• Nie Znaleziono Wyników

Leonard Niedźwiecki i jego korespondencja

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Leonard Niedźwiecki i jego korespondencja"

Copied!
23
0
0

Pełen tekst

(1)

Eugeniusz Sawrymowicz

Leonard Niedźwiecki i jego

korespondencja

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 8, 63-84

1973

(2)

R o czn ik VIII/1973 T o w a rz y s tw a L ite ra c k ie g o im. A . M ick ie w ic za

II. MICKIEWICZIANA I MATERIAŁY

Z EPOKI MICKIEWICZA

Eugeniusz S a w ry m o w ic z

LEONARD NIED ŹW IECKI I JEG O KO RESPON DEN CJA

R ozpraw ka niniejsza pow stała na m arginesie zbiorowej pracy pro w a­

dzonej pod m oją red ak cją przez Zespół Badaw czo-N aukow y L ite ra tu ry

O kresu R om antyzm u przy In sty tu cie Filologii Polskiej U n iw ersy tetu

W arszawskiego. Postać N iedźw ieckiego znana jest badaczom twórczości

M ickiewicza i Słowackiego, nieobca rów nież naukowcom , k tó rzy ogólnie

z a jm u ją się okresem W ielkiej E m igracji polistopadow ej. Z nane są listy

M ickiewicza do Niedźwieckiego z okresu, kiedy organizował on stenog ra­

fow anie w ykładów poety — profesora w Collège de F rance (poczynając

od w y k ład u X III z 9 lutego 1841 r. do końca k u rsu III); znana jest obu­

stro n n a korespondencja Słowackiego i Niedźwieckiego z 1841 r . i, kiedy

to pod nieobceność poety w P ary żu Niedźwiecki zajm ow ał się dru kiem

Beniowskiego, a poza ty m posyłał przyjacielow i do F ra n k fu rtu niezbyt

m ądre rad y dotyczące uw odzenia pani B obrow ej, k tó rą Ju liu sz w ted y

darzy ł gorącym , ale nie odw zajem nionym uczuciem . F rag m en ty n o tatek

N iedźwieckiego o M ickiewiczu i Słowackim opublikow ane były już d a­

w niej 2, znalazły się w ty ch publik acjach także drobne u ryw k i z listów,

nie daje to jednak w n ajm n iejszy m stopniu możności zrozum ienia roli

N iedźwieckiego w życiu em igracji polistopadow ej i znaczenia jego listów.

Tem u brakow i m a zapobiec przygotow yw ana przez w ym ieniony zespół

pełna edycja jego listów. Tu dam y ty lk o zarys ty ch spraw, zilustrow any

w y b ran y m i fragm entam i z jego listów.

Leonard N iedźw iecki urodził się w rodzinie urzędniczej w G rodnie

13 stycznia 1811 r. Szkolne lata przebył w Sejnach, gdzie kolegow ał

z A ntonim B u k atym i H ieronim em Kajsiew iczem . Po ukończeniu szkół

studiow ał praw o i ad m in istrację w U niw ersytecie W arszaw skim , ale s tu ­

dia te p rzerw ane zostały przez w ybuch pow stania listopadowego, w k tó ­

ry m N iedźw iecki w ziął udział. Po klęsce in ternow an y był w P ru sach ,

odtąd też zaczyna się jego żyw ot em igracyjny. W czerw cu 1832 r. N

(3)

ie-dźw iecki znalazł się w L ondynie, gdzie pracow ał kolejno: u jakiegoś ban­

kiera, potem w księgarni, w reszcie został sek retarzem znanego uczonego

i w ydaw cy d ra Dionizego L ard n era. Jednocześnie studiow ał w szkole Jó ­

zefa L an castra, potem w K olegium K rólew skim , gdzie był słuchaczem

m. in. R yszarda O w ena. Jak o em ig ran t zw iązał się z londyńskim Towa­

rzy stw em L iterack im P rzy jaciół Polski, in sty tu c ją będącą pod w pływ am i

A dam a C zartoryskiego. Tam zetk n ął się ze znanym przyjacielem Polaków

lordem D ouglasem S tu a rte m , w iceprezesem T ow arzystw a, oraz z K ry sty -

nem L achem Szyrm ą, w y b itn y m tego T ow arzystw a działaczem . U trzym y­

w ał też k o n ta k t ze środow iskiem em igracji p ary skiej, będąc londyńskim

k orespondentem „K ro n ik i E m igracji P o lsk ie j” i agentem firm y w yd aw n i­

czej E ustachego Januszkiew icza. W 1840 r. przeniósł się do P a ry ża i odtąd

d a tu je się jego p rzy jaźń z M ickiew iczem i Słow ackim oraz ożywiona

działalność w o rganizacjach em igracy jn y ch w stolicy F ran cji i poza nią.

B ył w ted y se k re tarz em W ładysław a Zam oyskiego, znowu obracał się

więc w kołach czartoryszczyzny. W okresie londyńskim cenił ogrom nie

A ntoniego B ukatego, widząc w nim n a jw y b itn iejszy um ysł polski. W P a ­

ry żu zbliżył się do H oene-W rońskiego, entuzjazm ow ał się jego pracam i,

a po śm ierci filozofa został w ydaw cą jego dzieł i opiekunem pozostałego

po H oene-W rońskim arch iw u m naukow ego.

Z ainteresow anie filozofią W rońskiego przybliżyło N iedźwieckiego do

m atem aty k i, a p rzez n ią do m uzyki, stąd jego korespondencja z m uzykam i

fran cuskim i z K aro lem G ounodem na czele.

W ogóle był to um y sł bardzo ru ch liw y i w szechstronny, choć nie głę­

boki. O rozległości zain tereso w ań jego m ogą św iadczyć spraw y, którym i

się zajm ow ał i k tó ry ch ślad w yraźn y z n ajd u je się w jego listach: lite ra ­

tu ra piękna, sp raw y w ydaw nicze, pisow nia polska, kaligrafia, polityka.

On to zapew ne w jakiś sposób inspirow ał swego przy jaciela i w spółloka-

to ra w Londynie J a n a B ansem era, k tó ry w ydał Marię M alczewskiego od­

m ienną od używ anej pisow nią (w szystkie zm iękczenia oznaczane znakiem

d iakry tyczn ym , a więc dla p rzy k ład u : „Ej! ty na szybk'im końu gdźe

pędźisz, K ozacze?”). B ył a u to re m jakiegoś system u kaligrafii i sta ra ł się

o jego rozpow szechnienie, polecając go uw adze W. Zam oyskiego i innych

w pływ ow ych osób. Z m arł w P a ry żu w ro k u 1892.

Jak o zdecydow any czartoryszczyk i bliski w spółpracow nik W ładysła­

w a Zam oyskiego był oczywiście zaciekłym przeciw nikiem lew icy em igra­

cyjnej, szczególnie rad y k a ln y ch G rom ad L u d u Polskiego, stąd jego stro n ­

nicze napaści na te u grupow ania. Nie znaczy to jednak, by był zw olenni­

kiem sk rajn eg o ko n serw atyzm u. Tak o ty m sam pisze w liście do Adam a

G urow skiego w ro k u 1833:

„Ja jestem u czn iem n o w ej, przeto n ie p rzestarzałej szk o ły — ja słu ch a m tych, co chcą czło w ie czeń stw o z d rogi k ła m stw a sp row ad zić i tu na now ej d rodze ku

(4)

65 —

n o w y m p ch n ąć celom , a nie starym , zu ży ty m p ro w ad zić. K to m i dziś p o w ie o c z y n ­ n ościach F alan steró w 7, o p ostępie S a in t-S im o n a i z a k ła d a c h O w ena, p o w ie m i o r z e ­ czy, w k tó re j za w sze m nie ch ętn y m zn a jd zie słu ch a czem ” 8.

L isty Niedźwieckiego, k tó ry ch udało się zebrać 1459 do 281 adresatów ,

zn a jd u ją się głównie w Bibliotece K órnickiej, w kopiariuszu składającym

się z k ilk u n a stu zeszytów, oraz w dw u teczkach luźnych, z k tó ry ch jedna

zaw iera w yłącznie listy do H oene-W rońskiego i w spraw ach zw iązanych

ze spuścizną po ty m filozofie. Poza ty m luźne listy znajdu ją się w Biblio­

tece Polskiej w P aryżu , w zbiorach C zartoryskich w K rakow ie, kilka li­

stów tak że w Bibliotece Jagiellońskiej i w A rchiw um Z m artw y ch w stań ­

ców w Rzymie.

Szeroki krąg ludzi, z k tó ry m i Niedźwiecki się stykał (znał chyba w szy­

stkich em igrantów polskich w Londynie, potem od 1840 r. rówrnież

w P ary żu , sty k ał się przez T ow arzystw a L iterackie Pom ocy Polakom

z w ielu osobistościam i ze św iata literackiego i politycznego ówczesnej

Anglii, m iał rozległe stosunki w kołach w ydaw niczych polskich, an giel­

skich i francuskich), spraw ia, że listy jego są ogrom nie bogatą kopalnią

wiadom ości o życiu W ielkiej E m igracji, o ówczesnych w ydarzeniach po­

litycznych, przy czym w ażne jest to, że przew aża w nich tem aty k a w iążą­

ca się z em igracją polską w Anglii, m ało dziś znaną w porów naniu z da­

leko posuniętym i badaniam i nad życiem em igracji we Francji. Dodać do

tego należy c h a ra k te r Niedźwieckiego, k tó ry był człow iekiem spostrze­

gawczym , m iał szeroki zakres zainteresow ań i — co w tym w ypad k u nie

jest bez znaczenia — lubił plotki. Stąd m nóstw o w jego listach inform acji

o szczegółach pry w atneg o życia w y b itn y ch postaci em igracyjnych i przed­

staw icieli szarej m asy, a skłonności plotkarskie jego spraw iły, iż p rzed­

staw iony przez Niedźwieckiego obraz życia em igracyjnego różni się znacz­

nie od obrazu, ja k i przeciętny P olak tw orzy dziś na podstaw ie np. Ksiąg

Narodu i P ielgrzym stw a Polskiego Mickiewicza; jest to jak b y obraz em i­

gracji w idziany od podszew ki, ukazu jący m nóstw o aw an tur, in try g , n a d ­

użyć, b ra k u przystosow ania się do m iejscow ych w arunków i zwyczajów.

R ozpatrując listy Niedźwieckiego od strony zaw artej w nich tem a ty k i

można w yróżnić kilka spraw , k tó re w y stęp ują tam z w yraźnym natęże­

niem. Są to: inform acje z życia literackiego i kulturalnego, w ty m w iele

szczegółów o w y b itn y ch pisarzach, jak Mickiewicz, Słowacki, K rasiński,

B ukaty, H oene-W roński i inni; obraz życia politycznego, uw zględniający

zarów no w ydarzenia z b y tu em igracyjnego jak i w ażniejsze w ypadki na

aren ie polityki św iatow ej (m. in. d ram atyczne opisy sytu acji we F ra n cji

w rok u 1870 — klęska w -w ojnie z P ru sam i, K om una P ary sk a, któ rej Nie­

dźwiecki jest oczywiście przeciw nikiem , tendencje w polityce zagranicz­

nej A nglii i F ra n cji na tle stosunku tych p aństw do Rosji i do spraw y

polskiej), częste relacje z obrad p arlam en tarn y ch , niekiedy z obszernym i

(5)

streszczeniam i w y stąp ień poszczególnych mówców; obrazy z codziennego

życia w ychodźców polskich, z uw zględnieniem owej „podszew ki” , o któ­

rej w zm ianka b yła w yżej. S p ró b u jm y zaprezentow ać listy Niedźwieckiego

w edług ta k ustalonej tem aty k i.

Jeśli chodzi o M ickiewicza, to stosunek Niedźwieckiego do naszego

najw iększego poety jest nieco skom plikow any. Do czasów tow iańszczyzny

by ł w ielbicielem M ickiewicza, którego w ielkość uznaw ał bez zastrzeżeń.

Dow odem może być np. n a stę p u jąc y fra g m en t z listu do Eustachego J a ­

nuszkiew icza z 26 listopada 1838 r.:

„ D ziady n ow e M ic k ie w ic z a p o sz ły [w k r a ju ] z r ą k do rą k i ro z b ie g ły się nie ju ż w d ru k o w a n y c h k o p iac h , ale w n iesk o ń czo n y ch k o p iac h późno w noc o d p isa ­ n ych . W o liń sk i p o w ia d a, że m oże ty le k o p ii n i e w y d r u k o w a n o w P a r y ż u , i l e i c h p r z e p i s a n o w P o l s z c z ę . I oto c z ło w ie k , k t ó r y je s t d zisia j b o ży sz ­ czem m ło d zieży, k tó r y n ie w je d n y m sercu z a p a lił i ro z w ia ł b oski ogień m iło ści o jc z y z n y i p o św ięc eń n ie s ły c h a n y c h d la n iej; k tó ry od ro d ził P o ls k ę lite r a c k ą ; k tó r y zo sta ł k a p ła n e m n a ro d o w y m strz e g ą c y m n a jd ro ż szy c h św ię to śc i n aro d o w y ch ; czło ­ w ie k ta k w ie lk i i p o trze b n y d la P o ls k i tu ła się dziś po ś w ie c ie o p u szczo n y. J est to g o rzk i w y r z u t dla P o ls k i, że z a n ie d b u je k a p ła n a sw ego i p o zw a la m u w a lc z y ć ze sro gim i lo sam i1 w te d y , k ie d y k ilk u n a s tu d a rm o zja d ó w , z a le d w ie zd o ln y ch do ja k ie j p o słu gi, k a rm i i w p rz e p y c h u u tr z y m u je w P a r y ż u . N ie m o g lib y c i p an icze, b liżsi ś w ia d k o w ie n ied oli M ic k ie w ic za , d ač je d n y m w ieczo re m m n tej na rok , zan iech ać na czas n ie ja k i ro z p u sty z w sze te czn ica m i, a g ro sz ta k o szczęd zo n y o b ró cić na u tr z y ­ m a n ie i o d zian ie c z ło w ie k a , k tó re g o stop y c a ło w a ć p o w in n i — ty le je s t w y ż s zy m nad n ich ? D o n ich to n a le ża ło zro b ić czyn ta k i — w s z y s c y m y śle li, że oni się nim z a jm u ją — g d y b y n ie ta p ew n o ść, P o ls k a c a ł a d aw n o b ie g ła b y z d an in ą dla M ic k ie w ic z a — n iech b y ty lk o gro sz d ał k a ż d y — M ic k ie w ic z m ia łb y na ro k m i 1 i o- n y g ro szy . A d zisia j co? P r ó ż n ia k i z a d z iw ia ją P a r y ż ro zp u stą s w o ją i w y s ta w n o ś c ią , a c z ło w ie k p o trze b n y d la P o ls k i, c z ło w ie k w s z y s tk im d rog i, m u si je ź d z ić d a le k o 4 d la w y s z u k a n ia m ie jsca , k tó r e b y m u p rze z c ię żk ą p ra cę c h le b dało. S ro m o ta niech sp ad n ie na g ło w y ty ch , co o p u ścili tego c z ło w ie k a i z o s ta w ili go jeg o b ied zie . M aż po w ie k i m iecz s p ra w ie d liw o ś c i b o s k ie j w is ie ć t y lk o n ad g ło w a m i lu d zi, k tó rz y co d zień ro z p u stą s w o ją B o g a o b ra ż a ją , a n ig d y nie u p aść na te ich g ło w y ? M aż w ieczn ie cz ło w ie k p o c z c iw y w zn o sić p o b ożn ie o czy do n ieb a i' n igd y n ie doznać zlito w a n ia nad sobą? T a ż je s t s p ra w ie d liw o ś ć B o g a — a lb o ta k m ocn e szatan a p a n o w a n ie na ziem i? N ie ch d ia b li p o rw ą ta k i stan rze czy ! N ie m asz P o la k a , co z o b u rze n ie m n ie sły sz a ł w ia d o m o ści, że M ic k ie w ic z o m ie jsc e dla sieb ie starać się zo sta ł zm u szo n y! G a łg a n y są n asi p a n o w ie — to im p o w ie d zie ć trz e b a .” 5

To uw ielbienie N iedźw ieckiego dla M ickiewicza nie m iało jedn ak

cech b e z k ry ty czn ej adoracji, jak ą w idać w w ypow iedziach inny ch jego

w spółw ygnańców . Dow odem tego może być np. n astępu jący złośliw y żart

w liście do A ntoniego B ukatego z 10 listopada 1835 r.:

„ A le słu ch a j, A n to n i, k ie d y s y n o w i e się rodzą, p o w iad a M ic k ie w ic z, to z n a k w o je n n y . — P y ta n ie , czem u M ic k ie w ic z o w i có rk a się u ro d ziła ? S tra szn ie d ziw n o w s z y s tk o z ty m M ic k ie w ic ze m — czem u on n a zw a ł có rk ę s w o ją M a r i ą — g łu p ia żon a, że na to p o zw o liła . — Z a co j e j d zieck o m a b y ć p u n ktem , na k tó ry

(6)

— 67 —

d w ie r y w a ls k ie s iły d zia ła ją : m a tk i i' d a w n ej k o ch an ki? P o co dzieło p ie rw sze j m a p r z y s w a ja ć sobie d ru gą i psuć m y ś li m ęża w e w sz e lk ic h p rz y sz ły c h m a łże ń sk ic h ro b o tach ? N a tu ra ln y m p o rząd k iem rze c zy pan i P o d k a n c le rzo w a (d aw n a panna M a - r i a W e re szczak ó w n a) p o w in n a sy n a sw ego, je śli go m a, n azw a ć A d am em , a p ro ­

w a d zą c rzecz do lu d zk ie g o k o ń ca , p o łą czy ć z sobą d w ie n ie w ła śc iw ie n azw an e isto ty — a b y ich p otem d u ch y o jc a i m a tk i na D ziad ach n ie s tra s z y ły i nie ś c ig a ły .” 6

Po przy stąp ieniu M ickiewicza do tow ianizm u stosunek Niedźwieckiego

do a u to ra Pana Tadeusza zm ienia się radykalnie. C ytując zdanie niektó­

ry ch Polaków, że M ickiewicz zw ariow ał głosząc dziwrne proroctw a, Nie-

dźw iecki w pogłoski te nie w ierzy, zbyt bowiem w ielkie m a m niem anie

0 m ądrości M ickiewicza. W tow ianizm ie poety widzi jednak dowód jak ie ­

goś u p ad ku Mickiewicza. Pisze np. w liście do Ignacego Jackow skiego

z 21 października 1841 r.:

„W « D zienn iku N arod ow ym » c zy ta łeś pod ru b ry k ą rz e c zy p ro ro ck ich , że dzieło B o że ju ż się rozp oczęło, co zn a czy , że M ick ie w ic z, m ąż zn am ien ity, zn a n y ja k o poeta p o lsk i, d alej ja k o p ro feso r fra n c u s k i, n astęp n ie ja k o p ro ro k s ła w ia ń sk i, dziś został g w a rd z istą p a ry sk im . O n egd aj b y ł na w a rc ie — i dzieło B o sk ie p o czą tek sp ełn ien ia o d eb rało , bo M ic k ie w ic z u m iał ja k o ś broń sp rezen to w ać. U dało się jak o ś d ob rze, p o w ia d a . K to w ie, czy częste p o w ta rzan ie p re ze n to w an ia bron i i stan ie na m rozie n ie w y z ię b i g o rą c z k i p ro ro czej. A le choć dziś nic nie m ó w ią, z pism em się je d n a k o d g r a ż a ją .” 7

Po latach N iedźwiecki oceniał k ryty czn ie naw et daw ną twórczość poe­

tycką M ickiewicza. Oto 5 w rześnia 1882 r. opisując w liście do W. Z am oy­

skiego (syna) ucztę w ypraw ioną przez Polaków na cześć przybyłego do

P ary ża poety czeskiego Vrchlickiego, k tó ry w przem ów ieniu swoim odwo­

łał się do Ody do młodości M ickiewicza, Niedźwiecki pisze:

„T ę Odę, m ó w ił, w y w o ła ły cięm iężen ia m o sk ie w sk ie , a potem ta Oda, s w o ją k o le ją , w y w o ła ła p o w stan ie. — P o k a z u je się — ale to ju ż m o ja u w a g a — że P o la c y do dziś d n ia ch o ru ją tę Odę, k tó ra je s t O d ą do m łod ości, to jest do tego, co n ie ­ d o jrz a łe , a w ięc O dą do g łu p stw a . J ak oż, że ta k jest, proszę czyta ć tę Odę, a nade w sz y s tk o ten w ie r s z M ic k ie w ic za w tej O dzie : „Ł a m , czego R ozum n ie z ła m ie ” . 1 d o p ra w d y w y p e łn ili ten w iersz; w szy stk o , co zd zia ła li, b yło p o -za -R o zu m e m , a co je s t p o -za -R o zu m em , je st po p rostu B e zro zu m e m .” 8

Ju ż z czasów tow iańszczyzny pochodzi in teresu jący opis w yglądu

M ickiewicza przesłany przez Niedźwieckiego Ignacem u Jackow skiem u

w liście z 21 k w ietn ia 1842 r.:

„N ie w iem , c z y znasz, czyś w id zia ł k ie d y M ick ie w ic za ? O tóż w ied zieć m u sisz, że do d ob roci d zieck a łą c z y dum ę anioła strąconego. D u m a ta je st w y ra z e m p a n u ­ ją c y m w jeg o tw a r z y obok dobroci, k tó ra je st tłem jeg o istoty. Z e spólnego g o sz ­ czen ia ty ch d w ó ch p ie r w ia s tk ó w p rz e c iw n y c h na jed n e j osobie p o w sta je w y r a z p o m ieszan y tej osoby, s p ra w ia ją c y to, że M ic k ie w ic z ci się w yd a n iem ow ą, n ieru - ch a w cem , albo ro z isk rz a u p rzejm o ścią . P a szc zę to jest gę b ę m a o kro p n ą. Z d a je się

(7)

że w a rg i z a trz y m y w a ć m u si, k ie d y z w y c z a jn ie m ó w i, tak w ie lk ie tw o r z y ły b y k o ­ ry to , g d y b y je zu p ełn ie ro z w a r ł. G ło s do n ich c z y s ty i siln y. W ło sy ju ż siw e nosi, d łu g ie aż po szyję. C zo ło m a n isk ie. S ło w e m na tw a r z y jeg o sp o ty k a sz r y s y c h a ra k ­ te r y z u ją c e lw ie . J ak oż d u m a je g o je s t dum ą lw ią , p ły n ą c ą z p ro sto ty uczu ć, sw o ­ bod n ą, n iep rzym u szo n ą , bo nie je st n ie w o ln ik ie m żad n ych sk ło n n o ści, k tó re b y m u się aż k ła n ia ć lu d ziom k a z a ły . W zro st d ro b n y .” 9

S tosunek Niedźw ieckiego do Słow ackiego rów nież nie jest prosty. Po­

czątkowo wridać w y raźn ą jego niechęć do au to ra Anhellego. Dowodem

tego mogą być listy do Eustachego Januszkiew icza, w k tó rych Niedźwiec-

ki, chcąc odgadnąć au to rstw o bezim iennie w ydanego Irydiona, przyp isu je

ten d ram a t w łaśnie Słow ackiem u. Pisze np. w liście z 14 czerw ca 1836 r.:

„ P o w ie d z c ie m i, c z y w a m rz e c z y w iś c ie au to r tego b a r b a r z y ń s k i e g o pism a

I r y d i o n ta jn y ? Ja w a m m ój w ty m w zg lę d z ie o tw a rłe m d om ysł. C iem n ość, nad ętość i p ła sk ie p o d la ty w a n ie do g ó ry , i n ig d y n ie w zb ic ie się n a le ży te, c e ch y n am acaln e p ło d ó w S ło w a c k ie g o , n a p o tk a łe m jo ta w jo tę w I r y d io n ie . S ło w a c k i je st n iezm o rd o ­ w a n y m s za fa rze m po p ism ach s w o ich zło te ł, sreb er, m a rm u ró w , ozd ób w sz e lk ie g o ro d za ju ; i w I r y d io n ie ró w n ie ż a ż do zn u d zen ia n a p o ty k a m je w szęd zie. A le te w sz y s tk ie u s y p ia ją c e z a le ty pism a, d a ją c e ś w ia d e c tw o n iezb ite za a u to rstw e m S ło ­ w a c k ie g o , w nim nie m o gą b y ć n a czele ś w ia d k ó w p o sta w ie n i. B r a k u je jed n ego n a jw a ż n ie jsz e g o p o d o b ie ń stw a: S ło w a c k i p isze w ierszem , a tu m a m y prozę, ch o­ c ia ż rzecz p o ety czn ie ro z p ię ta i toczon a. P y ta m się w ię c ra z jeszcze sieb ie i p y ta m się w as, k tó ż w ię c je s t a u to rem I r y d io n a , je ż e li n ie S ło w a c k i? ” 10

Po przyjeździe do P a ry ża w 1840 r., gdy N iedźw iecki pozna Słow ac­

kiego osobiście, stosunek jego do au to ra Beniowskiego zmieni się całko­

wicie. Z ostanie jego p rzyjacielem , będzie — jak w yżej było w spom niane

— pełnom ocnikiem Słow ackiego w spraw ie d ru k u Beniowskiego. Odtąd

też w listach N iedźw ieckiego p o jaw iają się pozytyw ne wypow iedzi na

te m a t Słowackiego, jak np. bardzo przy ch y ln y dla poety opis jego niedo­

szłego p o jed y nk u z Ropelew skim , albo relacja ze sły nn ej w y m iany im p ro­

w izacji podczas uczty u Januszkiew icza w gru d n iu 1840 r. P isał na ten

tem a t m. in. w liście do Ignacego Jackow skiego z 28 grudnia tr.:

„ S ło w a c k i, k tó r y n ig d y d otąd w y ż s zo ś c i n ad sobą M ic k ie w ic za p rz y zn a ć nie ch c ia ł, na w ie c z o rz e d a n y m p rzez J a n u s z k ie w ic z a na im ie n in y M ic k ie w ic za [...] m iał tęg ą im p ro w iza c ję do M ic k ie w ic za , w k tó re j m a lo w a ł w a lk ę sw o ją z ty m m istrzem n ie z w a lc zo n y m i sw o je p o k o n a n ie w o b ra za ch ta k w ie lk ic h , ta k w sp a n ia ły c h i u ro ­ cz y sty c h , i p ra w d z iw y c h , że n ig d y p o c h w a ła p ię k n ie js z a i s iln ie jsz a n ie s p o tk a ła M ic k ie w ic z a .” 11

Z in n y ch poetów ów czesnych ogrom nie w ysoko cenił N iedźw iecki G ar-

czyńskiego, o k tó ry m ta k m. in. pisał do H ieronim a K ajsiew icza w liście

z 23 w rześnia 1836 r.:

„P isze sz m i dużo w liś c ie tw o im o M ic k ie w ic zu i G a rc zy ń s k ie g o n a z y w a s z «du sznym sy n e m A d am a» . S k ą d ci to p rz y sz ło n azw a n ie? — T y n a jle p ie j o tym

(8)

— 69 —

w ie d z ie ć m usisz — m nie to sam o w y ra ż e n ie m ocno u rad o w ało , bo p o tw ierd ziło mój sąd p o d j e d n y m w z g l ę d e m , w k tó ry m stałem sam otnym , p o d w z g l ę ­ d e m w a r t o ś c i ' d z i e ł j e g o . N ie u w ie rzy s z , ja k jestem za k o ch a n y w G a r - czy ń sk im . « W szystko się p rzed nim sp łaszczyło» . M i c k i e w i c z p rz y nim m n i e j ­ s z y m m i się w y d a ł. D łu go b iłem się z m y ślam i m oim i — długo n ie d o w ierza łem sąd ow i m em u — a le jed n ego i d ru giego d zieła po p o ło w ie na p am ięć u m iem — i co ­ raz b a rd z ie j w zd an iu m oim czu ję się u m o co w an ym . Z d a n ie to m o je p rz e le w a m na in n ych . I, k o c h a n y m ój H iero n im ie, nie m asz, nie m a sz pod w zg lęd em nade w szy stk o ję z y k a , to k u m y śli, u k ład u , w p o lsk im ję z y k u nic ró w n ego an i p ozw ól m i p o w ied zieć n ic w yższe g o , bo n a jw y ż s zą p r a w d ą n acech o w an eg o . Jego k o ń c ó w k i nie brzm ią ta k w u ch u ja k M ic k ie w ic zo w sk ie — m y ś l ta k cię p o ry w a , że lu b o ść c i ty lk o z w i e r s z o w n i c t w a zostaje, a k o ń c ó w k i g u b isz zu p ełn ie, n igd y ci się n ie p rz y ­ p o m in a ją. I ta je s t w ie lk a m ię d zy dw om a w i e l k i m i p o etam i ró żn ica — i ró żn ic a ta k w ażn a , że je ż e li jed en i d ru g i n a śla d o w có w m ie ć m ogą, m ieć p o w in n i. M ic k ie ­ w ic z b ęd zie m ia ł dużo i ja k n a jw ię c e j złych . G a rc zy ń sk ie g o , je ż e li k tó ry się zn a jd zie, nie m oże w sk u te k n ieo d p artego p o rząd k u n a t u r y , n i e m o ż e b y ć złym . — J eżeli p rzy p o m n isz, co M o ch n a ck i o n ico w a n ia ch E n e id y i b ra k u p od ob n ych że co do

Il ia d y m ó w i, zro zu m iesz m n ie le p ie j. M ój B oże, ta k ie jen ialn e g ło w y ta k k ró tk o k w itn ą m ięd zy nam i! — T w ó j w ie rsz do G a rc zy ń sk ie g o n iezm iern ie m n ie u c ie szy ł — bo w id zę , że nie ja je d e n go cen ię.” 12

Z pisarzy daw nego pokolenia najw yższe uznanie ma Niedźwiecki dla

Brodzińskiego. Po śm ierci a u to ra Wiesława ta k o nim pisał do Antoniego

B ukatego w liście z 27 października 1835 r.:

„12 tego m ie sią ca u m a rł tw ó j k o ch an ek , m ą ż serd ec zn y , od całego ś w ia ta lu b io - n y i’ w ie lb io n y , k tó re g o ś ty stra tę ju ż w 1832 o p ła k iw a ł, dla k tó reg o w p rzeszłym ro k u , tro ch ę p rzed tą porą, m o w ę p o ch w aln ą jak o za w ieśn ia k ie m k r a k o w s k im , z p ra w d z iw y m i w ie js k im i u czu ciam i, ks. P u ła s k i w śró d zgro m ad zo n ych w szkółce P o la k ó w o d p o w ie d zia ł; w k tó ry m k a ż d y w id z ia ł serce tch n ące od m iło ści o jc zy z n y i ro z p a c z y na w id o k je j niedoli. — N asz, k o ch a n y , k o c h a n y B rod ziń sk i. B y ł u w ód, zm a rł w D reźn ie. C z y s ta dusza, k tó ra w o statn ich p ism ach jego tak się z w r a c a ła i p o ry w a ła do B o g a , ju ż na jeg o ło n ie .” 13

Z w ielkim sen ty m en tem w spom ina także Niemcewicza, którego śm ierć

szczegółowo opisał w liście do Ignacego Jackow skiego z 27 m aja 1841.

Z ro zte rk ą pisze Niedźwiecki o poezji K ajsiew icza. Z jednej stro n y ma

do niego sen ty m en t jako do byłego kolegi szkolnego, z drugiej nie bardzo

w ypadało chw alić słabe sonety K ajsiew icza. W liście do niego z 13 m aja

1833 r. N iedźw iecki w y b rnął z tego następująco:

„L u b o p rzy p o m n isz to sobie, że nie raz i nie nad jed n y m tw oim d a w n iej u n o ­ siłem się w ierszem — w yb a cz, że cię zap y ta m , d laczego S o n e ty p isałeś. O w o ż w ięc z ty lu za p a só w tw o je j im a g in a cji p ozo stał ty lk o sonet, o k tó ry m , ja k e ś m i to sam p rz y ta c z a ł, m ó w iąc o w ierszac h D a h len a w y r z e k ł B ro d ziń sk i, że do tego trzeb a w ię c e j n iż p o sp o litego talen tu i nie tak w ielu z so n etów M ic k ie w ic za za so n ety w y b r a ć m ożna? C zem u ś to zro b ił, k ie d y ś ty m b a rd ziej to u czcić b y ł p o w in ien , m ogąc M ic k ie w ic za le p ie j ro zu m ieć b o go znasz ju ż sam ego? J eśli zaś w nich nadto nic nie m asz oprócz E m ig ra c ji, lu b o o M ik o ła ju , N iem czech lu b F ra n c ji. J eśli w k a żd ym

(9)

w ie rsz u so n etu k a żd eg o nie z n a jd ę n ic o W esołem , n ic o A u g u sto w sk ie m , n ic o n a ­ szy ch sam k ac h , za k tó ry m i i tam n a w e t w ś c ie k liz n y d o staw ałeś, w te n cza s m ilcząc w y r o k o n ich ty lk o w yd a m . B o tego się n ap rzó d w tw o ich w ie rsz a c h sp od ziew am ja k o d łu g i d la m ie jsc a , k tó re k ie d y ś m oże p y szn ić się b ęd zie, że z n iego ród sw ój w y w o d zisz. M o żn o ścią p rz y sła n ia m i ich b e zp ła tn ie d o w ied ziesz, że t y m asz odbyt, a S o n e t y tw o je w a rto ś ć .” 14

D rugiego ze sw oich b y łych kolegów szkolnych, A ntoniego B ukatego

cenił N iedźw iecki niezw ykle wysoko. W spom agał go finansow o, w ysyła­

jąc m u po 30 fr. m iesięcznej zapomogi z w łasnych pieniędzy, interesow ał

się spraw ą w y daw ania dzieł Bukatego. P isał do Józefa W aligórskiego w li­

ście z 3 listopada 1841 r.:

„O b e c n ie z a ję ty jestem w y d a w a n ie m d z ie ła pod ty tu łe m P o lsk a w A p o s t a z j i i A p o te o z i e , n ap isan eg o p rzez m o je ty lk o je d y n ie z a c h ę ty p rzez A n to n ie g o B u k a ­ teg o , c z ło w ie k a n a d z w y c z a jn y c h zd o ln o ści i n iep o ch y b n ie p ierw szeg o dziś p isa rza p o lsk ieg o . [...] O tóż d zieło nasze n iesie ro z w ią z a n ie su m a ry czn e w sz y s tk ic h k w e s tii p o ls k ic h w p rzeszło ści, a zatem w y k a z u je , ja k ie je s t zad a n ie P o ls k i na p rz y sz ło ść .” 15

Jeszcze w yżej niż B ukatego cenił N iedźw iecki Hoene-W rońskiego.

D bał więc o jego in teresy , sta ra ją c się w yrobić m u pomoc ze stro n y Czar­

toryskiego i Zam oyskiego, organizow ał w ydaw anie dzieł filozofa i prow a­

dził akcję rek lam ow an ia ty ch dzieł w społeczeństw ie polskim oraz we

F ra n cji i w Anglii. P o śm ierci W rońskiego zaopiekow ał się w raz z przy­

b ran ą córką filozofa, p an n ą B ath ilde C onseillant, pozostałym i po zm arłym

rękopisam i, organizow ał potem zbiorow e w yd anie dzieł W rońskiego, uw a­

żając, że „od czasów K o p ern ik a E uropa nie m iała i nie m a nikogo, kto by

się mógł rów nać z W ro ń sk im ” (list do B ath ilde C onseillant z 16 sierpnia

1874 r.).

In spirow ał N iedźw iecki tak że a rty k u ły i ro zp raw y o H oene-W rońskim

w ciągając do tej a k c ji zarów no uczonych zachodnioeuropejskich, jak

i polskich; jeśli chodzi o ty ch ostatnich, to u trz y m y w a ł k o n tak t m. in.

z S am uelem D icksteinem .

Z decydow anie k ry ty czn ie ocenił N iedźw iecki poezje Zaleskiego, w y­

kazując przez to dobre w yrobienie literackie: wiadom o, że i Słowacki

poezje te ocenił bardzo nisko:

„ W y s z ły p o ezje B o h d a n a Z a le s k ie g o , w y d a n ia K s ię g a r n i P o ls k ie j, zd an iem m oim b la d e i n iesm aczn e. C o zaś w e w n ę trz n e j siły i zw ie rz c h n ie j su k ien k i, je s t to p y te l, ipytel i n ic w ię c e j, a w ie rsz e je g o to m ą k a p y tlo w a n a . S p a r z y ła się i s p a rzy się je s z c z e na nich K s ię g a r n ia P o ls k a .” 18

Skoro już m owa o sto su n k u N iedźw ieckiego do spraw zw iązanych

z lite ra tu rą , nie od rzeczy będzie przedstaw ić jego stosunek do zjaw isk

litera c k ic h w A nglii i w e F ran cji. W ysoko oceniał przede w szystkim tych

pisarzy i poetów^ angielskich, k tórzy, jak np. Thom as Cam pbell, pisali po­

(10)

— 71 —

zytyw nie o Polsce. Ostro ocenił natom iast twórczość George Sand, pisząc

0 niej do S tanisław a Gnorowskiego w liście z m aja 1840 r.:

„ P a n i S a n d u m nie ła sk ę stra ciła , p o n ie w a ż d o w ia d u ję się, że p an i S. k ro p i się bez m iło sierd zia i na zam ia n y. T rzech k ro p ic ie ló w , jed en po drugim , co dzień do n iej p rzy ch o d zi i ro b ią je j, co ona n a z y w a w k s ią ż k a c h a m o u r , a co m y n a z y w a ­ m y w sze te cze ń stw em . T e ra z ta k sobie z b rz y d ziła je b u ró w (b yd lęta w p o staci ludzi), że w ro m a n sa ch sw o ich w y n o si pod n iebiosa lu d zi d é v a s t é s , k tó ry m nos fra n c a z ja d ła , e tc .” 17

D rugi tem at, tj. obraz życia em igracji, jest w listach Niedźwieckiego

p o trak to w an y chyba najobszerniej, szczególnie w okresie londyńskim ,

kiedy to, jako korespondent Januszkiew icza, nadsyłał m u reg ularnie

inform acje o życiu wychodźców polskich w Anglii, o w ażniejszych w y­

d arzeniach k u ltu raln y ch , jak koncerty, przedstaw ienia teatraln e, bale,

p rzy jęcia itp. Zdaw ał także często spraw ozdania polityczne, jak np.

z obrad p a rla m e n tu angielskiego, przytaczając nieraz w streszczeniach

a n aw et in extenso przem ów ienia w ybitniejszych polityków . Dużo jest

szczegółów z w alk stro nn ictw politycznych polskich, przy czym szczególną

uw agę zw raca Niedźwiecki na spraw ę G rom ad L udu Polskiego, k tó re

zw alcza w sposób niem al fantastyczny.

J e st też korespondencja Niedźwieckiego ogrom nie bogatą k ro niką ży­

cia pryw atn eg o em igrantów polskich: opisuje on w swych listach w szyst­

kie śluby, zabaw y p ry w atn e i publiczne, pogrzeby, bale itp. Ze szczegól­

n ym zam iłow aniem zajm u je się spraw ą powodzenia, jakie Polacy m ają

u kobiet angielskich, no tu je też dość skrzętn ie m ałżeństw a Polaków z bo­

gatym i A ngielkam i. Nie przem ilcza jed n a k p rzy tym nadużyć, jakie zde­

m oralizow ani pow odzeniem popełniają wychodźcy polscy, nie licząc się

ani ze zw yczajam i, ani z m oralnością angielską. W liście do Eustachego

Januszkiew icza z 2 sierpnia 1836 r. ta k w yjaśnia źródła psychologiczne

ty ch zjaw isk:

„W k r w i to p o lsk ie j le ż y istn ien ia naszego nie p o jm o w a ć na ty m św ie c ie bez o b co w a n ia z ko b ieta m i. Z tego z jed n ej stro n y p ły n ie u g rzeczn ien ie i cześć p r a w ­ d z iw a i n ależn a o d d aw an e n a jc h ę tn ie j p rzez nas p łci p ięk n e j, a za to p ow od zen ie u n iej n ig d y n iech y b n e (i w ty m m a m y f o r t p rzed w sz y s tk im i narod am i; n a j­ s z k a r a d n ie js i, do d ia b ła n ieraz podobni, a le P o la c y , szc zę śliw si są w k o n k u ra c h n ieraz od n a jła d n ie jsz y c h z lu d zi, ja k tego cod zien ne m a m y p rz y k ła d y ), ale z d ru g ie j s tro n y p ły n ie z tego zap ęd zen ie się poza g ra n ic ę p rzy sto jn o ści lu d z k ic h i p ra w id ło od o jc ó w od zied ziczon e: „g d zie je ste ś szu k a j k o b ie ty ! Z n a la złe ś — d a lej w u m izgi! s ą p rzeszk o d y — s ła w a w ich p rzeła m an iu ! a celem ty ch za b ie g ó w — d o stan ie!” 18

W ty m sam ym liście opisany jest jeden z licznych w ypadków za dale­

ko posu n iętych k onkurów polskich:

„P o c h o p n ie js zy do z a lo tó w je d e n z w ia r y d o rw a ł się do m ę ża tk i czy do kogo 1 w stę p n y m b o jem w sz y s tk o u n iej z d o b yw a ł. Z a s k a rż o n y do sądu, u n ik a l p o licj an

(11)

-tó w , bo czu ł się w in n y m . T u nie m a an i ża n d a rm ó w , an i żad n ych d rab ó w , żeb y c złek a g w a łte m zm u sza ć do czego; p o lic ja żad n ej b ro n i n ie n osi o p ró cz m a le ń k ie j b u ła w k i z zn a k ie m k ró le w s k im , k tó rą w z y w a ją c k o go za sobą, z w ym ó w ien ie m w y r a z ó w «W im ien iu króla» do g ó r y p odnosi i w e z w a n e m u p o k a zu je ; a le żeb y to zro b ił, p o trze b u je na to u rzęd u sw e g o p o zw o len ia, k tó re się zo w ie «writ». Z tak im w rite m w y s ła n o p o lic ja n ta jed n e g o po n aszeg o w ia ru sa . D o b rze, że się żo łn ierze trz y m a ją razem , n a c a ły m św ie c ie je s t z w y c z a j ta k i, i w A n g lii ta k sam o; o kp ią b ard zo często p o lic ja n ta i k a ż ą m u szu k a ć o b w in io n eg o tam , gdzie go n ie m a, ale n ig d y u zb ro jo n e m u b u ła w ą i w rite m o p iera ć się nie śm ią; n a w e t nie m a ją w y o b r a ­ żen ia , ż e b y m ożna. L u d je d n a k ż e P o l s k i m a in n e p o ję c ie od a n g ielsk ieg o : u zb ro ił się w k ije , w in o w a jc y nie sch o w ał, ale z a m ie rz y ł k ija m i sp o tk ać p o lic ja n ta p e łn ią c e g o p o w in n o ść s w o ją . Z a c ie r a ją to j a k m ogą, na m ie jscu , ale n ied łu g o m ia rk a s ię p rzeb ie rze. A n iech ty lk o jed n a g a z e ta w p o d o b n y m p rz y p a d k u b u ch n ie p rz e c iw ­ k o nam — po n as!”

A oto inny p rzy k ła d lekkom yślnego sto sun ku Polaków do kobiet an ­

gielskich, opisany w liście do A dam a G urow skiego z drugiej połowy

gru d n ia 1833 r.:

„ Z ja w iła się k u p k a n ieb o ra k ó w , a le ra zem u r w is z ó w z zam ach u fra n k fo rc k ie g o . Z łą c z y ć się z P o la k a m i b y ło m n iej n iż ła tw y m . C o ci re fo rm a to r o w ie w dom ach sw o ic h d o w a rzy li, nie w iem , ale w iad o m o ju ż je s t je d n a k ca łem u św ia tu , że w p o ­ ło w ie p rzeszłeg o m ie sią c a w d o b rej z e b r a li się k u p ie [...], «popletli s w o je d łon ie — na czo łach ich c z a p k i ja k w ian ek » . T a k im te d y k w i t n ą c y m p a c h n ą c y m w ia n k ie m ch c ie li w śró d d n ia b ia łe g o , bo około p ie rw s z e j z p ołu d n ia, o k rą ż a ć każd ą d ziew c zy n ę p rzech o d n ią na u lic y , w tan eczn e w zią ś ć k o ło i d z iw y z n ią w y ra b ia ć , o k tó ry c h z a p e w n e s k ro m n a p a n ie n k a an i śn ić n ie m o gła. P a n n y ze stra ch u do s k le p u ch oć tab a czn e go u m y k a ły — w ia n e k i tam za n im i w la ty w a ł. T a k scen a w szę d zie b y ła b y p on ętn a, a ty m b a rd z ie j na u lic y . I n aszym za w a d ia k o m w id zó w n ie b ra k ło , ale byli' to g ro źn i w id zo w ie , p o lic ja i ob u rzo n a p u b lic z n o ś ć ” [d alej opis . a re sz to w a n ia a w a n tu rn ik ó w ] 1B.

O m ałżeństw ach polsko-angielskich pisze N iedźw iecki m. in. w liście

do E ustachego Januszkiew icza z 1 listopada 1836 r.:

„[...] m a n ia żen ien ia się o p ęta ła P o lo n ię. K o ś la w y , k r z y w y , p ro sty, sk ła d n y , trę d o w a ty alb o g ła d k ie g o o b licza — w s z y s tk o w zaw ó d le c i za A n g ie lk a m i i szc zęśli­ w ie je d la sieb ie ściąg a. N ie m asz żad n ej k o b ie ty na św ie c ie , k tó r a b y ła tw ie j w sid ła p o ls k ie w p a d ła nad A n g ie lk i. Z a rzu c o n e od sw o ich , k o c h a ją n aszych , bo sam e serca m a ją o gn iste i lu b u ją się o d p o w ie d n y m b iciem serca. A n i jed n eg o p ra w ie n ie m asz P o la k a [...], k tó ry b y n a p ię ty c h m iło s te k n ie m ia ł.” 20

A oto opis a w a n tu ry m ałżeńskiej w gronie w łasnym polskim ; opis

w listach do E ustachego Januszkiew icza z 1 m aja i z 4 lipca 1837 r.:

„P o b u d za nas do śm iech u w y p a d e k św ie żo zd a rzo n y [...] S ła w n em u J a x ie D ąb ic- k ie m u skrad zio n o — co? — z g a d n ijcie . K o c h a n ą żonę! a z nią — Z n ik n ęło 2 czy 3 ty s ią c e fra n k ó w , ja k sam J a x a p o w ia d a . J ak ła n ia F en e lo n a z p o strza łem w b o k u la ta , u lg i n ie z n a jd u ją c , ta k nasz J a x a p ęd zi po c a ły m L o n d y n ie g o n ią c za żoną u lu b io n ą , k tó rą — d o m y ś la się — że m u w y k r a d ł B o b i! — P o w ia d a ją , że to je s t

(12)

— 73 —

p an n a p o k o jo w a od p ań stw a B ran d isso n w B rod ach , a n ieźle g ra ła rolę m a jo ro w e j. D obra ja łó w k a na w iosn ę p o b iegać się p o w in n a .” 21

Ôw Ja x a był bohaterem jeszcze innej aw an tu ry , k tórą Niedźwiecki

opisał Januszkiew iczow i w liście z 4 lipca 1837 r.:

„W p rzeszłą sobotę trzech zn a jo m yc h b o h a tyró w w E m ig ra c ji naszej ca łej: J a x a — n ieśm ierteln y J a x a , S z c zy g ie ls k i — n ieśm ierteln y S z c z y g ie ls k i ord eru ło p a t­ k i b a ra n ie j, D u ła b o w sk i — n ieśm ierteln y, skrom n y, p o tu ln y i cicho u R o sja n ż e ­ b rzą cy , i cicho d la siebie ty lk o w a łę sa ją c y się po św ie cie, i c z w a rty jeszcze d u ży św ie żo z F ra n c ji, w b lu zie — p o d p ili — p o sta n o w ili zem ścić się na T o w a rz y s tw ie A n g ie lsk im , to je s t na B a n se m erze i S zy rm ie . Z a co? — Oto T o w a rz y s tw o d la k ilk u d z ie się c iu nie b ęd ących na liście rzą d o w e j w y b ie ra sk ła d k i, w zy w a do nich p rzez g a z e ty i to je s t n a jw ię k s z ą p rzeszko d ą p o jed y n c zem u żeb ran iu , do czego J a x a m a, ja k p o w ia d a ją , n iep o sp o lity ta le n c ik . K o n iec k o ń c ó w w y p a tr u ją , że S z y rm a sam je d e n u sieb ie w dom u — w p a d a ją aż pod stry ch do jeg o m ieszk an ia. N ie ste ty , n ie w ie d z ie li o w ia ru sie z czw a rte g o p u łk u , k tó ry T o w a rz y s tw u u słu g u je i k tó ry b y ł w ła ś n ie w te d y na górze. P o s ły s z a w s z y h a łas w a lą c y c h się na gó rę — w y p a d a — i zastęp p iersią s w o ją w strzy m u je . N a h a łas w y p a d a i' S z y rm a — je d e n z n a c ie ra ­ ją c y c h w y w ija się spod r ę k i w ia r u s a — i obces na S zy rm ę ; b y ł to J a x a . S z y rm a w tę c h w ilę do ko rd a. — Z a czą ł szm ig ać po p o w ie trzu szpadą, g ro żą c p rzeb iciem p ie rw s z e g o co się zb liży . A ciżb a ty m cza sem w a li się po schodach na gó rę i ła p za k o łn ie rz w ia ru s a i d a lej m u s zy ję n ag in a ć do ziem i. W id zi w iaru s, że n ierad a — ja k w strzę s ie sobą, ta k p ija w k a jeg o s zy jn a ja k ślim a k z d rzew a o d p ad a — b y ł to S z c z y g ie ls k i. J a k u rżn ie m u w ia ru s w pap ę — ta k się aż sk ręcił w e d w o je. R e szta zo sta je obstu pe fia t. W iaru s m ach d a lej do J a x y , k t ó r y b y ł w n a c ie ra ją c e j p o sta w ie na S z y rm ę — i ja k h u k n ie w ia ru s J a x ę w m ord ę, ta k go z nóg z w a la — ja k w y tn ie p o tem leżą ceg o ob casem w dupę — ta k J a x a łom ot, łom ot, ja k k a w a ł k lo ca p a d ł na sch o d y i z le cia ł ze schodów , g rzb ie tem sw o im o p o ręcz sch o d ó w u g o d ził i s ta c ia w k a p o rę c zo w a p ry s n ę ła — d obrze, że jed n a , in aczej z w ie rzc h u dom u w k ró tc e ciało J a x y le ż a ło b y w dole dom u — m oże m a rtw e. — T y le d o k a za w szy , w ia ru s w p a d a do sta n c ji’ s w o je j, p o ry w a za p a ła s z — z p ała szem w y p a d a na scenę. — Jeszcze S z y rm a stał w gro źn ej p o sta ci ze szpadą — ła p ie go, p a k u je S z y rm ę n iezlękn io n ego do s ta n c ji jeg o i z a m y k a go n a k lu c z ze szp ad ą. A sam d opiero z p ała szem — h u ra — p o lo w a n ie po sch od ach — pędzi, sch od y d łu gie, sążn i m a ją w iele, w ró g p ie rzc h a ­ ją c y co tch u z m y k a , u ciec n ie ta k ła tw o . D opad a ostatniego, b y ł to b ied a k w b lu zie, a le g rzb ie tu obszern ego. L e d w ie dopadł, ju ż p ła z u je — ten k lę k a , o p ard o n p ro si — ten w a li sw o je, nie m a p ardonu . — R e szta tym cza sem zem k n ęła. Im ię tego w ia ru sa z c zw a rte g o p u łk u je s t J a sn o w sk i F ilip .” 22

Sp raw a w y p łat przyznanego em igrantom (nie w szystkim ) żołdu była

n iejed en raz przyczyną a w a n tu r i napaści, k tó ry ch nie unik nął n aw et

prezes T ow arzystw a — lord D udley S tu art. Inną przyczyną a w a n tu r

i bójek była różnica p rzekonań politycznych. D obrym przykładem takiej

sp raw y jest następ u jący opis w liście do W ładysław a Zam oyskiego

z 24 sierpn ia 1840 r.:

„U nas ty m cza sem d om ow e rozboje. D ziesię tn ik O gółu M a lcze w sk i, po sk o ń ­ czonej czyn n o ści sobie w y d zie lo n e j poszed ł z K w a ś n ie w s k im do k a rc z m y na p iw o.

(13)

T a m z a sta li k u p ę ż o łn ie rzy K r ę p o w ie c k ie g o , zw a n y c h w y z n a w c a m i, z k tó ry c h je d ­ n ego K w a ś n ie w s k i p re ze n to w a ł M a lc ze w sk ie m u . Ż o łn ie r z -w y z n a w c a p re ze n to w a n y M a lc ze w s k ie m u -o g ó liś c ie w y c ią g n ą ł rę k ę do n iego na p o w ita n ie . M a lc ze w sk i-o g ó lista d z ie s ię tn ik o w sk o -o g ó ło w e j dłon i s w o je j n ie c h c ia ł pod ać w y z n a w c y , z grze czn ą n ie- g rze czn o ścią p o w ia d a ją c , że n ie z w y k ł n iezn a jo m ym r ę k i p o d aw ać . W y z n a w c a w tym p o stę p o w an iu d o strzeg ł p ań sk o ść a ry s to k ra ty c z n ą , u k łu ty poniżen iem p o sta n o w ił u k łu ć O g ó listę w y rzu te m z a p a rc ia się zd ań p rzez O gó ł gło szon ych . S ch od ząc w ięc na p oziom a ry s to k ra ty c z n y , na k t ó r y go O g ó lista n ieb a czn ie w c ią g n ą ł, rze k ł: «Cóż p an jesteś za jeden?» P o s trz a ł b y ł tra fn y . O g ó lista sp ostrzegł, że m u w y r z u c a ją zb o c zen ie ze zdań w ła s n y c h , r z e k ł w ię c k ła m ią c sobie: «Jestem chłop». W y zn a w ca , żo łn ie rz-c h ło p nie m ó gł le p ie j o d p o w ied zieć, ja k w id zą c p o n iżają ceg o się p rz e c iw ­ n ik a , w y w y ż s z y ć sieb ie i rzec: «A ja jestem książę» . J a w n ie lep sza b y ła na stron ie żo łn ie rza i ż a rt ostry. M a lc z e w s k i n ie m ógł d o trzy m a ć i d ru g i ra z z a p a rł się chłopa po szla ch e ck u , a m oże i po ch ło p sku , hop! w p y sk żołn ierza. A rg u m e n ta k u ła k o w e są zak o ń czen iem a rg u m en tó w sło w n y c h , ale i w ty c h żo łn ierstw o m o cn iejsze, bo c a ła w ia ra o b ecn a w k a rc z m ie s y p n ęła się na M a lc ze w sk ieg o . N ic nie p om ogło, że go z a s ła n ia ł R a to m sk i, d o stało się i T tatom skiem u: n adarm o o k r y w a ł cia łem sw oim zb ite g o C h o rą że w icz. K u ła k i ż o łn ie rs k ie n iep ręd k o się u s ta tk o w a ły i M a lc ze w s k i zo s ta ł na g o r z k ie ja b łk o z b ity . D zień ty lk o jed e n w k o zie s ie d z ia ł.” 23

Nie pom ija N iedźw iecki rów nież tak typow ych dla stosunków em igra­

cy jn y ch pojedynków bądź to w yw ołan ych różnicam i w poglądach poli­

tycznych, bądź na tle zatargów n a tu ry osobistej. Z n a jd u ją się więc w je­

go k orespondencji opisy pojedynków m iędzy S zyrm ą i gen. U m ińskim ,

m iędzy Ledóchow skim i L epinem , niedoszły p ojedynek S zyrm y z G urow -

skim itd.

P ię tn u jąc życie em ig racy jne w idziane „od podszew ki”, ze specjalną

p asją potępia N iedźw iecki różnego rod zaju aw an tu rn ik ó w i oszustów,

któ rzy w y rab iali P olakom n ajgorszą opinię w śród Anglików. Obok zna­

nego już nam J a x y ta k ą zakałą był rów nież n iejaki C zapliński. Oto rela ­

cja o jed n ej z jego spraw ek , podana w liście do Januszkiew icza z 16 stycz­

nia 1837 r.:

„ O w C z a p liń sk i, F ra n c isz e k m u na im ię, do k tó re g o śc ie lis t na rę c e m o je od o jc a k ilk a m ie się c y tem u p rz e sła li, je ś li so b ie p rzy p o m in ac ie , p ta szy n a, k tó r ą w am o gó ln ie z p ió re k ty lk o o p isałem , ch ło p iec dość u ta le n to w a n y , a le ta le n ta sw o je k ie ­ r u ją c y w n iecn e stro n y, n a p ła ta ł tu n ieg o d ziw y c h s p ra w e k do w o li i z w n ę trz n o ś­ cia m i je st c z ło w ie k ze p su ty , z a k a ła to w a rz y s tw a , w k tó ry m ż y je , p la m a n a jb r u d ­ n ie js za w p ie lg r z y m s tw ie , do k tó re g o n ależy. C h c ę , ż e b y śc ie go z ró żn ych stron o g lą d a li, a b y ś c ie o cen ili śm ieszność k r o k u św ie żo p rzez n iego p o sta w io n eg o [...] na p o c zą tk u listo p a d a C z a p liń s k i z n a la zł się w d o b ra n ym to w a rz y s tw ie , k tó re go m ięd zy sobą to le ru je . T o w a rz y s tw o złożone z m a ło co d o s to jn ie js z y c h od n iego, a le ty lk o s k ru p u la tn ie js zy c h . Z n a le ź li się w s z y s c y na b ila rd z ie (jest to z g ra ja , k tó ra w jed n y m d n iu p ien iąd ze żo łd o w e po o d e b ra n iu n a ty c h m ia s t p rzeh u la , a potem często n ocleg p od g o ły m n ieb em o b iera lu b w sto g ac h sian a za m iastem ). F ra n cu z, k tó ry ten b ila r d u trzy m u je , m a — p o w ia d a ją — d w a w ch o d y : je d e n d la k u r e w i ła jd a k ó w , k tó ry c h zd o ln o ści t y lk o się w n ocy r o z w ija ją , a d ru g i d la osób p rz y z w o ity c h . T o ­ w a r z y s tw o C z a p liń sk ie g o , z n a jd u ją c m o że w c h ó d p ie r w s z y d o g o d n iejszym d la siebie,

(14)

— 75 —

z a w s ze się p rzezeń do F ra n cu za w p ro w a d za . G ra li te d y w b ilard , m ało ju ż k to p rzy gro szu . C z a p liń sk i ju ż ca łk iem b y ł bez gro sza. I g r a li o p iw o, b ęd ąc bez ob iad u i nie s p o d zie w a ją c się go m ieć, C z a p liń sk i jed n a k że ra ch o w ał, że go m ieć będzie. R z e c z y w iś c ie pozorn a to b y ła g ra o p iw o. C zas ju ż zim n y, n iepogoda i n iew y g o d a n a d w o rze, a u F ra n c u za k o m in ognia p ełen , sta n cja ogrzan a, gra w ięc w b ila rd w y m ó w k ą n ieja k o b y ła b a w ie n ia się d łu giego, ale w ko ń cu , k ie d y a n i w y g r y w a ją ­ c y c h , ani p rz e g ry w a ją c y c h w id a ć nie b y ło i graczo m sam ym s p rz y k rz y ło się p ęd zić k u le , d ia b eł w ie za co, n iele d w ie na czczo w szy sc y , g ro m ad a p o m y śla ła o za p rz e sta ­ n iu g r y i w k ró tc e s ię ro zp ierzch ła. S k oro się ro zeszli czy ra czej w in n ą stron ę p o ­ c ią g n ę li, stan cję po n ich p o p ra w ia ć zaczęto i — co u d ia b ła — zd ziw io n o się, że k u l ani na stole, ni w w o rk a ch , ni w k o ń cu nigd zie w id ać nie b yło . T y m cza sem k u le ju ż b y ły p o d k u l a m i i p ien iąd ze za nie w 'kieszeni (dom y, w k tó ry c h z a s ta w ia ją , w L o n d y n ie m a ją z a z w y c z a j trz y k u le za godło; te k u le raz z w ie sz a ją się z dach u , d ru g i ra z w iszą nade d rzw iam i — ro zm aicie — ale zaw sze trz y i zaw sze dom z a s ta w ó w o zn a cza ją. T a m p o czciw e k u le b ila rd o w e się stoczyły). K to je w zią ł? — N ikog o nie było, ty lk o P o la c y . B u ch do jed n ego , do szan ow n ego, F ra n c isz k a tak że , G ra b o w sk ie g o , d a w n iej ad iu tan ta p rz y K u s z lu , czy kogo innego. G ra b o w sk i, m a ją c rze cz p rzeło żon ą, po rozu m do g ło w y , w ko ń cu a p lik a n to w i rze cze albo ra c z e j rę c zy , że k u le m ieć będzie. D a w sz y o d p o w ied ź ta k ą p o sła ń co w i od F ra n cu za sam z b ie ra na n arad ę w sz y s tk ic h , co z nim u F ra n cu za b y li, i rzecz im p rzed sta w ia . N ie b y ło ty lk o m ię d zy nim i C zap liń sk ieg o , p o d ejrze n ie n a ty ch m ia st p ad ło na n iego i u rad zo n o, żeb y iść n a ty c h m ia st i szu k a ć C zap liń sk ieg o . P oszli, zn a leźli i z g ó ry n ap ad li: «Tyś k u le w zią ł, p rz y zn a j się, gd zie one». A on na to w p ła cz i p ła c z ą c y od rzek ł: « Z astaw ione». — «Za w iele?» (za ośm czy za d ziew ięć szylingów 7 pono, nie p am iętam ). N a za ju trz ja k św it G ra b o w s k i do k a p ita n a B a n se m era, żeb y p ien iąd ze p o trze b n e na w y k u p ie n ie z a re fu rsz o w a ł, ale ten stan o w czo o d m ó w ił.” 24

Tenże C zapliński u k rad ł potem w T ow arzystw ie cenną pieczątkę,

a otrzym aw szy od Tedw ena upow ażnienie na odebranie należnych m u

pieniędzy od jak ie jś A ngielki za lekcje, pieniądze te podjął i p rzy w ła­

szczył sobie.

A oto opis zachow ania się Polaków na m szy żałobnej po zm arłej K lau -

dynie Potockiej, znanej filantropce, cenionej przez Em igrację niem al jak

św iętą; opis z listu do Januszkiew icza z 28 czerwca 1836 r.:

,.P o la k ó w ze b ra n y c h b y ło z 50. I p a trze ć w am b y ło na tych lu d zi, z b a w ic ie li lu d zk o ści, re fo rm a to ró w P o lsk i. P r z y s z ły c h p ra w o d a w c ó w i a p o sto łów lep szej ich w ia r y ! I p a trze ć w a m b y ło na n ich , zeb ran y ch w p rz y b y tk u P a ń s k im w ta k u r o ­ c z y ste j d la serc p o lsk ich c h w ili, p rz y m o d łach za anioła ziem sk ie go , k tó r y b y ł stró żem an io łem ca łeg o n aro d u n aszego, a n ad e w sz y s tk o P ie lg r z y m s tw a naszego! I p a trze ć w am b y ło na ty ch lu d zi zeb ra n y ch w ś w ią ty n i na u czczen ie p a m ię ci po z m a rłej b ło g o sła w io n e j m ilio n o w y m i gło sa m i osobie, i w id zieć... I cóż b y ście w i­ d zieli? — O b ra zę B o g a , o b razę lu d z i i w y sz y d ze n ie p a m ią tk i z m a rłej. W y szed łe m i — p o w ta rza m , że g ło w y i serca P o la k ó w są d w a n a jsp rzeczn ie jsze elem en ta: serce d o b re, ale g ło w a k ie p sk a , do m ą cen ia zd atn a. Ż e p oszli do 'kościoła, b y ło to z p o ra d y serca, k tó re u P o la k ó w nie je st p rz e w ro tn y m ; ale że się n ieskro m n ie w k o śc ie le s p ra w ili, że g o rs zy li w sz y s tk ic h w k o ście le i o czy na sieb ie o b ecn ych z w r a c a li, że za m ia st skrom n ej p o sta w y — śm iać się i ro zm a w ia ć p r z e z c a ł y c i ą g n a b o ­ ż e ń s t w a nie p rzesta li, że p rz y p o d n iesien iu Ś -g o S a k ra m e n tu ich u śm ie ch y też

(15)

n a jw y ż e j p o d n io sły się: to m asz o w o ce n a u k i i p o ra d y k ie p s k ie j na k a r k u g ło w y , że ch o ciaż m oże n iejed n em u serce się na to b u n to w a ło , czu ł się p o w o ła n y m p o k a ­ z y w a ć się go rszy m , n iż b y ł w istocie, i nie dać się w y p rze d zić in nym i p o k a z y w a ć , że się zna na n au k ac h te ra ź n ie js zy c h . J est to stan o p ła k a n y , je st to n a js m u tn ie js zy u p a d e k m o ra ln y . J est to d la m n ie p o w o d em z g ro zy i żalu . J eśli ch c ecie w ie d z ie ć e se n c ją ro zm o w y , w n ie śc ie to z tego jed n ego p o w ie d ze n ia , któ re zarazem je s t o b ra ze m h a n ie b n ej d e g ra d a c ji, do ja k ie j sp ad li. N a tu ra ln ie , że ich ro zm o w a o b ra ca ła się cią g le o k o ło ó b rz ą d k ó w k o śc ie ln y c h , z k tó ry c h im szy d zić się p odobało; a le słu ­ ch a j d alej — aż ci w ło s y na g ło w ie p o w stan ą . «I cóż, że jed n a k u rw a u m a rła , że ją d ia b li w zięli!» — to trzeb a b y ło na to p a łe k p o lsk ich , ż e b y ta k n iep o m yśla n e b lu ź - n ierstw o w y s n u ć .” 25

J a k już było w spom niane, bardzo ostre a ta k i k ieru je N iedźw iecki

przeciw ko G rom adom L ud u Polskiego. O burzenie stron nik a C zarto ry sk ie­

go przeciw ko rad y k a ln y m ideom G rom ad łączy się tu z typ o w y m dla

Niedźw ieckiego p lo tk arstw em . Dow odem niech będzie choćby n a stę p u ją ­

cy opis stosunków w G rom adzie H um ań, za w a rty w liście do Ja n u sz k ie ­

w icza z 8 w rześnia 1836 r.:

„ Z m a r ły te ra z żołn ierz w P o rtsm o u th , Ł u k a s z P ie trz a k , p rzed zgonem na g w a łt d o p ra sza ł się o k się d za , k t ó r y b y m u w ę d r ó w k ę do ż y w o ta p rzy szłeg o p o b ło g o sła w ił. D z ie w ic k i n a z w a ł to «m aligną», lu d ch órem p o w tó rz y ł «m aligna» i o zaw o łan iu [księdza] a n i m y śleć ch cian o. K o n a ją c y b ła gał, m o d lił się, p ła k a ł, żeb y m u k sięd za d a li; p r z y w a l o n o g o k o ł d r a m i , p od n im i s k r y ły się o statn ie s ło w a u m ie­ ra ją c e g o i ra z e m z nim s k o n a ły .” 2e.

Nie m ożna więc dziwić się, że N iedźw iecki chętnie i z radością re la ­

cjonow ał w szelkie p raw dziw e lub zm yślone, tj. plo tk arsk ie opowieści m o­

gące skom prom itow ać znienaw idzoną G rom adę. I tak np. m am y w liście

do Januszkiew icza z 18 m arca 1837 r. dokładnie podaną pogłoskę o w yda­

len iu z G rom ady jednego z jej założycieli, Tadeusza K rępow ieckiego, k tó ­

rego przy okazji pobito kijam i, dużo w ew n ętrzn ej radości m ożna dopa­

trzy ć się np. w n astęp u jącej drw iącej relacji z listu do Januszkiew icza

z 8 w rześnia 1836 r. o sporach w e w n ętrzn y ch w G rom adzie H um ań:

„N ie w ie m , czy w ie c ie — p o w in n iście , bo to rze cz stara — trzy d zie stu m ięd zy p o rtsm u c z a n a m i o d szc zep ień ca m i są, nie n a le żą do G ro m a d y , tw o rzą k la sę a ry s to ­ k r a ty c z n ą i za ta k ic h m ia n i są w p o to czn ych i p u b lic z n y c h m o w ach . J ak im sposobem w y s z li na a ry s to k ra tó w , to w a rte z a sta n o w ie n ia , m a ją i oni w id o czn ie s w o ją g ło w ę, sw e g o n a c z e ln ik a . W 1834 ro k u pod k o n iec T o w a rz y s tw o L ite ra c k ie P o ls k i P r z y ­ ja c ió ł dało b a l w C ity , ten się n a d z w y c z a j u d ał i sporo g ro siw a w niósł do ich k a sy . M y śla n o n ap rzó d nad u trzy m a n ie m ty c h w A n g lii, k tó r z y na liście rz ą d o w e j nie b y li, i to zrob ion o; p o zo sta ła jeszcze m a ła sum a zu p ełn ie do d y sp o zy cji. O tym się n a ty c h m ia s t P ie lg r z y m s tw o d o w ied zia ło i za p ra g n ęło p o zo stało ść żyw ce m w sw o je j k ie s ze n i o g lą d ać . N ie b y ło i T o w a rz y s tw o od tego, ale ro zd ział m u sia ł b yć na w s z y s t k i c h , a w ta k im s k ła d zie nie w y p a d a ło na g ło w ę jak o po n iep ełn y m fu n c ie . M ó w iło te d y T o w a rz y s tw o so b ie: n ik t z fu n ta w ie lk ic h rze czy nie sp ra w i, s p ra w ić nie m oże; w ię k s z a część — a n i w ą tp ić — z m a rn o w a ła b y go na fra s zk i.

(16)

11

U rad ziło te d y za ca le p ien iąd ze za k u p ić o d zieży i o b u w ia, c o r a z e m zak u p o w a n e n iezm iern ie tanio p rzy ch o d ziło , tan iej b lisko o d w a r a z y n iż p o je d y n c zo k u p u ją c. G ro m a d a w tak ie ro zu m o w an ia w ch o d zić nie ch ciała, w id ze n ia rz e c z y nie p o d zie ­ la ła , p ie n ię d zy i p ie n ięd zy w o ła ła i n ic ja k p ien ięd zy. W ty m głosie — u w aża n o — n a jd o n io ś le js z y b y ł gło s D z ie w ic k ie g o i sp ółk i, d latego nie m yślan o nim się p o w o ­ d o w ać. G ro m a d a w id zą c, że j e j w ł a s n y c h p ien ięd zy T o w a rz y s tw o nie o d d aje, u ra d z iła ze sw o je j stro n y b ile tó w T o w a rz y s tw a n ie p r z y ją ć i ta k ą sw o ją u rad ę p rz e s ła ła T o w a r z y s tw u w g ru b ija ń s k im liście. S ta w ia rs k i, d a w n y n aczeln ik , s p o ­ t w a r z o n y , k o r zy s ta ł z tego zd arzen ia. S tra c ił b y ł p o p u larn o ść u G ro m a d y, w y ­ s zy d z o n y i w y b ity , ła k n ą ć jed n a k że p o p u larn o ści n ie p rzestał. S tra c ił p an o w an ie, c h c ia ł je o d zysk ać. N a m ó w ić te d y p o tra fił trzy d zie stu do p rz y ję c ia b ile tó w T o w a ­ r z y s tw a . P r z y ję li, w n ow e spod nie się u b rali, ale za le d w ie w nich p rzed s w y m i s ta ­ n ę li — «a pfe! — k rzy k n ię to — co to za spodnie! A w y a ry sto k ra c i, k r z y k n ę li do trz y d zie stu , ro z b ra t z w am i!» — i n a ty ch m ia st się w k o sz a ra c h ro zd zielili i do tej p o ry w ro złąc ze n iu ż y ją .” 27

Dokończenie tej spraw y przekazał Niedźwiecki w liście do Jan u szk ie­

w icza z 27 czerwca 1837 r., pisząc:

„W iecie, że P o rtsm u cza n ie d zielą się na d w a n ierów n e liczb ą stro n n ictw a, a r y s ­ to k ra tó w i d em o k ra tó w , to jest lu d zi, k tó rz y się k ie d y ś w o b liczu ś w ia ta sk o m p ro ­ m ito w a li p rz y ję c ie m o fia ro w a n y c h p o rtek , na k tó re w ięk sza lic zb a nie p rz y s ta ­ w a ła , i p o rtk i szan ow n e, robion e ro b o tą ja k wTszy stk ie p o rtk i na św ie c ie i do osób za sto so w a n e , m ia ły ja k ą ś m oc u k ry tą , skoro się d o stały na zad żo łn ierzy n iek tó rych w P o rtsm o u th , że ich n a ty c h m ia st p rz e m ie n iły w a ry sto k ra tó w . W id a ć w ięc, że a r y s to k r a c ja p o rtsm u czan m usi się m ieśc ić w dupie, d e m o k ra cja ta k o ż nie in ne m o że u n ich m ieć s ied lisk o .” 28

Nie czuł N iedźwiecki sym patii także do działaczy rad y k aln ej lewicy,

ja k tego dowodzi np. n astęp u jący frag m en t poświęcony księdzu P u łask ie­

m u w liście do Januszkiew icza z 11 stycznia 1838 r.:

„ B ie d n y P u ła sk i, pół w a ria t, pół fra n t, ale ca łk iem n ieszc zę śliw y . N ie m ożna m u d o b rze zrobić, ż e b y się zaraz ja k p ija w k a n atrętn a nie p rzy czep ił. Z d a je się, że k o b ie ty go w y n is zc zy ły . C h od zi ta k su ch y ja k szczapa. P ija n e g o p ra w ie go n igd y n ie w id a ć. S k ła d k i w y b ie ra h ojn e, a z tym w sz y stk im ch u d y i go ły. C ó rk ę go sp o d yn i s w o je j, k tó re j nic n ie zap łacił, a w ię c b y ł d łu żn y — i d łu żn y do g ru b e j su m y — p rz e z w d zięczn o ść z a p e w n e zaczął b a łam u cić, uw odzić. I ju ż do tego stopnia, że w liście do có rk i p isan ym , k tó r y m a tk a p rz e ję ła , n am a w ia ją, a b y m a tk ę p o rzu ciła i z nim w św ia t. M a tk a w o la ła jeg o w św ia t puścić, a có rk ę p rzy sobie zo sta w ić, ch o cia ż z d łu g iem p o żegn ać [się] też m u siała, a ra czej ch c ia ła d la p o zb y cia się je g o m o śc ia . N ie m a w ię c k w a te ry . O b ieg a w sz y s tk ic h zn a jo m ych po n ocy, na n oc­ l e g g w a łte m się zap ra sza , a n iezb yt c z y sty i rz e c zy lu b i w yn o sić i za s ta w ia ć w lo m b a rd zie.” 29

Są w relacjach Niedźwieckiego i jaśniejsze k a rty z życia londyńskiej

em igracji, jak np. historia p iek arni założonej przez k ilku przedsiębiorczych

w ygnańców . H istorię tę opisuje Niedźwiecki m. in. w liście do A ntoniego

B ukatego z 9 m arca 1837, inform ując, że Terlecki, K ański i G raff założyli

Cytaty

Powiązane dokumenty

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Listy Prologmajedn ֒aprawdziw֒astruktur֒edanychjak֒ajestlista.Listajest sekwencj ֒aelement´ow,kt´oremog֒aby´catomami,b֒ad´zlistami.Listyzapisujemy

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

Rozdz III

wi, są jeszcze rzeczy, których się nie widzi i o których się nie mówi, które się jednak przeczuwa lub o których się wie wewnętrznem wiedzeniem,

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

El enchus cleri

wych. Okazało się bowiem , że kobalt prom ieniotwórczy posiada wszystkie zalety radu potrzebne do leczniczego stosowania prom ieni a jest pozbaw iony niekorzystnych