• Nie Znaleziono Wyników

Atak Kraka, 1939, nr 1

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Atak Kraka, 1939, nr 1"

Copied!
36
0
0

Pełen tekst

(1)

ATAK

KKAKA

(2)

Stah z Warty Wd

ęU

SŁAWIANIE!

W hwili szczególnie groźnej i doniosłej dla przyszłości naszej wspólnej Macierzy, Sławji, odzy­

wam się do Was.

Odzywam się do Was wszyst- kih: Czeków i Polaków, Ukraiń­

ców, Słowaków, Słoweńców. Łu­

życzan, Kroatów i Bułgarów, Wiel­

ko i Białorusinów.

Odzywam się do Was, bowiem stosunki obecne w świecie sła- wiańskim domagają się zasadniczej zmiany.

Stosunki te są niemoralne i przeciwne przyrodzie, obrażają bowiem te święte uczucia, jakie żywi każde szlahetniejsze serce sławiańskie, znieważają to prawo moralne, jakie sama przyroda w dusze nasze wszczepiła. Są one przytem te stosunki najzgrabniej­

sze dla całej naszej przyszłości.

Bo czegóż dziś jesteśmy świad­

kami ?!

Wszak nie było jeszcze dotąd hwili, w której by Sławja znaj­

dowała się w takiem rozdarciu i w takiej anarhji dążeń, myśli oraz uczuć, w jakiej ją obecnie widzi­

my. Gwałtownie szarpią i ranią łono naszej Sławji nie dające się dotąd pogodzić bez wzajemnyh ustępstw i wzajemnego poszano- dla siebie, sprzeczne dąż- xjedyńczyb jej członków, która, zdaje się doszła ' , gor-

który

spogląda na to wszystko, co się wśród nas dzieje, ze stanowiska biernego widza. Rumieńcem sro­

mu pokrywają się lica, gdy wi­

dzimy, jak Stawianie, dzieci jed­

nej Matki, wzajemnie się niena­

widzą, jak zadają sobie własnemi rękoma ciężkie rany, jak jeden - Stawianiu krzywdzi, znieważa, przed własnymi wrogami oskarża innego.

Nienawiść ta ostatnio dohodzi do tego stopnia zapamiętałości, że Stawianiu jest zdolnym cieszyć się z nieszczęścia swego pobra­

tymca i całować rękę wroga, któ­

ra ciosy bratu jego zadaje. Zł<

obecnie przybrało takie rozmiary że mimo woli nasuwa się pytanie czy godni jesteśmy życia i przy szłości?

Rozdarcie to o tyle przedsta­

wia się okropniej, że jest pożą­

dane przez Niemców, wszelkiemi siłami przez nili podtrzymywane i zaogniane, którzy też szybkie oraz gwałtowne postępy swoje w szerzeniu się na ziemi sławbań­

skiej, w zagarnianiu oraz germa- nizowaniu tej ziemi, zawsze za­

wdzięczali naszym niezgodom, obojętności jednyh dla drugih, lub wzajemnym nienawiściom.

Na naszyli niezgodah oraz wie- eznyh waśniah Niemcy budowali i budują wszystko. Ilekroć nastę­

pował najsłabszy nawet zwrot ku pojednaniu się Slawian, lub też ilekroć wrogowie nasi obawiali się, aby do tego nie przyszło, umieli oni poruszyć wszelkiego

" A#. W/,

-CŁ/ A//

(3)
(4)

Hrobry

Pierwszy Jednoczyciel Sławji

FRAGMENT

POMNIKA DLA KATOWIC PROJEKTU SZUKALSKIEGO

(5)

4

MH

4

O /

(6)
(7)

rodzaju podstępy oraz intrygi, po­

trafili uciekać się do kłamliwyh oskarżeń, zdradzieckih podszczu- wań, niecnyh prowokacyj, aby stygnące namiętności znowu roz­

palić, niezgodę w świeży, gruntow- niejszy jeszcze płomień rozdmu- hać.

Stawianie ! Zapomnijmy o re- gjonalnyh, rzekomo „narodowyh”

różnicah.

Naszą Ojczyzną — Sławja I Ta Sławja, która ongiś zajmowała ca­

łe dzisiejsze Niemcy, część Fran­

cji i Włoh, całą Rosję i Węgry.

Pomnijmy, że tragedją naszą był hrystjanizm. To też my, wzy­

wając Was do Sławji, twierdzi­

my, że dążenia, sprowadzające rozwiązanie zagadnienia sławiań- skiego na grunt religijny — czy to katolicki, czy prawosławny — zawsze szkodzić będą urzeczywi­

stnianiu się idei sławiańskiej i przyczyniać się do wytwarzania sekciarstwa oraz fanatyzmu. Nie znaczy to, abyśmy negowali hry­

stjanizm, jednak kierujący nim kler nie ma prawa wtrącać się do polityki, a jako międzynaro­

dowemu instrumentowi watykań- skih kacyków, nie wolno mu sze­

rzyć zamieszania w naszyli sto- sunkah Rodosławji.

Twierdzimy z calem przeko­

naniem, że dążenia do wyłączne­

go panowania w Rodosławji jed­

nego Kościoła, hoćby tylko do sta­

nowiska uprzywilejowanego, bę­

dą zawsze zgubne dla sprawy sławiańskiej. To też prawdziwi oraz umni obrońcy i szermierze

Rodosławji powinni swoim spo­

łecznościom wskazywać tylko ta­

ki ideał, który nie ma nic wspól­

nego z jakim kolwiek systema- tem religijnym, opartym na hry- stjaniźmie. Wszakże Serbów z Horwatami dzieli nic innego, jak tylko religja i pismo, wszakże tak zwanyh Ukraińców z ludem pol­

skim dzieli nic więcej, jak tylko wyznanie. Klerowi, jego idącej na rękę Niemcom polityce Rzy­

mu, zawdzięczamy tragiczne roz­

darcie wspólnej doli Sławian.

Niemcy i dziś jeszcze całą siłę swoją oraz politykę budują na ciągłej niezgodzie sławiańskih na­

rodowości, na wygrywaniu wśród Sławian animozyj religijnyh, na szerzeniu wśród Sławian ciągłyh zadrażnień.

Stawianie! Pomnijcie, że stoi­

my przed drugim Grunwaldem, że do tego Grunwaldu winniśmy być gotowi, który dla Sławian może wypaść szczęśliwie tylko wtedy, gdy duh nasz nastroi się i podniesie do wysokości wiel- kih idei, które prowadzą do czy­

nów stanowiącyh o losah naro­

dów, gdy nastąpi duhowe ih ze­

spolenie się z sobą, jedność w czynah i myślah Rodosławji, zjed­

noczonej w Wielkiej Sławji.

Pomnijcie, co prawił niemiec­

ki kronikarz Widukind w końcu dziesiątego stulecia, że: „Niemcy dobijają się sławy i obszernego panowania, Stawianie walczą za wolność i dla uniknięcia ostatecz­

nej niewoli”.

Sława !

Miarą człowieka jesł Sprawa, za jaką walczy.

(8)

Szukalski

Ku

Wielkiej Slawji.

Dziś nie wystarcza nam, by tworzyć silnymi tylko Polskę, Ju­

gosławię, Bułgarję, czy Ukrainę separatystyczną. Wszystko to jest zbyt mało, by starczyło na prze­

ciwstawienie się nadhodzącym Dziejom, które są jeszcze w rę- kah cudzej Opatrzności.

Sojusze z obcorasowcami są zbyt niepewne i zmienne, jak zła pogoda. Dziś musimy dążyć do Federacji wszystkih Sławian w Wielką Sławję. Jedynie wówczas możemy zawierzyć takiemu Soju­

szowi, gdyż opartym będzie na krewności krwi i Rodosławiaó- stwie. Sojusz taki będzie trwałą Pewnotą dla nas, wywodząc swą ufność z współzależności poli­

tycznej, ekonomicznej, kulturalnej i strategicznej.

Nie czas na lokalizmy Polo- nizmu, Ukrainizmu czy Czehizmu.

Dziś jedynie ideologja o uniwer­

salnym przyciągu może mieć moż­

ność powodzenia. Polonizm spro­

wokuje swym szowinizmem Ukrai­

nern i na odwrót. Każdy samo­

lubny narodowizm jednocześnie płodzi fanatyczny antagonizm u swyh braci sławiaóskih, tern wię­

cej u mniej fortunnyh i politycz­

nie zależnyh od wielkowładztwa tyli, co wcześniej się dobrali do paóstwolitycznej przemocy.

Już Germanie rozpoczęli na­

jazd świata swym uniwersaliz­

mem Germanizmu. Narody swa­

styki koczowniczej już czynią na­

jazd na tereny nie-germańskie.

Od Czeli i Ukrainy aż po New York i Rio de Janeiro, łączą się hordy potomków Atilly. Od stro­

ny stepów Azji, potomkowie Czin- gisa łączą się pod hasłem drugiego uniwersalizmu (komunizmu), by zawojować przez zniszczenie Hisz- panji cały dziesiątek innyh naro­

dów. Trzeci uniwersalizm pohła- nia dla innej potęgi pod pretek­

stem Katolicyzmu, otwarcie włą­

czywszy teraz Żydów do swej organizacji, wielkie połacie świa­

ta, szczególnie sławiaóskiego.

My Stawianie musimy rozpo­

cząć współpracę pod hasłem na­

szego własnego Uniwersalizmu, a tym jest Wielka Sławja.

Już jest początek jej w Jugo- Sławji. Teraz pora na stworzenie Środkowej, ze stolicą we Lwowie.

Jugo-Sławja swą nazwą sama przez się podkreśla, że jest tylko brzegiem całej olbrzymiej masy i skrajem naszej wspólnej siedziby rasowej.

Z początku można przyjąć u- strój od Stanów Zjednoczonych.

Programy są dobre na papierze, a wartość ih praktyczności okazuje się dopiero w zastosowaniu. Zmia­

ny wprowadzone do nowo usta­

nowionego ustroju będą wynikiem tubylczyh warunków, geograficz- nyh jak i ekonomicznyh. Jednak mimo to nie mogą być większe- mi odhyleniami od teoretyczny!:

założeń, „własnego programu”, akademickih eunuhów.

(9)

Terytorjalne warunki jak i lo­

kalne formy rządów w poszcze­

gólny!] krajali mogą być uwzględ­

nione tak, aby każde z osobna, miało swą własną konstytucję, nie czyniącą konfliktu z jedną i zasadniczą Konstytucją, która zo­

bowiązywać musi wszystkie człon­

ki Wielkiej Sławji.

Germanie powracają coraz to świadomie] do prototypu swej duszy, który zwę Atillizmem. Od tąd, już będą tylko coraz to jas­

krawiej Najeźdźcami cudzyh Oj­

czyzn. Nie będą oni już więcej wzbogacać swej ni świata Kultu­

ry, gdyż krew twórczyh Sławian wyzbyła się w nih a iii własna,

„oczyszczona” została z etnogra­

ficznego pierwiastka rolniczego.

Germanie przeszli już metamor­

fozę rasowej przemiany i powró­

cili do Atillizmu.

Ponownie, jak to drzewiej by­

wało, mamy ih naprzeciw siebie.

Obopólnie czujemy, mimo kroli- malnej przyjaźni naszyh i ih dy­

plomatów, że oni albo my Sta­

wianie, musimy być zmiażdżeni.

Koczownicy, przeszedłszy ty­

siąclecie nathnionego nawiedze­

nia przez domieszkę naszej rolni­

czej krwi, przehodzą konwulsje po-metamorficzne i szykują się w jeden straszliwy obóz niszczycie­

li, by wyruszyć ku Wshodowi i Południu, wzbogaceni Cywiliza­

cją i dzierżąc cudotwórczą Teh- nikę. Stawianie są ih najwięk­

szymi i najdawniejszymi wroga­

mi. Ih też muszą zniweczyć, jeże­

li nie da się ih podbić na niewol­

ników.

już nam zmazali z mapy Eu­

ropy jeden, liczebnie pomniejszy szczep Czchów. Słowaków rów­

nież przełknęli, tak że oba szcze­

py już widać wewnątrz germań­

skiego żołądka, jak w brzuku żar­

łocznej ryby. Ukraina z jej lu­

dem Rusi, jest tak „umiejętnie, jak tylko rasowi koczownicy i na­

jeźdźcy to potrafią, zarażana „go- rączką”separatyzmu, by przyspie­

szyć rozwalenie się naszej spójni dziejowej. Czchów, Słoweńców, a teraz zaś Rusów sposobią do podzielenia, by osłabić, a potem zniszczyć przy pomocy bratobój- stwa rasowego, Polskę, która jest militarnie najpotężniejszym Pań­

stwem sławiańskim jednocześnie osamotnić, osaczyć i wreszcie zni­

szczyć dziejową ciągłość Sła- wian.

Nie pora na wasze czy nasze narodowizmy. Musimy teraz pra­

cować dla naszej wspólnej Pew- noty pod hasłem naszego własne­

go uniwersalizmu „Wielkiej Sła­

wji” a tylko wewnętrznie dla na- szyk poszezególnyh Narodów.

Ci Ukraińcy, co dążą do sepa­

ratyzmu, już pomijając zdradę polskiego szczepu, są zdrajcami własnego Narodu i reszty Sławian.

Uepiej że koć stoimy na straży dwójkami i trójkami, jako sła- wiańskie narody, niżeli byśmy mieli być każde z osobna, jako osłabiona ofiara. Zamiast łączyć się, to oni rozrywają przyszłą Sławję, co właśnie akurat składa się ze złowieszczymi planami ko- czo-najeźdźczyh Atillan germań­

ski!]. Prowodyrzy separatyzmu ukraińskiego, dla prywatnyh am­

bicji, sprzedają swój Naród w niewolę atillowskih najeźdźców, tak jak to już się stało u Cze­

ków. Oni obrzynają nos, by swej twarzy zrobić na złość.

Dążmy do mianowania się wspólnie Wielką Sławją, nazwy

(10)

zaś narodowe Polski, Rusi, jugo- Sławji itd. zahowajmy jako deno­

minacje terytorjalne i szczepowe.

Teraz zaś, twórzmy wewnę­

trznie narodowo i zewnętrznie Rodosławiaósko, jedną Unję Mło- dyh, bez względu na wiek i na­

szą przynależność.

Oddajemy miejsce w „Ataku Kraka”, Rusom czy Ukraińcom (jak wolicie) abyście uznali go za nasze wspólne narzędzie walki o

bohaterskie Dzieje dla Wielkiej Sławji.

Zwracamy się do wszystkih Sławian, z wyjątkiem Mongo-Mo- skowitów, do nadsyłania nam gło­

sów swej bratniej skorości.

„Atak Kraka”, by zaznaczyć swą gotowość i że bez niego nic się stać nie może, woła hasło UMu:

„TUM JA”!

Najdawniejszy epos sławiański z 1186 roku.

i.

■ Aza nie dobrze, bracia mili, Starodawnemi zacząć słowy Smętną opowieść o mozołah Onej wyprami/ Igorowej?

■ Trzebaż tę piejbę zasię zacząć Nie jako Bojan zwykł przesławny, Lecz wedle podań tego wieku.

Bo on, ów wieszczy gędźbiarz dawny,

Kiej komu piejbę chciał zaśpiewać, Myślą leleił się po drzewie,

Po ziemi skakał wilkiem szarym, Ważył się orłem siwym w niebie.

Wspominał ci on stare klehdy, Niezgody, co bywały niehdy, Za czym sokołów bystrych dziesięć Poigrać puszczał na łabędzie, A który sokół pirzwy spadnie,

Ten łabędź pirzwy dumę gędzie:

Urodziwemu Romanowi, Synowi Swiatosławowemu, Jarosławowi sządziwemu Lub odważnemu Mścisławowi, Który przed pułki każoskiemi Rededję ubił w krwawej walce...

Lecz nie sokoły na łabędzie:

Na żywe struny wieszcze pałce Opuszczał, bracia, stary Bojan I struny same gędły sławę Kniaziowych dni, kniaziowych

wojen!

Ać tedy piejba nasza, bracia, Z zamierzhłyh wrzemi Włodzimie­

rza

Ku Igorowym dziełom zmierza.

Umocnił Igor duka męstwem, Pogonił myślą za zwycięstwem,

Wyostrzył serce swe w krzepkości, Z pułkami ciągnął w bój mężnemi Z rodzimej ziemi, ruskiej ziemi, Do wrażyh, połomieckih włości.

(11)

Na jasne Igor wtedy spojrzał słońce,

A od słońca wszystko wojsko w mroku stoi.

Rzecze Igor: „Wolej ać nas porą­

bią, drużyno,

Niżbyhmy w jeństwo poszli, bracia moi!

Siądźmyż, druhowie, na rącze konie, A przejrzyjmyż się w sinym Donie“.

Bo w serce księciu zapadła tęsknota, Znamię niebd przesiliła ohota Z szłomu swego upić wód doniec-

kih.

„Z wami — rzecze — Rusini, pój­

dę w połę,

Złamać oszczep o skraj ziemi po- łowieckih,

Hoćbym własnej głowy płacił zgubą, Bo mi Donu zakosztować lubo!

m Ty nie tuk byś, o Bojanie, słowicze Dawnyh lecieli, te dzieje wyśpiewał!

Ale bujałbyś pod obłokami, słowicze, Po gałęziah myślowego drzewa.

Ty po ceście błądziłbyś Trojana Między temi i dawnemi czasy I tak śpiewałbyś, słowicze, płynąc Po przez pola na góry, na lasy:

m „To nie burza zaniosła sokoły, Nie sokoły nad polami płyną, Ale stada czarnyh wron szybują Nad bolszego Donu wodą siną!“

Alibo piałbyś, Welesa wnuku, O, ty wieszczu z skotackiego rodu:

„Stykać za Sutą rżenie koni, A w Kijowie sława dzwoni Surmy huczą w tynah Nowgorodu;

W Putywlu horągwie stoją.

Czeka Igor z drużyną swoją Na miłego brata W siewołoda.

■ Rzecze bój-tur Wsiewołod do brata'-

„Jednoś ty mi jasne słońce świata I Swiatosławice myśmy oba.

Każ ty siodłać rącze konie butane, Moje w Kursku stoją osiodłane,

II. Znasz miciądzóm karskich ? — moje krzepcy!

Pod surmami bojomemi homani, Pod szłomami ukołysani,

Ostrzem włóczni karmieni w kolebce.

•Znają ciż wawele, cesty kręte, Prężne luki mają naciągnięte, Miecze ostre i pełne kołczany, Sami, jako wilcy w polu skaczą, Kniaziom sławy, sobie hmały patrzą.

(Z nimi pójdziem gromić Połow- czany“).

Wstąpił tedy Igor w złote strzemię, Szczerem polem jedzie za ruską

ziemię.

Słońce oćmą zastąpiło mu drogę, Burza ciągnie, noc jęczy na trwogę, Świstem leśna żywina gada:

Ptaki przebudzone, ptaki przelęk­

nione

Zgania w trzepocące stada.

Zawył Dziw nad stromami wrzas­

kiem,

Każe słuhać ziemi nienaskiej;

Słyhać Dziwa w Korsuniu,. Surożu, Krzyczy Dziw na Posulu, Pomorzu, A i Wołdze szerokiej świszczę, A i tobie, tmutorokańskie bożyszcze!

Już Pot owcy niebitą ścieżą Ku bolszemu Donowi bieżą.

Krzyczą wozy ich o północy, Rzekłbyś: stado łabędzi spłoszone...

Igor z wojskiem stanie nad Donem.

Na dębah stado ptasie Ryhłą się klęską pasie,

Grożą, srożą się wilcy ponuro...

Orły klekotem — gości Zwołują na wojów kości, Lisy kły szczerzą, warczą Ku czerwiorudym tarczom...

O ziemio ruska! Jużżeś ty za górą!

Noc się długo waży. Zorze się kolebią,

Mgła pokryła pola. Ścihł słowiczy szczebiot.

(12)

Wroni skrzek się budzi na uśpio­

nej ziemi.

A Rusini dzielni szczuto czerwień- nenii

Zagrodzili pole na wzór ściany krwawej;

Sobie hwały patrząc, a kniaziowi sławy.

III.

■ W piątek rankiem podeptali, stra­

towali hordy wraże,

Rozsypali się strzałami za. pohań- cem goniąc w pole

I uwieźli hoże branki, krasawice Połowczanki,

Z niemi złoto i jedwabie, aksamity i sobole!

Opończami, kożuhami, tkaninami wzorzystemi

Jęli sobie mosty mościć na rozmok­

łej, grząskiej ziemi.

A horągiew, włócznię strzybną i proporzec cny czerwiowy Dzierży dumnie kniaź cny Igor,

dzielny syn Swiatosławomy Już Olega hrobre gniazdo drzemie

w polu pod. swą hwałą.

Oj, wysoko, wysprz frunęło! Oj, daleko poleciało!

Nie uwiło się krzeczotom, nie dla krzywdy, dla zdradzieckiej.

n Ani tobie, kruku czarny, ty pohań- cze połowiecki.

Bieży Gza wilczyskiem szarym, Konczak za nim gna zdyszany, Nad Don bolszy, Don szeroki, pędzą

z wojskiem, wściekłe liany.

■ Nazajutrz — ledwo błysnął brzask, A zorzę krwawy wieści blask, Od, morza czarne hmury mkną, IIcą zakryć cztery jasne słońca.

Pioruny sine w hmurah drżą, O, runie tu potężny grom.

I deszczem strzał uderzy Don, Ruczajem tryśnie krew gorąca!

Tamoj się dziepro dzidom, mieczom, 0 połowieckie kruszyć szłomy!

Tam się pokrwawią, tam posieczą, Poszczerbią szable — niepołomy!

A ta Kajała, rzeka smętna, Żalem i mętem się rozpluska!

Już cię nie widać, ziemio nasza!

Jużeś za górą, ziemio ruska!

A owo

Wihry, wnucy Strzyboga! szypami z morza wieją

Na dziarskie hufce kniazia. Ziemia dudni i tętni.

Kurzawą ścielą się pola. Łopocąc horągwie się hwieją

1 rzeki płyną mętnie...

Idą Połowcy od morza, idą pohań- ce od Donu,

Ławą na wojów walą z tej strony i z onej strony.

Krzykiem zagrodził pole biesi po­

miot przeklęty,

A Ruś puklerzami grodzi z hrob- remi na czele orlęty!

i Jar-turze, Wsiewołodzie! Nacierasz na wroga, woju!

Miotasz szypy i mieczem grzmisz o szyszaki w boju!

Kędy, turze, doskoczysz, złotym łyskajęcy szłomem,

Tam leżą łby połowieckie, tam wra­

że ścierwo leży,

Tam w awarskih przyłbicah dziu­

ra świeci przy dziurze, Ty sieczesz je Wsiewołodzie, ty

miażdżysz, jary turze!

Co-żeż mu rany, bracia? Przed ra­

ną będzież się hował

Ten, co przepomniał żywota i gro­

du Czernikowa,

Przepomniał stolca złotego, czci i własnego szczęścia:

Najurępniejszej Hlebównyf żony lu­

bości i obejścia!

Tł. Ł. L.

c. cl. n.

(13)

Szukalski

Um a Armja

— W Obronie Nieznanego Żołnierza.

Precz z „Opatrznością”!

„Opatrzność“ jest to słowo, którego trzeba używać bardzo ostrożnie w kraju tak zatrważają­

co katolickim jak Polska. W ta­

kim kraju jak Włochy, słowo to znaczy jedynie opatrzność i nic niecenzuralnego w prasie o nim powiedzieć nie można.

W wyniku tego śpiewanie pie­

śni narodowego fatalizmu, jak i do dziś skoczliwie intonowanego marszu Dąbrowskiego, który ni przypiął ni przyłatał do czasów oswobodzonej Polski, stanowi syn­

tezę negatywności społecznego sto­

sunku do dziejów naszyh, synte­

zę defetyzmu wy wiedziony b mas na bezdroża dziejowej bezrady.

Jest to na skutek tego, że Polska imienna, czyli społeczeństwa po sobie następujące, od czasu zdra­

dzenia swego własnego Boga Swia- towieda, zamiast powierzyć swą przyszłość potężnej Armji i zdy­

scyplinowanym rzeszom podrzu­

cała rozwój swyli Dziejów na pro­

gu owej „Boskiej Opatrzności“.

W katowickim „Kraku“ skon­

fiskowano mi nie jakieś trafne sło­

wa o polityce, lecz o łatwo zmien­

nej opatrzności. Koncesjonarjusze w wyzwolonej Polsce mają wię­

cej przywilejów, aniżeli szczerzy patryjoci, stający w obronie swe­

go narodu. Dlatego w dziejah Polski był tylko jeden Rejtan, a wielu, bardzo wielu takih, co pod­

pisywali podobneż „konkordaty“

w Moskwie, Berlinie, Wiedniu, a niedawno w Watykanie.

Jednak osądzając tę Opatrz­

ność wedle miar i logiki nam współczesnej, a nie wedle śred­

niowiecznej teologji, wymacałem pod falbankami baftowanyh ko- meż i uchwyciłem jej tajemniczą osobowość za opasłe nogi. Prze­

konałem się wnet, że jest ona wiecznie zmienną i wiecznie sko­

rą do intymnej zgody z militarną przemocą, że jest raczej ona świecką, lecz nigdy teologiczną, a tern mniej „Boską“.

Wszystko zależy, skąd jej za­

glądamy pod ów czarny hałat u- przywilejowanej eklezjastyki. Na- przyklad w sprawah higjeny i śmierci znajdziemy pod ażurowe- mi falbankami tej rzeczywiście cywilnej Opatrzności, że jest to zupełnie inny pierwiastek, aniże­

li w sprawah klęski Pól Cecory, lub Konfederacji Barskiej.

W Polsce Katolickiej, jak i w niedawnej Hiszpanii, co sobie za­

służyła na dziejową karę, naprzy- klad wielki pomór dzieci, osądzo­

nym bywa jako „zrządzenie Opa­

trzności boskiej“; również i rzeź narodu hiszpańskiego, podobno jest jej „dopustem“ Jednak w Polsce II, tej co nadhodzi, zwać się to będzie skutkami brudnyh rynsztoków, przepełnionyh wy- hodków i zsemiciałego społeczeń­

stwa.

Rzeczywiście było to daleko łatwiej, kiedy się „nieszczęście“

przyniosło własnej żonie, lub po­

zostawiło dziedzicznie swym dzie­

(14)

ciom, zwalić winę na „dopust Opatrzności“, ale dziś, kiedy wie­

dza bakteriolog]i zwie je inaczej, łacińskiem imieniem, to już no­

woczesna kobieta nie będzie się tak jak nasz Naród kajała przed

„Opatrznością“, za swoje nibyto przewiny, ni też przynosiła łojó- wek z grosiwem do koncesjona­

riuszy Rzymu, lecz wezwie dok­

tora. Szkaplerze nie zabiją mikro­

bów.

Dziś nie da się śpiewać „Pod Twoją Obronę“ i naiwnie spo­

dziewać się łaski, kiedy dyplo­

maci nie zdołają sprytnie prze­

prowadzić swyh bardzo niena- thnionyh planów, wśród zgraji również sprytnyh zbójców ge­

newskiej jaskini. Nawet przysło­

wiowa Opatrzność nic nie pomo­

że, kiedy roztropnego myśliwca już we „dworze“ zabrakło, a jego zdolny wyże! dziś już sam se hasa i szkody wedle „swego“ pla­

nu urządza. Każdy gatunek ma swe specyficzne zdolności, jak również i specyficzne braki cłu- howe. To też mamy Gienjuszy co budują Dzieje, a mamy też i dyplomatów, co je potem zaprze­

paszczają błędami swego niena- thnionego mężostwa Stanu.

Nic więc dziwnego, że ci, co nam wiecznie szkody tylko spo­

sobią, wymyślili dla oszukiwanyh narodów wygodną rolę Opatrz­

ności, aby na nią zwalać skut­

ki swej nieudolności i przewinę zdrady.

Armja — wielka Niemowa.

Armja a Strategja, to są zgo­

ła odmienne pierwiastki budowy Dziejów. Armja jest ciałem i du- hem, Obrony i Ataku. Strategja jest natlmiennym Przewidzeniem, Planem i Rozkazem. Armja to

Młódź rasy, Ludu—Narodu. Stra­

tegja, to jest starszyzna Polski a zatem Społeczeństwa wewnątrz Armji. Armja to dobór cieles- no-duhowyh zdolności. Strategja znów, to dobór umysłowy!) talen­

tów, a przedewszystkiem wymyśl­

ności sposobów walki nieprze- widzianemi posunięciami wobec wroga.

Jeżeli Armja jest nathniona ja­

kąś Wielką Ideą, jak byli nath- nieni Strzelcy i Legjoniści (ale ja­

ko żołnierze, nie zaś zestarzeli politykierzy), to nawet dość nikli stratedzy wystarczą, a sława wa­

leczności szarych żołnierzy roz­

niesie się poprzez Dzieje, właśnie za owe czyny nadludzkie, doko­

nane w niestrategicznyh pozycjah, jednak mimo to zawsze przezwy- ciężonyh.

Zasadą Państw sprawnie pro- wadzonyh było wieczne przestrze­

ganie, aby Armja pozostawała po­

nad Polityką. Spoistość i wojen­

na gotowość całej Armji polega na tej zasadzie, by sprawniej wy­

konywała w swej organizacyjnej koordynacji jedną myśl, jednego Wodza. Jak długo Polityka nie rzenika do Armji, tak długo w aństwie pokój jest zapewniony.

Nie znaczy to jednak, że żoł­

nierz na zawsze musi przestrze­

gać tego nakazu. Każdy żołnierz jest w służbie zaledwie tyle to miesięcy, czyli, że rzeczywiście jest on zawsze cywilnym czło­

wiekiem z krótką przerwą. Przez ten czas służby nie wolno mu działać politycznie i słusznie, na przeciąg tego krótkiego czasu.

Jednak najwyżsi dostojnicy Armii pozostają w niej tak długo, jak długo są żywotnymi samcami, zdolnymi bronić swego rasowego Stada. Są zatem oni częścią Ar-

(15)

mji i wojskowymi bez przerwy.

Czyli że generałom, pułkownikom i innym zawodowym żołnierzom nie wolno się mieszać do Polity­

ki tak długo, jak długo posiadają ową umysłową wartość służenia w zawodowej pojemności, to też ów wymóg Państwa i praw jego, aby Arm ja była ponad polityką, właściwie dotyczy tylko zawodo­

wy li żołnierzy z Komendy Głów­

nej.

jeżeli generałowie i pułkowni­

cy zabierają się do Polityki, co zamienia dni codzienne na Stan Wojenny, i zaczynają wywierać nacisk swą uprzywilejowaną wła­

dzą, wówczas zaczyna się wła­

śnie to dziać, przeciw czemu wszystkie doświadczone wskaza­

nia mądrości rozlicznych naro­

dów przestrzegają i pozostawiły po sobie twardy wymóg na na- stępnyh pokoleniah, aby Armja stała poza Polityką.

Strateg, to nie Polityk.

Dziwnym paradoksem działa­

ją prawa psyliiki człowieka. Zdol­

ność Armji właściwej, to jest sza- ryh żołnierzy i niższyh oficerów (nie Strategji zawodowej), jest mie­

szaniną wszelakiej jakości, wiel- kih jak i nijakih umysłów, jeżeli bod z i o Politykę. Zaś u tfajwyż- szyh dostojników zawodowej stra­

tegii, zgoła są żadne dla Polski.

Wysoka specjalizacja, rozwinięta zawodowo na pniu wrodzonyh zdolności, wśród specyficznie wy- branyłi jednostek, uniemożliwia i wyklucza jednoczesną zdolność polityczną. N. p. zawodowy arhi- tekt po kilkuletniem rysowaniu planów sułiemi linjami tecknicz- nyh rysunków już nigdy nie bę­

dzie mógł być artystą, wyrażają­

cym się uczuciową kreską, gdyż

stracił tę pośredniość, który to brak zawsze potem się sili po­

kryć tanimi efektami smacznyh fakturowyh sztuczek. Człowiek, który przeszedł raz seminarjum duhowne i księdzem nie pozostał, już nigdy nie będzie wiele wart jako jednostka społeczna. Podob­

nież skrzypek, który gra w orkie­

strze symfonicznej, hoćby był cza­

rodziejem tehniki, już nigdy nie będzie mógł być indywidualnym solistą, la pałeczka rozkazodaw­

cza zabiła w nim człowieka, czu­

jącego i myślącego indywidualnie

— a zatem twórczo.

Tak też zawodowy żołnierz z działu Strategji, doszedłszy po wielu latali do najwyższyh rang wojskowej hierarhji, podobnie jak ów skrzypek symfonicznej orkie­

stry, nigdy już nie będzie zdolny myśleć niezależnie, gdyż w Ar- mji otrzymuje się jedynie rozka­

zy od wyższyh rang w kolejno­

ści zastępowej, które również ja­

ko jednostki same już solistami myśli twórczej nie będą mogły być bo Strategja, jak i Arm ja są pośrednio na usługah Męża Sta­

nu. Armja jest tylko pierwiast­

kiem wykonawczym.

Zatem strategowie muszą być jedynie podporządkowani Mężo­

wi Stanu, lecz nigdy twórczym umysłem, ni dyrektywą Państwa.

Właśnie ze względu na te specy­

ficzne zdolności Strategów dzieje narodów ustanowiły jako prze­

strogę dla swyli ludów, aby Ar­

mja była poza Polityką. A kie­

dy Mężowie Stanu w czasie dzie­

jowego upadku, lub w epoce Fila­

telistycznej, są zmuszeni do pod­

porządkowania się strategom i to w czasie Pokoju, a w dodatku tego, zdolny wyże! sam se hadza na polowania, bez nathniennego

(16)

genjusza, wówczas, wówcz s...

popatrzcie wokół siebie i dopeł­

nijcie moje zdanie. Wówczas ma­

my Epokę Filatelistyczną.

Zatem zabronienie politykowa- nia dotyczy wyłącznie Komendy Głównej, a nie żołnierzy i niż- szyh oficerów, gdyż służba ih trwa bardzo krótki czas, a zło­

żywszy mundur wracają do życia cywilnego, by właśnie działać politycznie. Racją rzeczy, kwo­

ka musi pozostać na brzegu sta­

wu, a kaczątka sobie wypływają na szersze wody działalności so- lowo-społecznej i dziejotwórczej.

Winno to być przestrogą dla Narodu i Społeczeństwa, takiego jakie jest, że generałowie i puł­

kownicy, gdyby nawet pensjono- wani i w cywilu, przez swe spe­

cyficzne skłonności od urodzenia, zawodowe uzdolnienie i jnstytu- cyjno-hierarhiczny sposób myśle­

nia, są zawsze najgorszymi poli­

tykami. Z szaryh żołnierzy czę­

ściej bywają wielcy genjusze, lecz ze strategów, zaledwie szarzy po­

lity kierzy. Zwykłymi żołnierza­

mi wszakże byli Mussolini, Ke­

rna) Pasza, Riza Panlawi i Hitler.

Będąc strategami stosują oni w polityce inne prawa, gdyż nie działają już więcej przeciw wro­

gom swego Państwa, lecz włas­

nego społeczeństwa i dla włas­

nego Narodu. Nic dziwnego, że czasami ih zamierzenia, z przy­

zwyczajenia, są oparte na błęd­

nym motywah a Polityka ma wszelkie cehy niedźwiedziej przy­

sługi. Stosowanie zaś podstępu, który jest podstawąStrategji, wobec własnego Społeczeństwa i Naro­

du, czyni z nih podświadomy!) mącicieli wewnętrznego porządku państwowego, zaś zamiast Mężów Stanu, zostają najzwyklejszymi

politykierami. Wszakże najgorszą stroną Polityki właśnie są polity- kierzy. Polityk ier: -jest to ja je, z którego się nie wylągł Mąż Stanu.

Polska — kolonją klerozy.

Koncesjonariusz rzymski, czyli Kleroza dzierżący w ręce noto­

ryczny dokument „Konkordatu”, czyli sprzedaży naszego losu, mo­

że skonfiskować wszystko, co ze­

chce z kiosków, nawet jeżeli da­

ne pismo staje w obronie Narodu i jego Dziejów. Tak się to dzie­

je, że jeżeli ci sami żołnierze, co tworzą Armję, złożywszy mundur formalnej służby, i wróciwszy do życia cywilnego, stają bez mun­

duru w obronie własnego ludu, są wówczas unieważniani przez agentów obcego państwa, które pod pretekstem katolicyzmu zy­

skało sobie nasz Kraj jako dale­

ką Kolonję łatwego wyzysku.

My Polacy musimy się liczyć ze słowami w naszej Wolnej Oj­

czyźnie, by trafnem powiedze­

niem nie obrazić uhałaconyh Kon- cesjonarjuszów, hoćby i nawet oni to właśnie fabrykowali nam ową teologiczną „Opatrzność” i owe bolenie upewnienie, że z Polską

„jakoś tam będzie”. Podobno oni mają jakiś wpływ międzyplane­

tarny i modłacinnie potrafią zaże­

gnać polskim nieszczęściom dzie­

jowym, gdyż Ojcem Świętym może być tylko Włoh, a Włosi są narodem wybranym tak jak Żydzi. Zupełnie tak samo, jak to było przed rozbiorami naszej Oj­

czyzny, kiedy to kreci masono- klerozy powierzali nas swej rzym­

skiej Opatrzności.

Wolnym krajem jest ten, gdzie możesz pisać i mówić, co szcze­

rze czujesz, liyba, że jesteś My­

ślicielem. A! wówczas, jesteś

(17)

bluźniercą i cenzura ci wyrwie język, gdyż wujkowie Narodu podpisali z Rzymem „konkordat”.

Przyjdzie czas, że ten „konkor­

dat” nazwiemy po właśeiwem imieniu, a wówczas... Dziś jed­

nak Polacy muszą łykać hańbę i jad oburzenia, bo... bo ... konce­

sjonariusze narzucają nam moral­

ność. która nas uczy, że w Wol­

nej Polsce ważniejszem jest być dobrym katolikiem, niżeli dobrym Polakiem. Dziś dzieje nasze są kierowane wedle „zrządzeń Opa­

trzności” rzymskiej, a nie wedle rasowego zmysłu sławiaóskiego.

Koncesjonariusz międzyplanetarny ma pakt na przywrócenie nam prawieeznego znaczenia Esclavos (Niewolnicy), jakim darzyli nas najeźdźcy Rzymu I-szego.

Jednak Postęp, który jest try­

umfem Potrzeby nad zacofaniem i zabobonami, zwycięża i świat mimo teologji posuwa się naprzód.

Mieszanina intuicyjnej Mądrości, czyli instynktu rasy połączona z cywilną odwagą Młodzi Narodu, jest. nie do zwyciężenia. Po wielu młodzieóezyh powstania!) i rewo­

lucja!) ldopacy młodego Komen­

danta Piłsudskiego Wolność dla swego ludu zdobyli. Tak też to młódź za każdym razem przy­

wróci ją Narodowi, kiedy kolwiek będzie tego potrzeba. Pocieszmy się, że nasz naród jest oddanym jedynie koncesjonarjuszom Rzy­

mu. Gorzej by było, gdyby prócz tego, także i Moskwa i Berlin mia­

ły w swyh rękali podobne kon­

kordaty najwyższego uprzywiljo- wania hitlerowgkih i komunisty­

czny!) jak obecnie katolicki li ideo­

logy!. Źle widocznie tak nie jest niewolnikom synom niewolników, boć Polacy są przyzwyczajeni do Niewoli w takiej czy innej formie.

jak długo mogą spać, żreć, mno­

żyć się sprośnie lub zbabrani z żydami i spokojnie umierać, tak długo Niewoli sobie narzuconej nie rozpoznają.

Dzięki temu postępowi czasów mimo, że jeszcze jedno i to samo Ministerstwo opiekuje się równo­

cześnie Oświatą, jak i Wyznania­

mi, t. j. z jednej strony wiedzą ścisłą: Geologją, Fizyką i Astro- nomją, — a po drugiej Teolog ją i tak zwaną Historją Międzyplane­

tarnego komunikowania się dusz, to jednak Młódź narodu widzi dziś, że nie był to dopust „Opa­

trzności Boskiej”, iż naszą Oj­

czyznę sprzedali Targów iczanie prototypu przyszłyb Konkordatów podpisując z Moskwą Katarzyny, a i innymi rozbiorcami, lecz że była to zmowa „Polski” imiennej, ówczesnej Społeczeństwa.

Młódź dzisiejsza, nieszczęśnic porozrywana przez starszyznę spryciarzy politycznyh na wrogie sobie obozy, redukuje potężną naturalnie całość młodego poko­

lenia rasy zmniejszając jej siłę dziejotwórczą i mnożąc życiowyh antagonistów i dziedzicznyh sa- botażystów. jednak najrozsądniej­

si z pośród Młodyh, a wierni swe­

mu pokoleniu widzą dziś, że wszelkie klęski dziejowe jak i upadek Państwa naszego były spowodowane nie przez Opatrz­

ność Boską, lecz, że każdorazowo kataklizm dziejowy był spowodo­

wany przez przeżytą kastę zwie- rzkniego Społeczeństwa, które za­

wsze zwalało popełnienie swyh przewinień, by nadal wolno mu było czynić swe starcze spusto­

szenia.

Aby dziś i jutro znów nie by­

ło gorzej, niżeli teraz i dawniej, Młódź dzisiejsza jako zupełnie

(18)

odrębny naród oddzielający się od starszego społeczeństwa wszel- kih oportunistów i spryciarzy,uga­

niający!] się wiecznie za wpływa­

mi dla zwiększenia zysków, bu­

dzi się z katalepsyj narzuconej naszej rasie za pomocą przeróż- nyh odmian pseudo idealnyh me- smerycznego ogłupiania.... budzi się ze swego powolnego medju- mizmu, by zapobiec dalszym ma- hinacjom tej bardzo świeckiej Opatrzności, co to służy tylko tym narodom, które jej nigdy nie ufają.

Dzisiejsza Młódź rozumie do­

brze, że jedynie zbrojna gotowość jest najszczytniejszą Opatrznoś­

cią, jaką nasz naród może mieć, to też jest bez żadnyli zastrzeżeń 200;, za Arm ją. Nie jest to przez jakąś mędrkową kalkulację poli­

tycznej filozofji, lecz wprost z ra­

sowego instynktu samozahowaw- czego, który w ludzkim wartoś­

ciowaniu zwiemy Mądrością.

Mądrość nie jest prerogatywą ni monopolem tabeso-hemoroidal- nego wieku. Ludzie starzy mogą jedynie zmądrzeć przez doświad­

czenie jeżeli od urodzenia byli zawsze głupimi. Boć i zwierzęta mądrzeją przez doświadczenie.

Taka mądrość nabyta guzami na czole jest bez wartości dziejo- twórczej, gdyż jest skutkiem wie­

loletniej tresury, która przez cią­

głe powtarzanie nic przewidzia­

ny!) przydarzeń, która jak nie­

ustanne krople wody kapiące na kamień naucza tępe bydle i wy­

wiera swą mądrość zewnętrzną, zmuszając je, by głowę shylało pod belkę, lub nosa nie kładło do osiego gniazda.

Nic dziwnego, że doświadcze­

nie jest jedyną mądrością infanty- licznej starszyzny i jej niezaprze-

cza Iną właściwością, tak jak są ih hemoroidy. Jedynie kretyn

„mądrzeje” przez doświadczenie.

Mądrość rodzi się z człowie­

kiem, razem z krasą jego oczu i jednym z czterech gatunków krwi.

W zwierzęcym święcie zwiemy ją zmysłem samozahowawczym. Jest to impuls automatycznej logiki, wyrażającej się naprzykład w przewidzeniu przestrzeni, na któ­

rą potrzeba tylko tyle a nie wię­

cej naprężenia mięśni, by przesa­

dzić rów przed sobą. Automaty­

czne przewidzenie proporcji, po­

trzeb i możliwości, jak i skutecz­

ności nagle improwizowanyh spo­

sobów zapobieżenia klęsk, jest istotą samozahowawczości czyli Mądrości.

Umysł służy nam do rozwagi i osądu logistycznego naszyli in- tuicyjuyh błysków. Umysł uświa­

damia podświadome porywy. Owe porywy i błyski są zrodzone we krwi naszej rasy, której cząstkę nosimy w sobie, a umysł nasz tylko rozwija je potem do świa­

domego planu, lub zabija i wy­

klucza stosownie do tego, czy po­

trafił się on obronić i ustrzec przed zdeprawowaniem kosmopo­

litycznego „Wy-kształcenia”, czy też był zdolen zahować swą pier­

worodną harmonję, między biolo­

giczną intuicją, a łatwo powodo­

wanym przez zewnętrzne wpły­

wy Umysłem. Kto zahowa wier­

ność umysłu dla swej rasowej In­

tuicji, ten jest doskonałym Pola­

kiem i Sławianinem.

Kosmopolityczne Wy-kształce- nie zabija tę harmonijną wierność umysłu, wierność dla rasowej In­

tuicji w Młodzi naszej rasy i dla­

tego im więcej jest wykształconą przez uniwersalnyb inteligentów profesorski!) i międzynarodowy

(19)

katolicyzm, tym potulniejszą się staje obcym wpływom, gdyż głu- hą pozostaje jej umysłowość na wskaźniki instynktu swej rasy i dlatego nie widzi się sama w sobie dość kartu i nie rozumie swej Wielkiej misji dziejowej. Młódź zdeprawowana przez wpływy tej kosmopolitycznej bezpłciotki, to jest Humanistyki, łatwo rezygnu­

je ze swego prasowego posłanni­

ctwa, rozmieniając swój zapał na drobnowarty łupież partyjnictwa w wysłudze starym łotrom, zdra­

dzając jedyny obóz godnej przy­

należności, to jest obóz własnego pokolenia.

Jeżeli tyli błysków rasowej in­

tuicji nie ma w młodym człowie­

ku, to ih nigdy nie będzie nawet kiedy będzie dystyngowanym mi­

nistrem Oświaty, czy purpurową eminencją Międzyplanetarnej Teo­

logii, (przez mianowanie) mimo stuletniego doświadczenia i siwyli włosów.

Obrońcy Ojczyzny a Słusznym jest wymóg by Ar- mja była ponad Polityką, tym więcej obstawał-bym za żałowa­

niem nieskazitelności etycznej naj- wyższyh dostojników tej organi­

zacji i nie mieszania się z bru­

dem partyjnej polityki. Lecz!

Skoro Armja (nie zaś Strate- gja) jest ucieleśnieniem żywotne­

go pierwiastka obronności rasy, a bitewność jej samczej zapalczy- wości składa się jedynie z samej Młodzi, która zdjąwszy mundur po terminie formalnej służby, na­

dal potem pozostaje tymże samym obronnym pierwiastkiem w cywi­

lu.... Skoro wiecznie ona musi być w gotowości, by bronić swe-

Dlatego to najpatetyczniejsze- mi istotami godnemi politowania są „zawodowi” Filozofi sdący się nadsztukować brak intuicyjnej mądrości rasowego wydziedzicze­

nia, bezmyślnymi studjami. Ci psyhopaci nie mając wystarczają­

cej ilości jąder, a zatem i błys­

ków twórczej intuicji rasowyh samców, wysilnie i matematycz­

nie „myślą” nad myśleniem, by wymyśleć jaki system logicznego myślenia (bo im to najtrudniej przychodzi), którymby mogli od­

kryć tajemnicę Mądrości, a którą jako dobre zwierzę ja i każdy pierwszy lepszy rasowiec, nosi w sobie odniehcenia w brzuhu od samego urodzenia.

Mądrość jest błyskiem raso­

wej jurności, która zapładnia tyl­

ko wierne instynktowi umysły.

Mądrość jest najszczytniejszym talentem, z którego wystrzelają mnogie rozgałęzienia, a kwiatem jego jest Genjusz rasy.

Utrata Obywatelstwa.

go Wielkiego Stada... Skoro lice i musi umierać miljonem ofiar za Wolność i ciągłość dziejową swej rasy, czy więc dlatego właśnie, że na ów przeciąg formalnej służ­

by w Armji musi być niemo­

wą: traci prawo tym samym do obywatelstwa w bronionej przez się Ojczyźnie? Czy dlatego, że staje się jedynym obrońcą Ojczyz­

ny, więc do niej przez to traci prawo i do udziału w polityce decydującej o sprawah Państwa, a tym samym o warunkah możli­

wości Wojny i Pokoju?

Czy najdoskonalszy pierwia­

stek rasy naszej, t. j. Arm ja, wła­

śnie za swą patryjotyczną ofiar­

(20)

ność i gotowość oddania hoćby i całym miljonem życia swego, co zbyt często jeszcze nie doświad­

czyła nawet miłości: ma pozostać poza nawiasem najważniejszy^

problemów, ma być wyzbytym wszelkih przywilejów, głosu i pra­

wa do tejże Ojczyzny?

Młódź a Armja to jedno. Jed­

nak jak są ci Obrońcy Ojczyzny traktowani po naszyli Wszehni- cab, Politehnikah? Dlaczegóż to Młódź tyb i innyh nieszczęśnic prowadzonyb instytucji jest trak­

towana pernogam? Dlaczegóż to Młódź rasy, co dała Wolność Na­

rodowi a w nim także i wszel­

kim spryciarzom, nie ma wogóle głosu w sprawah instytucji, które jedynie jej tylko dotyczą? Dla­

czegóż to zgrzybiałe kadawry de­

cydują o przyszłości Ojczyzny, kiedy za Nią tylko młodzież umiera?

Odpowie na to starszyzna mi­

nisterialna, że Młódź jest zbyt mało doświadczoną i mało roz­

sądną, A więc takie przekonanie ma starszyzna o miodem pokole­

niu! Czy zatem dla tego śle tę Młódź by umierała miljonem, że właśnie jest niedoświadczoną i nierozsądną?

Ci co umierać muszą za Oj­

czyznę, t. j. Młodarmia, muszą na­

reszcie mieć więcej praw do swo­

jej ojcowizny. Skoro Młodarmia, w cywilu czy w mundurze, jest zmuszoną pozostawać poza Poli­

tyką starszego pokolenia, więc ci co noszą mundur i formalnie są Obrońcami Ojczyzny, automaty­

cznie tracą prawo do swej Oj­

czyzny i jej praw.

Dziwna niekonsekwencja, czy też perfidja niesprawiedliwości!

Młódź rasy jest ,,dość dojrzałą”

w opinji starszyzny, by umierać za Ojczyznę, lecz „nie dość doj­

rzałą”, by móc zaważać na spra- wah tejże Ojczyzny. Rzeczywi­

ście, bardzo wygodny system dla starszego pokolenia rozpolityko- wanyh oportunistów i wszelkih lukratywnyh (podczas Pokoju) in­

stytucji.

Jeżeli Młódź rasy jest ważną w czasie wojny na tyle, że się ją błaga na kolanah o bronienie gra­

nic Rzeczypospolitej, to winna ona też mieć zahowane to samo prawo najwyższego uprzywiljo- wania, podczas Pokoju. Pokój zaś pokrywa w sobie wszystkie dziedziny, gdyż w systemie total­

nej celowości Państwa nie winno być żadnej takiej, któraby nie słu­

żyła ideałowi Zwycięskih Dzie­

jów.

Na Wszehnicah i innyh Aka- demickih uczelniah w czasie pew- noty Pokoju i dziejowej pogody, traktuje się Młódź Narodu wedle złowrogiej woli tyh, co nic nie dają, kiedy Wojna nadejdzie, prócz pieniędzy. Kiedy kataklizm na­

dejdzie, uwielbia się Młódź, kiedy zaś śmierć miljona Młodyh za­

pewni granice Rzeczypospolitej, wtedy się ją maltretuje i uznaje za niedorozwiniętą. Zagania się ją, gdzie się tylko żywnie podo­

ba ztctryczałym i wypsztykanym samcom, a teolodzy, czyli agenci obcyh potęg z nietykalncm pra­

wem Koncesjonarjuszów sławet­

nego Konkordatu rozkazują przy­

szłym Obrońcom Ojczyzny odda­

wanie mistyczno - batalistycznego posłuszeństwa i poddawania się nieszczerze bigotliwym ekstazom.

Zaganiacze uhałaceńi mają legal­

ne przywileje znieprawiania dusz słowiańsko-polskih bez prawa in­

dywidualnego protestu, bez uzna­

(21)

nia narodowyh sumień, nawet gdy studenci studjują ścisłą Wiedzę i mimo najlepszyb hęci nie mogą wierzyć w Teologję Kolonjalnej Centrali Rzymskiego Imperjum.

Zniewala się ten pierwiastek Obrony naszej rasy wszelkimi rygorami, prawnemi bezprawiami, jak szczury zalewa się sikawka­

mi, gdy Młódź domaga się usu­

nięcia ze swyh instytucji negrose- mitów. Wykreśla się z uczelni, uniemożliwia zarządzeniami Mini­

sterstwa Oświaty i Wyznań dal­

szą możność studjów, śle się wresz­

cie do więzień. W traktowaniu naszej Młodzi ujawnia się jaskra­

wo obłuda starszyzny, która trak­

tuje przyszłyh Obrońców Państwa i Narodu jako ofiarne owce, w czasie Pokoju, a w Wojnie skam­

ląc, kaja się wskazując z ambo- nudnyli trybun „święty obowią­

zek” patryjotyzmu Młodym Ofiar- nikom, którego sami wcale nie odczuwają.

Kiedy Młódź naszej rasy wa­

ży się domagać pewny h praw do stanowienia o sprawah dotyczą- cyk jej samej i własnej Przysz­

łości... kiedy domaga się praw Obywatela do własnej Ojczyzny...

kiedy już jej grzeczne słowa wca­

le nie są brane pod uwagę przez pruhnogie tumany: wówczas star­

sze pokolenie prozaieznyk opor- tunistów podnosi „giewałt“ i śle policję ze sikawkami i łzawiące- mi petardami, by przyszłyh O- brońców Ojczyzny złamać, zgnę­

bić i przedwcześnie wprawić w przegrywaniu bitew. Dziwna to pedagogja.

Niedawno p. Poseł Żenczykow- ski w przemówieniu sejmowem powiedział między innymi:

„Nasza młodzież sama obec­

nie szuka kierunków ideo-

wyh. Co się tyczy wyższyh uczelni, to obecny stan na nich jest niewątpliwie groźny.

Ustępliwość wobec tej mło­

dzieży na terenie akademic­

kim jest szkodliwa i może być przez nią zrozumiana ja­

ko dowód słabości, przy bra­

ku planu i może młodzież rozzuchwalić. Pan Minister zwrócił uwagę na zajścia an­

tysemickie. Niewątpliwie jest to poważna plama na hono­

rze polskiego akademika i należy mieć nadzieję, że Pan Minister przez energiczne za­

rządzenia zapewni na wyż­

szyh uczelniak spokój“.

Na to mu odpowiedział uprzej­

mie p. Minister Świętosławski:

„Sytuację pogarsza zupełna bierność ogółu młodzieży, któ­

rzy powinniby nie dopusz­

czać do przejawów zezwie­

rzęcenia i zupełnego wyzby­

cia się etyki hrześcijańskiej.

Rząd dążyć będzie wszelkimi dostępnymi mu środkami do zwalczania anarhji i utrzyma­

nia porządku w szkołach a- kademickih“.

Za ważenie się wzięcia swych praw Obywatela samym sobie i głoszenia prawdy, że o akademic- kih instytucjah sama Młódź Na­

rodu winna decydować, profesor­

skie konwentykle uznają młodyk prowodyrów za „miatieżników“ i przestępców, któryh się potem systematycznie i konsekwentnie niszczy. Za co? —

Otóż za tę „bezczelność“ iż Młódź Narodu jawnie waży się domagać i nawet uważać się za jakąś część Narodu, która twier­

dzi, że podobno ma jakieś przy­

wileje. Za to, że czując swą dzie­

(22)

jową Ważność, jako obronna Ar- mja w cywilu, waży się mimo nagan, sięgać po jakieś zmyślone przywileje dla siebie. Za to, że zapomina o tern, iż jest zaledwie klasą niewolniczą, której przywi­

lejem jest umierać w razie po­

trzeby i tylko po to, jak się star­

szemu pokoleniu wydaje, by było mu dalej bezpiecznie prowadzić swój handelek w domah publicz- nyh, rządowy!) jak i prywatnych.

Starsze pokolenie już dawno

„uznało“, że instytucje akademic­

kie mają tylko tak być prowa­

dzone, aby nadal zahować ten błogi stan duhowego zgnębienia i nacisku przykazań, że Ojczyzna jest tylko jego prywatną „real­

nością1, a Młódź rasy musi nadal być hodowaną w duhu skruhy teologicznej i społecznego sługo- iostwa, aby broń Boże się nie po­

łapała na tym, żc to ona właśnie jest spadkobiercą prawnym tej wiecznie sprzedawanej Konkorda­

tami Ojczyzny.

Tak, tak! Ojczyzna należała dotąd do zyskowiczów starszych pokoleń, zaś do Młodarmji w mundurze i w cywilu naszej rasy, należy tylko śmiertelny Patryjo- tyzm.

Prawo Czyjaż to zatem Ojczyzna ?, czy zniewieściałyh tmtniów po- rośniętyh sadłem niezasłużony)) w obecnej hwili przywilejów, co już nie zdolni są uczynić dla Niej żadnej ofiary, prócz podpisania czeku bankowego „na patryjoty- czny cel” i wrzeszczenia retory- cznyli przemówień „ku zapaleniu”

serc Młodzi rasy naszej, by była

Podstępnie wyzyskiwany Patry- jotyzm wiecznie ofiarnie dawany swemu Narodowi, jest potrzebny dla zapewnienia starszemu poko­

leniu spryciarzy gładkiego obrotu interesów w fabryka!), w kości o- łah, w redakcja!), bankah, burde- lah i biura!) wszelkiego stręczy- cielstwa, jak i w żydowski!) ga- biuetah Loterji, co pokrywa defi­

cyty złego gospodarowania i t. d.

i t. d.

Nasz Patryjotyzm jest potrzeb­

ny dla zahowania stanu rzeczy, co nadal utrzymywałby dohody pieniężne, jak i prestiżowe wszel­

kim dyrektorom handlu i prze­

mysłu, mecenaśnym huśtawkarzom Sprawiedliwości, dwudziesto zloto­

wym zdziercom doktorskim (od wizyty) i księżym liliwiarzom, co muszą dostać od nędzarza wiej­

skiego dwadzieścia złotyli, bo ina­

czej nie pohowają zmarłego ojca rodziny, no i potrzebny jest bar­

dzo dla tyh nadętyh ekstra-ultra- plus-Magnificencjów kosmopolity­

czny!) uniwersytetów, którzy by inaczej zostali dziadami kościel­

nymi, gdyż ih nauka platoniczna i czczość intelektualna, jak ) ga- moństwo życiowe nie wystarczy­

ły by na zarobienie śledzia ze śliną.

Pokoju.

gotową swe życie za Ojczyznę oddać. Ojczyznę ? — czyją ?

Jeżeli Śmierć ma podpisany Konkordat z Opatrznością na zga­

szenie żyć naszej Młodzi w Woj­

nie, tedy Młodarmia musi mieć najwyższe uprzywilejowanie w tej tutaj Ojczyźnie. Młodarmia musi przedewszystkiem mieć najwyż­

sze Prawo Pokoju, gdyż od nie­

(23)

go zależy uwarunkowanie zwy­

cięstw podczas wojny. Skoro Młódź należy do wojny, to Pokój należy do Młodzi. A aby ów Pokój był zapewnionym w mili­

tarnej Pewnocie, Mlódz rasy na­

szej musi zdobyć swe prawo do dysponowania życiem starców, je­

żeli ci okażą się szkodliwymi dla rozwoju potęgi rasowej i Dziejów.

Młodarmia musi mieć prawo śmier­

ci nad starymi, jak oni wiecznie dotąd mieli eksluzywne prawo, podpisywaniem dekretów, do sła­

nia miłjonów młodzieży narodo­

wej Młodarmji na niehybną.śmierć.

Kto daje Życie, ten ma najwyż­

sze prawo do brania go lub dawa­

nia. Namiastka czekowyh „ofiar”

winna wykluczać pruhno rasy z pod tego Prawa.

Ze swyli obwarowanyh przy­

wilejów, starcze trutnie już nie mający dzieci do wyhowania, sa­

mi nie zrezygnują. Pozatem, rę­

ce zbyt im się trzęsą by oddając przez nih uzurpowane przywileje mogły trafić do rąk właściwych, t. j. do spadkobierców dziejotwór- stwa.

Prawem Pokoju (nie tylko Woj­

ny) jest możność decydowania przez samyh Obrońców rasy t. j.

Młodarmię o wszystkih sprawah, które stanowią o Postępie, dobro­

bycie Kraju i Narodu, jak i dzie- jowojennej gotowości. To Prawo Pokoju, winno przywrócić moż­

ność decydowania o Twórczynie wszelakim, by Duh jego uwaro- wal w tężyźnie bezwzględnej ca­

łe nowo-zdyscyplinowane Stado naszej rasy, decydowania o Koś­

ciele, o Szkole, i o wszystkiem co jest koordynacyjną częścią na- tknionego organizmu naszego Pań­

stwa. Nie ma dziedzin w naszym

UMnym Zamiarze, które nie by­

łyby organicznie związane z ata- kobronnością Sławiańskih Dzie­

jów.

Młodarmia musi sama zadecy­

dować czy przyszłe pokolenia bę­

dą kowane przez życiowyh ucie­

kinierów w hałatah klerozy, czy zamiast modłaszenia się po uczel- niali, twardzi ludzie w mundurah uczyć będą je ponownie zapom­

nianej rycerskości, by nareszcie Stawianie zdolnymi byli, tak na przekorę teologicznemu Fatum, przeciwstawić Wielkość swyh Dziejów, męskim Germanom i lu­

dożerczym Mongo-Moskowitom.

Rola Młodzi.

Jak tu za tern pogodzić tę re­

gułę, by Arm ja była „ponad po­

lityką“ a Wskazaniem limu, mia­

nowicie, by Młodarmia w mun­

durze i bez, brała udział w spra­

wach Państwa, zyskując równo­

cześnie dla siebie Prawo Pokoju?

Otóż hodzi o przelanie Woli tej obowiązkowo milczącej Armji w mundurach, na Młódź bez mun­

durów, stojącą poza Arm ją. Mó­

wię tutaj o nie zawodowyh Żoł- nierzah, nie zaś o tyli, co Strategję i Komendę stanowią, bo te przez sam fakt stałej służby wojskowej, z musu muszą prawie że zyć na osobności dla zahowania najwyż- szyh tajemnic, a więc pozostawać poza harmidrem targowiska poli- tycznyh gier.

Ten co idzie na Wojnę, prze­

staje być obrońcą własnego, pry­

watnego domu, rodziny i drobne­

go dobytku, gdyż czynić to może pośrednio tylko. Odhodząc, by bronić całej naszej Wspólnoty wi­

nien powierzyć wszystko, co mu najdroższym jest na świecie, swe­

(24)

mu najzaufańszemu przyjacielowi, by ten pozostając na miejscu z jakihś godnyh powodów, i bro­

niąc własnej zagrody mógł rów­

nież i za niego stanąć w obronie jego spraw w razie potrzeby.

W tym leży cały plan ujaw­

nienia i wykonania Woli tyh, co będąc w Najwyższej Służbie Woj­

sko wo-Wojennej są zmuszeni jed­

nak pozostać niemowami. Nie- haj zatem Młódź Narodów Sławji bez munduru przemawia za swe Arm je, jako rówieśnik, jako naj- zaufaószy brat i najwierniejszy bojownik własnego pokolenia pod­

czas iii cywilnej i politycznej nie­

obecności.

Tworząc ponad polityczną Unję Młodyh, zjednoczona opinja Młodzi, w mundurze i bez mun­

duru, znajdzie prawo do swego głosu, bo nie będąc w danym czasie formalną Armją, to jednak lada dzień może nią być. Zatem w imieniu Armji, w imieniu tyh co muszą milczeć, a i umierać podczas służby wojskowej i wo­

jennej UM będzie wyrazicielem młodego pokolenia obywateli pod­

czas ih cywilnej i politycznej nieważności.

UM będąc kompozytem całe­

go Rodosławiańskiego pierwiastka i przekrojem wszystkili ugrupo­

wań polityczno-partyjnyh, stanie się wyrazicielem całej średniej pokrywającej wspólne pokrewień­

stwo ideowe całej rasowej Mło- d armji.

Kilkumiesięczna czy też, dwu­

letnia służba pozbawia obrońcę Obywatela ważkiego głosu, gdyż cały pierwiastek formalnej Obro­

ny, czyli Armji jest wycofany z możności wpływania na sprawy Państwa i jego Polityki. Podczas jego służby nikt się nie zajmuje

jego sprawami, rodziną i dobyt­

kiem. Rodzina jego może ginąć z głodu osaczona troskami, ho- rość może strawić mu najdroższe osoby, lecz on będąc w Armji, a samo Państwo mając zbyt wiele innych ważnych trosk, pozosta­

wia więc niemy Obrońca Ojczyz­

ny los swyh najbliższy!), już wy­

żej wspomnianej Opatrzności. Za­

tem będzie to zadaniem UMu, by właśnie temi sprawami się opie­

kować wedle coraz to więcej ros­

nącej możliwości, wymuszony!) przez napór Woli Obrońców Oj­

czyzny.

Tak jak teraz starszyzna za pomocą tysięczny!) sposobów, or­

ganizacji społeczny!), jak i pań­

stwowo policyjny!), broni swyh przedawniony!) przywilejów, prze­

ciw zastępom Młodzi naszej rasy:

tak teraz sama Młódź musi wy­

musić ze swej starszyzny biolo­

giczny!) wyteranów, z powrotem to przyrodzone jej dziedzictwo najwyższego przywileju, które zwę Prawem Pokoju.

Z przemianą gruczołów prze­

ciętny człowiek się zmienia z by­

łego idealisty na kalkulacyjnego spryciarza. Dlatego Młódź rasy nawet biologicznie jest inną od oportunistycznej starszyzny. Czy­

li, że podświadomie oba pier­

wiastki są sobie wiecznie wrogie i nienawistne, tak jak są samce danego gatunku, gdy dzieli ih różnica wieku i jurnej pojemnoś­

ci. Dlatego mimo sumitowań się i fałszywego paternalizmu pseu­

do - przyjacielskości, starszyzna bezjędrnyh samców, pierwiastko­

we boi się i nienawidzi Młodzi własnej rasy i wszelkimi para­

grafami swej ślepej Sprawiedli­

wości, jak i metodami jezuickiej obłudy sili się utrzymać jak naj­

(25)

dłużej swój zwierzhni stan, insty- tucyjnej przemocy.

Rada Ośrodka Zamierzeń, czyli R. O. Z. UMu będzie ustami Woli rasowej młodego pokolenia i po­

czątkiem nowego Społeczeństwa, czyli Polski Ii-ej.

UM zatem musi być ustami Woli całej Młodarmji w mundurze i bez, by przemawiać za tyh co są obowiązkowo niemowami, jak i tej Młodzi co stanowi Armję porządku publicznego, czyli po­

licję.

Obrońcy Ojczyzny formalnie spełniający ten najwyższy obo­

wiązek służby muszą się połączyć dla własnego dobra, zanim przy­

wdzieją mundury, by bronić praw własnego pokolenia, które wal­

czy za Przyszłość, a przeciw wa­

łęsającej się jeszcze Przeszłości.

Czynić to musi, gdyż co dobrem jest dla Młodzi rasy, jest podwój­

nie dobrem dla całego Narodu i jego Przyszłości. Narodom będzie tylko tak dobrze lub źle, jak te­

raz jest ich młodzieży.

Ńie ma w świecie człowieczy!:

wartości takiej rzeczy jak egoizm młodyli (nie mówię tutaj o nie- mowlętah). Egoizm jest tylko u- łomnością starząjącyh się ludzi, którzy czując zbliżający się za­

nik swej społecznej wartości i stadowej zdolności do przetrwa­

nia, silą się wszelkimi znanymi sobie sposobikami i ciułaniem wpływów, obwarowywać, ku snad­

ni ejszem u zdobyciu sobie tej syn­

tetycznej namiastki krwi i młodo­

ści, t. j. pieniądza, by djamento- wemi koljami kupować sobie sa­

mice, zamiast utraconą jurnością i władać życiem młodej rasy przy pomocy paragrafów i ukazów, za­

miast żywotnością i twórczym umysłem.

Szanować żyjącyh .

Nie hcemy by potem, t. j. po wojnie następnej i śmierci miljo- na młodyh żołnierzy, kowano so­

bie jednego z nih, bardzo a bardzo ceremonjalnie na reprezentacyj­

nym placu stolicy, w trumnie pla­

tynowej wysadzanej djamentami, jako „nieznanego” żołnierza. Mło­

dzi narodu nie są potrzebne po­

śmiertne uprzywilejowania. Nie hcemy by symbolem Armji Obrońców był NIEZNANY żoł­

nierz. Nie hcemy uwielbiania po­

śmiertnego, lecz domagamy się szanowania tyh co żyją a co za Ojczyznę muszą być zawsze go­

towi umierać.

Zbyt skąpa ta zaplata miljo- nowi Młodyh, co nie wracają z pola bitew, co padli za Ojczyznę.

Dziś Młódź Narodu żąda dla siebie najwyższego uprzywilejo­

wania jako dla Obrońców Ojczy­

zny, bez któryh ofiarności niemasz Wolności, ni Państwa, ni Dziejów.

Żądamy dziś dla tyh co stanowią 0 Przyszłości Dziejów nowego Prawa Pokoju, jako jedynyh Dzie­

dziców tej prawiecznej spuścizny po minionyh pokoleniah wieczy­

stej Młodzi, co zawsze i wszędzie ginęła miljonami na polali bitew 1 turmah własnej i cudzej Prze­

mocy, na to by rasa nasza stała się godną marzeń swyh Bohate­

rów i Bogorłów, by Dzieje nasze stały się nareszcie nathnieniem nowej Wiary, własnej, a nie po­

zostawały nadal Żydziejami jako ofiara Opatrzności.

Dziś Młódź żądać musi inne­

go sposobu wyrównywania dłu­

gów za śmierć miłjona swyh mło- dzieńczyh braci, co padli zdoby­

wając Wolność dla Ludu Narodu,

(26)

niżeli obłudnego łaszenia się je­

dynej kasty posiadającej, t. j. star­

szego pokolenia, przed pojedyn­

czymi grobem Nieznanego Żołnie­

rza.

Młódź rasy naszej żąda inne­

go dziś traktowania jej po wszeli- nicah i politehnikah. Młódź żąda wyrównania długu śmierci wojen­

nej jeszcze za życia Ofiarników Narodu. Młódź hce być już Zna­

ną jako całe pokolenie i nie za­

dowoli się tym, że jeden z nib

„Nieznany Żołnierz” otrzyma jed­

no miljonowy procent za wszyst- kih w formie blaszanyh wieńców i najwyższyh orderów na jego trumnie.

Dzisiaj hcemy wysłuhu i po­

ślub u naszyli słusznyh wymogów, wprowadzenia Zmian i tylko we­

dle naszyli przewidzeń i zamie­

rzeń.

OM zmusi starszyznę do po­

szanowania Obrońców Ojczyzny w mundurze jak i bez munduru, którzy pewnego dnia umierać bę­

dą musieli nie po to, by zapew­

nić lukratywne doliody i syneku­

ry starszym spryciarzom: lecz by Naród był szczęśliwszym, a dzie­

je nasze wznioślejsze.

OM nie pozwoli na dalsze wy­

kręcanie się z długu przez arcy- poważne kajania się przed gro­

bem żołnierza Nieznanego i skła­

dania kwiatów (telefonicznie ob- stalowanyh w sklepie), lecz zmu­

si do poszanowania żywyli jesz­

cze Obrońców. Młodarmia jest tym to żywym pomnikiem poleg- łyh braci, którego starszyzna im nigdy nie postawi i w niej trza wielbić wieczną bohaterskość bos­

kiego pierwiastka rasy.

Łotrowskie traktowanie żądań Młodzi akademickiej, a pozorne honorowanie Żołnierzy w mundu­

rze (tyhże samyh studentów) jest dowodem obłudy i przemyślności starczej.

Młódź jest wszystkiem.

Mówiąc o apolityczności UMu przewiduję uśmieszki starszyh pa­

nów, silącyh się dygnitarską po­

wagą pokryć pietra w łydkah.

Przez apolityczność rozumię to, że nowa organizacja nie mo­

że być opartą na jakihkolwiek z dotychczasowych afilijacji polity- czno-partyjnyh, a zatem nie ob­

ciążoną dziedziczną nienawiścią ku sobie innyh ugrupowań, bo zrodziła się ze szczerej Miłości do swego narodu i rasy, z Woli, by dolę Ludu poprawić przez na­

prawę niedoli młodego pokolenia, z nienawiści do wszystkiego, co jest wrogie i obce i Nadmienia, by Dzieje zapłodnić wielkością naszyli marzeń i zahować nasze narody od zagłady przez Wielku- nję Sławian pod jedną nazwą

SŁAWJJ.

Polityczną staje się wszelka siła w swej skuteczności zamie­

rzeń Dobrze zrównoważona pogo­

da, obrodziwszy ponad miarę pło­

dami ciężko uprawianą ziemię, mimo swej obojętności sprawami polskimi czy sławiańsltimi, staje się siłą swej skuteczności pier­

wiastkiem bardzo politycznym.

Wielkie burze, grady, powodzie i oziębienie klimatu może w swyh nie polityczny!) powodah wywró­

cić gabinety, strącić Premjerów z czoła Rządów i zmusić do zawar­

cia szkodliwyh dla Państwa umów z wrogami, czyli stać się siłą wy­

raźnie polityczną... jakkolwiek skutkującą bez planowo i bez pierwiastka elementarnego nawet Mężostwa Stanu.

(27)

Zamiary UMu są niewinne — skromne, a jeżeli połączenie się całego pierwiastka Młodarmji pol­

skiej jak i reszty Sławji będą spełnione a Siłą swego skoordy­

nowania dojdzie do skuteczności, to wcale się nie zdziwimy, jeżeli w miarę rozrostu jej skuteczności, jej zamiarów będzie tłumaczona jako polityczną. Kto wie? Nie­

ba] astrologowie mię zapytają, to im podszepnę. co mają odczyty­

wać z horoskopów, co nasza sła­

wetna Opatrzność potulnie nam przyniesie.

Któż może umysł Młodyli przewidzieć, kto ze staryh wy­

czuje w tym umyśle błyski wska­

zań instynktu naszej rasy, która we swej krwi nowe przykazania przynosi? W każdym razie nie politycy, a tym mniej dyplomaci.

By przewidzieć proroczo naszą Przyszłość, trzeba umieć rozumieć Młódź swej rasy i jej najskrytsze tęsknoty. W Młodzi kryją się wszystkie składniki Dziejów, a zależnie od tego, co się hce wi­

dzieć w młodszem pokoleniu i co się z niego wydobywa, i co po­

tem się pielęgnuje, to właśnie z wyłonią się takie Dzieje,

jakili poszukiwało w swej złej woli starsze pokolenie. Popatrz­

cie wstecz! Popatrzcie wokół sie­

bie, a sami zobaczycie, czego przeszłe pokolenia szukały i co w swyh następstwah znalazły.

Nic dziwnego, że takie to mieliś­

my Dzieje, tak pełne Niewoli, Niedoli; wedle suflerostwa Opatrz­

ności.

Dziejami jest tylko to, czego szukamy, co rozwijamy w Młodzi swej rasy, i dlatego to, Dziejami jest wszystko to czego politycy, dyplomaci i inne rasowe niedo- nostki.

UM zatem musi być wyra­

zem Woli dziś jeszcze miljo- nów, i przedewszystkiem dziś nieznanyh żołnierzy całej Polski i całej Sławji.

Jeżeli Wola Młodarmji jest lek­

ceważona, wówczas Przyszłość będzie niepewna, a Dzieje po­

nure.

Kto nie jest z nami — ten jest przeciw nam.—!

TUM JA!

TUM JA!

TUM JA!

Starzy robią historyczne błądy, Młódź umiera za nie milionami.

Sb z w.

Cytaty

Powiązane dokumenty

tym zaś jest pewien teoriotwórczy przełom, który faktycznie dokonany został przez tych właśnie myślicieli, ale który swym rzeczywistym znaczeniem i zasię- giem wykracza daleko

Najstarsza moneta polska, Mieszka I-go (963-992). Był to pierwszy hrześcijaóski książę a ostatni jawny Poganin. Widać na niej trzy Gamadjony biegnące w lewo ponad

Weterynaria jest kierunkiem dosyć znanym z tego, że się lubi odstresować.. My byliśmy

Rozwiązania należy oddać do piątku 15 lutego do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty 16 lutego.

MAGDALENA MISZEWSKA: I to jest ten bezpośredni wpływ wstąpienia Polski do Unii Europejskiej na nasz język i temat jeden do wyboru właśnie do tego się trochę

Ziemilski godzi się na taką konwencję i choć jego praca raczej nie nadaje się do teatrologicznej analizy, jest w pewien sposób pełna czułości i troski – bo dokumentuje

prąd przemienny z sieci energetycznej (A) 40 Wyjściowa ochrona przed zwarciem Zintegrowana Współczynnik mocy wyjściowej ~1 (Regulowany od 0,8 co prowadzi do 0,8 opóźnienia)

Rozwinięcie w uchwalonych ustawach i projektach nowych ustaw i programów (słynny plan B) koncepcji reformatorskich, dotyczących uszczelniania systemu fi- nansowania ochrony