• Nie Znaleziono Wyników

Z temblakiem i bez temblaka : o tzw. niekonsekwencjach w "Panu Tadeuszu"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z temblakiem i bez temblaka : o tzw. niekonsekwencjach w "Panu Tadeuszu""

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

Bogdan Zakrzewski

Z temblakiem i bez temblaka : o tzw.

niekonsekwencjach w "Panu

Tadeuszu"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/1, 51-97

1987

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 1 P L I S S N 0031-0514

BOGDAN ZAKRZEWSKI

Z TEM BLAKIEM I BEZ TEMBLAKA

O TZW. NIEKONSEKWENCJACH W „PANU TADEUSZU”

1

O tzw. sprzecznościach, pseudoniekonsekw encjach czy różnorakich quasi-potknięciach autorskich w Panu Tadeuszu pisano od daw na i z a j­

m owano się nim i gorliw ie oraz obficie, p rzy zaangażow aniu nie tylko badaczy-polonistów , ale i różnych innych specjalistów , np. historyków , geografów , przyrodników , astronom ów , praw ników , folklorystów , p a re - m iografów , heraldyków ... B adania te, nieraz typu przyczynkarskiego, świadczące o narodow ym w prost uw ielbieniu poem atu, podejm ow ały także szersze zagadnienia z różnych dziedzin wiedzy. W yjaśniano i ob­

jaśniano np. św iat przy rod y w Panu Tadeuszu, jego problem y dotyczące historii, praw a, obyczajowości, gospodarstw a. Z tego typu prac, zeb ra­

nych pod jedną okładką, pow stałaby pokaźna, naw et kilkutom ow a księ­

ga. W szystkie d y lem aty w ynikające z tzw. niekonsekw encji czy potknięć autorsk ich byw ały — najogólniej mówiąc — rozstrzygane (często w ogniu polem ik) na korzyść popraw nej i rzetelnej wiedzy poety o stw orzonym przez niego świecie. A utorzy tych prac trak to w ali nieraz ów św iat poem a­

tu jako w ierne odbicie rzeczywistości pozaliterackiej, choć w ielu z nich zdawało sobie jednocześnie spraw ę ze specyfiki śwTiata funkcjonującego w dziele. Różnorodność metodologiczna tego typu badań in te rd y sc y p li­

narnych, periodycznie bardzo m odnych, poświadcza ważność tych zagad­

nień, często nie pow iązanych z wiedzą literaturoznaw czą. W szakże w ie­

loraką przydatność tych badań do kum entują choćby eru d y cy jn e k o m en ­ tarze Pigonia, głównie do jego edycji Pana Tadeusza, k tó re przynoszą jak b y sum ę inform acji i w iedzy z tej dziedziny. K om entarze grom adzone i w zbogacane przez tego znakom itego znawcę poem atu w okresie om al półwiecza, nie pozbawione śm iałych i odkryw czych in te rp re ta c ji fak to ­ graficznych, będą nam w alnie tow arzyszyć, jako bezcenne źródła dla naszych rozw ażań. Bez ich istnienia zarów no nasza praca, jak i prace innych autorów podejm ujących ów problem byłyby znacznie uboższe nie

(3)

ty lk o od stro n y źródłow ej, k tó rą nb. wzbogacił Słow nik M ickiewiczow­

ski, ale i in te rp re ta c y jn e j.

W now szym stan ie b ad ań n a d ty m zagadnieniem w a rto przypom nieć uogólniające reflek sje W acław a Borowego z jego odczytu wygłoszonego w r. 1938 pt. „Pan Tadeusz” — książka nieśm ierteln a:

M ickiewicz uruchomiając w ielką machinę intrygi powieściowej, najwidoczniej jednak trochę ją lekcew ażył i nie troszczył się bardzo o konsekw entne w ypra­

cowanie w szystkich jej szczegółów. Toteż, jeżeli tylko zaczniemy dociekać, prze­

konamy się, że np. powstanie sporu o zamek nie tłum aczy się bardzo jasno, że w pokrew ieństw ie Telim eny z Soplicam i i Zosią nie można się połapać, że chronologia życia Sędziego jest nie do ustalenia, że zupełnie m ętnie w yglądają w szystkie poruszane sprawy majątkowe; przykłady można by mnożyć. Stąd też raz po raz w ystępow ali różni krytycy, zarzucając poecie, że nie miał w yczucia tej czy innej kategorii zjawisk; byli i tacy naw et, co — z powodu niezdecydo­

wania w ujęciu stosunków m ajątkow ych — m ów ili o ,,daltonizmie etycznym ” poety. Krytycy ci nie zwrócili uwagi na to, że to wszystko są elem enty poematu najbardziej konw encjonalne, które poetę najwidoczniej trochę niecierpliw iły, w ięc też i nie pousuwał w ich zakresie pew nych sprzeczności [...], a już szcze­

gólnie dużo zostawił, jakby się możn^ wyrazić w duchu term inologii znakom ite­

go estetyka Ingardena, miejsc „niedookreślonych”. Przy zwyczajnej, niedociekli- w ej lekturze „dookreślam y” je sobie jakkolwiek, mało się o nie troszcząc, i słusz­

nie, skoro czujemy,, że głów ny nurt poetycki dzieła nie tędy przechodzi *.

Nie m ożem y w tym m iejscu ju ż polem izow ać z poglądam i Borowego.

D okonują tego w naszej p racy w szystkie nieom al w yw ody szczegółowe i sy n te ty z u ją c e uogólnienia.

O bfite p rzy k ład y M ickiew iczow skich „niekonsekw encji” w Panu Ta­

deuszu przynosi cenna książka Z ygm unta Szw eykow skiego „Pan Ta­

d eusz” — poem at h u m o r y s ty c z n y . D otyczą one m.in. „techniki św iado­

m ych n iek o n sek w en cji” 2 w Panu Tadeuszu, ale służą głównie innym (nb. błędnym ) tezom uogólniającym , m ianow icie, iż tech nik a ta w y n ik a z auto rsk iej koncepcji hu m o ry zm u w Panu Tadeuszu, a poniekąd i z jego baśniow ości, czego w szakże nie p o tw ierd zają generalnie nasze analizy szczegółowe. Z auw ażm y na m arginesie, iż podobną techn ikę „niekonse­

k w e n c ji” stosuje M ickiewicz m .in. w Grażynie, choć w jej świecie lite ra c ­ kim absolutnie nie „tkw i logika h u m o ru ” .

Szw eykow ski stw ierd za np.:

M ickiewicz humorysta, odczuwający względną wartość pojedynczych zjawisk życia, zdobywa się także na pew ien dystans w stosunku do przedstawionej rze­

czyw istości, którą też często swobodnie konstruuje do sw ych specjalnych celów:

m ianowicie w ym agania ścisłego realizmu konkretów nie obowiązują go. Hu­

morystyczną prawdę życia w ydobyw a posługując się arealizmem kompozycji, przedstawia świat, którego układ i perypetie pod skalpelem ścisłych rygorów

1 W. B o r o w y , „Pan Tadeusz” — książka nieśmiertelna. W: O poezji Mickie­

wicza. T. 2. Lublin 1958, s. 187— 188.

2 Z. S z w e y k o w s k i , „Pan Tadeusz” — poemat hum orysty czny. Poznań 1949, s. 43.

(4)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 53

logiki nabierają pozoru fikcji, a który mimo to żyje rzeczywiście jako odrębny i niesłychanie w ym ow ny byt artystyczny.

Świat w ięc pokazany przez Mickiewicza w Panu Tadeuszu jest światem skomponowanym tak, że chwilam i staje przed nami w całej namacalnej kon­

kretności, chwilam i zaś zatraca cechy prawdopodobieństwa; stanowi rzeczy­

wistość, a jednocześnie kształtuje się celowo jako fikcja; to świat, który jest i którego nie ma, w którym tkw i logika humoru, a nie logika realizmu*.

Ileż w tych stw ierdzeniach zasadniczych nieporozum ień term inolo­

gicznych, metodologicznych.

Z szeregu prac szczegółowych w arto w ym ienić np. S tefana B reyera Spór Horeszków z Soplicami z 1955 roku.

Oczywiście, badacze spoza k ręg u literaturoznaw ców są nieraz b ezrad­

nie zakłopotani przy rozw iązyw aniu ow ych dylem atów ; ograniczają się raczej do erudycyjnego — w zakresie sw ej dyscypliny — om aw iania przykładów źródłowych. Nie dysponują bowiem dostatecznym i uzasad­

nieniam i stosow ania przez poetę owej techniki niekonsekw encji, mimo iż w sposób jednoznaczny odróżniają praw a rządzące św iatem fikcji lite ­ rackiej od p raw rzeczywistego św iata.

W spom niane tu prace ch arak tery zu je i ocenia zwięźle K on rad G órski w sw ym now atorskim , św ietnym stu d iu m pt. Tadeusz z ręką na t e m ­ blaku 4, k tó re m u zawdzięcza poniekąd ty tu ł nasza praca. S tu diu m to nie w yczerpu je zagadnienia, w ysuw ając do realizacji istotne po stu laty ba­

dawcze. J e st ono rów nież przedm iotem naszych n iektó rych k o n trp ro p o ­ zycji in te rp re ta c y jn y ch , o zasadniczej wadze.

Górski ogranicza się świadom ie do dwóch (sic) jedynie analiz p rzy ­ kładów z Pana Tadeusza, fo ry tu jąc znacznie bardziej problem sprzecz­

ności w Konradzie Wallenrodzie 5. Ale n aw et ów koron ny dowód z tem ­ blakiem nie został przez Górskiego, pod względem źródłowym , w pełni w ykorzystany, o czym piszem y w niniejszej pracy. G órski rezyg nu je z pełnego usystem atyzow ania „niekonsekw encji”, przeprow adzenia szer­

szej na ten tem at polem iki, k tó ra by pozwoliła na sform ułow anie isto t­

nych w niosków dotyczących np. sposobów i potrzeb kom entow ania oraz in terp reto w an ia — w aspekcie owych „niekonsekw encji” — tek stu Pana Tadeusza w rozm aitych jego typach edycji oraz n a zebranie w ypływ a­

jących stąd wniosków dla badań m onograficznych czy szczegółowych n ad poem atem .

Ilość, jakość,.różnorodność odm ian i rozm aitość fun kcji ow ych „nie­

k o nsekw en cji” stanow ią w edług n as w alne poświadczenie i dowodowy

8 Ibidem, s. 6—7, 44.

4 K. G ó r s k i , Tadeusz z ręką na temblaku. [1956]. W: Mickiewicz. A r ty z m i język. Warszawa 1977.

5 Podobne, zw ielokrotnione sprzeczności w ystępują również w Grażynie. Potykał się z nimi „zwycięsko” K. Budzyk.

(5)

sp raw d zian tej ś w i a d o m i e stosow anej przez poetę techniki tw ó r­

czej.

K azim ierz W yka, om aw iając stu d iu m Górskiego, pisze:

nie staw ia [ono] pytania, na które bez szczegółow ych badań trudno odpowiedzieć.

Mianowicie: jaka była geneza historycznoliteracka postępowania Mickiewicza?

Gdzie szukać źródeł owego postępowania artystycznego, niezależnie nawet od tego, czy M ickiewicz był ich świadom *.

P y ta n ia w ażkie, na k tó re i m y w niniejszej pracy nie odpow iadam y, choć ostatnie słow a W yki tra k tu je m y jako realizow an y przez nas dezy­

derat.

Końcowe w nioski G órskiego są rów nież postulow ane, a nade w szyst­

ko m etodologicznie sporne, w k w estii „granicy m iędzy realizm em i area- lizm em ” , k tó rą m a w yznaczyć „szczegółowa analiza konsekw encji w do­

borze m otyw ów fab u la rn y c h ” . G órski dowodzi:

Jest rzeczą aż nadto prawdopodobną, że mam y tu do czynienia nie tylko z cechą artyzmu M ickiewicza, lecz z pewną tradycją literacką sięgającą tych czasów, gdy czytelnicy w idzieli w fabule utworu pew ien rodzaj konw encji li­

terackiej, do której nikt nie stosuje postulatu realistycznej konsekwencji w szczegółach. Ale o tym p o tem 7.

D odajm y od siebie, iż w spółczesny czytelnik także zdaje sobie z tego spraw ę.

To uogólnienie u zy sk u je G órski m.in. ro z p a tru ją c p rzyk łady spoza Pana Tadeusza, począw szy od II części Dziadów. W ydaje się, iż owe n iek tó re p rzy k ła d y na sąsiadow anie realizm u z arealizm em (jako dwóch rów noległych m etod arty sty c z n y c h stosow anych przez M ickiewicza „za­

leżnie od potrzeb, jakie d y k tu je s y tu a c ja ” , bez troski jego „o w y nikające stąd sprzeczności” 8) są n iera z n ie k o h e ren tn e w odniesieniu ich do re a li­

stycznej tech n ik i poem atu. W szakże uogólnienia w y sn u te z tych analiz b y w ają na ogół słuszne. A więc np. teza o przy datn ości sprzecznych w o­

bec siebie m otyw ów schodzących ze sceny po sp ełnien iu ich funkcji.

Prawo do popełnienia takich niekonsekw encji Mickiewicz musiał uważać za św ięty przywilej poety przy kształtow aniu fikcyjnego ś w ia ta 9.

P ow róćm y jeszcze do tezy G órskiego o „granicy m iędzy realizm em i arealizm em ” w Panu Tadeuszu i w u tw o rach M ickiewicza. R ealistyczny św iat w Panu Tadeuszu nie je st — oczywiście — p rosty m i tożsam ym odbiciem św iata rzeczyw istego. Ś w iat litera c k i istn ieje na sw oistych praw ach s tru k tu r, konw encji, po ety k dzieła literackiego. F o rm u ją one n ieraz realisty czn y obraz literack iej rzeczyw istości. Nie m ożna jej legi-

6 K. W y k a , „Pan Tadeu sz”. [T. 1:] Studia o poemacie. Warszawa 1963, s. 58.

7 G ó r s k i , op. cit., s. 208, 191.

s Ibidem, passim.

8 Ibidem, s. 196.

(6)

tym ow ać ani bezpośrednio konfrontow ać z autentycznym św iatem , rzą­

dzonym praw am i jem u w łaściwym i. Tzw. niekonsekw encje lub p otk nię­

cia w Panu Tadeuszu nie w y n ik ają z zastosowania przez poetę m etody arealistycznej. One istn ieją w świecie literackiej rzeczywistości tra k to w a ­ nej realistycznie, są zasadniczą cechą i kom ponentem św iata poem atu i p rez e n tu ją jego arty sty czn ą logikę. A lbowiem arealizm w poem acie nie polega na posługiw aniu się tzw. techniką niekonsekw encji wobec p raw rządzących rzeczywistością pozaliteracką.

Ów problem , niezw ykle isto tn y dla naszego zagadnienia, jest nie do podjęcia w ram ach niniejszej rozpraw y, poniew aż dotyczy także w rów ­ n y m stopniu rozum ienia tak szerokich pojęć, jak ,,realizm ” i „ a n ty realizm ” w ujęciu historycznym . U chylając się od tych rozw ażań nie rezy g n u je­

m y — oczywiście — z praktycznego stosow ania w tym zakresie naszych założeń badawczych.

2

Posługując się term inem „tzw. niekonsekw encje” lub „quasi-niekon- sek w en cje” podkreślam y zarów no jego umowność znaczeniow ą, jak i po­

jem ność sem antyczną. Umowność znaczeniowa polega m.in. na tym , iż nie tra k tu je m y i nie po jm ujem y tych niekonsekw encji tak jak niektó rzy nasi poprzednicy (będziem y ten problem szeroko roztrząsać n a p rzy k ła ­ dach szczegółowych) zajm ujący się tym zagadnieniem . Dla nas są to bo­

w iem przede w szystkim pozorne niekonsekw encje tkw iące świadom ie i n a tu ra ln ie w poetyce utw oru, w jego świecie literackim , i dlatego nie m ożna ich utożsam iać czy konfrontow ać z niekonsekw encjam i podobnego ty p u lub pozornie tożsam ym i, k tó re fu n k cjon ują w świecie rzeczyw i­

stym , w sensie fizykalnym , biologicznym. N atom iast pojem ność sem an ­ tyczną term in u „tzw. niekonsekw encje” rozum iem szeroko. O bejm uje on w utw orze literack im wszelkiego rodzaju i ty p u tzw. niekoherencje, n ie­

zborności, sprzeczności w zakresie m otyw ów, sy tu acji czy w ątków , po­

w ik łania arg u m en tacy jne lub faktograficzne nie posiadające ew identnych uzasadnień oraz rozw iązań bez naruszenia logiki arty sty czn ej poem atu;

quasi-potknięcia i zm yłki au to rsk o-n arrato rsk ie, anachronizm y, m iejsca niedookreślone itp. U żyw ane przez nas w yrażenie „tzw .” nie zawsze to ­ w arzyszy term inow i „niekonsekw encje”, co nie oznacza wszakże, iż ów term in zm ienił swe znaczenie.

O grom na ilość i różnorodność tzw. niekonsekw encji w Panu Tadeuszu w ym aga, dla celów orientacyjno-roboczych, jakiejś system atyzacji, choć­

by jak ta — n iejednorodnej. Rozróżniam y zatem tzw. niekonsekw encje autorsko świadom e; niekonsekw encje przypadkow e, w y nik ając z n ieuw a­

gi, pom yłki lub potknięcia autorskiego; niekonsekw encje spow odow ane tw órczym rozrostem tek stu poem atu w trak cie jego pow staw ania, powo­

d u jący m różnorakie przem iany w ątków , m otyw ów czy n aw et zm ian ga­

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 55

(7)

tunkow ych u tw o ru . P rzed m iotem naszych szczegółowych analiz i in te r­

p reta cji są — oczywiście — te z g ru p y pierw szej. (Nb. zdajem y sobie sp raw ę z um ow ności tego podziału, często nierozdzielnego, skrzyżow a­

nego.)

K lasy fik u jem y ogrom ną ilość odm ian tzw . n iekonsekw encji z uw agi na ich służebną rolę wobec rozm aitych m otyw ów , w ątków , obrazów czy sy tu acji fab u larn y ch , zw iązanych np. z h istorią, biografiam i postaci, ze św iatem p rzy ro d y i jej zegarem pór, z k alen d ariam i obrzędów i prac w iejskich, zabaw soplicowskich, z astronom ią, z ono- i toponom astyką, z zagadnieniam i p raw ny m i, z geografią, z h erald y k ą, z a rc h ite k tu rą , cza­

soprzestrzenią poem atu i jego sy tu acjam i fab u larn y m i, ze sprzętam i i róż­

n y m i w y tw o ram i ludzkim i.

W yróżniam y także ty p y tzw. niekonsekw encji w ynik ających z tech­

n ik i przem ilczeń, ze św iadom ego stosow ania k onw encji gaw ędow ych, alu­

zji i dygresji autow spom nieniow ych, z żartobliw ego u p raw ian ia przez poetę „gry z w łasnym tek ste m ” 10, z obecności w ielu różnorakich n a rra ­ torów . Ta trzecia gru pa nie zawsze w sposób jednoznaczny p rzynależy do naszego tem atu .

D ostrzegam y także tzw . n iekonsekw encje w y stępu jące w skonw encjo­

nalizow anych arch etyp ach , np. w m otyw ie pom ylenia osób (Zosia— Ta­

deusz— Telim ena) albo nierozpoznania się b raci (Robak—Sędzia).

Rozróżniam y tzw. niekonsekw encje i potknięcia, za k tó re — z woli au to rsk iej g ry — „odpow iedzialni” są bohaterow ie poem atu.

P rz y k ła d y ilu stru jąc e ów podział posiadają zw ykle c h a ra k te r niesa- m oistny, tzn. nie p rzy należą w yłącznie do jed nej, określonej przez nas grupy. D latego też nie m ożem y analizow ać ow ych przykładów podług porządku zaproponow anej system atyzacji.

Takie różnego ty p u tzw. n iek on sek w encje i sprzeczności pojaw iały się często, jako n a tu ra ln a tech n ik a poety ki rom antycznej i jej now ych zasad estetycznych, szczególnie w balladach, pow ieściach poetyckich i dram atach. Z n a jd u je m y je, bez tru d u uw ażnego czytelnika, np. u B y­

rona, w Marii M alczewskiego, u Słowackiego, w Grażynie czy Konradzie Wallenrodzie, a także w u tw o rac h d ram atycznych.

O grom na fala zain tereso w ań twórczością ludow ą, jej pieśnią b alla­

dową, baśnią czy gawędą, k tó re pojaw iały się w licznych zbiorkach fol­

k lo ry stó w rom an tyczn y ch, a także głośne „odkrycia sta ro d a w n e j” boh a­

tersk iej epiki ludow ej, niosły z sobą znam ienne zainteresow ania dla poe­

ty k i ludow ej, z jej różnorodnym i odm ianam i i ty p am i quasi-niekonse- kw encji. W Panu Tadeuszu św iadczą o ty m pośrednio odw ołania do pieśni ludow ych, m .in. balladow ych, oraz p araludow ych, do anegdot ty p u ga­

wędowego, do legend ludow ych.

10 Zob. Z. S t e f a n o w s k a , P amiętn ik d o m o w y w „Panu Tadeuszu”. W:

Mickiewicz. S y m p o zju m w K atolic kim Uniw ersytecie Lubelskim. Lublin 1979, s. 221.

(8)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 57

Oczywiście, nie były to ani p rym arne, ani w yłączne inspiracje: tra ­ dycja literack a odgryw ała tu w ażniejszą rolę, szczególnie z zakresu utw o ­ rów epickich, począwszy od praźródła epiki Hom erow ej, operującej n ie ­ raz drastycznym i niekonsekw encjam i, poprzez sztukę dram atyczną szek­

spirow skiego typu. Służyły one swym· bogactw em pom ysłów i rodzajów pełniejszem u, głębszemu, rozleglejszem u, bardziej odkryw czem u i skom ­ plikow anem u tw orzeniu św iata literackiego, pulsującego sprzecznościam i zestrojeń. Oczywiście, w ystępow anie owych niekonsekw encji, jeśli były one świadom ie stosow ane, posiada pełne uzasadnienie artystyczne, czego n ieraz nie zauw ażają ich kom entatorzy, tropiący z saty sfakcją sw ej uczo- ności „potknięcia” autorskie, w edług swoiście pojm ow anych k ry te rió w realizm u. Jeśli chodzi o M ickiewicza, klasycznym nieom al p rzy kład em są prace B udzyka o Grażynie.

P roblem niekonsekw encji w Iliadzie Hom era, k tó rą chciałoby się po­

służyć dla porów nania z Panem Tadeuszem, nie daje w pełni spodziew a­

n ych rezultatów — z n astępujących przyczyn. Je j jednostkow e autorstw o (według teorii unitarystów ) i przynależność tekstow a do k o n k retn ej epo­

ki, będące efektem długiego rozw oju tekstu, powstałego, jak sądzili ro ­ m antycy, z ludowej w ersji u stn ej, stw arzają od w ieków w iele kłopotów i sporów , dotąd w nauce nie rozstrzygniętych, co rzu tu je n a problem odpowiedzialności tw órczej za niekonsekw encje w sposób zasadniczy.

A jest ich w Iliadzie sporo, choć nie tyle — w „sprzączkow ych” k o n k re ­ tach — co w Panu Tadeuszu. Dla badaczy pluralistów , zaprzeczających jedności poem atu, problem niekonsekw encji w ystępujących w Iliadzie posiada łatw e i n a tu ra ln e w yjaśnienia (np. dotyczące licznych cięć, p rze­

mieszczeń, przeróbek czy ad ap tacji tekstow ych, nie respek tujący ch logicz­

ności czy spójności obrazów, sy tu acji itp.). N atom iast zw olennicy u n ita - ryzm u Iliady dowodzą m.in., iż „liczne w ystępujące w poemacie niek on ­ sekw encje w y n ikają ze specyficznego zadania nałożonego sobie przez poetycką osobowość tw órcy” . Je rz y Łanow ski, autor doskonałego w stępu do Iliady, pisze w in teresu jącej nas kw estii (w praw dzie dla inn ych po­

trzeb badawczych):

W ystępujące w poematach niekonsekwencje i niezgodności w tzw. realiach, szczegółach stroju, religii, obyczaju itp. można było w ytłum aczyć w łaśnie spad­

kiem długiego rozwoju i „źródeł”, tendencją twórcy do świadomego, choć nie zawsze umiejętnego archaizowania, charakterystyczną formą ustnego przekazu, przy czym niejako nawiasowo i czasem złośliw ie można było dowieść, że także poem aty-arcydzieła powstałe w iele w ieków później i utrwalone pismem i dru­

kiem zawierają czasem niekonsekwencje.

Jako p rzy k ład w ym ienia Łanow ski Pana Tadeusza 11.

Pan Tadeusz zaw iera — jak wiadomo — sporo ew iden tny ch potknięć, om yłek czy nieścisłości inform acyjnych poety z zakresu różnorakiej w ie­

11 J. Ł a n o w s k i , wstęp w: H o m e r , Iliada. Przełożyła K. J e ż e w s k a . Wyd. 14. Wrocław 1986, s. XX XV III. BN II 17.

(9)

dzy, np. obyczajow ej, h istorycznej, folklorystycznej, przyrodniczej, ko- stium ologicznej czy faktograficznej 12. Nie m ają one c h a ra k te ru św ia­

dom ych niekonsekw encji, a n iek tó re z nich sam zresztą a u to r popraw iał (np. XI 121). O m aw iał je Pigoń w sk ru p u la tn y c h kom entarzach, pow ołu­

jąc się nieraz na w y n ik i sw ych poprzedników i dając w tym zakresie Jkom pletny sta n badań.

S p rób u jm y w ytłum aczyć (o czym będzie jeszcze mowa) przyczyny pogłębiania się u P ig onia-k o m entato ra (co pośw iadczają ro zrastające się w kolejn y ch edycjach jego objaśnienia do Pana Tadeusza) procesu ści­

gania i „w yśw iecania” w szelkich potknięć, nieścisłości i niekonsekw encji poety. Pigoń in te rp re to w a ł i legitym ow ał je głównie (choć nie jedynie) w ten sposób, jak b y ich m ateria poetycka m iała być odbiciem rzeczy­

wistości, w raz z jej fak to g rafią i różnorakim i zjaw iskam i. Ten proces petry fik o w ała (pogłębiająca się u Pigonia fascynacja badanym poem atem , którego treści zgłębiał p rofesor z absolutną i p ełną wszechw iedzą, by przekazyw ać je czytelnikow i, jako dodatkow ą argu m entację także typu anality czn o -in terp retacy jn eg o . A rg u m en tacja taka, choć nie była pozba­

w iona określonych p re te n sji wobec p o ety -realisty , stw arzała jak b y — na p rzek ór tym p rak ty k o m kom entatorskim , w iększą iluzję realistycznego odbioru Pana Tadeusza, o tw ierała czytelnikow i jakb y w szystkie b ram y (naw et te najb ard ziej ta jn e i u k ry te ) do św iata epopei. K azała m u w ie­

rzyć, iż św iat ten, w sw ym arty sto stw ie n ajpraw dziw szy, jest w a rt owych k o n fro n tacji kom entarzow ych, k tó re go nam bardziej jeszcze w zbogacają, p rzybliżają, a jednocześnie (w brew logice) upraw dopodobniają. P igoń — dopow iedzm y to w yraziściej — pod p resją sw ej ro zrastającej się w iedzy o realiach Pana Tadeusza, pod naciskiem zgrom adzonej przez siebie fak ­ tografii legitym ow ał często ów św iat poem atu ze stanow iska praw dy pozaliterackiej. S tąd w k o m en tarzach jego p o jaw iają się coraz gęściej k ry ty c z n e uw agi i z a rz u ty czy p re te n sje n a tem a t w iedzy, pom yłek, po-

12 Zob. dla przykładu: m otyw zawieszenia „kości zwierząt przedpotopowych (VIII 98); barwy munduru Podkomorzego (XI 219 n.); żydowskie „cyces” (IV 204);

realia związane z biografiam i historycznych osób (XI 90); realia dotyczące for­

m acji w ojskowych, tytułów utworów (XI 117). — Podane tu (i dalej) lokalizacje w nawiasach odsyłają do wyd.: A. M i c k i e w i c z , Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 w e dwunastu księgach wierszem. Opracował S. P i g o ń . Wyd. 8. W rocław 1980. BN I 83. Liczba rzymska oznacza księgę, liczby arabskie — wersy. Umieszczona niekiedy w lokalizacji do­

datkowo litera „k” informuje, iż korzystaliśm y z komentarza Pigonia do danego wersu. Ponadto stosujem y następujące lokalizacje: PT = wyd. jw.; liczba rzymska wskazuje stronicę ze W stępu Pigonia, liczby arabskie — stronice z jego W y kazów osób, komentarzy do Epilogu oraz z Objaśnień M ickiewicza. (Wszystkie podkreśle­

nia w cytatach z tego w ydania pochodzą od autora artykułu). — G — A. M i c ­ k i e w i c z , Pan Tadeusz [...]. Opracował K. G ó r s k i . Wrocław 1981. Liczba rzym­

ska oznacza księgę, liczba arabska — komentarz Górskiego do wyszczególnionego wersu.

(10)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 59

tknięć i niekonsekw encji au to ra poem atu. Czy pow inny one tow arzyszyć w takim rozm iarze i w takiej koncepcji m etodologicznej — BN-owskiej edycji poem atu, k tó ra m a c h a ra k te r popularnonaukow y? W kom entarzach, objętościow o w iększych (co nie jest istotne) niż sam tek st Pana Tadeusza?

W kom entarzach, k tó re w prow adzając czytelnika w gąszcz realiów epoki (nb. czytelnika coraz bardziej oddalonego od tej epoki) jednocześnie w odbiorze poem atu pełnią rów nież określoną rolę negatyw ną, np. dezilu- zyjną.

Pigoń jako k o m en tato r i popraw iacz różnego ty p u niekonsekw encji i potknięć w Panu Tadeuszu nie prezentow ał — jak wspom niano — jed ­ nolitego stanow iska metodologicznego: zm ieniał je zarów no w w yniku ew olucji swych poglądów, jak i z b rak u jednorodności zasad lub też z powodu ich eklektyzm u. W fazach badań Pigoniow skich n ad Panem Tadeuszem pierw otne koncepcje uczonego dotyczące np. in terp reto w an ia czasu, dat kalendarzow ych czy przestrzeni w poemacie, metodologicznie słuszne, byw ały form ułow ane w ostrej polem ice z innym i k o m en tato ra­

mi, k tó ry ch Pigoń oskarżał o „astronom iczne”, „w ak acyjn e” (w związku z przyjazdem Tadeusza do domu), przyrodnicze, lunacyjne, łowieckie i inne k ry te ria kom entow ania.

Jakiekolwiek rachuby astronomiczne itp. polegają na zasadniczym niepo­

rozumieniu. Trudno o większą niewłaściwość niż przymierzanie do poematu po­

szczególnych dat kalendarzowych, konfrontowanie go z globusem astralnym itp.

Jest to dybanie obcesem na swobodę kompozycji artystycznej, przynależną poecie i zawarowaną sobie przezeń n ajw yraźn iej1S.

W w iele lat później, tzn. w czasie ożywionych zainteresow ań teore- tyczno-analitycznych problem em czasu i przestrzeni w dziele literackim , Pigoń zaczął się z tych słusznych swych koncepcji wycofywać, szcze­

gólnie w erud ycy jn y ch kom entarzach do edycji Pana Tadeusza w „Bi­

bliotece N arodow ej” .

Zofia Stefanow ska, akcentując zmianę stosunku Pigonia do in te rp re ­ tow ania realiów poem atu i pow ołując się na ch arak tery sty czne z tego zakresu przykłady, zwróciła na ten problem już uwagę, może zb yt de­

lik atnie 14.

O n iek tó ry ch kom en tato rach można by żartobliw ie powiedzieć, tr a ­ w estując m yśl Czechowa, przypisaną jakiem uś profesorow i: „Nie Szek­

sp ir jest najw ażniejszy, ale przypis do niego”. Pam iętam y, iż w Objaś­

nieniach do Pana Tadeusza poeta-filolog był znacznie dobrotliw szym ko­

rek to rem , igrając z pom yłką swego bohatera (PT, s. 601). Albo w spraw ie zgonu Stolnika: „Z daje się, że Stolnik zabity został około roku 1791 [...]”

(PT, s. 607).

18 S. P i g o ń , Czas akcji w „Panu Tadeuszu”. W: Poprzez stulecia. Studia z dziejów literatury i kultury. Warszawa 1985, s. 265.

14 Z. S t e f a n o w s k a , Stanisław Pigoń jako badacz Mickiewicza. W: Próba zdrowego rozumu. Studia o Mickiewiczu. Warszawa 1976, s. 200—201.

(11)

3

Czas i p rzestrzeń w Panu Tadeuszu rządzą się literackim i praw am i lo­

giki arty sty czn ej, a więc w spótw orzą tzw. niekonsekw encje, są związane z nim i albo uzależnione od nich, na zasadzie organicznych i okazjonal­

n y ch potrzeb fab u larn y ch .

N iekonsekw encje zw iązane zarów no z czasem ak tualn ym , jak i hi­

storycznym fab u ły poem atu, św iadom ie w prow adzane przez poetę, w y ­ n ik ają głównie — jak w iem y — z koncepcji ideow o-artystycznych. P r a ­ w ie zawsze posiadają one te dw oiste uzasadnienia tw órcze, z k tó ry ch m ożna w ylegitym ow ać poetę, choć ich sens byw a różnie, a n aw et ko n­

tro w ersy jn ie in te rp re to w a n y . Rozm aite zjaw iska i fakty , n a tu ry np. p rzy ­ rodniczej, astronom icznej, atm osferycznej, kalendarzow ej; w ydarzenia i sy tu acje fab u larn e, postaci bohaterów , szczególnie historycznych, w y­

tw o ry ludzkie, realia obyczajowe, a także problem y przestrzeni itd. — b y w ają często w yznacznikam i czasu fabularnego, k tó ry w konsekw encji ow ych zw iązków obarczony (czy też „w spółw inny”) jak b y zostaje ich różnorodnym i n iekonsekw encjam i lub sam jest ich nosicielem , w y k ła d ­ nikiem .

Pro blem czasu w form ow aniu się niekonsekw encji jest dla badań nad Panem T adeuszem bardzo a tra k cy jn y m i płodnym naukow o zagadnieniem , k tó re — p rzy jego złożoności — w ym aga .odrębnej realizacji badaw czej.

Nasze uwagi, p rzy k ład y analiz n a ten tem at są doryw cze i w ybiórcze, choć — jak sądzim y — w ystarczające do postaw ienia sform ułow anych w yżej wniosków.

K w estia niestabilności dat rocznych, oznaczonych w p od tytu le Pana Tadeusza: Historia szlachecka z roku 1811 i 1812, w y n ikająca m.in. z p rze­

m ian red ak cyjn ych , k oncepcyjnych i rozrostu poem atu, nie jest jed y nym czynnikiem spraw czym tzw . niekonsekw encji. P o eta po pro stu lekcew aży sobie te ry g o ry w yznaczników tem poralnych, a czyni to nie zawsze i nie tyle z nieuw agi lub różnorakich przeoczeń i potknięć. Lekcew aży je przede w szystkim wówczas, gdy w idzi w tym ko ncepcyjny „in te re s” a r­

ty sty , k tó ry n ag in a czy poświęca dokładność bądź precyzję k alendarzow ą dla p raw d y i efek tu artystycznego; k tó ry ad ekw atn ie służy określonej sy tuacji, obrazow i lub też szczegółowemu m otyw ow i. Ale badacz nie zawsze może czy um ie w sposób jednoznaczny rozstrzygnąć te kw estie, tj. jednoznacznie określić in ten cje poety, przyczyny i pow ody ow ych niestabilności, w ah ań i niekonsekw encji tem p oraln ych bądź anachroniz­

m ów. O p rzy k ład y n ietru d n o , rozrzucone są one w ielokrotnie w różnych m iejscach tej pracy, nie w yczerp ując zagadnienia ich ró żn o ro d n o ści15.

N iekonsekw encje tem p oraln e są także przejaw em specyficznego fu n k ­ cjonow ania w Panu Tadeuszu co n ajm n iej dwóch czasów (poza m echa-

15 Oto np. poniechane przez nas przykłady, którym towarzyszą sumienne, choć często nieadekw atne komentarze Pigonia — z ks. IV, w. 312, 365 n., 437 n., 448.

(12)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 61

nicznym ), charakteryzow anych przez W ykę: jeden z nich „nastaw iony jest w edług z e g a r a s ł o n e c z n e g o”, drugi, o charakterze epickim, w e­

dług „ z e g a r a z a j ę ć o b y c z a j o w y c h ” 16. Ich rozm ijanie się czy też ich niezborność z czasem fabu larny m m aksym alnie zagęszczonym pow odują pow staw anie różnych pozornych niekonsekw encji sy tu a c y j­

nych lub zdarzeniow ych, posiadających wszakże uzasadnienie arty sty cz­

ne. Piszem y o nich w różnych m iejscach tej rozpraw y. P rzynależą do nich m.in. niekonsekw encje tem poralne w w ątkach m iłosnych Tadeusza czy H rabiego albo inne — w typie wypow iedzi au to ry taty w n ej Sędziego:

Pan Jacek nie wypuszcza z opieki swej syna

I przysłał mi tu właśnie na kark bernardyna. [III 418—419]

— wypowiedzi, z k tó rej w ynika, że ksiądz Robak od niedaw na i po raz pierw szy gościł w Soplicowie, co nie jest zgodne z ostatecznym ujęciem i funkcjonow aniem czasu fabularnego. Ta niezborność jest tu ta j rów nież (choć nie w yłącznie) następstw em przem ian i rozrostów tekstow ych Pana Tadeusza, aż do w ersji ostatecznej. „W łaśnie” świadczy nie ty le — jak chce Pigoń — o „zapom nieniu” usunięcia przez poetę w yrazu, k tó ry „jest w niezgodzie z ostatecznym ujęciem ak cji” ; ani w yraz ten nie jest w yłącznym w skaźnikiem tem poralnym pojaw ienia się k w e s ta rz a 17. P o ­ siada bowiem pośrednio dodatkow y i istotniejszy sens artystyczny, uściś­

lający i w zm acniający argum entację całego zdania, dotyczącego pilnego p ro je k tu m atrym onialnego au to rstw a Jack a vel Robaka. „W łaśnie” akcen­

tu je w yjątkow ość przy jazd u b e rn a rd y n a z pilnym zleceniem pośpiesznego ożenku Tadeusza z Zosią, pośpiesznego w edług „zegara zajęć obyczajo­

w y ch ”, k tó ry upraw dopodobnia sensacyjny tok niepraw dopodobnie galo­

pujących w ydarzeń.

Badacze Pana Tadeusza w skazyw ali rów nież na ew identne niekonsek­

w encje chronologiczne w przyw oływ aniu przez poetę utw orów literackich (m.in. „stareg o ” M azurka Dąbrowskiego zakodowanego w stary m k u ra n to ­ w ym zegarze). Epilog Pana Tadeusza kończy się idyllicznym w spom nie­

niem w iejskiego czytania „pieśni o W iesław ie” — Brodzińskiego, choć sie­

lan ka ta, w ydana drukiem dopiero w r. 1820, nie mogła być „za d n i”

młodości poety już spopularyzow ana (PT, s. 622, k). M ickiewicz wszakże sam skom entow ał jakb y pośrednio tę świadomie zastosowaną niezborność chronologiczną w liście do Antoniego E dw arda Odyńca, z 21 VII 1835:

Jeśli Bro[dziński] jest jeszcze u was, kłaniaj mu ode mnie. Chociaż nię znam go osobiście, wiesz, jak go wysoko szacuję. Na końcu Tadeusza był do niego ustęp, ale nagłe drukowanie i moje ówczesne zatrudnienia m ałżeńskie zrobiły, że nie m iałem czasu poprawić i umieścić ów Epilog 18.

je W y k a , op. cit., [t. 2]: Studia o tekście, s. 193, 195.

17 Nb. nieco inną funkcję pełni ów wyraz „właśnie” w inicjalnym kontekście epickim: „Właśnie dwukonną bryką w jechał młody panek” (I 41).

18 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. Wyd. Jubileuszowe. T. 15. Warszawa 1955, s. 141.

(13)

A więc kw estia owej niezborności chronologicznej jest zupełnie nie­

istotna, niew ażna, wobec autorsko pośw iadczonej in ten cji w yrażenia Bro­

dzińskiem u wysokiego uznania, a jego ludow ej sielance przyznania w alo­

rów zdem okratyzow anego odbioru.

T erm in p rzy jazd u T adeusza do Soplicowa został określony przez poetę w edług k alen d arza literackiego, co spraw iało kom entatorom wiele kłopo­

tów: a więc lipiec czy sierpień? — głowią się przyw ołując argu m en tacje tekstow e poem atu. Dla Pigonia koronnym św iadectw em jest astronom icz­

na data p ojaw ienia się kom ety, k tó rą oglądają w księdze VIII goście so­

plicowscy, a kom eta ta w edług rzeczyw istego k alend arza pojaw iła się im, fikcy jn y m bohaterom , w drugiej połowie sierpnia. Ale Pigoń wie rów nież dobrze, jak chybotliw e są nie tylko daty, lecz n aw et i pory roku w świecie Pana Tadeusza. Stąd ostateczną reflek sję k o m en tatora cechuje t u t a j w y jątk o w e p raw ie ustępstw o:

W ogóle jednak nie w ydaje się w łaściw ym , by czas akcji poematu ustalać według kalendarza zbyt ściśle na określony tydzień czy nawet dzień. [I 171, k ] 19

Nie m ożna tego czasu dookreślać w edług zjaw isk przyrody, w śród k tó ­ ry ch pojaw iają się ch a ra k te ry sty c z n e w yznaczniki dowodowe tzw. nie­

konsekw encji, potw ierdzające w pełni św iadom e przyjęcie przez poetę ta ­ kiej ich koncepcji, np. n iekonsekw encji zw iązanych z pozorną niezbor­

nością p ó r roku, zjaw isk przyrody, prac rolnych. P roblem ten uzyskał rów nież bogatą lite ra tu rę p rzedm iotu i był badany z różnych stanow isk m etodologicznych. Nie będziem y go szerzej przedstaw iać i arg u m en to ­ wać, w szakże m usim y podkreślić p ry n cy p ialn ą jednoznaczność naszego stanow iska, iż zarów no czas, jak i jego pochodne w yznaczniki, m.in.

przyrod n iczo-p rzestrzen n e, posiadają w poem acie cechy w łaściw e dla realistycznego istn ienia św iata literackiego. Stanow isko nasze jest dalekie od poglądów Pigonia (rów nież jako k o m en tato ra poem atu), n aw et w ów ­ czas, gdy pisze on:

Jak m iejsce, tak też i czas akcji w Panu Tadeuszu ustalony jest konkretnie i jednoznacznie o tyle tylko, o ile to potrzebne było do podkręślenia w e­

w nętrznej istoty poematu. [PT, s. LXXVHI]

Nb. to „ustęp stw o ” Pigonia nie potw ierdza się w jego rozw ażaniach szczegółow o-kom entarzow ych; w y p ły w a z innych założeń m etodologicz­

nych.

K om presja czasu epickiego w Panu Tadeuszu polega na stosow aniu tak iej techniki niekonsekw encji tem poralnych, k tó ra daje pełne i rea li­

styczne upraw dopodobnienie p rzep ły w u czasu dla realny ch zdarzeń i ich następstw . Tak jest w w ielu w ątk ach i sy tuacjach poem atu, np. z tem po- raln ą galopadą uczuć (i ich zmian) Tadeusza do T elim eny oraz Zosi na

19 Między interpretacjam i komentarzowym i Pigonia a jego poglądami zawartym i w cytowanym w stępie do Pana Tadeusza zachodzą nieraz dość istotne różnice.

(14)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 63

p rzedstrzen i zaledwie dni kilku; tak jest z czasem pełnego w yspow iadania się (aż do absolucji, w ystękanej przez arcygrzesznego Gerwazego) k o n ają­

cego Robaka, do „długiej godziny m ilczenia” (X 877), zam kniętej radosną wiadom ością o w ypow iedzeniu w ojny przez cesarza (co jest nb. antycy ­ pacją w ydarzeń historycznych). Tak jest np. z przepływ em czasu, którego m usi w ystarczyć do zwołania n a ra d y w zaścianku dobrzyńskim , z nie­

dzieli przed południem (agitacja w karczm ie) do poniedziałku rano; n a ­ rad y przy licznym udziale daleko m ieszkających jej uczestników . Albo:

nie zabrakło czasu epickiego do „prędkiego” skrzyknięcia z zaścianków odsieczy dla Sędziego oraz przyw iezienia broni w kw estarsk ich wozach, słowem, do w ybuchu „przyśpieszonego” pow stania.

W spom niana wyżej galopada czasu rozw ijających się uczuć z p e ry ­ petiam i m iłosnym i, jakże popularna w stereoty p ach topiki: „miłość, z przeszkodam i, od pierwszego w ejrzen ia”, i jakże typow a dla tego ro­

dzaju techniki niekonsekw encji, została obudow ana rezleglejszym i p e r­

spektyw am i czasowymi, m ianowicie zarówno czasu dawnego, fu n kcjo nu ­ jącego głównie w opow iadanych przez n arrato ró w biografiach bohaterów poem atu (co u w ierzytelnia rozwój ich aktu aln ych uczuć), jak i czasów obejm ujących już zdarzenia historyczne, obyczajowe w różnych obrotach przeszłości aż po tegoczesność akcji poem atu, a naw et jego p ersp ek ty w y pozafabularne. Taka panoram iczność tem poralna uzyskiw ana jest ró w ­ nież za pomocą stosow ania techniki epizodów zaw ierających m nóstwo spraw i zagadnień, a n aw et w ątków dygresyjno-gaw ędow ych, pow odują­

cych m.in. reta rd a c je lub zatrzym ania akcji zasadniczej, u łu dn ą jej roz­

ciągliwość w czasie. W efekcie takie zabiegi dają realistyczne i pełne w rażenie rozciągłości czasoprzestrzennych poem atu, co każe nam w ie­

rzyć np. w n a tu ra ln y , a więc pozbawiony sztucznej um owności oraz nie­

konsekw encji, rozwój w ątków , zarówno tych potraktow anych serio, jak i hum orystycznie kom ediowych. Każe traktow ać pew ne fakty, k tóre w y­

darzyły się przed godziną czy też dnia poprzedniego (według rachub ze- garow o-kalendarzow ych), jako znacznie odleglejsze w upływ ie czasu.

Oczywiste niekoherencje tem poralne, szczególnie w sferze faktów h i­

storycznych, n ab ierają znam ion literackiej praw dy historycznej, uzyskując ją za pomocą sugestyw nych i um otyw ow anych pom ysłów artystycznych, k tó re w odbiorze dzieła zaczynają funkcjonow ać jako niepodw ażalne obie­

gowe fak ty dziejowe. P rzykładem tego jest np. wczesna w iosna nadziei i u rodzaju z księgi XI Pana Tadeusza, będąca początkiem w ojny 1812 r.

oraz d atą w kroczenia w ojsk napoleońskich na Litw ę, co id en tyfikujem y z historyczną w ypraw ą Napoleona na Moskwę, z lipca tegoż roku.

R etardacje bądź antycypacje zjaw isk historycznych, obyczajow ych itp.

są n a tu ra ln y m a try b u tem świadomego stosow ania przez poetę niekohe- rencji tem poralnych.

Czasoprzestrzeń w Panu Tadeuszu ch arak tery zu je się w ielom a różno­

rakim i właściwościam i niekonsekw encji, służebnych wszakże wobec w ą t­

(15)

ków fab u larn y ch . Dla przy kład u : Tadeusz spóźniw szy się solidnie n a po­

low anie daw no już rozpoczęte, pędzi na koniu ,,jak o p ę ta n y ” ku puszczy, m ijają c karczm ę Jan k iela, z k tó re j okna dostrzegł go ksiądz Robak:

Więc za młodzieńca kroki szybkiem i pośpieszał Do w ielkiej puszczy, która, jako oko sięga,

Czerniła się na całym brzegu widnokręga. [IV 476—478]

Zatem nie przeszkadzał m u w ty m zbytnio h ab it zakonny, jeśli zdążył w sam ą porę przebyć tak dużą p rzestrzeń, by celnym strzałem zabić niedźw iedzia, ra tu ją c H rabiego, i by pobiec znowu ,,w pole szybko, jakby go kto łow ił” (IV 809). Robak bowiem , w ram ach sw ej ekspiacji, m iał u ratow ać życie H rab iem u — o statn iem u Horeszce.

„M am w s trę t o k ru tn y — pisał M ickiewicz do O dyńca 1 IV 1828, po lek tu rze jego Izory — do w szystkich w ysp i krajów , k tó ry ch nie m a na m apie, i królów , k tó ry ch nie m a w h isto rii” 20. Takie m iejscowości z m ap i królow ie z h isto rii istn ieją w Panu Tadeuszu n a p raw ach realiów lite ­ rackiego św iata fikcji. Soplicowo np. lokalizow ane byw a przez w ielu b a­

daczy w różnych m iejscach m ap, zarów no w edług topografii rzeczyw istej, ja k i literack iej, k tó ry ch niezborność pośw iadcza także stosow anie przez poetę techniki niekonsekw encji. U niem ożliw ia ona jednoznaczną lokali­

zację Soplicow a w edług jakichkolw iek p raw topograficznych, poniew aż położenie tej m iejscow ości zależy każdorazow o od jej funkcji, służącej różnym , tj. zm iennym sytu acjom fab ularn ym .

Jeśli istn ieje uzasadniona arty sty czn ie potrzeba, to odległość m iędzy Soplicow em a zam kiem H oreszków w ynosi „dw a tysiące kroków ” (I 268), tj. 1,5 km (oczywiście nieliterackiego!), a m łody k o n k u re n t Jacek — jak p rzystało — przebyw ać ją m usi na galopującym koniu (X 622). Ale znowu inna, sąsiednia om al sy tu a c ja fab u la rn a pozw ala przenieść ciepłe po traw y z kuch ni soplicow skiej n a wieczerzę do zam ku („W oźny [ .. .] / K azał stoły z w ieczerzą pow ynosić z dom u / 1 ustaw ić co prędzej w pośrodku zam ­ czyska”, X 250— 251); albo toczyć ochoczo z „zwyciężców” w igorem

„Beczki sta re j siw uchy, d ębniaku i p iw a ” (VIII 792 n.) z soplicowskiej piw nicy do zam ku!; lub w czasie b itw y pozw ala H rabiem u, na czele jego dżokejów , atakow ać spod zam ku — soplicowskie podw órze 21.

K on rad G órski w yjaśnia:

liczebnik t y s i ą c bywa bardzo często używany przez poetę jako przenośnia ( = duża ilość). [...] Nie należy w ięc podanej tu ilości kroków brać dosłownie. [...]

Jak w w ielu innych wypadkach, mamy tu do czynienia ze swobodnym posłu­

giwaniem się przez poetę szczegółam i fabuły. [G I 268]

20 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 14, s. 394.

21 S. B r e y e r (Spór H oreszków z Soplicami. Studium z dziedziny problem a­

ty k i praw nej „Pana Tadeusza”. Warszawa 1955, s. 33) przytacza inne jeszcze tego typu sprzeczności.

(16)

W szakże naszym zdaniem w yjaśnienie to nie jest adekw atne z dwóch powodów: liczebnik „tysiąc” uzyskał tu bliższą obliczeniowo precy zy j­

ność; swobodne posługiw anie się szczegółami fabuły jest quasi-zarzutem w pojęciu Górskiego wobec sztuki poetyckiej Mickiewicza. Poeta — pow tórzm y — posługuje się w sposób artystycznie uzasadniony tzw. nie­

konsekw encjam i, któ re pojaw iają się wówczas, gdy w ym aga tego ko n­

cepcja sy tu acji fab u larn ej, a są porzucane — gdy ona ich już nie po­

trzebuje. Odległość dw u tysięcy kroków m iędzy dom em a zam kiem ak cen tu je dystans stanow y, zapow iada jak b y c h arak ter konfliktu, zarów ­ no w jego daw nej historii, jak i w ak tu aln y m sporze. O dpalony k on ku ­ re n t Jacek — jak przystało rów nież na „m ściciela” — swą drogę do uko­

chanej i po jej u tracie m usi odbywać konno, dla zw iększenia efektów dram atyzm u tragicznej sytuacji. Bliskość zaś obu siedzib m a rów nież w ażkie uzasadnienia: pozwala lepiej um otyw ow ać oraz poznać przedm iot sporu przez zainteresow anych nim popleczników Sędziego i obserw ato­

rów, pozw ala zbliżyć i oddalić skłóconych oraz walczących przeciw ników , upraw dopodobnić ich wspólne losy dla finalnego pojednania. Pam iętam y, iż czytelnika rom antycznego (i nie tylko jego) nie szokują owe różnice odległościowe funkcjonujące w rozm aitych scenach. W ie on bowiem, że m a do czynienia z rzeczywistością św iata literackiego, k tó ry posiada w tym względzie w łasną logikę m otyw acyjną.

A oto inny jeszcze przy kład spośród wielu: H rabia „zbłądziw szy”

w ogrodzie w arzyw n y m Zosi, p y ta ją o n ajk ró tszą ścieżkę do dw oru, bo spieszy się n a śniadanie.

Ogrodniczka, podniosłszy błękitne oczęta, Zdawała się go badać, ciekawością zdjęta:

Bo dom o tysiąc kroków widny jak na dłoni, [III 143—145]

Ową użytą tu ta j w przenośni m iarę „tysiąca kro kó w ”, k tó ra oznacza

„dużą ilość”, k om entuje Pigoń z przyganą: „I tu taj zapew ne odległość podana trochę przesadnie; jak n a ogród w y m iary to zbyt duże” (III 145 k).

Ależ te w ym iary odległości, określone przez n a rra to ra objaśniającego reakcję Zosi, nie m ają w artości m etrycznej, służą bowiem do spotęgo­

w ania efektów hum orystycznych — poprzez k o n tra st przestrzenny!

W księdze I jest mowa, że na ten „m aleńki ogródek” Zosi wychodzą okna je j panieńskiego pokoju.

W podobnym sensie hum orystycznym funkcjonuje k o n tra st dla w y ­ olbrzym ienia odległości m iędzy H rabią pędzącym na czele swego „ k a rn e ­ go dżokejstw a” a szlachtą burzliw ą, niesforną, jadącą na gorszych ko­

n iach „w tyle / [...] przy najm n iej o m ilę” (VIII 689— 696). Pigoń — ko m en tato r potknięć poety, chcąc zmniejszyć „ogólnikow ą” odległość, po­

spiesza z rzeczowym w yjaśnieniem tej niekonsekw encji:

„o m ilę” — określenie ogólnikowe; w każdym razie nie mila polska, która w y ­ nosi około siedem kilometrów, bo Dobrzyń sąsiadował z Soplicowem (VII 418).

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” G5

5 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1987, z. 1

(17)

H rabia-anglom an m ierzy zapewne milą angielską, która ma ok. 1600 m. [VIII 692, k]

C harak tery sty czn y m także przy kładem jest „lap su s” geograficzny B artk a P ru sa k a (orientującego się w geografii W ielkopolski):

Pam iętam , kiedy przeszli Francuzi przez Wartę, B aw iłem za granicą w tenczas [...] [VII 16— 17]

Oczywiście F ran cu zi — jak słusznie zauw aża Pigoń — w kraczając do W ielkopolski w cale nie potrzebow ali przechodzić przez W artę. O kreślenie B artk a n ależy rozum ieć jako potoczną aluzję do słów M azurka Dąbrow­

skiego („P rzejdziem W isłę, przejdziem W a rtę ”), będących synonim em w yzw alania i jednoczenia P o ls k i22.

M otyw dw oru soplicowskiego jest rów nież klasycznym p rzykładem in­

ny ch quasi-niekonsekw encji. Raz otaczają go topole (I 28), by bronić „od (wysokich] w ia tró w jesien i” , w innym n ato m iast fragm encie poem atu białe ściany dw oru „św iecą się pod lip am i” (II 530), k tó re w tej apostrofie odautorskiej reflek sji m ają być sym bolem opiekuńczego p rze trw a n ia w ie­

lu naw ałnic dziejow ych. Oba zatem m otyw y posiadają pełne uzasadnienie arty sty czn e w kontekście sy tu acy jn ej rzeczyw istości poem atu 23.

Ale n a w e t budyn ek dw oru soplicowskiego zm ienia swój c h a ra k te r i pojem ność. Z razu p rez e n tu je nam poeta „Dóm m ieszkalny n i e w i e 1- k i, lecz zew sząd chędogi” (I 29), a w bliskim jego sąsiedztw ie p rzy n a ­ leżną m u jak b y organicznie „ w i e l k ą stodołę” p o k ry tą strzechą i przy n iej trzy stogi — „U żątku, co pod strzechą zmieścić się nie m oże” (I 30).

Ten k o n tra st m a anonsow ać ru sty k a ln ą gospodarność Sędziego. W edług, ch y tre j niew ątpliw ie, arg u m e n ta c ji W oźnego w spraw ie przenosin w ie­

czerzy z dw oru do zam ku:

We dworze żadna izba nie ma o b s z e r n o ś c i

D o s t a t e c z n e j dla tylu, tak szanownych gości; [I 260]

Tym czasem Tadeusz (w praw dzie po długiej rozłące) nie może trafić do swego pokoju z dziecięctw a, jak b y ów dw ór był okazały i obszerny:

Biegał po całym domu i szukał komnaty,

Gdzie m ieszkał dzieckiem będąc, przed dziesięciu laty. [X 72—73]

S zukanie i błądzenie po w ielu pokojach m a w rezultacie zaskoczyć nie­

zw ykłością odkrycia przez niego „kom n aty ko biecej”, m a także doprow a­

dzić do nie oczekiw anego rów nież poznania jej m ieszkanki — Zosi.

22 Zob. B. Z a k r z e w s k i , „Pan Tadeusz”, czyli „Jeszcze Polska nie zginęła".

Wrocław 1984, passim.

23 Inaczej ów problem interpretują J. T r e t i a k (Obrazy nieba i ziemi w „Panu Tadeuszu”. „Przewodnik Naukowy i Literacki” 1898) oraz S z w e y k o w s k i (op.

cit.). W naszej pracy nie będziemy* konsekw entnie sygnalizować różnic interpreta­

cyjnych w istniejącym stanie badań.

(18)

Ale w owym poszerzonym — dla antycy p acji fab u larn y ch — dworze, nie ma m iejsca sypialnego dla Tadeusza i innych m łodych: „Tadeusz z kilku gośćmi poszedł do stodoły” (I 826). Nieco później Tadeusz nocuje już we dworze, gdzie m usiało się przecież znaleźć m iejsce i dla gości

„stodołow ych” (znając zasady grzecznościowe Sędziego), chociaż ogólna liczba tow arzystw a soplicowskiego nie uległa zm niejszeniu; Tadeusz:

Ubrany padłszy w łóżko, spał jak bobak w norze.

Nikt z młodzieży nie m yślił szukać go po dworze: [IV 97—98]

A więc dw ór jest już jak b y przestronniejszy, o czym dow iadujem y się w cześniej, w księdze II, gdy dw ór zaczyna rozrastać się pokojam i dla obficie śniadających gości oraz rozm ów toczonych w dwóch izbach (II 479 n.). Przenosiny sypialne Tadeusza służyły określonem u celowi:

sek retn em u zbudzeniu Tadeusza poprzez otw ór w kształcie w yrżniętego serca w okiennicy. Nb. Tadeusz id en tyfik u je owo „zjaw isko w papilo­

ta c h ”, k tó re go budzi. W ydarzenie to uzasadnia pow ody przenosin Ta­

deusza na nocleg do dworu.

Rozszerzanie ścian dw oru soplicowskiego dla pom ieszczenia gości i do­

m ow ników po skończonych łow ach dokonuje się rów nież w księdze V.

Są zatem sale, pokoje bardziej okazałe przeznaczone na w spólne p rzy ­ jęcia, są także k om n aty i izby dla kobiet i mężczyzn, k tó rzy „odm ienia­

ją [w nich] sw ą odzież” m yśliw ską (V 195— 198). Ten zabieg służy po- lifoniczności sy tuacji, w k tó rej tle odrębną i zasadniczą rolę pełni zna­

kom ita, kom ediow a kłó tn ia T elim eny z Tadeuszem , k łó tn ia farsow a i, jak b y objaśnił d ram a tu rg : „n a stro n ie” prow adzona.

4

Tzw. niekonsekw encje funkcjonujące w poemacie bardziej lub m niej w yraziście, za k tó re „odpowiedzialność” biorą nie tylko a u to r i n a rr a ­ torzy, ale rów nież i bohaterow ie, w ystęp u ją oczywiście w rozm aitych w ą t­

kach i sy tu acjach fabularnych. W ybraliśm y je z obfitej ich ilości w cel­

niejszych i bardziej ch arakterystyczn y ch przykładach.

A więc dwie pierw sze niekonsekw encje sytu acy jn e z księgi I, szeroko i polem icznie kom entow ane przez w ielu badaczy, fu n kcjon ują w rze­

czywistości u tw o ru literackiego na praw ach przem ilczeń n iew yjaśnio­

nych, niedookreślonych, tj. pozostaw ionych sw obodnem u dopełnieniu przez odbiorcę-czytelnika m niej lub bardziej doświadczonego. K om en­

tato rzy profesjonalni w typie Pigonia p ró b u ją je w yjaśnić i rozw iązać realistycznym i — w sensie pozaliterackim — czynnikam i i okolicznoś­

ciam i (zob. I 43, k) oraz uzasadnić, jak w przykładzie drugim , rozrostem i zm ianam i fab u larn y m i poem atu (I 129, k), po k tó ry ch to zm ianach poeta pow stałych niekonsekw encji „przez przeoczenie” nie usunął. (Mowa o stro jen iu się Zosi na wieczerzę, w któ rej nie w zięła udziału.)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U ” 67

(19)

P rz y k ła d pierw szy dotyczy sy tu acji, w k tó rej „m łody p a n e k ”, tj.

Tadeusz, w ysiada z „dw ókonnej b ry k i”, a „konie porzucone sam e [tj.

bez woźnicy], / Szczypiąc traw ę ciągnęły powoli pod b ram ę ” (I 43— 44).

Pigoń w sw ym k o m en tarzu rozw aża rozm aite możliwości zaistnienia ta ­ kiej sy tu acji, nie zn ajdując, oczywiście, poparcia w tekście poem atu.

Są to propozycje in te rp re ta c y jn o -w y ja śn ia jąc e o ch arak terze „p rak ty cy - sty czn y m ” . M y n ato m iast w olim y to niedom ów ienie w ypełnić — jak nam się zdaje — in ten cjam i autorskim i, m ianow icie inicjalnego w pro­

w adzenia oraz tw orzenia dla nieco późniejszych p ow italnych przeżyć Tadeusza pełnej, w yłącznej atm o sfery intym ności jego w zruszeń, w chw i­

li gdy po 10 lata ch w ita swój dom rodzinny. Pigoń, w k o m entarzach ro zp atru jąc ów b rak woźnicy, w śród w ielu sw ych propozycji w y jaśn ia­

jących zapom ina wszakże (k o n ty nu u jem y jego typ rozum ow ania), iż w owej bryce pow inny znajdow ać się pokaźne bagaże Tadeusza, w ra ­ cającego po ty lu latach, i na stałe, do Soplicowa; a więc bagaże wiozły

„porzucone k o n ie” do folw arku? P rzeciętn y odbiorca albo nie zauważa tego, albo b agatelizuje, nie sta ra ją c się tych m iejsc dookreślić, w yjaśnić.

N iedom ów ienie poety zostało „dom ów ione” przez Pigonia, ze szkodą dla czytelnika pozbawionego iluzji. K on rad G órski w swej popularnon au ko­

w ej edycji Pana Tadeusza nie poświęca tem u problem ow i k o m en ta to r­

skiej uwagi.

K w estię przeoczenia zw iązaną ze stro jen ie m się Zosi na bliską w ie­

czerzę w zam ku w y jaśn ia Pigoń zm ianą przez poetę p lan u poem atu, tj.

w prow adzeniem n a w ieczerzę T elim eny. W szakże jeśli p rzy ją ł Mic­

kiew icz tak ą sy tu ację, to nie m ożna trak to w ać pozostaw ienia (w p ier­

w otnym ujęciu) m otyw u stro jen ia się Zosi jako wyłącznego „przeocze­

n ia ” poety. M otyw ten bow iem m a sw e istotne uzasadnienia artystyczne, sygnalizow ane już w „ tre ści” księgi I: „spotkanie się najpierw sze w po­

koiku, d rugie u stołu [w zam k u]” (I, s. 3). A nonsuje on gotowość w e j­

ścia Zosi w św iat to w arzy stw a soplicowskiego, a więc zapow iada jej obecność w tej społeczności, jako osoby pełnej n a tu ra ln e g o uroku, „św iat­

łości”, zapow iada w konsekw encji jej obecność na w ieczerzy, tak pożą­

d aną przez Tadeusza. Chodzi tu w łaśnie o zgotow anie n astaw ionem u już czytelnikow i w p ro st sensacyjnej niespodzianki. Je st to zasadniczy kom ­ p o nen t stereotypow ego a rc h e ty p u tzw. p rzeb ieran k i osób; uprzedza n ie­

spodziew ane w p row adzenie kom ediowego lub raczej farsow ego qui pro quo w hum orysty czno -g rotesko w ej scenie pom ylenia osób, k tó re m usi przecież w fabu le p o em atu znaleźć sw e w yjaśn ienie i rozw iązanie. P o ­ w tórzm y, iż rozbaw iony czytelnik został przygotow any do tej „przebie­

ra n k i” już w c z e ś n ie j24.

24 Warto przytoczyć argum entację w komentarzu Górskiego (G I 113) dotyczącą owej sceny z ubieraniem się Zosi: „W szystkie szczegóły tej sceny [...] świadczą, że Zosia ubierała się, aby w yjść do gości, jednakże do nich nie w yszła. Pigoń w ypro­

(20)

O T Z W . N I E K O N S E K W E N C J A C H W „ P A N U T A D E U S Z U " 61)

W księdze VII, na radzie odbyw anej w zaścianku, G erw azy pow ołuje się na ag itacy jną w ypow iedź Robaka, by wpierw , „dom oczyścić z śm ie­

ci” (IV 447), tw ierdząc, iż słyszał ją w raz z innym i osobiście (VII 312—

315). Je d n ak K lucznika wówczas w karczm ie Jan k ie la nie było! Pigoń w yciąga stąd wniosek, że pom iędzy księgą IV а VII ,,brak przecież bez­

pośredniego pow iązania” , a „tok akcji w ym agałby silniejszego zw iązku”

(VII 279, k). Ten zarzut sform ułow any został ze stanow iska logiki fab u ­ larn e j, podporządkow anej praw om rzeczywistości pozaliterackiej. W li­

terack iej rzeczywistości inform acja Gerwazego, m ająca c h a ra k te r agi­

tacyjnego kłam stw a, podyktow anego dem agogią mściwego K lucznika, w zbogaca celnie i pogłębia jego charak tery sty k ę o elem enty, któ re w y ­ stąp ią później jaskraw o w scenie p rzedśm iertnej spowiedzi Robaka.

Pokrótce w arto jeszcze choćby z grubsza zająć się w ażniejszym i n ie­

konsekw encjam i sy tu acy jn y m i poem atu, dla zorientow ania się w ich typie, k alibrze tem atyczno-problem ow ym oraz w funkcjach, jakie speł­

niają. W księdze I n a rra to r inform uje, iż W ojski organizuje wieczerzę poza dw orem soplicowskim (I 151). Zam ek jako jej m iejsce nie został ]eszcze w spom inany. N atom iast o 100 w ersów dalej dow iadujem y się, że to W oźny „po k ry jo m u ”, w czasie nieobecności W ojskiego, przeniósł wieczerzę do zamczyska. Przeniósł ją dla sw ych ch y try ch konceptów palestranckich. Ta okolicznościowa niekonsekw encja znalazła swe póź­

niejsze uzasadnienie, a więc niekoniecznie — jak chce Pigoń — pow sta­

ła z przeoczenia poety podczas jego p racy redakcy jnej nad ro zra sta ją ­ cym się poem atem .

Z darza się, iż niekonsekw encje pow stałe w skutek przeobrażeń tek s­

tow ych poem atu m ają c h a ra k te r m iejsc niedookreślonych, nie dopo­

w iedzianych finalnie, k tó re czytelnik, mimo ich braku, jak w poniższym przykładzie, doskonale sobie dopełnia. Tak jest z „niedokończoną” s p ra ­ w ą klucza danego tajem nie Tadeuszow i przez Telim enę, chociaż poeta zrezygnow ał z w prow adzenia do druku fin ału zam ykającego tę historię (III, po w. 789):

Tadeuszowi dano dziś izbę w budynku.

Wszedłszy, drzwi zamknął, świecę postawił w kominku, Udając, że już zasnął — lecz oczu nie zmrużył;

wadza stąd wniosek, że scena ta jest pozostałością pierwotnego planu, w którym rola Telim eny jeszcze nie była przewidziana. K leiner sugeruje, że Zosia ubierała się, aby towarzyszyć dzieciom, o których będzie później mowa (w. 211—212). Ale jest jeszcze inna możliwość, czemu poeta nie skreślił tej sceny. Według relacji Odyńca pierwsze spotkanie Tadeusza z Zosią było echem pierwszego zetknięcia się Mickie­

wicza z Marylą Wereszczakówną. Jeśli nawet jest ta scena pozostałością zaniecha­

nego planu, to nie została usunięta nie przez przeoczenie (jak twierdzi Pigoń), lecz dlatego, że odtwarzała zbyt bliskie sercu poety wspom nienie. A nieprzestrzeganie konsekw encji w zakresie szczegółów fabuły było znamienną cechą poetyki M ickie­

wicza. W P. T. jest takich niekonsekwencji bardzo wiele, jak to dawno zauw a­

żono”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czym innym zatem jest antropologia literatury / antropologia literacka wywodzona z teorii, socjologii albo filozofii literatury, respektująca podstawowe dla

znaczna liczba adwoka­ tów wykonywała w ramach swojej pracy zawodowej obsługę prawną instytucji i przedsiębiorstw państwowych oraz osób prawnych sektora

Krze­ miński oświadczył, że kodeks etyki adwokackiej „stał się rzeczywiście drogowskazem dla adwokatów w sytuacjach trudnych, że uczulił ich na etyczną

Ochockim i mgrem Swieżewskim na czele, która po odzys­ kaniu niepodległości w roku 1918 wzrastała i kształciła się w duchu wielkiego patriotyzmu, i która

HEATHROW PENTA HOTEL, LONDON 28-29-30 NOVEMBER

Based on a comparison between the characteristic values of the test data and existing design approaches for rods glued into softwood products it shall be investigated if the range

WW II caused that during the Intèrrtational Conference on Load Lines in 1966 doubts were expressed as to the rationale of the principles of reckoning of freeb.oards; The point

Partial genome sequence of Thioalkalivibrio thiocyanodenitrificans ARhD 1T, a chemolithoautotrophic haloalkaliphilic sulfur-oxidizing bacterium capable of complete