Konrad Górski
"Rousseau - Mickiewicz i inne studia",
Zofia Szmydtowa, indeksy
opracowała Aniela Piorunowa,
Warszawa 1961, Państwowy Instytut
Wydawniczy, Polska Akademia Nauk
- Instytut Badań Literackich.... :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 53/4, 616-625
humorem i ironią, posiada w alor charakterologiczny, pozostaje w interesujących związkach ze zm kaniem i pojaw ianiem się na powrót postaci pam iętm karza jako narratora w polu w idzenia op ow ieści” (s. 153).
Po przeczytaniu takiego tasiem cow ego zdania przeciętny czyteln ik zapytuje się, czy tego sam ego nie m ożna by napisać prościej, tym bardziej, że na przekór autorce Pasek nie ukrywa sw ych poglądów politycznych, na dowód czego można by cytow ać szereg jego w ypow iedzi. Przykładów takich można by cytow ać w ięcej, ograniczę się jednak do przytoczonego w yżej. Nie brak w reszcie w pracy wyrażeń, które mnie — chociaż nie polonistę — rażą, jak np. piękne słow o „ukierunkow ane” 5.
W ła d y sła w Czapliński
Z o f i a S z m y d t o w a , ROUSSEAU — MICKIEWICZ I INNE STUDIA. (In deksy opracowała A n i e l a P i o r u n o w a ) . (Warszawa 1961). Państw ow y Instytut W ydawniczy, s. 348, 4 nlb. Polska Akadem ia Nauk — In stytu t Badań Literackich. „Historia i Teoria L iteratury”. Studia. K om itet Redakcyjny: J u l i a n K r z y ż a n o w s k i , K a z i m i e r z W y k a , S t e f a n Ż ó ł k i e w s k i . Sekretarz K om itetu Redakcyjnego: A n i e l a P i o r u n o w a . [Seria:] „Historia L iteratury” 2. R e dakcja serii: M a r i a J a n i o n, J a n K o t t , Z o f i a S z m y d t o w a .
Zbiór studiów Z ofii Szm ydtow ej o M ickiew iczu słusznie został zatytułow any
Rousseau — Mickiewicz, ponieważ ta rozprawa, w ypełniająca w ięcej niż trzy
czwarte tekstu całej książki, w ysuw a się na czoło zbioru nie tylk o ze względu na rozmiary, ale przede w szystk im zasięgiem i wagą poruszonych zagadnień. Można by ją uznać za zw ięzłą m onografię o twórczości M ickiewicza, w której stosunek dzieł naszego poety do spuścizny pisarskiej autora francuskiego odgrywa rolę do minującą, ale zgoła nie w yłączną. Autorka zawarła w sw ej pracy oprócz w ielu nowych spostrzeżeń, ilustrujących pokrew ieństw a literackie m iędzy obu pisarzami, bardzo w iele odkrywczych uwag o analizow anych dziełach M ickiew icza w ogóle.
Pierwszy rozdział wym ienionej rozprawy ma dla polskiego czytelnika szczegól ną wartość, przynosi bow iem zreferowanie nâjnowszych dzieł literatury św iatow ej, dotyczących osoby Rousseau i jego dorobku. Trzeba stw ierdzić z zażenowaniem .
5 K orzystam ze sposobności, by rów nocześnie zw rócić przyszłym wydawcom
Pam ię tn ików Paska na konieczną koniekturę tekstu. Otóż przy opisie prow incji
duńskich jest m owa o G renlandii (wyd. BN, s. 64; wyd. PIW, 1955, s. 95) Pasek w spom ina, że przy brzegach tej w yspy łow i się w ielk ie ilości ryb. Jest jednak rze czą prawie pewną, że zaszła tu pomyłka kopisty, jak wiadomo niestarannego, i że Pasek m iał na m yśli Zelandię. Grenlandia bowiem w X VII w. była prawie bezpań ską i prawie niezaludnioną w yspą, w żadnym w ięc wypadku nie m ógł o niej Pasek słyszeć jako o prow incji duńskiej. Jak wiadomo, w yspę tę skolonizow ano jeszcze w średniowieczu, potem jednak w XVI w. potom kowie pierw otnych kolonistów całkowicie w ym arli i pozostali tam jedynie Eskimosi. Jej ponowna kolonizacja zaczęła się dopiero w początkach w. X V III, kiedy zorganizow ał ekspedycję na G renlandię pastor Hans Egede. Poniew aż Pasek, jak wiadomo, nie był w czasie sw ego pobytu na Zelandii, a kiedyś istotnie u jej w ybrzeży łapano w ielk ie ilości ryb, zwłaszcza śledzi, pisał o niej, a kopista zniekształcił tę nazw ę zam ieniając ją na Grenlandię.
że to, co dotychczas o tym autorze w Polsce pisano (Szyjkowski, M atkowski, Pere- tiatkow icz, Orłowski), nie daje się nawet porównać z ogromną i pogł bioną wiedzą 0 tym pisarzu nagromadzoną w ysiłkiem nie tylko francuskich historyków litera tury, ale także liczn ych uczonych innych narodowości. W św ietle prac takich ba daczy, jak Schinz, Burgelin, Emery, Wallon, Derathé, Cassirer, Lecercle, Chapman, G roethuysen i inni, oblicze duchowe francuskiego pisarza rysuje się całkiem od m iennie, niż bylib yśm y skłonni sądzić o tym na podstaw ie w ielu dawniejszych opracowań. O w iele silniej w ystąpiły teraz na czoło takie cechy Rousseau, jak racjonalizm , jakaś chłopska twardość i nieczułość, bliskość wobec ludu, a zarazem dokonane zostały w ażne korektury w interpretacji poglądów jego na w ychow anie 1 przebudowę społeczną. Zaktualizow ał się dawny pogląd Kanta, że Rousseau był N ew tonem w dziedzinie odkryć m oralnych, podłoże filozoficzne jego etyk i dojrzano w ścisłym zw iązku rozumu i czystości sum ienia, podkreślono jego reformatorską rolę w dziedzinie obyczajów, jako tego, co idealizując uczucie m łości w yplenił erotykę buduarową, w reszcie zauważono jego odkrywczość w dziedzinie sztuki pisarskiej, m uzyczne w artości jego prozy i zrozumienie faktu, że liryzm jest po prostu m ową m elodyjną. Z dzieł Rousseau w spółcześni m ogli zrozumieć związek m iędzy życiem politycznym i poziomem m oralnym obyw ateli, z jego sugestii w y w nioskow ać, że w praw dziw ie twórczych poczynaniach m usi się przejawić sza leń stw o cnoty i entuzjazm w obec obowiązku. U zupełnieniem tych w yw odów , dają cych plastyczną charakterystykę głów nych tendencji ideow ych w dziełach fran cuskiego pisarza, jest zw ięzły zarys jego recepcji w krajach europejskich. Zdaniem autorki głęboki, w szechstronny i w ybitnie twórczy stosunek M ickiewicza do autora
Emila może w św ietle owej recepcji ukazać naszego poetę cudzoziemcom, a zw łasz
cza Francuzom , jako twórcę bardziej zrozum iałego na tle europejskiej kultury i li teratury, niż to się działo dotychczas.
Po takim w stęp ie Szm ydtowa przechodzi do szczegółow ego omawiania związku twórczości M ickiew icza z dziełam i Rousseau, poczynając od lat spędzonych w krę gu filom ackim . Jest to okres, gdy Rousseau ma dla środowiska, w którym w zrastał M ickiewicz, znaczenie przede w szystkim jako autor Emila. N ajistotniejsze sugestie w ychow aw cze tego dzieła przeniknęły do poglądu na św iat w ileńskich filom atów i do m łodzieńczej poezji M ickiewicza. Znaczenie przyjaźni dla kształcenia charak teru, ocena kultury nowożytnej wedle kryteriów etycznych, prym at charakteru nad talentem , prym at etyk i nad teologią, uznanie dobra powszechnego za „skalę” postępow ania m oralnego — to w szystko ma się w yw odzić z ducha pism Rousseau. S łynny, a n iestety zaginiony, list M ickiewicza o religii, którego treść rekonstruuje m y niem al w yłączn ie na podstaw ie odpowiedzi M alew skiego, da się zrozunreć przede w szystk im w św ietle ow ego prymatu etyk i nad teologią, sugerowanego przez francuskiego pisarza. N ajw ażniejsze jego sugestie m oralne m iały znaleźć swoje echo w Odzie do młodości, m ianow icie utożsam ienie szczęścia jednostki ze szczęściem ogółu, obowiązek w alk i z gw ałtem w obronie w olności, idealizacja przyjaźni, m o ralne znaczenie szlachetnej złudy dla doskonalenia się człow ieka, „szaleństwo cno ty ” i kontrast m iędzy sam olubnym, skłóconym ze sobą św iatem i szlachetnym i jednostkam i zdolnym i do czystych poryw ów serca, do m iłości i poświęcenia.
U znając w pełni słuszność spostrzeżeń autorki, jeśli chodzi o fakt zbieżności m iedzy sugestiam i dzieł Rousseau i pcglc darni oraz utworam i M ickiewicza, musimy jednak postaw ić pytanie, czego owa zbieżność jest objawem: czy bezpośredniej zależności M ickiew icza od francuskiego pisarza, czy pośredniego oddziaływania Rousseau, którego pew ne idee stały się w łasnością powszechną na długo przed okresem m łodości, a naw et przed urodzeniem M ickiewicza, czy w reszcie uleganie przez sam ego R ousseau ideom w cześniejszym od jego twórczości i przezeń w ch łon ię
tym wraz z całym dorobkiem m yślow ym jego epoki? Tego zagadnienia rozprawa Zofii Szm ydtowej w ogolę nie staw ia i przez tego rodzaju n iedom ów ienie zdaje się narzucać tezę, jakoby w szystk ie filiacje ideowe i tek stow e, zachodzące między Rousseau i M ickiewiczem , były dowodem bezpośredniej zależności naszego autora od jego francuskiego poprzednika. Z taką sugestią trudno byłoby się zgodzić. N ie daleko szukając — utożsam ianie dobra powszechnego z dobrem jednostki w yrasta z racjonalistycznych i utylitarnych przesłanek etyk i O św iecenia i przyp syw ać obecność tej idei w dziełach M ickiewicza w pływ ow i jed ynie Rousseau b jło b y n ie porozumieniem. Rzecz znam ienna również, że M alewski, jed yny człow iek wśród filom atów , który od razu zareagował na Odą do młodości i ją zrozum iał, dostrzegł w niej wyraźne pokrew ieństw o z twórczością Schillera i jakiekolw iek oddziały w anie Rousseau w cale mu na m yśl nie przyszło. W ykryto już tyle przeróżnych zbieżności ideow ych między Odą i pisarzami europejskim i, że niepodobna będzie sprowadzać owych filiacji do jednostkow ych oddziaływań tego czy innego autora. Stw ierdzenie w Odzie czegoś, co było w owej epoce powszechną w łasnością, nie może być podstawą do w niosków historycznych o specjalnej zależności M ickie w icza od autora Emila. U w agi podcbne nasuną się nieraz podczas czytania oma wianej tu rozprawy i stanow ią jedyne zastrzeżenie m etodologiczne, jakie ona nasuwa.
Rozdział trzeci om awia utwory w „kręgu D ziadów w ileń sk ich ” dodajmy: w kręgu raczej chronologicznym niż tem atycznym , stąd m owa w nim ta k ie o ta kich utworach, jak Kartofla, Do Joachima Lelewela, R o m antyczn ość czy Żeglarz. W K arto fli i liście poetyckim do L elewela, jak rów nież w rozprawie O poezji
ro m an tyczn ej m iały się odbić — zdaniem autorki — idee w olnościow e i rew olu
cyjne francuskiego pisarza. Skądinąd w iem y jednak o w ielkiej zależności w iersza Do Joachima Lelewela od syntez historycznych uczonego, któremu wiersz był po św ięcony (i co M ickiewicz w zakończeniu utworu sam podkreśla), w ięc znów w y łania się sprawa ustalenia, jakim i drogami do zbieżności m iędzy Rousseau i M ickie wiczem doszło. Jeśli pom iniem y to m ilczeniem, stw ierdzenie pokrew ieństw ideo w ych ma w artość jedynie m ateriału faktograficznego, ale nie ustalenia bezpo średniej zależności. Nie ulega natom iast w ątpliw ości, że zw iązanie wiersza Do C ze
czota (z marca 1820) z powołaniem się Saint-Preux na A nglików uzasadniających
prawo do sam obójstwa jest rozszyfrowaniem n iew ątpliw ej aluzji literackiej do
Now ej Heloizy i stanow i odkrycie decydujące dla poprawnej interpretacji tego
wiersza. Bez tego ustalenia można było rozumieć w yrażenie „angielska ochota” za peryfrazę spleen’u, co się okazuje błędem. Zgodzić się rów nież w ypadnie ze spo strzeżeniem , że charakterystyka Starca z Rom antyczności i zakończenie tego u tw o ru w ybitnie przypominają poglądy Rousseau na psychologię uczonych, pełnych dumy i nieczułości, je к również zdanie z przedmowy do N o w e j Heloizy, że „serce umie m ówić do serca”. Wreszcie bardzo interesujące i odkrywcze są spostrzeżenia dotyczące zbieżności między poglądami religijnym i W ikarego Sabaudzkiego w Emilu i drogami m yśli Żeglarza, zwłaszcza próba zbliżenia sem antyki użytego przez M ickiewicza słowa „św iat” do znaczenia, w jakim Rousseau posługiwał się w y razem „monde”, wyrazu obejm ującego w yższe w arstw y społeczne.
Spostrzeżenie to wprowadza nas pośrednio w krąg problem atyki D ziadów w ileńskich, w których — zgodnie ze stanow iskiem Rousseau — św ięci tryum f lud w swoim rozumieniu życia, o w iele w yższym od ograniczoności „wyższego św iata”. W Dziadach też odnajduje autorka rozprawy w szystk ie elem en ty poglądu na człowieka znam ienne dla francuskiego m oralisty, jego probierz społeczny w ocenie życia człow ieka, jego przekonanie o obowiązującej pierw otnie w spólności w ładania ziemią i w spólnej w łasności jej płodów, słow em — podstaw owe idee Emila i roz
praw Rousseau o tem atyce społecznej. N ajw ażniejsze jednak pokrew ieństw a Dzia
d ó w ze św iatem m yśli Rousseau muszą w ystąpić, gdy chodzi o tem atyką m iłosną.
W szystko, co m cżem y znaleźć w N ow e j Heloizie, gay chodzi o predestynację m i łosną dwojga kochanków, o zgodność ich natur, upodobań, skłonności, wreszcie wieku, odnajdujemy rów nież w Dziadach.
Związek tego utworu z dziełam i Rousseau stw ierdził już przed laty Zygmunt M atkowski i było to stw ierdzenie świadom ej polem iki M ickiewicza przeciw fran cuskiemu m istrzowi. W Emilu w ychow aw ca rozbudza w wychow anku idealistyczne w yobrażenia o m iłości, co ma w przyszłości ukształtow ać szlachetne uczucia w y chow anka w stosunku do ukochanej kobiety, natom iast M ickiew .cz każe G usta w ow i zjaw ić sią w domku dawnego w ychow awcy, aby mu ukazać katastrofalne skutki jego metod, gdy chodzi o pojm owanie m iłości. Szm ydtowa nie neguje słusz ności Odkrycia dokonanego przez M atkowskiego, aczkolwiek polem izuje z nim. jeśli chodzi o szczegółow e jego wyw ody. W ten sposób w yjaśniony zostai podwójny aspekt stosunku Dzia dów w ileńskich do dzieł Rousseau: stylizacja m .łości łączącej G ustawa z jego ukochaną w edług modelu N ow e j Heloizy (odkrycie Szm ydtowej) i pozycja w cb ec Emila, jeśli chodzi o życiow e skutki narzuconej wychow ankowi idealizacji sam ego uczucia m iłości (teza M atkowskiego). Szm ydtow a nie poprzesta je zresztą na ujaw nianiu zbieżności między francuskim i polskim autorem i po św ięca w iele m iejsca na uw ydatnienie bardzo istotnych różnic m iędzy nimi, jeśli chodzi o rozw inięcie tem atyki m iłosnej w Dziadach, o funkcję m otyw ów w spól nych, w reszcie o obecność u M ickiewicza takich problem ów, których u Rousseau doszukać się trudno.
W ywody o Dziadach są pośrednim dowodem, że ujaw nienie związku między tek stam i różnych autorów staje się dla krytyka literatury interesujące dopiero w tedy, gdy sposób zredagowania tekstu późniejszego (a w ięc kształtowanego w za leżn ości cd w cześniejszego) świadczy o celow ym nawiązaniu do dzieła, które ode grało rolę podniety, innym i słow y, gdy zależność okazuje się świadomą aluzją literacką. W św ietle tego w szystkiego, co dzięki M atkowskiem u i Szm ydtowej w ie m y dziś o stosunku D ziadów do dzieł Rousseau, słowa Gustawa o żyw ocie Heloizy i w zm ianka jego o w spólnym czytaniu z ukochaną dzieł „Russa” nabierają znacze nia celow ej sygnalizacji ow ego związku Dziadów z francuskim autorem.
W kręgu tegoż dzieła znajduje się słynny w iersz Do M***, o którego pierwszej strofie dow iedzieliśm y się z rozprawy Szm ydtowej bardzo ciekawych szczegółów. W zestaw ieniu z jednym ustępem N o w e j H elo izy strofa ta („Precz z moich oczu...”) okazuje się też sw ego rodzaju aluzją, stylizującą jednak uległość kochanka wobec rozkazów dawnej kochanki w sposób prowokacyjnie odmienny niż pozornie analo giczne zapew nienia posłuszeństw a Saint-Preu x rozkazom Julii. Nie bez powodu m ówiła autorka rozprawy o w ybitn ie twórczym stosunku M ickiewicza do podniet, które m ógł mu dawać Rousseau.
R ozdział następny pośw ięcony jest analizie Konrada Wallenroda. U jęcie dzieła ze stanow iska stosunku M ickiewicza do pism R ousseau spraw iło, że na czoło za gadnień -wysunęła się rola w ątku m iłosnego w poem acie. Słow a Konrada po roz grom ieniu Zakonu, że „i N iem cy są ludzie”, dały autorce asumpt do zaznaczenia, że pogląd na naturę człow ieka łączy utw ór M ickiewicza z dziełam i francuskiego autora. W sumie rozdział ten nie przynosi w iele nowego, a niektóre uw agi w ynikają z ja kiegoś nieporozum ienia. Tak np. gdy autorka m ów i na s. 140 o ostatniej rozmowie Konrada z Aldoną po powrocie z w ypraw y w ojennej, zarzuca bohaterowi, że on „roztkliwia się jak sentym entaln y m łodzieniec w czasie w ypraw y zbrojnej, kiedy ważą się losy Zakonu”. Przecież ta rozmowa odbywa się już po skończonej kam panii, gdy Zakon — zdaniem Konrada — przez la t sto nie podźwignie się z dozna
nej klęski, budzącej naw et współczucie w duszy sam ego Konrada, a w ięc zarzut, że bchater zwraca się do osobistych uczuć, skoro sp ełn J on już sw oje życiow e za danie, nie ma żadnych podstaw w tekście poematu.
Rozdział L iryka miłości, zw ie rz e ń i w spom nień jest skom ponow any na zasa dzie nie chronologii, lecz w ym ienionej w tytule kolejności tem atycznej. Jeśli chodzi o poetycki w yraz m iłości, autorka staw ia interesującą tez?, że w poezji M ickie w icza ujaw niają się na przemian lub łącznie dwa odm ienne typy ekspresji: pate tyczna, o jawnej hiperbolice, i prosta w w yrazie słow nym , o głębokiej hiperbolice ukrytej. Wychodząc z tego założenia Szm ydtowa daje ciekawą analizę i ocenę w iersza Niepewność, po czym przechodzi do obszernego om ówienia erotyku Na
Alpach w Splügen. Daje to okazję do ponownego zw iązania M ickiew iczow skiego
pojm ow ania m iłości z sugestiam i Rousâeau. Przeszedłszy wraz ze sw oją gen racją przez szkołą francuskiego autora M ickiewicz uw yd atn ił w om awianym wierszu niepokonalną siłę m iłości mocniej niż Rousseau, bo ten ostatni starał się podeprzeć uczucie moralną w artością bohaterek, podczas gdy M ickiew icz daje wyraz m iłości, która nie szuka racji sw ego istnienia w w artości kochanej istoty, ale rację bytu ma w sobie samej.
U w agi o w ielu analizow anych lirykach w tym rozdziale nie zaw sze w iążą się ze sprawą stosunku M ickiewicza do Rousseau, potwierdzając jeszcze raz fakt, że rozprawa deje znacznie w ięcej, m'ż zapowiada jej tytuł. Z tem atyką tytułow ą n a tom iast w iążą się spostrzeżenia dotyczące analogii m iędzy Farysem i lirykam i lo zańskim i z jednej strony, a dziełem Rousseau Les Rêveries du prom eneur solitaire. A utorka podnosi tu m. in. znaczenie francuskiego pisarza w literaturze św iatow ej jako odkryw cy dzieciństwa i roli, jaką ten okres odgrywa w życiu każdego czło w ieka.
Po lirykach przychodzi kolej na om ówienie D ziadów drezdeńskich. Z oddzia ływ an iem sugestii ideow ych Rousseau w iąże Szm ydtowa w ysunięcie na czoło w o l ności jako istotnej cechy człow ieczeństw a i uznanie jej obrony za elem entarne pra w o człow ieka i narodu. Ciekawe są rów nież spostrzeżenia szczegółowe, jak np. uznanie Piotra I za geniusza nie twórczego, lecz naśladow czego w Umowie spo
łecznej, a w ięc całkiem analogicznie do sądów M ickiew icza w Ustępie III cz. Dziadów . Podobnie można dostrzec daleko idące analogie m iędzy obserwacjam i
z dziedziny fizjcnom istyki w Emilu i refleksjam i poety w Drodze do Rosji, a w reszcie zasadniczą zbieżność m iędzy poglądem Rousseau, że „ludzie są tacy, jakim i są ich rządy”, oraz stosunkiem M ickiew icza do odpowiedzialności caratu za zbrodnie w ykonyw ane przez jego służalców.
Spostrzeżenia Szm ydtow ej, poparte w ym ow nym m ateriałem tekstow ym , nie budzą żadnych zastrzeżeń. Jedyna uwaga krytyczna, jaka się w związku z tym rozdziałem nasuwa, nie ma nic w spólnego ze stosunk'em M ickiewicza do Rousseau, dotyczy bowiem tw ierdzenia, jakoby zmiana im ienia bohatera: G u s t a w — K o n r a d podyktowana była intencją uczczenia dekabrysty Konrada R ylejewa. Jest to hipoteza gołosłowna i m ało prawdopodobna. Od chw ili w ydania poematu o W allen rodzie im ię Konrada było n;e tylko dla poety, ale przede w szystkim dla polskich czytelników (a do nich m iał przem ówić sym bol zm iany im ienia) równoznaczne z bojow nikiem o w olncść w łasnego narodu, podczas gdy im ;ę chrzestne R ylejew a polskiem u ogółowi mogło być całkiem nie znane. Fakt, że R ylejew nosił to samo im ię (ściśle biorąc — nie to samo, bo po rosyjsku ono brzmi „K ondrat.j”) co bohater Konrada Wallenroda, zapewne był dla M ickiewicza osobiście czymś w zru szającym , ale poeta nie m ćgł, jako autor III cz. Dziadów, opierać na tym pom ysłu artystycznego m ającego w yrazić m yśl adresowaną do polskiej publiczności. Wobec popularności Wallenroda, który „stał się B elw ederem ”, nikt by przecież nie k o
jarzył wprowadzenia im ienia Konrad z osobą R ylejew a, nie m ówiąc o tym, że po dobne skojarzenie rozm ijałoby się całkowicie z rolą, jaką odgrywa w utworze bo hater D ziadów drezdeńskich.
Cała dotychczasow a twórczość M ickiewicza wraz z III cz. Dzia dów była w y razem pozytyw nego stosunku naszego poety do pisarza francuskiego; opozycja przeciw Em ilowi w Dziadach w ileńskich była przyjacielską polem iką, ale nie d ys kw alifikacją uw ielbianego mistrza. Inaczej kształtuje się stosunek do Rousseau w publicystyce lat 1832— 1833. Owszem — w iele punktów zbliża nadal M ickiewicza do człowieka, który ostro krytykow ał cyw ilizację zachodnią za w ykruszenie się jej podstaw m oralnych i potępił zarówno rozum bez sumienia, jak i politykę sprzeczną z nakazami moralności. Ale te zbieżności ideow e z francuskim pisarzem nie decydow ały w tedy o stosunku M ickiewicza do Rousseau. Zofia Szm ydtowa po suwa się naw et do twierdzenia, że M ickiew icz nie uświadam iał sobie w ów czas analogii m iędzy jego poglądam i i stanow iskiem autora Emila. W oczach M ickiew i cza Rousseau był w okresie pow staw ania artykułów „Pielgrzyma” przede w szy st kim autorem U m o w y społecznej i znalazł się w śród potępionych w tedy przez n a szego poetę filozofujących mędrków, którzy są ojcami duchow ym i bezpłodnej ga daniny teoretycznej, podczas gdy chw ila dziejowa w ym agała od ów czesnych bo jow ników o w olność św iata jedynie czynu, jedynie działania. W dodatku głów nym punktem w yjścia U m o w y był pogląd, że w szystko, co jednostka czyni dla dobra zbiorowości, jest podyktowane w łaściw ie pojętym interesem tejże jednostki, a to b yło nie do przyjęcia dla M ickiewicza, który domagał się od polskich pielgrzym ów ducha poświęcenia bez oglądania się na interes czy to jednostki, czy naw et w ła s nego narodu. Leżący u podstaw U m o w y utylitaryzm w yłączał bohaterską postaw ę w nadchodzącej — w edług M ickiewicza — powszechnej w ojnie o w olność w szy st kich ludów. Tak w ięc — pisze Szm ydtowa — Rousseau był dla M ickiewicza w la tach 1832—1833 m yślicielem rew olucyjnym , ale jako pisarz obcy, apelujący w U m o
w ie do korzyści jednostek zrzeszonych w społeczeństw o, zm alał w świadom ości
poety jako działacza. Podkreślenie autorki, że nie bez znaczenia była tu obcość pisarza, w ynika z faktu, że M ickiew icz pragnął w tedy wyprowadzić moralne pod staw y działania narodu polskiego z w łasnej tradycji dziejowej Polaków, nie zaś z sugestii cudzoziem skich teoretyków. Ta tendencja przejawia się na każdym kroku w Księgach i w artykułach „Pielgrzym a”.
A le w tym w yw yższen iu moralnym Polski i w tendencji, by em igranci zn aj dujący się w śród cudzoziemców utrzym ywali pełnię swej odrębności naw et w za chow aniu stroju narodowego, znowuż jakąś rolę odegrały sugestie Rousseau. Tym razem autorka rozprawy trafnie w skazała na znaczenie jego U wag nad rząde m
Polski. Tw ierdzenie jej, że związek Uwag z zasadniczym i problemami Ksiąg jest
uderzający, należy uznać za całkow icie słuszne i stanowiące jedno z ważnych od kryć, jakie przynosi rozprawa.
Przechodząc z kolei do om ówienia Pana Tadeusza Çzmydtowa znów w ydobyła bardzo interesującą zbieżność m iędzy intencją autorską M ickiewicza, by dać obraz życia w łasn ego narodu, podkreślający tegoż narodu ducha i charakter, i refleksją w yrażoną w Emilu, że należy badać na oddalonej prowincji, w odległych zakąt kach, gdzie mniej jest rozw inięty handel i kom unikacja, ducha i zwyczaje każdego narodu. J eśli zw ażyć jeszcze, co autorka rozprawy parokrotnie podkreśla, że Rous seau jest w literaturze św iatow ej odkrywcą uroków dzieciństwa i jego znaczenia dla rozwoju dorosłego człowieka, to trzeba będzie stwierdzić, że M ickiewicz mógł znaleźć u Rousseau silne poparcie ideowe dla tego kierunku w yobraźni tw órczej, jaki znajdujem y w Panu Tadeuszu.
Szm ydtowa wydobywa jeszcze w iele innych zbieżności m iędzy dziełam i Rous seau i przejawiającym się w poem acie M ickiew icza sposobem w id zen ia przyrody i spraw ludzkich. Stosunek do drzew jako do istot żywych, kontrast m iędzy m yśli w ym i m arzycielem w zetknięciu się z przyrodą, odczucie jej z punktu widzenia rolnika, naturalność przejść od sytuacji w zniosłych do codziennych lub na odwrót i w iele innych szczegółów stanow ią zespół pokrew ieństw w ew n ętrzn ych między św iatem wyobraźni artystycznej obu autorów.
Jak interpretow ać te zbieżności? Z okazji lirycznego w stępu do k sięgi II, gdzie dochodzi do głosu zarówno tęsknota do kraju, jak i żartobliwy stosunek do w łas nych rojeń (w. 21—26), przypom inający analogiczne wyrażenia u Rousseau, autorka pisze :
„O w pływ ie trudno tu m ówić, jako m ożliwe natom iast m ożna przypuścić ośm ielenie czy podniecenie poety w e wczesnej jeszcze m łodości przez francuskiego pisarza do zw ierzeń przenikniętych w zruszeniem ” (s. 201).
Sądzę, że tę diagnozę m ożna by rozciągnąć na w iele innych zaobserw ow anych analogii i uznać, że od m ożliwości w pływ u do jego stw ierdzenia droga jest w tych w ypadkach bardzo daleka.
W niektórych podobieństwach, jak np. pogląd Rousseau na krzyw dę chłopów, gdy panowie urządzają dew astujące polow ania na ich gruntach, i podkreślenie przez M ickiewicza hum anitaryzm u Sędziego w tym punkcie, mam y istotn ie ude rzające analogie dróg m yślow ych obu pisarzy, ale jak udowodnić, co spowodow ało tę zbieżność:- oddziaływanie literackie czy podobieństwo stosunków i zjaw isk spo łecznych? W każdym razie przyjm ujem y z w dzięcznością inform ację podaną w roz prawie, że to Rousseau pierwszy podniósł głos na całą Europę w zw iązku z na stępstw am i, jakie w skutek polowań spotykały chłopów, a jak się okazuje ze studiów Skw arczyńskiej, m otyw wyrządzanej przez to krzywdy chłopom jest n ie zm iernie częsty w niem ieckiej literaturze okresu „burzy i naporu” i w ystępuje m. in. w słynnej balladzie Bürgera Der w ild e Jäger. Jesteśm y w ięc w kręgu tem a tyki bardzo wów czas rozpowszechnionej, a Rousseau przypada zaszczyt jej in icja tora.
O ile w om ówionych dotąd szczegółach oddziaływanie francuskiego pisarza, bezpośrednie czy pośrednie, można było przyjąć jako teoretyczną m ożliwość, o tyle trudno się zgodzić na w yw ody autorki tam, gdzie próbuje ona tłum aczyć charakter Zosi i Tadeusza, jak rów nież wychodzącą od Tadeusza decyzję uw olnienia chłopów, w arunkam i ich w ychow ania w analogicznej izolacji od reszty społeczeństw a, jak to postulował Rousseau w sw ym w ychow aw czym romansie. N ie um iem y dostrzec tej analogii i w idzę raczej w dzieciństw ie obojga m łodych bohaterów poem atu dość typow y przykład warunków, w jakich w zrastały dzieci opisyw anego przez M ickie w icza środowiska szlacheckiego. Trudno się tu dopatrywać przesłanek jakiejk olw iek teorii w ychow aw czej. Rozumowanie autorki w tym punkcie opiera się tu czasem na błędnej interpretacji utworu. I tak czytamy:
„Ogólnie mówiąc, nastąpiło w poem acie polskim, najzupełniej zresztą zgodnie z tendencją Rousseau, silniejsze niż w Emilu usam odzielnienie młodych. W Panu
Tadeuszu dzieci izolowane są od uprzedzeń stanowych. Tak np. pochodzenie ro
dzinne i społeczne Zosi nie wchodzi w grę, skoro szlachcic zaéciankowv ^ w 'a d cza się o jej rękę dla sw ego syna. Gerwazy słow em nie w spom ina o niej Hrabiemu, a Hrabia nie rozm awia z nią jak z k rew n ą” (s. 231).
Pisząc to Szm ydtowa nie uw zględniła faktu, że w Soplicow ie samym (a w ięc i w okolicy) nikt nie w ie, kim jest Zosia, z w yjątk iem Sędziego i Telim eny. Jeżeli Chrzciciel mógł prosić o jej rękę dla Saka, jeżeli Gerwazy okazuje w sto sunku do niej zupełną obojętność, to czyż potrzeba lepszego św iadectw a, że
po-chodzenie Zosi otaczane jest całkow itą tajemnicą. W oczach najbliższego otoczenia Zosia uchodzi za kogoś z rodziny Sopliców, czego rozstrzygającym dowodem jest opowiadanie Protazego o zachowaniu się Zosi w stosunku do dwóch bijących się w róbli. Soplicowskie baby potraktow ały to jako omen, że ta dziewczyna pogodzi obie zw aśnione rodziny, co się rzeczywiście sprawdziło, ale w tedy, gdy zaszedł ten incydent — powiada Protazy — m yślano o Hrabi, czyli że w szyscy uw ażali Zosię za przedstaw icielkę Sopliców, zapew ne za jakąś ich ubogą krewną, co by czyniło m ożliw ą i prawdopodobną ofertę Chrzciciela. Ileż dobrodusznej poufałości w sa m ym jej sform ułowaniu: „Sędzio, daj Zosię dla Saka”. Czy m ożliwe byłoby to w stosunku do w nuczki Stolnika Horeszki?
Pan Tadeusz pow staw ał w bezpośrednim czasowym sąsiedztw ie z okresem
pisania Ksiąg i artykułów „Pielgrzym a”, w którym M ickiew icz nie najlepiej się obszedł z autorem U m o w y społecznej. Echo tego negatyw nego stosunku dwukrotnie powraca w naszym poemacie: w opisie m atecznika i przemowie Buchmana. O pier w szym tekście autorka rozprawy nie w spom ina wcale, drugi interpretuje jako szczegół charakteryzujący ośm ieszoną postać komisarza z Kiecka, ale nie jako w yraz krytycznego stosunku poety do teorii polityczno-społecznych Rousseau. O czyw iście ma słuszność autorka, że francuski pisarz nie przyznałby się do swoich poglądów w takiej postaci, jak je referow ał Buchman, ale to nie wyczerpuje sprawy. K rytycyzm poety w yraża się poprzez stw ierdzenie, że teorie Rousseau m ogą być przedm iotem uw ielbienia i wygodną odskocznią do demagogicznej dzia łaln ości tylko takich ludzi, jak Buchman. Charakter w ielbiciela jest pośrednią d ys k w alifikacją samego przedmiotu uw ielbienia, a prym ityw izm w przedstawieniu poglądów autora U m o w y społecznej jest tylk o dodatkow ym szczegółem charakte rystyki Buchmana. I tu dobroduszno-ironiczna aluzja poety w odautorskim przecież opisie m atecznika, w yjaśniająca rzekomo, dlaczego m iędzy zw ierzętam i panują dobre obyczaje, odgrywa rolę komentarza, stwierdzającego, że w przedmowie Buchmana celem satyrycznej w ycieczki jest nie tylko zaściankow y demagog, ale i jego francuski inspirator.
Ostatnie echa stosunku M ickiew icza do Rousseau pojaw iają się jeszcze w w y kładach o literaturze słow iańskiej i w „Trybunie Ludów ”. W ypowiedź w prelek cjach św iadczy o bardzo w ysokiej ocenie francuskiego pisarza, ale w ynikło to z chęci nadania w ięk szego autorytetu w skazaniom U wag nad rządem Polski, a w ięc dzieła, które i w okresie „Pielgrzym a” w ysoko cenił nasz poeta. Na Rousseau po w ołuje się też M ickiewicz, gdy zw alcza kosm opolityzm i podnosi znaczenie m iłości ojczyzny. Natom iast w „Trybunie Ludów ” znów w ystąpiła opozycja w obec U m o w y
społecznej, tym razem jako koncepcji teoretycznej, która otw iera drogę do ty-
rańskiej w szechm ocy państwa.
Tak się przedstawia w ogólnych zarysach obszerna rozprawa o stosunku M ic kiew icza do Rousseau. Pragnę podkreślić, że m ogłem przekazać jej odkrywczą za w artość tylko w niektórych punktach, albow iem bogactwo podanego w niej m a teriału obserwacji jest zbyt obfite, by można je b yło w yczerpać w recenzji o książce. Temat jej, poruszany u nas dotąd w sposób fragm entaryczny, został opracowany tak gruntow nie, że następcom pozostanie już tylko rola tych, co mogą przynosić drobne uzupełnienia lub odmienną interpretację historyczną zgromadzonych przez Zofię Szm ydtow ą spostrzeżeń.
R esztę tomu w ypełniają cztery studia: jedno o charakterze syntetycznym i trzy o przew adze treści analitycznej. To pierw sze m a tytuł: Czyn niki ga w ę d o w e w p o e
zji M ic kie wic za i należy do najlepszych pozycji w naukowym dorobku Szm ydto-
wej. Zaczyna się od rozpatrzenia sam ego pojęcia gaw ędy i charakterystyki jej jako odrębnego gatunku literackiego. Przypom nijm y, że na polskość i oryginalność tego
rodzaju twórczości zwracał uwagę znakomity teoretyk literatury i kom paratysta, Zygm unt Łempicki. Szm ydtowa podjęła ten nie tknięty u nas tem at i dała przede w szystkim znakomitą charakterystykę gaw ędy ze stanow iska językoznawczego. Przechodząc do m ateriału gaw ędow ego u M ickiewicza, om ówiła zw ięźle epilog
Grażyny, Popas w Upicie, niektóre bajki i powiastki, po czym przeszła do D zia d ó w III cz. i Pana Tadeusza. Jeżeli chodzi o Dziady, to bardzo cenne są uwagi
o osobie i roli Kaprala. Zupełnie słusznie podniosła autorka, że M ickiew icz dał mu nie byle jaką fun kcję w dramacie. W językow ej analizie w szystkiego, co m ów i Ka pral, znów spotykam y obserwacje bardzo subtelne i cenne, ujaw niające w ielki artyzm poety, który za pomocą n iew ielu stosunkowo w ypow iedzi tej postaci zdo łał jej nadać niezw ykłą plastykę i sugestyw ną prawdę artystyczną.
W ywody o Panu Tadeuszu dotykają problem atyki znacznie szerszej niż tylko udział czynników gaw ędow ych w poemacie. Wraz z tym, co w yczytaliśm y w roz dziale o tym samym utworze w rozprawie Rousseau — Mickiewicz, otrzymujemy na tem at Pana Tadeusza w iele obserwacji nowych i bardzo trafnych. Po raz pier w szy został tak szeroko om ówiony charakter narratora w poemacie M ickiewicza, a w ięc problem, który dzisiejsi teoretycy epiki i p ow ieści uważają za decydujący 0 artystycznym obliczu danego dzieła. Omówione też zostały różne typy gaw ę dziarzy w Panu Tadeuszu (Wojski, Gerwazy, Protazy) i znaczenie żyw iołu słow nego w charakterystyce szlachty dobrzyńskiej. Całość tych rozważań pozwala au torce na syntetyczny w niosek o przynależności gatunkow ej Pana Tadeusza. Brzmi on na pozór negatyw nie, ale jest pośrednio przyznaniem w yjątkow ej rangi temu dziełu w literaturze św iatow ej: nie udało się znaleźć określenia dla gatunku li terackiego, który reprezentuje Pan Tadeusz, bo takiego gatunku nie było.
D wie następne rozprawy poświęcone są Grażynie, jej problem atyce i kom po zycji na tle jej rodowodu literackiego, oraz ludow ości tego utworu. W pierwszym studium autorka daje szczegółow y przegląd pokrew ieństw literackich Grażyny, a następnie przechodzi do rozpatrzenia problem atyki i kompozycji. Przeważa w tych w yw odach stw ierdzanie różnych niekonsekw encji w szczegółach fabular nych i tego, co autorka nazwała „skrzywieniem osi” utworu. Mimo bogactwa szczegółow ych uwag nie sądzę, żeby te rozważania w yjaśniały nam odrębność artystyczną dzieła. N iekonsekw encje w szczegółach fabularnych są w ynikiem niepisanego zresztą kodeksu ów czesnej narracji, jak to starałem się pokazać w p ra cy Tadeusz z ręką na te m blaku \ a w łaściw ości G ra ży n y w zakresie doboru pier w iastków fabularnych i pozornych dziw actw jej kom pozycji stają się zrozumiałe w św ietle autorskiego zamiaru, aby uczynić u tw ór uw znioślonym obrazem prze szłości L itw y pogańskiej. Jeśli pom iniem y te w zględy, rozważania o utworze będą przym ierzaniem dzieła do jakiegoś idealnego wzoru gatunkow ego, do którego poeta w ogóle nie zamierzał się zbliżać.
Studium o ludow ości G ra ży n y przynosi trafne spostrzeżenie, że poeta w prow a dził do epiki heroicznej ludzi prostych z ich oceną wydarzeń, z ich wolą działania 1 językiem . Poeta przyjm uje ludow y punkt patrzenia na N iem ców i występuje w roli ludow ego narratora. Lud pierwszy w ypow iada w poem acie sąd o wrogach i ujaw nia w olę oporu. Wreszcie poeta czyni lud sam orzutnym twórcą poezji ustnej na tem at zdarzenia, którego w artość sam ocenia i utrw ala w słow ie. W szystko to są obserwacje nowe i n iew ątpliw ie słuszne, z tym zastrzeżeniem , że przez ludo w ość nie będziem y rozumieć jakiegoś wkładu autentycznych pierw iastków kultury ludowej do poematu.
1 K. G ó r s k i , Tadeusz z ręką na tembla ku. „Roczniki H um anistyczne”, 1954/1955. Przedruk w: Z historii i teorii literatury. W rocław 1959.
Nawiązując do w. 102 Epilogu: „I dotąd pole b itw y zwą polem L itew k i” autorka utrzymuje, że krytycy stw ierdzili zgodnie fikcyjn ość tej informacji, bo nie ma takiej nazwy pola. Dodajm y jednak, że ci krytycy tak pisali przed ogłoszeniem pracy Borowego Nowogródczyzna M ickiewiczowska. W poczuciu M ickiewicza to nie była fikcja. Na północ od Nowogródka leży m iejscow ość Litówka, której nazw ę w brzmieniu białoruskim poeta rozum iał jako „L itew ka”, a tę najzupełniej praw dziw ą informację Borowego należy jeszcze uzupełnić szczegółem, że leżącą na t e renie tej w si obszerną rów ninę ludność m iejscow a nazyw a „w ielkim polem ” 2. Tak więc „pole L itew k i” nie jest całkow itą fikcją literacką.
Ostatnie studium analizuje przełożony z języka francuskiego w iersz Morlach
w Wenecji. Autorka daje sporo szczegółów o m istyfikacji M ériméego i zestawia
parafrazę M ickiew icza z oryginałem , aby dojść do w niosku o artystycznej w y ż szości polskiej w ersji nad pierwowzorem. M ickiew icz pogłębił również problem aty k ę utworu pom ijając szczegóły lokalne, a wprow adzając protest przeciw niew oli i wynarodowieniu. W ten sposób polski tekst otwiera perspektyw ę na tragizm za grożonego narodu i ze sprawy lokalnej czyni problem ogólnoludzki. N ikt nie za jął się dotąd bliżej tym przekładem, w ięc w yw ody autorki przyjm ujem y do w ia dom ości jako cenny szczegół w całokształcie w iedzy o M ickiewiczu.
Z tego, co tu powiedziano, w ynika zresztą, że cały zbiór studiów Szm ydtowej jest poważnym tej w iedzy rozszerzeniem i pogłębieniem , za co należy się autorce nasza rzetelna wdzięczność.
Konrad Górski
C z e s ł a w Z g o r z e l s k i , O LIRYKACH MICKIEWICZA I SŁOWACKIEGO. ESEJE I STUDIA. Lublin 1961, s. 296. T ow arzystw o Naukowe K atolickiego U n i w ersytetu Lubelskiego. Rozprawy Wydziału H istoryczno-Filologicznego 25.
1
Książka Czesława Zgorzelskiego O lirykach Mickiewicza i Słowackiego — pomimo że prace o obydwu poetach: książki, studia, przyczynki idą już nie w setki, a tysiące — ma w szystkie cechy nowatorstw a także tem atycznego. Liryka bo w iem , pomimo że stanowi jeden z najżyw otniejszych artystycznie odcinków twórczości w ielkich rom antyków, stosunkow o najrzadziej podlegała naukowemu oglądowi. N iew ielu bowiem można w ym ien ić poprzedników czy tych, którzy p rzygotow yw ali teren dla rozważań tego typu, jakie prezentuje w swej książce Zgorzelski. W pierwszym rzędzie eseje poetów, znakom ite szkice Juliana Przy bosia i M ieczysława Jastruna, następnie zaś studia W acława Borowego o poezji M ickiewicza, Manfreda Kridla — o poezji Słow ackiego, rozprawy Marii D łuskiej, które w szakże ujm ow ały sprawę z w ersyfikacyjn ego punktu w idzenia, a w ięc nie było ich zadaniem ogarnięcie całości problem atyki, odpowiednie fragm enty dwu w ielkich m onografii Juliusza K leinera, a zupełnie ostatnio — odkrywcze arty kuły W acława Kubackiego. Jeśli się zw aży na rozpiętość bibliografii przedm io towej o dwu w ielkich rom antykach, trudno nie przyznać, że dorobek w tym za kresie nie jest ilościow o zbyt rozległy. I — rzecz charakterystyczna — jest on, poza n ielicznym i w yjątkam i, prawie w całości św ieżej daty, w szystk ie niem al prace pow stały w ciągu ostatniego piętnastolecia.
Sytuacja taka nie w ydaje się przypadkowa. A lbow iem w pracach w cześn iej szych, w których naw et — jak w obszernych m onografiach, pisanych przez pozy