• Nie Znaleziono Wyników

Słowackiego jeden czy dwa dramaty o Zawiszy Czarnym?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Słowackiego jeden czy dwa dramaty o Zawiszy Czarnym?"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Pigoń

Słowackiego jeden czy dwa dramaty

o Zawiszy Czarnym?

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/4, 373-391

(2)

S T A N IS Ł A W PIG O Ń

SŁOW ACKIEGO JED E N CZY DWA DRAMATY O ZAW ISZY CZARNYM?

1

U kazała się część 2 tom u 12 w y d an ia krytycznego D ziel w s z y s tk ic h J u liu sz a Słowackiego, a w n iej d efin ity w n e opracow anie przez Ju liu sz a K leinera i W ładysław a F lo ry a n a d ram a tu o Zaw iszy Czarnym . W stęp edytorski, obszerne, drobiazgow e i precy zy jn e om ów ienie pro b lem aty k i tek stu, postaw ienie i uzasadnienie koncepcji jej rozw iązania je st śpiew em łabędzim R edaktora naczelnego, je st zarazem o statnim słow em w tru d n e j i przew lekłej spraw ie o uporządkow anie i najstosow niejsze przysposobienie pozostałych w spuściźnie poety rzu tó w i fragm entów dram atyczn ych zg ru ­ pow anych koło postaci b o h a te ra tytułow ego.

F rag m en ty te, bardzo nieczytelnie zapisane, dochow ane zaś w te k sta ch zdew astow anych, a więc ja k b y fra g m en ty fragm entów , p rzed staw iają w yjątkow o zaw iły problem w ydaw niczy. M ałecki przed nim się cofnął, raz po raz za to porali się z nim późniejsi m iłośnicy poety. Byłoby dob ry m tem atem osobnego ćwiczebnego p e n su m filologicznego, gdyby się pokusić o h istoryczne przedstaw ienie m ozołu poszczególnych w ydaw ców te k stu : Józefa H ieronim a R ychtera, A rtu ra Górskiego (czterokrotnie), T adeusza Dąbrow skiego, W iktora H ahna, Leona Piw ińskiego i Zdzisław a L ibery. K ażdy z nich n a sw oją rękę, z m niejszą lu b w iększą dociekliw ością, szukał rozw iązania, jak i b y w łaściw ie należało zaprow adzić ład w pozostałym gąszczu strzępów .

Ju liu sz K lein er m ocow ał się z ty m zadaniem także przez czas dłuższy: od recenzji w P a m i ę t n i k u L i t e r a c k i m (1909), przez obszerny p rzy pis filologiczny w części 1 to m u 4 m onografii (1927), aż po czasy ostatnie. P rz y ją ł on początkow o za A rtu rem G órskim (acz ze zm ianam i) pom ysł rozdzielenia pozostałego m ate ria łu tekstow ego n a dw ie red ak cje: w cześniejszą poniechaną i późniejszą defin ityw ną. O statn io zaś w osobnej

(3)

3 7 4 S T A N IS Ł A W P I G O Ń

ro zp raw ie \ w cielonej potem jako w stęp w ydaw niczy do części 2 to m u 12 D ziel w szy stk ich , p rzy jął i uzasadnił podział inny; w yod rębn ił m iano­ w icie tak ich k olejnych red ak cji cztery: A, B, C, D. Stosow nie do tego rozg rup o w ał tek st w w ydaniu.

W yw ody redak tora, znakom itego filologa, są nadzw yczaj precyzyjne, o p e ru ją narzędziam i uw agi jak najczujniejszej, nie po m ijają żadnego o kru ch a tek stu i prow adzą do konkluzji zdecydow anych. P lan y i d y re k ­ ty w y te „pojął i w ykonał cudnie“ drugi w spółredaktor, W ładysław F lo- ry an , k tó ry w ziął na siebie tru d m ikroskopijnego odczytania, u sta le n ia i uzasadnienia lekcji sam ego tekstu. W ydanie wyszło z pracow ni rep re z en ­ tu ją c e j najw yższy a u to ry te t naukow y.

A ni w szystkich w yników ostatecznej decyzji red a k to ra głównego, ani też trafn o ści odczytania m iejsc tru d n y c h nie m ożna tu uczynić p rzed­ m io tam i osobnej dyskusji. Trzeba by mieć do tego dość dużo czasu, au to­ g raf przed oczyma, w reszcie — co nie n ajm niej w ażne — m łodzieńczo b y stre oczy. Tego w szystkiego w danym w y padku b rak 2. S tanąć zatem w y p ad a na gru n cie tek stu ustalonego i nie w ychodząc poza niego ro zej­ rzeć się, czy w zaproponow anej czterokondygnacyjnej budow li w szystkie d o b ran e elem enty stru k tu ra ln e ujęto w tęgo zw artą całość. To w łaśnie m a ją za cel uw agi poniższe; punktem ich w yjścia i tere n em operacy jn ym będzie w yłącznie tek st d rukow any w ostatnim w ydaniu.

P rzy ro zp atry w an iu czterech redakcji, m ających przedstaw iać cztery (z jed n y m osobnym odgałęzieniem w redakcji C) stad ia p rzetw arzan ia p ierw iastk o w ej koncepcji dram atu, może się nasunąć jed n a w ątpliw ość. R edaktor, jak się rzekło, tra k tu je w yraźnie te cztery w yodrębnione zespoły scen jako cztery kolejne w ersje tego samego pierw iastkow ego pom ysłu k onstru k cyjn eg o . Raz i drugi w ypow iada się co do tego w yraźnie, m ów i o nich jako o elem entach jednego i tego sam ego dzieła: „w ielostopniow e są te d y — pisze — dzieje u tw o ru “ (s. 288), jako zadanie przyśw ieca m u „precyzy jn e ujęcie ew olucji dzieła“ (s. 295), a w ięc jednego u tw o ru i jed ­

1 J . K l e i n e r , „ Z a w isza C zarn y“ S łow ackiego. U stalen ie i u k ład dzieła. P a ­ m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1954, z. 2, s. 305— 384.

2 B ez w gląd u w a u to g ra f byłoby zuchw ałym uroszczen iem , gd y b y ch cieć kw e­ stio n o w ać k tóreś z ro zw iązań tekstow ych w ydania. Toteż n ieśm iało tylko ch ciałoby się z ap y tać: czy nie lep iej byłoby u stęp n a s. 433, w. 102—127, przen ieść na s. 437 n a kon iec sc. [2]? U stęp X V II re d ak cji С (s. 428) z d a je się p rzyn ależeć do w arian tó w re d a k c ji D. N a s. 385 w w. 226 czy nie m ożna by z am iast „h arcerzem f?]“ czy tać: a je rz e m (tzn. a je re m ); na s. 432 w w. 69 zam iast „k och an ym [?]“ — sch ow an e; na s. 492 w w. 353 z am iast „g d y “ czy nie n ależałoby d ać : gd y[by], a n a s. 473 w w. 1247 zam iast „to ra z “ czy nie trafn ie jsz e byłoby: co ra z ? N a s. 387 w w. 308 po „c a ły “ w arto by m oże d ać przecinek, a na s. 398 w w. 205 po „ró żan e“ le o ie j by go zn ieść; n a s. 431 w w. 54 po „h u sa rz “ dać ja k iś zn ak przestan ko w y, na s. 447 w w. 381 po „c h ru sty “ p rzy d ałby się przecinek. S ą to d rob iazgi, ale w w yd an iu krytyczn ym p rzecież nieobojętne.

(4)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M 375

nego dzieła. W yjściowe założenie to p rzy jm u je on jako sam o p rzez się zrozum iałe. B ohater je st te n sam, w ęzłem d ram atycznym w e w szystkich ujęciach jest spraw a k o n flik tu m iędzy m iłością a heroizm em — to ja k o b y w ystarcza i decyduje.

Nie m ożna atoli zataić, że przy tak im założeniu zostaje przecież d ro b n a szczelina up raw n iająca w ątpliw ość. Czy rzeczyw iście tak jest, że m am y tu do czynienia z różnym i stadiam i rozw ojow ym i jednego i tego sam ego pom ysłu zasadniczego, czy też może ocalałe rzu ty są pozostałościam i po­ m ysłów różnych, nie w y w ijający ch się organicznie z jednej koncepcji pierw iastkow ej? Inaczej m ówiąc, czy poeta zm agał się li z jed n y m d ra ­ m atem o Zawiszy, czy też z dram atam i kilkom a?

Tak postaw ione p y tan ie w ychodzi ju ż w łaściw ie poza ram y ro zp a trz e ­ n ia krytycznego rozw iązań czysto edytorskich, a w chodzi w dziedzinę in te rp re ta c ji procesu genetycznego zarodkow ych stadiów dzieła.

W ysunięta tu w ątpliw ość nie jest owocem dow olnego i p rzekornego dom ysłu; jak zobaczym y, zn ajd u je ona w cale w yraźne u spraw ied liw ien ie w elem entach tekstu. P y ta n iu nie b rak uzasadnienia. N iem niej w y d aw ca o statn i w te n sposób go sobie nie postaw ił, dom niem ania takiego nie prze­ dyskutow ał, a więc w sposób zasadny go też nie uchylił. P rzesąd ził spraw ę z góry, w szystkie cztery redakcje p o trakto w ał jako stad ia w y ­ kształcającej się coraz pełniej tej sam ej zarodkow ej koncepcji, w ziął je w szystkie pod w spólny dach i objął ty m sam ym ty tu łem Z aw isza

C zarny 3.

O ceniając i szacując w całej pełni olbrzym i skok, jaki w dziew ięć­ dziesięcioletnim niem al przebiegu dociekań edytorskich re p re z e n tu ją n a ty m polu osiągnięcia ostatniego red aktora, w konkluzji jego m ożna je d n a k ­ że dostrzec jeden „ p u n k t n iedookreślenia“ . Czy da się on określić do końca, określić n a podstaw ie jakiej tak iej zasadności, to sp raw a inna. Ale jakżeż inaczej usunąć niepokój m yśli badaw czej, jeśli nie na d rodze p o ran ia się z nim w przew odzie dyskusyjnym . S p róbu jm y zatem i sp ra w ę zasygnalizow aną skierow ać n a te tory, ustalić p rzy najm niej p u n k ty sp or­ ne, postaw ić propozycje.

2

Chcąc ze zrodzoną w ątpliw ością jakoś się uporać, nie szukam y, jak się rzekło, nie znaleźlibyśm y zresztą żadnej innej pom ocy poza tek ste m o statn io drukow anym . U w ażna jego analiza m usi zatem być jed y n ą naszą drogą i oparciem nadziei. Tym uw ażniej i staran n iej w ypada ją p rzep ro ­ w adzać.

3 W yrazy „Z aw isza C zarn y “ ja k o tytu ł z a p isa ł p oeta n a k. 17 po p ie rw szy m frag m e n c ie re d ak cji A ; w ątp liw o ści, czy m a on ch arak te r defin ityw ny, zazn aczył W. F l o r y a n (s. 296).

(5)

376 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

Z auw ażm y n ajp ierw , że te cztery rozróżnione red akcje d ram a tu nie są sobie rów now ażne w ty m znaczeniu, że nie w szystkie d a ją nam w ersję początkow ą, sam o zaw iązanie dzieła. R edakcje A, C, D zaczynają się rzeczyw iście od chórów w stępn ych i od scen, któ re słusznie m ożem y u w ażać za początkow e sceny a k tu I. Nie m a po trzeby dodawać, że w n i­ niejszy m w ypadku, gdy zaciekaw ieni jesteśm y n ie ty le dalszym rozw inię­ ciem , ile sam ym i zaw iązkam i koncepcji d ram atycznej, one to w łaściw ie p rze d staw ia ją głów ny interes.

N a red ak cję В n ato m iast w obecnym stan ie rzeczy sk ładają się jedynie d w a frag m en ty , tw orzące sceny lub części scen dalszych, przystających do stad iów rozw oju akcji znacznie późniejszych. W idoczne w nich za­ zębien ia treściow e w y d ają się m ianow icie bliskie koncepcji rozw iniętej w red ak cji С czy D, acz p rzedstaw iają jakąś ich odm ianę pierw otną, treściow o jeszcze n ie całkow icie zharm onizow aną, w znacznej części pro­ zaiczną, a w ięc także w w yrazie artystyczn ym n ie dość ukształconą. Zw ią­ zek te n m ożna b y jeszcze bardziej uw yraźnić w skazując, że fragm en t pierw szy red ak cji В zaw iera jak b y w cześniejsze rz u ty sceny 3 aktu I red ak cji С, a w ięcej jeszcze — tk an in ę scen 6 i 7 a k tu I redakcji D, fra g m e n t zaś d rugi w y d aje się strzępem jakiejś sceny p rzynależnej do a k tu II ow ejże red ak cji najpóźniejszej.

W każdym razie ak cja obu fragm entów red akcji В toczy się w Sanoku i m a uform ow anie bliskie ju ż definityw nem u, choć z nim jeszcze nie identyczne. Zawisza m ocuje się już z w ięzam i miłości, ale np. w y stęp u ­ jąc y tu ta j Dziad zdaje się m ieć jakąś rolę decydującą, inną i większą niż m u p rzyp ad nie w późniejszych fazach tejże w łaśnie red ak cji D.

M ogłoby być pu n k tem osobnej rozwagi, czy tak się przedstaw iające scen y uznano w w y d an iu słusznie za ośrodek osobnej redakcji. Pozostałe trz y u g rup o w an ia p rzed staw iają trz y odm ienne koncepcje zawiązków dzieła, ta zaś obejm uje jeden, i to dość daleki frag m en t akcji. P oeta nie zaczynał przecież tw orzenia odrębnej redakcji od scen środkow ych. Jeżeli się n ie da dowieść (a nie d a się n a podstaw ie dochow anych fragm entów ), że tzw . red ak cja В m iała odrębne swe założenia podw alinow e, odm ienne w ła sn e sceny w yjściow e, stosow niej by chyba było nie przyznaw ać jej ran g i osobnej redak cji utw oru, a p otraktow ać raczej jako fragm entaryczną odm ianę tek stu tej czy owej redak cji w łaściw ej. J e st zatem do pom yśle­ nia, że p ro jek tow an a czterow arstw ow a form acja genetyczna dzieła dałaby się sprow adzić do trz y w arstw ow ej. Ale dla nas tu ta j je s t to w łaściw ie sp ra w a uboczna, pom ocnicza. Obchodzą nas przede w szystkim kiełki w schodzącego zasiew u, a nie w yrosłe ju ż łodygi.

Przj^znając ted y praw o odrębności trzem ty lko redakcjom koncepcyj­ n y m d ram a tu , zapytać m ożem y z kolei, n a czym zasadza się ich w zajem ne pokrew ieństw o, a n a czym odrębność. Cały te n problem om ówił szczegóło­

(6)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M

wo K leiner, toteż m ożna się tu ograniczyć do szkicowego ujęcia jego w yw odów przedstaw io ny ch w e W stępie. T u czy ówdzie w ypadnie je m oże trochę uw yraźnić, a m oże uzupełnić czy zgoła przeinaczyć.

P rzed staw ienie nasze zaczniem y od form acji końcowej.

R edakcja D, ja k ją podano w w ydaniu, najobszerniejsza i n a jb ard ziej stosunkow o w ogniw ach akcji rozw inięta, obejm ująca (nie bez lu k oczy­ wiście) cały a k t I, k ilk a scen a k tu II i niejakie fragm en y a k tu III, k o ń ­ cowego — znam ionuje się tym , że nie je st zw iązana niczym z b itw ą g ru n ­ w aldzką. W ydaje się, że b itw ę tę m am y ju ż daleko poza sobą, akcja d ram a tu toczyć się zdaje w czasie dużo późniejszym . Osadzić ją atoli chronologicznie z ja k ą ta k ą ścisłością nie je st spraw ą łatw ą. P o d staw ą do w nioskow ania m ogą być ty lk o k o n k retn e w zm ianki czy potrącen ia w te k ­ ście. Tych zaś jest niew iele, a co gorsza, w ychodzą one spod ręk i poety, ja k w n et zobaczym y, nie dość sprecyzow ane i konsekw entne. Ale nie m a innej ra d y m u sim y ich szukać.

S łyszym y zaraz n a początku, że Zaw isza uciera się z hordam i ta ta r ­ skim i, k tó re pustoszą ziem ie ruskie. W ie m y 4 o takim w iększym najeździe około r. 1416, ale n a ty m budow ać nie można. N ajazdów tata rsk ich nie brakło, a o ak tu aln y m sam Zaw isza m ów i (s. 432), że jest podrzędny. A czkolw iek chan je st z Jag iełłą w sojuszu, w a ta h y ta ta rsk ie ciągle

W łóczą się... i p o k az u ją

T ru p ią tw arz... w p u stych futorach ,

Roku więc 1416, jak o czasu akcji nie dałoby się stąd silniej uzasadnić. W yraźniejszą podstaw ę przynosi opowieść o niew oli Zawiszy. Je d e n z jego gierm ków , G łupiec, opow iada Laurze, jak to „niedaw no“ p an a jego, w ziętego do niew oli, Czesi w ażyli w Pradze, b y się dom agać od Jag iełły w y k u p u n a w agę srebra. W iem y zaś z historii, że Zaw isza dostał się do tej niew oli w styczniu 1422. J a k długo ona trw ała, to je st m niej pew ne. D aw niejsi kronikarze, a także N ie sie c k i5, m ów ili tu o dw óch latach; w edług tego w ypuszczono by Zawiszę dopiero w rok u 1424. M ono- grafista A ntoni P ro c h a s k a 6 m ów i o rok u jed n y m i o uw olnieniu ju ż na schyłku roku 1422. Sam Zaw isza w spom ina gdzieś w dram acie, że by ł „w Czechach w czoraj“ . Jeżeli poeta przy jm u je, że sam Jagiełło w y k u p ił swego posła, wolno b y m niem ać, że zbyt długo z ty m nie zw lekał i że w prześw iadczeniu p o ety isto tn ie około r. 1423 Zaw isza byłb y już w olny. W tedy m oglibyśm y związać akcję w ersji D może z rokiem 1424.

4 D ł u g o s z w sp o m in a o tym n ajeździe, n iezbyt d o kładn ie p recy zu jąc je g o datę. W yraźniej u J . S. B a n d t k i e g o , D zieje narodu polskiego. T. 2. W rocław 1835, s. 29.

5 K . N i e s i e c k i , H e r b a rz polski. T. 10. L ip sk 1839, s. 113.

6 A. P r o c h a s k a , Z a w isza Czarny. W : Szkice historyczne z X V w ieku . K ra k ó w 1884. s. 151—199.

(7)

3 7 8 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

O czasie w szelako jeszcze późniejszym pozw ala w nosić w skazów ka dalsza i najw yraźniejsza. W edług red akcji D L aura je st w Sanoku sam a pod opieką starego Gniewosza. Ojciec jej z zastępem szlachty ru sk iej w y ru szy ł nad D unaj n a pomoc cesarzowi w przygotow yw anej w ojnie. Otóż z D łu g o sza7 mógł się poeta dowiedzieć, że Jagiełło rzeczyw iście zgodnie z zobow iązaniem w ysłał cesarzowi w 1426 r. zastęp pięciu tysięcy ry ce rstw a pod w odzą sta ro sty sanockiego h e rb u G rzym ała. N aw iasem m ów iąc, do w ojny w ted y n ie doszło i zastęp po dw um iesięcznym biw ako­ w a n iu w rócił spod B raiłow a do k raju . Bądź co bądź ta w zm ianka pozw ala­ łab y określić założony czas akcji w redak cji D stosunkow o pew nie i ściśle n a lato 1426.

W tedy to Zaw isza sam otrzeć, z dw om a ty lko gierm kam i, staw ia opór (dziw ne, że bez żadnego oddziału wojskowego) hordom tatarsk im . P o ja k ie jś zw ycięskiej u tarczce zajeżdża przygodnie do zam ku sanockiego. P rz y jm u je go w nim Laura, w nuczka S ien iaw sk ieg o 8, a córka (nie jak w w ersjach w cześniejszych: bratanica) Sanockiego, h etm an a polnego, p osiłkującego w łaśnie n a W ęgrzech cesarza Z yg m un ta w w ojnie z T u r­ kam i.

M iędzy Zaw iszą a L au rą dziergać się poczyna z delik atny ch n itek w ięź m iłosna. O budzonem u uczuciu obojga stanie n a przeszkodzie — w m niejszym stopniu to, że o m iłość L au ry ubiegać się będzie ryw al, m ło d ziu tk i ry c e rz -tru b a d u r M anfredi, w w yższym zaś zaw ikłania w e­ w n ę trz n e bohatera, jego ascetyzm rycerski, nakazujący przez odm ów ienie sobie p raw a do m iłości w yłącznej dążyć k u ofiarnem u heroizm ow i. Poza ty m w chodzi w grę drugi p a rtn e r, m łoda m uzułm ank a Zoraina, k ry jąca się pod odzieniem pacholęcia-gierm ka, a nam iętnie, choć skrycie zakochana w Zawiszy.

Isto ta k o n flik tu dram atycznego w niniejszej red akcji polega zatem n a w alce Zaw iszy z przem ożną i odw zajem nioną m iłością L aury, jako z po­ tęgą, k tó ra staje zaporą najw yższem u posłannictw u rycerza-b oh atera. Nie m am y w ątpliw ości, że w ydźw ięk ta k u jęteg o d ram a tu m iał być tragiczny dla Zaw iszy zarów no, jak dla L aury.

R edakcja C, w cześniejsza, ale także w cale daleko doprow adzona, choć w ak cji nie w ychodząca poza ram y a k tu I, różni się od redakcji D tym p rzed e w szystkim , że w iąże się bezpośrednio z G runw aldem . W scenach w stęp n ych, k tó re zdają się stanow ić jak b y osobny, szeroko zakrojony prolog, w y stęp u je Jagiełło i Oleśnicki, om aw ia się tam przebieg szczegóło­ w y b itw y , w osobnych zaś scenach u jaw n ia się zaw istne know ania cesarza Z ygm u n ta, przem yśliw ającego, jak b y w yn iki zw ycięstw a polskiego obró­

7 J . D ł u g o s z , D zie jó w p o lsk ich ksiąg d w an aście. P rzek ład K . M e c h e r z y ń - s k i e g o . T. 4. K ra k ó w 1869, s. 316.

(8)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M 3 7 9

cić n a sw ą korzyść. T u taj w ięc sp raw a d ram atyczna rozgryw a się w y ra ź n ie w 1410 roku.

Zaw iązek ak cji w łaściw ej uzasadnia się tym , że staro sta Sanocki za p o d n ietą królew sk ą zaprasza do swego zam ku Zawiszę, k tó ry w bitw ie, obaliw szy w ielkiego m istrza krzyżackiego, kopytam i rum ak a swego po­ d ep tał chorągiew z w izeru nk iem krzyża, a przerażony ty m w padł w dziw ­ n y rozstrój psychiczny, w y rażający się spazm atycznym „śm iechem se r­ decznym “ . S pokojny pob y t w u stro n n y m zam ku sta ro sty w inien m u p rzy ­ nieść odprężenie i ulgę, pow rót do zdrowia.

W łaściw y w ęzeł in try g i i tu ta j także polega n a konflikcie m iędzy po­ w ołaniem ry cersk im Zaw iszy a w ięzam i miłości, jakie się w yw iną w sk u te k sp o tk a n ia z Laurą. Rozwój tej akcji w łaściw ej w układzie tek stu d ru k o w a ­ nego podany został w dw u w ersjach. W jednej (Q ) Zaw isza sam, z g ierm ­ kam i tylko, jedzie do Sanoka, zapow iedziany L aurze listem jej ojca (w in n ych przetw orzeniach: stryja) i najgościnniej przez nią p rzy ję ty . W drugiej (C2) sam staro sta Sanocki tow arzyszy rycerzow i i w prow ad za go w progi swego dom ostw a.

T u chciałoby się w pleść uw agę dotyczącą zestaw ienia frag m entów . Zauw ażm y, że w prologu tej redakcji król poleca Sanockiem u, b y w ziął „gdzie w p iękn ą k ra in ę “ chorego Zawiszę i sam „urządził jego d u c h a “ , a zatem żeby z nim osobiście pojechał. W spom ina w praw dzie, że zam ierza go postaw ić na czele oddziału posiłkowego dla cesarza, lecz w y ra ź n ie dodaje, że to odkłada na czas późniejszy: „niechaj Aść jeszcze poczeka“ . W odprow adzeniu Zaw iszy nie będzie zatem przeszkody. Taką w łaśn ie sy tu a c ję m am y w e fragm encie C2: Sanocki jedzie z gościem do dom u, n a uroczystość p ow italną sprosił sąsiadów. W ypełnił w ięc oznajm ione m u życzenia królew skie. N atom iast w e fragm encie Ci sy tu acja je s t od­ m ien n a: Zaw isza sam jedzie do Sanoka, a starosta, z ajęty daleką w y p raw ą, listo w nie tylko m oże go zlecić opiece córki. Otóż tak a to w łaśnie sy tu a c ja stanow ić będzie założenie red ak cji D, ostatecznej. Biorąc też pod uw agę, że L au ra w C2 zgodnie z ujęciem daw niejszym , je st b rata n ic ą Sanockiego, a nie córką, ja k będzie w red ak cji D i jest już w redak cji Cb tudzież i to w reszcie, że opow iadanie G łupca o niew oli Zaw iszy je st węzłem , k tó ry zbliża red ak cję Ci do D — m ając to w szystko na w zględzie m ożna b y z całym prześw iadczeniem bronić m niem ania, że porządek „ k o n ty n u a c y j“ ustalo n y przez K lein era nie je st w łaściw y, że n ależyty b y łb y w łaśn ie o d w ro tn y : to C2 p rzed staw ia fazę pom ysłu w cześniejszą niż Q , k tó ra n ato m iast sform ułow aniem różnych szczegółów przechodzi już w re d a k ­ cję D. W układzie frag m en tów do w y d an ia tzw . kon ty n u acja C2 m usi zatem poprzedzać k o n ty n u ację Cj, a nie vice versa, jak proponu je w y d an ie o statnie. W tenczas dopiero e ta p y rozw ojow e pom ysłu układać się b ędą k o n sek w en tn ie w treści, a n iechybnie i w czasie.

(9)

380 S T A N IS Ł A W P I G O Ń

Tak czy inaczej rozwój w łaściw ej in try g i w łącznie w ziętej red a k c ji С zapow iada się n a ogół zupełnie podobnie jak w redak cji D. W całej re ­ dakcji С rów nież zarysow uje się ju ż k ontrakcja, w chodzi w grę g ierm ek - -T u rczynka, przyszła ry w a lk a b o haterki; odzyw a się także w duszy Z aw i­ szy k o n flik t m o ralny m iędzy oplotam i rozbłysłej m iłości a pow innościam i całopalnego heroizm u.

Z aznaczony je st ju ż tam rów nież k o n flik t polityczny: zdradzieckie k n o w an ia cesarza, k tó ry przez osobnego posła Cygalego p rzy pom ocy ją trz e n ia zawiści W itolda zm ierzać będzie do zadrażnienia stosunków m iędzy nim a Jagiełłą, ty m sam ym zaś do osłabienia, czy — jak w re ­ d ak cji D bez niedom ów ień w yjdzie — do rozbioru Polski. Cały ten w ą te k zajm ie sporo m iejsca w red ak cji D. Cygali zostanie tam zdem askow any w sw ej podstępnej m isji, a k orona królew ska, jak ą wiózł chyłkiem dla W itolda, p rze jęta przez Zawiszę. Tak bliźniaczo sp lata się ted y w ęzeł in try g i dram atycznej ro zw in ięty przez poetę w redakcjach С i D, obu — ja k pam iętam y — rozgryw ających się w zam ku sanockim czy w jego

pobliżu.

N ato m iast zaw iązek i p ersp ek ty w y rozw oju akcji ukazane w szczupło dochow anych frag m en tach red ak cji A zgoła są do poprzednich niepodobne. A kcja toczy się tam n a d D u n a je m 9, n a praw y m jego brzegu, pod zam ­ kiem G ołąbiec 10. T w ierdza została niedaw no opanow ana przez T urków , cesarz Z ygm unt zaciągnął w ięc oblężenie, żeby ją odebrać. Zaw isza jest p rzy cesarzu, k tó ry jem u, w łaśnie jako najgodniejszem u, pow ierza cho­ rąg iew przyw iezioną przez leg ata od papieża M arcina V. Zastępom cesar­ skim nadeszła pom oc od Jag iełły : pięć tysięcy ry ce rstw a pod wodzą sta ­ ro sty Sanockiego. Złe prognostyki zapow iadają w szelako, że w ojna będzie nieszczęśliw a, że w szczególności Zaw iszy pisan a jest w niej śm ierć, i to ry ch ła : za trz y dni.

Tuż za zastępam i posiłkow ym i przy by ła nad D unaj także L aura w p rze b ra n iu żaka, a pod opieką starego try n ita rz a , jak się w n et okaże, jej rodzonego ojca, a b ra ta starosty. P rzed la ty dostał się on do niew oli tu re c k ie j, tam m ęczony o k ru tn ie a poniechany niecnie przez b rata, u ra to ­ w a n y został w okolicznościach niezw yczajnych. Z przygodnej w zm ianki o jc a -try n ita rz a dow iadujem y się, że L aurze rów nież sądzona jest rychła śm ierć.

G dybyśm y się z kolei pokusili o ustalenie czasu, w któ ry m się dzieje a k cja tej w ersji, b y łby z ty m n iejaki kłopot. Ż ak-L aura podaje za powód sw ego tu przybycia, że chce się przedostać do T urcji, b y w yk up ić ojca, k tó ry tam m oże żyje w zięty do niew oli „pod N ikopolem piętnaście lat

9 W tek ście : „D u n aje c“ . 10 W tek ście : „zam e k g o łąb “ .

(10)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M

3 8 1

tem u 4’. W ielkie zw ycięstw o T urków n ad w ojskam i Z ygm u nta pod Nikopoli n a ziem i b u łg arskiej dokonało, się w ro ku 1396. Jeżeli upłynęło od te j b itw y la t piętnaście, m ielibyśm y rok 1411. Ale w szystkie inne szczegóły: klęska pod Gołąbcem , śm ierć Zaw iszy — u sta la ją nam datę ak cji tego frag m en tu w y raźn ie na rok 1428.

3

M ając tera z p rzed sobą trz y odm ienne red akcje zaw iązania i ro zw in ię­ cia początkow ych części utw oru , tak w łaśnie ustaw ione i p o trak to w an e przez ostatniego w ydaw cę, pow rócić m ożem y do p y ta n ia w yjściow ego: są li to red ak cje tej sam ej koncepcji zarodkow ej, a ty lko p rzed staw iające odm ienne sposoby i różne stad ia rozw inięcia dram atu ? Czy też m am y do czynienia z koncepcjam i w sw ych zaw iązkach odm iennym i, w y raźn ie m ów iąc — z koncepcjam i m oże n ie jednego ty lko dram atu ? S taw iając zaś spraw ę jeszcze inaczej, p y tam y : czy w olno je ustaw iać w jed en ciąg rozw ojow y, czy też raczej w yróżnić należy w śród nich poszczególne sam o­ istne zaw iązki? Jeżeli zaś tak , to jakie?

Że red ak cje С i D p rzed staw iają różne sposoby i różne stad ia opraco­ w ania jed n eg o i w gruncie rzeczy tego sam ego pom ysłu tw órczego, to w ynika z dotychczasow ych ju ż w yw odów i n ie m oże ulegać w ątpliw ości. J a k w iem y, isto tę tego pom ysłu zarodkow ego stanow ić m ają tu i tam p e ry p etie w zniosłej i w zniośle załam ać się m ającej m iłości m iędzy ry ce ­ rzem C zarnym a Lilią Sanoka. P oeta u staw iał w różnych p ersp ek ty w ach czasow ych te n konflikt, s ta ra ł się u b rać go ja k n ajp o n ętn iej w p o ety cką k rasę d ram atu , ale go w sam ej stru k tu rz e nie zm ieniał.

N a rozw inięcie p e ry p e tii ty ch w yznaczał dłuższy ciąg czasu.

S ta ra ł się też, w ostatecznym ujęciu, dodać m u głębi, łącząc się z nim poprzez oddalenie czasów niejako osobiście, w prow adzając w ięc doń w ią ­ zania m etem psychiczne, dając do zrozum ienia, że ko lejną re in k a rn a c ją Ja g ie łły będzie kiedyś M ickiewicz, a zaś Zaw iszy Czarnego — sam poeta, czy też, przejściow o, m oże A rtu r Zawisza, b oh atersk a ofiara w y p ra w y p artyzan ck iej 1833 roku. P rzy tej, ta k podbudow anej, w ersji d ra m a tu Słowacki, jak: w iem y, chciał pozostać.

A le red ak cja A, p o trak to w an a jako sam oistny początek u tw o ru, nie da się sprow adzić do pom ysłu zarodkow ego obu tam ty c h koncepcji, nie może być jak im ś ich stadiu m w cześniejszym . A ni o brany m om ent akcji, ani — n atrąco n e co p raw d a tylko, niem niej w yraźne — jej dalsze z ary sy nie dopuszczają m yśli o tożsam ości pierw szego zaw iązku, k tó ry b y potem w odm ienny tylk o nieco sposób m iał być rozw inięty. Tak to zdaje się w yn ik ać nieodparcie: red ak cja A nie w ygląda na kom órkę zarodkow ą k o n ­ cepcji, k tó rej fazy początkow e m am y ukazane w redakcjach С i D.

(11)

3 8 2 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

W ty m kłopocie naw ijać by się mogło w yjście inne, ani tu, ani w ogóle n ie b ran e jeszcze dotychczas w rachubę. Może ono m e m a widoków u trz y m an ia się, ale skoro w tej dyskusji m am y w ziąć pod uw agę k ry ­ ty czn ą w szystkie w ięcej lub m niej praw dopodobne możliwości, nie zdo­ łam y się uchylić od roztrząśnienia i tego przelotnego przypuszczenia. Jeżeli red a k c ja A nie m iałaby być pierw orodnym sam oistnym zaw iązkiem d ra­ m a tu — to może ona w ogóle nie je st zaw iązkiem , m oże przynależy kom ­ pozycyjnie do któ rej z innych redakcji i stanow i tylko jej w arian t, jej jak ieś zaplanow ane dalsze ogniwo?

N ie m ożna zaprzeczyć, że na pierw szy rz u t oka przypuszczenie takie m ogłoby się w ydać w jak iejś m ierze praw dopodobne. Obie szerzej roz­ w in ię te w ersje dram atyczne, redakcje С i D, m ają w perspek tyw ie roz­ w iązanie tragiczne, poddane zresztą przez historię. Zawisza, idąc za gło­ sem praw ego sum ienia i pow inności rycerskiej, odjedzie z Sanoka, pozo­ sta w i L aurę i pójdzie szukać uw ieńczenia w śm ierci, b y znaleźć je w walce z T u rk am i w orszaku cesarza Zygm unta. To będzie rozw iązaniem dram atu.

T a k a zaś w łaśnie jest sy tu acja w redak cji A; pokazuje ona Zawiszę n iem al w przed ed n iu śm ierci. Może zatem red akcja ta jest po prostu b ru ­ lionow ym rzutem a k tu III, m ającego zam knąć p e ry p etie rozsnute (czy częściowo rozsnute) w redakcjach С i D? Może w ięc to w ogóle n ie jest red a k c ja osobna? Tak w łaśnie dałoby się zm odyfikow ać nasze pytanie w yjściow e.

4

J a k o w zgląd w spółdecydujący przy odpow iedzi n a nie chciałby może k to w y sunąć tu ta j chronologię m om entów w yjściow ych akcji. Rzeczywiście w różnych ty ch redakcjach w y d ają się one różnie. W red ak cji С m om en­ te m w yjściow ym je st rok 1410, w redakcji D najpraw dopodobniej czas około 1426 roku. W tzw. red ak cji A przew ażające w zględy m ów ią za ro­ kiem 1428. I z tego także w zględu m ogłaby się ona w ydać zam knięciem ak cji w końcowej k ry stalizacji pom ysłu.

T ak to w ygląda przy pobieżnym spojrzeniu. Ale od razu trz e b a po­ w iedzieć, że w zgląd na skojarzenia historyczne nie m a w naszej potrzebie decydującego znaczenia. Stw ierdzić bow iem łatw o, że Słow acki p rzy opra­ co w yw an iu tego d ram a tu obchodził się z chronologią n a d e r swobodnie, bez w iększych skru p u łó w operow ał hojnie anachronizm am i.

N ie m usi to dziwić. Pom ocy ze stro n y historyków m iał w sw ym za­ d a n iu m inim alnie. Dużo w ody m iało upłynąć, zanim się zjaw iło jakie tak ie, szkicowe choćby ujęcie biograficzne działalności Zaw iszy Czarnego. Za m onograficznym opracow aniem czasów W ładysław a Ja g ie łły też próżno m iał się poeta około r. 1840 oglądać. Na czymżeż ted y m ógł oprzeć ruszto­ w a n ia faktograficzne akcji w zam ierzonym dram acie historycznym ?

(12)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M

3 8 3

K lein er w m onografii m ówi, że „H istoria Długosza i N aruszew icza [...] użyczyły [mu] rysów bardziej pozyty w n y ch “ и . Długosz n a tu ra ln ie i oczy­ wiście, ale N aruszew icz dostał się tu przez niedopatrzenie. Tom 6 i o sta tn i zarazem jego H istorii narodu polskiego u ry w a się n a ślubie Ja g ie łły z Jadw igą; dziejów panow ania tego króla, a zatem ani przebiegu b itw y grun w ald zkiej, an i ty m m niej w iadom ości biograficznych o Zaw iszy C zar­ ny m ju ż nie podaje. O w iadom ości te i skądinąd było naówczas tru d n o . F u n d am en t sław y ry cerza z G arbow a założył b y ł Długosz. Skończyw szy opow iadanie o śm ierci Zaw iszy zam knął je uniesionym hym nem na cześć jego praw ości i m ęstw a. W ystaw ił go tam jak o nieprześcigniony .wzór rycersk iej cnoty. Zasługi jego, pisze, „nie m oich słabych i b ezbarw nych, ale H om era sam ego godne są pochw ał“ („Homerica etia m laudatione dignis-

sim u s“) 12. Że w ty ch słow ach może się m ieścić w ezw anie dla przyszłego

poety, nie m a co dodawać. W ym ienia Długosz n a tu ra ln ie Zawiszę w śró d b ohaterów G ru n w ald u , jednego z przednich. Mówi o długo trw ały m te r ­ m in ow aniu jego ry cersk im n a dw orze kró la w ęgierskiego Z ygm unta, w spom ina o jego poselstw ie do P rag i 1422 r. i o niew oli, ale na ogół trzeb a powiedzieć, że bliższych szczegółów biograficznych nie znajdziem y tu ta j zbyt w iele. N iem niej Długosz to by ł dla poety źródłem in fo rm acji podstaw ow ym i niem al jedynym .

J a k uw ażnie on go czytał, dowiedzie jed en szczegół. W spom ina Długosz o tym , że p rzy w ycofyw aniu się spod Gołąbca pozostaw iony przez cesarza n a p raw y m brzegu D un aju w śród niedobitków , odrzucił Zawisza nam ow y do rato w an ia się p rzy pom ocy dosłanej m u łodzi, odrzucił sam ą m yśl o ra tu n k u i, w siadłszy n a konia, w tow arzystw ie dwóch tylko pachołków u d erzy ł na zastęp y tureckie. Tych dw oje tow arzyszów nieodstępnych do sam ej śm ierci poddało niew ątp liw ie poecie pom ysł dwóch w ie rn y c h gierm ków , z k tó ry m i b o h a te r w y stę p u je stale w e w szystkich w e rsja c h dram atu.

To Długosz. Pom niejsi zaś kron ik arze (np. Bielski) czy h erald y cy (Niesiecki) nie w ychodzą praw ie poza w iadom ości m istrza. W w ieku X IX postać Zaw iszy n iery ch ło też ściągnęła osobną uw agę dziejopisów. D robm n o tatk a w L w o w i a n i n i e (1836), gdyby ją n aw et Słowacki poznał, b y łab y d lań bezużyteczna, jeżeli nie zwodnicza 13. W iem y dow odnie, że sięgał po eta w tej potrzebie po dw utom ow y zarys Jerzego S am uela

11 J . K l e i n e r , Juliusz Słow acki. D zieje tw órczości. T. 4, cz. 1. W arszaw a 1927, s. 237.

12 D ł u g o s z , op. cit., t. 4, s. 327.

13 Zob. anonim ow y arty k u ł H istoria Z a w i s z y Czarnego i C zorsztyn a ( L w o w i a - n i n, 1836, s. 122). P o dan o tam , że Z aw isza „b y ł rodem z C zech“ . T a b a łam u tn a in fo rm a c ja (Su lim czycy w yw odzą się z G arb o w a) p lą ta się jeszcze tu czy ów dzie. W sp osób n iby rew izjon istyczn y k o rzy sta z n iej jeszcze O r k a n w p ow ieści K o s t k a

N a p ie rs k i.

(13)

3 8 4 S T A N IS Ł A W P I G O Ń

B andtkiego D zieje narodu polskiego, ale także z pożytkiem m in im aln y m ; zaw dzięczał m u ty lko trochę... błędów u . B andtkie o Zawiszy w sp o m in a je d y n ie p rzy G runw aldzie, d a ty ni okoliczności jego śm ierci w ogóle n ie podaje, k o n k retn e zaś szczegóły, któ re są w jego zarysie a w y stę p u ją ró w ­ nież w e frag m en tach d ram a tu (w zm ianka o dw u krzyżackich a rm a tk a c h pod G runw aldem , nazw isko i rola B ap ty sty Cygalego, zausznika cesarsk ie­ go, n ieu d a n y p rzem y t przezeń ko rony dla W itolda i in.) — w szystkie są do odnalezienia u Długosza.

P oetyckie zaś daw niejsze opracow ania w ą tk u rów nież nikły dać m ogły m a te ria ł faktyczny. Nie przynosiło go ep itafiu m A dam a Ś w inki w łą ­ czone przez Długosza w te k st narracji; n iew iele w ychodzi ono poza obo­ w iązu jący a p a ra t zestaw ień m itologicznych. D robnym śladem m oże po­ św iadczyć byśm y m ogli w dram acie Słowackiego znajom ość „śp iew u historycznego“ N iem cewicza 15. Całkowicie zaś czczy treściow o i b a n a ln y w w y razie jest w iersz pochw alny J a n a K antego R zesińskiego pt. D um a

o Z a w iszy C zarnym , pom ieszczony w P s z c z ó ł c e K r a k o w s k i e j

(1821, t. 2). Ale dum a ta zapew ne do Słowackiego n a w e t nie dotarła. 5

T ych atoli ew entu aln ych związków czy zadłużeń się poety u po­ p rzedników nie będziem y tu ta j śledzić szczegółowo. Nie prow adziłoby to do celu. T rzeba bow iem pow tórzyć w yraźnie, że Słow acki w dram acie tym , a p rzy n ajm n iej w początkow ym stad ium p racy nad nim , z p rz e ­ kazam i k ronikarskim i, w ogóle z h isto rią obchodzi się jak n ajsw obodniej, p o stu latem w ierności w obec niej czuje się zw iązany w stop niu b ard zo nieznacznym . N aw et tam , gdzie to nie kosztow ało w iele zachodów b a d a w ­ czych. K ilka przykładów m oże nam to unaocznić.

Czas w y d arzeń red ak cji D (o akcji toczącej się około r. 1426) odróżni­ liśm y od czasu akcji w red akcji С na tej głów nie podstaw ie, że n ie dało się w niej stw ierdzić w zm ianek o G runw aldzie, a zn ajd u je się ta m n a ­ to m iast dokładna relacja o niew oli Zaw iszy u taborytów . Otóż pierw szym

14 Że S ł o w a c k i k o rzy stał z d zieła B an d tk iego, w idzim y z błędu, ja k i zeń p rz e ją ł. J u ż D ł u g o s z (op. cit., t. 4, s. 11) p o d aje , że Z aw isza m iał b ra ta , J a n a F a r u r e ja . B an d tk ie zrobił zeń dw ie p o staci: J a n a i F a r u r e ja , a p rzez n iefo rtu n n y u k ła d in fo rm acji zatarł stosu n ek p ok rew ień stw a z Z aw isz ą; n a dobitkę w d a ł się w to chochlik d ru k arsk i i z Su lim czyk ów „G arb o w sk ic h “ zrobił „G ra b o w sk ic h “ ( B a n d t k i e , op. cit., t. 2, s. 21). W szystko to p rz e ją ł Sło w ack i. W scen ie 3 re d a k c ji С czytam y, że San o ck i ch cąc p rzy jęciu Z aw iszy w S an o k u d o d ać sp len d oru , sp ro sił są sia d ó w i p rzed staw ia ich rycerzow i: „to p rzy jacio ły tw o je, k tóre ja sp ro siłe m listam i... P an J a n — i p an F a ru ry G rab o w scy — p an Strasz... i k ilk u innych...“ (s. 403). W d alszy m ciągu tek stu Z aw isza tra k tu je ich sta le ja k o d w ie osoby.

15 Z godnie z tek ste m „śp ie w u “ N i e m c e w i c z a p rz y jm u je S ł o w a c k i , że vV le c ie 1410 Z ygm u n t był ce sarzem , chociaż został on nim dopiero w roku n astęp n ym .

(14)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M

rzu tem opow iadania G łupca o tej niew oli jest scena, k tó rą w ydanie o sta t­ nie w łącza do red ak cji С (do tej części, k tó rą red a k to r nazw ał „k o n ty n u a ­ cją C i“), choć ak cja jej w sposób najoczyw istszy zw iązana je st bez­ pośrednio z w y p ad k am i b itw y 1410 r. i toczy się w najbliższych po niej tygodniach. W tedy sp raw a niew oli Zawiszy w ogóle jeszcze w grę w cho­ dzić nie m ogła.

Do tego w y p ad k u nie należałoby może przyw iązyw ać zbytniej wagi, a to ze w zględu, że to, co K lein er nazw ał „k o nty nu acją Q “ , m ożna nie bezzasadnie po trak to w ać jako w czesny w a ria n t red ak cji D, owej z ak cją około ro k u 1426. W tedy by rozbieżności chronologicznej nie było. Ale drugi w ypadek jest oczywistszy. W red ak cji D rów nież opow iadanie to się m ieści i da się tu synchronistycznie uzasadnić. W jego to ku atoli czy­ tam y, że w kosztach w y k u p u Zaw iszy z niew oli czeskiej m iała udział także królow a Jad w ig a i czyniła potem żartobliw ie zarzu t rycerzow i, że je st za ciężki, że w idocznie za m ało u m artw ia się postem . K rólow a ta jednakow oż podówczas od dw u d ziestu k ilk u la t ju ż nie żyła (zm. r. 1399). Nie do­ czekała ona n a w e t b itw y grunw aldzkiej w b rew tem u, co dw akroć (s. 411, 428) m ożem y czytać u poety. Tych anachronizm ów obronić się n ie da.

I ta k w ow ych pierw opisach scen dram aty czn ych tra fia się co krok, w ydarzenia akcji co chw ila kłócą się z historią. W m ałych i w dużych spraw ach. O leśnicki bierze udział w b itw ie grunw aldzkiej jako bisk u p (s. 386), choć nie b y ł wówczas jeszcze n aw et księdzem ; Sanocki z Zaw iszą w yjechali po bitw ie, a zatem w lipcu, ale do Sanoka p rzy by li na św ięta w ielkanocne (s. 427); pod Gołąbcem w ystępow ał przeciw ko Z ygm untow i faktycznie su łta n A m u rat, a nie B ajazet (s. 363); itd. Z w iększych a n ach ro ­ nizm ów w spom nieć się m usi o jednym . W iemy, że poseł cesarski Cygali przychw ycony został w rzeczyw istości z koroną królew ską, przem y can ą dla W itolda, nie w S anoku i n ie w r. 1426, jak o ty m czytam y w re ­ dakcji D, ani też za sp raw ą Zawiszy, ale w W ielkopolsce w 1430 r. i za przyczyną J a n a C zarnkow skiego, n aw et w ięc po śm ierci Zaw iszy 16. I tak wszędzie tam w ym ieszanie ścisłości historycznej z dowolnością raz po raz pow raca w w ielkiej jakiejś, chciałoby się powiedzieć, zawiei an achro ­ nizm ów.

P odobne zm ieszanie, w y raźn ą niefrasobliw ość o synchron istykę w y ­ darzeń w skazaliśm y przygodnie także w red ak cji A, gdzie klęski Zyg­ m u n ta w ęgierskiego pod N ikopoli i pod Gołąbcem oddzielone są od siebie przeciągiem 15 la t zam iast faktycznych 42. Rów nież i to m ożna p rzy sposobności wspom nieć, że aczkolw iek akcja tej red akcji dzieje się w r. 1428, to i tam o szczegółach b itw y grunw aldzkiej w spom ina się jako

ie M ów i o ty m D ł u g o s z (op. cit., t. 4, s. 371) pod r. 1430; p odobn ie B a n d t k i e (op. cit., t. 2, s. 31).

(15)

38« S T A N IS Ł A W P I G O Ń

o spraw ach niedaw nych, w szystkim pam iętnych, choć przecież u pły n ęło od n ich już la t 18.

M ając na uw adze tak ie w skazane w yżej, jak i podobne im nie w y ­ k azane m om enty jaw n ie anachroniczne, m usim y przy jąć jak o fak t oczy­ w isty i bezsporny, że Słowacki w om aw ianym w y pad ku (obojętne z jakiego pow odu) p rzy obm yślaniu stru k tu ry dram atycznej Z a w iszy Czarnego tro ­ ski o n ależy ty kalen d arz w ydarzeń nie m iał praw ie zupełnie na uw adze, że całkow icie sw obodnie poczynał sobie przy rozm ieszczaniu akcji w cza­ sie, rów nie zresztą jak i w terenie. W początkow ym stadium tw orzen ia b y ły to dlań czynniki niew ażkie.

W ynika w ięc z tego jasno, że filolog w sw ych próbach rek o n stru k c ji genetycznej d ram a tu w zględam i na synchronistykę z pożytkiem dostatecz­ nym posłużyć się nie może. M ówiąc zatem k o n k retn ie i sprow adzając rzecz do obchodzącego nas w tej chw ili m eritu m , dochodzim y do w niosku, że k iedy staw iam y sobie pytanie, czy tzw . red ak cja A, któ rej akcja toczy się w p rzed edniu b itw y pod Gołąbcem, może być u w ażana za p ierw iastko ­ w e stad iu m koncepcji dram atycznej, czy też m oże jest tylko brulionow ym rzu te m a k tu końcowego w któ rejś z redakcji dalszych (C czy D) — to w zgląd n a czas akcji nie dostarczy nam poważnego arg um en tu ani pro, an i contra, w każdym razie nie może być decydujący. Offniwo zatem chronologiczne, k tó re m ógłby kto uw ażać za w ięźbę k o n stru k cy jn ą m iędzy redakcjam i, rozsypuje się nam w ręku.

6

Cóż ted y w naszej potrzebie może nam dostarczyć argu m entu jako tak o w ażkiego? Gdzie szukać przesłanek do w niosku pew nego choćby w przybliżeniu?

Szukać ich będziem y n a drodze jedy nie pew nej: uw ażnie ro zp atru jąc e le m en ty treściow e sam ej obchodzącej nas redakcji A. Przesłan ką decydu­ jącą będzie odpowiedź n a pytan ie: jakiej n a tu ry są te elem enty i jak zostały zorganizow ane? Czy jako k on ty n u acja jak iejś akcji daw niejszej, ju ż u płynionej, czy też może jako zawiązek akcji dram atycznej now ej, nie w y n ikającej z żadnych stadiów uprzednich?

Dow ody m ów ią za tą drugą altern aty w ą. Od razu widać, że redakcja ta nie rozw iązuje nam żadnego z konfliktów zadzierzgniętych i rozprow a­ dzonych w redak cjach obszerniejszych.

W redakcji D, z k tó rej w yraźnie już widać, że Zawisza rzuciw szy S anok pojedzie do cesarza na w ojnę z T urkam i, nie tru d n o zgadnąć, że L a u ra n ie pogodzi się b iern ie z faktem rozłączenia. Zabiegającego o jej w zględy m łodego en tu z jastę ry ce rz a-tru b a d u ra M anfrediego ty tu łem obo­ w iązu jącej w obyczaju owoczesnym służby dw ornej zjednyw a do tego, że w eźm ie pod opiekę dwóch m łodych try n ita rz y

(16)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M 3 8 7

Id ący ch n a w ięźn i w ykupno A ż do tu reckiego obozu,

Nie trzeb a zb y t w ielkiej bystrości, by zgadnąć, że te try n ita rsk ie „h a­ b ity zak ap tu rzo n e“ k ry ć będą... L aurę i jej zaufaną Lirenkę. Nie bez kozery L au ra p odkreśla (s. 533), że try n ita rz e będą młodzi, rycerza zaś zobow iązuje, że służyć im będzie bez w idoków osobistych i niczego nie dociekając

Ż adn ej... a żad n ej p okusie N ie uległszy... choćby n aw et P o k u są b y ła ciekaw ość...

Tym czasem nic z tego nie potw ierdzi się w redak cji A. L aura w p ra w ­ dzie d o tarła n ad D unaj, ale w p rzeb ran iu żaka pod opieką starego try - nitarza, ja k się rzekło, będącego jej ojcem. O ry cerzu M anfredim n i o Lirence, o p rze b ra n iu się w h ab ity nie usłyszym y tam ni słówka.

A dalej. Z obu red akcji obszerniejszych w iem y, że staro sta Sanocki w jakiś czas po bitw ie grunw aldzkiej został z zastępem rycersk im „obrócon nosem ku cesarzow i“ i rzeczyw iście znalazł się niebaw em w jego obozie. Z red ak cji zaś D w idać jeszcze w ięcej: że był z cesarzem w zażyłości, że przy jm ow ał go w swoim nam iocie, obdarow yw ał kosztow nym i m ak a ta ­ m i itp. Aliści w red ak cji A okazuje się, że on cesarza w ogóle nie zna, na oczy go nie w idział, w y p y tu je, czy to „ten człow iek ze spiczastą brodą, w łańcuchu ze złotym b aran em n a szyi“, i m usi m u w p ierw się przed ­ staw ić. P rzy m aw ia się k tó rem u ś z rycerzy ze św ity:

Z ap rezen tu j m n ie jem u...

— a ten (s. 362):

P rz e ja sn y C essarzu... oto je st sta ro sta San ocki.

Dosyć ty c h dw óch przykładów , b y widzieć, że red ak cja A nie m iała być przedłużeniem stru k tu ry żadnej z red akcji szerzej rozw iniętych, r e ­ dakcji D w szczególności. J e s t ujęciem pom ysłu sam oistnego.

K on k luzja tak a n ie jest rew elacją. Doszedł był do niej daw no i uzasad­ nił ją K leiner; pisze w y raźn ie o ty m fragm encie, że „praw dopodobnie je s t to początek“, że m a on sw ą „ u w e rtu rę “, swe „zaw iązanie akcji h ero iczn ej“ (s. 261), i osobno uzasadnia, że jest to „red akcja najw cześniejsza“ (s. 257). Tak ją też, jak w iem y, edytorsko potraktow ał.

Jeżeli jed n ak m im o tego do tej sp raw y w racam y, to nie po to, żeby w y bijać drzw i o tw arte. J e s t po tem u n iejak a racja osobna. W ydaje się, że rozeznanie K lein era nie zostało doprow adzone do kropki; drzw i są otw arte, ale nie na oścież. Czy się nic już poza nim i nie k ry je?

P rzeanalizow aw szy frag m en t pierw szy tej redakcji najw cześniejszej pow iada w ydaw ca tak :

(17)

S T A N I S Ł A W P I G O Ń

P oniew aż w tym d ialo gu i L a u r a uczestniczy [...] i n ad zie je sw e z Z a w isz ą C zarn y m w iąże, w ięc i głów n e osoby, i w ątek ro m an sow y s ą w zgodzie z po­ zo stałą z aw arto ścią au to g rafu [tzn. ze w szy stk im i inn ym i re d ak cjam i] [s. 257].

Czy ta k je s t istotnie? Czy redak cja A rzeczyw iście przedstaw ia k o n ­ cepcję zarodkow ą, z k tó rej n a tu ra ln y m torem ew olucji w yw inęły się re ­ d akcje dalsze? Czy je st p rared ak cją ujęć późniejszych?

Otóż nie. Z b y t dużo św iadczy przeciw ko tak iem u przyjęciu. Zobaczm y. W red ak cji A odsłania poeta rąb ek jak iejś daw nej ponurej tajem n icy, jak a zachodzi m iędzy G rzegorzem Sanockim a jego b rate m Janem , tzn. m iędzy ojcem a stry jem L aury. S tarosta, ja k się rzekło, przed la ty w sk u tek obojętności czy przez zawiść odbiegł b y ł b ra ta w niew oli, uszedł sam , a jego zostaw ił n a h ak u tureckim ; żyje teraz w prześw iadczeniu, że je st w in ien jego śm ierci. Aliści jeniec, u rato w a n y dziw nym trafem , ocalał i staje teraz przed bratem w inow ajcą. Coś z tego m usi w yniknąć, tak a p rzew in a sta ro sty to przecież doniosły sk ład nik ekspozycji d ram a ­ tycznej, nie może być obojętny dla tok u akcji. Tym czasem w żadnej z form acji podjętego na nowo i rozw iniętego pom ysłu nie gra on już żadnej r o l i 17. Cóż się stało z ta k w ażnym elem entem założenia?

Dalej. W tzw . red akcji A L aura w p rzeb ran iu żaka przy by w a z ojcem n a d D unaj i spotyka się z Zawiszą. Ani z jej, an i z Zawiszy, ani z czy- jegokolw iek odezw ania się nie usłyszym y, ani n a w e t dom yślić się nie m ożem y, że ty c h dw oje spotkało się już kiedyś i że w iąże ich w ęzeł m i- łospy, że łączy ich pam ięć doznanych przeżyć. P raw da, L aura w rozm ow ie z Z aw iszą nie chce się dać poznać i zak ryw a tw a rz „ k ap tu rem białej sier- m iężk i“ , ale jak w szystko świadczy, zakryw a, b y zataić przed nim , że je s t dziew czyną, a b y n ajm n iej nie dlatego, że jest jakoby daw ną jego um iłow aną.

Dość ju ż tego, b y się zgodzić, że d ram a t miłości, k tó ra m a się za­ w iązać w dniach p rzedśm iertnych, a rozpłonąć w niew oli tu reck iej, nie m oże być jed n o ro d n y z tym , k tó ry da obraz m iłości rozkw itającej w zam ­ k u sanockim , w pogodnej atm osferze w iośnianej.

Że zaś ta k w łaśnie m iało być w red akcji A, że w ęzeł m iłosny m iał się tam zadzierzgnąć dopiero w obozie przed klęską, tego poeta nie om ieszkał nam pow iedzieć expressis verbis. C horus o tw ierający tę redakcję i m a­ jąc y c h a ra k te r w stępnej zapowiedzi m ów i o ty m najw y raźn iej:

N am , k tórym w szystk o w id ać n a b łęk itach i przyszło ść n aw et w m g le złotej p o k az u je się w cien iach tęczow ych... ju ż stw orzon a, a jeszcze w ciało nie u bran a... tęsk n o ! o tęskn o w idzieć zaw ią zu ją c ą się m iłość... kochanków ... [s. 359].

17 O czyw iście, jeżeli w tzw. re d a k c ji С L a u ra je s t b ratan icą, a nie córką Staro sty , je że li w w arian to w ym rzucie, tzw . re d a k c ji B, o jciec je j w y stę p u je in persona, je s t do p om yślen ia, że p ogłos daw nego kon flik tu m iędzy b raćm i m ógł się ja k o ś w p leść

(18)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M 3 8 9

K w iat m iłości m ającej rozbłysnąć m iędzy L au rą a Zaw iszą je st w e­ dług tego jeszcze w obsłonkach, dopiero się zaw iązuje, „już stw orzony, ale jeszcze w ciało nie u b ra n y “, rozw ijać się pocznie w przyszłości, rozw inąć po to, żeby niebaw em upaść i zam rzeć pod kosą śm ierci.

W szystko to zdaje się św iadczyć nieodparcie, że w tzw . red ak cji A m am y do czynienia rzeczyw iście z zaw iązkiem d ram atu , ale d ra m a tu zgoła innego niż ten , co się toczyć będzie w red akcjach С i D n a zam ku sanockim i w jego okolicy. O rganicznego zw iązku koncepcyjnego m iędzy ty m i dw iem a fo rm acjam i nie m a. Do czynienia m am y z koncepcjam i nie jednego, ale dw óch różnych dram ató w o Zawiszy.

W niosek ten , w yw iedziony z uw ażnej analizy te k stu ogłoszonego d ru ­ kiem , m oże też znaleźć bodajże oparcie w oglądzie sam ego au to g rafu . Z precyzyjnego opisu W ładysław a F lo ry an a w idzim y, że k a rty (stano­ w iące jed n o litą całość a ty lk o błędnie przez bibliotek arza spaginow7ane) 16, 17, 39— 42, m ieszczące tzw. red ak cję A, stanow ią całość w y o d rębn ion ą i m ate ria ln ie n a w e t nie w iążą się z redakcjam i pozostałym i. T ek st jej fra g m en tu pierw szego kończy się n a k. 17r u góry, reszta stro nicy została w olna. Do pom ysłu zarodkow ego nigdzie ju ż a u to r poza ty m i k a rta m i nie naw iązuje, zarzucił go w sposób zdecydow any, p rzy stan ął po nim na chw ilę. O takim m om encie m ów i w yraźnie F loryan:

n astą p ił w ty m m ie jsc u [tzn. po w. 131 fragm e n tu I] je śli nie zasad n iczy zw rot w p o g ląd ach p oety n a d alszy rozw ój te j re d ak cji, to z pew n ością ja k iś m om en t głębszego n am y słu czy w ah an ia [...] [s. 304].

Tak było rzeczyw iście, zaszedł b y ł „zasadniczy zw rot“ i zm iana po­ m ysłu, a m ów iąc jeszcze w y raźn iej: dokonało się zarzucenie daw nego i naro dzin y pom ysłu nowego, odm iennego w sam ej istocie k o n stru k cji.

7

W yw ody powyższe staran o się opierać n a fak ta ch tek stu i budow ać p rzy pom ocy racjonalnego w nioskow ania. Chciałoby się w szelako w ie­ dzieć, czy ro zw in ięta tu k onkluzja w y trzy m a kontrprób ę, czy m oże od­ słonić tak ie horyzonty, w któ ry ch m ożliw a się w yda, w któ ry ch b y łab y do pom yślenia k o n stru k c ja jakiegoś sam oistnego d ram atu , m ającego za kam ień w ęgielny tzw . red ak cję A.

R edakcja ta zakłada, że L aura, w iedziona w ew n ętrzn ym rzu tem serca i k ierow an a gw iazdą sław y Zawiszy, p rzy b y w a nad D unaj, by m arzonego b o h a te ra poznać i pokochać, b y pójść z nim w niew olę turecką, w zajem pokochana w p rzed ed n iu śm ierci. B yłaby to zatem m iłość ostatniej

go-w go-w ątek d ram atu go-w je g o u jęciach późniejszych. F ak te m je st go-w szelako, że nie został on niczym zapo w ied zian y w ek spozycji, a z toku a k c ji nic nie św iad czy, żeby m iał s ię ro zw in ąć w ja k iś w spółczyn nik znaczn iejszy.

(19)

3 9 0 S T A N I S Ł A W P I G O Ń

dżiny, m iłość zapalająca się pod naw isłą grozą zienąskiej zatraty, skom ­ plik o w ana przez w spółzaw odniczącą m iłość T urczynki, rzekom ego gierm k a Zaw iszy. Czy d ram at w takiej osnowie jest do pom yślenia w świecie w y ­ obraźn i tw órczej Słowackiego ostatniego okresu?

J a k n a jn a tu ra ln ie j. J e s t to przecież niem al osnowa tego dram atu, k tó ry m u niedaw no „łam ał kości w ew n ętrzn e“, osnowa dopiero co przetw orzo­ nego Księcia Niezłom nego. Pom ysł opiera się na fakcie, że Zawisza dostał się do niew oli tureckiej, n iew ątpliw ie z ow ym i dw om a w iernym i i n ie ­ odstępny m i gierm kam i (jednym z nich jest M anduła-Z oraina); dostała się do niej rów nież Laura. P a rtn e ró w dość, żeby się tam m ógł rozegrać d ra m a t z fin ałem tragicznym . B ohater tytu łow y , jak Don F erdy nand, w ykazał w niew oli w zniosły i heroiczny h a rt ducha. Tam też niew ątpliw ie zapłonę­ ła m iłość jego do L aury, głębsza niż nieszczęście w poniżeniu, trw alsza n ad śm ierć.

J a k by w szczegółach m iał się zapleść i rozw iązać ów węzeł m iłości skom plikow anej, tego oczywiście nie w iem y, frag m en tary czn y zaw iązek A nie pozw ala o ty m m c wnosić. Ale też nie m a nic w sobie, co by go w y ­ łączało, co by go czyniło niem ożliw ym do pom yślenia. Ze przy tak im zało­ żeniu n a zaw iązanie i rozcięcie w ęzła tragicznego pozostaw ało tylko trz y d ni czasu, to nie m usiało stanow ić przeszkody. W obec p o stu latu k ond en ­ sacji akcji dram atycznej w zgląd te n m ógłby m ów ić nie przeciw ko, ale n a w e t raczej za przypuszczeniem .

P rz y tak im p rzy jęciu jasno b y się też tłum aczyło, dlaczego to poeta ta k ry ch ło i tak stanow czo odszedł od tej koncepcji, ja k w szystko św iad­ czy, chronologicznie najw cześniejszej. D ostrzeżona bliźniaczość sy tuacji i osnow y ze s tru k tu rą C alderonow ską m ogła tu być w zględem decydu­ jącym .

W ostatniej te d y in stan cji z ty ch w szystkich dochodzeń w y nik ałby w niosek ten, że poeta m yślał zapew ne pierw otnie o całkiem innym d ra ­ m acie, osnutym na w ątk u śm ierci Zaw iszy i przedzgonnych wokół niego uczuciow ych kom plikacji, że go atoli rychło zarzucił n a rzecz koncepcji odm iennej, kolejnej, bardziej m u bliskiej, dającej szersze m ożliwości roz­ w inięcia, otw ierającej w ięcej pola do m alow idła historycznego i obycza­ jow ego. W olno więc m niem ać, że w m ate ria le brulionow ym , jak i pozostał w spuściźnie poety, dadzą się odróżnić w iązania fu n d am en taln e nie jed ­ nego, ale dwóch dram atów : jednego w szczupłym zaw iązku, drugiego w w ersjach dw u, nieco różnych, ale zasadniczo pokrew nych, rozw inię­ teg o zaś w cale daleko, praw ie w dwóch trzecich całości.

Ja k o p ro d u k t uboczny ty ch dociekań w yw inąć się m oże rów nież pro­ pozy cja rozw iązania edytorskiego innego tro chę niż to, k tó re rep re z en tu je w y d a n ie części 2 tom u 12 Dziel w szy stk ich . Ja k iś przyszły w ydaw ca będzie m u sia ł rozw ażyć, czy nie słuszniejszy b y łb y u k ład tak i:

(20)

J E D E N C Z Y D W A D R A M A T Y O Z A W IS Z Y C Z A R N Y M 391

To, co w w y d a n iu nazw ano red ak cją A, należy wyosobnić, jako zaw ią­ zek odrębnego d ram a tu o śm ierci Zaw iszy Niezłomnego.

Pozostały m ate ria ł da dw ie w ersje d ram a tu o tragicznej m iłości Z a­ wiszy.

Na pierw szą złoży się część nazw ana przez K leinera red akcją C, i to zw iązana w organiczną jedność z częścią nazw aną k o n ty n u acja C2. M iędzy odm iany te k stu tej w ersji dostać się zaś pow inno to, co K lein er nazw ał red akcją B.

W ersję d ru g ą stanow ić m usi część nazw ana przez K leinera red a k c ją D. To zaś, co w w y d an iu nazw ano ko n ty n u acją Q , iść w inno m iędzy odm iany tek stu tej w łaśnie w ersji drugiej. Odpow iednio, rzecz jasna, rozgrupow ane być m uszą krótsze w a ria n ty , przek reślane czy nie przek reślan e w a u to ­ grafie.

W ty m przyszłym ujęciu redak to rskim — całego tak uporządkow anego zespołu frag m entów stosow niej może rów nież byłoby nie określać zdecy­ dow anym ty tu łem Zaw isza Czarny, ale nazw ać w sposób ostrożniejszy i m niej zdecydow any: P o m ysły dram atyczne o Z a w iszy C zarnym .

Cytaty

Powiązane dokumenty

działalność uczelni mająca na celudziałalność uczelni mająca na celulepszelepsze usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się na rynku, usytuowanie się

Krążą pogłoski, że Spandawa, gd zie się znajduje większość uzbrojonych robotników, jest osaczona przez Reichswehr.. W Króiewcu postanowił w ydział socyalistyczny

Kursmatematykiworatorium autoramimateriałówsą:drBarbaraWolnikiWitoldBołt 31marca2006 Spistreści 1Wartośćbezwzględna2

N atura człowieka, człow ie- czeństwo, choć posiada walor powszechności (jest taka sam a we wszystkich ludziach), je st fo rm ą substancjalną człow ieka i może

szcza się we w nętrze rośliny, a następnie, do środka się dostawszy, powoli rośnie dalej 1 z zarażonego się posuwa miejsca, bakte- ry je, gdy zabrnąć zrazu do

Okazało się ,że obecność psów w szkole przyczynia się do redukcji lęków i napięć, powoduje spadek agresji, za to wzrost kompetencji społecznych, łagodzi zachowania ekstremalne,

Ten proces już trwa, ja reprezentuję instytucję, która jest dość zaawansowana w temacie troski o zrównoważony rozwój dzięki współpracy z między- narodową

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20