• Nie Znaleziono Wyników

O tomistycznej drodze poznania Boga / Mieczysław Albert Krąpiec, Zofia Józefa Zdybicka.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "O tomistycznej drodze poznania Boga / Mieczysław Albert Krąpiec, Zofia Józefa Zdybicka."

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

M I E C Z Y S Ł A W A L B E R T KRĄ PIE C OP ZO FIA JÓZEFA Z D Y B I C K A URSZ. S J K

O TOMISTYCZNEJ DRODZE POZNANIA BOGA*

O NALEŻYTE ROZUMIENIE TOMIZMU

W szelkie oficjalne listy lub półoficjalne orzeczenia są zwykle skró­

tem myślowym, zaw ierającym niekiedy sporo niedopowiedzeń, i dla­

tego mogą powodować n aw et u obiektyw nego czytelnika wiele opo­

rów, tym bardziej gdy pism o alarm uje, przypom ina lub zw raca uw a­

gę na doniosłe zagadnienia, a przy tym posługuje się term inologią używ aną w kręgach „adm inistrow ania centralnego^. Dlatego oprócz nastaw ienia pozytyw nego i tak zw anej dobrej woli konieczne jest uśw iadom ienie sobie niektórych założeń i historycznych im plikacji, w ażnych zarów no dla pow stania samego dokum entu, ja k i dla jego istotnych treści.

Kościół w ielokrotnie naw oływ ał do niektórych postaw myślowych i przypom inał m istrzów, klasyków szczególnie w ybijających się szkół, na przykład A rystotelesa czy D unsa Szkota. Od Ja n a X X II najczęściej naw iązyw ano do św. Tomasza z A kw inu i jego sposobu argum entacji.

N iestety, w ezw aniu do w ierności wobec m yśli Tomaszowej tow arzy­

szyły niekiedy daleko idące dew iacje i subiektyw ne rozw iązania, k tó re usiłow ano — może w najlepszej w ierze — przedstaw iać jako rozw iązania Tomaszowe czy też dokonyw ane w jego duchu.

Tak się rzecz m iała z Idzim K olonną Rzym ianinem , k tó ry zde­

form ow ał Tomaszową koncepcję bytu, urzeczow iając zarów no istotę, ja k i istnienie. Tak m iała się spraw a z K ajetanem , k tó ry u jednoznacz­

ni! i zlogicyzował m etafizyczne rozum ienie rzeczywistości, chcąc przed­

staw ić n ajb ard ziej ściśle i form alnie obrany przez siebie aspekt tłu ­ m aczeniow y (zagadnienie analogii, stru k tu ry b ytu osobowego, zagad­

nienie b y tu w ogólności). Tak się rzecz m iała z Suarezem , k tó ry szko-

* Autorzy tych tekstów traktują je jako glosy do listu, który opubliko­

wała Sacra Congregatio pro Institutione Catholica (w dniu 20 stycznia 1972 roku) w sprawie nauczania filozofii.

(2)

tystyczne pojm ow anie rzeczywistości w yraził w tom istycznych term i­

nach (koncepcja bytu, teoria ak tu i możności, koncepcja poznania itp.).

W następstw ie takich posunięć doszło do tego, że tom izm stał się bardziej m ozaiką poglądów przedstaw iających akceptow any w k rę ­

gu chrześcijańskim obraz Boga czy człowieka niż system em u k a­

zującym rozum ienie zasadniczych problem ów. Zresztą Kościołowi, jako instytucji adm inistracyjno-praw nej, zależało raczej na akcepto­

w aniu rozw iązań pew nych problem ów (przyjęcie istnienia Boga i nie­

śm iertelności duszy) niż na sposobie ich w yjaśniania. I skoro u św. To­

m asza i u tych, którzy się nań powoływali, pojaw iał się rozw iązyw any pozytyw nie problem Boga i nieśm iertelności duszy oraz inne w ażne dla k u ltu ry chrześcijańskiej zagadnienia, to odw oływ anie się do au to ry tetu Tomasza i w ezw anie do akceptacji jego sposobu m yślenia

staw ało się czymś zupełnie zrozumiałym.

Oczywiście takie przedstaw ienie spraw y zaw iera pew ne uprosz­

czenia, gdyż niew ątpliw ie M agisterium Kościoła m iało na względzie rów nież aspekt praw dziw ościow y zagadnień, a nie w yłącznie aspekt pragm atyczny, wszakże w odbiorze nie myślicieli, ale ludzi adm ini­

stracji górow ał ten ostatni. Wobec powyższego jest zrozum iałe, że współczesny człowiek w dobie posoborowej niełatw o p rzyjm uje za­

rów no wezw ania, ja k i styl pism płynących z wyższych urzędów;, kojarzy m u się to z niebezpieczeństw em pragm atycznego pojm ow a­

nia zagadnień i z przerostam i instytucjonalistycznym i.

Od tego w łaśnie rodzaju „tradycyjnego przyjm ow ania" poleceń idących z góry należy uchronić list K ongregacji do S praw N auczania K atolickiego (z dnia 20 stycznia 1972 roku), podpisany przez k ard y ­ n ała G arro n e’a, a dotyczący filozoficznej form acji alum nów i kapłanów . D latego trzeba w yjaśnić pew ne spraw y odnoszące się do tom izm u, 0 k tórym we w spom nianym liście sporo się mówi. W ażne są tu zwłaszcza dw a zagadnienia:

1) historycznego pogłębienia sam ej m yśli Tom asza;

2) w yakcentow ania transcendentalizującego ty p u poznania, jakie jest w łaściwe m yśleniu Tomasza, i roli tego poznania w rozw iązyw a­

niu w ażnych św iatopoglądow o problem ów .

Ad 1) Gdy chodzi o historyczność myśli Tomasza, to należy ją ro­

zumieć nie tylko w św ietle osiągnięć przedtom aszow ych i współczes­

nych Tomaszowi myślicieli, ale również, co je st niezm iernie trudne, w św ietle osiągnięć i pom yłek tych myślicieli, którzy później bądź w prost naw iązyw ali do ujęć Tomasza, bądź zajm ow ali się proble­

m aty k ą poruszaną przez A kw inatę. Dziś jesteśm y św iadkam i roz­

w oju tego ty p u badań, których rzecznikam i byli M. G rab m an n 1 E. Gilson, a w Polsce S. Sw ieżawski i jego szkoła.

(3)

Znajomość historycznego kontekstu i historii problem ów w raz z w ieloaspektow ością ujęć i rozw iązań d ają szanse ostrzejszego sfor­

m ułow ania konkretnego zagadnienia, niż to uczynił naw et Tomasz i jaśniejszego ukazania złożonej problem atyki w łaśnie na tle dotych­

czasowych sukcesów i pom yłek. H istoria m yśli ludzkiej posiada swo­

ją logikę i swoje konieczne rozw ojow e im plikacje. D latego też od­

w oływ anie się do Tomasza ahistorycznego lub do jakiegoś ab strak cy j­

nego system u tom istycznego będzie zawsze narażone na sprzeciwy, chociaż żaden historyk filozofii i żaden filozof nigdy nie przeceni bezpośredniego zetknięcia się z tekstam i klasycznym i samego Tom a­

sza. Jednakże tek sty te trzeb a czytać rozum iejąc nie tylko Tomasza i jego poprzedników , ale cały bieg historii i w szystkie jej m eandry rozwojowe. I im lepiej będziem y rozum ieli sam ego Tomasza, a za­

razem im lepiej będziem y rozum ieli w szechstronny k o n tek st histo­

ryczny podjętych przez Tomasza problem ów i przedstaw ionych prze­

zeń rozw iązań — tym więcej będziem y mogli z nich skorzystać dla rozw iązania zagadnień współczesnych.

Ad 2) Szczególnie w ażną rzeczą jest zdanie sobie spraw y ze specy­

ficzności poznania analogicznego transcendentalizującego, właściwego filozoficznem u m yśleniu Tomasza. O kazuje się bowiem, że w szyst­

kie rodzaje poznania naukow ego opierają się na poznaniu ty p u uni- w ersalizującego, a naw et gros system ów filozoficznych tylko ten typ poznania afirm u je, posługując się coraz m ocniejszą uniw ersalizacją, jak iej przykład dali A rystoteles, Awicenna, D uns Szkot (a species sp e c ia lissim a ad g e n u s g en eralissim u m ). Doszło do tego, że n aw et re ­ aln y b y t usiłow ano pojęciować uniw ersalnie, pojm ując go w łaśnie jak o gen u s g e n e r a lis s im u v i a tta c tu m uno s im p lic i actu in te lle c tu s (De p r im o p r in c ip io D unsa Szkota). Wiązało się to z platońską postaw ą poznawczą, analizującą sensy w yrażeń ogólnych, które to sensy uprzedm iotow iano jak o „porządek m etafizyczny14. Byt ta k rozum iany stał się czymś najbardziej potencjalnym w rzeczywistości, k tó ra re a ­ lizow ała się i „budow ała“ poprzez kum ulację coraz bardziej w yspecja­

lizow anych form bytow ych ze szczytową form ą haecceitas. Tak poj­

m ow any b y t był całkowicie zawieszony na aktach myślowych i nic dziwnego, że z biegiem czasu można go było utożsam ić z tym w szyst­

kim , co jest „przedm iotem m yślenia" (Kant). M iędzy porządkiem re a l­

nym a intencjonalnym w idziano różnicę jedynie w „sposobie istnie­

nia". W tak im stanie rzeczy tru d n o zaprzeczyć słuszności tw ierdzenia Hegla, że b y t jest w ew nętrznie sprzeczny, gdyż może on się jedynie dziać i stawać.

W jakże innym klim acie znajdujem y się u Tomasza, w edług k tó re­

go korzeniem rzeczywistości jest realny ak t istnienia, którego nie moż­

(4)

na pom ijać w żadnym mom encie poznania rzeczywistości jako rze­

czywistości. A firm acja istnienia nie w yklucza jed n ak istoty, ale jest cała przyporządkow ana do treści istniejącej.

I to afirm ow anie ak tu istnienia z odczytaniem realnej (bo właśnie pod aktualnym istnieniem znajdującej się) treści jest owym tran scen ­ dentalnym sposobem ujęcia bytów rzeczywistych, k tó ry jest daleki od wszelkiej abstrak cji i od dowolnego w ybierania aspektu rzeczy­

wistości.

Rozbudowanie takiego tylko typu poznania k o n ta k tu je nas z istnie­

jącą rzeczywistością, od niej nas ciągle uzależnia, ale równocześnie uzależniając nas, ukazuje nam horyzont takiego pola bytow ego, które jest zawieszone na Absolucie.

Oczywiście używ ając term inów „horyzont" i „pole", dalecy jesteś­

m y od transcendentalizm u pom areszalow skich (a więc i pokantow - skich) ujęć K. R ahnera, J. B. Lotza, E. C oretha. Chodzi jedynie o to, że rzeczywistość pluralistyczna, uniesprzeczniona koniecznościową fak - tycznością istnienia i różnorodnością treści, w skazuje na ta k i byt, k tó ­ ry jedynie jest zarazem m ożliwy i konieczny, jest bytem sam przez się, i o którym możemy powiedzieć, że „Jest, K tó ry jest", od którego w szystko inne jest.

Pew nego w yjaśnienia w ym agają także niektóre w yrażenia użyte przez k ard y n ała G arro n e’a, zwłaszcza term in y „zdrow a filozofia" oraz

„pluralizm filozoficzny".

„Zdrow a filozofia". — T rudno określić, która filozofia jest zdrowa, łatw iej może w skazać n a chorą, podobnie jak łatw iej je st stwierdzić, kiedy człowiek jest chory, niż kiedy je st zdrów. Człowiek zdrow y nie myśli o swym stanie, nie czuje swoich organów , natom iast odczuwa je człowiek chory. Dziś cała filozofia choruje na świadomość swojej świadomości, gdyż oderw ała się od poznania, a stała się analizą sen­

sów, bujających nie wiadomo po jakiej świadomości — boskiej, ja ­ kiejś ogólnobytowej czy kon k retn ej ludzkiej? A lergia świadomości w filozofii nie pozwala na zetknięcie się z rzeczywistością bytu, ale w ym aga nieustannego bandażow ania i oddzielania się od rzeczywi­

stości.

„Zdrow a filozofia" nie m a alergii świadomości, lecz pozostaje w kon­

takcie z rzeczywistością, w której filozof jest zanurzony i której ele­

m enty czy strony poznaje z trudnością, niezgrabnie, ale faktycznie.

T en zaś, kto choruje na świadomość, połyka pigułki w praw dzie po­

chodne od rzeczywistości, ale sfabrykow ane przez świadomość.

„P luralizm 11. — Chodzi tu oczywiście o pluralizm kultu ro w y św iata.

Pluralizm system ów filozoficznych je st rów nież ciekaw ym zjaw iskiem kulturow ym , które dla historycznego poznania problem ów filozoficz­

(5)

nych jest nieocenione; poznanie to jed n ak nie zastępuje rozum ienia tychże problem ów i nie dyspensuje od trudów , by rozwiązać je w spo­

sób zgodny z p raw d ą.1

Mieczysław Albert Krąpiec OP

PROBLEM BOGA PROBLEMEM BYTU

P roblem przyjęcia lub odrzucenia myśli Tomasza to nie spraw a fa ­ w oryzow ania czy dyskw alifikow ania jednego z w ybitnych myślicieli.

To spraw a o wiele głębsza — przyjęcia lub odrzucenia realistycznej filozofii b ytu (m etafizyki, ontologii), bez której myśl filozoficzna, a n a ­ w et teologiczna, traci n a tu ra ln y fundam ent. Chodzi więc o u p raw ia­

nie pewnego typu filozofow ania (tak zw anej filozofii klasycznej), a nie o pow tarzanie za Tomaszem jego sform ułow ań czy naw et o egzegezę jego tekstów . W ażne jest to tym więcej, że tylko dla tego rodzaju fi­

lozofii problem istnienia Boga jest zagadnieniem całkowicie w ew nętrz­

nym i tylko ona dysponuje odpow iednią m etodą dla jego racjonalne­

go rozstrzygnięcia. M ożna to rozstrzygnięcie nazwać jedynym , skoro dan a do w yjaśnienia rzeczywistość jest jedynym przedm iotem osta­

tecznego w yjaśnienia. A naliza, in te rp re ta c ja i w yjaśnianie rzeczywi­

stości realn ie istniejącej, ujętej pod kątem samego fa k tu jej istnienia, prow adzi na gruncie realistycznej filozofii b y tu do przyjęcia tw ierdze­

n ia o istnieniu Boga jak o ostatecznej racji istnienia św iata o stru k tu rz e ontycznie złożonej, ew oluującej, zm iennej. W arto przy okazji zwrócić uw agę na praw idłow ość pow tarzającą się w dziejach filozofii: jeśli filozof odw raca się od problem u Boga, zwykle odw raca się też od m e­

tafizy k i — i odw rotnie. Nie je st też chyba spraw ą przypadku fakt, że zjaw isko ta k zw anej śm ierci Boga w m yśli współczesnej zbiega się z zapoznaniem tego ty p u m yślenia, tego rodzaju w yjaśniania rzeczy­

wistości, jakiego dokonuje się w metafizyce, czyli w klasycznej filo­

zofii bytu.

1 Bliższe informacje na temat tomizmu jako całego systemu lub na temat całego działu metafizyki tomistycznej zawierają m. in. następujące prace: E. Giłson, Duch filozofii średniowiecznej, przeł. J. Rybałt, Warszawa 1958; tenże, Tomizm, przeł. J. Rybałt, Warszawa 1960; tenże. B yt i istota, przeł. P. Lubicz i J. Nowak, Warszawa 1963; tenże, Bóg i filozofia, przeł.

M. Kochanowska, Warszawa 1961; J. Maritain, Distinguer pour unir ou les degres du savoir, Paris 1946; tenże, Sept leęons sur l’etre et les premiers principes, Paris 1934; E. L. Mascall, Ten, K tóry jest, przeł. J. W. Zielińska, Warszawa 1958; tenże, Istnienie i analogia, przeł. J. W. Zielińska, Warszawa 1961; M. A. Krąpiec, Struktura bytu. Charakterystyczne elem enty systemu Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, Lublin 1963; tenże. Metafizyka. Zarys podstaw ow ych zagadnień, Poznań 1966.

(6)

,,M etafizyka“ czy „klasyczna filozofia b y tu u są term inam i, któ re obecnie posiadają jed n ak duże obciążenia negatyw ne. U wielu ludzi współczesnych kojarzą się najczęściej z czymś tak odległym i a b stra k - cyjnym , z tak niezrozum iałą i oderw aną od życia spekulacją, że sam o ich brzm ienie w yw ołuje sprzeciw. T aka postaw a w ynika jed n ak z nie­

zrozum ienia zasadniczego c h arak teru poznania m etafizycznego i w y­

wodzi się z głębokich nieporozum ień. Błąd ten w ydaje się zbyt kosz­

tow ny dla myśli chrześcijańskiej, by można było spokojnie przejść obok. W celu jego usunięcia w yjaśnijm y raz jeszcze, że m etafizyka dotyczy faktów doświadczalnych, ujm u je związki n ajb ard ziej realne, istniejące tu i teraz, analizuje rzeczywistość w aspekcie ogólnoeg- zystencjalnym .

A na czym polega to, co istotne w w yjaśnianiu m etafizycznym , co pozwala, zachowując rygory racjonalności i popraw ności m etodolo­

gicznej, przekroczyć św iat em pirii i afirm ow ać istnienie osobowego A bsolutu (Boga)? Spróbujm y na to odpowiedzieć.

Św iat, czyli dana nam em pirycznie rzeczywistość, może stać się przed­

m iotem najrozm aitszych przedsięwzięć praktycznych i teoretycznych.

Z tych ostatnich rodzą się różnorodne (jakże liczne!) nauki. R ozpatrują one istniejący św iat (rozum iany bardzo szeroko) w różnych aspektach, staw iają różne p y tan ia; w szystkie je można jed n ak sprowadzić do jed ­ nego w ielkiego p y tan ia: jak i i dlaczego ta k i jest św iat (nauki szcze­

gółowe) oraz ja k go można przetw orzyć, by był w ygodniejszym terenem życia ludzkiego (technika, polityka kultury). N auki zajm u ją się więc bardzo w nikliw ie tym , co je st (treścią, zaw artością św iata). Mogą te treści badać w różnych aspektach: jakościow ych (nauki hum anistyczne, przyrodnicze), form alnych (m atem atyka, logika), ilościowych (na przy­

kład fizyka teoretyczna), a ich odpowiedzi zawsze będą stwierdzać, że dana dziedzina rzeczywistości jest w łaśnie tak a lub inna, ta k lub in a­

czej pow iązana. B adając św iat w tych aspektach, człowiek zawsze w w yjaśnianiu faktów będzie ograniczony do tego, co dane m u w em pirii. Jedne jakości w y jaśn iają inne, w zajem nie w a ru n k u ją się, a ilość zw iązana je st jedynie ze zjaw iskam i m aterialnym i, stąd też nie ma potrzeby (ani możliwości) sięgania do zjaw isk innej natury.

N auki szczegółowe zarów no realne, ja k form alne są ze sw ojej n a tu ry ateistyczne, czyli b ad ają to, co znajduje się poza problem atyką Boga.

A jeśli niektóre z nich, ja k na przykład socjologia, historia czy psycho­

logia religii zajm ują się spraw am i religii, to jed n ak problem istnienia Boga jest zew nętrzny w stosunku do ich przedm iotu i m etod; zajm ują się fak tam i religijnym i, przeżyciam i religijnym i, zachow aniem się re ­ ligijnym człowieka, ale nie staw iają i tym bardziej nie rozstrzygają samego problem u istnienia Boga. Również nie może tego dokonać filo­

zofia będąca uogólnieniem nauk szczegółowych (tak zw ana pozyty­

(7)

w istyczna koncepcja filozofii) lub analizą pojęć naukow ych (koncep­

cja neopozytyw istyczna filozofii).

Filozof w rozum ieniu klasycznym chce także w yjaśnić to, co dane bezpośrednio, doświadczalnie, a więc fa k t istnienia w ielu różnorodnych przedm iotów . Ale p u n k tem widzenia, z jakiego p atrzy na rzeczywistość istniejącą, jest samo istnienie w ogóle, sam fa k t egzystencji św iata, człowieka, czegokolwiek i wszystkiego razem . Jego celem jest poszuki­

w anie nieprzypadkow ych czynników (najgłębszych przyczyn) zaistnie­

nia czegokolwiek. Pod adresem św iata staw ia więc pytania, nieznane na terenie żadnej innej n au k i: dlaczego w ogóle istnieje człowiek, inne byty, całość św iata? Dzięki czemu, dzięki jak im ostatecznie czynnikom przygodne (choćby było n aw et odwieczne) istnienie św iata rzeczy i osób jest faktycznie realne? Dzięki czemu nap raw d ę istn ieje coś, co m ogłoby nie istnieć?

Bliższe przypatrzenie się naszem u w łasnem u istnieniu i istnieniu ota­

czających nas przedm iotów prow adzi do poznania, że i nasz byt, i w szystko w okół nas, i cała otaczająca nas rzeczywistość są czymś zm iennym , zniszczalnym, niekoniecznym . M ożna by w iele mówić na te m a t ch a ra k te ru istnienia, jego dziwności, paradoksalności, kruchości.

J e s t ono przecież czymś w ew nętrznym w każdym bycie, czymś, co w spółstanow i byt, a rów nocześnie — czymś, co nie należy do n a tu ry żadnego z bytów , jest jak b y czymś zew nętrznym w stosunku do n a ­ tu ry realnych przedm iotów , czymś utracalnym . Dobrze znam y z w łas­

nych przeżyć tę kruchość przede w szystkim w łasnego istnienia (życia).

G dy m etafizyk staw ia p y tan ie: dzięki czemu istnieje w ogóle coś, co nie m usi istnieć? — z konieczności w ykracza poza św iat bytów o zło­

żonej stru k tu rze, a więc bytów zmiennych, ograniczonych, skończo­

nych, niekoniecznych. Chociaż one w zajem nie w a ru n k u ją się w po­

w staw an iu i trw an iu , choć stanow ią n aw et konieczne w a ru n k i tego zaistnienia i trw an ia, to jed n ak nie stanow ią ich dostatecznego i osta­

tecznego w yjaśnienia. Filozoficzne (ostateczne) w yjaśnienie fak tu istn ien ia w ielu bytów niekoniecznych w skazuje na istnienie Abso­

lutu, Pełni Istn ien ia i Ź ródła istnienia wszelkich innych bytów. Istnie­

nie Konieczne bow iem je st jedynym Istnieniem sam ozrozum iałym i w aru n k iem zrozum ienia takiego istnienia, k tó re jest niekonieczne, takiego w łaśnie, ja k ie je st naszym udziałem i udziałem całego otacza­

jącego nas św iata.

Tylko w ięc w yjaśnienie filozoficzne realnie istniejących bytów i zrozum ienie tego, co w nich decyduje o ich realności, a więc istnienia w ogóle, stanow i w łaściw ą drogę do filozoficznej afirm acji Boga.

T aki sposób analizy i w yjaśniania św iata realnego w skazuje na to, że my, w szystko wokół nas, cały św iat w swojej najgłębszej stru k tu rze jest pow iązany z Bogiem koniecznym i relacjam i. Istnieje realna, a k tu ­

(8)

alna, najbardziej w ew nętrzna i życiowa więź między św iatem a Bogiem, któ ry jest podstaw ą wszelkiego istnienia. Ś w iat w swojej najgłębszej ontycznej stru k tu rze jest w łaśnie poprzez istnienie zw iązany (ligatus) z Bogiem. Związanie to w człowieku w inno się uśw iadom ić i osobowo wyrazić. Człowiek pow inien jak b y z pow rotem związać się z Bogiem (stąd zapew ne religia od religare). D latego cały k o ntekst realnego istnie­

nia ludzkiego jest religijny. Praw dę tę w spaniale w yraził św. Paw eł w jednym z najpiękniejszych m iejsc Pism a św iętego: „W Nim żyjem y, poruszam y się i jesteśm y” (Dz 17, 28). Nasze istnienie, nasze życie jest zakotwiczone, zawieszone, ufundow ane w istnieniu Boga. Tak głęboko, w sam e korzenie b y tu sięgające związki człowieka i św iata z Bogiem, będące porządkiem n atu ry , stanow ią podstaw ę dla porządku nadprzy­

rodzonego, porządku łaski, któ ra dając now y w ym iar związków czło­

w ieka z Bogiem nie niszczy sfery natury.

Dlaczego jednak w ielu ludzi nie dostrzega tej więzi z Bogiem? D la­

czego nie dostrzega jej w ielu filozofów? S praw a je st niew ątpliw ie zło­

żona. Mówiąc najogólniej — nie dostrzegają dlatego, że nie zajm ują się analizą i w yjaśnianiem św iata pod k ątem znalezienia uniesprzecz- niających czynników jego istnienia; nie staw iają p y ta ń o ostateczne u w arunkow ania istniejącej rzeczywistości lub odpow iadając na te py­

tania, zatrzym ują się w pół drogi. W praw dzie droga poznania bytu zawsze prow adzi do afirm acji A bsolutu, ale nie je st to — ja k zauważa św. Tomasz — droga łatw a i krótka. Tylko niektórzy bo zaledwie nie­

liczni filozofowie po długim czasie refleksji (a nie natychm iast i bez trudu) z narażeniem się n a błędy (historia filozofii dostarcza na to dowodów) dochodzą do poznania na drodze n atu raln ej, że istnieje Ab­

solut. A i takie filozoficznie udow odnione tw ierdzenie nie jest jeszcze powszechnie zrozum iałe, bo jakże o różnych koncepcjach A bsolutu mówili rozm aici filozofowie: P laton, A rystoteles, Plotyn, Spinoza, He- gel... Bez przesady można chyba powiedzieć, że niem al tyle było kon­

cepcji A bsolutu w filozofii, ile było system ów filozoficznych. Żadnego z nich nie można jed n ak utożsam iać z Bogiem chrześcijańskim .

W dziedzinie filozoficznej afirm acji Boga Tomasz okazuje się kimś w yjątkow ym . I chociaż był on człowiekiem swojego w ieku i pew ne rzeczy w toku i w yrazie jego myśli są dziś rzeczywiście przestarzałe — bo przy pomocy fizyki A rystotelesa w yjaśniał i ilustrow ał „niedości­

głe spraw y Boże“, co dzisiaj w yw ołuje u niektórych uśm iech polito­

w ania, a u innych, biorących zbyt dosłownie niektóre jego sform uło­

wania, przyczynia się do odrzucenia całej jego dok try n y — to jed n ak był on pierwszym , a może i jedynym w dotychczasowych dziejach myśli ludzkiej filozofem, który w skazał na bytowe, egzystencjalne, realne związki św iata z Bogiem i w ypracow ał ta k ą koncepcję Absolu­

tu, k tó ry jest tożsam y z Bogiem chrześcijańskim .

(9)

I dlatego jest on niezastąpiony w tej dziedzinie rów nież dziś, a mo­

że n aw et obecnie je st on potrzebny bardziej niż kiedykolw iek, oczy­

wiście nie w szczegółowych sform ułow aniach, ale dzięki zaprezento­

w aniu pew nej koncepcji filozoficznej oraz ukazaniu najogólniejszej w izji św iata obejm ującej Boga i człowieka. Bo w łaśnie ta teoria rze­

czywistości, której zasadnicze linie kreślił, czyli Tomaszowa ontolo- gia (m etafizyka), jest jed y n ą racjo n aln ą płaszczyzną rozw ażania do­

tyczącego istnienia i n a tu ry Boga.

M etafizyka prezentow ana przez św. Tomasza, posługując się w ła­

ściwą p erspektyw ą p atrzen ia i m etodą refleksji, mówi o Bogu po­

zornie bardzo niewiele, a faktycznie jakże ogrom nie dużo. Dużo, bo w skazuje w sposób racjonalnie upraw om ocniony na najściślejsze, by­

tow e pow iązanie człowieka i wszystkiego, co istnieje, z Bogiem. A fir- m acja Boga (że On jest) w ypływ a z sam ych korzeni bytu, z oczywis­

tego fa k tu istnienia św iata. Bóg ujęty w m etafizyce jest praw dziw ie tym , któ ry jest bliższy nam niż my sam i sobie; jest tym , któ ry sp ra­

wia, że istniejem y dziś i tu. A firm acja Jego istnienia w yraża n a j­

w ażniejszą p raw dę o całej rzeczywistości, praw dę dziś tak niedostrze­

ganą, pom ijaną, odsuw aną.

M etafizyka m ówi o Bogu równocześnie niewiele. Św. Tomasz nie­

u stan n ie podkreślał niew ystarczalność naszych ujęć poznawczych w stosunku do niezgłębionej Tajem nicy Boga. Bóg „znany jako nie- zn an y “ — oto, co w yraża sytuację filozofii w tej dziedzinie. A jed n ak dzięki tran scen d en taln ej perspektyw ie m etafizyki pew ne określenia m ożna odnieść do Boga: jest On Istnieniem , Jednością, Bytem N aj­

wyższym, P raw dą, Dobrem, Osobą N ajdoskonalszą, Poznaniem i Mi­

łością. W szystko inne jest dla filozofii zakryte. W szystko inne obja­

w ia dopiero Syn, Słowo Ojca. Ale to filozoficzne poznanie Boga sta­

now i n a tu ra ln y fu n d am en t dla teologii, jak b y rusztow anie, na k tó ­ ry m w spiera się poznanie religijne, objaw ione, teologiczne, posługu­

jące się z konieczności językiem m etaforycznym , sym bolam i, przenoś­

niam i, m ającym i na celu przybliżenie człowiekowi tajem nicy Boga i w yw ołanie w człowieku odpow iednich przeżyć religijnych, ukształ­

tow anie w nim postaw y religijnej.

M etafizyka inspirow ana m yślą Tomasza przekracza w szystko to, co now ożytna i w spółczesna filozofia może nam zaoferow ać w tej dzie­

dzinie. Nie m a też konkurencyjnej ontologii, czyli teorii bytu, któ­

ra m ogłaby stanow ić naw et najogólniejsze ram y dla rozw ażań te­

ologicznych. Bez odpow iedniej ontologii n ato m iast dociekania nad re- ligią stają się jak b y zawieszone w próżni; sk ra jn ą zaś konsekw en­

cją odrzucenia m etafizyki realistycznej staje się — jeśli nie ab su rd al­

ny, to stanow iący w yraz nieporozum ienia — ta k zw any ateizm chrze­

ścijański czy też „teologia śm ierci B oga“.

(10)

Stąd chyba znaczenie właściwie rozum ianej filozoficznej, a więc n atu raln ej afirm acji Boga, dla w iary i teologii. W ysuw any dziś często po stu lat dostosow ania teologii chrześcijańskiej do m entalności współ­

czesnej m usi być właściwie rozum iany, jeśli nie m a przyczynić się do spłycenia, a naw et zdeform ow ania istotnej treści chrześcijaństw a. Re­

fleksja teologiczna w inna dokonyw ać się w oparciu o a k tu aln e w arto ­ ści kulturow e dzisiejszej ludzkości, a więc także i współczesne system y filozoficzne. Trzeba podejm ow ać w ysuw ane przez nie problem y i wyko­

rzystyw ać proponow ane rozw iązania, jeśli tra fn ie ak cen tu ją w ażne p ra­

w dy o człowieku, o w arunkach jego życia oraz słusznie p o stu lu ją do­

w artościow anie pom ijanych nieraz dotąd w ym iarów życia. Ale nie każ­

dy system filozoficzny harm onizuje z d o k try n ą chrześcijańską tak, ja k harm onizuje klasyczna filozofia bytu. Co w ażniejsze jednak, wiele współczesnych kierunków filozoficznych z góry zakłada idealizm, su­

biektyw izm , im m anentyzm i nie są zdolne do myślowego przekro­

czenia granic ujm ow anego zmysłowo św iata. W arto zwrócić uw agę na to, że praw ie cała współczesna filozofia, ze sw ym i najbardziej re­

prezentatyw nym i kierunkam i, które k ształtu ją in telek tu aln y klim at naszych czasów — m arksizm em , egzystencjalizm em , fenom enologią, filozofią analityczną, stru k tu ralizm em — pow stała w w yniku takiego spojrzenia na rzeczywistość i w w yniku obrania takich m etod i n a­

rzędzi poznawczych, że n a mocy swojej n a tu ry ograniczona jest albo do św iata m aterialnego, albo do św iata myśli. W tego rodzaju filozo­

fiach problem Boga albo w ogóle się nie pojaw ia, czyli tego rodzaju filozofie n a mocy swojej stru k tu ry są ateistyczne; albo jeśli się po­

jaw ia — to dochodzi do danego system u niejako z zew nątrz, i wów­

czas afirm acja Boga może dokonać się w oparciu o źródła pozaracjo- nalne (fideizm, irracjonalizm ), a negacja Boga m a ch arak ter bądź ideologiczny (marksizm), bądź postulatyw ny (egzystencjalizm). Czy tak ie filozofie mogą zastąpić klasyczną filozofię bytu, k tó ra sięga sa­

mych korzeni tego, co napraw dę realn e i posługuje się m etodą po­

zw alającą racjonalnie w yjaśnić św iat do końca? Zauważm y, że dzięki tego rodzaju zaletom klasyczna filozofia bytu, m im o że jest stara, jest równocześnie zawsze młoda, bo wciąż jest n ajb ard ziej adekw atna do rozw iązania problem u Boga i bytow ej stru k tu ry człowieka. Niepo­

rozum ieniem zaś, a może i groźnym niebezpieczeństw em , byłoby pos­

tulow anie oparcia teologii osobowego Boga na filozofiach uw zględnia­

jących jedynie jakościow e lub form alne związki m iędzy rzeczami, bądź też wyłącznie stru k tu ry językow e czy w reszcie k ru ch e i tr a ­ giczne istnienia ludzkie — bez możności p y tan ia o ostateczne racje bytow e tych stanów.

Twórczego kontynuow ania zasadniczych n u rtó w objętych filozoficz­

ną w izją św. Tomasza z A kw inu nie można więc utożsam iać z odgrze­

(11)

byw aniem myśli m inionej, zm arłej w średniow ieczu lub ze strasze­

niem współczesnego człowieka przeżytą i bezużyteczną spekulacją.

Zasadnicze zręby Tomaszowej teorii b y tu nie doczekały się w kon­

fro n ta c ji z m yślicielam i tej m iary co Hegel, H eidegger czy R ahner,2 filozofii mogącej z nim i w dziedzinie m etafizyki istnienia skutecznie konkurow ać. Dlatego filozofia św. Tomasza, w yjaśniająca istnienie św iata i wiodąca, w następ stw ie tego w yjaśniania, do Boga — pozosta­

je n adal sym bolem żywej m yśli ludzkości i Kościoła, k tó ry dla tej ludzkości chce być znakiem Boga.

Po powyższej ogólnej charak tery sty ce filozoficznego problem u Boga ja k o problem u b ytu n asu w ają się przede w szystkim następujące kw estie metodologiczne (które w ypada choć krótko zaanonsow ać):

skoro do odkrycia i afirm acji Boga dochodzimy w toku m etafizycznego tłum aczenia egzystencji bytu, to tłum aczenie to:

1) je st niezależne od poznania przyrodniczego;

2) nie w ym aga dzielenia m etafizyki na ogólną i szczegółową;

3) je st autonom iczne wobec O bjaw ienia, choć potrzebne zarazem d la u p raw ian ia teologii.

Ad 1) J a k o tym ju ż w spom niano, w naukach szczegółowych nie ma m iejsca n a problem atykę Boga. Są one ze swej n a tu ry n e u traln e w stosunku do tego zagadnienia.

W konsekw encji nie można łączyć poznania właściwego naukom szczegółowym z filozoficznym poznaniem Boga. Pokusa tak a często się pojaw ia, zwłaszcza w stosunku do pierwszej drogi (czyli dowodu z ruchu) św. Tomasza z A kw inu. Chociaż głów ny term in tego dowodu,

„ ru c h “, je st rów nokształtny z term inem , jakim posługują się nauki przyrodnicze, to jed n ak św. Tomasz nad aje m u od początku znaczenie filozoficzne — podobnie zresztą ja k całem u tokow i argum entacji. T er­

m in „ ru c h “ Tomasz in te rp re tu je w kategoriach możności i aktu, a więc w języku m etafizyki i zgodnie z p rzy jętą koncepcją bytu. Nieporozu­

m ieniem więc je st tw ierdzenie niektórych kom entatorów , że Tomasz m iał na uw adze tylko ruch fizyczny (m aterialny i akcydentalny). Cały k o n tek st świadczy o tym , że w m etafizycznym uzasadnianiu m usiał rozum ieć ru ch szeroko, jako m etafizycznie u jętą zmianę, zw iązaną z bytam i niekoniecznym i. W punkcie w yjścia dow odu Tomaszowego stw ierdza się więc ruch jako staw anie się istnienia, przechodzenie istnienia z możności do a k tu ; następ n ie zaś w ykazuje się niemożliwość im m anentnego w ytłum aczenia istnienia bytu, k tó ry je st rozpatryw any w aspekcie ruchu. N aw et ak tu aln y i nieskończony szereg bytów będą­

2 Wykazuje to między innymi znany współczesny metafizyk C. Fabro w książce: Participation et causalite selon S. Thomas d ’Aquin, Louvain — Paris 1961.

81

(12)

cych w ruchu nie ma w sobie dostatecznej racji istnienia i domaga się przyjęcia istnienia takiego bytu, który jest aktem bez możności i dla­

tego nie podlega zmianom, bytu, którego istotą jest istnienie. Cały tok tego dowodzenia zrozum iały jest oczywiście jedynie w ram ach m etafizyki. Również czysto m etafizycznie należy rozum ieć jedną z za­

sad argum entacji: „in m oventibus et m otis non est procedendum in in fin itu m “. Nie chodzi tu o czasowy ciąg bytów, lecz o ich zależność w porządku ontycznym. „Pierw szy m o to r“ nie jest pierw szym ele­

m entem jakiejś serii; jest jedynym fundam entem wszystkiego, co ist­

nieje i co się samo w aspekcie ru ch u nie tłum aczy. Stąd między

„pierw szym m otorem '4 a innym i bytam i zachodzi różnica nie tylko co do pozycji w szeregu, ale co do ontycznej n atu ry .

Ad 2) Skoro m etafizyka (filozofia bytu) zajm uje się całą rzeczy­

w istością z p u n k tu w idzenia ostatecznych racji jej istnienia (co stanow i zupełnie odm ienne podejście do poznaw ania św iata od tego, k tó re jest w łaściwe dla nauk szczegółowych), to m usi zaw ierać problem B ytu A bsolutnego. Jest on w ew nętrznym problem em m etafizyki. W pro­

blem ie tym Bóg jaw i się jako racja w yjaśniająca ostatecznie fa k t ist­

nienia bytów niekoniecznych. Dlatego filozofia Boga nie może być oderw ana od filozofii b ytu ani nie może stanow ić jej nadbudow y.

G dyby się przyjęło, że filozofia Boga jest dyscypliną autonom iczną w stosunku do m etafizyki, to pow stałby wówczas problem , co jest jej przedm iotem m aterialnym i form alnym ? Nie może przecież przedm io­

tem m aterialnym poznania filozoficznego być Bóg. My nie badam y Boga ani nie dokonujem y refleksji nad naszą wiedzą o Bogu (szeroko już stosow any term in „filozofia Boga“ jest nieco mylący). P unktem w yjścia i przedm iotem m aterialn y m w filozoficznym poznaniu Boga jest rzeczywistość dostępna nam empirycznie. Pod jej adresem sta­

w iam y pytanie: dzięki czemu istnieje? — i to pytanie określa przed­

m iot form alny w om aw ianym tu poznaniu filozoficznym. Badam y więc istniejącą rzeczywistość w aspekcie ogólnoegzystencjalnym szukając dla niej przyczyn ostatecznie w yjaśniających. A to są przedm ioty m a­

terialn y i form alny m etafizyki. Teodycea (filozofia Boga) nie m a więc ani odrębnego od m etafizyki przedm iotu m aterialnego, ani form alne­

go. Nie może zatem stanow ić całkowicie autonom icznej dyscypliny.

Można natom iast — tak jak się zresztą w prak ty ce czyni — w yodręb­

nić z m etafizyki zaw artą w niej problem atykę A bsolutu i rozbudow ać ją w osobny (przede w szystkim ze względów dydaktycznych) dział czy naw et w osobny przedm iot, k tó ry zawsze jed n ak (ze względów meto­

dologicznych) pozostanie fragm entem m etafizyki. Jeśli do tego przed­

m iotu włączy się pomocnicze, lecz obce m etafizyce treści dotyczące A bsolutu, to pow stanie dyscyplina metodologicznie niejednolita, pow­

stanie właściwie nie dyscyplina, lecz zbiór wiadomości o Bogu.

(13)

Ad 3) W dziedzinie religijnej w iara w słowo objaw iającego się Boga i w iara w istnienie tego Boga jest właściwym i najw yższym sposobem poznania. W iara — jak uczy św. Paw eł — jest „ze słyszenia", a więc w akcie w iary afirm uje się więcej, niż się wie, niż się widzi. Człowiek je st jed n ak istotą rozum ną, pragnie wiedzieć, ile tylko się da, i to w łaśnie w dziedzinie ta k zasadniczej ja k religia. Kościół katolicki sza­

n u je te pragnienia człowieka, toteż zawsze zalecał poznaw anie „rzeczy niew idzialnych na podstaw ie tego, co w idzialne", i zawsze utrzym yw ał, że człowiek może — oczywiście po spełnieniu pew nych w arunków — po­

znać, na podstaw ie istnienia bezpośrednio danej nam rzeczywistości, iż Bóg istnieje. Nie jest to poznanie konkurencyjne dla w iary czy dla teo­

logii, k tó ra m a bogatsze niż filozofia źródła wiadomości o Bogu i Jego planach w stosunku do człowieka. Niem niej jest to okoliczność św iato­

poglądowo bardzo w ażna, że niezależnie od O bjaw ienia i w iary można w ykazać, iż Bóg istnieje. Poznanie to stanow i racjonalne podstaw y dla w iary, ja k b y jakieś rusztow ania dla gm achu, k tó ry oczywiście jest o wiele bogatszy niż samo rusztow anie. Filozoficzne poznanie Boga je st przedm iotow o ugruntow ane, choć pośrednie, i to stanow i o jego w artości.

N ie w szystkie jed n ak sposoby poznaw ania Boga, dokonyw ane w ra ­ m ach filozofii chrześcijańskiej, są rzeczywiście niezależne całkowicie od O bjaw ienia i w iary. Gilson stw ierdza, że w ielu myślicieli chrześcijań­

skich w skazyw ało na drogi poznaw ania Boga, natom iast jedynie św. To­

m asz udow odnił Jego istnienie. Je st to zasadnicza różnica. O ile po­

przednicy Tomasza czy rów nież myśliciele współcześni, przyjm ując na podstaw ie w iary fa k t istnienia Boga, lub wychodząc z danej w św ia­

domości idei Boga, przez rozw ażania filozoficzne pogłębili Jego znajo­

mość, to Tom asz w skazał na przedm iotow o uzasadniony, niezależny od w iary sposób Jego afirm acji.3

Zofia Józefa Zdybicka Ursz. S J K 3 Na temat tomistycznego sposobu poznania Boga istnieje olbrzymia li­

teratura. Podaję dla orientacji kilka pozycji najnow szych: De Deo in philo- sophia S. Thomae et in hodierna philosophia (Acta VI Congressus Interna- tionalis), t. 1, Homae 1965; t. 2, 1966; J. H. Nicolas, Dieu connu comme in- connu, Paris 1966; Studia z filozofii Boga, t. 1, Warszawa 1968; t. 2, 1973;

O Bogu i o człowieku, W arszawa 1968; t. 2, 1969; C. Fabro, U uom o e il ri- schio di Dio, Roma 1967; E. L. Mascall, The Opennes of Being. Natural The- ology today, London 1971.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tematyka narodowa widoczna jest potem w badaniach recepcji kanonu polskiej kultury narodowej i w Socjologii kultury, a więc w książce dającej syntetyczny obraz

Twierdzenie, że według Henryka jest możliwe poznanie czystej prawdy bez pomocy oświecenia, można przyjąć wtedy, jeżeli się uzna, że Henryk owszem utożsamia czystą prawdę

szego rozum u, czyli Boga (argum ent fizyko-teologiczny), przestrzeń absolutna natom iast jest w łasnością absolutnej substancji — Boga, jest jak b y „organem,

W języku przedmiotowym stanowi bowiem contradictio in adiecto (wyrażenie wewnętrznie sprzeczne). Śm ierć nie może dotyczyć Boga. Wyrażenie „śmierć11 może

żamy tylko tam, gdzie ona znajduje się w stanie czystym, tylko tam, gdzie jest rzeczywiście wypowiadana, w konkretnym intelekcie, który jest równocześnie pojedynczym

rządku realnym faktycznej egzystencji. I jako jedyna odpowiedź uniesprzecz- niająca przygodność bytową jest wskazanie na konieczność istnienia bytu nie-

W marksizmie sprawa jeszcze bardziej się wikła, albowiem byt-materia jako przedmiot filozoficznego wyjaśniania nie jest (nie ogranicza się do) treścią wrażeń

S tw ierdzenie to nie wyklucza faktu, że obok afirm acji Boga pojaw iały się także w przeszłości Jego negacje.. A teizm je st bowiem niezw ykłym fenom enem :