MAŁGORZATA SZPAKOWSKA: Chcieć i mieć. Sam ow iedza obyczajowa w Polsce czasu przem ian. Warszawa: W. A. B., 2003, 286 s.
Od niepamiętnych czasów w myśleniu przednaukowym i nauce zachodniego kręgu kulturowego panuje paradygmat dualizmu. Stan ten zauważalny jest choć
by w zadawnionym sporze ideowym pomiędzy socjologizmem a psychologi- zmem na gruncie socjologii czy też filozoficznym obrazie świata rozpiętym po
między materializmem a idealizmem. Przykładów odzwierciedlających opisywa
ny porządek rzeczy m ożna przytoczyć jeszcze wiele.
Dla przeciętnego człowieka ważniejsze od dowodzenia prawdziwości tej tezy jest stwierdzenie, że otaczającą go rzeczywistość również można ujmować w dwóch kategoriach: obiektywnej i subiektywnej. Bez wątpienia nie jest to no
we spostrzeżenie, gdyż na co dzień każdy obydwie kategorie bezbłędnie rozróż
nia, ale rzadko potrafi je rozgraniczyć. Nie uświadamia sobie także w pełni, albo w ogóle, skutków ich wzajemnych interakcji. Najczęściej zamyka się w swojej subiektywności nie doceniając jej wpływu na obiektywność. Obie te sfery prze
nikają się i oddziałują na siebie, z tym, że ta pierwsza łatwiej poddaje się bada
niom, natomiast ta druga jest trudno dostępna. Nie znaczy to wcale, że zbadanie jej jest niemożliwe, ale że wymaga specyficznego podejścia badawczego, odpo
wiedniego materiału, narzędzi oraz społecznej wrażliwości.
Takim właśnie warsztatem dysponowała Małgorzata Szpakowska próbując przeanalizować zmiany samo wiedzy obyczajowej polskiego społeczeństwa. Co wynika z tak enigmatycznie zaznaczonego tematu? Owa samowiedza to subiek
tywny opis świata własnych problemów dokonany przez autorów pamiętników konkursowych i listów wysyłanych do redakcji kilku wybranych czasopism.
Obejmował on rzeczy prozaicznie codzienne dla jednostki, jak małżeństwo, ro
dzicielstwo czy rodzinę oraz bardziej abstrakcyjne, a znaczące dla prawidłowe
go funkcjonowania społeczeństwa, jak altruizm, solidarność czy stałość norm postępowania. Był to zapis niczego innego jak poszukiwanej subiektywności w najczystszej postaci (może nie najczystszej, bo przeredagowanej, ale zawsze zbliżonej do ideału). Jeżeli wspomniano o zmianie, to dotyczy ona pewnego od
cinka czasu. Autorka wybrała zestawienie porównawcze dwóch przełomów:
„małej stabilizacji” lat sześćdziesiątych XX wieku i czasów transformacji lat dziewięćdziesiątych. Okres trzydziestu lat pomiędzy powstaniem źródeł miał być wystarczający do dostrzeżenia przemian, przede wszystkim obyczajowych, ob
serwowanych ze stanowiska antropologa kultury.
Głównym celem, jaki postawiła sobie autorka, było badanie zmiany obycza
ju takiej, jaka jaw i się ona aktorowi. Takiej, jak ą on widzi, nawet jeśli obszar i głębia jego obserwacji nie są zbyt rozległe. Metodologicznie do takich analiz upoważnia, ukonstytuowana ju ż długą tradycją, metoda biograficzna. Zapocząt
kowana przez Floriana Znanieckiego, a później rozwijana i wykorzystywana z wielkim powodzeniem przez Józefa Chałasińskiego, Ludwika Krzywińskiego, W ładysława Grabskiego czy bardziej współcześnie - Jana Szczepańskiego, na
zywana bywa m etodą polską. Nazwa ta jest nieprzypadkowa, gdyż to właśnie w Polsce udoskonalano techniki analizy materiału biograficznego oraz dopraco
wano zasady ogłaszania konkursów pamiętnikarskich, co efektywnie stymulowa
ło społeczeństwo do uczestniczenia w ruchu pamiętnikarskim, a badaczy do ana
lizowania ich wytworów.
W ten bogaty nurt badawczy wpisała się Małgorzata Szpakowska. Odwołując się głównie do dorobku intelektualnego Floriana Znanieckiego nie odrzuca późniejszych osiągnięć tej szkoły. W jej pracy dostrzec można ślady zastosowa
nia wielu rodzajów analiz, wywodzących się z metody biograficznej. Stosuje m . in. m etodą typologiczną, statystyczną czy konstrukcyjną. Choć zaplecze m e
todologiczne autorki jest bardzo obszerne, to przedstawione przez nią wyniki analiz trudno uznać za reprezentatywne tak dla społeczeństwa, jak i grupy przez nią analizowanej. Brak precyzyjnych danych w tym względzie jest jednak celo
wym zamierzeniem autorki. Ta, nieco przewrotna, perspektywa sytuuje prezen
towany materiał w kanonie prac bardziej popularyzujących myślenie socjolo
giczne niż konkretne wyniki badań. Czyni to tym samym książkę bardziej atrak
cyjną dla szerokiego grona odbiorców.
Książka skonstruowana jest w sposób prosty i przystępny. Składa się z dwóch rozdziałów. Każdy z nich zawiera pogrupowane i opisane zagadnienia, które naj
częściej albo najbardziej wyraziście występowały w analizowanych źródłach.
Odpowiednio rozdział pierwszy obejmuje obserwacje i relacje z lat sześćdziesią
tych, rozdział drugi z lat dziewięćdziesiątych.
Przy badaniu czasów małej stabilizacji zauważalne jest zastosowanie porząd
ku zstępującego (od ogółu do szczegółu). Autorka najpierw prezentuje cechy de
mograficzne respondentów. Były to najczęściej kobiety z miast posiadające wyż
sze lub średnie wykształcenie. Wnioski wyprowadzone z ich wspomnień wska
zują, że po II wojnie światowej dokonała się rewolucja w funkcjonowaniu rodzi
ny. Utraciła ona moc wychowawczą na rzecz różnych instytucji społecznych.
Tym samym zmieniła się relacja rodzice-dzieci. Ci pierwsi utracili pewien pre
stiż przyjmując wzorce pseudopartnerskie. Powszechnym problemem tego czasu była bieda i zapracowanie. Bieda występowała jako stan małego posiadania przedmiotów materialnych, głównie codziennego użytku. Dotyczyło to przede wszystkim mieszkań, a w drugiej kolejności artykułów gospodarstwa domowego (pralek czy lodówek). Zapracowanie przejawiało się w ciągłej gonitwie za zwiększeniem stanu posiadania, łączeniem różnych etatów i funkcji, brakiem czasu dla rodziny i (oczywistym zresztą) brakiem poczucia zaspokojenia. Mimo to osoby piszące nie okazywały resentymentu. Akceptowały istniejący stan rze
czy jako jedyny sensowny wyznacznik bezpiecznej normalności.
W dalszej kolejności wypowiedzi ogniskowały się na rodzinie. Jako złożony byt społeczny funkcjonowała ona na wielu płaszczyznach. Tak też została przed
stawiona. Autorzy źródeł uznawali j ą za tak normalną instytucję, że nikt nie za
stanawiał się nad sensem jej istnienia. Podstawowym jej zadaniem było wycho
wanie potomstwa, dla którego wiele można poświęcić, łącznie z w łasną karierą.
Ówczesna obyczajowość mocno jednak piętnowała dzieci panieńskie. Rodzina jaw iła się zatem jako podstawa struktury społecznej, a wszelkie odstępstwa od tej
zasady naruszać miały tabu obyczajowe i były naznaczane.
O ile w sferze prokreacyjno-wychowawczej relacje były jasne, o tyle w sfe
rze partnerstwa już nie. Wiele miejsca poświęcono na ustalenie obowiązków i przywilejów przypisanych do ról męża i żony. „Partnerskość” definiowano na różne sposoby, głównie jednak odnoszono ją do podziału prac domowych (M ał
gorzata Szpakowska podaje, że jednym z najcięższych obowiązków było pranie).
Dysproporcje oczywiście były zachwiane na niekorzyść kobiet. Wysiłki nakiero
wane na rozwiązanie tego problemu prowadziły do podejmowania przez nie prób samodzielnego prowadzenia życia. Skutki opisywane przez nie były różne, od sa
tysfakcji zawodowej rekompensującej wszelkie wcześniejsze udręki, po poczu
cie samotności i izolacji towarzyskiej. Samotne kobiety skarżyły się na brak roz
rywki skierowanej i dostępnej dla ich środowiska. Imprezy rozrywkowe czasu, w którym przyszło im żyć, nakierowane były głównie na odbiorców, jakim i by
ły rodziny pełne. Kobiety samotne, jako przedstawicielki rodzin niekompletnych, czuły się w tym segmencie nieco wyobcowane.
Rodzina to nie tylko rodzice i dzieci, to także osoby pozostające w związku pokrewieństwa z nimi. W społeczeństwie słabo sytuowanym materialnie rodziny były wielopokoleniowe, mieszkały razem, zmuszone były do wypracowania swoistego modelu współżycia. Owocowało to zmąceniem ról, zanikiem układu patriarchalnego oraz ciągłym negocjowaniem kwestii przywództwa w rodzinie.
Obraz ten jednak byłby niepełny, gdyby nie opisy heroicznej opieki nad chorymi rodzicami i harmonii.
Ważną kwestią związaną z rodziną była też konwencja seksualności. Podej
mowano problem oświaty seksualnej, a konkretniej podmiotu, który miał za nią odpowiadać: dom czy szkoła? Pytanie zachowało swą aktualność do dnia dzisiej
szego. Zgłaszano roszczenia wobec innych instytucji oświatowych, rozważano przypadki dysonansu wartości, obaw przed konsekwencjami współżycia, ale te
matu zbyt głęboko nie eksplorowano.
Czas małej stabilizacji autorka określa jako okres emancypacji i dzielności.
Społeczeństwo ubogie, zapracowane, skoncentrowane na osiąganiu wyższego poziomu życia, wszelkimi sposobami starało się radzić sobie z problemami co
dzienności. Dla ludzi tamtego czasu abstrakcyjna mała stabilizacja miała być odwzorowaniem stanu faktycznego i według Szpakowskiej oraz jej responden
tów rzeczywiście była. Wizja pokazująca ład i pewną harmonię, spokój i konse
kwencję mogłaby być trochę inna, gdyby można sprawdzić i udowodnić, jak głę
bokie były interwencje cenzorów w ówczesne źródła pisane. Jest to jednak nie
możliwe do sprawdzenia, a autorka słusznie nawet takich celów sobie nie stawia, choć jest świadoma możliwości tego wypaczenia.
Dużo ciekawszy i bardziej wyrazisty jest obraz rysowany przez drugi roz
dział. Dzieje się tak z wielu powodów. Czas transformacji jest czasem bliższym naszym ramom życia, zatem jest bardziej znany i łatwiej weryfikowalny przez wiedzę potoczną. Ponadto ukazany w kontraście do lat sześćdziesiątych obnaża swe główne rysy obyczajowe. Jest je do czego odnieść i porównać.
W porównaniu z pierwszą próbą nie uległy zmianie cechy demograficzne re
spondentów. W dalszym ciągu są to głównie wykształcone kobiety z dużych miast. Inna jest jednak problematyka obserwacji.
Znacząca jest zmiana kategorii dzielności, wytrwałości i powolnego dążenia do celu, którego nawet się nie uzyska, na kategorię sukcesu. Im się go szybciej osiągnie, tym lepiej. Powiązany z tym jest następny rys obyczajowy, mianowicie odczuwane szeroko rozluźnienie więzi z ludźmi. Kontakty zawodowe traktowa
ne są czysto formalnie, a za prawdziwe uznane tylko te ze sfery życia prywatne
go. Brakuje jednak na nie czasu. Pomimo ciągłego przebywania wśród ludzi od
czuwamy brak więzi i samotność. Dobrze w tym układzie relacji czują się tylko
„szybkobieżne szczeniaki”. Jest to nieliczna warstwa m łodych ludzi dążących do osiągnięcia sukcesu za nieproporcjonalnie wysoką cenę. Osiągając swoje cele za
wodowe często tracą stabilizację w życiu prywatnym. Dla nich lata dziewięć
dziesiąte mimo wszystko wydają się okresem prosperity.
Nie myśli tak jednak ogół autorów listów. Prośby o pomoc, opisy biedy, bez
silności, żebractwa, lęku i poczucia ekskluzji stanowią główną treść ich wypo
wiedzi. Naczelne miejsce zajmuje strach przed bezrobociem. Pojawiają się na
rzekania na wielodzietność jako przyczynę biedy. Nierzadkie są przypadki opi
sów rywalizacji przedstawicieli starszego i młodszego pokolenia o rynek pracy.
Wiele zmian stało się zauważalnych w opisach małżeństwa i rodziny. O ile w okresie małej stabilizacji nikt nie zastanawiał się nad rodziną, tak w epoce transformacji nikt nie zastanawia się nad nieformalnymi związkami. Są one już normą społeczną wprowadzoną w krąg obyczajowości. Tym samym rozwód i swoboda seksualna są już normą. Nowe kategorie racjonalne otrzymała zdrada małżeńska. Zdrada dokonana przez żonę lokowana jest w sferze emocjonalnej, przez męża - w sferze materialnej. Nie ma między nimi obyczajowej równości.
Rodziny są coraz częściej rekonstruowane, zrelatywizowane i nietrwałe. Dawne zworniki rodziny, jakim i były wspólne uroczystości (np. śluby, święta, urodziny) funkcjonują na zasadzie skansenu obyczajowego. Forma zachowana, treść wypa
lona. Autorka nazywa je fetyszami.
Polepszył się wyraźnie stan posiadania rodzin. Podstawowe artykuły gospo
darstwa domowego są już powszechne, ale kłopoty dysproporcji podziału ról
mąż - żona pozostały. Nadal kobieta w związku dźwiga większość obowiązków domowych.
Głębokiej przemianie uległo też wnętrze rodziny. Bariera gazetowa jest pod
stawą problemu komunikacji. Małżonkowie ze sobą nie rozmawiają, a mąż cho
wa się za gazetą czytaną w okolicznościach sprzyjających rozmowie. Z tej per
spektywy nie dostrzega swych obowiązków, przez co cierpi społeczny obraz oj
ca. Dzieciocentryzm pozostaje wartością deklarowaną, a chaos komunikacyjny prowadzi młode pokolenie w stronę bodźców i wzorów rodzących agresję. Wy
płowiałe relacje w ym agają odczytania i nazwania na nowo kontaktów wewnątrz- rodzinnych. Problem jest tylko taki, że starszych, mniej użytecznych, traktuje się instrumentalnie, a pomocy nie umie się ju ż odróżnić od kontroli. Nie wiadomo, na kogo liczyć, a kogo w rodzinie unikać.
Fasadowość dotyczy nie tylko wartości. W kontakcie ze światem zewnątrzro- dzinnym wypada utrzymać dobrą minę i podtrzymywać mit szczęścia za wszel
ką cenę. Paradoksalnie, problemy, które mogą być rozwiązane przy pom ocy spo
łeczeństwa są głęboko skrywane (np. narkomania), a te, które nie mogą, są obna
żane (np. dysfunkcje procesu komunikacji).
Autorka jako najważniejsze rysy nowej obyczajowości wymienia przem ie
szczenie granic tego co dopuszczalne w dyskursie publicznym, indywidualizm, uprywatnienie więzi międzyludzkich, poczucie integralności ciała, przekonanie o powszechnym prawie do samorealizacji, zmodyfikowany stosunek do ról m a
cierzyńskich i ojcowskich oraz do dzieci.
Do podsumowania obu obrazów można użyć różnych perspektyw. Przy uży
ciu jednej z nich należy stwierdzić, że obyczajow ość społeczeństw a n ow oczesne
go transformuje się w obyczajowość ponowoczesną, czego głównym wskaźni
kiem jest narastające zjawisko indywidualizmu. Byłoby to jednak stwierdzenie powierzchowne, a może nieprawdziwe.
Inna pozwoliłaby na nadanie nieco bardziej lapidarnych nazw tym samym wnioskom, które wysnuła autorka. I tak byłyby to odpowiednio: anomia, ego
izm i konsumpcjonizm . Obydwa obrazy w iążą się ze sobą. Pierw szy jest nieja
ko przyczyną drugiego. Opisuje stadium początkowe procesów, które później nasiliły się w zmienionych okolicznościach. Nastąpiło gwałtow ne spłycenie re
lacji społecznych. Ten dram atyczny opis także trąci nieadekw atną jednostron
nością.
Osią, która przenika wszystkie warstwy podejmowanych zagadnień, jest przyw oływ any wcześniej dualizm . Ciągła dychotom iczność przytaczana w książce (sfera publiczna - sfera prywatna, immanencja - transcendencja, ko
lektywizm - indywidualizm) skłania do stwierdzenia, że egzystowanie w społe
czeństwie to ciągłe podejmowanie wyboru pomiędzy niekompletnie zsynchroni
zowanymi sferami działania. Człowiek musi się opowiedzieć po którejś ze stron, albo przynajmniej zaznaczyć tę dla niego dominującą. Trudno rozstrzygnąć, jak
dalece dokonywanie tego wyboru jest świadome. Obyczaj także poddany jest działaniu tej reguły.
Społeczeństwo czasów małej stabilizacji można w kontekście wyboru nazwać społeczeństwem koniunktywnym. Spokój, dzielność, harmonia i ład to cechy obyczajowości wytworzone w drodze godzenia przez aktorów ról zawodowych z rodzinnymi. Napięcia wynikające z tytułu podejmowanych decyzji rozkładane były na różne sposoby, ale rzadko w sposób radykalny mogły orzekać o „być al
bo nie być” głównego przedmiotu decyzji. Obowiązującym wzorcem było dzia
łanie w kilku obszarach bez redukowania któregokolwiek z nich.
Społeczeństwo transformacji jest alternatywne. Ostrość tej tezy zaczyna się unaoczniać w pracy Małgorzaty Szpakowskiej. Jej respondenci niewiele wysiłku wkładają w łagodzenie napięć. Po prostu dokonują wyboru, różnie go uzasadnia
jąc. Ponoszą trudy asymilacji do momentu krytycznego. Po jego przekroczeniu za normalne uznają przyjęcie alternatywy: albo - albo (np. albo kariera - albo ro
dzina). Dzieje się tak kosztem komunikacji rodzinnej, relacji międzyosobowych, kładzie się głębokim cieniem na szeroko pojmowanym zdrowiu społecznym.
Książka M ałgorzaty Szpakowskiej jest pracą oryginalną i nośną. Oryginalną, gdyż w nietypowy sposób analizuje źródła odchodząc od nieco przeakcentowa- ncgo sondażu. Ponadto poszerza perspektywę czasową dotyczącą badań nad przemianami obyczajowości. Zrywa z trzymaniem się tylko okresu transformacji ustrojowej i badaniem reakcji na to, co ona wnosi1. Nośnym, ponieważ zawiera bardzo wiele sygnałów i znaków zarysowującej się, i już ugruntowanej, zmiany obyczajowej, z którą społeczeństwo będzie musiało sobie poradzić w niedalekiej przyszłości. N a pewno wcześniej niż za trzydzieści lat.
M ariusz Zwarycz
1 Znaczące dla rozbudow ania w iedzy o przedstaw ionym problem ie m ogą się okazać następu
jące publikacje: Piotr Sztompka, Im ponderabilia w ielkiej zm iany: mentalność, wartości i więzi społeczne czasów transformacji, Warszawa 1999; Piotr Sztom pka, Trauma w ielkiej zmiany. Spo
łeczne koszty transformacji, W arszawa 2000; M irosława M arody (red. ), Co nam zostało z tych lat...
Społeczeństwo polskie u progu zm iany system owej, Londyn 1991; M arcin Czerwiński, Przem iany obyczaju, W arszawa 1974; Aldona Jaw łow ska, M arian K em pny i Elżbieta Tarkowska, Kulturowy wym iar przem ian społecznych, W arszawa 1993.