Myśl Polska
MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY ŻYCIU I KULTURZE NARODU POLISH THOUGHT — MONTHLY REVIEW
Nr 126 (Rok Vlll, Nr 9) Wrzesień, 1948 Cena (Price) 2/-
NEP DOBIEGA KOŃCA
/ T U D Z IE w roku 1945 byli przygoto- / w ani n a n ajg o rsze. Toteż w ielu do- / znało miłego rozczarow ania, że rządy okupacji kom unistycznej w Polsce to je s t „tylko“ to. A miłem u rozczarow aniu tow arzyszyło optym istyczne i poczciwe Wezwanie do przy jació ł n a Zachodzie:
»»Wracajcie“ . Kto wówczas p rzestrzeg ał, że sy tu a c ja w Polsce je s t zupełnie chw i
lowa, że je s t to możliwie dokładne pow tórzenie „N ep u “ , ten w y ra b ia ł sobie opi
nię m an iak a zapatrzonego w przeszłość, niem al „białego e m ig ra n ta “ . Czasam i tłum aczono ta k iem u : Bolszewicy sam i mówią, że dużo się nauczyli od roku 1917, że dzisiaj inaczej by robili rew olu
cję ro sy jsk ą, uniknęliby wielu błędów 1 niepotrzebnych kosztów i że nie m a ją Namiaru pow tarzać roku 1917 w E u ro pie.
Jeżeli bolszewicy ta k mówili, to mó
wili zapew ne szczerze. Isto tn ie nie m a
l i oni za m ia ru pow tarzać błędów rew o
lucji 1917, to znaczy tego co sam i u w a la ją za błędy. Tw órcza ew olucja m usi Następować ich zdaniem i w ta k w ażnej sPvawie ja k m etody rew olucji, zależne cd w arunków m aterialn y ch danej epoki.
N atom iast cel, którem u służyła rew olu
cja w R osji je s t św ięty i m usi być j osiągnięty w innych k ra ja c h , choć n ie
koniecznie tym i sam ym i m etodam i. Re
wolucja ro sy jsk a i je j dośw iadczenia traktow ane są ja k szkoła, a n a ich in te rp re ta c ji k ształcą się dzisiejsi „łago
dni rew olucjoniści“ . N auczyli się oni na Przykład, że próba urzeczyw istnienia hstroju kolektyw istycznego bezpośrednio P° chaosie w ojenno-rew olucyjnym była błędem, że L enin m usiał się cofnąć, za
s ą d z ić „N ep“ n a kilka la t, a dopiero g(ly „tiepm ani“ odbudowali trochę życie, Prężna było p rzy stą p ić do kolektyw izacji
* s i i pierw szej p ia tile tk i. W Polsce
°kres „N epu“ rozpoczął się trz y la ta teoau. Obecnie, po trzech la tac h , dobiega
°n końca. Zapow iedziano ju ż w alkę z »»kułakami“ i „spółdzielczą“ gospodar
kę rolną. N ie dopuszcza się p rzy tym do odbudowy gospodarki chłopskiej p rze z n ie dostarczan ie nawozów sztucznych i in w en ta rza. Pozwoli to w ykazać w p rzy szłości wyższość gospodarki kolektyw nej nad in d yw idualną i zacofanie wolnego gospodarza. N ie je s t to jednocześnie po
sunięcie .tylko kom unistów w Polsce. Po
dobne za m ia ry kolektyw izacji ogłoszono i w innych k ra ja c h okupow anych, a p ierw szą ich zapow iedzią był m a n ife st K om inform u p o tęp iający T ito, między innym i w łaśnie za odmowę w prow adze
n ia kolektyw izacji w Ju gosław ii.
N a raz ie są to dopiero zapowiedzi, urzeczyw istnianie ich może się nie roz
począć n aw et jeszcze w tym roku, zw ła
szcza wobec bardzo niepew nego położenia międzynarodow ego. Ale ostatecznie
„N ep“ w Rosji trw a ł też dłużej niż trzy la ta ...
R O Z M O W Y W M O SK W IE W p ra sie am erykańskiej słusznie zwi'ó- cono uw agę n a fa k t, że rozmowy dyplo
m atyczne w Moskwie zostały wszczęte za wcześnie o tyle, że :no carstw a za
chodnie — S tan y Zjednoczone i W ielka B ry ta n ia — w chwili ich rozpoczęcia nie były gotowe do poparcia sw ojego sta n o w iska siłą, an i nie była wykończona o r
g an iza cja E u ro p y zachodniej w sensie politycznym i wojskowym. W tym sta n ie rzeczy Moskwa znalazła się w dogodniej
szym położeniu w rokow aniach, je śli cho
dzi zarów no o blokadę B erlin a ja k i p ro blem Niemiec ja k o całości. W B erlinie R o s ja 'm a niem al w szystkie a tu ty w swo
im ręku, a w śród nich a t u t n a jw a ż n ie j
szy: kontrolę nad liniam i kom unikacyj
nym i łączącym i B erlin z Zachodem.
W praw dzie tr a n s p o r t lotniczy żywności i w ęgla do zachodnich s tr e f B erlin a zo
s ta ł zorganizow any n a skalę, k tó re j n a pewno R osjanie nie przew idzieli, nie
m niej tru d n o sobie w yobrazić, by zaopa
try w an ie tą d rogą dwóch i pół m iliona ludności ¡mogło trw a ć w nieskończoność.
N ie trze b a być ekspertem , by wiedzieć, że m iesiące zimowe w płynąć m uszą po
w ażnie n a ograniczenie tra n s p o rtu lo tn i
czego. W tej sy tu a cji m ocarstw a zacho
dnie są stro n ą przy cisk an ą do m u ru w B erlinie, i one są zmuszone szukać jak ieg o ś rozw iązania.
Tym czasem cena, ja k ą Moskwa chcia
łaby uzyskać w zam ian za zniesienie blo
kady, je s t n a d e r w ysoka. Z jednej s tro ny polityka ro sy jsk a u p arc ie dom aga się w yłączności kontroli nad gospodarką f i
nansow ą B erlin a, z d ru g iej zaś stro n y dom aga się porzucenia przez m ocarstw a zachodnie organizm u państw ow ego w Niemczech zachodnich. W pierw szym w ypadku zgoda p ań stw zachodnich ozna
czałaby fak ty c zn ą rezygnację z dotych
czasowej pozycji w B erlinie, choćby w nim n ad a l fo rm aln ie zostały g arnizo
ny. W d ru g im zaś w ypadku przez w spół
udział w decydow aniu o losie Niem iec zachodnich R osja uzyskałaby możliwości zasadniczego podcięcia ekonom icznego i politycznego bloku zachodnio-europej
skiego.
Wobec takiego dylem atu rozmowy mo
skiew skie nie m ogły przynieść zasad n i
czego rozw iązania. Nic bowiem n ie w skazuje n a to, by R osja zechciała wy
cofać się z Niem iec w schodnich ( a do ich pełnego p osiadania konieczny je s t B e rlin ), an i też by m ocarstw a zacho
dnie mogły zgodzić się n a rozszerzenie wpływów sowieckich w Niemczech za
chodnich. Kom prom is berliński, m ógłby być tylko pozorny i krótk o trw ały .
A M E R Y K A N IE O P A N O W U JĄ A FR Y K Ę W iele się mówi i pisze o działaniu politycznym i gospodarczym polityki am ery k ań sk iej w k ra ja c h E u ropy Z a
chodniej — o planie Mai’shalla, unii za
chodniej, p e rtra k ta c ja c h w ojskowych.
N iew spółm iernie m niej słychać o dzia
łalności am erykańskiej w A fryce.
A je d n a k je s t ona nie m niej w ażna, a w ięcej może jeszcze rzu c a ją c a św ia tła na p lan y am erykańskie, niż p o lity k a
S tanów w E uropie.
Jeżeli się p a trz y n a E u ro p ę z p u n k tu w idzenia am erykańskiego, to przedpole eu ropejskie n a zachód od żelaznej k u r ty ny je s t terenem bardzo m ałym i zbyt płytkim dla przygotow ania operacji na n ap ra w d ę w ielką skalę, gdyby chodziło o w ojnę z eu ra zja ty ck im kolosem so
wieckim. Obsłużenie ew entualnego fro n tu od A tla n ty k u co n ajm n ie j po K aukaz w ym aga niezm iernie głębokich i w zglę
dnie bezpiecznych kom unikacji tyłowych.
J a k tw ierdzi p r a s a szw ajcarsk a, za
sadnicza linia kom unikacyjna, dokoła k tó rej pow stać m a tzw. przez A m ery
kanów „ d ru g a zona k o n ta k tu “ , idzie od
G ib ra lta ru w poprzek A fry k i lukiem aż k u M ehalli w A rabii, a stam tąd, zaw raca do A nk ary , stolicy T u rc ji.
N ajb a rd zie j opanow anym przez Ame
ry kanów k raje m afry k a ń sk im je s t m u
rzy ń sk a rep u b lik a L iberia, rządzona przez potomków M urzynów am ery k ań skich. W L iberii baw i w ielka m isja go
spodarcza am ery k ań sk a. O rozm iarach te j m isji d a je pojęcie choćby to, że w skład je j wchodzi dw ustu techników kolejow ych i w iększa jeszcze ilość spe
cjalistó w od budowy lotnisk i kom unika
c ji pow ietrznej. N ie tylko rozbudow uje się sieć kolejow ą, ale b uduje a u to stra d ę z L iberii do D ak a ru , stolicy F ra n cu sk ie j A fry k i Zachodniej. Do D ak a ru przybył niedaw no b. p o d sek retarz sta n u U SA S te ttin iu s, na czele m isji imającej „zmo
dernizow ać“ kom unikację i życie gospo
darcze tego regionu.
N a przeciw ległym w ybrzeżu A fry k i A m erykanie są niezw ykle czynni w A bi
synii. D z ia ła ją tam trz y w ielkie firm y przemysłowe, których znaczenie w y k ra cza pow ażnie poza sp raw y czysto eko
nomiczne. N a czele E th io p ia n A ir L ine stoi nie k to inny, ja k g en e rał W ilson w ch a rak te rz e d y rek to ra. Dwie pozosta
łe firm y to S in c la ir Oil Com pany i E th io p ia n C om pany fo r the D evelop
m e n t o f Commerce and In d u stry . Całością sp raw a fry k ań sk ich k ie ru je A m erica n Council o f A fr ic a n A ffa ir e s . N ajciekaw szą bodaj z p u n k tu w idzenia politycznego stro n ą te j działalności je s t stosunek do kw estii m urzyńskiej. Ame
ry k an ie, nie obciążeni w przeciw ień
stw ie do A nglików , F rancuzów czy Bel
gów k w estią kolonialną, sta w ia ją w y
raź n ie n a politykę em ancypacji M urzy
nów. W te j ak cji w y b itn ą rolę g r a ją czarni A m erykanie. W ielu żołnierzy am ery k ań sk ich pochodzenia m urzyńskie
go, k tó rzy byli w A fryce w czasie d ru giej w ojny św iatow ej powróciło tam obecnie w ch a ra k te rz e fu n k cjo n a riu szy f irm am erykańskich i członków różnych am erykańskich m isji. N iem ałą rolę od
g ry w a ją także p ro testan c k ie m isje re li
gijne. W kołach urzędników kolo
nialnych b ry ty jsk ic h mówi się n aw et 0 „oficerach w su ta n n ie “ .
A m erykanie w y d a ją trz y pism a a f r y kańskie, a m ianow icie: T he A fric a n , T h e N e w A fr ic a n i N e w A fric a . P ism a te w ydaw ane są w wielkich nakładach 1 kolportow ane n a całym kontynencie.
Budzą one za strzeżenia a d m in istra c ji kolonialnej. Belgowie np. zakazali o sta tnio rozpow szechniania ich w Kongo.
Do niedaw na jedynym czynnikiem k tó ry usiłow ał rozgryw ać spraw ę ludów kolorowych w A fry ce była m iędzynaro
dów ka kom unistyczna. Obecnie przeciw polityce sowieckiej n a znacznie w iększą skalę w y stą p iła p olityka am ery k ań sk a ze sw oją ideą em ancypacyjną i ogrom nym i środkam i. Łączy ona w sobie w bardzo ścisły sposób czynniki gospo
darcze, wojskowe i ideologiczne. J e s t rzeczą znam ienną, że obszar za in te re so w ań te j now ej polityki am erykańskiej n ie obejm uje n a północy ludów a ra b - Iskich, ani nie sięga n a południu ku te renom U nii P ołudniow o-A frykańskiej.
O granicza się ona do szerokiego p asa, ciągnącego się w poprzek Czarnego L ą du od A tla n ty k u po Ocean In d y jsk i i Morze Czerwone, w sk azu jąc przez to w y raźn ie n a p as przyszłych kom unika
c ji tyłow ych w zm aganiach trzeciej w oj
n y św iatow ej, z k tó rą coraz bardziej trze b a się liczyć.
SIED EM N A STA I N A S T Ę P N E ? Ra,z po ra z p o ja w ia ją się w p ra sie zachodniej przypuszczenia, że ta k i czy inny k ra j środkow o-europejski zostanie w łączony do Sowietów. Mówi się o R u
m unii, czasem o R um unii i B u łg arii. L u
dzie m a ją świeżo w pam ięci w łączenie k ra jó w bałtyckich i spodziew ają się te go samego. Czy słusznie? Czy nie d a je do m yślenia, że z a g a rn ia ją c k ra je b ał
tyckie, Sowiety nie za g arn ęły F in lan d ii?
I tu może w a rto zajrzeć do doświadczeń sowieckich, z których czerpać będą n a u ki w ierni w yznaw cy m oskiew skiej szko
ły politycznej.
Z anim pow stał Zw iązek Sowiecki, istn ia ła R osyjska S ocjalistyczna F ede
ra c y jn a R epublika, a w sojuszu z n ią
„niepodległe“ republiki, so cjalistyczne:
U k ra iń sk a , B iałoruska, T ra n sk a u k a sk a itd. N ie włączono tych republik do Ro
sy jskiej F ed era cy jn e j. N ie rozw iązano także F ed era cy jn e j R osyjskiej i nie utw orzono Zw iązku republik „niepodle
głych“ z „narodowościow ym i“ . Zachow a
no Republikę F e d e ra c y jn ą R osyjską i wprowadzono j ą do nowego szerszego Zw iązku z „niepodległym i“ . Gdyby w pro
wadzono ta m te do R S F S R , R osjanie mo
gliby u tra c ić w niej pozycję dom inującą.
Gdyby R S F S R rozparcelow ano, rep u b lik a ro sy jsk a sta ła b y się n ajw iększą, ale je dną z w ielu republik. T ak ja k zrobiono, R osjanie m a ją bezw zględną przew agę w R S F S R , ta zaś m a bezw zględną p rze
w agę w ZSRR.
Gdyby dziś w prow adzić do Z SR R kilka nowych, ludnych, cywilizowanych i zw a r
tych narodow o republik ze środkow ej E uropy, mogłoby to zachw iać pozycją R osjan w Zw iązku. Czyż nie bezpiecz
niej pójść w ypróbow aną m etodą i ponad Z SR R stw orzyć szerszą nadbudow ę j a kichś „Ludowych D em okracji Ś w iata“ , jakiegoś bloku wolności i postępu, w k tó rym Z SR R dom inow ałby, ja k w nim do
m inuje R S F S R , a w tejże R osjanie? Mo
że się to odbyć z form alnym i uroczysto
ściam i albo bez, ale to ju ż w łaściw ie je st, byle dalej upodabniać wieniec r e publik zew nętrznych do Związkowych.
W y jąte k ja k iś może się oczywiście zdarzyć. Z dwóch pierw szych „dem okra
cji ludow ych“ M ongolia Z ew nętrzna istn ie je do dziś dnia, a B u c h ara została ju ż daw no zaanektow ana.
[ ^ W A T Y K A N A G R A N IC A O D R A — N ISA
Pod tytułem „R adio w aty k a ń sk ie o g ran ic ac h P olski“ T yg o d n ik W a rsza w ski, zbliżony w arszaw skiej K u rii A r
cybiskupiej, zam ieścił w num erze z dnia 15 sie rp n ia n a s tę p u ją c ą n o ta tk ę :
„W zw iązku z pobytem 7 bm. Ks. K a r d y n ała S apiehy w Rzymie p r a s a z a g ra niczna sn u je n a ten te m a t różne p rz y puszczenia. K ard y n a ł był p rz y ję ty na audiencji przez O jca św. 25 lipca.
„R adio w aty k ań sk ie w ubiegłym tygo
dniu, pow ołując się n a dzienniki polskie, a ta k u ją c e P apieża z ra c ji listu do E p i
skopatu niem ieckiego, zb ija p u n k t po punkcie fałszyw e w te j sp raw ie tw ie r
dzenia, jakoby P iu s X II żądał rew izji obecnej g ra n ic y polskiej n a Odrze i N i- sie i przyw rócenia Ziem Odzyskanych Niemcom. Radio w aty k ań sk ie jeszcze raz stw ierdza, że te insy n u acje są zgoła nie
praw dziw e i że tro sk a O jca św. o Pol
skę nie może być w żadnym w ypadku m niejsza aniżeli o N iem cy“ .
Tyle T ygodnik W arszaw ski. N a krótko przed tym p r a s a reżym ow a w Polsce po
dała z wielkim hałasem treść kom unika
tu niem ieckiej katolickiej agencji p ra so wej CND w M onachium , pochodzącego jakoby od W aty k an u , a polem izującego z wywodami krakow skiego T ygodnika Powszechnego w sp raw ie listu P apieża do biskupów niemieckich. Równocześnie pism a reżymowe doniosły za N e u e r W estfa elisch er K u rier, jakoby rozgłośnia w aty k a ń sk a podała w języku niem ieckim , iż P apież P iu s X II „nigdy an i jednym słowem nie w yraził p o p arcia g ran ic y n a Odrze i N isie“ .
Poniew aż m am y tu znów do czynienia z w y raźn ą p ro p ag a n d ą kom unistyczną, skierow aną przeciw W atykanow i, byłoby pożądane, aby m ia ro d ajn e czynniki k a tolickie ogłosiły pełną treść odnośnych kom unikatów radiow ych, oraz stw ierd zi
ły» czy i w ja k ie j m ierze doniesienie agencji CND można uw ażać za en u n c ja
cję W atykanu.
B E Z B R O N N Y M A T ER IA LIS TA \ W bardzo reklam ow anej K u ltu rze p a ry sk iej ukazały się w ciągu bieżącego lata. a rty k u ły p ió ra jednego z w sp ó łp ra
cowników tego pism a A n d rzeja Bobkow
skiego. W num erze 6 rozmowa im agina- c y jn a zaty tu ło w a n a „P ożegnanie“
a w num erze 9— 10 rów nie im ag in acy jn y
„ L ist“ . Rozmówcą i ad re sate m listu p. Bobkowskiego je s t „G andhi“ , człowiek k tó ry uw iedziony wolnością Zachodu ucieka z Polski, ale rozczarow any w ra c a znów dobrowolnie za żelazną k u rty n ę.
W a rty k u le „P ożegnanie“ p. Bobkowski z wielkim przekonaniem w ygrzebał w szystkie oznaki rozkładu św ia ta za
chodniego. Rozczarowanem u rozmówcy swemu („G andhiem u“ ) włożył w u s ta arg u m e n ty , n a k tó re sam nie um iał lub n ie chciał odpowiadać. „S ta je sz się b i
gotem ja k ie jś m glistej religii. A ta m w ypadki pędzą“ — mówi „G andhi“ , sm a g a ją c słowam i g n iją cy , bezideowy i pełny hipokryzji Zachód — cyw ilizację ch rześcijańską.
Nic dziwnego, że ta k i a r ty k u ł w zbu
dził echa — po te j i ta m te j stro n ie k u rty n y .
T u ta j, tygodnik Życie w num erze 24 (z 25 lipca 1948) odpow iada arty k u łem Zdzisław a S tah la pt. „.Anteny p is a rz a “ P. S tahl robi K u ltu rze z a rz u t n iep rze
m yślanego gospodarow ania tre śc ią ideo
logiczną tego pism a, k tó re m a rep rezen tow ać praw dziw ie polską k u ltu rę , a ty m czasem dław i się (w P a ry ż u ) „gnijącym Zachodem “. „W szystkie rew elacyjne praw d y „P ożegnania“ można dzisiaj w y
czytać w byle ja k ie j gazecie czy b ro szurze kom unistycznej, rozpow szechnia
ją c e j bez przeszkód a rg u m e n ty sowieckie n a Zachodzie, albo przez w ydaw nictw a kół rządzących za „żelazną k u r ty n ą “ . M iesięcznik K u ltu ra u b ra ł jedynie ów jad ło sp is dla ag ita to ró w kom unistycz
nych w bardzo s ta ra n n ą lite ra c k ą form ę i n astęp n ie ogłosił n a swoich łam ach.
Po co? Cui bono?“
W ydaje się, że a rty k u ł p. S tab la po
ru sz a spraw ę bardzo isto tn ą dla pol
skiej p ra sy em ig racy jn ej, k tó ra n ie ra z w yręcza w rogi nam św ia t w akadem ic
kich i trochę à la m anière russe d yspu
tach. N iew ątpliw ie p. Bobkowski m a w ocenie Zachodu w iele r a c ji, ale nie widzi an i przyczyn, ani skutków , ani też nie m a żadnych, dosłownie żadnych, kon
cepcji i arg u m en tó w przeciw ko ofensy
wie, ideologicznej ze W schodu. Nic
Wrzesień, 1948 Myśl Polska Str. 3
dziwnego, że rozmówca w „P ożegnaniu“
dialektycznie g ó ru je i odjeżdża zosta
w iając cierpiącego W e rth e ra pod l a t a r n ią p ary sk ą. ,. . ,. . .
N ie koniec n a tym . O djeżdża i w łącza się w rzeczyw istość k ra jo w ą : „O pis n a szego sp o tk an ia i naszej o sta tn ie j roz
mowy przedrukow ano w k ra ju . P rz y znam się, że skw apliw ość z ja k ą to zro
biono była dla m nie sym ptom atyczna
—- pisze te ra z w „L iście“ p. Bobkowski żaląc się swemu „G andhiem u“ . O sancta sim plicitas ! A cóż a u to r „Pożegnania^
m yślał, że ta m będą ta k samo chodzie, spoglądać n a opalonych chłopców n ad S ekw aną czy in n ą rzek ą i szukać kieł
basianego bakcyla! T am idzie w alka.
W alk a ze społeczeństwem i w łaśnie z pol
ską ku ltu rą . W szystko, co w tej w alce może się przydać, je s t podchw ytyw ane.
To wcale nie ta k ie dziwne, że się p.rzy- dało „P ożegnacie“ . Że ta m ja k ie ś trz y zdania wyrzucono! T ak przecież kom u
niści robią od daw na. N ie m a dla nich żadnych dogm atów , żadnej __ praw d y obiektyw nej z naszej skali pojęć - je s t przyrodnicza kolejność zdarzeń i tyle.
„ L ist“ w ycofujący się w sposób n ie
porad n y z k ap itu lacy jn eg o tonu „Poże
g n a n ia “ p ogrąża jeszcze bardziej p. Bob
kow skiego w opinii czytelnika, k tó ry w ie po co tu ta j przebyw a. To nie dziś, w 1948 roku, ale o wiele w cześniej trz e ba było sobie powiedzieć, co je s t isto tą n a szej w alki. T rzeba znać także i w szy
stkie słabe stro n y Zachodu, a zn ając
— nie utożsam iać siebie w łaśnie z tą n a jg o rsz ą połową chorej cyw ilizacji.
P ublicystyka polska m a dość ham letyzo- w ania. K ażdy, kto się poczuwa do odpo
A. KRZEM IŃ SK I
ROK 1948 NA
O
T W A R T A w dniu 21 lipca br. we W rocław iu w ystaw a Ziem O dzyskanych budzić m usi m ieszane uczucia.
Z jednej stro n y je s t ona im ponującym p rzejaw em żywotności i m ądrego, celo
wego w ysiłku społeczeństw a polskiego.
P okazuje, że n aród polski — mimo po
tw ornych o fiar, ja k ie poniósł w czasie D rugiej W ojny Św iatow ej, mimo klęsk i krzyw d mu zadanych — nie załam ał się i walczy nadal o nie byle ja k ie m iejsce w świecie. W y p a rty gw ałtem przez w ła
snych sojuszników z połowy swego obsza
ru państw ow ego, w ciśnięty w ram y w ro
giego i obcego mu system u, postaw iony w obliczu niepew nego j u t r a i nowych niebezpieczeństw , godzących w samo je go istnienie, zdołał nie tylko odbudować w znacznym stopniu swe życie gospodar
cze i społeczne, ale także zaludnić i Za
gospodarow ać nowe wielkie obszary, od
zyskane po stuleciach obcego panow ania.
W y staw a w rocław ska budzić m usi je dnak i reflek sje innego rodzaju. S tała się ona nowym narzędziem , przy k tó re go pomocy obecny reżym kom unistyczny p róbuje u trw a lić swe panow anie nad k rajem . W pleciono do niej niew ybredną, w u lg a rn ą p ropagandę, z a p isu jącą n a r a chunek reżym u jeśli nie całość, to lw ią część w szystkich osiągnięć i zasług.
W o rg an iz ac ji w ystaw y pom inięto m. in.
tendencyjnie w ielką rolę, ja k ą p rzy tw o
rzeniu się nowej społeczności polskiej n a Ziem iach Odzyskanych odgryw a, w śród niezm iernie ciężkich w arunków , ducho
wiedzialności za słowo drukow ane, po
w inien znać użytkow ą w arto ść tego, co pisze. Inaczej — niech milczy. Żeby nie było dalszych nieporozum ień, w a rto pod
kreślić, że nie uw ażam y p ublikacji p. Bobkowskiego za ja k ą ś rozm yślną ak cję n a rzecz w szystkiego, co n am je s t przeciw ne. W idzim y w tym jedynie bez
bronność myślenia, m aterialistycznego, przed arg u m e n tam i, któ re po te j sam ej linii id ą — dalej.
S É C U R IT É I B E Z P IE K A C zytając p ra sę k ra jo w ą m a się dw a sprzeczne u czucia: w jednych czasopi
sm ach zn ajd u jem y ta k ie wypowiedzi, k tó re n ieraz n a p a w a ją n as obaw ą o los a u to ra (B ezpieka nie oszczędza in telek tu a listó w ), w innych tygodnikach n a to m ia st zn ajd u jem y ślad coraz głębszego oportunizm u. Oto drobny szczegół. P. J e rzy Z agórski, w spółpracow nik O dry opi
su je p o w ró t re p a tria n tó w z F ra n c ji, od
p raw ę celną n a gran icy fra n c u sk ie j, cel
ników i policję fra n cu sk ą . „Przychodzi S éc u rité — pisze p. Z agórski — f r a n cuskie U B ) “ — pow iada w naw iasach.
P. Z agórski, k tó ry był n a Zachodzie, w ie doskonale, że an i we F ra n c ji, an i w żadnym k u ltu ra ln y m k r a ju n ie m a n i
czego podobnego do UB. N ie m a tu ża
dnej in sty tu c ji do w alki z w łasnym spo
łeczeństwem , a to przecież je s t głównym zadaniem Bezpieki. I dlatego ta k ie po
rów nanie je s t płaskim kłam stw em i w prow adzaniem Polaków w błąd, w m a
w ianiem , że w łaściw ie wszędzie n a świe-
w ieństw o katolickie. Równocześnie zaś zorganizow ano w okresie trw a n ia w y sta w y „św iatow y zjazd in te le k tu alistó w “ , k tó iy je s t now ą d y w ersją , m a ją c ą n a ce
lu zam azyw anie praw dziw ego p ro filu rządów sowieckich w E u ro p ie Środkowej i W schodniej.
Zabiegi te zam ydlić m ogą przejściow o oczy niektórym naiw nym czy uprzedzo
nym dziennikarzom i pisarzom z a g ran ic z
nym , nie są je d n a k zdolne zatrzeć p r a w dy n a stałe. P ra w d a ta zaś mówi, że odbudowa pow ojenna Polski oraz za lu dnienie i zagospodarow anie Ziem Odzy
skanych odbyłoby się dużo szybciej, sp raw n ie j i lepiej pod k o nstytucyjnym , legalnym Rządem Polskim , o p arty m o wolę i z a u fan ie społeczeństwa. Mówi ona także, że pozytyw ne osiągnięcia ostatn ich ti-zech la t są dziełem tego w łaśnie społeczeństw a, dziełem dokona
nym w dużej m ierze w brew kom unistycz
nem u reżymowi i jego polityce. Od sam e
go początku p ro p a g a n d a kom unistyczna s ta r a się zohydzać okres dw udziestolecia niepodległości między P ierw szą a D ru g ą W ojną Ś w iatow ą; można tym czasem śm iało powiedzieć, że zagospodarow anie Ziem O dzyskanych byłoby niemożliwe bez tych zastępów działaczy gospodar
czych, inżynierów , techników , a rc h i
tektów , u rb an istó w i specjalistów w szel
kiego ro d za ju , k tórzy w yrośli i w ycho
wali się w łaśnie w okresie la t 1919— 1939.
W ojna i o k u p acja ogrom nie p rzerzedzi
ły ich szeregi, ale sp o ra ich ilość mimo
cie wolność je s t ta k a sam a, ja k pod.
opieką Radkiew icza.
Jeżeli ju ż koniecznie chciał p. Z ag ó r
ski przypodobać się U B, to przecież mógł użyć p orów nania jedynie w łaściw ego:
—. UB -— sowieckie NK W D . O LIM P IA D A
C z te rn a sta O lim piada odbyw ała się w sw oistej atm osferze. Święto z b ra ta n ia narodów i w spólnoty cyw ilizacyjnej c a łego św ia ta, m ające odźw ierciadlać d a w ną w spólnotę k u ltu ra ln ą sta ro ż y tn e j G recji, przebiegło w n a s tro ju n apięcia m iędzynarodowego i w idm a nowego kon
flik tu światowego. Sowiety w zawodach udziału nie b rały , jakkolw iek p rzy je ch a
ły drużyny p ań stw satelickich.
U d erza jąc y był w porów naniu z po
przednim i O lim piadam i w z ra s ta ją c y udział narodów zam orskich w stosunku do europejskich. E u ro p a spadła również i n a polu spoidu m iędzynarodowego do roli jednego z pięciu kontynentów . W praw dzie nie było Japończyków , k tó rzy ta k poczesne m iejsce zajęli n a po
przedniej Olim piadzie, mim o to je d n a k u dział kolorowych był większy może n iż poprzednio. Zespół am erykański był ze
społem m ieszanym czarno-białym . C zarni w ystępow ali także w zespołach p a ń s tw południow o-am erykańskich i B ry ty jsk ie j W spólnoty Narodów.
O dśpiew any n a zakończenie chorał o pokoju i w spółpracy b rzm iał nieco nie- przekonyw ająco. S z ta n d a r olim pijski przekazano Finom — n a s tę p n a O lim pia
da ma' się odbyć w roku 1952 w H elsin
kach. H elsinki 1952... No, zobaczymy.
w szystko ocalała — przede w szystkim zaś p rz e trw a ła atm o sfe ra p racy sy ste
m atycznej i w ytrw ałej n a modłę nowo
czesną, ta atm o sfera, k tó ra je s t je d n ą z najcenniejszych zdobyczy p rzedw ojen
nego dw udziestolecia.
PR Z E W R Ó T D EM O G R A FIC Z N Y Rew olucja dem ograficzna, k tó ra p rze
k ształciła oblicze Ziem Odzyskanych, rozpoczęła się jeszcze przed ostatecznym pogrom em Niemiec. W edług o statn ieg o przedw ojennego spisu ludności z d n ia 17 m a ja 1939 r. zaludnienie ziem tych w ynosiło 8.382.000 osób, a w ra z z ów
czesnym W. M. G dańskiem ok. 8.810.000.
W dn. 1 lipca 1945 r„ tj. w niecałe dw a m iesiące po k a p itu la c ji N iem iec, n a tym sam ym obszarze znajdow ało się — wedle przybliżonych obliczeń — 5.876.000 osób;
reszta, to je s t p ra w ie trz y m iliony, prze
w ażnie zbiegła ,w głąb Rzeszy przed po
stępującym i w ojskam i sowieckim i, część zaś znalazła się w śród jeńców z rozbite
go w ojska niem ieckiego, pobranych do niewoli przez w ojska alianckie. P ierw szy po w ojnie spis ludności, p rzep ro w a
dzony w dn. 14 lutego 1946 r., dał ja k o cy frę za lu d n ien ia Ziem O dzyskanych 5.022.000.
Ze spisem ty m zbiegł się początek no
wego e ta p u w w ysiedlaniu ludności nie
m ieckiej — w m yśl uchw ał konferencji poczdam skiej oraz umów, zaw artych z ad m in istra c ja m i zony b ry ty jsk ie j i zo-
ZIEMIACH ODZYSKANYCH
ny sowieckiej Niemiec. P ow stałe w te n sposób luki w y p ełniała stopniowo lu dność polska. W rezu ltacie ogólne za
ludnienie Ziem Odzyskanych w ynosiło:
15 w rześnia 1946 — 5.093.010 1 listopada 1946 — 5.186.000 1 stycznia 1947 — 5.028.000 31 lipca 1948—ponad 5.500.000.
Stanow i to 62.5 procent, czyli więcej niż trz y p ią te zaludnienia przedw ojennego. N ajpow ażniejszy ub y tek ludności, bo z g ó rą o połowę, zazna
czył się w daw nych P ru sa c h W scho
dnich ( tj. obecnym woj. olsztyńskim i trzech pow iatach woj. b iało sto ck ieg o );
w skutek tego niew ielka ju ż i przed w oj
n ą gęstość zaludnienia tych obszarów sp ad ła do 20— 23 osób n a kilom etr kw a
dratow y. N ajm n iejsze s tr a ty ludnościo
we poniósł Śląsk Opolski dzięki zasie
działym ta m Polakom , stanow iącym i przed w ojną większość ludności; gę
stość zaludnienia w ynosiła ta m w r.1939 156 osób n a km kw., obecnie zaś (s ta n z 1 stycznia 1947 r.) n a tę sam ą p rze
strz e ń p rz y p a d a ją 123 osoby. P ośrednie m iejsca z a jm u ją : dzisiejsze w oj. szcze
cińskie, ta część woj. gdańskiego, k tó ra w yk ro jo n a została z Ziem Odzyskanych, Z iem ia L ubuska (w chodząca dzisiaj w skład w oj. poznańskiego) oraz Śląsk Dolny, czyli woj. w rocław skie; w tym o sta tn im gęstość zaludnienia w ynosiła przed w ojną 124 osoby n a km kw., obecnie w ynosi 63,5.
Zm iany w gęstości zaludnienia w sk a
z u ją zarazem w pew nym stopniu kie
ru n k i, w ja k ich szły główne fa le osa
d n ic tw a polskiego. K ierunkam i tym i by
ły przede w szystkim zachodnia i połu
dniow a część Śląska Dolnego (gdzie osiedlali się głów nie P olacy z M ałopol
ski W schodniej), Pom orze Zachodnie, G dańsk i w reszcie Ziem ia L ubuska (do k tó re j znów ciąg n ą głów nie W ielkopola
n ie ). S iła a tra k c y jn a daw nych P ru s W schodnich je st, ja k dotąd, m niejsza
— stą d ich słabe stosunkowo zaludnie
nie, — ale m am y tu niew ątpliw ie do czynienia z objawem przejściow ym , w y
w ołanym w znacznej 1 m ierze polity k ą w ładz. Polaków z Ziemi W ileńskiej, poza M azuram i i W arm ią, spotyka się gęsto w G dańsku i jego okolicy.
W zrost liczby Polaków od roku 1945 p rze d staw ia się n astę p u ją c o :
1 lipca 1945 — 14 lutego 1946 — 1 stycznia 1947 — 31 lipca 1948 —
1.000.000 2.929.000 4.584.000 5.500.000.
N a liczbę tę składa się k ilka k ateg o r ii ludności p o lsk ie j: au tochtoni polscy, przybysze z Ziem W schodnich (zw ani w żargonie urzędow ym „ re p a tria n ta m i“ ) w ra z z tym i P olakam i, k tó rzy zdołali się w ydostać z ZSSR , osadnicy z Polski środkow ej i w reszcie re p a tria n c i (tym razem praw dziw i) z Zachodu E u ro p y , B ałkanów itd. W dn. 31 lipca 1948 r., skład ludności polskiej p rze d staw ia ł się m niej więcej n a s tę p u ją c o :
autochtoni polscy — ponad 1.000.000*) przybysze zza B u
gu i S anu — ok. 2.000.000 osadnicy z Polski
środkow ej — ok. 2.300.000 reem ig ran ci z Z a
chodu itd. — ok. 200.000.
Do k a te g o rii przybyszów zza B ugu i S anu oraz osadników z Polski środko
w ej w liczonych zostało praw dopodobnie
75.000 Żydów, osiedlonych głów nie w r e jo n ie W ałbrzycha.
Świeże osadnictw o stanow i więc ponad 80 procent ogólnego zaludnienia Ziem Odzyskanych. Osiedlenie w ciągu trzech la t ponad 4 milionów ludzi n a nowych obszarach, w w aru n k ac h pow ojennego chaosu i zniszczenia, je s t niew ątpliw ie osiągnięciem zdum iew ającym i św iadczą
cym o niezw ykłej tężyźnie społeczeństw a polskiego. D la p o rów nania dodać nale
ży, że w ciągu całego okresu w ojny N iem cy rozmieścić zdołali n a teren ach zabranych Polsce niewiele ponad
650.000 ludzi.
Niemców n a Ziem iach O dzyskanych było:
17 m a ja 1939 — ok. 7.300.000 1 lipca 1945 — 4.776.000 14 lutego 1946 — 2.076.000 1 stycznia 1947 — 433.000.
W chw ili obecnej — w edle s ta ty s ty k urzędowych — Niemców n a Ziem iach Odzyskanych, ja k w ogóle w gran icach Polski p raw ie ju ż nie ma. N iedługo w y
jechać m a ją o sta tn ie ich grupy.
W IE Ś I G O SPOD A RK A RO LN A Ziemie O dzyskane są znacznie silniej zurbanizow ane niż re sz ta Polski. W dn.
1 stycznia 1947 r. n a ludność w iejsk ą przypadało 2.702.000 osób, tj. 54 p ro cent, n a ludność m iejsk ą 2.326.000, tj.
46 procent.
W ieś pod w ielu w zględam i doznała większych jeszcze zniszczeń niż m iasto.
W m a ju 1945 r. zam inow anych było 3,5 m iliona hektarów , tj. je d n a trze cia ca
łego obszaru; 123.793 zagród, tj. 27,5 p rocent ogólnej liczby,^ uległo zupełnem u zniszczeniu, re sz ta zaś przew ażnie rów nież znajdow ała się w opłakanym stanie.
N a Pom orzu Zachodnim oraz w P ru sa ch W schodnich zniszczonych zostało n a wsi 65— 70 pro cen t w szystkich budynków.
T am zaś, gdzie sam e zabudow ania oca
lały, ich urządzenie w ew nętrzne zrabo
w ane zostało w większości w ypadków przez żołnierzy sowieckich i różne ele
m enty przestępcze („szabrow ników “ ).
Z in w en tarza żywego ocalała tylko d ro bna część sta n u przedw ojennego. Z ogól
nej liczby 860.000 koni w r. 1935, pozo
stało w r. 1945 tylko 230.000, a z ogólnej liczby 4.000.000 krów nie więcej niż 470.000. I tu znowu szczególnie dotknię
te zostały Pom orze Zachodnie i P ru sy W schodnie. W całym woj. szczecińskim po objęciu go przez Polaków znajdow ało się zaledw ie 8.000 koni, a więc k ilka p ro cen t ilości przedw ojennej. B ardzo duża część żywego in w en tarza z a b ra n a zosta
ła do Rosji.
O dbudowa wsi szła początkowo bardzo powoli, stopniowo je d n ak n a b ie ra ła roz
pędu. W r. 1945 odbudowano 533 budyn
ki, w r. 1946 ju ż 8.518, w r. 1947
— 108.000. Przeprow adzono duże prace nad odm inowaniem i m elio racją pól. N a 100.000 h a zalanych przez Niemców Żu
ław G dańskich odwodniono w r. 1947 33.000 h a, a na rok bieżący przew idzia
nych je s t dalszych 47.000 h a ; całość p rac zakończona by m iała być w edług p lanu w r. 1949.
Z konieczności wolniej idzie uzupeł
n ia n ie in w e n ta rz a żyw ego; koni w roku 1947 było 351.200, bydła 857.000, św iń 866.300, owiec 174.800, kóz 248.000.
B ra k je s t dokładnych danych porów naw czych, dotyczących sta n u zasiew ów te ra z i przed w ojną. W edług c y fr ofi
cjalnych w r. UI45/46 nowi osadnicy, w e
spół z autochtonam i P olakam i, obsiali łącznie 1.845.000 h a ziemi, a w roku n a stępnym pod zasiew poszło ju ż 2.800.000 ha. Siewy w iosenne r. 1948 objęły 2.200.000 ha. W niektórych dziedzinach osiągnięto poważne sukcesy. T ak np.
w woj. szczecińskim pod b u rak am i cu
krow ym i znajdow ało się w roku 1937 13.000 ha, a w r. 1948 13.500 ha , pod rzepakiem w r. 1937 1.000 ha, a w roku 1948 12.000 h a ; pow ierzchnia u p raw y lnu skoczyła z 1.000 h a n a 3.000 ha.
W zakresie u p raw y zbóż do osiągnięcia sta n u przedw ojennego je s t je d n ak je szcze dosyć daleko. Mimo to udział Ziem O dzyskanych w aprow izacji całego k r a ju je s t ju ż bardzo w y d atn y ; w r. 1947/48 z g ó rą 20% kalorycznej w arto ści dzien
nego spożycia n a osobę w Polsce pocho
dziło z prod u k cji tych obszarów.
Ogólna pow ierzchnia ziemi użytkow a
nej rolniczo wynosi ok. 6 i pół m iliona ha, tj. 31% użytkow anych rolniczo g r u n tów w całej Polsce. Ludności rolniczej n a Ziem iach Odzyskanych je s t dziś 2.160.000 (626.206 ro d zin ); m ieszka ona n a 562.323 gospodarstw sam odzielnych, obejm ujących 4.345.600 h a ziemi. Rów
nocześnie w rękach przedsiębiorstw a pn.
P aństw ow e N ieruchom ości Ziem skie n a Ziem iach Odzyskanych zn a jd u je się przeszło 4.200 gospodarstw folw arcznych ( tj. w ielkiej w łasności ziem skiej) oraz znaczna ilość g o spodarstw m niejszych
— o łącznej pow ierzchni 1.869.592 ha.
P aństw ow e Z akłady Hodowli Roślin obej
m u ją 18.348 ha, a P aństw ow e Z akłady Chowu Koni 4.866 h a ; razem więc w szy
stkie trz y wyżej w ym ienione przedsię
bio rstw a a d m in istru ją blisko dwoma m i
lionam i (dokładnie 1.892.806) h ek taró w ziemi. Gdy do .tego dodam y g r u n ty orne, z n a jd u ją ce się pod a d m in istra c ją w ładz w ojskow ych sowieckich n a potrzeby A r
m ii Czerw onej, okaże się, że p raw ie je d n a trze cia całej ziemi użytkow anej ro l
niczo pozostaje bezpośrednio pod w ładzą kom unistycznej b iu ro k racji.
Jednym z bogactw Ziem O dzyskanych są ich lasy (głów nie sosnow e), k tó re po
k ry w a ją 25% ogólnej pow ierzchni tych zifjm i stanow ią ok. 40% ogółu obszarów leśnych w całym k ra ju . U legły one w czasie w ojny stosunkowo znacznie m niejszym zniszczeniom, niż w Polsce środkow ej i południow ej. W znacznym za to stopniu zniszczone zostały u rz ą dzenia przem ysłu drzewnego, k tó re s to pniowo są odbudowywane.
Z N IS Z C Z E N IE I O D BU DOW A M IA ST W m iastach Ziem Odzyskanych odse
te k zniszczonych przez w ojnę budynków dochodził do 40% , podczas gdy w reszcie Polski stanow ił ok. 25% . N iektóre m ia
s ta uległy zniszczeniu p raw ie zupełne
m u; należą tu przede w szystkim : h isto ryczny śląski Głogów (95% zniszczonych budynków ), Kołobrzeg (8 0 % ), B rzeg (7 0 % ). N ajw iększe m iasto Ziem Od
zyskanych W rocław obrócone zostało w g ru zy w 65% , Szczecin w 50% , L egnica i E lb lą g w 60%. W g ruzy legło również całe przepiękne architektonicznie p rzed m ieście G dańska. Odbudowa m ia st idzie znacznie wolniej aniżeli odbudowa wsi.
O dbudow ywane są przede w szystkim bu dynki urzędowe i szkolne; gorzej znacz
nie je s t z budownictwem m ieszkaniow ym . Nic też dziwnego, że zaludnienie zni
szczonych m ia st je s t nadal znacznie niż
sze niż przed w ojną. W rocław w edług spisu z dn. 17 m a ja 1939 r. liczjd