to

Kończąc swe wystąpienie prezes Bu­ dzanowska stwierdziła, że przy wyko­ nywaniu funkcji prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej kierować się będzie dobrem całej

Jeżeli ani małżonek spadkodawcy, ani żaden z jego krewnych powołanych do dziedziczenia z ustawy nie odpowiada warunkom przewidzianym do dziedziczenia gospodarstwa

Dla wielu biegłych badających pismo ze względu na cele sądowe, a także dla niektórych kryminalistyków w Polsce przedstawiony wyżej poziom wydaje się jedynie

Ciągnijmy dalej ten paradoks — więc można wykładać na uniwer­ sytetach, mówić z katedr wyższych uczelni, można prowadzić zajęcia dla apli­ kantów

Następnie delegacja Okręgowej Ra­ dy Adwokackiej w Poznaniu wraz z prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej złożyła wiązanki biało-czerwonych kwiatów pod pomnikami

Poznania mgrem Andrzejem Wituskim i naczelnikiem Dzielnicy Staromiejskiej, przedstawiciele partii i stronnictw politycznych z sekreta­ rzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR

sw oją d obrą znajom ość języka niem ieckiego.. Przew odniczył