Zdzisław Zblewski, Grzegorz
Ostasz, Zbigniew Nawrocki, Janusz
Kurtyka, Jerzy Kułak, Tomasz
Balbus
Aparat bezpieczeństwa publicznego
w walce z polskim podziemiem
niepodległościowym
Pamięć i Sprawiedliwość 3/1 (5), 23-59
2004
Aparat bezpieczeństw a
publicznego w w alce z polskim
podziemiem niepodległościowym
17 p aź d ziern ik a 2003 r. w redakcji „Pam ięci i S praw iedliw ości” o d b y ła się dyskusja w o k ó ł tez zaw artych w eseju Jan u sz a K urtyki Ś w ia ty przeciw staw n e:
kom unistyczna bezpieka w obec p odziem ia n iepodległościow ego, pub lik ow any m
w tym num erze naszego pism a.
Z dzisław Z blew ski - Serdecznie w itam uczestników spotkania. Z aproszenie do udziału w zorganizow anej przez redakcję „Pamięci i Spraw iedliw ości” dysku sji o roli i m etodach ap aratu bezpieczeństw a publicznego w walce z polskim p o d ziem iem niepodległościow ym w latach 1 9 4 4 -1 9 5 6 przyjęli: dr Tomasz Balbus (OBEP IP N W rocław ), Jerzy Kułak (badacz dziejów podziem ia n iepo dległościo w ego na Podlasiu), dr hab. Janusz K urtyka (dyrektor O dd ziału IP N w K rakow ie), dr G rzegorz O stasz (historyk konspiracji niepodległościow ej w M ałopolsce) oraz dr Z bigniew N aw ro ck i (dyrektor O ddziału IP N w Rzeszowie). Inspiracją dla n a szej w ym iany pog ląd ó w jest esej w prow adzający Janusza K urtyki Św ia ty przeciw
staw ne: ko m u n istyczn a bezpieka w obec podziem ia niepodległościowego. A utor
zw rócił w nim uw agę n a kilka b ardzo interesujących, jak sądzę, problem ów . Z a cznijmy o d definicji pojęcia „aparat bezpieczeństw a”, określonego przez A u tora jako „polskojęzyczna gałąź służb im perium sow ieckiego, w swej istocie ta sam a służba [co N K W D ]”. Czy P anów zdaniem definicja ta precyzyjnie oddaje istotę zjawiska, czy m ożna wskazać n a cechy odróżniające polski ap arat bezpieczeństw a od NK W D oraz od służb specjalnych innych, po d p o rząd k o w an y ch Z w iązkow i Sow ieckiem u, krajów E uro py Środkowej?
Jan u sz K urtyka - N a w stępie chciałbym wyjaśnić, dlaczego taka teza została przeze m nie postaw iona. Oczywiście, zawsze m o żna pow iedzieć, że „polski” (a cudzysłów jest tutaj bard zo ważny) ap arat bezpieczeństw a od ró żniał się o d in nych np. językiem w ytw orzonej dokum entacji. W ydaje m i się jednak, że najw yż szy już czas, abyśmy, badając system kom unistyczny, zaczęli rozum ow ać k ateg o riam i całego im perium i z tej perspektyw y przypatryw ali się dziejom jego polskiej prow incji. To pierw sza przesłanka, k tó ra skłoniła m nie do sfo rm ułow ania takiej w łaśnie definicji polskiej b ezp ieki. D ru g ą p rz esłan k ą by ła n a to m ia st w iedza, w jaki sposób tw o rzo n o ów „polski” aparat bezpieczeństw a: k to do ń w chodził, kto zajm ow ał w nim stanow iska kierow nicze i kto go w późniejszym okresie de
facto kon tro lo w ał.
Tom asz B albus - Przychylając się generalnie do tezy dr. Kurtyki, chciałbym jednocześnie zw rócić uw agę n a kw estię, któ ra, jak sądzę, m a istotne znaczenie dla naszych dalszych rozw ażań. O tó ż pow inniśm y sobie odpow iedzieć n a p y ta nie, czy m ożem y U rząd Bezpieczeństwa określać, jak się to niekiedy jeszcze zdarza, szczególnie w felietonach dziennikarskich i tekstach publicystycznych, m ianem
„polskich służb specjalnych” ? W m oim głębokim p rzek on aniu nie. Po pierw sze bow iem , nie m ożem y zrów nyw ać tajnych służb II R zeczypospolitej czy też k o n tr w yw iadu lub w yw iadu Polski Podziem nej, instytucji służących z pełnym o d d a niem celom p ań stw o w y c h i n a ro d o w y m Polaków , z form acją, k tó rej o śro d e k decyzyjny znajdow ał się w M oskw ie, sowieckiej ekspozyturze zainstalow anej w W arszawie lub kom itecie centralnym krajow ej p artii kom unistycznej. Po d ru gie, jak w ynika z zachow anej dokum entacji źródłow ej, UB był w okresie swego istnienia głów nie - chciałbym to podkreślić - służbą bezpieczeństw a polskiej p a r tii kom unistycznej (PPR/PZPR). W tym kontekście uw ażam , że przy p oszukiw a niu rzeczyw istego charakteru urzędu w pierwszej dekadzie PRL k ry teriu m n a ro dow ościow e nie m a dla nas pierw szoplanow ego znaczenia. Istotniejsze jest to , że niezależnie od swego składu n arodow ego, służby bezpieczeństw a poszczegól nych krajów bloku sow ieckiego nie realizow ały np. w ęgierskich, polskich czy niem ieckich celów narod ow ych, ale funkcjonow ały w spólnie na rzecz w p ro w a dzania w życie ideologii i system u kom unistycznego.
Jan u sz K urtyka - Z goda, choć bardziej precyzyjne w ydaje m i się stw ierdze nie, że funkcjonariusze służb bezpieczeństw a krajów podporządkow anych Stalino w i (w tym rów nież funkcjonariusze UB) służyli interesom państw a sowieckiego. Podkreślam : służyli k o n k retn em u państw u sow ieckiem u, nie zaś abstrakcyjnej idei kom unistycznej. C hociaż nie lekcew ażyłbym znaczenia arg um entu składu narodo w ościow ego na poparcie tezy o UB jako elem encie system u bezpieki im p eriu m sow ieckiego. Zauw ażm y, że zarów no w N K W D , jak i w polskim aparcie bezpieczeństw a pracow ali Rosjanie, Ukraińcy, Polacy, B iałorusini, Żydzi i inni. Czym zatem te służby różniły się od siebie - oczywiście o prócz m u n d u ró w i (for m alnie) języka urzędow ego? Różniły się chyba tylko tym , że w ram ach im perium sow ieckiego inny był status Polski niż np. Ukrainy. Polsce w yznaczono - jako me- diew ista m ogę się posłużyć taką analogią - rolę o d p o w ied n ią dla m archii, p ro w incji granicznej, czegoś, co obecna p olitolo gia rosyjska określa m ianem „dalszej zagranicy”. Polsce p o zw olono zachow ać pozo ry niezależnego p o d m io tu p o li tycznego na arenie m iędzynarodow ej, ale tylko dlatego, że n a „danym etapie h i storycznym ” była p o trzeb n a jako b ardzo użyteczne narzędzie polityki zagranicz nej Sowietów, takie jak B iałoruś czy U kraina, tylko form alnie (choć bynajm niej nie faktycznie) o m niejszym sto p n iu p o d p o rz ą d k o w a n ia M osk w ie. D o p iero uw zględniając te uw arunkow ania, m ożem y sobie w pełni uśw iadom ić, jak b a r dzo p o d a tn ą n a im pulsy z m oskiewskiej centrali stru k tu rą był UB.
Z bigniew N a w ro ck i - Pod w zględem składu narod ow ościo w eg o NK W D i UB bardzo się od siebie różniły. Praw dziw a m ozaika n aro do w o ściow a była tylko w NK W D i w ynikała ze specyfiki dem ograficznej państw a sow ieckiego. Z u p e ł nie inne pro p o rcje w ystępow ały w UB. O sobiście nie przeceniałbym ro li obyw a teli sow ieckich oddelegow anych do stru k tu r polskiej bezpieki. W brew tem u, co Panow ie m ów ią, nie było ich znow u tak w ielu. Oczywiście, w UB służyli fu n k cjonariusze różnych narodow ości, w tym także Ukraińcy, B iałorusini i Żydzi, pragnę jednak podkreślić, że w w ielu w ypadkach byli to przedw ojenni obyw ate le polscy pochodzący z K resów W schodnich. O pinię tak ą form ułuję n a p o d sta w ie w yników badań, jakie prow adzim y w odniesieniu do funkcjonariuszy działa jących n a Rzeszowszczyźnie, w K rakow skim i n a D olnym Śląsku. N ie było w śród
n ich tzw. o d k o m e n d e ro w a n y c h , k tó rzy p o w y p e łn ien iu za d an ia w ró c ili do ZSSR. D o w yjątków należeli Longin K ołarz (drugi szef W UBP w Rzeszowie, a następnie, w edług akt osobow ych: kierow nik UBP O k ręg Pom orze Z acho dn ie i WUBP w Kielcach oraz d y re k to r/k o m en d an t C en tru m W yszkolenia M BP w Le- gionow ie), któ ry w 1952 r. w yjechał do Z w iązku Sowieckiego, oraz Józef Z ap a- łow ski (w latach 1 9 4 5 -1 9 4 6 kierow n ik PUBP w T arnobrzegu i Przem yślu oraz naczelnik w ydziału w rzeszow skim WUBP). N ie byli oni jednak oddelegow ani do UB przez N KW D. K ołarz pow ziął decyzję o wyjeżdzie do ZSSR po sk on flikto w aniu się w dotychczasow ym miejscu pracy, nato m iast Z apałow ski, po skazaniu go 1 kw ietnia 1947 r. przez W ojskowy Sąd R ejonow y w Rzeszowie na 3 lata w ię zienia za nadużycie władzy, w listopadzie tr. otrzym ał rozkaz p o w ro tu do ZSSR. Inaczej w yglądała sytuacja w MBP, gdzie w śró d funkcjonariuszy rzeczywiście m ożna było spotkać obyw ateli sow ieckich, np. L udw ika Sielickiego, w latach 1 9 4 5 -1 9 4 8 kolejno k iero w nik a W ydziału do W alki z B andytyzm em , zastępcy d y rek to ra D ep artam en tu VII, d y rek to ra D e p artam en tu I M BP i wreszcie naczel nika W ydziału O ch ro n y R ządu. G eneralnie należy zaznaczyć, że odsetek Sowie tó w oddelegow anych do UB był znacząco m niejszy aniżeli np. w szeregach k o r pusu oficerskiego „ludow ego” W ojska Polskiego.
Jan u sz K urtyka - N ie jestem co do tego przekonany. Sądzę, że gdybyśm y d o kładnie przeanalizow ali w ydany przez M irosław a P iotrow skiego in fo rm ato r
Służba Bezpieczeństw a w Polskiej R zeczypospolitej L u d o w ej w latach 1 9 4 4 -1 9 7 8 - C entrala1, znaleźlibyśm y więcej takich funkcjonariuszy jak Ludw ik Sielicki.
C hciałbym zauważyć p o n ad to , że nie tyle liczba oddelegow anych decydow ała o sow ieckim charakterze UB, ile ich uplasow anie n a new ralgicznych stanow i skach w kierow nictw ie bezpieki. W arto byłoby przyjrzeć się p o d tym kątem , kto decydow ał w UB o uzbrojeniu, finansach, k ad rach ...
Z b igniew N a w ro ck i - G eneralnie zgadzam się z tezą, że o znaczeniu o dd ele gow anych funkcjonariuszy sow ieckich w UB decydow ała nie ich liczba, lecz za kres kom petencji, którym i dysponow ali. M am jednak trzy zastrzeżenia. Po pierw sze stan, w któ ry m część kluczow ych stanow isk w bezpiece znajdow ała się w rękach tow arzyszy sowieckich, trw ał tylko w pierw szym , stosunkow o krótk im , okresie funkcjonow ania UB, po drugie - jeszcze raz to podkreślę - był o n cha rakterystyczny w yłącznie dla centrali, nie zaś dla stru k tu r terenow ych, po trzecie sądzę, że p o d an e przez dr. K urtykę przykłady kluczow ych stanow isk nie są zbyt trafne - tru d n o bow iem zgodzić się z tezą, że o obliczu bezpieki decydow ał p io n logistyki oraz pracujący w nim tacy funkcjonariusze jak np. szef finansów Ja n Ki- sielow. N a to m iast dobrym przykładem w pływ ow ego funkcjonariusza służb so w ieckich w polskim aparacie bezpieczeństw a jest szef k adr MBP B iałorusin M i kołaj O rechw a.
Jan u sz K urtyka - To jest pew na oczyw istość - inaczej m usiała w yglądać rola oddelegow anych funkcjonariuszy sow ieckich w centrali, inaczej zaś w stru k tu rach terenow ych UB.
1 Ludzie bezpieki w walce z narodem i Kościołem. Służba Bezpieczeństwa w Polskiej Rzeczypospo
Tom asz B albus - Analizując charakter polskiej bezpieki i stopień jej uzależ nienia o d stricte sow ieckich służb bezpieczeństw a, skupili się Panow ie w d o ty ch czasowej dyskusji na czynniku ludzkim . Ja tym czasem zastanaw iam się, w jakim stop niu o tym , że UB m ożem y nazw ać „polskojęzyczną gałęzią służb im perium sow ieckiego”, decydow ały narzucone przez M oskw ę stru ktury i m echanizm y funkcjonow ania oraz p o d p o rząd k o w an ie służby bezpieczeństw a PPR /PZPR (a to określenie uw ażam za trafnie oddające właściw y charak ter reso rtu w całym o k re sie istnienia PRL) Sow ietom . Sądzę, że dobrze byłoby zw rócić uw agę m .in. na w spom niane już ośrodki decyzyjne (polityczne) i rozkazodaw cze (operacyjne). Były to M oskw a, ekspozytury sowieckie w Polsce, polska p artia kom unistyczna i kadry kierow nicze MBP. Te ostatnie składały się w większości z oddanych K rem low i funkcjonariuszy.
Jerzy K ułak - Ale to ludzie tw o rzą mechanizmy.
Tom asz B albus - Tak, ale ludzie są często p od daw an i, zupełnie niezależnie od ich w oli, szczególnie w system ach totalitarn ych , podczas w ojen, w okresach p o w ojennych czy też n a etapie podboju danego regionu, p aństw a (tutaj zgadzam się z diagnozą dr. K urtyki ówczesnej sytuacji polskiej, m ów iącą o p ró bie po db oju politycznego i cywilizacyjnego naszego kraju), działaniu m echanizm ów b rutalnie narzuconej władzy. W chodzą w ów czas w pew ien system, k tó rem u m uszą się bez w zg lędnie p o d p o rz ą d k o w a ć , w m yśl h asła „k to nie jest z nam i, jest p rzeciw n a m ”. U w aga ta dotyczy nie tylko o p o n en tó w danej konstelacji politycznej, ale ró w n ież decydentów działających w systemie. Takie - podkreślm y - narzucone z zew nątrz m echanizm y wym uszające określone postawy, zachow ania i czynno ści panu ją i panow ały, siłą rzeczy, w e w szystkich tajnych służbach na świecie. UB nie był w yjątkiem . Stanow ił przykład w ręcz kliniczny zjaw iska p rym atu i d o m i nacji m echanizm ów n ad m ożliw ościam i ludzi.
Jan u sz K urtyka - D r Balbus zw rócił uw agę n a m echanizm y p o d p o rz ąd k o w a n ia UB służbom sow ieckim . Sądzę, że jeśli chodzi o struk tu ry tereno w e, zn ak o m itą ilustracją funkcjonow ania tych m echanizm ów była dość pow szechnie znana rola, jaką odgryw ali w W UBP i PUBP tzw. doradcy („sow ietnicy”) N KW D. Ja jed nak chciałbym posłużyć się innym przykładem , obrazującym tezę, że bezpie-
26
ka była integralną częścią służb im perium sow ieckiego. O tó ż jedn ą z najbardziej spektakularnych operacji specjalnych zrealizow anych przez UB była tzw. o p era cja „C ezary ”, polegająca n a u tw orzen iu w kraju prow okacyjnej V K om endy Z rzeszenia „Wolność i N iezaw isłość”. O peracją tą kierow ał L eon Andrzejewski, polski Z yd, przed w ojną członek Kom unistycznej Partii Polski. Form alnie więc nie m ożna trak to w ać go jako „odd elegow anego ”. Ale zauważmy, że tenże A n drzejew ski w czasie w ojny pracow ał jako w y kładow ca w szkole NK W D w Kuj- byszewie, stanow iącej „kuźnię k adr polskiej b ezp ieki”. Czy m ogł pełnić taką funkcję, nie ciesząc się całkow itym zaufaniem kierow n ictw a służb sowieckich? M o im zdaniem nie. Pozyskać to zaufanie m ógł zaś jedynie bezw zględną lo jalno ścią. Inym i słowy, A ndrzejew ski był „ich” - niezależnie od swej narodow ości, a tym bardziej obyw atelstw a. Kiedy więc kierow ał w M BP operacją „C ezary”, to, m im o że form alnie funkcjonow ał przy nim zawsze także w ysoki oficer NKW D, tak n ap raw d ę nie p o trzeb o w ał żadnego nadzorcy, gdyż sam m yślał i działał jaklojalny funkcjonariusz im perialnych służb sowieckich, a nie praco w n ik UB, re ali zujący jakieś bliżej nieokreślone, p arty k u larn e interesy Polski „ludow ej” .
Z bigniew N aw ro ck i - Podany przez dr. Kurtykę przykład nie przekonuje m nie. O biektyw nie rzecz biorąc, wszyscy, którzy byli przyjm ow ani do struktur ubeckich, to byli „ich” ludzie. U ważam jednak, że n a co dzień kierow ali się przede wszystkim lojalnością w obec PPR, a nie M oskw y czy N KW D. N ie lekceważyłbym też polskiej specyfiki UB. W końcu naw et w Kujbyszewie m usiano jakoś tę p o l skość uw zględniać, gdyż słuchaczam i byli często prości polscy chłopi z Kresów.
Jerzy K ułak - Przychylam się do tezy, że nie należy lekceważyć kw estii n a ro dow ościow ej jako czynnika w yw ierającego istotny w pływ n a funkcjonow anie polskiej bezpieki. Sądzę jednak, że czynnik ten m iał w pływ na kształtow anie się po staw funkcjonariuszy UB jedynie na najniższych szczeblach organizacyjnych, natom iast w śró d kadry kierow niczej reso rtu nie m iał on żadnego znaczenia.
Z dzisław Z blew ski - Zam ykając ten w ątek naszej dyskusji, chciałbym zw ró cić uw agę, że w dotychczasow ej w ym ianie pog ląd ó w pojaw iła się k ontrow ersja, jak dalece ap arat bezpieczeństw a był k o n tro lo w an y przez PPR, w jakim stopniu zaś służył interesom centrali w M oskw ie. Prosiłbym o szersze zaprezentow anie stanow iska P anów w tej kwestii.
Jerzy K ułak - Sądzę, że kom uniści w rodzaju G om ułki i innych „krajow có w ” żywili złudzenia, iż po w ojnie b ęd ą m ieli coś do po w iedzenia w spraw ie przyszło ści Polski i dlatego próbow ali sform ułow ać założenia jakiegoś innego, n a ro d o w e go, polskiego kom unizm u, w dom yśle lepszego niż oryginalny. Tak jednak tylko im się w ydaw ało, i to jedynie do czasu, kiedy zostali odsunięci od w ładzy i aresz tow ani.
Z b igniew N a w ro ck i - Z go da. C hciałbym jedn ak podkreślić, że dylem at: lo jalność w obec PPR czy M oskw y m ógł dotyczyć jedynie funkcjonariuszy pracu ją cych n a kierow niczych stanow iskach w centrali ap aratu bezpieczeństw a. N a p o d staw ie w łasnych , p ro w a d z o n y c h p rzez w iele lat b a d a ń n a d d o k u m en tam i w ytw orzonym i przez bezpiekę m ogę stw ierdzić, że nie w yobrażam sobie, aby funkcjonariusz szczebla w ojew ódzkiego (o po w iatow ym nie w spom inając), np. WUBP w Rzeszowie, m ógł żywić przek onanie, iż działa n a rzecz Sowietów. M o im zdaniem było dla niego oczywiste, że pracuje n a rzecz PPR.
Jerzy K ułak - A kazus M oczara i spraw a jego słynnego ośw iadczenia politycz nego z 1948 r., w którym stw ierdził, że „dla nas, dla partyjniaków , Z w iązek R a dziecki jest naszą Ojczyzną, a granic naszych nie jestem w stanie określić, dziś są za B erlinem , a ju tro b ęd ą n a G ibraltarze”2?
Z b igniew N a w ro ck i - Ale przecież M oczar to elita bezpieki. Przypom nę, że w 1947 r. uzyskał aw ans na generała brygady, a od m aja do w rześnia 1948 r. p e ł nił funkcję po m o cn ik a m in istra bezpieczeństw a publicznego ds. operacyjnych - w praktyce było to stanow isko ró w n o rzęd n e z posad ą w icem inistra.
2 Cyt. za: K. Lesiakowski, M ieczysław M oczar „M ietek”. Biografia polityczna, W arszawa 1998, s. 133.
Jan u sz K urtyka - Teza dr. N aw rockiego nie do ko ń ca m nie przekonuje. Aby zobrazow ać swoje w ątpliw ości, przytoczę p ew ną anegdotę. O tó ż w IPN, w O d dziale w K rakow ie, zostały ostatnio odnalezione akta znanego m alarza p o c h o dzenia ukraińskiego L eona G etta, osiadłego w K rakow ie3. W sw oich przejętych przez bezpiekę w spom nieniach pisze on, że w latach pięćdziesiątych był p rzesłu chiw any przez szefa WUBP w K rakow ie G rzegorza Ł anina - po rosyjsku! Czyż nie jest to d o b itn e św iadectw o specyficznej m en taln o ści, k tó ra cecho w ała w ow ym czasie o w iele w iększe grono funkcjonariuszy, aniżeli sugeruje to dr N a w rocki?
G rzegorz O stasz - D odam do tego, co pow iedział d r K urtyka, że kiedy w styczniu lub lutym 1945 r. jeden z rzeszow skich p ro k u ra to ró w nakazał WUBP w Rzeszowie w ykonanie kary śmierci, wyznaczył jej term in w edług... czasu m o skiewskiego.
Tom asz B albus - O sobiście byłbym daleki od przyjęcia tezy dr. N aw rockiego, że szeregow i funkcjonariusze urzędu chcieli służyć głów nie PPR, bez oglądania się n a Zw iązek Sowiecki. Po pierw sze, jak wskazuje analiza przebadanych p rz e ze m nie setek teczek osobow ych w łaśnie tych zw ykłych re fere n tó w operacyjnych czy śledczych, lek tu ra p ro to k o łó w z zebrań partyjnych praco w n ik ó w różnych sekcji i w ydziałów WUBP w e W rocław iu, a także inform acje z niepublikow anych w spom nień funkcjonariuszy, w ielu z nich szczerze w ierzyło, że w przyszłości przyjdzie im żyć w jednym państw ie sow ieckim , internacjonalistycznym państw ie ro b o tn ik ó w i chłopów , gdzie oni, w spólnie z tow arzyszam i sowieckim i, b ędą trzym ać rew olucyjną „straż”. Inną spraw ą pozostaje oczywiście osobisty stosu nek funkcjonariuszy do tej sm utnej naw et dla nich, ale - jak w ielu sądziło - n ie uchronnej perspektyw y. Po drugie, nie bez znaczenia była rów nież system atycz nie p ro w a d z o n a w urzęd zie in d o k try n a c ja k o m u n isty czn a, ty p o w e „p ran ie m ó zg ó w ” funkcjonariuszy, znane rów nież z dziejów nazistow skich służb bezpie czeństw a. Z w iązek Sowiecki był przedstaw iany w ów czas jako św iatow y ideał państw a. „Ich” państw a, o który m znaczna część kadry kierow niczej, w łaśnie tych przedw ojennych jeszcze k om u n istó w z KPP, Kom unistycznej Partii Z a c h o d niej U krainy i innych sow ieckich siatek k on spiracy jn y ch , nie tylko m arzy ła w okresie istnienia II R zeczypospolitej, ale n a rzecz realizacji tego m arzenia dzia-
28
łała. Przypom nijm y, że w w ielu siedzibach UB stały po piersia „żelaznego” Felik sa D zierżyńskiego, n a ścianach oficerskich gabinetów wisiały p o rtre ty p rzy w ó d ców sow ieckich. W ielu funkcjonariuszy z zam iłow aniem w kładało m u nd ury sowieckie, by w spom nieć tutaj tylko Faustyna G rzybow skiego, B ronisław a Tro- chim ow icza, M ikołaja M iałkina, W alentego Czyslera, Feliksa Suczka czy L udw i k a Sielickiego. N a zebraniach po dstaw ow ych organizacji partyjnych działających przy różnych struk tu rach „bezpieczeństw a” co tydzień w ychw alano osiągnięcia W ielkiego B rata. Taka indoktrynacja, wcześniej czy później, m usiała sp o w o d o w ać zm iany w m entalności funkcjonariuszy.3 Archiwum Instytutu Pamięci N arodow ej O ddział w Krakowie, 010/10948, t. 1 -3, Akta sprawy ewidencyjno-operacyjnej prowadzonej przeciwko Leonowi G ettow i w latach 1 9 5 8-1971; ibidem, t. 4 -5 , L. Gett, Maria i m oje życie (wspomnienia 1954-1955), rkps; ibidem, t. 6 -9 , Uzupełnienia w spom nień Leona G etta (dokum enty i materiały).
Z b igniew N a w ro ck i - Ależ ja w cale nie tw ierdziłem , że funkcjonariusze UB pełnili jedynie rolę posłusznego narzędzia w rękach PPR. M nie chodziło w yłącz nie o to, że n a co dzień, w czasie w ykonyw ania swych ob ow iązków służbow ych, nie m yśleli o tym , że służą Sow ietom , M oskw ie czy N K W D . O n i byli po p ro stu przekonani, że robią to, czego oczekuje od nich PPR. C o do w zajem nych stosu n ków pom iędzy funkcjonariuszam i UB a przedstaw icielam i służb sowieckich, w a r to zw rócić uw agę, że już od 1944 r. dochodziło m iędzy nim i do licznych i sil nych konfliktów , m .in. n a tle niechęci p racow nikó w bezpieki do w ydaw ania służbom sow ieckim zatrzym anych osób.
Jan u sz K urtyka - Ale dokum enty w skazują, że ostatecznie osoby te były p rze kazyw ane Sow ietom .
Z b igniew N a w ro ck i - Tak, poniew aż funkcjonariusze UB byli do tego przy m uszani rozkazam i, płynącym i z centrali.
Jan u sz K urtyka - N o w łaśnie, bo tak n apraw dę nie m ieli nic do pow iedzenia. Czy tego chcieli, czy nie, byli w szak tylko w ykonaw cam i polityki im perium so w ieckiego n a tery to riu m Polski. W tym kontekście chciałbym zw rócić uw agę n a b ardzo isto tn ą spraw ę. Sądzę, że o rzeczyw istym charakterze UB w w iększym stopniu decydow ali ci, którzy organizow ali jego struktury, nadaw ali m u oblicze polityczne i wskazyw ali strategiczne kierun ki działania, aniżeli ci, którzy w stru k tu rach UB byli zatru d n ian i i zajm ow ali się jedynie realizacją owej strategii. Ci pierw si byli - w m oim głębokim p rzeko naniu - ludźm i w służbie im perium , d ru dzy - zw ykłym i najem nikam i, w ykonaw cam i, od któ ry ch oczekiw ano przede wszystkim spraw nego w ypełn iania rozkazów.
Z b igniew N a w ro ck i - Z goda. M odel organizacyjny polskiej bezpieki był ew i dentnie w zorow any na stru k tu rach sow ieckich i w 1944 r. w drażany przez fu n k cjonariuszy sow ieckich służb specjalnych. D ziało się tak naw et n a szczeblu p o wiatów. Trzeba przecież pam iętać, że w okresie tzw. Polski Lubelskiej teren ow e struktury ap aratu bezpieczeństw a PKW N były b ardzo słabe, m ożn a pow iedzieć, że zaczynały raczkow ać i d opiero w listopadzie i grudniu 1944 r. p rzep ro w ad za ły pierw sze aresztow ania i w erbunki. U ruchom ienie całej tej m achiny nie byłoby m ożliw e bez daleko idącego zaangażow ania ze strony tow arzyszy sowieckich. N ie m a co do tego najm niejszych w ątpliw ości. Jako ilustrację tej tezy po d am przykład B rzozow a na Rzeszowszczyźnie. O tó ż z zachow anych akt brzozowskiej placów ki „Sm iersza” w ynika, że funkcjonow ała ona w najlepsze aż po 1945 r., przyjm ując i szkoląc przyszłych praco w n ik ó w PUBP w B rzozow ie, a na o d c h o d nym przekazując im 24 „jednostki ag e n tu ry ”. M o żn a przypuszczać, że w p o d o b nym trybie tw o rzo n o UB rów nież w innych pow iatach. Takie były początki p o l skiej bezpieki.
G rzegorz O stasz - Przy okazji w arto zw rócić uwagę n a ogrom ne zróżnicow a nie m otywów, jakim i przy podejm ow aniu decyzji o w stąpieniu do „o rg an ó w ” kie row ali się pierw si bezpieczniacy. Sądzę, że w iele o tych m otyw acjach m ów i zaró w no przeszłość owych pionierów , jak ich późniejsze losy. D obrym przykładem m ogą być dzieje A ntoniego Z ubryda, w latach 1 9 4 0 -1 9 4 1 w spółpracow nika w y w iadu sowieckiego w Sanoku, w 1944 r. tam tejszego zastępcy szefa PUBP, który
w czerwcu 1945 r. opuścił piastow ane stanow isko i utw orzył oddział p artyzanc ki. Po rozbiciu tego oddziału p odjął próbę ucieczki za granicę, w trakcie której 24 października 1946 r. został zam ordow any przez tajnego w spółpracow nika UB.
Jerzy K ułak - Jeśli chodzi o skład polskiej bezpieki w pierw szym okresie jej funkcjonow ania, wydaje mi się, że o ile stanow iska kierow nicze w strukturach cen tralnych i w ojew ódzkich były obsadzone z reguły przez osoby bardzo zaufane (naj częściej w yw odzące się z komunistycznej partyzantki), o tyle n a poziom ie PUBP byli to w większości ludzie dość przypadkow i. Początkow o znajdow ali się oni p od ścisłą k o n tro lą Sowietów, k tó ra jednak z czasem ulegała erozji. O graniczanie owej k on troli m iało zresztą i dobre strony - pozw alało bow iem z jednej strony m asko w ać ów „im perialny” charakter bezpieki, z drugiej zaś eksponow ać jej narodow e oblicze. Jest bardzo charakterystyczne, że udział „sow ietników ” w utrw alaniu w ła dzy ludowej stał się po latach wstydliwym epizodem także w historiografii ubec kiej, czego d o w odem m oże być pom ijanie tego faktu w przygotow yw anych po
1956 r. w strukturach SB w ew nętrznych opracow aniach historycznych.
Zdzisław Zblew ski - Skoro poruszyli Panowie zagadnienie doradców sowiec kich polskiej bezpieki, chciałbym zauważyć, że dr Kurtyka, rozważając problem re alnego podporządkow ania struktur UB sowieckim służbom specjalnym, wskazał na kilka narzędzi owego uzależnienia. O bok obecności w aparacie bezpieczeństwa w spom nianych „sow ietników ” wym ieniał m .in. czynnik w spólnoty ideowej. W tym kontekście chciałbym poznać Panów ocenę stopnia zideologizow ania szeregów UB. Innym i słowy: w jakim stopniu ideologia kom unistyczna była siłą sprawczą działań podejm ow anych przez funkcjonariuszy UB oraz czy dostrzegają Panowie ew entual nie inne motywy, wpływające na postaw y przedstawicieli bezpieki?
Z bigniew N a w ro ck i - N ie ulega dla m nie w ątpliw ości, że silnie zideologizo- w ane były takie środow iska w UB jak kujbyszewiacy, a także absolw enci tzw. Szkoły A leksandrow skiej NK W D w Sm oleńsku4 oraz szkoły w G orkim . R ep re zentantam i tych środow isk byli tacy ludzie jak W ładysław Sobczyński i M ieczy sław M oczar. Silnie przesiąknięci ideologią kom unistyczną byli także funkcjona riusze w yw odzący się z szeregów sow ieckich brygad partyzanckich oraz AL, zw łaszcza z oddziałów tw orzonych przez dyw ersantów przerzucanych d ro gą lo t niczą zza fro n tu w schodniego w yłącznie w celu p rzyg oto w an ia zaplecza dla p rz e jęcia w ładzy przez kom unistów . O soby pozostające p o d silnym w pływ em id eo lo gii kom unistycznej m ożna było zapew ne spotkać w śród tych sym patyków PPR i AL, którzy w pierw szych tygodniach lub m iesiącach w chodzili do lokalnych stru k tu r UB. O d rę b n ą grupą byli zarażeni ideologią kom unistyczną żołnierze nie- scalonych w pełni z AK B atalionów C hłopskich, zwłaszcza z terenów , na któ ry ch w pływ y bolszew izm u były silne jeszcze w okresie m iędzyw ojennym (np. p ó łn o c ne obszary w ojew ództw a rzeszow skiego, szczególnie pow iaty niżański i ta rn o brzeski). R ola byłych żołnierzy BCh w b u d o w an iu fu n d am en tó w polskiej bezp ie
4 Chodzi o utw orzony we wrześniu 1940 r. szkolny batalion NKWD pod dow ództw em ppłk. Striel- cowa, określany jako Aleksandrowskaja Szkoła od nazwy dzielnicy Smoleńska, na której terenie kwa terował. Do m arca 1941 r. przeszkolono w nim około dwustu osób pochodzących z zajętych przez ZSSR terenów Rzeczypospolitej (T. Żenczykowski, Polska Lubelska 1944, Warszawa 1990, s. 71).
ki w ym aga zresztą dalszych b ad ań historycznych. Jestem pew ien, że w p ierw szym okresie funkcjonow ania UB ideow ych k om u n istó w m ożn a było spotkać zrów no w centrali, jak i w stru k tu rach terenow ych. N iem al od sam ego początku do bezpieki zaczęli jednak przenikać ludzie szukający okazji do zrobienia k arie ry, różnego rodzaju m ęty społeczne i przedstaw iciele tzw. m arginesu.
Jerzy K ułak - Tak, oczywiście, UB był idealną organizacją dla tych, którzy z różnych p o w o d ó w nie znaleźli dla siebie m iejsca w stru k tu rach Polskiego P ań stw a Podziem nego. Przed w ojną i w czasie okupacji byli ou tsideram i społeczny mi, teraz zobaczyli sw oją szansę, dostali b ro ń , opaskę, a w grudniu 1944 r. n a w et pierw szą w ypłatę. N iem al z dnia n a dzień stali się przedstaw icielam i nie tyle władzy, ile w szechw ładzy - zawsze m ogli kogoś zastrzelić p o d byle pretek stem - z przyw ileju tego zresztą często korzystali - i nie spotykała ich za to żadna k a ra. Przeciw nie, byli chw aleni i nagradzani za pryncypialność i czujność re w o lu cyjną. Proszę zw rócić uw agę, w jakiej instytucji zazwyczaj funkcjonow ała najlicz niejsza organizacja PPR na danym terenie. N a podstaw ie p row ad zon ych przeze m nie b adań dotyczących Białostocczyzny o d p ow iadam - w UB. Jed n a k k onia z rzędem tem u, kto o dróżni tego funkcjonariusza, k tó ry zapisał się do p artii z p o w o d ó w ideologicznych, od tego, któ ry w stąpił do PPR dlatego, że legitym acja partyjna była w jego oczach sw oistym listem żelaznym , gw arancją nietykalności, a naw et - licencją n a zabijanie.
Tom asz B albus - Z goda, że znaczna część funkcjonariuszy zapisyw ała się do PPR z przyczyn k o n iunkturalnych. Aby być w UB, nie m ów iąc już o aw ansach służbow ych, m usieli być w partii. Bynajmniej nie w socjalistycznej czy ludow ej (w okresie, kiedy jeszcze istniały), ale w łaśnie w kom unistycznej. To jest oczyw i ste. Trzeba tutaj zw rócić uw agę, że przy każdym w ydziale w w ojew ództw ie i urzędzie w pow iecie istniała POP. Jej członkow ie, chcąc nie chcąc, uczestniczy li w cotygodniow ych zebraniach partyjnych, organizow ali akadem ie, pochody, obchody, w ieczorki, w ycieczki itp. imprezy, gdzie n a każdym k ro k u w pajano im ideologię kom unistyczną i p rym at interesów sow ieckich (określanych jako inter- nacjonalistyczne) n ad narodow ym i. F unkcjonariusze przyjm ow ali hasła k o m u n i styczne jako obow iązujące aksjomaty, n a rozkaz, bez dyskusji i głębszej refleksji, o któ ry ch nie m ożem y m ów ić w przypadkach zebrań POP. W rezultacie ci, k tó rzy w okresie tw orzenia bezpieki, w 1944 i 1945 r., zapisyw ali się do PPR, m o gli być zw ykłym i bandytam i, krym inalistam i czy też karierow iczam i. Sądzę jed nak, że już w latach następnych, kiedy system okrzepł, a w raz z nim i urząd, kiedy p ro p ag o w an a usilnie ideologia spraw dziła się w ich życiu codziennym (przynajm niej jeśli chodzi o skuteczność w walce o w ładzę i przywileje), w ielu z nich m ogło rzeczywiście przejść transform ację.
Janusz K urtyka - Zw róciłbym uwagę n a jeszcze dwie kwestie. D r N aw rocki kil kakrotnie akcentow ał w swoich wypowiedziach przełom ow e znaczenie pierwszych miesięcy funkcjonow ania władzy „ludow ej” dla ukształtow ania się oblicza polskiej bezpieki. Pamiętajmy o tym, że owe początki (na terenie Polski Lubelskiej był to za pew ne okres do końca 1944 r., a na pozostałych obszarach - do połow y 1945 r.) charakteryzowały się pew nym zam ętem myślowym, niepew nością co do dalszego rozw oju w ydarzeń, często wreszcie brakiem pełnego rozeznania właściwych celów
kom unistów . Był to także okres, w którym swój akces do UB zgłaszały rozm aite osoby i grupy, niekoniecznie zw iązane z ideologią kom unistyczną, np. dow ódca partyzancki na Podhalu Józef Kuraś „O gień”, a także w ielu ludowców . D opiero p o pew nym czasie w UB p rzepro w adzo no czystkę, w w yniku której osoby te zo stały w yelim inow ane, często (przykładem m oże być „O gień”) zasilając szeregi nie podległościow ej partyzantki. To pierw sza kwestia. D ruga - to postaw ione przez dr. Zblew skiego pytanie o stopień zideologizow ania UB. M oim zdaniem był on taki sam jak w N KW D, co w ynikało z podob ny ch m echanizm ów szkolenia, o k tó rych m ów ił przed chw ilą dr Balbus. D o tego dodać trzeba czynnik zagrożenia. N ależy przecież pam iętać, że w pierw szych latach władzy kom unistycznej w Pol sce funkcjonariusze UB niem al codziennie ryzykowali życie. Jestem przekonany, że przyczyniało się to w pow ażnym stopniu do w ykształcenia w śró d p racow ni k ó w bezpieki poczucia w spólnoty losu, a to z kolei m ogło stym ulow ać potrzebę poszukiw ań wspólnej płaszczyzny św iatopoglądow ej.
Jerzy K ułak - N ie przeceniałbym znaczenia transform acji ideologicznej funk cjonariuszy, o której m ów ił dr Balbus. Sądzę że m ogła o na zachodzić przede wszystkim w środow iskach legitymujących się pew nym poziom em wykształcenia, dysponujących szerszym horyzontem myślowym . Tymczasem szeregowe kadry bezpieki tw orzyli najczęściej w ioskow i złodzieje, różnego au to ram en tu bandyci, którzy często ukończyli zaledwie dwie klasy szkoły powszechnej i ledw o um ieli się podpisać, o um iejętności czytania i pisania nie wspom inając. Jakąż oni m ogli w y znaw ać ideologię? Jeśli posiadali jakikolwiek skrystalizowany św iatopogląd, z całą pew nością był to św iatopogląd bardzo prymitywny, często sprowadzający się do przekonania, że racja jest po stronie silniejszych, tych, którzy posiadają broń.
Tom asz B albus - C hciałbym jednak podtrzym ać p ostaw ion ą wcześniej tezę o transform acji m entalności funkcjonariuszy urzędu. Uw ażam , że pow szechne w śró d polskich czekistów bardzo słabe w ykształcenie oraz swoisty prym ityw izm znacznej części z nich (chociaż tutaj m uszę zrobić zastrzeżenie, że kolejne p o k o lenia bezpieczniaków uczyły się szybko n a d o ro b k u i b łęd ach w e te ran ó w „walk z reakcyjnym podziem iem ” z lat 1 9 4 4 -1 9 4 7 ) były w ręcz czynnikiem u łatw iają cym zaszczepianie w tym środow isku idei kom unistycznych. N ie tw ierdzę, jak już sygnalizow ałem wcześniej, że staw ali się oni od razu św iadom ym i w yznaw ca m i tej ideologii. Sądzę jednak, iż partyjne hasła, w tym bliskie im - hasła n ien a wiści klasow ej, głoszone przez p ropagan dzistó w z PPR - m usiały szybko p rzen i kać do ich św iadom ości i zm ieniać poglądy n a otaczający świat. C hoćby dlatego, że często były pierw szą, bardzo p ro stą i m ożn a pow iedzieć - totalną, ogarniają cą ich ze w szystkich stro n (w urzędzie, na ulicy, w iecu, w gazecie, dom u, kinie) propozycją u p o rząd k o w an ia otaczającej i skom plikow anej rzeczywistości, z jaką ludzie ci zetknęli się zaraz p o wyjściu z zaw ieruchy w ojennej. N ic więc dziw ne go, że przysw ajali sobie hasła kom unizm u chętnie i szybko, choć n a p ew no p o w ierzchow nie, a później sami prop agow ali „now ą w iarę” w środow isku ro d z in nym lub m iejscu zam ieszkania, stając się nie tylk o ko lejny m i ap o sto łam i kom unizm u, ale jednocześnie przedstaw icielam i tej władzy.
Z bigniew N a w ro ck i - W zarysow ującym się sporze przychylałbym się do te zy Jerzego Kułaka, że w pierw szych m iesiącach w ładzy ludow ej cała atrakcyjność
ideologii kom unistycznej w oczach szeregow ych funkcjonariuszy sprow adzała się do tego, że była to ideologia władzy, a ściślej ideologia, k tó ra d aw ała w ładzę.
Jerzy K ułak - K ontynuując ten w ątek, w a rto zaznaczyć, że w w ielu rejon ach kraju do lat 1 9 4 4 -1 9 4 5 nie było żadnych tradycji kom unistycznych, a ludność usłyszała coś bardziej k o n k re tn e g o o kom unizm ie d o p iero w raz z nadejściem Sowietów. W efekcie często n ajpierw w stęp o w an o do służby w UB, a d o p iero później - jeśli w ogóle - intereso w an o się ideologią. P ro po nuję spojrzeć n a to zagadnienie, uw zględniając ów czesne u w a ru n k o w an ia społeczno-gospodarcze: pauperyzację ludności oraz brak perspektyw rozw ojow ych. N a tym tle łatwiej zrozum ieć, że atrakcyjność takiej instytucji jak UB nie polegała bynajm niej n a jej propozycji ideologicznej, ale na tym , że stw arzała olbrzym ią szansę aw ansu spo łecznego niem al dla w szystkich chętnych, nie wyłączając przedstaw icieli m argine su społecznego. C złow iek, który jeszcze wczoraj był nikim , po w stąpieniu w sze regi UB stawał się funkcjonariuszem państw ow ym , przedstaw icielem władzy w terenie, obdarzonym w praktyce nieograniczonym i kom petencjam i w stosunku do w spółobyw ateli, którym jeszcze do niedaw na m usiał ustępow ać z drogi. P ra ca, posada, pensja oraz poczucie w ładzy - oto co przyciągało do UB ludzi, którzy doskonale zdaw ali sobie spraw ę, że w norm alnym kraju nie m ieliby żadnej szan sy na jakąkolw iek karierę zaw odow ą. W tym kontekście deklaracja ideologiczna nie m iała większego znaczenia i była niejednokrotnie trak to w an a w ręcz jako k o nieczny trybut, który należy składać zw ierzchności jako d ow ód w dzięczności za niespodziew ane wywyższenie. A już zupełnie drugorzędne było to, jakie były za łożenia owej ideologii. M o żna przyjąć, że gdyby p o d o b n e m ożliw ości aw ansu społecznego stworzyli w czasie w ojny hitlerowcy, w ielu z tych, którzy ostatecznie trafili do bezpieki, skorzystałoby z okazji pracy w polskim gestapo, stając się - przynajm niej form alnie - żarliwym i w yznaw cam i ideologii nazistowskiej.
Jan u sz K urtyka - Proszę zw rócić uw agę, że opisany przez Jerzego K ułaka m e chanizm m a charakter uniw ersalny: w 1939 r. n a zajętych przez S ow ietów p o l skich Kresach W schodnich w taki w łaśnie sposób tw o rzo n o stru ktury milicji.
Z b igniew N a w ro ck i - Przykładem instrum entalneg o stosunku fu nkcjon ariu szy do kw estii ideologicznych m oże być to, że ich p o d an ia o przyjęcie do służby
pisane w latach 1 9 4 4 -1 9 4 5 pełne są zw rotów , że pragnęli oni służyć w resorcie
33
już od najm łodszych lat! Takiego sform ułow an ia użył m .in. w sw oim p o d an iu zestycznia 1945 r. późniejszy m inister spraw w ew nętrzn ych Franciszek Szlachcic. Z dzisław Z blew ski - Pisząc o czynnikach decydujących o p o d p o rząd k o w an iu UB sow ieckim służbom specjalnym , d r K urtyka w skazał rów nież n a rolę „sow iet- n ik ó w ” w stru k tu rach polskiej bezpieki. Z kolei dr N aw ro ck i w jednej ze swych w ypow iedzi zw rócił uw agę, że relacje m iędzy funkcjonariuszam i UB i d o ra d ca m i sow ieckim i były bardzo zróżnicow ane. Czy m ogliby Panow ie scharakteryzo wać te relacje, a także podjąć p ró b ę oceny skuteczności k o n tro li spraw ow anej przez „sow ietników ” nad polskim aparatem bezpieczeństw a?
Tom asz B albus - N a w stępie pow inniśm y zastrzec, że w odniesieniu do tego prob lem u dysponujem y ciągle jeszcze zbyt w ąską bazą źródłow ą, aby o d p o w ie dzialnie form ułow ać tezy o charakterze ogólnym . Jesteśm y skazani n a obracanie
się bardziej w kręgu hip o tez i przypuszczeń niż k o n k re tó w i faktów. D otychcza sowe ustalenia w skazują na kluczow ą rolę d o rad có w sow ieckich w zakresie n a d zoru nad urzędem oraz kierun kam i i m etod am i pracy polskich czekistów w w aż niejszych d ziałan iach o p eracyjn o-śledczych. B ardzo m ało w iem y n a to m ia st o akcjach podejm ow anych przez sowieckie służby bezpieczeństw a w Polsce n ie zależnie od działań UB i ich w pływ ie na życie polityczne kraju.
Z bigniew N a w ro ck i - Podstaw ow ym rodzajem źród eł do bad an ia tej p ro b le m atyki pozostają nadal nieliczne w spo m nien ia wyższych funkcjonariuszy UB z okresu „utrw alania w ładzy ludow ej”, zam ieszczone w zbiorach typu Czas g o
rących serc5. Ich autorzy, opisując początk i polskiej bezpieki, p o d kreślają rolę
sow ieckich doradców , w ręcz przypisują ich aktyw ności zasadnicze znaczenie w procesie organizow ania stru k tu r UB. Z kolei n iek tó re d ok um enty p ro w e n ien cji ubeckiej dostarczają inform acji, jak już nadm ieniałem , o różnego rodzaju lo kalnych k onfliktach polsko-sow ieckich.
Jerzy K ułak - N ieco dokum en tów na ten tem at m ożna odnaleźć w zasobach a r chiw ów państw ow ych, zwłaszcza w zespołach urzędów w ojew ódzkich, dokąd lo kalni urzędnicy lub naw et kom endanci M O kierow ali skargi na sam owolę owych „sow ietników ”, co zresztą dow odzi, że nie wszyscy przedstawiciele władzy ko m u nistycznej w terenie akceptow ali bez zastrzeżeń ich działalność. G eneralnie m ożna stwierdzić, że te nieliczne przekazy źródłow e stanow ią św iadectw o zjawiska n ara stania niezadow olenia funkcjonariuszy now ego reżim u, którzy najpierw dali się nabrać na ow ą „polskość” m anifestow aną przez działaczy PPR, a następnie zosta li sprow adzeni do roli bezw olnego narzędzia w rękach sowieckich doradców.
Jan u sz K urtyka - Pam iętajm y jednak, że w opisanych przez Jerzego K ułaka k on fliktach rację z definicji m iał doradca, i to o n zawsze staw iał n a swoim .
Jerzy K ułak - W arto dodać, że opisane przez dr. N aw ro ckiego zjawisko swe go rodzaju nadrzędności przedstaw icieli sow ieckich służb specjalnych n ad fu n k cjonariuszam i polskiej bezpieki nie dotyczy jedynie „so w ietników ”, ale także członków tw orzonych przez nich sieci agenturalnych, żołnierzy jednostek NKW D oraz oficerów „Sm iersza”.
G rzegorz O stasz - Z drugiej strony należy zwrócić uwagę, że wielu funkcjona riuszy UB i M O m iało często kom pleks niższości w obec swoich sowieckich p a rt n eró w i przyjm ow ało w obec nich postaw ę uległą, by nie pow iedzieć służalczą. Kie dy na Rzeszowszczyźnie sowieccy dezerterzy zabili jednego z d yrektorów huty szkła w Krośnie, funkcjonariusze bezpieki na siłę poszukiw ali spraw ców tego czy nu w śród Polaków. W obec jednego sform ułow ano naw et akt oskarżenia. Praw dzi w e okoliczności zdarzenia, które później ujrzały światło dzienne, uniem ożliwiły co praw da jego skazanie, niemniej przykład ten dobitnie wskazuje, że w oczach w ie lu pracow ników UB Sowieci, słusznie lub nie, uchodzili za nietykalnych.
Janusz K urtyka - O dczucia i kom pleksy funkcjonariuszy UB to rzecz istotna, w arto jednak pam iętać, że to przede wszystkim funkcjonujące m echanizm y p o d
porządkow ania sprawiały, iż PUBP znajdow ały się na łasce i niełasce „sow ietnika”. N ależy także zauważyć, że owi doradcy budow ali w terenie w łasną sieć agentural- ną i to zazwyczaj w okresie, kiedy funkcjonariusze UB nie posiadali jeszcze swoich inform atorów . Po pew nym czasie NKW D przekazyw ało niektóre elem enty owych sieci (choć bynajmniej nie wszystkie jej „oczka”) - bezpiece. W arto się więc zasta now ić, czy początkiem sieci inform acyjnej UB byli ci, k tó rych zw erbow ali sami funkcjonariusze bezpieki, czy też ci, których przekazali m u oficerowie NKW D.
Z b igniew N a w ro ck i - Z gadzam się z dr. K urtyką, któ ry zw rócił uw agę n a bard zo istotny problem . N ależy pam iętać, że w pierw szych m iesiącach istnienia bezpieki funkcjonariusze NK W D często chodzili z praco w n ik am i UB n a w e rb u nek, ucząc ich pozyskiw ania inform atorów . Trzeba też dodać, że Sowieci n ad z o row ali pro w ad zo n e przez funkcjonariuszy UB śledztw a, a n iejed no kro tn ie naw et osobiście w nich uczestniczyli, sporządzali także (oczywiście po rosyjsku) plany do chodzeń. Jednym słow em , przynajm niej w początkow ym okresie, decydow ali o obliczu polskiej bezpieki i o stosow anych przez nią m etodach.
Jan u sz K urtyka - W swojej poprzedniej w ypow iedzi p odkreśliłem znaczenie rzeczyw istych m echanizm ów , k tó re um ożliw iały k o n tro lę UB przez sowieckich doradców . W trakcie w spom nianej już przeze m nie operacji o kryp ton im ie „C e z a ry ” niek tó re dokum enty (spraw ozdania z realizacji pew nego etap u tej o p e ra cji) zao patrzone zostały w dekretację o udostęp n ien iu ich płk. Szaraburinow i (lub Szarabuninow i - doradcy w D epartam encie III MBP) bądź też w osobiste no ty tego „sow ietnika”6. Stanow i to dow ó d, że istniała instytucjonalna k o n tro la sow iecka n ad tą operacją. Ale przecież pułko w n ik ten k o n tro lo w ał ją rów nież nieform alnie: m ógł zajrzeć w e wszystkie papiery o każdej porze. M ó gł też zażą dać w yjaśnień od dow olnie w ybranego oficera polskiej bezpieki.
Z dzisław Z blew ski - C hciałbym teraz przejść do drugiej części naszej dysku sji, pośw ięconej m eto d o m w alki ap aratu bezpieczeństw a z podziem iem n ie p o d ległościow ym . M o żna zaryzykow ać stw ierdzenie, że w kontekście niskiego w y kształcenia i słabego (przynajm niej n a początku) zideologizow ania k ad r UB bezpieka w ykazała się stosunkow o dużą skutecznością działania. G dzie Panow ie upatryw aliby źródeł owej skuteczności?
T om asz B albus - To jest zasadnicze p y tan ie, n a k tó re p o w in n iśm y sobie o d p o w ied zieć, a przynajm niej p o d jąć ta k ą p ró b ę , klu czo w ą - jak sądzę - dla
6 Archiwum Instytutu Pamięci N arodow ej w Warszawie, 0192/590, Sprawa agenturalnego rozpra cowania krypt. „Cezary”, t. 128, N otatka informacyjna [sporządzona przez st. referenta Wydziału III D epartam entu III MBP Jakuba M ikanowskiego], Warszawa, 27 IX 1950 r., k. 117; ibidem, t. 130, Rozdzielnik do „Pen” nr 5/52 (odpis) [Rozdzielnik odpisu pisma Delegatury Zagranicznej W iN do „V Komendy W iN ” w sprawie łączności], 6 II 1952 r., k. 2 5 -2 6 (w obu przypadkach jako „Szaraburin”); ibidem, t. 8, cz. 1, Postanowienie o założeniu agencyjnego rozpracow ania krypt. „Le śnik”, Warszawa, 16 II 1952 r., k. 1 -2; ibidem, t. 9, cz. 1, Postanowienie o założeniu agencyjnego rozpracow ania krypt. „D rut”, Warszawa, 3 III 1952 r., k. 1-3; ibidem, t. 30, Rozdzielnik do doku m entu: Skutki aresztow ania Pułkow nika [W ładysława M oykowskiego] (odpis), [Rozdzielnik odpi su pisma z Delegatury Zagranicznej W iN do „V Komendy W iN ”], 19 V 1952 r., k. 62 -6 3 (we wszystkich trzech przypadkach jako „Szarabunin”). Form a „Szaraburin” zob. także Z. Błażyński,
zrozum ienia w zajem nych relacji m iędzy polskim podziem iem niepodległościo w ym a służbą bezpieczeństw a PPR /PZPR . Inne, rów nie w ażne pytanie brzm i: dlaczego UB udało się dokonać w ciągu trzech lat tego, czego nie przeprow adziło gestapo w okresie d w ukrotnie dłuższym? Innym i słowy: jakie w arun ki, czynniki i m etody pracy służb stricte sow ieckich i polskich kom unistycznych w płynęły w pierw szych latach pow ojennych na tak szybkie rozbicie np. scentralizow anych stru k tu r pod ziem ia niepodległościow ego? M o im zdaniem znow u pow inniśm y tutaj w skazać w pierwszej kolejności n a przekazany przez Sow ietów „bratniej służbie” - UB - system grom adzenia, opracow yw ania i w ykorzystania inform acji o znaczeniu operacyjnym i archiw alnym , a nie tylko n a pracujących w urzędzie ludzi. System, z czasem działający coraz szybciej i spraw niej, posiadający o g ro m n ą i b ard zo szybko rozrastającą się bazę źró d ło w ą o ro zp raco w yw any ch o so bach, by w spom nieć tylko - w zakresie dziejów p od ziem ia - gigantyczną o p era cję ew idencjonow ania środow isk konspiracyjnych i pozyskiw ania w nich (oraz n a ich obrzeżach) osobow ych źródeł inform acji, znaną jako w iosenna am nestia z 1947 r. M uszę postaw ić tutaj m oże dość p rz ew ro tn ą tezę, że po m im o niskiego w ykształcenia i w spom nianego już prym ityw izm u w ielu funkcjonariuszy, zorga nizow any w edług w z o ró w sow ieckich system pracy operacyjnej p ozw olił im na osiągnięcie - to trzeba przyznać - dość dobrych wyników, w tym zniszczenie scentralizow anego podziem ia niepodległościow ego praktycznie już na przełom ie 1947 i 1948 r.
Jerzy K u łak - Być m oże upraszczam , ale uw ażam , że decydującą ro lę o d e grało w sp o m in an e już p rzez d y sk u tan tó w oblicze n a ro d o w e bezpieki. Fakt, że służyli tam przed e w szystkim Polacy, że językiem u rzęd o w y m był język polski, b a rd z o p o m ag ał u trw a la ć w sp ołeczeń stw ie złu d n e p rz e k o n a n ie , że UB - w przeciw ieństw ie do gestapo - jest instytucją polską, w zw iązku z czym k o n tak ty z nią nie m usiały oznaczać zdrady naro dow ej. N iem ieckie instytucje o k u pacyjne stanow iły w Polsce obcy organizm ; N iem cy nie prow adzili żadnych dzia łań m ających n a celu p rzek onanie Polaków do udzielenia im po parcia, gdy tym czasem zupełnie inaczej po stępo w ali Sowieci. P o nadto prow adzący w ojnę N iem cy byli nastaw ieni n a działania krótkofalo w e, przynoszące natychm iastow e, doraźn e efekty, podczas gdy bezpieka p row adziła działalność obliczoną n a znacz nie dłuższy czas.
Tom asz B albus - O sobiście nie upatryw ałbym źród eł skuteczności UB w jed nym tylko czynniku. W ydaje m i się, że o jej niew ątpliw ych sukcesach w walce z podziem iem niepodległościow ym zadecydow ał splot co najm niej kilkunastu ró żn y ch u w a ru n k o w a ń i okoliczności. Jak o najw ażniejsze z nich, jak sądzę, o prócz w spom nianego już system u pracy operacyjnej obow iązującego w służbie bezpieczeństw a polskiej partii kom unistycznej, chciałbym w ym ienić zw ykłe zm ę czenie ludzi w alką oraz długim i krw aw ym okresem okupacji, pow szechną u tra tę w sparcia społecznego (terror), u tratę przez n iektórych k o n sp irato ró w realn e go ro zp o zn an ia aktualnej sytuacji politycznej (w w yniku masowej prop ag and y szybko zacierała się granica m iędzy „w rog iem ” i „sw oim ”), n atu ra ln ą potrzebę wyjścia w końcu z podziem ia, „lasu”, „m eliny” i rozpoczęcia n orm alnego życia, jakie, przynajm niej w spraw ach codziennych, toczyło się w o k ó ł nich. W arto p o d kreślić brak jakichkolw iek p erspektyw dalszego k on sp iro w an ia czy też w alki
zbrojnej. Jestem skłonny w ierzyć tym działaczom podziem ia, np. z siatki IV Z a rządu G łów nego W iN i zarządów okręgow ych, którzy - aresztow ani n a p rzeło mie 1947 i 1948 r. - m ów ili w śledztwie, że m o m en t zatrzym ania był dla nich w ybaw ieniem z m atni, w której się znaleźli. M atn i ciągłego u kryw ania się we wsiach, gdzie każdy chłop m ógł ich w ydać w ręce NKW D czy UB, głodu, zim na, b rak u odzieży i w ytycznych działania, śm ierci kolejnych d o w ó d có w i ucieczek kolegów, którzy staw ali się niebezpiecznym i agentam i, nieufności i strachu przed niedaw nym i jeszcze sąsiadam i, którzy bard zo szybko odw racali się od „leśnych ludzi”, w idząc w nich zagrożenie przede w szystkim dla siebie i sw oich rodzin. Chociaż, jak sądzę, partyzanci i k o nspiratorzy cywilni z 1947 i 1948 r. dobrze wiedzieli, że po aresztow aniu znajdą się w b ardzo ciężkiej sytuacji, dla w ielu p ro w adzącej, po okresie ciężkiego śledztw a, na w iele lat do w ięzienia lub p ro sto na egzekucję.
Jan u sz K urtyka - Teza o niskim w ykształceniu k ad r bezpieki jest jak najb ar dziej słuszna, jednak należy pam iętać, że członkow ie k ierow nictw a UB, którzy planow ali i n adzorow ali k o n k re tn e operacje, opracow yw ali m etod y działania i szkolenia, nie byli głupcam i, byli ludźm i inteligentnym i, a często rów nież w y kształconym i. Inaczej natom iast w yglądała sytuacja w śró d funkcjonariuszy szcze bla w ykonaw czego, gdzie b ard zo często trafiali się ludzie prości, którzy jednak, jak chociażby słynny chorąży Tadeusz Ł abuda n a D olnym Śląsku, odnosili duże sukcesy operacyjne. To tyle w kw estii w ykształcenia k ad r UB. C ałkow icie n a to m iast zgadzam się z dr. Balbusem , że bezpieka od nio sła w ciągu pierw szych trzech lat swego istnienia nadspodziew anie duże sukcesy w walce z podziem iem niepodległościow ym . Ich źród eł u patruję w kilku czynnikach. Po pierw sze w o d czuw anym przez społeczeństw o zm ęczeniu w o jn ą i trw an iem w konspiracji. Po drugie w e w spom nianym przez Jerzego K ułaka p atriotycznym sztafażu w ykorzy styw anym przez kom u n istó w dla zam askow ania rzeczyw istych celów swojej p o lityki. Po trzecie wreszcie w d o k on anym w czasie II w ojny światowej (a zw łasz cza w dobie akcji „B urza” późn ą w iosną i latem 1944 r.) ro zp o zn an iu polskich środow isk konspiracyjnych przez sowieckie służby specjalne i w spółpracujące z nim i k o m ó rk i PPR /Gl/AL7.
G rzegorz O stasz - W ażny jest też czynnik oddziaływ ania p ro p agan dy k o m u
nistycznej, k tó ra - co zrozum iałe - mniej lub bardziej skutecznie zniechęcała spo-
37
łeczeństw o do trw an ia w oporze. W efekcie aresztow ani żołnierze i działaczekonspiracyjni często za m uram i w ięzień byli pozbaw ieni tak potrzebn ego im w sparcia psychicznego, poczucia, że społeczeństw o solidaryzuje się z nim i i a p ro buje ich działalność.
Jerzy K ułak - Analizując źró d ła sukcesów UB w walce z podziem iem n iep o d ległościow ym , należy uw zględnić także dekonspirację w ielu środow isk AK w r a m ach akcji „B urza”, k tó ra u łatw iła NK W D ich infiltrację. W arto także zw rócić uw agę, że p ro p a g an d a akow ska przez dłuższy czas przed „B urzą” przedstaw iała Z w iązek Sowiecki jako „sojusznika naszych sojuszników ”, a więc bynajm niej nie
7 Zob.: Tajne oblicze GL-AL i PPR. D okum enty, t. 1 -3, w ybór i oprac. M.J. Chodakiewicz, P. Gon- tarczyk, L. Zebrow ski, Warszawa 1997-1999.
stosow ała d o ń takiej samej miary, jak do o k u p an ta niem ieckiego. M o im zdaniem m ogło to w niektórych środow iskach zostać o d ebran e jako zachęta do p o d ejm o w ania w spółpracy z ow ym „sojusznikiem ”.
Z bigniew N a w ro ck i - W ydaje m i się, że trzeba być bard zo ostrożnym przy po rów nyw aniu sukcesów bezpieki czy NK W D do osiągnięć gestapo. R ozm aw ia łem z w ielom a oficeram i AK, którzy p o śred n io potw ierdzali, że w 1944 r. gesta po m iało w znacznym stopniu ro zpracow ane stru ktury Polskiego Państw a P od ziem nego, przy czym stan ow ego ro z p ra c o w a n ia w y glądał ró ż n ie w różn y ch re jo n a c h kraju. N a R zeszow szczyźnie n p . w ied za fu nk cjo n ariu szy gestapo 0 stru k tu rach AK była z pew nością spora, gdyż n a podstaw ie aktualnej w iedzy historycznej z dużym p ra w d o p o d o b ień stw em m ożn a przyjąć, iż ich agentem był szef sztabu P odokręgu AK Rzeszów. G eneralnie w ydaje m i się, że Niemcy, tuż p rzed nadejściem Sowietów, m ogli pokusić się o rozbicie kierow niczych stru k tu r AK. Dlaczego tego nie zrobili? Być m oże m ieli jakiś perspektyw iczny plan o d n o śnie do w ykorzystania polskiego podziem ia niepodległościow ego do w alki p rz e ciwko kom unizm ow i. N a potw ierdzenie tej tezy nie m am co p raw d a niezbitych d o w o d ó w i sam nie jestem do niej całkow icie przekonany, sądzę jednak, że w a r to m ieć ją na uw adze w trakcie naszej dyskusji. Co do w ypow iedzi Jerzego Ku łaka, nie przeceniałbym znaczenia akcji „B urza” w procesie dekonspiracji AK.
Tom asz B albus - Podczas akcji „B urza”, przykładow o na Wileńszczyźnie, w Lw ow skiem czy też Tarnopolskiem , zostały zdekonspirow ane przed Sowietam i tysiące osób, które latem 1944 r. poszły do lasu i p o tem nie m ogły w rócić już do swoich rodzinnych dom ów, bo sąsiedzi, nie tylko litewscy czy też ukraińscy, ale rów nież polscy, zaraz wskazaliby enkaw udzistom leśnych. W O kręgu W ileńskim 1 Lwowskim , oprócz operacji zm ierzających do aresztow ania elit dow ódczych AK, m ożem y rów nież m ów ić o m asow ym pozryw aniu siatki łączności, początkow ym braku wizji dalszej w alki z now ym okupantem , a także pow szechnym strachu miejscowej ludności przed znanym już z lat 1 9 3 9 -1 9 4 1 „bolszew ikiem ”. Szybko też nastąpiły now e (po lipcow ym i sierpniow ym z 1944 r.) precyzyjne uderzenia w polską konspirację. Już w grudniu 1944 r. (na W ileńszczyźnie) oraz styczniu i lutym 1945 r. (w Lwowskiem) służby sowieckie dokonały kolejnych zm asow a nych aresztow ań. N a Rzeszowszczyźnie w drugiej połow ie 1944 r. p raw id ło w o ścią stały się nocne wizyty grup operacyjnych sowieckich służb bezpieczeństw a (NKW D/NKGB, „Sm iersza”) oraz tw orzącego się UB w dom ach nie tylko ofice ró w AK, ale rów nież dow ódców niższego szczebla, a także w ielu szeregowych żoł nierzy z siatki terenow ej lub oddziałów partyzanckich. Ktoś m usiał wskazywać ich domy, nazwiska, pseudonim y, kontakty, ktoś w ydaw ał m agazyny b ro ni, pod ziem ne archiw a, lokale konspiracyjne i kontakto w e, ktoś p o d p ro w adzał czekistów na akcję i pokazyw ał „b andytów ”, wreszcie ktoś pisał donosy agenturalne. Ten p ro ces masowej dekonspiracji, a jednocześnie intensywnej penetracji operacyjnej p o l skich środow isk niepodległościow ych, uruchom iony przez „B urzę” i wejście A r m ii C zerw onej, był już w ów czas nie do zatrzym ania.
Z bigniew N a w ro ck i - Z go da. „B urza” zd ek on sp irow ała w ielu szeregow ych żołnierzy, którzy siłą rzeczy ujaw nili swoją przynależność do AK w obec sąsiadów i znajom ych. W arto jednak zauważyć, że o pró cz tych, którzy ujaw niali się w obec
Sowietów, w ystępując „w roli g o spodarza”, nie zostali zdek onsp irow ani człon kow ie stru k tu r kierow niczych: sztabów i ko m end. N a Rzeszowszczyźnie np. „B urza” nie sp ow odow ała żadnych pow ażniejszych w p ad ek w stru k tu rach d o w ódczych.
Jerzy K ułak - N ie zgadzam się z tą tezą. Uw ażam , że w w yniku akcji „B urza” nastąpiła dekonspiracja, a w konsekw encji aresztow ania w w ielu stru k tu rach d o w ódczych na terenie całego kraju.
Jan u sz K urtyka - C hciałbym zw rócić uw agę, że w czasie realizacji akcji „Bu rz a” zgrom adzono w jednym miejscu duże grupy żołnierzy, k tó re, zorganizow a ne w oddziały w ojskow e, w spółdziałały ze sobą, niejako przy okazji dekonspiru- jąc się w zajem nie. O w a dekonspiracja dotyczyła zarów no szeregow ych żołnierzy, jak i dow ódców , którzy, z natu ry rzeczy, m usieli się ujaw nić p rzed sw oim i p o d w ładnym i. W praktyce w okresie „B urzy” AK ujaw niła się jako organizacja.
Z dzisław Z blew ski - W dotychczasow ej w ym ianie zdań sporo uw agi pośw ię cili Panow ie akcji „B urza” jako tem u czynnikow i, któ ry w istotny sposób ułatw ił późniejsze ro z p rac o w an ie p o d ziem ia n iep o d leg ło ścio w e g o p rzez bezpiek ę. C hciałbym jednak zapytać, w jakim stopniu n a sukcesy kom unistycznych służb specjalnych w płynęło nieprzestrzeganie przez działaczy tego podziem ia p o d sta w ow ych zasad konspiracji. Jednocześnie chciałbym , aby Panow ie wskazali głów ne przyczyny takiej postawy. Czy był to skutek lekcew ażenia przeciw nika, n aiw ności w ocenie sytuacji, czy też raczej niem ożliw ości rygorystycznego stosow ania zasad konspiracji w zm ienionych w aru n k ach społeczno-politycznych?
Tom asz B albus - D r Zblew ski zw rócił uwagę na zagadnienie, k tó re m ożna określić, jak sądzę, jako zasadniczy błąd niektórych uczestników podziem ia n ie podległościow ego. Badając działalność, zachow ania i postaw y cywilnych k o nsp i ra to ró w z lat 1 9 4 4 -1 9 4 8 , niejednokrotnie odnosi się w rażenie, iż często nie zda w ali oni sobie spraw y z pow agi sytuacji, w jakiej się w ów czas znajdow ali. Próbow ali jednocześnie pracow ać w podziem iu oraz prow adzić legalne życie n o r m alnych ludzi. Z jednej strony drukow ali ulotki, sporządzali spraw ozdania in fo r macyjne, rozpracow yw ali jednostki „ludow ego” wojska, siedziby bezpieki, stru k tury i ludzi partii kom unistycznej czy też „chodzili n a akcje”, z drugiej znaczna ich część, przynajm niej na ziem iach zachodnich i południow ych, m ieszkała z ro d z in a m i p o d w łasnym lub przybranym nazwiskiem , chodziła codziennie do pracy lub na studia, prow adziła życie tow arzyskie. Ó w wielom iesięczny dziwny stan sw o istego zawieszenia między konspiracją a norm alnością p ow odow ał, że działaczy tych często cechow ał, delikatnie m ów iąc, bardzo niefrasobliw y stosunek do k w e stii przestrzegania zasad konspiracji, w tym np. tak podstaw ow ych, jak koniecz ność szyfrow ania poczty, adresów, nazwisk, niszczenia zbędnych papierów.
Jerzy K ułak - C hciałbym zw rócić uw agę na jeszcze jedn ą przyczynę sukcesów bezpieki w walce z podziem iem niepodległościow ym . O tó ż w latach 1 9 4 5 -1 9 4 7 o p ó r społeczny n a B iałostocczyźnie był tak powszechny, że w zasadzie sytuację na tym terenie m ożna określić jako nieustające pow stanie - szczególnie w o d n ie sieniu do pierwszej połow y 1945 r., kiedy to podziem ie zlikw idow ało lub obsa dziło swymi ludźm i w iększość terenow ych stru k tu r w ładzy kom unistycznej. Gros
tego podziem ia stanow ili chłopi, od któ ry ch tru d n o było w ym agać biegłej znajo m ości i rygorystycznego przestrzegania zasad konspiracji. W efekcie stru ktury konspiracyjne ponosiły straty, n iejednokrotnie dość dotkliw e, jednak m asow ość tego o p o ru spraw iała, że były one szybko uzupełniane. W idziana z tej p ersp ek tywy kw estia nieprzestrzegania zasad konspiracji nie była czynnikiem , k tó ry za decydow ał o sukcesach białostockiej bezpieki w walce z podziem iem . Z asa d n i czy cios niepodległościow ej konspiracji na tym terenie zadała d op iero am nestia z 1947 r., w trakcie której UB zdobył w iele istotnych inform acji oraz zw erbow ał cennych agentów i inform atorów . O ceniając z perspektyw y czasu, m ożn a p o w ie dzieć, że ustaw a am nestyjna z 22 lutego 1947 r. była znakom itym pom ysłem bez pieki, któ ry um ożliw ił jej rozbicie podziem ia i zinfiltrow anie jego resztek sto sun k ow o niew ielkim wysiłkiem .
Jan u sz K urtyka - W latach 1 9 4 5 -1 9 4 7 m ożn a w skazać trzy akcje ujaw nienio- we: z lata 1945 r., z w rześnia i października tr. oraz z w iosny 1947 r. Był to św ietny pom ysł bezpieki n a zew idencjonow anie środow isk niepodległościow ych, a następnie na w ytypow anie osób do w erbun ku . Sądzę, że w łaśnie w tedy złam a n a została w polskim społeczeństw ie w ola o p o ru . N iem niej należy zadać sobie pytania, dlaczego ubecka idea ujaw nieniow a od nio sła taki sukces oraz dlaczego tak do brym rezultatem zakończyła się, tow arzysząca ujaw nieniu, akcja w e rb u n ku inform atorów ? M oim zdaniem dlatego, że znaczna część społeczeństw a była zm ęczona przedłużającą się w alką, w efekcie czego inicjatywy am nestyjne w y chodziły niejako naprzeciw n astrojom społecznym .
Tom asz B albus - W arto w naszej dyskusji, jak sądzę, przypom nieć raz jeszcze źró d ło sukcesów UB w walce z konspiracją niepodległościow ą, a m ianow icie dość dobrze działający m echanizm grom adzenia i analizow ania zbieranych od początku istnienia „o rg an ó w ” w ielu cennych inform acji o znaczeniu operacyj nym - co stanow i podstaw ę działania każdej tajnej służby. Jest to m oim zdaniem klucz do zro zu m ien ia w ielu sukcesów op eracy jn y ch służby b ezp ieczeń stw a PPR /PZ PR . W p rz y p ad k u relacji m iędzy pod ziem iem a UB był to, w b re w p o zorom , m echanizm sprawny, um ożliw iający ew idencjonow anie inform acji o k o n sp ira to ra c h na poziom ie sekcji, w y działów i d ep artam en tó w , a następ n ie p la now an ie, dość precyzyjne, stosow nych u d erzeń (np. akcje „ X ” i „K ”, spraw a ro zpraco w an ia i aresztow ania „ Z a p o ry ”, w ew n ętrzn y finał operacji „C ezary” - przykłady tutaj m ożna m nożyć). W racając do w ątku zasygnalizow anego przeze m nie jeszcze n a początku naszej dyskusji, sądzę, że w łaśnie spraw ne fun kcjon o w anie m echanizm u przepływ u, analizy i w ykorzystania inform acji w dużym stopniu rów now ażyło m .in. tak ą ułom ność bezpieki jak niski stopień w ykształce nia jej funkcjonariuszy.
Z bigniew N a w ro ck i - N ie podzielam wysokiej oceny dr. Balbusa co do um ie jętności analitycznych bezpieki pierw szych lat pow ojennych. O w szem , struk tu ry teren o w e tw orzyły swoją ew idencję, ale nie spotkałem się z przypadkiem , aby zdobyty m ateriał inform acyjny po ddaw ały jakieś szczegółowej obróbce anali tycznej, a tym bardziej, aby wysyłały go do centrali, gdzie stałby się obiektem analizy zbiorczej. W pierw szych latach pow ojennych nie istniał taki m echanizm przepływ u inform acji. W ręcz przeciw nie, badając d o ku m en ty w y tw o rzone przez