Tadeusz Ulewicz
Studia i teksty staropolskie :
(przegląd bibliograficzno-krytyczny
za lata 1945-1949)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 39, 248-273
III.
R E С E N Z J
E
STUDIA I TEKSTY STA RO PO LSK IE
(przegląd bibliograficzno-krytyczny za la ta 1945— 1949)
K s i ą ż k i k u M i s t r z o w i : Ach, mój Mistrzu, w ielkie to jesrt brzemię
Iść prześpiecznie m iedzy ludzkie plemię. Ano w ludzi ech rożne obyczaje,
Jeden chwali, a drugi nałaje...
M. Bielski
W zmożony ru ch literack i i naukow y, praw em k o n tra s tu szczegól nie silnie zaznaczający się w pierw szych lata ch pow ojennych, nie zm niejszył interesu dla w ydaw nictw „daw niejszych“ odnoszących się do lite r a tu r y staro po lsk iej. R uszyły więc ta k ż e edycje s t a ry ch tek stó w oraz ściślejsze stu d ia filologiczne n ad staropolszczyzną, p u blikacje może m ało efektow ne, bardzo jed n ak p otrzebne ze w zglę d u n a ciągłość p ra c y badaw czej n ad daw niejszym i dziejam i p iś m iennictw a polskiego. Do p racy w ydaw niczej obok daw niejszego pokolenia badaczy (Badecki, Janów , P ollak) stan ęli tu ta k ż e m łodsi (np. St. R ospond), d a ją c ty m w ym ow ny dowód, że dziedzina p ra c prow adzonych niegdyś przez N ehringa, B rü ck n era, Ł o sia i wielu innych je s t jed n ak ciągle żyw a i wysoce a k tu a ln a. Podobnie w dzie dzinie ogólnych b ad ań h istoryczno-literackich n a d polskim średnio wieczem i hum anizm em zauw aża się — obok udziału uczonych m ia ry J u lia n a K rzyżanow skiego czy K on rad a G órskiego — ta k ż e w y d atn y udział badaczy m łodszych (F lo ry a n ), a n aw et najm łodszych, sta n o w iących niejako „w ojenny“ już zaciąg i pokolenie naukow e (M. Ple- z ia ). Dzięki tem u a n t i q u i s s i m a , a często n ie s te ty w n a szych w a ru n k ach i d i s i e c t a m e m b r a n ajd aw n iejszej lite r a tu r y polskiej w y pływ ają ra z po raz n a pow ierzchnię bieżących b a dań naukow ych, opow iadają barw nie i in teresująco o sobie, swoich czasach i ludziach (nb. w a rto by tu jed n ak kiedyś pom yśleć tak że o uzupełnieniu i przedrukow aniu znakom itego n a sw ój czas, a do dziś jeszcze podstaw ow ego tom u Ł osia „P oczątki piśm iennictw a pol skiego“ , 1922).
Zadaniem podpisanego je s t zwięzła recen zja zbiorow a, omó w ienie bibliograficzno-krytyczne nowości naukow ych za la ta 1945
do 1949, dotyczących lite ra tu ry sta ro p o lsk ie j, w naszym w ypadku stuleci obejm ujących polskie średniow iecze, ren esan s, b arok. W obec w ielostronności studiów i b ad ań an ality czn y ch prow adzonych przez dość rozrzucone ośro d k i badaw cze ogran iczyć się tu trz e b a z m iejsca do w ydaw nictw książkow ych, z żalem pozostaw iając n a boku w cale liczne, n ieraz cenne ro zp raw y i p rzyczynki ogłaszane po czasopis m ach i w ydaw nictw ach periodycznych, m. i. ta k ż e w streszczeniach, ja k np. w „Spraw ozdaniach z czynności i posiedzeń P A U “ i in., bez k tó ry c h ciągłej znajom ości pracow nik naukow y w te j dziedzinie nie może u trz y m ać „au c o u ra n t“ bieżącej p ro d u k cji histo ry czn o -literac kiej. A więc: om aw iam y ty lk o k s i ą ż k i dotyczące staro p o lsz- czyzny, k tó ry m z tak ic h czy innych względów należy się rec e n z ja lub n o ta tk a w „P am iętn iku L ite ra c k im “ . W ty m zak resie od ra z u w y ła n ia ją się t u ta j trz y różne k a te g o rie nowości: a) za b y tk i (re je s tr a c ja i p rze g ląd ), b) te k s ty (chodzi t u oczywiście o te k s ty w yd aw a ne po ra z pierw szy albo p rzedrukow yw ane ze s ta ro d ru k ó w !), c) s tu d ia specjalne o ra z ogólne op racow an ia piśm iennictw a staro p o lsk ieg o om aw ianego okresu. Omówimy te rzeczy kolejno zaczynając dla po rz ą d k u od k a te g o rii pierw szej, n a jm n ie jsze j, od zabytków języ ko w ych i literackich.
A. Z a b y t k i (p rzeg ląd i re je s tra c ja )
K siążk a S t a n i s ł a w a R o s p o n d a , „Z abytki języ k a polskiego n a Ś ląsk u “ . Z 23 ilu stra c ja m i. W rocław — K atow ice 1948. W ydaw nictw a In s ty tu tu Śląskiego, s tr . 264 — to w ty m za k re sie jed y n a w iększa p u b lik acja pow ojenna, a zarazem pozycja, k tó ra w pew nych częściach dysponuje m ateriałem n o w y m , do ty ch czas nieznanym , bo o d k ry ty m lub u dostępnionym dopiero po w oj nie, kiedy nieliczne ocalałe i liczniejsze świeżo organizow ane a rc h i w a i biblioteki śląsk ie sta n ę ły w reszcie otw orem przed polskim i badaczam i. P ra c a zap ro jek to w an a am bitnie jak o „ in w en tary zacja filologiczna i językoznaw cza w szelkich językow ych zabytków ś lą skich, p o w stały ch n a Ś ląsku“ (zob. przed m ow a), a więc jak o reg io n aln y poniekąd odpow iednik „Początków piśm iennictw a polskiego“ J a n a Ł osia, je s t now ością w artościo w ą pom im o zastrzeżeń, jakie je j specjaliści słusznie m ogą poczynić. I ta k np. nie w szystkie zab y tk i są tu jedn ak „ ślą sk ie “ (recenzent w „Języ ku P olskim “ podniósł sp rze ciw co do „ P sa łte rz a F lo riań sk ieg o “ , szczególnie a k tu a ln y po o s ta t nich b ad aniach p ro f. Taszyckiego ), nie w szystko też, co na Śląsku pisano g w a rą lub po polsku, słusznie zaliczył a u to r do z a b y t k ó w . B ra k t u tak ż e o strz e jsz ej d y sk ry m in acji pom ników i okruchów języ kow ych od lite r a tu r y „żyw ej“ : gdzieś się przecież zaczyna i „zw yczaj n e “ piśm iennictw o, k tó re p rzy całej sw ej w a rto śc i i znaczeniu dla h isto ry k a ję z y k a i d ialektologa do zab y tkó w „sensu s tric to “ już nie należy (w y sta rc zy tu np. przytoczyć nazw iska Jerzego Bocka, W a lentego R oździeńskiego czy choćby anonim owego „P olaka w Śląsko“ ) , zw łaszcza jeśli po słu g u je się ono ogólnym językiem literackim . T ym
niem niej tak ż e dla niejęzykoznaw cy, h isto ry k a lite r a tu r y i k u ltu ry , k siążk a prof. R osponda je s t now ością po trzeb n ą i pożyteczną, oczy wiście w sw ej części zasadniczej (rozdz. I— III, ew entualnie IV ), dotyczącej średniow iecza i refo rm a c ji, części, k tó ra się w iąże b ard zo ściśle z tom em pierw szym „Dziejów piśm iennictw a śląskiego“ W inc. Ogrodzińskiego. S z a ta zew n ętrzna w yd aw n ictw a sym patyczna, zd ję cia dobrze d o brane i celowe. Życzyć należy, aby w ydanie n astęp n e, k tó re w ciągu kilku la t powinno się jed n a k ukazać, wolne było od niedociągnięć, a przede w szy stk im od pośpiechu (zob. też oceny i uw agi w „Języku P o lsk im “ X X V III 155— 158 o raz w „S obótce“ I I I 484— 491) .
N a m niejsze tru d n o śc i n a tra fił M i e c z y s ł a w W a l t e r , a u to r n ad er pożytecznego i cennego zestaw ienia „Śląskie polonica rękopiśm ienne w zbiorach B iblioteki U niw ersyteckiej we W ro cław iu “ . Część I, W rocław 1949. N akl. Bibl. Uniw. we W rocław iu (uzupeł nione odbicie z „Sobótki“ I II 292 n n ), s tr . 31 + 11 tablic. W ysoce to pożyteczna p ublikacja. P ierw szy zeszy t (oby n a dalsze n iezbyt długo trz e b a było czekać!) d aje p rzegląd urato w an y ch z zaw ieruchy w ojennej poloniców rękopiśm iennych z wieków XV— X V III, w cho dzących w sk ład dzisiejszej w rocław skiej B iblioteki U n iw ersy tec kiej, przegląd, k tó ry — wolno sądzić — system atycznie k o n ty n u o w an y i sta le uzupełniany, niezaw odnie odda niejedną usługę b a d a czom staropolskiego p iśm iennictw a i k u ltu ry polskiej n a Śląsku. O rien tu je on z g ru b sz a w sta n ie i ilości tego co ocalało i co ud o stępniono badaniu naukow em u, zestaw ia om aw iane kodeksy i rę k o p isy z lite ra tu rą przedm iotu, w reszcie podaje 11 bardzo dobrze od b ity ch i czytelnych ta b lic ze zdjęciam i sta rszy c h i ciekaw szych te k stów . Zaznaczm y, że w zasadzie uw zględniano tu ty lko pism a i no ta tk i polskie o raz polsko-łacińskie (pom inięto więc polonica łaciń sk ie !), k tó re podzielono n a trz y k a te g o rie : na oderw ane glossy p o l skie, prozę relig ijn ą o ra z (ilościowo najszczup lejszą) poezję re lig ij ną. Zestaw ienie W a lte ra znajdzie się w księgozbiorze podręcznym
(dział „biblio grafii“ lub „silesiaców “ ) każdej w iększej biblioteki. Przechodzim y do n a stę p n e j k a te g o rii nowości, kategorii, k tó rą stan o w ią
B. T e k s t y
N a czoło tego ro d za ju w ydaw nictw w ysuw a się zdecydowanie, a raczej u trz y m u je się n a nim ta k ż e po przerw ie w ojennej, dobrze około daw nego naszego piśm ienn ictw a zasłużona B iblioteka P isa- rzów Polskich PA U . W y stą p iła ona — ja k dotychczas — z czterem a tom am i (kilka innych w p rzy g o to w a n iu ), k tó ry m należy się tu zasłu żonych „słów k ilk oro“ . Z acznijm y z w ieku i z urzędu od publikacji, k tó ra d a ła n a siebie czekać o k rąg ły ch la t czterdzieści. J e s t n ią cie k aw y i rza d k i n aw et w śró d teg o ty p u nowości tom , zaw ierający udo stęp nion y w reszcie szerszem u b a d an iu naukow em u „E w ang eliarz“ J a n a z Sącza (Sandeckiego, M ałeckiego, M aletiu sa). T y tu ł i nagłó w ek te j niecodziennej pu blik acji brzm i n a stę p u jąc o :
J a n S a n d e c k i (M a 1 e с к i ) , „E w angeliarz z początku X V I w. i dw a późniejsze d ru k i polskie tegoż a u to r a “ . W ydał i w stę pem poprzedził J a n J a n ó w . K rak ów 1947. B iblioteka P isa- rzów Polskich, n r 87, s tr. C L V III 2 nlb. -+- 192, -— W ydaw nictw o t o stanow i, ja k powiedziano, spełnienie p o stu lató w naukow ych i w y daw niczych całego o statn ieg o czterdziestolecia. I to w sensie najdo- słow niejszym . Jeszcze w r. 1908 rozpoczął bowiem Ludw ik B ern acki d ru k om aw ianego zaby tku , k tó ry po iście rom an tyczn ych przerw ach, przy g o d ach i pery petiach doprow adził w reszcie do końca p rof. J a nów. T rudno tu referow ać jego przebieg. Czyni to lepiej i ciekaw iej zw ięzła przedm ow a w ydaw cy, do k tó re j też niniejszym odsyłam y.
„E w an g eliarz“ Sandeckiego tk w i w k rę g u zagadnień i sp ra w dość m ało na ogół zbadanych, pomimo ich dużej w agi dla dziejów k u ltu r y i piśm iennictw a polskiego. W ażny ten s ta ro d ru k stanow ić może, w edług sugestii w ydaw cy, ciekaw y „ p u n k t w y jścia dla b adań n a d ew angeliarzem sta ro p o lsk im “ , b ad ań w skazanych z resztą i za in icjow anych jeszcze przed dw udziestu kilku la ty w łaśnie przez prof. Ja n o w a i o d tąd kontynuow anych i rozbudow yw anych przez tego sam ego uczonego \ Równocześnie poprzez n ależyte naśw ietlenie i oce n ę p ełnej, nie pokaw ałkow anej działalności M ałeckiego wiąże się on z całą — jak że w ażną — sp ra w ą dziejów polskiego języ k a lite ra c kiego w la ta c h dw udziestych i późniejszych X V I wieku. P rz ed ru k o w a n y przez wydaw cę z całym pietyzm em , ta k ja k się dziś p rz e d sta w ia, więc w stan ie mocno zdefektow anym (zachow ał się bowiem jed yn ie w niepełnym egzem plarzu, u n i с u m stanow iącym w łasność O sso lin eum ), w raz z pracow icie w yszukanym i dodatk am i częściowo p o m n iejszający m i czy rek o n stru u ją cy m i s tr a ty o raz ze sta ra n n ie zestaw io ny m słownikiem , a przede w szy stkim z bardzo obszernym , w nikliw ym i w artościow ym w stępem , stanow i „E w ang eliarz“ S a n
deckiego (czyli E w angeliarz U nglerow ski, k rócej E U ) p rzy k ła d no woczesnego w ydaw nictw a filologicznego n a najw yższym poziom ie naukow ym . T ek st oddano tu możliwie dokładnie w pisow ni o r y g i n a ł u (nie fra s z k a k o rek ty tak ieg o to m u !) ilu s tru ją c go d o d a t kowo k ilk u dobrym i zdjęciam i, co na d o b rą sp raw ę czyni sięganie do p a le o ty p u zbytecznym , n aw et dla językoznaw cy.
W b ad an iach n ad Sandeckim i E U w ydaw ca posłużył się jed y n ą d a ją c ą się tu zastosow ać m etodą naukow ą, m ianowicie w nikliw ą i drobiazgow ą analizą języ k a zab y tk u oraz fo rm y d ru k a rs k ie j p a leo ty p u (g ra fik a , o rto g ra fia , d rze w o ry ty ). G runtow ne zżycie się z te k s te m i om aw ianym i zagadnieniam i, o p a rte na dokładnym
po-RECENZJE I SP R A W O Z D A N IA 25 1
1 Por. np. ostatnie rozprawy w tym zakresie: J. Janów,
N o w y ewangeliarz p olski z X V I w. (Ewangeliarz Puławski).Kraków 1949, str. 24. Odbitka z nr-
5—6
Ruchu biblijnego i liturgicznego.— Tenże,
Najstarsze szczątki ewangelia- r za polskiego.Sprawozdania PAU, t. LI (Kraków 1950), str. 40-—44. — Także
o ewangeliarzach ruskich zob. J. Janów. Ze
studiów nad ewangeliarzami „uczy- te l n y m i “ X V I —XV II w.Slavia XIX, str. 317—335, oraz
Problem klasy fikacjiew an ge liarzy „uczyteinych“. Część I: Grupa środkowopodolska.
Sprawozdania
ró w n aniu i zestaw ieniu język a E U z innym i zab y tk a m i i d ru k a m i w ażnym i ze względów porów naw czych („Żywot św. A n n y “ , „Żyw ot P a n a Jezu K r is ta “ , „ F o rtu n y i cnoty różność“ , „ P o sty lla p o lsk a “ i in n e ), doprow adziło prof. Jan ow a do niejednego w ażnego stw ie rd z e n ia i umożliwiło postaw ienie niejednej ciekaw ej hipotezy. N a jw a ż niejsze jednak, że uzyskano w te n sposób pow ażny m a te ria ł językow y
(ściślej: języ k o w o -sty listy czn y ), n a k tó ry m zbudow ano ze znacznym stopniem pewności zasadnicze wnioski, zarów no co do sa m e j osoby a u to ra czy raczej re d a k to ra „E w an g eliarza“ (je st on zdaniem w y daw cy, kom pilacją Sandeckiego-M aleckiego „ o p a rtą n a s t a r s z y c h polskich ręk o pisach lub d ru k ac h “ ) ja k też co do chrono logii zab y tk u , jego sto su n k u do innych staro po lskich te k s tó w ew an gelicznych (o ile to ty lk o było możliwe, np. dzięki rk p . Bibl. Z am oy skich n r 1116, k ró tk o ZZ), wreszcie pozwoliło wydobyć jed en -drug i szczegół in te re su ją c y tak ż e h isto ry k a k u ltu ry , m. i. b ad acza dziejów d ru k a rs tw a polskiego ty c h czasów. Przekonyw ająco w y s tą p iła t u s p ra w a re d a k to rsk ie j fu n kcji Sądecczyka jak o re d a k to ra -k o m p ila to - r a E U (hipoteza Jan o w a jeszcze z r. 1928, k tó rą „rebus sic s ta n tib u s “ wolno chyba uw ażać za obow iązującą), m niej mocno — z koniecz ności — p rzed staw ia się sp ra w a chronologii zab y tk u (um ieszczonego gdzieś w lata ch 1527 do 1528), k tó rą w b ra k u pewności trz e b a je d n ak uznać za bardzo praw dopodobną, a zarazem za najp o w ażn iejszą ze w szy stk ich dotychczasow ych opinii i dom ysłów. W każdy m w y p ad k u ro la i znaczenie M ałeckiego jak o św iadom ego s ty lis ty pokole nia B ie rn a ta z L ublina i b a k a ła rz a J a n a z Koszyczek, ja k o lite r a ta i d ru k a rz a , k tó ry świadom ie i konsekw entnie dążył do k sz ta łto w a n ia polskiego języ k a k u ltu raln eg o w k ieru n k u s ta ra n n e j i g ład k iej f o r m y w ysłow ienia (w polemice z Seklucjanem w yraziło się to w sło w ach: „elegan tiu s e t m agis pro prie dicere“ ) uw y d atn iły się t u o ry g inalnie i niedwuznacznie. „ P rze ra b ia ją c język sta re g o ew angelia rz a — pisze w ydaw ca n a s tr. XX V I — zastępow ał on w y ra z y życia codziennego przez b ard ziej literackie, więcej podniosłe, dbał o p ięk no i zg rabność języ k a książkowego,-osobliwie p rzy tłum aczeniu P ism a Św.“ S tą d ogrom ny, zasadniczy w pływ czeszczyzny, n a k tó re j się n asz s ty lis ta w zorow ał nieraz ponad m iarę (do stał też za to później bolesne cięgi od S eklucjan a ! ) aczkolwiek, jeśli idzie o te k s t sam ego E U , to związek jego z w ersjam i czeskimi je s t — zdaniem p ro f. J a now a — raczej nikły. Nie je s t bowiem nasz E U tra n s k ry p c ją z języ k a czeskiego, ja k utrzy m yw ał niegdyś K ałużniacki, ani przekładem , ja k tw ierdził później Łoś, ale stanow i on przered ag o w an ą form ę s t a r o p o l s k i e g o przek ładu ew angeliarza, p rz y k tó ry m do d atkow o ty lk o posiłkow ał się Sandecki jak im ś te k s te m czeskim, k tó ry m iał przed oczym a w czasie red ago w an ia naszego z a b y tk u “
(1. c., s tr . CXX— CXXVT, por.' też X X X I i in .).
C iekaw a sp ra w a czechizmów językow ych p isa rz a (dodajm y, że w pew nym okresie działalności Sandeckiego zaznaczyły się też u nie go w pływ y o rto g ra fii H u sa) i częściowo zw iązana z n ią w ażna, o oso b iste anim ozje i pobudki o p a rta polem ika z S eklucjanem je s t je d n a k
rzeczą, k tó ra więcej in te resu je językoznaw cę niż h isto ry k a lite r a tu r y . Nie m niej sa m a polem ika stanow i znów o ry g in aln y przyczy nek, polską, nie o d erw an ą z re sz tą p aralelę hu m anisytcznych d y sk u s ji językow ych, prow adzonych z ta k ą p a s ją i zacięciem n a Zacho dzie, m. i. we W łoszech, przez lum inarzy sw ej epoki. Nie dziw, że i z te j okazji p ad a ły u n as okolicznościowo ta k ie nazw iska ja k E r a z m a R oterd am czy ka czy L a u re n tiu sa Valii. Do w szystkich ty ch sp raw d o sta rc za w ydanie E U dużo sta ra n n ie zanalizow anego i posegrego w anego m ateriału , z k tó reg o zre sz tą co k ro k w y ra s ta ją dalsze m ało zbadane, a okolicznościowo ukazyw ane zag adn ienia i kw estie uboczne.
N a osobną w zm iankę zasłu g u ją ogólne, rzucone zręcznie n a szersze prów naw cze tło słow iańskie uw agi i dom ysły prof. Jano w a w sp raw ie średniow iecznego ew angeliarza czy ew angeliarzy s ta r o polskich, zwłaszcza tam , gdzie omówiono daw ne o nich rela cje oraz zachow ane z w ieku XV fra g m e n ty tek stów . R ozw ażania te, o p a rte rów nież o a rg u m e n ty zaczerpnięte z E U (głów nie dw ojaki w stęp p e ry k o p ew an g .), w zestaw ieniu z innym i czeskim i i polskim i u ry w k am i te k stó w ew angelii do p row adzają wydaw cę do w niosku, że „piśm iennictw o staro p o lsk ie (w ty m w ypadku gdzieś do końca XV w ieku) posiadało nie jeden ty lk o p rzekład ew angeliarza, ale co n a j m niej d w a“ (1. c., s tr . C III i CXXVTI). W niosek ten, nie kolidujący z zauw ażonym ju ż daw no u nas i u Czechów naginaniem p ierw o t nego, sw obodniejszego p rzekład u do łaciny (B rück ner, „Średnio w ieczna proza p o lsk a“ , K rak ó w 1923, B. N. I 68, s tr . 5 ), i z później szym odnaw ianiem , popraw ianiem jego języ k a (tylko jeden p rze k ład był „o ficjaln y “ , pisze Ja n ó w ), uzgodniono tu z odrzuceniem tezy K ałużniackiego o raz ze zreferow anym ju ż sugesty w ny m dom ysłem w ydaw cy, że „podstaw ow y te k s t E U pochodził z jakiegoś sta re g o tłu m aczen ia polskiego i m iał za sobą dłuższą h isto rię “ . Spraw ę owego p r a ź r ó d ł a, t j. w łaściwego p rzekładu staropolskiego, z k tó rego m a ją się wywodzić te k s ty ZZ, E U oraz P p („P o sty lli p olsk iej“ ), z konieczności odłożono jed n ak do dalszych p ro jekto w any ch czy prow adzonych b adań analitycznych.
Cenny dla h isto ry k a lite ra tu ry je s t też sy n tetyczn y rozdział o życiu i p racach J a n a Sandeckiego, z a m y k a ją c y obszerne stud ium w stępn e w artościow ym i potrzebnym podsum ow aniem naszych w ia dom ości o autorze w raz z ogólnym om ówieniem jego mocno ro zrz u conej działalności litera c k ie j o raz d ru k a rsk ie j. D odajm y, że ponie w aż p u b lik acja dotyczy tak ż e w m niejszym lub w iększym stopn iu pism ta k ic h ja k „ F o rtu n y i cnoty różno ść“ (spraw ę a u to rs tw a po w ia stk i pozostaw iono tu n a boku) ; ja k niek tó re z legend w y jętych ze średniow iecznych „G ęsta R om anorum “ (chodzi tu o „Żywot A lek sego i E u sta c h iu sz a “ ) czy cały szereg ogólnych, węzłowych zagadnień k u ltu ra ln y c h i literack ich, je s t to pozycja w ażna i szczególnie in stru k - ty w n a, z k tó re j w ielokrotnie przyjdzie k o rzy sta ć badaczow i różno ro d n y ch zagadnień polskiego średniow iecza, hum anizm u i r e f o r m acji (nb. szkoda, że nie dołączono tu jeszcze ind ek su nazw isk, ułatw iająceg o w w ysokim stopniu p racę i k w e re n d ę!). W dod atk ach
do „E w an geliarza“ pom ieszczono „com parationis c a u sa “ f ra g m e n ty jeszcze innych polskich zab y tk ó w P ism a Św., następ nie „K atechizm “ Sandeckiego z r. 1546, ponadto p rzedrukow ano tu z u n ik a tu w B ibl. Uniw. W arsz. a rk u sik próbny jego przek ład u Nowego T e sta m e n tu (z trz e m a rozdziałam i ze św. M ateusza) przed staw io ny księciu A l brechtow i (1552 r .) , w reszcie k ilk a lekcji i perykop z „Po sty lii p o l sk ie j“ (1557).
Z ty m sam ym au to rem i analogicznym i zagadnieniam i w iąże się p rzed ruk trz e ch druków m azu rsk ich (nb. „m azursk ich“ nie oso bam i autorów , ty lk o teren em ówczesnej ich działalności) z la t c z te r dziestych XV I wieku. S ą to prof. S t a n i s ł a w a R o s p o n d a , „D ruki m azu rsk ie X V I w .“ . Z p ierw o druk u i rękopisu w ydał, w s tę pem, kom entarzem i c h a ra k te ry s ty k ą językow ą opatrzył..., O lsztyn 1948. W ydaw nictw o I n s ty tu tu M azurskiego, s tr. 126. — Rzecz d o ty czy nie sam ego ty lk o M ałeckiego, ale tak ż e jego zaw ziętego, a f o rtu n nego i zręcznego an tag o n isty , Seklucjana. Omówiono tu więc i p rze drukow ano trz y p ism a z okresu działalności litera c k ie j w P ru sa c h K siążęcych obu au torów -ryw ali, działalności znacznie lepiej zn a n ej i o pisanej (głównie dzięki badaniom jeszcze ks. W arm ińskiego) niż daw niejszy, k rak o w sk i i kato lick i zarazem ok res życia i p racy S a n deckiego, przed staw io n y dopiero te ra z przez Jan o w a z o kazji w y d a n ia EU . Tom ik Rosponda, b adacza g runtow nie zżytego z językienf i zaby tkam i epoki, stanow i ciekaw ą ilu stra c ję p rac y i działalności lite ra tó w polskich w prom ieniach m ecenatu zabiegającego o p o p u larn ość w Polsce i o w zględy Polaków ks. A lbrechta. Pom ieszczono t u ta j: S eklucjana „K atechizm p ro sty dla ludu“ (K rólew iec 1545), dalej k o nk u rency jny do poprzedniego, m ały, w n a stę p n y m ro k u d r u kow any „K atechizm us to je s t n a u k a k rz e śc ija ń sk a “ M ałeckiego (nb. m iał ty m razem sp ecjalne szczęście do wydaw ców ten drobiazg : p rze drukow ał go rów nocześnie prof. Ja n ó w w dod atkach do E U !), w resz cie ciekaw ą, cyto w aną już k ilk a k ro tn ie przez różnych badaczy r ę kopiśm ienną replikę łaciń sk ą M ałeckiego pod adresem S eklucjana
(„D efensio verae tra n s la tio n is corporis C atechism i...“ , Królew iec 1547, ręk o p is). Całość godna uw agi badacza piśm iennictw a om aw ia nego okresu (szkoda tylko, że fo rm a zew nętrzna książki nie nadzw y c zajn a i d ru k n iep rz ejrzy sty !) zapow iada ciekawie dalsze „Stu dia n a d językiem polskim XVI w .“ tegoż a u to ra (w d ru k u jak o 20 tom P ra c W rocł. T-wa N aukow ego) 2.
W św iat innych zagadnień i zain tereso w ań w prow adza czytel n ik a pokaźny to m tek stó w znanego badacza i w ydaw cy lite ra tu ry m ieszczańskiej, K a r o b a B a d e c k i e g o , „P o lsk a fra s z k a m ieszczańska. M inucje sow iźrzalskie“ . P ierw sze w ydanie zbiorowe z podobiznam i 8 d rzew orytów opracow ał..., K rakó w 1948. Biblioteka P isarzó w Polskich, n r 88, s tr. X X X V III -+- 2 nlb. 4- 434. (P onadto
2 Nb. rzecz ukazała się w kw ietniu — maju 1950 r. (pomimo daty 1949 na okładce) i pełny jej tytuł brzmi: Stanisław Rospond, „Studia nad ję z y k ie m
p o l s k i m X V I w i e k u (Jan S e k lu c j a n , S ta n i s ł a w M u r z y n o w s k i , Jan S a n d e c k i
—
Mał ecki, G r z e g o r z O r s z a k )“, Wrocław 1949, str. 533. Nakładem Wrocł. Twa Naukowego.jeszcze „D o d atek “ n a p raw ach rękopisu, s tr . 20). — I nad t ą k sią ż k ą zaciążył tra g ic z n y ro k 1939. Rzecz b y ła ju ż częściowo od bita (12 a r kuszy) częściowo zaś założona jak o daw no zapow iedziany tom trzeci zabytków polsk iej lite r a tu r y m ieszczańskiej (n ak ład T o w arzy stw a N aukow ego we Lw ow ie), kiedy po w ybuchu w ojny uległa całkow i tem u zniszczeniu. Obecna e d y cja w B P P je s t więc „w ydaniem p ierw szym zbiorow ym “ osobliwszego ro d zaju i ciekawego rodowodu. To jedno. Po d ru g ie k sią ż k a t a stanow iąca — jak żę cenną — nowość w ydaw niczą i lite ra c k ą nie je s t już jed n ak now ością n a u k o w ą , rew elacją w pełnym tego słow a znaczeniu. W iem y ód daw na, co się w niej m a znajdow ać i czego się po niej wolno spodziewać. Nie d a r mo należy o n a do im ponującego w kładem i solidnością p racy bad aw czej o raz bo g aty m i w ynikam i naukow ym i cyklu, k tó rem u należałby się nagłów ek w ro d zaju jak ieg o ś „C orpus sc rip to ru m plebeiorum (czy „o p p id an oru m “ ?) saec. X V II...“ , cyklu, k tó ry je s t owocem tru d u badaw czego j e d n e g o człowieka (B rü ck n e r był ty lko „m agnus p ra e n s “ zag ad n ien ia) dorzucającego sy stem aty cznie co k ilk a la t to m po tom ie do wiedzy o lite ra tu rz e polskiej X V II stulecia. Bezcenna w p ro st b ib lio g rafia całej te j gałęzi p iśm iennictw a ( „ L ite r a tu r a m ieszczańska w Polsce X V II wieku. M onografia bibliograficzna“ , Lwów — W -w a — K r. 1925) p o p a rta i w zbogacona a rc y s ta ra n n ą edycją te k stó w d ram aty czn y ch („P o lsk a kom edia ry b ałto w sk a. Pierw sze zbiorowe i k ry ty czn e w ydanie“ , Lwów 1931, w 8-ce, s tro n Ю Ш -f- 802), lirycznych („P o lsk a liry k a m ieszczańska. Pieśni — tań c e — padw any. P ierw sze zbiorowe i k ry ty c z n e w ydanie“ , Lw ów 1936, w 8-ce, s tr . XX X I -f- 489) w reszcie epiki (tom om aw iany, po n adto z n a jd u jąc y się obecnie w d ru k u to m „P olskiej s a ty ry m iesz czań sk iej“ ) 3 sk ła d a się n a całość b lisk ą ju ż ukończenia, k tó ra — praw dziw a kopaln ia zagadek, i zagadnień — nie będzie chyba m u sia ła szukać ludzi i czekać n a k o n ty n u ato ró w rozbudow ujących j ą dalej i o pracow ujących an alitycznie i porów naw czo.
Żaden ch y ba ro d zaj lite ra c k i.n ie m a ta k intym nego, a rów no cześnie ta k w szechstronnego k o n ta k tu z życiem ja k fra sz k a. Chodzi z nim o n a pod rękę i tr ą c a się kuflem n a codzień. C hw yta je ja k a p a ra t fo to g ra ficz n y w ujęciu m om entalnym , niekiedy w serii zdjęć, w n ajro zm aitszy ch przejaw ach i odcieniach, n a trzeźw o i po p ija nem u, w całej, p e ł n e j sk ali uczuć, w rażeń i reflek sji, pow aż nych i błazeńskich, ż a rte m i półżartem , rad o śn ie i ze Stańczykow sk ą zad um ą w oku, a w szy stk o po p ro stu , bez k o tu rn ó w i togi, nie r a z aż n a z b y t otw arcie, w p ro st kaw ę n a ław ę po żakow sku i po s a r- m acku razem , z ru b aszn y m trącen iem łokciem pod żebro. N ic dziw nego, że n a sz a fra s z k a m ieszczańska stanow i w ram a ch polskiej lite r a tu r y m ieszczańskiej rozdział specjalny i osobny, rozdział obszerny
(trz e b a też pam iętać, że sporo fra sz e k wśliznęło się już i weszło w „P o lsk ą liry k ę m ieszczańską“ , pom iędzy e ro ty k i (sic !), w k tó re w plotła je „sw oboda p o ety ck a“ ich tw ó rcó w ), nie m niej ciekaw y
3 Ukazał się w e wrześniu 1950 r. jako tom 91 Biblioteki Pisarzów P ol skich PAU.
2 5 6 RECENZJE I SPRAWOZDANIA
j a k w ażniejsza tu z p u n k tu w idzenia history czn o-literackiego k o m edia ry b ałto w sk a , a bez p o rów nania żywszy i c h a ra k te ry sty c z n ie j- szy ja k tom poprzedni, pośw ięcony liryce, z je j dość stereo ty p o w ą t u ta j sk a lą w estchnień i niew ybrednych przew ażnie zalecanek, o m ało zindyw idualizow anej form ie arty sty czn ego w y ra z u (por. tu m. i. u w a gi Al. B rü c k n e ra w „Pam . L ite r.“ XX XIV 362 n n .).
W yrosła z m ieszczańskiej k u ltu ry siedem nastow iecznego K r a kow a o raz m ia st i m iasteczek m ałopolskich, i z K rakow em też zw ią zana najbliżej, legitym uje się polska fra s z k a m ieszczańska tw ó r czością trzech przede w szystkim au torów (la ta 1609— 1615), znanych n am — ja k dotychczas — ty lk o z pseudonim ów . O tw iera tę listę A d a m W ł a d y s ł a w i u s z , m istrz p ap iern ik krakow ski, a u t o r tak ż e b ro sz u r okolicznościowych oraz zbioru ero tyk ów p rze d ru kow anych już daw niej przez Badeckiego, należący tu czterem a to m i kam i swych utw orów : sp ro śn y m „ F rąn cem “ (znany ty lk o z f r a g m entu, przedrukow anego 1. c., n a s tr . 70— 71), zaginionym i „S ekre ta m i uciesznym i“ , w reszcie zbiorkam i „K rotofile ucieszne i ż a rty ro zm a ite “ o ra z „P rzygody i sp raw y tre fn e ludzi sta n u w szelakiego“ . D ru g i pseudonim , a raczej pseudonim y, gdyż a u to r k ry je się pod różnym i m askam i, należy do J a n a z K i j a n czy inaczej do J a n a z W y c h y l ó w k i (Badecki p o w ta rz a tu i po d trzy m u je dom ysł, że identyczny on je s t tak ż e z Ja n u a riu se m Sow izraliusem o raz z Ja n em Ju rk o w sk im ), najpoczytniejszego i najzdolniejszego, ze w szystkich p isarzy tego typu. W iąże się z nim n astęp u jące arcy- po pu larn e to m ik i: „Sowizrzał now y albo rac z e j N ow yźrzał“ (1614), „N ow y Sow izrzał abo raczej N ow yzrzał“ (też 1614), „ F rasz k i So- w izrzała now ego“ (K raków 1614, z czterow ierszow ą ded yk acją J a n a z K ijan n a okład ce), wreszcie „ F rasz k i nowe Sow iźrzałow e“ (K ra ków 1615). O sta tn i z naszych fraszko pisó w to n iejak i В a 1 1 y z e r z K a l i s k i e g o p o w i a t u , w spom inający z goryczą swe m łode la ta spędzone czy zm arnow ane po dw orach ziem iańskich, au t o r „B iesiad rozkosznych' (pięć w ydań!) oraz „B iesiad rozkosznych części w tó re j“ . L istę ty c h „nazw isk“ , z w szelką pew nością mocno n iekom pletną (Badecki w ylicza z ty tu łów , a częściowo n a w e t po a u to ra c h s z e ś ć zaginionych tom ików fraszkow ych tego ty p u !),
pom nożyć n ależy w każdym razie o C a d a s y l a n a N o w o - h r a c k i e g o i jego „B urleszki albo ż a rty dla poczciwych kom p an ó w “ , o k tó ry c h szereg szczegółów .podał nieoceniony A. B rü ck n e r („P am . L ite r.“ XX X IV 363 nn.) oraz sam w ydaw ca („N ieodszu- kane pierw odruki lite r a tu r y m ieszczańskiej w Polsce...“ , „Pam . L ite r.“ X X II— X X III 647 n n .) .
W obszernym m ateriale fraszkow ym , jakiego d o sta rc z a ją p rze dru k ow an i a u to rz y m ieszczanie (nb. tru d n o ręczyć czy się tu jednak i szlachcic ja k i nie t r a f i ! ) , n a ogół nie w idać śladów ja k ie jś w y raź niejszej tendencji po rządk u jącej, zm ierzającej w k ieru n k u św iado m ego oddzielenia fra sz ek od m ałych utw orów poetyckich innego stem p la, graniczących ty lk o z fra s z k ą czy zgoła naw et dalekich od niej. F a k t istn ien ia zbiorków m ieszanych pieśniow o-fraszkow ych
w y stąp ił już z re sz tą w te k s ta c h (i recenzjach) „P olskiej liryk i m iesz czań sk iej“ . T u ta j jed n ak że n ależy nieom al do zasady, iż k ażdy to m ik fra sz k o w y zam ieszczony w „P olskiej fraszce m ieszczańskiej“ stan ow i m ocno zb ieran ą d rużynę, gdzie — obok i oprócz fra sz ek „w łaściw ych“ — tak ż e ro zm a ite b ajk i, n ag rob ki (poważne, nie ż a r to b liw e !), e p ig ram aty , pieśni, k ala m b u ry , gadki, p salm y naw et, czy m o ralia, an egd o ty w ierszow ane, dowcipy i dialogi p rz e p la ta ją się w zajem nie (nie b ra k t u i p ro zy ) tw o rząc w ysoce ciekaw y obyczajo wo i cenny, ale dalibóg, nieplew iony ogród, b ró g co k ro k to innego zboża, w sum ie k ra m rozlicznego g a tu n k u . Nie darm o zbiorki noszą ty tu ły „K ro tofil uciesznych“ , „B iesiad rozkosznych“ czy „Sowizrza- łów now ych“ , rzad ziej ty lk o zacieśn iając się (w nagłów ku jedy nie!) do „ F rasz e k Sow irzała now ego“ czy „ F raszek nowych Sowiźrzało- w ych“ , gdzie z re sz tą pod ty m względem analogiczny do poprzednich lite ra c k i g roch z k a p u s tą , n iefraso b liw y i arcyciekaw y. Kłębowisko tru d n e do ro z p lą ta n ia, k tó re g o w ydaw ca szczęśliwie i słusznie nie ro zp lą ty w ał i nie rozbijał.
A s tr o n a lite ra c k a t e j całej zb ieran ej d ru ży n y ? Oczywiście, ju ż od pierw szego rz u tu o k a u d e rz a w te j poezji — analogicznie do całej w spółczesnej lite r a tu r y polskiej — olbrzym i, decydujący w pływ sz tu k i i fo rm y p o ety ckiej K ochanow skiego, w pływ szeroki i głęboki acz tak ż e tro c h ę k a p ry śn y , iście poetycki. Obok bowiem z a trzę sien ia m yśli, po ró w n ań i rym ów m odelow anych n a K ocha now skim , czy raczej w p ro st z niego żywcem „zapożyczanych“ , w ier szy w cale gładkich i potoczystych, chociaż brzm iących aż n a z b y t czarn o lesk ą s tru n ą , zab rzm i ta k ż e od czasu do czasu spóźniony ry m p a n a R ejow y czy zgoła jeszcze daw niejszy, pośledniejszy („w y w ie cie dobrze, co je s t p ra w a m iło ść ,/ G dy n a nię w spom nię, przycho dzi n a m ię m dłość“ u W ładysław iusza, 1. c., s tr . 75). Co zaś się ty cz y sam ej lu tn i czarn o lesk iej, to oddziaływ a ona tu ta j i przem aw ia nie ty lk o poprzez n iezrów nane „ F ra s z k i“ , ale w ogóle całą pełną g a m ą tom ów poetyckich swego dorobku, więc ta k ż e przez „P ieśni“ , „ P s a łte rz “ ( ta k ! ) , „ T ren y “ (całe w iersze w m ontow ano we fra sz k ę n a s tr . 13, u tw ó r n r 13), „O dpraw ę posłów greck ich ' (np. s tr . 14, n r 1 0), n a w e t przez „ S a ty ra “ i in. Szczególnie ro i się od ty ch zapo życzeń W ładysław iusz (tra fić się może, że aż dwie fra sz k i K ocha now skiego p rz e ra b ia on i ściąg a w jed n ą, np. „Do czyteln ika“ , s tr . 4 0 ), n a jm n ie j — w y raźn ie u tale n to w an y i zdolny J a n z K ijan czyli J a n z W ychylów ki, k tó ry z całą o tw a rto śc ią i skrom n ością głosił pochw ały w ielkiego p o e ty („Jan o w i K ochanow skiem u...“ , s tr . 187— 8) o k rad a n e g o przez ry m a rz y z jego w ierszy („...drudzy k ra d n ą ziarno z tw e j śpiżarnie, / P rzy w łaszczając za swoje, a to czynią m a m ie ./ „Biedneż n asze żebracze płaszczyki łata n e, / Że się cudzym sczycimy, z a sw oje w y dan e“ ). Zagadnienie to, k tó re w ym agałoby w łaściw ie osobnego stu d iu m (trz e b a by tu bliżej uw zględnić R eja, zapew ne też B ielskiego i innych poetów w cześniejszych i pó źniejszych), w iąże się ze sp ra w ą szerszą, d a ją c ą się u jąć z innej s tro n y jak o k w e stia o r y g i n a l n o ś c i p o lsk iej fra sz k i m ieszczańskiej.
P a m ię tn ik L ter a ck i XXXIX 17
P ro f. B adecki sądzi, że „we fra sz k ac h m ieszczańskich tru d n o będzie doszukać się zagranicznych wpływów w łoskich czy niem iec kich, gdyż polscy sow iźrzałow ie ledwie z łacin ą [a J a n z K ija n ? !] nieco się z b ra ta li; ich sw aw olne poezje w y rosły n a tle sto su n k ó w społecznych, obyczajow ych i to w arzyskich, czy sto polskich...“ (1. c., s tr. Х Х Ш —X X IV ). I dalej, a zarazem o stro ż n ie j: „N iezbad an a do ty ch czas k w e stia oryginalności siedem nastow iecznych fra sz e k m iesz czańskich w in n a się s ta ć przedm iotem osobnego w nikliw ego stu d iu m filologiczno polonistycznego...“ . P om iętam y zaś sk ąd in ąd , że sp ra w a t a w y płyn ęła ju ż ra z p rz y okazji „P olskiej kom edii ry b a łto w s k ie j“, kied y recenzent, znak o m ity k o m p a ra ty sta , sprzeciw iał się z b y t r y g o ry sty czn ie po staw ionej tezie w ydaw cy o orygin alno ści te j kom edii tw ierdząc, że w każd y m razie nie w ierzy t u w o ry g inalno ść tem a ty c z ną, gdyż rac z e j sądzi, że p isarze je j „w obce n aczy nia um ieli wlewać w łasne piwo, ulubiony sw ój n ap ó j, tj. obce a n eg d o ty i k o ncep ty polszczyć przez w prow adzanie w nie p rzeb og atych szczegółów życia, w k tó ry c h sam i tk w ili“ (Ju l. K rzyżanow ski w „P am . L ite r. X X V III 658). Zaznaczm y od raz u , że i w ty m w y pad ku w y d aje się t a fo r m u ła — z re s z tą tym czasow a, do bliższego zb a d an ia sp ra w y — pod niejednym w zględem p o ciąg ająca i ciekaw a. Je śli bowiem łatw o się zgodzić z Badeckim , że niem iecki sow izrzał, E ulenspiegel, s ta ł się ty lk o „hu m orystycznym sym bolem dla polskich fra sz k o p isa rz y sie dem nastow iecznych“ (nb. i to m a jedn ak sw o ją w ym ow ę!), o ty le tru d n ie j nie zauw ażyć, że poprzez całą tę fra s z k ę — niew ątpliw ie ja k o całość p o l s k ą i wysoce sw o istą — bieg ną też liczne, jak że różnorodne, nici poprzeczne, w iążące ją mocno z analogicznym i i po bliskim i gałęziam i piśm iennictw a n a Zachodzie, ta k ż e w spółczes nym i, przede w szy stk im zaś z całym p rzeb o g aty m sk arb cem w ą t ków, m otyw ów , konceptów itd., k tó ry od daw na stanow i „p atrim o- nium com m une“ lite r a tu r y europejskiej. Przecież czytelnik fra sz ek W ładysław iusza czy J a n a z K ijan o b rac a się nie ty lk o w świecie m ieszczańskim kupców i rzem ieślników polskich (acz i to jeszcze ni czego by nie p rzesąd zało ), ale zetknie się on zarazem i ze s ta ry m m o ty w em now elistycznym znanym np. z „K upca w eneckiego“ S zek sp ira
(m ak ab ry czn a h isto ria , à la Shylok i A ntonio, o w ycinaniu f u n ta m ięsa dłużnikow i: „O kupcu, co w szystko u tra c ił“ , 1. c., s tr. 34— 35) czy z pospolitym w ątk iem z chłopa k ró l („O p ija k u “ , s tr. 228— 9) i z f ra s z k ą p t. „A rufo , calvo, blaeso, L ib era me Dom ine, qu aeso“ (s tr. 184), i z „Serdeczną m iłością“ (O P iram ie i T y z b e ), i z zab aw n ą p a ra f ra z ą „D istich a C ato nis“ (str. 137— 8 ), i z całym szeregiem pom ysłów i konceptów pow szechnych w całej lite ra tu rz e , chociaż p rzy b ran y ch w p o lsk ą sz atę i ry m . T akże Niemców, W łochów, Czechów i innych cudzoziemców zna polska fra s z k a m ieszczańska dobrze, co łatw o spraw dzić i udowodnić.
Ciekawy, bardzo ciekaw y je s t to m fra sz e k i m in ucji sow iźrzal- sk ich (zam ieszczone w d ru giej części tom u, s tr . 259— 308) K a ro la B adeckiego. W ydaw ca dołożył w szelkich s ta ra ć , a b y zbió r ta k popu larn y ch ongiś i wpływ ow ych u tw o ró w w yszedł w ja k n ajlepszej szacie
RECENZJE I SPRAWOZDANIA 2 5 9
filologicznej 4 i naukow ej. T akże uw agi jego i p rzy p isy w skazu jące z re sz tą co k ro k n a nowe godne uw agi zagadn ienia m a ją dużą w a rto ść dla h isto ry k a lite r a tu r y i k u ltu ry . S łuszna je s t też m yśl, że niejeden z litera tó w m ieszczańskich zasłu g u je n a osobne opracow anie i w y danie zbiorowe w szy stk ich pism . W yd aje się także, że kiedy w reszcie „P o lsk a s a ty r a m ieszczańska“ dopełni tego jedynego w swoim ro dzaju, pom nikow ego w ręcz cyk lu te k stó w siedem nastow iecznych, w a r to ab y jego do b rze zasłużony w ydaw ca pom yślał może jeszcze o łącz nym to m ik u w łasny ch i p o stro n n y ch dopełnień, uw ag, sp ro sto w ań itp., k tó re przez ćw ierć w ieku n aro sły , a k tó re porozsypyw ane są po czasopism ach, recen zjach i a rty k u ła c h nie wszędzie dostępnych, nieraz zdekom pletow anych (w o jn a !), wszędzie zaś ja k n ajd o k ład n iej w yczerpanych.
L ite ra tu rz e m ieszczańskiej początków w. Х У Л poświęcono t a k że tom ik 90. B iblioteki P isarz ó w Polskich. Z aw iera on ciekaw e w ido wisko sceniczne J a n a Jurk ow sk iego , znane dotychczas jedynie szczu płem u kołu badaczy daw nego polskiego te a tr u i d ram a tu , a zacho w ane w jed y n y m egzem plarzu, unicum k rak o w sk iej B iblioteki XX. C zarto ry sk ich . P ełn y ty tu ł brzm i : J a n a J u r k o w s k i e g o , „ T ra gedia o polskim S cylurusie i trz e ch sy nach koronnych ojczyzny pol sk ie j“ . O pracow ał S tan isław P i g o ń , K rak ó w 1949. N ak ładem Pol. A kadem ii U m iejętności. S tr. 6 8 + 2 nlb. K rytycznie w ydany te k s t u tw o ru , z a o p atrzo n y sta ra n n ie zestaw ionym słow niczkiem i źró dłowym i ob jaśn ien iam i, poprzedzono t u n a d e r zwięzłym (str. 3— 14), św ietnie u ję ty m i głęboko p rzem y ślan y m w stępem histo ryczno-lite rack im o a u to rz e i jego dziele. W ydaw ca, m ają cy w sw ym dorobku naukow ym ta k ż e szereg cennych wycieczek badaw czych n a te re n n a szego d ra m a tu X V I i X V II w ieku (ja k np. arcyciekaw e stu d iu m o m i ste riu m W ilkowieckiego „ H isto ria o chw alebnym Z m artw y ch w stan iu P a ń sk im “ , albo rzecz o o rm iań sk im te a trz e sz k o ln y m ), ocenił i o sa dził u tw ó r Ju rk o w sk ieg o w k o n tek ście h isto ry czn y m i socjologicz nym , podsum ow ał sta ra n n ie w yniki b ad a ń daw niejszych, w skazał i dorzucił now e szczegóły i pow iązania, niejedno um ocnił, niejedno odrzucił. P o d kreślono tu słusznie d u żą w a rto ść obu ciekaw ych in te r m ediów (pierw szego, z ciekaw ym i p rzy k ład am i daw nej g w a ry zło d ziejskiej, i drugiego, n a d e r c h a ra k te ry sty c z n e g o obyczajowo, a w y m ierzonego „non sine i r a “ przeciw zaro zum iałej szlachcie d ro b n ie j szej i ś re d n ie j), przypom niano zw iązki u tw o ru z m o ra litete m ś re d niow iecznym i hum an isty czny m , w skazano przyg oto w ujący się u n a s powoli i o d d o ł u „ g ru n t pod zasklepienie sa rm a ck ie “ późniejszej
4 Nb. niejasne, dlaczego w tekstach drukowano tu w szędzie m i n u с y e (str. 124), m i n u c y a c h , k o n d y c y a c h (str. 125), f a n t a z y a , p о 1 i с y a itd., skoro ortografię „poddano ostrożnej m odernizacji“ i sikoro choćby rym y p ow inn y tu były narzucić pisownię, np. t o , c o m i j a : f a n t a z y j a (nie f a n t a z у a!), p o 1 i с y j a (nie p o l i c y a): i j a (str. 220), p r o p o r c y j a (nie p r o p o r c y a ) : j a k o i j a (str 236) itd.
lite ra tu ry . W nikliw e a b ardzo o stro żn e uw agi i dom ysły p ro f. P ig o nia, co do c a ło k sz ta łtu działalności litera c k ie j Jurko w skieg o , w ró w n y m sto p n iu p o rzą d k u ją ja k p o su w ają n ap rzó d nasze ta k szczupłe w iadom ości o osobie tego in teresu jąceg o poety m ieszczanina z czasów Z y g m u n ta Ш . W ydanie „T ragedii o polskim S cy luru sie“ realn ie u łatw ia dalsze b a d a n ia n a d d ram a te m m ieszczańskim (i te a tre m daw n ej P o lsk i w o g ó ln ości), a zarazem przez dostarczenie niem al niedo stępnego te k s tu um ożliw ia n asu w ające się jak o konieczność, a p o s tu lowane o statn io przez Badeckiego dokładne, analityczne zajęcie się je j autorem . Może w ten sposób, od s tro n y analizy sty listy czn ej, u d a się ja k o ś w yśw ietlić czy chociażby pow ażniej poprzeć, podbudow ać zagadkow ą sp ra w ę ta k w ażnej dla dziejów p olskiej lite r a tu r y m iesz czańskiej, m ożliwej czy rzekom ej identyczności (czy ty lk o nieporo zum ienia, p o m ieszania?) naszego J a n a Jurko w sk iego z innym i J a nam i 5 znanym i w spółcześnie n a polu s a ty ry i fra sz k i, a to z J a n e m z К i j a n czyli J a n e m z W y c h y l ó w k i , w zględnie tak ż e z J a n u a r i u s e m S o w i z r a l i u s e m .
W inne czasy i zupełnie in n ą atm o sfe rę i środow isko przenosi czytelnika późniejszy o blisko sto la t p oem at czy raczej powieść w ier szow ana A dam a K o r c z y ń s k i e g o , „Złocista p rzy ja źn ią z d ra d a “ . Z ręk o p isu B iblioteki N arodow ej w ydał R om an P o 11 а к p rzy w spółudziale S te fa n a S a s k i e g o , K rak ó w 1949. Bibl. Pis. Pol. n r 89, s tr. 126 -)- 2 nlb. Ciekaw a ta , aw an tu rn iczo-sensacyjn a powieść z la t dziew ięćdziesiątych X V II w ieku nie unik nęła sw ojego losu, wspólnego z ty lu innym i cennym i i bezcennym i zbioram i w arszaw skim i, spalonym i przez barb arzy ń sk ieg o najeźdźcę podczas p a m ię t nego p o w stania w jesieni 1944 r. R ękopis niegdyś z bogatego zbioru Załuscianów , niew ydany i — poza B riicknerem — nieznany i nie- w y zyskany przez badaczy naszego b aro k u , spłonął wów czas bez śladu i gdyby nie „szczęśliwy t r a f “ , k tó ry spowodow ał, że prof. P oliak sporządził z niego s ta ra n n y odpis (już z re sz tą w czasie o k u p acji), 0 A dam ie K orczyńskim i o jego działalności litera c k ie j nie dowie dzielibyśm y się ju ż zapew ne niczego, poza oderw anym i c y ta ta m i słow nikow ym i u B rüöknera. O ty le więc szczęśliw sza od ty sięcy innych n ieraz nierów nie cenniejszych i w ażniejszych pism i utw orów „Zło cista p rzy ja źn ią z d ra d a “ , powieść o k u ty m n a c ztery nogi m łodym sp ry ciarzu z P o lsk i (ja k w idać intelig en cji nie brakow ało nam nigdy! ) oraz o niesłychanie naiw nym a głupim , choć podejrzliw ym i niew ier nym s ta ry m W łochu-zazdrośniku, u k a z a ła się nieoczekiw anie w B P P 1 w zbogaciła in te resu jąc o nasz zasób w iadom ości o b eletry sty ce i pi sa rz a c h polskiego „seicenta“ T ru d n o się tu w daw ać — przedw cześ nie — w szczegóły u tw o ru (przypuszczalnej przeróbki, może z w łos kiego?) i uw agi o au to rze, kiedy w ydaw ca m a n a tapéfcie osobne s tu
2 6 0 RECENZJE I SPRAWOZDANIA
6 Odnotujmy także głos językoznaw cy w tej sprawie, który sądzi, że „rymy Jurkowskiego n ie pozwalają go utożsamiać z Janem z Kij an“ (Zdz. S tie- • ber w Języku polskim, t. X X X , str. 111).
dium o K orczyńskim i kiedy ju ż d w u kro tnie zabierał głos n a te m a t teg o p isa rz a o raz jego nieogłoszonych jeszcze a rów nież ocalałych w odpisie fra sz e k (por. „S praw o zd an ia z posiedzeń P A U “ , t. XLVTI 273— 274 o raz t. L 279— 281). Zaznaczm y tylk o, że o ile słusznym było stanow isko, aby w brew dziw acznem u pom ysłowi a u to ra w ydać jego u tw ó r jak o całość organicznie j e d n o l i t ą (więc nie po ro zry w an ą fraszk am i, k tó re w ręk o p isie n astęp o w ały po k ażdej z dzie więciu części p o w ieści), o ty le szk od a jed n ak , że fra sz ek nie w ydano razem w ty m że sam y m tom iku, k tó ry przecież m ożna było jeszcze tro c h ę rozszerzyć (chodzi tu w szy stk ieg o o 159 fra s z e k ). T akże co do pisow ni p rze d ru k u n a su w a ją się drobne uw agi. D ziwią np. fo rm y „m elodya“ (I 161 i 165, zw łaszcza że w pierw szym w y pad ku ry m u je się z p rzym iotnikiem „czyja“ ), „ h a rm o n ią “ (I 169), „ tra n z a k c y a “ (I 221), „k om pleksyej“ (rym ow ane do ,fizyonom ijej“ , П 29— 30), obok „N ijoby“ (II 285), z a m iast k onsekw entnie spodziew anych „kom plek- s y je j“ , „m elodyjej“ , „ tra n s a k c y je j“ itd. P o p ra w k a d ro b n a ale is to t na, k tó rą w a rto w prow adzić p rz y zapow iadających się in te resu jąc o „ F ra sz k a c h “ K orczyńskiego.
O prócz om ówionych w ydaw nictw B P P w dziale te k stó w z d aw niejszej lite r a tu r y polskiej odnotow ać w yp ad a jeszcze dw a to m y w y pisów. Są to : n a z b y t pośpieszna anto lo g ia J a n a D i i r r a - D u r - s к i e g o, „A rianie polscy w św ietle w łasn ej poezji. Z ary s ideologii i w y b ó r w ierszy “ , W arszaw a 1948. P aństw ow e Z ak łady W ydaw nictw Szkolnych, s tr. 319 oraz M a r i a n a P a l u s z k i e w i c z a , „W y p isy z lite r a tu r y staro p o lsk iej do końca 18 w ieku“ . Przyg oto w ał i objaśnił..., Poznań 1948, s tr . 290.
C. S t u d i a i o p r a c o w a n i a
stan o w ią dział nowości najliczn iej rep rezen to w an y w śró d po w ojennych w ydaw nictw z z a k re su staropolszczyzny. O tw iera je k ilk a zwięzłych, popularno-naukow ych opracow ań syntetyczn ych lite r a tu r y średniow iecznej w Polsce, w śró d k tó ry c h w y b ija ją się dwa d osko nałe to m ik i C zytelnikow skiej „W iedzy P ow szechnej“ p ió ra p ro f. J u l i a n a K r z y ż a n o w s k i e g o („U kolebki naszej lite ra t u r y “ , s tr . 24 i „P oczątki poezji w P olsce“ , s tr. 32; z cyklu „ L ite ra t u r a d aw n ej P o lsk i“ , zesz. I i П , u k a z ały się w r. 1946). Oba u ję te z w łaściw ą au to ro w i zdolnością syn tezy, dobrze ilu strow ane te k s ta m i i zdjęciam i, u zu p ełn iają się w zajem nie stan ow iąc ciekawe i p o trzeb ne a nowoczesne „com pendium “ n ajw ażniejszy ch in fo rm acji ogól nych o n ajd aw n iejszy m ok resie p iśm iennictw a i k u ltu ry polskiej. W a rto podkreślić, że podobnie ja k w p rzerw an ej przez w ojnę „H i s to rii lite r a tu r y p olskiej“ tegoż a u to ra , naukow e, obiektyw ne s ta n o w isko wobec zagadn ienia uzgodniono t u um iejętnie z żyw ym p o d ejś ciem litera c k im w sto su n k u do najceln iejszp ch utw orów polskiego średniow iecza, k tó re pokazano um iejętn ie ta k ż e od s tro n y ich w a lorów estetyczn y ch (np. ciekaw e om ówienie „Rozm owy M istrza ze
2 6 2 RECENZJE I SPRAWOZDANIA
Śm iercią“ ). Z paralelm ych op racow ań językow ych z ty tu łu p r z y n a j m niej odnotow ać trz e b a z a ry s prof. Zenona K l e m e n s i e w i c z a , „ J a k ży ła polszczyzna do końca X V w ieku“ , rów nież w C zytelnikow - sk ie j „W iedzy Pow szechnej“ , 1949.
Z innych now ości w ydaw niczych tego względnie podobnego p o k ro ju zasłu g u je t u n a uw agę jeszcze jed n a pozycja. J e s t to o ry g in a l n y zbiór odczytów o lite ra tu rz e staro p o lsk iej w ygłoszonych w r. 1945 do ra d ia przez p ro f. R o m a n a P o l l a k a („P olskie życie lite ra c k ie p rzed ro zb io ram i: średniowiecze — ren esan s — b a ro k “ . D w a naście odczytów. P o znań 1948. K sięg arn ia Ziem Zachodnich, s tr . 90). W iązanka ty c h p rele k cji da niem ałą s a ty sfa k c ję tem u , k to je weźm ie do ręki. K siążeczka p o p u larn a, k tó rą z przyjem no ścią i po ży tk iem p rzy jm ą w szyscy, ale ze zrozum ieniem i uznaniem tylko... specjaliści.
P rzechodzim y te ra z do studiów .
M a r i a n P l e z i a , „K ronika G alla n a tle h isto rio g ra fii Х П w ieku “ , K rak ó w 1947, s tr. 214 + 1 nlb. R ozpraw y W ydziału H istoryczno-Filozoficznego PA U . S eria П. T. X LV I (O gólnego zbioru t. 71). N r 3. — G a l l a A n o n i m a , „K ronika. Podobizna fo to g raficz n a ręk o p isu Z am oyskich z w ieku X IV “ . W ydał i w stęp em o p a trz y ł J u l i a n K r z y ż a n o w s k i [d ru g i ty tu ł po ła c in ie ]. W arszaw a 1948. N ak ład em T o w arzystw a N aukow ego W arszaw skiego z zasiłk u P re ze sa R a d y M inistrów i M in isterstw a O św iaty, s tr . 27 -f 2 nlb. -f- L X IX tablic.
N iew ątpliw e szczęście w tru d n y c h i zapracow anych la ta c h po w ojennych m a do studiów , wydaw ców i — u d erzające — ta k ż e do czytelników nieznany z im ienia, a ta k sy m p atyczny m nich-cudzo- ziemiec, k tó ry z rz a d k ą u obcych serdecznością nie chciał za d arm o jeść polskiego chleba. Z asłużył on n a nie w sto pn iu chy b a n ajw y ż szym . Z nalazłszy się w Polsce pod urokiem świeżych zw ycięstw k sięcia B olesław a K rzyw oustego i prężnego p a ń stw a P ia stó w n ad całą p o tęg ą C e sa rstw a (k lęsk a n a ja z d u z r. 1109, prow adzonego oso biście przez ces. H e n ry k a V) w dzięczny i życzliw y cudzoziemiec pozostaw ił m łodem u w ładcy, a w konsekw encji i rządzonem u p rz e zeń narodow i, d a r iście k rólew ski: św ietnie n a p isa n ą k ro n ik ę łaciń sk ą, p rze k a z u ją c ą pam ięci potom nych b o h a te rs k ą epopeję n a r a s ta n ia p a ń stw a polskiego i w span iałą, zw ycięską w w alce z N iem cam i tra d y c ję d y n a sty c z n ą P iastó w . U czynił on to z p e łn ą św iadom ością w a rto śc i i p o t r z e b y tak ieg o dzieła (operae p retiu m duxim us q u a sd a m re s g e sta s Polonicorum principum , g r a tia cuiusdam glorio- sissim i ducis ...Bolezlavi, stilo pu erili po tius e x a ra re , q u am ex to to p o ste ro ru m m em oriae n ihil notabile re s e rv a re ), a zarazem z sercem p rzy jaciela, dającego z siebie, co m iał najlepszego. N ie dziw, że bez cenna jego k ro n ik a , praw dziw ie n a r o d o w a k ro m k a po lsk a chociaż pożyczanego p ió ra i języka, s ta ła się d la n a s dziełem, k tó re daleko w y k racza poza ra m y n ajw ażniejszych n aw et pom ników , za
bytków , k ro n ik itd. Nic też dziwnego, że zro sła się ona z dolą i nie dolą społeczeństw a, k tó re w zw ycięstw ach B olesław ów przyw ykło szu k ać „pokrzepienia s e rc “ i ręk o jm i zw ycięstw a.
S p raw a re n e sa n su G alla i stud ió w n a d nim w w ieku XIX, w szczególności z aś socjologia jego w ysokiej aktu aln o ści w la ta c h II w ojny św iato w ej i czasach dzisiejszych (ależ cała powieść p iasto w s k a k o rz y s ta z niej w sto pn iu m aksym alnym , nie m ów iąc już o lite r a tu r z e tzw . zachodniej!) je s t rzeczą, k tó r a aż się p ro si o stu d iu m socjologiczne p okazujące „K ronikę“ od s tro n y percep cji je j w alo ró w żyw ych i życiow ych przez lite ra tu rę now oczesną. Z anim to jed n a k n a s tą p i — a kiedyś n a stą p ić m usi — z rad o ścią i sa ty s fa k c ją p odkreślić należy, że w b ad an iach n a d G allem i jego dziełem po czyniono w łaśnie w najcięższych la ta c h w ojennych i pow ojennych o g ro m n y k ro k n aprzód, k tó ry zbiegł się z rów noczesnym niem al od robieniem dość żen u jącej zaległości czasów daw niejszych. T rudno bowiem za coś innego ja k za odrobienie dotkliw ej zaległości uw ażać w zorow e w ydanie w podobiźnie fo to g raficzn ej n a jsta rsz eg o , c z te r nastow iecznego jeszcze ręk o p isu „K ro nik i“ , przechow yw anego w B i bliotece Z am oyskich, teg o sam ego, z k tó reg o k o rzy sta ł kiedyś J a n D ługosz, a k tó ry w p ro st z n arażeniem życia w yniósł z płonącej W arszaw y p ro f. L udw ik K olankow ski. R ękopis te n z a w a rty w tzw . K odeksie Z am oyskich, w y d an y obecnie z całym pietyzm em i s ta ran n o śc ią n a k ład em T o w arzy stw a N aukow ego W arszaw skiego (je s t to n a jp ię k n ie jsz a i n a js ta ra n n ie j w y dan a k sią ż k a p o lsk a po w o jn ie!), stan ow i nie ty lk o cenną pozycję n aukow ą i w ydaw niczą, znakom i cie u ła tw ia ją c ą dalsze b a d a n ia n a d tek ste m , ale zarazem i zabez pieczenie z a b y tk u przed niebezpieczeństw em i niespodziankam i h i sto rii. Zam ieszczony przed zdjęciam i (doskonale odbite klisze n a kredow ym p apierze krem ow ym ) zwięzły, bardzo sy n tety czn y w stęp w ydaw cy, prof. J. K rzyżanow skiego, je s t lap id arn y m a d y sk re tn y m podsum ow aniem w yników b a d a ń daw niejszych i o sta tn ic h , plus opis kodeksu, plu s w reszcie szereg u w ag w y rażający ch w łasne s ta now isko a u to ra , cennych zw łaszcza dla badaczy dzieła naszego k ro n ik arza. K siążką, k tó ra tu oczywiście n a pierw szym m iejscu dom a g a ła się z ajęcia wobec niej w yraźnego stan o w iska, było świeże, o pół ro k u w cześniejsze, św ietne stu d iu m M arian a Plezi.
Szczególnego to ro d z a ju nowość w dotychczasow ej lite ra tu rz e zagadnienia. W ynik k ilk u la t p rac y i dużej śm iałości a zarazem w nikliw ości badaw czej, je s t k siążk a Plezi — powiedzm y to od ra z u — nie ty lk o przełom ow ą, ale n a dłuższy o k res czasu zapew ne i pod staw o w ą m o n o g rafią o G allu i jego „K ronice“ . S k ład a się ona z trz e ch części. Część p ierw szą stan o w ią prolegom ena historyczno- filologiczne, więc dzieje k ro n ik i w średniow ieczu i czasach now szych (z h isto rią b a d a ń ) , p rzeg ląd problem ów zw iązanych z dziełem i a u to re m , w reszcie doskonałe w prow adzenie w piśm iennictw o ła cińskie (głów nie historyczne) w E u ro p ie pierw szej połowy X II w. o raz w s to su n k i polityczne i cyw ilizacyjne w Polsce n a przełom ie dwóch stuleci. Z podanego t u m n ó stw a ciekaw ych in fo rm acji i w ia
dom ości, d la h isto ry k a lite r a tu r y n a jw ięk szą w a rto ść m a to, co po w iedziano o stro n ie sty listy czn ej p iśm iennictw a łacińskiego w ieku X I i ХП , m ianowicie o „ a rs d ic ta n d i“ , ro zw ijającej się b ujnie we W łoszech i s tą d rozszerzającej się ta k ż e poza A lpy, n astęp n ie zaś 0 form ie i tre ś c i ówczesnych dzieł h isto ry czn y ch ty p u „ g ę sta “ czy „res g e sta e “ , do k tó reg o oczywiście zaliczono i n a sz ą kronikę. Część d ru g a m onografii zaw iera ro zb ió r lite ra c k i dzieła. S ch a ra k tery z o w aw szy n a jp ie rw ogólnie całość w zak resie fo rm y literack iej ś re d niowiecznych „gestów “ (m. in. s ą tu ciekaw e ro zw ażania czy wolno n am p rac ę G alla nazyw ać tra d y c y jn ie „ k ro n ik ą “ ) a u to r om aw ia szczegółowo kom pozycję dzieła, u w y d a tn ia ją c je j kunsztow ność o raz „ sta ran n o ść i celowość“ , n a stę p n ie zaś przechodzi do analizy te c h nik i n a rra c y jn e j Galla, p rz y czym o kazu je się, że „ro z p a try w an a pod ty m k ą te m w idzenia k ro n ik a m a c h a ra k te r raczej epicki niż histo ry czn y “ (1. c„ s tr. 77). Języ k dzieła uznano tu za narzędzie żywe i swobodne, a s ty l jego „ozdobny“ , zanalizow any bardzo s t a ran n ie n a tle porów naw czym , w łączności z te o rią współczesnej, ja k się okazuje, znakom icie przez G alla opanow anej „ a rtis d ic ta n d i“ , oceniono wysoko p o d k reśla ją c t u z uznaniem śm iałość k ro n ik a rza w posługiw aniu się p ro zą ry m o w an ą i zrytm izow aną, oraz w ysoką jego zręczność techniczną. W ięcej naw et. A naliza s ty lu doprow a dza bowiem Plezię do w niosku, że sposób m yślenia i p isa n ia naszego au to ra , jego m yślenie obrazow e rac z e j niż pojęciowe i u d erzająca zdolność op erow ania ry m em i ry tm e m z d rad za w nim n a tu rę p o e t y c k ą , człow ieka, k tó ry „gdyby ... urodził się o pięćdziesiąt la t później, b y łb y ju ż być może p o etą, opiew ającym w ierszem czyny sw ych b o h ateró w “ (1. c., s tr . 121). Zw rócono bowiem uw agę i na to, że w łaśnie wiek Х П je s t ok resem żywego, tw órczego k sz ta łto w an ia się now ych fo rm poezji łaciń sk iej (rym ow an ej i akcentow anej, nie iloczasow ej ja k w sta ro ż y tn o śc i), fo rm , k tó re u s ta la ją się jed n ak później niż n a sza k ro n ik a, bo „dopiero w drugiej połowie i n a schył k u stu lecia“ . N asz Gall sto i więc w punkcie, gdzie „p ro za a rty s ty c z n a w yłoniła z siebie poezję n o w o żytną“ .
Część trz e cia książk i o b ejm u je n a d e r ciekawe w nioski h isto ryczne o n aszym au torze. P lezia po bardzo sta ra n n y m rozw ażeniu 1 zanalizow aniu w szy stk ich dom ysłów daw niejszych opow iada się t u ta j za su g esty w ną hip o tezą pro w an salsko -w ęg ierską o pochodzeniu G alla, hip o tezą leg ity m u jąc ą się ju ż d zisiaj ćwierćwieczem swego istn ien ia oraz nazw iskam i B riick n era, T. T yca i ks. P. D avida (do dajm y, że ta k ż e J . K rzyżanow ski sk ła n ia się tu w yraźnie i R. P o llak się za n ią opow iedział), i w nio sk u jąc z u d e rz a ją c ą k on sekw encją „do k ońca“ , w zbogaca j ą i g ru n tu je b a rd z o poważnie. W edług te j a rg u m en tacji (re feru jem y tu ty lk o w nioski Plezi) a u to r k ro niki, bene d y k ty n fra n c u sk i pochodzący z p ro w an salskieg o o p actw a św. Idzie go (St. Gilles) w diecezji N îm es, więc z k r a ju o w ysokiej k u ltu rz e ry ce rsk ie j i litera c k ie j (ep ik a ry c e rs k a , poezja tru b a d u ró w ), p rz y należał jednakow oż swoim „locus p ro fe sio n is“ do k la s z to ru w So- m o g yv âr w poł.-zach. W ęgrzech, k la sz to ru stanow iącego niejako
filię St. Gilles (d a r k rólew ski n a rzecz op actw a) i s tą d zam ieszkałego przez duchow nych francu sk ich . Z ty m w ybitnym ośrodkiem k u l t u r y fra n c u sk ie j n a W ęgrzech p o zostaw ała tak że w jak im ś zw iązku n a js ta rs z a k ro n ik a w ęg iersk a (zaginiona) z końca X I w ieku, „G ęsta U n g a ro ru m “ , znan a n am dziś ty lk o z fra g m en tó w i c y tató w z d ru g iej ręk i. Cóż pozornie p rostszego ja k przypuścić, że obie w yszły spod p ió ra teg o sam ego a u to ra ? P lezia nie cofa się przed ty m w nios kiem i pop iera go ta k dużą ilością subteln ie nagrom adzonych szcze gółów i poszlak (histo ry czny ch, h is to ry czno-kulturalnych, sty listy c z nych, w reszcie ideow ych, dedukow anych z obu k ro n ik ), że hipo te z a jego o identyczności a u to ra obu dzieł n ab iera u d erz a ją c e j w p ro st wym owy. G dyby się zgodzić n a ta k ie ujęcie rzeczy (oczywiście „pó ki... dalsze b a d a n ia nie rzucą ew entualnie w ięcej św ia tła n a te s p ra w y “ , 1. c., s tr . 178), wolno by przypuścić, że Gall przybył do P o lski w czesną w iosną r. 1113, razem z Bolesław em K rzyw oustym w ra c a ją cym z pielgrzym ki p o k u tn ej do g ro b u św. S te fa n a i opactw a w So- m o gyv âr (tłum aczy to pewne aluzje w „K ronice“ ), możliwe n aw et, że ja k o zdolny i zn an y lite r a t zap roszony do n a p isa n ia dziejów p a ń s tw a P iastów . In ic ja to ra w ty m względzie, a zarazem w spółpracow n ik a i in fo rm a to ra k ro n ik a rz a widzi Plezia w kanclerzu M ichale z ro d u A w dańców , zw iązanych z k ro n ik ą bardzo mocno i bezpośre dnio. D odajm y, że d a tę n ap isan ia k ro n ik i wobec szeregu w skazów ek, k tó re się z niej d ad zą uzyskać, u sta lo n o tu przekonyw ująco w g r a nicach la t 1113— 1115, więc nie, ja k dotychczas n ajc h ę tn ie j sądzo no, gdzieś n a przełom ie 1112— 1113 (R. G ródecki).
Sy lw etk a lite ra c k a G alla (u derzająco t r a f n a była jed n a k in tu ic ja (?) K rom era, k tó ry go pierw szy uw ażał za F ra n cu z a ) w y stę p u je w ty m now ym ośw ietleniu niezw ykle in te resu jąc o i in try g u ją c o . W ta k im ujęciu bowiem tajem niczy, a ta k nam dzisiaj bliski, ja k go tra f n ie o k reślił p u b lic y sta pow ojenny (St. H e l s z t y ń s k i w „O drodzeniu“ II 4 0 ), m nich-benedyktyn p rz e ra sta łb y bowiem w szy stk ich sw ych środkow o-europejskich kolegów po piórze h isto rio g rafó w , a więc i A dam a z B rem y, i H elm olda, i K osm asa p r a s kiego i innych pom niejszych, oczywiście, jeśli się weźmie pod u w a gę c a ło k sz ta łt jego w ysiłku heury styczn eg o i k o n stru k cy jn eg o o raz w ysoki ta le n t litera c k i, k tó ry m t u zab ły sn ął t a k niepospolicie (1. c., s tr . 204— 205). I chociaż dociekania Plezi, ściślej trz e cia część jego książki, sp o tk a ły się — p rz y m ocnym podkreśleniu w arto ści całej p ra c y — ze sprzeciw em ze s tro n y zw olenników innych hipotez o po chodzeniu G alla (przypom inam y t u nowe, bardzo ciekaw e dom ysły d r a Z ath ey a, w idzącego w k ro n ik a rz u jakieg oś zakonnika szkoc kiego z k la sz to ru w S t. H u b e rt, m oże L a m b e rta z St. O m er; por. „S praw ozdania PA U , X L IX 289— 2 93 ), nie ulega w ątpliw ości, że dalsze b ad an ia m a ją t u ta j dzięki om ówionem u, koronkow em u w p ro st stu d iu m znakom icie rozszerzony h o ry zo n t w idzenia i szerokie pole do popisu. O ile z aś w iadom o p ra c u je tu obecnie niezależnie od siebie k ilk u uczonych (m. in. i p ro f. F r . B u ja k i d r J. Z a th e y ), p o n ad to przygotow uje się też nowe w y d anie k ry ty czn e te k s tu łacińskiego