Józef Spytkowski
"Tułacze lata Marii Konopnickiej.
Przyczynki do biografii", Tadeusz
Czapczyński, Łódź 1957, Zakład
imienia Ossolińskich we Wrocławiu,
Łódzkie Towarzystwo Naukowe,
Wydział I, nr 27, s. 149, 3 nlb. + 1
ilustracja : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 50/1, 263-274
R E C E N Z JE
263
św iat uosobiony w postaci sądowego gapia, zdolny zdobyć się jedynie na płaską Schadenfreude. D ociekliw ość pisarza zamąca dostrzegalna w sym bo licznej sferze utworu m etafizyczna interpretacja wydarzeń: sum a oskarżeń urasta w łaściw ie do rzędu w yrok ów nieuniknionej Ananke, której bierną ofiarą staje się główna bohaterka. Sym bolem szczególnie pojemnym jest osoba ubogiej krew nej, „szarej ćm y“, która w i e , chociaż jej samej nikt z biorących udział w grze nie w ciąga na razie do rachunku. Złowrogi koszm ar powszedniości, w spółodpow iedzialność indywiduów przed losem — problem y te na szerszą skalę p ostaw i u nas dopiero literatura m iędzyw ojen na.R ittner antycypuje rów nież na gruncie swego sym bolizm u poszczególne cechy w arsztatow e tej literatury, w nosząc tu zresztą w yjątk ow ą sprawność scenopisarską. Klasyczną akcję zastępuje dozowaniem w iedzy o związkach m iędzy osobami konfliktu. Przez zastosow anie inw ersji kompozycyjnej unika bezpośredniego komentarza. Czas w ydarzeń czyni równocześnie pretekstem do rozważań nad filozoficzno-m oralnym aspektem przem ijania. A kcję retro sp ek tyw n ą subiektyw izuje jako przeżycie bohatera, używ ając do tego środ ków hiperbolizacji gestu aktorów, a także uniezw yklającej ekspresji p la stycznej i fonicznej. Te i inne w alory dramaturgiczne Jednej chwili staw iają ją w rzędzie reprezentatyw nych tek stów teatru X X w ieku. W ydaje się ona także godna uw agi jako potencjalny scenariusz eksperym entalnego słucho w iska.
Osobną sprawą jest stosunek tego dramaciku do pierwowzoru A lten ber- ga, pisarza, o którego dość żyw ej recepcji w Polsce przeważnie się u nas za pomina, zw racając uw agę przede w szystkim na skandynaw skie i francusko- belgijsk ie koneksje naszej m oderny. Porównanie tekstów mogłoby ponadto zainteresow ać genologa od strony m etody przekładu króciutkiej prozatorskiej im presji na język dramatu, m etody tym ciekawszej, że obaj twórcy b yli bardzo ortodoksyjnym i realizatoram i uprawianych przez siebie gatunków. Szkoda w ięc, że Raszewski nie dołączył do sztuki Altenbergow skiego tekstu. Liberalna kompozycja Miscellaneów pom ieściłaby przecież aneks tego rodzaju.
Mirosława Puchalska
T a d e u s z C z a p c z y ń s k i , TUŁACZE LATA MARII KONOPNIC KIEJ. Przyczynki do biografii. Łódź 1957. Zakład im ienia Ossolińskich w e W rocławiu, s. 149, 3 nlb. + 1 ilustracja. Łódzkie Towarzystwo Naukowe. W y dział I, nr 27.
K iedy w r. 1928 Kotarbiński om awiał książkę D ickstein-W ieleżyńskiej o Konopnickiej, stwierdzał z ubolew aniem , że w ykładow i brak w książce realnego szkieletu, tj. w yraźnych dat i szczegółów bibliograficznych, które dałyby czytelnikow i dokładne pojęcie o czasie i kolejności powstaw ania utw orów autorki Pana B a l c e r a 1. Te niedostatki można by stw ierdzić w e w szystkich bez mała rozprawach o poetce wydanych przed r. 1946, kiedy to ukazała się oparta na m ateriałach biograficznych praca Jadwigi Słom
1 J. K o t a r b i ń s k i , Książka o Konopnickiej. K u r i e r W a r s z a w s k i , 1928, nr 27.
c z y ń s k ie j2. Sporo faktów o Konopnickiej u jaw niła korespondencja Orzesz kow ej (zwłaszcza tom D w u głosy, 1937), którą zaczęto w ydaw ać pod koniec dw udziestolecia, chociaż i tam fakty te podano w sposób skąpy i dyskretny.
Konopnicka nie była tak w ylew n a jak jej przyjaciółka z Grodna i n ie chętnie podawała szczegóły sw ego życia proszącym o nie biografom. Być m oże z tego w łaśnie powodu nieodłączna towarzyszka jej w ojażów zagra nicznych, Maria Dulębianka, w ydając w roku jubileuszow ym poetki Incogni
ta Konopnickiej, ograniczyła się tylko do publikacji krótkiego, zbeletryzo
w anego uryw ka z ich w spólnego tournée 8. Czy w rękopisach po Dulębiance znajdują się jeszcze na tem at Konopnickiej jakieś nieznane notatki, nie w iadomo. N ie wiadom o też, czy coś z tego zakresu pozostaw iła po sobie jej poprzedniczka, A niela Tripplinówna. W podobnej sytuacji zaciekaw ienie bu dzi każda garść nowych szczegółów wzbogacających życiorys poetki; tym bardziej że było w nim k ilka m iejsc niejasnych, które przeszły do legendy.
Wybór korespondencji Konopnickiej opracowany obecnie przez Tadeusza Czapczyńskiego ukazał się pod takim w łaśn ie tradycyjnym i legendowym tytułem , sprzecznym z faktam i ujaw nionym i przez tę korespondencję. A że ty tu ł u trw alony bez cudzysłowu na okładce książki w znaw ia niejako m inio ną w ersję, godzi się na w stęp ie poświęcić kilk a uwag sprawie „tułaczych la t“ poetki.
Spośród kilku legend, które kursowały o poetce jeszcze za jej życia, najw iększą popularność zdobyła w ersja związana z w yjazdem Konopnickiej w r. 1890 za granicę i z opuszczeniem W arszawy, do której poetka już na stałe nie powróciła. W ydarzenie to w ydaw ało się tym bardziej zagadkowe, że było w pew nej m ierze sprzeczne ze znanym z jej twórczości przywiąza niem do ziem i ojczystej.
Czapczyński niesłusznie przypuszcza (s. 10), jakoby to Korbut był tw ór cą „pięknej legendy“, że Konopnicka została w ydalona z Warszawy adm ini stracyjnie przez w ładze carskie. Korbut, lojalny zazwyczaj wobec źródeł, notow ał cudze inform acje nie w dając się najczęściej w ich krytykę. N ie on w ięc pierwszy o tym napisał. W ystarczy sięgnąć do jakiegokolw iek nekro logu Konopnickiej, by to w yczytać („W r. 1890 z rozporządzenia władz zmu szoną była opuścić W arszawę i udać się na tułaczkę“ 4; „W r. 1890 z rozkazu w ład z zmuszona była opuścić W arszawę i odtąd rozpoczęło się jej życie tułacze“ 5).
W szyscy powtarzający tę legendę opierali ją raczej na domysłach, m ają cych podstaw y prawdopodobieństwa zarówno w w yjątkow ych warunkach bytow ania w K rólestw ie, jak też w późniejszych śm iałych w ystąpieniach patriotycznych poetki za granicą. K iedy np. Słom czyńska próbowała w yjaśnić opuszczenie przez Konopnicką rodziny i kraju, posłużyła się argumentami zupełnie niezsynchronizow anym i z w yjazdem poetki. Pisała:
„Poza granicami zaboru rosyjskiego drukowane są jej niecenzuralne utw ory patriotyczne pod pseudonim em Jan Waręż lub Jan Sawa, które prze
2 J. S ł o m c z y ń s k a , Maria Konopnicka. Łódź 1946.
8 M. D u l ę b i a n k a , Incognita Konopnickiej. T y d z i e ń , 1902, nr 43. 4 J. J a n k o w s k i , Maria Konopnicka. Ś w i a t , 1910, nr 42, s. 12. 5 L. W., Wspom nienia pozgonne. B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1910, t. 4, s. 405.
R E C E N Z JE
265
dostaw ały się do Kongresówki. D om yślano się ogólnie, spod czyjego w yszły one pióra. N azw isko K onopnickiej za często zaczęło się powtarzać, aby nie zwrócić na siebie uwagi czujnych w ładz rosyjskich, które pilnie poczęły obserwow ać dom i życie poetki. Konopnicka czuje zbliżające się n iebezpie czeństwo. Chcąc go uniknąć postanow iła opuścić W arszawę“ 6.U zasadnienie w yjazdu jest w ięc naciągnięte, gdyż w ym ienionych pseudo nim ów zaczęła K onopnicka używ ać w dziesięć lat po opuszczeniu W arszawy, do której zresztą kilkakrotnie legalnie, bez przeszkód ze strony w ładz, po wracała.
Dopiero opublikowane w om awianej tu książce Czapczyńskiego listy po etk i do rodziny obaliły popularną legendę o Konopnickiej jako ofierze prze śladowań. Zagadka jednak — jakie przyczyny sk łoniły poetkę do opuszczenia kraju? — nie została przecież w yjaśniona autom atycznie oraz w sposób jednoznaczny i w ydaje się nadal skom plikowana. Tak np. sugestyw ny po w ód podany w liście do syna Stanisław a, z końca r. 1889 (s. 9 i 22), jakoby pisarka w yjech ała, aby uniknąć spotkań z chorą um ysłow o córką, nie m oże być poważnie brany w rachubę, gdyż dla tego celu w ystarczyła zw ykła zm ia na m ieszkania w obrębie m iasta. Nie w ytrzym uje on k rytyki także z tego w zględu, że nie przynosi zaszczytu poetce-m atce, która skądinąd w ykazyw ała ty le troski o los dzieci. M iałażby teraz uciekać od chorego dziecka aż za gra nicę? Bliższe praw dy w ydają się powody natury literack iej, te m ianow icie, 0 których poetka pisze, w liście z 13 stycznia 1899, do zapraszającej ją na w ieś córki Zofii: „Człowiek nie pająk, by sam z siebie snuł nieustannie, m usi się o ruch życia z bliska ocierać, doznawać pew nych artystycznych w rażeń, w idoków , słow em , jeśli ma pisać, musi tak n astrajać duszę, jak się nastra ja instrum ent. [...] Wpaść do Was, być u Was — o, tego bym pragnęła bardzo! A le m ieszkać m i w takim sielankow ym zakątku dłużej — już bym nie ob stała“ (s. 93).
Tu Konopnicka jest szczera. Potrzebow ała spokoju do pracy twórczej, a że spraw y rodzinne absorbowały i przeszkadzały, postanow iła usunąć się od zgiełku i w yru szyć na poszukiw anie w rażeń twórczych. Tak zaczęły się owe Wan derjahre poetki. D latego w jej listach z pierw szych lat pobytu na obczyźnie nie ma m ow y o „tułactw ie“. Term in ten pojaw i się znacznie póź niej, gdy postępująca choroba, upadek sił i w zrastające kłopoty m aterialne dały się poetce w e znaki wśród nieustannego w ojażow ania i koczowniczego trybu życia. W tedy to, w r. 1900, w jej listach do Orzeszkowej w ystąpi słowo „tułaczka“ („Niedobrowolny pobyt mój na obczyźnie zawsze sobie z a w y g n a n i e mam i zawsze potrzebuję w nim osłody“ 7; „A w św ięta wspom nij 1 o m nie, gdy pom yślisz o bezdom nych t u ł a c z a c h “ 8).
Nie tu m iejsce na w yczerpujące om ów ienie w szystkich aspektów „tu- łactw a“ Konopnickiej; chodzi tylk o o zw rócenie uw agi na tytuł, jakim za opatrzył Czapczyński w ybór jej listów . Dał on się uw ieść określeniu „tu łaczka“ używ anem u przez poetkę dla nazwania sw ych podróży i w słowach nie pozbawionych tkliw ości m ów i o trudzie jej w ojażów , twierdząc* jakoby
® S ł o m c z y ń s k a , op. cit., s. 109.
7 E. O r z e s z k o w a , L i s t y . T. 1. W arszawa—Grodno 1937, s. 254 (list z 9 IX 1900).
z ich powodu „pozbawiona [była] bezpośredniego kontaktu z życiem narodu“ i „musiała ty le energii zużywać na stw orzenie sobie najczęściej bardzo skromnych warunków bytu, w których przyszło jej tworzyć“ (s. 56). Bliższą prawdy w ydaje się natom iast podana przez Czapczyńskiego ocena korzyści „tułactw a“: „wyjazd za granicę, zetknięcie się z różnym i środowiskami, z ludź m i, przyrodą, stosunkam i społecznymi — pozw oliły jej znacznie rozszerzyć skalę tem atów, a na w iele już poruszanych spojrzeć głębiej. Zapewnił jej też w yjazd za granicę niezależność tak zewnętrzną, jak i w ew nętrzną“ (s. 56).
Po cóż w takim razie w ynosić „tułacze la ta “ na kartę tytułow ą? Na podstaw ie listów Czapczyński pierw szy zobowiązany był do oczyszczenia tej legendy z dawnych naleciałości, sugerujących tradycje cierpiętnicze i prze śladowania, które, aczkolwiek faktycznie poetce groziły, nie dotknęły jej w stopniu w iększym aniżeli tych, którzy w kraju pozostali.
A teraz odwróćmy kartę tytułow ą i przyjrzyjm y się zawartości tomu. Na stronach 58—144 znajdujem y w ybór korespondencji z okresu 1890—1910, natom iast w stępną część, jedną trzecią książki, zajęło Kalen dariu m życia
1 twórczości M. Konopnickiej w latach 1890— 1910. Uznał je w ydaw ca za
najw ażniejszą część tomu i, jak o tym świadczą jego słowa na s. 9, za część centralną w ydaw nictw a, skoro w ybór listów potraktow ał jako „aneks“, czyli zaledw ie dodatek do owego kalendarium. Zostaw m y na boku sprawę dys kusyjną, czy rok 1890, data w yjazdu Konopnickiej na stałe z Warszawy, ma stanow ić cezurę l i t e r a c k ą , czy też tylk o cezurę ż y c i o w ą poetki, chociaż w iem y, że d aw niejsi krytycy, jak np. Antoni Potocki, proponowali inny, m niej m echaniczny podział jej twórczości na o k r e s y 9. Przejdźm y do kalendarium.
B iuletynow ą zw ięzłością pociągają inform acje pod r. 1904 podające ilość korespondencji: „Z tego roku mamy 10 listów . W ynika z nich, że zimę przepędziła poetka w e Lwowie. Z listu zaś Orzeszkowej do Posnera z dn. 2 III 1904 dowiadujem y się, że Konopnicka odwiedzić ma ją w Grodnie [...]“. Po w yrazie „Grodnie“ odsyłacz objaśniający, że źródło inform acji, tj. list Orzeszkowej do Posnera, znaleźć można w Listach zebranych (t. 2, s. 239). Darem ne jednak poszukiwania, gdyż tom 2 zawiera w yłącznie listy do Mé- yeta. W istocie list, o którym mowa, znajduje się w tomie 1 (s. 259). Dowiadu jem y się z niego, że poetka przebyw a w tym czasie nie w e Lwowie, lecz w W arszawie, w idocznie w ięc pragnęła w ykorzystać skrócenie drogi i udać się do Grodna. Czy jednak odwiedziła przyjaciółkę, czy skończyło się tylko na dobrych chęciach, tego zaciekawiony czytelnik nie dowie się z dwuznacznej inform acji kalendarium , lecz musi udać się do tomu 2 Listów zebranych Orzeszkowej, która pod datą 3 marca 1904 zawiadam ia M éyeta: „Konopnic k a wczoraj stąd odjechała“. B yła w ięc poetka i w W arszawie, i w Grodnie, ale o tym dowiedzieliśm y się nie z kalendarium .
W równie kłopotliw ej sytuacji znajdujem y się przy roku 1902. Na stronie 42 czytam y, że Konopnicka „Wybiera się z Dulębianką do Marienbadu na uroczystość odsłonięcia tablicy pam iątkowej ku czci Chopina, który tam się leczył w 1836 r. W Marienbadzie jednak nie mieszkała Konopnicka, jak o tym pisze Słom czyńska [...]“. Po ostatnim słow ie zamieszczono odsyłacz
9 A. P o t o c k i , Maria Konopnicka. T y g o d n i k I l u s t r o w a n y , 1910, nr 43, s. 864; nr 45, s. 904—905.
R E C E N Z JE
267
do pracy Słom czyńskiej, na stronę 219. I znowu czytelnik zachodzi w głowę, jak ma rozumieć informację: „W Marienbadzie jednak nie m ieszkała...“ Czy to znaczy, że nie w ybrała się na te uroczystości, czy też że była na nich, ale się tam nie zatrzymała? A jeżeli była, to w którym m iesiącu i dniu? Ano, udajm y się po wiadomości do Słom czyńskiej. Owszem, są, lecz o stronę dalej, niż to podał Czapczyński, i trochę inaczej brzmiące: „Pobyt w Marienbadzie trw ał kilka dni, po czym poetka udaje się na kurację do tańszego Fran- zensbadu“. Skoro kilka dni, to poetka m i e s z k a ł a w Marienbadzie; p rze cież jej bytność w w ielu innych m iejscowościach też nie przeciągała się dłużej. Jeżeli Słom czyńska nie zgłosiła protestu przeciw przeinaczeniu swej inform acji, to chyba dlatego, że inform acja owa nie b yła jej odkryciem. Przed z górą trzydziestu laty Julia D ickstein-W ieleżyńska, która szlakiem wojażu poetki przebyła osobiście spory kaw ałek drogi, pozostaw iła w cale dokład ną notatkę, przepisując z księgi pam iątkowej w iersz Konopnickiej ku czci Chopina, nie znany naw et Czubkowi, z datą: „Marienbad, 31 lipca 1902, w dniu wm urow ania tablicy w domu, w którym m ieszkał kom pozytor“ 10. Nieporozum ienie tego typu tym bardziej dziw i czytelnika, że zapam iętał, w jaki to sposób redaktor kalendarium zdyskw alifikow ał n ied a w n o 11 pracę Słom czyńskiej pod w zględem źródłowym . I oto teraz, w chw ilach trudnych, przywołuje autorkę w sukurs, chociaż na s. 9 kalendarium zapew niał, że przy jego układaniu nie będzie korzystał z innych źródeł prócz listów . D la czego w ięc w pew nych w ypadkach sprzeniew ierzył się narzuconym sobie zało żeniom m etodologicznym, dlaczego obdarzył zaufaniem inform acje Słom czyń skiej, ceniąc ich wiarogodność na równi z listam i, a od innych źródeł odżegnał się z góry, tego nam nie w yjaśnił.Tak to nie popłaca ograniczanie m ateriałów źródłowych w studiach w y m agających m ożliwie najszerszego zgromadzenia tych źródeł i krytycznego ich opracowania. W prawdzie chw ilam i w ydaje się, jakoby Czapczyński ustalał fakty, jak o tym św iadczy np. odsyłacz na s. 17 dotyczący pobytu Konopnickiej w Rzymie. Przy bliższym jednak w ejrzeniu w sprawę przypis okazuje się zupełnie zbędną am plifikacją, skoro kilkanaście w ierszy w cześniej autor już raz poinformował, że zachował się list poetki datow any z Rzymu z tegoż roku. Po cóż w ięc dowodzić faktu oczyw istego drogą pośrednią, a w ięc m niej pewną?
Kalendarium życia i twórczości Konopnickiej jest przy obecnym stanie źródeł biograficznych i m onograficznych przedsięw zięciem trudnym i mało obiecującym. Jeżeli mimo to decydujem y się na nie, to trzeba sięgnąć po informacje uzupełniające do działów kronikarskich prowadzonych w latach jej życia przez niektóre dzienniki (jak np. N o w a R e f o r m a ) czy zw łaszcza pisma literackie, jak Ś w i a t , który na podstaw ie w yw iadu z poetką noto w ał w r. 1890: „Maria Konopnicka opuściła W arszawę i zamierza czas dłuż szy zamieszkać na w si“ 12, a następnie podawał, że poetka „przybyła do Kra 10 J. D i c k s t e i n - W i e l e ż y ń s k a , Konopnicka. W arszawa 1927, s. 113—114.
n T. C z a p c z y ń s k i , Maria Konopnicka wobec spraw społecznych i n a rodowych w św ietle korespondencji z lat 1888—1910. P r z e g l ą d N a u k
H i s t o r y c z n y c h i S p o ł e c z n y c h , t. 4, 1954 (Łódź 1955), s. 433. 12 Ś w i a t , 1890 nr 24.
kowa i zam ierza w tym m ieście spędzić dwa m iesiące“ 1S. O statnia notatka in form uje o zam iarach p oetki w pierwszych dniach jej pobytu w K rakow ie, równocześnie zaś uzupełnia kalendarium Czapczyńskiego. W iele takich k o m unikatów spotykam y w kronice N o w e j R e f o r m y , a niektóre z nich są cenne 14.
Ograniczenie się do sam ych listów jako źródła inform acji spowodowało nierównom ierność w układzie faktów i, co gorsza, rażące luki w kalendarium . Tak np. przy r. 1899 inform acje uryw ają się na w rześniu i Monachium, a tym czasem z notatki pod utw orem Wieczór chorych („Psalmodia“), datow a nej 20 października 1899 w Salzburgu, dowiadujem y się, że rów nież w tym m ieście tejże jesien i przebyw ała poetka. Autor, jak świadczy odsyłacz na s. 17, respektujący daty pod w ierszem Si q uis dixerit, tym razem z nich nie korzystał.
Podobnie pod r. 1907 śm iało nas informuje na podstaw ie korespondencji, że w styczniu przebyw ała poetka w Rzymie, potem od k w ietnia w Żarnow cu, a na zim ę w yjech ała do Abacji. Oczekujemy w ięc, że z równą pew nością powie o jej przyjeździe do W arszawy na Zjazd K obiet Polskich oraz jubi leusz Orzeszkowej. N iestety, o tym ostatnim fakcie podano wiadom ość w spo sób tak enigm atyczny i niejasny, że liczyć się z nią niepodobna. A przecież w ystarczy przejrzeć roczniki pism a kobiecego S t e r , redagowanego przez Marię D ulębiankę, i przeczytać tam fragm enty im prowizacji K onopnickiej prozą poetycką, by dow iedzieć się bliższych szczegółów o udziale poetki w uroczystościach ku czci Orzeszkowej (np. o w ierszu na cześć Orzeszkowej recytow anym przez Laurę P ytlińską, córkę Konopnickiej).
Dopóki Czapczyński streszczając listy robi z nich w yciągi, można od biedy pogodzić się z kalendarium . Gdy jednak próbuje oprzeć się także na innych zbiorach korespondencji, zaczynają się błędy. Pod rokiem 1900 zamieszczono n otatkę dotyczącą znanego incydentu, sform ułowaną w nastę pujący sposób: „W tym czasie redaktor K r a j u petersburskiego, Erazm Piltz, zaproponował poetce, za pośrednictw em Orzeszkowej, stałą w spół pracę z tym czasopism em “.
W jednym zdaniu dwa nieporozum ienia. Jakże to, w ięc redaktor K r a j u celem porozum ienia się z dotychczasow ą stałą w spółpracowniczką m iałby pisać aż do Grodna? A leż nie! Od dawna korespondował z poetką, w ięc i tym razem zwrócił się do niej osobiście, a gdy odmówiła, uznał za stosowne po w iadom ić o tej kapryśnej i niespodziewanej decyzji jej serdeczną przyja ciółkę. R ów nie błędna jest druga część notatki, m ówiąca o „stałej w spół pracy“. W szakże K onopnicka aż do tej chw ili w spółpracow ała z K r a j e m , i to stale — od w ielu lat drukow ała tam liczne artykuły, reportaże, recen zje i utw ory literackie. N ie o s t a ł ą w s p ó ł p r a c ę w ięc chodziło, lecz po prostu o zaskakującą dla redakcji odmowę d a l s z e j w s p ó ł p r a c y z tym tygodnikiem . W prawdzie Tadeusz Czapczyński przytoczył potem cytat z listu P iltza w yjaśn iający poniekąd kw estię, lecz verba volant, scripta
13 T a m ż e , nr 29, s. 119.
14 Jak np. wiadom ość ( N o w a R e f o r m a , 1900, nr 34) odsłaniająca taki szczegół o tłum aczeniu z H a u p t m a n n a , o którym nie w ie nawet Jan B e r g e r , autor pracy Literatu ra niemiecka w przekładach Konopnic
R E C E N Z JE
2 6 9manent i stają się źródłem dalszych nieporozum ień, jak w łaśn ie w niniejszym
wypadku: jest oczyw iste, że autor notatki dał się u w ieść nieścisłem u kom en tarzowi do listu 60 korespondencji m iędzy Orzeszkową a Piltzem , gdzie w identyczny sposób objaśniono: „Piltz proponował Konopnickiej stałą w spółpracę z K r a j e m , poetka jednak odm ów iła w sposób bardzo sta now czy“ 15.
Czapczyński robiąc w yciągi z listów u fa im bezgranicznie i nie m yśli ani ich uzupełniać, ani też konfrontować z innym i źródłami inform acji — celem krytycznego ustalenia faktu. I tak pod r. 1902 zam ieścił notatkę: „Ważną pomocą dla Konopnickiej było przyznanie jej nagrody Kochmana w w ysokości 500 guldenów za całokształt tw órczości“. Podstaw ą tej notatki jest list z Florencji, z 16 marca 1902, w którym poetka donosiła córce: „N ajpozytyw niejsze jest na te chw ile to, że m i przyznano w tym roku na grodę Kochm ana za ogół prac literackich, 500 reńskich. N ie k w apią się tylko z ich w ypłacen iem jakoś“.
Z estaw iając te dwie inform acje łatw o spostrzec, że w pierwszej mowa o „całokształcie twórczości“, czyli zarówno o poezji, jak o prozie b eletry stycznej i k rytycznej, w drugiej zaś tylko o „ogóle prac literackich“, przez które poetka rozumiała nie beletrystykę, lecz krytyczne prace o literaturze. A le nie na tym koniec. W liście pisze poetka, że nagrodę przyznano jej „w tym roku“, tj. w roku datowania listu, 1902, a tym czasem w arszaw ski G ł o s z r. 1900 podaje: „Komisja konkursowa fundacji śp. Kochm ana, prze znaczonej na nagrody dla najlepszych prac z zakresu h istorii i historii lite ratury polskiej, przyznała pierwszą nagrodę, w kw ocie 2000 koron, spadko biercom po śp. Anatolu Lew ickim , prof, u n iw ersytetu, za jego prace histo ryczne, oraz drugą nagrodę, 1000 koron, M arii K onopnickiej za jej pracę pt.
Mickiewicz, jego życie i du ch “ ie.
Gdzie tu prawda: czy w liście, czy w kronice G ł o s u ? D laczego poetka o fakcie tak późno zawiadom iła rodzinę? A m oże otrzym ała tę drugą nagrodę dwukrotnie, raz w r. 1900, drugi raz w 1902? Może by w takim razie podać w kalendarium notatkę zarówno pod r. 1900, jak i pod 1902? Oto trud ności, z jakim i pobiedzić się m usi redaktor każdego kalendarium ustalający fakty, trudności jednak stosunkowo łatw e do pokonania, bo w pomoc przy chodzi zw yk le trzecie źródło.
A oto jeszcze jeden aspekt omówionej notatki: skoro już znalazł się w przypisku na s. 30 słabiutki komentarz do „Kasy L iterackiej“, to tym bardziej należało się objaśnienie mniej znanej „fundacji K ochm ana“. Wkład pracy n iew ielk i, gdyż autor kalendarium m ógł po prostu skorzystać ze znane go sobie w ydania z objaśnieniam i do listów Orzeszkowej do Karłowicza z 9 października i 2 listopada 1887 17 albo z notatki zam ieszczonej w N o w e j R e f o r m i e 18.
Zarzut pow yższy w ydaje się zaledw ie drobną p retensją do autora k alen darium, który nie troszczy się naw et o obow iązkow e przełożenie na język czytelnika listow nej frazeologii poetki i w cudzysłow ie podaje takie np. za
15 E. O r z e s z k o w a , L is ty zebrane. T. 1. W rocław 1954, s. 376. 16 G ł o s , 1900, nr 23.
17 O r z e s z k o w a , L isty, t. 2, cz. 1, s. 74, 77, 301. 18 N o w a R e f o r m a , 1900, nr 34.
gadki, jak w yciąg z listu pod r. 1899: „Poetka pracuje nieustannie. D la A rcta napisała, jak twierdzi, »marną książczynę za 40 rb«, do B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j i do T y g o d n i k a I l u s t r o w a n e g o paczkę w ie r szy“. Co to mogła być za „książczyna“, tego się w in ien dom yślić sam czytelnik, darem nie zerkający za jakim komentarzem .
N aw et ktoś najgłębiej zadumany nad kalendarium nie potrafi odpow ie dzieć na postawione sobie pytanie, jaki naprawdę cel przyśw iecał autorowi. Chw ilam i w ydaje się, że ambicją jego było notow anie m iejscow ości, w k tó rych kolejno przebyw ała w ojażująca nieustannie poetka. Gdyby tak było, powinien by autor pod tym że r. 1899 w spom nieć o chw ilow ym jej pobycie w Badenie, o czym, bez specjalnych zachodów, mógł się dowiedzieć z listu Orzeszkowej do Garbowskiego z dnia 9 sierpnia, w którym mowa także o K o nopnickiej: „Dziś jedziem y do Badenu, aby złożyć w izytę pani D uchińskiej, 80-letniej patriarchini pisarek polskich“. Dodajm y od siebie, że Konopnicka odwiedzała częściej Sew erynę Pruszakową-D uchińską, która jako em igrant - ka-tułaczka obchodziła przed dwoma laty pięćdziesięciolecie twórczości, b yła nestorką pisarek, poetką, tłum aczką i poczytną autorką literatury d zie cięcej. Należała jej się w ięc wzm ianka w kalendarium.
Kto zauw aży takie luki jak brak inform acji o kontaktach K onopnickiej z osobistościami ze św iata literatury, tego drażnić musi przerysowanie k a lendarium ściśle osobistym i sprawami poetki. Zasugerowany zaś ich w a ż nością autor reprodukuje dosłownie sentym entalną frazeologię z listów do rodziny i nie raczy pominąć nigdy samopoczucia, stanu zdrowia poetki, jej kłopotów finansow ych i fam ilijnych. A tym czasem czytelnik sięgnął po inform acje nie o m atronie ani działaczce, lecz przede w szystk im o pisarce, i m niej rad by w iedzieć o jej długach, spadkach, zapisach, źródłach dochodu jej rodziny, a w ięcej o sprawach, które m iały bliższy zw iązek z twórczością. Pod tym w zględem , niestety, autor nie przekracza zw ykle inform acji zaw ar tych w aneksie, a natom iast tak blisko w gląda w pryw atne sprawy poetki, że notuje skrupulatnie byle błahostkę. W yliczył precyzyjnie jej spraw unki w r. 1902, nie zapominając o garderobie: „Zamawia sobie dw ie suknie: jedną z m ateriału, który kupiła przed pięciu laty w N icei, a drugą szarą, w iz y tow ą“. Pod r. 1907 nie zapomni podać, że poetka „od k w ietnia do końca w rześnia m ieszkała w Żarnowcu, gdzie zachw ycała się pięknym i kw iatam i, ale w yrzekała na kosztow ne utrzym anie domu“, że w tym że roku na w ilię spożywała śledzie, orzechy, jabłka, daktyle i talerz pierożków nadziewanych kasztanami.
W kalendarium natknąć się można tu i ówdzie na cyfry, które mają na celu w ykazać statystycznie ilość zachowanej korespondencji z każdego roku. W iele mozołu przysporzył sobie autor przenosząc te obliczenia ze sw ojego poprzedniego studium o K on opn ickiej19, gdzie dokładnie rozłożył ogólną ilość listów na poszczególne lata, następnie na m iejsca pobytu poetki, i podał sumę 269. Pow iększył ją obecnie do 737 listów , jak to podaje na s. 149. Ale czytelnik znowu wzrusza ramionami, bo na cóż mu się mogą przydać te cyfry. Rad by natom iast zapytać autora, czy podczas tych rachun ków nie wpadło mu na m yśl podejrzenie, że cyfry te jutro mogą znowu stać się nieaktualne, bo przecież może się odnaleźć jakiś nowy, dotąd nie u jaw
R E C E N Z JE
271
niony list poetki, skoro omal każdy rok w ynosi na św iatło dzienne incognita autorów św iatow ej sław y, a cóż dopiero m ówić o autorce tak św ieżej jak Konopnicka, która korespondowała co najm niej z dwukrotnie w iększą liczbą osób, niż to w ydaw cy wiadomo. Po cóż w ięc na w yrost zam ykać w ybór jej listów cyfram i, które już w czasie druku mogą się okazać nieaktualne.Cyfry te zresztą od początku b yły bezwartościowe, bo Czapczyński w li czył w praw dzie autografy, lecz pom inął znane publikacje. Tak opuszczono w załączonym na s. 145 w ykazie dwa dużej w agi listy z roku 1902. W jednym z nich m ieści się jedyna autobiografia poetki, sporządzona na życzenie hr. Antoniego W odzińskiego, m ającego ten list w ykorzystać w artykule jubileu szowym w paryskim piśm ie R e v u e . Oba listy b yły w rozum ieniu adresa ta tak cenne, że w dwa m iesiące po śmierci poetki postanow ił je utrw alić w druku. Zapomniał o nich Czapczyński w swoich obliczeniach, chociaż w sk a zówki co do ich istnienia podają nie żadne zakonspirowane źródła, lecz Słom czyńska i Korbut. Ten ostatni inform uje, że znaleźć można te w ażne listy w zupełnie dostępnym numerze 1 K u r i e r a W a r s z a w s k i e g o z roku 1911. Dlaczego autor nie w liczył w sum ę dwu listów Konopnickiej do Leo Belm onta, podanych w facsimile w W o l n y m S ł o w i e 20, czy też listu do Stapińskiego opublikowanego przez Krzysztofa D unin-W ąsow icza?21 Dlaczego zwłaszcza nie uwzględnił czterech drukowanych listów z lat 1902— 1910 do Józefa Kotarbińskiego 22, listów rzucających św iatło na rok jubileu szowy poetki, szczególnie zaś na jej w spółpracę z teatrem jako tłumaczki? Gdyby je w ykorzystał, w zbogaciłby sw oje kalendarium cennym i szczegółam i i zbliżyłby sw oje cyfry do prawdy.
Jednakże celem niniejszych uwag nie jest postępowanie krok po kroku za autorem, lecz w skazanie typow ych potknięć. A zresztą trudno byłoby uzupełniać w taki sposób luki i om yłki całego kalendarium , skoro autor nie podaje, skąd zaczerpnął poszczególne wiadomości. Przy braku dokumen tacji czytelnik znajduje się w matni: nigdy nie jest niczego pew ny. Spraw dzanie zaś każdego szczegółu jest tak nużące, że doprowadza do rozterki i rezygnacji oraz do sm utnego końcowego wniosku, że „kalendarium “ było chyba jakim ś brulionem podręcznym, w yciągiem pomocniczym, jaki każdy sporządza sobie na w łasn y użytek przy opracowywaniu korespondencji, i że w takim stanie, in crudo, podał je autor do druku. Świadczyć się zdają o tym także takie relikty, które można uspraw iedliw ić tylko pośpiechem , jak np. na s. 10 zdanie: „na faktach należących do znacznie w c z e ś n i e j s z e j epoki życia poetki“ zamiast „do znacznie p ó ź n i e j s z e j“, czy też takie objaśnienia, jak na s. 13 o poemacie Unici, w reszcie zbędne cyfry m ające określić liczbę listów . Badacz, z zasady nie ufający wtórnym infor macjom, ominie to kalendarium i zacznie poszukiwania na w łasną rękę w aneksie, tj. w załączonym w yborze listów , o którym teraz parę słów.
N ie dysponując kom pletem autografów, z którego dokonano wyboru, nie znając zresztą w arunków , na jakich w ydaw ca otrzym ał od rodziny poet ki zezw olenie na publikację jej listów , trudno w ydaw ać sąd o zam ieszczo
20 Dwa listy Konopnickiej. W o l n e S ł o w o , 1910, nr 108/109.
21 K. D u n i n - W ą s o w i c z , Czasopiśmiennictwo ludowe w Galicji. Wro cław 1952, s. 185— 186.
nym w książce wyborze. Trafiają się jednak i tu zagadki, których nie sposób zbyć m ilczeniem .
Czapczyński podaw ał do druku korespondencję K onopnickiej czterem a rzutam i, które w ym ien ia na stronie 57. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby w ostatniej, om awianej tu książce poinform ował nas, gdzie co zamieszczał. Tym czasem w r. 1954 pisał: „w szystkie listy, a jest ich dość dużo, zostały złożone w B ibliotece Jagiellońskiej w K rakowie, gdzie dopiero za la t 25 zostaną udostępnione badaczom. W ten sposób sprawa wszechstronnej m ono grafii o Konopnickiej odsuwa się na długie lata“ 2S. W tejże publikacji m ówił przy tym , że stanow i ona tylko fragm ent opracowania korespondencji i do tyczy jedynie listów zaw ierających wiadom ości o twórczości poetki i jej stosunku do spraw społecznych i narodowych w latach 1888—191024.
Skoro w ięc obecnie sporządził kalendarium na podstaw ie 737 listów i za pew nia, że to kom plet, m ożna by wnioskow ać, że m iał dostęp do depozytu w Bibliotece Jagiellońskiej. Czy w ięc do obecnego w yboru dostały się stam tąd jakieś autografy, czy też depozyt należy traktow ać nadal jako in e d ita ? Spraw y te ciekawią i niepokoją. Spodziewać, a naw et domagać by się n ale żało inform acji na ten tem at od w ydaw cy, który najlepiej jest o tym p ow ia domiony. N iestety, w ydaw ca pom inął tę sprawę m ilczeniem i nie podał, które z listów b yły już przez niego drukowane czy też w ykorzystane in extenso bądź w e fragm entach.
Związana z tym jest inna zagadka: oto zarówno w poprzedniej publikacji, jak i w kalendarium trafiają się cytaty (urywki listów ) podawane bez do kładnych dat i bez adresatów (np. na s. 18 fragm ent cennego listu m ów ią cego o powodach w yjazdu poetki z kraju). Daremnie poszukiw alibyśm y go w przedstaw ionym wyborze. Skoro jednak rodzina poetki w yraziła zgodę na jego publikację w form ie uryw ka, to czyż nie należało go w łączyć do w yboru, chociażby z przybliżoną datą, którą dałoby się z pew nością ustalić sposobem bibliologicznym? U tonął w kalendarium i któż go kiedy stamtąd w ydobędzie, jeżeli nie uczynił tego pierw szy w ydaw ca. W ięcej takich frag m entów , nieraz opatrzonych znakami zapytania, znaleźć można w poprzedniej pracy C zapczyńskiego25.
M ankamentem jest brak kom entarza, o jaki dopomina się każda, nawet drobna edycja listów. Uznać by należało za niezbędne podanie wiadomości przynajm niej o adresatach takich, jak Begey, Bartoszewicz czy W ysłoucho w ie. N iew ielk i trud w ydaw cy czytelnik przyjąłby z wdzięcznością. W spisie treści należało w jakiś sposób w ybrnąć z tautologii czterech nagłów ków ty tu łowych: „Do Zofii i B olesław a K rólikow skich“; „Do Adama M ickiewicza“; „Do Zofii M ickiew iczow ej“; „Do Zofii i Adam a M ickiew iczów “. Trzy Zofie, Bo lesła w i dwóch Adam ów, a faktycznie jedna i ta sama adresatka — w y ją t k ow y to nadmiar ścisłości z powodów grzecznościowych.
Na stronach 145— 149 zam ieścił w ydaw ca coś w rodzaju szarady za danej czytelnikowi. Są to szyfry m ające na celu w skazać adresatów, fak tycz nie zaś przez swoją zaw iłość raczej utrudniające orientację. Oczywiście, po
23 C z a p c z y ń s k i , op. cit., s. 434. 24 Zob. tam że, s. 436.
25 Np. tamże, s. 457—458; list z Pomorza opisujący Toruń. Co się z nim stało?
R E C E N Z JE
273
żmudnych zabiegach uparty badacz rozw iąże i takie łam igłówki, ale za stratę czasu w dzięczności żyw ił nie będzie. N a stronie 149 znalazł się „wykaz m iejscow ości“, w których przebyw ała poetka, lecz znowu na opak, bo w układzie alfabetycznym . Komuż i na co on się przyda w tym układzie, skoro np. jeden list z N icei, z 22 listopada 1909, m ów i nam o trasie poetki: Wiedeń—Monachium—Mediolan—Nicea? Czy nie słuszniej byłoby w yznaczyć trasę w porządku chronologicznym, czyli w kolejności rzeczyw istej, skoro zastosowanie mapki nie było m ożliwe? W szystkie tego rodzaju przybudówki i podpórki, przystaw iane chałupniczo, m ożna było za jednym zachodem za stąpić dobrym skorowidzem. N ależało pójść za wzorem takich opracowań listów , jak edycja przedwojenna korespondencji Orzeszkowej czy też obecna w rocławska, i w prow adzić m iniaturow y, lecz w yczerpujący aparat krytyczny, z doskonałym, celow ym skorowidzem osobowym, indeksem przedm iotowym i indeksem m iejscowości, który autom atycznie w yznaczyłby trasę tournée poetki, a przynajm niej bardziej u chw ytne odcinki i punkty tejże trasy. Edycja wyboru listów Konopnickiej zyskałaby na przejrzystości, ułatw iając nie tylko sam odzielne z niej korzystanie, ale m ogłaby równocześnie przysłu żyć się planow anem u nowemu zbiorowem u w yd an iu jej dzieł.Na zakończenie drobna uwaga dotycząca raczej obyczaju wydawniczego: kilkadziesiąt listów czołowej autorki zepchnięto do aneksu na korzyść bez w artościowego kalendarium. W yszły one faktycznie pod nazwiskiem Tade usza Czapczyńskiego, i to w oddzielnym tomie. Jeżeli rodzina poetki nie określiła w tym w zględzie w yraźnie sw ych życzeń, to czyż autor, który już poprzednio w ykorzystał tę korespondencję, a następnie zam ierzał posłużyć się nią w rozprawie o Panu Balcerze w Brazylii, nie powinien był tym razem zadowolić się zaszczytnym zawsze tytu łem w ydaw cy, a autorstwo zostaw ić już autorce, skoro w takim zakresie publikow ał spuściznę literacką jej pióra? Inni złocili okazalsze ramy do obrazów, a k onten tow ali się chlubną notatką: „opracował...“
I jeszcze jeden drobiazg, związany w łaściw ie z następną publikacją Czap czyńskiego, o którym trzeba tu jednak w spom nieć. N a stronie 68 Tułaczych lat podał w ydaw ca uryw ek korespondencji, opatrując go objaśnieniem: „Przy taczam ten w yjątek listu w ażny ze w zględu na zainteresow ania Konopnic kiej sprawam i gospodarczymi“. Oczywiście w szelk ie odpisy są zawsze w ła snością kopisty i nietaktem byłoby w dzieranie się do jego szuflady czy też domaganie się publikacji tych odpisów w całości. Beatus qui tenet. Czap czyński skorzystał z tego przyw ileju i zarezerwow ał sobie szlachetniejszą cząstkę korespondencji poetki do osobistego użytku. Nigdy nie dow iedzieli byśmy się o tym , gdyby nie przypadek. M ianow icie w następnej pracy, „Pan
Balcer w B razylii“ jako poem at e m igrac yjn y, spotykam y dwa uryw ki z li
stów, z 18 i 25 listopada 1891, zaw ierające cenne m ateriały do poznania i w yśw ietlenia genezy Pana Balcera 2e. Dlaczego autor nie podał źródeł tych listów, a jeżeli cytow ał z autografów, nie zam ieścił ich w wyborze kores pondencji i jedynie w kalendarium pod r. 1891 skw itow ał wzm ianką bez podania źródła, o to pytać nie będziem y, gdyż w niosek końcow y nasuwa się automatycznie: w ybór korespondencji opublikow any w aneksie do Tułaczych
28 Zob. T. C z a p c z y ń s k i , „Pan Balcer w Brazylii“ jako poem at e m i
gracyjny. Łódź 1957, s. 11—12.
la t Marii Konopnickiej nie stanow i planowo ani jednolicie w ybranej grupy
listów . Jego m e m b ra disiecta trzeba odnajdować w k ilk u różnych pracach w y daw cy, a może też poza nimi.
Józef S p y tk o w s k i
T a d e u s z C z a p c z y ń s k i , „PAN BALCER W BRAZYLII“ JAKO POEMAT EMIGRACYJNY. Łódź 1957. Zakład Narodowy im ienia O ssolińskich w e W rocławiu, s. 56. Łódzkie Towarzystwo N aukowe. Wydział I, nr 30.
Jak w ażnym źródłem literackim do ustalenia genezy utw orów jest k ores pondencja pisarza, świadczą w y n ik i rozprawy Tadeusza Czapczyńskiego pro stujące daw niejszą hipotezę, jakoby Pan Balcer w Brazylii b ył w ytw orem fantazji autorki, która w ym y śliła udręki podróży morskiej i przedzierania się kolonistów przez puszczę — w oparciu li tylko o mapy i opisy Brazylii.
Obecnie, na podstaw ie szczegółów zaczerpniętych z listów pisanych przez poetkę w r. 1891 do rodziny (zob. s. 11), okazało się, że w tym że roku ze tknęła się ona w Zurychu z grupą reem igrantów -rozbitków i w ykorzystała ustn ą relację jednego z nich, Józefa Balcerzaka, uzupełniając jego opowiada nie wiadom ościam i o egzotycznym szlaku w ędrów ki wychodźców. Te kon statacje obalają zatem dotychczasowe m niem anie o roli pana Balcera, głów nego narratora, który jako postać z ludu m iał rzekom o p rym ityw em w y sło w ien ia u łatw ić poetce opisy egzotycznego k r a ju 1.
Teraz już w iem y, że pan Balcer stał się osobistością pierw szoplanow ą, zgodnie z pierwotną, autentyczną rolą spotkanego reem igranta, którego rela cje autorka poczęła na gorąco spisyw ać, planując początkowo swój poem at jako niezbyt rozciągły reportaż w trzech częściach (a w ięc blisko o połow ę krótszy od redakcji ostatecznej). W trzeciej części, zupełnie tak samo jak w opowiadaniu Balcerzaka, akcja m iała się toczyć w M arsylii, gdzie w y lą dow ała powracająca garstka rozbitków. D ow iadujem y się też, że poetka w y brała się do tego m iasta, aby poznać jego topografię. Na podstaw ie korespon dencji udało się Czapczyńskiemu dokładnie u stalić daty narodzin pierw szych rzutów poematu.
Druga sprawa, którą autor szeroko rozwinął, to sprawa zasadniczej tendencji utworu. Można ją streścić w słowach: w strząsającym obrazem niedoli kolonistów pragnęła poetka odstraszyć ludność w iejsk ą od em igracji zam orskiej, która w latach dziewięćdziesiątych stała się zjaw iskiem m aso w ym . A w ięc Pana Balcera traktow ać należy jako utwór propagandowy. Do przekonywających w tym zakresie dowodów Czapczyńskiego można dorzucić jeszcze jeden — drobny, ale ważki: oto Konopnicka uznała problem za tak pilny, że postanow iła działać szybko. D latego, jak świadczy jej artykuł O n ędzy wych odźców wracających z B r a z y l i i2, w ysyłała w prost do pism
1 Por. uw agi o Panu Balcerze w pracach: J. D i c k s t e i n - W i e l e ż y ń s k a , Konopnicka. Warszawa 1927, s. 26. — W. D o d a, Sło m ia ny epos. Tarnów 1929, s. 26. Z prac daw niejszych por. np. H. G a l i e , O poem atach Marii
Konopnickiej „Prometeusz i S y z y f “ i „Pan Balcer w B razylii“. Warszawa
1904, s. 57 i n.