• Nie Znaleziono Wyników

Założenia antropologiczne podmiotu moralności w etyce chrześcijańskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Założenia antropologiczne podmiotu moralności w etyce chrześcijańskiej"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

Walenty Urmanowicz

Założenia antropologiczne podmiotu

moralności w etyce chrześcijańskiej

Studia Theologica Varsaviensia 2/1-2, 31-77

(2)

Ks. WALENTY U R M A N O W I C Z

ZAŁOŻENIA ANTROPOLOGICZNE PODMIOTU MORALNOŚCI W ETYCE CHRZEŚCIJAŃSKIEJ

P rzez m oralność ro zum iem y n a ty m m iejscu pew n ą cechę, dzięki k tó re j człowiek jako jej posiadacz sta je się d o b ry lub zły po p ro stu , co się p rzejaw ia w jego specyficznie ludzkim działaniu. Po d m io t m oralności oznacza nosiciela owej cechy; stanow i on przeto jestestw o, w k tó ry m w łaściw ie tk w i m o ra l­ ność. T en podm iot, ja k niebaw em zobaczym y, m oże być dal­ szy lub bliższy: dalszy, to człow iek w swej indyw idualnej n a ­ tu rz e ludzkiej; bliższy, to tenże człow iek ze stanow iska specy­ ficznie ludzkiego dynam izm u, k tó ry się ujaw n ia w jego rozum ­ n ych i zarazem w olnych czynach. W ten sposób zagadnienie podm iotu m oralności w ym aga n asam przód om ówienia dalszego jej podm iotu, dopiero potem, zaś bliższego.

Pierw sze z ty ch zagadnień w skazuje na związek, jaki istn ieje pom iędzy e ty k ą a antropologią; d ru g ie zaś usadaw ia się n a p sy ­ chologii rozum nego i zarazem w olnego działania człowieka. Ł atw o jest spostrzec, że m oralność ze w zględu na sw ą treść stanow i cechę zarów no b y tu jak i działan ia ludzkiego. Toteż zupełnie słusznie m ów im y, że człowiek jest d o b ry lub zły mo­ raln ie, ale dobrym lub złym n azy w am y rów nież jego postępo­ w anie. Z tego w ynika, że ety k a, k tó ra b y rozpraw iała jed ynie 0 bycie człow ieka, nie troszcząc się w cale o jego postępow anie 1 o w yznaczenie jego woli n a le ż y ty c h celów, nie zasługiw ałaby na m iano etyki. Słuszność tego w niosku potw ierdził n aw et z n an y ze swego krańcow ego form alizm u K an t, gdy p rzy p isy ­ w ał m oralność człowiekowi jako w yposażonej w rozum osobie,.

(3)

gdy szanow ał godność człow ieczeństw a w postępow aniu każ­ dego człow ieka *.

Z w iązek e ty k i z antropologią posiada olb rzy m ie znaczenie dla u stalen ia treści dobra m oralnego. Dobro bow iem m o raln e jest do­

brem nie człowieka a b stra k cji, lecz k o n k retn ie istniejącego. Toteż, jeżeli tego zw iązku się nie uw zględni, to się nie zrozu­ m ie, nie bez szkody dla poznania etycznego, ani ety k i w artości (w artość m a zawsze kogoś na względzie, w d any m w y pad ku człowieka), ani ety k i eg zystencjalnej (człowiek k o n k retn ie is t­ niejący) 2.

D roga dla e ty k i sy tu a c y jn ej stan ie otw orem . A by tego u n ik ­ nąć, należy zbadać i ustalić, na czym polega praw d ziw e dobro m o raln e człowieka. To zaś w ym aga spojrzenia n ań w całej treści jego k o n k retn eg o b y tu . Z dając sobie z tego spraw ę już A ry sto teles budow ał sw ą ety k ę w oparciu o to, co było w isto­ cie człow ieka specyficznie ludzkie i na ty m co m u odpowiada, op arł sw ą n a u k ę o d o b ru m o raln y m s.

Nie in n ej drogi trz y m a się i e ty k a ch rześcijańsk a w sw ym ujęciu człow ieczeństw a. N atom iast nie u n ik n ęły błędu etyka stoicka ze swą ideą życia zgodnego z rozum em , ja k rów nież kanto w ska ety k a człow ieka-rozum u lub heglow ska ze sw ym poglądem o w cieleniu obiektyw nego d u cha św iata w histo­ ryczn ie uzn any ch b o h a te rac h 4. W szystkie te p ró b y stw orzenia e ty k i jako sy stem u sensow nego i zarazem skutecznego w kie­

1 Im m . K an t, U za sad n ien ie m e tafiz y k i m oralności, PW N 1953, 70, 74 n, 80 n. Por., Th. S tein b ü c h el, H an d b u c h d e r k ath o lisc h e n S itte n le h re , Bd 1/1: Die p h ilo so p h isch e G ru n d leg u n g d e r k ath o lisc h e n S itte n le h re , D ü sse ld o rf 1951, 215 nn.

2 L. L avelle, T ra ité des v aleu rs, t. I: T h éo rie g é n é ra le de la v aleu r, P a ris 1951, 3 nn.

3 A ry sto teles, E ty k a N ikom . I, 1, 1094, 1 nn. w p rzekl. D. G rom skiej, K ra k ó w 1956, 3n.

4 P or. F rie d ric h U eberw egs G ru n d riss d e r G eschichte der P h ilo ­ sophie I: Die P h ilo so p h ie d er A lte rtu m s, B asel 1953, 424 n; — III: Die P h ilo so p h ie d er N eu z eit bis zum E n d e des X V III J a h rh u n d e rts , 583 n n ; — IV : Die d e u tsch e P h ilo so p h ie des X IX Jh . u n d d e r G eg e n w a rt, B asel 1951, 95 n. Wl. T atark iew ic z, H isto ria filozofii, W arszaw a 1958,

(4)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

row an iu postępow aniem człow ieka zaw iodły, albow iem zab rak ło w nich realizm u w ujęciu człow ieka, dla któ rego b y ły tw o­ rzone. I dlatego etyk a chrześcijańska, a b y unikn ąć pow yższych błędów , odw ołuje się do antropologii. W łaściw ie m ów iąc jest ona dalszym ciągiem antropologii w tymi sensie, że doprow adza tę o statn ią do n a u k i o b y to w a n iu m o raln y m człowieka. J e s t rzeczą zn am ienną, że w ielkie przeciw ień stw a i zm agania u m y ­ słow e ro z g ry w a ją się nie n a te re n ie etyki, lecz na te re n ie n au k i o człow ieku, k tó ry jest nosicielem m oralności, jej podm iotem . E ty k a je s t ty lko echem ty c h w alk. Je d n a w szakże rzecz jest w ty m w szy stk im pew na bezw zględnie, ta m ianow icie, że ety k a n ie m oże uznać za d o b ry czynu, k tó ry sprzeciw ia się n a tu rz e człowieka. W te n sposób zagadnienie podm iotu m oralności za­ k ład a w e ty c e pew n e d an e z n a u k i o człow ieku, k tó re m ożem y nazw ać założeniam i antropologicznym i.

M aterializm ! i sp iry tu aliz m stanow ią dw ojakiego ro d zaju za­ poznanie p raw dziw ej rzeczyw istości człowieka. F a k t zaprze­ czenia ducha przez m aterializm s ta ł się pow odem sprow adze­ nia w szystkiego w człow ieku do m ate rii, do jej ru c h u w edług pew nych ustalonych p ra w i tk w iących w niej sił. Niesposób tego uznać za słuszne, gdy się zważy, że trz e b a sam em u być p rz y n a jm n ie j w p ew ny m stopniu duchem , b y odróżnić m a te rię od duch a chociażby dlatego, b y odm ówić m u istn ien ia. W yn ika stąd, że an tropologia m aterialisty czn a stanow i niezrozum iałą fikcję, zwłaszcza gdy w in te rp re ta c ji zjaw isk m ate ria ln y c h dow olnie po słu g u je się celam i i pojęciam i, będącym i z n a tu r y swej czymś n iem aterialn y m . P rzeciw ieństw em m aterializm u są rozm aite teorie sp iritu alisty czn e, k tó re ch ciały b y widzieć w człow ieku w yłącznie ducha. W edług ty ch teo rii n a tu ra ludz­ ka jest sfałszow ana, ciało znalazło się w niej nie na w łaści­ w ym m iejscu; jest ono zresztą p ozorną ty lko rzeczyw istością, obcą duchow i ta k pod w zględem b y tu ja k i w artości. Co w ię­ cej, ciało w ty m ujęciu przeciw staw ia się duchow i ja k o zło. P om iędzy ty m i dw om a poglądam i k rań co w y m i usadaw ia się pew ien n atu ra liz m . U znaje on istn ien ie jakiegoś duch a w czło­ w ieku, ale p rze jaw y życia duchow ego, ja k religijność, m o ral­ ność, sztuka, kształto w an ie w spólno ty itp. tłu m ac z y popędam i

(5)

ożywionej n a tu ry , albo jak im iś siłam i życiow ym i czy w reszcie d u ch em jako przeciw nikiem tej n a tu r y i niszczycielem sn utej przez n ią h arm o n ii w człow ieku 5.

I

A toli głębsza o b serw acja p rzejaw ó w życia ludzkiego upo­ w ażnia do stw ierd zenia, że żadna z pow yższych teo rii nie jest zdolna w y jtśn ić te j rzeczyw istości, ja k ą je st człow iek. W ie­ lo rak ie p rze jaw y jego życia w sk a z u ją n a to, że c z ł o w i e k posiada n a tu rę cielesną poddaną duchow ej duszy, że jest i s t o t ą w i e l o w a r s t w o w ą , k tó re j jedność d a je się osiąg­ n ąć dzięki m ocy k s z ta łtu ją c e j ducha jako sam oistnego p ie r­ w ia stk a k ształto w an ia się osobowości lu d z k ie j6.

Ta w ielow arstw ow ość n a tu r y człow ieka pow oduje, że jest on zaw sze zagadką zao strzającą ciekaw ość badacza, ty m b ardziej że p y ta ją c y o człow ieka sam jest człow iekiem , a więc podm io­ tem szczególnie zainteresow anym . K to z a p y tu je o sens b y tu człowieka, te n z utęsk nieniem oczekuje odpowiedzi, albow iem w ty m bycie rozpoznaje w łasn ą rzeczywistość. Ja k o podm iot m oralności p rag n ie on zrozum ieć sens sw ojego istn ien ia i ciążą­ cej n a n im pow inności. P ra g n ie n ie to usiłow ały i u siłu ją za­ spokoić n a u k i p rzyrodnicze: zoologia i biologia, geologia i p a le ­ ontologia stw ierd ziły w iele cennych faktów , poczyniły w iele pożytecznych spostrzeżeń. Jed n ej w szakże rzeczy n ie je s t w s ta ­

nie p rzy ro d n ik dokonać, to w yprow adzić ducha z m ate rii, tzn. z tego, co duch a nie posiada. N auka przy ro dn icza m oże go stw ierdzić, ale p rz y użyciu w łaściw ych sobie m etod bad ań nie p o tra fi go w yjaśnić. I g d y b y n aw et p rzy jąć, że ciało człow ieka podlegało ew olucji od, n ajb ard ziej p ierw o tn y ch fo rm byto w an ia do najdoskonalszych, to je s t n aukow o dow iedzionym fak tem , że w ty m ciele o d k ry w a się człow ieka dopiero wów czas, g dy

5 Por. J. L h e rm itte , L e ce rv eau e t la pensée, P a ris 1951, 157; St. Bo­ g u sław sk i, N aro d zin y m y śli i m ow y, W arszaw a 1961, 114 nn, 162 nn.

* B. B av in k , C onq u êtes e t pro b lèm es de la, science co n tem p o rain e, N eu c h âte l 1948 (tłum . z niem ieck ieg o ; R ené S u d re „E rgebnisse u n d P r o ­

(6)

[ 5 ] Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M I O T U M O R A L N O Ś C I 3 5

się w n im stw ierdzi fu n k c ję m yślen ia zd rad zającą obecność ducha. G dzie zaś je s t duch, ta m je s t człow iek a n ie z w ie rz ę 7. Toteż pom im o w ielo rak iej w spólnoty, jak a istn ieje pom iędzy człow iekiem a zw ierzęciem pod w zględem fo rm cielesnego i psychicznego by to w an ia, człow iek stanow i w p ojęciu w szyst­ kich now y i w yższy stopień b y tu n a d zw ierzęciem . W yd aje się przeto, że w spólnota i różnica są p raw a m i p orządk u kosm icz­ nego. I ta k , spostrzegam y, że w organizm ie od by w ają się che­ m iczne i fizy k aln e procesy, ale jednocześnie zd ajem y sobie sp raw ę z tego, że organizm je s t czym ś w ięcej niż one. Podob­ nie człow iek uczestniczy w cielesnym i psych iczny m życiu ro ślinn y ch i zw ierzęcych organizm ów , ale je s t czymś w ięcej niż one. A poniew aż g rad a c ja ta d a je się zauw ażyć w całym zespole rzeczyw istości św iata w idzialnego, s tą d w yn ika, że w k ażd y m z rozw ażanych w y p ad k ó w przew odniczy inn a za­ sada o rg anizacy jn a m ająca n a w zględzie całość k ształto w a­ nego b y tu . I dlatego ja k k ażd y organizm jest k sz ta łto w an y p rzez w łaściw ą sobie zasadę całościową, ta k człowiek sta je się ty m czym je s t dzięki now ej zasadzie b y tu : tą zasadą je s t d u ch jako podstaw a i źródło n iem a te ria ln y ch fu n k c ji p sychicznych 8.

A le gdziekolw iek d a je się stw ierdzić obecność człow ieka, gdzie zatem w cielesno-psychiczny organizm zw ierzęcy w k ra ­ cza z w łaściw ym i sobie fu n k c ja m i duch, ta m ty lk o m ożliw ą sta je się m oralność. Do isto ty bow iem m oralności n ależy po­ siadanie pew nego stopnia zdolności rozpoznania do bra i zła oraz pew n a m ia ra w olności działania. Otóż obie te cechy są p rzejaw am i obecności du cha w ciele ludzkim . A ni psychika zw ierzęca, an i ty m b ard ziej roślin n a, jeśli w ogóle m o żna coś o n ie j pow iedzieć, n ie p o tra fią ow ych cech duchow ych w sobie okazać ani w yjaśnić. Z w ierzęta i ro ślin y nie m ogą stanow ić pod­ m iotów m oralności, albow iem nie po siad ają d u szy duchow ej. T akim podm iotem je s t w yłącznie człowiek.

Skoro zaś człowiek je st podm iotem m oralności ze w zględu 7 S tein b ü c h el, dz. cyt. 262 nn. P or. S. S w ieżaw ski, T r a k ta t o czło­ w iek u , P o zn ań 1956, 76 nn.

8 B av in k , dz. cyt. 342 nn. P o r. S w ieżaw ski, ta m że 154 n ; J. P ie te r, J a k p o zn aw an o p sychikę, W arszaw a 1963, 94 nn.

(7)

n a sw oje rozum ne i nieprzym uszone działanie, to ja sn y m się sta je , dlaczego n ie m oże on w p ew nym sensie „w rócić” do n a tu ry , zam knąć się w jej granicach. Człowiek jak o zw ierzę rozum ne, ja k już w spom niano, jest isto tą w ielow arstw ow ą, na k tó rą się składa: ciało organiczne, dusza jako zasada życia psychicznego oraz duch, k tó ry w raz z duszą stanow i jed y n ą form ę su b sta n c ja ln ą ciała ludzkiego. Tę łączność d u ch a z d u ­ szą należy rozum ieć w ty m sensie, że duch albo dusza du­ chowa, jako su b sta n c ja w yższa, spełnia fu n k cje niższej i po­ n a d to jeszcze jak ieś sw oiste, tzn. jej ty lk o w łaściw e funkcje. O tóż ta k u k o n sty tu o w a n y człow iek tk w i w n a tu rz e (zw ierzę­ cej), ale je s t czymś w ięcej niż ona. Z tej w łaśn ie ra c ji nie m oże on w rócić do n a tu ry , żeby ty m sam ym nie zaprzeczyć sw ej wyższości płynącej z posiadania ducha i nie stać się czym ś m niej niż człow iekiem . N ie w yklucza to jed n ak innej praw d y , m ianow icie, że człow iek posiada n a tu rę cielesną, p sy ­ chiczną i duchow ą i że dzięki tej o statn iej jest rozu m ny i w pew nej m ierze w olny, co stanow i w n im podstaw ę m o ra l­ ności. I dlatego postulatem ! etycznym jest dla człow ieka nie niszczyć w sobie n a tu r y zw ierzęcej, lecz zgodnie ze swą w łasn ą n a tu r ą w łączyć ją do sfe ry ducha, w iążąc z a w a rte w niej energie z cielesnym , psychicznym i duchow ym istn ie ­ niem jako całości 9.

Dusza duchow a czyli d uch stanow i w człow ieku najw yższą w arstw ę. Mimo swej nadzm ysłow ej n a tu r y je s t ona ta k samo re a ln a ja k w a rstw y niższe. Do isto tn y ch znam ion d u ch a i jego życia, będących dow odem jego obecności w człow ieku, należy m oc tw órcza. D uch w zrasta i doskonali się, n ie ja k niższe w a rstw y n a tu ra ln e przez zew n ętrzn ą przyczynow ą genezę i ro­ zwój organiczny, lecz przez sam oistne k ształtow anie siebie w dow olnym użyciu swej w łasnej m ocy i nieskręp o w an ej jej realizacji. To, co człow iek tw orzy, m u si być n asam p rzó d po­ m yślane, zaplanow ane; je s t to dziełem jego ducha. Rzec m oż­ na, że duch żyje i n iejak o się ucieleśnia w dziele, k tó re czło­ w iek tw orzy. Toteż z dziełem! ducha osobowego m ożna wszcząć 9 Ś w ieżaw ski, dz. cyt. 63. P or. S tein b ü c h el, dz. cyt. 273; G. B astide, T ra ite de 1’ac tio n m o rale, P a ris 1961, t. I, 149 nn.

(8)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

dialog. Na ty m dialogu — naw iasem m ów iąc — polega w ielka w arto ść m o raln a tra d y c ji. C hroni ona człow ieka z jed n ej s tro ­ n y od p y c h y i izolacji, z d ru g iej obow iązuje go do zachow ania, przeżycia i dalszego k ształto w an ia duchow ego dziedzictw a. Zdolność d uch a do k ształto w an ia sam ego siebie i tw orzenia in n y ch rzeczy przew yższa tak że w szelką m oc n a tu ra ln ą w ew ­ n ą trz przeży w an ej n a tu ry . W praw dzie du ch ludzki, dzięki k tó re m u k aż d y człow iek je s t osobą, czyli sam oistnie d ziała­ jąc ą su b stan cją, pozostaje w ścisłym zw iązku z w italn y m i i popędow ym i w a rstw am i swej n a tu ry , to jed n a k sto i on po­ n a d nim i i m oże je w pew n y ch g ran ic ac h opanow ać i u k ształ­ tować. N a tej jego fu n k cji polega, m iędzy in n y m i, ro la ducha ja k o rea liz a to ra i kształciciela m oralności w człowieku. Z ra c ji tej szczególnej m ocy ducha św. Tom asz um ieszcza człowieka n a n ajw y ższy m szczeblu w sk ali b y tu k o sm iczn eg o 10. Czło­ w iek przew yższa nie ty lk o całą n a tu rę nieożyw ioną z jej do­ celowo n a staw io n ą koniecznością działania, lecz tak że n a tu rę zw ierzęcą z jej n a tu ra ln y m in sty n k te m w yposażonym w e w ła­ dzę osądu i p o ruszan y m przez spostrzeganie. W łaściw e czło­ w iekow i działan ie n ie podlega konieczności, człow iek bowiem działa p rz y użyciu sądu. D zięki p osiadaniu duchow ej w ładzy poznaw czej p o tra fi on osądzić, że n ależy czegoś unikać, lu b za czymś podążać. Poniew aż je d n a k sąd ten nie je s t dziełem n a­ staw ionego zaw sze n a k o n k re t in sty n k tu n atu raln eg o , lecz w y­ nikiem rozum ow ego zestaw ienia i p orów nyw ania pom iędzy w ielu rzeczam i, dlatego człow iek m ogąc w yb ierać działa na podstaw ie sądu w olnego. S tą d p ły n ie w n im m bżność kiero­ w ania się k u ro zm aity m przed m io to m u .

Mimo szczytow ej pozycji, ja k ą z a jm u je człow iek w skali stw orzeń, jego m oc tw órcza jest ograniczona. Skończony w swej m ocy tw órczej jak o stw orzenie, człow iek ponadto s ta ­ now i m ieszanin ę d u ch a i m aterii. P ie rw ia ste k d uchow y wiąże się w n im istotow o z ciałem , k tó re posiada w łaściw e sobie ży­ cie psychiczne. Życie to w y w iera w p ły w n a stro n ę duchow ą człowieka: m oże działać pobudzająco, ale m oże tak ż e ham ow ać

10 De v e r ita te II, a. 1. P or. Ś w ieżaw ski, dz. cyt. 81 nn. 11 Św. Tom asz, S u m m a teol. I, 83, 1 c.

(9)

m oc tw órczą. Z n an y je s t w p ły w n am iętności i uczuć n a um ysł i wolę człowieka, ja k rów nież podśw iadom ości n a jego p ostę­ pow anie 12.

II

W ielow arstw ow ość s tr u k tu ry c z ł o w i e k a n ie przeszkadza, b y u w a ż a ć go z a p ew n ą c i e 1 e s n o-p s y e h i c z n ą i d u ­ c h o w ą c a ł o ś ć , k tó rą m ożna badać z w ielorakiego p u n k tu w idzenia. I ta k m ożna go ro zp a try w a ć jako m ikrokosm os na tle m akrokosm osu; m ożna go badać rów nież ze w zględu n a zależ­ ność w n im w yższych w a rstw duszy i ducha od niższych oraz ze w zględu n a w ładzę duch a n a d nim i; w reszcie m ożna na niego spojrzeć jak o n a osobowościową jedność je ste stw a ludz­ kiego.

S tru k tu r y b y tu ludzkiego niesposób rozw ażać jako procesu, w k tó ry m jed y n a rzeczyw istość, m ianow icie rozum u jaw nia sw ą logicznie uporząd k ow an ą treść, ja k sądził Hegel. Nie m ożna jej też ujm ow ać, ja k w neoplatonizm ie, n a sposób em anacji stopni b y tu z ło n a Bóstw a. Bliższy auten tyczn ego poznania tej s tr u k tu r y je s t arystotelesiow ski realizm , k tó ry bierze za p rze d ­ m iot sw ych bad ań istn ieją cy byt, w znosząc się od dołu k u górze, i u stala po rząd ek jego stopni, u jm u jąc je jak o coraz wyższe u k ształtow an ie m aterii. W ten sposób cała dostępna dla u m ysłu ludzkiego rzeczyw istość p rzed staw ia się jak o k ró lestw o ustop- n iow an y ch bytów , św iadczących o m ądrości i potędze pierw szej p rzy czy n y w szech by tu — Boga.

N aw et pow ierzchow na o b serw acja w ystarczy , by stw ierdzić, że człow iek we w szechśw iecie w idzialnym stanow i najdosk o­ nalsze jestestw o. P op rzez uczestnictw o w duchow ej n a tu rz e je s t on obrazem Boga jak o swego pierw ow zoru; zaw iera p rzy ty m w sobie w szystkie stopnie b y tu rzeczyw istego poniżej

12 Zob. H. D. N oble, L es passions d an s la vie m orale, I: P sychologie de la passion, P a ris 1931, 118 n n ; A. E ym ieu, L e g o u v e rn e m e n t de soi- -m êm e, I: L es g ran d e s lois, t a r i s 1925, 225 n n ; St. G erstm a n n , U czucia w naszym życiu, W arszaw a 1963, 150 n n ; Dr. Ch. O dier, L es d eu x so u r­ ces co nsciente e t in c o n scien te de la v ie m o rale, N eu c h âte l2, 1946,169 nn.

(10)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I 3 9

Boga. Toteż ju ż w staro żytn o ści uw ażano go za mikrofeosmos: je s t on bow iem ja k k am ień, w zrasta ja k roślina, przenosi się z m iejsca na m iejsce ja k zwierzę. P o n ad to cechuje człow ieka wyższa od zw ierzęcej psychika, k tó rą zawdzięcza posiadaniu duszy duchow ej. Je j to zadaniem jest sprow adzać do jedności wielość elem en tó w w chodzących w sk ład isto ty człow ieka, b y w ten sposób uformlować całość złożoną z ciała, duszy i duch a 13.

S to su nek, k tó ry zachodzi pom iędzy ciałem , duszą i duchem jest tego ro d zaju , że jed n o z nich n aw zajem w chodzi w drugie, zazębia się, tak jed nak , że duchow i zostaje zapew niony kierow ­ niczy i d e te rm in u ją c y w p ły w na stojące poniżej go psychiczne i cielesne życie. W pływ ten je d n a k nie p rzek racza ram praw a rządzącego życiem p sy chiczn y m i cielesnym , k tó re ze swej stro n y w y w ie ra ją w p ły w na życie duchowe.

J e s t fak te m n a tu ra ln ie i em pirycznie uzasadnionym , że duch ludzki posiada m oc skończoną, że w olność jego m ieści się w określonych granicach. A le i w ty c h gran icach m ożność po­ wzięcia w olnej decyzji i p raca d uch a n ad ukształto w aniem ca­ łego człow ieka p osiad ają szczególne znaczenie ze w zględu na realizację sp ecjaln y ch dla niego celów. Pospolite dośw iadczenie poucza człow ieka, że każde psychiczne i duchow e przeżycie należy w nim do jed n ej i jed y n ej jaźni, w k tó re j dochodzi do św iadom ości i u rzeczyw istnienia. Rzec m ożna, że każde p rze­

życie, czy to będzie jak a ś skłonność, sp o strzeżenie lub w y o b ra ­ żenie, czy a k t duchow ego p oznania lub w olityw nego zam ie­ rzenia: w szystko to try s k a z pew nej św iadom ej siebie jaźni, przebiega w niej, je s t jej-d zie łe m , a stą d ją określa, podlega jej kierow nictw u. U pow ażnia nas to do stw ierdzenia, że dusza duchow a, z k tó rą jaźń z n a jd u je się w ścisłym zw iązku, jest czym ś w ięcej niż w iązan k ą obrazów , albo m echanizm em w y ­ obrażeń i popędów, ja k u trz y m u je psychologia skojarzeniow a i psychoanaliza F re u d a 14, oraz że nie da się zastąpić p rzez tzw.

13 A ry sto teles, De an im a, III, 8, 431b, 21; Sw. Tom asz, S u m m a teol. I, 96, 2c; l- I I , 17, 8 ad 2. P or. S w ieżaw ski, dz.' cyt. 156, 274.

14 S. F re u d , C inq leçons s u r la p sy c h an a lise , P a ris 1930, 47 nn. P o r. •J; De la V assière, T eo ria p sy c h a n a lity c z n a F re u d a , p rz e k ła d au to ry z.

(11)

realisty czn ą kon cep cję psychiki, k tó ra , zdaniem pew nego a u to ra współczesnego, w sk azu je n a życie ludzi i z w ierząt jak o polega­ jące n a n ieu sta n n y m ich p rzy sto so w an iu się do rzeczyw istości przew ażn ie n a g ru n cie w a lk i o b y |t15.

S k o ro m ow a o jaźni, to n ależy w y jaśn ić o co w d an y m w y ­ p a d k u chodzi. W y raz jaźń, „ ja ” posiada różne znaczenia. Mo­ żem y je d n a k sprow adzić je do trz e c h n a jb a rd zie j c h a ra k te ry ­ styczn ych ze w zględu n a sposób, w jak i jed n o stk a dochodzi do ich sform ułow ania. I tak, g d y ktoś m ówi: ja jeste m nauczycie­ lem!, m ieszkam i p ra c u ję w tej oto szkole itd., w ów czas m a na m yśli całą sw ą osobę, łącznie z ciałem , jak o ró żn ą od resz ty ludzi w społeczeństw ie. Rozum ie się przez to „ ja ” społeczne. I przeciw ne, g d y ktoś m ówi: ja jestem człow iekiem rozsądnym , wówczas n ie m a n a m y śli swego zew nętrzn eg o stosun k u do g ru p y społecznej, z a jm u je go raczej jego w łasne w nętrze, ja ­ k aś cecha jego osoby. T akie znaczenie „ ja ” m ożna b y nazw ać osobistym . N ato m iast w ta k ic h zdaniach, ja k m yślę, chcę, po­ żądam , n ie uw zględniam y n a w e t sta ły c h przym iotó w naszej osoby, chodzi n a m ty lk o o podm iot aktó w psychicznych, o k tó ­ ry c h w łaśnie je s t m owa. Stanow i to w y p ad ek użycia jaźni,

„ ja ” w znaczeniu czystym : „ ja ” po pro stu. W te n sposób m am y tro ja k ie znaczenie jaźn i: społeczne, osobiste i po p ro stu , czyli pojęciow e, czyste.

N ietru d n o w yśledzić, ja k się p rze jaw ia określenie jaźni w rozw oju psychiczn y m jed n o stk i. D ziecko p rz e jm u je to o k re ­ ślenie od otoczenia i uży w a go początkow o raczej w znaczeniu społecznym . A le zanim nau czy się ono używ ać słow a „ ja ” , ju ż n a długo p rz e d te m zdrad za w y ra ź n ie posiadanie św iado­ m ości w łasnego „ ja ” , k tó re je s t bardziej zbliżone do „ ja ” czy­ stego, niż do dwiu pozostałych. M ożna pow iedzieć, że całą tru d n o ść i w agę zag ad n ien ia jaźn i stan ow i „ ja ” po p ro stu . Ono bow iem ja k łatw o w nioskow ać, je s t p o d staw ą in n y ch znaczeń o b jęty ch w y razem „ ja ” 16.

Dążąc do w y ja śn ie n ia te j tru d n o ści m ożna n asam p rzó d zadać

16 P or. J. P ie te r, J a k p oznaw ano p sychikę, W arszaw a 1963, 13 n, 177. 16 P o r. J. P ie te r, dz. cyt. 174 nn.

(12)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

sobie p y tan ie, czy istn ie je w ogóle, d a ją c a się u jąć w naszych przeżyciach, rzeczyw istość, k tó ra odpow iada w yrazow i „ ja ”, czy m oże w y tw a rz am y ją dopiero w m yśli, ja k n p . gdy m y ­ ślim y o człow ieku jako tak im . N astęp n ie, jeśli przeżyw am y naszą jaźń, to czy to przeżycie, jesit ta k bezpośrednie i ta k w y ­ odrębnione, ja k należałoby przypuszczać n a p odstaw ie naszego w y ra ż an ia się. W reszcie, jeżeli nie przeży w am y naszego „ ja ” bezpośrednio i jako czegoś sam oistnego, to n asuw a się py tan ie, w ja k i sposób dochodzim y do przek on an ia, żeśm y nasze czyste „ ja ” bezpośrednio przeżyw ali, czyli że ono w naszym przeży ­ ciu było bezpośrednio dane.

H um e i n ie k tó rz y zw olennicy psychologii sk o jarzeń usiło­ w ali w ogólie zaprzeczyć tem u , że człow iek je s t zdolny p rze ­ żyw ać jak ie ś „ ja ”, k tó re ich zdaniem je s t ty lk o w iązanką w y obrażeń 17. N ie je s t to je d n a k słuszne, albow iem sprzeciw ia się n a jp ro stsz y m fak to m dośw iadczenia. N ie m ożna okazać żadnej m yśli, żadnego p rag n ien ia, w ra ż en ia ozy uczucia, albo czynności, k tó re by nie b y ły czyim ś przeżyciem . W obecnych czasach godzą się n a to p raw ie w szyscy 18. F a k te m je s t je d n a k rów nież, że n ik t n ie o d k ry ł w sobie jaźni ta k w yod ręb nio nej, ja k ą je s t jaź ń czyli „ ja ” pojęciow e. Co w ięcej, poniew aż każ­ dem u zjaw isk u św iadom ości w człow ieku to w arzy szy p rze ż y ­ cie jaźni, te zaś zjaw isk a b y w ają różne, dlatego też i sam a jaźń w y d a je się n ie u c h w y tn ą , bo p odlegającą zm ienności za­ leżnie od przeżyć d an ej c h w ili19. Je śli m im o w szystko do­ 17 U zu p e łn ia jąc sw oje w yw ody n a d re a listy c z n ą k o n ce p cją psy ch ik i, k tó ra w za m ie rz en iach a u to ra m a obalić „ p rz e k o n a n ie -w ia rę ” w is tn ie ­ n ie i oddzielność duszy od ciała, J. P ie te r n a s. 176 cyt. k sią ż k i ta k p isze: „Jed n o je s t p ew n e d la życia psychicznego: T ak czy ow ak żyje, to je s t za ch o w u je się, działa, m yśli, b a w i się, p ra c u je , tw orzy, sp ie ra się, k o n s tru u je , m ęczy się, cierpi, cieszy się, kocha, p la n u je po p ro stu człow iek — ro zu m ie się cały człow iek — a n ie jego um ysł, jego c h a ­ r a k te r, jego te m p e ra m e n t, jego rę k a , g łow a itp .”

18 P or. J. P ie te r, ta m że 177.

19 P ie te r p o rad z ił sobie z tą tru d n o śc ią zastosow aniem ja ź n io -tw ó r- czej fo rm u łk i: „d o św iad c zen ie-p am ięć” lu b „p a m ię ć-d o św ia d cze n ie” , k tó ra u jm o w a ć m a całościow y c h a ra k te r rea listy c z n e j k o n cep cji p sy ­ chiki. T am że 176 n.

(13)

chodzim y do u ję c ia „ ja ” odosobnionego i stałego, zaw dzię­ czam y to naszej zdolności w y o d ręb n ian ia spośród w ielorakich przeżyć sta le pow racająceg o ry s u jaźni. In n y m i słowy, ten ry s naszych przeżyć pozn ajem y dlatego, że posiadam y zdol­ ność ab strak cji, m ocą k tó re j w y o dręb n iam y to, co je s t w nas podstaw ą w szy stk ich św iadom ych przeżyć, czego dow odem jest fak t, że ry s te n im w szystkim i zaw sze to w arzy szy 20. Te dwie o statn ie cechy pozw alają stw ierdzić, że jaźń nasza jest rzeczą trw ałą . J e s t ona w p raw d zie zw iązana z czasem i z p rzeży w a­ n ym i przez n a s zjaw iskam i, ale stoi pod czy ponad nim i. Z ja ­ w iska w niej przeb iegają, ale jaź ń nie pozostaje b iern ą; w d aje się bow iem do przeżyć i zd arzeń jednostkow ych, w iąże je z sobą i przy sw aja.

P rzed e w szy stk im je d n a k m yśl, pam ięć i życie w olity w n e d o starczają dow odu jedyności jaźni czystej, pom im o zm ien­ ności jej stan ó w i przeży w an y ch aktów . D la zagadnienia pod­ m iotu m oralności posiada to zasadnicze znaczenie, albow iem jed y n ie w o p arciu o tę jedność m oże pow stać osobowość m o­ ra ln a i m o raln e życie. N ie znaczy to jed n ak , by jaźń czysta obejm ow ała w yłączn ie ele m en t d uchow y w człow ieku. W g ra ­ nicach bow iem przeżyć jaźn i z n a jd u ją się zarów no elem ent zm ysłow o-psychiczny ja k i nadzm ysłow y, duchow y. E lem en t zm ysłow o-psychiczny oddziaływ a na ele m en t duchow y, te n zaś k ie ru je się k u n iem u i po o dpow iednim jego p rzy sto sow a­ n iu w łącza go do jedności p o staw y jaźni. Całe in d y w id u aln e życie m o raln e człow ieka opiera się n a tej nadzm ysłow ej m ocy, k tó rą posiada jaźń jak o podstaw a k ształto w an ia jego m o ral­ n ej osobowości. Zw iązek, jak i istn ieje pom iędzy życiem p sy- chiczno-zm ysłow ym , z n a tu r y podległym determ inizm ow i, a duch ow o -w olity w n ym dow olnie k ształtow an ym , p rze jaw ia się głów nie w każdej sferze w yższej życia człow ieka. W tej w łaśnie sferze, k tó ra o b ejm u je życie psychiczno-duchow e, czło­ w ie k zdolny je s t zająć sam oistną postaw ę. Życie to nie jest

20 J. L in d w o rsk y , P sy ch o lo g ia e k s p e ry m e n ta ln a , w p rzekł. M. P ie ­ chow skiego i J. C hechelskiego, K ra k ó w 1933, 212 nn.

(14)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

m u po p ro stu d an e; w zak reślon y ch bow iem przez n a tu rą ludzk ą g ran icach może on je sam tw orzyć i k ształto w ać 21.

R easum u jąc u stalo n e dane o człow ieku jako o cielesno-psy- chicznej i d uchow ej całości, m ożem y stw ierdzić, że ciało jest w n iej m ate rią , ale ożyw ioną przez n ie m a te ria ln ą duszą. W szelako m ogliśm y zauw ażyć, że dusza w sw ych zm ysłow ych doznaniach ściśle się w iąże z duchow ym poznaniem , działa­ niem , k ształto w an iem i tw orzeniem . Z w iązku tego nie m ożna n ależycie zrozum ieć, jeżeli się nie p rzy jm ie, że dusza i duch tw orzą w człow ieku nie jak ą ś dw oistość, lecz jed n ą jed y n ą zasadę bytow ą, k tó ra bierze udział czynny w ró żn o k ieru n k o - w ych w łaściw ych człow iekow i ak tach. W łaśnie dlatego, m im o sw ej w ielk iej staranności, by fu n k cje duszy — w egetatyw ną,, zm ysłow ą i duchow ą — doskonale odgraniczyć, m ógł św. To­ m asz w realisty czn y m u jęc iu stw ierdzić, że dusza ludzka o d e r­ w a n a od ciała nie posiada n a leżn ej jej doskonałości n a tu ra ln e j. J e s t o n a bow iem częścią in d y w id u aln ej n a tu r y człow ieka; żadna zaś część nie m oże rozw inąć w pełni sw ej doskonałości, gdy się z n a jd u je w sta n ie oddzielenia od w łaściw ej sobie ca­ łości 22. In te g ra c ja człow ieka poprzez zjednoczenie ciała, duszy i ducha je s t b yto w ym założeniem dla przeżyć m o ralny ch. Do­ znania ty ch przeżyć w sposób a u te n ty cz n ie ludzki, tzn. w oso­ bowościowej indyw idu aln o ści i w p ełn ej ich treści dom aga się całościowo u ję ty człow iek 23.

Pow yższe rozw ażania up o w ażn iają nas do w niosku, że, m im o licznych jego pow iązań ze św iatem zw ierzęcym i resz tą św iata w idzialnego, dw ie cechy u sta w ia ją człow ieka n a w łaściw ym m iejscu w kosmosie, m ianow icie: jego zdolność do m yślenia, k tó ra św iadczy o duchow ości jego n a tu ry , i w olność działania. W iem y, że żadna z ty ch cech nie je s t bezw zględna an i oderw ana od jego cielesno-psychicznego b y tu . D uch ludzki n ie je s t d u ­

21 P or. J. L h e rm itte , L e c e rv eau e t la penSee, P a ris 1951, 158 nn. 22 De u n ita te in te lle c tu s c o n tra a v e rro is ta s, w w y d a n iu p a ry sk im L e th ie lle u x O p u scu lu m X X II, 469. P or. De p o te n tia , kw!. 3, a. 11; C on­ tr a G ent. II, r. 56 nn. S u m m a theol. I, 75—76; S w ieżaw ski, dz. cyt. 8 nn.

(15)

chem czystym , tzn. n iezależny m od m ate rii, ani jego w olność nie oznacza w szechm ocy. P odobnie i ciału człow ieka nie są obce zw iązki z duchem . J e s t w szakże rzeczą znam ienną, że w całości, jak ą stanow i człow iek, ro la k ierow nicza w k sz ta łto ­ w an iu b y tu ludzkiego p rzy p ad a duchow i. N ie znaczy to, że sam a duchow ość w y ró żn ia człow ieka spośród inn ych isto t św iata w idzialnego, albow iem , w łaściw ie m ów iąc, p rzy czynia się do tego jego cielesno-psychiczna i duchow a istota jak o całość. P ra w d a ta posiada pierw szorzędne znaczenie dla etyki. W y­ różniane w te n sposób człow ieczeństw o stanow i byto w y fu n ­ dam ent, ma k tó ry m się ro zw ija działanie k sz ta łtu ją c e życie m oralne. Jednocześnie je st ono źródłem u sta le n ia odpow ie­ dzialności m o ra ln ej człow ieka w jego k o n k re tn y m b y to w an iu i w pow iązaniu z o taczający m go św iatem . M usim y zawsze m ieć to n a uw adze, że podm iotem m oralności je s t człow iek k o n k re tn ie istn iejący .

A le nie p rze stają c być dziełem człow ieka urzeczyw istn ienie m oralności je s t dziełem jego d u c h a jako zasady kierow niczej i p o ruszającej. Z naczy to, że m o ra ln y m s ta je się człowiek, gdy w jego d ziałan iu bierze udział rozu m n a wola. T ylko bow iem dzięki rozum ow i u św iad am ia on sobie sp raw ę ciążącego na nim obow iązku m oralnego i p oruszeniem w oli go w ykonyw a. W te n sposób d u ch złączony z ciałem fak ty czn ie u jm u je w ielo­ ra k ie pow iązania elem en tó w dynam iczn y ch jego b y tu jako za nie odpow iedzialny. Z agadnienie to jed n a k w te j chw ili nas bezpośrednio in te re su je . W dan y m w y p a d k u chodzi n am p rzede w szy stk im o sam ą antropologiczną rzeczyw istość, k tó ra po­ m im o p ew n ych zasadniczych różnic jej elem en tów p rzed staw ia się jako n iew ą tp liw a całość. K ie ru ją c naszą uw ag ą k u ty m różnicom stw ierd zam y , że płeć i dziedziczność stanow ią pod­ staw ę cielesnych i psychiczno-duchow ych różnic w człow ieku. Obie one, jako czynniki k sz ta łtu ją c e b y t ludzki, w k raczają w sferę jego m oralności i o trz y m u ją w n ie j w iążące znaczenie jako p ełnow artościow y d a r czło w ie c ze ń stw a 2i.

24 Th. S tein b ü c h el, Die ph ilo so p h isch e G ru n d leg u n g d e r k ath o lisc h e n S itte n le h re , Bd 1/1, 301 n.

(16)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G I C Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

III

Całościowa r z e c z y w i s t o ś ć a n t r o p o l o g i c z n a p o d m i o t u m o r a l n o ś c i u k a z u je się n ajd o b itn iej w jego z r ó ż n i c o w a n i u p ł c i o w y m . W nikliw e w ejrz e n ie w tę rzeczyw istość pozw ala stw ierdzić, że je s t ono rów nocześnie cielesne i duchow e o raz stanow i czy n n ik k sz ta łtu ją c y czło­ w ieka. Zróżnicow anie to w k racza w sferę jego życia m oralnego a przez to o b ejm u je całe jego człow ieczeństw o. O kreśla ono w człow ieku cało k ształt poczucia istn ien ia ludzkiego p ie r­ w o tn iej i głębiej niż każd y in n y ry s jego cielesnego pow iąza­ nia z n a tu rą . P łeć w y w iera szczególny w p ły w n a stosun ek człow ieka do siebie sam ego, do swego otoczenia, w p ły w na jego doznania, sądy chęci i w ogóle n|a cały sposób b ytow ania. P rz ed e w szy stk im je d n a k d aje się stw ierd zić głęboko zako rze­ niona w istocie płciowości p o trzeb a sto su n k u w spólnoty z czło­ w iekiem płci odm ien n ej, bez w zględu n a to, czy je s t ona u św ia­ dom iona, czy n a w pó ł tylko, czy w cale nieuśw iadom iona. W u p rag n io n ej w spólnocie m ężczyzna i k obieta sto ją n a p rz e ­ ciw ko siebie, jako całości złożone z ciała, duszy i ducha, w peł­ n ej i k o n k re tn e j rzeczyw istości swego b y tu , rzeczyw istości p rzesiąk n iętej sw oistą atm o sferą odm ienności p ł c i 2S.

J e s t p raw d ą pow szechnie znaną, że odm ienność płci je s t te ­ ren e m w spółżycia i zarazem zróżnicow ania b y tu ludzkiego, i że p ow stała z n iej w sp ó ln o ta sk ład a się z dw u ró żny ch in d y ­ w idualn o ści. O całościow ym c h a ra k te rz e zainteresow an ych w te j w spólnocie sitron św iadczy fak t, że płciow a św iadom ość po trzeb y sto su n k u do in n ej płci n iek ied y się cofa n a sk u te k duchow ego sp o tk ania się m ężczyzny i kobiety, k tó rzy w zajem ­ nie siebie poszukiw ali. J e s t to n iew ątp liw y m znakiem , że i w tak im sp o tk an iu ludzie s ta ją naprzeciw ko siebie św iadom i nie ty lk o p o trzeb y w zajem nego u zu p e łn ien ia siebie, lecz także i w zajem nego od siebie odgraniczenia, czego źródłem jest w nich w łaśnie płeć odm ienna. F a k t te n posiada dla psychologii m oralności i dla e ty k i olbrzym ie znaczenie, albo­

25 P or. Z. K ozubski, P o d staw y e ty k i płciow ej, P o zn ań —W arszaw a— L u b lin , 1947, 18 nn.

(17)

w iem św iadom ość zróżnicow ania płci, w sw ej rzeczyw istości i w sw ych relacjach , u ja w n ia z a w arte w nich pew ne n ak azy i pew ne obow iązki 26.

Je d n a i d ru g a płeć w nich uczestniczy, ale każda na swój sposób. Chodzi w iąc o zrozum ienie roli każdego w te j w sp ól­ nocie n a tu ra ln e j, k tó re j podłożem je s t zróżnicow anie płci, gdzie sarna n a tu r a ok reśla zadania obu płci oraz ich w zajem ne w ro zm aitych dziedzinach podporządkow anie. C h a ra k te ry ­ sty czn ą w szakże je s t rzeczą, że w zajem n e poznan ie się kobiety i m ężczyzny w ich k o n k retn y c h , in d y w id u aln ie zróżnicow anych w a ru n k a c h do k o n u je się n ie ty le n a drodze in te le k tu a ln e j, co raczej a fe k ty w n e j przez taje m n ic ę m iłości. W zajem ne i trw a łe zrozum ienie sta je się m ożliw e ty lk o przez osobisty k o n tak t, czyli przez ob u stro n n e u jaw n ie n ie p rzed e w szystkim sw ych duchow ych przeżyć 27. Stanow i to dowód, że ludzkiego życia seksualnego nie m ożna uw ażać za fa k t w yłącznie biologiczny. J e s t ono bow iem n iero zerw aln ie zw iązane z osobowościowym, tzn. ro zu m n y m i w o ln y m działaniem stron. K obieta i m ęż­ czyzna w e w łaściw ym u ję c iu ich n a tu ry są czym ś w ięcej i czym ś in n y m niż dw a ro d zaje — m ęsk i i żeński; ich bow iem różnice płciow e m a ją n a w zględzie nie ty lk o n a tu rę cielesną, lecz tk w ią tak że głęboko w n a tu rz e duchow ej. A ry sto te le - sow ską d efin icją człow ieka jako zw ierzęcia rozum nego m ożna uw ażać za głęboką podstaw ę zrozum ienia po rząd k u i d ynam iki ludzkiego życia seksualnego. W szelkie wobec tego p rób y za­ szeregow ania k o b iety do pew ny ch u stalo n y ch ty p ó w czy to w starożytności, czy to w czasach now szych, skazane są n a n ie ­ pow odzenie 28. A lbow iem żaden z ty c h ty p ó w nie ob ejm u je ca­ łej rzeczyw istości m ożliw ych postaci in d y w id u aln y ch oraz ich

26 S tein b ü c h el, ta m że 302 n. Por. B av in k , dz. cyt. 435 n n ; K ozubski, dz. cyt. 56 nn.

27 Por. C. G. C arus, P syche. Z u r E n tw ic k lu n g sg esch ic h te d er Seele, L eipzig o. J. (K rö n ers T a sc h en a u sg ab e Bd 98), 255n, cyt. u S te in b ü c h e l tam że, 303, odn. 2.

28 Por. E. M eyer, S in n u n d W esen des G eschlechtes, B onn 1925, 76 n n ; M. S cheler, D er F o rm a lism u s in d er E th ik u n d die m a te rie lle W e rteth ik , H alle 1918, 431 n.

(18)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

rozm aitości p od w ielu w zględam i, czasem n a w e t sprzeczności w osobistym o d czuw an iu m ężczyzny i kobiety.

K ry ty czn eg o podejścia w y m aga tak że o kreślen ie c h a ra k te ru m ężczyzny jako aktyw nego, k o b iety zaś jako raczej p asy w ­ nego. P ogląd te n opiera się n a p rze starz ały m już dziś stosow a­ n iu n a u k i ary sto teleso w sk iej o m ate rii i form ie do zagadnienia ro li płci w życiu ludzkim . P rzez form ę w dan y m w yp ad k u n ależało rozum ieć m ężczyznę, co m u rzekom o zapew niało w ięk­ szą doskonałość i w artość; pojęcie m ate rii stosow ano do ko­ biety jak o do isto ty m niej doskonałej i m niej w artościow ej. Dość pow ażny oddźw ięk tej n au k i z n a jd u jem y jeszcze u św. Tom asza, k tó ry skąd in ąd pod w zględem m o raln y m i re lig ij­ n ym uw ażał m ężczyznę i kobietę za rów n y ch 29. Je śli zaś cho­ dzi o c h a ra k te r b ie rn y czy czynny kob iety w fu n k cji p rze k a ­ zyw ania życia, to w spółczesna antrop o lo g ia i zwłaszcza psycho­ logia sek su aln a w ykazały, że k obieta n aw et w akcie płciow ym je s t czynna oraz że a k t te n nie je s t ty lk o ak te m zw ierzęcym , lecz że w k racza w całość egzystencji lud zk iej, a zatem i w dzie­ dzinę duszy i ducha. A n a w e t w y p ad a stw ierdzić, że duchow y elem en t m iłości stoi w głębokim przy czy n o w ym sto su n k u do cielesnego złączenia m o raln ie u p raw n io n y c h do tego stron. Złączenie to bow iem o c h a ra k te rz e tajem niczy m , in ty m n y m je s t całkow itym w zajem n y m oddaniem się d ru g ie j osobie, a stąd je s t organicznym w y ra z em m iłości m ałżeńskiej, k tó rej k resem jest nie co innego ty lk o w zajem n e oddanie się i całko­ w ite zespolenie 30. N ietzsche n ie m iał racji, gdy w sw ej nie­ naw iści do kobiet jed n o stro n n ie p o d k reślał ideał m ężczyzny, ale całkiem słusznie w jed n y m ze sw ych licznych aforyzm ów głosił, że „stopień i rodzaj płciow ości człow ieka sięga aż do o statniego szczytu d u c h a ” 31.

29 P or. II Sent. dist. 20, q. 1, a. 2c; Summst- th . I, 98, 2 sed cn tr. 2°; C o n tra G ent. III, r. 123, §§ V id etu r, Ite m ; A. M itte re r, M ann u n d W eib n a c h dem b iologischen W eltb ild des hl. T hom as u n d dem der G egen­ w a rt, Z e itsc h rift fü r k ath . T heologie 57 (1933) 491; H. M u ck erm an n , D er S in n d e r Ehe, B onn 1938,, 91 nn.

30 P or. H. M u c k erm an n , dz. cyt. 84 n n ; Z. K ozubski, dz. cyt. 28 n. 31 J e n s e it’s von G u t u n d Böse, F rie d ric h N ietzsch e’s W erke, L eipzig 1912, T a sc h en a u sg ab e Bd V III, 95.

(19)

D la psychologii sek su alnej cielesno-duchow e w łaściw ości obu płci nie są ju ż dziś zagadnieniem . Toteż jak k o lw iek będziem y się z a p atry w a li n a o k reślen ie kobiety, n azyw ając z S ch elerem „w łaściw ym geniuszem życia” , k tó re to określen ie po d kreśla w iększe zbliżenie kob iety do n a tu ry , do życia i ciała o raz jej in sty n k to w n e w yczucie w sto su n k u do dziecka; czy nazw iem y m ężczyznę „geniuszem d u c h a ” , p o d k reślając w n im w iększą rzeczyw istość, często d a ją c ą się utożsam ić z a b stra k c y jn y m m yśleniem , jedno je st pew ne: k obieta i m ężczyzna stanow ią d w a ró żn e ty p y m y ślen ia i odczuw ania. Z tego w ynika, że i zak res zadań życiow ych kobiety i m ężczyzny je s t inny, cho­ ciaż n iełatw o go ściśle ustalić, z uw agi na to, że w chodzą tu w grę jeszcze inn e w p ły w y , ja k stosun ki społeczne, specjalne potrzeby, dośw iadczenie i t p 32.

Godne uw agi, że chociaż ta k fizjologiczne ja k i psycholo­ giczne rozw ażanie płci w y k azu je zróżnicow anie pod ty m w zglę­ dem m ężczyzny i kobiety, to z d ru g ie j stro n y w y k ry w a ono, jak w spom niano w yżej, dążenie do w spólnoty. Istotnie, elem en t płciow y w m ężczyznie i kobiecie zaw iera nie ty lk o pew ne p rzeciw ieństw a, lecz także zdradza w zajem n e k u sobie p rz y ­ ciąganie, p rzy zu p ełn y m zachow aniu sw ych indyw id u aln y ch w łaściw ości. W zjednoczeniu płciow ym pozostaje n ien aru szo n y p ierw ia ste k osobowy. D latego w łaśn ie w spółżycie płciow e jako czyn ludzki posiada cechy m o raln e: m oże być ak te m oddającej się m iłości, ale m oże tak że ulec całk ow item u w y n a tu rz e n iu .

Je śli idzie o kobietę, to w zam iarach n a tu ry je s t ona rodzi­ cielką życia, ona je p ielęg n u je i k s z ta łtu je zarów no pod w zglę­ dem fizycznym ja k duchow ym i m oralny m . M acierzyństw o oznacza n a d an e przez n a tu r ę o kreślenie kobiety. C yw ilizacyj­ nie niespaczona kobieta, n a sk u te k sw ej bliskości n a tu ry , życia i ciała, posiada w sw ej psychice coś z intu icji, coś z poczucia podobnego do in sty n k tu o nieom y lnej trafności. C echa ta u d u ­ chow iona w m atczy n ej trosce i m iłości k u dziecku, u zdalnia m atk ę ja k n a jb a rd zie j do zrozum ienia go. P rzez stałe obcow a­

32 M. S cheler, U eb er S cham un d S cham gefühl, S c h rifte n au s dem N achlass I, B e rlin 1933, 146 n. P or. Z. K ozubski, dz. cyt. 20 n; H. M uc­ k erm a n n , dz. cyt. 92 nn.

(20)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

nie i opiekę n a d nim m atk a zap rz ą ta św iat m y śli i w yobraźni swego dziecka, a w p ły w te n p rzek racza o k res jego dzieciństw a, sięgając n ieraz la t jego dojrzałości. Ze w zględu na tę p raw ie isto tn ą łączność z życiem , k obieta je s t n astaw io n a raczej na su b ie k ty w n e i m ocno p rze n ik n ię te uczuciow ością m yślenie, podczas gdy m ężczyzna m y śli b ard ziej ab strak cy jn ie, obiek­ ty w n ie i rzeczowo. P ew ien w spółczesny o bserw ato r życia dość d rasty czn e w te j m ate rii w ypow iedział zdanie. Dopóki, po w iada, „ty lk o kobiety, a nie tak że i m ężczyźni, będą rodziły dzieci i sw ym i piersiam i je k arm iły , dopóty i dziedzina za­ in tereso w ań kob iety będzie się istotow o ró żn iła od dziedziny m ężczyzny” 33.

P e łn e w szakże zrozum ienie k o b iety i m ężczyzny jak o pod­ m iotów m oralności w y m aga uw zględ n ienia w ie lu elem entów . F a k te m je s t bowiem , że w rażliw ość i postaw a m o ra ln a wobec życia zarów no kobiety ja k m ężczyzny zależy od otoczenia i w ychow ania, od w iekow ych n iera z tra d y c ji, od odziedziczo­ nych i n a b y ty c h p rzyzw yczajeń, ja k rów nież od przesądów , k tó re n iek ied y d o ra sta ją do społecznych i osobistych dogm a­ tów . Toteż n ieje d n o k ro tn ie tru d n o jest, jeśli nie w ręcz n ie­ m ożliw e, pow iedzieć w k ażdym w y p ad k u , ilć w życiu psychicz­ n y m odm ien ny ch płci w ich w zajem n y ch sto sun kach należy przypisać cielesno-psychicznej i duchow ej k o n sty tu c ji, ile zaś z ew n ę trz n y m history czno -sp o łeczny m okolicznościom . W każ­ dym je d n a k w y p a d k u p ozostaje praw d ą, że pom im o stale pod­ legający ch zm ianom w a ru n k ó w z e w n ętrzn y ch b ytow ania czło­ w ieka na ziem i — rodzinnych, społecznych, politycznych, eko­ nom icznych, tech n iczny ch itd. — on sam isto tn y m zm ianom nie podlega, pozostaje człow iekiem . Ja k o jestestw o rozum ne je s t o n zdolny do w y b o ru i do w olnej decyzji. S tą d zajęcie sa­ m oistnej p ostaw y m o raln ej w każdych zew n ętrzn y ch w a ru n ­ kach i okolicznościach o statecznie od niego zależy. N aw et w ta k w ażn ej, d la istn ien ia g a tu n k u ludzkiego i d la rozw oju osobowości m ałżonków , sp raw ie zgodnego z n a tu rą życia sek­ sualnego, człow iek nie zostaje pozbaw iony wolności. S k ąd in ąd 33 E. B ru n n e r, D as G ebot un d die O rd n u n g e n , T ü b in g e n 1932, 360 n, P or. Th. S tein b ü c h el, dz. cyt. 306 nn.

(21)

zaś w iem y, że zagadnienie płci nie w y c z e rp u je całok ształtu życia m o ralnego człow ieka. M ężczyzna czy kobieta, człow iek prócz tego podlega p ew n y m in n y m pow szechnie zw iązanym z n a tu rą lu dzk ą w pływ om , k tó re rów nież m ogą zaw ażyć na jego postaw ie jako podm iotu m oralności. Będzie tu m ow a o dziedziczności.

IV

C z ł o w i e k jak o cielesno-psychiczna i duchow a całość z w i ą z a n y j e s t z n a t u r ą , prócz u czestn ictw a w od­ m ienności płci, także p r z e z d z i e d z i c z n o ś ć , osiąganą w biologicznym p rzeb ieg u pokoleń. F a k tem jest, że pokolenia tw o rzą dziedzicznie w yposażone pod w zględem biologicznym g ru p y . O ne rów nież n a swój sposób u k a z u ją człow ieczeństw o jako zjednoczenie p ierw ia stk a biologicznego i duchow ego: ciała, duszy i ducha, pow odując zarazem zróżnicow anie b y tu lud z­ kiego. Dziedziczność, podobnie ja k i odm ienność płci, zaw iera w sobie dążność do tw o rze n ia w spólnoty. Z tego w zg lędu dzie­ dziczność n ie je s t d la zagadnienia podm iotu m oralności sp raw ą obo jętn ą. Chodzi tu bow iem o w agę d uch a i jego w olności w obec ciążącego n a człow ieku p raw a dziedziczności. In ny m i słowy, chodzi o u stalen ie, jak i zw iązek istn ie je pom iędzy cia­ łem i duchow ą duszą w stanow iącym osobowość człow ieku, k tó ry p rzez cielesno-psychiczną i duchow ą dziedziczność ucze­ stn iczy w e w spólnocie.

N ie od rzeczy t u będzie w spom nieć, że ustalen ie, w jak i sposób w olność m o ra ln a osoby u leg a w poszczególnych oko­ licznościach w pływ ow i m asy dziedzicznej, w pływ ow i pow odu­ jącem u zarazem sw oiste o k reślen ie m o ra ln y ch sądów w a rto ­ ściujących, nie n ależy do ziagadnień e ty k i czy filozofii m o raln ej, lecz m o ra ln ej psychologii 34.

W yraz „dziedziczność” w p ew n ym sensie m ożna uw ażać za nazw ę n a d a n ą środkom , za pom ocą k tó ry c h u stro je żywe. od­

34 P o r. Th. M ün ck er, D ie psychologischen G ru n d la g e n d e r k a th o ­ lisch e n S itte n le h re , D ü sse ld o rf 1953, 104 nn.

(22)

[ 2 1 ] Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I 5 1

tw a rz a ją swój rodzaj 33. A le rozw ażana rzeczow o dziedziczność stanow i nadzw yczaj skom plikow any proces organiczny, w k tó ­ ry m isto ta żyjąca dostarcza swoim potom kom pew nych biolo­ gicznych i zarazem psychicznych właściw ości, celem p rz e k a ­ zania ich n a stę p n e m u pokoleniu. K ażdy człow iek nosi w sobie chrom ozom y i ch ro m om ery (cząstki składow e chrom ozom ów ), czyli nosicieli genów, p rzek azy w an y ch przez obojga rodziców sw em u potom stw u. Rzecz godna uw agi, że kom órki z a ro d ­ kowe, k tó re człow iek w sobie nosi, pochodzą nie od jego w łas­ nego organizm u, lecz są bezpośrednim w y tw o rem kom órek zarodkow ych przeszłych pokoleń. Z ty c h w łaśn ie k om órek w y ­ wodzą się kom ó rk i służące do budow y ciała now orodka. W te n sposób o trz y m an e dziedzicznie od obojga rodziców dobro zo­ s ta je p rzek azan e d alej w edłu g o d k ry ty c h przez G rzegorza M endla ( + 1884) p ra w dziedziczności, p o tw ierdzo n ych w now ej biologii przez C o rren s’a, H ugona de V ries’a i T scherm aka. T eoria dziedziczności została poddana p ew n y m m odyfikacjom dzięki pracom* Tom asza H u n t M organa i jego szkoły, co nie stanęło na przeszkodzie, by stw ierdzić całk o w itą jednom yślność z w y w odam i M endla 38.

Podobnie ja k w k ażdym zjaw isk u organicznym , ta k też i w m echanizm ie dziedziczności p rze jaw ia się, zarów no w po­ w sta w a n iu o rganizm u ja k i jego budow ie, dążność m ająca n a w zględzie dobro całości. A le dziedziczność nie je s t procesem czysto m echanicznym ; dow odem tego je s t niem ożność u su n ię ­ cia z pow stającego organizm u jak ich ś części i zastąp ien ia ich in n y m i n a sposób części w y m ien ian y ch w m aszynie. D la org a­ n izm u zn am ienn e je s t to, że gdy się zm ienia zdolność zaro d ­ kow ą, ty m sam ym p ow oduje się zm ianę całego organizm u. Otóż przebieg dziedziczenia, k tó ry — ja k w spom niano w y ­ żej — podlega czynnikow i m ającem u n a w zględzie budow ę całości, zależy p rzed e w szy stk im od m aterialn eg o podłoża dzie­ dziczności zw anego genotypem . P rzez g en oty p rozu m iem y bu-35 P or. D. M. B onner, H e re d ity , N ew J e rs e y 1961, w p rzek ł. K. Mo­ raw sk ie g o : D ziedziczność, W arszaw a 1964, 9 nn, 155 nn.

36 Th. S tein b ü c h el, dz. cyt. 311. P o r. D. M. B onner, Dziedziczność, 13 n n ; J. W ilczyński, B iologia ogólna, W ilno 1923, Ü. II, 818 nit, 823 nn.

(23)

dowę p lazm y zarodkow ej, k tó ra polega n a określony m sk ła ­ dzie genow ym podłoża. J e s t to w ięc zespół genów danego osobnika, czyli zespół w łaściw ości dziedzicznych jego orga­ nizm u, u trz y m u ją c y c h się przez szereg pokoleń i stan o w ią­ cych jego tre ść zarodkow ą. Tę treść zarodkow ą o d n a jd u je m y w tzw . fenotypie, będącym z ew n ętrzn y m p rze jaw e m geno­ typ u . B adania biologiczne n a d dziedzicznością pozw oliły stw ie r­ dzić, że n a w łaściw ościach dziedzicznych g en o ty p u u sad aw iają się tzw. m odyfikacje, czyli d ru g orzęd n e zm iany fenotypow e, k tó ry c h źródłem są nie ty le w łaściw ości dziedziczne osobnika, co raczej p o d n iety pochodzące od otaczającego go św iata zew ­ nętrznego. Poniew aż m o d y fik acje pow odują w yłącznie zm iany som atyczne, pozostaw iające n ietk n ię ty m i kom órki zarodkow e, dlatego one n ie w y w ie ra ją w p ły w u n a genotypow e w łaściw ości dziedziczenia, stąd i nie po d legają p rzek azy w an iu ich n a stę p ­ n ym pokoleniom 37. K oncepcja zatem , że środow isko może w y ­ w oływ ać sw oiste zm iany dziedziczne, nie z n a jd u je poparcia w dan y ch dośw iadczalnych. Toteż stw ierdzić należy, że teo ria dziedziczenia cech n ab y ty ch , poruszona przez n iek tó ry ch w spół­ czesnych genetyków , znalazła ty lk o rzekom e poparcie do­ św iadczalne 38. A le z tego zarazem w y n ik a, że fen o ty p u nie m ożna utożsam iać z genotypem . Podczas gdy bow iem genotyp osobnika o kreślonej g ru p y dziedzicznej oznacza w ew n ętrzn e w łaściw ości dziedziczne, zw iązane z genam i chrom ozom ów ko ­ m ó rk i zarodkow ej, to fen o ty p p rzed staw ia się nam jako zew ­ n ę trz n y zespół cech tegoż osobnika, p o w stały ch n a sk u te k reago w ania w łaściw ości dziedzicznych g enotypu n a w p ływ y otoczenia, środow iska.

Godne uw agi, że w procesie k sz ta łto w an ia się pow yższych cech osobnika ud ało się stw ierdzić istn ien ie bardzo ścisłego zw iązku pom iędzy czynnikam i dziedzicznym i a środow iskiem . Nie dziw przeto, że w iele n a u k m ający ch za p rzedm io t bad ań człow ieka, a w śró d n ich także etyka, w ysoce są zain tereso w ane

37 P or. S tein b iich el, dz. cyt. 311 n.

38 P or. D. M. B onner, dz. cyt. 153 n n ; J. W ilczyński, B iologia ogólna, t. II, W ilno 1927, 812 n n ; J. D em bow ski, O now ej genetyce, W arszaw a 1949, 162 n.

(24)

Z A Ł O Z E N I A A N T R O P O L O G I C Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

w rozw iązan iu przez biologię zagadki w zajem nego u działu dziedziczności i środow iska w tw o rze n iu się ogółu eech fi­ zycznych i psychicznych w człow ieku. Isto tnie, skoro fen oty p, w ed łu g pew nego o kreślenia, je s t niczym inn ym ja k p rzystoso ­ w an iem się g e n o ty p u osobnika w p rzebieg u dziedziczenia do otaczającego go środow iska, to dla e ty k i o tw iera się d ecy d u ­ jąc a m ożność n aw iązan ia do w olności i duchow ej zdolności in d y w id u u m ludzkiego do sam o k ształto w an ia się lu b po ddania się obcym w pływ om , jak o do trw a łe j w nim rzeczyw istości 39f A toli trz e b a m ieć n a uw adze, że dobro u zy sk ane drogą dzie­ dziczności czyli to, co się dziedziczy po sw oich przodkach, nie stanow i gotow ej ju ż u k sz ta łto w an e j rzeczyw istości. W g ru n cie bow iem rzeczy je s t to ty lk o u zdolnienie danego osobnika do tego, by się zaktualizow ać p rzy n a d a rz a ją c y c h się odpow ied­ nich okolicznościach. U rzeczy w istn ia się zaś to dzięki zdolności osobnika do re a k c ji n a w p ły w y otoczenia. N ależy zaznaczyć, że otoczenie w sw ym d ziałan iu w y ra ź n ie staw ia n a tę o k reś­ loną zdolpość podm iotu do re a k c ji n a jego w p ływ y . A le w y raz „otoczenie, środow isko” je s t w d an y m w y p a d k u u ż y ty w ta k szerokim znaczeniu, że o b ejm u je okoliczności życiow e je d ­ nostki n a w e t z przed o k resu je j n a ro d z e n ia 40. Z pow yższego w olno w yciągnąć w niosek, że człow iek nie je s t w yłącznym w y tw o rem ani w łaściw ości dziedzicznych, czyli środow iska biologicznego, an i sam ego otoczenia, czyli środow iska społecz­ nego. Jed n o i d ru g ie p rzy czy n ia się w nim w bardzo różny sposób do p o w stan ia indy w id ualn eg o k sz ta łtu osobowościo­ wego. A le m im o sw ej złożoności z różno ro dn y ch elem entów , w noszonych ju ż to przez dziedziczność ju ż to przez w p ły w y otoczenia, in d y w id u u m ludzkie nie jest sum ą ty c h elem entów . I chociaż w ie lk a je s t jego zależność od in n y ch ludzi, k tó ry c h je s t spadkobiercą pod w zględem w łaściw ości dziedzicznych, człow iek je s t n iep o w ta rza ln y m i z sam ego dziedzictw a

nie-39 P o r. S. S kow ron, Z ary s n a u k i o dziedziczności, K ra k ó w 1947, 25 nn, 147 n n ; S tein b ü c h el, dz. cyt. 312; M. D ebesse, L ’é d u c atio n en ta n t q u ’actio n psychologique, w p ra c y zbiorow ej : L ’ac tio n de l’hom m e s u r le psy ch ism e h u m a in , P a ris 1963, 137, 139 nn.

(25)

w yw o d n y m k ształtem . W szystkie bow iem zdolności jed n ostk i pod leg ają d o sk o n alen iu ze stro n y otoczenia, ta k w sen sie do­ d a tn im ja k u jem n y m . M oralna w ięc odpow iedzialność środo­ w iska za dobro lu b zło w po stępow aniu człow ieka jest nad w y raz pow ażna i ciężka. T en fa k t biologiczny w sk azu je na błędne w nioski św iato po g ląd u n a tu ra listy c z n o -d e te rm in isty c z - nego, k tó ry w y k lu czał duchow e m ożliw ości człow ieka, ja k rów nież n a niezgodność z p raw d ą racjo n alisty czn ego lu b id eali­ styczn eg o sp iry tu aliz m u , k tó ry nie p o tra fił pow iązać w olności człow ieka z jego cielesną n a tu rą . W obu ty c h w y p ad k ach po­ tw ie rd z a się n iew ystarczaln o ść m echanicznego m yślenia, k tó re w b ezk ry ty czn y m pom ieszaniu przed m iotów i m eto dy b adań zo staje p rzeniesione z fizyki n a biologię i w ogóle n a w iedzę o człow ieku 41.

Tymczasem-, gdy chodzi o człow ieka, w żadny m w y p a d k u niesposób z fa k tu dziedziczności, n a w e t gdyby się go całkow icie poznało, jednoznacznie określić, co się z niego u rzeczy w istnia w p rzeb iegu życia kształto w an ego przez środow isko. W ty ch w a ru n k a ch m ia ro d ajn e j odpow iedzi dostarcza sy tu a c ja n ie­ przew idzian y ch m ożliw ości i w p ły w ów środow iska n a rozw ój jed n o stk i i jej dziedzicznych uzdolnień. A le gdyby n aw et i tę sy tu a c ję w raz z jej p ow ikłaniam i udało się poznać — co fa k ­ tycznie jest nieosiągalne — to i ta k nie zdołałoby się p rzew i­ dzieć w szczegółach losu człow ieka. W każdej bow iem sy tu a c ji środow iskow ej od g ry w a pow ażną ro lę in d y w id u aln a w łaściw ość dziedziczna p odm iotu ze sw ą zdolnością dopasow ania się jako m ocą k sz ta łtu jąc ą . P on ad to i w ty ch w a ru n k a c h pozostaje n ie ­ naru szo n a m ożność w olnego działania jedn ostk i w granicach biologicznie o kreślonych. Otóż nie u lega w ątpliw ości, że w g ran icach p rzek azu dziedzicznego tk w ią tak że psychiczno- -duchow e skłonności do dobrego lu b złego oraz w łaściw ości m o raln e c h a ra k te ru . Dowodzą tego w y n ik i b adań zarów no p sy ­ chologii ja k i ch arak tero lo gii. W szelako i te psychiczn o-du- chow e czynniki n ie są w człow ieku w stan ie gotow ym , sp ro ­

41 W ydaje się, że n ie zdołał tego u n ik n ą ć i J. P iete r. Zob. P rz ed m io t i m eto d a psychologii, W rocław —W arszaw a—K ra k ó w 1963, 126 nn.

(26)

Z A Ł O Ż E N I A A N T R O P O L O G IC Z N E P O D M IO T U M O R A L N O Ś C I

w ad zają się bow iem do uzdolnień, w e w n ątrz k tó ry c h po­ zostaje dla w y ro b ien ia duchow ego a zatem i osobowościowego k sz ta łtu życia i c h a ra k te ru m ożność w ielorakiego działania i rozw oju.

N a podstaw ie w y nik ó w b ad ań n a d dziedzicznością u czło­ w ieka sta je się m ożliw ą odpow iedź n a b ard zo w ażne dla e ty k i pytan ie, jak ą rolę odgryw a duch, albo jak a ro la p rzy p ad a przeznaczeniu dziedzicznem u w człow ieku w pow iązaniu z jego osobistą w olnością m o raln ą w życiu. Je d y n ie słuszną odpo­ w iedzią n a pow yższe p y tan ie jest, że człow ieczeństw o, w d a­ n y m w y p a d k u in d y w id u aln a n a tu ra ludzka, jako cielesno-psy- chiczna i duchow a całość, zachow uje rów nież w g ran icach p raw a dziedziczności w łaściw ą sobie wagę. I w ty ch g ran icach duchow i p rzy p ad a ro la czyn n ik a k ształtu jąceg o całość i za­ razem odpow iedzialnego za osiągane w y n ik i. G dyby zaś, m a ­ jąc na w zględzie fa k t dziedziczenia, zechcieć w ypow iedzieć się, w oparciu o biologiczno-psychologiczne praw o przyczynow ości, na te m a t rzekom o w y n ik a ją c e j z tego fa k tu jednoznacznej konieczności, w ów czas należy m ieć n a uw adze istn ien ie w ta k u ję ty m przezn aczen iu w p ły w ó w środow iska. I chociaż za­ rów no skłonność dziedziczna ja k i środow isko p osiad ają decy­ d u jące znaczenie dla rozw iązania zagadki przeznaczenia, to jed n a k żadne z nich nie stanow i konieczności w y k lu czającej wolność. W ynika to z fak tu , że ich w p ły w y zm ierzają w d a­ nym w y p ad k u w przeciw n y ch k ieru n k ach : dziedziczność zm ierza do u trz y m a n ia niezm ienności, środow isko zaś do p rzekształcen ia w łaściw ości dziedzicznych. Człowiek zatem w ty c h w a ru n k a ch nie zostaje pozbaw iony wolności. Ja k o cie- lesno-psychiczna i duchow a całość je s t on zdolny uśw iadom ić sobie zarów no swą odpow iedzialność wobec sam ego siebie, czyli wobec dziedzictw a osiągniętego po przodkach, ja k i w o­ bec środow iska. Zdolność ta ogranicza się do z a k resu jego cielesno-psychicznych i duchow ych m ożliwości, a i w ty ch granicach jest ona zależna od d o stęp n y ch d lań k o n k re tn ie są­ dów, decyzji i m ożności ich realizacji. N iem niej je d n a k s ta ­ now i ona w człow ieku re a ln ą podstaw ę w olnego działania, sam oistnego k ształcen ia się i w ychow ania. Stw ierdzić przeto

(27)

należy, że fak ty czn y s ta n rzeczy nie dopuszcza w d a n y m w y ­ p ad k u fata liz m u 42.

W spom niano w yżej, że an i dziedziczność ani w p ły w y śro ­ dow iska n ie w y k lu c z ają w olności działan ia człow ieka i odpo­ w iedzialności za nie. W y ją te k pod ty m w zględem m ogą stan o­ wić jed y n ie w y p adk i an orm alne. N atom iast k ażd y n o rm aln y człow iek je s t w sw ym su m ien iu odpow iedzialny wobec fa k tu dziedziczności ta k o trz y m an e j ja k i p rzekazy w a ln e j n a stę p ­ nym pokoleniom . N au k a o dziedziczności sta w ia przed nim szereg m o ra ln y ch zadań. Szczególnie w ażn e z n ich są trz y . N asam przód, psychologiczne uśw iadom ienie sobie, że się odzie­ dziczyło po sw ych p rzodkach jak ieś dodatn ie właściwości, pow inno się przek ształcić w św iadom ość m oralną, czyli su ­ m ienie. Z naczy to, że św iadom ość psychologiczna m a się stać poczuciem osobistej odpow iedzialności za to, co człow iek w i­ n ien je s t z jed n e j stro n y sw ej indyw id ualn ości w yposażonej dziedzicznie w pew ne zalety, z d ru g ie j •— sw em u potom stw u dla którego m a u trz y m ać w sobie dziedzictw o nieskalan ym , by m u je p rzekazać w ce lu zak tualizow ania go i rozw inięcia. N astęp n ie, ta k ja k osobiście je st się odpow iedzialnym za dzie­ dzictw o o trzym an e, ta k nie m n iej osobiście je s t się odpow ie­ dzialnym rów nież za w ychow anie potom stw a do tro sk i o za­ chow anie w zd row iu i pielęgnow anie dziedzictw a. U rzeczy­ w istn ien ie te j tro sk i w y m aga od człow ieka d ziałan ia odpo­ w iadającego m ożliw ościom z a w a rty m w odziedziczonych uzdolnieniach. W reszcie, poniew aż a k tu a liz a c ja odziedziczo­ n y ch w łaściw ości stoi w bliskim zw iązku z otoczeniem , środo­ w iskiem , stąd w y ła n ia się now y obow iązek m o ra ln y . J e s t n im dalszy obow iązek pielęg n ow an ia rów nież środow iska w in te ­ resie u trz y m a n ia i w zm ocnienia zdrow ia cielesnego i p sy ­ chicznego w sp ó ln o ty oraz jej członków . E ugenika zm ierza do rzeczyw iście w zniosłego celu m oralnego, gdy przez róż­ no rod n e poczy nania u s iłu je u trzy m ać w sta ły m zdrow iu ca­ łość, w k tó re j jed n o stk a żyje, z k tó re j czerpie w łaściw ości

42 Por. H e rrm a n n Nohl, C h a ra k te r u n d S chicksal, F ra n k fu r t a. M. 1947, 180 nn.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Czy jednak tam, gdzie człowiek nie może sprzeniewierzyć się ani sobie, ani swemu Stwórcy - nawet, gdy deklaruje wiarę w Niego i chęć bycia Mu posłusznym -

Spaemann twierdzi, iż wszystko, co dzieje się wbrew sumieniu, jest złem, nie wszystko natomiast, co jest z nim zgodne, jest tym samym

mających na celu wzajemne zacieśnienie kontaktów między inżynierami i technikami Polski i Czechosłowacji dodać jeszcze należy ścisłą współpracę NOT i SIA

serw acji w odniesieniu do K siężyca daje jego terminator (linia, gdzie przylegają do siebie oświetlona przez Słońce i nie ośw ietlona część tarczy). Istnienie

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

P odsum ow ując, należy stw ierdzić, że przep ro w ad zon a w recenzow anej książce analiza sam ośw iadom ości K ościoła rzym skokatolickiego, odnoszącej się do jeg o

Po zatrzymaniu upadku do szczeliny i przeniesieniu ciężaru poszkodowanego na stanowisko, zanim rozpocznie się wciąganie, należy podejść do brzegu szczeliny, dla oceny

Ponownie wykonujemy wielokrotne odbicia jedną nogą i przysiad, ale teraz jadąc w przysiadzie, przenosimy ciężar ciała z nogi na nogę (jedziemy