• Nie Znaleziono Wyników

Warszawa, ii. 22 Lipca 1888

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Warszawa, ii. 22 Lipca 1888"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

, M

3 0 . Warszawa, ii. 22 Lipca 1888 r. T o m V II.

TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.

PRENUMERATA „W S Z E C H Ś W IA T A ."

W Warszawie: rocznie rs. 8 k w artaln ie „ 2

.

10

Z przesyłką pocztową: rocznie półrocznie

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata i we wszystkich księgarniach w kraju i zagranicą.

Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. D r. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. TJniw., K. Jurkiewicz b. dziek.

Uniw., m a j K. Deikc, mag.S. ICramsztyk,Wł- Kwietniew­

ski, W. Leppert, J . Natanson i mag. A. Slósarski.

„W szechśw iat" przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treść m a jakikolw iek zw iązek z nau k ą, n a następujących w arunkach: Za 1 w iersz zw ykłego d ru k u w szpalcie albo jego m iejsce p o b iera się za pierw szy ra z kop. 7 '/2,

za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.

■A.d.xes ZRedałsic-yi: ZEIrałszo-wsłrie-lFrzea.mieście, 2STr SS.

Tan. He-weli-asz, według fotografii ze sztychu Falcka.

(2)

466 WSZECHŚWIAT. N r 30.

A S T R O N O M G D A Ń S K I.

Wspomnienie w 2 0 0 -n ą rocznice śmierci.

P rz y końcu X V I I w ieku, w sław ionego w dziejach n aro d u naszego wielkiem i czy­

nam i historycznem i, zm arł w G dańsku a stro ­ nom tam eczny, J a n H ew eliusz, b ohater p r a ­ w dziw y n a polu p ra cy i nauki, k tó rą przez p ó ł w ieku przeszło gorliw ie i z wielkiem pośw ięceniem u praw iał. Im ię jeg o n a w ie ­ czne czasy pozostało w dziejach astronom ii, a liczne, płodną, jeg o rę k ą napisane, dzieła św iadczą o tem, że naród nasz także i na tem polu, prow adzony i w spierany m ąd rą a szczodrobliw ą rę k ą królów swoich, długo za innem i narodam i podążał i to w cza­

sach bardzo k rytycznych dla nauki. D w ie setki la t p rz ep ły n ęły j aż n ad grobem H e ­ weliusza, a przecież im ię jeg o nie p rz e s ta ­ rzało się w cale, bo spuścizna, ja k ą po sobie zostaw ił, m łodym zawsze odrasta kw iatem . P rz e d stu laty uczcili gdańszczanie pam ięć swego w spółobyw atela uroczystością p u b li­

czną w rocznicę śm ierci je g o urządzoną, a w trzy la ta późnićj pow tórzyli j ą przy sposobności odsłonięcia biu stu H ew eliusza, przysłanego im w darze przez k ró la S tan i­

sław a A ugusta. O d tąd czasy i stosunki b ardzo się zm ieniły, a dum ny zaborca,w mie­

czu tylk o wielkość sw ą widzący, nie sp rzy ja pam iątkom wielkość n aro d u naszego p rzy­

pom inającym i ra d b y j e kirem zapom nie­

nia p o kryć na zawsze. W 200-ną rocznicę śm ierci H ew eliusza należy nam p rzypo­

m nieć sobie pokrew ieństw o po k rw i i duchu z mężem, k tó ry na naszćj w ów czas ziemi się uro d ził i w niój złożył śm iertelne swoje szczątki.

J a n H ew eliusz u ro d z ił się dnia 28 S ty ­ cznia 1611 roku, za panow ania k ró la Zy­

gm unta I I I , z ojca A b ra h am a i m atki K o r- duli H ecker. W ed łu g jed n y ch bijografów była to rodzina bogatych patry cy ju szy

i) Streszczenie obszerniejszej p racy , d ru k u jącej sig w w ydaw nictw ach A kad. Um.

gdańskich, w edług innych zaś ojciec by ł zamożnym m ieszczaninem i piw ow arem , co praw dopodobniejsze, skoro nasz astronom po nim b ro w a ry odziedziczył i długo się zajm ow ał ich adm inistracyją. M łodym jesz­

cze chłopcem w ysłany został przez ojca do szkół polskich do G ru dziąża ‘), 15 m il od G dańska odległego, aby się tam że przede- w szystkiem z języ k iem polskim dobrze obe­

znał, o co w mieście rodzinnem , obsiadłem w ówczas gęsto niem cam i, było dość tru dn o.

P o pow rocie do dom u w r. 1627 został za­

sadzony początkow o do czynności k up iec­

kich, p ra k ty c zn y bow iem ojciec p ra g n ął i zastępcę sw ych licznych interesów w nim dla siebie przysposobić i pozostaw ić opie­

kuna w przyszłości d la licznego rodzeń­

stw a. S kład ało się zaś to rodzeństw o ogó­

łem z 10-ga dzieci, t. j. z 4-ch synów i 6-ciu córek, a z nich J a n by ł drugiem z kolei i najstarszy m synem. G dy jednakow oż cią­

gle objaw iał on w ielką chęć do dalszego kształcenia się, a przy tem był w nim w i­

doczny w ielk i talen t do nauk , za nam ową przy jació ł i k rew n y ch zdecydow ali się rod zi­

ce na dalszą jeg o edukacyją, ale p ry w atną, aby większym w praw d zie kosztem pienięż­

nym , ale zato m niejszym nakładem czasu stać się to m ogło. N aukę tę pow ierzyli m iej­

scowym profesorom gim nazyjalnym , m ię­

dzy którym i znajdo w ał się także P io tr C rii- ger, pro fesor m atem atyki, a przytem zapa­

lony am ato r astronom ii. Zetknięcie się bliż­

sze z tym ostatnim w płynęło na całe życie H ew eliusza. C riig er bowiem , poznawszy w uczniu swoim w ielkie zdolności do nauk m atem atycznych i ścisłych, potrafił w nim niebaw em rozbudzić zam iłow anie do u p ra ­ wianej p rzez się nau k i, zasadzając go często do obserw acyj, jak ie dotychczas sam p ro ­ w adził, jak o też do ra chu nk ów astronom icz­

nych. Za jeg o to ra d ą w ziął się H ew eliusz

') D otychczasow i bijografow ie pisali, że m łody H ew eliusz w ysiany został do Gondecza n a p o cząt­

kowe n au k i. Poniew aż pod tą nazw ą istn iały ty l­

ko i do dziś istn ie ją dw ie m ałe wioski w powiecie b ydgoskim , a tru d n o przypuścić, by ojciec jego ta m dlań szkół szukał, praw dopodobnie wigc m nie­

m anie to pow stało z przekrgeenia w pisow ni n a ­ zw iska m iasta G raudenz (G raudentum , pols. Gru- dziąż), k tó re ju ż podówczas było licznie zam iesz­

k ałe i w szkoły publiczne zaopatrzone,

(3)

N r 30. WSZECHŚWIAT. 467 tak że do nauki rysu n k u , m iedziorytnictw a,

a naw et do konstrukcyi narzędzi, co wszy­

stko później bardzo mu się przydało.

P o trzyletniej takiój p raktycznej a i forso­

wnej nauce, bo w tym czasie także i z łaci­

ną. dobrze się obeznał, w ro k u 1630 u d ał się H ew eliusz do L e jd y na nau kę praw a i k a ­ m eralistyki. S tąd po ro k u w yjechał do A nglii, gdzie w L ondynie zapoznał się z najznakom itszym i uczonym i owego czasu, któ rzy go w prow adzili na zebrania n au k o ­ we, przekształcone później w sław ne k ró ­ lew skie tow arzystw o naukow e (Royal-So- ciety). Z końcem ro k u 1631 pojechał do F ran cy i, gdzie znów zaw iązał, długo potem trw ające, stosunki ze sław nym i m atem aty­

kam i i astronom am i, jak im i naów czas byli M. M ersenne, P io tr G assendi, B oulliau i A.

K irch er. Z am yślał jeszcze odw iedzić i W ło ­ chy, ale rodzice, a zw łaszcza ojciec znękany śm iercią k ilk o rg a dzieci, a m iędzy niemi trzeciego syna, zniew olili go do pow rotu do Gdańska.

W ciągu tych podróży, ta k w L ejd zie ja k w L ondynie i P a ry ż u ro b ił obserw acyje astronom iczne, ja k ie się okolicznościowo p rzytrafiały, a m iędzy niem i ju ż d. 29 C zer­

wca 1630 r. zakrycia S a tu rn a przez księżyc, k ilk u zaćmień słonecznych i księżycowych.

P o pow rocie do domu w r. 1634 studyjo- w ał praw o i u rządzenia m iejskie, a prócz tego dopom agał starem u ojcu w p ro w ad ze­

n iu brow arów i handlow ych interesów . W roku następnym dnia 21 M aja ożenił się z K a ta rzy n ą R ebeschken, córką bogatego kupca w G dańsku, z którego to m ałżeństw a je d n a k potom stw a się nie doczekał.

Ponow ne zbliżenie się do starego n au ­ czyciela i przyjaciela C riigera teraz dopie­

ro stanow czy w pływ w yw arło na p rzy ­ szłość H ew eliusza. Z achęcany ciągle p rze­

zeń do poświęcenia się astronom ii, dał w re­

szcie um ierającem u ju ż C rugerow i solenne przyrzeczenie, że będzie obserw ow ał n ad ­ chodzące dnia 1 C zerw ca 1639 r. zaćm ienie księżyca, czego też i dotrzym ał, a następnie, że wszystek swój czas w olny i pracę swoję obroci na kształcenie się w tym zawodzie.

W pięć dn i po powyżej w spom nianem za­

ćm ieniu u m arł C riiger, a spuściznę m oralną o b jął po nim H ew eliusz, ja k ją zaś wzbo­

gacił, niebaw em zobaczym y.

P rzedew szystkiem postanow ił je d n a k na razie nie zaniedbyw ać obowiązków obyw a­

telskich, do których go i stanow isko m ająt­

kow e i w ykształcenie wzywały. W ro k u 1636 zapisał się więc do tow arzystw a piw o­

w arów w G dańsku. Jak o obeznany z p r a ­ wem, został w ro k u 1641 członkiem try b u ­ nału sądowego n a S tarem Mieście, a później radnym czyli t. z w. konsulem . W radzie m iejskiej zasiadał dziesięć razy ja k o prezy­

dent, a sześć razy ja k o sędzia; przysparzało mu to i dochodów, któ ry ch tak bardzo póź­

niej potrzebow ał, p obierał bowiem przez 36 la t po 500 talaró w rocznie z kasy m iej­

skiej.

Zapomocą swego w łasnego, po ojcu odzie­

dziczonego m ajątk u , a składającego się z brow aru, siedm iu domów i stadniny, k tó ­ rą w pobliżu m iasta utrzym yw ał, m ając b y t m ateryjaln y zapew niony, a przez ożenienie się zw olniony od drobniejszych tro sk i k ło ­ potów dom owych, w ziął się H ew eliusz do spełnienia obietnicy danej C rugerow i. A n ie było to naówczas wcale łatw em zadaniem . T rzeba było sobie samemu niem al wszystko k u tem u potrzebne stw orzyć — i obserwa- toryjum i narzędzia. A le znalazł on na wszystko radę. N a stw orzenie narzędzi, których za pieniądze wówczas dostać praw ie było niem ożliwem , znalazła się w praw iona za m łodu ręk a i zm ysł, obserw atoryjum zaś u rząd ził sobie odpow iednio na trzech swoich sąsiednich dom ach. W ten sposób, zaopa­

trzony początkow o w kilk a k w ad ran tó w , sekstantów i oktantów , jak o też dw ie s k ro ­ m ne przez siebie samego sko nstruo w an e lu ­ nety, a ciągle przytem pow iększając zasób sw ych narzędzi, tudzież je udoskonalając, w ziął się do pracy, której owoce niebąwem dały go poznać całemu ówczesnem u uczo­

nem u światu.

P ierw szy, a bardzo pom yślny w ystęp H e ­ w eliusza na widowni naukow ej publicznój d atu je się od ogłoszenia przezeń ob serw a­

cyj księżyca, przez pięć la t prow adzonych, w dziele pod ty t. „S alenographia etc“, w y- danem w r. 1647. Dzieło to, obejm ujące tekstu blisko 600 stro n fol. i 110 tablic, na owe czasy było bardzo cenne, przedew szy­

stkiem zaś z pow odu pięknych rysunków , przez H ew eliusza samego na m iedzi rytych, a przedstaw iających różne szczegóły topo­

(4)

468 w s z e c h ś w i a t . N r 30.

graficzne księżyca, jak o też obraz jeg o we w szystkich fazach m iesiąca księżycowego.

W tekście, prócz licznych obserw acyj plam księżycowych, którym p o nadaw ał nazw iska m órz dotąd przez astronom ów używ ane, prócz pom iarów w ysokości gór i obfitych a sam odzielnych u w ag n a d fizycznemi w ła­

snościami tego ciała niebieskiego, a wreszcie prócz obserw acyj plam słonecznych, niektó­

ry ch p lan et, tudzież drogi m lecznej, um ie­

ścił on tam na początku bardzo ciekaw e rzeczy dla h isto ry i optyki, podając ówcze­

sne sposoby robienia i szlifow ania szkieł czyli soczewek, a więc rzeczy w kolebce jeszcze, j a k wiadomo, o te czasy będącej.

O głoszenie tego dzieła zrobiło im ię H ew e­

liusza głośnem w świecie uczonym , bo też rzeczyw iście była to pierw sza ta k w yczer­

pu jąca p raca nad naszym trab a n tem , że bli­

sko przez p ó łtora w ieku pierw szeństw o m ię­

dzy tego rodzaju pracam i zatrzy m ała, a w y­

p a rtą została z tego stan ow iska dopiero w ro k u 1837 przez pracę sław nego seleno- g ra fa M adlera.

T o dobre przyjęcie, ja k ie g o pierw sze j e ­ go dzieło doznało, zachęciło H ew eliusza do w y trw ania w obranym zaw odzie. T o też zaraz za ową. pierw szą posypały się, m ożna powiedzieć, obficie n astęp n e p race i publi- kacyje, k tó ry ch o dtąd do roku 1656 u k a­

zało się aż osiem. S ą to w szystko nowe obserw acyje planet, słońca, libracyi księży­

ca i t. p., m iędzy niem i zaś je d n a tr a k tu ją ­ ca o kształcie S a tu rn a („D e n ativa S atu rn i facie etc.“ z r. 1656), k tó ra ,o p a rta n a obser­

wacyj ach niedostatecznych z pow odu m ałej siły jeg o lu n et, ja k o te ż w adliw ej ich kon- stru k cy i, n ie u d a ła m u się zupełnie i cokol­

w iek n ad sz arp a ła jeg o sławę.

W roku 1660 dnia 29 S tycznia odw iedził H ew eliusza w G dańsku k ró l J a n K azim ierz w raz z żoną swoją M a ry ją L u d w ik ą , przy sposobności zaw arcia pokoju m iędzy P o l­

ską a Szwecyją. K o rz y stając z tych. od­

wiedzin, w yprosił sobie H ew eliusz u k róla pozw olenie na założenie w łasnćj d ru k a rn i, co n atu ra ln ie wielką dlań było pomocą p rzy w ydaw nictw ie późniejszych ogrom nych j e ­ go dzieł.

Z w ich n iętą trochę ostatniem i czasy wy­

daw nictw em o S atu rn ie sław ę swoję, p o p ra ­

w ił H ew eliusz niebaw em ogłoszeniem no- wój p racy w ro k u 1662 p. t. „M ercurius in Sole visus etc.“, poświęconej głów nie obser- wacyi przejścia M erkurego poprzed tarczą słoneczną, k tó re się przytrafiło dnia 3 M aja 1661 ro ku . B yła to obserwacyj a bardzo ważna d la astronom ii, zjaw isko to bowiem samo przez się rzadko, a od czasu w ynalaz­

ku lunety poraź trzeci wówczas się pow ta­

rzające, służyło do wyznaczenia paralaksy słońca, a w następstw ie do obliczenia od­

ległości jeg o od ziemi.

Na te ta k częste a kosztow ne w ydaw ni­

ctw a nie byłby starczy ł może cały m ajątek H ew eliusza, gdyby nie łaska i opieka p a ­ n ujących w spółczesnych, k tó rzy go m ate- ry jaln ie w spierali. P o m ijając zasiłki od­

bierane od roku 1663 z kasy L u d w ik a X IV , a które w edług tw ierd zenia rod ziny H ew e­

liusza dosięgały do 1000 talarów rocznie, n iere g u larn ie je d n a k i niezawsze go docho­

dziły, najw ięcej dobrodziejstw i łask św iad­

czył naszem u astronom ow i J a n Sobieski, poznaw szy osobiście w artość jego. W L ip ­ cu 1677 ro k u J a n I I I w raz z królow ą M a­

ry ją zaw itał do G dańska i tu b aw ił przez czas dłuższy, odw iedzał często H ew eliusza, a zrozum iaw szy w ielkie potrzeby i w ydatki jeg o na cele n auki łożone, dekretem z dnia 21 P a ź d z ie rn ik a t. r. w yznaczył mu 1 0 0 0 zł.

dożyw otniej pensyi, zaś dekretem z dnia 3 G ru d n ia t. r. uw olnił go od wszelkich po ­ datków płaconych przezeń z brow arów , tu ­ dzież d ał pozw olenie na sprzedaż piw a wszędzie, naw et poza obrębem m iasta.

W dzięczność swoję za te w szystkie łaski króla J a n a III, któ ry jeszcze i w dow ie po H ew eliuszu, a drugiej jeg o żonie, świadczyć ich nie przestaw ał, u w id ocznił nasz astro­

nom d ed yku jąc królow i jed n o z n ajpiękniej­

szych dzieł swoich, a prócz tego, przen o ­ sząc na niebo jeg o nazw isko m iędzy gw iaz­

dy, n azw ane przezeń „tarczą Sobieskiego11.

(dok. nast.)

D aniel Wierzbicki.

(5)

N r 30. WSZECHŚWIAT. 496

OGÓLNE ZASADY

WEDŁUG

(Alfreda (Russel Wallacea.

II. Podział na obszary zoogieograficzne.

G dy daw na szkoła p rzyrodników jedno- zgodnie przyjm ow ała, że każda forma zwie­

rzęca, czy roślinna, była specyjalnie stw a­

rzaną, do otaczających w arunków , znajo­

mość tych w arunków stać koniecznie m usia­

ła na drugim planie, gdyż nie p rzypisyw a­

no im pierw szorzędnego w pływ u, nie u w a ­ żano ich za przyczynę, lecz patrzono ja k na pew ien rodzaj form y, do którój Stw órca zastosow yw ał rozm aite tw ory organizow a­

ne, naznaczając im tem sam em pew ne ścisłe granice, poza k tó re w ykroczyć nie mogły pod grozą śmierci danego g atu n k u . Skoro jed n ak L am arck , D arw in i W allace dowie­

dli, że zarów no zw ierzęta ja k i rośliny są plastyczne i że w m iarę j a k w a ru n k i otocze­

n ia p odlegają pow olnym lecz ciągłym zm ia­

nom i stw orzenia m odyfikują stopniowo swą budowę, od tego czasu zaczęto pilną z w ra ­ cać uw agę na stosunek tw orów do ośrodka w ja k im żyją, co w yw ołało potrzebę nowćj nauki, zw anej, j a k to pow iedzieliśm y w p o ­ przedniej części, zoogieografiją lub n au k ą 0 rozmieszczeniu zw ierząt.

T en daw ny sposób z a p atry w a n ia się sp ro ­ w adzał fałszyw y pogląd na stopień p o k re ­ w ieństw a m iędzy różnem i stw orzeniam i.

Dość je s t pow iedzieć, że w system atyce zbliżano zw ierzęta ta k dalece różne, ja k ko ­ lib ry i cukrzyki (N e c ta rn ic a e ), tu k an y 1 dzioborożce, lub tap iry i słonie, a to lity l- ko dlatego, że żyją w podobnem na pozór otoczeniu. P rz y bliższem zbadaniu w ydzi- wić się nie m ożna, ja k im sposobem stw orze­

nia tak różne żyją w w arunkach tak dalece podobnych na pozór. Jednocześnie ud erza nas b rak niektórych form zw ierzęcych w p e­

wnych obszarach, pom im o, że klim at i ro ­ ślinność zdają się na pozór sprzyjać ich egzystencyi. Spom iędzy licznych p rz y k ła ­ dów zw rócić musimy uw agę na b ra k rodzi­

ny jeleniow atych (C ervidae) w A fryce p o ­ łudniow ej, pomimo, że zgrom adzenie to ma licznych przedstaw icieli w E urop ie, A zyi i obu A m erykach. Niedźwiedzie zasiedlają E uropę, A zyją i A m erykę, a b rak ich z u ­ pełnie w A fryce. Z drugiej znów strony A n ty lle posiadają liczne rodzaje drobnych ssących, należących do ty p u południow o­

am erykańskiego, z w yjątkiem jednego z r o ­ dziny C entetidae (rzęd ow adożernych, In - sectivora), właściwego odległem u M adaga­

skarow i. O bok tego u d erzy nas fakt, że M adagaskar posiada jed en gatunek m otyla z ro dzaju U ran ia, którego inne gatu n k i z a ­ m ieszkują A m erykę południow ą. N iektóre g rupy zw ierząt posiadają rozm ieszczenie fantastyczne, ja k np. m ałpy antropoidalne, rossiedlone w A fryce zachodniej i na B o r­

neo; tap iry — w M alai i w A m eryce p o łu ­ dniowej; w ielbłądow ate w pustyniach A zyi, oraz na K o rdy lijerach ; tro g o n y — w A m e ­ ryce południow ej i w A zyi zw rotnikow ej (jed e n g atun ek w A fryce): w orkow ate — w A u stralii i w A m eryce południow ej i t. p.

W szystkie te pozorne anom alije w y kazu­

ją w spólny początek rosproszonych ta k d a­

leko form, a pośrednio naprow adzają n a myśl daw nych połączeń m iędzy lądam i, roz- dzielonem i dzisiaj olbrzym iem i p rz estrze­

niam i oceanu. Stopień pokrew ieństw w fau­

nach rozm aitych części k uli ziemskiej po­

służy nam za podstaw ę do podziału tejże n a pew ne n aturalne obszary. D aw niejszy po­

dział, używ any przez gieografów , trzy m ał się ściśle rospadnięcia się kontynentów na części świata; używ ano też chętnie podziału na pasy w edłu g rosk ładu rów noleżników lub linij izoterm icznych. W szystkie te p o ­ działy były nienaturalne, gdyż obejm ow ały często w jed nem zgrupow aniu szm aty ziem i bardzo różnego charak teru, a w innych w y ­ padkach dzieliły takie obszary, które p o ­ dług klim atu i n a tu ra ln y c h tw orów należy mieścić w jednym .

Inicyjatyw ę n atu raln eg o podziału p ierw ­ szy podał znany ornitolog angielski p. Scla- ter, k tó ry w ro k u 1857 u stan ow ił sześć głó ­ w nych obszarów , o p arty c h n a dokładnem zbad aniu rozm ieszczenia ptaków . P o d ział ten je s t dziś praw ie pow szechnie p rzy jęty przez zoogieografów. Z anim je d n a k p rz y ­

(6)

470 WSZECHŚWIAT. N r 30.

stąpim y do bardziej szczegółow ego pozna­

nia go, niezbędnem je s t uczynić k ilk a ogól­

nych uwag.

P o d o b n ie ja k w system atyce zoologicznej lu b botanicznśj niem ożliw ym je s t podział doskonały, tak i p rzy rosćw ierto w an iu zie­

mi na zoogieograficzne obszary niepodobna je s t u n ik n ąć licznych tru dności i niedokła­

dności. P rzy c zy n y , ja k ie sprow adziły d zi­

siejszy ro sk ład zw ierząt na kuli ziem skiej, były tak skom plikow ane i tak przeciw dzia­

łające je d n e drugim , że i sk u tk i ich m usiały być koniecznie zagm atw ane i do ujęcia w pew ne ścisłe ram y — niełatw e. P rz e d e - w szystkiem zapam iętać sobie m usim y dw a b ardzo w ażne szkopuły, na ja k ie natrafić m usi każdy usiłujący podzielić p o w ierzch ­ nią k u li ziem skiej n a obszary, a m iano­

wicie:

1. R ozm aite obszary nie będą ró w n o zn a­

czne pom iędzy sobą. W eźm y jak iek o lw iek trzy z ustanow ionych działów , to jed en z nich będzie zaw sze bard ziej się ró żn ił od dw u pozostałych, aniżeli te pom iędzy sobą.

P rz y każdym podziale n atu ra ln y m n a ob­

szary je d e n z nich będzie się c h a ra k te ­ ryzow ał obfitością w łaściw ych sobie rodzin, d ru g i — obfitością rodzajów w nim tylko spotykanych, trzeci w yróżni się negatyw ne- mi charakteram i, to je s t brak iem pew nych rodzin lu b rodzajów szeroko rozm ieszczo­

ny ch i t. d.

2. U stanow ione przez nas obszary nie m ogą być w jed n ak o w y m stopniu stosow a­

ne do rozm aitych g ru p zoologicznych, co pochodzi stąd, że rozm aite zw ierzęta posia­

d ają różne środki rossiedlania i co dla j e ­ dnych je s t żyw iołem , to d la innych będzie nieprzebytą tam ą w ro sp o starciu sw ego p a ­ nowania. A b y zrozum ieć tę uw agę, dość jest nam przypom nieć tylko zw ierzęta lądo­

we i m orskie: dla pierw szych takie np. m ię­

dzym orze P an am a stanow i pom ost, po k tó ­ rym m ogły się z północnej części A m ery k i dostaw ać do południow ej i na o dw rót; dla drug ich stanow i nieprzebytą tamę.

T a k więc p rzy podziale na obszary m u­

sim y być o d razu przygotow ani na to, że do­

skonałości nie znajdziem y; starać się tylko będziem y, aby się ja k n a jbardziej do tej d o ­ skonałości zbliżyć. W tym celu zastanów - I

my się, ja k im w arunkom proponow any przez nas po d ział odpow iadać musi.

P rzedew szystkiem pow inniśm y się trz y ­ m ać rozm ieszczenia najw ażniejszych g ru p zoologicznych. U stanow ione przez nas o b ­ szary w inny być nieliczne i o ile można zbliżone do n aturaln ego rosp ad ania się lą­

dów n a pew ne odgraniczone części. P o w o ­ dować się m usim y nietylko obecnością p e­

w nych ch a rakterystyczn ych rod zin lu b r o ­ dzajów lecz także ich brakiem , osobliwie w tych w ypadkach, gdzie niem a n a tu ra l­

nych przeszkód, k tó reb y ten b ra k sprow a­

dzić m ogły. N ajw ażniejszym je d n a k w zglę­

dem, ja k i nam i kierow ać pow inien, je s t w y­

bór g ru p y zw ierząt, której rozm ieszczenie posłuży nam za podstaw ę do podziału.

W tym celu w y b rać nam należy tak i dział zw ierząt, któ ry b y m iał przedew szystkiem w łasne środki rozm ieszczenia, to je s t żeby p od leg ał ja k n a j mniej przypadkow ym mi- gracyjom , gdyż te n eu tralizu ją znaczenie przeszkód i sprow adzają rozm ieszczenie n ie­

p raw id ło w e lub rosproszone (sc a tte re d ).

W y b ó r nasz paść pow inien na g ru p ę zw ie­

rz ą t w ysoko u o rg a n iz o w an ą , gdyż tak a mniój je s t zależną od istn ien ia lu b brak u in n y ch g ru p . W reszcie g ru p a ta w inna być o ile możności ja k n a j lepiej zn an a i n a tu ra l­

nie usystem atyzow ana. Tym wszystkim wa­

ru nk om najlepiej odpow iada klasa zw ie­

rz ą t ssących i dlatego j6j rozm ieszczenie będzie nam służyło za podstaw ę do podziału na obszary.

T eraz możemy z kolei przejść do pobież­

nego historycznego przeg ląd u prac, ja k ie w dziedzinie ogólnej zoogieografii ogłoszo­

no ostatniem i czasy w A nglii. W spom nie­

liśm y ju ż poprzednio, że inicyjatyw ę n a tu ­ ralnego podziału ziemi d ał p. S clater, k tó ry ustan ow ił sześć n astęp ujący ch obszarów:

1. O bszar p aleark ty czn y, obejm ujący E u ­ ropę, A zy ją u m iark ow an ą i A fry k ę p ółno c­

ną po góry A tlasu .

2. O b szar etyjopski, to je s t A fry k a na po­

łu d n ie A tla su , M adagaskar, wyspy M aska- reń skie i A ra b ija południow a.

3. O b szar indyjski obejm uje In d y je na po łud nie H im alayów , południow e C hiny, B orneo i Jaw ę.

4. O bszar australijski mieści w sobie A u -

(7)

WSZECHŚWIAT. 471 straliją i wyspy oceaniczne,leżące na wschód

od wysepki Lom bock.

5. O bszar n eark ty czn y obejm uje G ren - lan d y ją i A m erykę północną po M eksyk północny.

6. O bszar neotropikalny, to je s t A m ery­

ka południow a, M eksyk południow y i A n- tylle.

P o d ział ten znalazł poparcie ze stron y d ra G iinthera, k tó ry w ro k u 1858 w ykazał, że zgadza on się mniój więcćj z rozmiesz­

czeniem gadów. M im o to prof. !Iu x le y w dziesięć la t potem czynił tem u system owi liczne zarzuty, a m iędzy innem i i ten, że obszary: paleark ty czn y , nearktyczny, ety- jopski i indyjski mniój się różnią między sobą, aniżeli każdy z nich od obszaru au ­ stralijskiego lub neotropikalnego, gdy z d ru ­ giej strony w yspa N ow a Z elandyja posiada w swój faunie dostateczne właściwości, aby z nićj utw orzyć sam odzielny obszar, rów no­

znaczny z A u stra liją i A m eryką południo­

wą. W szelako od tego rodzaju zarzutów nie będzie wolnym żaden inny podział.

P . A n d rew M u rre y w ro k u 1866 za p ro ­ ponow ał podział ku li ziemskiój na cztery obszary, stosując j e w yłącznie do ssących, a m ianowicie; 1) p aleark tyczny (z w łącze­

niem S ahary i Nubii); 2) indo-afrykański, w którym połączył sclaterow ski indyjski oraz etyjopski obszar; 8) a u stra lijsk i (scla­

terow ski niezm ieniony) i 4) am erykański.

G łów ną wadą tego podziału je s t złączenie indyjskiego i etyjopskiego obszaru w jeden, gdy właściwie fauny ich różnią się mniój więcej w takim stopniu, ja k palearktyczne- go i nearktycznego regijonu.

P . E. B ly th zaprop onow ał w 1871 roku podział kuli ziem skiej na 7 obszarow i 26 podobszarów czyli prow incyj (sub-regions), a m ianowicie: 1) O bszar północny, obejm u­

ją c y cały obszar p aleark ty czn y i n ea rk ty cz­

ny S clatera z dodaniem A ntyllów , A m eryki środkow ej, całego łańcucha K ordylijerów , C hili i P atagon ii. 2) O bszar kolum bijski, składający się z pozostałej części A m eryki południow ej. 3) O bszar etyjopski, obej­

m ujący podobny obszar sclaterow ski z do­

daniem doliny J o rd a n u , A rabii, oraz p u ­ styń ciągnących się ku In d y jo m i północnej części C eylonu. 4) O bszar lem urski, t. j.

M adagask ar z sąsiedniem i wyspam i. 5) O b ­

szar austro-azyjatycki, odpow iadający scla- terow skiem u indyjskiem u z odcięciem tych części, które zostały wcielone do obszaru etyjopskiego. 6) O bszar m elanezyjski czyli A u stra lija i Y an Diemen; wreszcie 7) po li­

nezyjski, składający się z Nowój Zelandyi oraz wysp P olinezyi. P o dział ten ze w szy­

stkich przedstaw ionych jest najm niej n a tu ­ ralnym ; jakżeż bowiem można mieścić w j e ­ dnym obszarze k ra in y tak różne pod w zglę­

dem faunistycznym , ja k A n ty lle i Jap o n iją.

Niew łaściwem też je st tw orzenie sam odziel­

nego obszaru z M adagaskaru, którego fauna okazuje bliskie pokrew ieństw o z tw oram i afrykańskiem i.

Z tych więc w szystkich proponow anych działów, sclaterow ski, w edług naszego zda­

nia, najbardziój odpow iada wym aganiom poprzednio przez nas wyłuszczonym . P r z y ­ jęliśm y go też za podstawę, w prow adzając

bardzo nieznaczne zm iany. N ależy nam scharakteryzow ać pokrótce wszystkie sześć obszarów , wym ieniając p row in cyje '), na ja k ie dzielim y każdy zosobna.

I. Obszar palearktyczny (patrz m apę, do­

łączoną d o N r2 8W szech św iata z r. b.) o b ej­

m uje E u ro p ę um iark ow aną i A zy ją od Is- landyi do cieśniny B ehringa i od wysp A z o r­

skich do Jap o n ii. P o łu d n io w a czyli ląd o ­ wa granica tego obszaru nie je st dokładnie zakreśloną. W każdym razie wcielić tu n a­

leży północną czyli zew nątrzzw rotnikow ą część S ahary i A rab ii, całą P e rsy ją , K a b u l i B eludżystan. Dalój ciągnie się w zdłuż górnej g ranicy lasów w H im alajach i o b ej­

m uje północną część Chin. N iesłusznie za­

rzucają niektó rzy zoologowie, jako by obszar ten posiadał tylko negatyw ne ch araktery, gdyż posiada 3 rodziny kręgow ych, 35 ro ­ dzajów ssących i 57 rodzajów ptaków sobie tylko właściw ych. D zielim y go n a n a stę ­ pujące cztery pro w in cy je 2): 1. E u ro p e j­

<) W allace używ a dla poddziałów nazw y „ su b - reg io n “, coby dosłow nie należało p rzetłum aczyć (przy nazw aniu regijonów obszaram i) „podobszar“.

U w ażałam za dźw ięczniejszą nazw ę „pro w in cy i“ . 2) W allace ze względów czysto tech n iczn y ch dzie­

li każdy z sześciu obszarów na czte ry prow incyje.

U łatw ia to m u zestaw ienie ta b lic rozm ieszczenia rodzin i rodzajów , ja k ie podaje w ostatniej części swego dzieła. P row incyje n a załączonej do N r 28 m apie są oznaczone odpow iedniem i n u m eram i b a r­

wy czerw onej.

(8)

472 WSZECHŚWIAT. N r 30.

ską, 2. M orza Śródziem nego, 3. S ybirską i 4. M andżurską.

XI. Obszar etyjopski obejm uje całą. A fry ­ kę na połu dnie od zw ro tn ik a R ak a, a nadto sąsiednie w yspy i p o łudniow ą część A rabii.

P . M u rra y niesłusznie ch ciał ten obszar z łą ­ czyć ze w schodnim , gdyż fauny obu posia­

d ają cechy w ybitne. O b szar etyjopski po­

siada 22 rodzin kręgow ych, 90 rodzajów ssących i 179 rodzajów ptaków sobie tylko w łaściw ych; n ad to b ra k w nim niektórych rodzin, m ających obszerne rozm ieszczenie gieograficzne ( j a k np. niedźw iedzi i j e le ­ niow atych). D zieli się na następujące czte­

ry prow incyje: 1. W schodnio-afry kańska, 2. Z achodnio-afrykańska, 3. P o łu d n io w o ­ afrykańska, 4. M alagazyjska.

I I I. Obszar wschodni (sclaterow ski „in- d y jsk i“) obejm uje całe In d y je w schodnie, południow ą część C hin, półw ysep M alajski, oraz sąsiednie wyspy po Ja w ę , B ały, B o r­

neo, wyspy F ilipińskie i F orm ozę w łącznie.

P osiada 12 rodzin kręgow ych, 55 rodzajów ssących i 165 rodzajów ptaków w łaściw ych sobie. D zieli się n a prow incyje: 1. In d y j­

ską, 2. C eylońską, 3. Indo-ch iń sk ą i 4. Ind o- m alajską.

IV . Obszar australijski. P ro f. H u x ley proponow ał nazw ę austro-azyjatyckiego ob­

szaru, k tó ra j e s t niew łaściw ą, o czem św iad­

czy fakt, że p. B ly th zap ro p o n o w ał tę samą nazw ę dla wschodniego obszaru. A u s tra li­

j a zajm uje sam środek obszaru i posiada form y najw ybitniejsze, słusznem więc je st, aby od nićj nazw ę zapożyczyć. G ran ice te ­

go obszaru na oceanie S pokojnym nie są d obrze zakreślone, rzecz to je d n a k je s t m ałćj w agi, gdyż w yspy oceaniczne posia­

dają fauny b ardzo ubogie. O bszar ten po­

siada 30 rodzin ki^ęgowych, 4 4 rodzajów ssą­

cych i 189 rodzajów ptaków sobie właści­

wych. D zieli się na prow incyje: 1. A u stro - m alajską, 2. A u stralijsk ą, 3. P o lin ezy jsk ą i 4. N ow o-zelandzką.

Y. Obszar neotropikalny obejm uje A m ery ­ kę południow ą, A n ty lle i część z w ro tn ik o ­ wą A m ery k i północnój. Je stto ze w szyst­

kich obszarów najbogatszy w właściw e so­

bie rod ziny i rodzaje kręgow ych, posiada bowiem 44 rodzin kręgow ych, 103 rodzajów ssących i 576 rodzajów ptaków niespotyka­

nych w innych obszarach. D zieli się na p ro ­ wincyje: 1. B razylijską, 2. C h ilijską, 3.

M ek sykańską i 4. A ntylską.

V I. Obszar nearktyczny obejm uje u m iar­

kow aną A m eryk ę północną i G ren lan d y ją.

G ranica południow a tego obszaru nie je s t do kładnie zdecydow aną, zdaje się jed n ak , że najw łaściw iój je st j ą poprow adzić od u j­

ścia Rio G ra n d ę del N orte do M azatlanu nad oceanem Spokojnym . P o sia d a 12 ro ­ dzin kręgow ych, 24 rodzajów ssących i 52 rodzajów ptaków niespotykanych w innych obszarach. D zieli się n a prow incyje: 1. K a ­ lifo rn ijsk ą, 2. G ór skalistych, 3. A lleg hań - ską i 4. K an ad y jsk ą.

N astępująca tabliczka u w y d atn i nam po­

rów naw cze bogactw o każdego z sześciu ob­

szarów:

O b s z a r y

Kr ę gowe S s ą c 1M a k .

Ogólna liczba rodzin

Liczba ro ­ dzin w ła ściw y ch

Ogólna liczba rodzajów

Liczba ro ­ dzajów wlaśirw.

O dsetki

Ogólna liczba rodzajów

L iczba rodzajów właściw.

Odsetki

P aleai-k ty c zn y . . 136 3 100 35 35 174 57 33

E tyjopsk i . . . 174 22 . 140 90 64 294 179 60

W schodni . . . 164 12 118 55 46 340 165 48

A u stra lijsk i. . . 141 30 72 44 61 298 189 64

N eotropikalny . . 168 44 130 103 79 683 576 86

N e ark ty czn y . . 122 12 74 24 32 169 52 31

(9)

N r 30. WSZECHŚWIAT. 473 R zut oka na powyższe liczby wykaże nam,

że obszar neotropikalny je s t najbogatszy pod każdym względem; obszar p aleark ty cz- ny — najuboższy we właściw e sobie rodzi­

ny, a n eark ty czn y najuboższy w ch a ra k te ­ rystyczne rodzaje ssących i ptaków .

W przyszłości postaram y się sch arak tery ­ zować każdy z sześciu obszarów zosobna.

J a n Sztolcmccn.

O M ETO D ZIE

BADANIA NAUKOWEGO.

(Ciąg dalszy).

Metoda naukowa przy badaniach bijologicznych i lekarskich.

Ju ż wyżej wskazaliśm y, że badania spraw życiowych n ap o ty k ają na nierów nie w ięk ­ sze trudności, aniżeli bad an ia procesów, uskuteczniających się w t. z w. m artw ej p rz y ­ rodzie, albow iem w arunki pow staw ania owych różnorodnych objawów , które się oznaczają zbiorow ą nazw ą życia, są n ieró ­ wnie zawilszem i od zw yczajnych objawów fizycznych. Życie złączone je st, ja k powsze­

chnie wiadomo, z pew nem stałem u k ształ­

tow aniem m ateryi czyli organizacyją. O r- ganizacyja w ystępuje je d n a k w n ader u ro z ­ m aiconych postaciach; istnieją niezm iernie liczne formy organizm ów , k tó ry ch dokładne rospoznanie stanow i jed en z n ajw ażn iej­

szych w arunków dla w niknięcia w istotę procesów życiowych. P otrzeb ie tćj sta ra ją się zadość uczynić system atyka roślin i zw ie­

rząt, stanow iące daw niej głów ną treść tak nazw anej botaniki i zoologii; obecnie wcho­

dzą w skład ty ch nauk, oprócz opisów ze­

w nętrznej form y organizm ów i ich podziału na system atycznie ułożone g rupy, jeszcze i najsubtelniejsze b ad an ia ich w ew nętrznej budow y (anatom ija i histologija), ich ro z ­ mieszczenia na k u li ziemskiej (gieografija), ich w arunków bytu, sposobu życia i ro z­

m nażania, przeobrażeń i t. d. W ogóle, przy obecnym stanie n a u k bijologicznych opisy

zew nętrznej form y tworów roślinnych i zwie­

rzęcych, ja k również i system atyka n a nich oparta, schodzą na d rugi plan. N ierów nie ważniejsze miejsce zajm uje obecnie b adanie głów nych typów form acyi roślin i zw ierząt czyli m orfologija, albowiem pokazuje się coraz w yraźniej, że forma zew nętrzna z n a j­

duje się w ścisłym zw iązku z w ew nętrzną organizacyją, a jed n a i d ru g a są znów za­

leżne od zew nętrznych i w ew nętrznych wpływ ów na byt istoty. Stosow nie do kom ­ p likow ania się tych w arunków kom plikuje się i organizacyja; formy złożone pow stają z prostszych, a zaw iły ich skład staje się przystępniejszym dla badania przez wyśle­

dzenie jego rozw oju. T ym sposobem po­

w stają różne nowe pomocnicze działy bijo­

logicznych n auk (ja k np. em bryjologija czy­

li nauk a rozw oju) w m iarę w yrabiania się pew nych m etod i kieru nk ów badania, a gó­

rujące daw niej działy, obejm ujące niegdyś głów ną treść tych nauk, schodzą do znacze­

nia gałęzi pomocniczych. G dy m orfologija usiłuje obecnie uporządkow ać istoty żyjące w system atycznym układzie, czyni to ju ż z zupełnie innym celem; nie idzie tu ju ż o proste zoryjentow anie się w ogrom ie g a ­ tunków , tak j a k alfabetyczny u k ład u łatw ia wynalezienie w słow niku odpow iedniego w yrazu, ale o w skazanie, ja k należy pojm o­

wać kolejny rozw ój form, zacząwszy od n a j­

prostszego sam odzielnie istniejącego m ik ro ­ skopowego pęcherzyka czyli kom órki aż do skom plikow anej form y w spaniałego drzew a lub do ta k zaw iłej postaci ciała ludzkiego (filogenija).

M etody naukow e stosowane przy tego ro ­ dzaju badaniach polegają z jed n ej strony na prostem obejrzeniu i dokładnym poró- rów naw czym opisie zew nętrznego k ształtu organizm ów, na wyśledzeniu ich sposobu życia, w arunków pow staw ania, rozw oju, przem ian i t. d. P rócz tego pow staje p o ­ trzeb a rospoznania ich anatom icznej budo­

wy. W tym celu posługuje się badacz na w iększych istotach m etodą rosczłonkow ania czyli w ykonyw a sekcyje anatom iczne. Lecz n ader znaczna część istot żyjących p rz e d ­ staw ia objętość tak nieznaczną, że nietylko budow a organizm u staje się niedostępną dla gołego oka, ale sama jed n o stk a byw a n ie­

dostrzegalną. P ró cz tego każdy praw ie o r­

(10)

474 WSZECHŚWIAT. N r 30.

ganizm w ytw arza się z zaw iązkó w czyli ja je k niezm iernie m ałego ro zm iaru , a każdy organ znów p rzed staw ia budow ę n a d e r za­

w iłą, k tó ra je d n a k gołem okiem rów nież nie daje się ro zw ik łać. W tak ich p rz y p ad ­ kach przychodzi oku w pom oc przyrząd, pow iększający obraz badanego przedm iotu, czyli m ikroskop, którego zastosow anie w y­

m aga je d n a k wielkiój um iejętności i techni­

cznej w praw y, ażeby u n iknąć złudzenia i om yłki i rospoznać istotną formę badane­

go ciała N ależy np. przygotow ać z wielu przedm iotów długie szeregi cienkich sk ra w ­ ków, albow iem tylko najcieńsze przezroczy­

ste w a rstew k i p rz y d atn e są do bad an ia m i­

kroskopow ego, a dopiero z płaskich ry su n ­ ków (czyli p rojekcyi na płaszczyźnie) ta ­ kich szeregów przekrojów znów odtw orzyć (zapom ocą t. z w. reko n stru k cy i) pow iększo­

n y cielesny m odel samego przed m iotu . O d­

pow iednie zachow anie form y każdćj czą­

steczki badanego tw oru w stanie ile możno­

ści przybliżonym do norm alnój ich postaci p rzy takiem przygotow yw aniu przed staw ia w ielkie trudności, w ym aga w ielkiśj um ie­

jętn o ści i w praw y.

L ecz w szystkie w spom niane tru d n o ści nie dają się porów nać z trudnościam i, ja k ie n a­

leży zw alczać p rz y u rz ąd za n iu większej części badań dośw iadczalnych (eksperym en­

tów) n a organizm ach żyjących. C hcąc w ni­

knąć w istotę spraw życiow ych, należy do­

w olnie zmieniać w aru n k i ich pow staw ania, pokierow ać ich działalnością. Lecz każda znaczniejsza zm iana czynności pew nój czę­

ści ciała nadw eręża całość i p rz ery w a sp ra ­ wy życia. J a k w zegarku w yjęcie jed n eg o k ółka p rzery w a w spółdziałanie w szystkich innych, ja k zluzow anie małój szrubki po­

woduje zastój w całym m echanizm ie, tak rów nież każde znaczniejsze n adw erężenie w ażniejszego o rganu, szczególnie w ciele

•zwierzęcem, p rz ery w a pasm o sp ra w życio­

wych. P rócz tego najisto tn iejsze spraw y odbyw ają się w najd ro b n iejszy ch czyli tak zw anych elem entarnych cząsteczkach sk ła ­ dow ych organizm u; działalność większego o rg a n u je s t tylko w ynikiem skupionej w spół- działalności owych żyjących p ierw iastków , z k tó ry c h każdy obdarzony je st w łaściw em życiem , do pew nego stopnia zupełnie sam o­

dzielnemu A przecież tych cząsteczek w sta ­

nie żywym albo przynajm niej w zw ykłych w arun kach b y tu nie można rospatryw ać pod m ikroskopem ; możemy tu tylko badać cząsteczki w yjęte z organizm u, usunięte z pod w pływ u odżyw iającego k rą ż e n ia ,p o d ­ daw ać d ziałaniu zew nętrznych szkodliw ych czynników i t. d.

T ym sposobem bespośrednie badanie spraw życiow ych w większćj części p rz y ­ padków staje się zupełnie niem ożliwem . Nie m ożna się do nich zbliżyć prostą drogą, ale należy postępow ać po licznych, bocznych, kręty ch drogach, które nas w praw dzie zbli­

żają do celu, ale n ader często nie pozw alają w nik nąć w sam środek badanćj dziedziny, ty lk o otw ierają nam zdalek a ograniczony w idok na orzeźw iające źródło, do którego z takiem uprag nieniem podążam y. T o b ez­

ustan ne postępow anie po bocznych, k rętych drogach, te bezgraniczne trudności p rzy usiłow aniach p rzen ik nięcia w tajn ie życia, otoczone grubem i zasłonam i, dającem i się tylko m iejscam i nieco odchylić, tłum aczą dostatecznie nietylko przyczynę n ad e r p o ­ wolnego postępu tój części wiedzy, ale n a ­ d er liczne złudzenia i om yłki, w ja k ie ona popada, usiłując w ypełnić w ielkie swe b rak i hipotetycznem i konstruk cyjam i.

N astęp u jący szkic m etody pomoże czytel­

nikow i zestaw ić sobie w yobrażenie o k u n ­ sztow nej tk an in ie, ja k a wychodzi z w arszta­

tu badacza bijologicznego. P o ze b ran iu su­

row ego m atery ja łu należy n ajp ierw d o k ła­

dnie określić jeg o form ę zew nętrzną, w ła ­ sności, pochodzenie, rosprzestrzenienie na pow ierzchni ziemi, skład i w zajem ne sto­

su nk i głów nych organów , u tw orzenie o sta­

tn ich z najprostszych p ierw iastków , w y ja­

śnić sposób pow staw ania, rozw oju i k o lej­

nych przem ian. O trzym aw szy tym sposo­

bem odpow iednie dane dla określenia m iej­

sca badanój isto ty w system ie tw orów o rg a ­ n icznych, p rz y stę p u je się do obserwacyi sposobu życia, do rozjaśnienia w arunków bytu, a nareszcie także do w ykazania czy n ­ ności organów i w spółdziałania ich w zło­

żonym m echanizm ie żyjącego ciała. N a j­

tru d n iejsze zadanie przypada w udziale usi­

łow aniom , m ającym na celu w ykazanie fi­

zycznej p rzyczy ny w tym organicznym m e­

chanizm ie, a m ianowicie źródła sił p o jaw ia­

ją c y c h się w jeg o ruchach i m echanizm u

(11)

N r 30. WSZECHŚWIAT. 475 przy rząd u nerwowego, k tó ry te ruch y w o r ­

ganizm ie zw ierzęcym reg u lu je i celowo ko ­ jarzy.

W ielk a liczba odpow iednich kw estyj wy­

daje się dość zadaw alająco rozw iązaną. P o j­

m ujem y ju ż skąd rośliny i zw ierzęta czer­

pią m atery ja ł dla w ytw orzenia swego ciała, co uzdalnia rośliny do w ytw arzania skom- binow anych zw iązków chem icznych u b o ­ gich w tlen, które następnie zam ieniają się na źródła żyw ych sil i energii w organizm ie zw ierzęcym . Znaczenie procesów traw ie­

nia, krążenia, oddychania i w ydzielania u zw ierząt w ydaje się nam zupełnie zrozu­

m iałem . W iem y także, że ruchy pow stają przez peryjodyczne kurczenie się i w y d łu ­ żanie mięśni i zostają wyzwolone przez n e r­

wy, że uczucia i w rażenia zm ysłow e r ó ­ wnież pow stają zapomocą nerwów, układ zaś nerw ow y ośrodkow y stanow i centralny p rzy rząd , w którym się skupiają owe w ra ­ żenia i zam ieniają się n a podniety dla n e r­

wów ruchow ych i zw iązanych z niem i mię­

śni. W szystkie te dane zostały powoli ustalone zapom ocą n a d e r mozolnych obser­

wacyj i doświadczeń, przez dostarczenie sze­

regów spostrzeżeń, k tóre nietylko stw ier­

dzają podane tw ierdzenie, ale zarazem z b i­

ja ją wszelkie odm ienne poglądy. Lecz p o ­ wyższe wiadomości zbyt są ogólnikowe.

G dy przystępujem y do bliższego zgłębienia pojedyńczych objawów życiow ych, gdy u si­

łujem y rozłożyć je na pojedyńcze czynniki, w tedy u jaw n iają się niezm ierne niedostatki i luki naszej wiedzy, k tó re w ypada w ypeł­

niać hipotezam i, często n ad e r w ątpliw ej wartości. T akie b rak i naszej wiedzy, taki niedostatek ogniw w łańcuchu dowodów dośw iadczalnych najjaskraw iój uw ydatniają się w tych działach nauki, k tó re w ydają się n aj przystępniej szemi dla badania i stosun­

kowo najpom yślniej rozw iniętem i. D la p rz y k ła d u zastanow im y się tu nad p ro ce­

sem odżyw iania organizm u ciepłokrw istego zwierzęcia.

Że pokarm dla zw ierzęcia je s t niezbędny dla utrzym ania życia, w nosim y z dośw iad­

czenia łatw o dającego się dow olnie pow tó­

rzyć, a m ianowicie o dbierając m u wszel­

ki pokarm , sprow adzam y niechybnie jego śmierć. L ecz życie nie gaśnie natychm iast po w strzym aniu dowozu pokarm u; m ały

ptaszek żyć może bez pożyw ienia przez k il­

ka dni, k o t lub większy k ró lik przez ty ­ dzień, człowiek silny od 4 do 8 tygodni, n iek tó re zim nokrw iste zw ierzęta zaś, ja k np. żaby, nie przyjm ują pokarm u przez ca­

ły czas zimy. Poniew aż przy braku p o k ar­

mu albo niedostatecznem pożywieniu uczu- wamy wzm agające się coraz bardziej osła­

bienie, wnosim y, że pokarm stanow i źródło siły d la naszego organizm u. W niosek ten w zupełności je s t uzasadniony; zachodzi w organizm ie istotnie ten sam stosunek, ja k w m aszynie p arow ej, k tó ra przestaje p raco ­ wać w razie b ra k u paliw a. Lecz głodzenie nie je s t bespośrednią przyczyną śmierci.

Można przecież łatw o dowieść, że pro du kty roskładu ostatnich porcyj pokarm u, p rz y ję­

tych przed rospoczęciem peryjodu głodzenia zostają w ydalone na długo przed śmiercią, ju ż w pierw szych dniach głodzenia. Śm ierć może więc być spowodowana przez inną przypadkow ą lub uboczną okoliczność, nic p otrzebuje być koniecznem następstw em głodzenia; można np. przypuścić, że w razie głodzenia tw orzą się w organizm ie pew ne p ro d u k ty ro sk ład o w e,k tó re ,d z ia łając tru ją ­ co na mięśnie i ośrodki nerw ow e, osłabiają coraz bardziój ich czynność. D la u zu peł­

nienia pasm a dowodów i ustalenia wniosku co do przyczynow ego zw iązku pom iędzy głodem i śm iercią należy w ykonać jeszcze dalsze dośw iadczenia i spostrzeżenia. I tak, ciężar ciała p rzy głodzeniu z dnia n a dzień zm niejsza się, tak, że wielkość u tra ty w chw i­

li śm ierci dochodzi do '/ 4 a n aw et '/ 3 p ier­

wotnego ciężaru. Ciężar całej m ateryi wy­

dzielonej z organizm u w formie w ydycha­

nego dw utlenku w ęg la,p ary wodnej, moczu, kału i t. d. zm niejsza się najsilniej w ciągu pierw szych dni, następnie wielkość u tra ty codziennej pozostaje praw ie je d n o stajn ą aż do śmierci. Jeżeli porów nam y ciężar p o je­

dyńczych składow ych części ciała zw ierzę­

cia zagłodzonego z ciężarem zw ierzęcia j e ­ dnakow ego chow u lecz dostatecznie żyw io­

nego, przekonam y się, że części bogate w tłuszcz n ajb ard ziej u trac iły na wadze, następne m iejsce zajm ują części bogate w białko, ja k np. m ięśnie, w ątroba, gdy tym czasem u k ła d nerw ow y, tw ard sza część kości, płuca, p raw ie n ic nie utracają. M o­

żna nareszcie wykazać odpowiedniem i do­

Cytaty

Powiązane dokumenty

READ pozwala na wprowadzenie do zmiennej wartość podawaną z klawiatury w czasie działania programu:.. Var

Mówiąc najprościej, Gellner stara się wyjaśnić dwa zdumiewające zjawiska współczesności: błyskawiczny i pokojowy zanik komunistycznego imperium wraz z ideologią

Jeżeli następca ponosi odpowiedzialność tylko z określonych przedmiotów albo do wysokości ich wartości, należy w klauzuli wykonalności zastrzec mu prawo powoływania się w

Mitochondria (M) w komórkach wątrobowych żab głodzonych wydają się być nieco większe niż u żab kontrolnych.. Zmiana wielkości

jące bardzo wysoki ciężar cząsteczki. Tw orzą one zazwyczaj masy bezpostaciowe. Jedne z nich rozpuszczają się w wodzie, inne są nierozpuszczalne. Z roztworów

da w akw aryjum zupełnie uspokoi, m uł na dno opadnie, bliżćj będziemy się mogli przy ­ patrzyć ty m wszystkim istotom, a w owych dziwacznych, zielonych i

Po Lubelskich Zakładach Naprawy Samochodów i świdnickiej WSK wczoraj na placu przed Fabryką Samochodów Ciężarowych w Lublinie odbyła się

Spędziłyśmy razem te lata wojny – mówiła wzruszona Maria Jurczak, córka państwa Brogowskich, odbierając medal.. Maria Jurczak wiele lat próbowała dotrzeć do