• Nie Znaleziono Wyników

Teka Zamojska. R. 3, nr 6 (1920)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teka Zamojska. R. 3, nr 6 (1920)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

K o k III. t / Zamość, Czerwiec 1920 t. Nr 6.

T E KR

ZRMOJSKR

M I E S I Ę C Z N I K

WARUNKI PRZEDPŁATY CENR OGŁOSZEŃ

Cała strona .Mk. 1200 i i 1/ , strony . Mk. 360 Kwartalnie • ■ Mk. t 2 || u .

. ■ Rocznie . . . Nflfc 45 Vj strony. . 700 j1 ;, V strony . , 200 Półrocznie . . „ 24 j! S t r o n a p i e n B ś z a , o b lic z * - s i ę jak c a ła .

^ o je c iy iic z iy z e s z y t łcosztiaje S m a r e k .

TREŚĆ NUMERU. Złote myśli o pożyczce odrodzenia. — Dr. Stanisław Łempicki: f Śiadejn Komentarży Cezara — Dr. Józef Seruga: Wspomnienia Kajetaria Kożmiana z lat szkolnych w Zamo­

ściu (ęiąg dalszy, 7. 4 ilustracjam i).—.In i. Janusz Królikowski: Najstars7a polska xiąźka o pszczelnictwie (ciąg dalszy, z 1 ilustracją). — Dr. Kazimierz Sochanlewicz^ Zamo ściaha w archiwum państwowem i uniw ersyteckim i we Lwgwie. — Oby wateie-rolnicy!

Marszałek Sejmu o pożyczce.

N ie jałm u żny ani p o ś w ię ce n ia O jc zy zn a 'dziś żąda od c iebie, ale tylko tro ch ę wftary w siły narodu i-trochę zrozum ienia w łasn eg o interesu.

M ó w ią , że m arka n a s zi* nie w ie le d ziś w a rta . N ie p ra w d a ! O n a tylko .w ted y nie w ie le w a rta , gdy j ą dziś wydasz: ale k a żd a m arka z a ­ o szczęd zon a a po.w ierzona kra jo w i podnosi n aszą w alutę, podnosi w ła s n ą w a rto ś ć .

W. Trąm pcsyński.

. , Marszalek Sejmu

Z A M O S C

Zygmunt Pomarański i Spółka.

(2)

/ r ^

„Polska wyszła z niewoli ograbiona przez wrogów, ob­

darta z szat, zubożona. Otocz­

my ją ciepłem serca, wspo­

móżmy czem kto może, ob­

darzmy hojną ofiarą drogich kamieni, złota i srebra, wresz­

cie. zapisujmy się na pożyczkę państwową polską'11.

Alexandrr K am ynal KalcowsJci

A r c y b is k u p \\'arszawsli

(renera! Sosskoweki o Pożyczce Odrodzenia.

P a ń s t w o z w o j s k i e m , a b e z s k a r b u t o k a r z e ł , t r z y m a j ą c y m a c z u g ę o lb r z y m a ; p a ń s t w o z W o js k ie m , a b e z s k a r b u — t o t w i e r d z a z w a ł e m o c h r o n n y m i, l e c z b e z a m u n ic j i. -

P o ls k a s t o i w o j s k i e m , o s t o i s i ę s k a r b e m . S k a r b b e z p i e n i ę d z y t y l e ż w a r t , c o w o j s k o b e z

o d w a g i \

W o j s k o s i ł a ż y w a n a r o d u , s k a r b - s i ł a m a t e r - _ ja In a .

O t e d w i e s i ł y n a g r u z a c h z b u r z o n e j ś w i e t n o ­ ś c i z a w o ł a ł a d o p o t o m n y c h R z e c z p o s p o l i t a w T e s ­ t a m e n c i e K o n s t y t u c j i 3 m a j a . S p e ł n i l i ś m y j e d n o : z

’ tA a d y c y j r y c e r s k ic h z r o d z o n e w o j s k o c h l u b ą o r ę ż a o k r y ł o P o l s k ę n a ś w i a t c a ł y . S p e ł n i j m y d r u g ie : s k a r b z a s o b n y I b o g a t y n ie c h b ę d z i e ś w i a d e c t w e m W o li, p r a c y i o f i a r n o ś c i w s z y s t k i c h je j o b y w a te li.*

(—) Sosnkowski

1 (i eae rai- Porucznik, t Wiceminister

F

G L

Minister Pruskiej .o Fożycsce Odrodzenia,

Gdyby Pożyczka Odrodzenia nie miała dać Paąstwu funduszów, potrzebnych na cele, dla których jest przeznaczona, byłoby to Wobec świata całego dowodem, iż mimo, stulęfniej niewoli, nie dorośliśmy jeszcze do zadań, jakie państwo nowoczesne na oby­

wateli swych nakłada. Dlatego obowiązkiem każdego Polaka jest podpisać największą Sumę, na jaką tylko według swych stosun­

ków majątkowych zdobyć się może.

( —) W ładysław Seyda

Minister h ., dzielnic ty Pruskiej.

i

Minister kolei o Pożyczce Odrodzenia

.. Nie jest dobrym synem Ojczyzny ten, który nie pragnie, by niiiła ona po okrutnej niewoli, powstać w pełnym blasku piękneści, silna, wspaniała i wolna już. po w ieczni czasy!

N a to wszakże potrzebne jej są fundusze, które muszą być dostarczone przez subskrypcję na Pożyczkę Odrodzenia.

Wszyscy jesteśmy tutaj aż nadto przekonani, iż Polonja Amerykańska, tak zawsze wysoce patrjotyczna przyczyni się do o Ibudowania umiłowanej przez nas wszystkich Ojczyzny, przez gremjalne zapisywanie się na listy Pożyczki

Minister Kolei Żelaznych

•(■—) Bartel.

MWNg|

t

(3)

Rok III. Zamość, Czerwiec 1920 r

TEKR

ZRMOJSKR

M I E S I Ę C Z N I K ________ _____

„Nie wierzmy tym pismom, co namiętnościom tylko dogadzając, uczucie podburzają i krzyuią; uwierzmy raczej w pracę, w naukę, która nam pomoże do wygodnego wypełniania naszych obowiązków co­

dziennych, bo dużo zaległości mamy, a nieodrobitnie ich ciąży na na- szem sumieniu: praca zaś do szczęścia się naszego prjsyloży".

R n d rze j Rugust Z am o y s k i. Kitka prawd z ekonomji politycznej.

Dr. Stanisław Łem picki.

Śladem Komentarzy Cezara.

( h e t m a n Jan Z a m o y s k i w s p ó łp ra c o w n ik ie m H e id e n s te in a .)

I. Kto zna życiorys Zamoyskiego łub Heidensteina, ten wie, jak bliski sto­

sunek łączył bohatera wojen moskiewskich wielkiego hetmana-mecenasa, z jego zasłu­

żonym biografem ') i autorem dwófch cennych dzieł historycznych 3).

Reinhold Heidenstein (1553—1620) 3) był kreaturą Zamoyskiego, naturalnie w najleps/;em tego słowa znaczeniu. Kanclerz prawdopodobnie zwrócił uwagę na do-

‘) H eidenstein n a p is a ł je d y n ą , j a k ą dzisiaj m am y, szczegóław ą o źródłow ej w a rto ści, b io g rafję Z am oyskiego t . j . De vita loannis Zamoiscii, Regni Poloniae Concellaria et exer- cituum ducis supremi, w trze ch x ięg ach . W ydał j ą Adam T y tu s hr. D ziały ń sk i w Col- lectanea vitam resnue gestas loannis Zamoiscii... illustrantia. P o z n a ń 1861. Z tego to ż y c io ­ rysu H eid en stein a w y p isy w ał bez sk ru p u łu i p rz y w łasz c za ł sobie c a łe u stę p y B ohom olec w swojem

Życiu Jana Zamoyskiego (W arsz. 1775). (zob. B a t o w s k i . Hajdensztain i Bohomolec.

Lwów 1855). E d y cja p o z n a ń s k a D ziałyń6kiego je s t w p ro st fa ta ln a , roi się od błędów , dlateg o b y ­ łoby ze w szech m ia r pożądane n o w e w y d a n i e tego dzieła, k tó re — m im o że m a z ak ró j h um an isty czn eg o „speeuium *, — p o sia d a z n aczn ą w arto ść h isto ry c z n ą . W obec istn ie n ia k ilk u z a ­ chow anych ręk o p isó w , zad an ie ta k ie może być b ard zo w dzięczne i bogate w plony. (P or. także N e h r i n g W ł. O historykach polskich X V I w. C zęść I O życiu i pismach Reinholda Heidensteina. P o z n a ń 1862 str. 32 — 33; (jed y n a dotąd k ry ty c z n a p raca o H eidensteinie).

a) a, ) De bello Moscovitico commentariorum libri sex C rac. 1584. i b). Rerum Polo

nicarum ab excessu Sigismundi Augusti libri XI I . (w ydanie p o śm iertn e przez sy n a , P ra k f. 1672)

3) Zob. W. S obieski. „Czy H eidenstein b y ł różnow iercą?" w s tu d ja c h h isto r. „Król a C a r“ ’

^ Lwów 1912. str. 241, p rz y p 1.

Nr. 6.

(4)

82 TEKA ZAMOJSKA Ns 6

skonale zapowiadający się talent młodego wychowanka zagranicznych akademij i jemu zawdzięczał, zdaje się, Heidenstein dostanie się w poczet sekretarzy królewskich '); tutaj zdobył sobie wnet wybitne stanowisko, jako wyśmienity znawca spraw pruskich, in­

flanckich i kurlandzkich, zdolny komisarz i pośrednik w tym kierunku, zasłużony zwłaszcza około korektury prawa pruskiego i ułożenia się stosunków polsko-pruskich.2)

Ponadto był u l u b i o n y m s e k r e t a r z e m samego kanclerza i należał do jego najzaufańszych. Posługiwał się nim Zamoyski w najbardziej delikatnych i subtel­

nego rozumu wymagających misjach dyplomatycznych, przypuszczał go do najbardziej tajnych negocjacyj.3) Są także dowody towarzyszkiej zażyłości między mecenasem, a jego oddanym klientem, zażyłości, niepozbawionej nawet cech serdecznej przyjaźni, naturalnie modyfikowanej różnicą wieku, dostojeństwa i zasług. Doniosłem echem tej przyjaźni jest sam Żywot Zamoyskiego, pióra Heidensteina. Wyłuszczywszy przyczyny, które skłoniły go do podjęcia tej pracy, tak odzywa się autor do syna zmarłego he­

tmana, Tomasza Zamoyskiego (w r. 16064). „Ulegając powyższym względom, postano­

wiłem w tem króciutkiem dziełku skreślić jego życie, które, d z i ę k i t y ł o l e t n i e m u o b c o w a n i u , mnie z pewnością j e s t n a j l e p i e j z n a n e " . Nazywa się też autor w tej dydykacji najżyczliwszym i najbardziej przywiązanym z „ojcowskich przy­

jaciół" hetmańskiego syna. Również w xiędze III, wyliczając najbliższe otoczenie kan*

clerza, wymienia Heidenstein nazwisko swoje zaraz na drugiem miejscu, po Janie Szczęsnym Herburcie, krewniaku Zamoyskiego, a obok nazwisk takich jak Szymonowie, Piotr Ciekliński, Maciej Piskorzew skih).

Nieinaczej określają ten stosunek i obcy. Np. Rudger znr Horst w dziele Cancellarius (1628) na str. 94 pisze:6). „Tak jak Zamoyski sam był bardzo-uczony tak i wielką znajdował przyjemność w obcowaniu i w rozmowach z uczonymi mężami.

Często więc przy hojnie zastawionym stole przyjmował Woje. Baranowskiego, Piotra Tylickiego, podkanclerzego kor., i jego wiernych towarzyszy; zwykle zaś towarzyszyli mu (Zamoyskiemu): Dawid Hilchen 7), sekretarz i notarjusz ziemski wendeński, R e i n h o l d

1) P ro f. N eh rin g op. cit. str. 2, uw aża to za pew nik, n a p o d staw ie n o ta tk i w Bibliogra­

fia critica C i a m p i ' e g o (I. 223): N o ta tk a ta je d n a k m ówi ty lk o tyle, że „H eidenstein był sekretarzem Zam oyskiego", ale nie pow iada, kiedy to było , czy w łaśn ie przed w stąpieniem do kan- celarji królew skiej. Z przytoczonego przez Sobieskiego (ibid. Król a Car, s tr. 232) lis tu Jak . Bon- g a rsa do T h u an n sa o H eidenstelnie w ynikałoby, że ten b ył is to tn ie z r a z u dw orzaninem i s o- k r e t a r z e m k a n c le rz a i t ą d r o g ą d o p i e r o d o sta ł się do k a n c e la rji k rólew skiej, w ia­

dom ości, w tym liście zaw arte, nie z as łu g u ją jed n ak że n a bezw zględne zaufauie (Sobieski s tr. 234).

2) N ehring. op. cit. str. 3, 4 i 11 — 18. (O H eidensteinie tra k tu je tak że ła c iń sk a dysser- tacj a dok to rsk a ś. p. N eh rin g a p. t. De Reinh. Heidensteinii scriptis Jiistoricis. P osn. 1857, ro z ­ szerzona n astęp n ie w cytow anej p racy polskiej).

3) N eh rin g str. 6—9 i Sobieskiego W. d oskonały a rty k u ł o H eid en stein ie w W. Encyklo- ped ji Pow sz. llu s tr. Tom X X V II—XXVIII. W arsz. 1901, str. 572.

4) Collectanea vitam resque gestas J. Zam. illustrantia. s tr. 2 nlb. (przedm owa).

5) Collectanea str. 139. P o e ta P io tr C iekliński, a u to r .P o tró jn e g o z P lauta* i ceniony w ow ych czasach p o e ta -p an e g iry sta, M aciej P iskorzew ski, obaj se k reta rze kró lew scy , — należeli do b lis k ic h pow ierników Z am oyskiego i p o zostaw ali n a szczeg ó ln y ch jeg o u sługach. W pływowe stan o w isk o Szym onow icza względem k an clerza oddaw na jest w szystkim znane.

6) N ehring s tr. 19.

r) H ilchen, in flan tczy k , poeta, praw nik, h u m an ista , człow iek o tra g ic z n y c h kolejach ży­

cia, p rz y g a rn ię ty i broniony przez h e tm a n a (zob. L e 1 i w a. Dawid Hilchen Bibl. W arsz. 1880

(5)

M 6 TEKA ZAMOJSKA 83

H e i d e n s t e i n , Szymon Szymonowie, Dr. medycyny Rudger Mewel; z tymi czterema n a j p o u f a l e j o b c o w a ł (isti Zamoiscio erant familiarissimi), tym przy stole zwykle temat do dysputy podawał, i po długich dyskusjach i rozprawach za i przeciw, sam z wielką powagą decydował". Jakby komentarzem i uzupełnieniem tych relacyj są słowa prof. Nehringa, o dziełach Heidensteina wypowiedziane:') „Czytając pisma Heidensteina, niepodobna nie dostrzec, jak bliskim był Zamoyskiemu i znał aieomal każdy krok i bywał przypuszczany do tajemnic, bo mu Zamoyski odkrywał w zaufaniu i minionych rzeczy nieznane powody i przyszłych spraw przedsięwzięcia. Uważał go za powiernika swego i w tem rozumieniu słusznie powiedzieć można, żó historja Heiden- śteina nie bez inspiracji jest napisana".

II. Twórczość pisarska Heidensteina ześrodkowana jest dokoła potężnej, sug- gerującej postaci Zamoyskiego, jakby dokoła mocnego kośćća, a zarazem niecącego na­

tchnienia ogniska. Rozpoczął (1583) skromnie od r e l a c j i o wspaniałym, prawdzi­

wie renesansowym, obchodzie w e s e l a Z a m o y s k i e g o z Gryzeldą Batorównąi ujął ją w stylowe ramy listu do xięcia pruskiego, Jerzego F ry d ery k a2). Niebawem napisane Komentarze o wojnie moskiewskiej (1584), najudatniejsze dzieło Heidensteina,

„miały być chlubnym pomnikiem chwały Batorego i Z a m o y s k i e g o " 3). Zamoyski je s t też w nich obok króla, — g ł ó w n y m b o h a t e r e m . Podobnie ma się sprawa z Dwunastu zięgami historji polskiej, pracą najobszerniejszą i najważniejszą, na której kartach p o s t a ć Z a m o y s k i e g o znów wybija się wszędzie na plan pierwszy, skupiając na sobie bezsprzecznie uwagę czytelnika. Dodajmy jeszcze do tego: pięknie i z głębokim pietyzmem napisany Żywot Zamoyskiego,oraz Kanclerza Heidensteinowego 4) (1610), w którem to dziełku w ł a ś n i e Z a m o y s k i jest dla autora ideałem pia- stuna tej godności.

Nasuwa się jednak pytanie, czy tylko taki związek, na jednostronnem uwielbieniu i jego konsekwencjach oparty, łączy pracę literacką Heidensteina z osobą genialnego męża stanu i opiekuna nauk.

Już na sejmie konwokacyjnym 1587 r. rozeszła się pogłoska, że Zamoyski b y ł w ł a ś i w i e a u t o r e m , „K o m e n t a r z y o w o j n i e m o s k i e w s k i e j * H e i ­ d e n s t e i n a . Zaznaczano zaś z naciskiem, iż dzieło to na każdy sposób było i przez króla i p r z e z k a n c l e r z a przeglądane i poprawiane 5).

t. I.) by! tym , k tó ry u ła tw ił Z am oyskiem u i n aw iązyw ał d la ń sto su n k i z uczonym i h u m an ista m i N ie­

miec. H olandji, B elgji i prow incyj n a d b a łty c k ic h , O sobistość ogrom nie rz u tk a i o w ielkiej k ulturze.

‘) N e h rin g , s tr. 19 i Sobieski. E n cy k l. I. c. s tr . 572.

3) De nupłis Illustr. Ioannis de Zamoscio... ac G-riseldis Batliorcae... Ad Itlmum Principem Georgium Fridericum...'R. H(eidnesteinii) S(ecretarii) R{egii) EpistołaC rac. L a-

'z a ru s 1583.

3) N e h rin g , s tr. 28.

4) Cancellarius sive de dignitate et officio Cancellarii Regni Poloniae, B ru n sb e rg a 1610.

5) Rerum Polonicarum ab excessu Stephani Regis ad Maximiliani Austriaci ca- ptinitatem liber singularis (a u to re m B ru tu s, czy K. W arszew icki?), w y d a ł S e b. C i a m p i, Flo- re n tiae 1827., s tr. 7—8. „ P o stu la b a n t ii (L ith n an i) m ore suo m u lta , et p ra e te r V olhiniae, P odla- ch iaeąu e ac L ivoniae re stitu tio u e m , R e i n h o l d ) H e i d e n s t e i n i i , pu b lica to tiu s conven- tu s a u th o rita te volebant, u t f i l s a m a b o l e r i h i s t o r i a m, c u i u s n o n n u l l i i p s u m C a n c e l l a r i u m o p i n a b a n t u r e s s e s c r i p t o r e m ; c o n s t a t q u- i d e m c e r t e e t a R e g e , e t a C a n c e l l a r i o d i l i g e n t e r r e v i s a m et.

e m e n d a t a m e x t i t i s s e “ . Zob. tak że N ehring, str. 6.

(6)

84 TEKA ZAMOJSKA M 6

Że król naprawdę zajmował się osobiście rewizją i rzeczową korektą „komen- tarzy“, — nie może ulegać wątpliwości. Pomijam fakt, że Heidenstein był przecież jakby oficjalnym liiśtorjografem królewskim do spraw polskich,1) jak współcześnie Jan Michał Brutus dla spraw siedmiogrodzko-węgierskich; pomijam okoliczność, zanotowaną w liście tegoż Brutusa do Kratona a Kraftheim (z 13. VIII. 1585), że Heidenstein, przylawszy do Krakowa dla (powtórnego) druku .komentarzy moskiewskich*,— .mieszka w zamku, w domu starościńskim obok królewskiego pałacu, a b y b y ł a s p o s o ­ b n o ś ć c z ę s t e g o w i d y w a n i a s i ę “ 2). Rozstrzygającym dowodem są tu słowa samego Zamoyskiego w głośnej odpowiedzi do senatu z r. 1587., w której zbijał wytaczane przeciw sobie sejmowe „gravamina“. Pisze on tam, że pamiętniki Heiden- steina „ku sławie narodu naszego napisane są i... nie z lekkomyślności jakiej, a 1 e i a w o l ą i r o z k a z a n i e m J e g o Kr . M o ś c i są wydane11, dodając następnie t e s ł o w a : „On je s a m n i e t y l k o r e w i d o w a ł , a l e i p o p r a w i a ł ; jest egzemplarz u tego, oo je pisał, z poprawieniem i pismem na wiele miejscy ręki własnej samego Jego Kr. M. Czemuż tedy to proskrybować mamy, a jeszcze nie uzna­

wszy i rozsądku nie uczyniwszy..." 3).

Jakżeż przedstawia się natomiast kwestja autorstwa, czy współpracownictwa kanclerza? N a j a k i c h p o s z l a k a c h opierać się mogła wyżej wspomniana p o- g ł o s k a , która gruchnęła na sejmie, zapewne w nienawistnem Zamoyskiemu kole Zborowskich, czy wśród zwolenników urażonego przez Heidensteina Radziwiłła i Czarn- kowskiego?

III. Posądzenie hetmana o autorstwo dzieła historycznego, opisującego jego własne czyny i boje króla, któremu był tak bliski, — mogło mieć niezaprzeczenie p e-

w n e u z a s a d n i e n i e w dotychczasowych zamiłowaniach i karjerze Zamoyskiego4).

Wszakże z a r c h i w i s t y - a n t y k w a r j u s z a wyrósł on na popularnego poli­

tyka i senatora5). Wielu z pewnością pamiętało jeszcze, że Zamoyski, autor dzieła De Senatu Romano, rozpoczął swój zawód publiczny od uporządkowania Archiwum kró­

lewskiego, metryki koronnej, i ułożenia porządnego jej inwentarza 6). Stąd poszła i na tem ugruntowała się ogromna znajomość polskiej historji i starożytnictwa. umiejętność orjentowania się w spuściźnie wieków, w przekazaniach przodków, i wynajdywania w nich zawsze gotowych wzorów dla teraźniejszości, co tak bardzo odpowiadało prze­

konaniom konserwatywnej szlachty 7). To było też fundamentem popularności starosty

*) N eh rin g op. cit. ttr . 54.

2) Bruti opera varia selecta, B erolini 1698, s tro n a o s ta tn ia (por. N ehring s tr. 25).

s) V otum J . Zam oyskiego... p rzy słan e n a piśm ie i o d czy tan e n a posiedzeniu senatn roku 1587, w czasie bezkrólew ia po śm ierci B atorego. Zob. A. Małecki. W y b ó r m ó w s t a r o p o l ­ s k i c h , św ieckich, gejm ow ych i in n y ch . W ydanie T urow skiego. K raków 1860, r tr . 85. — Por- także: P auli. P a m ię tn ik i do życia i spraw y... Zborow skich s tr . 204.

4) N aw iasow o zaznaczam , że Z am oyski b y ł siostrzeńcem J a n a H e rb u rta z Mizieiica, ka­

sz te la n a sanockiego, znanego p raw n ik a i h isto ry k a poi. X V I w.

5) W yczerpująco i znakom icie p rz ed sta w ił tę rzecz prof. W. S o b i e s k i w pracy

Trybun ludu szlacheckiego. W arsz. 1905 str. 31 i nst.

6) A rchiw ym Ja n a Zam oyskiego t. I. s tr. 427—432 i 434.

7) H eidenstein w „Y ita J. Zam.", Collectanea ritam resąue gestas J. Zam illsturantia

s tr. 11—12, pisze o tem: ,c|uae re s (uporządkow anie m etry k i) non solnm la u d i atque*honori, verum etiam usui po stea ei fuit. T antum enim a n tią u ita tis et om nis R eipublicae usum hinc sibi compara- Y erat, u t neąue n o v a alla res p o ste a illi accid eret et om nis fere re i g eren d ae e x e m p l o r u m s n m m a m sem per c o p i a in h a b ere t. Zob. S o b i e s k i . Trybun, str. 31 32— i68 i nst.

(7)

M 6 TEKA ZAMOJSKA 85

bełskiego w czasie obu elekcji, jego wpływów, przewodniego stanowiska, szybkiego po­

suwania się w luerarchji dostojeństw. W tej roli archiwisty-historyka, oraz znawcy prawa publicznego, występuje także Zamoyski niekiedy w p r o s t : on np. układał wedle dawnych wzorów dekret elekcji W alezego’), on w r. 1573, informował senat o przy­

mierzach, „z któremi je ma Korona polska"2), on to na starym dokumencie konfede­

racji ruskiej z r. 1436, osnuł text „konfederacji województwa bełskiego" w czasie bez­

królewia przed Henrykiem 3), a, artykuł elekcyjny „de non praestanda oboedientia“ wy­

wiódł z przywileju króla Alexandra z r. 1501;4) jadąc do Francji po elekta, woził się ze Statutem, układał tam pisma prawno-polityczne it d .5). Takich przykładów w całej jego dalszej karjerze znaleźćby można znacznie więcej.

Że był wielbicielem historji, że ją czytał wielokroć i studjował pilnie, że me­

cenasował historykom, a nawet później sam nieraz do publikacyj historycznych ręki przy­

łożył, — o tem wszystkiem wiemy z jego biografji. Może więc i w e p o c e B a t o ­ r e g o t e j e g o s k ł o n n o ś c i n i e b y ł y t a j e m n i c ą i podsunęły przy­

puszczenie o autorstwie Komenłarey?

Za króla Stefana powiał — jak wiadomo — nowy szeroki dech w zakresie ba­

dań historycznych, które sam monarcha z całą usilnością popierał. Wtedy to, obok hi­

storyków Węgier: Brutusa, Gyualaya i Forcasa, obok naszego Heidensteina, błyszczą nazwiska Orzelskiego, Solikowskjego, Stryjkowskiego, Bielskiego Joachima. Gwagnina, Sarnickiego, Millera i innych; wtedy po raz pierwszy traktowano ze strony polskiej o udostępnienie badaczom skarbów archiwum w atykańskiego15).

Podobnie jak Batory, był i Zamoyski g o r ą c y m w i e l b i c i e l e m „ Ko ­ m e n t a r z y C e z a r a“, w których się z pasją rozczytywał7); xiądz F. Birkowski mówi o nim, że nie rozstawał się z Liwiuszem i z Cezarem3). Później (około 1591) patronował kanclerz przekładowi Historji Liwiusea Andrzeja Kochanowskiego 9); mamy też dowody, że zajmował się również Sallustyuszem' “), że miał u siebie kronikę Dłu­

gosza u).

(c. d. «.,).

') Coilecianea j. w. str. 18.

2) A rch 1. s tr. 23. (na dole) — 24. i p rzy p is 10.

S o b i e s k i . 1. «. s tr . 69.

*> S o b i e « k 1. I. e. s tr. 191.

5> A rch. 1. nr. 17. (p rzy p is 1.) — por. także: T. W ierzbow ski U c h a n s c i a n a t. I. s tr. 197 8) K. M o r a w s k i . A. P. Nidechi. s tr. 218 n st. i 228—231.

7) N e h r i n g. op. c it s tr. 28, M o r a w s k i s tr . 228.

®) P a b . Birkow ski. J a n Z am o y sk i, albo n a m szy zadusznej za JM ość P a n a H etm ana i K anclerza K oronnego n a zam kn krakow skim , w ko ściele św. S ta n is ła w a k a za n ie R. P. 1605. J u ­ nii 22, etr. 26. („Jednego d n ia nie opuścił, a b y h i s t o r y e j L e w i u s z a a b o C e z a r a n i e w i d z i a ł ‘ ).

9> L is t A n d rz eja K ochanow skiego do h e tm a n a , B ary cza 1591. n M a c i e j o w s k i e g o ,

Piśmiennictwo poi. I. D odat. 212—218.

10) W r. 1594. J e rz y Z am oyski poszukiw ał po b ib ljo tek ach i bibljopolach krakow skich dla hetm ana: S a l l u s t j u s z a i P r i s c i a n a . (L is t Zam oysk. Jerzeg o z 18/11. 1594 w Ms. Bibl. Z am oy. w W arsz.).

“ ) J a n O stroróg, k a sz te la n pozn. 28 w rześnia 1604 o d sy ła Zam oyskiem u D ł u g o s z a , pożyczonego od n ieg o (z Ms. Bibl. Z.amoy. S. II. T. XV. PI. 48. nr. 81).

(8)

86 TEKA ZAMOJSKA JM: 6

Dr. Jó ze f Seruga.

Wspomnienia Kajetana Koźmiana z lat szkolnych w Zamościu.

(ciąg dalsty).

Celem lepszego wprowadzenia czytelnika w tok opowiadania pamiętników nad­

mieniamy, że w siódmym roku życia oddali rodzice młodego Kajetana do szkól świec­

kich, nowozorganizowany cli przez Konrsję Edukacyjną w Lublinie, jednakowoż, jako ludzie starego pokroju z zastarzalemi poglądami na szkolą i manierami wielkopańskie- mi, nie mogli się zgodzić z nowym duchem i systemem świeckim, opartym na języku wykładowym polskim w szkołach lubelskich i przenieśli zaraz po roku swego syna do szkól dawnego typu w Zamościu, gdzie się kształcił wraz z braćmi swymi przez trzy lata.

„Odebrano więc nas z Lublina i przeniesiono do Zamościa, gdzie nauki przez duchownych i w języku łacińskim wykładane były (pisze Koźmian)'). Sam pod rektora­

mi kolejno wybieranymi, jtiędzem Wątrąbskim, a następnie Rydubskim, kanonikami zamojskimi i razem proboszczami w ordynacji, a nauczycielami klerykami Dobraczyń­

skim, Manugiewiczem, który potem został w Królestwie Kongresowem biskupem Augu­

stowskim, w trzech lalach przebiegłem gramatykę i syntaxim w języku łacińskim, lecz oprócz wprawy w ten język i łatwego nim mówienia, prócz historji świętej, nieco greckiej i rzymskiej, trochę geografji i arytmetyki do reguły trzech, niczego więcej nie nabyłem. Dyrektor zaś nasz, Jurkowski, bez poprzedniego przygotowania, dorwawszy się filozofji i teologji, pod nauczycielem xiędzem Kobylańskim, tak sobie zbałamucił g ł o w ż e się rzucił w prozelityzm, zaczął nawracać żydów ciągłemi dysputami, za eo dostał policzek od jednego rabina, a drugi żyd' w mojej przytomności powiedział mu:

„Daj Waść pokój, boś Waść niedouczony'. Gdy do szkól zamojskich austrjacy wpro­

wadzili porządek i język niemiecki, a szkoły wydziałowe lubelskie, i przez wybór na­

uczycieli, i przez przedmioty naukowe w języku narodowym wykładane, i przez postęp w nich uczniów, zaczęły się wsławiać, przeniesiono nas z Zamościa do Lublina a po odbytym examinie, uznano n a s z d o l n y m i d o c z w a r t e j k l a s y “.

Wspomnienia ze szkól Zamojskich z lat 17 8 1—1784-).

Gmach akademicki.— Uroczystości.—Elekcja rektora i egzamina.—Kolegjata za­

mojska.—Kaplica Zamoyskich.—Goły Janek.—Napis ną grobie Jana Zamoyskiego, jaki miał być, jaki jest.—Kościół xięży franciszkanów.—Ordynat Jan Zamoyski wojewoda podolski.—Odpowiedź jego na list królewski, dyplomat na hrabstwo temuż d a n y . —Zwie­

rzyniec.—Jędrzej Zamoyski, ex-kanclerz koronny ordynatem po zrzeczeniu się brata.—

Pochwala jego przez Staszica i charakter opinji demokratycznj^ch tegoż Staszica.—Cno­

ty i prawość Jędrzeja Zamoyskiego; dowód czci i uszanowania, dany mu przez obywa­

telstwo w sprawie granicznej.—Wzmianka o nim chlubna,' zapisana w dekrecie przez podkomorzego Dłuskiego. —Wizerunek Jędrzeja Zamoyskiego, żona jego Konstancja Czartoryska; tejże brat—xiąże stolnik.

‘) Pamiętniki, t. I. str. 3 —4.

*) Pamiętniki t I. str. 38—49.

(9)

Nk 6 TEKA ZAMOJSKA 8 7

Jako ucznia uderzył mnie najprzód gmach akademicki, wielki czworogran z dzie­

dzińcem w środku, z bramami i wchodem od obszernego placu, na którym stał pałac Zamoyskich, a naprzeciw niego kolegjata i wychód na Franciszkańską ulicę. Gmach ten dwupię­

trowy z wiel- kiemi okna­

mi, na dole s k l e p i o n y, mieścił szko­

ły i mieszka­

nia profeso­

rów, do któ­

rych wchodzi­

ło się przez obszerne ko­

rytarze skle­

pione. Te po­

dówczas za­

walone były fasami i be­

czkami mąki wojska austr-

jackiego, któ- I . D A W N Y Ć M A C H A K A D K M J I . J > Z IŚ G I M N A Z J t M . l o t . H e n r y k P o d d ę b s k i .

rych strzegli

szyldwachy. Do szkół obok tych składów ledwie się można było przecisnąć. Na dru- giem piętrze były ogromne sale, nazwane stubami'), ozdobione na około ścian, na dwa stopnie ławkami polerowanemi, z wyzłoconemi brzegami. Na środku stały dwie naprze­

ciw siebie katedry, przeznaczone do teologicznych i filozoficznych dysput, a łączyły je ławki dla emerytów, kanoników i profesorów. Pamiętam kilka świetnycli w tych sa­

lach uroczystości, to jest elekcja rektora, dysputy i examina uczniów. Rektor wchodził ubrany w ponsową. axamitną, z szerokieini złotemi galonami oblamowaną togę, w zło­

tym łańcuchu, czyli distinclorium kanonicznem i w mucecie3) fioletowym z gronostaja­

mi, w birecie na głowie. Poprzedzali go wyżsi nauczyciele i kanonicy w togach czar­

nych kamlotowych3), z karmazynowemi z kitajki4) wyłogami, w mucetach według god­

ności ponsowych z galonami5), lub fioletowych axamitnych z gronostajami, tych poprze­

') Z niemieckiego: Stube—sala.

2) Łukasz Gołębiowski: Ubiory w Polsce. Warszawa 1830, str. 191. Mucet z niemieckiego, mucety kanoniczne bywały ze skórek wiewiórczych albo popieliczych. Naruszewicz hist. poi. V s. 289:

Doktorom dawano biret, mucet i czerwoną togę.

a) Gołębiowski op. cit. str. 163, Kamlot—materjaz włosów kozy angielskiej albo też i wełny.

Używane letnią porą na kontusze i żupany, tudzież na odzież kobiecą. Kamlot patrz czamlet. Gołę­

biowski op. cit. str. 135—6. Czamlet, kamlot z włoskiego pochodzący a materja sama pierwiastkowo z włosów kozy azjatyckiej była robioną. Od dawna znajoma; poseł od króla cypryjskiego oddał Jagielle kilka sztuk czamletu, co na on czas był wielki upominek. Zpowszechniał później i Koszutski powiada- , teraz żadnego nie masz, któryby nie nosił szat czamletowych". Bruxelski kamlot za naszych czasów najwięcej był ceniony; nastały i jedwabne materje naśladującego, kamlotami zwane irlandzkiemi.

4) Gołębiowski op. cit. str. 169: Kitajka— jedwabna materja.

!) Gołębiowski op. cit. str. 152: Galon—taśma srebrna lub złota różnej szerokości.

(10)

88 TEKA ZAMOJSKA JMt 6

dzali profesorowie niżsi w podobnych togach, a profesorowie gram atyki1) i infimy2) klerycy w póltogach bez wyłogów, z spuszczonemi od łokciów rękawami, ten cały szereg poprzedzało dwóch bedelów3) w niebieskich sukiennych togach, trzymając w ra­

kach dwa berła srebrne z koronami u wier zchn, zapewne jeszcze przez Jana Zamoy­

skiego sprawione. Gdy wszyscy zasiedli swoje miejsca, zaczęły się oracje w języku łacińskim. Rektor składał na stole pieczęć akademicką, .insygnja, rozbierał się z togi, składano je na taburecie i po mowach pochwalnych i dziękczynnych, przystępowano do wyboru nowego rektora przez wota4) sekretne, w wielka, urnę marmurową rzucone.

Po przeliczeniu wotów przez najstarszych profesorów i kanoników ogłaszano nowego rektora, ten natychmiast ubierał się w togę axamitną i odbierał insygnja. Znowu na- stawały mowy i powinszowania, już i szkoły występowały z oracjami. -za co parę duj

rekreacyj ł) otrzymywały Nowy rektor zwykle da­

wał ucztę dla członków a- kademji i re- p r e z e n t a n - tówszkół.wy- branycli po­

między stu­

dentami, po jednym z każdego od­

działu. W po­

dobnym spo­

sobie odby­

wały się i co- roczne exa-

2 . O M A C H A K A D E M I J Z W I E Ż Y R A T U S Z O W E J . f o t . H e n r y k P o d d ę b s k i . 3111 na pi'Zy Za­

li mit o waniu6) szkół Z uroczystości szkolnych najświetniej odprawiała się na świętego Jana Kantego, patrona akademji, który miał oddzielną swoją kaplicę w kolegjacie zamojskiej. Studenci szli porządkiem szkół na nabożeństwo, wieczór odbywali procesją z jarzącemi świecami do kaplicy świętego, gdzie wybrani z nich śpiewacy nucili na głosy hymn łaciński o św. Janie Kantym; ta sama ceremonja wznawiała się na Najświętszą Pannę Niepoka­

lanego Poczęcia. Wieczorem zwykle, studenci bursy obchodzili mury akademji i do północy śpiewali pobożne pieśni. W bliskości murów akademickich był odwach austrjac-

Średniowieczny system nauczania, które przetrwało u nas do XVIII wieku, składał się z t. zw. .siedmiu sztuk wyzwolonych" t. j gramatyki, dyalektyki i retorykt. Te trzy nauki stanowiły kurs niższy, zwany trivium albo też pars pro toto g r a m a t y k ą . Wyższy kurs zwał się quadrivium

*) lnfima - szkoła początkowa.

3) Bedel woźny uniwersytecki, wyższego typu.

4) Wota t. j głosowanie tajne, które najczęściej odbywało się za pomocą gałek lub kostek.

Ciekawy opis głosowania sekretnego na sejmiku znajdujemy u Rulikowskiego: Urywek wspomnień Jó­

zefa Rulikowskiego.. (1731—92) Warszawa 1862 str. 285—288.

5) Wypoczynku.

6) Za::il;r,'ęciu, v

(11)

N a 6 TEKA ZAMOJSKA 8 9

kiego garnizonu, nieprzyjemny widok raził nieraz młocie serca, gdyż przed nim często przypasanych do ławki niemiłosiernie bito w dwójnasób kijami; a na placu od akademji aż do kościoła, między dwoma szeregami, przepuszczano winowajców przez rózgi przy odgłosie piszczałek; raz spojrzawszy na zbroczone krwią plecy żołnierza, który kulą gryzł w zębach z bólu, ledwie nie zemdlałem.

Kolegjata zamojska, świątynia w yniosła' i piękna, zarządzona wówczas przez infułata Trembińskie^o, nosiła znamiona zaniedbania tak w kaplicach, jako też w oł­

tarzach. Wtedy dopiero zaczęto myśleć o wydobyciu jej z kurzu i z opustoszenia, kaplica Zamoyskicli obita była axamitem karmazynowym, w bryty1) tego koloru i żół­

tego, lecz tak już' wypło­

wiałego, że się do siebie obie barwy zbliżały. Na tem obiciu po lewej stronie ołtarza za­

wieszone by­

ły portrety rodziny Za­

moyskich,za­

cząwszy od .

wielkiego J a ­ na do K l e me n s a . W s z y s c y przedstawie­

ni byli w

ubiorach wła- 3. K O L E G J A T A . fot. H e n r y k P o d d ę b s k i .

ściwych wie­

kowi, w którym żyli. Jan Zamoyski hetman w takiej postaci, w jakiej go pow­

szechnie malują, w zbroi w szkarłatnej ferezji2) z futrem z ramion opuszczonej. To­

masz podobnie, lecz już z głową ostrzyżoną Jan wojewoda sandomirski ż wygoloną głową, z sęłedcem na jej wierzchu, w (tancerzu i w ferezji. Następnie Marcin, Michał w strojach podobnych. Tylko Klemens młody w ubiorze francuskim i garniturze pon- sowym złotem haftowanym, z głową ufryzowaną w niski tu p e t3) i loki. Najwięcej mnie

‘) Gołębiowski op. cit. str. 128: Brety, bryty. W suknie wpuszczona bryty złote, widzimy to z kazań Birkowskiego i Grochowskiego wierszy. Z herbowych kolorów była odziei dworskich poło­

wiczna, później dla błaznów już tylko pozostał ten zwyczaj, mieli żupany w różne bryty. „ O b i a d p o s t n y l6 8 4".

*) Gołębiowski op. cit. str. 148: Ferezja, turcy wymawiają fereze, jest to suknia zwierzchnia, nieprzepasana, długa, lekko podbita. S ł o w n i c z e k C z i r t o r . w c z a s o p i ś m i e b i b l . O s s o ­ l i ń s k i c h Nr. 2. Chłopska to w niektórych częściach kraju odzież. Starowolski etc... Wszakże w połowie XVII wieku, jeszcze ta suknia i dobrze urodzonych była odzieżą etc:'

s) Gołębiowski op. cit str. 248, Tupet z fraucuskiego, pewien sposób zbierania włosów na głowie.

(12)

90 TEKA ZAMOJSKA jYj 6*3?

uderzył Jan Zamoyski, nic hetman, lecz wojewoda sandomierski, a to dlatego, że zapytany zakrystjan nazwał go po dawnem przysło­

wiu „goły Janek". To przysło­

wie poszło zapewne stąd, że był najbogatszym panem w Polsce, bo posiadał po ojcu ordynacją, dobra i starostwa, a po matce ordynacją Ostrogską. Deptałem marmur, który przytłaczał wejście do grobu Jan a Zamoyskiego; li­

tery na nim mosiężne w wielkiej części wyłupane lub postrącane były, po ich śladach ledwie wy­

czytać można było napis, który sobie sam ułożył: H i c s i t u s e s t J o a n n e s Z a m o y s k i 1).

Wiemy wszyscy, że ten wielki człowiek, za swoje wielkie za­

sługi prześladowany i znękany niewdzięcznością ziomków, w żalu dodał był do wyżej wspomnia­

nych słów: P ł u r i m a p r o ci- v i b u s, g r a v i o r a a c i v i b u s p a s s u s - ’), lecz potem wzniósłszy się nad urazę, zmazał te wyrazy.

, ... Czytałem jego napisy na bramie:

4. K A P L I C A R O D O W A Z A M O Y S K I C H l ot. H e n r y k P o d d ę b s k l . J n . . .

w KOLKtijAciB. O p a t r i a q u a m m i l u c a r a 3), i t. d., a nikt mnie nie nauczył, kto był Jan Zamoyski. Nie uczono historji polskiej w szkołach, pewnie jej sami pro­

fesorowie nie umieli, a sędziwi kanonicy tak byli niedbali czy obojętni, że o życiu fun­

datora ich dobrego bytu przed uczniami nie wspominali. (c. d. n.)

Janusz Królikowski.

Majstar5za polska jciążka o pszczelnictwie.

(dalszy ciąg) Jedną z najciekawszych prac Ostroroga z zakresu rolnictwa i administracji majątku, p. t. „ K a l e n d a r z g o s p o d a r s k i n a h o r y z o n t k o m o r z a ń ś k i“ wy dał dopiero z autografu Chomitowski1). Przeznaczony on został, ja k wnosimy z tytułu, dla urzęd­

') Tu leży Jan Zamoyski.

!) Bardzo wiele wycierpiał za współobywateli, dużo przykrości doznał od współobywateli.

3) O Ojczyzno, jak mi jesteś drogą.

1. cit. str §3

(13)

M 6 TEKA ZAMOJSKA 91

ników dóbr, jak o przypomnienia i pouczenia prowadzenia robót w polu i na folwarku.

Rzecz ta je s t napisana i ułożona nadzwyczajnie systematycznie i racjonalnie, ta k że, może śmiało służyć za wzór kalendarzy rolniczych.

Dobra komarzańskie w powieció bełskim1), otrzymał Ostroróg około 1592 r.

jako wiano swej małżonki Katarzyny Mieleckiej. Klucz komarzański był prowadzony wzorowo, z ogromną znajomością rolnictwa, tam też zapewne kwitnęło wzorowe gospo­

darstwo bartne. W związku z tem powstały tamże przepisy2) (około 1614 r.) dlii pszczelarzy w pasiekach komarzańskich, o których wspomina Joachim Lelewel, a nakoniec posłużyły jako temat do dziełka Kąckiego.

O Nauce Walentego Kąckiego spotykamy w liieraturzę naszej notatki, napisane przez Siarczyńskiego3), Maciejowskiego4) Joachima Lelewela3), Władysława Chomętow-

skiego6) niektórzy pomieścili w swych dziełach cale' przedruki ja k Witwicki7) i Mie- czyński Adam8), zaś w najnowszych czasach ukazał się obszerny artykuł wraz z odpo­

wiednią krytyką Jan a Walentowicza 9).

Naprowadzone szczegóły wyjaśniają w tem już okoliczności, które spowodowały druk xiążki w Zamościu. Była to osobista i sąsiedzka liistorja Ostroroga, który przez swoje Komarne sąsiadował z Tomaszowem Zamoyskiego we województwie bełskiem.

O ile o osobie inicjatora xiążki t. j. o Ostrorogu dużo stosunkowo nam wia­

domo, to o właściwym jej autorze p. Walentym Kąckim da się bardzo mało powiedzieć.

Poszukiwania za stwierdzeniem identyczności tegoż dała wynik negatywny w żadnym ze znanych mi herbarzy on nie występuje, a zatem stwierdzić do jakiego rodu szlacheckiego należy je s t trudnem, stąd o autorze xiążki wiemy tylko tyle, co sama ona podaje. Prócz wzmianki w Encyklop. Ilustrowanej10), że „zarządzał do­

brami Komarno, należącemi do O. i że dzieło jego o ■ pszczelnictwie ogłosił drukiem J. 0 . “ żadnych innych wiadomości nie mamy; na jakich źródłach oparł autor artykułu w Encyklopedji powyższe twierdzenie nie je s t nam również znane, autor bowiem tej notatki Stanisław Rewieński żadnych bliższych wyjaśnień nie daje.

Po tych uwagach ogólnych przystępujemy do omówienia treści pracy którą Kącki nazwał traktatem i podzielił na następujące części: pierwsza „o o b e j ś c i u p a ­ s i e c z n i k ó w y i c h p o w i n n o ś c i " , druga „o d o b r y m r z ą d z i e w p a s i e c e y o o p a t r y w a n i u p s z c z ó ł p r z e z w i o s n ę y c z ę ś ć l a t a , a ż d o r o j ó w * ', trzecia „o r o j a c h y s p r a w i e d o b r e j k o ł o o s a d z e n i a r o j ó w w l e c i e , z a k t ó r ą i d z i e p r z y m n o ż e n i e p a s i e k " , wreszcie czwarta i ostatnia „o p o b i e r a ­ n i u m i o d u y o p a t r z n o ś c i k o ł o p s z c z ó ł p r z e z j e s i e ń y o z a w a r c i u n a z i m ę “.

') Słownik Geograficzny Król. Polskiego Warsz. 1883 Tom XXIII str 303.

Joachim Lelewel: Pszczoły i bartnictwo w Polsce, Poznań 1856 str. 15.

3) Siarczyriski: Obraz panowania Zygmunta III.

*) Maciejowski: Polska aż do pierwszej połowy XVII w. pod względem zwyczajów i obycza­

jów—w czterech częściach opisana. Tom I. str 278 —280. . 5) Joachim Lelewel: Bibijograficznych xiąg dwoje.

•) 1. cit. zob. też G. Korbut Literatura Polska T. I p. 297—299.

’) Mikołaj Witwicki: Pszczelnictwo krajowe czyli o środkach i sposobach podniesienia pasiek do tego przynajmniej stopnia, na którym dawniej w Polsce były. Warszawa 1829. .

8) Mieczyński Adam: Pszczelnictwo polskie. Warszawa 1862 str 27.

9) Jan Walentowicz: Najstarsza xiąka polska o pszczelnictwie „Bartnik postępowy" Lwów 1918 Ni 5, 6 i 8.

10) Wielka Encyklopedja powszechna ilustrowana. Tom 36 str. 276'

(14)

02 TEK A ZAMOJSKA

Treść sama w pierwszym wydaniu poprzedza przedmowa W. Kąckiego p. t.

. C z y t e l n i k o w i z d r o w i a i s z c z ę ś c i a " , zaczynając od słów: „Między wielką obfitością ziemie Ruskiej, y drugich bliskich, dał Pan Bóg y to krajowi temu, że w pszczoły bardzo mnożny, w miody je st bardzo obfity. Dostatek pospolicie lenistwo robi: y przyrodzona obfitość, wywodzi ludzie na lada jaką robotę. Rzadki dba o po­

rządną y pracowitą koło pożytku sprawę, kiedy mu lekko wszystko do ręku plynie“.

W zdaniach tych przebija się żal do braci szlachty, że nie wyzyskuje należycie bogactw naturalnych Rusi, słynących z lasów i łąk nadających się świetnie do pielęgnowania bartnictwa.

Następnie wspomina i gani ówcześnie panujący przesąd i zwyczaj na Rusi wy­

bijania pni na jesień, o tem wyraża się „że wybijają z ułów- na głowę pszczoły na Rusi, a wybijają co najlepsze y w miód najbogatsze; y tak tracą wielką część pszczół, a ku temu co najrobotniejszych. Więc y tracić tak marnie to tak pożyteczne robactwo, wielką y ma do liczby pasieki y za sie wybije co najrobotniejsze, a na płód zostawiać podlejsze; zda się y jest pewnie przeciwko rozumowi. W każdej rzeczy żywiący, co najprzedniejszą rzecz zostawieni na płód y rozmnożenie, a tu opak“.

Autor, nie chcąc być uważanym za zarozumiałego i uchodzić za moralizatora, naukę swą kończy słowami: „Ja, że tej zazdrości nie mam w sobie, żebym nie miał każdemu życzyć umieć co więcey dobrego, a mieć od błędów przestrogę: atoć pokażę, czytelniku, czegom się sam nauczył".

Po przedmowie następuje właściwy wstęp, pochodzący od Jana Ostroroga:

„Sprawa koło nich taka być ma, a bardzo od pospolitey (takiey w Komarzańskiey maiętnóści dotąd zażywano) różna: Pan Walenty Kącki okazał: którą mnie dla pamięci urzędnikowi Komarzeńskich, y dla potomków moich, co tu po mnie będą, za wolą Bożą, gospodarować, zdała się napisać". Z tego wnioskować można, że owa praca była przedewszystkiem napisana ku pamięci urzędników' dóbr Komarzańskich, dalej do­

wiadujemy się, że włościanie byli obowiązani oddawać do pańskiej pasieki „dziesien- cinne ule“. Bliższych szczegółówr o tem nie podaje, je st osobna i n f o r m a c j a „żeby w niey do takich nierzędów, jakie dotąd były nie przychodziły".

Pierwszą część „o p a s i e k a c h “ obejmuje dwie strony, zajmuje się tylko pa­

siecznikami dworskiemi, szkoda wielka, że nie wylicza jakie powinien mieć przymioty i obowiązki bartnik. W rozdziale tym żąda, by bartnikom zapewnić byt, by mogli swobodnie zająć się swą pracą. „Trzeba tedy, żeby każdy pasiecznik miał przy pasiece domek y ogródek na kilkanaście zagonów, a do tego od pana taką spełną żywność, którąby się rok od roku obejść mógł: żeby y zimie y lecie przy pasiece mieszkał, w którey lecie iest co robić z pszczołami, a zimie z ulami". Byt pszczelarza musiał być niezbyt miłym na owe czasy jeśli Kąćki stara się by pracownicy wyszli z pod wpły­

wów i zbyt gorliwej opieki starostów dworskich, ale by podlegali wprost panu albo temu, komu je pan e x t r a o r d i n a m zleci, aby zaś nie. zostali bez kontroli, mają starości i pisarze w czynnościach ich w pasiece doglądać.

Wtórą część „o r z ą d z i e d o b r y m w p a s i e k a c h , y z a r a z o o p a t r y ­ w a n i u p s z c z ó ł n a w i o s n ę a ż do r o i ó w “. W tym rozdziale omawia przedew­

szystkiem wrybór miejsca na pasiekę, ma być to „ogród w dobrym miejscu, cichym, spokoynym w dobrej paszy", następnie jaki ma być, z' czego sporządzony ul, z jakiego drzewa i jak zaopatrzony na zimę; dalej opisuje ja k wyglądać ma oczko i ja k się za­

bezpieczyć przed najściem obcyeh pszczół.

(15)

N a 6 TEKA ZAMOJSKA 93

Jestto k lin ik 1) tak zaciosany, że wsadzony w oczko daje możność wejście:wyjścia mieszkankom ula dwoma otworami, wrazie napadu obcego roju pszczoły łacno mogą go obronić; a przechodząc na wskos (a ma być ich dwa ułożone na krzyż) służy jedno­

cześnie do zabezpieczenia przed oberwaniem plastrów z miodem.

Zaleca nowe ule dokładnie umyć i wyczyścić, jeśli w starych są zeszłoroczne woszczyny, to zostawić ich tylko na dłoń, resztę zabrać, jak wiadomo stare plastry, jako „złykowaciałe" są silnie .zanieczyszczone, a do takich pszczoły nie chcą składać n»odu, należy więc skropić sytą „tedy pszczoły na oną sytę padszy, wychędożo wszystko plugastwo".

Nie radzi łączyć słabych uli w jeden duży, albowiem pszczoły wzajemnie tną się, nie chodzą w pole przez co niszczeje pień, tak robią tylko „z chytrości chłopskiej, którzy chcąc dziesienciny zniknąć, na to godzą, żeby dziesięciu pniów nie było, żeby oczkowem pańską dań odprawić y tak sładają roje różne w jeden ul. a tym źle y pa­

nu y sobie czynią".

Roje nie wielkie przezimowywać w małych ulach aby nie zmarzły, dopiero na wiosnę przysypać do większego. Bartnikowi, mającemu przez cały rok dosyć do roboty, powinno się wszystko uczynić, by pracę mu ułatwić, a to przez dostarczenie pomocy, jak również potrzebnych narzędzi do robienia uli i przyrządów pszczelniczycli, które ma dostawić starosta „a pisarz prowentowy ma to wszystko mieć w regestrze w in­

wentarzowym”, zaś po skończonej robocie „ma być schowane u starszego pasiecznika".

Po skończonym opisie ja k ma wyglądać dobrze uposażona i racjonalna pasie­

ka, przechodzi autor do skreślenia obchodzenia się z samemi pszczołami. „Skoro siód­

my dzień marca przyjdzie, otworzyć trzeba, nio patrząc nic na to, jaka pogoda", n a ­ stępnie wyjąć siano znajdujące się w ulu na którym znajdują się odpadki i zanieczysz­

czenia, jednym słowem ul oczyścić; gdy pszczojy'',, poczną iś r-n a poie" podać im sytę jako lekarstwo „żeby się przeczyściły y odużjły* z porządzonej z 1 części miodu i

4 część wody wmałych \

naczyniach przedwie- czorem, zaś rano skoro świt nastanie obrócić denkiem w górę, bo­

wiem „pszczoła nie będzie się na niej ba­

wiła, czując on zapach, którym wewnątrz mi­

seczki posycie pachnie"

W jesieni zostawić miodu na „dłoń od gło­

wy", na wiosnę ul otworzyć, jeśli pszczoły wszystkiego miodu nie wyjadły poderżnąć go, ale nie wzupełności, zostawiając część. Sa-

--- f o l . H e n r y k r o d d ^ b s k i .

mfulu tta gfiiw n>ćt{?m?ji,n' kton>$c> onśAekd nłepi y p,ssy[lbme*y , a, Glina

' itńnńerscb polepiona s. Ónko.

c. -Z>łie- nia,aiba V barć se

i dwiema 'ftttwo- rafni.

g&ntanw*

ndyfc/ę*' ''nalepiona.

'htt! yftl« joflaitmtił,

t jAikd whęi y pjsyfc tiik t}in ii'ppv lumu- j itokgtWa bjcSii! mtVź*

la, ii do lut’)' tidijfciiac i«kt mc.b{itie iłuwjt.,

'Nii tym.inifylću (lubo potym n ic , J o pdii ’

Klinik ten nazywa Kącki „oczkasem"

(16)

96 TEKA ZAMOJSKA K i 6

„Akta senatu i fakultatów” mamy: pod 11-rem 129. Acta ab initio (1772) ad annum 1795. (Inw, 101.) w pudle tekturowem punkt I. 4. A k a d e m i s c h e C h r o n i k d. G y m n . i n Z a m o ś ć ( 17 9 3 — 1 7 9 5).; pod n-rem 130. Acta ob anno 1796 od annum 1800 (Inclu- sive) (Inw. 102) Pudlo tekturowe i fascykul dodatkowy z r. 1796.’’ O l i c e u m w Z a ­ m o ś c i u (2 0 5, 2 0 6) L i c e u m w Z a m o ś c i u w r. 1 7 9 9; pod n-rem 137. Acta anni 1814. (Inw. 110). Pudlo tekturowe. 12. S t e p h a n K e r t e s z . P r o f . d. M a t h e m . i n Z a m o ś ć u rn d i e L e h r k a n z e 1 d. M a tli e m. i n C z e r n o w i t i. Odnośnie do wymienionego profesora Kęrtesza mamy akt z r. J817 w Archiwum państwowem we Lwowie w dziale Gub. Rektyfikate VII nr- 62. Materjał ten stanowi zapewne cząstką archiwaliów, który się odnosi się do dziejów akademji Zamojskiej, przekszt?łconej z akademji w gimnazjum, a następnie liceum w okresie istnienia cyrkułu Zamojskiego, jako części składowej Galicji.

II. Akty będącem następstwem chwilowego posiadania terytorjum cyrlcułu Zamojskiego.

Rezultat czynności, związanych z objęciem władzy w cyrkule Zamojskim przez rząd xięstwa warszawskiego, a raczej królestwa kongresowego, o de facto nastąpiło w listopadzie 1813 r. (zajęcie twierdzy Zamościa przez rosjan), a prawnie zostało unor­

mowane kongresem wiedeńskim, spowodowało akcję prawną, polegającą na wydania archi­

waliów odnośnego terytorjum: czynuośoi te opisuje odrębna grupa aktów gubernjalnych t. zw. „Extradierungsacten“, nie należących organicznie do archiwaliów, z których Zamościa dotyczą nr. 41 ex 1819, nr. 48 ex 1819, nr. 49 ex 1819. (zawiera wykazy depozytów7)) nr. 70 ex 1819. nr. 2 ex 1848 (tyczy głównie archiwum lubelskiego), nr. 4 ex 1849, nr. 5 ex 1849. Obok tego mamy drugą grupę aktów t. zw. ,fConventionsacten“, obej­

mujące szereg akcji prawnych zl. 1810 1860, które stanowią uzupełnienie poprzednich1 i ściśle się z nimi łączą. Należą tu folio 245. z lat 1845 — 1847. (sprawa zapisu Leona Ociosalskiego dla sióstr miłosierdzia i bazyljanów w Zamościu); folio 487. (Sprawa szpitala ubogich m. Zamościa); folio 361. z lat 1810 1850. (Sprawy funduszów po­

duchownych w Zamościu); folio 307. z r. 1846 (obejmuje sprawy ordynacji Zamojskiej w związku z reklamacją- księgi tabularnej dóbr ordynackich, której domagał się rząd polski); folio 308. z r. 1820. (Sprawy funduszów szpitala w Zamościu—zapis Rostkow- skiego); folio 309 z r. 1836—1843. (Sprawy funduszów7 szpitala w Zamościu— klasztoru klarysek w Zamościu.)—W jednym z aktów powołuje się elaborat na konwencjo, „ani 29. ayril 1828. Releve A*^ post. 72“.

Z treści aktów wysnuć można wniosek, że sprawy, przez rząd Królestwa Pol­

skiego wytoczone, łączą się ściśle z faktem wpisów hipotecznych i kasat dokonanych przez rząd austrjacki; akta kasat i wpisów hipotecznych dokonanych przez rząd austr- jacki (metryka Józefińska) nie zostały widocznie przekazane rządowi polskiemu, tak iż przypuszczać należy, że akta tabularne austrjackie. o ile się części ich odnoszące do Zamościa odnajdą i staną dostępne, dadzą niewątpliwie substrat należyty do wyświe­

tlenia szeregu spraw w cytowanych aktach poruszonych, lecz często trudnych do zro­

zumienia ze względu na to, iż stanowią one część łańcucha, mającego początek czyn­

ności wychodzącej od rządu polskiego, a przez gubernjum lwowskie, jak o pośrednika skierowane do na razie nieznanych nam części aktów hipotecznych.

Adres Redakcji i Administracji: Z am ość, Bazyljańska L. 2.

Redaktor: Stefan Pomarański. ^ Wydawca: Zygmunt Pomarański.

Z ł o ż o n o i o d b i t o c z c i o n k a m i t ł o c z n i „ S A T U R N " , w W a r s z a w i e , M a r s z a ł k o w s k a 9 1 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

żeniu nie przedstawia się pomyślnie, nawet ci, co pozostali na miejscu, ucierpieli wiele, i tracili prawie cały inwentarz i musieli go na nowo odkupować, wielu

da z królem węgierskim. Dymitr znów obejmuje dawne stanowisko podskarbiego. W lecie tegoż roku, w lipcu, rozpoczyna się wyprawa Ludwika Węgierskiego na za- jęty

da interes, a może jeszcze Jepszy niż z uzurpatorką p. Teresą, która każdej chwili mogła być z opiekuństwa zrzuconą. Wnet jednak prysły skrupuły chciwego

D wunasty artykuł. Gdyby który mistrz cechu tego chciał przyjąć chłopca na naukę do rzemiosła, takowy chłopiec ma być na upodobanie w mistrza dwie.. niedzieli;

ża w Polsce.. Nienawidził on feudalizmu, kast, przywilejów, lecz bezwzględnej równości jako niepodobnej nieprzypuszczał, uznawał tylko równość w obliczu prawa.

Między wsią Tereszpolem a owym lasem, gdzie czaili się powstańcy, ciągnął się spory pas zagajnika, w którym przed kilkoma laty stała wspaniała pasieka,

') F.(ranciszek) M.(orawski).: Życie Kajet«na Koźmiana. wzmianka Piotr Chmielowski: Historja literatury polskiej. 15.: .Zwyczajem ludzi, w głęboką starość posu-

Tak więc z kroniki powiatu i miasta staliśmy się organem naukowym najbliższej okolicy; staliśmy się teką, która postrzępione i rozrzu­. cone okruchy,