• Nie Znaleziono Wyników

Mowa jako rys osobowości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mowa jako rys osobowości"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Sapir

Mowa jako rys osobowości

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 63/3, 207-218

1972

(2)

O J Ę Z Y K U P O E T Y C K I M I S T Y L U . II

Pam iętnik Literacki LXIII, 1972, z. 3

EDWARD SAPIR

MOWA JA K O RYS OSOBOWOŚCI

Jeśli ktoś m a skłonność do refleksji, to przytłacza go niesłychana zło­

żoność rozm aitych ludzkich zachow ań, a m ożna przyjąć, że spraw y, które w zw yczajnym , codziennym życiu uw ażam y za n atu raln e, są rów nie dziw ­ ne i niew ytłum aczalne jak rzeczy najbardziej w ym yślne. D ojdziem y więc do w niosku, że zagadnienie m ow y nie jest ani ta k oczywiste, ani proste, jak sądzim y; że może je w yjaśnić bardzo skom plikow ana analiza od strony ludzkiego zachow ania się; wreszcie, że w trak cie takiej analizy możemy grom adzić pew ne dane służące poznaw aniu problem u osobowości.

Ze spraw dotyczących m ow y in teresu jące jest to, że z jednej strony analiza jej jest tru d n a ; z drugiej zaś strony, że w dużym stopniu dzięki niej w łaśnie porządkujem y sw oje rzeczyw iste doświadczenia. Może tk w i w tym jakiś paradoks, ale i człow iek prosty, i n ajw y b itn iejszy naukow iec w iedzą doskonale, że na sugestie środow iska reag u jem y pow odow ani nie tylko naszą k o n k retn ą wiedzą. To fakt, że jedni posiadają w iększą intuicję, inni — m niejszą, jed n a k n ik t nie je st całkow icie pozbaw iony zdolności grom adzenia im pulsów m ow nych i kierow ania się nim i przy intu icy jn y m badaniu osobowości. Uczy się nas, że m ówiąc pragn iem y coś kom uniko­

wać. Rzecz jasna, nie jest to zawsze zgodne z praw dą. Z reg uły zam ie­

rzam y coś powiedzieć, jed n a k to, co istotnie zakom unikow aliśm y, może dość zasadniczo różnić się od tego, co zaczęliśm y przekazyw ać. Często form ujem y sobie opinię o kim ś n a podstaw ie tego, czego on nie mówi, a niekiedy przy w y daw an iu sądów roztropnie jest nie ograniczać się do szukania uzasadnień jed y n ie w „ ja w n ej” zaw artości m owy. M iędzy w iersza­

m i trzeb a czytać n aw et wówczas, gdy nie zostały zapisane na papierze.

[Edward S a p i r (1884—1939), klasyk językoznaw stwa amerykańskiego. Profesor językoznaw stwa i antropologii w Yale University.

Przekład według wyd. : E. S a p i r, Speech as a Personality Trait. W : Selected Writings of Edward Sapir in Language, Culture and Personality. Ed. by D. G. M a n- d e 1 b a u m, Berkeley—Los A ngeles 1963, s. 533—543 ; pierwodruk ukazał się w „Ame­

rican Journal of Sociology” X X X II (1927), s. 892—905.]

(3)

Zastanaw iając się nad analizow aniem m ow y ze w zględu n a badanie osobowości, piszący doszedł do wniosku, że w grę m ogą w chodzić dw ie całkiem różne drogi badaw cze; m ożna przeprow adzić dw ie zupełnie od­

m ienne analizy, k tó re skrzyżow ałyby się w sposób bardzo skom plikow a­

ny. P ierw sza m ogłaby oddzielać jednostkę od społeczeństw a, ukazując, jak społeczność przem aw ia przez jednostkę. D ruga badałaby różne poziomy m owy, poczynając od najniższego, k tó rym jest głos, i w y jaśniłab y cały cykl pow staw ania pełnego zdania. W życiu codziennym pow iadam y, że m ow ą człowiek przekazuje określone doznania, ale poziom y składające się na tę oczyw istą jednostkę zachow ania się rzadko kiedy poddajem y analizie. U w ierzym y w św ietność czyichś m yśli, jeśli tylko zostały prze­

kazane m iłym głosem. Tego rodzaju błędy popełniam y często, choć zw ykle nie dajem y się łatw o ogłupić. M ożemy analizow ać całą sytu ację m ow ną, nie um iejąc w yjaśnić, co w złożoności m ow y sprow okow ało nas do takiego czy innego osądu czyjejś osobowości. J a k pies o rie n tu je się, czy skręcić w praw o, czy w lewo, ta k m y dostrzegam y konieczność w y ra ­ żenia danej opinii, choć bylibyśm y w błędzie, gdybyśm y sądzili, że łatw o będzie nam ją uzasadnić.

Zastanów m y się nad m otyw acją pierwszego rodzaju analizy: rozróż­

nieniem społecznego i czysto jednostkow ego p u n k tu w idzenia. Nie po­

trzeba szczególnie w ym yślnych argum entów , by dowieść, że je s t to roz­

różnienie konieczne. N ikt z nas, ludzi, nie istnieje poza społeczeństwem . Jeśli zam ykam y człow ieka w odosobnieniu, to i ta k je st on w społeczeń­

stw ie, poniew aż przyniósł z sobą m yśli, choćby n aw et patologiczne, które form ułow ał przy pomocy społeczeństwa. Z drugiej strony, m ogliśm y nigdy nie m ieć poczucia wzorców społecznych, n aw et wówczas, gdy prze­

jaw iam y dla nich zainteresow anie. W eźmy społeczny wzorzec ta k prosty, ja k słowo „koń” . J e st to zw ierzę czworonożne, posiadające grzyw ę, rżące;

ale faktycznie nie istn ieje czysty społeczny wzorzec desygnatu tego zw ie­

rzęcia. W szystko, co istnieje, to m oje pow iedzenie „koń” — dzisiaj, „koń” — w czoraj, „koń” — ju tro . K ażde z ty ch w ydarzeń jest odrębne. W każdym je st coś szczególnego. Głos np. nigdy nie jest ten sam. W każdej a rty ­ kulacji jest odm ienna jakość uczucia, różna także jest jego intensyw ność.

Nie tru d n o dostrzec, dlaczego trzeb a rozróżniać społeczny i jednostkow y p u n k t w idzenia; społeczeństwo posiada bow iem w łasne wzorce, w łasne sposoby w y tw arzan ia pew nych rzeczy, w łasne w yróżniające „teo rie” za­

chow ania; jed n o stk a natom iast — w łasną m etodę posługiw ania się tym i k on k retn y m i w zorcam i społecznym i, takiego ich ustaw ienia, k tó re powo­

duje, że je st to „ je j” wzorzec i niczyj w ięcej. Z ainteresow anie w łasną indyw idualnością oraz innym i, k tó re w praw dzie nieznacznie, jed n a k róż­

n ią się od nas, je st ta k duże, iż zawsze jesteśm y gotowi odnotow ać od­

(4)

chylenia od podstaw ow ych wzorców zachow ania się. Dla kogoś nieoby- tego z danym w zorcem owe odchylenia byłyby ta k nieznaczne, że aż niezauw ażalne. A przecież dla nas jako jednostek posiadają one w agę najw yższą; do tego stopnia, że jesteśm y skłonni nie pam iętać, iż istn ieje ogólny w zorzec społeczny, od którego odbiegam y. Często m am y w rażenie, że jesteśm y oryg in alni lu b odbiegam y od przeciętności, podczas gdy fa k ­ tycznie p ow tarzam y społeczny wzorzec, jedynie z bardzo su b telny m a k ­ centem indyw idualności.

P rzejd źm y do drugiego p u n k tu w idzenia: analizy m ow y n a różnych poziomach. G dybyśm y dokonali krytycznego przeglądu reagow ania ludzi na głos i n a to, co on przenosi, odkrylibyśm y ich w zględnie n a iw n y sto­

sunek do rozm aity ch elem entów składających się n a mowę. Człowiek rozm aw ia i w yw ołuje p ew ne w rażenia, ale jak w idzieliśm y, nie m am y jasnego rozeznania, czy te w rażen ia zależą szczególnie od głosu, czy — od przekazyw anych m yśli. W zachow aniu językow ym [speech behavior}

istnieje kilka poziomów, któ re — każdy z osobna — są dla lin gw isty i psychologa zbiorem realn y ch zjaw isk; m usim y teraz p rzy jrzeć się im, by otrzym ać jak ąś koncepcję złożoności norm alnej ludzkiej m ow y. Roz­

patrzę te różne poziom y o p a tru jąc każdy uw agam i.

N ajniższym czy n ajb ard ziej podstaw ow ym poziomem m ow y je st głos.

J e s t on czymś najbliższym natu raln eg o daru, uw ażanego za coś, co po­

zostaje poza pow iązaniam i społecznym i; jest „niski” w tym sensie, że stanow i poziom, k tó ry rozpoczyna się w raz z narodzinam i organizm u psychofizycznego. Głos jest złożoną w iązką reak cji i, o ile o rie n tu je się piszący, nikom u nie udało się w yczerpująco w yjaśnić, czym jest głos, ani też, jakim może podlegać zmianom. Nie ma, w ydaje mi się, książki czy też eseju, które k lasyfikow ałyby rozm aite rodzaje głosów, ani też nie istnieje n o m enklatura zdolna oddać spraw iedliw ość zadziw iającej rozpiętości zja­

w iska głosu. A przecież w łaśnie dzięki subtelnym odcieniom jakościow ym głosu tak często u tw ierd zam y się w sądach na tem a t ludzi. Z bardziej ogólnego p u n k tu w idzenia głos m ożna uw ażać za form ę gestu. Jeśli po­

ruszyła nas jak aś m yśl czy emocja, m ożem y dać tem u w yraz za pom ocą rąk lub innego ro d zaju gestykulacją, a w całej tej grze gestów bierze udział głos. Je d n ak dzisiaj uw aża się, że głos m ożna w yodrębnić jako jed ­ nostkę funkcjonalną.

Na ogół m yśli się o głosie jako o spraw ie czysto in dy w id u aln ej; czy jed n a k m a sens tw ierdzenie, że w ciągu życia nie zm ieniam y głosu o trzy­

m anego przy u ro d zen iu ? A może głos m a rów nież c h a ra k te r społeczny, rów nie dobrze ja k in d y w id u aln y ? Sądzę, że w szyscy podzielam y poczucie, iż w łaściw ie w niem ałym stopniu naślad u jem y głosy innych. W iem y wszyscy, że jeśli tim b re głosu, k tó ry m zostaliśm y obdarzeni, został z ja ­

14 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1972, z . 3

(5)

kichś powodów skry tyko w an y , u siłu jem y go zm ienić tak, by nie był in ­ stru m en tem m ow y społecznie niem iłym . W głosie zawsze istn ieje coś takiego, co trzeb a łączyć z tłem społecznym , zupełnie ta k jak w p rzy ­ padku gestu. G esty nie są prostym , in d y w id ualn ym zjaw iskiem , jak im się w ydają. Są w dużym sto p niu typow e dla tej lub innej społeczności. W te n sam sposób, m im o osobistego i w zględnie trw ałego c h a ra k te ru głosu, bez­

w iednie pow odujem y tak ie przystosow anie k rtan i, k tó re daje w efekcie znaczne zm iany w głosie. A zatem , poszukując podstaw ow ych rysów osobowości w głosie, m usim y podjąć próbę odsączenia elem en tu społeczne­

go z czysto osobistego. Jeśli nie zachow am y tu ostrożności, m ożem y po­

pełnić pow ażny błąd w naszym sądzie. Pow iedzm y, że ktoś m a głos nadw erężony czy ochrypły, a m y m oglibyśm y n a tej podstaw ie zakładać, że je st on z g ru n tu „ o rd y n a rn y ” . Taki sąd m ógłby być zupełnie n ie­

słuszny, jeśli społeczność, w której on żyje, jest społecznością lum p en- proletariacką, pozw alającą sobie na liczne przekleństw a oraz g rubiańskie posługiw anie się głosem. Początkow o mógł on m ieć m iękki głos: znam ię subtelnej psychiki, k tó ry stopniow o, pod sugestyw nym w pływ em oto­

czenia — stał się tw ardy . Osobowość, k tó rą prób ujem y odnaleźć, sk ryw a się .za objaw am i „w idocznym i” ; naszym zadaniem jest zbudow anie n a ­ ukow ej m etody pozw alającej dotrzeć do „n atu raln ego ” , teoretycznie nie zm ienionego głosu. By określić in d y w id ualn y c h a ra k te r głosu, m usim y m ieć dobre rozeznanie, w jak im stop n iu je st on czysto indyw idualny, tj. zależny od kształtu k rtan i, w łaściwości oddechu, od w iadom ych biolo­

gom tysiąca i jednej przyczyn. W ty m m iejscu m ógłby ktoś zapytać:

Dlaczego m am y przyw iązyw ać w agę do c h a ra k te ru głosu? Co m a to w spól­

nego z osobowością? Z tego, co zrobiono i powiedziano, w ynika, że głos człow ieka tw orzą zasadniczo czynniki n a tu ra ln e ; jest on tym , czym Bóg człow ieka obdarzył. Istotnie, ale czyż nie ta k jest z całą osobowością?

Poniew aż organizm psychofizyczny je st w dużym stopniu jednością, mo­

żem y z całą pew nością uznaw ać ogólną zasadę, że poszukując tego, co nazyw am y osobowością, m am y prawro przyw iązyw ać w agę do tego, co nazyw am y głosem. Nie w iem y, czy osobowość rów nie ad ek w atnie w yraża się głosem, jak gestem lub postaw ą. Może zresztą głosem robi się to n a w e t pełniej? W każdym razie oczyw iste jest, że procesy nerw ow e, które ste ru ją w ydaw aniem głosu, m uszą m ieć w spólne cechy indyw idualne z system em nerw ow ym jednostki, k tó ry decyduje przecież o osobowości.

Podstaw ow a jakość głosu jest zjaw iskiem niezm iernie interesującym i intrygującym . N iestety nie d y sponujem y słow nikiem odpow iednim do jej nieskończonej rozm aitości. M ówim y o głosie n astro jon ym wysoko. Po­

w iadam y, że głos jest „g ru b y ” [thick] czy „cienki” [thin], m ówim y, że jest „nosow y” [nasal], jeśli je s t coś nie w porządku z nosow ą częścią

(6)

układu oddechowego. G dybyśm y zrobili in w en tarz głosów, okazałoby się, że nie m a dw u identycznych. I cały czas m am y poczucie, .że w głosie jed - nostki j est coś, co w skazuje n a jej osobowość. Gotowi jesteśm y posunąć się do przypuszczenia, że głos je st czymś w rodzaju symbolicznego w y ­ kładnika całej osobowości. Pew nego dnia, gdy będziem y więcej w iedzieć o fizjologii i psychologii głosu, będziem y m ogli zestaw ić nasze in tu icy jn e sądy o jakości głosu z n aukow ą analizą jego form ow ania się. Nie w iem y dokładnie, co spraw ia, że b rzm ienie głosu jest „gru b e”, „w ibrujące” czy

„m atow e”. Czym je s t to, co nas w głosie jednego człowieka porusza, pod­

czas gdy głos drugiego — przeciw nie, pozostaw ia nas obojętnym i. P am ię­

tam , że w iele lat tem u słuchając przem ow y p rezy den ta college’u, u św ia­

dom iłem sobie, że nic nie obchodzi m nie to, co on mówi. Chcę przez to powiedzieć, że bez w zględu n a to, ja k in teresu jące i słuszne były sam e w sobie jego uw agi, jego osobowość nie m ogła w pływ ać n a m oją, po­

niew aż w jego głosie było coś, co do m nie nie trafiało, coś co ujaw n iało tę osobowość. U kazała się — czyli została uchw ycona intu icyjn ie — p ew n a jakość osobowości, p ew n a siła, o k tó rej w iem , że nie m ogła się łatw o zintegrow ać z m oim sposobem o dbierania św iata. Nie słuchałem , co m ówił, słuchałem tylko jakości jego głosu. K toś może uważać, że było to bez­

nadziejnie głupie. Może było; w ierzę jednak, że w szyscy m am y zwyczaj tak postępow ać, a robiąc ta k jesteśm y w zasadzie u spraw iedliw ieni — nie in telektualn ie, lecz intu icy jn ie. Zadaniem analizy in telek tu aln ej po­

zostanie um otyw ow ać racjam i rozum ow ym i to, co w iem y n a sposób prenaukow y.

Skrom niejszym zadaniem jest próba zestaw ienia różnych typów głosu.

W ystarczy powiedzieć, że n a podstaw ie głosu m ożna u stalić w iele rzeczy o człowieku. M ożna ustalić, że jest sen ty m en talny , że jest nadzw yczajnie sym patyczny nie będąc sentym en talny m , że jest o k ru tn y — słyszy się niekiedy głos, k tó ry sp raw ia w rażenie, że jego w łaściciel jest niezw ykle ok rutn y. Na podstaw ie głosu m ożna ustalić, że osoba używ ająca bardzo obcesowego słow nika je st m im o to łagodnego serca. Taki kom entarz jest częścią codziennego dośw iadczenia każdego człowieka. Rzecz w tym , że nie zw ykliśm y przydaw ać tak im m niem aniom w artości naukow ej.

Zauw ażyliśm y, że głos je s t w ró w n y m stopniu zjaw iskiem jed n o st­

kow ym i społecznym. D okonanie głębokiej analizy języka pozwoliłoby, przynajm niej teoretycznie, w yo d ręb nić społeczny składnik głosu i — co tru d n e do w yk onan ia — odrzucić go. Z najdziem y w ięc ludzi, którzy np.

m ają bardzo m iły głos, ale zaw dzięczają to społeczeństwu* Można zatem, podjąć próbę ustalenia, czym b y łb y głos bez tego charakterystycznego etap u rozw oju, k tó ry w iąże się ze społecznością. Ta podstaw ow a czy za­

sadnicza jakość głosu m a w w ielu, może n aw et w e w szystkich p rzy p ad -

(7)

kach, w artość sym boliczną. Ta podśw iadom a sym boliczność nie ogranicza się tylko do głosu. Zm arszczenie czoła jest sym bolem pew nej postaw y.

Żyw iołow e w yciągnięcie ram ion jest sym bolem zm iany postaw y wobec najbliższego otoczenia. W ten sam sposób podśw iadom ym sym bolem ogól­

nej postaw y jest w dużym stopniu rów nież głos.

Może jed nak w ystąpić cały szereg zaburzeń, k tó re głos w yraźnie od­

chylą od „w yznaczonej dlań form y ” . M imo to jed n a k głos będzie nadal do odkrycia. Czynniki, k tó re uszkadzają obraz podstaw ow y, znajdziem y w e w szystkich rodzajach ludzkiego zachow ania i wszędzie m usim y brać je pod uwagę. Podstaw ow a s tru k tu ra głosu jest czymś, czego nie możemy dobrze zrozum ieć bez uprzedniego odsłonięcia, zdejm ując rozm aite nało­

żone s tru k tu ry społeczne i osobnicze.

Ja k i jest n astęp n y poziom m ow y? To, co zw ykle nazyw am y głosem, je st głosem w łaściw ym w raz z licznym i splecionym i z nim odm ianam i zachow ania i daje w efekcie jego dynam iczną jakość. Je st to poziom dynam iki głosu. Dw ie osoby m ówiące m ogą m ieć w dużym stopniu iden­

tyczną podstaw ow ą jakość głosu, a jed n ak ich „głosy” , w popularnym rozum ieniu tego słowa, m ogą się znacznie różnić. N a co dzień nie zawsze jesteśm y dostatecznie uw ażni, by odróżniać głos w łaściw y od jego dy­

nam iki. Jed n y m z najw ażniejszych aspektów dynam iki głosu jest into­

nacja: bardzo ciekaw e pole badań dla lingw istów i psychologów. Into­

nacja jest zjaw iskiem znacznie bardziej złożonym, niż to się pow szechnie » sądzi. Można w niej w yróżnić trz y odrębne poziom y stapiające się w jed ­ nostkow y (wzorzec zachow ania, k tó ry m ożem y nazw ać „intonacją indy­

w id u aln ą”,. Po pierw sze: w intonacji istn ieje bardzo w ażny elem ent spo­

łeczny, k tó ry trzeb a chronić przed zm iennością indyw id ualną; po drugie:

ów społeczny elem ent intonacji jest podw ójnie zdeterm inow any. Pew ne intonacje są elem entem koniecznym m owy. Jeśli np. m ów ię: „Is he co­

m in g ?” podnoszę wysokość głosu p rzy o statnim słowie. W przyrodzie nie m a żadnych dostatecznych racji, k tó re uzasadniałyby podnoszenie głosu w tego rodzaju zdaniach. M am y skłonność sądzić, że jest to n a tu ­ raln y zwyczaj, n aw et oczywisty, choć odpow iednie b adan ia porów naw cze dynam iki w ielu języków dowodzą, że nie jest to m niem anie zawsze słuszne.

P ostaw ę p y tającą m ożna w yrażać innym i sposobami, np. k on kretnym i w yrazam i p y tajn y m i lu b określonym i form am i gram atycznym i. Podw yż­

szenie głosu w pew nego ty p u zdaniach p y tających jest jednym ze zna­

czących wzorców języ ka angielskiego, zatem nie jest ekspresyw ne w e w łaściw ym , indyw idualnym sensie tego słowa.

Większe znaczenie m a jed n ak d rugi poziom społecznie p rzyjęty ch w arian tó w intonacji — ogólna m uzyczna m anipulacja głosem, niezależnie od w łaściw ych lingw istycznych w zorców intonacji. J e st rzeczą zrozum iałą,

(8)

że w danym społeczeństw ie nie może istnieć zbyt duża rozpiętość in to- nacyj. Nie m ożna podnosić do zbyt dużej wysokości naszych kadencji, m usim y u trzy m y w ać głos n a takiej to a takiej przeciętnej wysokości.

Innym i słowy, społeczeństw o każe nam zmieścić się w pew nej rozpię­

tości into nacji i w określonych charak tery sty czn ych kadencjach, tzn.

przyjąć pew ne sw oiste w zory melodyczne. Jeślibyśm y porów nyw ali m o­

wę angielskiego ziem ianina i farm era z K entucky, dostrzeglibyśm y, że ich zw yczaje in to n acy jne w yraźnie się różnią, choć istn ieją pew ne w ażne podobieństw a z uw agi n a fakt, że m ów ią oni zasadniczo ty m sam ym językiem . Żaden z nich nie ośm iela się odejść zbyt daleko od odpow ied­

nich społecznych sta n d a rtó w intonacyjnych. Jednakże wiem y, że nie m a dw u osób m ów iących identycznie, jeśli chodzi o intonację. Jednostka, gdy pochodzi z odległego m iejsca, in teresu je nas jako przedstaw iciel społecz­

nego typu. Południow iec, m ieszkaniec Nowej A nglii czy środkowego Za­

chodu, każdy m a ch arak tery sty czn ą intonację. Ale nas in teresu je jed no stk a jako jed no stka w tedy, gdy je st w łączona w naszą w łasną grupę i jest jej rep rezen tantem . Jeśli m ów im y o ludziach, którzy m ają te same oby­

czaje społeczne, in te resu ją n as subtelne różnice w intonacji osób, dlatego że w iem y dostatecznie w iele o ich w spólnym środow isku społecznym, by te subtelne różnice ocenić. Będziem y się m ylić w yciągając w nioski 0 czyjejś osobowości n a podstaw ie intonacji, jeśli nie w eźm iem y pod uw agę zw yczajów into n acy jn y ch jego środow iska lub ich obcego po­

chodzenia. Nie dotrzem y do istoty m ow y danego człowieka, dopóki nie

^uchwycimy jego środow iska społecznego. Jeśli’ Japończyk m ów i m ono­

tonnym głosem, nie m am y p raw a przyjm ow ać, że ilu stru je ten sam ty p osobowości, jak ą m iałby ktoś z nas m ów iący z ta k ą m elodią zdaniow ą.

1 dalej, słuchając W łocha skaczącego po całej skali tonów, m am y ochotę tw ierdzić, że m a on żyw y tem p eram en t albo in teresu jącą osobowość. Ale w istocie nie w iem y naw et, czy nie m a on bardzo spokojnego tem p e ra ­ m entu, jeśli n ie o rien tu jem y się, jaki jest sposób m ów ienia zw ykłego Włocha, n a co społeczeństw o w łoskie pozw ala swoim członkom w za k re ­ sie linii m elodycznej. D latego w ielki spadek intonacji, ro zp a try w a n y obiektyw nie, może mieć tylko niew ielkie znaczenie z p u n k tu w idzenia ekspresyw ności jednostkow ej.

Intonacja jest tylko jed n ą z w ielu faz dynam iki głosu. Trzeba roz­

patrzyć rów nież rytm . T u znow u w yróżnim y kilka w arstw . Przede w szyst­

kim podstaw ow y ry tm m ow y k ształtow any jest przez ry tm m acierzystego języka; nie je st więc uzależniony od naszej kon k retn ej osobowości. W ję ­ zyku angielskim istn ieją pew ne sw oiste właściwości ry tm u . Tak w ięc staram y się m ocno akcentow ać jedne sylaby, a osłabiać inne. Nie chodzi tu wcale o to, że chcem y m ów ić z em fazą. Dzieje się ta k z pow odu kon­

(9)

stru k c ji naszego języka, k tó ra w ym aga od nas dostosow ania się do w łaści­

wego m u ry tm u przez akcentow anie jednej sylaby w w yrazie czy zw ro ­ cie kosztem innych. Istn ieją języki, w k tó ry ch ten zwyczaj nie istn ieje.

G dyby Francuz akcentow ał swoje słow a n a sposób angielski, uzasadnione b yły b y określonego rod zaju w nioski dotyczące stan u jego nerw ów . Co w ięcej, istn ieją form y rytm iczne typow e dla przyzw yczajeń społecznych k o n k retny ch gru p — ry tm y niezależne od zasadniczego ry tm u języka.

P ew ne odłam y naszego społeczeństw a nie dopuszczają akcentów em fatycz- nych, inne — pozw alają n a nie, a n aw et ich w ym agają. U ludzi k u ltu ­ raln y c h akcent i intonacja odg ry w ają znacznie m niejszą rolę niż w spo­

łeczności uform ow anej przez kibicow anie n a m eczach baseballu czy piłki nożnej. K rótko m ówiąc, m am y dw a ty p y społecznie uznanego ry tm u — ry tm język a i ry tm ekspresyw ności społecznej. T u ponow nie zjaw iają się osobnicze czynniki rytm iczne. N iektórzy z nas dążą do nadan ia w iększe­

go napięcia rytm ow i, inni — bardziej zdecydow anie a k cen tu ją pew ne sylaby, w ydłużają w iększą ilość samogłosek czy wreszcie sw obodnie sk ra ­ c ają samogłoski nie akcentow ane. Innym i słowy, oprócz społecznego — istn ieje rów nież osobnicze zróżnicow anie ry tm u .

Obok intonacji i ry tm u fu n k cjo n u ją jeszcze inne czynniki dynam iczne.

Np. w zględna ciągłość m owy. W ielu ludzi m ów i uryw anie, niezręcznie roz­

bijając grup y w yrazow e, in n i m ów ią nieprzerw anie, bez w zględu n a to, czy m ają coś do pow iedzenia, czy nie. W p rzyp adk u drugim nie jest to kw estia dysponow ania niezbędnym zasobem słów, je st to spraw a zw yczaj­

nej ciągłości w ypow iedzenia językowego. Istn ieje szybkość oraz ciągłość społeczna i — osobnicza. O w ypow iedzeniach naszych m ożna mówić, że są szybkie lub powolne, jedynie jeśli m ów im y szybciej lub w olniej w sto­

su n k u do pew nej szybkości społecznej. Tu, p rzy spraw ie szybkości, znowu zwyczaj osobniczy i ocena jego w artości w b adan iu osobowości m ogą być m ierzone tylko w odniesieniu do norm p rzy ję ty c h społecznie.

Podsum ow ując d rugi poziom zachow ania językow ego, m usim y w y ­ m ienić n astępujące czynniki: intonację, ry tm , w zględną ciągłość i szyb­

kość; każdy z nich m ożna analizow ać n a dw u od rębnych poziom ach: spo­

łecznym i osobniczym ; z kolei poziom społeczny m ożną ogólnie rozdzieli^

n a poziom w zorca społecznego, będący językiem , oraz poziom irrelew an t- n y ch językow o zw yczajów używ ania m owy, c h a ra k te ry sty c z n y c h _ dla określonych grup.

Trzecim poziomem w analizie m ow y je s t w ym ow a. Często m ów i się o „głosie”, gdy w istocie m yśli się o zróżnicow anej osobniczo wym owie.

K toś w ym aw ia, powiedzm y, pew ne spółgłoski i sam ogłoski ze szczególnym zabarw ieniem [tim b re] albo w in n y w yró żn iający się sposób, a m y skłon­

n i jesteśm y przypisyw ać te różnice w w ym ow ie głosowd, choć napraw dę

(10)

z jakością czyjegoś głosu nie m uszą one mieć nic wspólnego. Także w w y ­ mowie m usim y odróżniać wzorzec społeczny od jednostkow ego. Społe­

czeństwo ustala, że określone spółgłoski i samogłoski zestaw ia się z sobą w k on stru k cję językow ą, tak jak w budow li cegły i m u rarsk ą zapraw ę.

Od tych w ym agań nie m ożna zbytnio odchodzić. W iemy, że obcokrajo­

wiec, k tó ry uczy się naszego języka, nie po trafi od razu tw orzyć dźw ię­

ków, jakie są nam właściwe. Stosuje w ym ow ę najbardziej przybliżoną do tej, ja k ą może znaleźć w swoim języku. W yprow adzanie w niosków n a tu ry osobistej z tego rodzaju niew łaściw ej w ym ow y byłoby rażącym błędem . Cały czas jed n ak istn ieją rów nież dźw ięki zróżnicow ane o s o b ­ n i c z o ; są one bardzo ważne, a w badaniach osobowości m ają w w ielu przypadkach w artość sym ptom ów .

Jedn ym z najbardziej interesu jących rozdziałów zachow ania się języ­

kowego, rozdziałem jeszcze nie napisanym , jest ekspresyw nie sym bolicz­

ny c h arak ter dźwięków, niezależny od znaczenia słowa, w którym dany dźwięk w ystępuje, w sensie referen cy jn y m . W płaszczyźnie czysto lin ­ gw istycznej dźw ięki nie m ają żadnego znaczenia, gdybyśm y jednak in te r­

pretow ali je psychologicznie, m oglibyśm y dostrzec subtelne, choć k ró tk o ­ trw ałe pow iązanie m iędzy „rzeczyw istą” w artością słów a podśw iadom ą sym boliczną w artością dźw ięków kon k retn ie w ym aw ianych przez jed ­ nostki. Poeci w iedzą to dzięki swej intuicji. Ale to, co oni robią raczej świadom ie za pom ocą środków artystycznych, m y ciągle robim y pod­

świadom ie w olbrzym iej, choć nieefektow nej skali. W ykazano np., że istnieją określone ekspresyw ne ten d en cje do tw orzenia dem inutiw ów w y- m ów ieniowych. Mówiąc do dziecka zm ieniam y „poziom w ym ow y” nie wiedząc o tym . Słowo tin y [m alutki] może stać się teen y. Nie istn ieje w języku angielskim reguła gram atyczna, k tóra uspraw iedliw iałaby zm ia­

nę samogłoski, ale słowo teen y, ma, jak się zdaje, bardziej bezpośredni charak ter sym boliczny niż tin y , a rz u t oka na sym bolikę fonetyczną pozwoli nam pojąć przyczyny tego faktu. W ym aw iając ее z tee n y tw o rzy ­ m y bardzo niew ielką szczelinę m iędzy językiem a podniebieniem ; w p ierw ­ szej fazie i z tin y szczelina ta jest bardzo duża. Inaczej mówiąc, w a ria n t ее ma w artość gestu, k tó ry ak centu je pojęcie, czy raczej odczucie, m a­

łości. W ty m w łaśnie p rzypadku ten d en cja do sym bolicznego w yrażen ia zdrobnienia jest szczególnie uderzająca, spow odow ała bowiem przejście jednego słowa w drugie, zupełnie now e; zresztą rozm aite sym boliczne

„adaptacje”, choć m niej w yraźne, zdarzają się nam ciągle, choć sobie n aw et tego nie uśw iadam iam y.

N iektórzy ludzie w y ró żn iają się w ysokim stopniem stosow ania sym ­ bolizmu dźwiękowego. M ężczyzna m oże np. seplenić, poniew aż podśw ia­

dom ie nadaje w artość sym boli pew nym cechom, dzięki którym znajom i

(11)

nazyw ają go sissy [siostrzyczka, zniew ieściały m ężczyzna]. P rzy czy n ą takiej w ym ow y nie jest nieum iejętność odpow iedniej realizacji d źw ięk u s; jest nią chęć odkrycia siebie. Ow człow iek nie m a w ady w ym ow y, jak k o lw iek istnieje rów nież rodzaj seplenienia pow odow any w ad ą w y m o w y; n a tu ­ ralnie trzeb a je odróżniać od tego pierw szego. Istn ieje w iele in n y c h pod­

św iadom ych zw yczajów arty k u lacy jn y ch , k tó ry ch te ra z nie p o trafim y naw et odpowiednio nazwać. By przeprow adzić praw dziw ie ow ocne ba­

dania w ty m zakresie, m usielibyśm y u stalić społeczną norm ę w ym ow y i właściwie rozeznać, jak ie odchylenia jeszcze się w niej m ieszczą. Gdy udam y się do Anglii, F ran cji czy innego obcego k raju , to odnotow ane słuchem spostrzeżenia n a tem a t in te rp re ta c y jn e j w artości głosu o raz w y­

m owy będą praw dopodobnie bezw artościow e, o ile nie zostały poprze.- dzone. staran n y m zbadaniem norm y społecznej, której w a ria n tam i s ą odno­

tow ane fenom eny indyw idualne. Zauw ażone seplenienie może być zgodne z wym ogiem społecznym i nie będzie sym boliczne w naszym rozum ie­

niu. Nie m ożna zbudow ać bezw zględnej psychologicznej skali głosu, into- nacji, ry tm u , szybkości czy w ym ow y sam ogłosek i spółgłosek .bez każdo­

razowego spraw dzenia podłoża społecznego danego zw yczaju językow ego.

To w łaśnie liczy się w arian t, nigdy zaś samo zachow anie obiektyw ne.

Bardzo w ażny jest czw arty poziom m ow y — słow nictw o. Nie m ów im y wszyscy jednakow o. Są ludzie, któ rzy n ig d y nie u ży w ają n iek tó ry ch słów.

M ają natom iast w yrazy ulubione, k tó ry ch używ ają zawsze. D obór słow­

nictw a u jaw n ia w pew nym stopniu osobowość; i tu jed nak m usim y z całą ostrożnością odróżniać społeczną n orm ę słow nikow ą od bardziej znaczącego — osobistego doboru słów* W pew nych k ręgach nie używ a się pew nych słów czy w y rażeń ; inne — znam io n ują m iejsce, stan lub rodzaj zajęcia. G dy słucham y człow ieka należącego do jakiejś konk retnej g rupy społecznej, jego słow nik jest in try g u jący , może n aw et a tra k cy jn y — dla nas. Jeżeli nie jesteśm y b y strym i obserw atoram i, istn ieje groźba odczy­

ty w an ia osobowości z tego, co je st ty lk o zw yczajnym sposobem w y ra ­ żania się społeczności mówiącego. W arian t in dy w idu alny istnieje, ale praw idłow o m ożna go w yznaczyć tylko w zestaw ieniu z norm ą społeczną.

N iekiedy w y bieram y słow a dlatego, że je lubim y, inne znow u lekcew aży­

m y dlatego, że nas nudzą, iry tu ją lub przerażają. Nie zam ierzam y w paść w ich pułapkę. Razem wziąwszy, trz e b a w iele zrobić, b y analiza p recy ­ zyjnie określiła elem ent społeczny i jedn o stk o w y w znaczeniu słów.

O statnim , p iąty m poziom em m ow y je s t styl. W iele osób ulega złudze­

niu, że sty l jest czymś, co należy do lite ra tu ry . S ty l je st codziennym obliczem mowy* k tó ry określa i g ru p ę społeczną, i jednostkę. Wszyscy m am y in d y w id u aln y sty l w rozm ow ie i przem yślanej wypowiedzi, k tó ry nigdy nie byw a dow olny lub przypadkow y, ja k nam się niekiedy w ydaje.

(12)

Istnieje zawsze indyw idualna, choćby słabo rozw inięta, m etoda układania słów w g ru p y i tw o rzen ia z nich w iększych jednostek. Rozw ikłanie spo­

łecznych i jednostkow ych d eterm in an t sty lu byłoby spraw ą bardzo skom­

plikowaną, mimo że teorety czn ie możliwą.

Podsum ow ując, stw ierdzam y, że dysponujem y następującym m ateria­

łem w naszej próbie określenia osobowości jednostki poprzez jej m owę:

dysponujem y jej głosem, a więc — dynam iką głosu, u jaw niającą się w ta ­ kich czynnikach, ja k intonacja, rytm , ciągłość i szybkość; wreszcie w y ­ mową, słow nictw em i stylem . P o tra k tu jm y te elem enty jako składow e tylu a ty lu poziomów, n a któ ry ch b u d u je się wzorce służące ekspresji językowej. Poznanie indyw idualnego ukształtow ania się wzorców na jed ­ nym z ty ch poziom ów m ożna w ykorzystać do in te rp re ta c ji innych po­

ziomów. Jednak, obiektyw nie biorąc, dw a poziomy (albo więcej) danego aktu m owy m ogą stw orzyć podobieństw o albo przeciw staw ienie tego, co w yrażają. Możemy to zilustrow ać n a przykładzie • teoretycznym . W iemy, że wielu z nas, upośledzonych przez n a tu rę lub naw yki, produkuje re ­ akcje kom pensacyjne. W p rzypadku m ężczyzny sepleniącego, którego n a ­ zwaliśmy sissy, praw dopodobnie pozostanie m u zasadniczo kobiecy spo­

sób artykulacji, ale inne asp ekty jego m owy, włączając głos, m ogą stać się dowodem jego w ysiłków kom pensacyjnych. Może on sym ulow ać męski ty p arty ku lacji, przede w szystkim jed n ak może, świadom ie lub podświadomie, w y bierać słowa, które m ają w skazywać, że jest n apraw d ę mężczyzną. P ojaw ia się w ty m przy p ad k u bardzo in teresu jący konflikt ujaw niający się w obrębie zachow ania językow ego. Tak zresztą ja k we w szystkich innych rodzajach zachow ania się. N a jedn ym poziomie kształ­

tow ania w zorców m ożem y w yrazić coś, czego nie będziem y (czy nie po­

trafim y) w yrażać n a innym . N a jedn y m poziomie m ożem y zakazać czegoś, czego nie um ielibyśm y zakazać n a innym , co daje w efekcie „rozszczepie­

nie”, będące w końcowej analizie tylko w łaśnie odchyleniem dostrzegalnym w zaw artości ekspresyw nej pokrew nych funkcjonalnie wzorców.

Zupełnie niezależnie od k o n k retn y ch wniosków, jakie m ożem y w ysnuć ze zjaw iska m ow y na każdym z jej poziomów, pozostaje do rozw iązania w iele in teresujący ch »spraw w zakresie psychologii ta k pojętej m owy.

Niewykluczone, iż p ew n e nieuch w y tn e zjaw iska w głosie są w ynikiem przeplatania się różnych wzorców ekspresji. Czasem m am y w rażenie, że głos przekazuje dw ie rzeczy, i dzięki tem u odczuwa się w nim rozszcze­

pienie na poziom „w yższy” i „niższy”.

Z naszego pośpiesznego przeglądu pow inno jasno w ynikać, że prze­

prow adzając analizę kolejnych poziom ów m ow y jednostki i widząc precy ­ zyjnie każdy z n ich w perspektyw ie społecznej, otrzym am y w artościow e narzędzie do badań psychiatrycznych. Możliwe, iż zaproponow any tu ro­

(13)

dzaj analizy, jeśli będzie p osu nięty m ożliw ie daleko, da n am możność do­

tarcia do pew nych tra fn y ch w niosków n a tem a t osobowości. Głosowi i w yra­

żanem u nim zachow aniu językow em u p rzypisujem y in tu icy jn ie olbrzym ią wagę. Z reg u ły jed n a k niew iele um iem y o ty m powiedzieć, nie więcej niż: „L ubię głos tego człow ieka” albo „Nie lubię jego sposobu m ów ienia” . A naliza m ow y jednostki jest tru d n a do przeprow adzenia, raz: z powodu szczególnego, krótkotrw ałego c h a ra k te ru mowy, po drugie : dlatego że niełatw o jest ^w yodrębnić społeczne d ete rm in a n ty mowy. Z uw agi n a te trudności analiza m ow y przeprow adzona przez b ehaw iorystów nie m a tak iej wagi, jak m oglibyśm y sobie życzyć, co zresztą nie zw alnia nas od obow iązku prow adzenia takich badań.

Przełożył Józef Japola

Cytaty

Powiązane dokumenty

To grupa, która może przyczynić się do stabilizacji rynku magazynowego dzięki stabilności funkcjonowania i wygenerowaniu dodatkowych efektów finansowych, które będą mogły

członka zasiądą pomału, sekretarza powiatu. skatbnika powiatu, kierownika jednostki organizacyjnej powiatu, osoby zarządzającej i członka organu zarządzającego powiatową

W przypadku, gdy Wykonawcę reprezentuje pełnomocnik, należy wraz z ofertą złożyć pełnomocnictwo (oryginał lub kopię poświadczoną notarialnie) określające jego zakres

Abonent będący konsumentem, zawierający Umowę poza lokalem Operatora lub ………za pomocą środków porozumiewania się na odległość ma prawo do odstąpienia od Umowy (w

Kodeks Karny (Dz. 297, §1: „kto w celu uzyskania dla siebie lub kogo innego zamówienia publicznego, przedkłada podrobiony, przerobiony, poświadczający nieprawdę albo

To jest właśnie częstotliwość „bur- czenia”, które słyszymy na przykład w radiu, obok którego znajduje się telefon komórkowy, łączący się ze stacją

Błąd bezwzględny tego przybliżenia to moduł różnicy pomiędzy wartością dokładną a wartością przybliżoną.. W tym wypadku wynosi on

1. Nauczyciel prosi by uczniowie w grupach podali inne przykłady przedmiotów, które możemy wykorzystać do zbudowania problemu matematycznego.. 2. Krzemianowski, Teoretyczne i