Marek Adamiec
"Świat wartości Norwida", Edward
Kasperski, Warszawa 1981 :
[recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 74/2, 364-372
przypis o losach i h istorii B ib lio tek i im . O ssolińskich, w której są po prostu 4 egzem p larze dzieła (s. 49—50), obszerny biogram o koligacjach rodziny K atarzy n y M niszech, jed n ej z czy teln iczek w ie lk ie g o filo zo fa (s. 52) i w ie le innych p rzy p isów , dotyczących często osób, które za led w ie w y m ien ia się w toku narracji, to p rzy k ła d y tak ich w ła śn ie w ia d o m o ści bardzo lu źn o zw iązan ych z istotą rozw ażań.
P od ob n ie zbędne i n ie p ra k ty k o w a n e szerzej (ani w P o lsce, ani w e F rancji) jest tłu m aczen ie p olsk ich im io n w tek ście, przypisach i indeksie. J eśli przyjąć, że chodzi o p rzyb liżen ie tych osób zagranicznem u czyteln ik ow i, to i tak zam ierzenie to p rzeprow adzane jest n iek o n sek w en tn ie. Obok form : „K aczkow ski S tan islas (S tan isław )” i „L ubom irski S ta n isla s (S ta n isła w )” — w y stę p u je „Lorentz S ta n i s ła w ”; obok Ju szczak ow sk a A lin e (A lina)” jest „K lim ow icz M ieczy sła w ”. Nb. przy n a zw isk u autorki w in d ek sie oraz w p rzyp isie na s. 15 w id n ieje im ię A lin a, a na karcie ty tu ło w ej i w e w stęp ie — H alina. Te ostatn ie u w a g i sk ierow an e są ju ż g łó w n ie pod ad resem redaktora tom u.
E lż b ie ta Z a w i s z a
E d w a r d K a s p e r s k i , ŚW IA T W A RTO ŚC I N O R W IDA . W arszaw a 1981. P a ń stw o w e W y d a w n ictw o N au k ow e, s. 376 + 1 w k lejk a ilustr. Z prac In stytu tu L iteratu ry P o lsk iej U n iw ersy tetu W arszaw skiego.
— W ięc szu k ał Ind, nu rtu jąc gra n it z lam pą w dłoni, I zn alazł to, z c z y m s z u k a ł — szu k ał P ers w pogon i I dognał to, c z y m g o n i ł — szukał E gipt w N ilu I z ło w ił to, c z y m ł o w i ł — toż Grek i Etruski, I św ia ta pan R zym ianin, i P a r t z k on iem w łuski, I różn y in n y m ąż — których jest tylu!...
(C. N orw id , P ro m eth id io n . B o g u m i ł) 1
T w órczość C ypriana N orw id a zn ajd u je się obecnie w dość osob liw ej sytu acji. W śród prac p o św ięco n y ch a u torow i V a d e - m e c u m dom inują in terp retacje o a m b i cjach syn tetyczn ych , przyn oszące próby cało ścio w eg o odczytania przede w szy stk im idei N orw ida. N a n a iw n y m zaś ob serw atorze w sp ółczesn ego życia u m y sło w eg o tw órczość ta sp raw iać m oże w ra żen ie ca łk o w icie „ osw ojon ej”. N iezw y k le częste cy to w a n ie fra g m en tó w pism N o rw id a p row adzić m oże do przekonania, że jest on n ie ty lk o jed n ym z n ajp op u larn iejszych pisarzy polsk ich , ale tak że jed n ym z n a j p rzystęp n iejszych . W yd aw ałob y się, iż w szy stk o już zostało p ow ied zian e na tem at orygin aln ości jeg o p oetyk i, n o w a to rstw a je g o k o n cep cji estety czn y ch i etyczn ych , ob ecnie pozostaje ty lk o cy to w a n ie. O czyw iście fra g m en ty w y rw a n e z k on tek stu są d osk on ale rozum iane, ich zn aczen ie m a n ieja k o „tłum aczyć się sam o”; ty le ty lk o , że ob cu jem y w ó w cza s n ie z d ziełem N orw id a, lecz z w y tw o rem k o lejn eg o p rep a ratora, dla k tórego w iersze, fra g m en ty p rozy czy u r y w k i listó w są zaled w ie m a teriałem ilu stracyjn ym lub in k ru sta cy jn y m albo też sta ją się ob iek tem d ogodnym do sk on stru ow an ia w iz ji litera tu r y p olsk iej ad u s u m D elphini. O pinie w sp ó ł czesn ych poecie o szczególn ej trudności, a n a w et niezrozum iałości jego tek stó w , w ą tp liw o ści badaczy czy w reszcie rozterki u w a żn iejszy ch czy teln ik ó w stają się
1 C. N o r w i d , P is m a w s z y s t k i e . Z ebrał, tek st u sta lił, w stęp em i u w agam i k ry ty czn y m i op atrzył J. W. G o m u l i c k i. T. 3. W arszaw a 1971, s. 439, w . 161— 166.
w tej sytu acji zup ełn ie niezrozum iałe. A przecież ani fen om en recep cji N orw ida n ie p rzed staw ia się tak prosto, jak sugerow ać zw y k li zw o len n icy in stru m en taln ego sty lu odbioru, ani fragm en ty pism , pozbaw ione sw ego kon tek stu (a to znaczy: w y rw a n e n ie tylk o z w ięk szej całości, w której sp ełn iały określoną fun k cję, ale tak że w y rw a n e z ch w ili historyczn ej, z którą n a w ią zy w a ły dialog), n ie przekazują p ełn i znaczeń, są zaled w ie „upiorow ym m yślen iem m y ślen ia ”. D latego na szcze góln ą u w agę zasłu gu ją prace podejm ujące próbę przełam ania stereotyp ów odbior czych, zaproponow ania n ow ego sposobu rozum ienia tej tw órczości. N a szczególną u w agę — to zaś oznacza potrzebę ich krytyczn ego odczytania.
Taką próbą now atorskiej in terp retacji dorobku N orw ida jest książka E dw arda K asperskiego. A utor, u znając obecność N orw ida w e w sp ó łczesn y m życiu in te le k tu a ln y m za fak t n ie p od legający dyskusji, zapow iada now e, oryginalne odczytanie tej tw órczości, u jaw n iające problem pom ijany bądź też przem ilczan y przez „w ielu badaczy, a n a w et pokolenia badaczy”:
„K siążka ta zajm uje się n ie ty le sam ym N orw idem — tj. jego osobow ością, szczegółam i biografii, tożsam ością h istoryczną i literacką, interpretacją p oszczegól nych u tw orów lub ich zw iązk am i z epoką — ile problem em absorbującym pisarza n iep rzerw an ie już od początku lat 1840 aż do ostatnich w y stą p ień u progu lat 1880. [...] Jej zadaniem jest przed staw ien ie, sp roblem atyzow anie oraz interp retacja p rzem yśleń N orw ida na tem at stosunku m iędzy działalnością praktyczną człow ieka a otaczającym go św ia tem w artości. K siążka k oncentruje się ted y, m ów iąc prosto, na stosunku m iędzy tym , w co N orw id w ierzył, co w y zn a w a ł i ku czem u chciał pociągnąć sw oich w sp ółczesn ych i potom nych, a tym , co p rzed staw iała lu b p o w in na p rzed staw iać sobą realn a d ziałalność ludzi, p rocesy zachodzące w epoce i w ogó le w h isto rii” (s. 7).
D ziew ięć rozdziałów książk i m a za zadanie przybliżyć czyteln ik a do aksjologii N orw id a — tak rozum iem tę dek larację — a u m ieszczony na końcu k siążk i indeks p o w in ien u ła tw ić orientację w śród poruszanych zagadnień. Jednak proces p ozn aw czy, u jaw n iający prob lem atyk ę dotychczas n ie u w zględ n ian ą w badaniach n o rw i- d ologów — przynajm niej w ed le d ek laracji autora, potw ierdzonej osob liw ym tra k to w a n iem przezeń literatu ry przedm iotu — napotyka szczególn e utrudnienia. Są to u trudnienia, które p o ja w iły się już przy zetk n ięciu z m etodologiczną d eklaracją K asperskiego. W czasie lek tu ry k siążk i n ależy m ozolnie brnąć przez jej k o lejn e stronice, ujm u jąc w n aw ias n ie tylk o w cześn iejszą w ied zę z h istorii i teo rii lite r a tury, n ie ty lk o elem en tarn e r eg u ły popraw nego w n io sk o w a n ia , ale także dzieła sam ego N orw ida. M am y tu do czyn ien ia z w ytw orem , który K arol Irzyk ow sk i op atrzył — z p ersp ek ty w y czyteln ik a — k lasyfik acją gatu n k ow ą „piły” (term in ten fu n k cjo n u je zam ien n ie z ok reślen iem „cegła”). M uszę się przyznać, że gd y b y n ie fak t, iż książka ta napisana została tak że z m yślą o m nie (być m oże nieco n a iw n ie od n aleźć chcę sw o je m iejsce w e w sp óln ocie tych, „którzy z w yboru i poczucia p o trzeb y w e sz li w »poufne obcow anie« z jego [tj. N orw ida] poezją, tw róczością i m y ślą ” (s. 5) — w ten sposób K asp ersk i w yznacza krąg adresatów sw ej książki), n ie zdobyłbym się na d oczytan ie jej do końca.
K olejne, m ozolne lek tu ry tej pracy n ie zdołały m nie u w o ln ić od elem en tarn ej w ą tp liw o ści: ś w i a t c z y i c h w a r t o ś c i z o s t a ł t u t a j p r z e d s t w i o -n y i s p r o b l e m a t y z o w a -n y ? M ógłbym oczyw iście przyw ołać sło w a N o r w i da: „O ryginalność jest to su m ien n ość w obliczu źród eł”, n ie je ste m przekonany, że autor V a d e - m e c u m b ył li ty lk o autorem aforyzm ów stosow an ych na każdą okazję.
Pora zatem u jaw n ić w ła sn e zastrzeżenia i w ątp liw ości. A zacząć n a leży od ru- d ym en tów . T ylk o w ten sposób odpow iedzieć zdołam na p ytan ie o rzeczyw istą w artość poznaw czą k siążki K asperskiego. A jest to przecież tak że pytan ie o p ra w d ziw ość zaproponow anego tam m odelu „św iata w a rto ści” jed n eg o z najgłęb szych pisarzy i m y ślic ie li polskich.
„Który tu wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”
W p rzyp isie 3 n a s. 51 au tor m. in. stw ierdza: „G runtow ną an alizę »odblasku sztuk« w tw ó rczo ści słow n ej N orw id a zaw iera n i e s ł u s z n i e z a p o m n i a n a p r z e z b a d a c z y praca K azim ierza W yki C y p r ia n N o r w id . P o e ta i s z tu k m i s t r z , K rak ów 1948” (podkreśl. M. A.). N ie zajm ie m nie obecnie (chociaż b y łb y to n ie zm iern ie w d zięczn y tem at do rozw ażań) problem , k tó ry u m o w n ie m ożna o k reślić jako „w izję św ia ta n o rw id o lo g ii w książce K a sp ersk iego”, chodzi b ow iem o problem zn aczn ie don ioślejszy, a m ia n o w icie o to, jak został zrobiony (a m oże: s p r e p a r o w a n y ) „św iat w a rto ści N orw id a”. P rzytoczon e zdanie pozornie tylk o sp ełn ia fu n k cję in form acyjn ą, gdyż praca W yki znana jest n ie ty lk o norw id ologom , a le tak że zn ajd u je się w p rogram ie lektur ob ow iązk ow ych na stu d iach p o lo n isty cz nych. I tutaj sta je się w yraźn a druga fu n k cja tej w y p o w ied zi, którą określić n a leży m ian em fu n k cji p e r s w a z y j n e j . P rzecież n ie je s t p raw d ziw e stw ierd zen ie, że praca W yki została „ n iesłu szn ie zapom niana p rzez b a d a czy ”; chodzi o to, by c z y teln ik uznał je za p raw d ziw e. W celu w e r y fik a c ji tego sądu w y sta rczy w szak p rzej rzeć prace o tw ó rczo ści N orw id a, a tak że p o d sta w o w e opracow ania p rob lem ów rom antyzm u p olsk iego.
D o k oń czen ie ekskursu K asp ersk iego p rzyn osi p o tw ierd zen ie m ojej h ip otezy o dom in acji fu n k cji p ersw a zy jn ej: „ W a r t o p r z e m y ś l e ć su g estie W yki w s y tu acji, w k tórej w sp ó łcześn ie u jm u je się tw órczość N orw ida g łó w n ie ze w z g lę d u na jeg o p ow iązan ia z rom an tyzm em ” (s. 51, przypis 3; podkreśl. M. A.). C zytelnik sta je tutaj w ob ec pozorów rew ela cji, odk ryw ającej n ie ty lk o „zapom nianą” p o zy cję z litera tu ry przedm iotu, a le tak że „ n iek o m p eten cję” badaczy zajm u jących się dotychczas tw órczością N orw id a. P rzypuszczam , że lista tych, k tórzy w ed łu g K a s p ersk iego „p rzem y śleli”, ob jęłab y co n ajw yżej dw a, trzy n azw isk a autorów prac 0 N orw idzie.
N ie p o św ięca łb y m ty le u w a g i jed n em u przyp isow i, gd yb y n ie fakt, że ujaw nia, on w całej rozciągłości m etod ę b adaw czą autora, k tórego stosu n ek do o sią g n ięć p op rzed n ik ów zgod n y jest z try u m fa ln y m okrzykiem głów n ej (przynajm niej w e w ła sn y m m n iem aniu) p erson y P ie rście nia w i e l k i e j d a m y : „E gzekucji n ad szed ł czas 1 rygor!” Ś w ia d ectw em elem en ta rn eg o nad u życia je s t w szak obszerna polem ik a z jed n y m zd an iem w y rw a n y m z pracy Z o fii T rojan ow icz R z e c z o m ło d o ści N o r w i da, k tórego w y k ła d n ia spraw ia w rażen ie albo zu p ełn ego niezrozum ien ia, albo zw y k łej m isty fik a cji <(zob. s. 62—63).
A liści dom in acja fu n k c ji p ersw a zy jn ej w y stę p u je n ie ty lk o w w yp ow ied ziach p o św ięco n y ch litera tu r ze p rzedm iotu (co, jeżeli n ie byłob y u sp ra w ied liw io n e, to w każd ym razie m ogłob y być uzn an e za sp raw ę drugorzędną). Spróbujm y od czy tać jed n o zd an ie z tej k siążki. N iechaj b ędzie to p ierw sze zdanie z rozdziału P r a k - ty c z n o ś ć w z w i e r c i a d l e w a rto ś ci:
„Z w iązki m ięd zy szczy tn y m i w a rtościam i id ea ln y m i a życiem i d ziałaln ością prak tyczn ą »człow ieka ziem sk iego« p rzed sta w ia ją się w odczuciu N orw id a jako p o w ik ła n e, w ielo zn a czn e i tru d n o c zy teln e” (s. 13).
Z aw artych tutaj zostało k ilk a n ie p ow iązan ych ze sobą in form acji, d o ty czą cych różnych p łaszczyzn rzeczy w isto ści. P o ja w ia się przede w szy stk im inform acja, że istn ieje rozbieżność m ięd zy „ szczytn ym i w a rto ścia m i id ea ln y m i” a „życiem i d zia ła ln o ścią p rak tyczn ą »człow ieka ziem sk iego«”. Z w iązk i bow iem , bez w zg lęd u na to, jak bardzo b y ły b y „p ow ik łan e, w ielo zn a czn e i trudno c zy teln e”, istn ieć m ogą w y łą c z n ie m ięd zy b ytam i odrębnym i. Inform acja ta — przynajm niej od czasów P la to n a — sta ła się w ła sn o ścią p ow szech n ą, p rzy n a leży do sfery m y ślen ia potocznego. A to li n ie b yła to p raw d a jed y n ie ob ow iązu jąca, inne k o n cep cje filo zo ficzn e w od m ien n y sposób u jm o w a ły rela c je m ięd zy tym i sfera m i ludzkiej egzysten cji. C hciałoby się rzec, że n ie była to praw da — tak że w czasach N orw id a — jed y n ie słuszna. I n ie
w iad om o z w y p o w ied zi K asperskiego, jak i b y ł stosunek N orw ida do tej rela cji, reflek sja p o ety zostaje um ieszczona (K asperski nie u zn aje za sto so w n e w y tłu m a czyć się ze sw ojego postępow ania) w ew n ątrz jednej z m ożliw ych k on cep cji filo z o ficzn ych . N ie w iem , na jakiej p od staw ie autor m ó w i tu o „odczuciu” N orw ida, n ie w ie m też, co oznacza u żyte przezeń w cu d zysłow ie w yrażen ie „człow iek ziem sk i’’ (tzn. n ie w iadom o, do jakiej p łaszczyzn y rzeczyw istości odnieść sens teg o w y r a żen ia, m oże przecie ono jed n ak o w yw od zić się z m yślen ia potocznego, ze sfery in d y w id u a ln y ch sp ek u lacji K asp ersk iego, jak też m oże być zapożyczone z języ k a N orw ida). Z danie to n asu w a w ięc liczn e w ątp liw ości, po prostu nie sposób u sta lić, jak iej in sta n cji nadaw czej przypisać jego poszczególne człony sk ład ow e, zatarta została różnica m ięd zy przek on an iem potocznym , opiniam i N orw ida i gło sem autora.
I teraz przed czy teln ik iem p ojaw ia się n astępująca altern atyw a: albo zrezygn u je ze sw oich w ą tp liw o ści i będzie kon tyn u ow ał lekturę k olejn ych zdań, albo w trosce o sen s będzie m u siał n iek tóre zdania p om ijać (nie sposób b ow iem inaczej w yb rn ąć z ow ego chaosu sem antycznego), tu jednak pojaw ia się pytanie: co p o zostan ie w ów czas z książk i K asperskiego? A ni om ów iony przypis, an i cy to w a n e zd an ie n ie są b ow iem w yjątk am i, lecz św iad ectw em osobliw ej m etody badaw czej K asperskiego. W brew d ek laracji autora w e w stęp ie: „K siążka ta n ie p o w sta ła po to, ażeby dow odzić sp raw n ości takiej czy innej m etod y zew nętrznej w ob ec om a w ia n eg o problem u i m a teria łu ” (s. 10), została ona skonstruow ana w oparciu o z le p ek pojęć p rzyjętych a priori, zacierających in d yw id u aln y charakter an a lizo w a n eg o problem u. S łó w „w artość”, „człow iek ”, „czyn”, „m ilczenie” N orw id u ży w a ł n ie kon ieczn ie w znaczeniu, ja k ie te sło w a posiadają w e w sp ółczesn ej p olszczyźnie, co w ięcej, n ie n a d a w a ł im jed n eg o raz n a zaw sze ustalon ego sensu. Ś w ia t w artości N orw ida został tutaj s p r e p a r o w a n y na p od staw ie pojęć przyjętych aprio rycznie, k tórych tożsam ość z p ojęciam i pojaw iającym i się w tw órczości N orw ida je st pozorna.
D latego p ozw oliłem sobie przyw ołać fragm ent napisu z b ram y prow adzącej do D an tow sk iego piekła. Pora obecnie przyjrzeć się bliżej poszczególnym elem en tom św ia ta m od elow an ego przez K asperskiego (a n ie obejdzie się tu bez pytania: n a czyj obraz i podobieństw o?).
W św iecie falsyfikatów
D ok on ajm y przeglądu p o d staw ow ych dla k siążki pojęć: „praktyczność”, „siła w artościotw órcza”, „czyn”, „działanie”, „m oralność”, „ in icjatyw a”, „praca”, „ocen a”, „potrzeba” — w k om p eten cji przeciętn ego użytk ow n ik a język a p o lsk ieg o leży m ożli w o ść ok reślen ia sensu tych słów , tak sam o jest w przypadku słó w „św iat” i „w ar to ść”. A liści ten zabieg u ja w n i ich w i e l o z n a c z n o ś ć . Te sło w a w ła śn ie o k reśla ją porządek p rob lem atyzow an ia m y śli N orw ida. A le nie w iadom o, dlaczego akurat one zostały przez autora w yb ran e do tego celu (czyteln ik m oże snuć d om ysły, że zajm u ją szczególn e m iejsce w tw órczości N orw ida albo też że szczególne zn aczen ie p osiadają dla sam ego K asperskiego, ale te przypuszczenia nie uzyskują ani p o tw ier dzenia, an i zaprzeczenia). N ie w iad om o też, co dokładnie oznaczać m ogą te sło w a w u życiu K asperskiego, p ojaw ia się tutaj sw oiste od w ołan ie do dośw iadczenia p o toczn ego odbiorców , k tórzy na drodze sp ek u lacji w in n i p recyzow ać sens p od staw o w y ch term in ó w u żyw an ych przez K asperskiego. P rob lem ten dodatkow o się k o m p li k uje, gdy u św iad om im y sobie, że chodzi tutaj o r eflek sję N orw ida — artysty, który n iep o śled n ie znaczenie przyzn aw ał ironii, nader często p osłu giw ał się grą słów . Sam K asperski podkreśla, że „hasło czynu stan ow iło jed en z k lu czow ych term in ów sło w n ik a ideologiczn ego epoki i że znaczące staw ało się nie ty le sam o użycie tego te r m i nu, ile w k ła d a n e w eń znaczenia, osoba m ów iącego, okoliczności zastosow ania lub
k o n tek st” (s. 60—61); n atom iast przy próbie u ch w y cen ia w ielozn aczności tego sło w a na teren ie p olsk iej m y śli X IX w . p op rzestaje na b an aln ym om ów ien iu O d p o w i e d z i na P s a l m y P r z y s z ło ś c i. K on tek st h istoryczn y je s t tu w rzeczy w isto ści k o n tek stem p o zorn ym — ty lk o d a ty sy g n a lizu ją fakt, że m am y do czyn ien ia z w y p o w ied zia m i tw ó rcy ży ją ceg o w X I X w iek u .
D ok on ajm y przeglądu k ilk u sąd ów k ategoryczn ych , których p odm iotem jest autor V a d e - m e c u m : „N orw ida [...] n ie zad ow alał id ea ł m y śliciela stron iącego od »dram y życia«” (s. 19); „N orw id w ie le u w a g i p o św ięca ł okolicznościom i rea ln y m w arunkom , w jak ich przebiega d ziałan ie” (s. 107); „N orw id n ie bez racji p ro testo w a ł p rzeciw k o u w ażan iu go za czło w iek a od erw an ego od sp raw rzeczyw istości, ign oru jącego zastan e w a ru n k i i zm ien iające się ok oliczn ości” (s. 139). „W polu w id zen ia N orw id a zn alazły się także p rob lem y nauczania In icja ty w y i O ceny jak o w a rto ści id ealn ych , a zarazem u żyteczn ych dla sp o łeczeń stw a [...]” (s. 216); „Sam czło w iek jest w ed łu g N orw id a u sy tu o w a n y w strefie pośredniej lin ii p rostop ad łej [...]” (s. 261).
Ilekroć u K asp ersk iego p o ja w ia się n azw isk o „N orw id”, dopraw dy n ie w iem , o kogo chodzi. O statnie z p rzy w o ła n y ch zdań p ozw ala przecież na p o sta w ien ie zn a ku rów n ości m ięd zy N orw id em a J u rijem L otm an em jako au torem sem iotyczn ej w iz ji rzeczyw istości. N ie w ie m też, jak ie znaczenie m ają in form acje zaw arte w tych sądach k a tegoryczn ych , czy m ają one w yróżn iać N orw id a od je g o w sp ółczesn ych , czy m oże w p isy w a ć jego r e fle k sję w naszą w sp ółczesn ość. J eżeli zaś m ają być elem en ta m i rek on stru k cji „św iata w a rto ści” orygin aln ego m y śliciela , to przeraża ją c y jest banał w nich zaw arty. D op raw d y n ie w iem , co w y n ik a ze stw ierd zen ia, iż „N orw id b ył zd ecyd ow an ym p rzeciw n ik iem c y w iliza cji k a p ita listy czn ej” (s. 34). W ypada zapytać, k tó ry z p isarzy ó w czesn y ch b ył jej „ zd ecyd ow an ym ” z w o le n n i kiem . N ie chodzi tutaj ty lk o o fakt, że r eflek sja autora P ro m eth id io n a , siln ie z w ią zana ze sw oją w sp ó łczesn o ścią , nie ty lk o dem askująca, ale n iek ied y tak że p o w ie la jąca stereotyp y, u leg ła p ew n y m przem ianom , że trzeba ogrom nej su b teln ości, by opisać N o rw id o w sk ie rozu m ien ie k ategorii „czynu” (nie sposób n ie pop ełn iając m isty fik a cji p o sta w ić znaku rów n ości m iędzy słow em „czyn” w w ierszach z w a r sza w sk ieg o okresu tw órczości a tym sam ym sło w em w rozp raw ie O c zyn ie i tc h i - nie). M ożliw y jest przecież sy n ch ro n iczn y opis p o ety k i lu b id ei także w przypadku tw órczości N orw id a, ale m usi być to opis resp ek tu ją cy elem en ta rn e praw a tej tw ó r czości. D om inująca fu n k cja i r o n i i , a tak że d ążenie do m ak sym aln ego w yd ob ycia w i e l o z n a c z n o ś c i sło w a (o tym w ła śn ie fen o m en ie p o ety k i N orw ida m ów i arty k u ł S. S a w ick ieg o Z za g a d n ie ń s e m a n t y k i p o e t y c k i e j N o r w i d a czy klasyczn a już rozpraw a S. K o łaczk ow sk iego Ironia N o r w id a ) sta w ia ją ok reślon e zadania przed interpretatorem . Z adania ca łk o w icie zlek cew ażon e przez K asperskiego. P rzy p o m n ijm y chociażb y fragm en t p oem atu A Dorio ad P h ry g iu m :
C złow iek b ow iem cóż jest?...
...cóż je s t człow iek?!
*
C z ł o w i e k je s t to ktoś, co sobie idzie G dzieś przez pole, i ty w id zisz jego, D rogą jadąc. — P arsk ają tw e k o n ie — „C z ł e k ” u ch yla czapki i żegna się... L ek k ie ch m u ry w y żej, niżej ła n y G rzyw am i bujnych k ło só w trzęsą — S toi z dala za m yślon y bocian. B y ł w E gipcie, w ró cił od piram id; F araon ów nędze znając, dum a O robaczku, o w ężu... i o c z ło w ie k u !2
Jak ak olw iek interp retacja tego fragm entu za pom ocą narzędzi zaproponow anych przez K asperskiego jest n iem ożliw a. N ależy zastanow ić się nad sen sow n ością re k on stru k cji „św iata w a rto ści”, w k tórym nie m a m iejsca dla rozw ażań o „czło w ie k u ”, tzn. o tw órcy, ale także realizatorze czy n aw et niszczycielu w szelak ich w a r to ści w działaniu praktycznym . Do tego zagadnienia jeszcze pow rócę. W p rzyto czonych zdaniach K asperski używ a czasu przeszłego n i e d o k o n a n e g o (pom i ja m już fakt, że autor upraw ia n ieu stan n ą ingerencję w przeszłość, przyznając N or w id o w i „rację”, i to nie w iadom o z jak iego punktu w idzenia), w rzeczyw istości za k ład ają one zjaw isk o b e z c z a s o w o ś c i czy raczej: a h i s t o r y z m u . N azw isko „N orw id” jest tutaj k o lejn y m fa lsy fik a tem (byt, który K asperski opatruje taką n azw ą, nigdy nie istn iał w rzeczyw istości).
G dzie jest N orwid?
Na s. 250 K asperski k onstatuje: „N iech p ogląd y N orw ida unaoczniają dw a przyk ład y p oetyck ie [...]”, po czym przytacza in e x te n s o dwa utw ory.
Na rozum ieniu tek stó w poetyck ich N orw ida zaw ażyła w sp ó łcześn ie etyk ietk a „poeta m y ś li”, a w ięc n ie tylk o K asperski trak tu je tę liryk ę tak, jak b y chodziło li tylk o o rym ow an e traktaty, aliści on doprow adził proces d estrukcji p oezji N or w id a do sw oistej p erfek cji. A przecież nie tylko to jest w ażn e, с o się m ów i, ale tak że i to, j a k się m ów i; elim in acja zagadnień p o ety k i nie je st zabiegiem pozba w io n y m znaczenia, szczególn ie w przypadku tw órcy, który p ostu low ał dokonanie „koniecznego skrętu w p oezji p o lsk iej”. Ta pozornie czysto techniczna elim in acja sp ow od ow ała zlek cew a żen ie jed n ego z p od staw ow ych zagadnień św ia ta w artości N orw ida, m ian ow icie poezji. S tosow an a przez K asperskiego m etoda „om ów ien ia” (i tu m uszę przyznać au torow i n ieu giętą k on sek w en cję) p row adzi do sytu acji, w której z oryginalnej liryk i pozostaje: „m aterii ty le praw ie... co gad an ie”.
A le n ie jest to n ajistotn iejsze okaleczenie tw órczości N orw ida w tej książce, za led w ie (czy m oże: a ż) 16 u tw o ró w zostało tu u n icestw ion ych . Ten proces d e stru k cji p oszczególnych u tw o ró w znajduje sw oją analogię w całościow ej w iz ji N or w id o w sk ieg o „św iata w a rto ści”. N ie m a w nim m iejsca — jak ju ż to sy g n a lizo w a łe m ■— dla k ategorii „człow ieka”, n ie ma w n im m iejsca dla „poezji”, n ie m a w nim m iejsca dla „B oga”. P ropozycja K asperskiego pozbaw ia N orw ida n a jisto t n iejszego elem en tu św iatopoglądu. R ekonstruow ać, konstruow ać, preparow ać m ożna ta k ie czy inne w ycin k i tej koncepcji, ale w żaden sposób (przy najbardziej n aw et osob liw ych rygorach „problem atyzacji”) n ie m ożna pom inąć fak tu fu n d a m en ta l nego: jest to k oncepcja w yw od ząca się z m y śli chrześcijań sk iej. N ie chodzi tu o rozw ażania, czy N orw id b ył pisarzem k atolickim w takim lu b innym rozum ieniu teg o epitetu, chodzi b ow iem o to, że n ie b yłoby N orw id ow sk iej w izji św ia ta bez trad ycji chrześcijań sk iej, uznanej przezeń za punkt w yjścia, ale także i za punkt dojścia reflek sji. O bszerne i n ieom al n iezrozum iałe rozw ażania K asp ersk iego w roz d ziale Pion, ideal, p e r f e k c jo n iz m , są w gruncie rzeczy rozw ażan iam i na tem at sy m b o lik i krzyża, przeprow adzonym i, po pierw sze, przy p ra w ie zupełnym p rze m ilczen iu istn ien ia w kulturze europejskiej tego sym bolu, po w tóre — za p o śred n ictw em całk ow icie n iead ek w atn ych kategorii opisu, zapożyczonych z jak iegoś p od ręcznika zw u lgaryzow an ej ekonom ii p olitycznej.
N ie rozum iem , na jakiej pod staw ie m ożna m ów ić o „przedstaw ieniu i sp rob le- m atyzow an iu ” k on cep cji m y śliciela przy jed n oczesn ym w y elim in o w a n iu cen tra ln e go punktu tej koncepcji. A lb ow iem tym , co różniło N orw ida od jego w sp ółczesn ych na teren ie Χ Ι Χ -w ieczn ej m y śli p olsk iej, nie był ani jego stosu n ek do „cyw ilizacji k a p ita listy czn ej”, ani jego głuchota, a n i też fakt, że nader często u ży w a ł słow a „praca”, a le w ła śn ie jego oryginalna koncepcja personalizm u ch rześcijańskiego. N atom iast u K asp ersk iego w m iejsce interpretacji tego fen om en u czyteln ik
m u je rozw ażan ia na tem at sem an tyk i słow a „środek” (będące ty lk o parafrazą w y p ow ied zi N orw id a, za to za w iera ją ce d ysk retn ą propozycję reh a b ilita cji osoby P ia sta K ołodzieja).
Istotnie, w św ie tle lek tu ry om aw ianej k siążk i ab solu tn ie niezrozum iałe staje się stw ierd zen ie S ta n isła w a B rzozow sk iego, który n azw ał N orw id a „ o s t a t n i m O j c e m K o ś c i o ł a ” — dłuższe ob cow an ie z tw órczością N orw id a sk łan ia m nie do przyznania racji B rzozow sk iem u , n ie zaś K asperskiem u. S zczególnie w ted y, g d y przypom nę sobie n a stęp u ją cy cytat z k siążk i K asperskiego:
„Pan B óg p ożyczył n am nas sam ych — p ow tarzał N orw id za K rasińskim i C ieszk ow sk im — i n ie przyjm ie, skoro m u oddam y brutto, co nam dał, bo oddać bez procentu je st — odrzucić” (PW, IX , s. 212). Ź ródłem tego »procentu« jest w ed łu g N orw id a praca, która w y tw a rza w a r t o ś ć d o d a t k o w ą w trak cie w y m ia n y od d ziaływ ań m ięd zy czło w iek iem a n aturą, a tak że p om iędzy sam ym i lu d źm i. G łosząc potrzebę w y p r a c o w a n i a w a r t o ś ć i d o d a t k o w e j z a p o ś r e d n i c t w e m » o b o w i ą z k o w e j p r a c y « , N orw id op ow iad ał się za a k s j o l o g i ą s t a n o w i ą c ą p o d s t a w ę d l a r o z d a w n i e t w a p u b l i c z n y c h h o n o r ó w i w y r ó ż n i e ń ” (s. 46; podkreśl. M. A.).
Trudno chyba o bardziej o c zy w isty dow ód fa lsy fik a c ji przedm iotu badań. Z god n ie z kon cep cją K asp ersk iego ew a n g elijn a p rzyp ow ieść o talen tach (którą N orw id n iek on ieczn ie m u sia ł pow tarzać za K rasiń sk im i C ieszkow skim , m ógł po prostu sp arafrazow ać sło w a E w a n g e l ii!) je st tek stem p rekursorskim w stosunku do K a p it a łu K arola M arksa, sw o ją k oresp on d en cją zaś p ołożył N orw id w yraźn e za słu g i przy form u łow an iu kilk u a k tó w p raw n ych ogłoszonych w D zien n ik u U s ta w PRL. A liśc i d ajm y spokój żartom , k siążk a K asp ersk iego byn ajm n iej n ie pobudza do śm iechu.
N ie w iem , jak im prob lem em zajm u je się w r z e czy w isto ści ta k siążk a, a le jestem przekonany, że tw ó rczo ść N orw id a jest tutaj li ty lk o p r e t e k s t e m . W ra cając do p rzyw ołan ego w p u n k cie w y jścia fra g m en tu P ro m e t h id i o n a m uszę stw ie r dzić, że to, „z czym szu k a” K asperski, n ie m a nic w sp ó ln eg o z próbą n ie ty le zro zu m ien ia czy „ p rzed staw ien ia i sp rob lem atyzow an ia”, a le n a w e t w m iarę p op raw n ego opisu k o n cep cji N orw id a. C hodzi o to, że p o elim in a cji cy ta tó w i n a z w y „N orw id” k siążk a m oże z ró w n y m p ow od zen iem n osić ty tu ł „Ś w iat w a rto ści M a rian a Z d ziech o w sk ieg o ” lu b „Ś w iat w a rto ści L u d w ik a K rzy w ick ieg o ” (z ró w n y m p ow od zen iem — tzn. z jed n ak ą n iead ek w atn ością). C hociaż sądzę, że ostatni z za proponow anych p rzeze m n ie ty tu łó w b y łb y w ła ściw szy , szczególn ie w k on tek ście n astęp u ją ceg o sądu: „In icja ty w y , odkrycia i w y n a la zk i p o w in n y być w ed łu g N or w id a w p row ad zan e w e w szy stk ich bez w y ją tk u dziedzinach pracy i d ziałaln ości w sp o łeczeń stw ie” (s. 176).
N orw id u -p ra g m a ty zo w a n y
L ekturę pracy K asp ersk iego pod jąłem z przekonaniem , że w zbogacona zo sta n ie m oja w ied za o dorobku m y ślo w y m jed n eg o z n a jo ry g in a ln iejszy ch tw órców p o l skich. Jednak stw ierd zić m u szę, że poza k ilkom a zdaniam i n ie zn alazłem w niej nic, co (oczyw iście, poza cy ta ta m i i n azw ą osobow ą) m iałob y ja k ik o lw iek zw iązek z autorem V a d e - m e c u m . P isarz, o k tórym m ów i K asperski, n igd y n ie istn iał, a w każdym razie nie m a n ic w sp ó ln eg o z C yprianem N orw id em ży ją cy m w latach 1821— 1883. P rzytoczon e przeze m n ie c y ta ty n ie są byn ajm n iej zło śliw ą próbą w y o lb rzy m ien ia p o jed yn czych p otk n ięć autora. Jeżeli n ieu sta n n ie dostrzegam rażące rozb ieżności m ięd zy d ek laracjam i b ad aw czym i a ich realizacją, je ż e li n ie u sta n n ie n a p o ty k a m m isty fik a c je i fa lsy fik a c je , n ie m ogę tego w y tw o ru u znać za pracę n au k ow ą przyn oszącą rzeteln ą in form ację, n o w e o d czytan ie tw órczości N or w id a . D ek laracje p ozostają ty lk o n ie sp ełn io n y m i ob ietn icam i, ro zp atryw an e zaś
pod kątem dom inacji fu n k cji persw azyjn ej u jaw n iają fak t zafałszow an ia obrazu m y ś li N orw ida.
N ieu sta n n ie przypom inała m i się w trakcie lek tu ry k siążk i K asperskiego roz p raw a W aleriana K w ia tk o w sk ieg o z r. 1933 C y p r ia n N o r w i d w ś w i e t l e u w a g m ł o d z i e ż y w s p ó łc z e s n e j, przypisująca N orw idow i m. in. prefigurację Z w iązku S trze leck ieg o . S k ojarzen ie to byn ajm n iej n ieprzypadkow e. A lb ow iem k siążk a K asp er sk iego n ie je s t pracą z teren u h isto rii literatury, n ie p rzynosi też próby opisu i zrozu m ien ia fen om en u z d ziejów h istorii idei. P ersp ek tyw a historyczn a jest tutaj ty lk o pozorem , a n alizow an y obiekt, w y rw a n y ze sw ojego kon tek stu h istoryczn ego, osadzony został w rzeczy w isto ści a h i s t o r y c z n e j . K ategoria p rzeszłości, jaką p osłu gu je się K asperski, n ie m a n ic w sp óln ego z czasem h isto rii. T w órczość N or w id a jest tu tylk o p retek stem , staje się obiek tem i n s t r u m e n t a l n e g o stylu odbioru, k tóry — w w y k on an iu K asperskiego — doprow adza do b ezw zględ n ego ok aleczenia przedm iotu an alizy. W gruncie rzeczy b ow iem n i e o „ ś w i a t w a r t o ś c i N o r w i d a ” t u t a j c h o d z i . Oparta na dialogu sen só w i id ei, u ja w n iająca rozm aite postacie ironii, będąca w reszcie fragm en tem dysk u sji o m y śli p olsk iej tw órczości autora R z e c z y o w o ln o ści słowa, poddana jest tutaj b arbarzyń sk iem u zab iegow i m odernizacji. Po prostu zostaje ujedoznaczniona, pozbaw iona chyba n a jisto tn iejszej w artości, jaką b yło jej o t w a r c i e n a d i a l o g , n ieu sta n n e p o stu lo w a n ie r u c h u m y ś l i odbiorcy.
M odernizacja stosow an a przez K asperskiego prow adzi do iście g rotesk ow ych e fe k tó w (przykłady p rzytaczałem w cześn iej). Jed y n y m osiągn ięciem tej m etody badaw czej K asp ersk iego je s t u k azanie an alogii m iędzy koncep cją N orw ida a w sp ó ł czesną r e fle k sją lew icu jącej m y śli francuskiej, podejm ującej rein terp retację m ar k sisto w sk iej k ategorii „pra x is”.
K asperski dokonuje red u k cji tw órczości N orw ida po to tylko, b y m ógł być p ow tórzon y w y w ó d m y ślo w y , przeprow adzony n ieg d y ś m. in. przez A lth u ssera i B alibara s, a liśc i c z y t a n i e N o r w i d a n ie m oże p okryw ać się z c z y t a n i e m K a p i t a ł u , bez ok aleczenia tych dw u n iezm iern ie d oniosłych tek stów . Z asta n a w ia ć też m u si fak t, dlaczego K asp ersk i tak skrzętn ie ukryw a b ezpośrednie źródło in sp iracji sw ojego p rzed sięw zięcia. N iegd yś Z b ign iew H erbert przeprow adził de- m ask ację pozornej pracy um ysłow ej w w ierszu Pan Cogito a ruch m y ś li. Sądzę, że szczególnie poniższy fragm en t tego w iersza znakom icie przystaje do osta tecz nego efek tu pracy autora Ś w i a t a w a r t o ś c i N o r w i d a :
M yśli chodzą po głow ie m ów i w y ra żen ie potoczne w y ra żen ie potoczne p rzecenia ruch m yśli w ięk szo ść z nich stoi nieruchom o
pośrodku nudnego krajobrazu szarych pagórków
w y sch ły ch drzew czasem dochodzą
do rw ącej rzek i cudzych m y śli stoją na brzegu
na jednej nodze jak głodne czaple ze sm u tk iem
w sp om in ają w y sch łe źródła kręcą się w kółko
w p oszu k iw an iu z ia r e n 4
* Zob. L. A l t h u s s e r , É. B a l i b a r , Lire d e „C apital”. T. 1—2. P aris 1971. 4 Z. H e r b e r t , P an Cogito. W arszaw a 1974, s. 24.
O stateczn ie liczą się n ie in ten cje K asp ersk iego, ale k on k retn y w y tw ó r. P o d sta w ą jego ocen y zaś je st jego zn aczen ie p rak tyczn e dla czy teln ik ó w N orw ida. J eżeli p rzyp om n im y sobie zak oń czen ie n o w e li „A d le o n e s l”: „— R e d a k c ja n ie je s t t e l e f o n e m . {...] r e d a k c j a j e s t r e d u k c j a. . . ” , to w o d n iesien iu do książk i
K asp ersk iego stw ierd zić n ależy, że tutaj r e d u k c j a , będąca p o d staw ow ym za b ie g iem u m o żliw ia ją cy m m od ern izację, p osu n ięta została zb yt daleko. Inform acja, której dostarcza, jest d e z i n f o r m a c j ą n iczym n ie u sp ra w ied liw io n ą , ja k n i czym n ie m oże b y ć u sp ra w ied liw io n e św iad om e fa łsz o w a n ie ku ltu ry. Po zastąp ien iu fa łsz y w e g o p od ziału na k sią żk i „słu szn ie” i „ n iesłu szn ie” zap om n ian e — rozróż n ie n ie m na p race u żyteczn e i n ieu ży teczn e stw ierd zić m uszę, że n ie m ogę dostrzec za sto so w a n ia pracy E dw arda K asp ersk iego n ie ty lk o na teren ie n o rw id o lo g ii, ale tak że w sp ó łczesn ej r e fle k sji h u m a n isty czn ej. C hyba że jako p rzykładu n e g a ty w n ego.
Istotn ie, tw órczość C ypriana N orw id a sp raw iać m oże w ra żen ie ca łk o w icie „osw o jo n ej” (tzn. p odatnej n a w szelk ieg o rodzaju m isty fik a cje). A to li przy zach o w a n iu jednej regu ły, k tórej o m in ięcie przek reśla te pozory: n a leży ca łk o w icie zlek ce w a ży ć sam ego N orw id a, jego te k sty uznać za n ieisto tn e. Z aufać sądom k a teg o ry czn y m K asp ersk iego m oże oznaczać ty lk o jedno: za u fa ć fik c ji, co praw da f ik c ji w ie lc e p ragm atyczn ej, zw a ln ia ją cej b o w iem od r e fle k sji, a le tylk o fik cji. A praw da? Cóż: „P raw d y się razem dochodzi i cz e k a ”. P ozo sta je przeto tru d le k tu r y tek stó w N orw id a bez pom ocy k sią żk i K asp ersk iego, lek tu ry , w czasie której d om in ow ać b ęd zie p o k o r a w ob ec słó w innego czło w iek a , ale tak że w ob ec h is to r ii i w ła sn ej w sp ó łczesn o ści. R zeczy w isty ś w i a t w a r t o ś c i N o r w i d a u ja w n i w ó w cza s w p ełn i sw ój sen s tak że i dla nas. C hociaż n ie b ęd zie to sens ta k jed n ozn aczn y jak u K asp ersk iego. A le sądzę, że w ła śn ie w u szan ow an iu p lu ra lizm u lud zk iej m y ś li za w iera się sen s r e fle k sji h u m an istyczn ej. D latego m uszę od rzu cić p rop ozycje zgłoszon e przez k o lejn eg o „późnego w n u k a ” N orw id ow sk iego; n ie zadał on sob ie trudu z r o z u m i e n i a tw órczości, k tórą w tak b ezlito sn y sposób okalecza. P rzecież n a w e t k ategoria „ p r a c y ” w y rw a n a z ca ło k szta łtu ory g in a ln ej id ei N orw id a w u jęciu K asp ersk iego sta je się apologią p r a c y w y a l i e n o w a n e j . O stateczn ym efek tem m od ern izacji je s t m im o w o ln y p a m flet. A n ie ta k i jest p rzecież sen s p racy h u m an isty. P rzyn ajm n iej w m oim p rzekonaniu.
M a r e k A d a m i e c
M i c h a ł K o m a r , PIEK ŁO C O N RA DA . W arszaw a 1978. „C zyteln ik ”, ss. 178 + 2 nl-b.
K siążk a M ichała K om ara jest w w ie lu sen sach tek stem n iep rzeciętn ym . N a j d alsza od p ed an tyczn ej n u d y, od p o w tó rk i z w ie d z y o a rcy d ziele, alerg iczn ie u w ra żliw io n a na b an ał, z ja k ich k o lw iek poch od ziłb y źródeł, prop on u je n am — su ge sty w n ie , z n a p ięciem , a zarazem sp ójn ie i trzeźw o — scen ariu sz p u n k to w y ch od słon dram atu m y śli Conrada.
N ie je s t to praca p isan a „na sto p ień ”, choć b ez żad n ych w ą tp liw o śc i go zdo b y ła *. J est n a to m ia st r z eczy w isty m w y d a rzen iem w zm ien n ych losach naszych ob cow ań z litera tu rą . Bo choć C onrad je s t b oh aterem tej p racy n ie p retek stow ym , n ie ok azyjn ym , to jed n ak p rzed sta w io n y w niej scen ariu sz czyn i dram at pisarza d o św ia d czen iem n aszej h isto rii. N aszej, tzn. n ie ty lk o polskiej: h isto rii n o w o ży tn ej,
1 B yła p od staw ą d oktoratu uzysk an ego w In sty tu cie B ad ań L iterackich P A N {czerw iec 1982).