• Nie Znaleziono Wyników

"Słownik rymów Adama Mickiewicza", Janina Budkowska, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, ss. XXIV, 228 errata na wklejce : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Słownik rymów Adama Mickiewicza", Janina Budkowska, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, ss. XXIV, 228 errata na wklejce : [recenzja]"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Lucylla Pszczołowska

"Słownik rymów Adama

Mickiewicza", Janina Budkowska,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1970,

Zakład Narodowy imienia

Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej

Akademii Nauk, Instytut Badań

Literackich... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 63/1, 311-321

1972

(2)

Scaliger do paradoksalnego na pozór stwierdzenia, iż „rodzaj jest częścią gatunków ” {„genus pars est specierum ’' ) e, co staje się zrozumiałe w konfrontacji z koncepcją rodzaju jako aspektu strukturalnego językowej płaszczyzny utworu poetyckiego. Opi­

sując trzy typy struktury językowej poematu (rodzaje) Scaliger e g z e m p l i f i k u j e je tylko przy pomocy niektórych gatunków. Egzemplifikuje, nie zaś przyporządko­

w uje gatunki rodzajom — a to istotna różnica.

Trudno też przystać na uw agi dotyczące ujęcia trzech rodzajów u Scaligera.

N ie wystarczy tu powiedzieć, iż chodziło o zastosowanie którejś z „form podaw- czych ” : m onologu albo dialogu, lub też obu form równocześnie (s. 42). Istotne jest to, iż w pierwszym wypadku — a w ięc w w ypowiedzi, jak stwierdza Scaliger,

„opartej na prostym naśladow aniu” — chodziło o m o n o l o g p o e t y (Platońskie

„haple diegesis”), monolog, którego przedmiotem mógł być dowolny obiekt (opowia­

danie o czyichś działania lub opis osoby, przedmiotu itp.) albo też sam podmiot w ypo­

w ied zi (wypowiedź o sobie). Gdyby monolog ów był włożony w usta postaci należą­

cej do św iata przedstawionego utworu, m ielibyśm y już do czynienia z innym „ro­

dzajem ” („mimetycznym”, im ita tivu m , dram aticum ) lub w wypadku połączenia tego monologu naprzem iennie z wypow iedzią „poety” — z rodzajem „mieszanym ” (m ixtum ).

N iezależnie od uwag polemicznych, dotyczących, jak łatwo spostrzec, spraw — z punktu w idzenia głównego przedmiotu rozważań om awianej książki — m arginal­

nych i drugoplanowych, należy raz jeszcze podkreślić na zakończenie opinię suge­

rowaną tu już wielokrotnie: Ś w ia t m itó w i św ia t znaczeń jest książką o szerokich horyzontach poznawczych, stanowiącą dla odbiorcy źródło prawdziwej satysfakcji intelektualnej; jest ogromnym krokiem naprzód w zakresie wiedzy o dawnej św iado­

m ości teoretycznej, i to nie tylko w dziedzinie mitu, ale równocześnie — poezji.

W ybitne walory poznawcze i m etodologiczne tej publikacji skłaniają do snucia opty­

m istycznych i daleko idących refleksji na tem at perspektyw rozwojowych nauki o literaturze staropolskiej.

Teresa M ichałowska

J a n i n a B u d k o w s k a , SŁOWNIK RYMÖW ADAMA MICKIEWICZA. W roc­

ław —Warszawa—Kraków 1970. Zakład Narodowy im ienia Ossolińskich — W ydaw­

nictw o Polskiej Akadem ii Nauk, ss. XXIV, 228 + errata na wklejce. Instytut Badań Literackich Polskiej Akadem ii Nauk.

Pozycja powyższa ukazała się jako suplem ent do S łow n ika ję zy k a A dam a M ic­

k ie w ic z a : ma ten sam format, krój czcionki, opiera się na tych sam ych zasadach redakcyjnych, korzysta z tego sam ego kanonu źródeł. Znamy dobrze wspaniałe tomy S łow n ika, w iem y, jak doniosłe m ożliwości stwarza on dla badań nad twórczością poety i jego czasów — m ożliwości w ykorzystyw ane już w w ielu pracach. Tom w brązowej okładce płóciennej zasługuje jednak na oddzielną uwagę, otwiera bowiem n ow e tereny eksploracji, przynosi now e perspektyw y poznania języka i poetyki Mickiewicza.

Wydanie S łow n ika ry m ó w A dam a M ickiew icza stanowi w ażne wydarzenie nie tylko w naszej literaturze. Jakkolw iek słow niki rym ów nie należą do rzadkości, to przecież bywają to praw ie z reguły zestaw ienia rym ów z poszczególnych utworów

6 J. C. S c a l i g e r , P oetices libri septem . Lyon 1561, s. 6.

(3)

poetyckich lub „pomoce techniczne dla poety” — zbiory zakończeń rymowych, jakimi dysponuje dany ję z y k 1. Natom iast bardzo nieliczne są publikacje obejmujące całą twórczość wybitnego i płodnego poety, oparte przy tym na solidnym warsztacie n au k ow ym 2. U nas istniał dotąd z tego zakresu znakom icie opracowany Słownik rym ó w Stanisław a Trem beckiego. Stanowił on pomocny precedens dla omawianej pracy; niemniej trzeba podkreślić, że Janina Budkowska m iała przed sobą bardzo trudne zadanie, twórczość M ickiewicza przynosi bowiem m ateriał rym owy i znacznie szerszy, i bardziej zróżnicowany.

Słow n ik rym ó w A dam a M ickiew icza zawiera w szystkie rymy użyte przez poetę w funkcji metrycznej oraz takie w ew nątrzw ersow e współbrzm ienia okazjonalne, które m ają charakter środka stylistycznego. Tak w ięc np. z dwuw iersza ks. IX Pana Ta­

deusza :

M ówiłem : „Ej, Dobrzyński! ej, przyjdzie do woza Koza” — a co? Dobrzyński, widzisz! będzie łoza.

— znalazły się w S łow niku w szystkie trzy rymujące ze sobą wyrazy: „woza”, „koza”

i „łoza”, z zaznaczeniem pozycji, jaką każdy z nich zajm uje w wersie. Dzięki takiej zasadzie utrwalone zostały w S łow n iku w ypadki użycia przez poetę rymowanych przysłów i powiedzonek czy doraźnych rym owanek w łożonych w usta bohaterów (jak „czekać, szczekać, zw lekać” Kropiciela), cytatów z w ierszy (np. znana kwestia Robaka, wplatającego w e w łasną w ypow iedź U w agi o śm ierci n iech ybn ej Baki).

Objęte też zostały przez S łow n ik pozametryczne współbrzm ienia „odautorskie”, jakby naddane nad system em rymu klauzulowego dla ironicznego uwydatnienia stosunku narratora do relacjonowanych zdarzeń. Np.:

Jak wreszcie jazda w ostatnim poskoku Targniona smyczą powściągnęła kroku;

I jak harmaty w przód i w tył ciągano, Jak po francusku, po rusku łajano, Jak w areszt brano, po karkach trzepano, Jak tam marzniono i z koni spadano, I jak carowi w końcu w inszow ano — Czuję tę w ielkość, bogactwo przedmiotu!

Gdybym mógł opiąć, w sław iłbym me imię;

Lecz muza moja, jak bomba w pół lotu, Spada i gaśnie w prozaicznym rymie,

(Przegląd w o jsk a )

Hasła S łow n ika rym ów A dam a M ickiew icza stanow ią końcowe sekw encje głosek współbrzm iących wyrazów — w układzie alfabetycznym , a w ięc dla rym ów żeńskich od -aba do -u żył (sekwencje rozpoczynające się od y nie w ystępują jako odrębne hasła ze względu na tożsamość fonologiczną y z i w polszczyźnie). Przy każdym

1 Np. Ph. M a r t i n o n, D ictionnaire m éthodique et pratique des rim es fran ­ çaises précédé d ’un tra ité de versification — 45 000 m ots. 5-èm e éd. Paris 1915. — Tego typu w ydaw nictw em jest też nasz pierwszy słow nik rymowy nieznanego auto­

ra: Subsidium w iersza polskiego albo kaden cyje w edłu g porządku vocaliu m [...] dla łatw ości w p ra w ia ją cej się do w iersza polskiego szkoln ej m łodzi zebrane Roku Pań­

skiego 1754 [...].

2 Np. L. P o 1 а с с o, Rim ario perfezionato — słow nik rymów B oskiej kom edii, dodany do wyd. Vandellego z r. 1907.

(4)

zestawieniu podane jest źródło, z zastosowaniem skrótów wspólnych dla S łow n ika ję zy k a A dam a M ickiew icza. W wypadku gdy klauzul objętych jednakowym w spół­

brzmieniem jest w ięcej niż 2, podaje się na m arginesie cyferkę wskazującą ich liczbę.

Dzięki temu w ykazane zostały w szystkie „trójki” rym owe sporadycznie pojaw iające się w Panu T adeuszu czy w G iaurze i uwidocznione powtarzające się zestawienia rym owe w D ziadów cz. II.

Ale to nie wszystko, gdy chodzi o zawartość artykułu hasłowego. Dla badacza w iersza i języka poety rzeczą w ielkiej w agi jest forma gramatyczna współbrzm iących wyrazów. Zgodność czy niezgodność gramatyczna komponentów rym owego zestaw ie­

nia jest bowiem związana z cechami struktury całych wersów, stanowi w dużej mierze konsekw encję ich składniowego w ypełnienia. Np. duży udział rymu gra­

matycznego, zwłaszcza końcówkowego, odbija tendencje do paralelnej budowy tekstu — rym owanie niegramatyczne świadczy o przeciwstaw nych dążeniach. W tej dziedzinie badań przychodzi z pomocą S łow nik, opatrujący każdą formę, która tęga wymaga, kwalifikatorem gramatycznym (tak np. w w ypadku pary rymowej sta li/

M oskali z ks. IV Pana Tadeusza otrzymujemy informację, że pierwszy komponent jest czasownikiem , a drugi został użyty w dopełniaczu). Oczywiście nie daje S ło w n ik i dać nie m oże informacji co do ew olucji tego aspektu rymowania w twórczości poety — to już należy do badacza. A le nawet taki ogólny obraz przynosi bardza wiele. Pozwala np. stwierdzić, że M ickiewicz nie unikał zgody gramatycznej w ry­

m owych zestaw ieniach tak rygorystycznie jak pseudoklasycy, że dopuszczał rymo­

w anie fleksyjne, słow em , że traktował tę płaszczyznę w ersyfikacji z dużą swobodą.

Przy każdym artykule hasłowym wykazana jest liczba użytych przez poetę ze­

staw ień rym owych o danym zakończeniu. Nadzwyczaj to cenna informacja, n ie tylko dla twórczości jednego poety, ale i dla badań historyczno-porównawczych. Już na pierwszy, pobieżny rzut oka, bez w glądania w zawartość haseł, daje ona orien­

tację co do rozległości użycia przez poetę rymu fleksyjnego i sufiksalnego — gra­

matycznych m orfem ów półtorazgłoskowych jest przecież niew iele. Wskazuje też n a proporcje rymów otwartych i zamkniętych — zastępując w ten sposób oddzielny wykaz, jaki zawiera S łow n ik rym ó w Stanisław a Trem beckiego — proporcje istotne ze w zględu na ew entualną dążność do m odelowania wygłosu wersu. Wreszcie po­

kazuje produktywność określonych zakończeń rymowych, mającą znaczenie w pro­

cesie ew olucji struktury głoskowej rymu.

Artykuł hasłow y S łow n ika ry m ó w A dam a M ickiew icza jest w stanie pow iedzieć jeszcze w ięcej o zawartych w nim rymowych zestawieniach. W ykazane są w nim m ianow icie wypadki pogłębienia przestrzeni rymowej przez spółgłoskę przedakcento- wą, a czasem i poprzedzającą ją samogłoskę, przy czym te elem enty pogłębienia rymu podane są obok zestawienia, np. :

b kulbaki/tabaki albo:

os osoby/sposoby

Opis poszedł tu w ięc dalej niż w Słow niku rym ó w S tanisław a Trem beckiego»

gdzie liczbę współbrzm ień pogłębionych w całej twórczości poety wykazano suma­

rycznie w e W stępie. Taka szczegółow a dokumentacja, jaką daje Budkowska, n ie tylko pozwala na stw ierdzenie, że rymy „głębokie” w twórczości M ickiewicza n ie przekraczają udziału przypadkowych zestawień związanych z normą statystyczną

(5)

języka w tym zak resie3. U łatw ia ona również odnalezienie pewnych charakterys­

tycznych typów słowotwórczych w spółbrzm ień, np. rymów opartych na jednakowym temacie, a różniących się sufiksem lub tylko jego obecnością, jak przy chodzi/odchodzi, nosi/przenosi itp.

Olbrzymią w iększość tomu zajmuje oczyw iście rejestr rymów żeńskich (dokład­

nych), one bowiem w twórczości M ickiewicza dominują. Rymy m ęskie (w liczbie ok. 150) wykazano oddzielnie, rów nież w układzie a tergo. Odrębne, krótkie już rejestry obejmują rymy niedokładne, rymy proparoksytoniczne, rymy różnoakcen- tow e i rymy obcojęzyczne. Zamyka tom In deks rym o w ych w yrazów , podający także formy, w jakich wyrazy te w ystępują u M ickiew icza w pozycjach rymowych.

Tak przedstawia się zawartość S łow n ika ry m ó w A dam a M ickiewicza. Jak widać, stanow i on nie tylko św ietne narzędzie do badań nad rymowaniem poety, nad warstwą leksykalną i sem antyczną jego utworów. Przynosi także — w postaci om ówionych wyżej szczegółowych w skaźników i rejestrów — pew ne gotowe już fragm enty opisu. W tak w ielkim , tak bardzo pracochłonnym — jednoautorskim przecież! — dziele, wym agającym szerokiej orientacji w problematyce językow o- -historycznej rymu oraz w m etodologii badań nad wierszem , nie obyło się oczyw iście bez pewnych pochopnych rozstrzygnięć, bez usterek czy braków. N ie naruszają one podstawowej ogromnej w artości pracy — i jeśli chcę tu o niektórych pisać, to przede w szystkim z m yślą o następnych, tak bardzo potrzebnych słownikach rymów.

Problemem o zasadniczym znaczeniu dla słownika rymów jest ustalenie postaci słow nikow ego hasła. Dla poetów, u których zgodność fonetyczna rymów w znacznej w iększości w ypadków zbieżna jest ze zgodnością literową, najprostsze, czyli naj­

łatw iejsze do realizacji, w ydaje się oparcie haseł rym owych na zasadzie graficznej.

Taką zasadę zastosowano w wydanym przed dziesięciom a laty S łow niku ry m ó w S ta ­ n isław a Trem beckiego. Hasła w tym słow niku mają w ięc postać końcówek litero­

w ych — np. a rze”, ,,-ędem ”, zaś w wypadkach gdy w rymowaniu poety zwycięża zasada fonetyczna w brew graficznej — hasło jest podwójne (np. po haśle ,,-adki", gdzie zgrupowane są rymy takie jak rzadki/gładki, następuje hasło ,,-a tk i”, z rymami typu siatki/m atki, a po nich — podwójne hasło ,,-a d k i/-a tk i”, obejm ujące rymy fonetycznie dokładne typu gład k i/m a tk i i zaopatrzone oczywiście w odsyłacze do obu haseł poprzednich). Dzięki tej „podwójności” haseł nie tylko opisana została dokładnie struktura fonetyczna rymu Trembeckiego, ale także ujaw nione wyraźnie tendencje jej przemian.

A w S łow niku rym ó w A dam a M ic k ie w ic za ?

We W stępie do tego Słow n ika czytamy: „Istotna różnica między SRM a S ło w ­ n ikiem rym ó w Trem beckiego polega na sposobie ustalania postaci hasła. W dobie stanisław ow skiej obraz graficzny końcówki rymowej był dla poety w ażniejszy niż jej brzmienie, stąd obfitość tzw. rymów „dla oka” w twórczości Trembeckiego oraz postulat stosowania zasady graficznej przy opracowywaniu haseł w słow niku jego rymów. U M ickiewicza [...] dominuje wyraźnie zgodność brzmieniowa końcówek ry­

m owych, w ięc w SRM należało oprzeć w yodrębnianie haseł na ich w ym ow ie, czyli na zasadzie fonetycznej” (s. VIII).

Wydaje się przede wszystkim , że zaszło tutaj pewne nieporozumienie. W wierszu Trembeckiego, tak samo jak w w ierszu M ickiewicza, regułą nieomal jest zgodność brzm ieniowa końcówek rymowych. Dbałość o zgodność graficzną rymu wyraża się

3 Ustaleniem tej normy zajm uję się w książce Rym . Teoria i historia. Warsza­

w a 1972.

(6)

w nim głów nie poprzez unikanie zestawień dokładnych pod względem fonetycznym w ów czas, gdy nie odpowiadała im identyczność liter. Tak np. starał się Trembecki nie zestawiać rz z ż czy ó z u, czyli nie rymować ró ży z n iedu ży lub zasłużyć z w y n u rzy ć — choć pod w zględem fonetycznym nie było już m iędzy tym i głoskami różnicy. Natom iast celow a zmiana pisow ni jednego z komponentów, a w ięc rymo­

w anie „dla oka”, jest w jego utworach rzadkim zjawiskiem.

Oddajmy tu zresztą głos Halinie Turskiej, autorce W stępu do S łow n ika rym ów S ta n isła w a T rem beckiego: „O przywiązyw aniu dużej w agi do wzrokowej zgodności zakończeń rym ow ych świadczą [...] wypadki deformacji ortografii jednego kom ­ ponentu pary rym owej w celu uzgodnienia jego zakończenia z zakończeniem kompo­

nentu drugiego. Są to fakty bardzo nieliczne [...]” 4.

Dodać do tego należy ok. 50 rymów ó z o (np. dobroci/ukróci), graficznie dokład­

nych wobec niekreskowania ó w drukach, m oże jeszcze kilkanaście współbrzmień, w których „zastosowanie pisow ni odbijającej ogólnopolską lub regionalną fonetykę języka m ówionego daje rów nież zgodność graficzną zakończeń rym ow ych” 5. I to

będzie w szystko — na 4000 rym owych zestawień.

Oczywiście, u M ickiew icza więcej jest na pewno niż u Trembeckiego wypadków, kiedy fonetyczna zgodność rym owych zakończeń nie idzie w parze ze zgodnością graficzną. A le różnica ta nie jest zasadnicza. Olbrzymia w iększość zestawień rymo­

w ych w poezji M ickiewicza oparta jest jednocześnie na zgodności fonetycznej i gra­

ficznej — wystarczy przejrzeć S łow n ik, aby się przekonać, że ow a podwójna zgodność dotyczy ok. 90% w szystkich rymów. N asuw a się w ięc w ątpliwość, czy warto było zm ieniać w tak zasadniczy sposób koncepcję hasła słownikowego. Można bowiem łatw o stw ierdzić, co się przez to traci. M ianowicie mało czytelny jest w takim ujęciu w łaśnie udział rym ów dokładnych tylko w aspekcie fonetycznym. Tak np.

przy stosowaniu zasady graficznej oddzielnie rejestrowałoby się zestawienia e z e w w ygłosie (w ieje/dzieje), a oddzielnie rymy, w których e zestawione jest z ę (d zie- jelopieję). Wyraźny by w ięc był — wykazany liczbowo — udział zestawień jednego i drugiego typu. Przy fonetycznej zasadzie wszystko zostało ujęte w jednym artykule.

I tak pod hasłem ,,-e je /-e ję ”, obejm ującym 80 zestawień, figurują w szystkie rymy obu typów. Co prawda 14 rym ów e z ę zgrupowano i oddzielono od rymów dokładnych graficznie m ałym „św iatłem ”, ale i tak trzeba je było liczyć na palcach.

N ie można natom iast stwierdzić, co się przez zastosowanie zasady fonetycznej zyskuje, a raczej — co by się zyskało, ponieważ nie w pełni ją zrealizowano. Przy dalszej lekturze W stępu okazuje się, że autorka przyjęła pew ne rozwiązania kom­

promisowe. N ajw ażniejsze z nich dotyczyły postaci graficznej hasła. Czytamy:

„w wyborze hasła znalazły odbicie d w ie tendencje, niekiedy przeciwstawne: 1. dą­

żenie do m ożliw ie wiernego oddania w ym ow y końcówki rymowej i 2. unikanie po­

staci graficznych odosobnionych lub w cale w pisowni polskiej nie występujących, np. -uw na, -uw ka. Dlatego — mimo że w obec fonetycznej identyczności głosek ozna­

czanych literam i ó i u w iększość końców ek zaczynających się od tych liter została umieszczona pod hasłam i na -u — znalazły się w SRM hasła »-ówna«, »-ówka«, a także hasła na »-ęd«, »-ęt« (chociaż wierniej oddaje w ym ow ę zapis -end, -ent), po­

niew aż taka postać przeważa ilościow o i cechuje pisow nię wyrazów rdzennie polskich, podczas gdy postać na -end, -en t jest m niej liczna i pojawia się najczęściej w słowach

4 S łow n ik rym ó w Stanisław a Trem beckiego. Praca zespołowa [...] pod redakcją H. T u r s k i e j . Toruń 1961, s. XVII.

5 Ibidem .

(7)

obcego pochodzenia. Oczywiście w m iejscach przew idzianych w układzie alfabe­

tycznym dla haseł przeniesionych do innych artykułów um ieszczony jest zawsze odsyłacz” (s. VIII).

Trudno odm ówić pewnej słuszności m otywom, jakie tu zostały wysunięte. Nasze nawyki czytelnicze sprawiają, że obraz graficzny końcówki rym owej mamy utrwa­

lony bardzo wyraźnie w świadom ości, może naw et góruje on nad akustycznym. Nie­

mniej takie rozw iązanie kłóci się w zasadniczy sposób z przyjętą „zasadą fonetycz­

n ą”. W konkretnych w ypadkach prowadzi też ono do dowolności w kryteriach wyboru hasła. N ie m a przecież ścisłych informacji o tym , jaka postać zakończenia formy wyrazowej przew aża w polszczyźnie — np. czy w ięcej jest form kończących się na -acki (kozacki, senacki), czy na -adzki (przechadzki, świętokradzki). Nawet wybór hasła sufiksalnego czy fleksyjnego m usi m ieć często charakter przypadkowy.

Odsyłacze na pew no w jakimś stopniu ratują czytelnika w takich sytuacjach, ale nie można chyba traktować ich jako podpory przyjętego system u rejestracji rymowych zestawień.

Z wyborem postaci hasła w iąże się ściśle konieczność ustalania fonetycznej zgodności współbrzm ień. I tu otw iera się najważniejszy bodaj problem dla słownika rymów, w którym przyjęto zasadę fonetyczną. Co uznać za podstawę zgodności fonetycznej, na czym oprzeć tw ierdzenie, że rym jest fonetycznie dokładny? Decyzja zależy w najogólniejszym sensie od tego, jak rozumiane jest pojęcie rymowania fonetycznego. W S łow n iku ry m ó w A dam a M ickiew icza zgodność fonetyczna rymu traktowana jest jako fakt z zakresu w ym ow y jednostkowej, w ym ow y Adama Mic­

kiewicza. Wyraża się to w następujących partiach w stępu:

„Obok końcówek rym owych funkcjonujących jako sam odzielne hasła podane są w nawiasie ich ew entualne warianty graficzne; w takich w ypadkach końcówka przed nawiasem stanow i hasło g ł ó w n e , końcówki w nawiasie hasła p o b o c z n e , np.

yy-ali (-alej, -aléj, -alij)«. Tak ukształtow ane hasło m ówi, że w e w szystkich podporząd­

kowanych mu rym ach końcówki wykazane w naw iasie stosują się w w ym ow ie do hasła głównego.

Hasło sam odzielne m oże być:

1. p o j e d y n c z e — jeśli w szystk ie końcówki rym owe w artykule mają jedna­

kową postać graficzną, np. »-aha«, »-abia«;

2. a l t e r n a t y w n e — jeśli w ym ow a końcówki rym owej nasuw a w ątpliw ości, gdyż — choć na pew no w e w szystkich komponentach rymu końcówka w ym aw iana była jednakowo — trudno ustalić, w jakim kierunku szło u M ickiewicza wyrównanie fonetyczne, np. »-ance« a. »-ańce«, »-eńce« a. »-ęce«. [...]

Ta sama końcówka rym owa m oże funkcjonować jako hasło głów ne dla jednego artykułu słow nikow ego i jako poboczne dla innego, np. hasło głów ne »-acze« ma wariant »(-aczę)«, poniew aż w tym artykule m ieszczą się rym y typu: ■płacze!rozpacze, oraz typu płaczę/rozpacze, a to dlatego, że słaba nosowość w ygłosow ego ę łatw o zanika, w ięc w rym ie obie końcówki w yrów nują się do brzm ienia -acze; ale gdy oba komponenty m ają w w ygłosie ę, nie m ożna w yłączyć pew nego podobieństwa jednolitej w ym ow y ze słabą, lecz zauważalną nosowością, toteż rymy takie stanow ią osobny artykuł pod hasłem »-aczę«” (s. VIII).

Stanowisko autorki S łow n ika w ydaje się tu z kilku w zględów niesłuszne. Gdy­

byśmy nawet przyjęli, że zestaw ienie rym ow e przekazuje bezpośrednio w ym ow ę M ickiewicza, to i tak argum entacja zawarta w powyższych zdaniach W stępu n ie dałaby się utrzymać. Trudno uwierzyć, że poeta w ym ów ił np. form y przymiotnika rodzaju żeńskiego (białą, m ałą itp.) 11 razy z neutralizacją nosowości w w ygłosie, a 4 razy z zachowaniem nosowości samogłoski. Skoro w ym aw iał biało, a nie białą

(8)

w rym ie do dniało, to mógł w ym aw iać również biało w rym ie do małą, którą to formę z kolei mógł w ym aw iać jako mało.

Pozostawm y jednak te dociekania; nie m ogą one dać rezultatów bez nagrań autorecytacji poety. Zresztą nawet i w takim w ypadku ich sens byłby bardzo pro­

blem atyczny. Rym jako elem ent utworu poetyckiego nie stanowi przecież przekazu konkretnego aktu m owy. Jest on, jak każdy czynnik językowy literatury — i jak cała literatura — terenem szeroko stosow anych konwencji. N iew ątpliw ie, w ogólnym sensie rym ow anie odbija w łaściw ości system u danego języka i jego historyczny roz­

wój. A le w poszczególnych zestawieniach rym ow ych w ykorzystywane bywają za­

równo tendencje fonetyczne w łaściw e językow i ogólnoliterackiem u jak regionalne cechy fonetyczne, które mogą w cale nie w ystępow ać w w ym ow ie danego poety, w reszcie — pew ne utarte konw encje w zakresie współbrzm ień wierszowych, które m otywują się faktami fonetycznym i już dawno nie istniejącym i.

Do pierwszej z wym ienionych trzech kategorii zestawień należy w łaśnie neutra­

lizacja nosowości sam ogłoski ę na końcu wyrazu, której dotyczy przykład zam yka­

jący cytow any fragm ent W stępu. Jest to jedna z charakterystycznych cech fonetyki polskiego języka literack iegoe, a w iersz korzysta z niej szeroko od kilku stuleci.

Już Rej rym uje w W izeru n k u : bracie I na cię, a po Kochanowskim, który dość ściśle przestrzegał zgodności literowej rymu, zestaw ianie e z ę w w ygłosie rozpowszechnia się u w szystkich niem al p o e tó w 7. Podobnie później, w w. XVII, a na dobre już w XVIII, zacznie się rym ować o z ą (np. gładko / m atką).

K ategorię drugą ilustruje przykład podany przez Budkowską na hasło alterna­

tyw ne ,,-ance!-ańce”. Z estaw ienie rym ow e — np. lan ce/pow stance z Pana Tadeusza — oparte jest w tym wypadku na w ym ow ie regionalnej stron M ickiewiczowskich. Być może, że M ickiewicz stosow ał się do niej w sw ojej praktyce językowej jeszcze w chw ili pisania poematu. A le mogło być również inaczej. W dziejach w iersza często spotykam y się ze zjaw iskiem korzystania dla celów rymu z gwarowej fonetyki przez poetów, którzy jej nie realizowali w sw ojej w ym ow ie, ba, naw et pochodzili z innego regionu. Wystarczy tu w ym ienić choćby tzw. rymy mazurskie (np. niosę!proszę), którymi posługuje się W ielkopolanin M iaskowski, albo rymy „sandomierskie” (k rę­

cą/lecą czy w iedzie/będzie), stosow ane powszechnie w XVIII wieku.

Przykład ostatniej kategorii zestaw ień — konw encji rym owych o „zatartej” ge­

nezie — zawarty jest w pierwszych zdaniach cytowanego fragmentu. Chodzi o ry­

m ow anie - é j z -i lub - y w w ygłosie, a w ięc o rym y typu p ija n y/w yg ra n ej, d a le j/k i­

chali czy zaszczyty!R zeczypospolitej (w szystkie z Pana Tadeusza, gdzie takie zesta­

w ienia liczą się na dziesiątki). Fonetyczną dokładność m ożna przypisywać tego typu rymom jedynie dla w. XVI i może początków XVII, opierając ją na istnieniu w tym okresie dwóch faktów językow ych: 1) obocznej regionalnej formy końcówki dopeł­

niacza 1. poj. przym iotników i zaim ków rodzaju żeńskiego -y lub -i; 2) obocznej formy dopełniacza 1. poj. rzeczowników, które w m ianowniku mają końcówkę -ć : -é j 8. A le i tu zachodzi w konkretnych wypadkach szereg w ątpliw ości co do ścisłej fonetycznej korespondencji takich zestawień. Można tylko być pewnym jednego: że poeci ówcześni korzystali z obocznych postaci akustycznych i form fleksyjnych i że

9 Zob. B. W i e r z c h o w s k a , O pis fo n e tyc zn y ję zy k a polskiego. W arszawa 1967, s. 170.

7 Zob. K. N i t s с h, Z historii polskich ry m ó w . W : W ybór pism polonistycznych.

T. 1. Wrocław 1954, s. 51, 53.

8 Zob. Z. S t i e b e r , H istoryczna i w spółczesn a fonologia ję zy k a polskiego. War­

szaw a 1966, s. 36.

(9)

m ogli liczyć na w ykorzystanie tych m ożliwości przez ówczesnego czytelnika. Już.

w końcu w. X VII natom iast takie rym owanie nie ma żadnej m otywacji w aktual­

nych warunkach językowych — wiadomo, że w języku literackim w ym ow a końco­

w ego -e j jako -i (-y ) poniosła w m iędzyczasie klęskę. Tymczasem rym owanie typu d a le k iej/w ie k i staje się powszechnym obyczajem. Autorzy poetyk rękopiśm iennych z w. XVII i XVIII nie zaliczają go do błędów, choć jest to już w ów czas na pewno rym owanie niedokładne pod w zględem fonetycznym. Tę konwencję rym ową stosować będą wszyscy poeci w. XIX; w X X w . spotyka się ją bardzo często, nawet u poetów tak dokładnie na ogół rymujących fonetycznie jak Staff czy Wierzyński.

Szeroko stosowaną konw encją rym ową stały się też, zresztą uświęcone przez M ickiewicza (a wprowadzone bodaj przez Drużbacką), oparte na regionalnej w ym o­

w ie zestawienia oń, eń przed spółgłoską z ą, ę, typu Jasieńku/w ręku, ćm iące/słońce czy przyłączę/skończę. Ten „nabytek od Polaków litew sk ich ”, jak go nazyw ał Nitsch, przyjmują w szyscy w łaściw ie późniejsi poeci, bez względu na okolice, z których p och odzą9.

Trzecią z w ym ienionych tu kategorii rymów — te, co do których nie ma w ątpli­

w ości, że ich dokładność fonetyczna oparta jest w yłącznie na konw encji — należało na pewno w ydzielić w osobnym rejestrze. Czy załatw iłoby to całą sprawę realizacji zasady fonetycznej w S ło w n ik u ? Może również druga kategoria — rym ów regional­

nych powinna się znaleźć poza głównym działem; one także, przynajmniej w części, m ają charakter konwencjonalny. Czasem jest on nawet bardzo wyraźny, np. w w y­

padku uproszczeń grup spółgłoskowych — w rymach takich, jak p o w iek i/lek k i (Ba­

ron]) czy pozw olą/A pollo (Jam by). Niektóre z nich, jak np. ostatni, powinny może trafić do rejestru rymów niedokładnych 10. A le w tedy już bardzo n iew iele zostanie zestawień, które stanow ić by mogły argumenty za stosowaniem w słow niku M ickie­

w iczow skich rymów zasady fonetycznej — i oto druga przyczyna, dla której taka zasada w ydaje się mało przydatna. W każdym razie włączanie tych w szystkich typów zestawień do działu „Rymy dokładne”, jak to zrobiono w Słow niku, w pewnym stopniu zaciera obraz rym owania poety.

Również do działu rymów dokładnych zaliczono w Słow niku ry m ó w A dam a M ickiew icza w iele takich współbrzm ień, w których każdy z komponentów ma inną postać akcentową. Zaledwie część tych rym ów znalazła się w rejestrze „Rymy różnoakcentowe” (na 11 zestawień 8 stanow ią tu rymy wyrazu polskiego z obcym).

N ie ma natomiast w tym rejestrze — żeby zacząć od utworów najwcześniejszych — rym ów z Jam bów , w których zróżnicowanie akcentowej postaci zestrojów jest nie­

w ątpliw e, np.:

Czy ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty, ty i ty... nie!

Któż u diabła tę dziką w ytrzebił pustynię?

СJam by na im ieninach Onufrego P ietraszkiew icza) Gdyż za długie gniew anie m yślał, że Adam -by

Znowu go odm alował i oprawił w jamby.

(Jam by pow szechn e)

9 K. N i t s c h , Z zagadnień ję zy k a M ickiew icza. „Język Polski” 1934, z. 5.

10 Gdy chodzi o uproszczenia grup spółgłoskowych, N i t s c h (Z h istorii polskich rym ów , s. 63) stwierdza tu istnienie pewnych różnic fonetycznych, których nasilenie zm ienia się w zależności od m iejsca artykulacji.

(10)

W pierwszym cytacie oksytoniczne zakończenie podkreśla dodatkowo interpunk­

cja. W takich nierównoakcentowych zestawieniach dopatrywać się można pew nej stylizacji kom icznej, która obejm uje i inne elem enty poetyki Jam bów.

Nie w ydzielono też bez wyraźnej przyczyny np. zestawienia z D ziadów cz. IV;

DZIECKO

[ 1

Co to jest? tata, tek, ta tek!

PUSTELNIK

Mały robaczek, kołatek,

Za w spółbrzm ienie o jednakowej postaci akcentowej obu komponentów uznany- został rym z Golono, strzyżo n o :

Że golona, przypatrzże się!

Że strzyżona, pokaże się;

Jeśli naw et przyjąć — a na to mogłaby w skazywać akcentacja w m owie w spół­

czesnych W ilnian — że zestrój „przypatrzże się” jest proparoksytoniczny, to rym powinien się znaleźć w rejestrze zestaw ień niedokładnych czy w rejestrze rym ów proparoksytonicznych; oba istnieją w S łow niku rym ó w A dam a M ickiew icza.

N ie ma w reszcie wśród zestaw ień w ydzielonych jako różnoakcentowe rym ów z Pana Tadeusza (wyjątek stanow i homonim iczne zestaw ienie o w ej/o w é j z ks. VII),..

w tym — rym ów, które od kilkudziesięciu lat są przedmiotem dyskusji wśród polo­

nistów. Chodzi o zestawienia z zaimkiem zwrotnym się w jednym z kom ponen­

tów, np. :

Wnet akt spiszę, niech mi kto latarkę przyniesie, A tymczasem ogłaszam: „Bracia, uciszcie się!” [ks. VIII]

— albo:

tak młynarze, Uśpieni kół tarkotem, ledw o staną osie,

Budzą się krzycząc z trwogą: „A słowo stało się...” [ks. V]

Um ieszczając takie zestaw ienia w dziale rymów dokładnych, Budkowska opo­

w iedziała się w idocznie za jednym ze stanowisk zajętych przez dotychczasowych, dyskutantów. Autorka S łow n ika ry m ó w A dam a M ickiew icza uznała prawdopodobnie' za rozstrzygający sprawę artykuł Haliny Turskiej Z zagadnień ję zy k a M ickiew icza.

R y m y typu „osie — stało się” łl. A le artykuł ten nie zamknął dyskusji. Tezie Turskiej w kilka lat później przeciw staw ił bardzo poważne argumenty Kazimierz B u d zy k 12,.

chociaż jego propozycja pozytywna jest znacznie słabiej uzasadniona. Proponowała­

bym — biorąc pod uw agę fakt, że w szystkie dyskutowane rymy pojawiają się w m o­

w ie n iezależn ej18 — rozpatrywać je w kontekście ogólnej swobody w ersyfikacyjnej

11 „Pamiętnik Literacki” 1951, z. 3/4.

12 К. В u d z y k, R ym -u piór: „osie — stało się”. „Pamiętnik Literacki” 1956, ze­

szyt specjalny.

18 Zob. M. D ł u s к a, S tudia z historii i teorii w e rsy fik a c ji polskiej. T. 1. Kra­

ków 1948, s. 249.

(11)

i żartobliwej stylizacji wiersza, jakie cechują poemat. W takim kontekście, podobnie jak to było w cześniej w Jambach, świadom ie użyte zróżnicowanie komponentów rymu pod względem akcentowym m oże sugerować transakcentację — ale nie znaczy to bynajmniej, że zestaw ienie j e s t równoakcentowe.

Poza decyzjami dotyczącymi problemów fonetyki i prozodii rymu pewne zastrze­

żenia budzić musi kwalifikow anie do S łow n ika współbrzm ień wewnętrznych. We W stępie czytamy:

„Ich pojaw ienie się m oże być celowe, uzasadnione względam i stylistycznym i, lub przypadkowe, w ynikające z w łaściw ości materiału językowego [...].

SRM uwzględnia współbrzm ienia w ew nątrzw ersow e pełniące funkcję stylistycz­

n ą” (s. VI).

Nie wszystkie takie współbrzm ienia znalazły się jednak w Słow niku. Brak tu w ięc np. rymów w ew nętrznych z Chóru aniołów w sc. 4 D ziadów cz. III, których rola instrumentacyjna jest bardzo wyraźna:

Kwitnącym , pachnącym, żyjącym wiankiem Kochanka naszego piersi okrążmy,

Kochanka naszego otulm y skronie.

Śpiewając i grając latajm y wiankiem

Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.

Innym przykładem nieobecnych w Słow niku rymów jest w spółbrzm ienie w e­

wnętrzne z W idzenia Senatora, któremu także n ie można odmówić funkcji styli­

stycznej :

Patrzą na mnie, zazdroszczą — nos w górę zadzieram.

O rozkoszy! umieram, z rozkoszy umieram!

Wracając do głów nego problemu, jakim jest kryterium wyboru hasła, czyli „za­

sada” słow nika rym owego, stwierdzić trzeba raz jeszcze — w oparciu o szereg przytoczonych tu dowodów i obserwacji — że dla M ickiewicza, jak zresztą dla poetów całego w. XIX, a także początków XX, aż do „nowych rym ów ” Dwudziesto­

lecia — najbardziej przydatna okazuje się zasada graficzna. Pozwala ona nie w ch o­

dzić w trudne, nie dające się może nawet nieraz poprawnie i jednoznacznie rozwi­

kłać, sprawy dokładności współbrzm ień, natomiast w ramach przyjętych założeń zapewnia m ożliwość bezbłędnej rejestracji rymów. Takie stanowisko nie wyklucza bynajmniej potrzeby istnienia rejestrów dodatkowych, o których zaletach pisałam w pierwszej części recenzji: rymów niedokładnych, różnoakcentowych, rymów m ę­

skich, proparoksytonicznych itp. Przy stosowaniu zasady graficznej przy wyborze hasła w szystkie te rymy znajdą się oczywiście również w dziale głównym; tam jed­

nak będą rozproszone wśród innych, podczas gdy indeksy dodatkowe wydobędą je i poklasyfikują.

Na zakończenie kilka słów w sprawie informacji liczbowej, tak ważnej w każ­

dym słowniku służącym do badań językow o-stylistycznych. W S łow n iku rym ów A dam a M ickiew icza informacja ta jest już bogatsza i chyba lepiej umieszczona niż w Słow niku rym ó w S tanisław a Trem beckiego. N ie m ówi się jednak nigdzie, ile ze­

staw ień rymowych obejmuje poezja M ickiewicza ani ile rymów klauzulowych reje­

struje S łow n ik (w S łow n iku ry m ó w Stanisław a Trem beckiego tej ostatniej informacji można się doszukać w e W stępie). N ie zaopatrzono też w liczbow e dane Indeksu w yra zó w ry m o w y c h : nie w iem y, ile jest form podstawowych użytych w rym ie ani .też ile razy określony wyraz w rym ie występuje.

Tych informacji, nietrudnych do osiągnięcia, gdy się operuje kartoteką, można

(12)

by nawet i teraz dostarczyć czytelnikowi. Najlepszym sposobem byłoby chyba w y­

danie jeszcze raz indeksu wyrazów rymowych (ok. 40 stronic), wzbogaconego o dane liczbow e — choćby jako oddzielnego zeszytu. Stanowiłby on dużą pomoc dla każ­

dego, kto pracuje nad językiem i w ersyfikacją Mickiewicza, i uzupełniłby znakomicie cenną pracę Janiny Budkowskiej.

Lucylla Pszczolow ska

p i e ś n i l u d u ś l ą s k i e g o, z e z b i o r ó w r ę k o p i ś m i e n n y c h Jó z e f a LOMPY. Wydał, skom entował i zarysem monograficznym poprzedził B o g d a n Z a k r z e w s k i . Wrocław 1970. (Państwowe W ydawnictwo Naukowe), ss. 470, 2 nlb. + 11 w klejek ilustr. (W ydawnictwa Instytutu Śląskiego w Opolu. Książki).

Instytut Śląski w Opolu.

Folklorystyka polska w zbogaciła się o now e i wybitne dzieło, mające fundam en­

talne znaczenie dla dziejów kultury ludowej na Śląsku. Dziełem tym jest naukowa edycja P ieśni ludu śląskiego, pochodzących ze zbiorów rękopiśmiennych Józefa Lompy (ur. w 1797 r. w Oleśnie, zm. w 1863 r. w Woźnikach). Książkę przygotował do druku Bogdan Zakrzewski, historyk literatury i wybitny znawca piśm iennictwa śląskiego. Omawiana pozycja jest rezultatem jego poszukiwań badawczych, uw ień­

czonych prawdziwą sensacją. Bo tak należy nazwać odnalezienie głównej części archiwum folklorystycznego Lompy, mieszczącej m. in. duży zbiór ludowych pieśni śląskich, spisanych przed 125 laty.

Pieśni te uchodziły do niedaw na za bezpowrotnie zaginione. Sam zresztą Lompa w ostatnich latach swego życia m niem ał podobnie. Jego zbieracki plon przetrwał tymczasem szczęśliwie, po przeróżnych peregrynacjach, w archiwum folklorysty poznańskiego Edmunda Bojanowskiego, który już w 1844 r. projektował odrębne w ydanie owych pieśni. Bojanowski był zresztą jednym z głównych inicjatorów orga­

nizow ania akcji zbierackiej na ziem iach śląskich, działał zaś z ramienia zasłużonego Wydziału Literackiego Kasyna Gostyńskiego. Nadesłany zbiór z niewiadomych dotąd powodów nie doczekał się druku; zagadki tej, co dziwne, nie w yjaśnił Lompie rów­

nież Bojanowski, utrzymujący z nim przecież kontakt korespondencyjny. Lompa z ogromną żałością bolał nad zatratą pieśni i wielekroć dopytywał się o ich los.

W roku 1857, a zatem w kilkanaście lat po pierwszych nieudanych staraniach w y­

dawniczych, Bojanowski indagowany przez zbieracza, przymierającego z nędzy, zano­

tow ał w sw ym D zienniku m. in.: „Przypomina się [Lompa] także względem pieśni szląskich, które przez niego zbierałem, a dotąd wydać nie mogłem. Muszę wydanie tychże zaproponować Tow. Przyj. Nauk Poznańskiemu” (cyt. na s. 44—45).

Po śmierci Bojanowskiego m iscellanea folklorystyczne Lompy uległy rozprosze­

niu. Po długich w ędrówkach część ich znalazła się w Muzeum Śląskim w Cieszynie, inna została zinw entaryzowana w zbiorach krakowskiego Muzeum Etnograficznego, głów ny jednak korpus przetrwał szczęśliw ie w archiwum rękopiśmiennym Zgroma­

dzenia Sióstr Służebniczek B. D. N. P. w Dębicy, którego założycielem i opiekunem był Bojanowski. Aby odszukać m ateriały ludoznawcze, należało przede w szystkim prześledzić rolę w ielkopolskiego folklorysty w dziejach zagubionego zbioru, co w kon­

sekw encji powinno było naprowadzić na ślad papierów literackich i zakonnych Bojanowskiego. Aż dziw bierze, iż n ie udało się to nikomu z licznych przecież bio­

grafów i badaczy Lompowej spuścizny. Odkrycie dokonane przez Zakrzewskiego jest rezultatem iście detektyw istycznych poszukiwań, ale przede wszystkim logicznego 21 — P a m iętn ik L iterack i 1972, z. 1

Cytaty

Powiązane dokumenty

Bardzo istotnym przepisem jest art. 7 ustawy, który określa instytucję tzw. prze­ dawnienia wymiaru, czyli przedawnienia wydania decyzji podatkowej. Dotychczas był to

Jeżeli ani małżonek spadkodawcy, ani żaden z jego krewnych powołanych do dziedziczenia z ustawy nie odpowiada warunkom przewidzianym do dziedziczenia gospodarstwa

Dla wielu biegłych badających pismo ze względu na cele sądowe, a także dla niektórych kryminalistyków w Polsce przedstawiony wyżej poziom wydaje się jedynie

Ciągnijmy dalej ten paradoks — więc można wykładać na uniwer­ sytetach, mówić z katedr wyższych uczelni, można prowadzić zajęcia dla apli­ kantów

N iedoskonałości zaw inionych nie wrolno

Następnie delegacja Okręgowej Ra­ dy Adwokackiej w Poznaniu wraz z prezesem Naczelnej Rady Adwokackiej złożyła wiązanki biało-czerwonych kwiatów pod pomnikami

Poznania mgrem Andrzejem Wituskim i naczelnikiem Dzielnicy Staromiejskiej, przedstawiciele partii i stronnictw politycznych z sekreta­ rzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR

Jacek Kulisiewicz, pisząc o problemach dotyczą­ cych aplikacji adwokackiej w nowej formie (Pal. 16), proponuje, aby w stosunku do aplikantów po odbyciu przez nich