• Nie Znaleziono Wyników

Obóz koncentracyjny na Majdanku - Aleksander Grinfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Obóz koncentracyjny na Majdanku - Aleksander Grinfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER GRINFELD

ur. 1922; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, projekt Lublin.

Pamięć Zagłady, Lublin, II wojna światowa, Holokaust, okupacja niemiecka, Żydzi, obóz koncentracyjny na Majdanku

Obóz koncentracyjny na Majdanku

Uczucie bardzo, bardzo nieprzyjemne, że po dwóch latach wróciłem do tego punktu, z którego uciekłem. Przyjechałem na Majdanek na początku marca [19]44 roku. Na ile ja wiem – a ja to wiem ze słyszenia tylko – tam było w tym okresie jakieś 12 tysięcy więźniów, w tym jakichś dwudziestu Żydów. Myśmy byli pierwszym transportem troszkę większym, paręset [osób], który przyjechał na Majdanek po 8 listopada [19]43 [roku]. Stała miska emaliowana, do której żądali, [żeby] wrzucić wszystkie wartościowe rzeczy, [potem] zaprowadzili nas na blok czwarty, na czwarte pole. Nasz blokowy był Polakiem, nazywał się Peresada. Jak staliśmy na apelu i widać było komin krematorium, to powiedział nam: – Widzicie ten komin? Tamtędy wszyscy wyjdziecie. A po jakimś tygodniu – ja tam próbowałem się troszkę swobodnie kręcić – byłem w łaźni. Chciałem się umyć. Byłem w łaźni, to mi ten Polak, który tam pracował, powiedział: – Do ostatniej chwili – nie wiem, czy to prawda czy nieprawda – nie wiedzieliśmy, [co każą] nam otworzyć – wodę czy gaz. Ja pracowałem na Majdanku w jakimś warsztacie, do którego wprowadzali w skrzyniach z frontu rozmaite [zepsute] rzeczy i naszym zadaniem było oddzielić metale takie jak aluminium, mosiądz, miedź i sortować to. I przy rozmaitych okazjach posyłali mnie – idź tu, idź tam. Jak się wychodziło z tego baraku, gdzie myśmy pracowali, było bardzo niedaleko do krematorium. I raz, jak gdzieś mnie posłali i ja szedłem sam w dzień, spotkał mnie supermorderca [Anton] Thumann i zaczął mnie wypytywać, rozmaite pytania. I ja wtedy jeszcze nie rozumiałem po niemiecku, ale jakoś wyszedłem z tego. Jeszcze jedno chcę opowiedzieć. Z tego miejsca pracy przez okna myśmy widzieli pewnego dnia, jak przyjeżdża autobus, na którym było napisane – Deutsche Reich Post, znaczy – Poczta Niemiecka. Z tego autobusu [wypuścili]

ludzi, prawdopodobnie Polaków. I tam było coś takiego. Zaczynał się rów, który był bardzo płytki na początku, a potem [był] zakręt 90 stopni, stopniowy zakręt, taki

(2)

półokrągły i się pogłębiał ten rów. A koło tego rowu postawili karabin maszynowy w tym celu, żeby tych ludzi, którzy wychodzili z autobusu, pilnować. Tak się wydawało. I kazali im tym rowem iść. I z chwilą kiedy oni się znaleźli już dosyć głęboko w tym rowie, na jednej linii z karabinem maszynowym, to otworzyli na nich ogień i zamordowali ich. I ta głęboka część rowu była już blisko krematorium. Tak, taki jeden wypadek widziałem.

Data i miejsce nagrania 2006-12-14, Ramat Gan

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Jarosław Grzyb

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Była tam kładka, prowadzili nas [przez nią] niby do pracy, ale kto tam miał siły pracować?Ebensee jest w górach, w Alpach już – trzeba było przejść przez

To było ukrywanie się na poddaszu w tym samym domu, w którym myśmy mieszkali, tylko w innej części, [tam, gdzie] mieszkali znajomi mojej matki – pozwolili nam się chować tam..

Ja tylko słyszałem o Majdanku, widzieć to go widziałem już daleko po wojnie parę lat temu, byłem raz tylko, ale jeszcze się wybieram. Opowiadano jak dym [unosił się z

I ciocia miała freblówkę na ulicy Przechodniej, to jest mała uliczka w okolicach Bramy Krakowskiej i tego placu który jest pomiędzy Bernardyńską i Narutowicza. Oczywiście,

Był apel, trzeba było stać godzinę, liczyli wszystkich.. Tych, co zmarli w nocy, trzeba

Ona też była odpowiednio ustawiana, trochę inaczej niż cegła, która była zwożona bezpośrednio w danym dniu produkcji. Tamta była trochę bardziej wyschnięta i ustawiana w

On codziennie chodził sprawdzić, jak myśmy wyszły do pracy, żeby nie było śladu palca na szkle, na tych łóżkach naszych były takie worki pełne słomy, sprawdzał żeby ani

Ale było tam kilka dzieci, ale ja broń Boże nie byłam jako dziecko, bo to myśmy uzgodnili w rodzinie, że jedziemy wszyscy razem i jak jest praca, to wszyscy pracujemy.. I