• Nie Znaleziono Wyników

O rolnictwie w "Panu Tadeuszu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O rolnictwie w "Panu Tadeuszu""

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Marian Wachowski

O rolnictwie w "Panu Tadeuszu"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 47/Zeszyt specjalny, 242-259

(2)

1. Polow a u p raw a roślin

W iersze poem atu dotyczące pól nie są zb y t liczne: obraz pól nad N iem nem (I, 14—22), chw ila kończenia robót dziennych (I, 198— 209), p ow rót zw ierząt (I, 234— 241), p rac a żn iw iarek i kosiarzy (VI, 24— 33), chw ila ciszy p rzed b u rzą (X, 11— 32), — oto głów ne w iększe zespoły w ierszy. P o stąpił tu poeta w edług zasady często stosow anej w poem acie: ze szczególnym upodobaniem p isa ł dużo 0 zjaw iskach, k tó re czytelnikow i m ogą się w ydaw ać m niej ważne, jak: drób, karczm a, bigos, kaw a itd. W odniesieniu do zjaw isk ro l­ niczych poeta najw ięcej w ierszy pośw ięcił spraw om przydom ow ym , w czym w y raził się zapew ne w p ły w w spom nień z n ajw cześniejszych la t życia.

Mimo m ałej liczby w ierszy dotyczących pól, czy telnik wciąż po­ zostaje pod w rażeniem , że pole jako gałąź g ospodarstw a je s t stale żyw otne i czynne, że ciągle odbyw a się tam n o rm aln a p rac a ro lnik a w czasie, k ied y w dom u Sędziego, w zam ku czy w zaścianku toczy się ak cja poem atu. E fek t ten osiągnął poeta za pom ocą dw óch środ­ ków literack ich : rozproszył drobne n apom knienia o polach po róż­ nych księgach poem atu, p rzed e w szystkim zaś na sam ym p raw ie początku w łaśnie pola w ysun ął n a czoło w św iadom ości czytelnika (I, 14— 22).

O braz pól zbożowych, k tórego w spom nienie p o eta w yniósł z Li­ tw y, odbiegał tro ch ę od tego obrazu, ja k i m am y p a trz ą c n a pola dziś. Zboże — siane w początkach X IX w. n a p olu u p raw ia n y m system em w ąskich i w y p u k ły ch zagonów — w y daw ało silniejszą 1 b u jn iejszą roślinność n a grzbiecie zagonów, a słabszą w bru zd ach 1, w idoczne więc były pasy, gdy tym czasem obecnie pole zbożowe d aje

O ROLNICTW IE W „P A N U T A D E U S Z U “

1 J. B u r g e r , P o c z ą tk i g o s p o d a r s tw a w ie j s k ie g o . P rzek ład M ich ała O c z a ­ p o w s k i e g o . Т. 1. W ilno 1831, s. 256— 261.

(3)

obraz rów nej płaszczyzny. N astępnie — pole oglądane z bliska nie daw ało, ja k obecnie, obrazu rządków , poniew aż w początkach X IX w. rzędow a u p raw a zboża b yła n a ziem iach polskich bardzo rzad k im w y jątk iem , n ie słychać zaś, by ktokolw iek stosow ał ją n a Litw ie.

Po ogólniej skierow an y ch słow ach „do ty ch p ó l“ — p rzy stęp u je p oeta do w yszczególniania, jak im i ro ślin am i te pola są w ypełnione. A w ięc — jed n e pszenicą, in n e żytem , „św ierzopem “, g ry k ą (czyli tata rk ą ).

M imo w y raźn ej sug estii poety, że m ow a o polach u p raw n y c h w y pełnionych ro ślin am i gospodarskim i, w ysiłki ko m en tato rsk ie n a te m a t „św ierzo pu “ i „d zięcieliny“ przyn io sły w w y n ik u obraz roz­ dw ojony: obok obrazu pól w ypełnionych ro ślin am i gospodarskim i p o w stał obraz pojedynczych chw astów , „św ierzopu“ i „dzięcieliny“, w zględnie w iększych sk u p ień chw astów (raczej jed n a k w iększych skupień, tylko w ted y bow iem w ychodzi w pełni efek t kolorystyczny).

Z d arza się obecnie, a zdarzało się to z pew nością i w początkach X IX w., że pole obsiane zbożem, zwłaszcza ozim ym, daw ało w okre­ sie p rzed w ykłosieniem się efe k t k o lorystyczny żółty, pochodzący od ch w astu zw anego ognichą (sinapis arvensis). N ie tak ie jed n ak pole m iał p oeta n a m yśli. N ie dlatego, że chodzi o chw ast. M ickie­ wicz n iejed n o k ro tn ie zaznaczył swój se n ty m e n t do chw astów ziem i ojczystej, w ty m m iejscu przecież m yślał o polu w ypełnionym ro ­ ślinam i gospodarskim i. W idać to w y raźn ie w e w cześniejszych auto­ grafach poem atu. Roślina, k tó ra n ajb ard ziej p rzyczyniła się do tego, że — w edług k o m en tato ró w — obraz pól u p raw n y c h doznał sk rzy ­ wienia,. tj. „św ierzop“ nie w y stę p u je w a u to g rafach w cześniejszych: A l i A2. W au to g rafie A l za w a rty je st zw rot: „m leczne k w itn ą g ro ch y “, w au to g rafie zaś A2: „z m lecznem kw iatem gro chy“. Na m iejsce ow ych grochów , a w ięc rośliny bez w szelkiej w ątpliw ości gospodarskiej, dostał się później ów „św ierzop“, k tó ry w yw ołał tyle zam ieszania w śród kom en tato rów .

Ż adn ych podstaw nie m ia łb y ew e n tu aln y dom ysł, jako by a u to r dokonał zm ian z dążnością do zatarcia gospodarskiego c h a ra k te ru roślin, n ato m iast praw do p o do b n y m w y d a je się, że po eta — w rażli­ w y n a kolory — dostrzegł, iż w sw oim obrazie pól nagrom adził za w iele k oloru białego ( b i a ł y groch, b i a ł a gryka, b i ał a „dzię- c ielin a“ z lekkim odcieniem różowym), odrzucił więc jed n ą roślinę b iałą (groch), a w p row adził jed n ą żółtą („św ierzop“). M ożliwe i to,

(4)

że dla pól nad N iem nem u zn ał „św ierzop“ za roślin ę bardziej ch a­ ra k te ry sty c z n ą niż groch.

Zgodnie z p raw d ą h istoryczną podk reślił M ickiewicz zboże jak o w ażny i głów ny p rzed m io t p ro d u k cji roślinnej w Soplicow ie („W i­ dać, że okolica obfita w e z b o ż e “ ; I, 32). G łów nym zbożem u p ra ­ w ian y m n a L itw ie w początkach X IX w. było żyto. T ak zresztą działo się ju ż w w. X V III, co zw róciło uw agę k ry tyczn eg o rzecznika postępu rolniczego na L itw ie („rolnicy n a sam ym ż y c i e swój zysk z a k ła d a ją “ 2).

U p raw a pszenicy nie była tam sp raw ą prostą. O to najp ierw , ju ż w w. X V III, stw ierdzano w y rad zan ie się pszenicy polskiej pod w zględem bujności i ja k o ś c i3. Z im niejszy k lim a t ziem i now o­ gródzkiej n iezb y t sp rzy ja tem u zbożu, za to jej w a ru n k i glebow e i klim atyczne dobrze służą u p raw ie ż y t a 4. G dyby w po czątkach X IX w. u p raw ian o w ziem i now ogródzkiej p raw ie w yłącznie żyto ozime, ja k to p rak ty k o w an o przeszło sto la t p ó ź n ie j5, to zaciek aw ia­ jące a tru d n e do w y jaśn ien ia b y ły b y w zm ianki p o em atu o „chłop­ skiej ja rz y n ie “ — oznaczającej zboża jare, a więc letnie.

Pola „w yzłacane pszenicą“ nie b y ły n a L itw ie bardzo częste, Jeszcze w 1934 r. u p ra w a pszenicy zajm ow ała w w ojew ództw ie now ogródzkim zaledw ie 3,l°/o pow ierzchni zasianej, u p raw ian o zaś pszenicę ja rą tro chę częściej niż ozimą, p rzy czym u p ra w a pszenicy w pow iecie now ogródzkim obejm ow ała p ow ierzchnię w iększą, po­ niew aż pow iat ów m a w łaśnie odpow iednie dla tego zboża w a ­ ru n k i e.

P ro d u k c ja zbożowa w gospodarstw ie soplicow skim znacznie w y ­ kracza poza granice w łasnych potrzeb gospodarza, je st obliczona na zbyt. R em iniscencje tego sta n u rzeczy zn a jd u jem y w słow ach G erw azego do P ru sa k a (VII, 400— 404), k tó ry eksp ortow ał p ro d u k ty soplicow skie „w icin am i“, jak nazyw ano sta tk i na N iem nie. W zm ian­ k a o eksporcie zboża dotyfczy w yd arzeń sprzed r. 1806, a więc z czasu, nim N apoleon zastosow ał blokadę k o n ty n en ta ln ą . Jeszcze k ró tko p rzed r. 1815 ek sp o rt p ro du któw rolniczych z L itw y był b a r ­

2 F o lw a rk , w k t ó r y m g ru n ta nie z o s t a w u j ą się n i g d y u g o r e m [ = FohuarJc]. W ilno 1770, s. 96. C ytow an e z u w a g tłu m acza — G rzegorza K n i a ż e w i c z a .

8 T a m że , s. 54.

4 S. O d l a n i c k i - P o c z o b u t , W ojew ód ztw o n ow ogród zk ie. W ilno 1936, s. 185.

5 Ta m że.

(5)

dzo słaby i odbyw ał się ty lk o przez Rygę, p rzy czym dobrze popła­ cały je d y n ie pszenica i len 7.

W każdym razie poeta uk azu je nam gospodarstw o soplicowskie jako ek sp ortu jące. N astaw ienie na ek sp o rt zm uszało do s ta ra n n ie j­ szej u p ra w y roślin. J a k bow iem zaśw iadcza K luk, już w drugiej poł. X V III w. istn iały na ry n k ach zagranicznych w ysokie w ym aga­ nia co do jakości produktów . W edług w ym agań stosow anych w tych portach, k tó re — jak: G dańsk, K rólew iec, R yga — b yły dla eks­ po rtu zboża najdogodniejsze, zboże w inno „być jak najczyściej w y- chędożone, w yw iane, m ły n ko w an e“, w inno m ieć m ożliw ie wysoki ciężar gatun k o w y . K lu k opisuje sp ecjaln ą skrzyn ię u łatw iającą oszacow anie ciężaru g a tu n k o w e g o 8. J e st w ięc rzeczą praw dopo­ dobną, że gospodarz ek sp o rtu jący zboże dobierał do siew u odm iany lepsze, że u p raw ia ł zatem sandom ierską odm ianę pszenicy i szwedz­ ką (zw aną tak że norw eską) odm ianę ż y t a 9.

P rzejd źm y obecnie do „św ierzopu“ i „dzięcieliny“ . W edług ob­ jaśn ień W ydania Sejm ow ego (1934) „ ś w i e r z o p , albo św irzepka, ognicha, rzepak, rośnie jako chw ast w zbożach, k w itn ie żółto“ ; „d z i ę с i e 1 i n a, (sparcetta), rodzaj koniczyny dzik iej“. W edług W ydania N arodow ego (1949) są to: „ ś w i e r z o p — ognicha, chw ast o żółtych k w iatk ach (nazw a p row incjonalna: św ierzepa, św irzepa itp .)“ ; „ d z i ę c i e l i n a — koniczyna b iała o różow ym odcieniu (nazw a prow inc.)“.

K w estia „d zięcieliny“ je st łatw iejsza do w yjaśnienia. W zm ian­ ki o niej są bardzo obfite w polskiej lite ra tu rz e rolniczej, i to już w . X V III w ieku. W y stęp u ją one szczególnie w ty ch licznych pis­ m ach, k tó re zalecają sta ra n n y chów bydła. D la w szystkich autorów dzięcielina stanow i roślinę pastew ną, z ty m wszakże, iż dla w ięk­ szości z nich je s t ona esparsetą. T ylko niek tó rzy odróżniają dzię- cielinę od e s p a r s e t y . W K oronie p rop agan da dzięcieliny po­ ję te j jak o esp arseta w iąże się z postacią gorliw ego i w ytrw ałego krzew iciela p ostęp u rolniczego, w szczególności — staran nego cho­

wu bydła i u p raw y roślin pastew nych, P io tra Św itkow skiego, na 7 F. P a s z k i e w i c z , Co b y ł o d o ty c h c z a s i co j e s t na p r z e s z k o d z i e d ź w i g ­ nięci u się r o l n i c t w a w K s i ę s t w i e L i t e w s k i m ? D z i e n n i k W i l e ń s k i , 1815, s. 250. 8 K. K l u k , R oślin p o t r z e b n y c h , p o ż y t e c z n y c h , w y g o d n y c h , o so b l iw ie k r a ­ j o w y c h , a lb o k t ó r e w k r a j u p o ż y t e c z n e b y ć m ogą, opisanie, u tr z y m a n i e , r o z ­ m n o ż e n ie i za ż ycie. T. 3. W arszaw a 1781, s. 253. 9 T a m ż e , s. 128 i 131.

(6)

L itw ie zaś jiiż p rzed r. 1770 przeprow adzano w W erkach i P o n a rac h dośw iadczenia z u p raw ą tra w ia sty c h roślin pastew nych, m. in. także z dzięcieliną 10.

Sposobność do oglądania szczególnie obfitego zespołu roślin p a ­ stew ny ch m iał p oeta w Szczorsach, u p raw ian o tam bow iem ju ż w r. 1811: groch, jęczm ień i owies jako „ k arm m ieszany“ , w ykę, ziem niaki, b rukiew , k apustę, m archew , bób, k o n ic z y n ę n . Rzecz jasn a — ten obfity zespół roślin pastew n y ch nie był c h a ra k te ry ­ styczny dla ziem i now ogródzkiej.

Nie ulega w ątpliw ości, że w m niem aniu p o ety dzięcieliną była rośliną pastew ną. C zytam y przecież w poem acie, że „chłopiec za­ rzuca źrebcom d z'i ę с i e 1 i n ę “ (VI, 476). W ydaje się n a to m ia st rzeczą w ątpliw ą, czy dzięcieliną to w rozum ieniu poety esp arseta. J a k wiadomo, M ickiewicz chętnie czerpał n iek tó re określenia ze sw ych stro n rodzinnych, n a L itw ie zaś szeroko p rzy ję te było n azy ­ w anie dzięcieliną — k o n i c z y n y . S tosuje tę nazw ę a u to r Z ie l­

n ika ekonom iczno-technicznego, dobry znaw ca litew skich sto su n ­

ków rolniczych, któr-y dodaje ciekaw ą inform ację, że dzięcieliną „podobno“ przeszła od sąsiednich Niem iec n a Żmudź, skąd roz­ szerzy ła się na L itw ie 12. T ak więc za tra fn e uznać trzeb a objaśn ie­ nie dzięcieliny jak o koniczyny białej o lekko różow ym odcieniu, podane w W ydaniu Narodow ym .

Z w rot au to g ra fu A2: „na łąkach d z i ę c i e l i n ą “ — w skazuje, że po eta nie m iał tu obrazu pola w ypełnionego koniczyną, lecz łąkę. Na łące koniczyna m ogła się znaleźć albo jako roślina dziko rosnąca, albo też z zasiew u la t poprzednich. W obu w yp ad kach pow staje ch a ra k te ry sty c z n y obraz n iereg u larn y ch , m niejszych i w iększych skupień koniczyny n a żyźniejszych połaciach gleby.

Pole obsiane koniczyną — to, z p u n k tu w idzenia rolniczego, p rze jaw bardziej in tensyw nego gospodarow ania, ‘jak k o lw iek zaś w ym ieniony zw ro t ż a u to g rafu A2 nie pozw ala w nioskow ać, że poeta ta k i obraz zachow ał w swej pam ięci, to jed n a k u p ra w a po­ łow a koniczyny w początkach X IX w. tu i ówdzie na L itw ie w y ­ stępow ała.

10 F o lw a rk , s. 196.

11 W idział te ro ślin y w Szczorsach w r. 1811 F ran ciszek P a s z k i e w i c z , autor opisu gosp od arstw a szczorsow sk iego (zob. D z i e n n i k W i l e ń s k i , 1815, s. 366 i n.).

12 J. G e r a l d - W y ż y c k i , Z ie l n ik e k o n o m i c z n o -t e c h n ic z n y , c z y l i o p is a ­

(7)

Biała koniczyna rosnąca dziko by ła rośliną rodzim ą, jako zaś roślina u p raw n a, pastew na, była — ja k w skazuje w zm ianka z cy­ tow anego Z ieln ika , a po tw ierd zają to różne inn e dzieła fachow e — rośliną im portow aną, ściśle zw iązaną z now ym rolnictw em . O ile jed n a k jak o p rzed m io t im p o rtu stanow iła koniczyna w Pozn ań- skiem roślinę b ardzo świeżej d aty (C hłapow ski po r. 1820 aż z A n­ glii sprow adził jej nasienie), to n a L itw ie zadom ow iła się już w w. XV III, p rz y czym korzystano z n asienia bądź sprow adzonego z zagranicy 13, bądź uzbieranego z roślin rosnących dziko 14. Że ko­ niczyna by ła ro ślin ą nową, im po rto w an ą — w sensie rolniczym , nie zaś b o tan iczn y m — o ty m poeta nie m ógł wiedzieć, nie znając ówczesnej lite r a tu r y rolniczej, a będąc osw ojonym z koniczyną od dziecka.

Z aprow adzenie u p raw y koniczyny w E uropie było w dziejach rolnictw a w y d arzen iem epokow ym , dopiero bow iem koniczyna po­ zwoliła n ależy cie zrealizow ać postępow y p o stu lat staran nego chowu bydła. Toteż w zm iank a M ickiewicza o dzięcielinie je st w poem acie ważna: u p ra w a tej rośliny h arm o n izu je z faktem , że w Soplicowie prow adzi się s ta ra n n y chów b y d ła 15.

Bardziej skom plikow ana je s t sp raw a „św ierzopu“ . L ite ra tu ra rolnicza nie zn a św ierzopu jako rośliny u p raw n ej. W śród roślin o „b u rszty n o w y m “ kolorze k w ia tu w stopniu m in im aln ym w grę może wchodzić ł u b i n . U praw ę łu b in u propagow ał F ry d e ry k W ielki, m ógł on się więc przedostać z P ru s na Litw ę, ja k koniczyna, jednakże jest to bardzo m ało praw dopodobne. Polska lite ra tu ra ro l­ nicza w spom ina o łu b in ie bodaj po raz pierw szy dopiero w r. 1837, kiedy to n asienie łu b inu w ilości dw óch k w a rt zostało przesłane do W arszaw y jak o osobliwość 16.

13 N asiona od m ian zagran icznych m ożna b y ło już w X V III w . n abyć w W ar­ sza w ie, zw łaszcza w sk lep ie kupca n a zw isk iem Au. S zczeg ó ło w y k atalog nasion, ceb u lek , drzew sp rzed aw an ych p rzez tę firm ę za m ieścił D z i e n n i k E k o ­ n o m i c z n o - H a n d l o w y , 1792, cz. 1, s. 78— 95.

14 Taką drogę u zy sk a n ia n a sien ia k on iczyn y p rzew id u je B. D z i e k o ń s k i ,

R o ln i c tw o i o g r o d n i c tw o n a j n o w s z y m i p r z y k ł a d a m i , w z o r a m i i p l a n a m i ek o n o ­ m i k i obja śnio ne i p o t w i e r d z o n e . K rak ów 1805, s. 88.

15 W praw dzie p ola, o k tórych m ow a (I, 14— 22), n ie są p rzed sta w io n e jako rn a leżą ce do S o p licó w a , lecz u m ieszczo n e z o sta ły ogóln ie „nad N iem n em “, u w a żn e jednak czy ta n ie p oem atu n ie je s t sztu k ą „łatw ą an i m a łą “, czyli że w ie lu czy teln ik ó w b ez szk od y dla doznań estety czn y ch łą czy te p ola z S o p li- cow em .

(8)

Z daw na w praw dzie znano na L itw ie in ną roślinę o żółtym ko­ lorze kw iatu, m ianow icie: g o r c z y c ę , jed n akże szczupłość w zm ianek o niej w lite ra tu rz e m ało p rzem aw ia za praw dopodo­ bieństw em jej u p raw y w polu 17.

Tą rośliną, k tó ra w św ietle lite ra tu ry rolniczej m a n ajw ięcej w idoków na to, że pola nią obsiane staw ały się ch arak te ry sty c z n e dla ogólnego obrazu pól litew skich, je s t r z e p a k , w ym ieniony zresztą, choć co p raw d a jak o chw ast, w o bjaśnieniach W ydania Sejm ow ego. K olor rzepaku, na w iosnę raczej cytryno w y niż b u rsz ­ tynow y, m usiał zwrócić uw agę poety w rażliw ego na barw y.

R zepak był rośliną z daw na znaną i up raw ian ą. Nie b rakło też n a L itw ie ju ż w w. X V III p ro p agandy u p raw y rzepaku, i to tak że jako rośliny p astew nej 18. Jeżeli jed n a k m iał w ystępow ać w Panu

Tadeuszu jako roślina p astew na, to pow inien być skoszony przed

zakw itnięciem . Jego „b u rszty n o w y “ kolor m ożna było zatem oglą­ dać tylko pod w arunkiem , że nie skorzystano z n ajb ard ziej w łaści­ wego m om entu skoszenia.

Na ogół rzep ak u p raw ia n y był w Polsce od w ieków jak o roślina oleista. Z jego ziaren w ytłaczano olej p o trzeb ny do lam p. D opiero w drugiej poł. X IX w. w y p a rła go w tej fu n k cji n afta. A nna J a ­ błonowska, k tó ra część swoich m ają tk ó w m iała na Litw ie, a k tó ra w ośmiu tom ach napisała, ja k sobie w yobraża gospodarkę w swoich włościach, zarządziła, aby w jed n y m z podległych jej m iasteczek w ydzielono osobny g ru n t pod u p raw ę rzepaku, z którego olej m iał służyć do lam p ulicznych 19.

N ależał w ięc rzep ak — obok lnu, konopi, chm ielu i w ielu in ­ nych — do kateg o rii roślin przem ysłow ych, czyli — ja k się w ów ­ czas m ów iło — „h an dlo w y ch“. W całej pierw szej poł. X IX w. ist­ niała n a ziem iach polskich i litew skich energiczna akcja zalecająca u p raw ę roślin przem ysłow ych. Je d n y m z najgorliw szych jej p ro p a ­ gatorów b y ł M ichał Oczapowski, profesor rolnictw a n a U niw ersy­ tecie W ileńskim (1822— 1828). W idział on w u p raw ie roślin p rze ­ m ysłow ych drogę w yjścia z niekorzystnej sytuacji, w jak iej zna­ lazło się rolnictw o na sk u te k spadku cen zboża.

17 R. B r a d l e y , K a l e n d a r z ro l n ic z y i gospodarski. W ilno 1770, s. 140 (uw agi o polu za sia n y m gorczycą).

18 T a m ż e , s. 141. — F o lw a rk , s. 27 i 113.

19 A. J a b ł o n o w s k a , U s t a w y p o w s z e c h n e d la d ó b r m o ich r z ą d c ó w . W yd. 2. T. 7. W arszaw a 1787, s. 131.

(9)

P oszukiw ania językoznaw cze stan ęły na tym , że św ierzop to żółto kw itnące ch w asty z rodziny krzyżow ych — z R aphanus ra-

p h a n istru m n a c z e le 20. A by n a drodze filologicznej dojść do ta ­

kiego w yniku, trz e b a zakładać, że p o eta w ram ach dowolności poe­ tyckiej zm ienił p ro w in cjo n aln ą nazw ę o g n i c h y o brzm ieniu „św irzep a“ lu b podobnym . T akie założenie m iałoby p ew ną p odsta­ wę, gdyby się dało wykazać, że M ickiewicz częściej w łaśnie korzy­ stał w te n sposób ze sw obody poetyckiej. Jeżeli zaś nie da się zna­ leźć k ilk u p rzy k ład ó w n a to, trz e b a uznać założenie filologów, ja ­ koby „św ierzop“ b y ł dow olnym zniekształceniem słow a „św irzepa“ lu b innego słow a brzm iącego podobnie, za bezpodstaw ne.

J e śli p oeta m iał n a m yśli pole obsiane rzepakiem , dlaczego nie użył nazw y rzepaku? Ja k o w y jaśn ien ie najw łaściw sze nasuw a się przypuszczenie, że zaszła tu pom yłka (jak z m leczem , k tó ry poeta nazw ał cykorią). J e d n a k pom yłka dotycząca rzep aku — „św ie­ rzo p u “ m a sw oje o d rębne podłoże psychologiczne. Pow stało ono na ty m tle, że sp raw a o kreślenia nazw y rzep ak u b y n ajm n iej nie była pro sta. Oto n a jp ie rw istn ie ją dw ie rośliny tru d n e do odróżnienia dla laika: r z e p a k i r z e p i k . D alej: aż się roi od przeróżnych nazw służących na oznaczenie rzep aku ( r z e p i e , r z e p , r z e p i a , r z e p n i k , r z e p i e ń, r z y p i e ń , r z e p u c h ) . Istn ieją n a stę p ­ nie nazw y: r z e p a , r z e p n i c a — oznaczające inne rośliny. J u n - dziłł n a oznaczenie rzep ak u używ ał nazw y „k oln ik“ . M amy rów nież słow a o b rzm ien iu zbliżonym do rzepaku: np. ś w i e г z e p a, co oznacza o g n i с h ę, oraz ś w i e r z o p a, czyli k l a c z .

O kreślenie „św ierzo p“ nie je st w cale jak ą ś nazw ą prow incjo­ nalną. J e s t to słowo, k tó re w h isto rii języka polskiego raz jeden zostało użyte, i to w łaśnie w Panu T a d e u s z u 21. M am y więc do czynienia z no w otw orem sam ego poety, i to z pew nością now otw o­ rem nieum yślnym . M ickiewicz nie zdaw ał sobie spraw y z tego, że nazw a „św ierzop“ m oże być n iezrozum iała dla czytelnika i pom inął ją w sw oich objaśnieniach. P raw dopodobnie „św ierzop“ dostał się do poem atu jak o w y n ik p ró b y przy po m nienia sobie nazw y m ającej oznaczać rzepak, a b rzm iącej r z e p a k lub podobnie, p rzy czym

20 W. P i a s e c k i , B u r s z t y n o w y ś w ie r z o p . J ę z y k P o l s k i , X X V I, 1946, z. 3, s. 82— 84. [A utor n ie u w zg lęd n ił tu artyk u łu S tefa n a H r a b с a (B u r s z h y -

n o w y ś w i e r z o p w „P a n u T a d e u s z u “. J ę z y k P o l s k i , X X X V , 1955, z. 5, s. 373—

381), k tórego w y w o d y idą w in n ym kieru n k u . Red.]

21 Jan K a r ł o w i c z w S ł o w n i k u g w a r p o ls k ic h b a ła m u tn ie ok reśla ś w ie ­ rzop jak o dziką k o n iczy n ę, p o w o łu ją c się n a P a n a T adeusza.

(10)

poetę zwiodła w spólność dźw ięków e, rz, p, przy po m n iał zaś sobie jednocześnie słow a brzm iące: ś w i r z e p a , ś w i e r z o p a .

J e d n ą z roślin przem ysłow ych, k tó re z daw na były upraw ian e, stanow ił l e n . M iał on w lite ra tu rz e rolniczej pozycję u p rzy w ile­ jow aną. Szczególnie dużo pisał o u p raw ie ln u w ym ieniony wyżej O czap o w sk i22. Z naw ca ro ln ictw a litew skiego z X V III w., znany nam już Kniażew icz, podkreśla, że „ln y i konopie albo pień ki są tu osobliwej piękności“ 23. W edług K lu k a zaś len „ lite w sk i“ stan o ­ wił w Polsce n ajlep szą odm ianę lnu 24.

Je d y n a w zm ianka w poem acie o lnie za w a rta je s t w słow ach: „Ś ród ptaszych głów sterczały głów ki ludzkie, m ałe, o dk ry te; w łosy na nich krótkie, ja k l e n b iałe “ (III, 49— 50). O ile m i wiadomo, k ry ty k a literack a, k tó ra nie szczędziła w ysiłk u w w y k ry w a n iu u ste ­ re k poem atu, nie zw róciła uw agi n a w y raźne pom inięcie ln u — rośliny dla L itw y najb ard ziej charak tery sty czn ej, a jednocześnie wnoszącej urozm aicenie do zespołu kolorów na polach. Pom inięcie ln u n astąpiło zapew ne n a sk u te k zapom nienia poety, k tó ry za to ty m w ięcej uw agi pośw ięcił u p raw ian y m w ogrodach konopiom. Jeżeli n iełatw o dostrzega się pom inięcie ln u w poemacie, to p raw d o­ podobnie z pow odu m nóstw a uw zględnionych tam roślin innych.

Przeoczenie ln u w e w spom nieniu obrazu pól, w k tó ry m w ażną rolę g ra ją kolory, je st łatw o zrozum iałe. L en k w itn ie tylk o w ciągu jednego dnia i ty lk o p rzed południem . Jeg o niebieski kolor je st w praw dzie bardzo p o n ętn y dla m alarza, ale w ogólnym obrazie pól nie stanow i koloru charakterystycznego, n a w e t p rzy szeroko stosow anej upraw ie.

Na u ste rk ę pom inięcia ln u m ogą się zżym ać pedanci — B uch- m anów nigdzie nie b ra k — u ste re k da się w y k ry ć w poem acie w ię­ cej. K iedyś w yciągano z nich w nioski prow adzące do obniżenia oceny poem atu, od pew nego czasu u stalił się n atom iast pogląd, że najb ard ziej zaciekłe w ty m k ieru n k u poszukiw ania nie m ogą ani w yrządzić k rzy w d y poem atow i, ani uszczuplić radości c z y ta n ia 25. 22 M. O c z a p o w s k i , R z u t oka n a te r a ź n i e j s z y stan g o s p o d a r s tw a w k l i ­

m a c i e p ó łn o c n y m . T. 2. W ilno 1830, s. 13— 110 (o lnie), 110— 144 (o konopiach),

302— 360 (o chm ielu).

22 B r a d l e y , op. cit., s. 64. 24 K l u k , op. cit., t. 3, s. 323.

25 In teresu jącym przykładem , k tóry w sk azu je, że w y k r y w a n ie u sterek pro­ w a d zi do lep szego zrozum ienia poem atu, jest rozpraw a Z ygm u n ta S z w e y ­ k o w s k i e g o , „Pan T a d e u s z “ — p o e m a t h u m o r y s t y c z n y . P ozn ań 1949.

(11)

2. Chów zw ierząt

Zakres zootechniczny zyskał w poem acie niew iele miej^cą, jeśli m owa o zw ierzętach czw oronożnych, za to p tactw o dom owe zajm uje p raw ie ta k w ielk ą ilość w ierszy ja k ogród.

O zw ierzętach czw oronożnych m ów ią przede w szystkim w ie r­ sze ksiąg: I (234— 241) i IX (185— 192). N a sta ra n n y chów koni, w Soplicow ie w sk azuje uznanie, jak ie m a dla nich R obak (VI, 204— 206). Chów koni m iał w Polsce tra d y c ję w ielow iekow ą. Nie odnosiła się ona je d n a k do koni roboczych, k tó re były postu latem „now ego“ roln ictw a. W yhodow anie konia roboczego było koniecz­ nością p o d yktow aną m. in. stosow aniem ulepszonych narzędzi i m a­ szyn rolniczych. Nie m am y w praw dzie żadnych podstaw , by tw ie r­ dzić, że w Soplicow ie ro zw ijał się ta k i chów koni, z drugiej jed n ak stro n y p o jaw ien ie się n a L itw ie — w łaśnie w ty m okresie — ro ­ słego i silnego konia roboczego nie byłoby w cale rzeczą niep raw do­ podobną. Ju ż bow iem w r. 1766 nieznany m ag n at litew ski zalecał

trzy m ać n a każd ym ze sw oich folw arków po 12 kobył i 3 wozy okute, ceniąc znacznie w yżej siłę pociągow ą konia niż w o łu 26. Z p o stulatem zapro w ad zen ia w Polsce i n a L itw ie „m ocnych i ro ­ sły c h “ koni w y stąp ił w r. 1770 Kniażew icz, którego zdaniem „nie uleg a w ątpliw ości, że u p ra w a końm i je st pożyteczniejsza niż w o­ ła m i“ 27.

W czesne tra d y c je staran n eg o chow u koni m iały Szczorse. W ro­ k u 1783 do sta d a koni w Szczorsach sprow adzano ogiery arabskie, tu re c k ie i angielskie, klacze zaś z M ołdaw ii i U krainy. T ak postę­ pow ano w czasie, k ied y w Szczorsach stan inny ch zw ierząt, w szczególności kró w i owiec, nie uległ jeszcze ani pom nożeniu, a n i polepszeniu i w 3 fo lw ark ach liczono 150 krów i 700 owiec 28. Tylko o k ilkan aście k ilom etró w od granicy litew skiej istniała w P ru sa c h W schodnich w początkach X IX w. sław na już w tedy sta d n in a w T rakenach. Nie podobna, żeby na L itw ie nie wiedziano o T rakenach, żeby nie w iedział o nich byw alec P ru sak , skoro znacz­ nie bardziej odległa W ielkopolska ulepszała sw oje m ocno przed tem

28 Ł a t w e s p o s o b y u p r a w i e n i a roli, c z y l i p r z e p i s s z c z ę ś l iw e g o g o s p o d a r o w a ­

nia. W arszaw a 1775, s. 9 i n. T reść oparta n a in stru k cji z roku 1776.

27 F o lw a rk , s. 11.

28 P a m i ę t n i k P o l i t y c z n y i H i s t o r y c z n y , 1783, n r 5, s. 529, 535, 538. W g opisu Szczors dok on an ego przez M e h 1 i g a.

(12)

liche konie robocze końm i sprow adzanym i z T raken w latach 1810— 1840 29.

„Stado cielic ty ro lsk ich z m osiężnym i dzw onki“ (I, 238) — to ty rolska rasa krów . K row y tej rasy m iał poeta sposobność oglądać w Szczorsach, dokąd A dam C hreptow icz sprow adził aż 1500 krów ty ro lskich i sz w a jc a rsk ic h 30. W praw dzie przytoczone źródło nie podaje daty, z opisu Paszkiew icza należy jed n ak wnosić, że krow y tyrolsk ie b yły w Szczorsach już przed r. 1811, skoro Paszkiew icz w odniesieniu do r. 1811 w spom ina o całorocznym trz y m a n iu bydła w oborze i o silnie rozw iniętej up raw ie roślin p astew n y ch 31.

K row y ty ro lsk ie m ógł poeta oglądać tak że w W ielkopolsce, do­ kąd sprow adzono je (do K arczew a i T urw i) w roku 1824. Uznano jednak, że ich chów nie je s t dostatecznie k o rzy stn y i zw rócono się ku bydłu h o le n d e rsk ie m u 32. Na L itw ie n ato m iast krow y ty rolskie u trz y m ały się, a ślady tej rasy zaznaczały się na b ydle chłopskim aż do czasów ostatnich.

W obec w zm ianki Paszkiew icza, że w Szczorsach zgodnie z po­ stu la te m nowego ro lnictw a przez cały rok trzy m an o bydło w obo­ rze, nie m ógł p oeta w idzieć tam cielic pow racających z pola. Chyba że odstąpiono później od w spom nianego system u hodowli.

Nie było oczywiście sensu, by krow y trzy m an e stale w oborze m iały m osiężne dzwonki. N atom iast w te re n ie w ysokogórskim , jak Szw ajcaria, a także w te re n ie rów ninnym , gdzie — ja k w łaśnie w Soplicow ie — zachow ał się daw ny zwyczaj p asienia by d ła w lesie (I, 234) — dzw onki spełn iały fu n k cję p rak ty czną: u łatw ia ły odna­ lezienie zw ierzęcia 33.

Sprow adzanie na L itw ę b y dła lepszej rasy m iało daw n ą tra d y ­ cję. J a k pod aje K niażew icz w r. 1770, „zam ożniejsi o byw atele sta ­ ra ją się m ieć kro w y holenderskie, lecz dla niedozoru i te odradzać 29 P. K r i s с h e, D ie P r o v i n z Posen. Ihre G esch ich te und K u ltu r u nter besonderer B erü ck sich tig u n g ihrer L a n d w irtsch aft. S ta ssfu rt 1907, s. 153.

30 E n c y k lo p e d i a rolnicza. W ydaw ana staran iem M uzeum P rzem y słu i R ol­ n ictw a w W arszaw ie. T. 1. W arszaw a 1890, s. 599.

31 D z i e n n i k W i l e ń s k i , 1815, s. 369— 371. 32 K r i s c h e , op. cit., s. 152.

33 Z ak ład an ie każdem u zw ierzęciu gospodarskiem u d zw onka lu b przyn aj­ m n iej jak iegoś m eta lu w y d a ją ceg o d źw ięk przy poruszeniu b y ło szeroko roz­ p o w szech n io n e w w iek a ch śred n ich , k ied y b yd ło i św in ie pasan o z re g u ły w le ­ sie. Czy zw yczaj ten istn ia ł w P olsce, n ie w iadom o. W od n iesien iu do N iem iec potw ierd za go K. G. A n t o n , G esch ich te d e r te u t s c h e n L a n d w irtsc h a ft... G örlitz 1799— 1802, cz. 1, s. 111.

(13)

się zdają po kilku leciech, a płód ich d ro b n ie je “. D odaje też, że takie lepsze rasy chciano zaprow adzić na L itw ie ,,na w ielu m iejs­ cach“, nie m ogły się jed n a k utrzym ać, k arm iąc się na niżej położo­ nych pastw isk ach roślinam i sz k o d liw y m i34.

Pogląd, że sprow adzane w ielkim kosztem lepsze rasy bydła m a r­ niały w k ró tk im czasie, pojaw ia się często w lite ra tu rz e rolniczej, nie tylko polskiej. Z apew ne nie od razu rozpow szechniła się św ia­ domość, że zw ierzę in ten sy w n e je st w rażliw sze, że łatw iej zapada na c h o ro b y 35. N iem ałą też rolę odgryw ać tu m usiała obiektyw na trudność uzgodnienia w jed n y m czasie dwóch rzeczy: sprow adzenia bydła lepszej rasy i zapew nienia m u także n a zimę dostatecznego pokarm u.

W ynikiem n ied o statk u paszy zim owej było w ychudzenie bydła. O braz takiego b ydła u tk w ił poecie w pam ięci (XI, 10— 14). Byłoby p rzejaw em p e d a n te rii w nioskow anie, że gospodarz soplicowski, k tó ry zresztą nie stosuje nowoczesnego p o stu la tu trz y m an ia bydła przez cały rok w oborze, a więc po trzeb u je m niej paszy „sztuczn ej“, doprow adził do tak ieg o w ychudzenia bydła, o jak im poeta wspo­ m ina. W każdym razie uchw ycił tu poeta rys, k tó ry b ył aż nadto ch arak tery sty czn y . Ju ż w X V III w. pisze Sw itkow ski:

Jak b ied n y i op ła k a n y jest ch ó w b yd ła w P olszczę (w y ją w szy W arszaw ę, toż n iek tó re p orząd n iejsze folw ark i), w y m ó w ić trudno. W całej podobno E uropie n ie m asz ta k ieg o n ied b a lstw a w tej m ierze jak u n a s 36.

Było źle pod ty m w zględem w Polsce, ale i gdzie indziej wcale nie było dobrze. H isto ry k ro lnictw a niem ieckiego podaje, że gospo­ darze w czasie sp otk ań na w iosnę zw ykli sobie opowiadać, ile każdy z nich m iał tego ro k u „S c h w a n z v i e h tj. takich krów , k tó re trzeb a było na w iosnę za ogon w yciągać z obory na pastw isko, bo nie m ogły się ruszać o w łasnych s iła c h 37. D opiero propagow ana w N iem czech przez S c h u b a rta u p raw a koniczyny (poglądy Schu- b a rta upow szechniał w Polsce głów nie Sw itkow ski) w łączności

34 F o lw a r k , s. 99 i 106.

35 S tosu jąc p o jęcie e k sten sy w n o ści i in ten sy w n o ści do zw ierząt i roślin, n ie zm ien ia m sam ego pojęcia. W p raw d zie ta k ie za sto so w a n ie n ie jest dotąd w śród roln ik ów p o lsk ich p rzyjęte, n ie stoją m u jed n ak na p rzeszk od zie żadne w zg lęd y logiczne.

36 P. S w i t k o w s k i , W y b ó r w i a d o m o ś c i g ospodarskic h. W arszaw a 1786, s. 613.

37 F. G o l t z , G e sc h ic h te d e r d e u ts ch en L a n d w i r t s c h a f t . T. 1. Stuttgart u. B erlin 1902, s. 276.

(14)

z innym i roślinam i p astew ny m i — stw o rzy ła zdrow y fu n d am en t dla chowu b ydła intensyw nego.

Że w Soplicow ie chów b yd ła stanow i przedm io t rzeteln ej troski, to u w y d a tn ił p o eta z naciskiem (I, 242— 247). W edług opinii do­ św iadczonych p rak ty k ó w słuszne jest zdanie, że „najlepiej z w ie­ czora Gospodarz widzi, w jak im stanie je st obora“ (I, 244— 245).

Bydło po pow rocie z p astw iska ch ętnie kładzie się w oborze i z w idocznym zadow oleniem postękuje. Z achow uje się zaś niespo­ kojnie, jeżeli zjadło jak ieś rośliny szkodliwe, o k tó re nie było tr u d ­ no na L itw ie na pastw isk ach podm okłych, tak ie zaś p astw isk a po­ siadało tak że Soplicowo, ja k n a to w skazuje zw ro t o bagniskach rzeczki.

S taran n o ść w chow ie b ydła w yraża się u gospodarza soplicow ­ skiego w dozorze spełnianym ja k n ajb ard ziej bezpośrednio. J a k w ielką w agę p rzy k ład an o w ted y do takiego w łaśnie dozoru, św iad­ czą słow a najlepszego polskiego gospodarza (z la t niew iele p óźn iej­ szych), D ezyderego Chłapowskiego:

R ano bardzo w sta w a łe m i w y ch o d ziłem zaraz na podw órze, p rzyp a­ trując się sp ok ojn ie czyszczen iu i p aszen iu koni; k ied y się jest często przy tej robocie, rzadko potrzeba coś p ow ied zieć, a tym bardziej czem u ś p rzy - ganić, bo w sz y stk o robią p od łu g rozkazu. R u szałem w pole, k ied y p łu gi w y jech a ły : konno, gd y p o le b yło od leglejsze, pieszo, gd y b lisk ie, i za zw y ­ czaj w sz y stk ie 4 fo lw a rk i o b jech ałem do 8 -m ej przed ś n ia d a n ie m 38. P ierw sza poł. X IX w. to okres „złotego ru n a “ w E uropie. Owce m iały pierw sze m iejsce w śród zw ierząt gospodarskich, ze w zględu bow iem n a w ysoką cenę w ełn y daw ały dobry dochód. W Soplico­ w ie owce chow ane są w w ielkiej ilości, skoro Sędzia może darow ać R obakow i „dw ieście owiec z b ra k u “ (VI, 203). Mógł więc posiadać ich kilka tysięcy. B ył przecież prócz Soplicow a w łaścicielem co n a j­ m niej jeszcze jed nej wsi. M ożliwe zresztą, że M ickiewicz skorzystał tu ze swobody poetyckiej, by podkreślić hojność Sędziego.

Ze zw rotu: „dw ieście owiec z b ra k u “ w yraźnie w ynika, że chów owiec prow adzi się w Soplicow ie ze w zględu n a w ełnę. W w ypo­ w iedzi Sędziego chodzi o owce b r a k o w a n e , to znaczy takie, k tó re nie były przeznaczone do dalszej p rod u k cji w ełny, bo ich w ełna p rzestała zadow alać w ym agania jakościowe.

P o eta pow strzy m ał się od w yjaśnień, czy idzie o owce pospolite, czy też o rasow e lu b „ulepszone“ . N iew iele w ty m pom aga opis

(15)

owego ogrom nego czarnego b aran a, którego Robak o trzy m ał gdzieś w okolicy Soplicow a (IX, 186— 190). C ztery rogi to po p ro stu dziw o­ ląg n a tu ry , nie zaś cecha rasow a. W n iek tó ry ch jed n ak rasach ten dziw oląg w y stę p u je szczególnie c z ę s to 39. Na rasow ość m ógłby w skazyw ać w zrost oraz fa k t w y ró żn iania b a ra n a za pom ocą kulek m osiężnych. C zarne u b arw ien ie w ełny nie stanow i dowodu, że całe stado było czarne. Z alecał bow iem K niażew icz trzy m an ie w śród białego stad a jednego lub dw óch b aran ó w p stry c h lub czarnych, co m iało zabezpieczać owce od popłochu, w ja k i w padają, gdy niespo­ dziew anie zobaczą coś p streg o lub c z a rn e g o 40.

Owce lepszej rasy lub „ulepszone“ — nie by ły w początkach X IX w. na L itw ie czym ś pow szechnym , ale też nie b yły w y ją t­ kiem . Ogólny sta n owiec p rzed staw iał się raczej dobrze. W szczor- sow skim folw arku, M arysinie, było w r. 1811 aż 3000 owiec rasy „ulepszonej“, uzyskanej tą drogą, że dla p opraw y owiec lubelskich sprow adzono b a ra n y z ow czarni cesarskiej z W iednia, a więc na pew no hiszpańskie m erynosy. Stado w M arysinie nie ustępow ało m erynosom 41.

Różnica dochodu z w ełny, k tó rą daw ała owca pospolita a owca hiszpańska lub inna, ale „ulepszona“ — b y ła ta k znaczna, że z po­ czątku X IX w. d o b ry gospodarz n a L itw ie chow ał lepszą rasę owiec. M ożemy więc p rzyjąć, że owce soplicowskie — to m erynosy.

M ickiewicz nie po dk reślił w poem acie rasow ości owiec, a p rze­ cież w m łodości swej in tereso w ał się m erynosam i jako p rzejaw em p ostępu rolniczego. Podobały m u się też ich egzotyczne nazwy, któ ­ ry ch używ anie leżało w sty lu pseudoklasycznym . Oto w e F rag m en ­ cie, n apisanym praw dopodobnie około r. 1821, czytam y: „N a łąkach trząsąc karkiem , huczy ró d bawoli, A n d aluzyjska trzoda po w zgór­ kach sw aw oli“. Ród baw oli to oczywiście krow y, a więc „andaluzyjska trz o d a 4' jest na pew no czym ś innym — stadem owiec hiszpańskich, czyli m erynosów . L ite ra tu ra rolnicza nie zaw iera n a w e t w zm ianki, by do P olski lu b L itw y sprow adzano kro w y z H iszpanii, podaje za to liczne in form acje o sp row adzaniu owiec hiszpańskich za pośred­ nictw em różnych k ra jó w 42.

39 O baranach z czterem a rogam i p isa ł D z i e n n i k W i l e ń s k i . 1806, s. 262.

40 F o lw a rk , s. 64.

41 P a s z k i e w i c z ( D z i e n n i k W i l e ń s k i , 1815, s. 372).

42 D w u w iersz F ragm en tu c y tu je m y w g w yd.: A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W yd an ie N arodow e. T. 2. W arszaw a 1948, s. 262. O b jaśn ien ie do słó w „anda­

(16)

Również w III cz. D ziadów (a. I, sc. 1, w. 31— 34) jest w zm ianka o m erynosach. K iedy n a zap y tan ie jednego ze w spółw ięźniów skie­ row ane do Ż egoty (Ignacego Dom eyki): ,,I ty byłeś gospodarz?“ — ten odpow iada żartobliw ie:

Jaki! zaw ołan y. Ż ebyś ty w id zia ł m o je m eryn osy, w oły! Ja, co p ierw ej n ie znałem , co o w ies, co słom a, M am sła w ę n a jlep szeg o w L itw ie ekonom a.

D robne te szczegóły w skazują, że p oeta w Panu Tadeuszu um yślnie u n ik ał określeń cudzoziem skich.

Tą dziedziną zootechniczną, k tó ra odbiła się w szczególnie w iel­ kiej ilości w ierszy, i to p isan y ch z w idocznym upodobaniem , jest w Panu Tad.euszu chów drobiu. S tanow i on specjalność Soplicowa. Roi się tu od kur, kaczek, gołębi, gęsi, indyków ; nie b rak n a w e t p a ­ wia, k tó ry b y n ajm n iej nie je st estetyczn ym rek w izy tem zapoży­ czonym z dw oru m agnackiego, ale p takiem użytkow ym . O drobiu, jeśli nie liczyć p rzelo tny ch napom knień, m ów i się w około osiem ­ dziesięciu w ierszach.

W p rzeciw ieństw ie do bydła, sta ra n n y chów drobiu nie należał b y n ajm niej do postu lató w nowego rolnictw a, choć n iek tórzy jego przed staw iciele — np. A nglik B radley, F rancuzi: D uham el i R eau­ m u r — szczególnie się tą gałęzią gospodarstw a interesow ali. W skarbcu staropolskiej m ądrości rolniczej chów drobiu b y ł perłą. Polscy pisarze agronom iczni, od XV I w. począwszy, o drobiu piszą w ręcz z czułością. K lu k w y d ał osobną książkę O pta stw ie, o drobiu zaś rozpisał się n a stu stro n ach (w ty m na k ilk u stro nach o paw iu) 4:\

P ełen h u m o ru opis ogródka, pom ysłu sław nej gospodyni ‘Ko- kosznickiej, stanow iącego ,,epokę“ w dom ow ym gospodarstw ie — z ajm u je aż 22 w iersze (III, 23— 44). W polskiej lite ra tu rz e rolniczej sprzed r. 1831 p raw ie w cale się z ty m nie spotykam y, z w y jątk iem m echaniki rolniczej, aby ktoś w naszym k ra ju dokonał jakiegoś w ynalazku lu b ulepszenia, k tó re by się rozpow szechniało czy jako „ se k re t“, czy też jak o nowość za pośred nictw em dru ku , n ato m iast zjaw isko p rzeróżnych „sposobów “, często „ se k re tn y c h “, któ re lu zy jsk a trzoda“, k tóre na s. 306 d aje w y d a w ca , su geru jący, jak ob y chodziło tu o k row y lub k on ie, n ie jest w ię c w ła śc iw e . Z resztą M ick iew icz n ie nazw ałb y k ró w i k on i trzodą i n ie k a za łb y im się p aść po w zgórkach.

43 K. K l u k , Z w i e r z ą t d o m o w y c h i d zik ich , o s o b l iw ie k r a j o w y c h , his to rii

(17)

w kilku m iejscach poem atu znalazło swoje odbicie, m a bardzo ob­ fitą lite ra tu rę .

P ierw sza poł. X IX w. jest złotym okresem rozw oju technologii, p rzy czym z acierają się różnice m iędzy technologią ogólną a ro l­ niczą i sam ym rolnictw em . L ite ra tu ra technologiczna, najczęściej w postaci czasopism, podaje m nóstw o n ajróżniejszych „sposobów“ „w y g u b ien ia“ szkodników , leczenia ludzi i zw ierząt, konserw acji przedm iotów zagrożonych zepsuciem się itp. N iektóre z rad są dość św ieżej daty, często jed n a k doradcy czerpią m ate ria ł z bo­ gatego sk arb ca „sposobów “ , któ re k rąży ły w w iekach m inionych, podaw ane z u st do u st jako „ se k re ty “. L ite ra tu ra technologiczna spełnia więc in te resu jąc ą fun k cję d ekonspiracji „sek retó w “ . B y­ w a ją w śród n ich recep ty użyteczne. N ajczęściej są one opisyw ane z w yjątkow ą, jak na tam te czasy, zwięzłością i podaw ane jako nie­ zawodne. „Sposób“ opisany żartobliw ie przez M ickiewicza spraw ia w rażenie, jak b y należał do użytecznych, o ty m zaś, by „w y nala­ zek “ ten stan o w ił „epokę“ w dom ow ym gospodarstw ie, m ożna mó­ wić jed y n ie w u jęciu hum orystycznym , jak to uczynił poeta.

Czy n a p ra w d ę istn iał k alen darz zaw ierający opis tego „w y n a­ lazk u “ ? P rz y ta c za n y tu częściej K alendarz B radleya, w ydany w ję ­ zyku angielskim w r. 1735, nic o takim w ynalazku nie mówi, ale za to bardzo obszernie i szczegółowo rozpisuje się o drobiu, tłum acz zaś kalend arza, Kniażew icz, nie szczędzi na ten tem a t uw ag u zu­ pełniających. B rad ley przyznaje, że nauczył się sek retu karm ienia k u rcząt i sposobu postępow ania z zabitym drobiem — od w ybitnej gospodyni, k tó rą n aw et w ym ienia z n a z w isk a 44. W K alendarzu rola gospodyni przed staw io n a została jako bardzo ważna; tłum acz zapow iadał ry ch łe w ydanie polskiego p rzekładu „dobrej gospo­ d y n i“ 4r>. P rz ek ła d tèn u kazał się dopiero w roku 1884.

W licznych, bardziej p o p u larn y ch kalendarzach gospodarskich tego okresu — a k alend arze stanow iły w edług kilku w zm ianek poe­ m atu ty p o w ą le k tu rę ówczesnej szlachty — m ożna znaleźć w skaza­ n ia dotyczące chow u drobiu, ale nie udało się n a tra fić na ślad owego „epokow ego w y n alazk u “ . Nie je st jed n a k w ykluczone, że jak iś k a le n d a rz podaw ał tak i sposób „Na jastrz ę b ie i k a n ie “ (III, 35), oba te p tak i uchodziły bow iem za w rogów drobiu. Czujność

44 B r a d l e y , op. cit., s. 23. 4,1 T a m ż e , s. 27.

(18)

przed nim i zaleca np. A nna Jabłonow ska, k tó ra w swoich pism ach p rzy k łada do hodow li d robiu w ielką w a g ę 46.

Rozległy zakres sp raw należących do gospodarstw a kobiecego, w któ ry m w ażna — często n a w e t kierow nicza — rola przypadała gospodyni, nazyw anej kiedyś dw orką, później zaś, jak w poemacie, ochm istrzynią, b ył poecie dobrze znany. O pisyw ał go też ze szcze­ gólnym upodobaniem . Na przy k ładzie Soplicow a w idzim y, że go­ spodyni, specjalizując się w chowie drobiu, nie może ju ż podołać tym obowiązkom, k tó re w edług w ielow iekow ej tra d y c ji w Polsce dotyczyły opieki n a d ogrodem .

„N ow e“ rolnictw o nie m iało żadnych zasadniczych postulatów w odniesieniu do gospodarstw a kobiecego. Z daje się naw et, że w m iarę w zrostu postęp u rolniczego zak res jego się kurczył. Tym w iększą za to rolę spełniało gospodarstw o kobiece w stary m rol­ nictw ie.

Pod jed n y m w zględem opisy dro biu w poem acie spełn iają tę sam ą fu n k cję co opisy ogrodu: są to dw a tere n y system atycznej pracy Zosi. Zaznacza się tu n iew ątp liw ie ideow a postaw a poety: Zosia nie m a u p rzedzeń zw iązanych ze sw ym pochodzeniem i z ochotą zapraw ia się do p racy w gospodarstw ie. Mówi (XII, 531— 535):

„Pracy też n ie lęk am się, bom m łoda i zdrow a, U m iem chodzić około dom u, nosić k lucze; G ospodarstw a, obaczysz, jak ja się w y u czę!“

Że to je st now a postaw a wobec życia, sprzeczna z obyczajowoś­ cią trad y cy jn ą, św iadczą słow a (XII, 565— 566) arcy konserw atysty Gerwazego:

„N ie da Bóg, abym rączki córy d ygn itarsk iej W idział u m ozolon e w pracy g osp od arsk iej“.

C zytelnik poem atu odnosi w rażenie, że chów zw ierząt rozw i­ n ięty je s t w Soplicow ie pod w zględem ilościow ym poza granice dom ow ych po trzeb gospodarza. J e s t to p rze jaw stosow ania zasad nowego rolnictw a, w edług bow iem zasad roln ictw a starego kładło się nacisk głów nie lu b w yłącznie na pro d u k cję zbożową, zw ierzęta

4e J. B e r g e r ó w n a , K s ię ż n a P an i n a K o c k u i S ie m ia t y c z a c h . (D ziałalność gospodarcza i społeczna A n n y z S a p ieh ó w Jab łon ow sk iej). L w ów 1936.

(19)

zaś chowano jed y n ie dla w łasnej potrzeby, co stanow iło k a rd y ­ n aln ą w adę gospodarki fo lw arczn o -p ańszczyźnian ej47.

W ogólnym obrazie gospodarstw a soplicowskiego sta ra n n y chów licznego b y d ła stanow i zatem p rze jaw postępu rolniczego, gdy ty m ­ czasem inne podstaw ow e skład n ik i gospodarstw a albo n a razie trw a ją w stan ie daw nym , albo powoli wchodzą na drogę p rzeo bra­ żania się w m yśl zasad nowego rolnictw a. U kazane są rów nież te składniki, k tó re — ja k przede w szystkim chów drobiu — stano­ w iły silną stro n ę starego rolnictw a.

D ając w łaśnie tak i obraz Soplicowa, uchw ycił poeta najczęstszy w tej epoce w ielkiego przełom u ty p gospodarstw a dźw igającego się na wyższy poziom k u ltu ry rolniczej. W Polsce zaczynało się to n a j­ częściej od pom nożenia pogłow ia zw ierząt lepszej rasy i od ich sta ­ rannego chowu. In n e składn ik i gospodarki nadążały za tą p a rty k u ­ la rn ą zm ianą, ale to nadążanie m ogło się rozciągać n a dziesiątki lat. W idzim y zatem , że Soplicowo nie jest pod ty m w zględem by ­ n ajm n iej jak im ś rezerw atem dawności, lecz gospodarstw em ch arak ­ tery sty czn y m dla okresu przechodzenia z jednej epoki do drugiej.

47 K. K l u k , O r o l n ic t w i e , zbożach, łą kach, ch m ieln ikach , w in n ic a c h i roś li­

nach g o spodarskich . O pracow ał i w stęp em zaop atrzył S tefa n I n g 1 o t. W ro­

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Ciała Indywidualne środki ochrony ciała powinny być wybrane odpowiednio do wykonywanych czynności oraz związanego z tym ryzyka i powinny być zatwierdzone

ny, w którym się ona rozgrywa, jest formą ucieczki w „kraj lat dziecinnych”, aby wyrwać się z teraźniejszości napawającej tylko pesymizmem, to towarzyszące tej wizji

Jeżeli pompa ciepła ma moc 12kW, a producent podaje wartość współczynnika efektywności pompy ciepła COP = 4 oznacza to, że pompa ciepła zużywając 1 kW energii

Każde zagadni enie w rchowawcze stawia i rozwi ąn:j e zasad niczo inciczej, niż to czyni ono w petlago gicc burżu azyj nej.. „Tracąc ce- chy kolektywu

a) Zmiana umowy w zakresie terminu płatności, terminu i zasad usuwania wad oraz innych nieistotnych zmian. zmiana nr rachunku bankowego). c) Zmiana danych

Ale w pensjonacie dowiedziała się pan; Ropską, że Klara w yprow adziła się stam tąd jeszcze przed czterem a tygodniami do mieszkania, które jej urzą­. dził

W takim przypadku dwaj GM mogą albo dzielić się rolą moderatora, wymieniać ją w każdym punkcie dyskusji, albo mieć oddzielne zadania (np. W ten sposób powstały postacie,

„Różaniec bowiem z natury swej wymaga odmawiania w rytmie spokojnej modlitwy i powolnej refleksji, by przez to modlący się łatwiej oddał kontemplacji tajemnic